Imię i nazwisko: Elena Swift
Pseudonim: Ell
Rasa:Mutant
Miejsce pochodzenia:Kanada, Ottawa
Wiek:Dwadzieścia pięć wiosen
Frakcja:Dobra.
Wygląd:Nie będę się tu rozpisywać. Dziewczyna nie rzuca się w oczy. Niewiele różni się od kobiet w swoim wieku, może poza tym, że jej uroda jest niezwykle dziewczęca. Spod długich, ciemnych rzęs spoglądają błękitne oczy, w których zwykle igrają wesołe ogniki, choć po ustach błąka się raczej spokojny uśmiech, przywodzący na myśl uśmiech matki patrzącej na dziecko dostające najwyższą ocenę.
Włosy sięgające niemal pasa, puszyste i gęste zykle nosi rozpuszczone. Są koloru ciemnego brązu, co idealnie współgra z ciemną karnacją dziewczyny. Układają się w lekkie fale, przywodząc na myśl morze, które Elena tak uwielbia. Znad niewielkich ust wystaje lekko zadarty nosek. Można by pomyśleć, że kobieta ma jakieś osiemnaście, względnie dziewiętnaście lat.
Sylwetką również nie zachwyca. Delikatne wcięcie w talii, niemal całkowity brak biustu i raczej chuderlawe kończyny. Nosi się dumnie, jednak nie spogląda na nikogo z góry (i nie chodzi wcale o jej 158 centymetrów wzrostu), a jedynie postawę ma wyprostowaną, z dumnie uniesioną głową i wypiętą piersią. Ubiera się raczej skromnie, stawiając na wygodę, nie na szyk czy galanterię. W życiu nie zobaczysz jej w futrze, prędzej w wytartych jeansach i koszulce z kolorowym nadrukiem. Na zimniejsze dni wybiera płaszcze, nie przepada za zimowymi kurtkami. Woli chłód od upałów, więc niższe temperatury zdecydowanie jej nie przeszkadzają. Kiedy Ty włożysz golf, ona będzie paradować w bokserce.
Charakter: Jest zdecydowanie irytująca. Aż do bólu. Prędzej pójdzie się utopić niż da się wyciągnąć na imprezę, woli zaszyć się w najciemniejszym kącie, siąść na szafie pod sufitem i zatopić się w książce niż iść na balangę w miasto. Źle czuje się w tłumie, większa ilość ludzi po prostu ją przytłacza. Nie jest samotniczką, lubi ludzi, jednak woli mniejsze grono znajomych. Jest domatorką, ceni sobie swobodę i ciepło rodzinne, mimo, iż nigdy go nie zaznała. To przyjaciół traktuje jak rodzinę, dla której poświęci wszystko... choć nie ma nic.
Zanim cokolwiek zrobi, zawaha się osiem razy, z sześć zmieni zdanie, po czym zrobi coś z taką dokładnością, jakby od tego zależało jej życie. Właśnie. Jej pedantyzm potrafi doprowadzać do szału, kiedy poprawi po Tobie serwetkę ułożoną dwa milimetry nie w tę stronę, bo ma takie widzimisię. Uwielnia mieć porządek, wręcz chorobliwy.
Co jeszcze? Jest uparta jak osioł, uprze się przy swoim zdaniu i choćbyś ją WOŁEM ciągnął, żeby jej udowodnić swoje racje to i tak odwróci kota ogonem i powie Ci, że to ona miała rację. Oczywiście, czasami może Ci przyznać rację, jednak są to dni tak nieliczne, że niemal ich nie ma. Jak się uprze to nie ma przebacz.
Nie przysięga. Stara się nie składać obietnic, gdy nie jest pewna, czy jej dotrzyma, będzie się zapierać rękami i nogami od obietnic, jednak gdy już ją ZMUSISZ to słowa dotrzyma, choćby iznaczało to powyrywanie wszystkich piór z jej skrzydeł. Podobnie traktuje obietnice złożone jej. Prędzej nagrabisz sobie krzywoprzysięstwem niż innym przewinieniem.
Umiejętności: Nic specjalnego. Jazda na rolkach i lawirowanie między stolikami się nie liczy, nie? W każdym razie świetnie sprząta.
Moce: Latanie. Skrzydła umożliwiają jej wzbijanie się na duże wysokości bez dużego wysiłku, mimo to ma swoje ograniczenia. Męczy się około godzinie- dwóch lotu, jednak kilkugodzinny odpoczynek zdecydowanie odbudowuje jej siły. Skrzydła pokrywają błękitnoszare pióra, natomiast ich rozpiętość to niemal dwa metry. Wyglądają jak skrzydła aniołów, a przynajmniej wyobrażenia owych skrzydeł. Pojawiają się jedynie na wyraźne polecenie właścicielki. Delikatne, puchowe, zarazem silne, zdolne utrzymać dziewczynę w powietrzu.
Broń:Nie nosi broni, jednak w domu ma noże do rzucania. Woli broń miotaną. Nożyki mają jakieś dziesięć centymetrów, są wąskie, a siłę rzutu ma całkiem niezłą.
Ekwipunek:Zazwyczaj nosi ze sobą torbę na ramię bądź plecak, wyładowany badziewiem typu komórka, portfel, jakiś błyszczyk, cieplejsza bluza na chłodne dni i tym podobne drobiazgi. Klucze do mieszkania, plakietka z imieniem... Typowe, niczym nie wyróżniające się przedmioty.
Historia:Nic szczególnego w jej historii nie ma. Urodziła się w stolicy Kanady, Ottawie. Od pierwszych dni wychowywała się w domu dziecka. Nie miała jednak powodów do narzekań. Została wychowana w skromnych warunkach, w warunkach, jakie miało niemal każde dziecko wychowywane w rodzinie o osłabionych funduszach. Pomimo wrażenia szczęścia Elena nie czuła się dobrze w ośrodku. Uciekła w wieku czternastu lat. Nikt przecież nie chciał dziewczynki, która była uparta jak osioł, wolała zaszyć się w kącie niż iść do cyrku. A ona się z tego cieszyła. Nie chciała adocji. Nie chciała rodziny. Może to i dziwne, jak na dziecko, jednak kto chciał dziewczynkę ze skrzydłami?
Właśnie, skrzydła. Tylko ona wie, jak to się stało i umrze z tą wiedzą. Są to jedynie przebłyski wspomnień, wie jednak napewno, że stało się to, gdy miała pięć lat. Pamięta strzykawkę, ciemne mury piwnicy pod sierocińcem, pamięta paski, którymi przyczepiono jej ręce i nogi do stołu. Oślepiające światło i huk, którego nie słyszał nikt, poza nią.
Długo po tym nikomu nie powiedziała co się stało. Dalej nikt nie wie, skąd u zwykłej kobiety błękitne skrzydła. Elena przywiązała się do puchowego dotyku piór na silnych skrzydłach, jednak odkryła, że może je wzywać kiedy chce dopiero po pół roku.
Opanowanie latania zajęło jej dużo więcej czasu. Od czternastego roku życia mieszkała po melinach, roznosiła ulotki. Dopiero trzy lata później znalazła pracę w niewielkiej kawiarence. Pracowała jako kelnerka, odkładając każdego centa. W końcu wprowadziła się do Nowego Jorku, wynajmując niewielkie mieszkanko, jednopokojowe. Pracuje w kawiarni jako kelnerka, co drugi tydzień dorabiając sobie w barach. Dalej trenuje latanie, w wolnych chwilach szukając informacji na temat ludzi, którzy dali jej przekleństwo i dar. Chce wiedzieć dlaczego.