Imię i nazwisko: Benjamin Thompson (Swift)
Pseudonim: Slinger
Rasa: Mutant(?)
Miejsce pochodzenia: USA, Texas, Fort Davis
Wiek: 24 (107)
Frakcja: Cywile
Wygląd:Jest całkiem wysokim (189) i dobrze zbudowanym mężczyzną. Nie. Wcale nie oznacza to że jego muskuły ledwo mieszczą się w jego ubiorze. Po prostu od lat ciężkiej pracy i własnych ćwiczeń wyrobił sobie postawę odpowiednią dla robotników kopalni.
Ciemne włosy, można by powiedzieć że czarne, często opadają mu na ramiona, bądź nikną pod kołnierzem jego płaszcza. Z reguły jest to dość bezładna kaskada, którą bardzo rzadko stara się uczesać, bądź chociaż spiąć.
Z jego twarzy powinny zwracać uwagę ciemne oczy, tak brązowe, że niemal czarne. Mimo to błyskotliwe i przenikliwe. Jednak tego nie robią, gdyż przeciętny obserwator najpierw zwróci uwagę na blizny pokrywające lewy policzek Benjamina. Są to trzy poziome pasma ciągnące się od ucha po kącik ust, przecięte prostopadle jednym szerszym, prowadzącym od łuku brwiowego i niknącą gdzieś dopiero na szyi. To znamiona naprawdę paskudnych ran. Część blizn można ukryć pod zarostem, który jest nieodłącznym utrapieniem Thompsona. Niemal codziennie można go zobaczyć z typowym dwudniowym czarnym dywanem... który właściwie ma zaledwie kilka godzin. Spora ilość testosteronu uwidacznia się również w jego głosie, ciężkim i głębokim tonie z chrypą przypominającą tarcie metalu.
Wspomniane już wcześniej włosy stara się utrzymywać w ryzach w jedyny znany mu sposób... Czarnym kapeluszem z rondem, który pomaga rzucać cień na jego twarz. To nic niezwykłego w stronach z których się wywodzi. Podobnie jak Czarny, skórzany płaszcz sięgający łydek, wysokie (a jakże!) czarne buty i skórzane wygodne spodnie... czarne. Lekki znak czasu jest doskonale widoczny na jego ubiorze. Szczególnie przebyte kilometry. To co budzi szacunek, to na pewno szeroki pas z lśniącymi nabojami i dwoma pełnymi kaburami. I to na pewno nie byle jakie rewolwery, bo samym rozmiarem budzą respekt.
Ponadto można go spotkać z papierosem w ustach. Można? To nawet całkiem pewne. Wredny nałóg.
Charakter:Wbrew temu jak wygląda, jest to całkiem miły facet... jeśli tego chce. Cóż, trzeba przyznać że Benjamin jest człowiekiem praktycznym. Oznacza to ni mniej ni więcej, że woli dobrze zarobić niż działać jako dobry samarytanin. Czy jest Najemnikiem? W pewnym sensie można tak go nazwać.
Ma jakiś swój wewnętrzny kodeks, który jednak usilnie próbują zaburzyć Cienie... no właśnie. Cienie.
To przez nie Benjamin ma czasami gorszy dzień, albo może wydawać się nieco drażliwy. Cienie go nawołują, mrok do niego szepcze, a noc jest okresem kiedy musi się pilnować. To podobno kwestia niewyjaśnionego dziedzictwa, które po latach prześladowań, zaczyna wzywać Thompsona jako Slinger.
Jaki więc jest Benjamin? Trudno to stwierdzić. Nie jest typem skorym do zabijania, choć posiada odpowiednie zdolności. Z drugiej strony jednak czuje zew Chaosu, który zapewne chętnie by mu pomógł w podjęciu decyzji "Zabić, czy nie zabić?".
Rozwój ciała się zatrzymał w pewnym wieku, umysłu jednak nie. Dlatego nagromadzone doświadczenia życiowe często mają wpływ na decyzje Benjamina...
Co jednak jest najważniejsze, to fakt że mimo pochodzenia, zawodu i możliwości, Benjamin jest człowiekiem inteligentnym i pojętnym. Wykazuje się z reguły ostrożnością i roztropnością. Oznacza to tyle, że jeśli nie musi, nie będzie pchał się w kłopoty. O ile nie zaczną dotyczyć jego samego. Osobiście lub...
...za odpowiednią zapłatą.
Umiejętności:- Rewolwerowiec - Bardzo dobrze posługuje się bronią palną krótką, szczególnie rewolwerami.
- Nóż - Jeżeli ktoś jest za blisko aby użyć rewolweru (choć pojęcie za blisko nie istnieje, po prostu powstaje większa dziura), Slinger chętnie przerzuca się na porządny wojskowy nóż. Ostrze zawsze jak brzytwa doskonale leży w dłoni, a dość prosta, ale zabójcza sztuka walki nożem rodem z jednostek specjalnych, doskonale łączy się z pozostałymi umiejętnościami Benjamina.
- Celność - Związana z umiejętnością strzelania, ćwiczona bardzo długo, wykształciła u Benjamina niemalże sokole oko.
- Szybkość i refleks - Niebywale potrzebne umiejętności przy błyskawicznym wyciąganiu broni z kabury i oddawaniu strzału. Z drugiej strony, mimo postury to też całkiem niezły z niego biegacz.
- Dwuręczność - Również powiązana z treningiem strzelectwa. Obie ręce Slingera mogą wykonywać odrębne działania.
- Siła - Praca w kopalni była wymagająca i nigdy nie oszczędzała Bena. Dzięki temu po latach nabył krzepy, która pozwalała mu wymachiwać ciężkimi rewolwerami jakby były to dziecinne zabawki.
- Spostrzegawczość - Dobre oczy rewolwerowca są wstanie wyłowić każdy szczegół z jego otoczenia. Była to przydatna cecha na froncie.
- Pamięć fotograficzna - To sekret mądrości i inteligencji Benjamina. Zapamiętuje każdy detal który jest w stanie zobaczyć. Książki potrafi pochłaniać stronami, raz zobaczoną mapę potrafi naszkicować bez błędu. Nauka nie jest dla niego problemem,
- Analiza - Bezpośrednio powiązana z pamięcią fotograficzną. Benjamin potrafi wyciągać wnioski z każdej sytuacji którą niemalże sfotografował kadr po kadrze. Pozwala mu to na rozpoznanie taktyki bądź ruchów przeciwnika.
- Mechanika - Nie jest konstruktorem, inżynierem czy specem od najnowszych technologii. Ale wie jak działają urządzenia mechaniczne i potrafi je naprawić. Cóż, za jego czasów była to rzecz normalna, a Benjamin niemal dorastał równolegle z rozwijającą się gałęzią mechaniki i silników.
Moce:Postać jest biologicznym potomkiem Shade'a (
Link) dlatego odziedziczył po nim moce. Których nie do końca jest świadomy. O ile Shade jest nieograniczonym łącznikiem z Darkland o tyle Slinger jest ograniczony, przede wszystkim własnym rozsądkiem i... obawami:
Główna moc traktowana ogólnie to Manipulacja Mrokiem. W skład m.in. wchodzą:
+ Manipulacja cieniem i kreacja tworów cienia (podobnie jak Zielona Latarnia)
+ Absorpcja światła i przedmiotów do świata Cieni
+ Niestarzenie się
- Używanie świata Cieni jako więzienie
- Przyzywanie Cieni (pseudo-demonów)
- Stawanie się cieniem
- Przenoszenie siebie/innych/przedmiotów przez wymiar Cieni (Teleport)
- Nieśmiertelność
[-] Tworzenie czasow-przestrzennych portali cienia (Wykluczona, wymieniona jako ciekawostka. Pozwalała Shade'owi na podróże w czasie i między wymiarami)
Slinger dysponuje tylko częścią mocy oznaczonej przez +. Resztę może wykształcić... albo i nie.
Broń:- Dwa rewolwery Colt Anaconda.
Lufa 8 cali, 6 pocisków w bębenku. Pociski kalibru .44 Magnum.
- Nóż wojskowy jednostek specjalnych
Ekwipunek:- Zapasowa amunicja (24 kule)
- Paczka papierosów Lucky Strike (ironia?)
- Nieodłączna piersiówka z Whiskey. Zdobi ją grawerowany Jastrząb.
- Benzynowa zapalniczka Zippo.
- Nieśmiertelniki (II wojna światowa, Oddziały Specjalne - Woja w Wietnamie)
- Motocykl Harley-Davidson Electra Glide z 1973 (Czarno z białymi zdobieniami)
Historia:Myślał, że urodził się w rodzinie Thompsonów w Fort Davis stanie Texas. Cóż, nazwisko było pospolite, a kopalnia żelaza w położonej blisko górze dawała pracę ludziom z tego małego miasteczka. Był rok 1905... chyba. Wtedy mało kto tak bardzo przejmował się kalendarzem. Wykształcenie ludzi było bardzo skromne, a mimo to rodzina Thompsonów wydawała się nieco odbiegać od tego dogmatu.
W miasteczku nieźle wtapiali się w tłum, choć w domu używali bardziej wyrafinowanego języka.
Niemniej jednak młody Benjamin miał całkiem spore rodzeństwo w postaci czterech braci i siostry. Marianne, najmłodsza siostrzyczka była oczkiem w głowie rodziny, natomiast czwórka starszych braci przyszłymi żywicielami rodziny. Benjamin nie mogąc już zająć miejsca maskotki domu, musiał dotrzymywać kroku starszemu rodzeństwu... Może stąd wzięła się jego determinacja.
Z drugiej strony było to jednak trudne z powodu pewnej... izolacji. Nie było to zauważalne tak od razu, ale w drobnych gestach, czynach i słowach. Kto by pomyślał, że Ben miał nawet własną izbę, w której zawsze płonęła lampa. Bez znaczenia czy tego chciał, czy też nie.
Rósł szybko, pracował ciężko, a mimo tego, kiedy stał się młodzieńcem, nie pozwolono mu pracować razem z ojcem i braćmi w kopalni żelaza. Musiał zajmować się niewielkim gospodarstwem, a niedługo później mechaniką w warsztacie. Był to już bowiem rok 1925, kiedy to zaczęły częściej pojawiać się automobile.
Benjamin był w tym całkiem niezły, szczególnie że był dość pojętnym uczniem.
Od zawsze jednak młodzieniec uważany był za lekkiego dziwaka, być może to przez szepty? Dobiegały z każdego kąta pomieszczeń, uliczek czy też piwnic. A najgłośniej z czerni nocy.
Szybko nauczył się nie wspominać o tym, a przestrzeżony przez matkę, unikał ciemności. Oczywiście nie raz spotkał się z tego powodu z szykanami...
Upalne lato, warsztat jak zwykle pusty. Wtedy nadbiegł dzieciak Harperów informując każdego kogo spotkał po drodze, że nastąpił zawał w kopalni. Szukali każdego, kto byłby w stanie dźwigać kamienie i pomóc uwolnić uwięzionych.
Zegar tykał.
Ben pobiegł za innymi mężczyznami i razem z nimi wkroczył do wnętrza kopalni, zanim ktokolwiek wtajemniczony zdążył go powstrzymać. Wewnątrz przecież znajdowali się jego bracia i ojciec.
Cóż, tego dnia się dowiedział, że to nie do końca prawda.
Z kopalni wyszedł sam z paskudnie rozharatanym lewym policzkiem. Wewnątrz nie znaleziono nikogo. Jakby zupełnie wszyscy wyparowali.
Oczywiście Ben stał się głównym winnym, dlatego opuścił Fort Davis starając się odciąć od przeszłości i złej reputacji.
Co z matką, co z siostrą? Teraz już wiedział, że to nie była jego rodzina.
Co mu się przydarzyło w kopalni? Z nikim się tym nie podzielił. To było spotkanie między nim, a Cieniami.
Od tego momentu też nagle przestał się starzeć, nie dorastał już w fizycznym sensie.
Zaczęły się również inne, nieprzyjemne symptomy dziedzictwa.
W każdym razie, padło tylko nazwisko Richard Swift, podobno był to jego biologiczny ojciec... który jeszcze się nie narodził. Wtedy było to jeszcze nie do pojęcia.
Pod koniec lat 30 gdzieś w Japonii i Europie rozpoczęła się wojna. Jeszcze wtedy nikt nie przypuszczał, że ogarnie ona ogniem cały świat.
Przez ten okres Benjamin zajmował się czymkolwiek i gdziekolwiek. Wtedy też odkrył Rewolwery i legendy o dzikim zachodzie. Po części była to młodzieńcza fantazja, hobby, ale z drugiej strony zaczął z tego żyć. Gdzieś po drodze zawędrował nawet na północny-wschód Stanów. Stanów ogarniętych prohibicją i obietnicą wielkich pieniędzy. Trudno było odmówić.
Kiedy jednak wojna rozgorzała na dobre, nazwana drugą wojną światową, Benjamin zaciągnął się do armii. Chciał zwiedzić trochę świata i skopać tyłki Japońcom.
I tak też się stało.
Lądował ze swym oddziałem na zapomnianych wysepkach, walczył o pieprzone piaszczyste i kamieniste wrzody na oceanie, niektóre mniejsze niż niejedno rancho w Texasie.
Tam jednak szepty Cieni były silne. Szczególnie kiedy trzeba było zabijać. Opierał się im, tłumacząc sobie że taki jest obowiązek względem ojczyzny. Słyszał. Wszyscy słyszeli przecież o Kapitanie Ameryka. To jednak nie ten front, nie te kukiełki.
Niemniej jednak nie sypiał dobrze. Zdarzały się dni w których zauważał zniknięcie własnego cienia. Tłumaczył to sobie zmęczeniem...
Trudno mu było jednak wyjaśnić, jakim cudem przeżył cały jego oddział. Szczególnie kiedy pomiędzy nich wpadł pocisk moździerzowy. Wybuchł, ale jakby gdzieś w oddali. Wchłonięty przez mrok...
Oficjalnie zaginął na polu walki.
Po wojnie szukał rozrywek, wpadał w nałogi i leczył się z nich... poniekąd.
Znalazł drugą pasję. Motocykle. Nigdy nie potrzebował automobilu, albo samochodu, jak zaczęto je nazywać.
Znikał i pojawiał się. Trudno było bowiem wyjaśnić, że ktoś może żyć tyle lat.
Życie nie jest tak fascynujące, jeżeli jest się wiecznie młodym. To nie fair.
Cienie obiecywały więcej, ale w zamian za oddanie. Mimo to po wojnie zyskał ten jeden dodatkowy dar. Nie miał pojęcia skąd, ale wiedział, że może wchłaniać do świata Cieni przedmioty. A nawet światło.
Nigdy nie testował limitu tych możliwości. Przerastały jego człowieczeństwo, którego tak usilnie starał się trzymać.
Kolejna wojna, tym razem w Wietnamie przyniosła mu wiele zmian. Po raz kolejny walczył w imię kraju i wolności... Pieprzenie. Żołd był dobry.
Szczególnie kiedy za zasługi przeszedł specjalne szkolenie. Wcielono go do jednostek specjalnych. Rozumiecie, to ta grupa czterech do ośmiu osób samobójców, którzy mają do wykonania bardzo ważne zadania.
Maskowanie się w dżungli i ciche zabijanie. Nie zawsze Benjamin zgadzał się z rozkazami, ale taka praca.
Co najważniejsze tutaj wszystkie chwyty były dozwolone, zatem pozwolono mu korzystać z rewolwerów. Wyobrażacie sobie miny żółtków jak ktoś nagle wyciąga Peacemakera i strzela do nich jak do kaczek?
Jednak nawet tutaj Cienie nie dawały mu spokoju. Tym razem zaczęło się naprawdę ostro. Wietkong zaskoczył ich w wiosce. Mały oddział, ale mieli przewagę niespodzianki. Nie wiadomo skąd Benjamina otulił czarny całun, ratując go przed kulami, a najbliższy z żółtków zginął od szpikulca utkanego z mroku. Reszta oddziału zginęła, podobnie jak każdy, kto mógłby być świadkiem tego zdarzenia.
Slinger. Slinger. Slinger.
Szybki Rewolwerowiec rozstrzelał wszystkich, którzy celowali w niego. Nawet sierżanta Barnes'a. Wszyscy mogli być wrogami.
Zanim Benjamin wydostał się z dżungli i wrócił jako weteran do Stanów, wśród żółtków krążyła już legenda o żywym mroku, przychodzącym z nocą. Mieli ciężki orzech do zgryzienia. Albo zapalić ognisko i wystawić się amerykanom, albo poczekać na Bong Chet Nguoi.
Po tych doświadczeniach, nie mieszał się już w wojnę. Wiedział, że to pociąga go w mrok i to nie ten goszczący na ustach wszystkich jako przenośnia. To był prawdziwy Mrok.
Żył z dnia na dzień. Chwytał się zawodów pokroju ochroniarza, mechanika, a nawet pokazów westernowskich, kiedy nastała na nie moda. W międzyczasie zainwestował nawet we własny motocykl. Harley-Davidson rocznik 1973. Młódka, ale był piękny.
Wrócił nawet w rodzinne strony, choć Fort Davis znacząco zmienił się przez ponad pół wieku. Złożył kwiaty na grobie matki i odkrył jak bardzo jego siostra jest do niej podobna. Oczywiście to był ich mały sekret, bo nikt nie mógł wiedzieć, że jest tym samym Benjaminem. Tym który zabrał im wtedy mężów i ojców.
Zamieszkał w Texasie, choć nieco dalej od Fort Davis.
Wszystko było w porządku, dopóki świat nie stanął na głowie. Atak obcych, walczący bogowie, mutanci, superbohaterowie. A na koniec ta bariera nad głowami. Wiedział, że nie jest sam, który dzierży nadprzyrodzone moce. Jednak jego człowieczeństwo było większe niż pokusa ich użycia. Dlatego zaczął się ukrywać bardziej niż zwykle. Bo i sieci zaciskały się bardziej niż dotychczas.