|
| Kościół. | |
|
+9Rocket Raccoon Wolverine Captain America Darkhawk Leila Gamora Quicksilver Loki Scarlet Witch 13 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Kościół. Pon Wrz 08, 2014 11:00 am | |
| First topic message reminder :Błękitne pasmo nieba rozpościerało się nad zgrabnym kościółkiem położonym w malowniczej miejscowości, o nazwie tak skomplikowanej, że nikt z obecnych tu gości nie wiedział dokładnie gdzie się znajduje. Z dojazdem nikt jednak nie miał problemu, ponieważ tak naprawdę tym się zajęli ludzie z firmy Starka, który to dostał zaszczytne miano sponsora całej imprezy. Gdzieś tutaj nawet czekała na niego srebrna odznaka. Gdzieś… Pogoda tego dnia była wyjątkowo piękna. Jasne promienie słoneczne odbijały się od kolorowych witraży i raziły w oczy uczestników wzniosłej uroczystości, a delikatny wiatr rozwiewał włosy i treny sukien kobiet przybyłych na ślub. W powietrzu czuło się tą powagę przemieszaną z ekscytacją. W końcu nie był to zwykły ślub, o nie. Wszakże Panna Młoda nie była byle jaką panienką ze wsi, co to dorwała lepszą partię od partii swojej kuzynki ze wsi obok – była to kobieta prawie tak samo niebezpieczna jak Gamora, którą pozdrawiam serdecznie ze swojego siedziska nadwornego Wodzireja. Każdy kto znał Shi wiedział jaka ona jest – mimo niecodziennego wyglądu była ona naprawdę przemiłą i czułą osóbką, przywiązującą ogromną wagę do rodziny i przyjaciół – broniła ich jak lwica, dlatego jeżeli zadarłeś z jej wnukiem, czy synem to radzę Ci spieprzać. Najlepiej na inną planetę. Pana Młodego każdy zna i widzi jaki jest. Ona i DP byli cudowną parą, takiej drugiej nie było nigdzie indziej! Wanda z czułością obserwowała ów narzeczeństwo, w międzyczasie zajmując się setką innych spraw. Wszystko było na jej głowie począwszy od wybrania przystawek [rosół czy flaczki?] do karcenia kelnerów, którzy podbierali asgardzki alkohol [ Ten to nieźle klepie, weź dwie butelki]. To latała tu, by zerknąć czy serwetki pasują do zastawy, czy tam by zobaczyć jak idzie pieczenie ciast. Bardzo zależało jej na tym by wszystko zostało dopięte na ostatni guzik – by dzień, o którym wszyscy mówiono był wspaniały, w szczególności dla Państwa Młodych, ale by i zapamiętali tą sobotę jako najlepszą imprezę, na jakiej byli. Panna Maximoff nie dopuszczała do siebie takiej myśli, że coś miałoby się nie powieść. Poprawka. Chętnie by POROZMAWIAŁA z osobą, która planowałaby coś zepsuć, a lepiej żeby nikogo takiego nie było… Przechodząc do meritum. Słońce świeciło, ptaszki ćwierkały swoją wersję Bleed it out, a goście powoli, powoli zbierali się przed kościołem – odświętnie ubrani, wypachnieni i z naręczem prezentów, kopert i kwiatów. Pisk opon taksówek, które podwoziły naszych gości tylko sprawiały, że już tu obecni zgrzytali zębami i zerkali na tarcze swych drogich albo i nie zegarków. Ślub miał się rozpocząć o 15stej, dochodziła już za pięć. Nasza Wanda jako pierwsza zjawiła się w kościele, nie tylko by poprawić dekoracje ław i całego budynku – o, jedna kokarda wisiała krzywo, i ta już biegła by przypadkiem nikt nie zauważył, że coś było nie tak. Ale również po to by sprawdzić czy sprzęt nagłaśniający i mikrofony działają, czy przysięga jest spisana i czy wdzianko pastora z wyszytymi małymi tarczami jest wyprasowane i w odpowiednim rozmiarze. Jedwabna poduszeczka w kolorze purpury leżała spokojnie czekając na złote obrączki, których w posiadaniu był drużba. Teraz tylko wyszła na zewnątrz by spojrzeć czy przypadkiem ktoś znajomy się tu nie przypałętał. Ściskany w dłoni bukiecik czerwonych róż niósł ze sobą słodki zapach, od którego kobiecie zakręciło się nieco w głowie, a suknia, którą przywdziała – z dekoltem w serduszko, z odkrytymi ramionami i przylegająca do ciała, a kończąca się na dole trenem z tiulu w kolorze szkarłatnej czerwieni była strasznie niewygodna. Czuła, że część górna kreacji lada chwila się zsunie, stresowała się także, że przez przypadek nadepnie obcasem na materiał sunący się za nią i wyrżnie orła niczym J. Lawrence na pamiętnym rozdaniu Oscarów. W sumie wszystko się zgadzało, ta przed rozpoczęciem się ceremonii także wzmocniła się kieliszkiem mocnego alkoholu. Do tego Maximoff dołączyła ciężki, złoty naszyjnik, kolczyki i zegarek. Lekki makijaż idealnie podkreślał jej charakterystyczne rysy twarzy, a usta pociągnięte czerwoną szminką [która na ustach powinna się trzymać co najmniej przez 8 godzin!] wykrzywiały się w delikatnym uśmiechu. Ciemne włosy zostawiła rozpuszczone, a te tylko delikatnie wiły się pod wpływem co silniejszego podmuchu wiatru. Na imprezę przyszła sama o dziwo, co stwierdziła z lekkim niesmakiem – wszak jej ukochany braciszek wolał siedzieć w domu i nawalać w Battlefielda niż stać teraz z nią tutaj i pomagać w przygotowaniach. Szatynka westchnęła tylko cicho i teraz to ona spojrzała na zegarek sprawdzając czy przypadkiem nie powinna zaganiać już gości do kościoła. Stwierdziwszy, że już czas poprosiła jednego z mężczyzn z obsługi o otwarcie wrót do budynku. Zatem! Obecnie wszyscy znajdujecie się przed kościołem, albo dopiero co do niego dojeżdżacie. Witacie się z innymi i blah blah blah rozmowy o wszystkim i niczym. Możecie napisać także, że wchodzicie już do kościoła i zajmujecie odpowiednie miejsca. Mile widziane opisy uczuć postaci, co sądzą o przygotowaniach, parze młodej itp.
Pamiętajcie o rolach jakie spełniacie, m.in.: Pajonk powinien pojawić się z koszykiem świeżo zerwanych płatków róż, Szop winien być psychicznie przygotowany do noszenia obrączek, które ma przy sobie Logan, DP ma myśleć o mackach i nocy poślubnej, a Shi czy błękitna podwiązka będzie się trzymać na udzie. W sumie to wiecie, najpierw jeden krótki pościk na zaznajomienie się z sytuacją. - Serio, nie muszą to być eseje, w końcu to trollowana. Napiszcie cokolwiek.
Macie czas do ŚRODY 10 WRZEŚNIA DO 23:59. Jeżeli posta od danej osoby nie będzie to ją pomijam w kolejce. Gdyby coś/ktoś miał jakiś problem to zapraszam do kontaktu na pw/gg/fb. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Winter Soldier
Liczba postów : 115 Data dołączenia : 21/12/2012
| Temat: Re: Kościół. Pon Wrz 22, 2014 8:38 pm | |
| Wnętrze kościoła wyglądało naprawdę ładnie. Ktoś musiał włożyć wiele starań, by doprowadzić je do takiego stanu. I Bucky to doceniał, bardzo mu się podobało, tak samo jak stroje wszystkich przybyłych i... i Stevena. Nie mógł się powstrzymać i wybuchł głośnym śmiechem gdy tylko zobaczył 'Kapitana Księdza'. Sprawiło to, że kilka osób siedzących obok dziwnie się na niego spojrzało, ale nie obchodziło go to - śmiał się dalej, patrząc na przyjaciela. Przestał dopiero, gdy Deadpool wspomniał o znaku Hydry na 'szaliku' Capa. Winter Soldier chwilowo spoważniał, spoglądając w stronę ołtarza. Wiedział, że w takiej sytuacji Steve może wybuchnąć gniewem(biorąc pod uwagę jego nastawienie do tej organizacji), a Bucky nie lubi, gdy ktoś denerwuje Steve'a. Tylko on może denerwować Steve'a. Ten jednak wykazał się niezwykłą wręcz cierpliwością i spokojem, więc żołnierz dalej siedział spokojnie z uśmiechem na ustach. Wysłuchał uważnie przemowy Kapitana, zastanawiając się nad każdym słowem. No, nie spodziewał się tego po swoim przyjacielu. Ciekawe ile nad tym myślał. I gdzie to sobie zapisał. Z zamyślenia wyrwało go dopiero dziwne brzęczenie przypominające wibracje telefonu. Bucky rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając źródła dźwięku. Szybko jednak sprawca ujawnił się sam i przeprosił za zamieszanie. O ile można nazwać to przeprosinami. A ceremonia trwała dalej. Nadszedł czas na złożenie przysięgi. Oczywistym było, że nie będzie to zwykła przysięga, wystarczyło spojrzeć na parę młodą. I faktycznie, była dość nietypowa, ale całkiem... interesująca? Może i wzruszająca, ale James nie uronił łzy, a jedynie słuchał z zaciekawieniem brata, nie do końca rozumiejąc wszystko co mówi. Ale przesłanie było jasne. Hm, chyba już niedługo koniec tej oficjalnej części, nie? Oby. Bucky będzie mógł w końcu zdjąć mundur i napić się wódki. Miał nadzieję, że będzie wódka. Po to tu przyjechał. |
| | | Spider-Man
Liczba postów : 305 Data dołączenia : 20/07/2012
| Temat: Re: Kościół. Wto Wrz 23, 2014 9:38 am | |
| Wręcz zagadany Peter Parker ze swoim brovelas'em zapomniał o swojej jednej z najważniejszych czynności, które musiał dzisiaj wykonać. No ale cóż poradzić, gdy obmyśla się plan wręczenia tak odjechanego prezentu i nie tylko? Dzisiejszego dnia wszystko musi być idealne. W końcu to ślub jego ukochanych rodziców i Spider'owi zależało na tym by wszystko się udało oraz by obyło się bez żadnych komplikacji. Niestety całe to planowanie zgubiło Parker'a i usłyszawszy dzwony kościelne jak i znany wszystkim marsz weselny, biedny Pajęczak obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i stanął wryty w machającą w jego stronę ośmiorniczkę i dziadka, który właśnie prowadził „pannę młodą” do ołtarza. Gdy Peter niezwłocznie ruszył w tępię Speedster'a sypać płatki kwiatów z wiklinowego kosza, którego cały czas miał przy sobie, na jego horyzoncie ukazała się młoda dama, która najwyraźniej została wyznaczona do zastąpienia go. - O nie, nie, nie.. tak się bawić nie będziemy. Nie dam się zastąpić jakimś bachorem, który pojawił się tu nie wiadomo skąd. - Teraz ten nagły obrót spraw wymagał jak najszybszego wymyślenia nowego planu. Nie ma przebacz. Przez głowę Benjamin'a przechodziły różne pomysły, a w tym między innymi szybkie pozbycie się dziewczynki i zastąpienia jej. Jednak to by było zbyt chamskie jak na Peter'a i w dodatku rodzice mogliby go za to ukarać. Drugim pomysłem było dołączenie do dziecka, ale to też mu nie odpowiadało i było za proste. Nagle wpadł na genialny pomysł. No dobra, może nie był wielce genialny, ale przynajmniej jakaś myśl wpadła mu do tej mózgownicy. Na szczęście pozostało mu wiele czasu by zrealizować swój niecny plan, więc w mgnieniu oka i to niezauważony wdrapał się na sufit pilnując by nie spadł mu koszyk. No to jedziemy. - Peter zaczął sypać pachnącymi płatkami różnorakich kwiatów tuż przed tatą i Loki'm próbując iść równym krokiem wyprzedzając parę znajdującą się pod nim, jednak utrudniał to zadanie nierówny sufit. W sumie było to do przewidzenia, gdyż w kościołach przeważnie występowały takie sklepienia. Spidey od razu poczuł na sobie wzrok osób znajdujących się w kościele, jednakże cała ceremonia odbywająca się na dole była ważniejsza od jakiegoś tam „syna marnotrawnego” i ludzie, czy też nieludzie oderwali od niego wzrok. Po całej tej akcji, Pająk mógł już spokojnie zejść na ziemię, więc tak też zrobił. Kosz, który służył mu dzisiaj od rana położył gdzieś w kącie, a on sam dołączył do swojej siostry Eleny i przyglądał się dalszej części ceremonii. Na początku miał ochotę się niewinnie zaśmiać, jednak po dłuższej chwili nasz Spider-Man prawie, że wybuchł płaczem ze wzruszenia i niespodziewanie utulał swoją siostrę. W tak ważny dzień czasem trzeba zmienić swoje nawyki bycia wrednym i niekochającym bratem. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Kościół. Wto Wrz 23, 2014 1:47 pm | |
| Logan witał kolejne osoby skinieniami głowy i okazjonalnymi uściskami dłoni. Na szczęście nie trwało to zbyt długo, gdyż po paru minutach Pani Organizatorka zgarnęła X-Mena, jego War Brosa i Szopa do środka świątyni. Wtedy też Wanda zapytała Howletta o obrączki. Jej zachowania było conajmniej dziwne: dźganie palcem, zadawanie dwudziestu pytań na minutę i czerwienienie się po wszystkim. Logan uniósł tylko lekko brew i wręczył je małe pudełeczko z obrączkami... o których później. Zachowanie Scarlet wytłumaczył sobie jej naturą. Znał Mścicielkę i wiedział, że była perfekcjonistką. Wszystko musiało być idealne, dopięte na ostatni guzik, nic nie mogło zostać pozostawione przypadkowi. A najwyraźniej ten dzień był akurat dla niej wyjątkowo ważny, dlatego też powstrzymał się od jakichkolwiek komentarzy. W trakcie monologu Wiedźmy, pojawił się i sam pan młody, jak gdyby nic łapiąc za pośladek organizatorkę. Jakby nie był na swoim ślubie, mając się związać z inną kobietą. Cóż, Deadpool. Logan westchnął tylko i zignorował czyn Najemnika. To było jego święto i on decydował jak chce by inni je zapamiętali. Po chwili ruszył wraz z resztą ważniejszych osób tej ceremonii do środka kościoła. Wnętrze prezentowało bardzo dobry gust, które zostało urządzone z wyczuciem i delikatnością. Piękne freski i kolorowe witraże tworzyły osobliwy nastrój wewnątrz budynku, który napawał spokojem. Po chwili stanął w wyznaczonym mu miejscu i odmrugnął do Szkarłatnej, uśmiechając się uspokajająco. - Wade. - przywitał się krótko, zajmując miejsce za jego plecami. Nie sądził, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie. Że znajdzie się osoba, która będzie zdolna pokochać tego pajaca. Od zawsze byli swoimi wrogami, DP był jedyną osobą na całym świecie, która potrafiła aż tak zagrać mu na nerwach. Ale z drugiej strony, czuł się w jakimś sensie ojcem Najemnika z Pyskiem. W końcu, to od Logana otrzymał swój czynnik regenerujący, który w dużej mierze uformował go w człowieka jakim był teraz. W głębi duszy czuł sympatię do Wilsona, chociaż nigdy by się do tego nie przyznał. Wolverine omiótł wzrokiem gości, którzy zebrali się na sali i zajęli miejsca w ławach. Rozpoznawał większość osób, wszyscy ubrani adekwatnie do okazji. Na widok Lokiego, zjeżyły mu się lekko włosy na karku, jakby w odruchu. Nie wiedział za bardzo co myśleć o jego obecności tutaj, ale jeżeli został zaproszony to nie będzie się wtrącał. Może i był ojcem Deadpoola, ale był też jednym z największych złoczyńców jacy kiedykolwiek postawili swoją stopę na Ziemi. No i ta dziewczyna ze skrzydłami, która wpatrywała się w Logana jak w obrazek. James poczuł się lekko niezręcznie i zapatrzył się w przestrzeń, czekając na rozpoczęcie się uroczystości. Wtedy też z bocznego pokoju wyszedł Kapitan w sutannie. X-Men uniósł lekko brew i wypuścił powietrze nosem w lekkim rozbawieniu, które szybko minęło. Dla mutanta nie było w tym nic cholernie śmiesznego (w przeciwieństwie do Bucky-iego, na którego spojrzał jak na obłąkanego), tylko nieadekwatnego i niepasującego. Sutanna i tarcze były w przekonaniu Wolverine-a z dupy, ale ponownie wzruszył w duchu ramionami. Nie jego święto. Spojrzał tylko pocieszająco na Rogersa i odwrócił wzrok. I zaczęło się. Charakterystyczne nuty popłynęły po wnętrzu kościoła, którego akustyka wzmocniła dźwięk. Do środka wkroczyła Panna Młoda w towarzystwie trikstera. Przemowa Steve-a była piękna, mówił jakby incydent z logiem Hydry się nie wydarzył. Spokojny i opanowany, dokończył swój monolog. Logan domyślał się, że wystawienie się na takie pośmiewisko nie mogło być dla niego łatwe, a co dopiero sprawić by spłynęło po nim jak po kaczce i z chłodnym profesjonalizmem zrobić to co do niego należało. Gdy Cap skończył a uwaga skupiła się na młodej parze, Logan klepnął Stevea w plecy, wzrokiem mówiąc ,,Dobra robota.". Domyślał się, że wsparcie ze strony przyjaciela w takiej sytuacji może być dla niego ważne. A więc po kościele rozbrzmiały słowa przysiąg Shipoola. Wade, jak to on się rozgadał jednak zupełnie nie w swoim stylu. Nie wyśmiewał, nie żartował, nie rzucał sucharami tylko poważnym tonem wymawiał poważne słowa. Otworzył się przed zebranymi w kościele a ta delikatna sympatia do Najemnika, zakołotała w sercu Logana. Jego słowa w jakiś sposób go poruszyły, a obecność przyjaciół, podniosły nastrój, piękny wystrój spowodowały coś o co nikt by nie posądził Logana. Zaczął się rozczulać, jednak panował nad tym i nie dawał niczego po sobie znać, dopóki Shiklah nie odsłoniła swojego oblicza, demaskując siebie i Wade-a, po czym wsunęła na jego palec obrączkę. I to właśnie ta obrączka sprawiła, że Loganowi zaszkliły się oczy. A to dlatego, że nie były to zwykłe obrączki. Jak było wcześniej wspomniane, zostały wykonane z tajemniczego metalu, którego nikt z tutaj zebranych nie potrafił rozpoznać. Obrócz Deadpoola, który jeżeli przypatrzy im się dokładnie, zorientuje się że są z adamantium. A jeżeli spojrzy na X-Mena, ten nic nie mówiąc wysunie swoje pazury pokazując, że środkowe są nieco krótsze od pozostałych. Tak, Logan przetopił część swoich szponów na obrączki młodej pary. Nie było to łatwe zadanie. Przede wszystkim, musiał przełamać swoją niechęć do Avengers i poprosić ich o pomoc. A dokładniej Thora. To on przetransportował Logana do Nidavellir, jednego z dziewięciu gałęzi drzewa, które zamieszkiwały krasnoludy. Tam odnalazł Brokka, krasnoluda który miał znaczący wkład w stworzenie Mjolnira. To on odciął części środkowych szponów Logana i przetopił je na obrączki oraz zaostrzył obcięte pazury, by dalej spełniały swe zadanie. I teraz owe obrączki spoczęły na palcach Shiklah i Deadpoola. Logan zacisnął szczęki, odpędzając łzy i kiwnął lekko głową do Wilsona. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Kościół. Czw Wrz 25, 2014 3:57 pm | |
| Wysłuchał przysięgi pary młodej i kiwnął niezauważalnie głową. Cóż, starannie sobie zaplanowali, że Shiklah będzie Wade'm, Wade będzie Shi, ale, co dziwne, Rogersowi to umknęło. Widział Deadpoola w stroju panny młodej od samego początku. To pewnie ze stresu - wmawiał sobie. Wstyd mu było przyznać, że tego nie zauważył. Albo inaczej - zauważył. Spoglądał, gdy Wade mówił swoją przysięgę i uśmiechnął się lekko. Miał naprawdę ciężkie życie, od samego początku. Owszem, jest nieobliczalny i szalony, ale w tej sprawie nie jest sobie winien. To sprawiło, że aż poczuł sympatię do królowej nieumarłych, był również zaskoczony jej spontanicznym zachowaniem przed ołtarzem, gdy zdjęła maskę i namiętnie pocałowała najemnika, gwarantując o jej miłości do niego. Naprawdę pasowali do siebie. Pasowali tak bardzo, że będzie musiał mieć na nich oko. Za bardzo lubują się w drobnych zbrodniach, skokach adrenaliny i nielegalnych rzeczach. Tu Steve mimowolnie zmrużył na nich oczy. Niespodziewanie poczuł klepnięcie po plecach. Dyskretnie się obejrzał, napotykając na sobie wzrok Logana. Steve odetchnął i kiwnął przyjacielowi głową. Ma wsparcie, którego potrzebował. On też, wplątany w całe to zamieszanie, trzymał się dzielnie. Para przed ołtarzem nałożyła sobie obrączki na palce. Rzucił okiem na ów błyskotki, co dziwne, nie zrobione wcale ze złota czy srebra. Jego oczy rozszerzyły się lekko, domyślając się czym mógłby być kruszec, z którego zostały wykonane. Niesamowite. Okej, Rogers, czas na dalszą część. Złączył dłonie pary młodej, najpierw wpatrując się chwilę w Shiklah, potem w Wade'a, by po chwili błogiej ciszy powiedzieć: - Od teraz jesteście mężem i żoną. - zerknął na Shi zdezorientowany i odchrząknął - możesz pocałować pannę młodą.
To była piękna chwila, ceremonia. Ale jak bardzo Rogers chciał już się uwolnić z tej niewygodnej posady.. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Kościół. Czw Wrz 25, 2014 5:26 pm | |
| Ceremonia trwała w najlepsze. Wszyscy zebrani wpijali swoje spojrzenia na naszą najpiękniejszą parę dnia. Nikt z dotychczas zaproszonych gości nie zorientował się, że Młodzi postanowili zabawić się ich kosztem i skorzystać z możliwości zamiany kostiumami. Wyszło im to naprawdę dobrze, bo Wanda jak i reszta bliskich im osób nie zauważyła, jaką niespodziankę Ci im szykują. Może to kwestia doboru ubrań, mimika i typowe gesty Shi i DP, a być może to nie ich urok, a Maybelline? Nieważne, bo gdy Cap skończył swój monolog zaraz to odezwał się Shipool. Jak widać najlepszy najemnik na świecie poszedł całkowicie na żywioł. Faktycznie, nie obyło się bez krótkich i ciętych docinek w stronę lekko niedoinformowanego Capa, ale również nie bez słodkości i miłości. To naprawdę dziwne uczucie słuchać jak ktoś kto nie zajmuje się zbyt czystą robotą opowiada o swojej ukochanej jak o nikim innym. Przez tą chwilę gdy Wade rozprawiał na ważne tematy w kościele zrobiło się cicho. Wszyscy wstrzymali oddech, pozwalając sobie na niemą kontemplację słów Wilsona którego słowa pochodziły z serca [tak, on je też ma]. Sama Wiedźma otarła kolejną łzę, która spływała jej po policzku – wszystko wokół było takie podniosłe i szczere. Gdy odezwała się i Shi, Wanda nie powstrzymywała już łez, to dla niej było stanowczo zbyt wiele. Nie zwracała uwagi na makijaż –i tak do zrobienia go użyła wszystkich kosmetyków wodoodpornych więc… Po prostu wpatrywała się w młodą parę jak urzeczona, by w odpowiednim momencie dać jeszcze raz znać Szopowi, że to teraz, TERAZ ma podać im obrączki, które zaraz znalazły się na palcach narzeczeństwa. Długi i namiętny pocałunek nastąpił jeszcze przed przyzwoleniem Capa, ale to nic, to tylko formalność. Zaraz też rozległy się dzwony kościele informujące gości o końcu części oficjalnej. Organizatorka ślubu sprawdziła tylko czy wszystko co miało zostać powiedziane było wykonane. Skinęła powoli głową do Steve’a i posłała mu uśmiech, będąc w duchu z niego strasznie dumna, że mimo niekomfortowej sytuacji ten zachował się godnie i kulturalnie jak na żołnierza przystało. Zerknęła też ku Jamesowi, który poświęcił dla przyjaciół kawałek siebie, by wykonać cudowny prezent jakim były obrączki. Z pewnością Wilsonowie mu tego nie zapomną. Wanda ocknęła się, poprawiła włosy i makijaż, który i tak mimo wylanych łez był nienaganny i odwróciła się by ogarnąć wzrokiem salę. Szopa stojącego nieopodal pogłaskała po głowie, Logana poklepała po plecach, a parze młodej rzuciła się w ramiona by zaraz ich wycałować i złożyć szczere życzenia. Była szczęśliwa, że Ci są już związani na zawsze, nie tylko przysięgą ale ciepłym uczuciem, która ich pochłonęła do reszty. - Dużo szczęścia kochani. – Wyszeptała we włosy Shi i zaraz odsunęła się od nich by dać i reszcie pole do popisu. Przeszła nieco na bok, by zagarnąć wzrokiem Ellie i Pajonka, którzy chyba na dzisiejszy dzień postanowili zakopać topór wojenny, co tylko zaowocowało kolejnym uśmiechem kobiety, która mknęła powoli wzdłuż ław i zachęcała wszystkich do powstania jak i zwróceniu uwagi na chwilę na jej postać. - Dziękuję za przybycie! Zapraszam teraz wszystkich do skłania życzeń i do skierowania się na zewnątrz, gdzie czekają na Państwa limuzyny. Zawiozą one Was prosto do Stark Tower gdzie odbędzie się wesele! – Powiedziała głośno i sama wyszła z kościoła, by dopilnować zarówno kierowców jak i krnąbrnych gości, którzy miotali się w te i we wte niczym zwierzęta. Sprawdzała dokładnie, by nikt nie ominął małżeństwa, by wszystkie kwiaty zostały zebrane, a prezenty upchnięte do ciężarówki. Słońce mocno grzało, opiewało twarz Scarlet swoimi ciepłymi promieniami co tylko ją cieszyło. Idealna pogoda na ślub chciałoby się rzec. Teraz jednak kobieta zwracała uwagę na coś innego niż tylko pogoda. Podczas gdy reszta wraz z naszą wspaniałą dwójką przebywała w pomieszczeniu, ta tylko stała na schodach i podliczała czarne i odpicowane auta, które podjeżdżały pod świątynię. Wanda zrezygnowała z limuzyn zawożących ludzi do kościoła. Chciała by każdy miał możliwość przejażdżki zarówno czymś nowym, jak i czymś nieco starszym… Tym razem w okolice zawitało kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt czarnych Lincolnów typu Continental z bagatela 1964 roku. Wszystkie błyszczące, z jasnymi felgami, w których bez problemu można byłoby się przejrzeć. Do tego skórzane siedzenia i darmowy alkohol w środku. Klasa pełną parą. Panna Maximoff zatarła ręce gdy do jej uszu dobiegł stukot kopyt, to już zbliżała się przepiękna karoca ze złotymi ornamentami i przyciemnionymi szybami, rodem z bajki o Kopciuszku. Karoca nie była zbyt duża, idealna by jednak zmieścić dwie dorosłe osoby. Oryginalny pojazd ciągnęły dwa białe konie z bogato zdobioną uprzężą, które współgrały z wyżej wymienionym. Do tego kolorowe pióra i przewoźnik ubrany w smoking i cylinder, który pozdrowił Wandzię skinieniem głowy. Jak widać wszystko było na swoim miejscu, bo i gdy goście się wylali ze świątyni, zaraz za nimi wyszła i para młoda która to niby to z zaskoczenia została obsypana ryżem na szczęście. Gdzieś w oddali znowu można było usłyszeć delikatne takty marszu weselnego, a nad nimi wzleciały ku górze dwa śliczne gołębie oznaczające wszelaką czystość i miłość. Wiedźma raz jeszcze wskazała zebranym samochody, by Ci pakowali się do nich zazwyczaj po dwie, trzy osoby, tak by bezpiecznie było dojechać na wskazane miejsce. Kierowcy czekali na wykonanie swego jakże ważnego zadania, ciemne szkła aviatorów odbijały tylko promienie słoneczne, a ryk silników powoli przebijał całą tą krzątaninę i paplaninę przypominając wszystkim, że czas rozpocząć zabawę. Sama organizatorka korzystając z okazji i mniejszego zainteresowania państwem młodym w akompaniamencie odjeżdżających aut chwyciła Shi za rękę i podprowadziła ich do cudownej i bajkowej karocy, która tylko czekała aż Ci odcisną swoje pośladki na jedwabnym nakryciu. Całe wzruszenie już nieco uszło z szatynki, jednak cały czas łzy lśniły w jej oczach, a gdy jej dłoń dotknęła ręki sukuba, ta mogła odczuć, że naprawdę cieszy się ich miłością. Pogoniła ich jeszcze by wsiadali szybciej i nic nie mówiąc zamknęła im drzwi, by za chwilę podejść do jednego z prawie, że ostatnich Lincolnów, w którym czekał i Logan [o drużba] bądź ktoś inny [kto chciał z nią jechać] i ogarnąć wzrokiem raz jeszcze skromny kościółek w którym to jej przyjaciele wzięli jeden z najważniejszych sakramentów. Przez chwilę stała tak i tylko nasłuchiwała oddalających się stukotu kopyt, czy pisków opon. Cała wrzawa ucichła, jakby nic się tutaj nie zdarzyło. Jedyne co mogło dać komuś do myślenia, że faktycznie, kurcze, był tu ślub, to resztki ryżu, drobnych monet i kilku banknotów kilku dolarowych, które leżały przed głównym wejściem. Kobieta westchnęła raz jeszcze zadowolona jednak, że jak na razie wszystko szło zgodnie z planem, po czym weszła do samochodu, a gdy ta dała znak, kierowca ruszył i czym prędzej ruszył ku Stark Tower. Zatem, tururrirururu. Ślub się skończył, wszyscy jazda składać życzenia i pakować się do oldschoolowych aut. W rytmie AC’DC jedziecie wszyscy na ostre Melo elo. Posty piszcie proszę już w Sali weselnej, opiszcie przeżycia związane z uroczystością, piszcie cokolwiek byle na temat. Tak jak już mówię od początku akcji, posty nie muszą być długie, ważne żeby były. Gdyby ktoś z niejasnych przyczyn nie mógł napisać w odpowiednim terminie to bardzo proszę INFORMUJCIE MNIE O TYM. Ponawiam, gdy macie problem, pomysł czy cokolwiek innego to piszcie. Ja nie gryzę. Co do terminu. POSTY PROSZĘ SKŁADAĆ DO ŚRODY, TJ. 1 PAŹDZIERNIKA DO 23:59.
Dziękuję za uwagę. <3
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Kościół. | |
| |
| | | | Kościół. | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |