|
| Port w Waveney | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Port w Waveney Pon Lis 23, 2015 7:01 pm | |
| First topic message reminder :Port znajdujący się w Waveney, dystrykcie hrabstwa Suffolk. Spełnia tak naprawdę funkcję tożsamą z każdym innym portem, czyli wymiana towarów, transport ludności jak również jest całkiem niezłym miejscem, by uzupełnić zapasy na jachcie. **************************************************************** Był bardzo przyjemny wczesnowiosenny dzień. Słońce grzało, a resztki śniegu powoli topniały. Być może niedługo nadejdzie przebudzenie natury ze swojego zimowego letargu. Nadal było jednak chłodno, temperatura wahała się między 5, a 10 stopniami Celsjusza. W porcie panował typowy dla dnia roboczego jakim jest środa natłok pracy. Marynarze rzucali bluzgami, popędzając swoich kolegów by jak najszybciej mogli wspólnie wykonać pracę i schować się do ciepłego wnętrza budynków administracyjnych tudzież statków. Dzień jak co dzień można rzecz, chociaż był tu jeden element, który pojawił się stosunkowo niedawno. Spółka Union, która zajmowała się transportem praktycznie tydzień temu skończyła budowę swojego budynku. Był to typowy, prostokątny budynek administracyjny o wielkości przeciętnej kamienicy, z tym że wyglądał z zewnątrz na dosyć nowoczesny pomimo wykorzystania zadaszenia w stylu marynistycznym. Logiem firmy były dwie uściśnięte dłonie na pomarańczowym tle. W porcie stał nawet ich statek, bardziej swoim kształtem przypominający prom niż typowy kontenerowiec. Najwidoczniej tam w budynku administracji miały się zgłosić osoby, które odpowiedziały na zlecenie spółki. A jeśli chodzi o ochronę, to była tam zwyczajna portowa ochrona. Miejscami monitoring, ale poza prywatną firmą ochroniarską to nic nadzwyczajnego. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Annie
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 13/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Pon Gru 21, 2015 6:01 pm | |
| Cóż najwyżej udało jej się trafić w dziesiątkę przez co ich kapitan nic szczególnego nie powiedział. I co najważniejsze nie wydało mu się to nawet dziwne, że każdy znał się na czymś co umie. Cóż przynajmniej tak było w jej przypadku. Kiwnęła lekko głową na zgodę, że rozumie. Mundurki wydawały się logicznym wyjaśnieniem skoro chcą tutaj "pracować" raczej na krótki okres czasu. Cóż w sumie jej to było wszystko jedno w czym będzie chodziła na statku oczywiście jeżeli będą to ubrania. Również w milczeniu poszła na wskazane jej miejsce, a skoro na statku były strzałki to nie powinna się na nim zgubić, a orientacje w terenie miała raczej dobrą. Więc i tutaj powinna sobie poradzić bez problemów. |
| | | Guardian Angel
Liczba postów : 8 Data dołączenia : 18/11/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Pon Gru 21, 2015 9:22 pm | |
| Pan Cosus nie zobaczył w ciele i w ładunkach tego czego oczekiwał, a czego oczekiwał to już jego sprawa. Odnośnie stwierdzeń kapitana, chyba wszystko zostało powiedziane, a jak będzie miał jakieś pytanie to zagoja do kogoś z załogi. Jeśli stwierdzić by bez bicia i ze szczerą chęcią otwartości, to Guardian Angel tak na prawdę nie znał się aż tak dobrze na technologii statków. Palnął, że coś tam potrafi i liczył, że to przejdzie oraz wystarczy, aby nie myć czy to zamiatać podłogi. W sumie nie wiem czy można mieć mu to za złe. To takie typowo ludzkie zachowanie, mając do dyspozycji zamiatanie podług, a gapienie się w jakieś czujniki czy tablicę, to zapewne każdy człowiek, który szanuje swoją godność, a to właśnie godność czyni GA tym kim jest - wybrałby zabawę mechanika do którego przypadłoby określenie majster co fuszerkę zrobi, a potem się nie przyzna, że nie ma jakiegokolwiek pojęcia nad czym co robił lub wie za mało, aby to robić. Bądźmy optymistami, optymizm przede wszystkim. Trzeba być dobrej myśli, że ta ładna pani ma większą wiedzę o maszynach i to ona w razie czego pójdzie pomóc w naprawieniu czegoś, a on będzie tylko stał i gapił się w kontrolki. Jakby się tak głębiej zastanowić to GA wcale nie był jakiś ubogi czy gorszy pod względem mechaniki, bo na prawdę umiał oraz wiedział to i owo o statkach, tyle, że jak on ostatnio płynął statkiem to miał z piętnaście lat, a od tego czasu technologia poszła do przodu, nie ukrywajmy. Chociaż jest dobrej myśli, nie okazuje niepokoju, w razie jakby statek zatonął bo spieprzyłby mechanizm napędowy to, chyba by sobie poradził z ucieczką. Co do mundurków to nie za bardzo miał zamiar się przebierać, mechanik musi wyglądać jak mechanik nawet jeśli wyglądem przypomina jakiegoś super bohatera, to musi mieć ochronny kostium na potrzeby BHP w końcu wiadomo co tam się stanie pod pokładem? Coś mu spadnie na głowę, przygniecie i takie tam. Wolny czas postanowił spożytkować na poinformowanie Psylocke o tym, że trochę ściemniał, kiedy to kapitan poszedł sobie zapalić ten podszedł powoli do kobiety i szepnął cicho. - Mam nadzieję, że masz w sobie duszę mechanika... - skończył i odsunął się. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Port w Waveney Sob Sty 02, 2016 8:39 pm | |
| Drakonowi nie pozostało nic innego, jak jedynie udać się na swoje stanowisko. Zaczekał do końca, aż inni się rozejdą, by móc jeszcze rozejrzeć się po pokładzie oraz okolicy. Następnie powolnym krokiem ruszył na mostek, a w międzyczasie jego smoczy towarzysz zaczął przeczesywać okolicę, tworząc mentalną mapę oraz sprawdzając każde pomieszczenie statku. Ot może natrafi na coś ciekawego, nigdy nie wiadomo. Po wejściu na mostek, Kenneth podszedł do radiostacji (przy okazji witając się z kimkolwiek przyszło mu się tam spotkać), a następnie usiadł na siedzeniu przy niej i rozpoczął od standardowego sprawdzenia sprzętu. Najpierw sprawdził czy radiostacja działa, następnie zasięg oraz po kolei wszystkie kanały. Kolejnym etapem było sprawdzenie poziomu zakłóceń - a na samym końcu obejrzenie samego urządzenia. Przy okazji pozwolił sobie dorwać jakiś śrubokręt, otworzył puszkę i sprawdzić czy wszystko z nią gra w środku. Na otwartej wodzie nie ma łączności telefonicznej, tak więc radio będzie ich jedyną drogą kontaktu ze światem. Lepiej więc by działało i znajdowało się w jak najlepszej kondycji. Jeśli coś było nie tak lub mężczyzna dopatrzył się usterek, na poczekaniu naprawił je w improwizowany - lecz skuteczny sposób (zależnie od potrzeby). W tym samym czasie, Saurian dalej przeczesywał pokład, pokój po pokoju, pomieszczenie po pomieszczeniu, korytarz po korytarzu. |
| | | Sly
Liczba postów : 214 Data dołączenia : 04/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Sro Sty 06, 2016 8:12 pm | |
| Twarz Sly'a nie zmieniła wyrazu w chwili usłyszenia przydziału. Czego mógł się spodziewać, po tym jak powiedział że nie zna się na statkach? ~Hiszpańskiej inkwizycji.~ odpowiedział sobie w myślach. Przynajmniej będzie niezauważony kręcić się po statku. Wystarczy że weźmie mopa i wiadro z wodą. Na takich jak on nie zwraca się uwagi, chyba że są do czegoś potrzebni. Mundury? Nieważne czy ładne czy brzydkie. Pomogą wtopić się w tłum. Swoją drogą, ciekawe gdzie był magazyn/schowek sprzętu do czyszczenia? Pytanie to zaciekawiło Sly'a. Idąc korytarzem zerknął na rozpiskę i zapamiętał gdzie co jest. Następnie udał się do kwater załogi, skąd pobrał mundur i zajął łazienkę, by się przebrać. Nie chciał by się rozniosło że ma mechaniczną rękę. Równocześnie odpalił komputer w ręce, Korzystając z okazji zamierzał podłączyć się do systemu radiowego statku, by móc utrzymać łączność radiową z bratem. Jeśli dobrze pamiętał, łączność ze statkiem nawiązywana była przez satelitę. Połączyć się ze statkiem nie problem. Sztuką jest zrobić by sygnatura Marko była przekazywana do ręki. Przy odrobinie szczęścia, powinno się udać, a na mostku zapali się tylko jedna lampka, oznaczająca połączenia. W przypadku pecha, trzeba będzie zamontować odpowiednie urządzenie na antenie. Którego Nathan nie umiał zrobić. A nawet gdyby umiał, sporym wyzwaniem byłoby zamontowanie go tak, by nikt nie widział. W międzyczasie postanowił odkryć do czego służył ów tajemniczy mechanizm, który wysłał mu Marko. Gdy wyszedł z łazienki, wrócił do kapitana, którego zapytał o miejsce gdzie mógłby złożyć bagaż. Usłyszawszy odpowiedź, udał się tam, gdzie złożył torbę. po drodze natknął się na Rakuna, którego także włożył do torby (tak, wiem że to złe. Ale jak ukryć szopa na statku?),Szop wprawdzie trochę oponował, ale w końcu położył się wygodnie w miarę możliwości na snajperce i magazynkach. Żywy alarm został założony. Gdyby ktoś teraz próbował wziąć sprzęt, zostałby nieźle pocięty przez Rakuna. Następnie Sly skierował swe kroki do magazynu/schowka i pobrał wszystko co trzeba było. Złożył to wszystko obok torby z Rakunem, Po chwili znowu był na stałym lądzie. Jeśli szop płynie z nimi, to on też musi coś niecoś jeść. Owszem, z kuchni zawsze można ukraść, jednak lepiej nie ryzykować. Rozpoczął poszukiwania sklepu z karmą dla zwierząt. Gdy go znalazł, zakupił parę paczuszek z jedzeniem dla szopa. Zapłacił i wrócił na statek, chowając paczki do kieszeni. Będąc na statku, wrócił do swojej torby i włożył do niej karmę. Powinna wystarczyć na czas podróży. Oby wystarczyła. Nathan nie tracił czasu, chwycił sprzęt i udał się w miejsce które wymagało mycia. Lepiej od razu wczuć się w rolę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Port w Waveney Pon Sty 11, 2016 4:05 pm | |
| Zacznijmy od tego, jaki ubiór przypadł komu. Ekipie, która miała pracować w maszynowni przypadły pomarańczowe spodnie z szelkami, które miały kilka kieszeni na narzędzia a poza tym całkiem nieźle mogły amortyzować możliwe uderzenia. Do tego para butów podkuwana metalem, by w razie czego nie stracić palców jak coś na nogę zleci. W zestawie były jeszcze szare rękawiczki oraz koszula z długim rękawem, na której było logo firmy. W dyspozytorni powiedziano im, że kaski są na dole w maszynowni. Osoby pracujące na górze dostały coś ładniejszego, nawet zamiatacz pokładu dostał dokładnie to samo co kucharz czy radio-telegrafista. Byli w końcu na pokładzie statku transportowego, a nie lotniskowcu marynarki wojennej więc dostali odpowiednio po koszuli z długim rękawem, kurtce materiałowej która całkiem nieźle radziła sobie z wilgocią, jak również czarne spodnie i obuwie również z lekkim podbiciem. Wszystko w kolorze czerni oraz z logo firmy na plecach w barwie pomarańczowej. Kwestia było tylko dobrać pod swój rozmiar i rzecz jasna pójść się zgłosić po przydział. Psylocke i Guardian w końcu udali się do maszynowni, do której prowadziło parę korytarzy w dół. Tam od Ahmeda, który wyglądał jak niejeden stereotypowy terrorysta, wiecie broda i pochodzenie arabskie, dostali przydział oraz powiedziano im co i jak. Mężczyzna był bardzo rygorystyczny wobec procedur, dlatego od razu zaznaczył że mają mu się nie pokazywać w maszynowni bez strojów odpowiednich. A tak poza tym to wyjaśnił na co trzeba patrzeć i na co uważać. Nie trzeba być mechanikiem, by umieć patrzeć na kontrolki i domyślić się że coś może się dziać z daną częścią. Jak na razie wszystko było ok, musieliście tylko wyznaczyć jedną osobę która będzie robiła obchód oraz jedną która będzie siedzieć przy kontrolkach. W maszynowni mogliście pobrać krótkofalówki, by obchodzący mógł się komunikować z tym przy panelach. Annie do swojego mundurku dostała jeszcze jeden dodatek w postaci białego fartucha oraz siatki na włosy i czapki. Pewne standardy higieniczne muszą być zachowane w takim miejscu pracy, dlatego przed wejściem do kuchni musiała zdezynfekować ręce i spiąć włosy, jak również założyć fartuch. No a potem wiadomo, wysłali ją do obierania ziemniaków i gotowania dla całej załogi. Jej dłonie po tej pracy nigdy nie będą tak samo miękkie jak kiedyś. Drakon natomiast udał się na swoje stanowisko. Saurian przy okazji zrobił mentalną mapę tego miejsca, która rozkładem pomieszczeń pokrywała się z planami, które były co jakiś czas na ścianie. Żadnego tajemniczego pomieszczenia nie było, ani potężnego telepaty… znaczy takowego nie wyczuwał, ale w końcu potężni telepaci maja to do siebie, że potrafią ukryć swoją obecność. Ale tak poza tym to zwyczajny statek, nawet grama magii w nim nie ma. Kenneth przy okazji mógł poznać Szweda o nazwisku Hills, który był zastępcą kapitana. Z gęby wydawał się nawet spoko gościem, taką osobą która potrafi w kryzysowej sytuacji zachować zimną krew i wydawać rozkazy. Lata służby oraz doświadczenie, które było wystarczające by kapitan osadził go na tym, a nie innym stanowisku. Poza nim ponoć ma tam jeszcze być blond nawigatorka tylko akurat poszła do stołówki coś zjeść. Z oficerów, których mógł poznać ze słyszenia to tyle. Jakby przeprowadził skan telepatyczny to mógłby wykryć część na statku, a niewielką część jeszcze w budynku administracyjnym. Zapewne załatwiali jakieś formalności i papierkową robotę. Heh biurokracja. Radiostacja natomiast była w bardzo dobrym stanie, sprzęt nawet po rozkręceniu wydawał się lśnić nowością. Widocznie poprzednia osoba na tym stanowisko chorobliwie dbała o czystość sądząc po tym, że gdyby wywalić z wnętrza wszystkie pozostałe układy to pewnie można by z niektórych urządzeń jeść i nie złapać żadnego syfa. Ogólnie rzecz biorąc wszystko było w normie, chociaż co się dziwić? Armstrong pieniędzy chyba nie chciał wywalić w błoto z powodu wadliwego sprzętu. Saurian znał również położenie reszty tej osobliwej drużyny, poza Psylocke której wykryć nie mógł oraz Sly’a który opuścił pokład. Poza tym wykrył jakiegoś szopa na pokładzie, który potem z członkiem drużyny który wrócił spotkał się. Cholera wie, może tamten na statek przemycił jakimś cudem swoje zwierzątko? Tak więc właściciel szopa zaopatrzył się w karmę i ledwo co zdążył wrócić na statek, bo właśnie odsuwali rampę wejściową. Ale koniec końców go wpuścili. Znalazł składzik ze środkami czystości oraz mopem, dobrze że nie wysłali go do pralni bo to on stałby się szopem praczem. Przy okazji tamten włamał się do komunikacji, nie było to problematyczne dla kogoś o jego umiejętnościach. Co do bagażu to każdy mógł go złożyć w kwaterach załogi. Wyglądały one niezbyt przytulnie, ale za to łóżka były całkiem wygodne. Wprawdzie piętrówki, przykręcone do podłogi i z barierkami by nie wypadło się ale materac żelowy świetnie radził sobie ze słoną wodą i nic mu się nie działo. Krótko podsumowując każdy z was był zajęty swoimi sprawami, a statek w końcu ruszył. Nic specjalnego się nie działo podczas pierwszego dnia, poza tym że ktoś narzekał na zapach brudnego szopa z kajut, ale jak to marynarze – zwyczajnie wyśmiali osobę która to zaproponowała i zasugerowali jak najszybszą kąpiel. /Jeśli chcecie przeprowadzić interakcję między swoimi postaciami podczas np. rozmowy na stołówce to możecie popisać chwile swobodnie bez mojego uwzględnienia. Jeśli nie, to przeskoczymy 2 dni do przodu. Mile widziane też określenie co przez te 2 dni robicie.
|
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Port w Waveney Pon Sty 11, 2016 7:20 pm | |
| Mina Psylocke, gdy została na chwilę sama by móc ocenić swój nowy strój była bezcenna. Niemniej lubiła swoje palce, acz kolor i krój spodni pozostawiał jej wiele do życzenia. Myśląc jak bardzo człowiek musi się poświęcać by coś zdobyć przebrała się w ten strój. Jeśli miała okazję oceniła się w napotkanym lustrze. Mogło być gorzej, no i jak wiadomo ładnemu we wszystkim ładnie. Pocieszona tym udała się na miejsce pracy. Nowego znajomego przyjęła szybko. Póki nie czepiał się jej płci i nie robił awantury o byle co, mógł sobie istnieć i nawet wydawać rozkazy. Byleby nie przeszkadzał. Po zapoznaniu się z wymaganiami, które ku uldze Elizabeth nie okazały się wcale takie ciężkie kobieta przeszła do dzieła. Osobiście wolała być na nogach niż siedzieć w jednym miejscu. Spróbowała więc z całą kobiecą finezją i zdolnością perswazji ( w razie drastycznej odmowy i telepatii) przekonać go by oddał jej tą niewdzięczną robotę, ewentualnie zgodził się na to, by chodzili wymiennie. Podczas trwania tych długich dwóch dni, Psylocke starała się zapamiętać układ okrętu, zbadać umysły załogi, oraz przy okazji przypatrzyć się reszcie grupy, którą miała okazję poznać u ich pracodawcy. Z trudem dawała radę ukryć, że najbardziej interesowała ją postać Annie. Dlatego, w końcu podczas jednej z przerw na posiłek postanowiła do niej zagadać. - Witaj.- przywitała się z dziewczyną posyłając jej firmowy uśmiech. Jaką rolę przyjąć, by ta się otworzyła.... może starsza siostra? Musi sprawdzić, czy i ona jest telepatką. A jeśli nie... to kim dokładnie była. |
| | | Sly
Liczba postów : 214 Data dołączenia : 04/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Sob Sty 16, 2016 1:21 pm | |
| Sly robiąc to do czego go przydzielono, podsłuchał rozmowę marynarzy którzy mieli przerwę. Przeraził się gdy to usłyszał. Jeden z nich narzekał że czuć brudnego szopa w kajutach. O mały włos nie rzucił szorowania i nie poszedł sprawdzić co z Rakunem. Gdyby go odkryli, nie wróżyło by to dobrze. Jednak reakcja marynarzy go uspokoiła. Grupka wybuchła śmiechem i doradziła kąpiel. Zatem Sly dokończył szorować aktualne miejsce, odłożył sprzęt do magazynka zatrzymując przy sobie ścierkę, a następnie udał się do kajuty. Faktycznie, czuć było szopem. Sprawdzając, czy na korytarzu nikogo nie ma, wyszedł z nim pod kurtką. Skierował się z nim do łazienki. Gdy tylko pojawiał się ktoś na korytarzu, Sly przyglądał się ścianie, a następnie wyciągał ścierkę i czyścił ścianę. Rakun na szczęście nie ruszał się, więc było dobrze. Gdy doszedł do łazienki, sprawdził czy nikogo w niej nie ma, a następnie zamknął się w niej. następnie wyszorował Rakuna, tak by ten nie wydzielał zapachu. Potem wrócił do kajuty tym samym sposobem. Nakarmił go i włożył z powrotem do torby. Rakun po jedzeniu zaraz zasnął. Sly wrócił do roboty, szorując pokład i modląc się by nikt nie zauważył jego nieobecności. Potem udał się do stołówki gdzie zjadł, wracał do szorowania pokładu zapoznając się z rozłożeniem sprzętu. Udało mu się też nawiązać łączność z bratem, więc w razie czego mógł sięgnąć jego rady. Marko cierpiał na nadmiar wolnego czasu, więc wyszukiwał wszystko co mogło się przydać. O firmie, o kapitanie i wszystkim co się z nim wiązało. Następne dni wyglądały z grubsza podobnie. Sly wstawał, czyścił pokład, kończył, czyścił Rakuna, w razie potrzeby sprzątał po Rakunie (co wyrzucał potem za burtę gdy nikt nie widział), Karmił go, obiad, szorowanie pokładu i spanie. W ten sposób upłynęły dwa dni.
//Jeśli mogę prosić, prosiłbym o uściślenie jakie są kajuty. Wiem że to idiotyczne pytanie, ale wolę wiedzieć czy kajuty są jednoosobowe, czy kilkuosobowe. W tym drugim wypadku proszę o podanie ilu i z kim jestem w tej kajucie. Po prostu wolę mieć to uściślone. |
| | | Annie
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 13/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Wto Sty 19, 2016 1:09 pm | |
| Pierwsze co zrobiła to poszła się przebrać w ubranie jakie zostało jej przydzielone. Biała koszula, czarne spodnie, czepek na włosy i jakieś rękawiczki. Nie było najgorzej jak na zwykły statek. Zabrała swoje ubranie i skierowała się do łazienki by się przebrać do kieszeni również wsadziła sobie metalową zapalniczkę. Pierwsze co musiała zrobić to obierać ziemniaki co nie było żadnym trudnym zajęciem, choć po godzinie, dwóch czy więcej to bolał ją i tyłek i dłonie od samego obierania. Pomijając ten fakt radziła sobie nie najgorzej. W trakcie jednej z przerw usiadła i zjadła sobie kanapkę, wypiła herbatę i zjadła kotleta by mieć więcej siły. Zdjęła stare rękawiczki i nałożyła nowe jednorazówki na dłonie. Ludzie w stołówce zaczęli się zbierać, choć ona nie była od wydawania obiadów to czasami tam stała, ale bardziej jako pomoc. Teraz było podobnie, stojąc przy blacie co jakiś czas uśmiechała się do marynarzy, którzy przychodzili tutaj by coś zjeść. Po chwili dostrzegła dziewczynę, z którą ma wspólną misję, posłała jej uśmiech jak do każdego klienta, który tu przychodził. -Witaj, głodna? - spytała i ręką pokazała wystawione potrawy. Dzisiaj daniem dnia była karkówka z serem i cebulą, dalej były roladki z pieczarkami, buraczki, bigos, kapusta i jeszcze kilka potraw, których nazw nie do końca umiała zapamiętać. Kiedy tutaj przybyła myślała, że każdy będzie miał jakieś wątpliwości związku z jej wiekiem, jednak nie było tak źle. Byli nieufni, jednak kiedy okazało się, że jest jedną osobą do kuchni nagle wszystko im pasowało co było dziwne, ale był to zdecydowany plus dla niej. |
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Port w Waveney Wto Sty 19, 2016 6:42 pm | |
| Spojrzała po dostępnych daniach i zadrżała jej warga. Pozwoliła to zobaczyć Annie. To sprawi, że uzna ją za jeszcze mniej groźną. No i naprawdę, widok tylu tłustych potraw dla modelki był po prostu horrorem. Potwornie chciała spróbować niektórych dań, ale świadomość, że zrujnowałaby sobie tym doszczętnie figurę, oraz wyszkolona samokontrola sprawiły, że wytrwała. - Jak wilk.- wróciła spojrzeniem na dziewczynę wysyłając w jej stronę telepatyczną myśl, próbując się dowiedzieć, czy dziewczyna ją wyczuje i zareaguje, czy bez problemu zdoła przełamać się przez jej myśli i dowiedzieć się tego, czego potrzebowała. Musiała zaryzykować, później będzie pieklić się, że jej się nie udało. Choć wspomnienie potężnej istoty, z którą zetknęła się na kilka sekund na początku odpowiednio ją odstraszało. - Jak ci się podoba na kuchni? Nie masz już dość?- przepuściła dwóch głodnych panów, którzy na pewno bardziej się śpieszyli niż chcąca poplotkować kobieta. Gdy tylko sobie poszli spojrzała z uśmiechem na dziewczynę, nie zaprzestając prób wyciągnięcia z niej jak najwięcej. |
| | | Annie
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 13/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Czw Sty 21, 2016 12:33 pm | |
| Uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny. W sumie dla klientów musi i tak być miła i się uśmiechać oraz sprzedać to co sama ugotuje więc marketing pełną parą. Nie bardzo obchodziło ją to czy znajdzie znajomych czy przyjaciół w tej nowej misji, po prostu zrobi to co do niej należy. Jeżeli by miała jakąś moc wykrywająca telepatów to pewnie by jakoś zareagowała, ale tak się nie stało. W oczach innych była raczej mało groźna, a czasami nawet bezbronna, może lepiej dla niej. -Lubie gotować, więc to nie problem. W rodzinnym mieście często to robiłam. Podać Ci coś? - spytała zaciekawiona rękoma lekko podpierając się o blat. Wiedziała, że pewnie jest w ich zespole ktoś z mocami czy to nadprzyrodzonymi jak jej czy zwykły inżynier. Mimo wszystko wolała by jakoś ta misja szła szybciej, jednak wie, że nie może przyspieszyć czasu. |
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Port w Waveney Pią Sty 22, 2016 6:42 pm | |
| Jak dobrze, że to jednak nie była ta osoba. Wybrała "lżejsze" danie (o ile jakiekolwiek jej się rzuciły w oczy, ale przy tylu facetach ciężko na to liczyć. Ale musiała coś jeść. Walczyć na głodniaka jest po prostu okropnie) i posłała jej ciepły uśmiech. Całkiem urocza, ognista mutantka. - Ja trochę bawiłam się w modelingu. Ale to podły świat, nie pogodziliśmy się.- powiedziała tonem, jakby zdradzała swój najwstydliwszy sekret- Niestety parę rzeczy z tego zostaje... Ale mam jeszcze jedno pytanko...- przechyliła głowę obserwując rudowłosą i zastanawiając się, czy ta zdaje sobie sprawę, że Eliza właśnie zna całą jej historię. - Czemu zgodziłaś się wziąć w tym udział? To niebezpieczna misja. Może stać ci się krzywda.- starała się być łagodna, ale z typową kobiecą dociekliwością. |
| | | Annie
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 13/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Sob Sty 23, 2016 9:27 am | |
| Uśmiechnęła się, a kiedy dziewczyna namyśliła się podała jej to co sobie wybrała. Również wcześniej obsługując kilku klientów. Szło jej całkiem sprawnie i szybko więc bez problemu rozdawala wszystkie dania. -Mam swoje powody by tu być. Z drugiej strony może być to coś całkiem interesującego - powiedziała bardzo ogólnikowo. Wiedziała, że w tej misji coś śmierdzi i sama po prostu chciała to sprawdzić. Nie wiedziała, że dziewczyna posiada jakieś moce i zna jej historię. Ona i tak nie była żadna tajemnica, póki co nie musi nic ukrywać. Kto wie, może kiedyś się to zmieni. |
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Port w Waveney Sob Sty 23, 2016 3:32 pm | |
| Wysłuchała odpowiedzi, posłała jej jeszcze pokrzepiający uśmiech i odeszła. Ona była nie groźna. Młoda mutantka pragnąca sławy i pokazania jaka z niej to bohaterka. Standard, acz całkiem uroczy. -"Powinna była zostać w Uniwersytecie. Na pewno dobrze by się tam sprawdziła i jeszcze bardziej rozwinęła."- starała się by jej pożegnalny uśmiech był jak najbardziej prawdziwy. - Rozumiem. Podobnie jak ja. Uwielbiam przygody. I ten dreszcz adrenaliny...- udawanie bycia płytkim, a bycie płytkim... jaka cienka jest to granica. Psylocke starała się jak najbardziej by tego nie przekroczyć- Niemniej, już nie będę ci przeszkadzać. Do zobaczenia Annie.- pomachała jej jeszcze idąc do stolika. Przez resztę czasu starała się z młodą dziewczyną zaprzyjaźnić, by w końcu osiągnąć wybrany cel. Nie była jednak pewna, czy jej się to uda, ale mogłaby wtedy zacząć się zastanawiać czy gdzieś jej nie przedstawić. TARCZA, X-meni... każdy wręcz na zabój szukał zdolnych, pojętnych uczniów. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Port w Waveney Sob Sty 23, 2016 5:17 pm | |
| Kajuty, w których byliście zakwaterowani były kilkuosobowe. Można powiedzieć, że całą grupką byliście w jednej tak by ułatwić mistrzowi gry umiejscowienie albo po prostu może dlatego, że każdy już sobie zaklepał swoje miejsca. Każde z was mogło sobie wybrać na jakim łóżku chce spać, bo w końcu tam były piętrówki. Były to po prostu piątki, standardowa podłoga jak to na statku, łóżko piętrowe z materacem żelowym oraz 5 kufrów. Po jednym przed łóżkiem, zwykle tam się trzymało rzeczy, których ktoś nie chciał wkładać pod łóżko. Poza tym mieliście w pokoju nawet umywalkę i jedną bulaje na zewnątrz. W prawdzie trzeba się było namęczyć by ją otworzyć, ale można się było popatrzeć przez nią. Co do samych skanów Psylocke. Załogę szło jakoś przeskanować poza tym, że Kennetha a raczej Dravena nie szło namierzyć z jakiegoś powodu. Mniej więcej wiedziała gdzie kto się na statku znajduje oraz co robi, poza tą jedną osobą. Natomiast co do tego czy załoga była skłonna do kooperacji, to raczej tak. Mało tego, pomagali nowym bo po prostu wiedzieli, że jeśli coś będzie nie tak to kapitan bierze pod uwagę odpowiedzialność zbiorową. /możecie wstawić jeszcze 3 posty i zrobimy przeskok. |
| | | Annie
Liczba postów : 87 Data dołączenia : 13/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Sob Sty 23, 2016 7:43 pm | |
| -Czyli myślimy podobnie - odpowiedziała ze spokojem żegnając się z dziewczyną. Kiedy odeszła ona wróciła w głąb kuchni by kontynuować gotowanie w kuchni i pomaganie innym w codziennych czynnościach. Przez jakiś czas obierała ziemniaki, potem robiła mięso do mielonych, a jeszcze w innym czasie pomagała by mięsach smażonych. Było to męczące to prawda, ale w jakiś sposób satysfakcjonujące. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Port w Waveney Czw Lut 04, 2016 1:19 am | |
| Przeskoczmy zatem parę dni do przodu, kiedy nowa „kadra” mogła już się zadomowić na statku. Na ogół praca szła wam dosyć sprawnie i bez większych komplikacji. Wiadomo, że początkującym mogły się zdarzyć pewne niegroźne wpadki, które odpowiednio szybko były korygowane przez reprymendę od osoby nadzorującej dane stanowisko. Przez parę tych dni mogliście zanotować, że na statku nawet was ciepło przyjęli co jest taką dziwną odmianą, bo zwykle jak na stanowisku pracy pojawia się nowa osoba to budzi nieufność, a tutaj proszę. Najwyraźniej morze zbliża ludzi. Przejdźmy do momentu, kiedy osoby uzdolnione telepatycznie mogły wyczuć coś nietypowego. Najbliżej to szło przyrównać do podszeptów, albo ogólnie bardzo cichych szeptów. Do tego każdy z was, kto pokwapił się by spojrzeć za okno mógł dostrzec, że nadchodzi burza. Sztorm się zbliżał i dosyć ciężko byłoby go ominąć. Jednak niezabezpieczone przed atakiem telepatycznym osoby dotknęło coś jeszcze. Spadek chęci do robienia czegokolwiek, chłód jak również niepokój. Zresztą udzielało się to również załodze, która już z nieco mniejszą werwą wrzucała pewne rzeczy do wody. Były to takie czarne, opływowe boje. Trochę podobne do tych sygnalizacyjnych, zresztą kapitan was nawet wprowadził dzień wcześniej, że będą rozstawiane eksperymentalne czujniki, które mają pomóc w nawigacji. Jeśli chodzi o wszelką łączność radiową to w tej kwestii elektronika zaczęła wariować, bo albo trzeszczała albo nie chciała działać wcale. Nawet kapitan miał obawy co do tej burzy, a ominąć jej w obecnym stanie nie szło. Coś nadciągało, jednak trudno było stwierdzić co. Akurat byliście na stołówce, wszakże pora obiadowa, a z niej przez bulaje był całkiem niezły widok na to co się rozciągało na zewnątrz. Czyli bezkresne morze, które również tak jak spora część załogi… było niespokojne. Nawet szop mógł odczuwać dyskomfort. Mimo, że dzisiaj w menu była całkiem dobra pieczeń wołowa, którą można było nieco zwiększyć morale to jednak reszta marynarzy jakoś nie wykazywała entuzjazmu. Chociaż żaden nie narzekał, że było niedopieczona albo niesmaczna. |
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Port w Waveney Czw Lut 04, 2016 7:11 pm | |
| O ile z faktu, że nikt jej nie psuł krwi było w porządku, to podejrzane głosy i niechęć do wszystkiego dużo gorzej zostało przez nią przyjęte. Musiała znaleźć sposób, by z tym walczyć, wykonywała więc ćwiczenia i zmuszała się do robienia rzeczy, by nie dać się wciągnąć w apatię i bezruch. Musiała pokazać, że nie jest słaba i da sobie radę. Inaczej będzie problem. Wielki problem. -"Nie dam ci się pokonać, czymkolwiek jesteś..."- myślała gniewnie patrząc na ciemniejący horyzont. Jej stan sprawiał, że nie szczególnie interesowało ją to namierzanie. Właściwie drażniło ją teraz wszystko. Coś powstrzymywało ją od agresywnego i pełnego nierozumnej wściekłości wybuchu. Ewidentnie było źle. Musiała działa, ale jak? Siedziała w pomieszczeniu. Założyła na siebie pod kombinezon dodatkową koszulę by nie marznąć aż tak, ale nie bardzo to jej pomogło. Niemrawo skubała swoją porcję. Myślała o tych wszystkich kaloriach, rozmiarach, wymogach... co to za nawrót depresji związany z modelingiem? Ugh, niech się to po prostu skończy. |
| | | Sly
Liczba postów : 214 Data dołączenia : 04/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Pią Lut 05, 2016 3:00 pm | |
| -Szlag-mruknął Sly. Chmury na zachodzie mogły oznaczać tylko jedno. Nadchodzi burza. Co zarazem oznaczało że cała praca Sly na pokładzie idzie na marne. Skończył robotę, odstawił rzeczy do schowka i udał się do kajuty. ponieważ nikogo w niej nie było, zajął się Rakunem. Szop był podejrzenie niechętny, sprawiał wrażenie "daj mi spokój". Sly zdał sobie sprawę że udzielało się to także załodze. Z coraz mniejszą werwą wrzucali te całe boje do wody. Postanowił obgadać to z Markiem. Rakun tymczasem pobiegał trochę, na tyle by rozprostować łapy, a potem wrócił do torby. Położył się i zaraz zasnął. Nathan zaczął obawiać się o Rakuna. Jeżeli nastanie sztorm, Sly nie chciał by szop utonął. A pomysłu jak go zabezpieczyć nie miał. Spróbował złapać Marka. Ostatnimi dniami łączność nawalała. Sly widział gościa pracującego w łączności, więc wiedział że chłop się z pewnością nie obijał. tym razem udało mu się zadzwonić. -Marko, słyszysz mnie?-powiedział w mikrofon. Odpowiedziały mu tylko trzaski. -Zaraza.-powiedział kończąc połączenie. Zostawił szopa w torbie, nakarmiwszy go. Jak na razie nikt się nie zorientował że na statku jest dodatkowy pasażer. Udał się na stołówkę. Był głodny, a dzisiaj miała być pieczeń wołowa. Gdy dotarł, wziął porcję na tacę, i odszedł do stolika w rogu. Od pierwszego dnia "okupywał" ten stolik. Niezależnie od pogody, w trakcie przerw obiadowych można było go tam zobaczyć. Dziś akurat wyjątkowo narzucił płaszcz na kombinezon, bo zimno było. A funkcji grzewczej w ręce nie miał. Siedział i jadł, gotów na wszystko. Zaczął obmyślać plan co zrobić gdyby statek niespodziewanie zaczął tonąć. Pogoda zdecydowanie mu się nie podobała. A na zabawę w Drake'a nie miał. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Port w Waveney Sob Lut 06, 2016 12:59 am | |
| Czas mijał tu raczej spokojnie. Pilnowanie radia i pogawędki z załogą -> odpoczynek w kajucie -> pora jedzenia -> powtórzyć. Do tego wszystkiego dochodziły pogawędki z Saurianem. Smok wyczuł, że ktoś znowu przeszukuje okolicę za pomocą telepatii. Sam postanowił jednak na to nie reagować i dalej się ukrywać. Jedynie rzucił informację swemu "hostowi", a praca trwała dalej. Czas po wyruszeniu mijał im bardzo szybko, do pewnego momentu. Wtedy to wszystko na pokładzie zaczęło "zamierać". Ciemne chmury na horyzoncie, niedziałająca radiostacja która za nic nie chciała się uruchomić. Nadeszła pora obiadowa. Kenneth albo raczej "Draven" znajdował się akurat w swej kajucie, przygotowując się do wyjścia i omawiając ze smokiem obecną sytuację. Słyszalne głosy, które w pewnym momencie białołuski najzwyczajniej zablokował, nie chcąc ich słyszeć. Do tego nadchodząca burza oraz załoga powoli zmieniająca się w żywe trupy. Podczas rozmowy oraz ustalania planu, padły dwie sprawy. Po pierwsze, odsłonić nieco karty. Drakon, wychodząc z kajuty, ubrany był w spodnie cargo w których tu przyszedł oraz czarny t-shirt. Skórzaną kurtkę zostawił w pokoju, kierując się ku stołówce. Mogło się to niektórym wydawać dziwne, zwłaszcza, że po drodze wyszedł na zewnątrz, a aktualna pogoda nie kreowała ciepłej temperatury. Jemu jednak zimno nie doskwierało. Podczas drogi do celu podróży - stołówki - przyszła pora nad podsumowanie. /Znajdź drugiego telepatę. Sprawdzimy kim jest oraz po czyjej stronie.//Rozpoznać zagrożenie? Przypominają się czasy kontrwywiadu./Znaleźli się w końcu w stołówce. Byli już tutaj członkowie załogi, w tym dwójka najemników która wcześniej z nim tutaj przybyła. Na dobrą sprawę, nie przedstawili się sobie. Niemniej jednak Kenneth zdążył zauważyć coś nietypowego. Załoga była śpiąca, niechętna do życia. Robili co musieli, jednak ospale. Jego chronił Saurian. Tymczasem w stołówce była kobieta, która wyglądała na wkurzoną. Zdenerwowaną czymś, wpatrzona była w widoki za oknem. /Nasz cel. Nie kryje się, prawda?//Być może ją to przytłacza. A być może chce, byśmy ją znaleźli. Ujawnij nas./Krótka rozmowa i należało przejść do rzeczy. Draven wpierw skierował się po swoją porcję jadła. Następnie odebrał ją i zaczął iść okrężną drogą dookoła stołówki, by móc obejść Psylock i zajść ją od tyłu. Nie zachowywał się dziwnie, ot naturalnie kierował się do wolnego miejsca. Gdy natomiast wyszedł z jej zasięgu wzroku, mógł zmienić kierunek i podejść bezpośrednio do niej. To co zobaczy załoga, obserwatorzy - będzie zwykła pogawędką, a raczej jej zaczątkiem. Gdy mężczyzna zbliżył się do Psylock, wyciągnął prawą dłoń ku jej ramieniu, mijając ją z lewej strony. Następnie dotknął dłonią jej ramienia, dosłownie na sekundę, może dwie. To dało czas Saurianowi, by ten zadziałał. Ku umysłowi Psylock został posłany impuls, proste wywieszenie flagi. Smok ujawnił swoją obecność. Pokazał jej, że w tym mężczyźnie znajdują się dwie istoty, a jedna z nich to telepata. Oczywiście impuls nie był agresywny, był delikatny i jedynie informacyjny. Obaj liczyli, że kobieta nie wpadnie w panikę lub nie zwróci na nich uwagi. Jak by to zrobiła, odpowiednia gadka wyciszyłaby sprawę. Gdyby okazała się nie być telepatką, to po prostu nie wyczułaby impulsu, a jej pamięć... cóż, nie pamiętałaby tego zdarzenia. Gdy już zareagowała na impuls, a Kenneth zabrał natychmiast dłoń - mężczyzna po prostu usiadł na przeciwko niej przy tym samym stoliku, dosiadając się do miejsca. Usiadł wygodnie, oparł tacę z pożywieniem na stole, skierował swe spojrzenie na nią i uśmiechnął się lekko, ot nie mając złych zamiarów. Jeśli Psylock nie zablokowała Sauriana, to ten się jej ujawnił... pod postacią lodowego SMOKA, niewielkiego, widocznego tylko i wyłącznie dla niej - który owinięty był dookoła korpusu Kennetha. Łeb lodowatego stworzenia wystawał znad lewego ramienia mężczyzny, który całkowicie się tym nie przejmował. Pierwszy z resztą odezwał się Kenneth, a oficjalnie "Draven". -Nie kryjesz się ze swymi zdolnościami, panno...?Odezwał się do niej szeptem. Szeptem, by nikt niepotrzebnie nie słuchał tego co mieli sobie do powiedzenia. A nieco mieli, gdyż była okazja do zbudowania bardziej przyjaznej relacji, przynajmniej na czas tego zadania. Lub do czasu gdy któraś ze stron nie uzna, że przestała się im owa "przyjaźń" opłacać. Mała, lodowa istota spoglądała uważnie na Psylock, białe ślepia świeciły lekko, a lodowy gad był swobodnie uwieszony dookoła Dravena - i oczywiście widoczny tylko dla tej kobiety. Tak na prawdę go tu nie było, była to zwykła iluzja stworzona po to, by ułatwić jej komunikację z dwiema istotami siedzącymi w jednym ciele. Dla tego który ciała teraz nie miał, została wytworzona projekcja astralna. Malutka i "słodziutka" ale jednak. Kto by pomyślał, że sopelek jest mającym ponad pięć tysięcy lat, lodowym smokiem. |
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Port w Waveney Nie Lut 07, 2016 6:30 pm | |
| Poczuła i natychmiast zerknęła za siebie, by zarejestrować, kto ją zaczepił. -"A więc to jednak byłeś ty..."- pomyślała prostując się. Czyli zagadka dziwnego, niebezpiecznego telepaty rozwiązała się odrobinę. Usiadła wygodniej przyglądając mu się z uniesioną brwią. - Psylocke.- poważna rozmowa, wymaga poważnego podejścia. A użycie pseudonimu, wydało jej się najbardziej odpowiednie w nastałej sytuacji. - Ty też to czujesz prawda?- spytała szeptem strzelając oczami w stronę okna- Coś się tam kotłuje.- "coś" najpewniej stojące, za zniknięciami okrętów. Spojrzała na obie wersje i tą małą smoczą bestyjkę. Starała się pokazać po sobie jak najmniej, bo najwidoczniej trafił jej się całkiem interesujący okaz "dziwactwa". Ale była X-menem. Na codzień miała "ciekawsze" widoki. Przynajmniej nie było bardziej paskudne niż gęba wkurzonego Logana. Ta myśl ją rozbawiła, ale nie okazała tego po sobie. - Draństwo wpływa na wszystkich w jakiś sposób... ale czymkolwiek to jest, na pewno nie jest to słodką miniaturką.- może kraken? Ale czym do cholery jest ta morska paskuda z masą macek. Nie, to durny pomysł. W takim razie co? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Port w Waveney Pon Lut 08, 2016 9:45 pm | |
| Kenneth się zabezpieczył przed głosami, a Psylocke również się im opierała na swój sposób. W sumie te głosy brzmiały jakby masa ludzi zaczęła jednocześnie szeptać, przez co niezbyt szło dosłyszeć o czym tam gadają. Członkowie załogi mozolnie dziabali swoje porcje, jedząc je bardzo powoli i z ewidentną niechęcią do jedzenia. Takie wmuszanie w siebie żarcia, kiedy ma się świadomość że nie ma się ochoty jeść, ani leżeć czy robić cokolwiek innego. Podobny nastrój udzielał się Sly’owi, a szop już zresztą się poddał temu co atakowało. Zwyczajnie poszedł spać, tak jakby zwierzaka postarzyło o kilka lat i przeszedł do wieku emerytalnego. Z oddali słychać było już pierwsze grzmoty, nadchodzące z czarnych chmur. Nieprzyjazne i to bardzo, zwłaszcza dla marynarzy, którzy niechętnie spotykali się ze sztormami. Tym razem głosy postanowiły też uderzyć z drugiej strony, chociaż… może to tym razem nie one? Na statku zaczęła spadać temperatura, jednak to było tylko wrażenie jakie coś co wywoływało głosy podsuwało członkom załogi. Podpowiadało im, że jest zimno a podatne umysły lub te nieprzeszkolone rzecz jasna to łapały. Wiadomo, że temperatura fizycznie nie zmieniła się nawet o 1 stopień. W głosach, a raczej samej ich intonacji niósł się chłód. Problemy jednak zaczęły się dopiero w momencie, kiedy obaj telepaci mogli wyczuć masę dziwnych sygnatur zmierzających w stronę statku. Docierały z każdej strony i w ciągu 5 minut powinny tutaj się dostać. Nie były ani nastawione wrogo, ani pozytywnie. Zaglądając do umysłu tego czegoś można było tylko wyczuć pustkę. Jakby ktoś rozłożył przed wami białe kartki i kazał się w nie spojrzeć szukając czarnej kropki. Nie-telepaci raczej nic podejrzanego nie widzieli, poza tym że zbliża się najwyraźniej jakiegoś rodzaju mgła. Była na tyle gęsta, że ciężko było cokolwiek przez nią zobaczyć, a przy okazji było im jeszcze zimniej niż poprzednio. Saurian jako istota znająca się na magii mógł za to odczytać tą sygnaturę, w tym czymś była nutka właśnie magii, tej najpaskudniejszej. Magi związanej z nieumarłymi oraz wzywaniem dusz, więc mógł założyć nawet, że to coś co leci w ich kierunku to mogą być dusze. Zazwyczaj świat miał jakiś system czyszczący, który wyłapywał dusze błąkające się po świecie, jednak tutaj coś dziwnego się stało bo nie do pomyślenia jest to, by taka ilość znajdowała się bez nadzoru. Ktoś tu chyba źle odkurzył to morze lub coś się stało. Pozostaje tylko pytanie: co dokładnie się stało? Przy upewnieniu się, mógł nawet faktycznie dostrzec że to są dusze. Być może ludzi poległych na morzu, chociaż jedne wyglądały na słabsze, jakby w trakcie gnicia, a drugie na świeższe jakby dopiero co wrzucono je do wody. Praktycznie dało sie ocenić, które z nich są tu od dawna, a które dopiero co przybyły. W każdym razie chyba nienajlepszym wyjściem będzie kontakt z wodą morską czy też tym czymś co się zbliża. Psylocke mogła to poczuć jako mentalną prezencję czegoś, za to Saurian czuł i to oraz to co zostało wyżej napisane. Ta mgła, którą mogli widzieć członkowie załogi, Sly oraz Psylocke to były właśnie te dusze, tylko pod taką postacią. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Port w Waveney Wto Lut 09, 2016 7:30 pm | |
| "Psylocke". Kenneth musiał przyznać, że to ciekawy pseudonim. Nie miał obiekcji, przecież sam nie posługiwał się prawdziwymi danymi. Względy bezpieczeństwa, choć w jego wypadku była to nie tylko kwestia osobista, co kwestia jego zawodu. -Ja? Nie, nic nie czuję. On już tak. Odpowiedział jej na pytanie, jednocześnie skinął głową w stronę małej istoty którą miał na ramieniu, a którą widział tylko on i Psylocke. Lodowy smok, a raczej jego projekcja, w tym czasie cały czas wpatrywała się w kobietę "pilnując" jej. Mając tyle lat na karku co ta bestia, ciężko było tak po prostu komuś zaufać. Zwłaszcza gdy wcześniej zostało się zdradzonym przez istoty których się broniło. Ale to historia na inną okazję. "Słodka miniaturka" podniosła się nieco do góry, na ramieniu Kennetha, dalej spoglądając na Psylocke. Było to spowodowane faktem, że smok nie wiedział czy ma czuć się urażony czy nagrodzony takim stwierdzeniem. -Prawie. My nie musimy się obawiać. Skwitował krótko, a następnie wziął się za jedzenie, korzystając, że posiłek był ciepły. Nie, żeby przeszkadzały mu zimne dania, jednak obiad warto było zjeść ciepły. A długo pożywiać mu się nie przyszło. Choć był odporny na zmiany temperatury, to jednak potrafił je wyczuwać. A zejście temperatury prawie do zera nie było czymś naturalnym ani tym bardziej spodziewanym. Zwłaszcza we wnętrzu statku, gdzie temperatura powinna się jednak utrzymywać na stałym poziomie. Smok odciął się od nadciągających głosów, nigdy nie nasłuchiwał otoczenia. Słuchanie czyiś myśli było po prostu męczące. /Temperatura się nie zmieniła./ Pouczył smok, zwracając się do Kennetha. Psylocke, ze względu na fakt, że smok otworzył kanał, mogła usłyszeć te słowa. Umysł gada był przed nią zamknięty, jednak zezwalał on na komunikację. Choć na dobrą sprawę nie musiała używać telepatii, wystarczyło użyć samych słów. Miało to jednak swoje zalety. Mały smok obrócił swój łeb powoli w kierunku okna, obserwując horyzont oraz zbliżającą się mgłę. Mała bestyjka powoli przesunęła się po ramieniu człowieka, odsuwając się kawałek od jego głowy i zerkając bliżej ku "chmurze". -Szybkie... jak na mgłę. /To nie mgła... wstawaj, wywiesimy flagę temu bytowi./ -Aye aye sir. Odparł Kenneth. Oczywiście tą rozmowę, a raczej słowa smoka, również Psylocke słyszała. Mężczyzna w tym czasie wstał, odłożył sztućce, odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia, szybkim, stanowczym krokiem. Otworzył drzwi szeroko i bez zastanowienia podszedł do barierki, za krótką chwycił lewą dłonią, a następnie... jak by nigdy nic, przeskoczył na drugą stronę. Zapewne reakcją jakiegoś marynarza było "Człowiek za burtą!" i panika. Kenneth w tym czasie pozwolił energii przejść przez swe ciało i swą lodową mocą zamroził wodę pod sobą, czego efektem było powstanie małej, płaskiej lodowej wysepki. Przy lądowaniu mężczyzna ugiął kolana i wykonał przewrót w przód - by nie połamać sobie kości. W tym momencie władzą nad ciałem przejął Saurian, choć w żaden specjalny sposób się to nie ujawniło. Smok posiadał większe doświadczenie magiczne oraz samą władzę nad swym żywiołem, przez co przy mniejszym nakładzie siły mógł dokonać więcej. Zaczął od odwrócenia się i wyciągnięcia lewej ręki w stronę okrętu, zmieniając otaczającą go wodę w lód i w ten sposób chcąc zatrzymać w miejscu - tam gdzie stał. Nieporuszający się obiekt łatwiej będzie chronić. Po tym, Kenneth, bo to jego widzieli wszyscy znając go jako "Dravena", a tak na prawdę Saurian - odwrócił się ponownie plecami do statku. Wziął spokojny wdech, uspokoił mięśnie, a następnie skupił w sobie większą energię magiczną, posiłkując się tym do czego on sam miał dostęp. Niczego nie było widać, żadnych "efektów specjalnych". Ten miał dopiero nadjeść. Dokładniej w momencie w którym mężczyzna zamachnął się w dół i walnął pięścią o lód pod sobą, klękając przy tym na prawym kolanie. Początkowo nic się nie wydarzyło, nic nie miało. Dopiero po kilku sekundach, spod statku, dookoła niego - wyrosła wielka lodowa kopuła, otaczając okręt z każdej możliwej strony i odcinając go od otoczenia - pozostawiając statek w lodowej "bańce" unoszącej się na powierzchni wody. Nie był to prosty mur, Saurian wykorzystał smocze sztuki w celu wzmocnienia lodowego muru za pomocą magii, która miała za zadanie niczego ani nikogo nie przepuścić, zarówno istoty żywej jak i martwej, magicznej jak i niemagicznej. Ciało Kennetha nie pozwalało na wielkie efekty, nawet wzmocnione dostępnymi środkami smoka. Jednak tyle ile mu dawało, powinno było wystarczyć by stawić opór. Smok nie zamierzał się ujawniać. Po wszystkim oddał kontrolę człowiekowi i zaszył się głęboko w jego umyśle, chowając się przed światem i wyczekując. Draven w tym czasie rozejrzał się dookoła, podziwiając "swoje" dzieło i czekając co stanie się dalej. W dalszym ciągu pozostawał na lodowej, sztucznie stworzonej wysepce. Czuł jak energia powoli go opuszcza, jednak białołuski "tankował" go swoimi zasobami, przez co nie tracił sił. W normalnych warunkach byłby w stanie postawić coś takiego... na może minutę? Jednak przy pomocy swego mentora, wytrzymają znacznie dłużej. |
| | | Psylocke
Liczba postów : 69 Data dołączenia : 21/04/2013
| Temat: Re: Port w Waveney Sro Lut 10, 2016 8:22 pm | |
| Skubała niechętnie jedzenie, gdy też odczuła tą nagłą zmianę. Zmarszczyła brwi również patrząc na okno, ale informacja od smoka wcale nie poprawiała jej nastroju. Czyli robiło się nie fajnie, choć ciekawie. Przyglądała się z uwagą zbliżającemu się dziwu z rosnącym w podbrzuszu lękiem. Cóż, za okropne zjawisko. Czym to do cholery było. Jednak natychmiast zaczęła głębiej oddychać. Musi być spokojna i opanowana, nic jej nie pokona. Nawet głupia.. znów myśl smoka... czyli jednak nie mgła. Zmarszczyła brwi, ale mężczyzna już wyszedł. Natychmiast się podniosła idąc za nim. Co miał na myśli mówiąc, że wywiesi flagę? Gdy zobaczyła, że ten szykuje się do skoku za burtę zawahała się. Co jeśli on właśnie oszalał i właśnie traci szansę na spokojne ukończenie swojej misji? Przyspieszyła kroku, ale ten już zniknął za burtą, ale gdy wyjrzała i jej oczom ukazał się kawał lodu godny Arktyki.. no cóż, czyli jednak nie było się o co martwić. Nie czekała jednak aż smok skończy tworzyć bańkę. Pobiegła do kajuty przebierając się w swój strój i zabierając katanę. Była całkowicie przekonana, że tym razem jej się przyda. Wróciła na pokład i stanęła z dłonią na rękojeści. Cokolwiek się stanie jest w stanie zareagować. To była pocieszająca myśl. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Port w Waveney Sob Lut 13, 2016 8:21 pm | |
| Kenneth się nie mylił co do reakcji, bo gość który właśnie czyścił pokład właśnie wykrzyczał dokładnie te słowa i podbiegł z kołem ratunkowym, jednak zamarł widząc to co się właśnie działo. Mężczyzna oraz jego koledzy, którzy się zbiegli mieli bardzo typową reakcje dla ludzi nieobeznanych ze zjawiskami paranormalnymi. Otóż zdziwienie, myśli krążące wokół „jak to możliwe? Czy to on zrobił?” z grubsza część marynarzy, która widziała tą kopułę zaczęła się po prostu bać. Nawet kapitan, który wiele w życiu widział nie za bardzo wiedział co odpowiedzieć załogantom, którzy mogli ujrzeć tą bryłę lodu z okna stołówki. A skoro zostali przykryci lodową kopułą to naturalnie też temperatura nieco spadła. Przejdźmy do momentu, kiedy mgła dotarła do kopuły. Otóż co robiły dusze z tym fantem? Obsiadły to niczym muchy lep, jednak nie wyglądało jakby się miały przedrzeć. Mało tego, nie wyglądały by w jakiś sposób miały być szkodliwe. Kopuła praktycznie nie odnosiła żadnych obrażeń, tylko była obklejona duszami. Tymczasem na pokład wyszedł kapitan – Co to do cholery jasnej ma być? – rozejrzał się po obecnych marynarzach, spojrzał również na Psylocke, która była przebrana oraz z kataną oraz podszedł po chwili do barierki i spojrzał na Kennetha, który stał na lodzie. Jeden z członków załogi, który widział wyskakującego „Dravena” złożył raport kapitanowi. Widać, że nie był z tych, którzy wierzą w siły nadprzyrodzone, dlatego wprawiło go to w jeszcze większe zakłopotanie. Cóż powinien z tym faktem zrobić? Na pewno trudno byłoby pozbyć się tej bańki normalnymi sposobami, a specjalistycznego sprzętu do tego raczej nie przewozili. Chociaż z drugiej strony nawet jeśli się będą próbowali pozbyć tej bańki to nie mieli gwarancji, że ktoś im na to pozwoli. Kilka chwil potem Saurian zaczął wyczuwać nadpływające źródło energii magicznej. Widać, że poruszało się nad wodą albo raczej na niej, a przy okazji było całkiem potężne. Zresztą niebawem do tego źródła dołączyło jeszcze jedno o bardzo podobnej sygnaturze, chociaż z drugiej strony w pewnym aspekcie innej. Pierwsze płynęło od wschodu, natomiast drugie od zachodu, z czego wschodni obiekt w odczycie był bardzo podobny do tej mgły, która obsiadła bańkę, natomiast drugi cechował się… trudno to określić, ale energią dosyć mroczną chociaż o bardzo podobnym podłożu do wersji pierwszej. Jeśli chodzi o ich siłę energii, którą emanowały to były bardzo zbliżone do siebie, w każdym razie jeśli obiekty byłyby agresywniejsze to nawet smok mógłby mieć problem gdyby zaatakowały jednocześnie. Trudno było odczytać co to dokładnie jest, ale na pewno było duże. Może nawet nieco większe niż ten statek, ale już na pewno nie można było odmówić temu dosyć dużej prędkości z jaką się poruszało. Obiekty w każdym razie powinny mniej więcej w tym samym momencie się spotkać, a pośrodku nich stał właśnie otoczony lodową bańką statek. Czasu było niewiele, zwłaszcza że obiekty nie wyglądały jakby miały zwolnić. Mało tego, nawet przyśpieszyły.
|
| | | Sly
Liczba postów : 214 Data dołączenia : 04/10/2015
| Temat: Re: Port w Waveney Wto Lut 16, 2016 4:04 pm | |
| Sly jadł spokojnie. Co prawda obserwował Psylocke i Draven, ale nie widział w tym nic dziwnego. ot, dwóch ludzi na statku się ze sobą spiknęło. Nic dodać nic ująć. Jadł więc, rozmyślając nad planem. Niespodziewanie zauważył że Draven wstaje i odchodzi od stolika. ~Czyżby kłótnia małżeńska?~Pomyślał cynicznie Sly. Cóż, takie rzeczy się zdarzają. Teraz jednak obserwował radiooperatora, ciekawym będąc co zrobi. Zaskoczył go wyskok, podbiegł więc zaraz do barierki będąc pełnym obaw. Widząc jednak że nic się chłopowi nie stało, zawrócił do stołówki. Wpadła mu jednak myśl by zabrać na wszelki wypadek sprzęt. Skierował swe kroki do kajuty. Odczuł spadek temperatury, ale zignorował go, sądząc że to przez mgłę. Zabrał więc torbę i wrócił do stołówki. Szedł wewnętrznymi korytarzami i nie patrzył w okna, więc nie widział kopuły. Gdy jednak doszedł do stołówki, zatrzymał się widząc kopułę. Po chwili jednak się ocknął i podszedł do barierki, niemal równocześnie z kapitanem. - Wie pan co kapitanie, sam chciałbym wiedzieć.-odpowiedział na pytanie kapitana. Zastanawiał się jak to wszystko rozegrać. Zauważył Psylocke z kataną i jakimś innym strojem. ~Zatem nie ja jeden ukrywam broń... Ciekawe.~Przemknęło mu przez głowę. Jego myśli pobiegły w stronę Rakuna śpiącego w torbie. Nie miał zielonego pojęcia jak on to wszystko zniesie. Miał nadzieje że dobrze. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Port w Waveney | |
| |
| | | | Port w Waveney | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |