Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 St. Clement's Hospital

Go down 
5 posters
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Plague Doctor

Plague Doctor


Liczba postów : 9
Data dołączenia : 27/12/2013

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Nie Gru 29, 2013 5:08 pm

Szpital św. Klemensa to bardzo stara instytucja. Solidny, masywny budynek z cegły. Widział już lepsze czasy i być może nie robi tak przyjemnego wrażenia jak nowoczesne budynki ze szkła i plastiku, ale tutaj ceni się tradycję. Tradycję leczenia ludzi już od stu lat. I chociaż jest nieco zaniedbany i brakuje mu nieco dofinansowania, to nadal zarówno sam szpital jak i przestronne tereny wokół niego robią wrażenie solidności i wytrwałości. Poza tym, można tu zdrowieć w ciszy i poczuciu bezpieczeństwa, jakie dają solidne mury i kraty w oknach. Coś co niektórzy pacjenci bardzo sobie cenią.
Powrót do góry Go down
Sharon Carter

Sharon Carter


Liczba postów : 70
Data dołączenia : 31/03/2014

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Czw Kwi 24, 2014 4:44 pm

Popołudniowa pora nie sprzyjała spacerom po zatłoczonym mieście, które przemierzały chordy ludzi, kierujących się do najbliższych, a ponad to luksusowych restauracji, żeby w przerwie od pracy skonsumować lunch. Przez tłum przedzierała się łokciami, kuśkami w bok oraz innymi sposobami, drobna Sharon, która zmierzała ku szpitalowi św. Klemensa. Zgrabne prześlizgnięcie między cywilami graniczyło z cudem, dlatego musiała korzystać z brutalnych metod, bo zważywszy na jej drobną posturę - zniknęłaby. Siła agentki nie malała wraz z pochłoniętym czasem, gdyż co jak co, ale ciało Carter obfitowało w mięśnie - zwłaszcza grzbietu. Sprawę utrudniało zwichnięte ramię, albowiem gdyby nie wspomniane uszkodzenie, dojechałaby na miejsce motorem, który została zmuszona zostawić w bazie S.H.I.E.L.D. Siarczyste obelgi padające za jej plecami ignorowała, jednak jeśli wychodziły z ust mężczyzn, przeszywała ich chłodnym spojrzeniem niebieskich oczu. Pomagało, a poza tym Sharon nie odpuszczała facetom, którzy nie potrafili odnosić się do kobiet z szacunkiem. Feministyczne pobudki miała w genach po matce, a zarówno ciotce Peggy, której zamierzała dziś złożyć wizytę. Wcześniej zahaczyła o najbliższą piekarnię, żeby kupić kilka świeżo upieczonych rogali maślanych. Sprzedająca, chuda staruszka, rozpoznawszy stałą klientkę, obdarzyła ją pociesznym uśmiechem, a następnie zrealizowała zamówienie.
- Proszę, kochana, udanego dnia. I pozdrów ode mnie ciocię. - Rzuciła właścicielka sklepu.
- Nie zapomnę, obiecuję. - Agentka na potwierdzenie słów kiwnęła głową, odwzajemniając ciepły uśmiech.
Mączne wyroby, a zwłaszcza z czekoladowym akcentem - słabość Sharon. Chwała Bogu za sprawny metabolizm. Oderwała kawałek rogala, po czym włożyła go do ust, maszerując ku wejściu do szpitala. Pierwsze, długo wyczekiwane, promienie słoneczne przyjemnie ogrzewały skórę, która powoli nabierała zdrowego odcienia. Rozpalała ją nocą gorączka, jednak rano temperatura się uregulowała, umożliwiając kobiecie krótki sen. Fachowa pomoc agenta Coulson'a zapewniła obycie się bez ingerencji lekarza przy zwichniętym ramieniu.
Pogoda nie sprzyjała zwiewnym sukienkom, które Carter ubóstwia, pomijając znaczący defekt w postaci skrępowania ruchów, ponieważ nie dało się we wspomnianym stroju wykonać kopniaka z półobrotu. Z odzienia zwierzchniego miała na sobie ciemny płaszcz w morskim odcieniu oraz sznurowane czarne botki na obcasie. Podczas kompletowania stroju stawia po pierwsze na wygodę, a po drugie na szczelne ciepło, gdyż cierpiała na słabe krążenie krwi. Niezależnie od ilości założonych swetrów, a nawet filiżanek wypitej herbaty - zawsze jest jej zimno. Również dzisiaj założyła obszerny beżowy sweter, białą bokserkę pod nim i czarne spodnie. Zażyta dawka leków przeciwgorączkowych działała, pozytywny nastrój dopisywał, a więc była gotowa poprawić samopoczucie cioci. Przeważnie zastawała ją śpiącą, a że nie zamierzała przerywać kobiecie snu, czuwała parę godzin obok łóżka w fotelu. Często majaczyła, wymachiwała pomarszczonymi rękoma, wykrzykiwała imiona, z których najczęściej padało Steve, a następnie wracała do spokojnego snu. Lekarze poinformowali Sharon o słabym stanie zdrowotnym Peggy, dlatego dziewczyna w ostatnich tygodniach poświęcała wolny czas głównie na odwiedziny cioci.
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Czw Kwi 24, 2014 9:01 pm

Po dosyć..niezwykłym zdarzeniu z Willow St. Rogers od razu udał się do swojego mieszkania i długo nie wychodził spod prysznica. Nie wiedział co miał zrobić. Oczywiście SHIELD było poinformowane  o całym zajściu i nawoływało go do siebie przez każdy możliwy komunikator, ale potrzebował teraz chwili spokoju. To był  Bucky. Ciągle był w szoku, że coś takiego jest możliwe, że jego najlepszy zmarły przyjaciel właśnie stanął z nim do walki, a jedyne co się u niego zmieniło to długość włosów i jedna kończyna ( rzecz jasna biorąc pod uwagę tylko wygląd zewnętrzny). Szczerze wątpił, by coś takiego jak SHIELD nie zdołało zdobyć żadnych informacji na jego temat wcześniej. Takich jak na przykład głupia tożsamość, bo NA PEWNO mieli co do tego pewne podejrzenia. Dwa plus dwa, huh? Był wściekły, lecz jednocześnie niesamowicie przybity i osamotniony. Nie miał komu zaufać, z kim szczerze porozmawiać. I wtedy Rogers opamiętał się - bo była taka osoba. Najbliższa mu na tym świecie.
Nie miał czasu do stracenia, pewnie ktoś wysłał po niego już samochód pełen agentów. Szybko ubrał się w jeansowe spodnie, szary t-shirt i luźną bluzę. Założył też czapkę baseballówkę i opuścił mieszkanie. Postanowił skorzystać z metra - było szybciej, a on nie powinien się dziś już wrzucać w oczy. Niewątpliwie znalazł się jakiś człowiek, który uchwycił jego rzut włazem z dzisiejszego poranka i krąży to teraz po internecie. Wcześniej wątpił w to, że ludzie naprawdę udostępniają tak błahe rzeczy dla całej społeczności, a ona ogląda to jak głupia. Teraz już niestety wiedział jak to wygląda.
Starał się odwiedzać Peggy tak często jak było to możliwe, mieli tyle do nadrobienia. Chciał, by opowiedziała mu każdy fragment swojego życia. Wiedział, że wyszła za mąż, wszystko sobie poukładała i naprawdę się z tego cieszył, ale lubił sobie czasem wyobrazić, że to właśnie on, nie inny mężczyzna, był z nią w tym momencie. Co prawda okłamywał sam siebie, ale nie potrafił inaczej.
Teraz on w końcu będzie miał co jej powiedzieć. To dobrze, bo ostatnio każda rozmowa niezwykle są wycieńczała. Słabła z dnia na dzień, co coraz bardziej martwiło Steve'a. Na szczęście dowiedział się o siostrzenicy Peggy, która podobno towarzyszyła jej dosyć często. Był jej za to niezmiernie wdzięczny.
Przeszedł kawałek od metra zanim dotarł na teren placówki, przynajmniej tutaj nie było takich tłumów. Odetchnął z ulgą i pewnym krokiem ruszył przed siebie. Wcześniej kupił bukiet tulipanów dla Peggy. Lubiła mieć na sali coś, co nie było stałym elementem wystroju, a on sam czerpał nieopisaną radość z dawania jej kwiatów.
Idąc tak i rozmyślając dziwnym trafem wyrównał się na ścieżce z jakąś młodą kobietą. Nie zwracał na nią uwagi, dopóki ich wspólny chód nie zaczął go z lekka irytować. Nie chciał być nachalny czy coś, ale jedyne co mógł zarejestrować kątem oka był turkus. W końcu zaryzykował i obrócił głowę w jej stronę. Była to kobieta o niesamowitej urodzie i wdzięku. Złoty odcień włosów mimowolnie podbił jego serce. Ale to wszystko wydawało się być dziwnie znajome. Błyskawicznie odwrócił wzrok i zmieszany wpatrywał się w budynek szpitala. Minęło sporo czasu kiedy Steve po raz ostatni czuł się tak onieśmielony przez damę. Rogers, co ty robisz? Opanuj się.
Ścisnął mocniej trzymany w dłoni bukiet i szedł dalej, co i raz spoglądając na kobietę. Chciał ją wyprzedzić ale jakoś tak nogi nie były na tyle posłuszne w tej chwili.
Powrót do góry Go down
Sharon Carter

Sharon Carter


Liczba postów : 70
Data dołączenia : 31/03/2014

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Pią Kwi 25, 2014 7:17 pm

Rzeczywiście, S.H.I.E.L.D wiedziało o zaistniałej potyczce Rogers'a z Zimowym Żołnierzem, a ponad to zaczęło realizować stosowne procedury. Agencja zawsze wyprzedzała o przynajmniej dwa kroki tego typu wydarzenia, żeby móc ustalić plany awaryjne - dlatego są najlepsi. Wiedzieli o istnieniu rosyjskiego szpiega, wybitnego w swoim fachu, a na dodatek, że pod jego maską kryje się rzekomo zmarły Barnes. Dlaczego nie poinformowali Kapitana Ameryki? Ponieważ powinien zapomnieć o przeszłości, zwłaszcza z uwagi na wyczyszczoną pamięć jego starego przyjaciela, a przede wszystkim ułożyć życie na nowo. Nie wspominając już o bitwie w Nowym Jorku, gdzie Avengers mieli problemy ze zgraniem się drużynowo oraz postępowaniem zgodnie z planem, którego najwyraźniej zabrakło. Potrzebowali śmierci jednego z najlepszych agentów, żeby przejrzeć na oczy i stanąć do walki z nordyckim Bogiem. Właśnie dlatego lepiej, że Steve nie dowiedział się o powrocie do życia Bucky'ego. Jeszcze tego brakowało, żeby opuścił Avengers w prawdopodobnie najważniejszej bitwie Nowego Jorku. Aktualnie nieobecność Rogers'a nie odbiłaby się znacząco na grupie, do której w ostatnim roku rekrutowano sporo nowych osób. Chociaż z drugiej strony brakowało im czegoś co posiadał Kapitan Ameryka, a mianowicie - nawiązując do rozmowy z Coulson'em - idee. Walka w celu zapewnienia bezpieczeństwa ludzi z akcentem w postaci podwyższonego prestiżu, na którym wielu członkom Avengers zależało, pomijając bezinteresownego Rogers'a.
Podczas pokonywania kilkunastometrowego odcinka dzielącego Sharon od obrotowych drzwi szpitalnych, nieustannie czuła na sobie spojrzenie mężczyzny, z którym zrównała się chodem. Nie paro sekundowe otaksowanie stroju przez kobietę tudzież dłuższy wzrok zainteresowanego mężczyzny, a natrętne spojrzenie - skrzywienie zawodowe. Przesadzała? Poczeka na ewentualny rozwój wydarzeń.
Prawdę powiedziawszy również czuła się osamotniona, jednakże w inny sposób niż podaje definicja przytoczonego słowa. Dookoła Carter nie brakowało agentek gotowych wysłuchać, pocieszyć i użyczyć ramienia do wypłakania, jednak nie ufała im na tyle, żeby powierzyć prywatne problemy, z którymi zmierzała się w nocy. Praca wpoiła jej jedną zasadę: nie ufaj nikomu. Ponad to nie mogła przynosić pracy do domu, albowiem w razie porwania krewnego - wypluć słowa - podczas tortur mógłby przekazać w ręce wroga istotne informacje.
Jedno przypadkowe spojrzenie nie zaszkodzi, rzuciła w myślach. Wyuczone aktorstwo umożliwiało Sharon wykonywanie gestów typu odgarnięcie loków za ucho naturalnie, jednak nie przypuszczała, że ich spojrzenia się spotkają. Nabrała cicho powietrza, a następnie wypuściła je ze świstem przez nos.
Nie sądziła, że spotka Steve'go Rogers'a wcześniej niż to zaplanowała. S.H.I.E.L.D wydało Sharon rozkaz zapoznania się z życiem wspomnianego Avengers'a, albowiem miała go mieć na oku w najbliższych tygodniach. Dodatkowo ulokowano ją w mieszkaniu obok niego oraz nadano nową tożsamość. Znała go nie osobiście, ale z raportów w agencji, karty danych, a przede wszystkim licznych historii cioci. Prawdopodobnie szykowała się poważna rozróba, gdyż w agencji ostatnio panowało zamieszanie, napięta atmosfera, a agenci z wyższych poziomów byli podejrzanie małomówni.
Zważywszy na powodzenie misji, Sharon celowo unikała ewentualnego spotkania z mężczyzną, aczkolwiek ich częstotliwość odwiedzin Peggy w szpitalu utrudniała sprawę. Żałowała, że nie doszło do tego wcześniej, co kłóciło się z jej obowiązkami względem pracy. Postanowiła zaaranżować sytuację, która rozwiąże im języki, bo prędzej czy później do tego dojdzie. Upuściła papierową torebkę z maślanymi rogalami, które kupiła w najbliższej piekarni, prawie pod nogi Rogers'a.
- To Pana wina. - Zatrzymała się gwałtownie, odgarnęła miodowe włosy za drugie ucho i zmrużyła niebieskie oczy.
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Wto Kwi 29, 2014 7:28 pm

Steve zebrał się w sobie, naprawdę to zrobił, i już miał w sumie wyprzedzić kobietę, gdy ta niespodziewanie upuściła torebkę z rogalami.
- To Pana wina.
I robiła to specjalnie.
Z różnymi ludźmi miał on do czynienia, w różnych sytuacjach. Nie był naiwny. Otrząsnął się lekko z  tego.. oczarowania i zaczął w myślach postrzegać dziewczynę jako ogromny znak zapytania. Zmarszczył brwi na jej słowa, zatrzymał się w pół kroku (bo skoro się tak gwałtownie zatrzymała to mimowolnie ją wyprzedził o krok czy dwa) i obrócił się na pięcie, rozglądając się po okolicy przy okazji. Stanął z nią twarzą w twarz i.. spontanicznie oniemiał. Schylił się szybko po papierową torebkę, następnie wręczając ją jej do ręki.
- Przepraszam, ale nie wiem dlaczego Pani tak uważa. - zagadnął, lekko się uśmiechając. Czuł się jakby się bawił właśnie w kotka i myszkę.- Naprawdę nie chciałem w niczym przeszkodzić.
Walczył ze wzburzoną falą. Po chwili przerwał kontakt wzrokowy i zlustrował ją wzrokiem. Ale nie nachalnie, źle. W miarę możliwości dyskretnie i tylko w określonym celu.  Miał nadzieję, że pomoże mu to w jakimś minimalnym.. poznaniu nieznajomej.
Podrapał się po policzku, podsumował swoje cudowne obserwacje i ostatecznie zrobił zakłopotaną minę. W jakimś stopniu jednak wyszedł z niego typowy mężczyzna. Wrócił jednak do pierwszej myśli - kim ona jest? Dlaczego go zatrzymała? A może faktycznie nie był zbyt taktowny i powinno mi się zaraz dostać po uszach.
- Jestem Steve - wyciągnął wolną dłoń do dziewczyny. Bo co mógł innego zrobić? Wydawało mu się to najodpowiedniejszym rozwiązaniem. Dla nich obojga. I szczerze mówiąc - bardzo chciał ją poznać.
Powrót do góry Go down
Sharon Carter

Sharon Carter


Liczba postów : 70
Data dołączenia : 31/03/2014

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Czw Maj 01, 2014 2:30 pm

Odebrała wręczoną przez Rogers'a papierową torebkę z rogalami, a następnie poprawiła turkusowy płaszcz, który zsunął się ze zwichniętego ramienia. Opatrunek uniemożliwiał kobiecie podstawowych manewrów, albowiem sztywno utrzymywał rękę zgiętą w łokciu, żeby przyśpieszyć proces regeneracji uszkodzeń. Pomijając fakt, że ciemna torba wypchana drobiazgami zaczęła ciążyć, Sharon trzymała się bardzo dobrze.
Uważnie obserwowała zmiany zachodzące na twarzy mężczyzny, a zwłaszcza stan oczarowania zmieszany z zakłopotaniem, ponieważ nie spodziewała się takiej reakcji na zaistniałą sytuację. Historie cioci, karta danych oraz raporty wykreowały w głowie agentki obraz patetycznego Kapitana Ameryki, a tymczasem miała do czynienia z onieśmielonym mężczyzną w czapce baseballówce. Przede wszystkim kamień spadł jej z serca, ponieważ na dniach zrodziła się obawa, że nie sprosta powierzonej misji. Wolała walkę w terenie z uzbrojoną jednostką niż obserwowanie dzień i noc jednej osoby, jednakże zmieniła zdanie kiedy dowiedziała się z kim będzie miała do czynienia. Przekręciła nieznacznie głowę w bok, żeby mieć lepszą sposobność zlustrowania mężczyzny.
- Następnym razem powinien Pan bardziej uważać. - Odparła ze stoickim spokojem, unosząc kącik ust ku górze. Następnym. Oh, crap. Prędzej czy później do kolejnego spotkania dojdzie, ponieważ S.H.I.E.L.D nie wydałoby rozkazu pilnowania Rogers'a bez powodu. Ciekawe w jakim stopniu jego stosunek do Carter ulegnie zmianie ? Nietaktownie się zachowa żywiąc urazę za okłamywanie w kwestii tożsamości, albowiem praca wymagała od agenta lojalności i wykonywania rozkazów.
- Kate. - Podała mu dłoń. Komiczność sytuacji w duchu ją rozbawiła, ale nie zamierzała pokazywać tego na zewnątrz. Dodatkowo na obecnym etapie zadania musiała pamiętać, że nie powinna sobie pozwalać na głębsze spoufalanie się z obiektem, który wzbudził w niej ciekawość. Nie karciła się za to w duchu, ponieważ uważała ją za naturalną ludzką reakcję.
Upchnęła torebkę z rogalami do torby, a następnie wyjęła zza ucha kosmyki włosów, żeby zasłonić nimi dyskretnie policzek. Kapitan nie powinien się dowiedzieć, że Sharon kieruje się do szpitala w celu odwiedzenia Peggy, z którą ciężko było ukryć spokrewnienie z powodu uderzająco podobnej urody.
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Czw Maj 08, 2014 12:51 am

Spojrzał na opatrunek, wcześniej skrywany pod turkusowym płaszczem. Czyżby zmierzała do szpitala na prześwietlenie, kontrolną wizytę? Było to możliwe, aczkolwiek.. Tak czy inaczej, jej celem był budynek. Nie odpowiedziała mu na pytanie, co go odrobinę poirytowało, ale chwilę później już o tym nie myślał. Uśmiechnął się. Następnym razem? Nie ma sprawy, następnym razem będzie bardzo czujny.
Uścisnął jej dłoń, patrząc jej w oczy. Kate. Miał wrażenie, że z każdym jej słowem jego uśmiech tylko się powiększa. Włosy znów zakrywały niemal połowę jej twarzy. Rogers często łapał się na tym, że ma déjà vu. Mimo całej masy zupełnie odmiennych czynników zawsze znajdzie się taki, który przywoła wspomnienia sprzed siedemdziesięciu lat. Przy tej dziewczynie chyba bił rekordy. Nie było to mieniące się złoto czy błękit jej oczu, ale..coś. Coś na pewno. Zmarszczył brwi i przygryzł krótko dolną wargę. Nie szalej. Kątem oka widział jak chowa rogaliki do torebki i teraz go olśniło. Zażenowanie jego własną osobą było nie do ukrycia. Przymknął na chwilę oczy i westchnął.
- Jestem idiotą. Może pomóc Ci z tą torbą, Kate? Nie powinnaś nadwyrężać ręki. - zapytał, jak najszybciej chcąc naprawić swój błąd - I, um, może następnym razem.. chyba powinienem to odpokutować. Kawa? Znaczy.. kiedy będzie czas - dodał z zakłopotaniem. Oczywiście zdążył już pogratulować sobie tego cudownego przemówienia już jakieś tysiąc razy, ale hej, raz się żyje. Powinien coś zrobić ze swoim życiem.
Powrót do góry Go down
Sharon Carter

Sharon Carter


Liczba postów : 70
Data dołączenia : 31/03/2014

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Sob Maj 17, 2014 11:43 pm

Prawdę powiedziawszy do głowy jej nie przyszło, żeby udać się do lekarza w celu fachowego opatrzenia zwichniętego barku, albowiem, po pierwsze nie miała na to czasu, a po drugie obstawiała, że profesjonalna pomoc Coulson'a wystarczy.
Naturalnie, umyślnie zgrabnie uniknęła odpowiedzi na zadane przez Rogers'a pytanie, ponieważ To Pana wina było jedynie punktem zaczepienia - skutecznym.
Podczas solidnego uścisku dłoni, nie uciekała przed wzrokiem mężczyzny, przeciwnie, bo przeciągała spojrzenie. Zmąciło jej wrodzoną ostrożność, a ponad to przykuło uwagę. Zauważyła onieśmielone zachowanie Steve'a - nie było ciężko - jednakże w jego przypadku chwytało to za serce, bo przeważnie w takich sytuacjach Sharon przeszywa przedstawicieli płci przeciwnej chłodnym wzrokiem.
- Dam radę, ale.. - Zamrugała gęsto, bo poczuła wibrujący komunikator S.H.I.E.L.D w ukrytej kieszonce  turkusowego płaszcza. Wyraźny sygnał, który oznaczał przeniesienie do głównego ośrodka bazy. Spojrzała nieco zdezorientowana na Kapitana, aczkolwiek nadrobiła to jak gdyby nigdy nic uśmiechem.
- Sądzę, że nasze drogi się jeszcze skrzyżują, Steve.. - Niebieskie tęczówki rozbłysnęły zadziornym blaskiem. - a wtedy będziesz musiał postawić mi kawę. - Zadarła nieco podbródek ku górze, żeby mieć lepszy widok z dołu na mężczyznę. - Sprawy osobiste wzywają. Miło było Cię poznać. - Odwróciła się szybko, a następnie ruszyła do przodu.
Szkoda, że zawsze muszą wzywać ją w nieodpowiednim momencie, bo to pozornie przypadkowe spotkanie miało niewykorzystaną możliwość rozwinięcia się w interesującym kierunku. Chociaż z drugiej strony, dobrze, że nie poznał bliżej wykreowanej na potrzeby misji Kate, bo mógłby nie polubić Sharon. Czy los mu ją przedstawi? Kwestia czasu.
Nie uścisnęła mu ponownie dłoni na pożegnanie, ale nie mogła się powstrzymać przed ostatnim spojrzeniem na Steve'e. Ciężko jej przyjąć do wiadomości, że właśnie rozmawiała z legendarnym Kapitanem Ameryką, ot tak. Mężczyzną, którego kochała Peggy. Zapragnęła wyrazić kumulujące się w głowie przemyślenia, jednakże aktualnie nie potrafiła sformułować ich w sensowne pytania.

[z/t]
Powrót do góry Go down
Captain America

Captain America


Liczba postów : 240
Data dołączenia : 27/05/2012

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Nie Maj 18, 2014 12:24 am

Zdezorientowany i zaskoczony odprowadzał Kate wzrokiem. Uśmiechnął się lekko gdy się jeszcze na moment odwróciła, po czym obrócił się w stronę budynku szpitalnego.  Na jego twarz wstąpił zupełnie inny wyraz. Zmarszczył brwi i zamyślił się. Czy zrobił coś nie tak? Z drugiej strony jednak ta kawa wisiała w powietrzu. Wydawała się być tak pewna następnego spotkania.. I nie wiedział dlaczego.  Choć Rogers wierzył w wielkie idee, lepsze jutro i sam był owym symbolem, to czasem potrafił stąpać twardo po ziemi. Spotkanie drugi raz tej dziewczyny wydawało mu się jednak trudne.
Spojrzał smutno na kwiaty, które trzymał w dłoni. Tak, to będzie trudne, Rogers.
Wolno zbliżył się do wejścia. Spojrzał jeszcze na budynek, szukając okna w którym leżała Peggy. W końcu dla niej tu przyszedł. Dostrzegł na parapecie bukiet, który przyniósł jej poprzednio. Uśmiechnął się pod nosem i wszedł do środka. Przypomniał mu się już jeden cud dotyczący jego życia osobistego i jednak postanowił, że nie będzie tak szybko tracił nadziei. W końcu nic w jego życiu nie przychodziło łatwo, nikomu nie przychodzi.
- Dream big or go home. - szepnął do siebie i westchnął.

[z/t]
Powrót do góry Go down
Moonstone

Moonstone


Liczba postów : 239
Data dołączenia : 26/09/2014

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Sro Gru 14, 2016 9:07 pm

Rekrutacja do Thunderbolts
Szpital św. Klemensa podupadł ostatnio finansowo. Budynek, a dokładniej dach wymaga remontu z powodu kilku pęknięć wywołanych zjawiskami atmosferycznymi oraz zębem czasu. Również niektóre piętra na tym ucierpiały a wilgoć, która przeniknęła do wnętrza spowodowała wzrost pleśni oraz powstawanie naprawdę paskudnych zacieków. Na sam szpital nie połasił się żaden inwestor, który charytatywnie wyremontowałby zalane sale oraz dach. Ze względów higienicznych oraz ogólnego szpitalnego BHP pacjenci zostali przeniesieni do innych placówek medycznych przez co obecnie szpital stał praktycznie pusty. Wyciągnęli ostatnie grosze jakie mieli na wynajęcie ekipy, która miała za zadanie wyremontować uszkodzony dach oraz pomieszczenia. Wiązało się to też również z redukcją pensji dla niektórych lekarzy przez co ci z kolei stwierdzili, że nie ma sensu pracować w takim miejscu skoro sytuacja mogła się powtórzyć. Lekarze stopniowo zaczęli odchodzić, a ordynator szpitala znalazł się w dosyć sporych tarapatach. Groziło to nawet zamknięciem placówki. Tym razem już na amen.
Poza tym ostatnio dochodziły pogłoski o dziwnych zjawiskach paranormalnych, które miały miejsce na terenie szpitala. Robotnicy prowadzący prace remontowe zgłaszali, że wielokrotnie słyszeli dziwne dźwięki z ostrego dyżuru. Nie było to możliwe gdyż szpital był pusty dlatego uznawano, że mężczyźni bredzą lub piją w trakcie pracy. Póki co jeszcze nie doszło do niczego poważnego aczkolwiek każdy z nich otwarcie mówił, że nie chce pracować w godzinach nocnych gdyż czują się obserwowani oraz nieswojo. Po mieście bardzo szybko zaczęła się rozchodzić plotka, że szpital jest nawiedzony lub odprawiane są w nim jakieś okultystyczne rytuały, które przyzwały demona. Nie wiadomo ile jest w tym prawdy oraz kto dokładnie tą plotkę rozpoczął?
Obecnie przed szpitalem stoi tymczasowy magazynek na narzędzia robotników, a cały górny segment budynku jest opleciony rusztowaniami. Płachty okalające okna oraz niektóre elementy szpitala powiewały na wietrze złowieszczo nadając całemu miejscu trochę mrocznej atmosfery. Był aktualnie wieczór. Noc pochmurna, najpewniej zapowiadało się na burzę bądź deszcz. Przed budynkiem szpitala stała aktualnie przyczepa, w ktorej zapewne nocowała osoba pilnująca by nikt niczego nie ukradł z terenu remontu.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Czw Gru 15, 2016 10:30 pm


Wiał porywisty wiatr, zbliżała się burza. Dźwięk gromów niósł się po całej dzielnicy. Wokół panowała ciemność. Sam zadbał o to by tak było. Po prostu zawczasu delikatnie przepalił delikatne wolframowe druciki w pobliskich lampach. Zdjął iluzje. Jak on nienawidził chować swą postać w ten sposób, to było namacalne zaprzeczenie jego charakteru, wszystkiego w co wierzył. Potęga, moc i wiedza powinny być latarnią pośród słabych, a nie skrywać się jak szczury pod płaszczem wyglądu ignorantów.
-To takie nienaturalne – pomyślał.
Za każdym razem, gdy odwoływał iluzję, czuł ogromną ulgę. Jakby świeży powiew wiatru nad morzem. Uniósł swą głowę w kierunku ciemnego nieba i pozwolił by krople jeszcze delikatnego deszczu powoli spływały po złotej masce jego pancerza. Wziął głęboki oddech. Wysłał telepatyczne pytanie do przyjaciela. W sumie to prawie nigdy nie komunikował się z nim inaczej.
-Bracie. Czy nikt nas nie obserwuje?
-Nikt. - odpowiedział Ro. Krótko, jak zawsze.
Błysk pioruna odbił się od jego hełmu. Powoli opuścił głowę.
-Vale… Vale… VALE! Gdzieś ty się do cholery podział. Czuję, że gdzieś jesteś. Blisko … w tym mieście. Znajdę cię do cholery. Nic nie przeszkodzi moim planom, znajdę cię i będę bezpieczny!
Ale nie pora na to. Jest zagadka do rozwiązania.
Jego oczy zapłonęły eteryczną błękitną poświatą, która spokojnie wykraczała poza zielone osłony oczu w jego hełmie.
Nagle jego myśli przeskoczyły na inny tor.
-Ciekawe czy TARCZA miała rację, sugerując mi bym, gdy znajdę czas zbadał to miejsce, bo mogę natrafić na coś interesującego?
Oczyścił swój umysł. Skierował swój nadludzki wzrok wzmocniony możliwościami optyki hełmu w kierunku jednego z niezasłoniętych okien szpitala, by ujrzeć wnętrze. Zaczął wykonywać gesty i inkantację. Po chwili wokół stóp pancerzy jego i Ro pojawiły się na ułamek sekundy błękitne koła na których krawędzi widać było magiczne runy, po czym obaj zniknęli wraz z nimi bez śladu.

Tak samo nagle pojawili się w budynku. Za ich plecami w oknie błysk pioruna spowodował, iż na chwilę rzucili na podłogę złowieszcze cienie swych ponad 2,5 metrowych postaci, Mabius wycelował bolter w drzwi. Tolbek wyciągnął przed siebie dłoń na której środku pojawił się drobny płomyk.
- Jeśli tu jest jakieś demoniczne ścierwo to zdechnie … boleśnie. Potęga … och potęga... tak,tak, tak... ale nie demoniczna. Na tym się nigdy nie wygrywa.
Szybkim ruchem zamknął dłoń w pięść. Sięgnął po miecz i pistolet. Przełączył pancerz w tryb bitewny.
-Ro kryjesz tył, lewa i góra. Ja przód, prawa i dół. Idziemy do piwnic. - powiedział telepatycznie.
Ruszyli.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Nie Gru 18, 2016 10:09 pm

Czarna Impala szybko przecinała wieczorną szarówkę. Na niebie zanosiło się na czarną, burzową noc. Ciemną jak smoła i głęboką. Jakże piękna pogoda.
Palce Sena wystukiwały rytm do The Doors - Peace Frog lecącego z odtwarzacza. Wyjrzał nad kierownicą w niebo.

Będzie padać. Co za dramatyczna pogoda na dramatyczne spotkanie.

Uśmiechnął się wesoło. Kiedy wczoraj wezwał go przełożony wyraził się dość jasno. „Znaleźć poza wymiarowca Tolbeka i wycisnąć z niego wszystko o Jacku Valu”. Dostali jakiś cynk z CIA że Tolbek jest powiązany z ty Valem. Na dobra sprawę co z tego i tak gość gryzie piach. I dobrze bo to straszna menda była. Typowy socjopata bez zahamowań. Ale trzeba się dowiedzieć co się wydarzyło. Obecnie wszyscy się zapadli pod ziemię. Nawet nie wiadomo kto projekt prowadził. Brak jakichkolwiek powiązań. Siedział w środku i tyle wie że prowadziła to jakaś firma zewnętrzna którą ktoś sponsorował z rządu. I to wszystkich niepokoi, bo brak obecnie jakichkolwiek powiązań. Wszyscy umyli ręce.

Skręcił w prawo. Już nie daleko według GPS do Szpitala św. Klemensa. S.H.I.E.L.D „zasugerowało” temu Tolbekowi zainteresowanie się obiektem.  Podobno tam straszy. Wyszczerzył zęby. Jak dojedzie to na pewno.

Przypomniał sobie teczkę Tolbeka.

Podobno dostał się do nas z innego wymiaru. CIA znalazło go gdzieś w Iraku i przekazało SHIELD jako że nie za bardzo wiedziało co z tym fantem zrobić. Chłopcy szybko go „zaadoptowali” do działań terenowych. Gość jest magiem, wyszkolonym żołnierzem i miał wysokiej klasy sprzęt bojowy taki jak pancerz wspomagany. Posługuje się biegle magią ognia i zna kilka innych przydatnych sztuczek. I ogólnie twardy $%$#@^$#. Tak %^$%#$% pasuje do niego. Profil wskazuje na aroganta i egoistę. No swój do swego ciągnie. Nic dziwnego ze ma jakieś bliskie kontakty z Valem. Trzeba będzie ostrożnie rozmawiać. Zobaczymy….

Przydusił pedał gazu. Śpieszył się. Nie wie kiedy Tolbek dotrze na miejsce. Dobrze by było być wcześniej. Szybę znaczyły pierwsze krople deszczu a błysk jeszcze odległego grzmotu przeciął niebo.

No naprawdę dramatycznie się zaczyna. Opuszczony szpital, duchy demony i mroczni magowie. Nic tylko nakręcić film.

Dziesięć min później wyłonił się  budynek Szpital. Okryty foliami ochronnymi i rusztowaniem. Cichy straszył ciemnymi okiennicami i nie uchwytną aurą. Ale najbardziej dziwny był szybki ja mgnienie oka rozbłysk błękitnego światła na ulicy i znikająca duża masywna sylwetka. Wyglądała trochę jak pancerz bojowy tego Tolbeka. Nie zdążył się przyjrzeć.

Podjechał powoli na zgaszonych światłach pod budynek i zaparkował po drugiej stronie ulicy. Wysiadł z samochodu postawił kołnierz, rozejrzał się i ruszył do bramy. Gdzieś na górnych piętrach zauważył rozmywającą się poświatę magii a w oknie zamajaczyła duża postać.

Powrót do góry Go down
Eddie Brock

Eddie Brock


Liczba postów : 52
Data dołączenia : 22/01/2013

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Pon Gru 19, 2016 5:40 pm

Noc jest ciemna i straszna. .Na pewno dla dziecka, które jest zaginione. Same w nieznanym miejscu.
-Musimy odnaleźć Jane. Powtarza do siebie głos w głowie. Tak musimy ją odnaleźć. Zaginęła dwa dni temu. Ma tylko sześć lat. - Nie wiemy gdzie ona  jest Ale się dowiemy. I ją odnajdziemy!  
Jej mama jest załamana. Od kiedy trafiła do  naszego osrodka pomocy było widać, że jest jej oczkiem w głowie. A teraz zaginęła. Nikt nie wie jak i gdzie. Ale my mamy swoje sposoby. My się dowiemy. ..
Potok słów ciągnący się jak rwąca rzeka monologiem przebiega przez głowę. Istoty, która wielkimi susami skakała z dachu na dach. Pomimo ogromnej masy poruszała się że zwierzęca gracją i lekkością. - My mamy swoje sposoby i wiemy jak się dowiedzieć czegoś, czego nikt nie wie, lub nie chce powiedzieć.
W myślach pojawia się wspomnienie  kilku wyrostków, którzy uważali się za członków gangu Mara. Chcieli zostać jego członkami, próbując sprzedawać narkotyki na ulicy. Na szczęście im nie pozwoliliśmy tego zrobić.  To od nich dowiedzieliśmy się, gdzie ona mogła być. Trochę głośno krzyczeli, ale chyba zrozumieli, że nie warto kroczyć drogą nieprawości. Do rana oswobodzą się chyba. A jak nie? ...No cóż...sami wybrali taki los. Od jednego z nich wiemy, że Manolo godzinę temu zabrał ją ..kiedy błąkała się zagubiona po ulicy do samochodu i odjechał z nią w do Świętego Klemensa. Chwalił się im, że z prezentu będzie ktoś zadowolony. Niedobrze jesli nie zdążymy na czas.. ale jeśli zdążymy może damy im szansę. Tak - glos wywołał nagłe i gwałtowne pobudzenie - Damy im szansę tak jak my mieliśmy. Ale.. -glos w głowie zatrzymał się na chwilę- my im nie damy żadnej jeśli Jane stanie się jakakolwiek krzywda. Prawda? ...- pytanie zostało bez odpowiedzi.
Krępy kształty oparł się plecami o ścianę na wykości osiemnastu metrów wyglądał niczym biały garulec. Jego skóra zlewa się z powierzchnią przy której spoczywa. Ciemny granat łączy się płynie z mrokiem nocy. Jakby przytwierdzony cementem garulec ponad dwumetrowej wysokości. Posąg pomimo tego, że nie drgnął z miejsca wydawał się żyć... zastygłe w pozie ciało zdaje się przesuwać powoli jakby pełzlo zespolone ze ścianą do której wydaje się przytwierdzony. Skóra, która go okrywa poruszasza się jakby poszczególne jej płaty chciały uwolnić się lub każdy z nich chciał pójść w inną stronę. Głowa zastygła nieruchomo . Ciemnoczerwone ślepia. Nie pasujące do fizjonomi żadnej biologicznej istoty z tej planety. A po chwili bardzo powoli otwiera się jego szczęka. Rozszerza się coraz bardziej ukazując dziesiątki ostrych jak brzytwa zębów błyszczących bielą i odbijających balade światło księżyca. Z pomiędzy których wysówa się język długi i masywny w kolorze krwi tętniczej wypełza z potwornej paszczy zwisajc i poruszając się niczym leniwy wąż na wysokości jego klatki piersiowej. Jakiś hałas w pod szpitalem św. Klemensa zwraca jego uwagę a język w oka mgnieniu zrywa się gwałtownie w powietrze kierując się w stronę, z której dobiega go dźwięk... jedynie skulone na dachu koty usłyszały głos wydobywajacy się niego szeptem podniecenia...
- Nasza cierpliwość została nagrodzona...
W kilku skokach pokonał odległość jaka dzieliła go od początku ulicy do jego celu. Zatrzymał się gwałtownie i zaczął płynąć jak pająk połączony kończynami z boczną nieoświetloną ścianą budynku przy, którym zatrzymała się czarna Impala. Obserwujac bacznie to co się dzieje na ulicy.
Powrót do góry Go down
Moonstone

Moonstone


Liczba postów : 239
Data dołączenia : 26/09/2014

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Sro Gru 21, 2016 12:39 am

Rekrutacja do Thunderbolts
Wewnątrz budynku za pomocą swojego wzmocnionego wzroku Tolbek nie wychwycił nic nadzwyczajnego. Zwykły budynek szpitalny ze świeżo pomalowanymi ścianami na biało jak to zwykle w takich miejscach bywa. Oczywiście najwyraźniej majster lub ktoś z jego ekipy przypadkowo dotknął ściany i zostawił ślad dłoni, który potem został zamalowany. Oczywiście jeśli szczęść farmy obeschła i nałożyło się na nią kolejną warstwę to taki ślad nadal było widać jeśli tylko przyjrzało się uważnie. Akurat jedno z tych niezasłoniętych okien znajdowało się na pierwszym piętrze więc za sobą po teleportacji mag miał okno z widokiem na zewnątrz. Po lewej oraz prawej natomiast znajdowały się sale chorych z numerkami 20, 21, itp. Przez uchylone drzwi do jednej z takich sal widać było, że również są w trakcie renowacji. Na podłodze wewnątrz pomieszczenia była folia malarska zresztą tak samo sytuacja miała się na korytarzu, w którym stał. Wszędzie czuć było zapach farby, a pod ścianą od czasu do czasu leżały skrzynki z narzędziami bądź utensylia do malowania. Nawet znalazło się kilka puszek z farbą i to na dodatek kolorową oraz parę rolek taśmy malarskiej. Poza standardowymi pędzlami do dużych powierzchni tu i ówdzie leżały również mniejsze pędzelki. Takie jakich zwykle używa się w szkołach na lekcji plastyki albo ogólnie na zajęciach tego typu. Może potem mieli coś domalować? Wszystko stało się jasne gdy w oddali zaświecił się znak z napisem „Pediatria”. Sądząc po tamtym wcześniejszym pokoju to pewnie w żadnym nie ma umeblowania dlatego ciężko było takie rzeczy wyłapać bez pomocy tej tabliczki.
Sean natomiast miał spotkanie pierwszego stopnia ze stróżem nocnym, który wyszedł ze swojej budki. Był to starszy mężczyzna, najwyraźniej brakowało mu niewiele do emerytury więc dorabiał pilnując. Oczywiście żeby nie było za łatwo potencjalnym opryszkom to miał jeszcze psa. Pitbula i jasnym umaszczeniu, którego trzymał na smyczy. Sam cieć był ubrany w stary sweter, lekko wytarte jeansy a na nogach miał jakieś delikatnie zniszczone adidasy. Może po wnuku albo jakimś innym krewnym? Miał siwe, krótkie włosy oraz był gładko ogolony. Swoimi niebieskimi oczyma spojrzał w kierunku agenta i rzucił krótko – Pana kierownika nie ma. Proszę jutro w godzinach porannych spróbować. Mogę coś ewentualnie przekazać – Oczywiście nie rozpoczął konwersacji od szczucia psem, a chyba z przyzwyczajenia rzucił tamto. Jak ktoś przychodził to najpewniej do kierownika. To akurat na budowie bądź w trakcie remontu rzecz stosunkowo normalna.
Antivenoma osoby na zewnątrz nie dostrzegły, ale on mógł widzieć to co działo się przed szpitalem. Deszcz, który na początku leniwie spadał z nieba, powoli zaczął przybierać na sile. Błyskawice uderzały coraz częściej. Zapowiadała się naprawdę paskudna noc.


Powrót do góry Go down
Gość
Gość




St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Sro Gru 21, 2016 6:51 pm

Sean skierował się szybko ku bagażnikowi samochodu. Otworzył go i wyciągnął małą latarkę oraz parasolkę. Parasolkę bo nie miał zamiaru moknąć a latarkę dla zamaskowania zdolności. Nie ma po co od razu odkrywać wszystkich kart. Zamykając klapę spojrzał w niebo. Pada coraz mocniej. Rozłożył parasol i ruszył szybkim krokiem ku bramie szpitala.

Duży kształt w oknie, najprawdopodobniej Tolbek, ruszył chyba w głąb pokoju bo nie było go widać.

Deszcz z leniwego kapania zaczynał nabierać na intensywności. Sean przyspieszył nie chcąc moczyć sobie nóg. Kiedy dochodził do bramy, w drzwiach „budki” przywitał go starszy mężczyzna najprawdopodobniej stróż. W sumie spodziewał się że zastanie tu cywila, jednak dobrze by było go odprawić. Jeżeli SHIELD wysłał tu Tolbeka znaczy może dojść do konfrontacji. Tym bardziej że Mag zdawał się wybierać taki sposób rozwiązywania spraw. Jednym słowem czym dalej cywil się uda tym większa szansa na przeżycie.  
Sean zlustrował starszego mężczyznę, nie zbyt dobre ubranie, krótko ogolone włosy, skupiony, nie zamglony wzrok, pewnie dość charakterny dziadek.
Jednak nie nim się przejął. Tylko psem. Nie, nie dlatego że bał się psów, ale dlatego że psy bały się jego. Już z daleka widział jak Pitbull wbił w niego oczy i podniósł zad z ziemi. Prawdopodobnie jeszcze nie mógł się zdecydować co mu  w nadchodzącym mężczyźnie się nie podoba ale już jego umysł zaczął ostrzegać ciało.
Znał ten schemat. Najpierw warczenie, zdziwienie właściciela, później żałosne skomlenie i piska a jak będzie blisko, ucieczka lub szaleńczy atak. Dobrze na razie zachowa dystans.

Sięgnął do bocznej kieszeni kurtki i wyciągnął legitymacje. Następnie trzymając ją otwartą w lewej ręce, a w prawej parasol, okazał ją mężczyźnie i powiedział podniesionym głosem.

-”Nazywam się Sean Black. Agent Sean Black (powiedział z naciskiem). Nie mam sprawy do kierownika, tylko mam przeprowadzić dochodzenie na terenie szpitala. Proszę otworzyć bramę i współpracować.”

Widział jak mężczyzna skoncentrował wzrok na legitymacji, wytężył wzrok i zdawał się przez krótką chwilę sprawdzać, chyba, jej autentyczność. Następnie wzdął delikatnie wargi. Oho zapowiada się następny mądrala.
Mężczyzna uniósł głowę i z cynicznym uśmiechem zaczął...
„Taką legitymację to i ja....”
Zamilkł na widok odsłoniętej broni. Sean powtórzył ze złością w głosie. Bynajmniej nie z powodu uporu mężczyzny ale narastającego deszczu. A naprawdę nie chciał moknąć.

-”Powtarzam. Jestem Agentem Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. Nazywam się Sean Black. I nakazuję panu otwarcie bramy. W razie odmowy zostanie pan uznany za osobę utrudniającą śledztwo dotyczące przeciw działania zagrożeniu terrorystycznemu."

Spojrzał czy słowa wywarły odpowiednie wrażenie. Ale na wszelki wypadek dodał.

-” Utrudnianie pracy DHS kończy się wieloletnim pobytem w jakiś zapomnianej dziurze. To jak? Dalej mam moknąć? I trzymaj pan to bydle z daleka.”
Machał ręką w kierunku psa który zaczął nabierać coraz większego przeświadczenia o zagrożeniu.

Stróż spojrzał zdezorientowany na psa później na Seana a na końcu na szpital. Słowa zrobiły odpowiednie wrażenie ale widać że informacja walczyła jeszcze z czymś w umyśle mężczyzny. W końcu zamknął wpatrującego się w niego psa w stróżówce wyciągając z niej jednocześnie płaszcz przeciw deszczowy. Psina zaczęła żałośnie zawodzić za drzwiami. Stróż warknął na zwierze chyba zadowolony że może na kimś wyładować stres związany z sytuacją, założył kapotę i zszedł wyraźnie nie zadowolony do Seana.
„Idę, Idę....!”
„Zasrany agent” powiedział cicho pod nosem. Znaczy nie dość cicho.

Podszedł do bramy stanął za nią i powiedział.
„Proszę jeszcze raz mi pokazać legitymację”
Sean już miał dość dziada jednak z zaciśniętymi zębami wyciągnął z powrotem legitymację. Poczekał cierpliwie aż stróż ją przeczyta i schował.  

-”Proszę otworzyć bramę” (powiedział siląc się na uprzejmość.)

Dozorca wyciągnął pęk kluczy i otworzył powoli bramę. Pies w stróżówce skakał na drzwi szczekając na zmianę i skomląc.
Sean wszedł szybko przez bramę wymijając dozorcę. Nie oglądając się na niego szybko podszedł do drzwi frontowych. Tam pod zadaszeniem złożył parasol i zaczekał na mężczyznę.
Kiedy doszedł do niego stróż zmierzył go złym wzrokiem.

-”Proszę się wylegitymować.” Kiedy dostał dowód mężczyzny, przestudiował go, oddał i powiedział. „Panie Sten jestem tu żeby sprawdzić doniesienia dotyczące tego obiektu. Zadam teraz panu kilka pytań i oczekuje jasnych szczerych odpowiedzi” Powiedział dobitnie głosem sugerującym ze brak odpowiedzi może być opłakany w skutkach.

Następnie zaczekał aż mężczyzna przetrawi informacje w głowie i zadał mu serie standardowych pytań używanych w dochodzeniach, okraszając je odpowiednią dozą zastraszania oraz atmosfery zagrożenia.
Na końcu rozmowy o ile dozorca nie powiedział nic ważnego to na pewno był gotowy na następny punkt programu.

-”Dziękuje za współpracę. Pańskie informacje znacząco pomogą w śledztwie. (powiedział bez namiętnym urzędniczym głosem). Teraz proszę przekazać mi komplet kluczy, plany budynku a następnie zabrać psa i iść do domu.”

Stróż wyraźnie już wystraszony i zdezorientowany, spojrzał na Seana.
„Ale że jak, do domu”

-”Normalnie Panie Sten. Noga za nogą. Teraz teren posesji będzie podany śledztwu. A posiłki są już w drodze. Nakładam również na pana zakaz rozmawiania o tej sprawie z kimkolwiek aż do jutra rano kiedy będzie mógł pan powiadomić swojego szefa. Proszę pamiętać że chodzi o bezpieczeństwo narodowe. (dodał ściszonym głosem)”

Mężczyzna już chyba miał dość ekscesów bo ruszył z miejsca do stróżówki. Kilka razy oglądając się przez ramie otworzył drzwi zabrał psa, a na odchodnym rzucił tylko
„Wszystko leży na stole”

Sean odprowadził wzrokiem dozorce  oraz jego psa. O ile człowiek się już nie obracał, to ciągle musiał ciągnąć i pospieszać wpatrzone w Blacka zwierze. Tak, zwierzęta za nim nie przepadają. Szkoda on lubił psy. Spojrzał jeszcze raz na budynek. Nie wiedział czemu SHIELD uważa że może tu dochodzić do zjawisk paranormalny. Nie było śladów żadnej ingerencji magii (oprócz prawdopodobnie Tolbeka) oraz tym bardziej ingerencji istot wyższych.

Wszedł do stróżówki podniósł rulon z mapą kompleksu oraz klucze. Trzymając je w reku podszedł do drzwi frontowych i zaczął szukać klucza od nich.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Sro Gru 21, 2016 10:02 pm

Tolbek był już przy wyjściu z pomieszczenia, gdy Ro zwrócił jego uwagę, gdyż zamiast ruszyć za nim, w półkroku zawrócił w stronę okna.
-Bracie? - zapytał telepatycznie.
-Czekaj… - po chwili – Ktoś jest na zewnątrz.
Tolbek skierował się do okna.
-Miej oko na drzwi – wysłał.
Nie podszedł tuż do szyby, lecz lekko uchylił okno i cofnął się w głąb na tyle by mógł obserwować to co dzieje się na zewnątrz. Korzystał z zoomu i low-lite w hełmie oraz uruchomił wzmocnienie dźwięku i filtrowanie tła, by zorientować się na ile mógł w sytuacji. Szczególną uwagę zwrócił na odznakę przybysza.
Hmm… Agent i to z poważnej agencji rządowej… Ciekawe czy w tej samej sprawie co ja. Nie wygląda groźnie i może wie coś co może się przydać. Warto go wypytać… grzecznie jak się da.
Uśmiechnął się do siebie. Lubował się w użyciu swych zdolności, siły i potęgi, ale nie na tyle …

-Bracie. Ruszamy do drzwi głównych. Poczekamy na nowego gościa.
Sprawnie zeszli na parter.
Tolbek stanął naprzeciwko drzwi w odległości ok. 3 m, przyjął pewną siebie wyprostowaną postawę, w prawej dłoni dzierżył rozłożoną i postawioną w pion włócznię, a lewą miał ułożoną wzdłuż ciała koło boltguna.
-I efekty oczywiście, żeby było jasne z kim ma do czynienia.
Wokół ostrza włóczni rozpalił się delikatny płomień, podobnie jak nad naramiennikami pancerza, tworząc obraz kogoś potężnego i groźnego, kto jednak sam nie czuje się zagrożony.
Ro stanął po lewej z tyłu, bolter trzymał oburącz z lufą skierowaną w kierunku podłogi.


Ostatnio zmieniony przez Tolbek dnia Czw Gru 22, 2016 10:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Eddie Brock

Eddie Brock


Liczba postów : 52
Data dołączenia : 22/01/2013

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Czw Gru 22, 2016 2:49 pm


Uwagę groteskowej postaci zwróciło zamieszanie po na ulicy. Starała się jak najdokładniej zbliżyć się niezauważona. Skradała się niezauważenie wykorzystując swoje doświadczenie niczym drapieżnik podchodzący do ofiary podczas polowania. Każde załamanie światła, większe zacienienie terenu, spowolnienie ruchu, kiedy uwaga celu jest skierowana na inny obszar.
Przyspieszymy teraz i będziemy obserwować.. cierpliwie… czy jest to ktoś zamieszany w naszą sprawę...
Prowadził dialog we własnej głowie. Poruszała ię sprawnie najpierw wysuwając dłonie, aby znalazły mocne oparcie w razie nagłej potrzeby wejścia do akcji. Kończyny tylne zajmowały potem ich miejsce. Robił to pewnie. Skupiając najwięcej na obserwacji swojego celu. Zatrzymał się przyczepiony za załomem ściany wysoko poza po9lem widzenia, nawet gdyby ktoś się gwałtownie odwrócił nie powinien go zauważyć. Wychwycił fragmenty rozmowy odbywającej się przed nim.

Ten z samochodu jest jakimś agentem z tego, co mówi..szuka czegoś ….tak jak my..- wewnętrznie poczuł drobny impuls adrenaliny- ciekawe czy może być po naszej stronie czy nie…

Wypuścił sieć z lewego nadgarstka. Zaczepiając o podstawę dachy budynku szpitala św. Klemensa . Sprężył sylwetkę i wybił się wysoko w powietrze asekurując się wypuszczoną siecią, by dokładnie dotrzeć w miejsce, jakie sobie upatrzył. Wyładował miękko i cicho. Zamarł na ułamek sekundy w pozie ….Jego szósty zmysł milczał. Zatem powoli skulony ruszył dalej po ścianie frontowej budynku szpitala św. Klemensa. Siatki ani rusztowanie nie stanowiły dla niego żadnej przeszkody ani utrudnienia. Co mogłoby dziwić ze względu na widok potężnej masy ciała, jaką posiadał i widoczne umięśnienie przekraczające granice ludzkich rekordów kulturystyki. A jednak porusza się niczym duch. Lekko i szybko z gracją . Cichy i niezauważony dotąd. Schodził głową skierowany w dół aż znalazł się w odległości 10 metrów od podłoża. W jednej chwili poczuł impuls jakiś dźwięk. Pochodzący z wewnątrz skierował tam swoją percepcję

Ktoś lub coś się chyba interesuje tym samym agentem co my…
Powrót do góry Go down
Moonstone

Moonstone


Liczba postów : 239
Data dołączenia : 26/09/2014

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Sob Gru 24, 2016 3:54 am

/Na początek taka prośba ode mnie i rada na przyszłość. Jeśli MG wprowadza jakiegoś NPC to on odpowiada za reakcję na dane akcje. Tak przyszłościowo, w tym wypadku poszłoby bardzo podobnie aczkolwiek nie zawsze to przejdzie.
Rekrutacja do Thunderbolts

Stróż wpuścił Seana na teren szpitala. Zamknął psa w swojej stróżówce, a potem zamknął za nim bramę. Ot tak z przyzwyczajenia jak to zwykle robił ilekroć kogoś wpuszczał. Przyjrzał się legitymacji i nie za bardzo mógł się do niej przyczepić. Powiedzmy sobie szczerze, skąd taka osóbka dorabiająca sobie czas do emerytury miałaby wiedzieć jak wyglądają legitymacje rządowe? Pewnie z filmów coś kojarzył bo gdyby miał kiedykolwiek styczność z SHIELD lub innymi służbami porządkowymi to zachowałby się pewnie zupełnie inaczej. Wylegitymował się jako Carl Sten. Miał równe sześć i pół dyszki na karku i wedle dokumentu tożsamości był z tego miasta. Wszystkie inne dane pokroju kolor oczu albo wzrost zgadzały się, zresztą niewiele się zmieniło bo dowód był wyrabiany 5 lat temu.
/Polecam też pisać pytania jakie postać chce zadać lub mniej więcej określić o co się pyta.
Sten jedyne co miał do powiedzenia w kwestii szpitala to tyle, że podobno kiedyś tam był zakład psychiatryczny i wielu pacjentów popełniało samobójstwa lub było zabijanych. Oceniał, że najpewniej to było jakieś 40-45 lat temu kiedy jeszcze był smarkaczem więc niezbyt dobrze to pamięta dzisiaj. Dzieciaki często urządzają sobie tutaj „testy odwagi” i dlatego potrzebny jest stróż, by żaden nie wlazł na teren remontu z wiadomych przyczyn. Żeby nie zrobił sobie krzywdy o rusztowanie albo nie wpadł w jakąś dziurę, a jak wiadomo on nie chce tutaj żadnych problemów. Nie wierzył w duchy. Po prostu obstawiał, że jakieś dzieciaki biegały po terenie szpitala właśnie w ramach tych testów. Głównie na wyższych piętrach, czasem zostawały ślady ich butów na podłodze albo rąk na ścianach. Czasami ktoś krzyczał, a potem po spuszczeniu psa był spokój bo dzieciaki pewnie uciekały. Głupia zabawa mająca na celu sprawdzić kto stchórzy, a kto okaże się kozakiem i wytrzyma w miejscu uznawanym za nawiedzone. Trudno określić czy te informacje były znaczące aczkolwiek SHIELD nie wysyłałoby Seana gdyby coś nie było na rzeczy.
Po przekazaniu tych informacji dozorca wrócił do swojego budyneczku gdzie skarcił psa za piski oraz obdrapane drzwi. Wszystko było na stole tak jak powiedział. Rulon z planami, które były pokreślone w pewnych miejscach. Szpital podzielony był na sektory, które opisano odpowiednio „do odmalowani”, „przeniesienie ściany x (jakiś numer i oznaczenie) na miejsce y”, ogólnie rzecz biorąc typowa budowlanka i remonty. Wychodziło, że szpital miał piwnice, w której znajdowała się kotłownia, awaryjny generator, kostnica oraz magazyn na utensylia lekarskie lub sprzęt. Miał też parter, na którym była recepcja, poczekalnia, stołówka dla pacjentów, szatnie, pokój ochrony szpitala i parę gabinetów lekarskich. Na następnym piętrze był oddział intensywnej terapii, neurologia oraz pediatria. Znalazły się tam nawet dwie sale operacyjne. Ostatnie piętro zarezerwowane było na strych, gdzie po prostu była serwerownia, z której korzystała ochrona szpitala oraz lekarze.
Tolbek idąc po schodach na parter mógł zauważyć pewną specyficzną rzecz. Kiedy był na klatce schodowej to na moment zapaliło się światło, a potem zgasło. Działo się to jedynie w miejscu, w którym aktualnie przebywał. Nie czuć było obecności żadnych aniołów, demonów bądź magii. Za to widać było ślady dłoni na ścianie po jego prawej stronie. Jakby na świeżo malowanej farbie przy czym jak sam dotknął jej to farba była już dawno wyschnięta. Kąt śladów i ich ułożenie sugerował, że kogoś ciągnięto w dół klatki, a osoba się opierała próbując chwycić ściany.
Anti-Venom natomiast również chyba miał zwidy. Przez moment jego wzrok spotkał się z jakąś dziewczynką o czarnych, długich włosach, która stała w jednym z okien. Jednak kiedy wrócił do tego okna to już jej nie było. Nie słyszał żadnego tupotu stóp ani dźwięku otwieranych czy zamykanych drzwi. Dziecko po prostu zniknęło, rozpłynęło się w powietrzu. Jednak nie było najwyraźniej zagrożeniem bo pajęczy zmysł go przed niczym chwilowo nie ostrzegał.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Sob Gru 24, 2016 8:58 pm

Boże ile może być kluczy na kółku!!

Sean walczył z szóstym lub siódmym kluczem. Były oznaczone. Kolorami…. A ten który wiedział jak je dobrać do odpowiednich drzwi poszedł właśnie do domu. Mógł wziąć jakiś opis czy coś… Na dobrą sprawę dobrze że stróż nie poprosił o nakaz. Ale po takiej dawce niebezpieczeństwa i sugestii staruszek nie miał szans.  

Staruszek opisał taki przypadek jak z filmu. Opuszczony szpital, umęczeni pacjenci, udręczone dusze i głupie dzieciak które chciały wykazać się odwagą. Sean wątpił że miejsce jest nawiedzone. Nawet jeśli… To po jaką cholerę wysłali tego Tolbek. Facet nie jest raczej delikatny. To chodzący czołg i równie subtelny. Tu trzeba by chyba wysłać księdza z egzorcyzmami. Ale SHIELD raczej wie co robi. Ciekawe. Na dobrą sprawę nie jego interes. Jak się uwinie to szybko się rozmówi z Magiem i po sprawie. To i tak trop do nigdzie. Najwyżej usłyszy jakieś mało sentymentalne wynurzenia o jakiś tam wspólnych działaniach.

Przestał kręcić kluczem. Jakiś hałas za drzwiami przykuł jego uwagę. Dobiegał chyba z wyższego piętra. Coś jakby ciężkie miarowe uderzenia o podłogę. Kroki… Bliżej było słychać przytłumiony dźwięk chyba serwomotorów. Chyba. Było w tych dźwiękach chyba coś mechanicznego.  Cokolwiek to było, zatrzymało się za drzwiami. No jeśli ma obstawiać to chyba Mag go pierwszy zauważył. Jeśli nie zawsze jest możliwość ucieczki lub walki.

Dobra. Wrócił do kręcenia kluczami. Skupił się. Kilka razy poruszył mięśniami ciała i twarzy. Kiedy znajdzie klucz będzie gotowy.

Szczęście był dziś przy nim. Dwa klucze dalej w końcu nastąpił charakterystyczny dźwięk otwieranego zamka. Zaczął delikatnie uchylać drzwi. Najpierw oblicze zaskoczone później mieszanka strachu i tego pierwszego wrażenia. To powinno połechtać ego Maga.

Drzwi otwarły się szeroko. Mina Seana, zgodnie z planem, wrażała zaskoczeni tym co ujrzała za drzwiami. I taka została…

-„Pali się Pan….” (powiedział ściszonym zaskoczonym głosem)
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Nie Gru 25, 2016 1:03 pm

Gdy zobaczył przybysza rzekł spokojnym, acz stanowczym tonem.
- Witam, agencie i zapraszam do środka na miejmy nadzieję przyjazną rozmowę, która liczę, że będzie owocna.
Widok wyrazu twarzy agenta był wielce satysfakcjonujący.
Zawsze warto zainwestować w efekt. Spłaca się dosyć szybko w trakcie rozmów lub walki.
Uśmiechnął się szeroko. Dobrze, że ma hełm.
-Proponuję przejść do sąsiedniego pomieszczenia, tam spokojnie porozmawiamy. A co do płomieni… Proszę się nie obawiać to mój żywioł nad którym w pełni panuję.
Idealnie.
Ruszył do przyległej salki, gdzie stanął w pewnej odległości od okna, na tyle daleko, aby nie było go widać, ale żeby okno i błyski nadawały jego postaci bardziej złowieszczego charakteru.
- Jestem Lord Tolbek i żeby była jasność współpracuję z TARCZĄ. Dlatego proszę mi powiedzieć co Pana tu sprowadza agencie… ? - zapytał zawieszając głos by przybysz podał swoje imię.

Ro poczeka, aż przybysz go minie, zamknie drzwi wejściowe, po czym ruszy do pokoju. W pokoju stanie plecami do rozmowców i będzie zabezpieczał wejście.
Powrót do góry Go down
Eddie Brock

Eddie Brock


Liczba postów : 52
Data dołączenia : 22/01/2013

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Pon Gru 26, 2016 11:43 am

„Agent” stał w wejściu. Musimy się zastanowić, w jaki sposób mamy tam podejść. Jeśli jest prawdziwym agentem to może nerwowo zareagować gdy się tam nagle pojawimy. Prowadzać wewnętrzny dialog Anti-Venom pełzł powoli w dół, zatrzymał się w pewnej odległości od głównego wejścia. Rozejrzał się wokoło.

No tak.. mamy zdjęcie Jane i nie możemy jej się tak pokazać. Zatem zrobimy tak...

W oka mgnieniu jego kostium przybrał ciemnogranatową barwę. Na jego głowie pojawiła się okrągła czapka z daszkiem ściśle przylegająca go skroni. Na klatce piersiowej pojawił się dobrze przylegający mundur funkcjonariusza policji. Spodnie z ostrymi kantami jak brzytwa. Zakryły jego nogi. A na stopach pojawiły się lekko przybrudzone czarne półbuty. Zeskoczył bezszelestnie na ścieżkę do głównego wejścia. Jeszcze raz przejrzały się w koło czy może ktoś miałby okazję coś zobaczyć. Skoro jego zmysły nie dały znaku. Wszedł przy ścianie budynku. Przez cały czas starał się poruszać bezszelestnie. Mijał opuszczone sale i pokoje za oknami zastanawiając się jakie tajemnice mogą skrywać takie miejsca i świadkami jakich historii były te ściany. Lecz szybko ściągnął mocno wodze wyobraźni.

Zbliżając się wychwycił dziwna aurę bijącą za drzwi głównego wyjścia. jakby coś się paliło w środku i dawało nierówne światło, które rozrzucało koło cienie potężnych sylwetek.
„Agent” stoi w wejściu... Nie szykuje się do żadnej walki, zatem chyba my też powinniśmy postarać się wzbudzić zaufanie. I nie będziemy go płoszyć.....Wysunął język daleko i przeciągał nim po wargach oblizując się na myśl o czymś apetycznym.

Zmienił krok, powoli jego stopy zaczęły wydawać lekki stukot o podłogę. Chyba powinni go zauważyć niebawem. Zatrzymał się na moment. Prawą ręką dotknął policyjnej czapki i poprawił daszek aby był idealnie prosto. Poruszając się bliżej celu, jego sposób poruszania stał się coraz bardziej niezgrabny. Na lewej piersi delikatne światło zaczęło odbijać drobny blask w prostokątny metalowym znaczku ..Sgt. E. Broocka zaczął się jarzyć delikatnie. ..


Ostatnio zmieniony przez Eddie Brock dnia Pon Gru 26, 2016 4:04 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Pon Gru 26, 2016 2:59 pm

Mój boże. Chyba się podpalił specjalnie dla efektu…. No ale mógł się tego spodziewać. Trzeba było wnikliwiej przestudiować teczkę osobową i stworzyć profil…. Nie zaskoczyła by go ta… inscenizacja.

Utrzymał dalej zdziwienie na swojej twarzy ale pozwolił mu przejść w delikatny przestrach. Na tyle delikatny aby oscylował na granicy spostrzegawczości maga. Nie ma potrzeby robić z siebie słabeusza, ale trzeba nakarmić dumę rozmówcy. Najwyraźniej tego pożąda.

Wyćwiczony umysł zaczął zbierać dane. Ciężkie, duże pancerze bojowe. Prawdopodobnie bardzo wytrzymałe. Ten drugi według danych to jakiś rodzaj ducha w pancerzu. W rękach trzymali broń na amunicję która najtrafniej nazwać można mikro rakietami. Bardzo skuteczna.  Zanotowała też że kilka runów na pancerzu lśni bliżej nie zidentyfikowaną magią. Najbardziej zainteresowały go runy na broni. Z oczywistych przyczyn.

Mimo wszystko trzeba przyznać że postura i moc drzemiąca w jego rozmówcach robiła wrażenie. Tym bardziej zaczynał go intrygować decyzja SHIELD. Czyżby przewidywali tu jakąś ostrą jatkę?  
Sean wyprostował się w pełni i z prawie nie zauważalnym przestrachem, spojrzał magowi w szczeliny wizyjne.

A teraz ostrożnie…

-„Nazywam się Sean Black. (wyciągnął legitymację z kieszeni i okazał). Jestem agentem Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. Moi zwierzchnicy przysłali mnie abym rozeznał się w obecnej sytuacji. Zostaliśmy powiadomieni o działaniach SHIELD na tym terenie jednak bez uszczegółowienia zadań misji. Nakazano mi zbadać zaistniała sytuację pod kontem zagrożenia bezpieczeństwa kraju i według oceny, przekazać raport lub wesprzeć pana w działania Lordzie Tolbek.”

Zrobił krok do przodu chcąc dostosować się do prośby Tolbeka aby wejść głębiej do budynku.
 
-„ Zostałem tez zapoznany z pańskimi… możliwościami i poinstruowany abym w razie potrzeby służył jako pańskie wsparcie. (uśmiechnął się uprzejmie) W końcu ma pan wszelkie atuty aby zapewnić sobie i mi bezpieczeństwo podczas tych działań. A więc Lordzie, wracając do tematu, Czy mógłby pan wprowadzić mnie w szczegóły? Widzi Pan….” (przerwał w połowie zdania i odwrócił głowę).

Dobrze mu się wydawało. Jeszcze przed chwilą nic nie słyszał a teraz dobiegł go odgłos kroków. Zauważył nadchodzącego ku nim, wzdłuż ścian budynku, oficera policji. Masywnie zbudowany funkcjonariusz w mundurze nowojorskiej policji. Czyżby stróż powiadomił policję? Sean szybko zerknął dokoła. A gdzie radiowóz. Gdzie jego partner? Skupił wzrok na twarzy nadchodzącego człowieka i odznace. Gdzieś już widział tego człowieka. Odznaka należała do Sgt. E. Broocka….. Nie…. To chyba tylko zbieg okoliczności. Trzeba będzie później nie postrzeżeniowe wyciągnąć tablet i połączyć się z siecią. Sprawdzić dane. No bo co do jasnej cholery robił by tu Venom…. Albo jak mu tam teraz…

Na razie trzeba udawać że wszystko gra….

Sean udając lekkie zaskoczenie zatrzymał się w progu i obrócił twarz ku mężczyźnie.

-„ Oficerze. Witam. Jestem Agent Sean Black i reprezentuję Departament Bezpieczeństwa Krajowego. Zapraszam i co pana do nas sprowadza w tą deszczową noc”

Zakończył Sean z rozbrajającym łobuzerskim uśmiechem.
Powrót do góry Go down
Eddie Brock

Eddie Brock


Liczba postów : 52
Data dołączenia : 22/01/2013

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Wto Gru 27, 2016 12:51 pm

Hmm. …chyba już zostałem zauważony. Toś tam bystre oko, że zauważył napis na mojej odznace. Cóż zaraz wszystkiego się dowiem.  Wszedł do pomieszczenia. Rozglądając się w koło uważnie. Uśmiechnięty agent, który zaprasza do środka.  Oraz dwie potężne metalowe sylwetki.  Wyglądają jak roboty..coś do nich mowil chyba. Może wydawał im jakieś polecenia..nie ważne zreszt teraz. Urwał myśli.

- Dobry wieczór agencie- powiedział wolno cedząc słowa- podążam tropem porywacza dziecka, i z posiadanych przeze mnie informacji jest wielce prawdopodobne, że może tu ono przebywać.  To sześcioletnia dziewczynka, około 115 cm wzrostu. Drobnej budowy o jasnych włosach.

Odkrywa dłoń na zewnątrz ukazując jej zdjęcie.

-  Te roboty należą do Pana? – zapytał omiatając wzrokiem sylwetki. – jeden z nich ma chyba zwarcie i się pali…- dokończył zdanie zatrzymując wzrok na palącej się sylwetce.  Nie minęło pół sekundy, kiedy zaczął dalej..- Skoro jest Pan agentem, to wyjaśnię od razu, żeby nie było wątpliwości i przyjmie Pan to do wiadomości lub nie. Już nie jestem tym, kim kiedyś byłem. Zmieniłem się. Staram się odkupić swoje przewinienia. Teraz pomagam innym. Szukam dziecka, które jak powiedziałem zostało uprowadzone, jego matka jest zrozpaczona, znam ją …od kilku miesięcy przebywała z córką w ośrodku, gdzie pracuję i pomagam potrzebującym. Może Pan to sprawdzić jak Pan chce- zawiesił na chwilę głos- Jeśli ma Pan możliwość mi pomóc w tej sprawie na pewno się odwdzięczę.

 Zatrzymał się w odległości ok. 20 cm od sylwetki agenta. Stając wyprostowany przed nim.  W prawej dłoni ma zdjęcie dziewczynki uniesione na wysokości barków agenta.

Ciekawe swoja drogą, co robi tu agent z robotami. Być może to jakaś akcja S.H.I.E.L.D. Ale, co robią w tej dziurze?

Zmysły pozostawały cały czas w napięciu. To, że zostawił za swoimi plecami potencjalnego napastnika nie ma w tej chwili znaczenia. Wierzył w swoje zmysły i sprawność. W razie, czego chwyci jednego za pomocą macek kostiumu i zasłoni się nim jak tarczą… a dalej pokieruje się instynktem…jak zawsze zresztą. Na twarzy Broocka pojawił się grymas uśmiechu.

 
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Wto Gru 27, 2016 6:54 pm

Zwrócił uwagę na „Lord” … Hmm. Widać, że bardzo rozsądny i wykształcony agent. Ewidentnie przysłali kogoś kompetentnego, zwracającego uwagę na szczegóły i z odpowiednią ogładą. Sądzę, że rzeczywiście jego obecność może pozytywnie wpłynąć na dochodzenie. Dodatkowa inteligentna para oczu zawsze się przyda, szczególnie, że rozumie niepisane zasady i wie jak mnie tytułować oraz ze mną rozmawiać.
Gdy tak rozmyślał Ro zwrócił jego uwagę.
- Ktoś nadchodzi bracie -  jak zawsze rozmawiali telepatycznie.
- Ciekawe… robi się tu tłoczno.
Gdy pojawił się przybysz jego nonszalanckie zachowanie wielce go wzburzyło.
Po zwykłym „krawężniku” nie można spodziewać się więcej...
Ro wycelował bolter w plecy przybysza, gdyby ten nagle zrobił coś nierozsądnego.
- Nie śmiej mnie więcej ignorować śmiertelniku. Jestem Lord Tolbek i żeby była jasność współpracuję z TARCZĄ. To z czym przybywasz jest nieistotne, tak samo jak twe miano. Wracaj tam skąd przybyłeś, chyba, że wiesz coś interesującego o tym miejscu. Choć twoja impertynencja i brak ogłady na to nie wskazują.
Zgiął lewe ramię w łokciu, nad jego dłonią pojawiła się kula ognia wielkości ludzkiej głowy.
Tradycyjnie dla efektu.
-Słucham jeśli masz coś ciekawego do dodania.
Powrót do góry Go down
Eddie Brock

Eddie Brock


Liczba postów : 52
Data dołączenia : 22/01/2013

St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1Sro Gru 28, 2016 10:34 am

Źrenice Eddeigo rozszerzyły się …albo ze względu na otaczający półmrok, albo ze względu na słowa skierowane do niego przez dziwną postać. .. Mamy obecnie priorytety swoje …słowami w głowie próbował się skoncentrować i zepchnąć narastający w nim impuls głęboko w do środka. Odwrócił głowę w kierunku drugiej milczącej sylwetki dotąd. Stał nieruchomo. Zebrał myśli w głowie.

- Wybacz Lordzie Tolbeku brak ogłady „śmiertelnika” – wycedził słowa z wysiłkiem przez zęby- jako przedstawiciel TARCZY chyba byś nie skrzywdził funkcjonariusza na służbie, który ma zadanie do wypełnienia? Zamilkł na moment. Jego kostium zaczął bardzo wolno przesuwać kilkunastocentymetrowymi mackami po powierzchni podłoża, aby szybciej zareagować w sytuacji zagrożenia. Kontynuował dalej:

- Możliwe, ze coś już wiem, ale sądzę, że niebawem więcej się dowiem. Po czym pochylił się blisko w kierunku agenta. Aby szeptem zapytać go: - Ten blaszak to Lord a to milczące za plecami to jego żelazna dziewica ze ślubami milczenia?? Po czym wyprostował się.  I zaczął mówić donośniejszym głosem.

- Szukam dziecka, jeśli nie macie nic przeciwko to będę kontynuować swoje zadanie i nie będę Wam wchodzić w drogę. Ale mam nadzieję, że to będzie obowiązywać obie strony. Zatrzymał wzrok na płonącej kuli.
..Jeśli Wystrzeli z tego ..to zrobimy salto w tył złapiemy sześcioma mackami tego niepalnego jedną na każdą kończynę jedna zasłoni mu hełm a kolejna oplącze go w pasie, aby nie miał kontaktu z podłożem. Będzie można go swobodnie używać, jako tarczy i zasłonimy się nim.  Potem zabawimy się tak jak pająk się bawi z muszkami w swoim legowisku..Bedą fajne  mumie w kokonie a potem zobaczy się jak te blachy są odporne na obdzieranie dwumetrowym brzeszczotem…hmm ciekawe, co mają w środku…
.. Oczy Eddiego zwęziły się...
Powrót do góry Go down
Sponsored content





St. Clement's Hospital Empty
PisanieTemat: Re: St. Clement's Hospital   St. Clement's Hospital Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
St. Clement's Hospital
Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork-
Skocz do: