Imię i nazwisko: Barry Light
Pseudonim: Light
Rasa: Człowiek (z mocami)
Miejsce pochodzenia: Stany Zjednoczone, Nowy Jork
Wiek: 16
Frakcja: YA - Ci dobrzy
Wygląd: Barry, a raczej Light, to 175cm nastoletniego blondaska, o dość mizernej wadze - aż 67 kg. Nie jest może jakimś gigantem, czy może umięśnionym atletą, aczkolwiek widać choćby zarys mięśni. Chłopak jest szczupły, co daje dodatkowy efekt. Siłą nie grzeszy, acz wysportowanej sylwetki nie można mu odmówić. Co do samego ubrania, zwykł nosić jasnoniebieskie jeansu i śnieżnobiałą koszulkę - w zimne dni przykrywa ją szarawy sweter lub też kurtka w podobnym kolorze. Zwracając teraz większą uwagę na jego twarz, ostre i charakterystyczne rysy jak i towarzyszący im uśmiech wyglądają prowokatorsku, lecz bije od niego pewność siebie. Błękitne oczy dodają mu uroku. Najciekawszą rzeczą są z pewnością jego blond włosy - mają one co prawda średnią długość, ale ich uczesanie jest niezwykle oryginalne. Nie są po prostu czesane, a zgarniane ręką ku górze.
Charakter: Nigdy nie był prostą osobą, pewnie nigdy nie będzie, zawsze opiera się na teraźniejszości, wiec i jego intencje są też trudne do określenia. Jest niezwykle wybuchowy i prowokatorski, nie bierze się to znikąd. Można powiedzieć, że tak się wychował, a pewność siebie i wiara w słuszność jego decyzji towarzyszyły mu od zawsze. Swoim zachowanie zachodzi za skórę większości osób, nie jest to zbyt trudne, chwila nieuwagi, a powie coś, czego powiedzieć się nie powinno - nie kryje bowiem swoich uczuć, a ich okazywanie jest codziennością. Żyje chwilą, więc nie specjalnie się tym wszystkim przejmuje. Zwykł też wyrażać swoje niezadowolenie lub też po prostu się odegrać, jeśli coś mu nie pasuje. Ceni sobie jednak takie wartości jak przyjaźń, czy też braterstwo. Mimo pozorów jest dobrą osobą i choć nie do końca honorową stawia dobro wspólne ponad jednostki. Nie jest to zachcianka, aczkolwiek dogłębne poczucie sprawiedliwości. Miał w życiu różnie, więc i jego światopogląd nie jest ustabilizowany, ciężko go tak właściwie pojąć, a udaje się to tylko nielicznym. Młody wiek także robi swoje, więc oczekiwanie po nim czegoś więcej jest z pewnością loterią - raz pójdzie dobrze, a raz się zbuntuje, tak to niestety bywa. Receptą i ustabilizowaniem jego osoby ma być z pewnością służba w dobrym celu, kto wie, może nawet będzie w stanie za ten cel się kiedyś poświęcić.
Umiejętności: > Zwinność - jako były agent i zapaleniec jeśli chodzi o niebezpieczne sytuacje chcąc lub nie chcąc wykształcił w sobie tą umiejętność. Przychodziła mu ona dość łatwo, więc można uznać ją też jako swego rodzaju talent. Uwielbia robić przeróżne akrobacje w powietrzu, robić efektowne uniki w ostatnim momencie, jak i wykorzystywać ją do innych, raczej bazujących na jego mocy elementów.
> Sztuki walki/Siła - może i nie wygląda, ale w zakresie szybkich i celnych ataków jest na bardzo wysokim poziomie. Może i nie skupia się tylko i wyłącznie na walce wręcz, ale takową zdecydowanie przewyższa zwykłego śmiertelnika - trochę gorzej to wygląda w bardziej ekstremalnych przypadkach, pakerem tez nie jest.
> Szybkość - także nie jest to jego główny atut, aczkolwiek nie należy do najwolniejszych. Bega raczej jak średniej klasy sprinter, aczkolwiek błyskawicznych ruch rąk jak i całego ciała w połączeniu z zwinnością daje dobry efekt. Jest to jednak szybkość nadal osiągalna dla zwykłego człowieka.
Moce:> Teleport - jest to jedyna rzecz, z jakiej jest tak na prawdę dumny. Takowy dar to coś niesamowitego, bez czego nie wyobrażałby sobie życia. Choć teleportacje można opisać w dość łatwy sposób (przeniesienie czegoś z punktu A do punktu B), to znalazł do niej ogrom zastosowań. Może przenieść także energię nadaną rzeczy/ciału.
- Spoiler:
Teleportacja z punktu A do B jest błyskawiczna. Takowa jest możliwa na terenie jednego kilometra, a dokładniej tam, gdzie widzi. Na ślepo też da radę, ale wolałby nie trafić w ścianę, bo to kończy się automatycznie zgonem (chyba że mu nogę utnie, to raczej przeżyje). Teleportacja jak wspomniano wcześniej jest strasznie szybka i niezauważalna przez większość istot na świecie (na oko przekracza nawet prędkość światła). Nie jest ona jakoś specjalnie męcząca, więc można nią solidnie przyspamować (używać jej w trwających ułamek sekundy odstępach, o czym będzie mowa później). Jeśli spada z dużej wysokości, może przenieść się ignorując działającą na niego wcześniej siłę, wygląda to raczej na gwałtowne zatrzymanie.
Samo jej rozwinięcie, to przenoszenie wszystkiego co dotknie jego ciało (ubranie też się wlicza). Może przenosić się oczywiście razem z ubraniem i swoim sprzętem, ciężko jednak kontrolować drobne przedmioty z nim połączone, przykładowo obwiązany liną raczej przeniesie ją ze sobą. Czym większa rzecz, tym łatwiej to opanować. Z ludźmi także nie ma większego problemu, jednak czym większa masa, tym wolniej i ciężej to wychodzi (wieżowca raczej nie przeniesie). Samo rozwinięcie tej umiejętności to przykładowo przeteleportowania przeciwnika kilometr nad ziemie, a następnie wrócenie do pierwotnej pozycji w mgnieniu oka (może i wyżej, kilometr to jeden taki "skok", może ich wykonać kilka). Kolejna wariacja tej oto umiejętności to przenoszenie przedmiotów - lecący młot? Wystarczy przenieść go choćby metr za siebie dając wrażenie przenikania przez obiekty (musi go choćby na ułamek sekundy dotknąć). Można również przeteleportować lecącą strzałę w przeciwnym kierunku, co wygląda jak jej odbicie (można tu w nieskończoność kombinować). Przenosząc obiekt z już nadają siłą można go tylko przekierować, pełną kontrolę ma tylko nad swoim ciałem.
Kolejna wariacja dotycząca samego teleportu jest to rozbudowanie tego, gdzie odstęp między kolejnymi jest niezauważalny. W ten sposób może chodzić sobie w powietrzu przenosząc się po prostu eliminując siłę na niego działającą. Jest to dość trudne, gdyż teleportuje się praktycznie nieustannie, więc lepiej tego nie nadużywać - taki bardziej bajer, ale tyłek może uratować.
Kolejne sposoby można wymyślać bez ustanku, o czym wcześniej wspomniano, ale nadal bazują na tej samej umiejętności, pewnie wiele z nich jeszcze powstanie.
*Czas podjęcia teleportacji to około sekunda, może i mniej. Po wybraniu celu dosłownie znika i pojawia się tam gdzie chciał. Maksymalny ciężar przeniesiony obiektów jednorazowo to 300kg nie wliczając jego wagi mieszczących się w ośmiu metrach sześciennych. Z czasem można powiększyć.*
> Wzrok/Reakcja - ponieważ do czynienia ma z tak szybkim przemieszczaniem się otrzymał coś bardzo ciekawego, albowiem odpowiednią dla tego alternatywę. W skrócie widzi o wiele więcej, niż dostrzec może niejedna osoba, polega to raczej na zobaczeniu lecących kul, ogarnięciu co się dzieje po przeniesieniu (takie spowolnienie czasu). Ciało musi nadążyć za wzrokiem, więc szybkość podjęcia działania jest równie szybka (skoro chce uniknąć kuli, musi w odpowiednim momencie użyć teleportacji, jest to raczej uzupełnienie). A skoro ciało nadąża, to i mózg nie jest gorszy. O wiele szybciej podejmuje decyzję/mysli, co przekłada się na szybkość przeniesienia (nie staje się przez to mądrzejszy).
Największa wada jego mocy jak i osoby - wzrok, jeśli w jakiś sposób zostanie oślepiony, zamknięty w ciemnym pomieszczeniu lub bóg wie co jeszcze pozostaje mu liczyć na to, że nie wyląduje w ścianie. Likwiduje to również "chodzenie w powietrzu", przenoszenie czegoś w ruchu, jednym słowem staje się łatwym celem, zbyt łatwym. Więc opierając się jedynie na wzroku, gdy nie może z niego korzystać traci większość z umiejętności. Drugą wadą, choć może i samym brakiem takowych zdolności jest fakt, iż nie może przemieszczać się na duże odległości jednym "skokiem", jeśli gdzieś chce dotrzeć, to hopsa kilometr po kilometrze zamiast od razu pojawić się w miejscu, jest to jednak tak szybkie, że nieco dłużej niż by to zrobił normalnie, dociera i tak na miejsce.
Broń: Rękawice z wyciętymi palcami (utwardzone przy kostkach i lekko od strony dłoni, od parowania i zadawania ciosów)
Ekwipunek: Ciemno-niebieskawy strój od stóp, do szyi, ciepły, a zarazem przepuszczający powietrze. Przylega ściśle do ciała.
Historia: Barry, urodzony w jednym z Nowojorskich szpitali. Poród zdaniem lekarzy był wyjątkowo dziwny, zmieniał sam od siebie położenie, więc przysporzył sporo kłopotów lekarzom. Tyle wynikało z opowieści, jakie opowiadano mu raz po raz na dobranoc. W rzeczywistości był to projekt rządowy, a on sam jeszcze przed narodzinami został objęty tajnym nadzorem (wybrano go z racji pochodzenia, wojsko było w rodzinie tradycją). Jego ciało zostało wystawione na promieniowanie gamma, przez co zmieniło swoje właściwości. W brew planom nie działało to na siłę fizyczną jak w przypadku chociażby hulka, a na rozpad i ponowne złączenie cząsteczek. Działo się to po za widzą rodziców, a cały plan uznano za niewypał, jednak w obawie o jakieś efekty uboczne kontynuowano obserwacje.Trafił do jednego z jednorodzinnych domów na ulicy jakiej... jak ona się właściwie nazywała? High Line! Mieszkał tam niezbyt długo, z obawy o zdrowie trzymano go w szpitalu do piątego roku życia. Gdy wreszcie tajemnicze objawy ucichły wprowadził się na tamtą piękną ulice, z dala od tamtego miejsca wszystko było piękne. Żył pełnią życia, całymi dniami szwendał się na zewnątrz, a w "ośrodku edukacji" był uznawany raczej za łobuza - nie z powodu jakichś zniszczeń, a raczej wygadanie i nieumiejętności pohamowania języka (co chwile miał jakieś problemy, a tu nauczyciela zbluzgał, a tu odmówił jakichś zajęć), przymykano na to jednak oko. Byłoby pięknie, gdyby zostało tak dłużej, bowiem znowu zaczęły się dziwne anomalie w jego organizmie. Sam odkrył o co chodzi tuż po 8 urodzinach, było wtedy strasznie zimno, ulice pozamarzane, postanowił więc nieco się zabawić. Zabawić to trudno powiedziane, strzeliło mu coś głupiego do głowy, a on chciał to zrealizować. Przyszykował więc sanki i rozlał pas wody na ogródku (był on spory, zaczynał się przy płocie z jednej strony, a kończył tuż przed ulicą, gdzie usypał śnieg w ramach amortyzacji). Wszystko wyglądało na w miarę dopracowane, jeśli można tak powiedzieć, tak więc rozpędził się i pomknął na sankach przed siebie po tej ślizgawce i można było się domyślić zamiast się zatrzymać wparował na ulicę pędząc na tych przeklętych sakach. Przed sobą widział tylko olbrzymi tir, zamknął oczy, a zamiast rozbić się prosto na nim znalazł się na drugiej stronie razem z sankami (Był to błąd genetyczny, gdyż umiejętności powinny się pojawić znacznie później. W końcu eksperyment nie był do końca udany, a i ciało nie ustabilizowane). Nigdy o tym wydarzeniu nikomu nie wspominał, ale ktoś już wiedział. Po tym "wypadku" robił to co zawsze, starał się raczej o tym zapomnieć i traktować to jako zwykły sen. Po jakimś czasie niedaleko jego domu wprowadził się pewien chłopak, spotykali się od czasu do czasu by coś zwyczajnie porobić. Trwało to dość krótko, jakieś pół roku, po czym do jego mieszkania zawitało dwóch facetów w czarnych garniturach. Zostało to wszystko ustalone już dawno, a jego rodzina zwlekała tylko z wydaniem zgody. A to z winy tego jednego, jedynego dnia, gdy w cudowny sposób uratował sobie życie. Ślad po nim zaginął, oficjalnie wyjechał do rodziny za granicą, a tak na prawdę trafił do tajnej organizacji rządowej zwanej S.H.I.E.L.D. i jak można było się domyślać nie były to jednorazowe odwiedziny. Zamieszkał tam i trafił pod rękę jednego z agentów, ten prowadził jego indywidualny trening początkowo szkolny, aż w końcu był gotowy do czegoś poważniejszego. Jego 11 urodziny, w tedy tak na prawdę dowiedział się całej prawdy. "Od dzisiaj nazywasz się Light i staniesz się kimś w rodzaju tajnego agenta, rozumiesz? Skończyliśmy podstawową naukę, a wieczorem widzę cię na polu treningowym. Pamiętasz czego cię nauczyłem o teleportacji, prawda? Nie były to bajki, a rozpracować to musisz sam". Tak więc przyszło mierzyć mu się z czymś o wiele większej wagi. O ile był pojętym uczniem, o tyle trudnym do opanowania. Treningi były dla niego po pewnym czasie coraz poostrzę, a i zabawy z przenoszeniem ciała jak sam się o tym przekonał nie były fikcją. Sporo ich nadużywał, gdy wreszcie w pewnym stopniu je opanował oczywiście. Cztery lata minęły niezwykle szybko, trening i niebezpieczne zabawy mocą i tak w kółko i w kółko. Wymykał się czasami z siedziby organizacji, w końcu nie było to problemem, kilka sekund, a był już na miejscu z paczą chipsów - tego z pewnością by nie dostał, jak i innych rarytasów. Na świecie zaczęły dziać się później dziwne rzeczy, Avengers, jakieś ataki... i na niego musiał przyjść w reszcie czas, choć było to raczej nie do pomyślenia. Zrodził się projekt YA zbierający najbardziej utalentowane osoby z całego świata, by te służyły narodowi, Light z pewnością o tym marzył, te bajki na dobranoc czytane przez prawdziwych rodziców, jego moc i umiejętności, musiał tam się dostać i mieć nieco luzu. Rozmowy trawy długo, zanim cokolwiek ustalono. Pokazał jednak, że przyszła na niego kolej. Odesłano go do domu i załatwiono wszelkie kwestie prawne - udało się jakoś obejść przepisy dotyczące nauki i zamiast uczęszczać do szkoły (z już zdobytym przedwcześnie wykształceniem), wcielono go to upragnionej i elitarnej grupy Young Avengers. Zerwano również wszelkie połączenia z S.H.I.E.L.D, żeby mógł działać pełnią swoich umiejętności, a z drugiej strony nie mieć więcej z nim problemów. Przyszła pora na coś o wiele ciekawszego, tajemnica pozyskania przez niego mocy zostanie już do końca tajemnicą.