|
| Gdzieś na obrzeżach | |
|
+2Edward J. Wright Didyme Volturi 6 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Didyme Volturi
Liczba postów : 18 Data dołączenia : 26/12/2013
| Temat: Gdzieś na obrzeżach Sob Gru 28, 2013 11:55 am | |
| First topic message reminder : |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Nie Sty 25, 2015 8:30 pm | |
| Los Angeles! Słynne na cały świat. Wypadałoby je odwiedzić. Czas podróży smoka przypadł niestety na środek dnia, więc nie mógł sobie pozwolić na spokojny lot. Co jakiś czas musiał lądować, albo zmieniać się w człowieka i przebyć dany fragment na piechotę. Kiedy jednak zbliżył się znacząco do miasta, to musiał stać się człowiekiem. W końcu czarna plama na środku nieba rzuca się w oczy, szczególnie w dzień. Dlatego, gdy od miasta dzieliło go parę kilometrów, stał się znów człowiekiem. Mężczyzna maszerował dzielnie przez las. Jego celem nie było miasto, ale tereny przy nim. Dysponował mapą, na której ono było oznaczone, więc traktował je jako punkt, który warto poznać. Mężczyzna uwielbiał zwiedzać. Nie spieszyło mu się jednak. Miał mnóstwo czasu i musiał czekać do nocy, abo przyspieszyć swoje zwiedzanie. Nie lubił jednak nic nie robić, dlatego, gdy mógł to wzbijał się w powietrze. Teraz, kiedy wędrował sobie sam na sam z swoimi myślami, do jego uszu zaczęły dochodzić hałasu wydawane przez ludzi. Ciężkie buty i duże obciążenie. Shiron postanowił zmienić kierunek i ruszyć prosto na nich. Ubrany był w swoją cudowną zbroję, jako że podróżował. Gdyby miał zwykły strój, to nie mógłby stać się człowiekiem po przemianie z względu na podarte ubrania. Mężczyzna dotarł nad jezioro, ale nie wychodził z lasu. Widział dużą taflę błękitu, po której skakały w dali kamienne kaczki. Shiron wytężył wzrok i dostrzegł nieznajomych ludzi. Jego uwagę przykuli wojskowi, dlatego postanowił skierować się w ich stronę. Ruszył lasem prosto na nich, a kiedy już zbliżył się do nich na tyle, że mogli go usłyszeć, to wyszedł zza drzew i krzewów i powoli wszedł pewnym krokiem na plażę. Między nimi była duża odległość, więc nie musieli się obawiać, że zaraz do nich doskoczy z mieczem. Widział, że są uzbrojeni i nie bardzo mu się to podobało. - Azjata, żołnierze i cywil. Nieładnie tak traktować damę i zbroić się do tego. Nieładnie tak... - mężczyzna specjalnie podniósł głos, aby ludzie mogli go usłyszeć. Słyszał o porwaniach kobiet i uważał, że właśnie był świadkiem takiego. W dodatku obok stała dziwna maszyna z skrzydłami, którą ludzie nazywali helikopterami. Kobieta była ładna i wyglądała na zdrową. O takich ofiarach porwań słyszał. Smok trzymał dłonie blisko siebie, aby w razie ataku wyciągnąć miecz. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Pią Sty 30, 2015 12:27 pm | |
| Mężczyzna nie wyglądał źle, nawet pewnie by dał radę wyrwać Karlę gdyby miała inny pogląd na świat oraz na jednostki zwane ludźmi. Zresztą jej samej nie kręciła wizja tego, że zajęłaby miejsce swoich pacjentów z problemami małżeńskimi. Na to nie miała zwyczajnie ochoty, bo w końcu dużo łatwiej pomaga się komuś z jego problemami niż samej sobie. Flirt? Owszem, poszłaby na to ale tylko by osiągnąć swój własny cel i owinąć sobie kogoś wokół palca, niczym femme fatale. Jednak najpierw postanowiła wysłuchać czemu takie środki zostały podjęte, by ją wyśledzić? Nie to, że łudzi się iż chociażby rząd jej nie obserwował przez ten cały czas. Tak więc, nazywał się Ichiro oraz było to spotkanie w interesach. Chociaż już domyślała się na czym będą polegały te interesy, bo w końcu nie pierwszy raz ktoś coś od niej chciał. Zresztą po chwili jej przypuszczenia potwierdziły się. Miała dołączyć do jakiejś organizacji. Thunderbolts… kojarzyła skądś podobną nazwę, a raczej kogoś z taką ksywką. Thadeus Thunderbolt Ross, generała kojarzyła bo w końcu w przeszłości kiedyś już ich drogi się zetknęły. Tą logiką podążyła dalej i oscylowała, że jest to agencja z ramienia rządu. Ichiro nieco przedstawił dalszą koncepcję tej grupy, czyli nadzorowanie nadludzkich istot, niezależnie od frakcji. Interesujące… czyżby właśnie w jej ręce wpadła szansa by zabłysnąć oraz osiągnąć swój cel jakim były kamienie, których to poszukiwała? Jaka to by była strata, by takie pionki przemknęły jej między palcami. Mimowolnie się uśmiechnęła pod nosem, tak by sprawić dobre wrażenie, ale w końcu jeśli mieli jej akta to powinni być przygotowani na to, że Moonstone będzie coś kombinować, przez co będą patrzeć jej na ręce. Musi się przygotować na to, by działać bardziej incognito. - Miło mi Ichiro. Jak zapewne przeczytałeś w aktach, nazywam się Karla Sofen lub Moonstone. Twoja oferta brzmi dosyć intere… - tutaj przerwało jej pojawienie się kolejnej osoby, która jak bohater podrzędnego RPG rzucił tekstem jakby miał ratować księżniczkę. Wygląd oceniła na tak 7/10, chociaż nie robiło to na niej wrażenia. Miała zbyt wielki ubaw z tej sytuacji oraz pożywkę obserwacyjną. To jeszcze lepszy pionek niż przeciętny cywil! Najwyraźniej nie znał Karli, a to działało tylko na plus. Chwilowo czekała na rozwój wypadków, chociaż nie miała ochoty się tłumaczyć. Postanowiła przetestować kompetencje Ichiro.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Pią Sty 30, 2015 3:34 pm | |
| Ichiro w końcu przestał odczuwać kaca po wczorajszej imprezie. Wyraźnie wczoraj przesadził, co ciężko jest w jego wypadku, przez jego nadludzki metabolizm, ale jednak od czasu do czasu się zdarza nawet jemu przegiąć. Moonstone zaś w końcu odpowiedziała i zdawała się być zainteresowana ofertą. Jej wypowiedź przerwał tylko jakiś gościu przebrany za rycerza. Wyglądał jak jeden z rycerzy okrągłego stołu, a nawet mówił jak oni. Trochę to rozśmieszyło pół boga, ale nie pokazał nic więcej, prócz lekkiego uśmieszku. Po chwili odpowiedział panu w lśniącej zbroi, chociaż na pewnie nie spodziewał się on takiej odpowiedzi: Sir Rolandzie, idź być rycerzem gdzie indziej, tutaj nie jesteś potrzebny a żadna kobieta nie jest w opałach, więc weź swojego konia i odjedź ku zachodzącemu Słońcu. Azjata był wyraźnie rozbawiony sytuacją, czemu dał upust. Nie czekał jednak na odpowiedź i zwrócił się ponownie ku Karli Sofen: A więc, panno Sofen? Zgadza się pani? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Pią Sty 30, 2015 4:18 pm | |
| Shiron spoglądał na nich z dużym zainteresowaniem, które wzrosło jeszcze bardziej, gdy do jego uszu doszły ostatnie słowa Moon. Coraz mniej rozumiał sytuację, w którą właśnie się władował. Kobieta nie wyglądała też na przestraszoną, co dla niego był jeszcze dziwniejsze. Prawda była jednak taka, że kobiety z Rivellonu zupełnie inaczej się zachowywały niż te tutaj. Niewiasta z jego okolic byłaby przerażona, a ta najwyraźniej próbowała jakiś sztuczek, albo wszystko było zaplanowane. To jeszcze bardziej mieszało w jego umyśle, ale nie dawał tego po sobie poznać. W końcu lata szkoleń skupiały się głównie na psychice rycerza, aby był gotowy na wszystko. Tylko skąd Rivellończycy mogli przewidzieć spotkanie z innymi cywilizacjami lub, co gorsza, życie w obcym społeczeństwie? Dlatego smok musiał polegać tylko na sobie i na swojej wiedzy. Musiał dostosować zasady, które wbijano mu przez lata, do zupełnie innego świata. Rycerz nie pozwalał jednak poznać po sobie, że jego cel prawdopodobnie został unieważniony. Zaraz zrodziła się w nim nuta podejrzliwości. Dołączyły do tego jego smocze nerwy, które zaraz wzmocnił obcy. Smok, mimo wszystko nigdy nie mógł przyzwyczaić się do innego traktowania. W Rivellonie był kimś. Członkiem najpotężniejszego zakonu. Tu zaś nikt o nich nie słyszał i to nie raz doprowadziło gada do szewskiej pasji. Samotność była okrutna. Gad pozwolił sobie posłuchać słów nieznajomego, jako że ten stracił nim chwilowe zainteresowanie. Zgoda? Propozycja? Gad przechylił głowę na bok i poruszył prawą dłonią rozciągając palce i zaciskając ją w pięść. Po za tym ruchem nic się nie wydarzyło. Smok walczył z sobą w środku. Zignorował go. Shiron drgnął znów, kiedy przeniósł ciężar ciała. - Wcale się nie dziwię, że musiałeś przyprowadzić ją z pomocą takiej grupy żołnierzy. Gdybym był kobietą także bym uciekał na widok Twojej pucowatej buźki. Smok warknął chłodnym tonem. Musiał się odgryźć. Musiał. Czasami wolał wrócić i stawić czoła Damianowi, niż użerać się z ziemianami. - Gdzie Ci starzy, dobrzy bandyci, co? Dawniej nie trzeba było z nimi nawet rozmawiać. Czyżbyśmy nauczyli się również paru słów? Jaszczur dosyć szybko gotował się do walki. Dłonie delikatnie krążyły w powietrzu gotowe, by złapać za broń i sparować cios. Nie wiedział do czego to prowadzi, co było w pewnym stopniu dla niego zabawne. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Pią Lut 06, 2015 3:38 pm | |
| Czemu miałaby nie być zainteresowana propozycją robótki dla wojskowych i DOSTĘPU do tego wszystkiego co posiadają na składzie? Przecież to czysty absurd zmarnować taką okazję do zebrania danych i dobrych wtyczek wewnątrz. Zresztą taka manipulacja jest dużo cięższa niż w przypadku zwykłych ludzi, co nawet jej się podobało. W końcu ile można rozkładać czyjąś psychikę na części pierwsze tylko po to, by wydobyć takie bezsensowne informacje jak traumy 10 letniego dziecka albo 29 letniego prawiczka? Osobnik rodem ze średniowiecza natomiast spełniał swoją rolę nieco inaczej, niż zapewne chciał. Karla wewnętrznie widziała w nim kolejnego z bohaterów, chociaż na szczęście nie widziała w nim tej su… ekhem tej ekscentrycznej, która się zwała Ms. Marvel. O tak, Moonstone miała z nią na pieńku od dosyć dawna i od bardzo długiego czasu miała ochotę ją wysiodłać z tego kostiumu, który nosiła (i to nie w sensie erotycznym). No cóż, zapowiadało się na to że będzie to kolejna utarczka dwóch samców, byle zaimponować samicy i zdobyć jej względy. Chociaż w tym wypadku będzie to bardziej walka o to, kto zostanie marionetką. Sofen zresztą miała plan i na ten scenariusz co zrobić, jednak na razie chciała sobie obejrzeć to widowisko. Tekst o odjeżdżaniu ku zachodzącemu słońcu bardziej pasuje do bohaterów westernu, gdyż tam był ten motyw nadużywany, jednak nie miała ochoty poprawiać Azjaty. Rycerzyk natomiast wyglądał na nieco skołowanego albo w szoku kulturowym. Doktor umiała czytać takie proste znaki jak mowa ciała, którą Shiron eksponował nagminnie swoim wzrokiem pełnym zainteresowania. Na dodatek ten gest rozciągania dłoni. Na pewno szykował się do ciosu, albo rozważał to czy nie zaatakować Azjaty. I typowa wymiana obelg samców właśnie zatoczyła koło. Czasami zastanawiała się co kobiety widzą w tego typu mężczyznach? Chyba tylko geny i opakowanie. - Bandyci? W dzisiejszych czasach co najwyżej szabrownicy albo zwyczajni złodzieje – skomentowała jego pytanie. Dzisiaj raczej nie łupiło się na szlakach, tylko rabowało banki albo konwoje wojskowe. Nie pobierało się myta, tylko okradało mafię na ich własnych posesjach. - Wstępnie jestem na tak, chociaż jestem ciekawa pańskich możliwości – powiedziała i odsunęła się nieco. Teatralnie zawisła sobie nieco nad ziemią, zakładając nogę na nogę i przywdziała swój strój, który pojawił się na niej praktycznie od razu. Nie miała ochoty zniszczyć tamtych ubrań, więc na uszczerbek narazi najwyżej strój, którego i tak na co dzień nie widać. Gestykulacja Shirona była tak bardzo wyraźna, że Moonstone to aż bolało. Takie oczywiste ruchy, mimo że nie znała się za bardzo na szermierce to dała radę odczytać mniej więcej co by próbował zrobić lub wywnioskować to. Bardziej jednak była ciekawa możliwości Azjaty.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Sob Lut 07, 2015 4:42 pm | |
| Ichiro nie zwracał wielkiej uwagi na rycerzyka. Widać było, że pali się do walki, czego zapewne nie umiał nawet kontrolować, a takimi nie ma co się przejmować. Bardziej jednak zmartwiło go to, że pani Sofen zmieniła formę, będąc ciekawa zdolności pół boga. Nie miał on jednak najmniejszego zamiaru walczyć, wystarczy, że rano musiał się użerać z wielkim kafarem, co zdecydowanie zepsuło mu humor. Spojrzał więc jeszcze raz na Shirona, a później odezwał się do pięknej kobiety: - Niech mi pani wybaczy, panno Sofen, ale nie mam zamiaru z panią walczyć. Dziś już użerałem się z pewnym osobnikiem i nie mam ochoty na kolejną walkę, nawet sparingową. Jeśli już jednak musisz na kogoś podnieść rękę, to zmierz się z sir Lancelotem, który rwie się do walki jak amator. Jeszcze będziesz miała czas i okazję, by przetestować moje umiejętności. Kończąc wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę, by po chwili zapalić sobie jednego. Nie można go jednak nazwać nałogowcem, paczkę wypalał zazwyczaj w tydzień, dzięki czemu wiele forsy na to nie szło. Gorzej się miała jednak sprawa z alkoholem, na który szły setki tygodniowo, ale i ten problem został wyeliminowany, dzięki zatrudnieniu w Thunderbolts. Zapalając papierosa dalej spoglądał i obserwował tą dwójkę. Nie chciał stracić kontroli nad sytuacją, więc mimo wszystko miał się na baczności. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Sob Lut 07, 2015 5:47 pm | |
| Shiron nie należał do stworzeń, które posiadały w swoim arsenale talent do manipulacji. To był człowiek, który żył według prostych zasad. Jego świat był teoretycznie prostszy. Ludzi działali inaczej i zupełnie w inny sposób załatwiało się sprawy związane chociażby z polityką. W Rivellonie wystarczyło wręczyć butelkę dobrego rumu, trochę towarów, mieć dobre stosunki z drugim Rycerzem i już można było załatwić swoje sprawy. Czasem szło o podzielenie się kawałkiem terenu, a czasem o pomoc w nadchodzącej bitwie. Życie było proste. W przerwach między wizytami innych SR wybijało się cały oddział Czarnego Kręgu. Shiron kochał swój świat, ale wiedział, że daleko mu brakuje do potęgi Lovisa, a ten przecież zginął w jednej z bitew. Aby móc pokonać Czarny Krąg musiałby być jeszcze silniejszy. Inną nadzieją było odnalezienie prawdziwego smoka, ale nawet Shiron w to nie wierzył. Wracając jednak do rzeczywistości, Shirona panna Sofen przestała interesować, gdy usłyszał jej zgodę. Nie rozpoczął swego działania, aby jej zaimponować. Smok powiedział już po co tu przybył. Uważał, że dzieje jej się krzywda i chciał jej pomóc. W jego głowie nie było jednak miejsca na romanse czy inne głupoty. Z resztą, był niespokojnym duchem i śmiał wątpić, czy ktokolwiek byłby w stanie z nim wytrzymać. Szczególnie, gdy ten miał chwile słabości i wyrzuty sumienia. W dodatku ten często wybierał się na wycieczki. Jego ukochana zanudziłaby się na śmierć. Kobieta była urodziwa, ale smok nie spoglądał na nią w ten sposób. Traktował ją tak, jak SR traktował innych ludzi z Rivellonu. Bronił swoją "własność". Ludność zawsze traktowała Rycerzy jak bogów. Wprawdzie nie modlili się do nich, ale jednak szanowali ich i wykonywali każdy rozkaz, jeżeli tylko taki padł. Shiron wiedział, że nie może eksponować tego tutaj, ponieważ był to inny świat, ale jednak zostało to w nim na tyle głęboko zakorzenione, że dużo czasu minie zanim spojrzy na Ziemian, jak na braci. Gdy Moon ukazała skrawek swoich mocy Shiron zamarł i delikatnie się wyprostował. Nie przestraszył się, ani nie wgapiał w nią jak kołek. Zaczęli mówić o walce. Smokowi się to nie spodobało. Nie miał zamiaru podnosić łapy na kobietę, ale zawsze wolał się przygotować. W końcu w drugiej formie czuł się bezpieczniej. Dlatego też inni mogli dostrzec pojawiające się pęknięcia na jego policzkach, ustach, twarzy czy nawet powiekach. Mężczyzna delikatnie stanął w rozkroku, wydając przy tym dźwięk kruszenia i ocierania kamieni. Z pęknięć ziała czerń, a on sam szykował się na swoją zacną smoczą przemowę. Jego ciało zaczęło się rozsypywać i zmieniać kształt. Przy mocniejszym powiewie wiatru biały pył spadał z niego na ziemię. Shiron rósł w bardzo szybkim tempie i w ciągu chwili miał już swoje smocze rozmiary. Zdecydowanie bardziej wolał zmianę w człowieka, ponieważ wtedy tylko smok się rozpadał, a tutaj miał więcej do roboty. Tak o to w ciągu kilku sekund stał przed nimi czarny smok, o błyszczących łuskach i czerwonych ślepiach. - Niejeden już płakał nad ślepotą i głupotą rasy ludzkiej. - Rivelloński był językiem śpiewnym i lekkim, aczkolwiek dziwnie brzmiał wydobyty z paszczy smoka. Jaszczur uniósł wysoko łeb i spojrzał na nich z wysokości. Nerwy znacznie w nim zmalały i z zupełnie innej strony spoglądał na tę sytuację. Zachowywał się spokojnie i obserwował ich z kamiennym wyrazem pyska. W końcu jako gad mimika była bardzo uboga. Ciekaw był reakcji obecnych tu żołnierzy. - Jestem Shiron i nie zamierzam z wami walczyć. Nie lubię jedynie, gdy dwunóg mnie lekceważy... - Gad skierował swe spojrzenie na Ichira i wypuścił z nozdrzy dużą chmurę dymu. Nie był skory do walki, ale zachowywał czujność, gdyby któreś stwierdziło, że świetnym pomysłem byłoby uderzenie gada. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Czw Lut 12, 2015 1:26 pm | |
| - Och nie, nie, nie. Chodziło mi raczej, by Pan pokazał co potrafi w starciu z Lancelotem – odpowiedziała próbując naprostować nieporozumienie. Nie miała zamiaru pokazywać swojej mocy do końca, a po co wystawiać się na ewentualne rany jeśli przeciwnik dobrze włada tym mieczykiem? Ciało Karli mogło wytrzymać uderzenia energii, potężne uderzenia z pięści ale ostre rzeczy i kule to była inna sprawa. To mogło ją realnie zranić i nawet wywołać krwawienie. Wszakże nie to co miesięczne, bo ono jest bardziej upierdliwe ze względu na zaburzenia psychiczne wywołane stresem oraz bólem, ale lepiej się nie wykrwawiać i nie zostawiać materiału genetycznego na lewo i prawo. Azjata wyciągnął paczkę papierosów i zapalił. Czyżby tak radził sobie ze stresem? A może uważał, że to go wyeksponuje i ukaże jego ego? Wiele osób paliło tylko dlatego, że odczuwało z tego jakiś prestiż, że jest to fajne bo inni to robią. Był to klasyczny przykład umysłu tłumu. Zerkała co jakiś czas to na Shirona to na Ichiro. Czuła na sobie ten wzrok rycerzyka, a ona dalej ostentacyjnie wisiała sobie w powietrzu gotowa w każdej chwili się zdematerializować i uniknąć ewentualnego ciachnięcia. Był rycerski, jednak jak się dowiedziała w toku pracy ludzie zachowują się różnie i to co z wierzchu wydaje nam się w porządku w głębi może być najgorszym szlamem. Dostrzegła pęknięcia na jego twarzy. - Czyżbyś się rozpadał? – zapytała, bo wyglądał jakby był rzeźbą, która pod wpływem dźwięku zaczęła pękać. Po chwili jednak Moonstone odleciała nieco dalej, bo Shiron zmienił się w coś co można nazwać smokiem. Cóż nie była tak bardzo poruszona jak byłby każdy śmiertelnik, bo różne rzeczy widziała. Bohaterów jak i przestępców, którzy byli równie jak nie bardziej paskudni. Ciekawe czy to prawda, że smoki lubią błyszczące przedmioty? Moonstone nieco się spięła i już nie tak ostentacyjnie wisiała w powietrzu. Wpatrywała się uważnie w łuskowatego gada, szykując się by w razie czego móc uniknąć paszczy i wyprowadzić podbródkowy. Zapowiadało się jednak na to, że smok zainteresował się Azjatą. Karla postanowiła wesprzeć mężczyznę w razie czego, w końcu jakąś markę trzeba sobie wyrobić by zyskać ich zaufanie, a potem wykorzystać.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Czw Lut 12, 2015 1:56 pm | |
| Sir Lancelot zaczął się jakby rozpadać, skóra zaczęła schodzić, a ciało zmieniać w coś na kształt smoka, a przynajmniej czegoś, co miało go przypominać, bo do prawdziwej bestii z legend było mu daleko. Był mały, bardzo mały, nie miał przednich łap i najwyraźniej nie grzeszył cierpliwością i opanowaniem. Nie zrobił on większego wrażenia na Japończyku. Nie z takimi istotami już się spotykał, by wielka jaszczurka zrobiła na nim wrażenie. Nie zmienił się jego wyraz twarzy, nie był ani krzty zdziwienia, a jego usta nie otworzyły się ani na chwilę. Usłyszał jeszcze tylko słowa kobiety, dzięki czemu spojrzał na nią. Chciała zobaczyć, co potrafi Ichiro, ale w walce z jaszczurką. Gdyby nie fakt, że ten po chwili zionął w Japończyka dymem, czekałoby ją spore rozczarowanie, ale w obliczu tego aroganckiego gestu bestii, postanowił nie pozostawać bierny. W jednej chwili zgniótł papierosa, a kiedy dym do niego dotarł, praktycznie go zasłaniając, wystrzelił jak z procy w stronę jaszczura, a dokładniej mówiąc pod jego brzuch, uderzając go właśnie w to miejsce, z całą siłą mięśni i rozpędu. Ten atak powinien mocno zaboleć jaszczura i pokazać mu, że trafił na złą imprezę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Czw Lut 12, 2015 6:02 pm | |
| Tak to jest kiedy dar otrzymuje się od człowieka, a nie od smoka. Gdzie jednak odnaleźć te majestatyczne kreatury, skoro nawet sam Maxos, który z nimi współpracował rozpłynął się wiele lat temu, przed narodzinami naszego smoka? Rasa ta zniknęła i nikt dawno już nie widział żadnego z nich. Nawet zwykli ludzie zapomnieli już jaka jest różnica między Rycerzem, a smokiem. O ile inni mogli uważać Shirona za smoczego karła, to jednak nie raz, nie dwa jego rozmiar pomógł mu w bitwach przeciwko Damianowi. Uniki wykonywał lepiej niż Lordowie, którzy byli od niego zwykle dwukrotnie więksi. Jaszczur nie miał jednak żadnych kompleksów na ten temat, bo również tu, na Ziemi, ułatwiało mu to skrycie się przed ciekawskim spojrzeniem. Smok obserwował uważnie ewentualnych przeciwników, aczkolwiek nie planował bitwy. Ichiro najwyraźniej obruszył się na widok paru decymetrów sześciennych dymu. Shiron miał znacznie wyczulone zmysły, więc raczej nie powinien mieć problemu z dostrzeżeniem ich ewentualnych ruchów. Dlatego też, gdy Ichiro wystrzelił w jego kierunku, to nawet jeśli smok nie zobaczy tego przez dym, to chociaż usłyszy jego kroki. Jaszczur spróbuje oczywiście uderzyć człowieka skrzydłem przenosząc natychmiast ciężar na drugą kończynę, a następnie bardziej na tylne łapy wyginając się w łuk, aby w razie kolejnego ciosu mógł wyskoczyć w powietrze. Jeżeli jednak Ichiro wyprzedzi smoczy refleks, a uniesione smocze cielsko będzie jednak w zasięgu pięści mężczyzny, to jedyną blokadą były odstające czarne smocze łuski, które z ogromną chęcią zatopią się w tkance i rozerwą wszystkie więzadła. Między smokiem, a innymi była w końcu jakaś odległość, ale zobaczymy jak to wyjdzie. Jeżeli jednak już Ichiro znajdzie się pod brzuchem smoka i zaatakuje, to sam gad natychmiast oderwie się od podłoża odpychając się tylnymi łapami i uderzając w powietrze skrzydłami. Spróbuje wzbić się w powietrze dość wysoko, aby stać się niedostępnym dla Ichiro. Chciał też zachować odległość od Moon, toteż wzniósł się jeszcze wyżej. Jeżeli jednak smokowi uda się odepchnąć mężczyznę, to smok i tak wzniesie się w powietrze, aby nie pozwolić tamtemu na kolejny cios. - Następnym razem ostrzegaj, że nie wolno oddychać w Twoim otoczeniu, Maluszku. - Jaszczur nie chciał go bardziej prowokować, więc pozwolił sobie pogadać trochę po swojemu. Bezsensem byłoby starcie, tym bardziej, że kobieta zdawała się już nie być tak pewna siebie jak wcześniej. Nie zamierzał jej atakować, toteż wisiał w powietrzu uderzając miarowo skrzydłami. - Mogę już wylądować, czy jeszcze przeżywasz? Smok zapyta w miarę łagodnym tonem obserwując uważnie nieznajomego. Swój ogon trzymał dość wysoko nieco go podwijając, aby ten nie próbował się go złapać. W końcu cholera wie, co mu przyjdzie do tego małego, ludzkiego łebka. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Wto Lut 17, 2015 2:58 am | |
| No cóż… Karla postanowiła nie interweniować do momentu, aż jej pracodawca nie będzie miał problemów. Znaczy… przyszły pracodawca korekta. Pewnie nie doszłoby do tego, gdyby jaszczur nie sprowokował mężczyzny swoim zionięciem dymem. Ponoć Japończycy mają swoją dumę i nie dadzą sobie tak łatwo w kaszę dmuchać. Słyszała, że wbrew pozorom kiedy nadejdzie czas to jest to bardzo wojowniczy naród. Co zresztą pokazali kamikaze, bo przecież trzeba jednak mieć jaja by dążyć do samo destrukcji dla swojego kraju. Moonstone odleciała kawałeczek, by znaleźć się nieco poza zasięgiem owej bójki. W razie czego zwyczajnie strzeli promieniem świetlnym z bezpiecznej odległości. Jak na razie chciała obserwować sobie show i wiedzieć jak najwięcej o swoich potencjalnych konkurentach, a zarazem pionkach. Czuła się niemal jak królowa czy coś, dla której gladiatorzy walczą, chociaż za takową się nie uważała. Była tylko skromną panią psycholog z kamieniem kree. Założyła nogę na nogę i dla bezpieczeństwa zwyczajnie stała się niematerialna. Tak na wszelki wypadek gdyby miała czegoś nie uniknąć. Uważnie obserwowała walkę i poczynania obu panów, w końcu nie liczy się siła a informacja i wiedza na temat przeciwnika. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Wto Lut 17, 2015 3:17 am | |
| //Jako, że zostałem poproszony żeby wam sędziować, a moje multi się tu znajduje to możecie pomijać Moonstone w kolejce. Ona i tak będzie obserwować, raczej się koniec końców nie wcinać a po walce walnę nią posta z przemyśleniami itp.
Jako, że Ichiro jest zdecydowanie szybszy od gada (masa i odległość swoje robią) to zdążył znaleźć się pod jego brzuchem, jednak smok do istot o słabym refleksie nie należał więc miał jeszcze to niewielkie okienko na reakcję jaką była próba wzlecenia w powietrze. Teraz zwróćmy uwagę na to co się stało faktycznie, kiedy Ichiro był pod smokiem i zdołał wyprowadzić cios, jednak nie doprowadził go do końca. Właśnie to było to niewielkie okienko, które nieco zmniejszyło obrażenia po obu stronach. Smoka o wiele mniej zabolało to, że uderzył w niego Azjata ze względu na swoje łuski oraz rozmiar (ilość cielska dzieląca organy wewnętrzne itp.), jednak nie zapominajmy o tym, że łuski są ostre co zostawiło sporo śladów na rękach półboga. Miał pokiereszowane kostki, jakby głaskał go Edward Nożycoręki, jednak to nie były jakieś znaczne obrażenia więc regeneracja zaczęła robić swoje i po kilku chwilach rączka była jak nowa. Co innego pęd powietrza, który wywołał smok podczas machnięcia skrzydłami, bo to faktycznie uderzyło mężczyznę, a raczej zmusiło do tego by zasłonił twarz i nieco się pochylił. Gadzior był praktycznie poza zasięgiem chwytu Ichira jednak... może półbóg na coś wpadnie by ściągnąć go z powietrza? |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Czw Lut 19, 2015 5:14 pm | |
| Może i nie było to najrozsądniejsze posunięcie, ale z drugiej strony sprawa nie cierpiała zwłoki - w związku z czym jeden z wojskowych czekających przy helikopterze szybkim krokiem zbliżył się do Ichiro, tym samym na moment wstrzymując walkę. Mężczyzna nachylił się ku Azjacie i rzucił cicho: -Generał Ross nie odpowiada na próby nawiązania kontaktu. Był w trakcie werbowania nowego członka drużyny- żołnierz cały czas ostrożnie utrzymywał wzrok na smoku, w każdej chwili gotów się przed nim usunąć.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Czw Lut 19, 2015 6:51 pm | |
| Ichiro zaatakował smoka, jednak ten w porę zdążył odlecieć i uniknąć obrażeń. Pół bóg miał za to lekko pokaleczone ręce, przez chwilę, ponieważ rany zagoiły się w oczach. Nagle do kapitana podbiegł jeden z wojskowych i powiedział, że generał nie odpowiada. Lekko to zaniepokoiło Azjatę, więc stanowczym głosem i gestem ręki odezwał się do jaszczura: Przepraszam, ale musimy przerwać naszą walkę, sir Lancelocie. Sprawy służbowe. Po chwili zwrócił się do wojskowych oznajmiając im, że zabiorą ze sobą pannę Sofen i polecą sprawdzić, co z generałem. Oznajmił to zresztą po chwili kobiecie: Proszę się zbierać, panno Sofen, ma pani pierwszą misję. Proszę się udać z żołnierzami do helikoptera i słuchać ich. Zaraz potem odwrócił się jeszcze w stronę smoka. Chwilę mu się przyjrzał, pomyślał sobie, że wcale nie jest taki zły, jeśli się wykaże, to czemu by go nie przygarnąć. Pytanie jednak, czy będzie umiał na chwilę schować dumę w kieszeń, po prośbie Ichira: Mam dla ciebie propozycje, smoku. Oni polecą helikopterem, a my jeszcze chwilę pogadamy. Przedstawię Ci swoją propozycję, a Ty będziesz musiał szybko odpowiedzieć, ponieważ mam trochę na głowie. Co Ty na to? Zwrócił się do smoka, może i jeden z ostatnich razów... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Czw Lut 19, 2015 7:32 pm | |
| Smok wisiał w powietrzu uderzając miarowo skrzydłami i obserwując tylko otoczenie. Jaszczur spojrzał na żołnierza wychodzącego z samolotu, ale nie zrobił nic po za cichym pomrukiem ostrzegawczym. Nie zamierzał nic mu zrobić. Nie lubił zabijania ludzi. W końcu przez dużą część życia ją chronił, a praktycznie do małego był do tego szkolony. Lubił za to szacunek jakim darzyli go zwykli ludzie w jego rodzinnych stronach. Szczególnie do gustu przypadły mu Fiordy ich sąsiada, gdzie Rycerze byli często traktowani niemal jak bogowie. Jaszczur powoli zniżył lot, gdy człowiek się do niego odezwał. Widząc, że nie jest to żaden przekręt pozwolił sobie wylądować. Kamienie chrupnęły pod wpływem jego łap i ostrych pazurów, które zaraz odbiły się w ziemi. Jaszczur spoglądał z plaży na całą sytuację będąc po prostu ciekawym tego, co się dzieje. Nigdy nie pragnął rozlewu krwi, toteż musiał przyznać, że jest mu ta cała sytuacja na rękę. Gad obserwował ich w milczeniu jedynie przesuwając oczy z celu na cel. - Z chęcią wysłucham tego, co masz mi do powiedzenia. Smoczy pysk poruszył się, gdy gad wydał z siebie niskim głosem słowa. Nie można było tak od razu? Rzucić się na smoka z pieści, a teraz prosić o chwilę rozmowy. Coś wyraźnie złego i ważnego musiało się dziać, skoro to wywołało taką reakcję mężczyzny. W dodatku Shiron niestety czasami przejawiał oznaki smoczej ciekawości, więc dlatego z lekkim entuzjazmem przystał na propozycję Azjaty. Shiron nie przemieniał się jeszcze, bo nie ufał nieznajomemu. |
| | | Fafnir
Liczba postów : 30 Data dołączenia : 09/09/2012
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Czw Lut 19, 2015 11:10 pm | |
| Podczas, gdy odbywały się negocjacje nadszedł On. Wysoki, dobrze umięśniony blondyn o niebieskich niczym lód oczach. Ubrany był w czarną koszulkę na ramiączka, czarne, dosyć luźne spodnie oraz czarnego koloru buty - takie jakimi zazwyczak chwalą się harleyowcy. Jego ciało pokrywały tatuaże z podobiznami smoków. Wiatr mierzwił jego włosy. Po chwili stania uśmiechnął się ukazując zęby bielsze niż perły. Bawiły go rozmiary smoka, którego przybył tu zobaczyć. Wyczuł jego obecność, gdy był w pobliżu i miał nadzieję, że pozyska w nim sprzymierzeńca. Ale co mu było z kogoś tak niewielkiego? Do tego walczył z człowiekiem. A może i nie człowiekiem? W każdym razie biła od niego dziwna aura. Nie chciał się z nim narazie mierzyć. Potrzebował raczej sojuszników niż wrogów, jeśli miał wykończyć Asgardczyków. - Panowie pozwolą, że się przedstawię. Zwykli na mnie mówić Fafnir. - powiedział przerywając im rozmowę. A następnie przybrał swoją naturalną postać ogromnego smoka (prawdopodobnie największego jaki istniał). Chciał tylko pokazać jak wygląda prawdziwy potwór. |
| | | Moonstone
Liczba postów : 239 Data dołączenia : 26/09/2014
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Pią Lut 20, 2015 1:53 pm | |
| A zapowiadało się na taką imponującą walkę. Karli nie umknęło to co się działo, w końcu dostrzegła że rana mężczyzny się goi oraz że łuski smoka są twarde i ostre. Tak samo przydatną informacją okazała się możliwa szybkość mężczyzny, dzięki czemu kiedyś może przy ewentualnym starciu coś się da zrobić by uniknąć zaskoczenia. Do Azjaty podszedł jeden z żołnierzy i zagadał do niego konspiracyjnym tonem. Być może to jakaś sprawa dosyć nagląca, o której nie można głośno mówić. Zresztą jak się okazało po chwili Karla miała słuszne przypuszczenia co do tego, a mężczyzna jak gdyby nigdy nic zakończył walkę. - Czyli zostałam postawiona na pozycji zwykłego szeregowca – „świetnie” dodała w myślach. Chociaż to nawet jej było na rękę, bo kto będzie patrzył na szarego… no dobra na szeregowca jej pokroju, kiedy będzie działać za kurtyną. Moonstone podleciała do żołnierzy i skierowała się ku śmigłowcu. W sumie nie widziała sensu, bo przecież ona może polecieć obok maszyny, ale to chyba kwestia tego że żołnierze musieli się z nią oswoić. Wsiadła i ostatni raz jeszcze rzuciła okiem na tych co zostali. Zapewne już byli w powietrzu albo startowali, kiedy na scene wkroczył ktoś. Pojawił się kolejny jaszczur, tym razem troszkę spory i groźnie wyglądający – Myślę, że chyba sobie poradzą. Ewentualnie przyślecie im wsparcie skoro sprawa do której mnie wysyła jest tak nagląca. Podajcie szczegóły operacji. //tutaj nie wiem czy robić ZT czy zrobią to żołnierze bo równie dobrze mogą chcieć zapewnić wsparcie więc się wstrzymuje chwilowo.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Pią Lut 20, 2015 2:52 pm | |
| Maszyna zdążyła już wystartować, gdy na scenę wkroczyła kolejna postać - ale rozkazy i tak były proste i jasne, więc pilot nie czekałby na dalszy rozwój wypadków. Kiedy śmigłowiec się oddalał, przez okna dało się jeszcze dojrzeć przemianę przybysza w smoka - naprawdę dużego smoka - ale i to nie wstrzymało podróży. Na słowa Moonstone jeden z żołnierzy natychmiast zabrał się za zdawanie relacji: -Generał Ross poleciał do Dashville w stanie Pensylwania. Zlokalizowaliśmy tam jedną z osób, których werbunek planowaliśmy. Dwudziestolatka z rozdwojeniem jaźni, jej druga osobowość kontroluje przemianę w formę przypominającą smoka i jest zdecydowanie wrogo nastawiona do świata. Generał wkroczył na teren lasu i właśnie stamtąd otrzymaliśmy od niego ostatni sygnał. Udamy się dokładnie w tamto miejsce.
I teraz [z/t] dla Moonstone - do tego tematu.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Sob Lut 21, 2015 9:50 am | |
| Panna Sofen po chwili odleciała z żołnierzami na spotkanie z generałem. Ichiro mógł teraz bez przeszkód rozmawiać z sir Lancelotem i kiedy miał już zadać mu pytanie, nagle pojawił się gość wyglądający jak jakiś mechanik czy coś w ten deseń. Przedstawił się, jednak Ichiro na początku to zignorował, dopiero przemiana w ogromnego gada przykuła jego uwagę. Gość rósł w oczach, rósł i jakby nie mógł przestać. W końcu objawił się w postaci ogromnego smoka, na oko mógł mieć z 50 metrów. Pół bogowi z wrażenie poszerzyły się oczy, jednak nic więcej. Zdecydowanie był zaskoczony takim obrotem spraw. Sir Lancelot wyglądał przy nim jak karzeł, nic nie znacząca jaszczurka. Nie zmieniło to faktu, iż to właśnie on miał dostać propozycje dołączenia do jego drużyny. Najpierw jednak Azjata wtrącił mały komentarz na pojawienie się smoczyska: - No, no, widzę, że mamy tutaj prawdziwego smoka. Powiedział z lekkim uśmieszkiem patrząc, a przynajmniej starając się, w oczy potwora. Po chwili wzrok wrócił z powrotem na rycerza, tym razem już z powagą zwrócił się do niego: - Chciałbym, abyś udał się ze mną w pewne miejsce. Jeśli spełnisz moje oczekiwania, ewentualnie głównodowodzącego, zostaniesz członkiem naszej drużyny. Oczywiście, jeśli chcesz. Pasuje? Mimo wyraźnego zwracania się do jaszczurki, Ichiro nie tracił czujności. Domyślał się, że przemiana gościa w smoka miała na celu zwrócenie na siebie uwagi, pewnego rodzaju szpan, niż jakąś próbę podjęcia wali, ale mimo to nie tracił czujności. Za dużo mogłoby ich to kosztować. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Sob Lut 21, 2015 7:05 pm | |
| Shiron spoglądał z wysokości na tajemniczego nieznajomego, który przyszedł na polanę. Nasz Rycerz wyczuwał delikatne zmiany aury otoczenia, ale nigdy nie przykuwał do tego zbyt wielkiej uwagi. Głównie dlatego, że pochodził z krainy, gdzie inaczej to działało. Świat był przepełniony energią, n którą gad był wrażliwy dużo bardziej, niż tę tutaj. Dlatego też smok nie rozumiał z początku dlaczego blondyn przyszedł tak uśmiechnięty. Jaszczur skinął łbem. Przemiana była jednak równie dużym zaskoczeniem, co dla Azjaty. Wzrosła czujność smoka, ale po za tym nie ruszył się z miejsca. - Witaj, Fafnirze. Jestem Shiron, Czempion, Smoczy Rycerz - smok przedstawił się, ale nie spuszczał z oczu człowieka. Nie chciał też, żeby tamten poczuł się olany. Shiron przesunął parę razy spojrzeniem po drugim smoku. Trzeba było przyznać, że był ogromny. Miał jednak inne proporcje, które zastanawiały Shirona. Miał też cztery łapy, których mógł mu zazdrościć. Na słowa Azjaty o prawdziwym smoku gad stłumił w sobie warkot. Shiron był przedstawicielem rasy, która była stworzona przez smoki i zwykle im służyła. Nasze smoczydło pamiętało jednak, że był malutką wersją Rivellońskiego gada, a ten nie był do niego podobny. Shiron wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby spotkał kogoś z swoich stron. Fafnir na takiego nie wyglądał. Wracając jednak do naszego, słodkiego, małego ludzika... Smok był ciekawy, a ten najwyraźniej specjalnie mało mówił. - Mogę z Tobą polecieć, lecz nim miałbym stać się członkiem Twojej drużyny, chciałbym wiedzieć więcej. Jestem gotowy d lotu. Wskaż jedynie drogę lub cel. Shiron spędził dużo czasu studiując mapy, toteż mniej więcej kojarzył ważniejsze, przynajmniej jego zdaniem miejsca. Zawsze jednak warto poznać nowe okolice, więc z przyjemnością ruszy w trasę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Sob Lut 28, 2015 5:32 pm | |
| Sir Lancelot, a właściwie Shiron, zgodził się na dołączenie do dużyny Ichira. Teraz jednak musiał mu powiedzieć coś więcej o tym, jak ma się sytuacja drużyny i czym się między innymi zajmują. Azjata długo się nie zastanawiał, powiedział po chwili Shiron to, co chciał wiedzieć: - Jesteśmy drużyną specjalną do kontroli nad wszystkimi nadludzkimi bytami na Ziemi, nie ważne, czy są dobrzy czy źli, interesują nas wszystkie kategorie. Na razie jednak musimy skończyć formować oddział. Jak widziałeś, Moon była jedną z pierwszych, którą udało się przekonać. A skoro się zgadzasz, to mam jeszcze jeden warunek. Leć na lotnisko, polecimy pierwszym samolotem do Nowego Jorku. Lot na samemu byłby zbyt długi i męczący. Jeśli nie masz kasy, to zapłacę. Po tym, Ichiro nawet się nie pytając o zgodę, wskoczył na smoka. Spojrzał jeszcze tylko w stronę większego gada i powiedział na odchodnym: - Jeśli chcesz, to leć z nami, smoku, bądź wprost do Nowego Jorku, jeśli dasz radę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach Czw Mar 12, 2015 7:57 pm | |
| Smok był ciekawskim stworzeniem, toteż wysłuchiwał uważnie słów Ichiro. Smocze ślepia przyglądały się mu, a nawet nieco zniżyły, aby mieć lepszy widok na niego. Źrenica gada przesuwała się po nim analizując każdy szczegół jego ubioru, stylu bycia czy mimikę. Może nie był psychologiem, ale im więcej szczegółów się wyłapie, tym łatwiej wyczuć nastrój drugiej osoby. Lovis, na przykład, gdy się irytował, to delikatnie rozluźniał mięśnie ust. Obecnie Shiron niewiele mógł wywnioskować z ruchów Ichiro. Gdy usłyszał, że lecą na lotnisko smok zbliżył znacznie łeb do ziemi. Nie lubił latać samolotem, ale prawdą było to, że niemożliwością było przedostać się do Nowego Jorku w jeden dzień. Nawet smocze skrzydła po jakimś czasie się męczyły i najzwyczajniej w świecie musiały przestać pracować. Tylko, że Shiron był przyzwyczajony, do tego sposobu podróżowania. W nocy mógł spokojnie się przespać i wcale nie potrzebował do tego wygodnej pościeli. Jako Smoczy Rycerz, nie raz już nocował po jaskiniach, czy w lesie. Nie zwracał wtedy na siebie takiej uwagi, jaką przykułby ewentualny obóz. Gorzej nieco było z jedzeniem, ponieważ musiał albo kupić w sklepie, albo w smoczej formie coś upolować. Zazwyczaj jednak kończyło się na tym pierwszym, ponieważ ciężko było coś znaleźć, oprócz ludzkich hodowli. Smok nie lubił jednak częstych wizyt w sklepach, więc nie raz, nie dwa latał z pustym brzuchem. Gdy mężczyzna wskoczył mu na szyję i usadowił się na jego łuskach jaszczur podniósł łeb wyżej i uśmiechnął się delikatnie. - Odważnie... Mam trochę grosza przy duszy. Portfel zawsze się zmieści pod zbroją. Shiron podniósł się i spojrzał na Fafnira. Skinął mu głową, żegnając się, i wyskoczył w powietrze mocno uderzając skrzydłami. Wzniósł się dość wysoko i niemal natychmiast skierowal się w stronę miasta i lotniska za pomocą potężnych mięśni, jakie posiadał. - W pobliżu miasta trzeba będzie iść na piechotę. Nie mogę wlecieć do miasta. - powiedział do mężczyzny na swoim grzbiecie. Po chwili oddalili się znacznie od jeziora i zniknęli za horyzontem.[zt] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Gdzieś na obrzeżach | |
| |
| | | | Gdzieś na obrzeżach | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |