Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Biuro

Go down 
AutorWiadomość
Hatman

Hatman


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 02/10/2014

Biuro Empty
PisanieTemat: Biuro   Biuro Icon_minitime1Sob Paź 04, 2014 4:53 am

Biuro Detectives-office

Agencja detektywistyczna "Murphy's Investigations" znajduje się w dzielnicy Hell's Kitchen na drugim piętrze starego budynku mieszkalnego, którego najemcą jest upierdliwy staruszek, Dick Conroye. Samo biuro to niewielka klitka, która stanowi zarówno miejsce pracy, jadalnie i sypialnię Williama. W biurze zawsze panuje bałagan, na podłodze leżą porozrzucane papierowe kulki czy opakowania po batonikach.
Główny element wyposażenia stanowi stare dębowe biurko, zawalone wiecznie dokumentami. Za biurkiem stoi skórzany obracany fotel, po przeciwnej stronie zaś taboret dla klientów. Na ścianie za plecami Williama znajduje się tablica z pinezkami, gdzie przyczepione są różne mapy, zdjęcia i wycinki z gazet.
W ścianie wbudowany został sejf, w którym William trzyma rewolwer i trochę gotówki. Obok sejfu metalowa szafa, gdzie detektyw upchnął wszystkie swoje garnitury oraz kanadyjkę - składane łóżko polowe, na którym nocuje. Do szafki przylegają zaś półka z segregatorami a obok stoi wieszak na kapelusze.
Niewielkie podwójne okno wychodzi na tył budynku, gdzie znajdują się schody przeciwpożarowe.
Biuro Fire-Escapes-Hells-Kitchen-NYC-9th-Avenue
Powrót do góry Go down
Hatman

Hatman


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 02/10/2014

Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Sob Paź 04, 2014 8:17 am

Był wczesny ranek, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. A właściwie natarczywe walenie, które wybudziło mnie ze snu. Zwaliłem się z polowego łóżka rozłożonego na środku biura i spojrzałem na zegarek. 09.43. To jeszcze dla mnie noc, do cholery jasnej. Nikt nigdy tu tak wcześnie nie zagląda prócz tego przeklętego starucha, wiecznie dopominającego się o zaległy czynsz.
- Mówiłem panie Conroye, wszystko ureguluje w następnym tygodniu! - wrzasnąłem i w tym samym momencie usłyszałem odgłos kopnięcia. Drzwi wyleciały z zawiasów a do środka wparowało dwóch drabów. Gdyby nie to, że jeden był czarny a drugi biały, uznałbym, że to bracia bliźniacy. Nawet ubrani byli identycznie, w ortalionowe dresy i szare bluzy z kapturem.
- Pan Fixer przesyła pozdrowienia - uśmiechnął się paskudnie jeden z intruzów po czym złapał mnie za kark i podniósł z ziemi jak szmacianą laleczkę.
- Dajcie mi się panowie chociaż ubrać. Głupio tak rozmawiać o interesach w samych gaciach - odparłem zaczepnie pokazując, że mam na sobie jedynie bokserki. Bandzior puścił mnie a ja chwyciłem kapelusz z wieszaka i wsunąłem na głowę - Teraz lepiej. W czym mogę wam pomóc zacni kawalerowie?
- Pan Fixer przypomina, że wczoraj upłynął termin pierwszej raty. Bardzo nie lubi spóźnialskich - rzekł czarnoskóry gangster - A przy okazji pyta czy ubezpieczyłeś tą ruderę od pożaru. Bo widzisz, gdy ktoś próbuje robić naszego szefa w wała, zdarzają się potem różne wypadki.  
Wyjaśniłem najgrzeczniej jak umiałem, że na razie nie posiadam gotówki, ale niedługo się to zmieni. Biuro co prawda nie przynosiło jeszcze spodziewanych zysków, ale już miałem plan jak to zmienić. Gdy zapytali w jaki sposób zdobędę kasę podszedłem do tablicy, gdzie przypiąłem wycięte z gazet zdjęcia kilku superbohaterów w maskach.
- Jak myślicie, ile Jonah Jameson zapłaci mi za ujawnienie tożsamości Spidermana? Albo chociaż Daredevila? Jestem już naprawdę blisko, dajcie mi jeszcze parę dni a osobiście przyniosę Fixerowi kasę w zębach i dorzucę jeszcze coś ekstra za zwłokę.
Zakapiory spojrzeli na siebie po czym zaczęli głośno rechotać.
- W życiu nie słyszałem głupszego sposobu na zarobienie szmalu. Powinniśmy cie teraz złamać nogę, ale pan Fixer cię lubi. Jak wychodziliśmy nie był w dobrym nastroju, ale jak usłyszy te brednie o Spidermanie humor od razu mu się poprawi. Masz czas do jutra Murphy. Ani dnia dłużej.
Draby wyszli a ja opadłem na fotel klnąc pod nosem. Pan Fixer, też mi coś. Prawdziwy Fixer nie żył od dobrych paru lat a jak głosiły plotki wykończył go sam Daredevil. Nowy Fixer próbował jechać na jego legendzie, pewnie dlatego, że sam był niewiele większy od karła i tylko pseudonim mógł wzbudzać w ludziach jakichś respekt.
Spojrzałem do mojego notatnika. Rozpisałem w nim wszystko co wiem na temat zamaskowanych mścicieli. Spiderman. Pojawił się w Nowym Jorku parę lat temu. Udało mi się ustalić, że zanim debiutował jako superbohater, brał prawdopodobnie udział w walkach zapaśniczych. Organizator tych walk już dawno zwinął interes, ale jeśli uda mi się do niego dotrzeć może zdobędę kilka nowych ciekawych informacji.  
Może...może...Sam siebie w duchu skarciłem. Skoro do tej pory nikomu nie udało się ustalić kim jest ścianołaz dlaczego mi miało by się to udać? Odkąd wróciłem do Nowego Jorku, a było to trzy lata temu, ani razu nie spotkałem, żadnego gościa w kostiumie. Ani razu. W mieście, które jest mekką trykociarzy!  Ludzie ciągle mi powtarzają, że jestem w czepku urodzony, ale jakiego trzeba mieć pecha by przeoczyć inwazję kosmitów? Kiedy Scrulle zaatakowały Nowy Jork, ja leżałem w szpitalu, chory za zapalenie płuc. Którego się nabawiłem latem! Potem jeden z moich kolegów stwierdził, że czuwa nad mną siła wyższa. Podczas walki Avengers z kosmitami, zawalił się mój ulubiony pub "Malone's", zginęło czterdziestu dwóch klientów i barman. Ja pewnie byłbym czterdziesty trzeci bo "Malone's" to praktycznie mój drugi dom.
Przerzuciłem kilka stron w notatniku. Może Spiderman i Daredevil to na razie dla mnie za wysokie progi, ale w mieście są też inni, mniej znani przebierańcy. Jeśli uda mi się dowiedzieć kim są a potem sprzedać to jakiejś gazecie luba telewizji zdobędę kasę na pierwszą ratę dla Fixera.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Pon Paź 13, 2014 1:21 pm

// rada na przyszłość to pisanie w 3 osobie, ale o tym chyba kiedyś wspominałem.
Jako MG rekwiruje ten temat na potrzeby zadania
Draby jak to draby, pewnie jakiś czas jeszcze ze sobą plotkowały, kiedy to zostali zaskoczeni. Oczywiście na zewnątrz budynku, przez co Hatman nie mógł słyszeć szamotaniny i odgłosów walki. Chociaż biorąc pod uwagę jego szczęście oraz to, że faktycznie potrzebny mu był jakiś sposób zarobku to przypadkowo broń jednego z bandziorów wystrzeliła. Dokładniej tego czarnego, bo on wyglądał jakby miał solidnego gnata. Po odgłosie wystrzału mógł się zorientować, że był uzbrojony w starego dobrego colt'a 44, który robił całkiem niezłe dziury w ludziach i sporo hałasu. Zresztą czego innego się spodziewać po opryszkach. W każdym razie wystrzał był na tyle felerny, że walcząc zapewne w zaułku wybili mu tym pociskiem okno. Miasto faktycznie było gwarne i hałaśliwe, przez co bijatyka była zagłuszona, ale wystrzał niestety nie. Oczywiście sąsiedzi zaraz zawiadomili policję, która była w drodze, jednak kto obezwładnił tych 2 facetów? Jeśli Hatman się wychylił to mógł zobaczyć, że są spętani jakąś zieloną wydzieliną podobną do glutów. Byli całkiem nieźle obici, a biały miał najwyraźniej złamany nos. Jednak sprawcy pobicia nie było widać, ani tym bardziej nie zostawił po sobie żadnego śladu. Akcja przeprowadzona dosyć szybko i sprawnie, może nawet miał okazję przegapić potyczkę bohatera z bandziorami?
Po kilku chwilach mógł usłyszeć w miarę ciche kroki zbliżające się coraz bardziej do jego biura, którego drzwi leżały na podłodze. Zresztą sami sąsiedzi woleli nie pytać, ani nie wychylać się zwłaszcza, że to byli spokojni ludzie nie pragnący zwady z gangsterami. Istota, która zbliżała się do owego pokoju nie wyglądała na zbyt ostrożną, ba tym bardziej się tak nie zachowywała bo była wystawiona w pełni na ewentualny postrzał detektywa. Był zwyczajnie jak kaczka na jeziorze, do której może wymierzyć i zastrzelić nawet najsłabszy w swym kunszcie myśliwy. Był to na pewno osobnik płci męskiej, wzrostu niecałe 160 cm. Zapewne jakiś dzieciak, ale co rzuciło się w oczy to jego strój oraz... to że ciągnął się za nim jakiś szlam kiedy stawiał kroki. Taki zielony, identyczny jak ten którymi zostali tamci unieruchomieni. Wracając do stroju, chłopak był ubrany w całkowicie zielony jednoczęściowy kostium, który przylegał do jego ciała. Miał na nim wzorki takie jak skóra węża, chociaż ewidentnie były one robione przez kogoś kto nie ma w tym wprawy, więc wyglądało to naprawdę komicznie. Oczywiście na twarzy miał maskę, która miała swoisty rodzaj kaptura zapewne imitujący tamten, który ma kobra, chociaż jak w przypadku pasków to też było zrobione... niezbyt estetycznie, chociaż twarz mu zakrywało w pewnym stopniu. Maska także była robiona na coś pseudo-wężowego, tylko tutaj ewidentnie nie była dobrana pod kolor (zapewne zabrakło mu materiału) bo była czerwona. Na piersi jego widniało jedno wielkie "VB", które było osadzone w jakiejś paszczy węża, a raczej wzorze (jedyny element stroju, który był schludnie i całkiem nieźle zrobiony). Na rękach miał żółte rękawice z otworami na palce. Jak przystało na kogoś kto bawi się w bohatera miał też swój pas z przywiązanymi jakimiś pojemnikami do niego, a przy pasie miał coś co chyba służy do plucia strzałkami. Na plecach owy "bohater" miał jakiś różowy plecak, z którego to nie był zapewne dumny, chociaż pewnie miał tam jakiś swój sekretny sprzęcik. Krótko ujmując Hatman miał przed sobą coś co chyba próbowało udawać bohatera.  
Powrót do góry Go down
Hatman

Hatman


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 02/10/2014

Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Pon Paź 13, 2014 7:16 pm

William stanął przy oknie trzymając notatnik w ręku i nerwowo przerzucając strony. Kilka notatek, wydawało mu się całkiem interesujących.  „ Czy Susan Richards zdradza Mr. Fantastica? Jeśli tak, kim może być tajemniczy kochanek?”„Wielka jaszczurka w kanałach. Czy to jeden z tajemniczych mutantów?” . Gdyby William wcześniej zajął by się tymi sprawami dziś by może byłby bogatym człowiekiem i nie martwił Fixerem. Ale wtedy te pomysły wydawały mu się idiotyczne. No bo jak śledzić niewidzialną kobietę albo uganiać za miejską legendą? W każdym większym mieście w kanałach mieszkały olbrzymie aligatory, węże i szczury.  Niemniej biznes był niszowy i nikt do tej pory chyba nie wpadł na podobny pomysł. Zdobycie sensacyjnych materiałów o topowych herosach było równie opłacalne jak nakrycie Brada Pitta w damskiej bieliźnie albo Paris Hilton w bibliotece.

Hatman wrócił do pierwszej strony notatnika, gdzie zapisał sobie wszystkie informacje na temat Spidermana. Palcem podkreślił nazwisko Petera Parkera. Facet zrobił Pająkowi co najmniej kilkanaście zdjęć, które sprzedał potem Daily Bugle. Jak już znajdzie  i pogada z organizatorem walk zapaśniczych, trzeba będzie się pokręcić koło Parkera, może gość  ma jakiś układ z …

Hatman nie zdążył dokończyć myśli. Coś błysnęło na wykładzinie, William zauważył, że to moneta, którą najwyraźniej zgubił jeden z drabów Fixera.  Gdy nachylił się by ją podnieść nagle rozległ się huk wystrzału a szyba w oknie roztrysnęła się na drobne kawałeczki.  Pocisk przeleciał na głową Willa i utkwił w suficie.
William rzucił się szczupakiem na ziemię. Serce podeszło mu do gardła, przez chwilę Hatman leżał nieruchomo czekając na to co się stanie. Kto do niego strzelał i dlaczego? Detektyw przeczołgał się po podłodze pod biurko a potem podniósł z kolan i skulony podbiegł do sejfu. Wprowadził na elektronicznej klawiaturze sześć cyfr. Za pierwszym razem z nerwów popełnił błąd, po chwili jednak sejf udało się otworzyć. Hatman wyciągnął swój sześciostrzałowiec  i podbiegł do okna, ukrywając się za rogiem ściany. Ostrożnie wyjrzał przez rozbitą szybę jednak niczego nie dostrzegł ani nie usłyszał. Spojrzał na otwór w suficie, gdzie utknął wystrzelony pocisk i ocenił trajektorię lotu kuli. Sprawca musiał strzelać bezpośrednio z ulicy, naprzeciwko której znajdował się budynek agencji detektywistycznej. Po huku wystrzału uznał, że to musiała być solidna pukawka, być może colt, kaliber 44. Taką samą nosił czarny bandzior od Fixera.  Ale dlaczego strzelał? To miał być jakiś żart, kolejne ostrzeżenie? Hatman miał ochotę przeskoczyć przez okno i wyjść na schody pożarowe by mieć lepszy widok na ulicę. Zrezygnował z tego pomysłu patrząc na dziurę w tynku i rozbitą szybę. Ludzie powtarzali, że jest farciarzem ale wolał nie sprawdzać limitu szczęścia. Udało mu się wypatrzyć zaparkowany na chodniku biały chrysler, z przyciemnianymi szybami, którym poruszali się ludzie Fixera. Ciągle stąd nie odjechali? Na co czekają, aż przyjadą gliny i zgarną za strzelaninę? William wyciągnął z kieszeni telefon komórkowy by wystukać numer alarmowy policji. Po chwili jednak i z tego pomysłu zrezygnował. Jak gliny zaczną zadawać niewygodne pytania będzie musiał im powiedzieć o interesach z lokalnych gangsterem, a wtedy mógłby stracić licencję detektywa. Za dużo czasu i wysiłku poświęcił na stworzyć własne biuro. W pewnym momencie Hatman wychwycił coś co przypominało jęk, zmieszany ze stekiem przekleństw i wyzwisk. W takiej dzielnicy jak ta to był stały repertuar, tym razem jednak wydawało mu się, że kojarzy głosy. Postanowił zaryzykować i wyszedł zza ściany. Wychylił się przez okno i zaczął rozglądać w poszukiwaniu hałasu. Za rogiem w ślepej uliczce wypatrzył ludzi Fixera.  Wyglądali dość żałośnie, białas krwawił z nosa, który przypominał mięsną papkę, jego czarny kolega pluł zębami. Nie to jednak było najdziwniejsze. Obaj leżeli w jakimś galaretowatym zielonym śluzie, wili bezradnie po ziemi, próbując wydostać z pułapki.  Substancja musiała być całkiem solidna, skoro dwaj prawie dwumetrowe chłopy nie mogli się od niej odkleić. Kto im to zrobił, zastanawiał się detektyw. Z jednej strony cieszył się, bo gnojki dostali nauczkę, z drugiej ktoś sprawił im porządny łomot pod agencją Williama. A co jeśli Fixer pomyśli, że to jego sprawka i nasłał jakiegoś gluta na jego ludzi? Już mogę pakować walizki i wyjeżdżać z miasta, pomyślał rozgoryczony. Z oddali już było słuchać dźwięk syren policyjnych.

William spuścił żaluzję zasłaniając rozwalone okno i zaczął przechadzać się po biurze. Rozważał w myślach różne możliwości. Może zadzwoni do Fixera i zapewni, że nie miał z pobiciem nic wspólnego. Albo zbiegnie szybko na dół i spróbuje uwolnić tych dwóch durniów zanim zgarną ich gliny. Zaplusuje u gangsterów i może przełożą mu raty na lepszy termin? Nie, jeśli chodzi o kasę Fixer nie ma sentymentów.  

Z rozmyślań wyrwał go hałas dochodzący z korytarza. Drzwi leżały wywalone na podłodze więc William nie musiał nawet ich otwierać by wyjrzeć na zewnątrz.
W kierunku jego biura szedł jakiś knypek. Przebrany był w najdziwniejszy kostium jaki kiedykolwiek Hatman widział na oczy. Zielony, jednoczęściowy, przylegający do ciała.  Do tego wzorki przypominające skórę węża. Niestety pozszywany był chyba przez jakiegoś krawca z Parkinsonem bo zamiast wzbudzać podziw przywoływał na twarz uśmiech politowania tak jak jego różowy plecaczek zawieszony z tyłu. Dziwak nosił również kaptur imitujący głowę kobry i maskę, która kolorystycznie nie pasowała do reszty. Największą uwagę jednak zwracał śluz. Cudak zostawiał go za sobą po każdym postawionym kroku. Zupełnie jakby coś przykleiło mu do butów. No pięknie,  ten dziadyga Conroye zobaczy ten bajzel William znów dostanie kazanie połączone z pogróżkami o natychmiastowej eksmisji.
William przypomniał sobie, że glutami w podobnym kolorze poskromieni zostali bandziory Fixera. Czy to możliwe by ten dziwaczny gość w kostiumie węża ich tak urządził? Wszystko na to wskazywało.
W końcu człowiek-wąż  stanął w progu biura. William trzymał w ręku broń, ostentacyjnie bawiąc się rękojeścią rewolweru.
- Przypuszczam, że te dwie ofermy na dole, to twoja sprawka? Nieźle jak na takiego knypka, ale ostrzegam, że ze mną ci tak łatwo nie pójdzie.
Hatman miał przeczucie, że cudak w kostiumie nie chce mu zrobić krzywdy.
- Lepiej wejdź do środka zanim ktoś cię zobaczy i przyślę tu gliny -
Nie czekając na to co powie przebieraniec, Hatman schował broń,  minął go po czym ze podniósł wyważone drzwi i nie bez wysiłku wstawił je z powrotem w zawiasy.
- Dobra, a teraz czekam na jakieś wyjaśnienia. Kim jesteś, dlaczego załatwiłeś tych bandziorów i czego do licha od mnie chcesz?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Sro Paź 15, 2014 5:06 pm

Dzieciak, bo nie można go określić mianem faceta ze względu na posturę, strój czy sposób poruszania się. Oczywiście to ostatnie podchodziło pod pseudo wożenie się jak bohater tandetnego komiksu, czyli nogi do przodu, a klata (jeśli to co on ma można tak nazwać, jak nie korpusem niedojrzałego kurczaka) wypięta, próbując wyglądać jak najbardziej majestatycznie. Z miernym skutkiem rzecz jasna, bo w końcu owy bohater dopiero zaczynał, ale takie 1/10 już można mu dać za samą posturę i kostium. Wiadomo, że logo bardzo zawyża tą statystykę, bo jest dobrze wykonane. Wiadomo, że jak to początkujący bohater dzieciak był niedoświadczony, nawet bardzo gdyż nie rozejrzał się przed wejściem do pomieszczenia, nie upewnił o bezpieczeństwie, czy nawet o tym czy osoba, która jest w środku ma dobre zamiary. Był naiwny i niewinny niczym nieosrana łąka. Zresztą dzieciak miał takie podejście, że każdy zaczynał od przysłowiowego zera… tylko on na tym zerze chyba pozostaje od dłuższego czasu. Jasne, że zmieniłby plecak by pasował kolorystycznie, ale niestety był dosyć biedny i nie mógł sobie pozwolić na nowy, poza tym samo uszycie stroju już opróżniło jego skarbonkę (wiadomo, że materiały na coś takiego tanie nie są, a co ważniejsze za resztę musiał ogarnąć krawca bo sam nie umiał szyć).
Dopiero kiedy dostrzegł Hatmana trzymającego broń i bawiącego się nią coś tam instynktu samozachowawczego zaiskrzyło. Stanął w dosyć pokracznej pozie wyginając się w prawo, ale nie w ten sposób jak się robi typowe ćwiczenia na rozgrzewkę, tylko zrobił to pod kątem około 25 stopni (ludzki kręgosłup chyba by w tej pozie pękł). Niuchnął coś, po czym kichnął i zatrząsnął się bo temperatura w pomieszczeniu nie sprzyjała mu. Pokręcił niewielkim pokrętłem ukrytym w oczach węża na piersi i zrobiło mu się ciepło. Tak, kostium był ogrzewany, jak to każdy gad lubi zresztą. Po chwili przypomniał sobie, że ktoś może do niego celować, dlatego szybkim i płynnym ruchem znowu wrócił do tamtej pozy i zlustrował Hatmana. Jeśli ten dzieciak jest tak ogarniętym bohaterem… to chyba ma większe szczęście niż owy detektyw. Szczęście, że żyje wiadomo.
Odchrząknął i zaśmiał się pod nosem jakby mu flegma zalegała w gardle od dłuższego czasu. Spod jego stóp nadal sączył się ten dziwny śluz – No jasne, że moja! Jam jest wielki Venom Bite, obrońca uciśnionych i…- podczas tego wykonywał jakąś dziwną pozę, mającą chyba na celu wyeksponowanie go jako bohatera. Tak jak to bohaterowie mają w kreskówkach, czyli jakieś napięcie mięśni (w jego wypadku to próba, która zresztą była nieudana bo nie napniesz czegoś czego nie ma), wyniosły ton (lekko zmieniony przez zalegającą flegmę w gardle, przez co chrypiał jak stary ptak) oraz jakieś dynamiczne przejście do pozycji ptaka (już tłumaczę, tutaj żart polega na tym: osobnik wykonujący pozycję „ptaka” rozkłada ręce i macha nimi, jednocześnie stawiając krok do przodu, za którym idzie pochylenie się), która okazała się gwoździem do trumny, gdyż wtedy owy „heros” poślizgnął się na własnym śluzie. Hatman mógł mieć wrażenie, że chyba jest w ukrytej kamerze czy coś, bo taka fujara nie powinna być w stanie rozbroić tamtych typów.
Po chwili wpełzł do środka, a detektyw zawiesił drzwi. Dzieciak palący się ze wstydu wślizgnął się pod łóżko detektywa. Chyba powinien zmienić ksywkę na Venom Torch, z racji tego że gdyby wstyd palił to płonąłby bardziej niż ogień Statuy Wolności. Zreflektował się kiedy, mężczyzna zadał pytanie. W tym czasie gliny już zgarniały bandziorów Fixera, z czego nie byli zadowoleni (co można było usłyszeć po wszelkich epitetach, wiadomo że po tym przyszło sławne „wszystko co powiesz może być użyte przeciwko Tobie”. Oczywiście ostatnim słowem przestępcy zanim go wsadzili do radiowozu było określenie oficera mianem członka męskiego).
- Chciałem tylko sprawdzić czy Pan… czy Tobie nic nie jest obywatelu – poprawił się dosyć szybko, bo przecież nie powinien się zachowywać jak w szkole i mówić grzecznie do każdego – jestem Venom Bite, bohater tego miasta, który wykorzystuje moc jadu radioaktywnego boa! – z czego węże boa nie mają jadu bo one duszą ofiarę i każdy inteligentny człowiek to wie. No cóż… ten dzieciak chyba wymaga ogarnięcia przez kogoś – Przybyłem by rozbić ich siatkę przestępczą. Śledziłem ich… czekaj… jaka jest szansa, że nie jesteś z nimi w zmowie? Chociaż – zerknął na drzwi – dobra, nie ważne – jego superogar znowu dał o sobie znać. Czy ten dzieciak nie powinien być o tej porze w szkole?

Powrót do góry Go down
Hatman

Hatman


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 02/10/2014

Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Czw Paź 16, 2014 4:55 am

Przebieraniec przybrał pozę Kapitana Ameryki ze starych plakatów z lat czterdziestych gdy superbohater wparty dłońmi o biodra, wypinał szeroką jak stodoła klatę i dumnie prężył swoje wielkie mięśnie.  W dzisiejszych czasach było to szczytem obciachu, gorszym niż noszenie majtek na spodniach, jednak glutowate dziwadło najwidoczniej lubowało się w kiczu i tandecie.
Zapytany przez Hatmana o bandziorów Fixera, z nieukrywaną dumą przyznał się do ich pobicia. Choć próbował modulować głos, William stwierdził, że pod maską ukrywa się jakiś dzieciak. I to pewnie przed mutacją, bo brzmiał jak jakiś kurczak z kreskówki. Przedstawił się jako Venom Bite, obrońca uciśnionych a po chwili chcąc zrobić na Hatmanie wrażenie przyjął jakąś idiotyczną postawę, która kojarzyła się detektywowi z filmami kung-fu, gdzie wojownicy walczyli stylami żurawia, tygrysa albo wydry. Venom Bite zaczął imitować machanie skrzydłami, zgiął jedno kolano i uniósł je do góry po czym chcąc ruszyć do przodu, nagle pośliznął się na własnych śluzie, który zostawiał pod butami. Wywinął solidnego orła, lądując na plecach.
Hatman stał z rozdziawioną gębą i nie był w stanie wydusić z siebie słowa. To niemożliwe by ktoś taki mógł komukolwiek spuścił łomot, a na pewno nie dwóm wprawionym w bitce zakapiorom Fixera. Może to był jakiś kawał, może ten cały Venom Bite był jedynie aktorem a wszystko nagrywają ukryte kamery? Wieczorem detektyw zobaczy swoją zdziwioną gębę w telewizji albo na youtube i stanie jeszcze większym pośmiewiskiem niż ten groteskowy Superbohater.
Wyraźnie zawstydzony i zawiedziony samym sobą cudak jak wąż wśliznął się pod polowe łóżko, którego Hatman nie zdążył jeszcze poskładać.
Tymczasem z ulicy dało się słychać wrzaski ludzi Fixera, których najwyraźniej gliny już zdążyły zgarnąć z ulicy. Venom Bite znów odezwał się tym swoim dziwaczym głosikiem. Okazało się, że ten samozwańczy heros postanowił wspaniałomyślnie dać nauczkę prześladowcom detektywa choć nikt go o to nie prosił. Zaczął bredzić o radioaktywnym boa, który ugryzł go i dał nadludzkie moce. Hatman nawet nie miał siły komentować tych głupot. Gdy jednak usłyszał, że dzieciak zamarzył sobie by rozbić gang westchnął ciężko i siadł przy biurku wyciągając z szuflady butelkę gorzały.
- Nie powinieneś być o tej porze w szkole panie Venom Bite? Nie masz przypadkiem dziś wizyty u psychiatry? Daj mi numer do twoich starych, powiem im gdzie jesteś by cię stąd zabrali.
Cokolwiek odpowiedział cudak w przebraniu węża, Hatman skupił się na degustacji alkoholu. Po solidnym łyku, myśli zaczęły krążyć szybciej a narastający ból głowy minął.
- A więc postanowiłeś bawić się w bohatera co? I chcesz rozbić  gang. Śledziłeś ludzi Fixera, więc jak się domyślam to jego chcesz dorwać. Co ci zrobiła ta łachudra? Hejtował Justina Biebera, nie przyjął zaproszenia na Facebooka?
Zadzwoniła komórka. Hatman wyciągnął telefon z kieszeni i popatrzył na wyświetlacz. Fixer. Pięknie, kurde, po prostu pięknie. William przycisnął zieloną słuchawkę, po czym zwrócił najbardziej wesołym, beztroskim tonem na jakim było go stać.
- Dzień dobry panie F. W czym mogę pomóc? –
- Właśnie dostałem bardzo ciekawą wiadomość Hatman. Moich ludzi zgarnęli przed chwilą gliniarze. Zanim przyjechali, Jake zdążył zadzwonił do mnie i powiedział, że jakiś pajac w przebraniu napadł ich na twojej ulicy!
- Nic o tym nie wiem– skłamał detektyw.
- A to dziwne bo widzieli jak ten dziwak wchodzi potem do budynku tej twojej żałosnej agencji detektywistycznej!  Zawiodłem się na tobie Williamie, oj zawiodłem. Lepiej żeby ten twój ochroniarz wart był swojej ceny.
- Wszystko panu zaraz wytłumaczę!
Pip. Pip. Pip. Rozłączył się.
Hatman wściekły spojrzał na dziwaka w przebraniu węża.
- Chciałeś mu pomóc Viper Bite, Venom czy jak się tam zwiesz? No to teraz pooglądam rzekę Hudson od strony dna! A z ciebie Fixer zrobi sobie nowe buty! I co ja mam teraz z tobą począć dzieciaku!?
Hatman westchnął i załamany i pociągnął z gwinta.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Sob Paź 18, 2014 12:07 am

Dzieciak niezbyt zadowolony był na tekst Hatman’a. Co on? Jakiś żółtodziób, maminsynek, ciepła klucha? Już dawno porzucił tamto życie i poświęcił się byciu bohaterem (oczywiście w momencie, kiedy nie chodzi do szkoły). Spojrzał na niego rozeźlony i odburknął, przy okazji odkasłując zieloną wydzielinę na podłogę. Kolorystycznie się nawet zgadza z tym co oblepiło zbirów Fixera – Nie mam wizyty i nie dam Pan… Ci numeru! Nie zdradzę tożsamości i nie narażę swoich bliskich na uszczerbek! Co to za bohater, który podaje swoją sekretną tożsamość? – chyba nie słyszał o Tonym Starku, który w telewizji przyznał, że jest Iron Man’em. No cóż, dzieciak miał jakiś tam swój obraz bohatera rodem z komiksu, herosa który ukrywa swoją tożsamość dla dobra bliskich jak i samego siebie, by jego nemesis nie wiedzieli gdzie uderzyć by zabolało – Nie powinno się o tej porze pić, bo się skończy jak tamci panowie pod warzywniakiem – oczywiście miał na myśli meneli, ale ten jego dziecinny ton, pouczający kogoś zwyczajnie mógłby człowieka albo wyprowadzić z równowagi, albo skłonić do olania owego dzieciaka.
- Ja się nie bawię! – oburzył się młody heros. Jak on w ogóle śmie sugerować, że wielki Venom Bite traktuje to jak zabawę? – Ja nim jestem i rozbiję ten gang i dorwę ich szefa, bo jest złym człowiekiem, który krzywdzi innych ludzi – odpowiedział na jednym wdechu, po czym zakasłał i znowu podkręcił temperaturę stroju. Odetchnął spokojnie – zagraża wszystkim cywilom, a ja jako bohater muszę go powstrzymać. Takie jest moje powołanie i dlatego musze powstrzymać moje nemesis! – powiedział dosyć rezolutnie, jednak widok cudaka leżącego pod polówką niezbyt korzystnie przedstawiał tego bohatera.
W tym momencie zadzwonił telefon. Venom Bite przysłuchiwał się rozmowie. Był na tyle inteligentny, albo być może na tyle paranoikiem, że połapał się że pan F. może być Fixerem, z którym owy człowiek właśnie rozmawia. Powoli układał sobie w główce teorię, że Hatman może dla niego pracować, dlatego dzieciak przygotował sobie jedną strzałkę z jadem paraliżującym. Tak na wszelki wypadek i… zaczął bawić się słomką od plujki. Takiej typowo szkolnej plujki o niewielkim zasięgu. Rozmowa nie przebiegła na korzyść detektywa, co bohater wyczuł z dwóch rzeczy: ton głosu oraz spojrzenie tak wściekłe, że człowiek wąż się skrył bardziej pod polówką.
- Venom Bite – poprawił go – Co z Ciebie za detektyw, kiedy boisz się zwykłego zbira? Przynosisz hańbę mundurowi! – jakby miał jakiś mundur, ale dzieciak mylnie utożsamiał detektywów z policją. W końcu tak na filmach było, że detektyw zawsze był z policji, więc dzieciak sobie wyrobił jakiś tam mylny światopogląd – Skoro ma do Ciebie interes to przyjdzie, a my na niego poczekamy i się przygotujemy o! – powiedział i wylazł spod polówki, która chyba nasiąkła już zapachem węża od spodu. Wstał i spojrzał rezolutnie na Hatmana – Nie powinienem narażać cywilów na uszczerbek, ale w ostateczności muszę Ci zaproponować byś został moim Robinem! – powiedział, w końcu w jakimś tam komiksie jakiś czarny bohater, milioner zresztą miał takiego przydupasa, który zwał się Robinem. Tylko czy detektyw na serio potraktuje to poważnie? Zresztą… co miał do stracenia?
Powrót do góry Go down
Hatman

Hatman


Liczba postów : 15
Data dołączenia : 02/10/2014

Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Sob Paź 18, 2014 5:02 pm

Po rozmowie z Fixerem, Venom Bite wyraźnie się ożywił. Hatman kątem oka wypatrzył jak ten sięga po jakieś ustrojstwo, wyglądające jak jakaś prowizoryczna plujka.
Hatman siedział zrezygnowany przy biurku, rozmasowując skronie. Dzieciak był cholernie irytujący a gdy wypomniał mu sięganie do butelki przed trzynastą, na czole Williama wyskoczyła żyła, która do tej pory pulsowała. Nienawidził gdy ktoś mu o tym przypominał a już na pewno nie gołowąs, któremu w sklepie nie sprzedano by nawet puszki piwa.
- Zamknij się i daj mi chwilę pomyśleć! – warknął Hatman rozlewając do szklanki nową kolejkę. Hatman zazwyczaj martwił głównie o siebie, choć czasem robiło mu się żal dzieci, inwalidów i upośledzonych umysłowo niedorajdów. Dzieciak w kostiumie należał przynajmniej do tych dwóch grup i Hatman czuł jakąś irracjonalną troskę o jego tyłek. W sumie gówniarz czerpał właściwie wzorce, zamiast brać prochy albo lać klasowe ofermy postanowił zostać superbohaterem i pomagać innym.
Kiedy Venom Bite zarzucił Hatmanowi tchórzostwo tego było za wiele.
- Słuchaj no gówniarzu! – wrzasnął oburzony Hatman wskazując palcem na przebierańca - Naoglądałeś się za dużo filmów i naczytałeś komiksów dla jajogłowych. Życie nie jest takie proste jak ci się wydaje! Fixer nic mi nie zrobił, pożyczyłem od niego trochę kasy na wysoki procent i jak go nie spłacę będę miał kłopoty. Ci goście których pobiłeś przyszli mi tylko przypomnieć o terminie spłaty. Cokolwiek zrobił ci Fixer, gówno mnie to obchodzi! Ja jestem prywatnym detektywem, nie ścigam mafiosów!
Nawet jeśli Hatman dał dzieciakowi do słuchu ten nie dał tego po sobie poznać i dalej kontynuował wywód. Wpadł na pomysł by urządzić w biurze Williama pułapkę na gangstera. Na koniec zaproponował zaś by Hatman został jego pomocnikiem!
Gdyby nie zdenerwowanie detektyw by wybuchnął śmiechem. Już siebie widział w krótkich spodenkach i kretyńskim wdzianku z maską na twarzy. Venom Bite na motorze, a on obok w małej przyczepce.
Już miał krzyknąć by ten wariat wynosił się z jego biura, kiedy nagle go oświeciło. Zaraz, przecież każdy Superbohater zaczynał od zera. Steve Rogers zanim został Kapitanem Ameryką był podobno jakimś chorowitym knypkiem, którego nie chcieli przyjąć do wojska. Starka zanim wdział zbroję Ironmana, uważano za bezwględnego handlarza bronią i największego dupka w Ameryce. Gdy pojawił się Hulk, postrzegano go jako monstrum niszczącego kolejne miasta, które napotka po drodze, a teraz był jednym z Avengers i idolem milionów dzieciaków.
Jeśli z pomocą tego głupka udało się załatwić Fixera i wsadzić za kratki pozbył by się na jakiś czas problemów z długami. A Venom Bite zyskałby na renomie jako nowy heros w mieście. Hatman by dopilnował by napisali o nim w gazetach a może nawet zamieścili reportaże w serwisach informacyjnych. Stałby się sławny a przecież o to chodzi Hatmanowi! Po co uganiać się za Spidermanem, skoro sam może sobie stworzyć własnego Pajęczaka a potem na nim zarobić trochę kasy. Dzieciak pokona Fixera a zanim znów wplącze w jakąś kabałę Hatman sprzeda dziennikarzom jego tożsamość i zakończy te wygłupy. Wszyscy będą zadowoleni. Prócz Fixera. To dziecinnie proste zadanie, ten cały Venom Bite co chwile wypluwa flegmę zostawiając swoje DNA. W dodatku młody pętak nosi rękawiczki bez palców jakby nigdy nie słyszał wcześniej o liniach papilarnych. Ustalenie jego nazwiska będzie dziecinne proste. Może sam ją zdradzi gdy Hatman zdobędzie jego zaufanie.
- Masz rację Vip..Venom Bite. Fixer to drań i jeśli nikt go nie powstrzyma niewinni obywatele będą w niebezpieczeństwie. Zgodzę ci się pomóc, zastawimy na niego pułapkę. Zainstaluje w biurze ukryte kamery by mieć dowody dla policji jak Fixer spróbuje mi zrobić krzywdę. Ukryjesz się na schodach przeciwpożarowych a jak dam ci znać wejdziesz do akcji. Tylko jest jeden problem…wciąż nie wiem jakie ty właściwie moce posiadasz? I czy na pewno dasz sobie radę?
Słuchając Venoma Bite, Will podszedł do szafki i zaczął wyciągać sprzęt detektywistyczny, który rozłoży w biurze by mieć potem doskonały materiał dla mediów.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Wto Paź 21, 2014 5:31 pm

Dzieciak się lekko przestraszył, kiedy detektyw warknął na niego. Już chciał go potraktować zieloną wydzieliną, jednak opanował napad paniki. Była to jedna z jego groźniejszych broni, zresztą tego właśnie użył by rozbroić tamtych opryszków. Zwyczajnie ze strachu „obrzygał ich” wydzieliną, która momentalnie zaschła. Taką możliwość mógł detektyw wywnioskować z racji tego, że był człowiekiem inteligentnym. Zresztą w każdym programie o wężach mówi się, że zawsze wypluwają zawartość żołądka w momencie zagrożenia, by móc jak najszybciej uciec, a to co Venom Bite zostawiał za sobą dosyć szybko schło. Te ślady, które prowadziły do gabinetu były już praktycznie niczym wyschnięty beton.
Mimo wszystko dzieciak zachowywał fason, coraz mnie się bał wybuchów detektywa, zwłaszcza jak ten zaczął go opieprzać. Owszem oglądał dużo filmów i czytał komiksy, ale czy to takie złe, że miał jakieś wzorce? Chociaż faktycznie mógł popełnić gafę pacyfikując tamtych zbirów bez wcześniejszego rozeznania w temacie. Jednak czy tak powinien postępować detektyw? Pożyczać pieniądze od przestępców? Przecież ich chyba powinien ścigać, a nie współpracować!
- Co z Ciebie za stróż prawa skoro pożyczasz od przestępców pieniądze? – odpowiedział i pokazał mu język. Długi, wężowaty jęzor, który zaraz schował wraz ze swoim cielskiem pod polówkę uważnie obserwując poczynania detektywa.
Hatman wyglądał, jakby chciał zaraz Venom Bite’a opierdzielić ponownie, jednak chyba zaniechał tej czynności, co sprawiło że dzieciakowi spadł kamień z jego wężowego serca. Przecież nie był tu po to, by kłócić się a znaleźć rozwiązanie problemu (który sam stworzył, ale no cóż…).
Nawet się uśmiechnął pod nosem, kiedy jego słowa spotkały się z aprobatą, a detektyw wreszcie odnalazł się w swojej roli prawej osoby. Plan był dosyć prosty, detektyw miał być przynętą a Venom Bite musiał pacyfikować Fixera, kiedy ten się pojawi. Jako, że jest dopiero początkującym bohaterem pewna myśl odnośnie planu nie przeszła mu przez głowę. Mianowicie taka opcja, że zostałby sprzedany zwyczajnie.
- Ha! Jestem zwinny niczym wąż, a ma wydzielina potrafi zasychać błyskawicznie – odpowiedział, gdyż o paru innych zdolnościach wolał się nie chwalić – dam radę, tylko trzeba postępować zgodnie z planem. Fixer nie połapie się co go trafiło – wypełzł spod łóżka i przyglądał się temu co detektyw robi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1Nie Lut 01, 2015 9:46 pm

Misja wycofana ze względu na długą nieobecność użytkownika.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Biuro Empty
PisanieTemat: Re: Biuro   Biuro Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Biuro
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Biuro
» Biuro detektywistyczne P. Mulligan
» Biuro szefostwa
» Biuro Albatrosa
» Biuro Warrena

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Offtopic :: Archiwum :: Agencja detektywistyczna "Murphy's Investigations"-
Skocz do: