Wzgórza w okolicy świątyni Kiyomizu

Alice odsunęła się od jaszczura widząc, że ten zrozumiał, że zadanie nie jest takie łatwe. Dziewczyna spoglądała na niego z zainteresowaniem. Podniosła nawet dłonie gdy wstawał aby mu pomóc, ale wydawało się to raczej bezsensowne. W końcu ważył dużo więcej od niej i raczej nie mogłaby mu za wiele pomóc. Liczyły się jednak chęci. Alice, obudź się! Co ona właściwie robiła?! Pomagała obcemu i to zaraz po walce. Nie powinna była tego robić. Ba! Powinna była go zabić. Nie powinna dać się złapać. Nie powinna była się nim fascynować. Był tylko gadem, ostatnim z wymarłej rasy.
Ciszę przerwał komunikat. Reptile... Tak się nazywał... Albo przynajmniej tak na niego wołano. Starała się dokładnie zapamiętać każde słowo wypowiedziane przed chwilą. Powtórzyła kilka razy w umyśle i zaraz obróciła się. Nie patrząc nawet na niego zebrała swoje rzeczy. Między innymi butelkę wody, szmatkę i reaktor. Nie patrzyła nawet jak gad znika w krzakach. Ba! Olała go totalnie. Chwyciła za to Black i szurając nim po ziemi ruszyła w przeciwnym kierunku. Była zbyt słaba aby podnieść strój. Mogła go tylko ciągnąć po ziemi. Pomoc powinna nadejść. Minęło już sporo czasu. Alice położyła Black w krzakach i usiadła w nich. Wyciągnęła palmtopa i zaraz sprawdziła pozycję maszyn... Jeszcze malutki kawałek...

Jaszczur odwrócił się za siebie i rozejrzał. Nikogo nie było, widać dziewczyna postanowiła za nim nie iść, w takim razie dobrze - zostanie tu sama. Do uszu gada w końcu dotarł odgłos śmigłowca który z wielką prędkością opadł ku ziemi, wyhamowując w ostatniej chwili. Sam Reptile nie myślał dużo, natychmiast pobiegł w kierunku Nighthawka, wskakując na jego pokład, gdzie został powitany przez członków Delta Force z oddziału Pułkownika Patrona.
Pilot natychmiast podniósł maszynę do góry i na niskim pułapie odleciał [zt]

Alice siedziała na ziemi przez dłuższy czas. Do przylotu maszyn pozostało niewiele czasu. Kilka krótkich minut, które teraz trwało całą wieczność. W końcu usłyszała znajomy ryk dwóch pędzących cudów techniki. Obie wylądowały tam gdzie wcześniej leżał Black i obie znieruchomiały. Alice podniosła się z ziemi i podeszła do B1.9. Ta, będąc już wcześniej przygotowana na wejście otworzyła się i znieruchomiała. Dziewczyna weszła do środka, wcześniej otrzepując się z piachu i pyłu. Płyty zasunęły się, zasłaniając ją. Założyła hełm i spojrzała na B1.7, który grzecznie czekał na swoją kolej. Alice poruszyła się niespokojnie. Dziwnie się czuła w zbroi. Inaczej. Może ze względu na to, że to starszy model? Może tak. Dziewczyna ruszyła po B2. Podniosła ustrojstwo z łatwością i przymocowała do B1.7. Pomocna okazała się lina, którą "dostała" od Ravena. Będzie musiała mu ją kiedyś zwrócić przy okazji. Gdy tylko maszyny były gotowe, a na miejscu nie było śladów obecności Black, nie licząc oczywiście masy zniszczonej roślinności i kropel krwi, podeszła znów na środek polany. Wzbiła się w powietrze wraz z B1.7, który dzielnie jej towarzyszył i oboje zniknęli daleko za horyzontem. Misja się nie powiodła, ale akurat to wisiało Alice. Była zajęta sobą.[zt]