| | Phare de Sainte Marie | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Phare de Sainte Marie Sob Cze 16, 2012 7:54 pm | |
| Ta latarnia morska powstała w porcie Marsylii w tysiąc osiemset pięćdziesiątym piątym roku i ma wysokość siedemdziesięciu stóp. Znajduje się na północ od Passe de la Joliette. Obecnie jest nieaktywna. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Nie Cze 14, 2015 10:06 pm | |
| Generalnie rzecz biorąc mieszkańcy Marsylii przyzwyczaili się do łagodnych zim - z temperaturą nawet nocami utrzymującą się głównie powyżej zera. Jasne, ostatnio klimat na całym świecie szalał, ale jak do tej pory Francja wychodziła z tego obronną ręką... Otóż - jak się okazało - do czasu. Dosłownie z dnia na dzień temperatura spadła do niemalże dziesięciu stopni poniżej zera, a niebo pokryły dość gęste, szare chmury - obficie sypiące śniegiem. Przez noc utworzyły się zaspy, które stanowiły dla wszystkich niemałe zaskoczenie. Może i daleko było temu wszystkiemu do kataklizmu, lecz nieprzygotowane na tak nietypową zimę miasto zostało niemalże sparaliżowane. Wiele osób zdecydowało się odpuścić sobie tego dnia pracę, więc na ulicach nie było wielu samochodów, a te obecne toczyły się powoli i ostrożnie - i to jedynie większymi drogami, które zostały jako tako oczyszczone.
|
| | | Warg
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/06/2015
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Sob Cze 20, 2015 7:20 pm | |
| Przechadzała się po betonowym nabrzeżu, raz po raz rozcierając zmarznięte dłonie. Szlag by to rafił. A było już tak dobrze... Przyjechała do Marsylii nieco ponad dwa tygodnie temu. Zazwyczaj nie zostawała nigdzie na tak długo, tutaj jednak udało jej się całkiem nieźle ustawić. Już dwa dni po przyjeździe przypadkiem poznała się z facetem prowadzącym mały sklepik z różnymi algierskimi rupieciami. Gościa łączyły więzy pokrewieństwa z dość wpływowymi ludźmi w Algierze, dorabiał więc sobie przerzucając przez morze trefne samochody; dostarczało mu ich kilkanaście osób z całego regionu. Jordy co prawda nie umiała kraść wózków, jednak, jak to mówią, dla przedsiębiorczego nic trudnego. Namówiła do pomocy kilku smarkaczy z północnych dzielnic; dzieciaki, które były sprytne i wiedziały, w czym rzecz. Podprowadzali dla niej małego fiata albo inne niezbyt duże, oszczędne auto, i dostawali za to stówę; Jo odstawiała samochód do szmuglerza, i kasowała po cztery stówy za sztukę. W niecały tydzień sprzedała w ten sposób cztery samochody. Niezła sumka tysiąca dwustu euro z nawiązką starczyła na porządne ciuchy, telefon i wynajęcie małego pokoju na Frais-Vallon, cieszącym się złą sławą osiedlu afrykańskich imigrantów i dilerów narkotykowych. Policja rzadko się tam zapuszcza, a mieszkańcy pilnują własnego nosa, co dla Jordy stanowiło idealne okoliczności. Znalazła więc sobie przytulne gniazdko i w miarę stały zarobek; wszystko szło jak po maśle przez ponad tydzień. Opady śniegu, nawet w zimie, stanowią tak daleko na południu anomalię. Władzom miast nie opłaca się tu nawet utrzymywać pługów ani piaskarek; taniej już wychodzi raz na kilka lat wstrzymać komunikację miejską i dać ludziom dzień czy dwa wolnego; śnieg i tak nigdy nie utrzymuje się dłużej. Można więc sobie wyobrazić, jakim kataklizmem była dla Marsylii prawdziwa śnieżyca... I nie chodzi tu tylko o kwestie ekonomiczne, utrudnienie ruchu drogowego czy opóźnienia na lotniskach. Najgorszy był chłód. Współczesne francuskie domy są słabo ogrzewane i często wilgotne, z cienkimi ścianami i pojedynczymi oknami... świetne na upały, zupełnie zaś nieprzystosowane na zimę, podobnie z resztą jak garderoby ich mieszkańców. Ludzie zaczęli po prostu marznąć. Właściciele sklepów z górską odzieżą jeszcze nigdy nie mieli tu takich obrotów... Gospodarze Jo zaś uprzejmie wyprosili ją ze swojego mieszkania, zażądawszy uprzednio wpłacenia czynszu za następne dwa tygodnie. Nie było to nic osobistego. Skrajne warunki zmuszają do skrajnych zachowań. Na jej miejsce pojawił się nowy, ważniejszy w ferajnie lokator. Jeden z tych, którym nie odmawia się dachu nad głową... Jordy nie chciała kłopotów, zapłaciła więc grzecznie, zebrała swoje nieliczne graty... i spacerowała sobie teraz po nabrzeżu, gapiąc się na burą wodę zatoki i zastanawiając się, co robić dalej. Nie miała szans wydostać się teraz z miasta, autobusy i pociągi stały, a na piechotę daleko przy takich zaspach nie zajdzie... Statkiem? Będą sprawdzać dokumenty... Nic, tylko siedzieć i modlić się o zmianę pogody. - Tsa, przyjedź do Prowansji, ucieknij przed zimą... Świetny plan, Jo. Diabli nadali... - mruczała gniewnie, naciągając kaptur puchowej kurtki głębiej na czoło. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Nie Cze 21, 2015 9:26 am | |
| Wiatr był ostry, zimny - i nadciągał mniej więcej z północy. Trzepotał włosami i ubraniami tych nielicznych osób, które mimo okropnej pogody z jakiegoś powodu musiały wyjść na zewnątrz - w tym również samej Warg. Przynajmniej śnieg przestał już padać, choć ciężkie chmury wyraźnie sugerowały, że mogła to być jedynie chwilowa przerwa - cisza przed, cóż, kontynuacją burzy. Woda w morzu musiała być lodowata; czego innego spodziewać się po niej w takich okolicznościach? Mimo to jednak nagły odgłos przypominający skrzypienie - a dobiegający akurat z miejsca, gdzie ciecz zderzała się z nabrzeżem - stanowił spore zaskoczenie. Jak niecodzienne by to nie było, woda zdawała się dosłownie zamarzać w oczach - zastygając w formie fal, w których została akurat "złapana". Na swój sposób wyglądało to pięknie, gdyż jej powierzchnia skrzyła się i błyszczała, a zamarznięta piana osiągała kompletnie nowy poziom estetyki... Tyle że spójrzmy prawdzie w oczy: powierzchnię morza zaczął właśnie skuwać lód i to zdecydowanie szybciej, niż powinno to być możliwe. Wrażenia wizualne schodziły w takiej sytuacji na dalszy plan. Zamarzający obszar powoli, lecz stopniowo przesuwał się dalej, a zjawisko to miało najwyraźniej miejsce w całym porcie - gdyż w pobliżu statków wybuchło właśnie niezłe zamieszanie. Wszystko wskazywało na to, że żaden z nich nie wypłynie w najbliższym czasie na morze.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Nie Cze 21, 2015 10:00 am | |
| No cóż, z imprezy wyszły nici, Kate i Teddy zajęli się sobą, to samo Wiccan i Speed, który nagle gdzieś zniknął, no, ale jak to on zapewne. Pewnie poleciał sobie zwiedzić Szwajcarię albo Hiszpanii, w końcu dla niego to niedaleko. Enzo postanowił się zamknąć we własnym pokoju i walnąć na łóżko, co prawda nie był w ogóle zmęczony, ponieważ "zjadł" dopiero porządny "posiłek" w postaci energii elektrycznej domu Kate, ale nie miało to teraz większego znaczenia. Włoch postanowił obczaić, co tam dziś w TV leci, mając nadzieję, że znajdzie jakieś włoskie lub angielskie programy. Początek był trudny, pierwsze 20 programów to tylko ten kiczowaty francuski, język żab i ślimaków. Nagle, ku jego ogromnemu zdziwieniu, pojawił się włoski program dający informacje o Marsylii! Wynikało z nich na początku niewiele, ale anomalia pogodowe były dziwne, jak na tamten rejon. Mówił, że to może być najzimniejszy dzień w historii miasta, i to grubo ponad znane im temperatury ever. Niby nic specjalnego, ale była to jedyna taka anomalia, o jakiej gdziekolwiek mówili. Wydało się to podejrzane Enzo, więc postanowił pobiec i to sprawdzić. Otworzył się drzwi od pokoju i na pełnej prędkości wybiegł z niego, aby nie zwrócić niczyjej uwagi. Pewnie uznaliby, że to przeciąg czy coś, skoro nie ma tam Speeda. Udał się wprost w stronę miasta o tej pięknej nazwie, które zasłynęło świetną komedią pod nazwą "Taxi" Co jak co, ale ten akurat francuski film Lightning uwielbiał... |
| | | Warg
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/06/2015
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pon Cze 22, 2015 1:39 pm | |
| Odgłos był cichy, i dodatkowo wygłuszał go padający śnieg, tak, że początkowo nawet nie zwróciła na niego uwagi. Później, gdy stał się głośniejszy, uznała go za dzieło szalejącego na wybrzeżu wichru. Zadymka jednak ustała, Jordy dotarła aż pod latarnię i schowała się za wiatrochronem, a śmieszne chrobotanie nie milkło. Przeciwnie, w zapadłej nagle ciszy stało się tylko lepiej słyszalne. Zaintrygowana Jo odrzuciła, zbędny już, kaptur na plecy i rozejrzała się w poszukiwaniu źrodła dźwięku. Gładkie, szarobeżowe mury, w oddali kilka statków towarowych... Poza tym nic. Nawet mew nie było widać. Skrzypienie wydawało się dochodzić z bliska... Od strony wody? Ostrożnie podeszła do krawędzi falochronu i zerknęła w dół. Z piersi wyrwało jej się zdumione westchnienie. Woda, szara i wzburzona... Zamarzała na jej oczach. Cienki kożuszek z sekundy na sekundę rozrastał się na boki, sięgając już na dwa, trzy metry w głąb morza... I równie szybko nabierał grubości i sztywności. Jordy w życiu czegoś takiego nie widziała... Tfu, nawet o czymś takim nie słyszała. Jak to możliwe, żeby morska, a więc pozostająca w ciągłym ruchu woda mogła zamarzać równie prędko? Takie cuda to może za kołem podbiegunowym... Poza tym, wcale nie czuła, żeby się ochłodziło. Owszem, było przeraźliwie zimno, ale temperatura taka utrzymywała się już od dobrych kilku godzin... A wodę siekło dopiero kilka minut temu. Coś ją zamraża spod powierzchni...? Warg pokręciła głową. I całe to nagłe zlodowacenie miasta... Tylko Marsylia, żadne inne miejsce na całym Lazurowym... Ale jak? I kto by miał w tym interes...? Zaczęła odczuwać lekki niepokój, i mimowolnie rozejrzała się dookoła. Wiedziała, że jest na falochronie sama, ale nie mogła się powstrzymać. Paranoiczka. Wymyślasz teorie spiskowe, oglądasz się przez ramię... Skończysz w pokoju bez klamek, dziewczynko. - Nie ma co gdybać – mruknęła pod nosem klękając na zimnym betonie. Zacisnęła powieki, skanując otoczenie... nic. Pustka. Wyczuła tylko kilka małych rybek, płytko pod wodą... były dość daleko od brzegu, nie aż tak jednak, by nie mogła do nich sięgnąć. Rozluźniła się, pozwoliła swojemu umysłowi wędrować... I nagle nie była już sobą. Miała obłe, pokryte łuskami ciało i delikatne płetwy. Swoją linią naboczną czuła każdy najlżejszy nawet ruch wody... skupiła się na tych doznaniach. Nic, z jednej strony szeroka, płaska przeszkoda, z drugiej otwarty bezmiar wód. Wyczuła kilka innych, małych stworzeń, podobnych do niej...odpływały w głąb morza, a ona czuła taką przemożną potrzebę płynięcia z nimi... Były jednym organizmem, wykonywały te same ruchy, zawsze... Nie! Skup się. Co jeszcze czujesz, mała rybko? Chłód... Coś jeszcze, coś jeszcze... Głębia... Straciła równowagę i upadła, boleśnie uderzając głową o podłoże. Na wpół przytomnie otworzyła oczy; światło nieprzyjemnie raziło, setki gwiazdek tańczyły i ćmiły... Jęknęła, przyciskając ręce do skroni. Zbyt długo już nie przejmowała, zdążyła odwyknąć... Po kilkunastu sekundach odzyskała kontrolę nad swoim ciałem na tyle, żeby powoli podźwignąć się na nogi. Przeszedł ją dreszcz; zaszczękała zębami i szczelniej owinęła się kurtką. Zbyt wiele się nie dowiedziała... Poza tym, że morze rzeczywiście ochładza się niezależnie od tego, co się dzieje na powierzchni. Głębiny, gdzie przeważnie woda zachowuje stałą temperaturę, były teraz lodowate, o wiele zimniejsze, niż wyższe warstwy wody. To dlatego ryby pływały tak blisko powierzchni... Dziwne to wszystko jak cholera. Nie miała pojęcia, co to wszystko może oznaczać, z pewnością jednak nic dobrego... Nic, tylko wiać stąd, póki jeszcze nie jest za późno. Może jednak skusić się na statek? Jeszcze nie powinny mieć kłopotów z odbiciem od brzegu, co innego jutro. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku portu. Znajdźmy sobie jakieś ładne last minute... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pon Cze 22, 2015 7:40 pm | |
| Enzo pędził co sił w nogach wiedząc, że nawet przy jego prędkości podróż chwilę potrwa. Sam nie wiedział jednak, po co tak naprawdę tam biegnie. Anomalia pogodowa? Cóż, zdarza się wszędzie od czasu do czasu. że jedna z najniższych temperatur w historii, o ile nie najniższa? No też się zdarza. Czemu jednak dopiero w bardzo wczesnej zimie, i to w miejscu, w którym nie było zazwyczaj nawiedzane przez aż takie zimna? To właśnie było dziwne w mniemaniu Włocha. Ten zbieg okoliczności, który był jednak dziwny. W pewnym momencie zauważył, że droga zaczyna się pogarszać. Coraz większe wyboje na górzystym terenie, coraz mniejsza stabilność... Na horyzoncie pojawiło się morze, i to właśnie je chciał wykorzystać Lightning. Co prawda, musiał zrobić mały objazd w koło gór, aby się dostać, ale biegnąć tamtędy będzie miał już drogą jak stół i spokojnie przedostanie się do miasta szybciej. Właśnie tak zrobił. Mały objazd, a później wbiegnięcie na morze, by przebyć krótszą i szybszą drogą. Pobiegł więc wprost na port marsylski, z którego dużo łatwiej będzie się dostać do miasta. Biegł sobie tak po wodzie dobre parę chwil, aż na jego horyzoncie pokazał się powoli miastowy port. Wtedy przyśpieszył jeszcze bardziej, aby jak najszybciej dostać się do niego. Niestety, w pewnym momencie wpadł ma do oka jakaś muszka i stracił trochę pole widzenia, ale nie zwalniał. Kiedy już zrobił z nią porządek, zauważył u wybrzeża jakąś kobietę. Cóż, był jednak już za blisko, aby móc całkowicie wyhamować przed nią, ale udało mu się mocno zwolnić, a przy tym krzyknąć w jej stronę: - Uwaga! Próbował ją ominąć, ale wiedział, że choćby mocno się starał, to może ją minąć jedynie o centymetry, a podmuch wiatru powstały przy jego biegu tak czy inaczej ją przewróci. Liczył jednak, że obejdzie się bez czołowego zderzenia, chociaż przy tej prędkości i niewielkiej przy niej odległości, może być o to ciężko... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Wto Cze 23, 2015 12:46 pm | |
| Uniknąć zderzenia niestety się nie udało i to między innymi z tego powodu, iż na ostatnim odcinku trasy powierzchnia zrobiła się śliska - gdyż część wody przekształciła się już w nierówny lód. W związku z powyższym Lightning malowniczo wyrżnął orła, przy okazji ciągnąc ze sobą na podłoże Warg... Która przy jego prędkości, nawet zmniejszanej - nie miała za bardzo czasu na jakąkolwiek reakcję. Inna sprawa, że plan dziewczyny dotyczący złapania w porcie jakiegoś transportu i zmycia się z miasta raczej nie miał już prawa bytu. Aktualnie statki zostały zamrożone w miejscu - dosłownie. Ciężko powiedzieć czy lód przebił się przez ich zewnętrzne warstwy - bo i tak nie mogłyby teraz zatonąć - ale nawet z pewnej odległości można było śmiało stwierdzić, że piął się po ich bokach na dobre dwa metry w górę, licząc od poziomu morza. Wiatr znów uderzył mocniej - zimny, ostry, smagający po policzkach i wywołujący na nich rumieńce. Być może było to tylko złudzenie, ale wyglądało na to, że zasnuwające całe niebo chmury stały się nawet jeszcze ciemniejsze... Wręcz złowrogie. Właściwie... Gdyby lepiej im się przyjrzeć, to można by zauważyć, że zaczynały układać się w dość specyficzny sposób, jak gdyby powoli zakręcały nad miastem... Tworzyły nad nim spiralę, której środek znajdował się najwyraźniej gdzieś nad morzem.
|
| | | Warg
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/06/2015
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Czw Cze 25, 2015 8:42 pm | |
| Pogrążona we własnych myślach nie zauważyła pokrywającego chodnik lodu. Po kilku piruetach okraszonych litanią przekleństw udało jej się wreszcie odzyskać równowagę; zaczęła posuwać się naprzód pomalutku, drobnymi kroczkami... Sprawę dodatkowo utrudniał porywisty wiatr, targający przydużą kurtką i niosący ze sobą drobne, lecz zadziwiająco ostre kryształki lodu, zmuszające do przymknięcia oczu. Jordy była już nieźle wystraszona, pojęcia nie miała, co się dzieje i za czyje grzechy, i ponad wszystko chciała dostać się pod osłonę jakichś już budynków. Nie usłyszała wołania, albo raczej usłyszała je już w momencie kolizji. Uderzenie wycisnęło jej powietrze z płuc; wyleciała w powietrze, pacnęła głucho o ziemię i przekoziołkowała kilka metrów, osłaniając głowę ramionami. Resztki impetu wytraciła na niskim płotku, z rodzaju tych, które mają oddzielać jezdnię od nabrzeża. Przewróciła się na plecy i znieruchomiała, łapczywie wciągając powietrze w płuca. Zanim doszła do siebie, przez moment mętnym wzrokiem wpatrywała się w niebo... Coś było nie tak z chmurami. Nie, nie nie... chyba sobie żartujecie... co teraz? Trąba powietrzna? Cyklony czy inne cholerstwa... Spróbowała usiąść; błędnik jeszcze jej szalał, wyszło to więc dość niezgrabnie, ale chyba nic nie było złamane... tyle dobrego. Uderzyła się tylko w głowę, w to samo miejsce, co przedtem; nieznośnie dzwoniło jej w uszach i już czuła, jak na głowie rośnie jej guz stulecia. Podźwignęła się na nogi i rozejrzała się w poszukiwaniu, hm, przyczyny swojego upadku. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pią Cze 26, 2015 9:30 pm | |
| No cóż, Lightning nie dał rady wyhamować nawet na tyle, aby ominąć dziewczynę. Trafił w nią, ale na szczęście nie na pełnej prędkości, a nawierzchnia wcale nie pomagała w tej sytuacji. Nagle cała woda będąca na chodniku, zlodowaciała na tyle, że i Enzo nie dał rady nic zrobić, a w dodatku upadł na tyłek. Nie marudził, ale zabolało, i to dość mocno, w końcu lód był niczym skała. Po chwili wstał powoli, lekko zakręciło mu się w głowie, więc potrząsnął nią i próbował odzyskać idealne widzenie. Udało mu się po chwili, więc zwrócił swój wzrok w stronę dziewczyny, którą przypadkiem potrącił. Była dość drobną, ale piękną dziewczyną o typowej dla ludzi w tych regionach urodę. Młody avenger od razu podbiegł do niej i zapytał: - Przepraszam bardzo, nic Ci się nie stało? Zapytał po angielsku, bo nie wiedział, skąd jest dziewczyna, a w końcu jest we Francji. Sam nie wiedział, jak może ją jeszcze przeprosić. Nie zrobił tego specjalnie, po prostu coś mu zasłaniało idealne pole widzenia, więc po prostu czekał na reakcję dziewczyny... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Sob Cze 27, 2015 12:42 pm | |
| Ponad nastolatkami chmury poruszały się stopniowo coraz szybciej, wciąż zakręcając na planie spirali... Co było o tyle dziwne, że niżej - tuż nad powierzchnią ziemi - wiatr zdawał się wiać w trochę innym kierunku... No i przede wszystkim: tylko w jednym, nie nawracając po drodze. Podmuchy stawały się wręcz niepokojąco silne. Dookoła dało się dosłyszeć trzeszczenie różnych konstrukcji, a zaparkowane w pobliżu samochody - choć niewiele ich było w ogóle widocznych - momentami aż się odchylały i groziły przesunięciem. Może i ciężką zimę w Marsylii samą w sobie można by było zrzucić na zmiany zachodzące w klimacie planety - ale coś takiego... To już przesada. Daleko nad morzem - praktycznie na linii horyzontu - coś się zaczęło zmieniać. Mknące szybko ciemne chmury opadały... To najprawdopodobniej wiatr musiał ściągać je w dół. Pewnie także i za jego sprawą w wodzie utworzył się wir, którego ścianki sięgnęły ponad powierzchnię morza - w pół drogi spotykając się z chmurami. A jednak trąba powietrzna... Tyle że - póki co - zupełnie nieruchoma.
|
| | | Warg
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/06/2015
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pon Cze 29, 2015 10:46 am | |
| Nieco zaskoczona spojrzała na stojącego opodal chłopaka. Sama nie wiedziała, czego czy kogo się właściwie spodziewała, ale raczej nie takiego ot zwyczajnego kolesia... Wydawało jej się, że uderzyło w nią coś większego, ale właściwie wszystko to stało się tak szybko... Mogła się pomylić. Z resztą, nie czas było na filozoficzne rozkminy, wiatr szalał i zacinał lodem, zaczynało się robić naprawdę paskudnie i Jo mogłaby przysiąc, że pobliski samochód właśnie przesunął się o kilka centymetrów. Za chwilę zacznie ciulać drzewami na prawo i lewo, trza się brać, szanowni państwo. Chłopak chyba otrząsnął się szybciej niż ona, i coś zaczął do niej mówić... Potrzebowała chwili, żeby przetrawić pytanie. Mówił po angielsku, z lekkim, choć dla niej dobrze wyczuwalnym akcentem... Włoskim? Najwyraźniej. Zachowała swoje spostrzeżenie dla siebie, odpowiedziała po angielsku. - Tsa, to znaczy nie... Wszystko w porządku. Kuźwa, nic tu nie jest w porządku – wskazała podbródkiem tworzący się nad morzem wir. - Ekspertem to ja nie jestem, ale zdaje się że zaraz z tego się zrobi zajefajne tornado, i niech mnie diabli jeśli to nie pójdzie w naszą stronę, więc... - spojrzała na swojego przygodnego rozmówcę - … skoro oboje jesteśmy cali i zdrowi itepe itede, to rozsądnie byłoby się stąd wynosić. Co też zamierzam uczynić, adios panu... - odwróciła się na pięcie, a w zasadzie odwrócił ją nagły poryw wiatru, przez co o mały włos znowu nie wylądowała na twarzy. Przelazła przez felerne ogrodzenie, i nagle tknęła ją myśl... Rzuciła okiem na kudłatego gostka. Przy całym szacuneczku ulicy, nie wyglądał na kloszarda. Ani też na zagubionego miłośnika spacerów. W ogóle był dziwnie lekko ubrany, ledwie przyprószony śniegiem... No i był Włochem, albo przynajmniej mieszkał we Włoszech, wnosząc z naleciałości językowych. I wyrósł tu jak spod ziemi, przecież jeszcze może dwie minuty temu Jordy była na nabrzeżu całkiem sama... Generalnie coś jej tu bardzo śmierdziało. Posłała gostkowi podejrzliwe spojrzenie pt. „nie wiem kim jesteś i skąd się wziąłeś w samym centrum paskudnych anomalii pogodowych bynajmniej nie wyglądających na dzieło przypadku”, jako że nie było jednak czasu, miejsca ani sposobności na werbalizację tego wszystkiego, szybciutko go więc zeskanowała. Wyczuła trochę poczucia winy, pewnie spowodowanego zderzeniem, do tego zaciekawienie, podekscytowanie, i zaledwie ślad niepokoju. No, czyli sto pro nie jesteś zbłąkanym turystą... No trudno, okej, bawcie się grzecznie waszymi wirami i śnieżycami,ja sobie już pójdę... Wciąż łypiąc na gościa podejrzliwie zaczęła się wycofywać w stronę parkingu. - A ty tu, w ogóle, skąd? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pon Cze 29, 2015 6:05 pm | |
| No cóż, przeprosiny zostały przyjęte tak mniej więcej w połowie. Dziewczyna była jeszcze w lekkim szoku, a w dodatku coś wyraźnie ją bolało, zapewne od uderzenia w nią. Nie miało to jednak teraz zbyt wielkiego znaczenia dla Enzo. Bardziej zaniepokoiło go to tworzące się kilka kilometrów dalej tornado. Na razie było w dziwnym bezruchu, ale kto wie, co będzie później. Na razie najbezpieczniej będzie udać się do miasta i odstawić dziewczynę w bezpieczne miejsce, a także doładować akumulatory, pomyślał Włoch. Zdawał sobie sprawę, że została mu jakaś połowa mocy, którą wcześniej zgromadził. Udanie się w stronę tornada i próba jego zneutralizowania, mogły być teraz niebezpieczne, i to bardzo. W tym momencie, dziewczyna powoli zaczęła się odzywać w do Enzo, ale ten nie zwrócił na to specjalnej uwagi. Dopiero po chwili, kiedy zapytała, skąd się tu wziął, powiedział: - Nie mamy teraz czasu, później porozmawiamy. W tym momencie członek YA rozmazał się przed samymi oczami kobiecie, łapiąc ją mocno i biorąc na ręce, po czym na pełnej prędkości biegnąc do miasta. Nie miała nawet szans zareagować, ani nawet czasu zorientować, że po chwili byli już w mieście, w prawie samym centrum. Enzo chciał tutaj podładować swoje bateryjki, a dziewczynę zostawić na razie w bezpiecznym miejscu. Ważniejszym zadaniem, było pozbycie się tego tornada, więc od razu zaczął szukać jakiegoś dużego źródła energii, aby uzyskać pełną moc... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Wto Cze 30, 2015 11:44 am | |
| Źródeł energii w centrum miasta było akurat sporo, tyle że większość z nich pokrywała w tym momencie gruba warstwa śniegu - a to utrudniało ich zlokalizowanie. Najlepszą opcją byłoby pewnie wyssanie energii z któregoś z zaparkowanych w okolicy samochodów, które wiatr spychał w taki sposób, że zatrzymywały się dopiero przy co wyższych krawężnikach i przechylały się nad nimi niebezpiecznie - jak gdyby miały zaraz przewrócić się na boki... Momentami pojedyncze podmuchy powietrza stawały się na tyle silne, że aż odrywały fragmenty dachów - na szczęście póki co głównie dachówki. Akurat w chwili, gdy Enzo wraz ze swoją "pasażerką" zatrzymali się w nowym miejscu, kilkanaście takich pocisków poleciało w ich stronę z najbliższego budynku - w dodatku zza pleców chłopaka, w związku z czym to Warg łatwiej je było zauważyć.
|
| | | Warg
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/06/2015
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pią Lip 03, 2015 7:59 pm | |
| Nie zdążyła mu odpowiedzieć; w jednej chwili chłopak kończył zdanie, w drugiej rozmazał się jej przed oczyma, w trzeciej ziemia uciekła jej spod nóg... Nie zdążyła zareagować. Ogłuszające wycie wiatru, migające światła, cała okolica rozmazała się w wielobarwną, ruchomą plamę... Trwało to zaledwie chwilę; efekty dźwiękowo-świetlne skończyły się równie nagle, jak zaczęły, i chłopak postawił ją na ziemi. Wciąż oszołomiona wyrwała się z jego uścisku i rozejrzała dookoła. Z portu nagle znaleźli się w samym centrum miasta... Przez głowę przelatywały jej dziesiątki myśli jednocześnie. Co to było? Teleport, czy jakaś ogromna prędkość? Kim, albo raczej czym jest ten koleś? Mutantem czy czymś innym? Jaki ma związek z całym tym zamieszaniem? I co miała na celu ta „przejażdżka”? Ponad wszystko była jednak wystraszona i wściekła, i miała już dość tych wszystkich tajemniczych anomalii, huraganów, mutantów, i siebie w roli laika w epicentrum tego wszystkiego... Lecące w ich stronę dachówki zauważyła dość wcześnie. Czuła, że powinna po prostu skoczyć za pobliski róg i zostawić chłopaka samego sobie, w końcu nie miała pewności, czy jest jej przyjacielem, czy wrogiem... Ale miała serdecznie dość uciekania jak karaluch przed powodzią. Chciała wreszcie uzyskać jakieś odpowiedzi, a chłopak-mutant, niezależnie od swoich intencji, zdawał się w miarę połapany w sytuacji. Chwyciła go więc nieelegancko za fraki i pociągnęła za sobą, skacząc za najbliższy samochód. Planowała jakoś go póki co zagadać, a gdy już znajdą się we w miarę bezpiecznym miejscu, w każdym razie bezpieczniejszym niż środek ulicy w czasie huraganu- zebrać siły, spróbować go przejąć i trochę pogrzebać w jego pamięci. Co dalej, to już wyjdzie w praniu. Zanim jednak przejdzie się do ostatecznych środków, dlaczego by nie spróbować tych łatwiejszych i bardziej konserwatywnych? Zagadać, zapytać... - Jakie później człowieku!? Kim ty w ogóle jesteś!? I nie zarzucaj mnie sobie na ramię jak worek kartofli!! - wywrzeszczała mu do ucha, kuląc się za każdym razem, gdy kolejne dachówki roztrzaskiwały się o karoserię. No dobra, robiła, co mogła, ale stres robił swoje i nie potrafiła zdobyć się na ładniejszą formę. Była zła i wystraszona, i taką też roztaczała wokół siebie aurę. Musiała ona jakoś na chłopaka wpływać. Drażniła, podjudzała do kłótni, przeszkadzała się skoncentrować... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Nie Lip 05, 2015 8:41 am | |
| Cóż, niestety śnieg mocno utrudnił Enzo znalezienie najbliższych źródeł energii, ale od czego były samochody, których było tu pełno jak cholera. W pewnym jednak momencie, kobieta złapała go za fraki, a po jej ułożeniu ciała i nagłym ruchu w bok można było wywnioskować, że chce chłopaka zabrać szarpnięciem na bok. Wtedy też szybko spojrzał za siebie i zauważył lecące w nich dachówki. Miał szczęście, że dziewczyna była w stanie je zauważyć, bo nawet on mógłbym nie dać rady w porę zareagować, nie widząc ich w żaden sposób. Pomógł jej lekko, łapiąc za ramiona i szybkim ruchem sprowadzając na bok, tak jak sama chciała to zrobić. Po chwili rozejrzała się i odezwała z pretensją w głosie. Enzo jednak nie czekał aż skończy. Po drugim pytaniu zaczął w szybkim tempie odśnieżać jeden z samochodów, aby móc na nim spokojnie podładować baterie. Nie miał na razie zamiaru zajmować się kobietą, miał poważniejsze zadanie, jakim było powstrzymanie tornada, a wielu sposobów na to nie było, o ile ten w jego wykonaniu wystarczy. Miał w planach biec w odwrotnym kierunku od kręcącego się wiru, z taką samą prędkością co on. Co prawda nie wiedział, czy uda mi się takową osiągnąć, ale jeśli nie spróbuje, to nie będzie wiedział. Do kobiety będzie mógł wrócić później, o ile jeszcze będzie tam. Jak normalnie przypatruje się kobietą, po prostu ciekaw urody, to tym razem nie miał do tego głowy, miał, niestety, ale ważniejsze rzeczy do roboty, aniżeli zajmowanie się teraz rozhisteryzowaną kobietą... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Nie Lip 05, 2015 9:52 am | |
| Krycie się za samochodem było akurat średnio bezpiecznym pomysłem - ale w tych okolicznościach zagrożenie tak czy siak mogło już przyjść dokładnie z każdej strony, więc może rzeczywiście wybór nie był zbyt wielki... Grunt, że pojazd kołysał się mocno na wietrze, jak gdyby w każdej chwili gotów był przewrócić się na bok. Co prawda blokował go krawężnik, ale to w końcu tylko kilka dodatkowych centymetrów... W związku z tym zresztą dla Enzo byłoby lepiej, gdyby rzeczywiście pospieszył się z tym wchłanianiem energii z auta. Chmury na niebie poruszały się coraz szybciej - do tego stopnia, że w tej chwili zdecydowanie nie wyglądało to już na coś naturalnego. Praktycznie migały, jak gdyby w mgnieniu oka przeskakiwały do innej pozycji. Wśród budynków wiatr również wciąż się wzmagał, a poodrywane dachówki stanowiły teraz najmniejszy problem - bo podmuchy ciskały coraz większymi obiektami, w tym dla przykładu donicami z kwiatami i wszystkim, co nieopatrznie pozostało na zewnątrz. Jedno zdawało się być jasne: jeżeli ten huragan jeszcze będąc dość daleko czynił takie szkody, to po zbliżeniu się do miasta najprawdopodobniej po prostu zmiecie je z powierzchni ziemi... A to z kolei oznaczało, że niezależnie od tego, co Lightning zamierzał zrobić z Warg - zostawić ją na miejscu czy też zabrać ze sobą - wiele to w kwestii jej bezpieczeństwa nie zmieniało. Gdyby zaś którekolwiek z młodych zdecydowało się ponownie przenieść w miejsce, z którego widać byłoby morze - to zorientowałoby się, iż jego powierzchnia zamarzła już jak okiem sięgnąć. Trąba powietrzna natomiast rozszerzyła się i pociemniała, lecz w dalszym ciągu nie ruszyła w stronę brzegu, co dało się poznać po lodowych kolcach, które zastygły wokół niej.
|
| | | Warg
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/06/2015
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pon Lip 06, 2015 1:24 pm | |
| - Hej! - wrzasnęła wściekle, widząc kompletny brak reakcji ze strony chłopaka. - Po kiego ci ten samochód!? Jasny pieron... - rozum krzyczał, żeby zostawiła tego faceta i wiała co sił w nogach do najbliższego budynku, skryła się gdzieś przed tym huraganem, ale złość, strach i skołowanie nie pozwalały jej ruszyć się z miejsca. Poza tym miała jakieś przeczucie... Albo i nie. Może po prostu zaczynała przejawiać skłonności samobójcze? Jakkolwiek szalone by to nie było, chłopak wyglądał, jakby wiedział, co robi. Pomstując pod nosem na własną głupotę Jo postąpiła naprzód i zaczęła szybkimi ruchami strzepywać śnieg z tylnej szyby samochodu. Modląc się, żeby podrygujący pojazd nie przygniótł jej stopy. - No, to już odśnieżamy. Dwoje kretynów odśnieża samochód w środku huraganu. Cudownie. Mogę wiedzieć po co? - nie wyglądało na to, by jej towarzysz miał się nagle zrobić rozmowny, westchnęła więc z irytacją i sięgnęła do jego umysłu. Dość szybko, krótko i gwałtownie. Powinno go to otrzeźwić, może trochę zaboleć- trudno. Najważniejsze, żeby przestał ją ignorować. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Sro Lip 08, 2015 8:29 pm | |
| Cóż, cała sytuacja rozgrywała się dla dwójki młodych ludzi w średnich kolorach. Dali co prawda radę uniknąć dachówek, ale nie zmieniało to faktu, że burza dalej szalała nad miastem i trzeba było szybko działać, aby pozbyć się tornada, które tworzyło się kilka kilometrów dalej. Do tego jednak trzeba było wielkiej szybkości i siły oparcia się wiatrowi, który szalał w jego pobliżu. Lightning więc jak najszybciej odśnieżył część samochodu i zaczął wchłaniać jego energię, aż po same jej resztki, wychlipał wszystko, co w sobie posiadało. Dzięki tej energii mógł znów używać pełnej prędkości i zająć się ratunkiem dziewczyny, jak i tornadem. Najpierw jednak postanowił odpowiedzieć na pytanie kobiety, która była strasznie ciekawska, choć wybrała bardzo złą porę na ich zadawanie. Westchnął tylko jeszcze, po czym zwrócił ku niej twarz mówiąc: - Zaraz się przekonasz, po co to robimy. Wtedy znów wziął ją na ręce, tym razem dużo szybciej niż wcześniej i schował na jednym z niższych pięter najbliższego ceglanego budynku. Dopiero wtedy powiedział: - Schowaj się tu, a kiedy wrócę, odpowiem na twoje pytania, dobrze? Nie mamy teraz czasu do stracenia, więc darujmy sobie zbędne pytania. Wtedy znów szybko zniknął i udał się wprost w stronę problemu, czyli tornada... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Czw Lip 09, 2015 4:08 pm | |
| Najwyraźniej telepatyczna ingerencja Warg zadziałała, a co więcej, nałożyła się akurat na moment, w którym Lightning wchłaniał jeszcze energię z samochodu - posyłając przez jego głowę krótką, ale za to gwałtowną falę bólu. Może i nie był on wyjątkowo mocny, lecz i tak niezbyt przyjemny. Już po chwili młodzi zmienili swoje położenie, choć szczerze mówiąc w tych okolicznościach wnętrze budynku wcale nie wydawało się tak znowu dużo bezpieczniejsze od innych lokacji. Przed wszystkim świszczący za oknem wiatr utrudniał komunikację, w związku z czym Warg ciężko było dosłyszeć słowa Enzo. Meble dosłownie się lekko trzęsły, szyby brzęczały - a w dodatku oklejał je śnieg, co utrudniało wyglądanie na zewnątrz. Do tego dochodziła oczywiście jeszcze jedna kwestia, a mianowicie: dziewczyna została właśnie pozostawiona w czyimś domu, a pora wcale nie była na tyle późna, aby jego właściciele mieli spać... Przez tę pogodę zaś najpewniej nie udali się do pracy - czyli w każdej chwili Warg mogła zostać nakryta. Lightning z kolei też nie miał lekko. Przy prędkości, z jaką biegł - i przy mocno ograniczonej widoczności - oraz przy oblodzonym podłożu... Powiedzmy, że prosił się o wejście w poślizg. Wiatr sypał mu śniegiem w oczy i zwiększał opór powietrza, a nawet najmniejszy kamyczek mógł się okazać bardzo niebezpieczny - gdyby zderzyć się z nim w takim tempie. Niezbyt zachęcająca wizja. Jedno było pewne: natura jeszcze nigdy aż tak bardzo nie wchodziła chłopakowi w drogę. Wyglądało również na to, że z nieba znów zaczął padać gęsty śnieg... A nawet grad. Delikatne - choć spore - płatki mieszały się z twardymi kawałkami lodu, a każdy z nich oznaczał dla Enzo potencjalne niebezpieczeństwo, gdy podmuchy wiatru nadawały im kierunek i prędkość. Przekonała się o tym również Warg - gdy któryś kolejny odłamek rozbił w końcu jedno z okien w pomieszczeniu, w którym się znajdowała, tym samym wpuszczając do środka lodowate powietrze, śnieg i grad.
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Czw Lip 16, 2015 1:22 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Warg
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/06/2015
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pon Lip 13, 2015 10:00 pm | |
| Druga podróż była równie niespodziewana, co pierwsza, choć o wiele mnije nieprzyjemna. Chyba zaczynała się przyzwyczajać do tych prędkości... Niemniej jednak po zatrzymaniu wciąż kręciło się jej w głowie, i minęła chwila, zanim zorientowała się, gdzie jest. Wnętrze kamienicy było dość obskurne, choć nie na tyle, żeby bać się spotkania z lokatorami. Szyby na półpiętrach były częściowo powybijane, wiatr hulał po klatce schodowej nie gorzej niż na zewnątrz, zimno było jak w psiarni i usłyszeć nie dało się niczego. Jo nie była specjalistką od czytania z ruchu warg, z tego, co mówił do niej mutant nie zrozumiała więc ani słowa. Chciała jakoś dać mu to do zrozumienia, ale chłopak znowu zmył się, nie czekając na odpowiedź... Zaczynało ją to już doprowadzać do szału. Jo zdawała sobie sprawę, że kimkolwiek ten chłopak był i cokolwiek miał zamiar zrobić, stanowiła dla niego w tej chwili tylko balast, w dodatku gadający i upierdliwy, jednak racjonalne argumenty niezbyt do niej przemawiały. Przycupnęła na schodach i wygrzebała z kieszeni wymiętą paczkę fajek; zapaliła i zaciągnęła się kilka razy, starając się uspokoić nerwy. Co do chłopaka, trzeba było dać sobie spokój. Nie było sensu go gonić. Mogła tylko zgadywać, dokąd się udał, strzelałaby, że albo jak najdalej od tej burzy, albo w sam jej środek. Próby namierzenia go spełzłyby pewnie na niczym; nawet jeśli nie odbiegł jeszcze za daleko, zagłuszą go te wszystkie rozszalałe impulsy marsylijczyków... Owszem, uparła się, żeby z nim porozmawiać. Nigdy jeszcze nie spotkała innego odmieńca. Słyszała pogłoski, śledziła oficjalne komunikaty, ale możliwość rozmowy z jednym z nich, do tego najwyraźniej dobrze kontrolującego swoje umiejętności- to było coś. Może byłby w stanie udzielić jej odpowiedzi na nurtujące ją pytania, albo chociaż wskazać osobę, która by to potrafiła. Taka szansa mogła się przez długi czas nie powtórzyć. Póki co musiała jednak przeczekać burzę i mieć nadzieję, że chłopak po pierwsze ją przeżyje, po drugie zostanie w mieście na tyle długo, żeby dać się odnaleźć. Szalejący na klatce przeciąg rozwiewał dym z papierosa, lokatorzy nie powinni więc wyczuć zapachu tytoniu, mimo wszystko Jordy wolała jednak nie kusić zbytnio losu. Szybko zgasiła niedopałek i wrzuciła go pod najbliższą wycieraczkę, usiadła stabilniej i zaczęła skanować kamienicę. Próbowała się zorientować, czy któryś z mieszkańców byłby skłonny udzielić jej schronienia. Nie uśmiechało jej się spędzić kilku czy kilkunastu godzin na lodowato zimnej klatce schodowej, nie miała też ochoty na ewentualne spotkanie z zagubionym kloszardem czy mniej gościnnym lokatorem. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Sro Lip 15, 2015 9:53 pm | |
| Cóż, nie było czasu na razie się zastanawiać teraz nad tym, co z dziewczyną. Musiał zatrzymać to tornado, zanim zacznie porządnie szaleć. Problem polegał na tym, że po drodze do niebo było pełno przeszkód w różnej postaci. Poślizg, grad czy śnieg niezbyt mu pomagała mu w podróży. Sam nie wiedział, jak sobie pomóc. Zatrzymał się więc na chwilę i sprawdził, co się dokładnie dzieje. Niestety, widoczność dalej była fatalna, więc musiał coś wymyślić. Problem tylko polegał na tym, że nie miał zbyt wielu sposobów na zajęcie się tym. Może lepiej, jakby poczekał na to, aż tornado dojdzie bliżej portu? Na tę chwilę był na kompletnie otwartej przestrzeni, więc nie miał nawet gdzie się skryć. W okolicach portu będzie miało co zablokować trochę śnieg i grad, więc może będzie lepiej widział i łatwiej podejdzie do oka cyklonu. Po chwili Lightining zrezygnował z dalszego biegu do tornada i postanowił wrócić w stronę miasta. Tym jednak razem robił to zdecydowanie ostrożniej, na mniejszej szybkości i bardziej ostrożny krokiem, oraz co jakiś czas zerkając za siebie, czy coś w niego nie leci... |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Czw Lip 16, 2015 1:55 pm | |
| Gdzieś na piętrze kamienicy zaczął szczekać pies. Był na tyle głośny, że jego ujadanie od czasu do czasu dało się odróżnić od wycia wiatru. Wyżej chyba nawet odpowiedział mu drugi futrzak, ale to mogło już być tylko złudzenie. Kto wie, być może za tymi ścianami toczyły się też jakieś spanikowane rozmowy, których jednak Warg nie mogła dosłyszeć? Może wśród lokatorów znalazłby się ktoś, kto okazałby dziewczynie dobre serce i wpuścił ją przynajmniej do środka, żeby minimalnie się ogrzała? Niestety - aby się o tym przekonać, musiałaby do kogoś zagadać... A nie miała pewności na kogo trafi. Siedząc tak sobie na klatce schodowej Warg mogła dojrzeć leżący nieopodal wyjścia niewielki przedmiot, który trochę przypominał bardzo drobny telefon komórkowy... Mniej więcej, bo zdawał się też dość skomplikowany. Coś w rodzaju komunikatora? Być może. Czyjego? Może zgubił go jej nadludzko szybki "wybawca"?
Widoczność Lightninga z kolei rzeczywiście była okropna. Dosłownie parę minut wcześniej mógł jeszcze przynajmniej obserwować tornado, teraz zaś było to już kompletnie niemożliwe. Nie dało się stwierdzić czy trąba powietrzna w dalszym ciągu pozostawała w jednym miejscu czy może jednak się przemieściła - a jeśli tak, to w którym kierunku. Byłoby miło, gdyby sama się oddaliła... W mieście natomiast sprawy również miały się coraz gorzej. Pomijając już ten grad - bo w końcu był on nawet gorszy od śniegu - wiatr też robił swoje. Jeśli wcześniej trząsł samochodami i zrywał dachówki z budynków, to teraz dosłownie zwiewał pojazdy z ich miejsc, niejednokrotnie je przy tym przewracając. Biegnąc Lightning musiał więc omijać o wiele większe "pociski", aniżeli do tej pory... Choć przynajmniej ich ciężar sprawiał, że poruszały się wolniej.
|
| | | Warg
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/06/2015
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Pią Lip 17, 2015 1:23 pm | |
| Tak jak się spodziewała, budynek był pełen ludzi, wyczuwała też kilka mniejszych stworzeń- zapewne psów i oblegających piwnice szczurów. Wszyscy byli równo spanikowani, a co za tym idzie nieprzewidywalni i zupełnie bezużyteczni. Jordy mogła się spodziewać, że przy takim kataklizmie będzie miała kłopoty ze znalezieniem trzeźwo myślących i skłonnych do współpracy ludzi. Sama zresztą była już mocno zestresowana. Koniec gdybania, trzeba działać. Podniosła się ze swojego schodka, i otulając szczelnie kurtką ruszyła do najbliższych drzwi. Nie miała już cierpliwości, żeby wymyślać jakąś poruszającą historyjkę, dzięki której lokatorzy mieliby się nad nią zlitować. Z resztą, jak już ustaliła, w obecnej chwili byłoby cudem gdyby ktokolwiek chciał takowej chociażby wysłuchać. Potrzebowała schronienia, pieniędzy i środka transportu, żeby wydostać się z miasta gdy tylko pogoda ustabilizuje się na tyle, żeby wyjście na ulicę nie równało się samobójstwu, i zamierzała to dostać chociażby siłą. Zdarzało jej się już używać przejętego ciała do „neutralizowania” innych istot, przy odrobinie szczęścia mogło jej się udać i teraz. W innej sytuacji zapewne trzęsła by portkami na samą myśl o takiej konfrontacji. Teraz nie miała już siły się bać. Załomotała pięścią do drzwi i odsunęła się nieco, czekając na odpowiedź, kiedy jej wzrok padł na mały, srebrnawy przedmiot leżący na posadzce. Wcześniej musiała go przeoczyć pośród naniesionych przez wiatr śmieci i kawałków odłupanego tynku. Zaciekawiona podniosła go i otrzepała z kurzu, zupełnie zapominając o mieszkaniu do którego jeszcze przed chwilą tak desperacko chciała się dostać. Przedmiot niewątpliwie był jakimś rodzajem elektroniki, przypominał trochę telefon i był zadziwiająco lekki, choć wytrzymały- obudowa nawet się nie porysowała. Czegoś takiego raczej nie kupuje się w osiedlowym markecie... „Komórka” zupełnie nie pasowała do tej kamienicy, i na pewno nie należała do któregoś z mieszkańców. Może nasz italiano ją upuścił? Niezależnie od tego, kto był jego właścicielem, urządzenie musiało służyć do jakiejś komunikacji. Może uruchamianie go bez wiedzy do kogo należy i do czego służy nie było najmądrzejszym pomysłem, ale co miała do stracenia? Przecież nie odłożę go teraz na miejsce, nie? Z resztą, co najgorszego mogłoby się stać? Połączy mnie z kumplami właściciela? Nie mów, że nie jesteś ciekawa, kto tu gubi takie cacka, Jo... Jeden z guzików wyglądał na włącznik; wcisnęła go i zagryzła język, czekając na jakiś efekt. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie Sob Lip 18, 2015 3:24 pm | |
| Cóż, sytuacja rozwijała się dla Enzo średnio. Najpierw nie dał rady dobiec do tornada, zaś powrót wcale nie był łatwiejszy. W powietrzu walało się już dużo śmieci, i nie tylko były to małe butelki po wodzie czy piwie, ale porządna kawałki drewna, czy dachów. Musiał zręcznie lawirować między nimi, aby je ominąć i nie zostać rannym. Miał nadzieję, że dzięki swojej gibkości, niebywałemu refleksowi i szybkości, da radę to zrobić i dotrze do budynku, gdzie była dziewczyna, którą uratował. Nie chciał jej zostawiać na długo samej, w końcu oboje chyba byli w obcym dla siebie miejscu, a na pewno Enzo. Nigdy nie był we Francji, więc sam bieg do Marsylii nie był zbyt rozsądny, jeśli zgubiłby się w całkowicie obcym dla siebie kraju. Teraz miał jednak konkretny cel - odnaleźć dziewczynę. Miał nadzieję, że zdąży dotrzeć na czas i dziewczynie nic nie będzie. W drodze zaciągnął łapę do kieszeni, aby wyjąć z niej komunikator, by połączyć się z resztą grupy i pomóc im uciec z tego piekielnego sztormu... |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Phare de Sainte Marie | |
| |
| | | | Phare de Sainte Marie | |
|
Similar topics | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |