Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Ulice NYC

Go down 
+73
Bloody Mary
Fenris
Skydive
Pheromone
Jess
Damien Stein
Kalia
Spider-Man
Black Cat
Jacob Wagtail
Aleksander Rogoziński
Scarlet Witch
Vision
Noh-Varr
Punisher
Anthony Skyblade
Cable
Emma Frost
Surge
Peter Quill
Agent Coulson
Smuga
The Lizard
Taskmaster
Doctor Strange
Toxin
Ant-Man
Spider Woman
Thaddeus Ross
Frank Murphy
Teddy Altman
Speed
Gamora
Miguel O'Hara
Invisible Woman
Sasha Aristow
Miss America
Sin
Quicksilver
Amora
Flash Thompson
Abysswalker
Katharine Dissimuler
Kaine
Cosmo the Dog
Moonstone
Summer
Johnny Blaze
Wonder Man
Carol Danvers
Scarlet Spider
Nova
Skye
Elektra Natchios
Samantha Hudson
Beam
Randy
Black Panther
Chloris
Thor
Hela
Sersi
Szaman
Clockmaker
Samael
Loki
Captain America
Tony Stark
Balder
Rocket Raccoon
Daredevil
Viper
Darkhawk
77 posters
Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 20 ... 24  Next
AutorWiadomość
Darkhawk

Darkhawk


Liczba postów : 146
Data dołączenia : 25/08/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pon Sie 27, 2012 4:04 pm

First topic message reminder :

Ulice NYC - Page 17 Manhattan_3
Ulice Wielkiego Jabłka. Można je podzielić na dwa rodzaje: uczęszczane i lepiej-się-tu-nie-zapuszczaj. Te pierwsze są zatłoczone i szare, drugie puste i brudne. Nieważne do którego rodzaju można zaliczyć tę na której się znajdujesz, w obu przypadkach: pilnuj swojego portfela!


Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Sie 31, 2014 11:19 am, w całości zmieniany 5 razy (Reason for editing : Pierwotnie znajdował się tu także post fabularny. Został przeniesiony do pierwszego fabularnego posta Darkhawka.)
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Amora

Amora


Liczba postów : 109
Data dołączenia : 16/07/2013

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pon Maj 23, 2016 6:18 pm

Bawiła się kosmykiem włosów kiedy Stephen Strange wyjaśniał jej wszystko. Nie przepadała za między-wymiarowymi problemami. Zawsze wszystkie takie akcje sprowadzały się do zagłady. Ciężko więc próbować temu zapobiec ale przecież po to niektórzy otrzymali swe moce. Aby temu zapobiec. tytuł Supreme Sorcerer to nie błahostka. Facet musiał być najpotężniejszym magiem tej planety. Wśród Czarodziejskiej społeczności był na szczycie. Amora wolała okazać mu należyty szacunek. Byćmoże sama też skorzysta na tym układzie. W końcu nie ma na tym świecie nic za darmo. Tej reguły zdążyła się już nauczyć.
- Zgoda. Co mam zrobić? - spytała po czym ponownie przemieniła się w zwykłą kobietę w małej czarnej. Odnaleźć kogoś? Sprowadzić? Nawet może użyć siły! Wszystko jej jedno. Podobał jej się ten świat i nie chciała jego unicestwienia. Czekała na polecenie ze strony Stephena. Być może w przyszłości mężczyzna nauczy ją kilku fajnych sztuczek.
Powrót do góry Go down
Doctor Strange

Doctor Strange


Liczba postów : 150
Data dołączenia : 13/08/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pon Maj 23, 2016 7:33 pm

Stephen uśmiechnął się słysząc jak kobieta się zgodziła. Mimo wszystko postanowił mieć na nią oko. Zresztą jak na wszystkich, których zwerbuje. W końcu nigdy nie wiadomo kiedy jeden z nich może wbić ci nóż w plecy.
- Musimy ruszyć na dalsze poszukiwania - tu poklepał się po kieszeni, w której spoczywała mapa. Nie wiedział jednak, w którym kierunku powinien się udać. Było wiele możliwości a oni musieli działać szybko.
Gestem reki dał znać kobiecie aby podążała za nim. Wyszedł czym prędzej z uliczki i podszedł do samochodu otwierając drzwi od strony pasażera dla Amory. W końcu była kobietą toteż jakieś przejawy kultury należało zachować. Strange nie wiedział jakie tradycje panują w Asgardzie jednak teraz byli na Ziemi. To kobieta musiała się przystosować i zaadaptować. Choć trzeba przyznać, szło jej to bardzo dobrze. Biorąc pod uwagę fakt że uprzednio omamiła przypadkowego faceta z ulicy.
gdy tylko kobieta zajęła miejsce mężczyzna okrąży auto i wsiądzie za kółko ruszając w bliżej nieokreślonym kierunku.

zt Strange + Amora
Powrót do góry Go down
Taskmaster

Taskmaster


Liczba postów : 162
Data dołączenia : 21/10/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Wto Maj 24, 2016 8:07 pm

Obudziło go kopnięcie w żebra i głośne wołanie. Nie do końca świadom, jęknął z bólu i powoli uchylił opuchnięte oczy. Zanim jednak zdołał to uczynić, do jego uszu dobiegł skonkretyzowany dźwięk.
-Hej, ty! Przebieraniec!- powiedział głos młodego mężczyzny, znajdującego się tuż nad leżącym Tonym. -Długo masz zamiar tak leżeć?
Gdy już uniósł wyjątkowo nieskore do współpracy powieki, ujrzał właściciela owego głosu. Był to jakiś ubrany w dresy chłopak, o nieco przetłuszczonej blond grzywce i obelżywym wyrazie twarzy. Obydwaj panowie znajdowali się gdzieś przy wylocie ciemnego zaułku, tym ciemniejszego, że ten stojący zasłaniał większość światła. Po jego natężeniu dało się jednak wywnioskować, iż jest ranek.
-Zostaw mnie- instynktownie odpowiedział Taskmaster, jakby napawając się każdym z tych dwóch słów. Czuł, jakby mówienie było dla niego całkiem nowym doświadczeniem.
-Widziałem cię kiedyś w telewizorze- powiedział chłopak. -Jesteś bandytą!- po tych słowach zasadził swojej ofierze kolejnego kopniaka w żebra.
Tony nawet nie jęknął, gdy jego mięśnie zadziałały porwane instynktem. Poderwał się do pozycji siedzącej i zasłonił twarz ręką.
-Nic nie ukradłem...- chciał się obronić, jednak po chwili zorientował się, że nie ma jak. Nie pamiętał, kim jest, ani czy przez ostatnie godziny postępował zgodnie z prawem.
-A ten sklep jubilerski, to niby co? Wiem, że masz te błyskotki... dawaj je, a daruję ci życie!- momentalnie w dłoni chłopaka pojawił się zakrzywiony, nieco podrdzewiały nóż.
-Ja nie mam żadnych świecidełek!- krzyknął Tony, oglądając się w poszukiwaniu owych wartościowych przedmiotów. Nie znalazł ich, odkrył jednak na swoim ciele kilka nietypowych elementów. Był w całości otulony białą peleryną, pod którą był chyba nagi, bądź w śladowej bieliźnie. W niektórych miejscach czuł jeszcze odciski po ciasno dopasowanym stroju, oraz masce... tak, pamiętał, że nosił maskę. Tylko jaką?
-Nie wmówisz mi, że rozwalałbyś sklep z broni palnej, przebrany za szkieletora, tylko po to żeby efektownie uciekać!- zamachał nożem.
-Spokojnie, możemy to wszystko wyjaśnić- po czole Taskmastera zaczął spływać zimny pot. Nieoczekiwanie jego ilość natężyła się, gdy dojrzał, co jego rozmówca ma za sobą. Była to niebieska, sportowa torba. Zza jej nie do końca zapiętego suwaka lekko wystawał skraj białej maski. -To moje...- szepnął, nie do końca rozumiejąc, w jaki sposób ten przedmiot jest dla niego ważny. Nie pamiętał przecież, żeby kiedykolwiek paradował w takim śmiesznym wdzianku.
-Szczym pysk! W kostiumie nie było żadnych brylantów! Musisz je gdzieś trzymać, do cholery!- zawył uliczny wojownik i przystawił nóż bliżej do szyi Tony'ego.
Tym razem ponownie, mięśnie wiedziały więcej niż umysł. Ręka pozornie bezbronnego łotra w ułamku sekundy wystrzeliła w stronę noża przeciwnika. Złapany za nadgarstek nożownik pisnął, a potem tylko jęknął, gdy wciąż siedząca ofiara wykręciła mu rękę. Przewrócił się na ziemię, wciąż wydając przedziwne dźwięki, na pierwszy rzut oka przypominające bardziej pobitego psa niż człowieka.
Tony, na samym początku przerażony własnymi ruchami, po chwili zupełnie się otrząsnął. Wstał i przeciągnął się, jednocześnie odsłaniając całe, muskularne ciało. Oraz fakt, że nie okrywał go niczym, poza klasycznymi bokserkami.
Kierowany głosem z wnętrza własnej głowy, bez słowa ruszył w kierunku torby. Po drodze kopnął kilka razy swojego tymczasowego przeciwnika. W głowę, żeby być pewnym, że już nie wstanie.
Minęło kilka minut, nim Taskmaster stanął w zaułku, dysponując swoim pełnym arsenałem. Instynktownie wiedział, które części stroju łączą się z którymi, miał jednak pewne opory przed założeniem maski. Sumienie podpowiadało mu, że wygląda głupio.
-Ale to chyba mój znak rozpoznawczy!- powiedział do siebie cicho, naciągając na nogę białego kalosza. Potem doczepił do naramienników pelerynę i kaptur. Na samym końcu udało mu się założyć maskę, do której od razu się przekonał. Była wygodna, niemal jak druga skóra. Każdy mięsień jego twarzy znajdował odwzorowanie w gumowych splotach, a zęby "szkieletowej twarzy" wydawały się całkowicie funkcjonalne i umożliwiające jedzenie bez zdejmowania maski.
-Praktyczne- szepnął, poprawiając resztki stroju. Schylił się do torby, wciąż nie do końca opróżnionej. Znalazł tam, ku swojemu zaskoczeniu, broń.
Znaczy, bądźmy szczerzy, spodziewał się pistoletu, a nawet wielu (znalazł dwa). Ale miecz i tarcza z wyrysowanym "T"? Szybko narzucił je na strój, licząc, że mu to w jakiś sposób pomoże.
Wtedy usłyszał dźwięk klasycznej piosenki "Unforgettable". Poczuł wibracje w pasie i od razu sięgnął w jego stronę. Telefon.
Wziął go do ręki i zobaczył, kto dzwoni. Petent podpisany był jako "Centrala", co nie mówiło zbyt wiele, jednak było całkiem śmiesznym dopełnieniem całej kuriozalnej sytuacji. Odebrał.
-Halo, Centralo!- prychnął, uśmiechając się szyderczo.
-Halo, Tony?- niezwykle przyjazny, kobiecy głos odezwał się w słuchawce. -Gdzie jesteś?
-W ślepym zaułku, w którym właśnie próbowano mnie okraść. Dzięki, że pytasz. - dla rozluźnienia podszedł i kopnął dresiarza jeszcze kilka razy. -A właściwie, to skąd znasz moje imię? Jesteś jakąś znajomą, która robi mi kawał? Bo w ogóle cię nie pamiętam.
-O nie, znowu...- odpowiedziała z wyraźną rezygnacją w głosie. Potem dało się dosłyszeć odgłos przekładanych kartek. Trwał on naprawdę długo, aż do momentu w którym Taskmaster się zniecierpliwił.
-Ekhem?- przypomniał Centrali o swojej obecności.
-Tak, tak. Już jestem- ona także odchrząknęła. -A więc, Tony, musisz się przygotować na szok.
-Jestem twardy- kopnął jeszcze raz w głowę chłopaka, która nie okazała się wcale równie twarda.
-Jesteś najemnikiem, którego główną mocą jest zapamiętywanie ruchów innych bohaterów. Ale zapominasz swoje życie, gdy poznasz ich za dużo. Twoja nazwa to Taskmaster. Znasz osiem języków. Walczyłeś z Kapitanem Ameryką, nawet więcej niż raz...- zaczęła mówić, a z każdym słowem, Tony coraz bardziej osuwał się na ziemię. Przy ostatnim jednak się ożywił>
-A wygrałem?- zapytał.
-Może- mruknęła.
-To poczekaj chwilę, muszę sobie kupić coś do picia. Na trzeźwo nie ma opcji, żebym w to uwierzył...- westchnął i przeszedł kilka kroków w kierunku oświetlonej ulicy. Delikatne promienie rannego słońca odbijały się od białego kostiumu na wszystkie strony.
-Lubisz Sake. W Nowym Jorku możesz je kupić u...- wtrąciła się Centrala, jednak nie była w stanie dokończyć.
-Kupię, gdziekolwiek je znajdę. A ty lepiej zacznij opowiadać, czym konkretnie się zajmuję- powiedział i wyszedł na ulicę, totalnie nie zwracając uwagi na gniewne i pełne strachu spojrzenia ludzi. Nie uciekali oni jednak.
Szok po wspomnianym przez nieszczęsnego bandytę napadzie musiał już minąć... być może, wraz z nim minęło także więcej czasu, niż Taskmaster mógłby się spodziewać?

------------------------------------------------------------------------------------------------

Jakiś czas później Taskmaster kroczył już ulicami Nowego Jorku całkiem śmiało, aktywnie wyszukując wzrokiem odpowiedniego sklepu, by zakupić produkowany z ryżu alkohol. W międzyczasie rozmawiał z Centralą i z każdą minutą przypominał sobie coraz więcej. Usłyszał o swoich brawurowych akcjach, językach które potrafił, oraz herosach z którymi walczył. Trzymał telefon przy uchu tak długo, że zaczęła drętwieć mu ręka. Przystanął wtedy i oparł się o latarnię.
-Ej, nie mamy jakiegoś innego sposobu komunikacji, niż komórka?- zapytał recepcjonistkę, która w odpowiedzi zachichotała.
-Masz nadajnik w masce, nastawiony na rozmowę z nami- dodała.
-Jak ją zakładałem, nie widziałem żadnych kabli- przekrzywił głowę.
-Są ukryte między warstwami gumy... to co, przełączamy się?
-Dobra, do usłyszenia- odpowiedział najemnik i zakończył rozmowę. Wsadził telefon do kieszonki przy pasie, a potem z ulgą pomachał ręką. Chwilę stał, czekając na jakiś sygnał z wnętrza maski. Gdy ten się nie zjawił, postanowił odszukać guzik na własną rękę. Wsunął dłoń pod kaptur i przez moment szukał przycisku. W końcu znalazł coś na kształt przełącznika, który niechybnie włączył.
Niestety, ale efekt był przeciętnie zadowalający. Zamiast uruchomienia nadajnika, przełącznik zaoferował kilka sekund chrobotania i dziwną, siatkową teksturę przed oczami. Tony wyciągnął palec w kierunku jednego ze ślepi, by sprawdzić, czymże jest ten nowy element wyposażenia.
Siatka, prawdopodobnie osłaniająca oczy przed uszkodzeniem w określonych sytuacjach - po kilku ruchach ręką, dostrzegł, że podobne siatki znalazły się także przy jego ustach i nosie. Słusznie stwierdził, że to coś na kształt maski gazowej.
Ale to nie jej szukał! Wyłączył ta funkcję przełącznikiem i sięgnął dalej, w stronę karku. Drugi z rzędu "dyngs" okazał się tym właściwym, uruchamiającym łączność radiową. Trochę zaszumiało mu w uszach, a po chwili rozległ się znajomy głos Centrali.
-Taki doświadczony najemnik, a ledwo co potrafi włączyć radio!- prychnęła.
-Czuję, jakbym serio urodził się wczoraj...
-Wiesz, że mówisz to za każdym razem?- nieco posmutniała.
-Tak jakbym rodził się wiele razy- Taskmaster odszedł od latarni, o którą wcześniej się opierał i ruszył w dalszy marsz po ulicach metropolii.
-Dobrze, to na czym skończyliśmy?
-Na językach. Ale możesz sobie darować... pamiętam angielski i trochę hiszpańskiego, powinno wystarczyć.
-Nie zdziw się, jak podczas rozmowy z jakimś ruskim, nagle zaczniesz rozumieć jego język. Znałeś kiedyś...
-Już mówiłaś. Rosyjski, Niemiecki, Włoski. I tak dalej, nie musisz przypominać.
-Przyjęłam. To co teraz chcesz znać? Nowe zlecenie?

-Wolałbym jakieś miejsce, gdzie mogę odpocząć, jak już kupię to cholerne sake!- odpowiedział twardo.
-Cóż, miałeś bazę w kanałach miasta, ale moje źródła donoszą, że została zniszczona przez bohaterów.
-Jakich?- zaciekawił się Taskmaster.
-Ant-Man, Wasp, oraz jakieś inne ciołki, których prawdopodobnie nawet nie znasz. Rozwalili wszystko co tam było, oraz zabrali trochę twojej broni. Tyle szczęścia, że znaczną część przechowywaliśmy my.
-"Człowiek Mrówek" i "Osa", doskonale. Czyli nawet nie pochwalę się kolegom po fachu, że pokonali mnie jacyś wielcy bohaterowie- zarechotał.
-W sumie, to cię nie pokonali. Nie było cię na miejscu.
-Jak to?
-Miałeś wyjątkowo ciężki Blackout. Kilkukrotnie do ciebie dzwoniłam, ale odrzucałeś rozmowę. Włóczyłeś się bez pamięci przez spory czas, aż do dzisiaj.
-Ehm, rozumiem- westchnął, po czym podrapał się po głowie. Przeszedł go dreszcz, gdy odczuł, że dotyk na masce czuje tak, jakby drapał się po własnej skórze. -Czyli co, aktualnie jestem bezdomny?
-Dokładnie. I biedny jak cholera- po tych słowach przez moment radio szumiało. -Dziwię się, że w ogóle masz jakieś pieniądze przy sobie.
-Jak przeliczyłem, to wyszło coś koło stu dolarów- instynktownie sięgnął po portfel.
-Rozumiem- nabrała powietrza w płuca. -Że chciałbyś zarobić coś więcej, znaleźć sobie za tą forsę lokum...
-Jeszcze jak! Dawaj mi tu jakieś zlecenie.
-Spokojnie, kowboju. Szukanie roboty trochę trwa. Na razie idź sobie po alkohol i... no, nie wiem, zajmij się czymś, póki się nie odezwę. Zrozumiano?
-Tak, proszę pani- odpowiedział uczniowskim tonem i wyłączył nadajnik. Na horyzoncie zaczął malować się widok sklepu z japońską żywnością. Być może on uratuje Tony'ego od smutnego losu abstynenta?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Sro Maj 25, 2016 6:55 pm

Na dachu sklepu z chińszczyzną siedział sobie Ortchocea i czekał na okazję. Okazję do zjedzenia czegoś, czekał aż komuś coś wypadnie albo jakiś roztrzepaniec zostawi całą paczkę jedzenia! Udalo się mu zjeść parę przekąsek a teraz świstnął jedno zamówienie i zajadał je. Był niewidzialny ale pudełko nie więc się ruszało i szeleszało co wsadził tam głowę. Był wszystkożerny i mógłby jeść bez końca a chińskiego dania jesCze nie miał okazji jeść. Kiedy zauważył kolejnego klienta (ciebie Taskmaster) obniżył się i przez przypadek upuścił trzymane sushi w paszczy które spadło na ziemie of kors. Tak poza tym Ortcho nie miał dobrego chumoru , nadal był zły na tamtego złodzieja co go tak bezczelnie dugnął w głowę. Trzeba było mu odgryźć ten paluch...



Powrót do góry Go down
Taskmaster

Taskmaster


Liczba postów : 162
Data dołączenia : 21/10/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Sro Maj 25, 2016 7:26 pm

Taskmaster usiadł na ławce przed sklepem z japońską żywnością i napił się podanego mu w plastikowym kubku sake. Poczuł jego, wcale niezły smak, a w tyle głowy przyjemne mrowienie, oznaczające nic innego, jak przywrócenie kolejnego z utraconych wspomnień.
To konkretne dotyczyło jego wypraw do Japonii. Picia tamtejszego, wysokiej klasy alkoholu. Przypomniał sobie, jak kiedyś trenował członków Yakuzy, oraz jak wiele byli w stanie zapłacić ich szefowie, by nie szkolił w tym samym czasie nikogo innego. Przypomniał sobie skośnooką kobietę, z którą spał, oraz jej męża, którego zabił następnego ranka. Uśmiechnął się na tą myśl, po czym z powrotem przeniósł swoją uwagę na kubek.
Kto podał mu sake tak plebejsko?! Plastikowy kubek jest dobry do picia z niego soku jabłkowego, ale nie dobrego alkoholu! - w myślach dostrzegł, jak łatwo niewiedza mogła go wprowadzić w błąd. Musiał być ostrożny, ponieważ jego braki w pamięci mogły się odbijać także na rzeczach ważniejszych, niż smak jego napitku. Co, jeśli spotkałby któregoś ze swoich licznych wrogów, ale by go nie rozpoznał? To mogło skończyć się tragicznie. A Centrala nie musi być na ciągłej warcie, więc wypadałoby pilnować się samemu.
Pogrążonego w rozmyśleniach Tony'ego przebudził dziwny widok. Oto przed nim stanęło, a raczej zaczęło lewitować, pudełko z sushi, zakupionym prawdopodobnie w sklepie, przed którym siedział sam najemnik.
Papierowa skrzyneczka przez moment utrzymywała się w powietrzu, a potem z trzaskiem upadła na ziemię. Taskmaster nerwowo rozejrzał się, a potem zamachał ręką.
-Kimkolwiek jesteś, człowieku z mocami telekinezy...- nabrał powietrza w płuca. -...możesz mnie zostawić. Nic nie ukradłem- powtórzył tekst, którym próbował bronić się także przed bandytą w ślepej uliczce jakieś dwie godziny temu. Gdzieś z tyłu głowy miał myśl, że jedynie superbohaterowie mogą na niego polować. A przecież dobrzy goście nijak nie powinni zaczepiać obywateli, którzy nie mają nic na sumieniu? Toteż najlepszą opcją w wypadku spotkania takowego, wydawało się zaprzeczenie jakimkolwiek złym intencjom.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Sro Maj 25, 2016 7:45 pm

Jadł te żarcie jakby wyładowując na nim swoje niezadowolenie graniczące ze złością, chociaż doskonale wiedział że nie może sobie pozwolić na niekontrolowaną złość czy strach. Spojrzał na człowieka który się do niego odezwał, dzisiaj naprawdę wyjątkowo nie lubił ludzi. Potrafił się szybko opanować i kiedy tylko zjadł resztki odrzucił pudełko na bok i podleciał do człowieka (humanoid oczywiście nie widział go, chociaż mógł poczuć jego oddech) Po chwili pokazał mu się i przyjrzał z obojętną miną, wydając z siebie cichy i krótki syk pomieszany z mruknięciem. Zastanawiał dlaczego ten człowiek jest tak dziwnie ubrany?
Powrót do góry Go down
Taskmaster

Taskmaster


Liczba postów : 162
Data dołączenia : 21/10/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Sro Maj 25, 2016 8:07 pm

Nie otrzymał żadnej odpowiedzi, doszedł więc do wniosku, że obdarzony psychicznymi zdolnościami oponent musi się z nim droczyć. Zadecydował więc, że najlepszą opcją będzie udawać, że nic się nie stało i dalej pić swoje sake.
Do całej sytuacji nie dało się jednak podejść obojętnie, a niepokój Tony'ego wzrastał z każdą chwilą. Dostrzegał bowiem, jak powoli kawałki ryby i ryżu znikają, z cichym mlaskaniem przepadając w nicości. Gdy już nie został oni jeden plasterek sushi, pudełko odleciało w bok, jakby kopnięte. Taskmaster wzdrygnął się, potem zaś w całkiem rozsądnym odruchu sięgnął na kark. Włączył nadajnik i odchrząknął, sprawdzając jak go słychać.
-Halo? Jesteś tam?- odezwał się do Centrali. W odpowiedzi przez kilka sekund otrzymał jedynie szumy. Potem jednak, po kilku trzaskach, z drugiej strony pojawił się znajomy głos.
-Jakieś nowiny?- zapytała recepcjonistka, lekko zaspanym tonem.
-Tak, chyba właśnie napotkałem kogoś niewidzialnego. Nie odpowiada na moje słowa, je sushi z ziemi- wojskowym tonem zredagował swoje nowe spotkanie centrali.
-Um, Susan Richards raczej nie jadłaby nic z ziemi...
-Kto?
-Niewidzialna kobieta, kiedyś ją znałeś- westchnęła. -Zresztą nieważne, spróbuj nawiązać kontakt z tym, kogo spotkałeś. Tylko nie narób sobie kłopotów!
-Centrala jak zwykle pomocna... bez odbioru- po tych słowach wyłączył nadajnik. Lekko wychylił się w stronę przewróconego pudełka, a jakieś dwie sekundy później poczuł na twarzy coś dziwnego. Jakby oddech, ale nie ludzki. Przypominał trochę psi sposób wydychania powietrza, ale tylko trochę.
Taskmaster nie wykazał żadnych ruchów, aż do momentu, gdy ze strony jego towarzystwa rozległ się syk. Nie był on głośny, ale solidnie nastraszył Tony'ego, który z wrażenia aż upuścił swój kubek. Resztka sake rozlała się po ziemi.
-Kim jesteś?- powiedział, całkiem głośno. W międzyczasie, jedną z rąk sięgnął po pistolet. Zacisnął dłoń na uchwycie, nie wysunął go jednak ani o milimetr. -Albo inaczej, "czym" jesteś?
Wraz z tymi słowami, rozmówca zaczął powolutku się ujawniać. Tony aż opuścił szczękę z wrażenia, gdy ten okazał się całkiem niewielkim, przypominającym owada stworzeniem. Lewitował nad ziemią, a poza tym najprawdopodobniej mógł stać się niewidzialny na życzenie. Miał na sobie całkiem gruby pancerz, w kilku miejscach półprzezroczysty, co pozwalało dojrzeć nieziemsko poukładane wnętrzności. Wzrok najemnika spotkał się ze spojrzeniem dwóch par oczu stwora. A potem szybko opadł, gdy dojrzał stanowczo przerośnięte, wyszczerzone zęby.
-Czegoś ode mnie chcesz?- zapytał Taskmaster nieśmiało, zszokowany spotkaniem z obcą formą życia. Centrala wspominała o walkach z kosmitami... ale żeby nachodził cię taki podczas swobodnego picia alkoholu na ławce?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pią Maj 27, 2016 4:28 pm

Momentalnie stworek się oblizał parę razy, swoim czarnym i lśniącym jęzorem. Kiedy kubek z napojem upadł on jak błyskawica śmignął w jego stronę i zabrał go sobie. Oddalił się na dwa metry od nieznajomego olewajac póki co jego pytania, zajrzał do środka gdzie była resztka i powąchał. Fuj! Wydał z siebie coś co mogło przypominać "Ble" ale nie do końca. Oddał to nieznajomemu i zaśmiał się po swojemu. Wyciągnął powoli w stronę samca rasy ludzkiej kończynę na której napisane było jego imię a po chwili w głowie Taskmastera rozległ się aksamitny głos - ćśeJ cin ogenni
Powrót do góry Go down
Taskmaster

Taskmaster


Liczba postów : 162
Data dołączenia : 21/10/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pią Maj 27, 2016 4:54 pm

Tony delikatnie uśmiechnął się, widząc jak stworzonko w ułamku chwili podnosi upuszczony przez niego kubek z sake, a potem, obwąchawszy resztki, stwierdza że nie warto się tym zainteresować. Znaczna część amerykanów europejskiego pochodzenia mogła by mieć podobne zdanie na temat tego alkoholu. Uśmiechnął się jeszcze bardziej, gdy zorientował się, iż pomyślana przez niego dygresja jest niczym innym, jak kolejnym fragmentem wracającej tożsamości.
Towarzysz Taskmastera po paru chwilach zadecydował się oddać mu kubek, który go nie zaciekawił. Rzecz jasna, z natury uprzejmy najemnik odebrał podarunek, nie ściągając jednak drugiej ręki z uchwytu pistoletu. Nigdy nie wiadomo, co temu stworzeniu strzeli do głowy.
Potem z zaciekawieniem odczytał słowo zapisane na jednym z odnóży lewitującego kosmity. "Ortchocea" brzmiało bardziej jak nazwa gatunkowa, bądź też nazwa jakiegoś egzotycznego kwiatka... z tą myślą do głowy Taskmastera wróciła kolejna porcja wspomnień, tym razem z lekcji biologii w liceum. Nie pamiętał, kto uczył go tego przedmiotu, ani z kim był w klasie. Dokładnie jednak zmaterializował się w jego umyśle program, który przyswoił niegdyś bez większych problemów.
Od jakichkolwiek przemyśleń oderwał go kolejny dźwięk wydany przez Ortchoceę, tym razem zgoła innej natury. Były to definitywnie słowa, wypowiedziane jakby telepatycznie. Głos był delikatny i całkiem przyjemny dla ucha, jednakże treść wypowiedzianego zdania nie była na pierwszy rzut oka całkiem zrozumiała. Dopiero po chwili sylaby, z początku nieco niepoukładane, zaczęły zbijać się w konkretne słowa.
"Jeść nic innego" - tak brzmiało zdanie wypowiedziane telepatycznie przez stwora. Czy było to pytanie? A może prośba? Czy chodziło, o zaproponowanie mu czegoś innego do jedzenia? O specyficzne gusta napojowe Taskmastera? A jeśli chciał zjeść jego? Nie miał zielonego pojęcia, co zrobić.
-Ummm- skrzywił się więc. -Tak, czasem jem coś innego. Miło, że pytasz- uśmiechnął się fałszywie, nerwowo stukając wbitymi w rękawicę palcami o rękojeść pistoletu... a jednocześnie, z tyłu jego głowy rozległo się przyjemne mrowienie. Czyżby uczył się ruchów, które bezwiednie wykonuje istota? Sam nie był do końca pewien, gdyż wcale z nią nie walczył. Nie wykluczało to jednak, że fotograficzne refleksy będą w stanie odczytać z domyślnej postawy Ortchocei jakieś informacje, słabe punkty, bądź ewentualne tiki nerwowe, możliwe do wykorzystania w walce.
Nic nie było do końca pewne.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pią Maj 27, 2016 7:44 pm

Ale mu się teraz humor poprawił a dlaczego? Jedyna osoba która go rozumiała! Ortchocea aż zrobił pętlę w powietrzu i włączył od razu kamerkę myślami która była ukryta na jego pancerza. Nagrywanie rozpoczęło się w momencie kiedy Taskmaster powiedział "Tak czasem..."
Jednak nie o to chodziło Ortchocei ale to już nie ważne ! Ważne że on go rozumiał, nawet Ross go nie umiał rozszyfrować
- kaJ zsam an ęimi???? Wow yt einm zseimuzor!
Zamachał ogonem jak pies i jeżeli człowiek mu na to pozwolił, otarł się o jego dłoń. Nagle zauważył że jedną dłoń trzyma...na czymś...chowa ją. Odruchowo zbliżył tam pysk i zaczął wąchać nieświadomy że Task trzyma dłoń na pistolecie (od strzałów i tak by go ochronił pancerz)
Powrót do góry Go down
Taskmaster

Taskmaster


Liczba postów : 162
Data dołączenia : 21/10/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pią Maj 27, 2016 8:00 pm

Taskmaster delikatnie wzdrygnął się, gdy jego "rozmówca" wywinął pętlę w powietrzu. Były to bowiem ruchy o ogromnej płynności i gracji, która niezwykle zadziwiła prostodusznego najemnika. Uważnie studiował ruchy stworzenia, niemal pewien, że uczy się jego zachowań coraz lepiej.
A potem usłyszał w swojej głowie kolejny dźwięk! Skupił się, by odcyfrować wiadomość. "Jak masz na imię?" brzmiała pierwsza fraza. Tony zdecydował się odpowiedzieć czym prędzej. Robienie sobie z kosmity wroga nigdy nie było dobrym pomysłem.
-Tony- wyciągnął w jego stronę rękę. Ortchocea otarł się o jego białą rękawicę, tylko pogłębiając dobry humor Taskmastera. -Tony Masters.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, jego umysł rozszyfrował kolejną część wiadomości. "Wow, ty mnie rozumiesz!" - głosiła. Ogarnęło go spore zastanowienie, sam bowiem nie wiedział, jakim prawem rozumie język przybysza z kosmosu. Centrala wspominała, że u szczytu formy był w stanie skopiować głos innej osoby poprzez fotograficzne odwzorowanie ruchu strun głosowych... ale kryptologia? Być może kiedyś, przed ostatnim Zaćmieniem, obserwował jakiegoś specjalistę z tej profesji przy pracy. Dawało to solidne podstawy, by z powodzeniem odczytać wiadomość obcego, która z perspektywy Tony'ego, brzmiała raczej jak nieporadnie powtarzany angielski z przypadkowymi sylabami, gotowymi do poukładania w kolejności.
-Najwyraźniej tak...- odpowiedział na drugą część telepatycznego przekazu. Po wypowiedzeniu tych słów, stworzenie runęło do trzymanej przy pasie, na pistolecie ręki złoczyńcy. Zaczęło obwąchiwać jej okolice niczym pies, pochwycony przez zapach kiełbasy.
W tym właśnie momencie do umysłu Taskmastera wróciło wielce przyjemne wspomnienie jego ostatniego psa, jednak zbył je. Nie miał czasu na sentymenty, nie w chwili, gdy jego gwarant bezpieczeństwa popadał w coraz gorsze niebezpieczeństwo! Oderwał rękę od uchwytu i zamachał nią, próbując odgonić Ortchoceę, tak jak poczyniłby to z ziemskim futrzakiem.
-Zostaw, proszę, zostaw!- powiedział stanowczym tonem, dość szczerze przejęty. Wolał nie wywoływać walki z kosmitą już teraz: ktoś kiedyś mógł przecież wystawić za niego nagrodę!
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pią Maj 27, 2016 11:07 pm

Odgonienie Orta było skuteczne, on sam nie lubił jak ktoś mu machal tak paluchami przed pyskiem. Od razu skojarzył mu się tamten Złodziej i wyraźnie spochmurniał na chwilę. Kiedyś go dorwie i sobie z nim porozmawia na temat szacunku do form wyższych. Teraz za pomocą myśli wyłączył kamerkę i tym samym zakończył nagrywanie, swoimi przednimi "łapkami" szybko potarł pysk jakby Tony zostawił na nim jakąś plamę. No ale przecież on miał białe rękawiczki to by było widać plamke. Nagle Ortchocea coś usłyszał, odwrócił się tyłem do Taskmastera (prawie przez przypadek przywalajac mu długim ogonem w twarz) i słuchał. Znowu coś usluszal i teraz już wiedział, odwrócił się przodem do towarzysza i powiedział - ęzsuM żuj ćśi ela ęcórw!
"Pomachał" mu jedną kończyną i wystrzelił w powietrze, stając się niewidzialnym wysoko w górze. Niewątpliwie jeszcze go znajdzie i się z nim...zaprzyjaźni? Czemu nie ? Gdyby tylko biedak wiedział, że Tony ma jakąś tam umiejętność i mu się co jakiś czas kasują wspomnienia...
Z/T
Powrót do góry Go down
Taskmaster

Taskmaster


Liczba postów : 162
Data dołączenia : 21/10/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Sob Maj 28, 2016 8:55 am

Na samym starcie Taskmaster ucieszył się, że udało mu się uniknąć konfrontacji z obcą formą życia. Przez moment oglądał ją, zaś z tyłu głowy czuł coraz większy napływ informacji. Studiowanie zachować Ortchocei w stanie biernym najwyraźniej także dawało jakąś wiedzę, z której Tony będzie mógł prędzej czy później skorzystać.
Kilka sekund później stworzenie usłyszało jakąś staruszkę awanturującą się na ulicy i odwróciło się, jednocześnie zasadzając najemnikowi solidnego plaskacza swoim rozłożystym ogonem.
Przez moment się zdenerwował. Wiedział, że cios został najpewniej zadany przez przypadek, ale był to skrajny przejaw braku szacunku do rozmówcy! Już miał podjąć stosowne środki, przynajmniej słowne, gdy usłyszał kolejną treść przesyłaną bezpośrednio do jego umysłu. Ciekawość przezwyciężyła wtedy gniew.
"Muszę już iść ale wrócę!" - tekst nie był trudny do odcyfrowania. A przynajmniej umiejętność Taskmastera poradziła sobie z nim fenomenalnie.
-Nie ma sprawy- powiedział. -Wracaj kiedy chcesz.
Po tych słowach Ortchocea pomachała mu jednym z odnóży i wystrzeliła w powietrze ja, nie przymierzając, rakieta kosmiczna. Wraz z tym porównaniem Tony przypomniał sobie, jak kiedyś walczył na statku kosmicznym. Przypomniał sobie też irracjonalne nudności których tam doświadczył i postanowił zbyć obie myśli jednym zamachem.
Gdy kosmita był już daleko w powietrzu, zniknął zupełnie, przyjmując kamuflaż, w jakim pojawił się najpierw. Tony trącił palcem przełącznik nadajnika. Nie czekając na reakcję, zaczął mówić do swojej Centrali:
-Kontakt z kosmitą udany. Przeżyłem i nauczyłem się trochę na jego temat- zrelacjonował. W odpowiedzi usłyszał dźwięk tłuczonej, ceramicznej miseczki, oraz recepcjonistkę, która najwyraźniej z owej miski jadła. Kobieta klęła jak szewc, co Taskmasterowi wydawało się nawet słodkie. Ta myśl przez moment wydawała się przywracać jakieś wspomnienie, ale potem przestała. Tony wzruszył ramionami w eter.
-To dobrze, wyciągnąłeś od niego jakieś dane?- zapytała recepcjonistka.
-Jego imię to Ortchocea, miał je wypisane na jednym z ramion.
-Ale nie mówił?
-Mówił, telepatycznie.
-Rozumiałeś to?
-Jakoś tak wyszło- ponownie wzruszył ramionami, mimo, że nikt przy nim nie siedział.
-Yhm- burknęła dość złowrogo, po czym się rozchmurzyła. -Ale ja mam dla ciebie jaśniejszy news.
-Pracę?- aż podskoczył z zaciekawienia.
-Dokładnie tak. Moje... znaczy nasze, wspólne źródła donoszą, że Doktor Doom zbiera załogę- powiedziała grobowym tonem.
-Doktor Zagłada? Daj mi momencik- po tym zdaniu wytężył całą pamięć, by wytrzepać z niej choć skrawek informacji o Doktorze Doomie. "Metalowy pancerz, megalomania" - te dwa słowa pozostały w opustoszałym umyśle Tony'ego i nawiązywały do owej tajemniczej postaci.
-To władca niedużego, karpackiego państwa, Latverii. Zbiera drużynę, którą prawdopodobnie nazwie Masters of Evil. Będzie próbował przejąć władzę nad światem.
-Masters of Evil? Ale ja nie jestem zły...- naburmuszył się.
-Tak, tylko trochę nie zrozumiany- powiedziała, przedrzeźniając go. -Ogarnij się! Nikt nie jest zły, ale kiedy przychodzi co do czego, to pieniądze każdy chce.
-Dobra, dobra. Co będę tam robić?- westchnął.
-Walczyć i uczyć innych złoczyńców walki. Czyli twoja standardowa robota, jeśli jeszcze tego nie zapomniałeś.
-Nie musisz być niemiła.
-Ale powinnam. To motywuje cię do pracy, uwierz mi- posmutniała.
-Yhm. Także...- zawahał się. -Jakieś inne info? Kto jest w tym elitarnym klubie dla niezwykłych dżentelmenów? Gdzie mam się udać do rekrutacji?
-Heh- prychnęła. -Nie mam pojęcia, kto do niego dołączył na razie. Ale raczej nie jakieś specjalne sławy. Nadasz się idealnie.
-Nieśmieszne. Sama opowiadałaś, że walczyłem z wieloma bohaterami...
-Ale twoją główną bazę operacyjną rozwalili Ant-man i Wasp. To znacznie degraduje cie w rankingu superzłoczyńców.
-Rozumiem. To gdzie ta rekrutacja?- dopytał.
-Poszukaj w ambasadzie Latverii, to dość niedaleko. Żądaj utrzymania i pokrycia kosztów amunicji na czas służby. I odpowiedniej wypłaty za każdego zabitego bohatera...
-Ile by mi dali za Kapitana Amerykę?- rozochocił się i przerwał rozmówczyni.
-Nie szalej- urwała jego entuzjazm, po czym dokończyła. -Doom nie powinien cię oszukać. Swoich sojuszników traktuje nawet nieźle, więc nie bój się ataku z jego strony. Ale uważaj na tych ciołków, którzy do niego dołączą. Mogą być niebezpiecznymi psychopatami...
-A ja to niby kim jestem?- pytaniem pożegnał się z Centralą, wyłączając prztyczek. Wstał i przeciągnął się, po czym rzucił kubkiem po sake w stronę najbliższego śmietnika.
-Zabawna sprawa- powiedział. -W jednej chwili rozmawiasz z obcą formą życia, a w drugiej jesteś werbowany przez pośredniak dla superprzegrywów- zarechotał, zadowolony z własnego poczucia humoru. Sprawdził całe swoje uzbrojenie, a potem ruszył na poszukiwania ambasady Latverii...

z/t
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Czw Cze 09, 2016 3:24 pm

Spider Woman po rozstaniu z Hankiem Scottem (te Ant Many takie podobne do siebie kurdebele) gdy ten poczuł się lepiej postanowiła jednak w odpowiednim stroju jeszcze pospacerować po mieście w stroju bohaterki. Ot, tak dla upewnienia się, czy wszystko jest w porządku... choć tak naprawdę myśl o konfrontacji z innymi Avengersami by powiedzieć o całej sprawie budził w niej niepokój.
Przemieszczając się górą, by nie robić sensacji (doprawdy ludzie powinni częściej podnosić głowy. Może dzięki temu mieliby więcej ciekawych zdjęć superbohaterów?) starając się w miarę szybko ale też i nie za bardzo (dla ciekawych czy to się da: da się).
Raczej nic nie powinno zwrócić jej uwagi.... ale to był Nowy Jork. Miasto w którym przestępczość to nie  zjawisko a styl życia. Tu porywanie dzieci uprawia się po porannym napadzie na bank,popołudniowej próbie anihilacji Wschodniego Wybrzeża, czy też wieczornej próbie zamachu terrorystycznego. Po tak długim stażu bycia bohaterem powinna była być przygotowana na wszystko: od najdziwniejszego kosmicznego gościa, przez najdziwniejszą mutację, po najbardziej absurdalny lub tandetny plan zdobycia świata.
Także... dalej, dalej skrzydła Spider Woman!
Powrót do góry Go down
Toxin

Toxin


Liczba postów : 71
Data dołączenia : 26/07/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Czw Cze 09, 2016 3:56 pm

Toxin w milczeniu odprowadził wzrokiem szpakowatego mężczyznę i jego blond towarzyszkę. Cóż, wszystko wskazywało na to, że nie miał powodów by obawiać się o jej bezpieczeństwo. Tak naprawdę, w tym konkretnym momencie czuł się dość głupio, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że Amelia czy też może Amora zrobiła z niego durnia. Jego kosmiczny towarzysz nie dał się zwieść, od samego początku ostrzegając Patricka, jednak on zbagatelizował wysyłane przez kombinezon sygnały.
Nadal kucając na skraju dachu, z nieskrywanym zażenowaniem rozmasował kark. Fragment kostiumu na jego przedramieniu zafalował i "otworzył się", odsłaniając rękę mężczyzny i zapięty powyżej nadgarstka zegarek. To właśnie on w tej chwili interesował Mulligana.
Było jeszcze dość wcześnie i nic nie stało na przeszkodzie by móc zrealizować swoje wcześniejsze zamierzenia i zjeść lunch. Skoro nie towarzyszyła już mu ta dziwna kobieta, mógł bez najmniejszych oporów udać się do baru z hamburgerami, który wcześniej kusił go swoją obskurną prostotą. Wystrój lokalu będącego niczym innym jak odpowiednio spreparowany, pomalowanym na biało, metalowym kontenerem wzbudzał w nim nostalgię. Od razu przypominały mu się czasy, gdy jeszcze pełnił służbę NYPD i stołował się w takich właśnie spelunach w czasie służby. Na ustach Patricka zagościł lekki uśmiech, ale nawet postronny obserwator nie mógłby go dostrzec z powodu maski zasłaniającej oblicze mężczyzny.
Już miał zeskoczyć w dół, zanurzyć się w ciemnym zaułku i zmienić swój przyodziewek na taki, który będzie zdecydowanie mniej rzucał się w oczy, kiedy coś przykuło jego uwagę - Cień. Cień nienaturalnie duży i w żadnym wypadku nie należący do ptaka.
Zadzierając głowę do góry, Mulligan dostrzegł bliżej nieokreśloną postać przeskakującą z jednego budynku na drugi.
- No proszę... Co my tu mamy? - Mruknął z przekąsem w jednej chwili porzucając swój dotychczasowy plan. Obiad mógł zaczekać, a tajemniczy skoczek nie. Z powodu odległości jaka dzieliła go od nieznanej osoby, nie potrafił określić kim ona była, ale chciał to sprawdzić.
- Idziemy partnerze. - Rzucił do swojego Symbiontu po czym zerwał się do biegu. Biegu wyjątkowo krótkiego, bowiem trwał on ledwie chwilę, po której Toxin skoczył przywierając do ściany sąsiedniego wieżowca. Szybko i sprawnie wspinając się po przeszklonej, pionowej powierzchni nieubłaganie zbliżał się do dachu konstrukcji wreszcie stając na nim. Kobieta - Bo z pewnością była to kobieta. Teraz mógł to stwierdzić - Zdążyła już oddalić się na dość znaczny dystans, jednak to wcale go nie zniechęciło. Wyciągając ramię przed siebie uwolnił wstęgę pajęczyny, a następnie rozpoczął pogoń swobodnie bujając się na kolejnych linach produkowanych przez jego kostium. Była nawet bardzo, ale wierzył że zdoła ją dogonić.
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Czw Cze 09, 2016 4:11 pm

Jak to dobrze, że czasami zerkała w dół i mogła zobaczyć goniącego ją symbionta. Co prawda nie zdradziła się z tym, że go zauważyła... ale na chwilę zamarło jej serce. Niemniej, Venom czy inne cholerstwo będzie musiało się przekonać, że to nie jest dobry dzień na rozboje gdy przyjazna przyjaciółka z sąsiedztwa przechadza się po budynkach!
Stanęła na dachu i odsunęła się w miarę bezpiecznie od krawędzi dachu. Cóż, przynajmniej będzie miała dobre usprawiedliwienie czemu zwlekała! Coś jej w głowie zadzwoniło, że poszukiwany był morderczy symbiont, ale nie była pewna w którym kościele jej to dzwoniło. Niemniej dziwny gość raczej nie miał dobrych zamiarów, bo nie oszukujmy się, Venom raczej Spidermana na herbatkę, lody, ciasto i Wielką Nieskończoną Przyjaźń nigdy nie zapraszał ani się nie prosił. Może właśnie do niej pełzło jej przyszłe symbiontowe nemezis? Ta myśl ją ubawiła, jednak zaraz spoważniała. Przeciwnik był coraz wyżej, trzeba się przygotować.
Cofnęła się jeszcze o krok i wyciągnęła dłoń czując przepływ bio energii w kanaliku by wystrzelić ją z zaskoczenia na powitanie oponenta, który zamierzał ją teraz zaczepiać. Jeśli myśli, że ze Spider Woman pójdzie mu łatwo to się grubo myli!
Czekała cierpliwie by dać draniowi niespodziankę.
Powrót do góry Go down
Toxin

Toxin


Liczba postów : 71
Data dołączenia : 26/07/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Czw Cze 09, 2016 5:30 pm

Pogoń przebiegała bezproblemowo, a dystans dzielący Toxina i interesującą go osobę szybko zmniejszał się. Prawdopodobnie powinno to cieszyć Patricka ale jakoś... Nie cieszyło.
- Coś za łatwo idzie, nie uważasz? - Zwrócił się do swojego partnera ponownie przywierając do ściany budynku - Tym razem tego, na którego dachu powinna znajdować się kobieta.
Dystans jaki miał do pokonania by stanąć na szczycie wieżowca nie był duży i pokonanie go było kwestią ledwie chwili, ale nagłe, nieprzyjemne uczucie sprawiło, że zawahał się.
Znał ten stan bardzo dobrze - Ten dodatkowy zmysł ostrzegający przed niebezpieczeństwem. Znowu dawał o sobie znać.
- Sprytnie... Bardzo sprytnie. - Przyznał Mulligan dochodząc do wniosku, że nieznajoma była świadoma faktu, że ktoś podąża jej tropem i postanowiła zastawić na niego pułapkę. Właściwie mógł to przewidzieć. Nawet nie starał się maskować swojej obecności i może był to błąd. Zauważenie przemieszczającego się na pajęczynach mężczyzny odzianego w rzucający się w oczy czerwono- czarny kombinezon nie wymagało wybitnej spostrzegawczości.
Mógł co prawda odpuścić, mógł zrezygnować ale nie chciał. Głównie dlatego, że nada czuł na sobie odpowiedzialność. Jego towarzysz zapewniał mu nadzwyczajne zdolności i musiał spożytkować je najlepiej jak potrafił - Podobnie jak Spider-Man. Nie wiedział czy akrobatka czekająca kilka metrów powyżej nie jest kolejną psychopatką lub zwykła złodziejką wykorzystującą swoje zdolności do okradania sklepów jubilerskich. Oczywiście równie prawdopodobnym było, że kobieta była zupełnie niewinna, ale czuł się w obowiązku sprawdzić to. Tak na wszelki wypadek.
- No dobra... Na trzy. - Westchnął sprężając się do skoku. Musiał być on na tyle szybki i niespodziewany, by potencjalny atak wyprowadzony przez nieznajomą nie dosięgnął go.
- Raz... Dwa... A chrzanić to... - Rzucił zniecierpliwiony wystrzeliwując kolejną nić pajęczyny, po czym skoczył ku górze. Zaraz po znalezieniu się na dachu, nie czekając nawet chwili, miał zamiar wykonać płynny unik poprzez zrobienie gwiazdy i z jej pomocą odsunąć się w lewą stronę, a następnie przylgnąć do podłoża wszystkimi czterema kończynami. Taka pozycja zapewniała mu dość duże pole do manewru. Nie było sensu wybiegać obecnie myślami dalej w przyszłość.
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Sob Cze 11, 2016 3:07 pm

Na pewno Jess rozzłościłoby porównanie do złodupca. Była już jakiś czas w ekipie Mścicieli, jej śliczna buźka zdobiła też parę gazet, a nawet pojawiła się razem z innymi w telewizji. Choć na szczęście dla Toxina mogła uznać, że ten nie zauważył kim jest z powodu wysokości/światła/wstaw sobie co ci pasuje najbardziej. Nie była przecież aż tak agresywna.
W przeciwieństwie do symbionta nie posiadała ostrzegającego przed niebezpieczeństwem zmysłu pająka (a szkoda), ale była wystarczająco spostrzegawcza by zauważyć intruza, dlatego teraz stała przełykając ze zdenerwowania ślinę czekała, aż przeciwnik wynurzy się zza murku oddzielającym dach od przestrzeni powietrznej.
Próbowała sobie przypomnieć jak walczyć z symbiontami, ale miała pustkę w głowie. Więc jeśli nie znajdzie szybko jakiejś słabości, to czeka ją przykry koniec, albo będzie musiała serwować się ucie... znaczy się taktycznym odwrotem. Była Mścicielką, a Mściciele nie uciekają!
Gdy tylko skoczył sama natychmiast wystrzeliła, delikatnie muskając pociskiem symbiotycznego ciała, jednak nie wystarczająco by mogło mu to zaszkodzić.
- "Cholera, ale to jest szybkie,"- pomyślała natychmiast wskakując na wąski murek oddzielającym ją przed bardzo nieprzyjemnym spadnięciem prosto w ramiona betonowej dżungli. Pocieszała się tylko, że skrzydła wmontowane w stroju pozwolą jej polecieć... albo raczej zlecieć bez uszczerbku na zdrowiu. Natychmiast jednak wymierzyła z powrotem w potwora, ze zdenerwowania otaczając się feromonami, choć nie mogła nad tym aktualnie zapanować. Z resztą, ciężko się dziwić, gdy wielkie mordercze bydle chce cię wypatroszyć.... przynajmniej z założenia. Jednak przeciwnik zamarł, tak samo ona nie atakowała. Czuła jak mocno wali jej serce. Przyglądała się mu gotowa uderzyć jeszcze raz.
- Miły dzień na łażeniu po ścianach i zaczepianie bohaterów nie? Ale masz problem potworze, trafiłeś na Mścicielkę.- powiedziała to na głos dodając sobie odwagi. Tak, to zdecydowanie jej pomagało i podnosiło na duchu.
- A my nie mamy w zwyczaju popuszczać takim bestiom jak ty.- nie słyszała nic o dobrych symbiontach. Przedstawiane były zawsze jako skrajnie niebezpieczne gluty z kosmosu... tak to przynajmniej pamiętała. Cholerne pasożyty.
Powrót do góry Go down
Toxin

Toxin


Liczba postów : 71
Data dołączenia : 26/07/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pon Cze 13, 2016 1:05 pm

Trafiła go... Może raczej musnęła, ale jednak atak dosięgnął kombinezonu Toxina pozostawiając na jego powierzchni wyraźną smugę. Szczelina szybko zarosła zreperowana przez sam symbiont, ale Mulligan wiedział, że nie może jej lekceważyć ani bagatelizować. To mogłoby się bardzo źle skończyć.
-Babsko! - Rzucił lądując w wybranym wcześniej punkcie w pozycji kucznej. Tak jak już zostało wspomniane wcześniej, takie właśnie ustawienie pozwalało mu na wykonanie wielu różnych manewrów - Od błyskawicznego ataku po szybki unik. Czyli jednak nie pomylił się co do kobiety. Atakując zdradziła swoją naturę i charakter.
- Stój w imieniu praaaa...aaa nieważne... - Rzucił w chwili, w której jego przeciwniczka właśnie zaczęła wygłaszać monolog. Jego ramię machinalnie uniosło się, zaś z okolic nadgarstka wystrzeliła niewielka kula pajęczyny, która trafić miała w... Usta dziewczyny i tym samym powstrzymać ją od wygłaszania dalszych monologów. Dopiero po chwili, kiedy lepki pocisk frunął już w kierunku czarnowłosej, do Patrcika dotarł sens wypowiedzianych przez nią przed chwilą słów.
- Że co? - Zdziwił się przekrzywiając głowę na bok. W tej chwili jego mina najprawdopodobniej wyrażałaby głęboką konsternację, jednak maska skutecznie uniemożliwiała dostrzeżenie jego zmieszanego oblicza.
- Chwila... Momenciik... - Przeciągnął powoli pełznąć na czworaka wzdłuż krawędzi dachu. Nie tracił czujności. To mógł być jedynie wybieg, którego celem miało być zbicie go z tropu.
- Jeśli jesteś mścicielką to dlaczego do mnie strzelałaś?! Zrobiłem ci coś?! - Nie wytrzymał niemal oskarżycielsko zwracając się do rozmówczyni, a w jego głosie dało wyczuć się w równej mierze sporą dozę pretensji jak i rozżalenia. Cóż, trudno mu się dziwić.
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Wto Cze 14, 2016 3:21 pm

Sapnęła wściekle na tę ewidentną obelgą, ale dopiero, gdy biała maź której sama Spider Woman używać nie miała jak zakleiła jej usta poczuła się, jakby w jej wnętrzu znalazła się banda rozjuszonych os. Natychmiast odkleiła z obrzydzeniem białą substancję.
A na jego pytanie... zagotowało się w niej jeszcze bardziej. Kolejna porcja uwodzicielskich feromonów otoczyła rozwścieczoną kobietę.
- Bo jesteś cholernym symbiontem! A one są cholernie niebezpieczne!- to był najlepszy powód, jaki można było znaleźć w tej sytuacji. Niemniej, ten osobnik wywołał w niej konsternację. Zachowywał się... jak człowiek. Mówił!
- Ale ty nie jesteś normalnym symbiontem... czym jesteś?- zeskoczyła z murku. To mogła być tylko sztuczka i teraz faktycznie wypruje jej flaki... ale nie sądziła by te stworzenia potrafiły okazywać się aż tak wielką bystrością. Najpewniej był to wynik tego, że nie znała zbyt wielu symbiontów.
- Z tego co słyszałam, jesteście bezwzględnymi mordercami, bez krzty sumienia. Czemu ty taki nie jesteś? I dlaczego działasz po stronie dobra? Nie, żeby mi to przeszkadzało, ale "dobry symbiont" wydaje mi się być niezłym oksymoronem.- mały monolog, ale była ewidentnie trochę zdenerwowana. A przez trochę, mam na myśli bardzo.
Powrót do góry Go down
Toxin

Toxin


Liczba postów : 71
Data dołączenia : 26/07/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Wto Cze 14, 2016 5:44 pm

Patricka uważnie przyglądając się kobiecie pełzł wzdłuż krawędzi dachu, powoli i ostrożnie niczym przyczajony drapieżca. Jego żywy kostium poruszał się delikatnie w niektórych miejscach lśniąc w promieniach wiszącego nad ich głowami słońca. Był to widok równie dziwny i niepokojący, jak i miły dla oka. Był spokojny, jednak również czujny. Nie odczuwał poddenerwowania ani strachu, jednak wolał zachować ostrożność . Nie znał czarnowłosej bohaterki, czy też kim tam była. być może wynikało to z faktu, że nie czytywał gazet, a i oglądając telewizję skupiał się głównie na magazynach sportowych.
- Cholerny Symbiont? - Powtórzył powoli przykucając na moment i zamierając w bezruchu niczym gargulec.
- Czuję się... Czujemy się dotknięci. - Dając wyraz swoim emocjom przyłożył dłoń do klatki piersiowej w nieco zbyt teatralnym geście, jednak z powodu maski jego mimika i co za tym szło ekspresja były dość mocno ograniczone, więc w pewnych sytuacjach rekompensował sobie te niedostatki gestykulacją.
- Mówiąc, że nie jesteśmy normalni również nie sprawiasz, że czujemy się lepiej. - Dodał po chwili wstając z gzymsu i zaplatając ręce na piersi. Jego głowa przekrzywiła się nieco na bok. Taksował wzrokiem rozmówczynie od stóp do głów. Jej kombinezon wydawał mu się... Dziwny, ale za to ładnie podkreślał figurę jego właścicielki.
- Nie czym ale kim. Jesteśmy Toxin. - Mulligan zdecydował się wreszcie przedstawić osobę, którą tworzył wraz ze swoim kosmicznym partnerem, a prezentacji tej towarzyszyło charakterystyczne rozłożenie rąk na boki, tak by rozpostarte dłonie znalazły się na wysokości jego bioder.
- Ale nadal nie wiemy kim TY jesteś. - Odparł, a białe oczy zajmujące znaczną część jego oblicza jakby zwęziły się nieco.
- Dlaczego mielibyśmy być jak Venom i Carnage? O nich mówisz prawda? Oni chcieliby widzieć nas martwymi. Nie dziwimy im się. Właściwie... Nie dziwimy się już chyba niczemu. - Wyrecytował spokojnym głosem nie ruszając się z miejsca. Nadal zachowywał bezpieczny dystans.
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Czw Cze 16, 2016 5:28 pm

Cóż, ona tymczasem dopisywała do listy kolejną, bardzo ważną sprawę: albo symbionty wycwaniły się i zrobiły cholernie sprytne, albo właśnie spotkała ewenement na skalę tego gatunku.
Teraz to Spider Woman poczuła się urażona. No bo... jak to tak?!
- Spider Woman. Jedna z Mścicielek. Chyba nie jesteś w temacie od kilku ostatnich miesięcy.- zauważyła unosząc jedną brew i zadzierając głowę. Mimo wszystko... to było uwłaczające, że się musi tłumaczyć byle symbiontowi!
- A więc "Toxin" twierdzisz, że jesteś innym symbiontem niż wspomniany Crange czy Venom. Dlaczego?- nie miała ochoty na zabawę w kotka i myszkę. A może symbionta i pająka?
- I dlaczego nie dogadujesz się ze swoją rodzinką? Choć... nie mam problemu ze zgadnięciem odpowiedzi, to jednak wolałabym to usłyszeć z twoich... waszych ust.- to było coraz bardziej dziwne. Niemniej, symbiont, symbiontem pozostanie, trzeba być czujnym. Powoli poruszała się, by w razie kłopotów, nie dać się zagnać w kozi róg.
Powrót do góry Go down
Toxin

Toxin


Liczba postów : 71
Data dołączenia : 26/07/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Sob Cze 18, 2016 12:51 pm

- Czy to przesłuchanie? - Zapytał Toxin powoli okrążając swoją rozmówczynię spokojnym krokiem. Nie spieszył się. Wiedział, że kobieta i tak nawet na moment nie spuści go z oczu. Nie ufała mu. Cóż... Z wzajemnością. Twierdziła, że należy do Avengers, jednak... Były to tylko sowa. Oczywiście nie spodziewał się, że kobieta wyciągnie legitymację, kartę członkowską czy dyplom z pieczątką i podpisem samego prezydenta. Patrick był zdrowo myślącym mężczyzną mogła mówić prawdę albo nie - Innej możliwości nie było. Po trzeci z kolei okrążeniu, Mulligan podskoczył przysiadając na metalowym, pokaźnym pudle będącym zapewne wywietrznikiem. W chwili, w której uderzył o nie pośladkami dało się słyszeć charakterystyczny huk uderzonej blachy.
Nosiciel Symbionta skrzyżował przed sobą nogi, pochylił się lekko, opierając łokcie na kolanach i podbródek na prawej pięści.
- Mówisz więc, że jesteś Mścicielką... Powiedz mi, czy to normalne, że najpierw strzelacie, a potem zadajecie pytania? - Zagadnął z przekąsem nadal nie odrywając wzroku od rozmówczyni.
- To doprawdy heroiczne. Nie dziwię się, że ludzie czują się dzięki wam bezpieczni... - Kontynuował Patrick tym samym tonem, emanującym teatralnym, niezbyt wiarygodnym podziwem. Cóż... Tak naprawdę wcale nie zależało mu by jego słowa brzmiały poważnie. To była ironia w najczystszej postaci, jednak nie mógł jej sobie odmówić.
Powrót do góry Go down
Spider Woman

Spider Woman


Liczba postów : 82
Data dołączenia : 19/05/2013

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Pon Cze 20, 2016 3:28 pm

Najwidoczniej on też był równie mocno skołowany jak ona.
- Można tak to nazwać. I nie, zwykle tak nie robimy, ale nie jesteś człowiekiem a symbiontem.- odparła jakby to wyjaśniało całą sprawę. Było już mówione, że niewiele wiedziała o symbiontach, ani ile mogłaby zadać obrażeń swojemu przeciwnikowi w akcie obrony- A jak wspominałam, posiadam informację tylko o morderczych edycjach tego typu przeciwników. Wolałam nie przekonać się z bliska jak szybko Venom, czy Crange wypruwa flaki ze swoich przeciwników. A ja również nie jestem ciekawa, czy od środka jestem równie piękna jak na zewnątrz. - splotła ręce na piersi. Poczuła się zbyt pewnie przy tej bestii, to się nie może zbyt dobrze skończyć.
- Ale wróćmy do tematu. Czemu ten cały Venom i Crange cię nie lubią? Czemu jesteś inny?- to było chyba najważniejsze z całej listy pytań. Później przyjdzie kolej na całą resztę. A była tego całkiem długa lista. Właściwie, samo patrzenie na Patrica wystarczało, by zacząć się zastanawiać czym konkretnie jest symbiont. I co wpływa na jego inność.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1Czw Cze 23, 2016 7:31 pm

Komunikator Spider Woman odezwał się niespodziewanie - przemawiając głosem Jarvisa, AI Starka... I przynosząc bardzo, ale to bardzo złe wieści:
-Alarm. Na terenie ambasady Latverii w Nowym Jorku pod okiem Victora von Dooma przestępczyni znana jako Enchantress zaatakowała jako pierwsza i zabiła podpułkownika Jamesa Rhodesa, pseudonim: War Machine. W bazie danych znajduje się jej zdjęcie oraz dwa dostępne nagrania z kamer, a także opis jej znanych zdolności. Enchantress posługuje się telekinezą i zdaje się być wytrzymalsza od przeciętnego człowieka.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Sponsored content





Ulice NYC - Page 17 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   Ulice NYC - Page 17 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Ulice NYC
Powrót do góry 
Strona 17 z 24Idź do strony : Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 20 ... 24  Next
 Similar topics
-
» Ulice miasta
» Bronx - Ulice
» Ulice Kabulu
» Ulice Paryża
» Ulice Nowego Orleanu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork-
Skocz do: