Imię i nazwisko:
Andrea Larsen
Pseudonim:
Rea, Blondyneczka
Rasa:
Mutant
Miejsce pochodzenia:
Norwegia, Oslo
Wiek:
17 lat
Frakcja:
Young Avengers
Wygląd:
Przez ulice niby to zawsze przechodzą głupie blondyneczki, które czekają na podryw. Jednakże ona jest wyjątkiem. Mierząca metr sześćdziesiąt siedem wzrostu, oraz mająca wagę której nigdy nikomu nie zdradzi, mogłaby uchodzić za jedną z tak zwanych lalek. Lecz nią nie jest. Dlaczego? Gdyż jest urodzoną chłopczycą. Długie spodnie, czyli bojówki, oraz sportowe koszule, to właśnie najczęściej można znaleźć w jej szafce. Zawsze dbała o swoje ciało, więc już z oddali można dostrzec jej długie jasno blond włosy z grzywką opadającą na prawą stronę twarzy. Czemu akurat grzywka? Gdyż stara się ukryć bliznę na brwi, powstałą jeszcze w dzieciństwie. Natomiast jeżeli ktokolwiek się do niej zbliży, z pewnością zauważy jej przenikliwe błękitne oczęta, oraz bardzo jasną cerę i bardzo melodyjne malinowe usta. Nim się obejrzysz, a już jej nie ma, znowu zniknęła w tłumie ludzi.
Charakter:
Od dawna wokół niej można dostrzec tylko i wyłącznie chłód oraz opanowanie, aczkolwiek to jest tak zwane pierwsze wrażenie. Zawsze miała w sobie takie coś, co odpychało ludzi od niej, nie wiadomo co to było. Będąc sama, często ćwiczyła różne dziedziny sportu, bądź się uczyła historii. Kiedyś miała przyjaciółkę, dzięki której Rea ukazała swoją prawdziwą osobowość. Była miłą, uprzejmą dziewczyną, niestety bardzo łatwowierną, co przyniosło niepożądane skutki. Otóż, ta przyjaciółka była tak zwaną wkrętką i wiele osób w podstawówce zaczęło wyśmiewać się z blondwłosej piękności. Zazwyczaj opanowana, wybuchła gniewem, przez co jej krzyk zniszczył większość szyb w szkole, po czym kawałek szkła wbił się w jej brew nad okiem. To właśnie wtedy zrozumiała że nie jest normalną osobą, więc odcięła się jeszcze bardziej od innych osób. Uważa że samotność jest dla niej najlepsza, lecz nie dostrzega że to właśnie ona rani samą siebie.
Umiejętności:
Mimo iż jest mutantką, nie zbytnio wielu umiejętności... Chociaż nie, z pewnością istnieją dwie którymi może się pochwalić. Pierwszą jest to, że potrafi pięknie śpiewać, kiedyś ktoś jej powiedział że mogłaby zostać divą. Natomiast kolejną, jest to że jest bardzo wysportowaną osobą, opanowała podstawy samoobrony. Nie interesowała jej dalsza nauka w sztukach walki, uznała że to co wie na ten temat najbardziej jej się przyda.
Moce:
Kontrola Głosu - ta moc pozwala na kontroli własnego głosu, co może sprawić że można naśladować głosy innych osób. Może też ona wytwarzać różne efekty dźwiękowe, które mogą ogłuszyć drugą osobą, bądź nawet przez przypadek zabić.
Broń:
Jej głos i ciało jest chyba wystarczającą bronią, prawda?
Ekwipunek:
Nie jest on zbytnio obszerny, jest pewne to że nigdy nie rozstaje się z telefonem komórkowym oraz czarnym długopisem.
Historia:
Urodziła się w przeciętnej norweskiej rodzinie. Mama, tata, brat, oraz pies o imieniu Alexander. Na pozór nic nadzwyczajnego, lecz było pewne że coś z tą rodziną jest nie tak. Czemu tak sądzono? Ponieważ, wszyscy siebie bardzo kochali i ufali sobie bezgranicznie. W tym dołu nigdy nie było kłótni, wszyscy na siebie mogli liczyć. Okoliczni mieszkańcy nie potrafili tego pojąć, więc postanowili donieść na tą rodzinę. Niby nie było żadnych podstaw, lecz matka Andrei była położną, a ojciec zielarzem, skąd pojawiło się przypuszczenie że zajmują się aborcjami u siebie w domu. Co prawda, śledztwo zostało umorzone z powodu braku dowodów, lecz coś się zmieniło, powstała gęstsza i bardziej ponura atmosfera. Jednakże, po jakimś czasie znowu zrobiło się u nich tak jak było wcześniej... Lecz nie na długo. Brat dziewczyny zachorował na raka i w rok później zmarł. To było ostatnim czynnikiem, które sprawiło że rodzina się rozpadła. W pół roku, po jego śmierci wyprowadzili się z Oslo, przenieśli się do Stanów Zjednoczonych aby chociaż zapomnieć o przeszłości. Z każdym mijającym dniem pojawiały się jednak coraz to większe kłótnie pomiędzy rodzicami, przez co zapomnieli o młodszej córce. Dziewczyna postanowiła odejść z domu i nie wrócić, zanim tam się nie poprawi sytuacja. Lecz razem z nią poszedł jej czteroletni labrador o biszkoptowej sierści, który nie odstępuje swojej pani ani na krok.