Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Mieszkanie Evrain'a Keirtza

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Evrain Keirtz

Evrain Keirtz


Liczba postów : 32
Data dołączenia : 22/08/2016

Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1Sob Wrz 03, 2016 11:17 am

Mieszkanie Evrain'a Keirtza Im42o6

Mieszkanie Evrain'a Keirtza 2bzjoz

Mieszkanie, a raczej penthouse Evraina mieści się w centrum Londynu, niedaleko wielu atrakcji turystycznych na najwyższym piętrze jednego z wieżowców. Składa się z parteru utrzymanego w kolorach bieli oraz beżu. Urządzonego w stylu raczej nowoczesnym, lecz nie przesadnie futurystycznym. Z odpowiednim wyczuciem stylu. Mieści się tutaj duża, otwarta kuchnia z jadalnią, jak na szefa kuchni przystało. Salon z widokiem na taras, nie mogło tutaj również zabraknąć barku. Wiele powierzchni jest przeszklonych, jak cała ściana połączona z tarasem, czy niektóre kawałki ścian działowych. Posadzka na tarasie to kamień, mamy tutaj kilka sof oraz foteli na słoneczne dni. Na górną kondygnację prowadzą kręte, drewniane schody w salonie. Tam znajduje się sypialnia właściciela z dużym, dwu, a może nawet trzy osobowym łóżkiem jak i wyjściem na drugą kondygnację tarasu, czyli po prostu balkon. Mamy tutaj też mniejszy gabinet, w którym nikt tak naprawdę nie wie, co Evrain robi. Czasami zamyka się tam na kilka godzin, nigdy nikogo nie wpuszczając.
Powrót do góry Go down
Evrain Keirtz

Evrain Keirtz


Liczba postów : 32
Data dołączenia : 22/08/2016

Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1Pon Wrz 12, 2016 7:38 pm

Na kolejny komentarz dziewczyny tylko wymownie się uśmiechnął. Doskonale trafiała w jego gust z tymi uwagami delikatnie nasiąkniętymi sarkazmem. Widocznie go podpuszczała, co było miłą odmianą od tego, co zazwyczaj otrzymywał od kobiet. Nie można powiedzieć żeby nie miał wśród nich powodzenia. Miało na to wpływ wiele czynników, aczkolwiek ostatnimi czasy wycofał się z "gry". Jakoś przestało go to bawić, aczkolwiek Gamora wzbudziła małą iskierkę jego zainteresowania. - Czy ja właśnie z nią flirtuję..? Chyba naprawdę muszę przechodzić jakiś kryzys wieku średniego, o ile w ogóle można to tak nazwać... - nie zdążył kontynuować tych myśli, gdyż zeszło na dalszy temat tego całego rozbrajania. Teraz był pewien, że definitywnie subtelnie ze sobą flirtowali, przynajmniej w jego oczach tak to wyglądało.
- Od razu mówię, że żeby mnie rozbroić będziesz musiała się postarać. - uśmiechnął się chytrze, puszczając jej oczko. W końcu udało mu się ją przekonać do pójścia z nimi, chociaż wymagało to ukazania drugiej ze swoich mocy, jednakże ona nie mogła wiedzieć, że nie ma ich w zanadrzu jeszcze kilku. Co go zaciekawiło to to, że nawet nie spytała w jaki sposób to robi. Jego możliwości w ogóle nie zdawały się na niej robić wrażenia, co trochę zbijało go z tropu. Najwyraźniej w swoim życiu naoglądała się tego i owego. - Skoro już o tym mowa, to ciekawe ile w ogóle ma lat.. Pewnie ze dwadzieścia kilka..? Takie to młode... - pomyślał, przechodząc przez portal. Tak, jak podejrzewał nie ujęła jego dłoni. Była silną, niezależną kobietą. Tego dobrego sortu, który naprawdę mógł tak o sobie mówić, a nie tylko chwalić się na portalach społecznościowych. Magiczne przejście zamknęło się za nimi. Znajdowali się teraz w jego penthousie dla odmiany.
- Lumos - rzekł, a wszystkie światła z wolna się rozpaliły. Tak, by nie razić od razu wzroku, a delikatnie go do tego przygotować. Znajdowali się w salonie. Tutaj panował trochę bardziej nowoczesny styl, niż u jego przyjaciela, aczkolwiek z nutą nostalgii. Powrotu do dawniejszych epok. Dość wyrafinowany gust, jak na demona. Miejsca było dużo, pewnie można by było zrobić tutaj imprezę na 50 osób bez przepychanek. Przy wyjściu na taras stał kremowo-beżowy narożnik z odpowiednim stolikiem. Zza przeszklonej ściany tarasowej było widać inne wieżowce w Londynie. Miasto nocą. Sam taras oczywiście też był podświetlony. Zarówno z góry, jak i z dołu. To pomieszczenie było połączone z kuchnią przez barową ladę. Tam właśnie zaprosił gestem dłoni swoich towarzyszy.
- Zapraszam, siadajcie. - sam zaszedł z drugiej strony, od kuchni. Odblokował drzwiczki po bokach. Złapał za okrągłe klamki i jedna za drugą pociągnął. Okazało się, że było to coś w stylu szafki cargo tyle, że wszystko musiało być z piętro niżej. Tak oto wysunął istną galerię, tworzącą za nim półkole o promieniu przynajmniej dwóch metrów. Drzwiczki zostały złożone do tyłu pozostawiając mu miejsce na wyjście do kuchni. Wszystko było na prowadnicach. Dzieło sztuki można by rzec. Spojrzał na przyjaciela z pewnym tryumfem. Jakby krzyczał "Fajne, nie?".
- Gamoro, zdziwiłaś się, gdy nazwałem Cię mutantką, czy nie tym jesteś? I od razu czego się napijesz? Panie mają pierwszeństwo. - uśmiechnął się do niej, by potem przerzucić przepraszający wzrok na starego druha. Zrozumie. Pewnie też by tak postąpił.
Powrót do góry Go down
Gamora

Gamora


Liczba postów : 183
Data dołączenia : 24/05/2014

Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1Wto Wrz 13, 2016 5:12 pm

Nić porozumienia między nimi nawiązała się zaskakująco szybko. Zaskakująco, bo Gamora nawet nie mamiła się myślą, że jej charakter jest lekki i przyjemny jak poranna mgiełka. Raczej topór. Tak mniej więcej można zobrazować osobowość kosmitki, która nie pierwszy raz sobie uświadomiła, że jednak pierwsze wrażenie często może okazać się tym mylnym. Cały czas jednak nie zamierzała spoczywać na laurach i skupiać się tylko i wyłącznie na żartobliwej naturze Galahada. Nie zamierzała również go nie doceniać, chociaż na pierwszy rzut oka mogło to tak wyglądać. Brak zainteresowania mocami, zawadiacki ton okraszony sarkastyczną nutą. Czy robiła to specjalnie wiedząc jak przeciwną reakcję wywołuje zbyt nadgorliwa ciekawość? A może faktycznie naoglądała się ‘tego i owego’ i obraz Ziemi, aż tak maksymalnie nie odbiegał od hologramowych wizji podczas komunikacji z różnymi zakątkami kosmosu? Pewnie w każdym z tych argumentów tkwiła cząstka prawdy. Jakby nie patrzeć podróżując po Galaktyce miała okazję zapoznać się nie tylko z o wiele bardziej zaawansowaną technologią, ale również z różnymi rasami.

- W takim razie trafiła kosa na kamień – Westchnęła teatralnie i cicho, cały czas patrząc mu z niesamowitą pewnością siebie oraz odrobiną luzu prosto w oczy. Jakoś nie wyglądała na bardzo zmartwiona faktem, że obydwoje bronili swoich tajemnic, jak i ubioru.
Czy to był flirt? Zapewne. Jednak póki co nie przywiązywała do tego, aż takiej wielkiej uwagi. Z drugiej strony nie potrafiła się powstrzymać skoro słowa same nasuwały się jej na usta. Póki co zresztą najwyraźniej nikomu to nie przeszkadzało.

Bez pomocy Galahada przeszła przez portal. Uczucie jakie temu towarzyszyło nie różniło się temu przy podróżach galaktycznych z Knowhere, dlatego żaden grymas niechęci nie odmalował się na twarzy Zielonej. Gdy światło zaczęło stopniowo oświetlać pomieszczenie Zielona rozejrzała się zaciekawiona i nie czekając na wyraźne zaproszenie z wolna rozpoczęła swoją wędrówkę po apartamencie. Jeszcze kilka odwiedzin w ziemskich domach, a powracając do Milano nabawię się klaustrofobii. Swoją drogą… ‘lumes’? To jakieś magiczne zaklęcie?. Przesuwała wzrokiem po wszystkich przyborach, nie do końca wiedząc do czego wszystkie służą.

W końcu podeszła do przeszklonej szyby tarasowej i omiotła spojrzeniem pejzaż.
- Czy wszystkie ziemskie miasta wyglądają tak samo? – Zapytała. Kolejny raz widziała wysokie budynki ze światełkami. Niestety nie miała okazji zwiedzać Nowego Jorku bawiąc się w turystkę. A może nie do końca zależało to od okazji, a raczej od kogoś kto mógłby pokazać jej miasto. Tak czy siak patrząc za okno, jak zwykle nie doceniając walorów estetycznych stwierdziła, że Londyn wygląda całkiem podobnie, a przede wszystkim z perspektywy Avengers Tower oraz tego co miała okazję zobaczyć w kosmosie.

Zaproszona zasiadła obok Aarona. Wcześniej ściągnęła czarną bluzę ujawniając tym samym swoją biało czarną zbroję, perfekcyjnie dopasowaną do szczupłej, acz konkretnie zbudowanej sylwetki kosmitki. Pozwoliła sobie na ściągnięcie rękawiczek, które spoczęły na blacie baru. Zielone palce nieco niecierpliwie wybiły rytm na śliskiej powierzchni. Zaraz jednak pełną uwagą uraczyła mechanizm jaki zademonstrował Galahad. Musimy coś takiego zainstalować na Milano. Definitywnie.
- Nie jestem mutantką. Skąd w ogóle tobie przyszło to do głowy? – Spojrzała na niego zdziwiona, a zarazem oczekiwała od niego jakiejś konstruktywnej odpowiedzi.
- A co do drinka to nie wiem. Zaskocz mnie czymś…  - Posłała mu całkiem ładny jak na siebie uśmiech. Nie miała jeszcze okazji skosztować ziemskich alkoholi, więc ma ogromne pole do popisu. Zaciekawione spojrzenie również powędrowało na Aarona.
- To czym się zajmujecie? – Uniosła jedna brew wpatrując się w tym razem w tego drugiego towarzysza.
Powrót do góry Go down
Aaron Irvine

Aaron Irvine


Liczba postów : 14
Data dołączenia : 29/08/2016

Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1Wto Wrz 13, 2016 10:30 pm

- Zdecydowanie powinniśmy zbadać te portale Evraina – szepnął cicho Jah’mie gdzieś w zakątkach umysłu. Aaron spoglądał na rozmawiającą przy wejściu parę. Zielonoskóra kobieta z jednej strony wydawała się cierpieć na jedną z dziwnych odmian genu X, z drugiej jednak jej wygląd fizyczny sprawiał wrażenie podobne do efektów napromieniowania gamma. W odpowiednich dawkach powstawały, w skutek przemian DNA, istoty podobne do znanego wszystkim Hulka lub też jego kobiecej wersji – She-Hulk.
Gamora, jak się przedstawiła, nie przejawiała jednak charakterystycznych wybuchów agresji czy też zmian w psychice jakie następowały po przyjęciu odpowiedniej dawki radiacji. Prawdą było, że Jennifer nie cierpiała na obniżenie intelektu tak jak sam Bruce, ale zdecydowanie dało się wyczuć te delikatne fluktuacje w jej płaszczu mentalnym. Zmiany jakie zaobserwowała Leena w Jennifer zdecydowanie wskazywały na modyfikację kory czołowej i przedczołowej – Aaron zaś połączył to z mutacją jaka zaszła po przetoczeniu krwi doktora Bannera do ciała dziewczyny jaką niegdyś była.
Wracając jednak do gościa. Niezależnie od pochodzenia – nie była czymś naturalnym w tym miejscu. Toteż Aaron wstał i z czystej, naukowej ciekawości podszedł do drzwi swej kuchni by przysłuchać się rozmowie Evraina z Gamorą.
- Czy on zawsze musi się tak zachowywać? – Leena jak zwykle wzdychała zrezygnowana, gdy tylko demoniczny przyjaciel zaczynał swoje rozmowy. Przez delikatnie zmieniające kolor oczy Aarona spoglądali na niego we trójkę, każdy objąć prym w kolejnych konwersacjach. Szare tęczówki lśniły delikatną łuną zmieniających się przemiennie kolorów – jasnofioletowego, turkusowego i złocistopomarańczowego. W końcu przez dłuższą chwilę utrzymała się jasnozielona, chłodniejsza barwa i z uśmiechem na ustach Aaron nadal spożywał trzymany w dłoni przysmak ręki jego przyjaciela.
Nie minęło dużo czasu, gdy Evrain przedstawiający się jako Galahad zaproponował zielonoskórej przeniesienie się do jego własnego apartamentu. Pomysł od razu spodobał się trójosobowemu psychologowi, który nie wypuszczając z dłoni swojego ukochanego pie, z uśmiechem na ustach sięgnął wolną ręką po płaszcz, po czym przekroczył wyrwę w czasoprzestrzeni wchodząc wprost do nowoczesnego apartamentu Keirtza.
- Za jasno tu. Zbyt przestronnie. I te mebl. – marudziła w myślach Leena. Eklektyczny styl własnego penthouse’u miał jedną, istotną cechę jaka różniła go od olbrzymiego mieszkania przyjaciela – nie splamił się zanadto nowoczesnością. Mimo surowych, przywodzących na myśl futurystyczne, akcentów mieszkania przy Wegdwood – wszystko pozostawało najdalej w stylach minimalistycznym i modernistycznym – tutaj królował popularny dzisiaj styl loftowy, sięgający po rozwiązania HI-TECH, nie docierający jednak tak daleko w przyszłość. Tutaj, o ile Jah’mie uważał to za fantastyczne, zaś Aaron za nieco zbyt ubogie – Leena widziała skazę – w końcu tylko dzięki niej niektóre pomieszczenia we własnym apartamencie pełne były eklektycznych styli z dawnych epok – nie mówimy tutaj oczywiście o stylu nazywanym Eklektyzmem, zaś o pojęciu łączenia różnych nurtów architektonicznych, modowych i.. tak… dalej…
Aaron rozsiadł się wygodnie obok Gamory, zaraz po jej uwadze o wyglądzie miast, pałaszując dalej wyśmienite Cottage Pie dukając tylko po cichu: – Dla mnie rum – dosłownie w tym samym momencie, w którym Evrain miał przyznać pierwszeństwo paniom. Uśmiechnął się wysuwając język do Evraina i wrócił do swojego jedzenia, po czym odstawił pusty półmisek wzdychając z przejedzenia.
- O Aresie... jakie to było dobre – rzucił hermetyczny żart. – Nie przedstawiłem się. A przynajmniej nie en face. Miło mi jeszcze raz cię przywitać, jak wspomniałem przy naszej krótkiej rozmowie, nazywam się Aaron Irvine – powiedział wyciągając w jej kierunku rękę.
Zdawała się być silną kobietą. Blondyn nie podejrzewał, ażeby interesowały ją kwestie savoir vivre, mocny uścisk dłoni jak przystało na mężczyznę powinien wpasować się idealnie w sytuację, w której się znaleźli.
Gamora wróciła do tematu, który zaczął Evrain – zaprzeczyła bycia mutantką. Leena zgodziła się w ciszy z tym co powiedziała zielonoskóra, stwierdzając, że kobieta nie pasuje do genetycznego wzorca jaki odkryła podczas badań nad mutantami – ich tkankami, osobnikami. Wszystko oczywiście przebiegało w humanitarnych warunkach. Po chwili zaś padło pytanie w kierunku samego Aarona.
- Cóż ja mogę o sobie powiedzieć. Jestem zwyczajnym psychologiem, na zwyczajnym uniwersytecie w zwyczajnym mieście. Nie sądzę, by była to jednak satysfakcjonująca odpowiedź prawda? – spojrzał w jej oczy uśmiechając się jednym kącikiem ust. – Ev! Wiesz co, nie chcę rumu, na pewno masz kahluę – wiesz co prawda? – Gamora mogła przez chwilę dostrzec delikatny, niemalże niezauważalny taniec kolorów światła na powierzchni srebrzystych tęczówek Aarona – od turkusu po jasnofioletowy, po czym znów wróciło do turkusu. – Jestem naukowcem. Fizykiem, biologiem, biotechnologiem. W kontekście moich innych zainteresowań leży przede wszystkim filozofia oraz psychologia, ta ostatnia bada podstawy zachowań jednostek posiadających świadomość własnego istnienia i bytu, tych operujących myśleniem na poziomie abstrakcyjnym oraz, a raczej przede wszystkim jestem neurobiologiem i neuropsychologiem. Ale to bardzo nudne, dlatego też wolałbym się dowiedzieć czegoś więcej o tobie. – Posłał kolejny szeroki uśmiech do interesującej, zielonoskórej kobiety. Nie czekając jednak na odpowiedź przeprosił ją cicho i wstał. – Dlaczego tutaj jest tak cholernie cicho? – Rozejrzał się z niesmakiem po pomieszczeniu i odnalazł sprzęt grający. Szczęśliwie – jak na Evraina przystało – komunikował się z otoczeniem przy użyciu routera Wi-Fi – zgadując, że hasło będzie identyczne jak do reszty przyziemnych rzeczy Aaron połączył się z systemem udźwiękowienia i włączył ostatnio przesłuchiwanego artystę. Wrócił zadowolony do Gamory i zasiadając przed przyjął luźną pozycję rozkładając ramiona na oparciach fotela. – Zdecydowanie lepiej – powiedział podążając wzrokiem za Evrainem. – To jak? Teraz twoja kolej? – zapytał wracając oczyma do swojej rozmówczyni.
Powrót do góry Go down
Evrain Keirtz

Evrain Keirtz


Liczba postów : 32
Data dołączenia : 22/08/2016

Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1Sro Wrz 14, 2016 4:19 pm

-O nie, nie... Zdecydowanie nie wszystkie ziemskie miasta są takie same. Nawet Londyn oraz Nowy Jork to dwa zupełnie odmienne byty. Jasne, oba mają wieżowce, ale to chyba tyle jeśli chodzi o podobieństwa. Przede wszystkim miasto, w którym teraz jesteśmy jest o wiele starsze, co też odbija się na jego architekturze oraz założeniach przestrzennych. Uświadczysz różnych zabytków, których brak w tamtym tworze. Ulice łączą się pod różnymi kątami, a nie tak, jak ma to miejsce w Nowym Jorku na bazie siatki, czyli pod kątem prostym. Chociaż po 1666 roku większą część Londynu trzeba było odbudować, to nie zastosowano zbyt wielu promieniście rozchodzących się alei. Poszerzono ulicę, zmieniła się wysokość budynków. Tutaj dalej od centrum znajdziesz więcej kamienic. Wiele będzie miało jeszcze prostą, nie wystającą fasadę. W strefie trzeciej i dalej są całe osiedla domków bliźniaków oraz szeregowych z użytkowym poddaszem. Całe Stany Zjednoczone były kiedyś kolonią Angielską, stąd będą pewnie podobieństwa, aczkolwiek przy budowie miasta czerpano z zupełnie innych wzorców, gdyż tak wielka jest różnica w czasie między nimi. Dla przykładu w Paryżu w centrum nie uświadczysz żadnych wysokich budynków, a ma to związek z prawem, jakie tam panowało i stosunkowo się zmieniało. Większość wysokich biurowców trzeba było zbudować poza miastem. Więc odpowiadając na Twoje pytanie... Nie, nie każde miasto jest takie samo. Pozwiedzasz, to zobaczysz. I przepraszam za takie rozwinięcie... - westchnął, gdy w końcu skończył rozkładać swój mechanizm barkowy. Posłał obojgu przepraszający uśmiech. -Chyba wychodzi ze mnie moje wykształcenie... - spoglądał jeszcze z zaciekawieniem, gdy dziewczyna ściągnęła z siebie bluzę. Pod spodem miała coś, co wyglądało jak zbroja, może bardziej kombinezon. Nie do końca wyglądało to na ludzki wyrób. Powoli zaczął mu się układać jakiś obraz, co do tożsamości dziewczyny mają już pewne punkty zaczepne.
- W tych czasach kobieta musi być na wszystko gotowa, co? - skinął głową, oczywiście odnosząc się do tego, co miała na sobie. - Jeśli chcesz to znajdę Ci coś wygodniejszego. Z nami nie będzie Ci ten kombinezon, czy jakkolwiek chcesz to nazwać, potrzebne. Gwarantuję. - uśmiechnął się, by zaraz spojrzeć na przyjaciela, który nadal pałaszował jego danie. Już od dłuższego czasu tak to wyglądało. Właściwie odkąd nauczył się to gotować, lub raczej ulepszył dotychczasowy przepis opierając się na połączeniu przypraw z poprzednich stuleci. Kiedy już miał się zwrócić do dziewczyny a propo tego, czego się napije odezwał się i on. Nawet wystawił mu język. Zupełnie w jego stylu. Evrain pokręcił tylko głową na znak, że kobieta będzie mieć pierwszeństwo. Nie mógł się też powstrzymać od cichego parsknięcia śmiechem od tego hermetycznego żartu, który w tym towarzystwie mógł zrozumieć tylko on.
- Tak... To były dobre czasy... Mógłbym do nich wrócić bez wszystkich wygód teraźniejszości. - pomyślał, jednak zaraz swoją uwagę musiał na powrót poświęcić Gamorze, gdyż wrócił temat jej pochodzenia. Zaprzeczyła bycia mutantką. Wspominała też o Ziemskich miastach, a nie miastach ogółem. Przyszła pora połączyć wszystkie kropeczki, by utworzyły pewien rysunek. - Skoro nie jesteś mutantką... Nie pytałaś ogółem o miasta, a o te "Ziemskie"... Mam rozumieć, że nie pochodzisz z Ziemi? W takim razie inna planeta, czy wymiar, slash, rzeczywistość? A pomysł? Cóż. Ostatnio ujawnili się tutaj ludzie, których dna zmutowało, nadając im nowe moce, ale często zmieniając też wygląd. Sama rozumiesz. - Aaron pewnie też to już rozgryzł. Jeszcze szybciej od niego. Lepszy był w te klocki z racji na swoje pochodzenie. Może od razu rozpoznał jej rasę ze swoich podróży, oczywiście nie dzieląc się z nim tym faktem, bo po co. To też było w jego stylu.
Jej uśmiech napotkał podobny z jego strony. Potraktował to, jak małe wyzwanie. Dobrze by było zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie. Pewnie ten kurs barmański, który przeszedł kilka lat temu w końcu się przyda. - Czego możesz chcieć..? Seven-seven, Bellini i wszelkie Cosmopolitany odpadają. Zbyt dziewczęce. Będziesz potrzebować czegoś mocniejszego, a zarazem przypominającego o Twojej płci. Tak subtelnie. Może Magie Noir? 27.321? - stał tak, przyglądając się poszczególnym butelkom, nie słysząc nawet, że rozmowa za nim nadal się toczyła. Do momentu w którym Aaron wspomniał o kahlui. Nagle go oświeciło. Nie omieszkał, oczywiście rzucić mu zdenerwowanego spojrzenia a propo tego, że użył jego imienia, a nie pseudonimu, ale czym prędzej sięgnął po to, o co prosił. Przygotował dwie szklanki do których nasypał lodu. W między czasie jego stary druh chwalił się, czym to on nie jest, ale dla niego było ważniejsze to, co przed nim. W specjalnej szklance do mieszania wlał jedną część kahlui oraz dwie wódki. Wypełnił lodem, zamieszał przez dokładnie 10 sekund, po czym przelał do szklanki, lód zatrzymując specjalną łyżką. Przesunął szkło w stronę przyjaciela. - Twój Black Russian. A dla pani... - raz jeszcze ujął w dłoń butelkę z kahluą, lecz tym razem w drugą wziął brandy. Wlał prosto na lód do drugiej szklanki w proporcjach 50:50. - The Walish, jak ja go nazywam. Byłbym zapomniał. - sięgnął jeszcze pod ladę by dorzucić blondynowi wisienkę do jego drinka. Teraz był skończony. Mogli się cieszyć swoim towarzystwem, lecz pozostawała kwestia tego, czego on się napije. Stwierdził, że postąpi klasycznie. Wyciągnął kolejną szklankę, taką samą jak dla nich, wypełnił lodem, po czym zalał Dalmore 1948. Zawsze wolał single malty.
- Jeśli o mnie chodzi to mam dyplomy w dziedzinie mechaniki oraz mechatroniki, jak i elektryki. Jestem architektem, a obecnie zajmuję się gotowaniem. Jestem szefem kuchni w jednej z najlepszych restauracji na świecie oraz właścicielem tej najlepszej. To by chyba było tyle o mnie. - puścił jej oczko z szerokim uśmiechem. Zdecydowanie sobie z nią pogrywał. Opowiedział o sobie o wiele krócej niż jego towarzysz, aczkolwiek wystarczyłoby spojrzeć na ściany. Wiele starożytnych, wręcz antycznych rzeczy oprawionych w ramy wisiało na tych ścianach. Już chyba powinna poznać się na nim na tyle by wiedzieć, że nie odsłania przed nią nawet pierwiastka tego, czym naprawdę jest. Odprowadził przyjaciela wzrokiem, ponieważ wiedział już, co zamierza. Ten komentarz był bardzo jednoznaczny.
- Nie przeszkadza mi ta muzyka, ale w moim domu mógłbyś bardziej podpasować się w moje gusta. - zwrócił się do Aarona z lekkim westchnięciem. Po prostu do końca to do niego nie przemawiało. Może po prostu nie był w nastroju, ciężko stwierdzić. Chyba za bardzo zatrzymał się ze swoim gustem muzycznym na tych wykonawcach, z których teraz wszyscy artyści czerpią. W co drugiej piosence słyszy rytm tamtych lat, lecz zniekształcony, a może mu się tylko wydaje? Nigdy nie miał do tego aż takiego ucha. - Tak, teraz chyba kolej jedynej damy w towarzystwie. - spojrzał na Gamorę, gdy przechodził obok niej by zasiąść na narożniku podobnie, jak jego przyjaciel. W między czasie uniósł szklankę do góry w formie toastu. - Cheers mates! - podniósł głos w twardym, angielskim akcencie. Upił łyk, po czym rozsiadł się po lewicy Aarona, zarzucając nogi na mebel. Było jeszcze dużo miejsca pomiędzy nimi dla dziewczyny. Evrain oparł głowę o oparcie tak, że mógł spojrzeć na kosmitkę, która powinna znajdować się za nimi, jeśli nie zmieniła swojego położenia. - Jesteś głodna?
Powrót do góry Go down
Gamora

Gamora


Liczba postów : 183
Data dołączenia : 24/05/2014

Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1Sob Wrz 17, 2016 2:15 pm

W pierwszym momencie pomyślała, że robi sobie z niej jaja. Wywód na temat różnicy pomiędzy dwoma miastami co najmniej zdumiał. Rzuciła badawcze spojrzenie Aaronowi chcąc wyczytać z jego twarzy coś co potwierdzi jej domysły, jednak nie wyczytała tam nic, po czym mogłaby wywnioskować, że brodaty mężczyzna się z niej nabija. Gamora po prostu nie lubiła nie-wiedzieć, a będąc na Ziemi bez odpowiedniego przewodnika… czuła się jak dziecko we mgle. Czego również nie lubiła. Dlatego też po chwili niepewności z uwagą wsłuchała się w monolog Galahada i z dozą powagi oraz zainteresowania wysłuchała go do końca. Doceniła, że poświęcił jej tyle czasu na bardzo szczegółowe wyjaśnienia. Ba! Nawet w duchu stwierdziła, że gdyby kiedykolwiek przyszło jej zwiedzać zieloną planetę, wybrałaby właśnie jego jako przewodnika. Wiedział wiele i coś Gamorze podpowiadało, że nie tylko o architekturze… A nawet gdyby to i tak o wiele więcej niż Quill, który skupiał się na oprawie muzyczno-filmowej. Ech, co ci ziemianie nie wymyślą, by zabić swój cenny czas, który mogliby przeznaczyć na bardziej przydatne czynności.
- Ja natomiast dziękuję za takie rozwinięcie – Posłała mu delikatny nawet całkiem wdzięczny uśmiech. Oczywiście ten nie trwał długo.
- W tych czasach? – Zdziwiła się nie wiedząc co dokładnie ma na myśli. Znaczy o czasach w kosmosie mogłaby opowiedzieć wiele, ale póki co jedyną wartką akcje jaką napotkała na Ziemi to ta z terrorystami … no i ten meteor, który spadł gdzieś daleko. Może o czymś nie wie? Wzrok zielonej nieznacznie się ożywił.
- Swoją drogą… - Tym razem zaczęła mówić nieco luźniejszym tonem.
– Skąd możesz wiedzieć, że to co mam na sobie nie jest wygodne? – Gamora właściwie w niczym innym nie chodziła. Spała nago. Jogę ćwiczyła również nago, a potem prysznic i znowu kombinezon. Zielona najwyraźniej nie znała się na wygodzie.
- Kolejna próba rozbrojenia? – Wyraźnie zażartowała, ale nie poświęciła temu zbyt wiele czasu, ponieważ przeniosła uwagę na Aarona, który skończył jeść.

Nie wiedziała co to znaczy ‘en fance’, ale łatwo mogła się domyślić. Dziarsko uścisnęła dłoń ziemianina i również posłała mu delikaty uśmiech. Musiała przyznać, że jak na tak krótką znajomość w ich towarzystwie czuła się całkiem swobodnie. Niestety nie do końca wiedziała dlaczego. Dobór komunikatów, czy choćby powitania był celny w stosunku do jej charakteru. Pewnie to nie było aż tak trudne, ale mimo wszystko zwróciła na to uwagę. Jak się później okazało domysły miała całkiem dobrze ukierunkowane. Zmrużyła odrobinę powieki wyostrzając swój wzrok, gdy tęczówki Irvine’a przyjęły inny odcień, który nie uszedł jej uwadze.
- Czyli reasumując wolisz pracować głową. To również bardzo interesujące, choć zupełnie nie dla mnie – Posłała mu przepraszający uśmiech. Gamora wyznawała jedną, dość prostą filozofię – uderz tak by zabolało, a jak nie poskutkuję to uderz jeszcze raz. Oczywiście bardzo skrócona wersja, ponieważ zielona miała jeszcze wiele innych, bardziej wartościowych zasad pielęgnujących jej jakże bogate wnętrze.

- O mnie? A co byście chcieli wiedzieć ? – Zapytała odprowadzając wzrokiem, ale nie daleko, ponieważ nie zwróciła całej głowy za Aaronem. Zresztą zaraz Galahad zaczął opowiadać dlaczego myślał, że jest mutantką, dlatego wzrok zielonej padł na niego. Gdy wprost zapytał czy nie pochodzi z Ziemi Gamora po prostu potwierdziła kiwnięciem głowy. A potem usłyszała muzykę. Huh. Wsłuchała się w dźwięki oddalając się myślami od mężczyzn. Muzyka tylko i wyłącznie kojarzyła się jej z Quillem. Kto wie, może to co puścił Aaron przypadłoby mu do gustów. A chwilkę później dostała już swojego drinka. Sama przed sobą musiała przyznać, że Galahad świetnie sobie radził za barem. Jego ruchy były płynne i pewne siebie. A to co przyrządził… cóż. Delikatny i zaintrygowany uśmiech, który pojawił się na ślicznej buzi kosmitki mówił sam za siebie. Może małe faux pas, ale dawno nic nie piła i była niesamowicie spragniona, więc z tym pierwszym łykiem nie poczekała na towarzyszy. Po drugie, Gamora niesamowicie zaciekawiła się tym co zaczął o sobie opowiadać Galahad. Informację o restauracjach pozostawiła bez komentarza, ale mechanik?
- A może znasz się na statkach kosmicznych? – Zapytała patrząc mu prosto w oczy. Chyba rozpalił w niej jakieś nadzieje… I tak, zdawała sobie sprawę, że Ev dalej prowadził pewnego rodzaju grę, a z drugiej strony wiedziała, że nie warto odkrywać wszystkich kart na pierwszym spotkaniu. Zawsze warto coś mieć w zanadrzu, dlatego gdy padło na nią posłała im uśmiech.

- Jak świetnie zauważyliście nie jestem ziemianką, ani… ziemską mutantką – Kiwnęła głową w stronę Galahada, bo to on raczył jej wyjaśnić tą całą sprawę z homo superior.
- Pochodzę z zupełnie innej planety zwanej Zen Whoberi. Moja rasa… - Zawiesiła głos. Ciężko powiedzieć nawet dlaczego. Może to było tak dawno, że już nie do końca pamiętała swoją rodziną planetę, ponieważ zostali unicestwieni jak była ok 5 letnią dziewczynką? A może samo wspomnienie oraz pamięć o rodzinie wzbudzała w niej dość ckliwe emocję do których posiadania nie lubiła się przyznawać? Rozsiadła się wygodniej na krześle i zaczęła mówić dalej.
- …należy do tych bardzo pokojowo nastawionych. Żyła w zgodzie z innymi rasami i planetami. Zajmowaliśmy się uprawą roślin. Nasza religia definitywnie odrzucała przemoc. Z wyglądu, jak zresztą widać nie odbiegamy od was. No oprócz innego koloru skóry, ale z tego co zdążyłam zaobserwować to nie jedyny jaki można spotkać na waszej planecie – Próbowała się wyzbyć czasu przeszłego, ale w pewnym momencie się poddała. Swoją drogą do gry Galahada dołożyła kolejną cegiełkę. Pokojowa rasa? To co robi miecz na jej plecach? I po co ta zbroja…?

- A tak na marginesie. Parokrotnie wspomniałeś, że w waszym towarzystwie nie mam czego się obawiać, ale dlaczego bym miała skoro Ty jesteś psychologiem… a Ty… kucharzem i mechanikiem? – Wskazała uniesioną szklanką najpierw Aarona, a potem Galahada, przy okazji pobrzękując kostkami lodu, które uderzały o kryształową powierzchnie szklanki. Uniosła brwi i zawiesiła wzrok na tym ostatnim, zerkając na niego z nad szklanki, bo akurat popijała kolejnego łyka drinka.
Powrót do góry Go down
Aaron Irvine

Aaron Irvine


Liczba postów : 14
Data dołączenia : 29/08/2016

Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1Pon Wrz 26, 2016 12:37 pm

- Wszyscy tak reagują. Zawsze to samo, prawda? – słowa Leeny potoczyły się w odmętach umysłu Aarona. To zdecydowanie była prawda – za każdym razem kwestionowano ich siłę biorąc pod uwagę tylko aspekt powierzchowności. Właściciel winnicy? Młody, grecki filozof? Wiecznie nadąsany i znudzony architekt? Poborca podatkowy? Wszystkie te fuchy wywoływały u słuchaczy jedno pytanie: „Czego miałbym się obawiać?”
Żadne z nich nie wiedziało jak daleko jest od prawdy i jak bardzo „może się przejechać” na swoich błędnych, aczkolwiek logicznie poprawnych założeniach. To zawsze wyzwalało w trójosobowym aniele dominację jego żeńskiego pierwiastka.
- Rzeczywistość może być zwodnicza. – Cichy, niski pomruk, przypominający swym wydźwiękiem coś z pogranicza zadowolenia i cynizmu, wydobył się z ust psychologa, gdy Garona w dość oczywisty sposób skonstatowała swoje położenie. Uśmiechnął się w ciszy, upijając jeden łyk, słodkiego, kawowego drinka przygotowanego przez Evraina.
Wypatrując możliwości Aaron uchwycił moment, w którym uwaga Garony została przeniesiona z niego na Evraina. W końcu nie mogła patrzeć w dwie strony jednocześnie – wtedy też  przy delikatnym, fiołkowym błysku oczu blondyna stało się coś, co jego demoniczny przyjaciel mógł od czasu do czasu obserwować. Niemalże w ułamku sekundy światło wokół anioła zostało zakrzywione i zniknął on z pola widzenia zarówno zielonoskórej kobiety, jak i stojącego nieopodal brodacza.
Aaron bezszelestnie wstał i spokojnym, cichym krokiem – stłumianym dodatkowo dźwiękami płynącej z głośników muzyki, usiadł przy Evrainie. Jakkolwiek czułych zmysłów nie posiadałaby postać teraz go obserwująca, wzrokiem go nie ujrzy. Inaczej rzecz miała się co prawda z kanałem dźwiękowym, czy też sensomotorycznym – nie mniej Aaron już na to wpłynął. Niepostrzeżenie zablokował niektóre sygnały w układzie nerwowym, nawet nie dotykając przy tym struktury umysłu – a co za tym idzie działał poza świadomością, a nawet i podświadomością, czy też nieświadomością Garony.
W ciągu tego ułamka sekund wygenerował także realny obraz Leeny na miejscu, w którym to wcześniej siedział.
- Jak do tego doszło kochanieńka? – Po pomieszczeniu, z ust Leeny, potoczył się ciepły i niski mezzosopran. Źródło dźwięku dla każdego było inne, Evrain usłyszał go od siedzącego obok Aarona, zaś Garona stąd skąd blondyn chciał by go usłyszała. W końcu neurologiczna interpretacja i analiza dźwięku to rola mózgu, a co za tym idzie – interpretacja kierunku odbywa się nigdzie indziej tylko w korze słuchowej i paru innych strukturach mózgowych.
Czarnowłosa kobieta siedziała teraz z założonymi nogami i popijała Czarnego Rosjanina z kryształowej szklanki o grubym dnie. – Mam na myśli oczywiście tą nienaturalną zmianę. Pokojowa rasa, żyjąca ze wszystkimi w zgodzie? – W tonie głosu czuć było delikatne niedowierzenie, pomieszane z ciekawością. Wzrokiem dotychczas omijała oczy Garony, która to najprawdopodobniej mogła je zwrócić w jej kierunku w zaskoczeniu. – Och, ja się nie przedstawiłam! Leena Howell, naczelny biogenetyk University of San Francisco – mówiąc to z uśmiechem, wystawiła rękę w kierunku Garony oczekując przywitania. Niezależnie od jej reakcji, Aaron był przygotowany na dowolnego rodzaju interakcję – w przypadku odwzajemnienia powitania stymulowane będą receptory dotykowe, a raczej neurony odpowiedzialne za odczytywanie bodźca – a co za tym idzie, mózg Garony zidentyfikuje uniesienie ręki i podanie jej wizualnemu mirażowi za stuprocentowo fizyczne – włączając to odczuwanie temperatury ciała, faktury dłoni czy też siły uścisku.
Neurobiologiczna kontrola i zabawy mentalne. Była to… ulubiona rozrywka Leeny.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1Czw Paź 13, 2016 7:24 am

W związku ze zniknięciem graczy:
->Evrain Keirtz
->Aaron Irvine

Akcja zostaje anulowana u podstaw, postać Gamory na powrót znajduje się w Nowym Jorku.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Mieszkanie Evrain'a Keirtza Empty
PisanieTemat: Re: Mieszkanie Evrain'a Keirtza   Mieszkanie Evrain'a Keirtza Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Mieszkanie Evrain'a Keirtza
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Mieszkanie Zoi.
» Mieszkanie Kaplanów
» Mieszkanie Jemmy
» Mieszkanie Bena
» Mieszkanie Damien'a

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Wielka Brytania :: Londyn-
Skocz do: