|
Autor | Wiadomość |
---|
Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 30, 2013 12:43 pm | |
| Ta cała sytuacja wydała się Elyse bardziej absurdalna, niż noc, w którą go poznała i mu pomogła. Gdyby miała zacząć analizować tok własnego rozumowania, nie znalazłaby żadnych struktur ani schematów. Po prostu zawsze robiła to, co uważała za stosowne, przydatne lub po prostu mogące pomóc jej i jej celom. W tej chwili jednak ciężko było ogarnąć to umysłem, dlatego stwierdziła, że na tą chwilę pozwoli ponieść się swym instynktom i intuicji. Już nie długo pewnie Daalkiin opuści ją i zniknie z jej życia, niczym sny, które miewała. Tylko w przeciwieństwie do niego, jej sny zawsze wracały, a ona wątpiła, aby on miał tu powrócić, chyba że... miałby ścigać tego, który go tak urządził. Kiedy samiec odsunął rękę, ale za to odsłonił swój kark, palce kobiety na chwilę znieruchomiały, zatrzymując się opuszkami tuż przy tętnicy, którą gładziły, a także przesunęły się ostrożnie po tchawicy. Gest odsłonięcia podgardla w świecie zwierząt oznaczał zarówno zaufanie, jak i poddanie się woli przewodnika stada, czy dominującego nad nim osobnika. Nie wiedziała więc, jak ma odczytywać ów gest. Ile było faktycznie w nim ze zwierzęcia, a na ile mężczyzny? Zagryzła lekko dolną wargę i przesunęła palcami po jego szyi, sunąc do obojczyków, na których na chwilę się zatrzymały, by potem powrócić do szyi, którą poczęła gładzić, drażniąc delikatnie paznokciami jego twardą, gorącą skórę. Poczuła pod palcami, jak jego krtań zawibrowała od dobywającego się z jego gardła głosu. Uśmiechnęła się nieco szerzej i objęła dłońmi jego policzki, zmuszając go delikatnie do tego, aby na nią spojrzał. - Forma zapłaty? A więc sądzisz, że jestem zaniedbaną istotą, potrzebującą kilku przytulasków? A może to ty potrzebujesz pieszczot? - odezwała się cichym, ale nie lękliwym głosem. Brzmiało w nim za to rozbawienie i doza ironii, gdy pochyliła się i potarła nosem o bok jego pyska, nie mogąc powstrzymać przy tym cichego śmiechu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 30, 2013 7:31 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Samiec zamknął swe ślepia, relaksując się i wręcz napawając jej dotykiem. Wpierw uczucie własnej krwi pompowanej przez serce do organizmu, gdy dotykała tętnicy szyjnej samca. Czarnofutry miał ochotę rozleniwić się i zapomnieć o całym swym zadaniu... chwilę potem przesunęła palcami po jego tchawicy, a Daalkiin zamruczał cicho wyraźnie zadowolony z jej działań. Kwestią sporną byłoby, jak odebrać jego aktualne zachowanie - gdy się go nie zna. W rzeczywistości tak, ufał jej, bo nie miał powodu by tego nie robić, a miał - by darzyć ją owym zaufaniem. Natomiast ona go dodatkowo teraz rozpieszczała, a przynajmniej zaczynała... a przynajmniej on miał taką nadzieję. Kiedy jej dłonie zaczęły sunąć jeszcze niżej, samiec zamknął swe ślepia i wyciszył się na chwilę, wydając z siebie dalej ciche, gardłowe mruczenie. Później poczuł dotyk na swym policzku, a Euliera odezwała się, na co Daalkiin zareagował, otwierając swe ślepia i kierując na nią swój wzrok. -Pieszczoty są przyjemne. Po za tym wyglądasz na zadowoloną... Odparł i przerwał nagle gdy otarła się o jego pysk. Samiec podniósł swe ręce i oparł je znów delikatnie na jej ramionach, przesuwając nimi powoli w górę i w dół, a jego ogon chwilę potem podniósł się i powoli przesunął do góry, wpierw wsuwając się na jej grzbiet, a następnie przesuwając się po jej kręgosłupie do góry, do momentu aż wsunął się na jej ramię gdzie przestał się poruszać i spoczął spokojnie. Czarnofutry obserwował ją i chyba czekał na coś - tylko na co?
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 30, 2013 8:06 pm | |
| Elyse obserwowała, jak samiec z każdą mijającą chwilą, z każdym jej dotykiem, rozluźnia się, przymykając ślepia. Brakowało jedynie merdania ogonkiem i potrząsania łapą. Jego mruczenie pobudzało niespodziewaną część jej umysłu, jak i ciała. Zamyślona i zaciekawiona, przekrzywiła lekko głowę w prawo, obserwując go z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale w jej oczach pojawiły się błyszczące ogniki. Była chyba zafascynowana. Słysząc jego proste słowa o prostym wytłumaczeniu, odchyliła się nieco do tyłu i zaśmiała dźwięcznie, odgarniając lecące na oczy rude kosmyki włosów. - Proste, czegoż więc chcieć więcej? - odpowiedziała nadal z rozbawieniem dźwięczącym w jej głosie, gdy patrzyła w jego pysk. Zadrżała, gdy jego wielkie dłonie ponownie spoczęły na jej nagich ramionach, które pokryły się gęsią skórką. Przełknęła bezgłośnie ślinę, chcąc odgonić mącące jej myśli uczucia i pragnienia, które uważała co najmniej nieodpowiednie, zarówno w tej sytuacji, jak i osobie... Przecież... Westchnęła cicho, a jej plecy nieco wygięły się w łuk, gdy mięsisty ogon przesunął się po jej ciele, zadziornie spoczywając na jej ramieniu. Poddała się i z westchnieniem przytuliła się do niego, przesuwając dłonie za niego, gdzie poczęła gładzić jego szyję i łopatki, śmiejąc się cicho pod nosem z absurdu tej sytuacji. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Gru 30, 2013 10:57 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Ogon samca powoli wycofał się tą samą drogą, którą dotarł do jej ramienia - krok po kroku po kręgosłupie, zaznaczając niemalże każdy pojedynczy element budowy tej części układu kostnego. Poczuł jak jej dłonie wsuwają się za niego, a ona znów przyległa swym ciałem do jego własnego. Nastawił uszy pionowo i usłyszał, że kobieta śmieje się cicho, chyba rozbawiona całą tą sytuacją. Cóż w jedną noc zapewniła sobie ogromną przytulankę ale to chyba dobrze. Z resztą skoro już ją objął, a ona wyraźnie chętnie do niego lgnęła - postanowił ułożyć się w bardziej wygodnej pozycji. W tym celu czarnofutry objął ją ciut mocniej i przede wszystkim pewniej - by nie spadła podczas całego "zabiegu". Potem przesunął szybkim ruchem swe nogi w górę, a następnie korpus w przeciwległą stronę i cóż... tak jak przed chwilą siedzieli - tak teraz Daalkiin wylądował grzbietem na kanapie, a ona wylądowała na nim. Zmienił po prostu pozycję z siedzącej - na leżącą - oczywiście pozostawiając ją na górze. Można by rzec, że tak mu było wygodniej, znacznie wygodniej. W swym komentarzu dotyczącym własnego czynu zachichotał po prostu rozbawiony, unosząc łeb do góry by móc na nią spojrzeć. Jego ręce powoli zsunęły się z niej, opadając na boki i układając się wzdłuż jego ciała. Mięśnie znów rozluźniły się, a samiec wziął głęboki wdech, wręcz delektując się jej bliskością i poznając dokładniej jej zapach - cóż, ma się ten węch. Chwilę potem przekrzywił swój łeb delikatnie na bok, obserwując ją swymi białymi ślepiami. -Wracając do pieszczot... Upomniał się, a następnie wyszczerzył kły w niewinnym uśmiechu, kładąc uszy po sobie i obserwując ją z kryjącą się w jego ślepiach ciekawością. Uda się czy może jednak nie?
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Wto Gru 31, 2013 10:10 pm | |
| Elyse ponownie poczuła, jak ogon Daalkiina przesuwa się po jej ciele, niczym trzecia ręka, drażniąc każdy zakamarek jej pleców. Drgnęła, czując się dziwnie. Bądź co bądź... nie spotyka się często ludzi posiadających ogony! Usta kobiety wykrzywił nieco ironiczny uśmiech, gdy spojrzała w jego jasne ślepia. Zachłysnęła się powietrzem, czując, jak samiec zmienia pozycję. Wczepiła się w niego z całych sił, nie chcąc stracić równowagi i nieco bardziej rozsunęła nogi, opierając pupę na jego spojeniu łonowym, które pomimo materiału spodni, wpiło się w jej kość ogonową. Uniosła się do siadu, opierając dłonie o jego podbrzusze, włosy rozsypały się dookoła jej twarzy, okalając ją błyszczącymi rudawymi kosmykami, zwijającymi się koło skroni i policzków w delikatne loki. Uniosła pytająco lewą brew i... spłonęła rumieńcem, bo zmiana pozycji spowodowała, że znalazła się bezpośrednio na jej kroczu, a przynajmniej jej własne krocze uciskało na jego... klejnociki. Guzik spodni również wbijał się tam, gdzie nie powinien. Fala gorąca zalała ją nagłą falą, a ona sama poczuła się nieswojo. Nadal nie dawało jej spokoju pytanie: na ile był zwierzęciem, a na ile mężczyzną? I... jak to wyglądało? Jednak, broń Boże, nie zamierzała tego sprawdzać. Odchrząknęła i chcąc nieco ukryć swe zażenowanie, ze cichym śmiechem dostrzegła jego prosząca minę. Westchnęła z miną cierpiętniczki i poczęła drapać go zarówno po szyi, a potem po piersi i zsunęła się do przucha, przewracając oczyma. Uniosła nagle prawą rękę i palcami poczeła drapać go za uchem, uśmiechając się szelmowsko... A zaraz potem zeskoczyła z niego zgrabnie, przekładając prawą nogę nad nim. Bose stopy pacnęły o podłogę. - Cóż... Lepiej nie kusić losu, psiaku, ale... Nie wiem, jak ty, ale ja umieram z głodu! - oznajmiła, drapiąc się po głowie, nie mogąc spojrzeć mu w oczy. Czyżby poczuła podniecenie? Możliwe, ale nawet jeżeli tak było w istocie, wolała ugasić ten płomień, nim rozszalałby się do rozmiarów pożogi! Od dawna nie miała mężczyzny, a takie pieszczoty i kontakt fizyczny nie pomagały w zachowaniu trzeźwego umysłu. Lepiej nie kusić losu. Skinęła do siebie głową i pacnęła go lekko po nosie. -To jak, małe polowanko na zawartość spiżarki? - podsunęła zachęcająco. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Wto Gru 31, 2013 11:21 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Daalkiin najwyraźniej nie przeżywał ani nie odczuwał tego tak jak ona. Niemniej jednak jego zabieg spełnił swe zadanie, a kobieta nie dała się długo prosić, zanim dane mu było poczuć jak jej dłonie przesuwają się prosto na jego szyję i zaczynają go po niej przyjemnie drapać. Zareagował na to natychmiast, odchylając łeb do tyłu i odsłaniając przed nią w pełni swą szyję. Następnie zamknął swe ślepia i zamruczał przyjemnie, by zaraz poczuć jak jej dłonie schodzą niżej i przesuwają się na jego klatkę piersiową, co cóż - jak tu odmówić przyjemności? Drapanie wyraźnie było dla niego przyjemne, nawet na tyle, że wypiął swój korpus do góry i zamruczał głośniej. Jej dłonie po chwili zsunęły się niżej, prosto na jego brzuch i cóż - nawet tam go podrapała. Czarnofutry położył się z powrotem na kanapie i roześmiał cicho - rozbawiony. Nie, nie miał łaskotek - skądże! Po prostu był to śmiech spowodowany całą sytuację, całym tym rozpieszczaniem go. Tymczasem jej prawa dłoń uciekła nagle i znalazła się cóż, za jego uchem - drapiąc go tam przyjemnie. Samiec wyszczerzył swe biały kły i warknął zadowolony, a gdy skończyło się co dobre - bo niestety wiecznie trwać nie mogło - kobieta zeskoczyła z niego. Otwierając swe ślepia, natychmiast odnalazł ją i nastawił uszy, by wysłuchać co miała do powiedzenia. On osobiście... również chętnie by coś zjadł. Jednak nie sądził by był w stanie się najeść akurat tutaj, więc... no tak, trzeba było wracać. Ale to zaraz. Poczuł jak jej dłoń pacnęła go w nos, na co zareagował lekkim wzdrygnięciem i oparciem się na łokciach, by przejść do pozycji półsiedzącej. Spojrzał na nią wyraźnie rozbawiony, krzywiąc łeb na bok i obserwując ją z ciekawością. -Mam lepszy pomysł. Pokażę Tobie mój dom. Zaproponował krótko, zamierzając zmienić nieco jej plany. Na pokładzie mogli zjeść - i to dosłownie wszystko na co mieli ochotę. Dlaczego więc męczyć się tutaj, skoro wszystko mogli mieć tam?
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pią Sty 03, 2014 11:01 pm | |
| Elyse potarła czoło, chcąc poukładać sobie nieco w głowie myśli, które kołowały w niej i nie pozwalały się uchwycić. Sama nie wiedziała, co czuje. Tak dawno nie przebywała z nikim ot tak, dla samego przebywania w czyimś towarzystwie, że po prostu zapomniała, jak to się robi. Czuła jednak zadowolenie, którego nie dane jej było poczuć od dawna, taka chwila zapomnienia i odsunięcia szarości i zmartwień dnia codziennego. To było przyjemne i chyba właśnie dlatego tak te uczucia ją deprymowały. Nie potrafiła być szczęśliwa i korzystać z życia, póki była młoda. Całe życie skupiała się na nauce, a potem przez kolejne dwa lata na tym, aby móc pomóc jakoś swej młodszej o dziewięć lat siostrze. Kochała swą rodzinę nade wszystko i jeżeli miałaby zaprzepaścić własne szczęścia, aby ich wesprzeć, zrobiłaby to bez mrugnięcia okiem. Robiła to, chociaż wiedziała, że ani jej rodzice, ani jej ukochana siostra, wcale tego po niej nie oczekują. Wręcz przeciwnie. Ale, jak mogłaby ich zostawić w potrzebie? Łudziła się, że może ona, marny byt, znajdzie sposób na chorobę, z którą ludzkość walczy nie od dzisiaj. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc zadowolenie Daalkiina, to, jak ufnie odsłania się przed nią, pozwalając dotykać newralgiczne miejsca. Był takim... słodkim zwierzaczkiem. Widząc, jak zmienia pozycję na pół siedzącą, spojrzała na niego uważnie. Jego słowa przyjęła ze sceptycyzmem i lekkim zmarszczeniem brwi. - Masz na myśli ten statek, o którym napomknąłeś? - upewniła się, zagryzając lekko dolną wargę. Westchnęła w końcu i uśmiechnęła się ironicznie, ale w jej oczach błysnęła jakaś tęsknota. Jedna z części jej duszy marzyła o przygodach, ale nie była już dzieckiem, aby móc je przeżywać i marzyć. - Wybacz... jutro mam zmianę wieczorną. Muszę być w szpitalu przed osiemnastą. Chyba, że zapewnisz mi powrót i wyspanie się. No i jakiś porządny posiłek - rzuciła z lekkim sarkazmem, przysiadając na przeciw niego na niewielkim, białym stoliku, opierając dłonie o złączone kolana. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pią Sty 03, 2014 11:15 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Samiec przesunął się po kanapie, a następnie usiadł, opierając się lewym łokciem o kolano, a prawą rękę wyciągając w tym czasie w kierunku leżącej na stole klingi ostrza. Była ciut za daleko więc tak po prostu nie mógł po nią sięgnąć. Wcześniej przytaknął kobiecie na jej pytanie o statek, a następnie skierował swój wzrok prosto na broń i cóż... Elyse mogła być świadkiem nietypowej dla siebie sytuacji, gdy obiekt sam zaczął przesuwać się po stole, by chwilę później unieść się w powietrze i przelecieć nad ziemią prosto do dłoni Daalkiina, który chwycił broń delikatnie, ustawił dłoń poziomo - wewnętrzną stroną do góry - i ponownie wprawił klingę w ruch, unosząc ją delikatnie nad dłoń i zmuszając do lewitacji - a następnie zaczął nią bardzo powoli kręcić dookoła, zupełnie jakby ta była śmigłem jakiegoś helikoptera. W tym czasie wysłuchał spokojnie jej słów, obserwując teraz kobietę, a bronią manipulując jakby robił to na co dzień. Widać ten osobnik po za cóż... wyjątkowym jak na ziemskie standardy wyglądem, posiadał coś więcej niż tylko wygląd i futro... moc. Pytanie - co jeszcze potrafił? Na jej słowa odpowiedział natychmiast, bez zastanawiania się. -Co dzień dostajesz taką propozycję od mi podobnych? Zapytał z czystej ciekawości, a jego ogon przesunął się za jego plecami po kanapie. On tymczasem z ciekawością obserwował kobietę, ciekaw co ta mu na to powie. W końcu była to okazja jedna na... miliard? O ile dało się to jakkolwiek policzyć. -Transport, sen, posiłek, rozrywka... może nawet poznasz moich znajomych. A już na pewno opiekuna. Myślisz, że nie warto? Dodał i wyszczerzył się zadziornie, odsłaniając swe białe, ostre kły. Taka okazja zapewne się jej już nie powtórzy, a on nie zamierzał jej zmuszać i na siłę przekonywać. Jeśli nie będzie chciała - dobrze, nie będzie zmuszał. Jednak chętnie się za te dobroci odwdzięczy i pokaże jej co nieco na okręcie. Cóż, jednym w swym rodzaju - we wszechświecie drugiego takiego nie znajdzie, nawet podobnego mu.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sob Sty 04, 2014 10:43 pm | |
| Elyse zacisnęła mocniej palce na kolanach, widząc, jak samiec przenosi ciężar ciała i siada na kanapie, opierając rękę o kolano. Dostrzegła, jak jego mięśnie grają pod skóra i futrem, niczym dobrze naoliwiona, sprawna maszyna. Przekrzywiła mimowolnie głowę i odsunęła się nieco widząc, że samiec zamierza sięgnąć po swą zabaweczkę, która leżała u jej boku. Dziwne narzędzie. Myślała, że po prostu uniesie się nieco i złapie ów to coś, ale nie! Ten musiał wyskoczyć z kolejną nadnaturalną mocą! Wzdrygnęła się, kiedy zabaweczka przesunęła się najpierw o kilka milimetrów po blacie, a zaraz potem śmignęła i spoczęła na szerokiej łapie Daalkiina. A żeby jeszcze tego było, urządzonko poczęło wirować nad dłonią samca. Czuła, że szczęka z łomotem opada jej na panele podłogi. Serio, do czegoś takiego nie szło się przyzwyczaić. Ledwo udawało jej się nie dostrzegać w nim bestii, co nie było o tyle trudne,z ważywszy na to, że zachowywał się, niczym spragniony pieszczot psiak. Ale... ten biały ogień, który uleczył jego rany, które w sumie po zdjęciu opatrunków wyglądały tak, jakby do zranienia doszło z dwa, trzy tygodnie wcześniej, a nie zaledwie kilka godzin wcześniej, to jeszcze to? Czy ona była w ukrytej kamerze? Rozejrzała się z podejrzliwością po domu, a następnie wlepiła zielone spojrzenie w samca, marszcząc lekko jasne brwi. Odchrząknęła, przysuwając stopy bliżej siebie, językiem zwilżając dolną wargę. - Och, nieustannie ktoś proponuje mi wyskok w kosmos na wielgachny statek matkę - przyznała ze sporą dozą sarkazmu, kiwając nonszalancko głową. Doprawdy, czy ten samiec uważał, że utrzymywała stałe kontakty z kosmitami? Przekrzywiła głowę, szczerząc zęby w ironicznym uśmiechu. - Kusisz mnie perspektywą znalezienia się, Bóg wie, jak daleko od Ziemi, na statku obcych podobnych Tobie? Wyglądam na samobójczynię? Ale... ale, jeżeli przypominają ciebie chociaż w połowie, to chyba nie mam się czego obawiać, sam jesteś nieszkodliwym pieszczochem - rzuciła, machnąwszy lekceważąco ręką. Nadal się zgrywała. Chyba była w szoku. Czy można było mieć aż tak opóźniony szok po spotkaniu z obcym z innego wymiaru, czy coś? Westchnęła w końcu i spojrzała do tyłu, gdzie stał zegarek. Wskazywał niemal dziesiątą rano. Na twarzy Elyse odmalowało się zmartwienie. - Rachel... - szepnęła, chyba nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że to zrobiła. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Sob Sty 04, 2014 11:24 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Na jej pierwsze słowa, samiec po prostu wyszczerzył swe białe kły w niewinnym uśmiechu. No co, miał prawo sobie chyba pożartować, prawda? Ona cały czas mu docinała, a on to spokojnie znosił. Mógł więc chyba powiedzieć jej co nieco również. Niemniej jednak kuszenie jej by znalazła się nie daleko, lecz bardzo blisko ziemi, nie na statku pełnym istot podobnych jemu samemu, lecz cóż - dość różnorodnych, o czym z resztą sama będzie miała okazję się przekonać i zapewne poznać co niektórych, jeśli będą mieli akurat czas oraz moment by ją zobaczyć. Co mogło by być lepszego od takiego spotkania? Dwadzieścia kilometrów przestrzeni - do zwiedzenia! No w zaokrągleniu, a ona nie wiedziała, że okręt był aż tak duży. Niemniej jednak nie zamierzał pokazywać od razu wszystkiego. Tylko te najciekawsze miejsca, puls może własne cztery kąty na okręcie - jeśli można to tak nazwać. W końcu cały okręt uważał za swój dom i gdzie by nie zechciał, tam mógł pozostać. Samiec warknął cicho, a następnie odpowiedział na jej ostatnie słowa. Takich też tam spotkasz. Jednak ja jestem na tyle wyjątkowy, że aż niepowtarzalny i drugiego takiego nie spotkasz we wszechświecie. Zdążyliśmy to sprawdzić. Myślę więc, że to tym bardziej dobra propozycja, więc... Cóż, chyba, że wolisz żałować, iż jedyna okazja się zmarnowała. Odparł jej, zatrzymując swój miecz i odkładając go do własnej dłoni, która chwycił go, a następnie opuścił rękę i przypiął klingę z powrotem do pasa. Spojrzał na nią ciut poważniej jednak z nadal niekrytą ciekawością, stawiając uszy pionowo i przyglądając się kobiecie z zainteresowaniem. Nie zamierzał zmieniać swego planu i do czegokolwiek ją zmuszać. Nawet jej odwrócenie się w stronę zegara i wyszeptanie jakiegoś imienia wydawało się nie zrobić na nim uwagi - jednak nie ze względu na ignorancję, a fakt, że nie wiedział o co chodzi - a nie zamierzał jej w tym momencie pytać. Może później nadarzy się na to okazja - jednak nie teraz. Teraz musiał wracać, a ona mogła udać się z nim... lub zostać tutaj i zapomnieć o tym, że się w ogóle spotkali. Nie chciał tego jednak mówić wprost, choć ona sama zapewne domyślała się jak to mogło wyglądać.
|
| | | Elyse
Liczba postów : 26 Data dołączenia : 02/10/2013
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Sty 13, 2014 8:29 pm | |
| Elyse zmrużyła lekko powieki, obserwując Daalkiina z niezdecydowaniem. Wysłuchała jego odpowiedzi i odsunęła się od stolika, przechodząc od kuchni, do niego i tak kilka razy, jakby coś rozważała. Zagryzła lekko dolną wargę i ponownie spojrzała na zegar, a w końcu westchnęła. Kiedy ostatnio dała się ponieść chwili? Chyba, gdy była nastolatką, a te czasy minęły bezpowrotnie... Oparła się o murek oddzielający salon od kuchni i sięgnęła po biały, dotykowy telefon komórkowy. Odblokowała ekran i wystukała jakiś numer. Ordynator odebrał po trzecim sygnale. - Witam doktorze Humpfer, chciałam zgłosić swą nieobecność. Chyba złapała mnie ta jednodniówka, lepiej, abym w tym stanie nie odwiedzała pacjentów - przemówiła cichym, nieco ochrypłym głosem, wystukując paznokciami rytm na blacie baru. Słuchała przez chwilę odpowiedzi doktora, marszcząc lekko nos, a następnie zdusiła westchnięcie. - Tak, doktorze Humpfer, umówimy się na dodatkowy dyżur. Do widzenia - zakończyła rozmowę i znowu wystukała numer, tym razem jednak na jej twarzy malowało się zmartwienie i coś pomiędzy wyrzutów sumienia. - Rachel? Cześć, kochana! - rzuciła czułym głosem, uśmiechając się mimowolnie do siebie. - Tak, wszystko dobrze, nie martw się. Jak się czujesz, siostrzyczko? Dobrze? Ach, jesteś gotowa na imprezę, no proszę, oby tak dalej... - jasne brwi kobiety ściągnęły się lekko, gdy wpatrywała się w przeciwległy punk na ścianie. - Rachel, nie dam rady dzisiaj przyjść, ale wynagrodzę ci to, obiecuję - dodała. Uśmiechnęła się z jakimś roztkliwieniem. - Tak, dziękuję. Jakby coś się działo, wal jak w dym, tak... Uhum, ucałuj mamę, pa. Odwróciła się tyłem do Daalkiina, nie chcąc, by widział łzy, które zebrały się w jej oczach. Odetchnęła głęboko, a następnie odwróciła się i przeszła obok samca, kierując się do pokoju bez słowa. Przymkneła za sobą drzwi, martwiąc się, ale także czuła, jak pod jej skórą zbiera się podekscytowanie. Bo oto miała okazję przeżyć przygodę życia, była pewna, że już nigdy więcej nie trafiłąby na taką okazję. Zawsze marzyła o przygodach, ale nigdy nie miała, jak ich realizować. Potrzebowała tej chwili oderwania się od rzeczywistości i zasmakowania w czymś zupełnie jej obcym i egzotycznym. Nie wiedzieć czemu, ale ufała temu kosmicie. Chociaż zupełnie go nie znała. Mógł przecież zrobić jej krzywdę, mógł uprowadzić, ale szczerze wątpiła, jaki miałby mieć w tym cel. Tylko, czy mordercy mają jakiś cel, poza zabijaniem i spełnianiem swych chorych fantazji? Zganiła się w myślach za podobne nakręcanie się zwłaszcza w takiej chwili i wyciągnęła z szafki komplet ubrań. Nie wiedziała, jaki strój byłby odpowiedni na wizytę na statku - matce, dlatego zdecydowała się na wygodne, cieliste leginsy z ciepłym polarowym podszyciem, parę skarpetek, bieliznę, biały podkoszulek na ramce, kremowy T-shirt na długi rękaw i ciemnobeżowy włóczkowy swete z dużymi oczkami z długim rękawem i otworem na kciuki, sięgający jej pod linię żeber. Przeszła zaraz do łazienki i tam rozszczotkowała włosy kilkoma szybkimi pociągnięciami szczotki, dopóki się nie naelektryzowały i związała je w koński ogon. Nie robiła makijażu, bo go nie potrzebowała. Miała jasną, gładką cerę naznaczoną piegami, a chociaż pod oczami posiadała ciemne cienie z niewyspania, cóż, nie uznawała makijażu. Wyszła z łazienki i stanęła na przeciw samca, krzyżując ręce na piersi. - No, na co czekasz? Jak tam mamy się dostać? Jakieś kolejne czary - mary? - rzuciłą z ironią, uśmiechając się nieco krzywo, chociaż jej zielono brązowe oczy błyszczały w podekscytowaniu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym Pon Sty 13, 2014 9:03 pm | |
| NPC Storyline - Daalkiin Ich wzrokowe zmierzenie wprawiało Daalkiina w stan lekkiego zdenerwowania, choć jak to on, nie pokazywał tego. Emocja jakie dały się z niego wyczytać, mówiły raczej "spokojnie", "nie śpiesz się". W tym kierunku chciał ją z resztą poprowadzić, nie chciał - by się śpieszyła, by podjęła decyzję której mogłaby później żałować. Gdy wstała, samiec podążył za nią swym spojrzeniem. Nadal wydawała mu się niepewna względem tego co miała uczynić - cóż, a co miała? Dostać przygodę? Wymagało to jednak dość sporego zapasu zaufania skierowanego w stronę czarnofutrego. Dalej ją obserwował, jak wyciągnęła telefon i rozpoczęła rozmowę, swą grę aktorską by wmówić przełożonemu, iż zachorowała. Trochę szkoda, jednak Daalkiin nie byłby w stanie wmówić tego samego swemu własnemu "szefowi". Z resztą Elyse również nie da rady - co do tego mógł być po prostu pewien. Palce na dłoniach samca zacisnęły się w pięści, gdy kobieta odwróciła się do niego, by następnie zadzwonić do jakiejś innej kobiety. Może gdyby się postarał, to jego czuchy słuch wychwycił by słowa po drugiej stronie słuchawki, jednak uznał to za zbędne, naruszające niepotrzebnie prywatność tej kobiety. Cóż, jego nowej znajomej. Była człowiekiem, jednak mimo tego sprawiła, iż jej zaufał. Było to dość niesamowite, gdyż nie zwykł ufać ludziom - no po za paroma wyjątkami. A ona stała się właśnie jednym z nich. Kiedy skończyła rozmawiać, ogon samca przesunął się po ziemi bardzo powolnym, wręcz mozolnym ruchem - niczym wąż cierpliwie wyczekujący swej ofiary. Odwróciła się by ukryć przed nim emocje - jednak jak się kiedyś przekona, nie jest to wcale takie łatwe. Niemniej jednak Daalkiin nie zamierzał zostawiać jej samej. Minęła go wręcz bez słowa, nawet nie wymieniając z nim żadnego spojrzenia - zamknęła się w swym pokoju na co zareagował cóż... zdziwieniem. Z tego stanu wyprowadziły go jednak dalsze hałasy, świadczące o przygotowaniach. Jemu też więc wypadałoby się przygotować. Podniósł się więc z kanapy, a następnie stanął w korytarzu, wyciągając ręce przed siebie i rozciągając je spokojnie. Ogon nadal krążył za nim, teraz to już wręcz niecierpliwie wyczekując momentu, a samiec zamknął swe ślepia, później zacisnął pięści. Stał tak przez chwilę, by opuścić potem swe ręce, bardzo powoli i delikatnie, jakby nie chcąc wyrwać się z jakiejś formy medytacji - choć żaden efekty wizualne temu nie towarzyszyły. Otworzył swe ślepia, gdy usłyszał, że drzwi do pokoju Elyse również się otworzyły, a chwilę później "ochotniczka" zameldowała mu zgryźliwie swoją gotowość do działania. Czarnofutry przyjrzał się jej strojowi, zastanawiając się po drodze jakby jej odpowiedzieć. Dosłownie zlustrował ją spojrzeniem od góry do dołu, a jego ogon wiercił się za nim niecierpliwie. W tym samym czasie mózg Daalkiina pracował nad odpowiedzią oraz cóż... rozmyślaniem nad dalszym podejściem do kobiety. Ich relacje były bardzo luźne i chyba nie warto było ich w jakikolwiek sposób prostować, prawda? Czarnofutry ruszył powolnym krokiem do przodu, zbliżając się do kobiety i unosząc swe ręce do góry. Lewą dłoń wyciągnął bardziej do przodu i oparł ją delikatnie na jej prawym ramieniu, a w tym czasie w prawej dłoni zamknął wszystkie palce, po za palcem wskazującym - który zbliżył powoli do jej ust, a następnie przejechał nim po środku jej warg, "łaskocząc" ją delikatnie swym futrem znajdującym się na palcu. -Szanuj tych, których tam spotkasz. Nie na wszystkich możesz sobie poleżeć, jak na mnie, a i nie wszyscy muszą być dla Ciebie mili. Jesteś tylko gościem, nie masz tam żadnych praw. Twoją tarczą jestem wyłącznie ja. Wyjaśnił spokojnie, a następnie cofnął swą dłoń - czekając na jej reakcję. Reakcję bardzo potrzebną - jednak niezależnie od tego jaka by to reakcja nie była, białe światło przysłoni dalej jej obraz - gdy dojdzie do teleportacji i przeniesienia ich w inne miejsce. [zt oboje]
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salon z aneksem kuchennym | |
| |
| | | | Salon z aneksem kuchennym | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |