|
| Salon z aneksem kuchennym | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| | | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Gru 15, 2013 10:42 pm | |
| Przez całą drogę do mieszkania Elyse, zarówno kobieta, jak i dziwny stwór, milczeli. Sama Elyse nie bardzo wiedziała co powiedzieć, prócz uszczypliwych i ironicznych nieco uwag, a nie chciała przeciągać struny, zważywszy na to, że samiec chociaż opierał się tylko lekko o jej ramię, to ważył na prawdę sporo, więc nie minęło wiele czasu, gdy czoło kobiety zrosił pot. Oddychała nieco ciężej, starając się prowadzić ich tak, aby nie dostrzegli ich przechodnie. Łapa stwora dyndała jej wesoło przy szyi, od czasu do czasu drażnią policzek zakrzywionym szponem, co znacznie przyspieszało bicie jej serca, a puls szumiał w jej uszach. Najbardziej się jednak martwiła, jak ona tego giganta przepcha przez futrynę drzwi! Zarówno tych wejściowych na klatkę, jak od jej mieszkanka. Był taaaaki wielki, że aż dziw brał, że... Ech, wolała o tym nie myśleć. W tej chwili modliła się jedynie o to, aby wścibska staruszka obok, pani Tiddle, nie podglądała przez szparę pomiędzy drzwiami. Gdy jakoś upchnęła go do klatki, odetchnęła głęboko, opierając się o ścianę. Uniosła prawą dłoń, próbując złapać oddech, - D-daj mi chwilę... Jezu, ile ty ważysz, człowieku? - syknęła, ocierając palcami wilgotne czoło spod czapki, którą zdjęła, pozostawiając tym samym miodowo rude włosy w nieładzie. - Dobra, postaraj się... nie iść moim śladem i nie sap, musimy dostać się na pierwsze piętro, a jeżeli nie chcemy niespodzianek, musimy zrobić to... szybko, chodź, pomogę ci, ale po czymś takim wisisz mi porządną kolację - mówiąc to, uśmiechnęła się promiennie i złapała go ponownie pod prawe ramię. Cóż, nie wiedziała, czy on w ogóle rozumiał, co do niego mówiła, ale w tej chwili mało ją to obchodziło. Najważniejsze to było najpierw dostać się do mieszkania, co zajęło im naprawdę sporo czasu, ale Elyse nie ustępowała i w końcu zamknęła za nimi drzwi. Nadal się dziwiła, że mieścił się w przejściu. - Chodź, usiądź na kanapie i zaczekaj, przygotuję wszystko - powiedziała z zamyśleniem, zrzucając z siebie czerwony płaszcz, który rzuciła na wieszak, pozostała jedynie w różowym przyległym podkoszulku i błękitnych leginsach. Naprawdę, ten strój zdawał egzamin. Przeszła szybko do kuchni, zapalając pod drodze wszystkie światła, sięgając po dużą szklankę, do której wlała wody z butelki, zastanawiając się jednocześnie, jak ciężko będzie jej doczyścić plamy krwi z jasnej tapicerki kanapy... Postawiła na niewielkim stoliku szklankę. - Napij się, zaraz wracam. Siedź spokojnie i nie wierć się, wystarczy krew w jednym miejscu, naprawdę - pouczyła, ruszając do łazienki, skąd wyciągnęła dużą, czerwoną apteczkę i przytaszczyła ją do salonu. Przysunęła sobie pufę, kładąc apteczkę na stoliku, przez co o mało nie zwaliła szklanki z wodą. Wyciągnęła z niej środek dezynfekujący, zakrzywioną igłę i nici chirurgiczne, a także niewielką strzykawkę i ampułkę z przejrzystym płynem. Odetchnęła głęboko, układając sobie wszystko równiutko i wyciągnęła jeszcze jałowe gaziki. - Umiesz w ogóle mówić? Muszę wiedzieć, czy masz na coś uczulenie, na jakieś leki. Tutaj mam morfinę, podałabym ci trochę, byś nie czuł bólu, a przynajmniej by czuć go trochę mniej... chyba, że należysz do tych masochistów, co wolą szycie na żywca... - przemówiła spokojnym, rzeczowym głosem, zadzierając brodę i patrząc w... białe oczy mutanta. Bestia, inaczej nie potrafiła na niego spojrzeć... wyglądał strasznie, a zarówno tak... bezbronnie... Dobre sobie! |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Gru 15, 2013 11:22 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Ta cisza zaczęła go w pewnym momencie irytować. Nie pokazywał tego po sobie, jednak miał ochotę wręcz wyć, byle tylko nie było tak cicho gdy szli razem. Słyszał jednak jej oddech, słyszał zmęczenie - a przecież nie tylko ona się męczyła. Nie przywykł do tego, zazwyczaj to on nosił na sobie ciężar innych. Z resztą nie zamierzał przywykać... jego obowiązki były dość... zobowiązujące. W końcu dotarli do jakiejś klatki, która wymusiła na nim schylenie się gdy wchodził do środka. Dlaczego ludzie byli tak niscy? Co za żart ewolucji! Słabi, delikatni i do tego niscy! Jednak w klatce kobieta musiała odpocząć, a on jej to umożliwił, opierając się o poręcz schodów i czekając, aż ta odetchnie. Odezwała się, znów usłyszał jej głos - do którego dziwnie zaczął się przyzwyczajać. Może była to kwestia zaufania? Na jej pytanie zareagował... cichym śmiechem, przerwanym delikatnym kaszlem, stłumionym natychmiast by nikogo nie zaalarmować. Człowiek - chyba się przejęzyczyła. Jednak następna wypowiedź była ciut bardziej poważna... Miał tylko trzymać się jej, nie sapać... i zapewnić jej kolację? Dobrze! Sama tego chciała! Dostanie coś lepszego, coś czego zapewne nie zapomni do końca swych dni... O ile już jej nowy "znajomy" wyzdrowieje. W końcu weszli na górę. Samiec czuł się strasznie ociężały, jakby jego mięśnie zaczęły ważyć coraz to więcej i więcej. Nie miał żadnej trucizny w organizmie, po prostu był tak zmęczony, tak bardzo wyczerpany. Na tyle, by nawet samemu nie móc się uleczyć. Cóż za porażka... Kobieta pomogła mu usadowić się na jednej z kanap i wyszła na chwilę. Tymczasem on poczuł, że coś jest nie tak. Spojrzał na prawy nadgarstek i zabrakło mu tam czegoś, a nawet pojawiło się coś nowego. Czarne, zdrowe futro, pokrywające zdrową skórę... ale przecież niedawno blokował tym szpony... Nie mogło... było z nim aż tak źle? Zaczynał wątpić i zapewne zmieniłby się w filozofa, jednak jego nowa znajoma go wyratowała - szklanką wody. Daalkiin mruknął i skinął łbem w podzięce, chwytając za szklankę i duszkiem spijając życiodajny płyn. Poczuł niesamowite orzeźwienie, a jednocześnie... Cóż, niezbyt dobry smak tego płynu. Na pokładzie Tytana - woda była zdecydowania czystsza, smaczniejsza. Jednak nie zamierzał narzekać. W końcu wróciła i siadła przed nim z apteczką z której zaczęła wyciągać różnorodne składniki. Bestia obserwowała uważnie bandaże, igły, płyny, igły, kompresy, igły... czemu igły? Czemu ciągle go kłuć musieli, jak udzielali mu pomocy po za okrętem? Odezwała się... proste pytanie które na chwilę odebrało mu tą zdolność, o którą pytała. Postawił pionowo uszy i spojrzał na nią pytająco. Co by tu powiedzieć... Tak, już wiedział. Niski, wręcz basowy głos wydobył się z jego pyska, gdy odezwał się do niej po raz pierwszy. -Nox hi... Rzucił krótko, spokojnym, wręcz miłym głosem... i zamilkł na chwilę z miną taką, jakby analizował co sam właśnie powiedział. Przemówił do niej nie w tym dialekcie, tak więc odchrząknął i poprawił się natychmiast, powtarzając wcześniejsze słowa - jednak w jej języku. -Dziękuję... Me imię to Daalkiin. Odparł, krótko, spokojnie, dokładnie i wręcz ostrożnie, jakby bacząc na każde słowo. Na jej dalsze słowa - pytania o uczulenia - po prostu wysunął prawą dłoń do przodu z zaciśniętą pięścią, wewnętrzną stroną do góry. Lewą dłoń cofnął od rany i oparł delikatnie na własnym kolanie. Skoro chciała go szyć, proszę bardzo... Będzie musiał się potem naprawiać, jednak skąd miała wiedzieć, że starczyłby mu na dobrą sprawę tylko odpoczynek? Po za tym nie chciał jej tego odbierać. Pomagała przedstawicielowi innej rasy... Tej "bestii", "zwierzakowi" który mógł ją przecież pogryźć. Niech czyni honor, jemu, oczywiście.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 16, 2013 12:17 am | |
| Elyse ukradkiem obserwowała swego niecodziennego gościa, łapała się na tym przy każdej czynności, ale naprawdę nie mogła się powstrzymać. Miała wrażenie, że przybysz jest jedynie wytworem jej wyobraźni, obawiała się, że za chwilę zniknie. Z jednej strony nawet by się cieszyła, oznaczałoby to, że została przy zdrowych, w miarę, zmysłach, ale z drugiej zaś ciężko było jej pogodzić się z tą myślą. Rutyna ją wykańczała, a chcąc nie chcąc, ów dziwny... ktoś, urozmaicił nieco jej dzień, a dokładniej noc, dzięki czemu mogła nieco oderwać myśli od zgryzot dnia codziennego. Gdy przysiadła na przeciw niego, nadal się w niego wpatrywała z zainteresowaniem, ale także czujnością. Nie wydawał się być zdolny do zrobienia jej krzywdy w tej chwili, ale co będzie, gdy nabierze sił? Nie potrafiła przestać o nim myśleć, jak o zwierzęciu, być może dlatego, że nigdy jej nie odpowiadał, a jedynie mruczał cicho, czy powarkiwał, co tylko utwierdzało ją w tej nieco makabrycznej wizji. No bo jak, humanoidalny zwierz? Miał futro, szponu, pyski ten ogon, który poruszał się nieopodal jej stóp! Dostrzegała również dziwne wypustki na jego czole i te uszy, które nasłuchiwały. Kojarzył się jej się z psem, poniekąd, lub dzikim kotem. Ciężko ocenić. Gdy ułożyła pieczołowicie wszystkie niezbędne jej przybory, spojrzała na niego wyczekująco i poczuła się jak idiotka. Czy on w ogóle potrafił mówić? Jak, skoro miał pysk, zamiast normalnej szczęki? Elyse dostrzegła, jak jego uszy poruszyły się, ustawiając się na sztorc, a sam wyraz pyska... wydawał się być pytający. Na Boga! Jak on to robi? - pomyślała skonsternowana. Tego, co wydarzyło się potem, nie spodziewała się nawet w najśmielszych snach! Drgnęła i mimowolnie odsunęła się lekko, prostując plecy i ściągając łopatki. Zamrugała zaskoczona powiekami. Odchrząknęła cicho, drapiąc się krótkim, półokrągłym paznokciem po karku. Dobra, czemu by nie? Skoro mógł tu przed nią siedzieć, to czemu by nie mógł gadać? - Możesz mówić mi Elyse... Miło mi, tak sądzę - uśmiechnęła się rozbrajająco, a następnie ściągnęła z lewego nadgarstka prostą, czarną gumkę i związała nią szybko włosy w kok. Spryskała następnie dłonie płynem dezynfekującym o dosyć silnym, alkoholowym aromacie. Następnie wyciągnęła parę białych, bez lateksowych rękawiczek, które nasunęła z cichym cmoknięciem na dłonie. Kiedy samiec wyciągnął potężną rękę z zaciśniętą łapą w pięść, mimowolnie oceniła jego muskulaturę. Przy nim wydawała się wręcz drobna, chociaż nie należała do najszczuplejszych kobiet i najniższych! Przesunęła lekko jego dłoń na oparcie kanapy, a następnie rozpakowała kilka jałowych gazików. Otworzyła opakowanie nowej strzykawki i igły, którą nasunęła na strzykawkę. Przechyliła malutką ampułkę z morfiną i wbiła w membranę igłę. Oceniła raz jeszcze jego wzrost i przypuszczalną wagę, lustrując go spojrzeniem brązowo zielonych oczu. Zacisnęła pełne wargi i nabrała odpowiednią ilość mililitrów. Nie chciała go ogłupić, zabić, ale nie chciała też dać za mało, dlatego musiała eksperymentować. Uniosła strzykawkę, dociskając dyszę i stuknęła paznokciem, by sprawdzić, czy nie ma w środku powietrza. Zabezpieczyła igłę, odkładając strzykawkę, sięgnęła po Octanisept i spryskała nim zgięcie łokcia, przecierając go jednocześnie gazikiem. Palcami prawej dłoni wymacała grubą żyłę, złapała za strzykawkę i wbiła ostrożnie, ale pewnie igłę, przebijając twardą skórę. Zmarszczyła delikatnie jasne brwi, wpuszczając środek przeciwbólowy do organizmu samca. Nim środek zacznie działać, odłożyła strzykawkę, by zabrać się za środek dezynfekujący i gaziki. - Jeżeli możesz, postaraj się położyć, nie napinając mięśni brzucha. Podsunę ci pufę pod nogi, by było ci wygodniej - powiedziała ze skupieniem, przesuwając pufę. Gdy już zastosował się do jej zaleceń, zdezynfekowała pieczołowicie każdą ranę, zaczynając od tej najgłębszej na brzuchu. Szycia wymagała tylko ona i ta wyżej na klatce piersiowej. Delikatnie oczyszczała rany, a gdy środek zaczął działać, wyciągnęła maszynkę, której używali chirurdzy, i ostrożnie usunęła włosy dookoła ran, jeszcze raz spłukując je środkiem, by pozbyć się zabłąkanego futra. Nawlekła następnie na zakrzywioną igłę błękitną nić. Odetchnęła i dotknęła uspokajająco jego prawego ramienia. - Nie wierć się, nie powinieneś nic czuć, ale nie jestem pewna czy dawka środka przeciwbólowego była wystarczająca - szepnęła i uśmiechnęła się, o dziwo, ciepło, mrugnąwszy do niego. Uklękła przed niską kanapą i przyjrzała się ranie, a potem zaczęła dzierganie. Przeciąganie igły przez tak twardą skórę nie było łatwe, tak więc posiłkowała się pęsetką, aby wyciągać igłę. Szew zakładała solidny, ale równy, dopasowując do siebie płaty skóry. Pot zrosił jej czoło, ale nie przejmowała się nim. Najwięcej czasu zajęło jej połatanie brzucha, gdyż musiała zużyć na niego aż dziesięć szwów, chociaż samo zranienie nie było szerokie, ale głębokie właśnie. Z klatką piersiową poszło jej znacznie szybciej. Posmarowała jeszcze brzegi szwów maścią z antyseptykiem i zakleiła je szerokim, białym opatrunkiem. Zmęczona westchnęła i klapnęła na podłogę, opierając plecy o kanapę, tuż przy nogach gościa. Ściągnęła rękawiczki, ocierając czoło. Była zmęczona, a mięśnie, zwłaszcza karku miała zesztywniałe. Przydałaby jej się gorąca kąpiel... i sen. Jutro czekał ją wykład na uczelni... Nieomal jęknęła na tą myśl, gdy spojrzała na zegarek tuż na szafce, czerwone cyfry wskazywały niemal trzecią. Bożeee, a miała wstać o siódmej! - Pewnie chciałbyś się odświeżyć, na końcu tego pokoju, w korytarzyku po prawej masz łazienkę. Na półce znajdują się czyste ręczniki. Możesz się iść umyć. Może jesteś głodny? - odezwała się, wstając ciężko. Uprzątnęła dowody "zbrodni", wyrzuciła do śmieci, a pozostałe przedmioty schowała. Apteczkę zaniosła do łazienki i przeszła do aneksu kuchennego, by otworzyć lodówkę. Skrzywiła się lekko. - Mam tylko jajka, jeżeli chcesz, mogę je usmażyć lub ugotować. Sama umieram z głodu - mówiła głośno, wyciągając karton z jajkami. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 16, 2013 9:58 am | |
| NPC Storyline - Daalkiin Jej poziom zainteresowania jego własną osobą sprawiał, że powoli zaczynał czuć się jak na takowym eksperymencie rządowym. A przecież nie było to pierwsze spotkanie z ziemianinem, a tym bardziej nie pierwsze z przedstawicielem obcej cywilizacji, która go po prostu nie zna, nie wie kim jest - i obie strony próbują się jakoś ze sobą dogadać, niczym małe dzieci. Fakt, że była dość zaskoczona tym, iż potrafił mówić, świadczył... o niskim poziomie ludzkości jako rasy. W każdym innym zakątku galaktyki było to coś normalnego, ludzie natomiast uważali się za tak wspaniałą rasę by tylko oni potrafili przemawiać - i nikt inny. Samiec westchnął cicho i wysłuchał jej odpowiedzi, powtarzając sobie w myślach jej imię. Nie było takie ciężkie do wypowiedzenia, więc zapowiadało się, że da radę. Potem przyszło mu oglądać, jak kobieta wypełnia jedną ze strzykawek płynem. Gdyby nie fakt, że sam był w jakimś stopniu przygotowany na takie ewentualności, to pewnie już by uciekał... i to bardzo szybko. Ludzie i ich prymitywna technologia potrafili przerażać. Ale niby stosowali to na wielu rasach własnej planety i było dobrze. Na nim też się uda... może. W końcu nie udało się nikomu ustalić, skąd pochodził czarnofutry. Zanim się zorientował, ona zdążyła wyciągnąć już z niego igłę. Być może ból powodowany poważniejszą raną sprawiał, że nawet nie poczuł. Kolejne polecenie wykonał praktycznie natychmiast, nie zważając specjalne na siebie samego. Po prostu położył się jak mu kazała, a następnie rozluźnił. Nie było to wcale takie łatwe jakby mogło się wydawać. W końcu można samemu próbować się rozluźnić z dziurą w brzuchu... i to taką bolesną. Samiec podciągnął swój ogon do siebie, układając go wzdłuż własnych nóg. Zaczął czuć się natomiast bardzo dziwnie, jakby świat przestał do niego mówić. Głosy zaczęły być przytłumione, obraz rozmazany, jego oddech spowolnił znacząco - już nie dyszał, a oddychał miarowo, powoli i spokojnie. Czyżby to tak zadziałała na niego morfina? Może dlatego właśnie nie lubił jak mu coś podawano. Nie trwało to jednak zbyt długo, kobieta zdążyła go w tym czasie spokojnie zszyć i opatrzyć, a zaraz potem mu po prostu przeszło - równie nagle jak się pojawiło. Jego organizm musiał się po prostu bronić przed nową substancją która się w nim pojawiła. I to najwyraźniej skutecznie. Gdy zmysł już do niego wróciły, samiec podniósł swój łeb i zgiął się delikatnie w łuk. Wtedy też poczuł - albo raczej nie poczuł, no właśnie - te zadrapania na plecach po prostu zniknęły. Ale to nie było możliwe, jego rany nie goiły się tak szybko. Czarnofutry westchnął cicho i podniósł się do pozycji siedzącej. Nie miał w sobie tyle cierpliwości by siedzieć - zły byłby z niego pacjent. Znów odetchnął i skierował wzrok ku kobiecie siedzącej przy łóżku. Powtórzył sobie jej imię w myślach i zaczął się zastanawiać, lustrować ją spojrzeniem i doszukiwać się czegoś - co niekoniecznie potrafił zrozumieć. Ona nie mogła być regularnym człowiekiem, za tym po prostu musiało kryć się coś jeszcze - coś o czym może i sama Euliera nie wiedziała. Znów wybudziła go swymi słowami. Odświeżyć się... tak. Jednak czy był głodny? Może trochę. Jego organizm zużył rzeczywiście zapasy energii, jednak nie wiedział czy realnie chce posilić się na ziemi. Gdy kobieta wstała i podeszła do aneksu, samiec odprowadził ją w ciszy wzrokiem, by zaraz pomyśleć nad odpowiedzią. Nie wiedział sam. -Dziękuję, wystarczy mi opatrunek. Odparł krótko, sugerując, że nie był głodny. No może przynajmniej nie na tyle - albo po prostu nie miał ochoty. Sięgnął prawą dłonią do jednej z wielkich kieszeni cargo w swych spodniach, odpinając ją i włożył swą dłoń do środka. Wyciągnął z niej dziwną, przyozdobioną klingę, długą i dopasowaną do jego dłoni. To całe urządzenie przypominało trochę miecz świetlny z realiów gwiezdnych wojen. Daalkiin nie włączył jednak tego urządzenia, po prostu wyciągnął je - przyjrzał się mu, a następnie odłożył je na stoliku. Tak oto obca, zaawansowana technologia leżała sobie bezpańsko na jej stole. Tymczasem czarnofutry wstał powoli, łapiąc się delikatnie na świeżo opatrzoną ranę, po czym ruszył powolnym krokiem we wskazanym kierunku. Otworzył drzwi do łazienki i wszedł do środka, pozostawiając je za sobą najzwyczajniej w świecie otwarte. "Bestia" podeszła do umywalki, opierając na niej swe dłonie - skierował wzrok na własne odbicie i zaczął przyglądać się samemu sobie. Widok dość... niemiły. Jego własne ciało uszkodzone na tyle, by ciężko mu było się poruszać. Uczucie bezsilności było na prawdę męczące. Ślepia samca powoli opadły na kran, a jego mózg zaczął analizować - jak to cholerstwo działa? Na okręcie wszystko było bardzo zautomatyzowane... ale co w tym dziwnego - tam mieli AI, a na ziemi mieli co najwyżej... Kurz? Taki mniej więcej był rozstrzał technologiczny. W końcu chwycił prawą dłonią za kran, odkręcił go do połowy - na maksymalnie gorącej wodzie, po czym wsunął pod wodę lewą dłoń i zaczął prawą "spierać" krew z własnego futra. Można by powiedzieć - wariat, przecież się poparzy. Niestety nic takiego nie miało miejsca, prawa dłoń szorowała dokładnie futro na lewej, a ogon za jego plecami falował niczym wąż poruszając się po ziemi na lewo i prawo. Czarnofutry był na tym zadaniu strasznie skupiony, nie tykając żadnego z przedmiotów znajdujących się w łazience.
Klinga leżąca na stole:
- Spoiler:
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 16, 2013 1:20 pm | |
| Elyse nie chciała być nachalna, dlatego też ograniczyła do niezbędnego minimum zerkanie w stronę przybysza. Zagryzła dolną wargę, gdy odkręciła kurek w zlewie i zaczęła myć dłonie, nalewając sporą ilość płynu do naczyń do ich wnętrza. Woda była letnia, a ciśnienie słabe, co znaczyło, że jej niecodzienny gość korzysta również z wody w łazience. W sumie nie trzeba było być geniuszem, aby usłyszeć cichy szum spływającej wody. Westchnęła, spłukując dokładnie dłonie, pocierając każdy skrawek nagiej skóry, zakręciła kurek i wytarła dłonie w puszysty, kremowy ręcznik. Co jakiś czas brązowo zielone oczy kobiety mimowolnie spoczywały na biały stolik, gdzie leżało dziwne... coś. Z jednej strony przypominało wypasiony nóż, z drugiej... Nic, co mogłaby znać. Wyciągnęła mimochodem patelnię i podpaliła najmniejszy palnik. Na patelnię zrzuciła kawałek masła, by się rozpuściło. Odwróciła się i oparła plecami o blat tuż przy zlewie, placami wystukując nierytmiczny nieco rytm, gdy wlepiła oczy w przedmiot. Zwilżyła językiem górną wargę, a następnie odbiła się od blatu, nasłuchując, jak leci w łazience woda. Na paluszkach podeszła do stolika, nachylając się i wyciągając palce prawej dłoni, by musnąć, tą dziwną rzecz. Dotknęła wierzchu tego czegoś, ale w końcu stwierdziła, że lepiej nie ryzykować powrotem Daalkiina. Tylko, po co on to wyciągnął? Może był jakimś kosmicznym psychopatą? A znajdowali się sam na sam w jej mieszkaniu. Ale wydawał się być taki... miły, o ile tak można to nazwać. Zaniepokojona nieco tym, że Daalkiin tak długo nie wraca, cicho przeszła do korytarzyka. Dostrzegła otwarte drzwi, a więc... nie mógł się kąpać. Schwyciła za klamkę i wyszła zza drzwi, zaglądając do środka. - Wszystko w porządku? Potrzebujesz pomocy? - odezwała się nieco cichszym, ale spokojnym głosem, unosząc nieco głowę, by móc ogarnąć sylwetkę wielkoluda. Ogon śmignął przy wyjściu. Zerknęła na niego ciekawie, mimowolnie lekko się uśmiechając. Patrzyła, jak próbuje spłukać krew z futra. - Sądzę, że pod prysznicem pójdzie ci sprawniej, masz tam płyn pod prysznic - podsunęła, wchodząc do łazienki, w której zrobiło się... tłoczno. Przeszła ostrożnie nad wijącym się ogonem, przecisnęła za plecami Daalkina, muskając piersiami jego krzyż, a następnie wyciągnęła się, by otworzyć szafkę i wyciągnąć z niej czysty, złożony w kostkę ręcznik. Oparła się lekko o jego plecy, bo o mało nie klapnęła na sedes, próbując się zza niego wydostać i zawiesiła ręcznik na haczyku koło umywalki. Mrugnęła do niego wesoło, czując mimo tego, że na jej piegowatych policzkach pojawia się gorąco. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 16, 2013 2:31 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin -Nie, dam radę. Odparł jej krótko, docierając do końca dłonie. Otrzepał obie z wody, a gdy kobieta akurat wyjęła ręcznik, czarnofutry chwycił go swym ogonem, kiedy ta trzymała go jeszcze w dłoniach. Wytarł nim swe własne dłonie, a następnie po prostu rozwiesił go w przeznaczonym do tego celu miejscu. Wzrok samca skierował się na kobietę stojącą w drzwiach. Znów spojrzał na nią pytająco, by zaraz nieco z siebie wykrztusić. -Moja dzisiejsza służba nie dobiegła końca. Zadbam o siebie jak wrócę do domu. Odparł jej i podszedł powoli do kobiety. Samiec pochylił się delikatnie i spojrzał jej w oczy. -Dlaczego mi pomagasz? Skąd ta chęć pomocy innemu stworzeniu? Innemu gatunkowi? Zapytał z ciekawości. Ludzie kojarzyli mu się raczej z rasą samolubną, bojącą się świata i eksperymentującą na sobie i innych stworzeniach. Tymczasem on spotkał przedstawicielkę gatunku ludzkiego która zaoferowała mu pomoc. Ogon Daalkiina znów zafalował, a on sam wydobył z siebie cichy, mimowolny warkot - obserwując kobietę z zainteresowaniem i próbując zrozumieć jej motywy. Co to miało jej realnie dać? Z resztą i tak nie mógł stąd teraz wyjść, bo aktualnie stała mu na drodze.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 16, 2013 2:45 pm | |
| Elyse skinęła tylko krótko głową, słysząc odpowiedź samca. Skrzyżowała ręce na piersi, nie bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Kiedy odebrał jej ręcznik swym... chwytnym ogonem, zdusiła wzdrygnięcie, które próbowało przebiec przez jej ciało. Był to dziwny i niecodzienny widok, przez co podobne odruchy ciężko było okiełznać. Wsłuchała się w jego słowa z nieodgadnionym wyrazem twarzy, a następnie odsunęła się od przejścia i odwróciła się, przechodząc do salonu i szybko do kuchni. Zapomniała o patelni, która stała na gazie, czuła zapach topionego masła. Zmniejszyła gaz pod patelnią, otworzyła wieczko kartonowego pudełka i wyciągnęła z niego dwa jajka. Spojrzała przez lewe ramię. - Na pewno nie chcesz? -rzuciła dosyć głośno, nie wiedząc, czy Daalkiin poszedł za nią, czy nie. Wbrew pozorom, chociaż był potężnym i zapewne ciężkim stworzeniem, poruszał się wyjątkowo cicho. Skupiona na swym zadaniu, rozbiła skorupki jajek i wlała ich zawartość na rozgrzaną powierzchnię patelni. Jajka zaskwierczały, gorący olek chlapnął na jej szyję. Syknęła cicho, pocierając obolałe miejsce. Sięgnęła do szafki przed sobą, wyciągając niewielką solniczkę i pieprzniczkę, dosypując przypraw do jajek, które poczęła mieszać drewnianą łyżką. Milczała przez długi czas, analizując słowa samca. - A gdzie w ogóle jest ten... twój dom? Zamierzasz wyjść w takim stanie? - spytała niby to od niechcenia, marszcząc jasne brwi. Dlaczego w ogóle ją to interesowało? Niech idzie, przecież zrobiła to, co do niej należało, mógł zająć się sobą i zniknąć z jej życia. Miała własne problemy, nie musiała się jeszcze przejmować nim. Westchnęła, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Parsknęła śmiechem, ledwo ukrywając gorycz. - A co, wolałbyś, abym cię tam zostawiła, by dopadło cię to, co cię tak urządziło? - odwarknęła nieuprzejmie, w ogólnym rozrachunku nie odpowiadając na pytanie, przynajmniej na pewno nie tak, jakby sobie samiec mógł życzyć. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 16, 2013 6:25 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Czarnofutry poszedł za nią, jednak skupił się na stole i tym, co tam odłożył. Podszedł powoli do urządzenia i pochwycił je w dłoń. -Nie muszę odżywiać się w takich dawkach jak wy, ludzie. Odparł spokojnie, stwierdzając fakt. Przyjrzał się klindze, której uruchomienie spowodowałoby pojawienie się śmiercionośnego ostrza. Broń całkowicie dostosowana do niego, wykonaniem, wagą, możliwościami, długością - a nawet zabezpieczeniami. Po za nim, nikt inny nie był w stanie korzystać z ostrza. Samiec opuścił dłoń i przypiął broń do pasa przy spodniach - z lewej strony z przodu. Następnie padło pytanie o jego dom oraz o to czy zamierzał wyjść w takim stanie. To pytanie miało w sobie coś dziwnego, coś co nagle zaczęło być przez niego źle odbierane - tak po prostu. Nie odpowiedział więc, jedynie spojrzał na nią w milczeniu. Stał wyprostowany, z opatrunkiem na brzuchu który za dobrze nie zgrywał się z jego własnym wyglądem. Czarne futro raczej wolało inne aspekty kolorystyczne. Samiec zacisnął swe pięści gdy usłyszał jej niezbyt przyjemny śmiech, a następnie słowa które wypowiedziała. Słowa które niekoniecznie mu się spodobały, zarówno one same jak i ton wypowiedzi. Ogon samca przesunął się nerwowo po podłodze. -Sam to znajdę. Odparł krótko, irytacja wręcz wypływała mu z pyska. Wpierw wielce miła, uprzejma, pomocna - nawet skora do żartów, teraz nagle poirytowana i urażona nie wiadomo nawet czym. Nie zamierzał tutaj siedzieć na siłę, jeśli tak to po prostu miało wyglądać, jakby to było jego winą, iż się tu znalazł. Czarnofutry odwrócił się więc w miejscu i tak po prostu ruszył w stronę drzwi. Nie zamierzał się zatrzymywać o nie, miał swoje zadanie do zrealizowania - i coraz bardziej dosyć gatunku ludzkiego oraz jego wszelakich pokrewieństw. Najpierw ta niepoważna dwójka na wyspie, a teraz trafił na kobietę która wyraźnie musiała mieć więcej, niż jedną twarz. Odwrócony do niej tyłem, zacisnął tylko kły i warknął cicho sam do siebie, gdy każdy dynamiczny krok sprawiał mu coraz to większy ból. Nie zamierzał się jednak od tak zatrzymywać, chyba, że zamierzała coś tu zmienić. W końcu to ona go tu sprowadziła i jeśli na prawdę była lekarzem nie z poczucia obowiązku, a własnych zasad, to rzeczywiście nie powinien tu pozostawać...
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Wto Gru 17, 2013 9:31 pm | |
| Elyse zacisnęła palce na kawałku blatu przy kuchence, poirytowana. Wiedziała, że zachowuje się absurdalnie, zmęczenie i smutek po śmierci człowieka, którego nawet nie znała, wyczerpała ostatnie resztki cierpliwości i dobrego humoru. Zbliżała się trzecia nad ranem, a o ósmej musiała być na uczelni. Westchnęła, słysząc kroki Daalkiina, który zmierzał do drzwi. Oderwała prawą dłoń od blatu, czując sztywność we wszystkich mięśniach i odwróciła się. Futrzasty znajomy dotarł do korytarzyka, gdy wyszła z aneksu, przechodząc do korytarza. - Daalkiinie - pierwszy raz wymówiła jego imię, ze spokojem, ale także zmęczeniem wyraźnie dźwięczącym w jej głosie. Patrzyła w jego szerokie plecy pokryte czarnym, aksamitnym futrem. - Nie idź, jesteś ranny i zmęczony. Możesz tu zostać do czasu, aż poczujesz się lepiej. To nie najlepszy pomysł, abyś teraz wychodził i się przemęczał. Szwy się rozejdą - dodała i postąpiła tych kilka kroków ku niemu, by zlikwidować odległość, która między nimi była. Wyciągnęła rękę ku niemu i zanurzyła palce w dłuższym futrze na jego przedramieniu, delikatnie zaciskając palce na jego skórze. Dotyk był łagodny i spokojny. - Przepraszam, nie powinnam była się unosić. Miałam dzisiaj, a dokładnie wczoraj, długi dzień. Zmarł mój niedoszły pacjent, nie myślę racjonalnie - uśmiechnęła się leciutko, samymi kącikami pełnych, malinowych warg, które nieco zbladły przez zmęczenie. - Jeżeli zostaniesz odstąpię ci swoje łóżko, jest większe od kanapy, na której się nie mieścisz - nęciła wizją odpoczynku. Sama nie wiedziała, dlaczego chciała, aby został. Chyba długa samotność dała się jej we znaki i miło by było chociaż przez kilka godzin dzielić z kimś to puste mieszkanie. - Wybaczysz mi? - spytała, przekrzywiając lekko głowę, a rudawe pukle przesypały się na prawe ramię, odsłaniając szyję i drobny ciemny tatuaż pod uchem, przedstawiający lecącą jaskółeczkę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Wto Gru 17, 2013 10:56 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Zatrzymał się. Czarnofutry usłyszał swe imię i to mimowolnie zmusiło go do zaprzestania dalszego marszu. Ramiona miał opuszczone, mięśnie możliwe rozluźnione, oddychał spokojnie, lecz biorąc głębsze wdechy. Jego ogon nie falował już po ziemi - tak jak wcześniej. Leżał za nim, a sam samiec rzeczywiście wydawał się... zmęczony. Gdy mu to dodatkowo uświadomiła swoim pierwszym zdaniem - w dalszych słowach które wypowiedziała, czarnofutry mruknął cicho. Nie miały to być żadne słowa, po prostu najzwyklejsze w świecie mruknięcie. Dokończyła i podeszła do niego, znów poczuł jak jej dłoń, a dokładniej palce - wtapiają się w jego futro. Daalkiin odwrócił powoli swój łeb i spojrzał na nią kątem oka. Przeprosiła. To słowo dość dużo znaczyło - a dawało jeszcze więcej, jeśli tylko ktoś go nie nadużywał. Ona wykorzystała je właśnie po raz pierwszy. Wysłuchawszy jej do końca, zacisnął swe dłonie w pięści. Z jednej strony chciał iść dalej, dokończyć zadanie. Z drugiej jednak rzeczywiście - był zmęczony i ranny. Powinien dać sobie odpocząć, w końcu i tak nie dało się z tej planety uciec. Potem zaczęła go kusić wizją odpoczynku, odstąpieniem łóżka. Samiec mruknął coś cicho, a następnie zaśmiał się delikatnie, by zaraz odwrócić się do niej i spojrzeć na nią łagodnie, dokładnie w momencie gdy zapytała o to czy jej wybaczy. -Jeśli dotrzymasz mi towarzystwa. Odparł spokojnym, uprzejmym tonem. Mógł tu zostać, jednak nie zamierzał zostać zamknięty w jakimś pokoju czy gdzieś. Skoro miał spać po za domem to przynajmniej niech przy nim posiedzi. Od tak, po prostu nie był przyzwyczajony do prostej samotności. Na okręcie było inaczej, tam nigdy nie było się samotnym - zawsze był opiekun. Na planecie sprawa wyglądała trochę inaczej, a on... po prostu nie marzyło mu się samotne siedzenie gdziekolwiek. Tą jedną noc chyba będzie mogła przetrwać z jego prośbą, czyż nie? Zwłaszcza, że wyglądało, iż chciała żeby został... A z jej aktualnym podejściem, sam zaczął chcieć pozostać tutaj. Białe ślepia zlustrowały ją, zatrzymując się na tatuażu kobiety który znajdował się na szyi. Jej nowy znajomy nic jednak nie odpowiedział, jedynie obserwował. Ogon natomiast poruszył się delikatnie niczym wspomniany wcześniej wąż, by zaraz znów zatrzymać się i znieruchomieć.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Wto Gru 17, 2013 11:21 pm | |
| Gdy Daalkiin się zatrzymał, serce Elyse stanęło na moment, by zaraz przyspieszyć biegu. Spojrzała na niego ciekawie, ale bez wrogości, czy irytacji, którą jeszcze przed kilkoma momentami wręcz emanowała. Emocje opadły, a ona była po prostu zmęczona. Zrozumiała zresztą, że Daalkiin nie jest tu nic winien. Zapewne zniknie o świcie i już nigdy więcej go nie zobaczy... A jej życie znowu stanie się monotonne i samotne. Nie była pewna, czy samiec zostanie jeszcze, czy nie obraził się na amen, a gdy przekrzywił lekko głowę, patrząc na nią, rozbłysła w niej iskierka nadziei. Może nie wszystko stracone, może jeszcze zdoła zatrzeć to niemiłe wrażenie, które wywarła. Chociaż zapewne nie pochodził stąd, ani z tej planety, chciała, aby wspominał ją z uśmiechem, jako kobietę, która mu pomogła, a nie uprzykrzyła życie. Uśmiechnęła się delikatnie, chociaż dostrzegła ów gest, zaciskające się palce w pięści. A może jednak nie? Usłyszała kolejne mruknięcie, które wyprawiało dziwne rzeczy z jej sercem, na nagich przedramionach pokazała się gęsia skórka. Słysząc jego śmiech, rozluźniła się i wypuściła powietrze przez usta. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że wstrzymywała oddech, oczekując na jego odpowiedź. Zaśmiała się równie cicho, gdy postawił jej ultimatum. - Oczywiście, tyle mogę zrobić. Ale! - tu pogroziła mu palcem prawej dłoni, którą odsunęła od jego przedramienia. - Bądź grzeczny i nie rozwal mi mieszkania! Właścicielka nie byłaby zadowolona - ewidentnie sobie z niego żartowała. A wtedy poczuła swąd palonego jajka. - k***a - syknęła pod nosem, zapominając o słownictwie i pognała do kuchni, wyłączając kuchenkę. Spojrzała z irytacją na przypalone jedzenie. W ogólnym rozrachunku wyrzuciła jajecznicę do kosza na śmieci pod umywalką, a samą patelnię wrzuciła do zlewu, zalewając ją wodą. - I po śniadanio - kolacji - mruknęła. Odechciało jej się jednak jeść, więc nalała im jeszcze po szklance wody, które to zaniosła na stolik. Wróciła do Daalkiina, schwyciła jego dłoń i poprowadziła do kanapy, na którą bezceremonialnie go pchnęła. Jednak lekko, w sumie i tak zapewne nie zdziałałaby wiele siłą. Gdy usiadł, mrugnęła do niego. - Daj mi tylko chwilkę, przepłuczę się, po całym dniu nie pachnę fiołkami - odezwała się i poszła do pokoju, z którego zabrała jasne, fioletowe spodnie od dresu i szarą koszulkę na szerokiej ramce. Przeszła do łazienki, zamykając drzwi i westchnęła, przecierając powieki. Zdjęła ubranie, które wrzuciła do kosza na pranie i odkręciła pod prysznicem ciepłą wodę. Weszła do kabiny, rozkoszując się ciepłymi strugami, które masowały jej obolałe mięśnie. Namydliła się żelem pod prysznic o zapachu goździków, a następnie spłukała nadmiar piany. W końcu stwierdziła, że nie grzecznie byłoby zasnąć w brodziku, tak więc zakręciła wodę i wyszła, wycierając się czystym, kremowym ręcznikiem. Wciągnęła swą "piżamę" i wyszorowała zęby. Wzięła w palce ręcznik zawieszony na haczyku, który wcześniej używał Daalkiin. Przytknęła materiał do twarzy, wciągając jego zapach. Pokręciła głową, odwieszając ręcznik, zdegustowana własnym zachowaniem, dlatego opuściła to miejsce i wróciła do salonu, gdzie zasiadła u boku Daalkina. Wilgotne włosy skręcały się na jej ramionach i policzkach, gdy spojrzała na niego, a następnie bezceremonialnie oparła głowę o jego pierś, uważając, aby nie urazić żadnej rany. Westchnęła z lubością. - Skoro nie chcesz się kłaść, porobisz mi nieco za poduszkę - zażartowała, tłumiąc ziewnięcie. - Chyba daruję sobie dzisiejszą sesję - dodała zmęczonym głosem. Uniosła nieco głowę, opierając ją o jego ramię, by móc na niego spojrzeć. - Skąd w ogóle jesteś... Raczej wątpię, abyś pochodził z Ziemi... Jeżeli nie chcesz lub nie możesz powiedzieć, to w porządku - odezwała się po chwili cichym głosem. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Wto Gru 17, 2013 11:41 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Czy on wyglądał na jakąś bestię która rozniesie jej to mieszkanie w pył, gdy tylko ona się odwróci? Skądże! Pokiwał więc głową na zrozumienie, czego ma mniej więcej nie robić. Potem szybko uciekła, poprzedzając swój czyn przekleństwem. Samiec stał w miejscu tam gdzie go zostawiła, chyba nie wiedząc co ma myśleć. Zanim jednak zdążył się namyśleć, ona zdążyła do niego wrócić, złapać go za dłoń i zaciągnąć z powrotem do wcześniejszego pomieszczenia, gdzie najzwyczajniej w świecie popchnęła go na kanapę. Zapomniał nawet, że powinien zaboleć go brzuch w momencie gdy "uderzył" plecami o oparcie. Już chciał coś powiedzieć, jednak zanim zdążył się odezwać, zostało mu obwieszczone, że ona idzie się odświeżyć, a on chyba ma tu siedzieć. Zniknęła niczym burza, a Daalkiin siedział tam gdzie go rzuciła, zastanawiając się, co się właściwie dzieje. Nigdy to mu się nie zdarzyło. W każdym razie kiedy jeszcze miał czas, odpiął klingę od pasa i swą mocą przeniósł ją na stół. Opuścił ręce i rozsiadł się wygodniej. Jak oni się we dwójkę mają tutaj zmieścić? Prawda, chciał by mu dotrzymała towarzystwa, jednak... Jak oni się tutaj mają zmieścić? W swym aktualnym stanie jednak chciałby się wyspać. Znów wyrwała go z przemyśleń, gdy siadła koło niego. Jego wzrok padł na nią, a ona tylko poprawiła swoje włosy i... wtuliła swą głowę w jego pierś. Samiec zapewne mógłby teraz wybuchnąć ze zdziwienia jednak... nie zrobił tego. Uśmiechnął się jedynie łagodnie i znów zamruczał, bardzo cicho, wprawiając w drgania swą klatkę piersiową. -Skoro tak... Ja nie będę się sprzeciwiał. Odparł żartobliwie na jej słowa a pro po poduszki. Nie miał szczerze nic przeciwko. Skoro zrobiła się taka miła i przyjazna, a wcześniej opatrzyła jego ranę, to pozwoli jej z siebie korzystać i w ten sposób. Z resztą i tak mieli tutaj mało miejsca, więc można było powiedzieć, że był to wymóg narzucony przez otoczenie. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, ona już uniosła głowę, oparła ją o jego ramię i zadała kolejne pytanie. Czarnofutry wyszczerzył swe białe kły w łagodnym uśmiechu. -Przede wszystkim jestem żołnierzem. Skąd dokładnie? Tego nie wie nawet mój opiekun. Moim domem jest potężny i olbrzymi starożytny okręt wojenny. Prawdziwy, myślący, świadomy. Może go Tobie pokażę... Dużo by o nim opowiadać. Odparł jej na razie krótko, bo do opowiadania było bardzo dużo. Ogon samca przesunął się po ziemi, a następnie owinął z zaskoczenia dookoła jej lewej nowi, bardzo delikatnie, nie zaciskając się ani nie ciążąc jej. No skoro ona mogła robić z niego poduszkę, to chyba pozwoli jego ogonowi na odrobinę przyjacielskich gestów? Samiec siedział obok niej, uniósł prawą rękę (siedzi po jego prawej stronie) i oparł ją o oparcie kanapy tuż za głową kobiety. Skoro tyle miał być poduszką, to przynajmniej jej tu ułatwi - o ile Euliera się nie rozmyśli.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sro Gru 18, 2013 1:57 pm | |
| Wtuliłam policzek w miękkie futro na piersi Daalkiina, oddychając głęboko. Czuła się... spokojniejsza i bezpieczna. Ciężko było jej to zrozumieć, czy chociażby spróbować wytłumaczyć. Daalkiin był taki... duży, ciepły i miękki, zupełnie inny od ludzkich mężczyzn. Przy nim nie czuła tego krępującego napięcia i obawy, że mógłby chcieć wykorzystać chwilę jej słabości. Była tak okrutnie wymęczona, że z trudem zachowywała trzeźwość umysłu, a powieki ciążyły jej, niczym zrobione z ołowiu. Gdy przesunęła głowę na jego ramię, by móc spojrzeć na niego, wsłuchała się w wibrujący dźwięk, który dobywał się z jego piersi. Zaśmiała się cicho, zaskoczona. Położyła prawą dłoń na jego piersi, podkurczając lekko nogi, by przekręcić się na bok. Słuchała jego słów, wyłapując coś, co ją zaintrygowało. - Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że taka wielka bestia, jak ty, potrzebuje opiekuna? - wymruczała z ledwo wyczuwalną ironią. Gdy coś owinęło się dookoła jej łydki, drgnęła, nie spodziewając się czegoś podobnego. Spojrzała w dół i dostrzegła gruby ogon, który owinął się dookoła jej nogi. - Ciekawe... - mruknęła cicho, kładąc ponownie głowę na jego piersi. Nawet ten drobny ruch wymagał od niej wielkiego skupienia. - Okręt? Ale chyba nie taki pływający po wodzie... Masz na myśli coś w tylu tych statków kosmicznych? - spytała, palcami prawej dłoni przeczesując dłuższe futro na jego torsie. Robiła to machinalnie, delikatnie, a jednak pieszczotliwie. Chyba nie potrafiła myśleć o nim jak mężczyźnie, zbyt wiele miał w sobie ze zwierzęcia, aby mogła czuć skrępowanie w jego obecności. Zapewne dla niego sama jawiła się jako coś nienaturalnego, dziwnego. Dla niej był piękny na swój sposób, ale... No właśnie, ale. Zmarszczyła lekko jasne brwi, uświadamiając sobie ostatnią część wypowiedzi. -Zabrać? Wątpliwe, mam swoje zobowiązania, którymi muszę się zająć - odpowiedziała sennie, oddychając coraz bardziej miarowo. Była bliska zaśnięcia, brakowało tylko kilku minut. Swego ciała nie mogła oszukać. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sro Gru 18, 2013 2:50 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Daalkiin zaczynał chyba rozumieć jak czują się wszystkie ziemskie zwierzątka domowe. No może podobnie. Jej otwartość wręcz nie znała tutaj granic co z resztą mu nie przeszkadzało Dlaczego bowiem by miało? Można powiedzieć, że śmiało podzielał jej filozofię. Gdy jej dłoń znalazła się na jego piersi, westchnął tylko cicho, powoli żałując, że miał na sobie te opatrunki. Z drugiej strony był niemalże pewien, że jeśli do rana się nie zagoi - to pomoże sobie własną mocą. W odpowiedzi natomiast, jego ręka spuściła się po oparciu i wsunęła za nią, obejmując się dookoła brzucha. Coś co mogła wyczuć, a co mogło wydawać się dziwne - to zapewne delikatność z jaką do niej podchodził. Nie mogła poczuć by ją gniótł, wykorzystywał czy chociażby próbował wykorzystać swą siłę. Jak na taką masę czy taką budowę mięśniową - mogło się to wydawać wręcz nienaturalne. A on najwyraźniej panował nad swą siłą lepiej niż nie jeden ziemski dres. -Opiekun, to również nauczyciel, przewodnik, mentor. Moim jest cóż... zobaczysz. Odparł spokojnie, spoglądając na nią bardzo łagodnym spojrzeniem. Jakby realnie był kimś innym, niż ten którego widziała tutaj wcześniej. Nim bardziej ona otwierała się na niego, tym bardziej on gotów był to odwzajemnić. Powiedziała "ciekawe", a on zaczął się zastanawiać co takiego mogło być owym ciekawym tematem. W ten jednak jej głowa oparła się na jego piersi, a on sam znów zamruczał, teraz wręcz rozbawiony jej zachowaniem. Widać uratowała go i zrobiła sobie teraz z niego taką wielką przytulankę. Kobiecie wyraźnie przypadło do gustu jego futro. Z resztą on nie miał tu nic do gadania, pomogła mu - sumienie nie pozwoliłoby mu zabronić się dotykać. Gdyby się nie zjawiła, zapewne nadal ganiałby za przeciwnikiem którego dawno tam już nie było, aż padłby z wycieńczenia i potrzebował ewakuacji. -Przecież nie pochodzę z twojej planety. Rzekł krótko w odpowiedzi na pytanie dotyczące statku. I to nie byle jakiego statku. Ten z którego pochodził był wiele większy od największych ludzkich maszyn. Drugą dłoń przesunął na jej policzek, gdy odparła mu a pro po zobowiązań. On też miał swoje zobowiązania, których musiał się trzymać. Mimo to nie wstrzymywało go to przed dotrzymaniem jej towarzystwa. Można powiedzieć, że liczył - iż kobieta uśnie mu na piersi oraz jemu samemu da odpocząć. Wtedy też po prostu oprze swój łeb o oparcie kanapy i zamknie swe ślepia na kilka godzin. A rano będzie kontynuował.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sro Gru 18, 2013 10:26 pm | |
| Elyse była świadoma dotyku samca, tego, jak jego wielkie ramię otuliło się dookoła jej pleców, by objąć brzuch. Było jej przyjemnie, nawet nie potrzebowała łóżka, Daalkiin doskonale odgrywał zarówno poduszkę, jak i koc, czy chociażby grzejnik. Zamruczała cicho, słysząc słowa, rozbrzmiewające w głębi jego piersi. Po chwili palce kobiety znieruchomiały na samczym torsie, a czując gorącą dłoń na swoim policzku nie potrafiła znaleźć powodu, dla którego mogłaby się ze złościć. Już po chwili zasnęła, popadając w objęcia Morfeusza. Nie stawiała się więcej, tylko popłynęła ku ciemnej toni snów, męczących ją od dwóch lat. W pewnej chwili znalazła się w szpitalnej sali o jasnych, kremowych ścianach. Duże okno z lewej strony przesłaniały panele. Łóżko stojące po środku nie było puste. Leżała w nim drobna, wymizerowana postać, zdawać by się mogło, że kilkuletnia dziewczynka, ale Elyse wiedziała, że ów postać ma już szesnaście lat, jeszcze nie dorosły, ale dziecko. Dziewczyna była poprzypinana do aparatury, do żył przytwierdzono kilka kroplówek. Maszyna monitorująca stan pacjentki pikała aż niepokojąco niemiarowo. Niegdyś jasne włosy zastąpiła łysina, tylko gdzie nie gdzie zachowały się króciutkie włoski usłane plackami na zroszonej potem głowie. Rachel miała zamknięte oczy, z trudem oddychała, była wymizerowana, cieniem samej siebie. Elyse wiedziała, że to jej siostra, wiedziała, bo jakżeby mogła tego nie wiedzieć, skoro śni o tym samym od kilku lat? Zbliżyła się do łóżka, a przynajmniej próbowała, ale łóżko jak zwykle znajdowało się poza jej zasięgiem, zdawało się od niej oddalać, droga wydłużać. Wyciągnęła rękę ku Rachel, wiedząc, co zaraz nastąpi. Tak bardzo chciałaby być przy niej, schwycić jej kruchą dłoń, dać znać, że nie jest sama. Ale Rachel się oddalała, a maszyna zacięła się, a dokładniej to serce Rachel wydało ostatnie piknięcie, mizerne uderzenie. Rozległ się jednostajny, mrożący w żyłach dźwięk. Elyse krzyczała, biegła, ale nikt jej nie słyszał, nikt nie mógł jej pomóc uratować jej siostrzyczkę. - Rachel... Nie zostawiaj mnie... - cichy szept, niewyraźny, przepełniony bólem i strachem wydobył się spomiędzy ust śpiącej kobiety, która zacisnęła kurczowo palce na miękkim futrze samca, tuż na piersi, nieświadoma tego, co robi. Przez sen zaciskała powieki, spod których i tak płynęły gorące łzy. - Rachel...! Elyse zerwała się ze swego miejsca, zapominając, że leżała na kanapie, a dokładniej to siedziała, co skończyło się tym, że zsunęła się na podłogę. Rozejrzała się dookoła, mrugając powiekami, policzki miała pobladłe, a wzrok błędny. Oddychała ciężko, a gdy uświadomiła sobie, że znajduje się w swoim mieszkaniu, ukryła twarz w dłoniach, pocierając palcami skronie. Chyba nigdy nie przyzwyczai się do tych koszmarów, nigdy nie stracą one na swej sile. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sro Gru 18, 2013 10:43 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Palce zacisnęły się nagle na jego skórze. Samiec otworzył powoli swe ślepia, by zorientować się, że nie znajduje się ani na pokładzie tytana, ani gdzieś na zewnątrz. Myśli szybko wróciły do niego, gdy odzyskiwał w trybie błyskawicznym świadomość. Czarnofutry usłyszał cichy szept, wypowiedziane czyjeś imię. Chwilę później krzyk i kobieta z wrażenia spadła na podłogę, a on prawie nie wystrzelił z przewrotem w powietrzu. Prawie, by było blisko by to uczynił, wystarczyłaby obecność jeszcze jednej, jakiejkolwiek istoty w pomieszczeniu - nawet jego znajomego, którego nie było tu po prostu wcześniej w nocy. Cóż jednak poradzić? Czarnofutry zeskoczył wręcz z kanapy, kucając przy kobiecie i wyciągając swe ręce do przodu - opierając je na jej ramionach. -W porządku? To był sen, dobrze myślę? Rzekł bardzo spokojnym, wręcz opiekuńczym głosem. Z resztą w ten sam sposób na nią teraz spoglądał. Jakby się o nią martwił, jakby interesowało go, co się stało, że jej zachowanie było takie, a nie inne. Jakie przyczyny były tego, by tak nagle zerwała się i gwałtownie wybudziła... Dobrze, że przez noc jego ogon uwolnił się i opadł na ziemię. Inaczej mogłaby się pozbyć uzębienia, gdyby spadając nadal była przez niego związana. Z drugiej strony on mógł ją trzymać ciut lepiej... ale nie było na to za bardzo warunków. Musi zdjąć z siebie te bandaże, nie są już potrzebne, a tylko. O czym on w ogóle myśli? Przekrzywił delikatnie swój łeb na bok, stawiając swe długie uszy do pionu i obserwując kobietę. Prawa dłoń przesunęła się na jej lewą, a następnie samiec spróbował bardzo delikatnie i ostrożnie odchylić jej dłoń od twarzy, by po prostu mógł na nią spojrzeć - no i by ona spojrzała na niego. W końcu hej - nie była tu teraz sama. A on miał wobec niej dług wdzięczności, a nie lubił być dłużny. Bardzo nie lubił być dłużny. Zwłaszcza dla takich osób. Na pysku Daalkiina rysowała się ciekawość, ciekawość jej, jej reakcji, tego co się w ogóle stało i jak mógłby temu zaradzić.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Gru 22, 2013 11:05 pm | |
| Elyse oddychała ciężko, próbując przegnać ostatnie opary snu. Na nagich przedramionach pojawiła się gęsia skórka, a piersi wyraźnie rysowały się pod cienkim materiałem siwej koszulki. Zrobiło jej się niespodziewanie zimno, a wcześniej czuła się tak bezpiecznie, było jej ciepło, wygodnie... przyjemnie. Powoli układała sobie w głowie wydarzenia z poprzedniej nocy, tym samym szybciej uwalniając się spod wpływu koszmaru, który i tak będzie ją dręczył do końca dnia, by znowu powrócić z nową siłą w nocy. Nie wytrzyma tego... Samotne nocy w mieszkaniu, w niezbyt bezpiecznej dzielnicy, codzienna rutyna i wysiłek, spotkania ze śmiercią, bólem, cierpieniem i smutkiem, to nie pomagało jej nabrać optymizmu co do prognoz na przyszłość dla niej, czy jej młodziutkiej siostry. Wtedy usłyszała skrzypienie materaca, a w następnej chwili czyjeś wielkie, gorące dłonie spoczęły na jej ramionach, delikatnie drażniąc szponami wrażliwą skórę na łopatkach. Słysząc znajomy głos, odetchnęła, pozwalając Daalkiinowi na odciągnięcie dłoni od jej twarzy. Spojrzała na niego dużymi, zielonobrązowymi oczyma, zbyt zagubiona, zbyt zmęczona, aby trzeźwo myśleć. Nie wiedziała, co ją ku temu popchało, ale czuła się taka samotna, taka... bezradna. Patrząc w jego jasne oczy przesunęła się i przylgnęła do niego, obejmując ramionami jego szyję, zupełnie zapominając o tym, że był ranny. Przycisnęła się do jego nagrzanego ciała, łączącego w sobie zarówno miękkość futra, jak i stal mięśni. Wtuliła twarz w jego szyję, oddychając głęboko. Nie wiedzieć czemu, jego zapach i bliskość ją uspokajały, a w tej chwili potrzebowała bliskości drugiej osoby, ciepła, akceptacji. Ale jak mogła oczekiwać czegoś takiego od obcego mężczyzny... Obcego samca, który na dodatek nie pochodził z jej planety? Skoro przez całe swoje życie nie znalazła mężczyzny na Ziemi, który potrafiłby zaakceptować jej ciężki charakter, jak mogła tego oczekiwać od Daalkiina? - Tak, to tylko sen - szepnęła w jego futro, wtulając się w niego mocniej. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Gru 22, 2013 11:42 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Samiec obserwował ją, wręcz wsłuchiwał się w jej oddech. Jego spojrzenie zerkało na nią z góry, a gdy na chwilę spojrzenia obojga zderzyły się, Euliera całkowicie nagle wtuliła się w niego, nie zważając najwyraźniej na nic. Na szczęście - tym razem był po prostu przygotowany, otworzył swe ramiona i można powiedzieć - siebie na nią. Co jak co ale ze zwierzęcia miał w sobie to, by wyczuwać stan emocjonalny osoby z którą znajdował się w pomieszczeniu - albo bardziej precyzyjnie, która po prostu znajdowała się w jego otoczeniu. Do tego można by dorzucić lata szkoleń, przygotowań i tak dalej i tak dalej wymieniamy. Jednak on po prostu wiedział dokładnie, czego ona może potrzebować. Gdy jej ręce przesunęły się po jego szyi, on tylko delikatnie uniósł łeb, otworzył się bardziej, a gdy jej ciało wpadło na jego własne, samiec nawet nie drgnął. Już wcześniej był przygotowany by nie wywróciła go zaraz. W końcu tego teraz potrzebowała - poczucia opieki, bezpieczeństwa, tego, że nie jest sama. Zupełnie tak jak on kilka godzin wcześniej. Po prostu nie miał ochoty być w kiepskim stanie samemu. Jednak jeśli w jego przypadku chodziło o podłoże fizyczne, materialne - w jej była to raczej sprawa psychiki. Mogła być po prostu zmęczona problemami, a jego... no właśnie - jego rany, których praktycznie nie czuł. Jedyne co pozostało, to wyciągnąć z niego te szwy, a on sam sobie zagoi resztę własną mocą. Jednak teraz zapewne tego nie zrobi. Dłonie czarnofutrego przesunęły się powoli na jej plecy, prawa wyżej, obejmując ją na łopatkach, a lewa niżej, na wysokości dolnych żeber. Jego ręce były - jak na nią - dość wielkie, tak więc to objęcie powinno było powodować, że była co nieco odcięta od świata. Wtedy też opuścił powoli swój łeb i oparł się brodą na czubku jej głowy "zamykając" ją bardziej przed światem. Ciepło którym emanował oraz fakt, jak wielki był i jak go postrzegała - powinny wystarczyć, by bardzo szybko powróciła do bardziej pozytywnego stanu emocjonalnego. Cichy, gardłowy warkot który spowodował delikatne drgania klatki piersiowej samca miały z resztą to ułatwić. Stiildegaar. Nie przejmuj się. Wyszeptał cicho w odpowiedzi, czekając na jej ruchy, reakcję. Mógł trzymać ją dalej, pozwalać przytulać się do siebie, a był też gotów puścić ją w każdej chwili - wtedy też jego dłonie przesuną się na jej ramiona, a samiec cofnie łeb i spojrzy na nią z góry, znów stawiając swe uszy do góry i przekrzywiając delikatnie łeb na bok - w wyraźnie rysującej się na nim ciekawości.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Gru 29, 2013 11:10 pm | |
| Elyse nie wiedziała, co ją napadło, ale w tej chwili nie potrafiła o tym myśleć. Bliskość czyjegoś ciała uspokajała ją, chociaż zazwyczaj było odwrotnie. Poczuła, jak wielkie ręce samce przesuwają się na jej plecy, jedna objęła łopatki, a druga dolną część pleców. Westchnęła, czując drżenie w mięśniach i wtuliła bardziej się w jego ciało, zaciskając nieco mocniej ramiona na jego szyi. W tym geście było zbyt wiele desperacji, której nawet ona nie rozumiała. Futro Daalkiina łaskotało ją w policzek i nos, ale jednocześnie było mięciutkie i pachniało tak... zwierzęco. Palce prawej dłoni zanurzyły się w dłuższym futrze u nasady karku, gdzie bez własnej świadomości, poczęła go delikatnie drapać. Był takim wielkim... zwierzaczkiem. W końcu kobieta uspokoiła się na tyle, aby wziąć większy haust powietrza i poruszyć się delikatnie, dając znać, że jak na razie, wystarczy tych czułości. Gdy samiec puścił ją bez przeszkód, spojrzałaby na niego nieco zażenowana własnym zachowaniem. - Przepraszam, nie powinnam była - westchnęła w końcu i uśmiechnęła się, patrząc na niego w zastanowieniu. - Stiildegaar? - zdziwiła się, z trudem wymawiając obce sobie słowo i uniosła się na kolanach. Dostrzegła wtedy jasny opatrunek. - O matko... Musiało cię boleć, gdzie ja mam głowę? - wyrzuciła, wstając na nogi i chwytając jego prawą rękę. - Chodź, pokaż, jak to wygląda, może trzeba zmienić opatrunek. Nie boli cię? Mam nadzieję, że nie zrobiłam ci krzywdy - wyrzucała z siebie słowa z prędkością światła, marszcząc jasne brwi w niejakim zmartwieniu. Zagryzła dolną wargę i uśmiechnęła się niepewnie. - Przy tobie się zapominam... Przypominasz mi... zwierzaka, pieska, którego nigdy nie dane było mi mieć. Po uśmierceniu trzeciej z kolei rybki akwariowej stwierdziłam, że zwierzątka są przy mnie w niebezpieczeństwie - zażartowała, marszcząc zabawnie nasadę nosa. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Gru 29, 2013 11:38 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Czarnofutry zamruczał cicho, pozwalając jej przez tą krótką chwilę opierać się o siebie. Jej krótkie westchnięcie, a potem najwyraźniej nieświadomy gest gdy jej palce zatopiły się w jego futrze i poczęły drapać jego kark. Mimowolnie samiec odchylił łeb lekko do tyłu, oddając się tej krótkiej i nagłej cóż - pokusie rozkoszy. Jednak ta przyjemna chwila została przerwana gdy zły nastrój minął. Daalkiin cofnął swe ręce i opuścił je wzdłuż swego ciała, kierując wzrok na kobietę która poczęła wstawać. Na jej słowa, przeprosiny, uśmiechnął się jedynie delikatnie, obserwując ją bardzo łagodnym i wymownym spojrzeniem - jasno mówiącym, nic się nie stało, polecam się na przyszłość. Powtórzyła słowo z jego języka, przeplatając je własnym akcentem, a samiec wyraźnie zareagował na to przyjmując ciekawski wyraz pyska oraz stawiając uszy pionowo. Zanim jednak zdążył jej odpowiedzieć, został przez nią cóż... zbombardowany. Wpierw zorientowała się, że jej nowy futrzasty znajomy był po prostu ranny. Przynajmniej jeszcze wieczorem. Jej głowa była na miejscu - przynajmniej on to tak widział. Gdy chwyciła go za prawą rękę, czarnofutry dalej ją obserwował. Wtedy właśnie go zasypała, zalała natłokiem słów, co spowodowało u niego... cóż, bardzo dynamiczną reakcję. Położył uszy wzdłuż łba i poruszył gwałtownie ogonem, analizując wszystkie spływające do niego informacje. Uspokoiła się jednak, co z resztą natychmiast wywołało jego reakcję. Samiec przybrał spokojniejszy wyraz pyska, a gdy wspomniała o tym, że dla niej jest zwierzakiem - porównując go w dobrej intonacji do pieska, wyraz pyska samca złagodniał, a on sam pochylił go dość nisko, by móc przez chwilę popatrzeć na nią z dołu z uśmiechem na pysku. Jak na kogoś większego i silniejszego od niej musiał wydawać się bardzo... łagodny. Czas jednak nagli, a gdy sobie to uświadomił, podniósł łeb z powrotem do góry i wstał szybko, mijając ją i rozsiadając się na kanapie. Chwycił pazurami za opatrunek i ściągnął go jednym ruchem z siebie, odsłaniając cóż... niewielką bliznę po ranie. Samiec spojrzał na to wyraźnie zaciekawiony, a następnie skierował wzrok ku niej, ściągając z siebie drugi opatrunek który był na piersi... cóż, tam po ranie nie było śladu. Pozostało więc tylko wyjąć szwy na co ten osobnik wyraźnie czekał.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Nie Gru 29, 2013 11:49 pm | |
| Daalkiin działał na nią w dziwny, pierwotny sposób, czego nie rozumiała i chyba nie chciała zrozumieć. Gdy odchylił głowę do tyłu, poczuła, jak robi jej się gorąco, dlatego też stwierdziła, że czas przerwać ten kontakt. Czego się obawiała? Przecież dla niego musiała być na tyle atrakcyjna, co dla psa kot. Zacisnęła kurczowo usta, biorąc przez nos głęboki oddech, a gdy samiec spojrzał na nią, zniżając łeb, nie mogąc się powstrzymać uniosła prawą dłoń i zanurzyła raz jeszcze palce w jego utrze, tuż pod szczęką, drapiąc go z uwidaczniającym się rozbawieniem, które zabłysło w jej zielonych oczach. Widząc, że kładzie po sobie uszy, zamilkła gwałtownie, uświadamiając sobie, że zaczęła trajkotać, jak zawsze, gdy znajdowała się w stresującej dla niej sytuacji. A zaraz potem... Daalkiin zasiadł na kanapie i nim zdążyła go powstrzymać, zerwał opatrunki z piersi i brzucha. Oczy Elyse rozszerzyły się z niedowierzaniem, gdy mimowolnie zbliżyła się, nachylając się ku niemu. Wysunęła drżące nagle palce i ledwo, ledwo musnęła delikatnie opuszkami palców zgrubiałą bliznę, którą osiągnąłby po około tygodniu noszenia szwów. Przekrzywiła głowę, patrząc na niego, zdumiona. - Ale... jak? - spytała, przysuwając bliżej twarz ku niemu, owiewając go ciepłym oddechem. Odchrząknęła, zabierając palce i ruszyła do łazienki, skąd wyciągnęła ostre nożyczki. Wróciła do salonu i spojrzała na samca, stając na przeciw niego. - Bez gwałtownych ruchów - poleciła stanowczo, mrugnąwszy do niego. Czuła się, jakby znała go latami, a nie tylko ta jedną noc. Nożyczkami przecięła jeden koniec węzła i schwyciła za niego. Ostrożnie szarpnęła za nić i poczęła wyciągać go stanowczym, ale delikatnym ruchem. Po kilku sekundach było po wszystkim. - Żeby ludzie mieli taką szybkość zdolność regeneracji... niesamowite - wymruczała, palcami muskając bliznę na brzuchu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 30, 2013 12:07 am | |
| NPC Storyline - Daalkiin -Ty mi powiedz. Odparł jej krótko na jej słowa, niedowierzanie w to co widziała, w fakt, że jego rany tak szybko się zasklepiły. Poszła do łazienki i wróciła z nożyczkami, polecając się nie ruszać - co oczywiście uczynił. Wyciąganie szwów z brzucha nie było niczym przyjemnym. Może nie bolało jednak drażniło, powodując dość nieprzyjemne dla niego uczucie. Gdy skończyła, odetchnął z ulgą, kierując na nią swe ciekawskie spojrzenie. Komentarz sprawił, że samiec uśmiechnął się jedynie zadziornie, wyszczerzając na chwilę swe biały kły. Zaraz potem zamknął swe ślepia, schował uzębienie i skupił się na chwilę, pozwalając uwolnić się swej energii, która zaczęła wydobywać się z niego i oplatać jego własne ciało. Białą energia która niczym płomienie krążyła dookoła Daalkiina, rozświetlając go i cóż... powodując na nim pewne zmiany. Przede wszystkim na oczach kobiety, rany - a raczej blizny po nich - zniknęły całkowicie, futro odrosło jakby nigdy nie zostało dotknięte. Wszystko trwało dosłownie kilka sekund, a po tym, samiec otworzył swe ślepia i spojrzał na nią z ciekawością rysującą się na pysku. Dał jej się z tym oswoić by zaraz wyszczerzyć swe kły w chytrym uśmiechu, łapiąc ją szybkim ruchem dłońmi za ramiona, delikatnie ale stanowczo i po prostu... wciągając prosto na siebie. Tak, zanim zdążyła się obejrzeć - futrzaste łaska Daalkiina chwyciły ją i szarpnęły na niego, zmuszając do wylądowania na nim. Gdy już jej ciało oparło się o jego własne, samiec zamruczał cichutko i objął ją rękoma, podciągając ją bardziej na siebie i cóż, wymuszając by rozsiadała się mu na kolanach oraz ewentualnie oparła o jego klatkę piersiową. Można by powiedzieć, że sobie pozwalał. Cóż, z jednej strony tak, z drugiej chciał po prostu wykazać od siebie trochę podziękowania. Z resztą w nocy to ona do niego się tuliła - teraz mógł to trochę zamienić, co z resztą zrobił. Niemniej jednak nie dociskał jej do siebie, o nie. Gdy już rozsiądzie się na nim, on po prostu będzie trzymał swe dłonie na jej ramionach i spoglądał na nią, uśmiechając się niewinnie. Tymczasem ogon samca będzie krążył po ziemi na lewo i prawo, jakby nie mogąc się zdecydować.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 30, 2013 10:51 am | |
| Elyse wyciągnęła szew i odetchnęłam, kierując swe kroki ku kuchni, gdzie wyrzuciła nić, a dłonie umyła. Zdezynfekowała jeszcze nożyczki preparatem w spray'u i wróciła do salonu, gdzie stanęła na wyciągnięcie ręki, patrząc na czarnofutrego z zainteresowaniem. Przeczesała palcami skołtunione nieco, rudo blond włosy i westchnęła, przecierając palcami powieki. Pod nie dotarło światło, dlatego też uchyliła je szybko i wlepiła zielono brązowe oczy w samca. Widząc, jak jego sylwetka zostaje otoczona przez białe światło, które wręcz go wypełniało, otworzyła ze zdumienia oczy, a na przedramionach pojawiła się gęsia skóra. - Co, u licha? - mruknęła ochrypłym głosem. Zamrugała powiekami i światło zniknęło, a cienka, opuchnięta jeszcze blizna, którą dzierżył na brzuchu... zniknęła, futro odrosło miejscami tam, gdzie go nie było, a także na brzuchu, gdzie je zgoliła przed szyciem. Uniosła nieco głowę, patrząc w pysk samca i widać było, jak na dłoni, że nie przywykła do podobnych widoków. Serce waliło w jej piersi, niczym młot, szum krwi ogłuszał ją. Tak więc nic dziwnego, że gdy błysnął zębiskami w uśmiechu, nie od razu zrozumiała, o co chodzi. Poczuła, jak jego ręce zaciskają się na jej ramionach, gorące i silne, by w następnej chwili przyciągnąć ją do siebie. Serce przesunęło się do gardła, nieomal ją dławiąc, a ona... pisnęła cicho, nie spodziewając się takiego obrotu spraw. Strach zabarwił jej pole widzenia na czerwoną, pulsacyjną mgiełkę. Co on wyprawiał?! Lądując na nim, instynktownie wyciągnęła ręce i zaparła się dłońmi o jego tors, sztywniejąc cała, spanikowana, jak i... rozdrażniona, że poczyna sobie z nią, jak z marionetką! - Co ty wyprawiasz! - warknęła jeszcze słabym głosem, czując, jak strach z wolna ulatnia się, pozostawiając po sobie rozedrganie w całym ciele i słabość w mięśniach. Elyse badawczo spojrzała w jego pysk, a dostrzegając niewinny uśmiech, nieco się rozluźniła. Wcześniej wystraszyła się, że chce ją... pożreć. Tak, może wydawało się to śmieszne, ale po koszmarach, które męczyły ją w nocy, miała jeszcze nieco mały mętlik w głowie. A wydarzenia sprzed kilku sekund naprawdę nie pomagały w oswojeniu się z tą nadnaturalną otoczką. Zmrużyła oczy, uśmiechając się leciutko. Skoro tak pogrywa, ona również mu coś pokaże, pomyślała. Dlatego też bez wstydu usiadła przodem na jego kolanach, mając nogi zaciśnięte lekko na jego udach, zaś ona sama wyprostowała się lekko i oplotła ramionami jego szyję, by móc wtulić się w jego tors i szyję, dociskając się do jego ciała z cichym westchnieniem. Nie czuła skrępowania, jedynie ciepło leniwie sunące wgłąb jej ciała. Było to przyjemne doznanie. Wtuliła twarz w jego szyję, uśmiechając się pod nosem. Przy nim za bardzo się zapominała i za szybko rozpraszała. Mruknęła coś cicho pod nosem, odsuwając się nieco od niego, opierając dłonie po bokach jego szyi, palcami przeczesując miękkie futro pod żuchwą. - Co ma oznaczać ta zażyłość? - spytała spokojnym głosem, patrząc w jego jasne oczy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 30, 2013 12:15 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Co on wyprawiał? No... Sam nie do końca chyba zdawał sobie z tego sprawę. Bawił się, powodował atmosferę w której można by się pośmiać, utrzymać ten stan rozluźnienia. Spodziewał się, że ją wystraszy, stąd wyraz jego pyska był taki... niewinny. W końcu zły nie jest, krzywdy nie chce jej zrobić, a że robi co robi to inna sprawa. Niemniej jednak w jednej chwil oczywiście zrozumiała, że nic się w jego nastawieniu nie zmieniło i nadal zamierzał być miły. Z resztą zareagowała na to, gdy poczuł jak dosłownie uczepia się go, a zaraz potem wtula w jego ciało, co z resztą cóż - kto nie lubił być przytulanym? Zwłaszcza przez kogoś kogo można by nazwać wybawicielem? Znów zamruczał cicho, podnosząc powoli dłoń i kładąc ją na jej głowie, przesuwając nią po włosach kobiety - delikatnie i ostrożnie, jakby była dla niego kimś malutkim komu na prawdę nie chciał zrobić krzywdy własną siłą. Z resztą w jakimś stopniu mogła to po nim zobaczyć, tudzież wyczuć. Samiec nie wydawał się w żaden sposób obciążony, wręcz przeciwnie - jego mięśnie nadal były rozluźnione, niezależnie od tego jak mocno dociskałaby się do klatki piersiowej, nie dałoby się odczuć, jakoby ciężej mu się oddychało. Dalszą historię na temat prawdopodobnie dużej siły tego osobnika mogła sobie sama poukładać. Zabrał swą dłoń gdy odsunęła się od niego, a jej dłonie zatopiły się w futrze na szyi samca. Daalkiin nie zamierzał gardzić drobną pieszczotą, wprost przeciwnie - uniósł swój łeb bardziej do góry i wręcz odsłonił swoją szyję, licząc na więcej. W pewnym sensie był takim wielkim zwierzakiem - jak wszyscy. Różnica była tylko taka, że on miał dodatkowo futro na ciele i cóż... nie reprezentował sobą rasy ludzkiej co pozwalało mu na większą otwartość niż w przypadku gdyby jednak był człowiekiem. -Forma podziękowania za opiekę. Odparł krótko, nie zamierzając szukać jakiś wymówek czy czegoś w tym stylu. Po prostu otwarcie powiedział to co w tym momencie czuł, chciał odwdzięczyć się za pomoc, a nie bardzo wiedział jak. Co więc mógł zaoferować po za...? Chwilą relaksu, zapomnienia, możliwością odpłynięcia od codzienności? Była w końcu pierwszą osobą której pozwolił tak po prostu zbliżyć się do siebie na tyle.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym | |
| |
| | | | Salon z aneksem kuchennym | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |