Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 University of Houston

Go down 
5 posters
Idź do strony : Previous  1, 2, 3
AutorWiadomość
Gość
Gość




University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Czw Mar 17, 2016 11:41 am

First topic message reminder :

University of Houston - Page 3 Ezekiel_W._Cullen_Building_%28Alternate%29
University of Houston - Page 3 Science_and_Engineering_Classroom
University of Houston - Page 3 Farish_Hall
University of Houston - Page 3 Wortham_Theatre
University of Houston - Page 3 UH_Recreation_and_Wellness_Center
University of Houston - Page 3 UHSouthUnivOaksmetrorail
Stanowy Uniwersytet Badawczy oraz flagowa instytucja University of Houston System. Założony w 1927 roku, jest trzecim największym uniwersytetem w Texasie, mając prawie 43 000 studentów.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Wto Maj 09, 2017 9:07 pm

Miała nie myśleć o walce? Jej całe życie to jedna, wielka walka. A jak nie walka to czynności skupiające się na doskonaleniu walecznych umiejętności, …często w bardzo dobitny i bolesny sposób, w końcu na pewnym etapie życia, każdy dzień przyniesiony przez nieprzystępny oraz pokrętny los dawał ostro w kość. Z drugiej strony… może nie warto zrzucać całej winy na fatum? Zresztą, nawet Laura w to nie wierzyła. To czego mogła być pewna, to coś, co było namacalne, a źli ludzie do takich należeli, …ale to dobrze, lepiej walczyć z czymś materialnym, niż bić się w pierś i zastanawiać co by było gdyby.
Zadanie narzucone przez Josha okazało się tym jednych z trudnych, ale przecież nie zamierzała się poddawać. Co prawda instynkt brał górę widząc walkę między Onurisem i Akylonem, ale postanowiła całą swoją uwagę skupić na mowie ciała obu łuskowatych, a właściwie Akylonie, ponieważ Onuris w pewnym momencie po prostu przymknął oczy i czekał na cios. To ją zaskoczyło i to bardzo. Nie przyzwyczajona do takiego typu zachowania, dopatrywała się w nim jakiegoś podstępu, ale i ten nie nadszedł… Jakoś dziwnie ją to zaniepokoiło. Sama, gdyby mogła, już kilkukrotnie obmyśliłaby strategię walki, dlatego nawet nie drgnęła widząc w jaki sposób Egzekutor chwycił Onurisa. Co prawda spodziewała się zakończenia całej sprawy w dość drastyczny sposób, ale najwyraźniej słowa Elixira nie poszły na marne. …A i nie do końca w to dowierzając kątem oka zerknęła na Bezimiennego, który, tak jakby chciał zasugerować umywanie rąk, schował je do kieszeni bluzy. Wgapianie się w mężczyznę nie trwało długo. Nic się z nim nie działo, więc zainteresowanie przeniosła na Onurisa. Zmrużyła minimalnie powieki widząc białe światło, które w gruncie rzeczy nie okazało się, aż tak rażące. Cóż, to był odruch. Próbowała wychwycić czy Onu cierpi, ale z tego co mogła wywnioskować na pierwszy rzut oka oraz bardziej wnikliwie przy użyciu wyczulonych zmysłów, białołuski nie znosił katuszy. Jedyne co ją martwiło to to, że najzwyczajniej w świecie na ich oczach zabierano mu energię życiową, więc lada moment zapewne padnie. Zerknęła tylko badawczo na pozostałych towarzyszy, ale nie łapała z nimi kontaktu wzrokowego. Dźwięk upadku, a jak się sekundę później okazało, tąpnięcie kolanami o podłoże kolejny raz przyciągnęło uwagę dziewczyny. Onuris żył, ale wyglądał na słabszego. Nie czekając na żaden znak ruszyła za Joshem, gdy ten postanowił uleczyć białołuskiego.
Sytuacja niby wyglądała na opanowaną, ale zwierzęcy instynkt Laury nie pozwalał jej na całkowity spoczynek. Cały czas wyczulonymi zmysłami monitorowała otoczenie. Szum z radia początkowo nie przykuł uwagi. Typowy dźwięk przy takich urządzeniach. Dopiero moment w którym to odezwały się prawie wszystkie, z wyjątkiem zniszczonych, komunikatory sprawiły, że na twarzy X pojawił się grymas niepokoju. Co prawda sam dźwięk ją drażnił. Wdzierał się nieproszony, przyciągał znaczną uwagę. Dziewczyna przyłapała się na chęci przepędzenia go jak natrętną muchę, tylko po to by skupić się na czymś co było źródłem innego, o wiele bardziej niepokojącego dźwięku, dobiegającego z daleka...
- Josh… - Głos Laury nie wróżył nic dobrego. Już odbiegając od tego, że pierwszy raz mieli okazję usłyszeć jakieś głębsze w nim emocje, ale również dlatego, że na chwile porzuciła ich pseudonimy. X, której nie zdarza się o niczym zapominać. Która potrafi powtórzyć słowo w słowo nawet najdłuższy monolog Beasta będącego w naukowym ferworze. Zresztą, ani on, ani Nori nie zwracali na to uwagi, ponieważ kilka sekund po wypowiedzianym słowie mieli okazję podziwiać potężne światło, a zaraz potem zbliżającą się fale uderzeniową. Odruchowo, chociaż w tym momencie zadziałała jak maszyna, wyszła na przód tak jakby chciała – bezsensownie, schronić pozostałych przed uderzeniem. Wiedziała, że manewr nie ma szans, ale nie zamierzała stać bezczynnie. Może przez większość życia była przystosowana do zawodu mordercy na zlecenie, jednak przez ostatnie lata, na drodze treningów w Danger Roomie, została nauczona chronić pozostałych uczniów. Ale czy to tylko kwestia wyuczenia?
Laura bardzo szybko doprowadziła się do porządku i wyglądała na pogodzona ze swoim losem. To nie pierwszy raz, gdy oscylowała na granicy życia i śmierci. Zresztą, bardzo się od niej oddaliła, ponieważ na prowadzenie wyszedł Bezimienny. Schował ich pod kopułą ratując przed rychłym zgonem.
Dziwne uczucie. Na jej oczach zostało zniszczone całe miasto wraz wszystkimi istniejącymi tu bytami. Uczucie bezsilności jakie towarzyszyło temu wydarzeniu sprawiło, że oprócz obracania głową nie potrafiła ruszyć z miejsca, ale i do tego szybko się dostosowała. Kolejny raz odsunęła emocje na bok. Nie przybyła tu by się smucić i uderzać pięściami w powietrze. Wyczuła jednak podenerwowanie Surge, które to z rozpaczy przeszło w bunt przeciwko całej tej sytuacji. Spodziewała się takiego zachowania i nie zamierzała jej za to ganić. Jedyne pytanie jakie się jej nasuwało to to, dlaczego w tak drastyczny sposób została rozwikłana ta sytuacja…
Przystosowana do działania, niż do rzucania słów skorzystała z wytycznych Elixira. Bariera zniknęła dlatego mogła na spokojnie podbiec do budynku uniwersytetu. Nie bawiła się w żadne konwenanse, zresztą nigdy nie była w tym dobra. Nawet drzwi do szkoły potraktowała dość brutalnie rozwalając zamek wysuniętymi wcześniej szponami, nawet nie sprawdzając czy te są na niego zakluczone. Na węch zlokalizowała wszystkie, znajdujące się w pomieszczeniach osoby.
- Skoro przeżyliście to możecie się przydać. Podobno jest sporo rannych – Wyjaśniała może w mało przyjemny sposób pokazując wymownie palcem w kierunku wyjścia.
- Zbierzcie się przy pozostałych. Dostaniecie odpowiednie wytyczne – Dodała tonem nie przyjmującym sprzeciwu.
Powrót do góry Go down
Icarus

Icarus


Liczba postów : 168
Data dołączenia : 25/07/2016

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Pią Maj 12, 2017 5:48 pm

Jay musiał przyznać sam przed sobą, że w takiej akcji jak ta nigdy jeszcze nie brał udziału. Tyle się wokół niego działo, że aż ciężko było wszystko ogarnąć. I choć robił tylko to, o co go proszono to i tak wyszło na to, że zrobił źle. Inaczej by go nie zakneblowali, prawda? Całe szczęście, że upadek na ziemię nie zrobił mu zbyt wielkiej krzywdy, a powstałe zadrapania i tak szybko się zagoiły. Skierował swoje spojrzenie na ich białego towarzysza.
- Przepraszam - odezwał się krótko przez telepatię, którą Amelia ich połączyła. Sam faktycznie mógł o tym pomyśleć. Może i przeszedł na dźwięki niesłyszalne dla ludzi, ale tutaj nie tylko Kutimong nie był człowiekiem. Zapomniał się, ale podobno człowiek uczy się całe życie. Miał więc nauczkę na przyszłość.
Ze swojej pozycji mógł obserwować rozwój wypadków. Rozwój, który chyba kierował się ku ich wygranej. Uśmiechnął się w myślach, obserwując zwycięstwo drużyny. Fakt, sam by wolał żeby ten czarny potwór zginął. Żeby nie mógł więcej skraść dusz niewinnym ludziom. Nikt nie powinien ginąć w ten sposób. Po prostu przestając istnieć. Jay był silnie wierzący i sprawa ludzkich dusz mocno mu leżała na sercu. Dusza była najważniejszą częścią człowieka. To ona szła do nieba po śmierci. Opuszczając kruche, ludzkie ciało. Dlaczego więc ich kumpel student pozwolił, by ta mała cząstka uciekła z pola walki? Do czego go jeszcze niby potrzebują? Oni w sensie tu walczący? Czy może student miał swoich wspólników?
Obserwował nadlatujące statki, podczas gdy Laura uwalniała go z lampy. Sam jej nieco pomógł gdy już był w stanie się poruszyć. Też miał całkiem sporo siły, ale ciężko było jej użyć, gdy nie był w stanie nic zrobić. W końcu wstał na nogi stanął niedaleko reszty, najbliżej mając Laurę. Rozłożył skrzydła na moment, by je rozprostować i zaraz z powrotem złożył, chowając dłonie do kieszeni. Jego wzrok wkrótce padł na Onurisa. Aresztowany? Czyżby ich sprzymierzeniec nie był tak dobry jak im się wydawało? Icarus nie mógł tego stwierdzić, znał stwora... Ile? Kilkanaście minut? Może pół godziny.
Sądził, że usłyszą czym zawinił Onuris. Niestety, zamiast tego pojawił się od razu egzekutor. Czyli co? Śmierć bez wyroku? W ogóle co to za wyrok? Kolejna rzecz, która nie podobała mu się. Jak mogli decydować o czyimś życiu? Kim byli, że posuwali się tak daleko? To nie oni dali życie białemu, by teraz móc je odebrać. Potrząsnął lekko głową, to nie fair. Nikt nie powinien ginąć w taki sposób. Miał już otworzyć usta, gdy usłyszał kolejne słowa w głowie. Uciekać. Teraz? Zostawić Onurisa samemu sobie? Nie, to nie wchodziło w grę. Nawet jeśli nie miał jakichś supermocy, dzięki którym byłby świetnym wojownikiem to i tak nie chciał uciekać. Jak w ogóle Amelia mogła kazać im to robić? Naprawdę myślała, że są tchórzami? Poza tym, najbardziej nastawiał się ku opcji rozmowy. Zawsze uważał, że walka to ostateczność. Siłą nigdy nie rozwiązywało się tak naprawdę problemów. Rozmowy, wspólne zrozumienie, dogadanie się i kompromisy. Te rzeczy była najważniejsze. Niestety nie zawsze można było je osiągnąć. Kiedy staną na przeciwko siebie dwie osoby, obie uparte jak osły, to o kompromis na pewno było trudno. Tutaj jednak rozmowa miała polegać na obronie ich białego towarzysza, musieli uratować mu życie.
Nie myśleć o walce? Jasne. Dla niego to żaden problem. Wręcz przeciwnie. I tak nie planował rzucać się na przeciwników. Jak wcześniej, tak i teraz dał innym wolną rękę, by rozwiązać ich problem. Z niemałym podziwem patrzał na Josha. W życiu by nie pomyślał, że ten chłopak potrafi tak świetnie wszystko planować. Zaczynał jako lekkomyślny szpaner, który tylko szukał okazji do narozrabiania. Ciągle ładował się w problemy. A teraz stał przed nimi i ratował życie Onurisowi, opowiadając o tych, którzy się zmienili. Ciekawe czy Elixir zdawał sobie sprawę, że i on sam się zmienił.
Wzdrygnął się lekko gdy egzekutor złapał za bok głowy Onurisa, myśląc, że ten nie dał się przekonać. Że miał zamiar jednak wykonać wyrok. Ku jego zdziwieniu jednak nie doszło do tego. Zamiast tego zobaczył białe światło. Chyba nikt z nich nie był w stanie zgadnąć co właśnie się działo. Widział, że białołuski nadal żył. Nie umierał. Tylko co teraz z nim będzie? Długo nie czekał na odpowiedź. W końcu usłyszał głos w głowie, a potem słowa studenta. Stał się śmiertelny. Stracił swoje moce. Przez chwilę przez głowę Jaya przemknęła myśl, że też by tak chciał. Stracić moc, która uparcie trzymała go przy życiu i nie dawała mu spokoju. Potrząsnął zaraz głową, szybko odganiając te myśli.
Nawet nie zauważył, kiedy Ankylon zniknął i zostali sami. Odetchnął z ulgą. Nareszcie. Nareszcie koniec walki. Stresu. Teraz tylko pomóc rannym i będą mogli wrócić do Instytutu. Ciekaw był czy Onuris i Amelia będą chcieli wybrać się z nimi. Raczej znajdzie się dla nich miejsce na Blackbirdzie. Kiedy tak rozmyślał, nagle usłyszał szum i jakieś urywane informacje z nadajników. Ładunek strategiczny? Przeklął w myślach. Przecież tutaj była cała masa ludzi. Nie ewakuowano cywili, wszyscy mieszkańcy byli na miejscu. Oczywiście ci, którzy jeszcze żyli. Nikt z nich nie zdążył za wiele zrobić, może pomyśleli o Blackbirdzie. Błysk światła sprawił, że Jay spojrzał prosto na nie. Koniec. Tak miał wyglądać jego koniec. Tego na pewno nie przeżyje. Nic z nich nie zostanie. Z tym regeneracja na pewno sobie nie poradzi.
Zamknął oczy, w myślach zmawiając ostatnią modlitwę, czując, że to jego ostatnie sekundy życia. Skończył modlitwę... I nic. Otworzył jedno oko, a potem drugie, rozglądając się. Znowu ocalił ich student. Otaczała ich złocista bariera, która trzymała z dala od nich efekty wybuchu ładunku. I miał widok na to jak wszystko dookoła nich zniknęło. Wyraźnie posmutniał. Tym razem w jego myślach zaczęła krążyć kolejna modlitwa. Modlitwa za duszę zmarłych. Za tych, którzy właśnie stracili życie choć niczemu nie byli winni. Oby los odpłacił tym, którzy dokonali tej zbrodni. Niech Bóg ich osądzi sprawiedliwie.
Jego wzrok przesunął się z tragicznego widoku otoczenia na Josha, gdy ten znów się odezwał. Fakt. Ludzie w budynku wciąż żyli. Nie powinni o tym zapominać. Musi zadbać o ich życie i wspierać ich. Pewnie właśnie stracili swoje rodziny, zostali sami. Potrzebują otuchy, a Jay do tego się nadawał. Poleciał za Laurą, obserwując jej poczynania.
- Teraz musimy wszyscy sobie pomagać, nie możemy się poddać. Chodźmy lepiej stąd, nie możemy tu zostać. - odezwał się łagodnym głosem, modulując go tak, by brzmiał przekonująco. Wreszcie jego moc faktycznie na coś się przyda. Będzie mógł uspokajać tych ludzi i pomóc im jakoś się uporać z ciężką sytuację i stratą... Wszystkiego tak właściwie.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Pią Maj 12, 2017 11:24 pm

Do ostatniej chwili nie była pewna czy plan rozmowy z egzekutorem się uda. Sprawiał wrażenie jakby ich słuchał, ale jednak nawet nie zwolnił. Wręcz przeciwnie. Przyspieszył coraz bardziej zbliżając się do Onu z uniesionym ramieniem, gotowym do zadania ataku. Jednak coś było nie tak. Zamach był zbyt szeroki i zauważalnie wolniejszy od poprzednich. To był ewidnentny test. Egzamin, który Onu zda bez problemu. O tym akurat Am była przekonana, więc była spokojna. Jedyne co ją martwiło w tym momencie to zamiary Egzekutora. Nie chciał już atakować, więc co chciał zrobić?
Tak jak podejrzewała Onu, nawet nie drgnął. Nie bronił się nawet. Jedynie odwrócił łeb przygotowując się na ból.
Dłuższą chwilę nic się nie działo. Wszyscy obserwowali Egzekutora czekając na jego decyzję. Ten wreszcie wykonał ruch. Am aż drgnęła nerwowo. Widmo chwyciło braciszka za bok łba i trzymało, a spod jego dłoni wydobywało się białe światło.
Koniec walki, ale jak widać nie koniec bólu dla braciszka. Onu zaciskał kły, a Am musiała powstrzymywać się żeby nic nie robić. Chciała przerwać cokolwiek Ankylon robił, bo sprawiało to Onu ból. Jakby widoku cierpienia na pyszczku brata było mało, zaczął on świecić. Nic z tego nie wróżyło dobrze. Tym bardziej, że z każdą chwilą widać było jak słabnie. Jakby energia wraz ze światłem uchodziła z niego.
Upadł na kolana, a Am drgnęła chcąc podbiegnąć do niego. Z bliska przekonać się czy nic poważnego mu nie jest.
Egzekutor zniknął, a Am niemal natychmiast znalazła się koło brata. Delikatnie dotknęła jego ramiania. Tym gestem okazywała swoje wsparcie i jednocześnie pytała brata czy wszystko w porządku.
U nich zapanował spokój, jednak najwidoczniej wszędzie indziej było wręcz na odwrót. Nagłe wstrząsy, urwane komunikaty, a potem wybuch. Am odruchowo skuliła się zasłąniając głowę i wtulając się lekko w ramię brata.
Jednak ich przed zostaniem zmiecionymi z powierzchni planety uratował Bezimienny. Nie specjalnie zdziwiło ją to co zrobił chłopak. W świetle jej podejrzeń nie było to aż tak niespodziewane. Rozejrzała się wokół. Nie wiele zostało z ich otoczenia, ale jej towarzysze wydawali się cali i zdrowi. Nie wiele czekając, korzystając z ISAC-a sprówbowała wezwać zarówno transport i jak i pomoc medyczną dla nich i ludzi z ocalałych budynków. Wiedziała, dzięki usłyszanym komunikatom, że nie tylko u nich potrzebne są jednostki. Mogło być tak, że będą musieli zaczekać nieco dłużej. Jeśli ktoś poprosił o przedstawienie sytuacji, po krótce powiedziała jak to u nich wygląda. Kątem oka cały czas zerkała na Bezimiennego. Zastanawiała się, czy ten czegoś ciekawego znów nie zrobi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Nie Maj 14, 2017 8:02 am

NPC Storyline - ERT/JTF|Jinkusu|Kaartarn|Onuris

Student oraz Onuris zyskali chwilę, by zająć się sobą. Bariera opadła, wraz z nią nadzieje, że cokolwiek przetrwało. Przynajmniej poza nimi. Bo na tym, obaj się skupili. Bezimienny odwrócił się za Joshem, słuchając jego krótkiej wypowiedzi. Pytania skierowanego do Amelii. Nie uzyskał na nie odpowiedzi, tak samo, jak nie uzyskał opcji odpowiedzi w kwestii transportu. Widać działał jeszcze szok. Jednak temu, tajemniczy student mógł zaradzić. Za chwilę.
Jeśli chodzi o działania X-23 oraz Icarusa to poszło dość gładko. Cywile, jak się okazało, nie tylko studenci - byli skorzy do współpracy. W większości wychodzili o własnych siłach, czasami ktoś się na kimś podtrzymywał lub trzymał kogoś za rękę, po prostu. Jedynie jedna osoba, młoda kobieta, w towarzystwie dwóch mężczyzn, wyszła nieco bardziej "zmarnowana". Była wyraźnie zmęczona oraz przybita. Nieco blada, jej prawa ręka była ugięta w łokciu, pod kątem prostym. Dodatkowo, ręka ta, była zawieszona na prowizorycznej chuście trójkątnej, wykonanej z jakiegoś szalika. Na szybko dało się ocenić, że chodziło o złamanie. W tym wypadku - kość przedramienia. Nic poważnego, jednak ból oraz reakcja organizmu, potrafiły zrobić swoje. Nie było tutaj żadnych przemieszczeń czy dodatkowych uszkodzeń tkanek.
Onuris stał przez chwilę przy Amelii. Przez chwilę, tą krótką, do momentu, aż usłyszał pytanie Surge. Bardziej retoryczne, niewymagające odpowiedzi. Jej zachowanie wymuszało pewną reakcję. Zwłaszcza w przypadku takiej istoty, jaką był Białołuski. Tym bardziej, jeśli doliczy się do tego, co dla niego zrobili. Biały stwór zrobił więc coś, o co przeciętny człowiek raczej nie posądziłby istoty z jego aparycją. Wpierw ruszył przed siebie, bardzo powoli oraz niesłyszalnie. Elixir zdążył zadbać o jego stan zdrowia, ponownie przywrócić ciało do pełni sił oraz możliwości fizycznych. Stąd też, nieco nieświadomie, Onuris pokazywał wszystkim sztukę, jaką opanowały istoty jemu podobne. Miało całego swego rozmiaru oraz masy, był w stanie poruszać się całkowicie niesłyszalnie. Zbliżał się w kierunku Nori. Delikatnie pochylił swój korpus, lecz bynajmniej nie włączył mu się instynkt drapieżnika. Białołuski wydawał się zainteresowany, skupiony, wyraźnie miał teraz swoje zadanie. Gdy wykonał kolejny krok, obniżył swój korpus jeszcze bardziej, uginając przy tym kolana i zmieniając znacząco sposób, w jaki się poruszał. Przeszedł do pozycji na czworaka. Nie przemieszczał się jednak na kolanach, lecz na dłoniach oraz łapach. Do Surge pozostały mu trzy kroki, które pokonał z niemalże kocią gracją. Podszedł do dziewczyny od tyłu, zachodząc ją od jej lewej strony. Jak tylko zbliżył się na potrzebną sobie odległość, biały podniósł prawą rękę do góry, a następnie oparł ją delikatnie na plecach młodej mutantki. Dotyk był delikatny, nieco ostrożny, ciepły. Onuris oparł ciężar swojego ciała na lewej ręce, tym samym nie dając jej odczuć własnej masy. Korpus uniósł lekko do góry - jednak niezbyt wysoko, odchylając się przy tym w lewo. Łeb zbliżył do niej, zerkając ślepiami w celu nawiązania kontaktu wzrokowego. Zachowanie Onurisa miało ją uspokoić. Pokazać, że nie była sama, że ma tutaj kolejnego opiekuna - poza tymi wszystkim, którzy już z nią przybyli. Niemniej, była to część charakteru tego stworzenia. Na dodatek coś, na co drużyna mutantów zapracowała sobie od czasu przybycia do Houston, ratując mu życie. Grupka z Instytutu, prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak potężnych sojuszników udało im się właśnie pozyskać.
Ludzie wychodząc z budynku, choć spokojni, przeżywali szok. Jedni mniejszy, inni większy. Jeszcze inni wydawali się niewzruszeni. Łącznie grupka około trzydziestu paru osób, z których większość zgromadziła się od razu w jednym miejscu - przy fontannie. Kilka osób rozeszło się po okolicy, lecz nie oddaliło. Chcieli przyjrzeć się sytuacji, dwóch nawet robiło zdjęcia. Ktoś musiał to przecież udokumentować.
Bezimienny cofnął się o trzy kroki do tyłu. Odwrócił powoli swoją głowę, w kierunku dawnego centrum Houston. Aktualnie, nic się tam nie znajdowało. Przynajmniej nic, co mogliby zobaczyć, bez użycia specjalistycznego sprzętu. Gołe oko po prostu nie wystarczy. "Człowiek" ten, wydał się czymś zainteresowany. Być może coś wyczuł, raczej nie zobaczył. Przy tym co pokazał do tej pory, można było uznać taki stan rzeczy, za prawdopodobny. Mężczyzna powrócił spojrzeniem do grupy, mogąc przy tym przyjrzeć się napływającym z budynku cywilom. Niewielu pozostało. Raptem trochę ponad trzydzieści dusz. Na szczęście, wiele osób zdołało opuścić miasto przed eksplozją. Chociaż minimalna grupa przetrwała.
-Czas zdjąć maskę. Jak dałem słowo.
Odezwał się pokrótce, przechodząc od razu do tematu. Z ciała studenta wypłynęła złocista energia, która następnie opatuliła go całkowicie, przesuwając się po nim, niczym maź. Gdy całkowicie został ową "mazią" pokryty, energia zaczęła się rozszerzać, a przede wszystkim rosnąć, tworząc przy tym coś na styl kulistego kokonu. Kokon rozrósł się do prawie trzech metrów wysokości, zatrzymał tak na kilka sekund, a następnie zaczął formować postać. Proces przebiegał jako powolne kurczenie się zbioru energii. Nie było to oczywiście przesadzone. Całość trwała kilkanaście sekund. Przez ten czas, formowane było nowe ciało. Ludzka odzież oraz ciało, zniknęły. Na ich miejsce, zaczęły się pojawiać odpowiedniki niczym u Ancalagona czy Onurisa. Pod samą energią, widoczne były formujące się łuski. Obok małych, takich, jakie posiadał białołuski - wyróżniała się duża ilość sporych, płytowych elementów naturalnego pancerza. Były widoczne zwłaszcza na szczycie łba, zdobią oraz chroniąc czoło. Ciągnęły się przez kark i szyję, wprost na korpus oraz grzbiet. Ramiona pozostały wolne, okryte tylko mniejszymi łuskami. Większe, widoczne były na bicepsach, a później zewnętrznej stronie przedramion. Dłonie znów okrywały mniejsze łuski, nieutrudniające poruszania ścięgnami. Jeśli chodzi o nogi, płyty ciągnęły się tylko do kolan, chroniąc przede wszystkim uda, bardzo podatne na ataki - ze względu na rozmieszczenie tętnic. Korpus oraz grzbiet w całości pokryte były tymi samymi łuskami, ciągnącymi się aż do końca ogona. Ta ostatnia kończyna posiadała niemalże wyłączność. Ogon był jedną wielką bronią stwora, w całości pokrytym wzmocnionym pancerzem, zakończony długim ostrzem przypominającym grot strzały. Taka budowa umożliwiała zarówno wyprowadzanie dwustronnych cięć, jak również bezpośrednich pchnięć. Stwór różnił się również sylwetką. O ile łeb pokrywały, typowe dla smoków, kolce - o tyle jego sylwetka była wyższa. Dawny "student" spokojnie sięgał dwóm metrom oraz siedemdziesięciu pięciu centymetrom w górę, stojąc tym samym wyżej, niż chociażby Onuris. Budowa jego ciała również nie pozostawiała niczego do życia. Tak jak białołuski, stwór ten był doskonale zbudowany, wyćwiczony - co widoczne było nawet, pomimo chroniących ciało łusek. Był większy od białego, jednak bardziej wynikało to z różnicy wzrostu oraz dopasowania ciała. Gdyby zrównać ich wzrost, zapewne nowy smok okazałby się niedużo bardziej masywny. W momencie, w którym energia skończyła formować pazury wieńczące łapy oraz dłonie stworzenia, złoty kolor zaczął zanikać. Wchłaniał się na powrót do ciała, ujawniając to co kryło się pod spodem. Czarne łuski, bez żadnych dodatkowych barw czy odkształceń. Zero znaków, "tatuaży" - jak chociażby u Onurisa. Kolorystyka nie była również tak czarna, jak u białołuskiego - którego część łusek była czarna. Kolor był trochę jaśniejszy, nie pochłaniał przy tym tak światła. Gdy energia zaniknęła całkowicie, stwór ukazał również swe ślepia, które pozostały złociste.
Poza ciałem "studenta", zmianie uległo coś jeszcze. Uczucia oraz stan emocjonalny wszystkich w okolicy, uległ nagłej, lecz stopniowej zmianie. Pomimo, że wszystko nadal pozostawało zniszczone, zrobiło się jakby bezpieczniej. Ludzie wydawali się spokojniejsi, ci którzy przed chwilą szlochali - zaprzestali. Stan ten udzielił się również grupie znajdujących się tutaj bohaterów. Jakby nagle pojawiła się aura bezpieczeństwa, ciepła, wręcz spokojnie. Nic nie dusiło ich emocji, nadal byli w stanie przeżywać stres, odczuwać nerwy spowodowane sytuacją. W tym wszystkim, przewijała się jednak nadzieja, że będzie dobrze. Nie dało się odrzucić myśli, że odpowiadał za to czarnołuski stwór o złotych ślepiach. Cała ta aura wydawała się emanować od niego. Potęga, jaką dzierżyło stworzenie, niewymierzona przeciwko życiu - lecz chroniąca życie. Ciekawą reakcją wykazał się jeden człowiek, który swym telefonem robił zdjęcia. Zbliżył się do nowego stwora, celując do niego aparatem smartphona, a następnie naciskając na przycisk, który miał zrobić kilka zdjęć. Zdjęcia oczywiście powstały, jednak sam mężczyzna wydał się nieco zdezorientowany. Nie było bowiem na nich smoka, a jedynie pusta okolica.
Kaartarn
Na ostatnim zdjęciu, zrobionym w kolejności, mężczyzna dostrzegł coś jeszcze. Gdy spojrzał w tamtym kierunku, wychylając się obok czarnołuskiego - oczom jego oraz pozostałych, ukazał się pojazd.
Spoiler:
Opancerzona jednostka kierowała się ku nim z dużą prędkością. Maszyna przypominała wojskowe hammery, jednak ten był znacznie nowocześniejszy, różnił się, a przede wszystkim - był większy. O wiele większy. Zupełnie, jakby zrobiono go z myślą o istotach, które miały mieć ponad dwa metry wzrostu. A nie poniżej dwóch metrów. Maszyna zatrzymała się, zwalniając spokojnie, jakiś metr od grupy, na prawo od czarnołuskiego. Gdy pojazd stanął całkowicie, boczne oraz tylne drzwi otworzył się. Z środka wyskoczyło czterech operatorów ERT. Ich stroje były połączeniem wojskowych gadżetów z cywilnym ubiorem.
ERT:
Spoiler:
Mężczyzna, który siedział na stanowisku kierowcy, ruszył od razu w ich stronę. Pozostała trójka rozstawiła się dookoła, obchodząc otoczenie oraz pilnując perymetrów. Mężczyzna który zbliżał się do grupki, przyłożył lewą dłoń do lewej części hełmu - przy uchu - prawą pozostawiając na kolbie karabinu przewieszonego przez ramię.
-Bravo 2-3 do Core Actual. Mam około trzydziestu charlie, czterech alpha, jednego naszego i dwóch uniform tango. Potrzebna ewakuacja, niski priorytet.
Odezwał się mężczyzna. ISAC Amelii przechwytywał tą rozmowę, choć z mocnymi zakłóceniami. Urządzenie nadal nie odzyskało pełni sprawności po awarii sprzed wybuchu. Mężczyzna podszedł natomiast dalej, zatrzymując się niedaleko czarnego i zerkając po grupie.
-Kto z was dowodzi?
Odezwał się, rzucając krótkim pytaniem i kierując swe spojrzenie na dawnego "bezimiennego". Był widmem, ISAC rozpoznawał tą istotę. Logicznym więc było, by postawić na niego. Stwór postanowił odepchnąć od siebie całą tą "odpowiedzialność".
/Całą tą sytuacją zarządzał do tej pory ten młody mutant, o mych kolorach./
Tak, wszyscy usłyszeli dokładnie to, co powiedział telepatycznie stwór. "Jego" kolory. Gestem pyska wskazał oczywiście na Elixira. Operator ruszył więc w kierunku młodego mutanta, nie zastanawiając się dłużej nad tym, co mu powiedziano. Być może było to dla niego oczywiste. Skoro duży tak powiedział, to tak było.
-Załatwimy wam transport z dala od tego miejsca, jednak sytuacja jest zła. Jeśli macie lekarzy, zostajecie na miejscu i jedziecie do kolejnego punktu. W przeciągu godziny powinien pojawić się drednot wraz całym batalionem.
Do tego czasu, jesteśmy tu tylko my.

Wyjaśnił mężczyzna, zatrzymując się oczywiście przy Elixirze. Jeśli ten będzie w tym czasie cokolwiek robił, człowiek nic sobie z tego nie zrobi i po prostu przekaże mu instrukcje. Nie, żeby mieli teraz jakiś specjalny wybór. A każda para rąk do pomocy, była bardzo ważna. Dwie sekundy później, do medyka podszedł również "bezimienny". Stanął on za operatorem ERT, na lewo od niego i odezwał się telepatycznie do mutanta. Musiał przecież odpowiedzieć, na zadane wcześniej pytanie.
/Kaartarn./
Rzucił krótko swoje imię. Jego postawa oraz wydźwięk głosu, uległy zmianie. Wyraźnie się już nie krył, zdjął swoją maskę tajemniczości oraz odosobnienia.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Nie Maj 14, 2017 2:12 pm

Przez dłuższą chwilę stała z lekko pochyloną głową tuz obok brata. Prawą rękę to trzymała z boku hełmu to znów wystawiała ją przed siebie jakby patrząc na zegarek. Oczywiście nie sprawdfzała godziny, tylko starała się nawiazać połaczenie przez uszkodzonego ISAC-a. Trzaski , szumy i inne odgłosy jakie dochodziły z jej strzątu szybko zaczęły przyprawiać ją o lekki ból głowy, stąd przykładanie dłoni do boku hełmu. Robiła to samo co, gdy jej słuchawki odtwarzacza muzyki po pewnym czasie przestawały działać. Miała nadzieję, że przyciskając lekko uda jej się nieco wyostrzyć dźwięki. Nie wiele zyskała w ten sposób. Jednak nie ustawała w próbach.
Skupiona na swoich działaniach dopiero po chwili zauważyła ruch od strony Onu. Uniosła głowę i odprowadziła wzrokiem brata, aż ten zakończył swój mały spacerek przy Nori. Widząc jego zachowanie uśmiechnęła się lekko i na moment zaprzestając "zabawy" z ISAC-iem podeszła, położyła dłoń na ramieniu dziewczyny i odezwała się do Nori.
-Zyskałaś...zyskaliście przyjaciela i opiekuna.
Powiedziała cicho  ciepłym głosem patrząc po mutantach, by po chwili spojrzeć na brata. Wątpiła, by mutanci mieli jakiekolwiek problemy w zrozumieniu zachowania widma. Odezwała się raczej dlatego, ze sama odczuła taką potrzebę. Gest Onu wzruszył ją lekko, bo dawniej to do niej tak nie raz podchodził. W ten sposób dawał jej, małej dziewczynce poczucie bezpieczeństwa i rozwiewał samotność "odmieńca".
Gdy "zabawa" ISAC-iem dobiegła końca Am podeszła pomóc przy cywilach. Telepatycznie starała się choć trochę uspokoić tych bardziej zdenerowanych. W większości byli raczej spokojni, jak na sytuację w jakiej się znaleźli. Jednak w każdej grupie zdarzają się jacyś bardziej nerwowi. Pomagał jednak przede wszystkim tym, którzy mieli jakiś problem w wyjściu z budynku przez gruzy i kamienie. Nie musiała nikogo kierować, co tylko początkowo nieco ja zdziwioło. Później doszła do wniosku, że aktywowanie instynktu stadnego jest całkiem na miejscu zwarzywszy na okoliczności i to włąścnie przez ten instynkt ludzie sami skupiają się w jedym miejscu. Jak to mówią " w kupie raźniej".
Odwróciła się od ludzi dopiero słysząc głos Bezimiennego. Zafascynowana mini przedstawieniem przemiany przestała cokoliwek robić. I chyba nie ona jedna bo było na co popatrzeć. Tak jak podejrzewała już od jakiegoś czasu ich niespodziewany towarzysz to widmo. Jednak gdy przyjrzała się mu już po przemianie, zauważając przy okazji zmianę aury doszła do wniosku, ze chyba nie takie zwykłe widmo. Szukając potwierdzenia obróciła głowę w kierunku Onu. Jednak choć ewidentnie patrzyła na niego po chwili wcale o nim nie myślała. Jej myśli uciekły do innego widma. Kattala. Potrząsnęła lekko głową odganijąc myśli i stając znów zwróconą w kierunku złotego widma skłoniła się delikatnie. Wątpiłą by ten w ogóle zwrócił na to uwagę, ale i tak schyliła przed nim głowę, a potem wróciła do przerwanego zajęcia.
Nie dało się nie zauważyc nagłej zmiany atmosfery. Ludzie widocznie się uspokoili. Nie tylko oni. Sama również nieco się uspokoiła. Nawet dzien wydał jej się pogodniejszy. Poczuła się dziwnie bezpieczna. Dziwnie, bo przecież w jej obecnej sytuacji takie poczucie jest raczej nie na miejscu. A jednak. Nie było to również złudne poczucie bezpieczeństwa, takie podczyte poddenerwowaniem.
Najpierw usłyszała, dopiero potem zobaczyła zbliżający się pojazd. Różnica czasu między zarejestrowaniem przez nią dźwięku a zauważeniem wozu była tak niewielka, że właściwie nie istniała. Jedynie uniosła nieco szybciej niż inni głowę by spojrzeć w kierunku z którego nadjeżdżał samochód. Gdy jego załoga wyszła nie odzywała się choć słyszała rozmowę.
"Kaar" skróciła imię widma w myślach niemal automatycznie. W jego przypadku nie wiąło się to jednak z trudnościami wymowy, a raczej z tym, że jego imię skojarzyło jej się z katarynką. Nie podzieliła się tym juz z innymi. Ponieważ już nie było przed kim kryć rozmów, a wiedziała jaki dyskomfort powoduje to u mutnatów, zerwała połączenie. Jej myśli były już tylko jej, tak jak myśli całej reszty. Pomijając Kaara, który przecież słyszał ich myśli.
Widmo przestało być tajemnicze. Wydał się nawet dosć przyjazny, choć w skórze człowieka takiego wrażenia nie wywierał.
Am podeszła do Onu. Nie zrobiła nic szczególnego, po prostu stanęła przy nim i obserwowała sytuację. Dopiero po chwili położyła dłoń na jego boku i uniosła ku niemu wzrok niemo pytając go co teraz. Dla niej to on podejmował decyzje. Pójdzie gdziekolwiek on zechce się udać.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Nie Maj 14, 2017 3:20 pm

Bez konkretnego przeciwnika albo jasno określonego - i bliskiego - celu Josh nie do końca wiedział co powinien ze sobą zrobić. Przede wszystkim potrzebowali transportu, ale musieli na niego zaczekać, zresztą nie wiadomo jak długo, skoro kwestię tę pozostawiali w rękach Amelii... Ta zaś nie wpadła na pomysł, aby dać im znać co i jak. Do tego momentu, a potem do chwili, gdy trafią do rannych, mogli jedynie starać się pozbierać po ostatnich wydarzeniach, czyli próbować dojść do siebie i... Może pomóc ludziom z budynku.
Rozważając jeszcze wszystkie dostępne opcje, mutant powoli przesuwał wzrokiem po najbliższej okolicy, aby jak najlepiej zorientować się w sytuacji i ustalić priorytety. Amelia nie podejmowała z nikim żadnych interakcji, skupiała się na swoim zadaniu, więc Elixir nie zamierzał jej przeszkadzać... Poza tym nawet nie miał na to ochoty. Zdążył już zrazić się do kobiety i wolał trzymać się od niej z daleka, aby jej czegoś nie wygarnąć. Laura i Jay wyprowadzali ludność cywilną i chyba nie potrzebowali z tym żadnej pomocy, więc do nich również nie musiał dołączać. Czekał tylko na okazję, aby przyjrzeć się z bliska ocalałym i ocenić czy ktokolwiek potrzebował od niego leczenia... Ale tym mógł się zająć za minutę. I tak wyczuwał, że nikomu nie stało się nic bardzo poważnego, więc nie musiał pędzić do nich co tchu.
Chłopak trochę przejmował się za to stanem, w którym obecnie znajdowała się Noriko, po części dlatego, że była jego przyjaciółką, więc na jej komforcie psychicznym mimo wszystko zależało mu jeszcze bardziej, niż w przypadku większości ludzi... Ale i przez to, że - jako członkini drużyny - dziewczyna była im potrzebna w jak najlepszej formie. Josh wątpił w to, aby mieli tutaj zaraz trafić na kolejnego przeciwnika, ale nie mógł w pełni wykluczyć takiej opcji. Nie chciał, by musieli przypłacić nieostrożność czymś zbyt cennym.
Na szczęście wyglądało na to, że Onuris miał pod tym względem sprawy pod kontrolą. Przez krótką chwilę blondyn przyglądał się jego zachowaniu, pozwalając ciekawości wziąć górę nad napięciem, nim wreszcie oderwał wzrok od tej dwójki. Noriko nie reagowała najlepiej na obcych... I szczerze mówiąc w ogóle na większość osób... Nie mniej jednak nastolatek podejrzewał, że w tych okolicznościach mogła zareagować pozytywnie. Wcześniej pokazała, że zależało jej na uratowaniu smoka, a teraz potrzebowała wsparcia. Układ idealny.
Nie chcąc tracić więcej czasu, lecz na wszelki wypadek wciąż mając na oku rozwój wydarzeń, Josh skierował się już do gromadzących się w pobliżu ludzi. Podejrzewał, że wszyscy z nich byli od niego przynajmniej trochę starsi, a to... Pewnie nie wpływało najlepiej na jego autorytet... Ale z drugiej strony zakładał, że prędzej zraziłby ich do siebie nietypowym - zmutowanym - kolorem skóry niż wiekiem. Jedno i drugie było zresztą mało prawdopodobne w chwili, gdy tak naprawdę stanowili dla tej grupy najpewniejszą opcję przetrwania.
Elixir nawet nie zwrócił uwagi na tych dwóch, którzy robili zdjęcia. Jak długo nie zamierzali uchwycić twarzy członków drużyny, wszystko inne było w porządku... A pozytywny rozgłos z pewnością przydałby się New X-Men. Poza tym, sam Josh i tak nie mógł opuszczać szkoły, więc jemu osobiście tym bardziej nie sprawiało to żadnej różnicy. Tak czy siak nikt by go nie rozpoznał.
Nastolatek prędko namierzył wzrokiem najbardziej poszkodowaną osobę, lecz po drodze do niej zdążył jeszcze na szybko przeliczyć cywili. Była to całkiem spora grupa, by mieć ją pod swoją opieką, choć w obliczu wszystkich tych utraconych żyć nie stanowiła nawet ułamka całości... Ale nie, nie mógł o tym teraz myśleć. Wyrzuty sumienia będzie jeszcze miał później, zdecydowanie, póki co natomiast ostrożnie zbliżył się do rannej. Wyglądało na to, że ktoś próbował już o nią zadbać... Chociaż tyle dobrego.
- Spokojnie, jestem uzdrowicielem. Nie ma się czego bać - zaznaczył na wszelki wypadek, umyślnie obniżając trochę głos i przemawiając dość cicho, lecz nie do końca szeptem. O ile dziewczyna lub jej towarzysze nie zgłosili żadnych poważnych protestów, rozpalił w swej dłoni bioenergię, ciepłą i łagodzącą ból, a następnie delikatnie przyłożył palce do nadgarstka poszkodowanej. Uważał, aby nie wyrządzić jej przy tym żadnej krzywdy, nie poruszyć niepotrzebnie jej ręką... I bezzwłocznie przystąpił do leczenia. Na szczęście złamanie było proste, więc mógł je naprawić bez problemów i przy minimalnym wkładzie własnym. Kość została poskładana i zrośnięta, zbędne odłamki rozpuszczone, a przy okazji mutant zafundował swojej pacjentce drobny zastrzyk energii... I lekko pobudził produkcję endorfin. Różnica powinna być niewielka, lecz wystarczająca, aby podtrzymać dziewczynę na duchu.
Josh nie zdążył tak naprawdę zrobić nic więcej, gdyż w tym momencie jego uwagę przyciągnęły słowa Bezimiennego. Nastolatek odwołał biały blask i cofnął rękę, a następnie obrócił się przodem do niego, marszcząc czoło i obserwując zachodzącą na oczach ich wszystkich przemianę. Widział już różne rodzaje zmiennokształtności, ale takiego chyba jeszcze nie... W ciągu tych kilkunastu sekund, podczas których formowała się nowa postać ich sojusznika, Elixir zdążył podejść bliżej Noriko, przez cały ten czas ani na chwilę nie spuszczając zjawiska z oczu.
Po wcześniejszych wypowiedziach Bezimiennego domyślał się już, że najprawdopodobniej mieli do czynienia z kolejnym smokiem lub przynajmniej z istotą do nich podobną... Czy w jakiś sposób z nimi sprzymierzoną. Ten prawdziwy wygląd jedynie to potwierdził, a blondyn powoli przesunął spojrzeniem po sylwetce stwora, po łuskach, które dopiero na sam koniec nabrały ciemnej barwy... I wreszcie rzucił okiem ku Onurisowi, jak gdyby chciał sprawdzić jego reakcję na ten widok.
To właśnie z tego powodu chłopak początkowo przegapił działania fotografa - amatora, lecz zbliżający się do nich pojazd tak czy siak prędko zwrócił jego uwagę. Josh powiódł za nim spojrzeniem, tylko na moment odrywając wzrok, aby upewnić się, że smoki nie widziały w nim zagrożenia... I dopiero po kilku sekundach dotarło do niego co dokładnie nie pasowało mu w tej maszynie - czyli jej rozmiary. Z oddali i na zniszczonym terenie nie tak łatwo było ocenić perspektywę, a on sam miał teraz na głowie sporo zmartwień, więc nie od razu w ogóle o tym pomyślał.
Jako że Onuris i Bezimienny nie sprawiali wrażenia zaalarmowanych, Elixir wstępnie uznał, że wszystko było... Może nie w porządku, bo ten zwrot naprawdę nie pasował do otaczającej ich sytuacji, ale chyba przynajmniej ze strony przybyszów nic im nie zagrażało. Najprawdopodobniej wysiadający z zaparkowanego już pojazdu osobnicy stanowili wsparcie, które miała wezwać Amelia... Albo przypadkowo się na nich natknęli i - nic dziwnego - zainteresował ich fragment niezrujnowanego krajobrazu. Mimo wszystko mutant dyskretnie rzucił okiem na ich stroje, doszukując się jakichkolwiek odznaczeń czy innych wskazówek odnośnie ich tożsamości.
Blondyn nie musiał być geniuszem, aby zorientować się, że jeden z mężczyzn zwrócił się przez komunikator do... Zapewne do swojej bazy. Nie słyszał wcześniej używanych przez niego zwrotów, ale na podstawie podawanych liczb łatwo mógł ustalić, że charlie odnosiło się do ludzi, których wyprowadzili z budynku, alpha zapewne do New X-Men... A uniform tango do smoków. Wyglądało też na to, że faktycznie byli to koledzy Amelii... W porządku.
Wciąż trzymając się przy Noriko, Josh luźno skrzyżował ramiona na klatce piersiowej i w dalszym ciągu przyglądał się poczynaniom nowo przybyłych. Po pytaniu ich - chyba? - przywódcy zerknął wyczekująco na Bezimiennego... A następnie zamrugał szybko, gdy tylko został przez niego wskazany. Nie mógł powiedzieć, że był tym zdziwiony, bo przecież smok powiedział po prostu prawdę, ale... Ale chyba jednak odczuwał pewnego rodzaju zaskoczenie. Być może wynikało to z faktu, że mimo wszystko nie spodziewał się wyróżnienia? Szczególnie w takich okolicznościach, kiedy Onuris i Bezimienny zdawali się o wiele lepiej rozumieć sytuację, a Amelia należała do tej samej grupy co przybysze. Z drugiej strony tej ostatniej blondyn na pewno nie powierzyłby dowodzenia... Ale być może zaczynała przez niego przemawiać uraza.
Elixir nie mógł się nad tym jednak dłużej zastanawiać, bo rozmowa toczyła się dalej i tym razem zaangażowała go już osobiście. Na początek nastolatek pokiwał głową na znak przyjęcia wszystkich tych instrukcji i informacji, lecz nim zdążył na nie odpowiedzieć, Bezimienny również się do niego zbliżył... I w końcu zdradził swoje imię. Josh odchylił nieco głowę, aby na niego spojrzeć i uśmiechnął się lekko, może odrobinę blado, lecz w tych warunkach chyba trudno byłoby się temu dziwić. Chłopak chętnie uciąłby sobie ze smokiem pogawędkę, miał do niego sporo pytań, ale w tej chwili najwyższy priorytet stanowiło jednak dostanie się do poszkodowanych.
- Ja jestem... Lekarzem, a dwoje moich towarzyszy posiada we krwi czynnik regenerujący. Być może udałoby się ją bezpiecznie przetoczyć rannym. Pojedziemy gdzie będzie trzeba, po to tu przybyliśmy - odparł nieznajomemu, a jego wahanie przed słowem lekarz było tak krótkie, że praktycznie nie do wychwycenia. Co prawda nie posiadał żadnych oficjalnych uprawnień, nie skończył studiów medycznych, ale przecież wiedział co robił, a nie chciał tracić cennego czasu na wyjaśnianie szczegółów. Z tego samego powodu blondyn nie wspomniał też o konieczności zajęcia się ich cywilami. Z wcześniejszych słów mężczyzny wywnioskował, że otrzymają oni jakąś opiekę, gdy tylko będzie to możliwe.
Choć oferta z jego strony i tak już padła, to po fakcie Josh rzucił okiem ku Laurze i Jay'owi, starając się przy tym przybrać wyraz twarzy łączący w sobie przeprosiny, skruchę, ale i prośbę, okraszone dawką uroku osobistego, który niejednokrotnie już przechylał szalę na korzyść Elixira. Jego towarzyszom wcale nie musiało się podobać to, co właśnie zaproponował i w razie czego nie zamierzał ich do niczego zmuszać, ale przecież sami musieli rozumieć powagę sytuacji. Wierzył, że mu to wybaczą.
Mimo wszystko uzdrowiciela szczególnie ciekawiła jeszcze jedna kwestia... I chyba jednak nie mógł jej sobie tak po prostu odpuścić. Jego wzrok powrócił ku Kaartarnowi, a że nie chciał zwracać się do niego na głos, miał nadzieję, iż smok tak czy siak wychwyci jego myśli. Jeżeli zaś by tego nie zrobił albo je zignorował... W takim wypadku Josh zamierzał zrezygnować z pytania.
- Zgaduję, że wiesz, że oficjalnie nie przewodzę mojej drużynie - wspomniał, po czym skupił się już na bieżących wydarzeniach, gotów udzielać odpowiedzi czy podążać za wytycznymi od nowo przybyłych. Ich pojazd był spory, ale i tak nie pomieściłby przecież wszystkich tutaj zebranych... Więc pewnie czekali na inny transport? Albo mieli się rozdzielić, lecz ta opcja o wiele mniej podobała się Elixirowi.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Pon Maj 15, 2017 1:19 pm

Ciężko było się nie zgodzić co do faktu, że stan psychiczny Nori nie był w tej chwili najlepszy. Nie było z nim tragicznie, ale burzyła się w niej złość. Uczucie, które często jej towarzyszyło. Złość na niesprawiedliwość. Na głupią decyzję. Na tych, którzy wymazali Houston z mapy Stanów Zjednoczonych. Gdyby pojawił się kolejny przeciwnik to zapewne na nim by się wyładowała. Lekkomyślnie? Być może. Brawurowo. Uderzając z całej siły. By dać ujście swoim emocjom. Bo nie było prostszej reakcji nad złość. Surge była z niej całkiem dobrze znana. Na wszystko reagowała agresją. Taki jej sposób na obronę przed światem.
Patrząc na jej obecny stan, być może spodziewała się, że podejdzie do niej Josh. Raczej tylko jego mogła się spodziewać. Komu innemu by na niej zależało choć odrobinkę. Widziała go, całkiem blisko siebie. W końcu nie oddalali się jedno od drugiego. Wcześniej nawet Nori podbiegła do niego. I pewnie przez to, że nie spodziewała się nikogo innego, drgnęła czując nagły dotyk na plecach. Spięła się i odwróciła lekko by spojrzeć kto ją zaczepia. Jej oczy trafiły na nieludzką twarz, zupełnie nie tą, której się spodziewała. W pierwszym odruchu po jej metalowych rękawicach przebiegły błękitne wstążki elektryczności. Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że przecież dobrze zna ten smoczy pysk i wchłonęła z powrotem ładunki, które przez chwilę miała zamiar uwolnić.
- Dzięki - odezwała się krótko, kładąc dłoń na nozdrzach smokopodobnego stwora. Zupełnie nie spodziewała się reakcji z jego strony na jej zachowanie. Zdała sobie sprawę, że powinna się ogarnąć, bo przecież jeszcze mają sporo do roboty. Trzeba stąd wyprowadzić bezpiecznie grupkę ocalałych ludzi i rozejrzeć się, czy gdzieś jeszcze nie znajdzie się ktoś, kto jakimś cudem przeżył choć nie był chroniony przez żadną barierę. Ciekawe jak miały się tu sprawy z piwnicami. Jeśli ktokolwiek był na tyle wystraszony, by się schować w takowej, to być może i przeżył eksplozję. Nie znała się zbytnio na tym. Równie dobrze wszystko mogło się zawalić i pozabijać mieszkańców. Najlepiej byłoby wykrywać oznaki życia.
Na głos Amelii odwróciła głowę na chwilę w jej stronę. Przyjęła słowa do siebie, ale nic nie odpowiedziała. Nigdy nie była specjalnie gadatliwa. Może dlatego bardziej jej pasowało nieme wsparcie białołuskiego. A może też fakt, że ten nie przypominał ludzi, do których dziewczyna nigdy nie była zbyt pozytywnie nastawiona. Kojarzył się bardziej ze zwierzęciem. Niesamowicie inteligentnym, ale jednak. A zwierzętom zawsze było łatwiej zaufać.
Cofnęła dłoń i zaczęła się powoli podnosić, zerkając w stronę studenta, który coś wspomniał o zdjęciu maski. Zapewne gdyby nie jej beznadziejny nastrój to byłaby tym bardziej zaciekawiona. Teraz jednak po prostu zerkała na niego dosyć obojętnie, przy okazji sprawdzając, co robią Jay i Laura. Zastanawiała się też, w jaki sposób ona mogłaby pomóc. Na leczeniu się nie znała. Ludzi prędzej zniechęci do siebie niż zachęci do tego, by gdzieś pójść.
Nie wiadomo dlaczego, ale nagle po prostu pomyślała, że jakoś to będzie. Niebezpieczeństwo minęło, ludzie mieli być ratowani przez jakieś jednostki od Amelii. Oni też im pomogą. Po efektach świetlnych, jakimi ich uraczył Bezimienny wreszcie uważniej skierowała na niego spojrzenie. Przez jej umysł przemknęła myśl, że stwór miał przemianę jak w tych wszystkich kreskówkach z jej kraju. Czego to japońska popkultura nie miała na sobie. Oczywiście nie powiedziała na głos tych myśli, że skoro i tak był telepatą to pewnie sobie wyczytał jej niedorzeczne skojarzenia. Sam jego wygląd od razu skojarzył się niebieskowłosej z demonem z piekła rodem, ale o dziwo nie wywoływał żadnego strachu.
Jej uwagę następnie przyciągnął jakiś pojazd. Wyglądał na taki typowo wojskowy, ale czy te pojazdy były takie wielkie? Jakby tam miało się pomieścić nie wiadomo ile osób. Nie ruszała się póki co z miejsca, mając blisko siebie Josha, Onurisa i Amelię. Uspokoiła się i rozluźniła, teraz z zaciekawieniem obserwując wszystko, co się działo. Wygląda na to, że przed obcymi Josh został ich oficjalnym przywódcą. Nawet jeśli tak nie było to warto było mieć kogoś, kto będzie mówił w ich imieniu.
- Zrobimy co w naszej mocy. Nawet ja choć ani nie uleczam, ani nie mam żadnego czynnika regenerującego - odezwała się, patrząc na mężczyznę, który zwrócił się Elixira. Pomyślała sobie, że jej moce mogłyby się przydać do odkopywania uwięzionych osób, które gdzieś przeżyły. Kamień nie przewodził prądu, więc przy odpowiednim nasileniu nie powinna nikomu zrobić krzywdy.
Powrót do góry Go down
Icarus

Icarus


Liczba postów : 168
Data dołączenia : 25/07/2016

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Wto Maj 16, 2017 11:04 am

Uważnie obserwował wszystkich ludzi, którzy wychodzili z ocalałego budynku, sprawdzając ich stan. Nie wyglądali na rannych, widocznie dosyć szybko udało im się skryć i byli bezpieczni niemal cały czas. Zauważył, że jednak kobieta miała coś z ręką, ale tym dosyć szybko zajął się Josh, więc on nie musiał na to zbytnio zwracać uwagę. Doskonale wiedział, jakie moce miał złoty. Pewnie bez problemu naprawił złamaną kość. On więc tylko z góry podążał za ludźmi, przy okazji ogarniając wzrokiem okolicę. Otaczała ich niemal całkowita pustka choć gdzieniegdzie była w stanie dostrzec pojedyncze budynki, które przetrwały. Jak uniwersytet. Być może gdzieś tam były istoty podobne ich studentowi, które ocaliły innych mieszkańców w granicach swoich możliwości. Może jednak nie było tak źle, jak myśleli. Ciekawiło go też czy doszło do jakiejkolwiek ewakuacji. W końcu po zniknięciu kopuły, która otaczała Houston, ludzie mogli zacząć uciekać, by oddalić się jak najbardziej od ataku nieznanego pochodzenia. Była więc nadzieja, że nie zginęło aż tak wielu ludzi.
Wylądował na ziemi niedaleko grupki ludzi, składając skrzydła na plecach i kierując wzrok na studenta. Czas zdjąć maskę? Czyli miał zamiar pokazać kim jest. Dotrzymać słowa. Jay przeczuwał, że pewnie jest kimś podobnym do Onurisa czy Egzekutora. Ze spokojem oglądał całe to przedstawienie, polegające na przemianie. Mocno się nie pomylił choć o ile Onuris i Ankylon mu się kojarzyli ze smokami, o tyle Bezimienny wyglądał bardziej demonicznie. Poczuł też jak nagle całą okolicę zalewa dziwne uczucie spokoju. Uśmiechnął się. Życie potrafiło tam mocno różnić się od tego, co znali z książek czy opowieści. Istota przypominająca coś demonicznego budziła spokój i zaufanie, poczucie bezpieczeństwa. Gdyby sam tego nie przeżywał w tej chwili to nie był pewien czy by komuś uwierzył w opowieść o tym. Tu sprawdzało się powiedzenie, by nie oceniać książki po okładce. Nie pierwszy raz, w przypadku wyglądu innych. Taki Kurt chociażby też bardziej kojarzył się z diabłem niż kimś pozytywnym, a chyba był bardziej wierzący od niego.
Kolejne wydarzenia toczyły się już spokojnie. Atmosfera uspokoiła ludzi, którzy przeżyli. Przeciwników nie było widać na horyzoncie. Samochód wojskowy nie był zagrożeniem skoro ani Onuris ani nowy smokowaty nie zareagowali na niego negatywnie. Krótko przyjrzał się mężczyznom, którzy wysiedli z pojazdu. Wychodziło na to, że znali się dobrze z Kaartarnem. Jego wzrok kolejno padł na Josha, gdy ten wspomniał o byciu lekarzem i ich czynniku regeneracyjnym. Podszedł bliżej, tym samym nieco się oddalając od grupki ludzi.
- Nie mam nic przeciwko, możemy spróbować z tym przetaczaniem krwi. - odezwał się. Widział, że Elixir spojrzał na nich z niemą prośbą w oczach. Jemu to nie do końca było potrzebne. Zrobi co w jego mocy, by móc uratować ludzkie życia. Skoro istniała szansa, że jego krew zadziała leczniczo to nie widział powodu, by nie spróbować tego.
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Wto Maj 16, 2017 6:08 pm

Na szczęście nie musiała się za bardzo starać by przekonać ludzi do wyjścia na zewnątrz. Niestety nie wiedziała czy to jej siła perswazji, czy może uspakajający, a ją drażniący głos Icarusa stał się główną przyczyną uległości studentów. Nie wyczuła również w żadnym z nich poważnych uszkodzeń, dlatego spokojnym krokiem wyszła wraz z prawie ostatnim cywilem, utrzymując przy tym stosowny dystans od reszty. Wolała by nikt nie zadawał jej pytań, takich jak: 'Co się stało?' 'Dlaczego?' 'Kto to jest?' 'Kim jesteś?' 'Co robisz później?'. Nie żeby znała odpowiedzi na te pytania, ale jak zwykle nie miała ochoty rozmawiać.
Wyszła przed budynek akurat w momencie, gdy Onuris przytulał Noriko. Laura stanęła zdumiona wpatrując się w tą ckliwą scenę i z brakiem jakiegokolwiek zrozumienia ruszyła, jeszcze wolniej dobijając do reszty grupy. Zerkała tylko pytająco po twarzach obecnych, ale gdy zorientowała się, że to mogło być odczytane jako chęć wyjaśnienia sytuacji postanowiła uciec wzrokiem. Miała tylko nadzieje, że białołuski nie wpadnie na pomysł przytulać ich wszystkich, po kolei. Jednak w takich chwilach nadawała się do stania gdzieś z boku i skupiania na otoczeniu. A nuż jakimś dziwnym trafem zaatakuje ich zgraja zombie, jak na tym filmie co miała okazję oglądać z uczniami. To by był ratunek z całej tej sytuacji.
...Ale ten przyszedł zupełnie z innej strony. Kolejny raz wybawieniem stał się student. Co prawda początkowo spojrzenie mutantki powędrowało tam, gdzie wcześniej i jego pomknęło, ale zaraz zainteresowała się jego przemianą. Może nie wyglądała, ale zrobiła na niej wrażenie. Co prawda dalej mu nie ufała, jak zresztą prawie wszystkim, oprócz swojej stałej ekipy, ale taki był już jej urok. Na dodatek to co zaczęła czuć w momencie, gdy Bezimienny przyjmował inną formę również dało się we znaki… Ten nienaturalny dla niej spokój i wrażenie bezpieczeństwa… Chyba nigdy wcześniej takiego czegoś nie doświadczyła, dlatego przez kilka sekund oddaliła się myślami w nieznane wcześniej tereny. Moment ten nie trwał długo. Prawie do samego końca przemiany, a potem chyba nawet celowo zaczęła szukać innego punktu zaczepienia. To wtedy wróciła wzorkiem do miejsca, które już wcześniej przyciągnęło jej uwagę. Teraz natomiast widziała wyraźnie. W ich kierunku zmierzało ciężkie auto, przypominający przykokszonego hammera. Niepokój momentalnie powrócił, aż cała zwróciła się w tamtym kierunku. Zajmując pozycję gdzieś w okolicy Nori, Josha i Icarusa z powagą przyglądała się poczynaniom osób wychodzącym z auta. Na jednym jeszcze bardziej skupiła swoją uwagę, ponieważ ruszył w ich kierunku. Był to kierowca pojazdu. Nie spodziewała się żadnych zwrotów grzecznościowych i tym razem niczym jej nie zaskoczył. Przysłuchiwała się hasłom jakie rzucał do komunikatora. Na pytanie nie udzieliła odpowiedzi, bo nie musiała. Bezimienny ich wyręczył. Przy kolejnych informacjach przyjęła dość zamkniętą postawę, krzyżując dłonie pod piersiami. Co prawda przestała stać w pozycji 'gotowej na wszystko Laury', ale nie wyglądała na kogoś z kim można było uciąć sobie luźną pogawędkę. Decyzja należała do nich, jednak Josh postanowił podjąć ją za wszystkich. Ale czy musiał pytać? W końcu po to tu byli. Żeby pomóc na tyle na ile tylko mogli. Kinney nawet przez chwilę nie poczuła się dziwnie. Mało to, przywykła do takiego traktowania. Nawet powieka jej nie drgnęła, gdy Elixir zaproponował krew do przetoczenia. Życie wielu tych osób zapewne było o wiele więcej wartę niż to, które dzierżyła Laura. Nie skomentowała. Właściwie przyjęła tę informację i zgodą w tym momencie okazała się cisza. Cały czas również nie odrywała wzroku od mężczyzny, czekając na jego wytyczne. Dzięki temu będzie miała okazję się przydać... bo najwyraźniej na walkę póki co nie mogła liczyć. Jedyne co ją zaniepokoiło to myśl, że będą chcieli ich rozdzielić. Mieli trzymać się w grupie i tak powinno zostać by mogła ich chronić.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Sob Maj 20, 2017 8:45 am

NPC Storyline - ERT/JTF|Jinkusu|Kaartarn|Onuris

Podczas wysłuchiwania odpowiedzi, której udzielał Elixir, obok operatora stanął Kaartarn. Człowiek zerknął kątem oka na posturę istoty, metr wyższej od niego samego. Przy okazji, oparł swą prawą dłoń przy rękojeści karabinu przewieszonego przez ramię. Z bliska, wyraźnie można było dostrzec różnice między ich uzbrojeniem, a tym, co posiadała Amelia. Oni nie posiadali pancerzy, lecz kamizelki, ochraniacze. Przypominali bardziej siły specjalne jakiegoś ziemskiego państwa, aniżeli kogoś kto pracował z obcą cywilizacją. Z tą różnicą, że ich sprzęt był wysoce zelektronizowany.
-Wiemy kim jesteście i skąd pochodzicie. Jednak transfuzja krwi raczej odpada. Chyba, że znajdziemy gdzieś sprzęt oraz specjalistów, którzy tego dokonają. W najgorszym wypadku, zlecaj kompanom proste prace. Założyć gazę oraz bandaż potrafią. Prawda?
Wyjaśnił mężczyzna, cofając się o krok do tyłu i kierując wzrok na bok, w kierunku pustkowia które zostało po eksplozji. Mężczyzna sięgnął lewą dłonią do słuchawki, znajdującej się przy jego uchu, odbierając kolejny przekaz. Prawą dłonią wskazał, by mutant chwilę poczekał. On w tym czasie odwrócił się i odszedł na kilkanaście kroków, z powrotem w stronę ich pojazdu. Wyglądało na to, że dotarła jakaś wiadomość, którą ten po prostu musiał odebrać. Na osobności. Pojawiła się więc chwila, by zamknąć niektóre kwestie.
Kaartarn usłyszał skierowaną do niego wypowiedź. Jako, że na krótką chwilę pozostali na uboczu we dwóch, stwór kucnął, uginając przy tym kolana i opierają przedramiona na swych nogach. W ten sposób, Elixir nie musiał niszczyć swojego karku, zerkając w górę. Dla stworzeń takich jak on czy Onuris, istoty na tej planecie były na prawdę małe.
/Dzielmy podobny los. Moi bracia i siostry nie chcą odpuścić, postrzegając mnie, jako jednego ze swych przywódców./
Odpowiedział, starając się uświadomić mutanta, że to nie zawsze zależało od nich. Czarnołuski pełnił bowiem tą samą rolę. Był liderem, pośród swego gatunku. Niezależnie od tego czy chciał - czy też nie. Niektórych funkcji nie można się tak po prostu wyrzec.
Onuris nie przejął się nagłym błyskiem elektryczności na rękawicach Surge. Być może nie obawiał się, by mutantka miała możliwość go uszkodzić. Lub po prostu nie wierzył, by była w stanie. Stąd też, jej pierwsza reakcja, nie wywołała u niego żadnego gestu czy ruchu. Białołuski zmienił jedynie swą postawę, kiedy Noriko odwróciła się i położyła dłoń na jego pysku. Przede wszystkim - zabrał od niej dłoń, podciągając rękę pod siebie, by nie musieć się dziwnie wychylać, jak również, żeby nie blokować jej ruchów. Na jedno krótkie słowo, zareagował uśmiechem, który zawitał na jego pysku. Zadanie tego gada, zostało wykonane.
Czarnołuski zamknął na chwilę swe ślepia i obrócił łeb lekko na bok, w stronę Icarusa. Istniał tak długo, a ciągle znajdował się ktoś, kto potrafił go zaskoczyć. Na różne sposoby.
/Smok, bóg, czasami potwór. Ale do demona, porównano mnie po raz pierwszy./
Skomentował myśli skrzydlatego. I może były to głębsze, prywatne przemyślenia. Jednak wywołały jakąś reakcję u czarnego. Nie był zły, nie czuł się urażony, dało się to dostrzec po jego postawie czy usłyszeć w głosie. Po prostu pierwszy raz został tak podsumowany. Ciekawym było dla niego, że jak długo żył, tak zdarzyło się to po raz pierwszy. Stwór otworzył swe ślepia, a następnie skierował wzrok ku Onurisowi. Wyprostował nogi, podnosząc się do góry i ruszając do białołuskiego. Ten, widząc, że pobratymiec się do niego zbliża, również wstał. Kaartarn wyciągnął rękę ku białemu, który odruchowo wykonał ten sam gest. Smoki chwyciły się dłońmi za przedramiona, w geście tak identycznym do tego, którzy zwykli wykonywać aktorzy w Ziemskich filmach. Ich ręce, otoczyła złocista energia czarnołuskiego. W normalnych warunkach, przeplotła by się energią Onurisa, jednak ten nie miał teraz dostępu do swej mocy. Stwory spojrzały na siebie, zapominając na chwilę o otoczeniu. Ich zachowanie sugerowało nieco więcej, niż prosty gest. Prawdopodobnie, właśnie rozmawiali. Zanim się puścili, złocista energia przemieściła się i wchłonęła w ciało Onurisa. Z zewnątrz, nic się nie zmieniło. Białołuski wziął jedynie głębszy wdech, odetchnął. Po tym, puścili się, kierując swe spojrzenia na powrót, ku grupie.
/Nic nie widzieliście./
Rzucił krótką komendą. Nie trzeba było dużo wiedzieć, by domyślić się, że czarnołuski zrobił właśnie coś, czego nie powinien był robić. Z resztą ton jego głosu, świadczył o powadze tego "nic nie widzieliście". Nie mówił żartem, lecz w pełni poważnie. Co prawda można by się zastanawiać, co z telepatami, jednak mógł to być już jego problem.
Tymczasem, jeden z operatorów przy pojeździe, otworzył tylne lewe drzwi i postawił nogę na podeście. Zamiast jednak wejść do pojazdu, wsunął tam jedynie rękę, sięgając po jakiś przedmiot, który wyciągnął z maszyny. Dokładniej - dwa przedmioty. Dwa ISACi. Operator odskoczył od samochodu, a następnie udał się w kierunku grupy. Jako, że Amelia była tuż obok, mężczyzna chwycił jedno z urządzeń i podrzucił je do karpatianki.
-Nówka sztuka, nie widać cię na starym.
Odezwał się, idąc dalej w kierunku Elixira. Urządzenie Amelii, pomimo zresetowania się, nadal nie odpowiadało ze wszystkimi funkcjami. Stąd dostała po prostu nowe. Tymczasem operator zbliżył się do Josha i podał mu drugiego ISACa. Trochę przerośnięty smartphone, dopasowany pod nieco większe istoty, stąd przypominał bardziej palmtopa. Na standardy ludzkie. Urządzenie było w dwóch częściach, z pustą przestrzenią po środku. Jednak, trzymało się razem.
-Jeśli macie tu pozostać, musicie widzieć co dzieje się dookoła.
Przyłóż go do ramienia, przypnie się samoczynnie.

Wyjaśnił krótko, oczekując reakcji mutanta. ISAC mógł zostać przymocowany gdziekolwiek. Wszyscy mieli go jednak na ramieniu, ze względu na fakt bycia kartą identyfikacyjną. Jeśli Josh przypnie do siebie urządzenie lub po prostu spróbuj go jakkolwiek dotknąć, poza trzymaniem go w dłoni, maszyna od razu zareaguje. Zaświeci się lekko, a następnie odezwie na głos.
-Intelligent System Analytic Computer, aktywny. Joshua Foley rozpoznany. Dostęp sojuszniczy przyznany.
W tym momencie, jeśli Elixir przypnie do siebie urządzenie, to nie odezwie się dodatkowo. Jeśli jednak tego nie zrobi, maszyna zasugeruje, by ruch ten został wykonany. Tutaj mutant będzie mógł doświadczyć ingerencji we własny organizm. ISAC połączy się z jego organizmem, dając możliwość kontrolowania go z poziomu myśli, nie wymagając nawet dotyku. Urządzenie podłączy się natychmiast z układem wzrokowym Josha, ukazując mu znaczniki w całej okolicy, przede wszystkim na znajdujących się tutaj osobach, które również posiadają ISACi. stojący przed nim mężczyzna, oznaczony będzie jako "Bravo 2-3, 4", ponieważ nie jest to dowódca grupy, a jedynie element wykonawczy. Elixir będzie w stanie również ukryć wszystkie te informacje lub pozyskać więcej danych, jak chociażby zawód, miejsce zamieszkania czy dane osobowe operatorów. To samo dotyczy tutaj Amelii. Urządzenie, korzystając z woli mutanta, poda informacje również o jego towarzyszach. Każdy będzie zdalnie rozpoznany oraz oznaczony imieniem, nazwiskiem lub pseudonimem. Tą ostatnią informację, Josh będzie musiał podać samodzielnie, myślą przypisując ją do osoby. Świadczyć to może o fakcie, że ISAC nie włamał się do sieci instytutu oraz nie pobrał sobie z niego żadnych danych na ich temat. ISAC oznaczył również pojazd, którym przybyli tutaj operatorzy. Skrótem "HMMV", co przy zapytaniu, rozwijane było do "High Mobility Multipurpose Vehicle".
-Nie martw się, nie zepsujesz go.
Poinformował mężczyzna, odwracając się następnie i odchodząc w stronę pozostałych kompanów, z którymi tutaj przybył. Kaartarn skorzystał z okazji, że znowu zostali sami - na chwilę - i zbliżył się do Elixira, wskazując przy okazji, by reszta jego grupy również podeszła.
/Wasze pierwsze prawdziwe zadanie, a już spotykacie byty oraz demony. Nie najgorszy start./ Zaczął, kierując na chwilę swe spojrzenie ku Onurisowi, który dołączył oraz stanął obok niego. /Tutaj was zostawię. Udacie się dalej, pomóc tym, którzy tego wymagają./ Po tej wypowiedzi, Kaartarn odwrócił łeb w stronę Amelii. Następne słowa, były skierowane do niej, tak więc tylko ona je usłyszała.
/Twoja przygoda w tym miejscu, dobiegła końca. Twoje emocje narażają mego brata. Odeślę ciebie na miejsce zgrupowania pozostałych operatorów./
Rzucił, nie zamierzając dyskutować o swej decyzji. Amelia wykazała się tutaj dużą bezradnością, pokazując, że kierują nią emocje. Powrót Onurisa nie był żadnym argumentem, który mógłby być użyty w jej obronie. Pozostała jeszcze jedna kwestia. Czarny spojrzał na białołuskiego, który odwzajemnił spojrzenie, a następnie rzucił krótkim pytaniem.
/Musisz odpokutować. Twoja ścieżka, należy do ciebie./
Kaartarn dał Onurisowi samodzielnie wybrać, gdzie ten uzna, że jest bardziej potrzebny. Mógł go bowiem odesłać, a mógł tutaj pozostawić. Białołuski nie planował jednak wybierać samodzielnie. Przesunął wzrokiem po wszystkich członkach grupy, czekając na ich sugestie bądź decyzje. Jeśli uznają, że będzie im potrzebny - zostanie. Jeśli go zwolnią, uda się gdzie indziej.
W międzyczasie, do grupy podszedł dowódca wysłanych tu operatorów The Unit. Mężczyzna zatrzymał się z boku, od razu wtrącając swe zdanie. W końcu chodziło o wojskową dyscyplinę. Niemniej, miał na uwadze ich rozmowę.
-Gdy będziecie gotowi, bierzecie HMMV i ruszajcie w drogę. Pojazd wie gdzie was zabrać. My zostaniemy z cywilami do czasu przybycia ewakuacji.
Wyjaśnił, kiedy to jego ludzie rozeszli się ponownie po terenie, zabezpieczając perymetr oraz pilnując wszystkich stron, z których mogłoby nadciągnąć jakiekolwiek niebezpieczeństwo.
Powrót do góry Go down
Elixir

Elixir


Liczba postów : 324
Data dołączenia : 03/01/2017

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Sob Maj 20, 2017 3:31 pm

Przesuwając wzrokiem pomiędzy swoimi towarzyszami, Josh odnotował ich pozycje oraz ułożenie ich ciał, lecz prawdę mówiąc skupił się przede wszystkim na tym, że trzymali się blisko niego. Noriko i Jay zgłosili chęć działania i pomagania rannym, Laura zaś przemilczała sprawę, co akurat nie stanowiło dla uzdrowiciela żadnego zaskoczenia... Ale chłopak i tak nie komentował już ani jednego, ani drugiego zachowania, tylko po prostu prędko powrócił spojrzeniem do mężczyzny, z którym rozmawiał.
Także i tym razem Elixir wysłuchał go uważnie, starając się jeszcze nie skupiać na tym, że koledzy Amelii najwyraźniej wiedzieli o nich więcej, niż X-Men by tego chcieli - albo przynajmniej tak twierdzili, choć nastolatek wątpił, aby mieli pod tym względem blefować, bo i po co. Potem będzie dużo czasu, żeby martwić się takimi problemami. Zresztą... Organizacja najwyraźniej posiadała po swojej stronie jakąś liczbę telepatów, więc pewnie nawet nie powinni się temu wszystkiemu dziwić...
Tak czy siak, blondyn pokiwał twierdząco głową na pytanie odnośnie wykonywania przez swoich towarzyszy prostych zadań, dla siebie natomiast zatrzymał to, że - otrzymawszy potrzebny ekwipunek - najprawdopodobniej mógłby się zająć transfuzją krwi. Teoretycznie wiedział jak to zrobić. W praktyce nigdy nie miał okazji spróbować, ale podejrzewał, że poszłoby mu dobrze. Trochę oszukiwałby dzięki mutacji i... I pewnie wszystko by się ułożyło. Zamierzał wrócić do tego tematu dopiero w sytuacji, gdy okazałoby się, że jednak posiadali na miejscu niezbędny sprzęt.
Poza potakującym gestem uzdrowiciel i tak nie zdążył zrobić nic innego, bo jego rozmówca najwidoczniej właśnie w tym momencie odebrał jakiś komunikat i oddalił się kawałek od grupy. Tak naprawdę Josh nie miał zupełnie nic przeciwko takiej krótkiej przerwie. Wykorzystał ją, aby znów potoczyć szybko wzrokiem po swoich towarzyszach, tym razem wliczając w to również Amelię i oba smoki. Na koniec zawiesił spojrzenie na Kaartarnie, do którego przecież sam dopiero co się zwrócił - i który teraz osunął się niżej, aby bardziej wyrównać ich poziom. Elixir był mu za to wdzięczny. Może i potrafił wyłączyć nieprzyjemne fizyczne odczucia - nad emocjami wciąż jeszcze pracował - a jego ciało i tak eliminowało niedogodności, ale jednak wolał po prostu ich unikać.
Słuchając odpowiedzi na swoje nie do końca pytanie, Josh patrzył już smokowi prosto w oczy. Na zewnątrz nie okazywał po sobie żadnej wyraźnej reakcji, pozostali najprędzej mogliby wyłapać lekkie spięcie jego mięśni czy ruch szczęki, gdy ją zacisnął... Ale nie było to nic łatwego do wychwycenia. Nastolatkiem kierowały teraz bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony nigdy nie był przeciwny prowadzeniu drużyny i od początku tego nie krył, nawet jeżeli nie miał na to wielkiego parcia. Z drugiej natomiast... Jego kandydatura krzywdząco szybko została odrzucona, do tego niestety z logicznego powodu i przez kogoś posiadającego spore doświadczenie. Choć aż tak mu to wtedy nie przeszkadzało, to jednak do tej pory nie mógł o tym zapomnieć. Wciąż uważał, że nadawał się do tej roli, że poradziłby sobie, gdyby dostał szansę - ale równocześnie wiedział, że najpewniej po tej misji sprawy i tak wrócą do normy, czyli do niego stojącego z tyłu i czekającego na okazję, by pomóc komuś z grupy... W dodatku prawdopodobnie pod wodzą Helliona. Cudowna perspektywa, nie ma co.
Zagubiony we własnych myślach, Elixir ledwo zwrócił uwagę na słowa, które Kaartarn skierował - najwyraźniej - do Icarusa. Dopiero po kilku sekundach zrozumiał ich sens i zerknął na kolegę z drużyny, marszcząc przy tym lekko czoło. Oczywiście nie mógł wiedzieć co takiego siedziało w jego głowie, ale w tym wypadku sporo wynikało chyba z kontekstu... I szczerze powiedziawszy uzdrowiciel nawet nie bardzo się temu dziwił. Potrafił ocenić z czego wzięło się skojarzenie z demonem - takim typowym, przedstawianym przez największe religie... A Jay chyba siedział w tym temacie.
Jeszcze przez krótką chwilę Josh z namysłem wpatrywał się w rudzielca, wciąż korzystając z momentu wytchnienia, lecz wreszcie jego spojrzenie przeniosło się na smoki - a dokładniej jego uwagę zwróciło przemieszczenie się Kaartarna, za którym z niewielkim opóźnieniem powiódł oczami. Nie był do końca pewien co właśnie zaszło pomiędzy jaszczurami, ale posiadał swoje podejrzenia, spotęgowane nakazem milczenia, który od razu skwitował kiwnięciem głowy. Osobiście obstawiał, że czarny użyczył białemu jakiejś części swojej mocy... Ale w tej chwili nie czuł tak naprawdę potrzeby, aby któregokolwiek z nich o to pytać. Przypuszczał, że i tak nie otrzymałby odpowiedzi, a przecież miał już o czym myśleć, więc mógł się obejść bez kolejnych zagadek.
Z tego wszystkiego Elixir poświęcał przybyłym mężczyznom bardzo małą uwagę, nie mogąc równocześnie śledzić poczynań każdego. Kątem oka wyłapywał ich ruchy i dlatego mniej więcej orientował się w tym, gdzie przebywali i co robili, ale nie wnikał w szczegóły. Dopiero kiedy jeden z nich zbliżył się do grupy, blondyn zainteresował się nim w większym stopniu. Uwaga chłopaka skupiła się na niesionych przez niego urządzeniach, a następnie szybko ograniczyła się do tylko jednego egzemplarza - czyli oczywiście do tego, który wylądował w jego własnych rękach.
- Dzięki - rzucił odruchowo, odbierając gadżet, a następnie powoli i ostrożnie przesunął palcami wzdłuż jednej z jego krawędzi. Tym razem już nie potwierdzał przyjęcia do wiadomości kolejnych instrukcji, czy to na głos, czy gestem, a wynikało to po części z faktu, że urządzenie zareagowało na jego dotyk... Tym samym jeszcze bardziej pochłaniając jego zainteresowanie, szczególnie poprzez wspomnienie jego pełnego imienia i nazwiska. Mutant nie był do końca pewien jak się z tym czuł, ale z drugiej strony nie chciał z własnej winy opóźniać całej akcji, więc ostatecznie zostawił sprzęt w spokoju i przyłożył go sobie do lewego ramienia. Maszyna faktycznie bez problemu przytwierdziła się do jego ciała... A potem okolica uległa nagłej zmianie.
To znaczy, oczywiście Josh domyślał się, że tak naprawdę miało to miejsce jedynie z jego punktu widzenia, bo te wszystkie napisy nie pojawiły się naprawdę - ale i tak uniósł brwi w wyrazie niemego zaskoczenia, a oczy lekko mu się rozszerzyły. Nie był przyzwyczajony do tego, aby ktoś lub coś łączyło się z jego organizmem - coś nieorganicznego, a więc bardzo dla niego dziwnego i nietypowego. Wyczuwał to, w pewnym stopniu mógł na to wpływać, co trochę poprawiało mu humor... Ale i tak zrobiło mu się nieswojo. Będzie potrzebował chwili, żeby się przyzwyczaić.
Mimo to... Same informacje powinny być przydatne. Teraz Elixir nie miał czasu, aby dłużej bawić się urządzeniem, lecz mimo wszystko na próbę przesunął wzrokiem pomiędzy kilkoma osobami i obiektami, odnotowując parę szczegółów... W tym między innymi możliwość rozwijania skrótów, czego nauczył się na podstawie przerośniętego pojazdu HMMV. Tak, to zdecydowanie ułatwi im sprawę.
Zaabsorbowany nową zabawką, uzdrowiciel znów ograniczył się do pokiwania głową na słowa operatora, lecz gdy ten już się oddalił, Kaartarnowi Josh poświęcił swoje pełne zainteresowanie, chwilowo zostawiając w spokoju ISACa. Uwagę o spotkaniu bytów i demonów pozostawił bez komentarza, choć z pewnością było to dla niego ciekawe doświadczenie, które niestety zrodziło więcej pytań niż odpowiedzi... Ale zaraz potem nastolatek zmarszczył już czoło, gdy smok oznajmił, że zamierzał ich opuścić. Powoli przestawał mu się podobać kierunek, w którym zmierzała ta dyskusja... Przynajmniej do czasu, gdy Kaartarn zwrócił się bezpośrednio do Amelii. Ta część odrobinę poprawiła mutantowi nastrój. Nie to, żeby czerpał z tego przytyku jakąś satysfakcję... Ale po prostu lubił, kiedy sprawiedliwości stawało się zadość. Tak, to na pewno musiało być to.
Czarny jednak jeszcze nie skończył. Jego ostatnie słowa oraz reakcja Onurisa sprawiły, że blondyn znów rzucił okiem na członków swojej drużyny, na podstawie ich postaw i zachowania starając się bardzo szybko ocenić ich opinie. Domyślał się zdania Noriko i podejrzewał, że Jay'a również... Ale z kolei z Laurą nigdy nie mógł mieć całkowitej pewności, a przecież mimo wszystko to właśnie ona się tutaj nimi opiekowała.
Sam Elixir wiedział czego chciał, lecz zanim zdążył się odezwać, dowódca operatorów wtrącił do dyskusji swoje trzy grosze, przy okazji rozwiewając nieliczne wątpliwości nastolatka. Chłopak zdecydował się w pierwszej kolejności odpowiedzieć właśnie jemu, także i tym razem kierując się niechęcią do przedłużania sprawy bardziej, niż było to absolutnie konieczne.
- Jasne. Jesteśmy już praktycznie gotowi. Pozostaje tylko jedna kwestia... - to powiedziawszy, mutant znów przeniósł spojrzenie na Onurisa, w ten sposób podkreślając, że to do niego zamierzał się teraz zwrócić... Choć raczej nie musiał tego robić, bo treść jego słów i tak by o tym świadczyła.
- Jeżeli chcesz w dalszym ciągu nam towarzyszyć, zapraszamy. I teraz i w przyszłości będziemy pchać się tam, gdzie ktoś potrzebuje pomocy, a to chyba nadaje się na całkiem niezłą pokutę... No i razem zdziałamy więcej - zasugerował, a następnie odczekał moment, aby w razie czego pozostali mogli dorzucić własne propozycje... Oraz rzecz jasna po to, by sam smok miał czas zareagować.
Kiedy tylko ta kwestia została wreszcie załatwiona, Josh ruchem głowy wymownie wskazał drużynie pojazd, po czym od razu sam się do niego skierował. Nawet biorąc pod uwagę skrzydła Jay'a nie powinni mieć żadnych problemów ze zmieszczeniem się w środku... No, może Onuris, gdyby zdecydował się z nimi udać, ale w ostateczności - gdyby nie dało się inaczej - smok mógłby pewnie nadążyć za nimi biegnąc, więc tym również mutant się nie przejmował. Jakoś sobie poradzą, w ten czy inny sposób.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby w domu już wiedzieli co tu się stało - skomentował po drodze. Zrobił to na tyle głośno, aby usłyszeli go wszyscy towarzysze, bo nie mówił do nikogo konkretnego, tylko do ogółu, a jednak w tym samym czasie objął luźno Nori na wysokości ramion. Nie przyciągnął jej do siebie, utrzymał dystans, ale nic nie mógł poradzić na to, że był bardzo kontaktową - w tym fizycznie kontaktową - osobą... A jeszcze chwilę temu martwił go stan dziewczyny i wciąż miał co do niego pewne wątpliwości.
O ile nie pojawiły się żadne problemy czy zakłócenia, przy samym pojeździe Elixir najpierw poczekał na to, aby wszyscy weszli do środka, a następnie rozejrzał się po raz ostatni, na moment zawieszając wzrok na grupie cywili, nim sam również wsiadł do samochodu. Dla siebie wybrał miejsce z przodu, a wcześniej otworzył dla Noriko drzwi prowadzące do sąsiedniego siedziska, więc miał ją przy sobie. Na koniec pozostawało tylko zamknąć za sobą przejście i byli gotowi do drogi.
Powrót do góry Go down
Surge
Mistrz Gry
Surge


Liczba postów : 277
Data dołączenia : 04/05/2013

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Sob Maj 20, 2017 5:00 pm

Nieco zaskoczył ją ten uśmiech na pysku Onurisa. No po prostu nie spodziewała się takiego wyrazu twarzy u niego. A jednak okazało się, że potrafił się uśmiechnąć. Pomyśleć, że taki gest od obcej istoty przynosił jej więcej otuchy niż od kogoś bardziej ludzkiego. No, ale to Nori. Ciężko było ją zrozumieć. Tak już miała. Widząc, że Kaartarn podchodzi do Onurisa, dziewczyna się odsunęła nieco, przesuwając się bliżej Josha. Nie chciała im przeszkadzać. Trochę ominęło ją z tego co się działo, nie do końca słuchała obcych mężczyzn, ale nie uważała, by było to istotne. W razie czego Josh lub ktoś inny na pewno ją poinformują o ważnych rzeczach. O to nie musiała się martwić. Na słowa czarnego o tym, że nic nie widzieli nie wykonała żadnego gestu. Przyjęła po prostu jego słowa. Zresztą, pewnie i tak niedługo zapomni o tym. Dla niej osobiście nie było to ważne. To sprawy smoków, niech one pamiętają.
Na słowa czarnego o nazwaniu go demonem Surge tylko zerknęła krótko na Jaya. Nie dziwiła się takiemu określeniu, w końcu faktycznie Kaartarn był podobny do takowego. Jej po prostu bardziej się skojarzył właśnie z kosmitą jakim był. Ale może to kwestia tego, że jej wyobraźnia bardziej bazowała na filmach i kreskówkach niż na religii. Wszystko zależało od punktu widzenia.
Coś zupełnie innego za to przyciągnęło jej całą uwagę. Przyglądała się temu co dostał Elixir, obserwując to co robi i jak zakłada komputerek na ramię.
- Ale bajerancką zabawkę dostałeś - odezwała się, patrząc z zaciekawieniem na ISACa. Normalnie nic tylko pozazdrościć kosmicznej technologii. Ciekawe czy dostał to na stałe czy po zakończeniu misji będzie musiał to im oddać. Tak czy siak wyglądało to... Po prostu fajnie. Uniosła wzrok na stwora, gdy ten się odezwał.
- Właściwie większa część z nas działała wcześniej jako inna grupa. Ale fakt, takie misji to jeszcze nie mieliśmy - odezwała się, teraz już na głos. Nie widziała potrzeby, by wciąż posługiwać się telepatią. W końcu Kaartarn i Onuris i tak rozumieli co mówią do nich. I choć mieli za sobą sporo misji, mnie lub bardziej niebezpiecznych, to zdecydowanie nie mieli nigdy wcześniej okazji spotkać się z kosmitami. To było coś zupełnie nowego, kolejne doświadczenie.
- Och, tak. Onuris, chodź z nami. - gdyby zamiast Onurisa stał przed nimi psiak to słowa Nori brzmiałyby mniej więcej "Jaki słodki. Możemy go zatrzymać?" choć Onuris był milion razy fajniejszy od takiego psa. W końcu dinozaur. Czy smok. No, tak czy siak wyglądał ekstra. Niebieskowłowa zdecydowanie miała słabość do dziwnych stworzeń. Zamiast pieska czy kotka, wolałaby mieć oswojonego dinozaura. Albo smoka, jak profesor Pryde. Oczywiście nie uważała białego za zwierzątko. Po prostu sam jego wygląd był dla niej argumentem za tym, by został z nimi. No i to jak im pomógł. A oni jemu.
W końcu mogli ruszyć w stronę pojazdu, by udać się... Gdzieś. Właściwie to nie wiedzieli dokładnie, gdzie mają się udać, ale ponoć samochód wiedział to za nich i zabierze ich tam, gdzie trzeba. Tyle więc dobrego, że nie będą błądzić na oślep. W samochodzie pewnie zmieszczą się bez problemu, był całkiem sporych rozmiarów. Na wspomnienie o tym, że inni już pewnie wiedzą, Nori pomyślała co właściwie sobie mogą myśleć. Pomyślała też o Blackbirdzie i uśmiechnęła się krzywo.
- Frost uziemi nas na rok za utratę Blackbirda - stwierdziła, zaraz też kierując wzrok na rękę na Josha, a potem na jego twarz. Tyle razy go prosiła żeby tak nie robił. Zawsze delikatnie zdejmowała jego rękę lub odsuwała go. Nie żeby bała się dotykania. Po prostu nie przepadała za takimi czułymi gestami choć teraz i tak już lepiej na nie reagowała niż na początku. Na szczęście podchodzili do samochodu, więc wkrótce sam musiał zabrać rękę, by mogli wejść do środka. Westchnęła tylko lekko, gdy Josh otworzył jedne drzwi dla niej i rozsiadła się na miejscu obok niego.
- Josh, nic mi nie jest. Wyluzuj - założyła ręce na piersi, patrząc na przyjaciela przez chwilę, po czym skierowała wzrok na wszystkie kontrolki, które zapewne były przed nimi skoro usiedli na przednich siedzeniach. Znowu kosmiczna technologia.
Powrót do góry Go down
Icarus

Icarus


Liczba postów : 168
Data dołączenia : 25/07/2016

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Sob Maj 20, 2017 8:19 pm

Czyli wyszło na to, że nie zabrali ze sobą sprzętu do takich czynności. Szkoda, Jay miał nadzieję, że pojawi się tu jakieś kosmiczne pogotowie czy coś w tym stylu. W końcu wyposażenie ratownicze było bardzo ważne. Ale wychodziło na to, że w samochodzie były najpotrzebniejsze rzeczy. To plus moce Josha powinny im wystarczyć do tego, by pomóc rannym. Tym, którzy zginęli i tak już nie pomogą, muszą się skoncentrować na tych, którzy przeżyli i gdzieś tam ciągle czekali na ratunek. Jay miał nadzieję, że faktycznie większość sama się ewakuowała z Houston w strachu przed kosmitami.
- Wybacz, nie miałem nic złego na myśli. Po prostu przypominasz mi jednego z wyglądu - przeprosił szczerze Kaartarna, gy ten zwrócił się do niego na jego myśli o demonach. Przy okazji przypomniał sobie kilka filmów z demonami i ich opisów, by móc pokazać czarnemu co miał na myśli. Ciężko było zaprzeczyć, że nie przypominał ich. Z tą różnicą, że Kaartarn był dobry. Można było wyczuć od niego pragnienie ratowania ludzkiego życia.
Właściwie to teraz niewiele miał już do roboty. Nieznajomi skoncentrowali się na Joshu, który chyba w ich oczach został przywódcą grupy. On mogli tylko czekać aż coś zostanie zdecydowane, a wtedy pójdą dalej. Spojrzał na gest pomiędzy dwoma smokami. Nic nie powiedział. Skoro miało to być tajemnicą. Dla niego to nie problem. Przyglądał się jak Elixir dostaje jakieś urządzenie i przytwierdza je sobie do ramienia. Ciekawe co konkretnie będzie z tego miał. Widział podobne u Amelii, ale też nie do końca wiedział, co robi to urządzenie.
Uśmiechnął się lekko na wspomnienie pierwszego prawdziwego zadania, a na słowa Noriko skinął głową. Właściwie to on, Nori i Josh byli już wcześniej drużyną. New Mutants. Ale teraz trafili do nowej i od razu trafiła mi się prawdziwa walka o przetrwanie. Cieszyć się, że przeżyli jakoś.
- Zgadzam się. Pomaganie innym, okazywanie im dobroci. Ratowanie żyć. To idealna pokuta za grzechy, jakie by one nie były. Każdy zasługuje na drugą szansę. - dorzucił od siebie, gdy blondyn zaproponował Onurisowi dołączenie do nich. Nie miał nic przeciwko temu. Dogadywali się świetnie ze smokiem. W końcu ruszyli w stronę samochodu, by móc ruszyć dalej. Miał nadzieję, że ich dyrektorka była w stanie wykryć jakoś, że oni ciągle żyli. Nikt nie powinien martwić się o nich niepotrzebnie.
W końcu weszli do samochodu. Jay złożył skrzydła tak, że zajmowały naprawdę niewiele miejsca. Pojazd i tak był sporej wielkości. Był pewien, że wszyscy się zmieszczą bez problemu.
Powrót do góry Go down
X-23

X-23


Liczba postów : 275
Data dołączenia : 09/05/2013

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Nie Maj 21, 2017 12:31 pm

W całej tej sytuacji tworzyła tło. Jako mistrz drugiego planu nie zwracał na siebie jakiejkolwiek uwagi. Dzięki temu miała okazję przyglądać się i panować nad otoczeniem stojąc z boku. Nigdy nie była dobrym mówcą dlatego całą resztą zostawiła w rękach Josha. Zresztą wyciągając wnioski z wcześniejszych decyzji utwierdzała się w przekonaniu, że chłopak miał niezły zmysł dowódcy, a i jego decyzje podjęte zostały pod wpływem rozsądku i dla dobra grupy.
Maska obojętności nie schodziła z twarzy dziewczyny, gdy przysłuchiwała się rozmowie Josha z uzbrojonym mężczyzną. Raz, wyjątkowo pozwoliła sobie na nieodgadniony grymas przy wyznaniu mężczyzny. Skoro wiedział z kim ma do czynienia, to co wiedział o niej? Też wszystko? Czy mieli szczegółowe informację dotyczące jej przeszłości? Nawet jeżeli tak to nie miało to żadnego znaczenia, zresztą w obliczu wydarzeń, a przede wszystkim zgliszczy, które kiedyś określano mianem miasta Houston wiele rzeczy przestało je posiadać. Teraz czas był na zjednoczenie i pomoc. Co zresztą mogła spostrzec nie tylko w duchach swojej drużyny, ale również i cywili, którzy przetrwali. I nie tylko. Onuris z czarnołuskim najwyraźniej również stali po tej dobrej stronie barykady.
Mężczyzna nie poczekał na odpowiedź Elixira, ale z tego co mogła wywnioskować dostał informację niecierpiącą zwłoki. Laura nie ruszała się z miejsca. Stojąc gdzieś niedaleko grupy zerkała tylko po twarzach członków drużyny, a potem przeniosła spojrzenie na Kaartarna. Początkowo nie wiedziała czego dokładnie dotyczyła pierwsza wypowiedź łuskowatego, ale łatwo mogła się domyślić. Znając Jaya faktycznie coś takiego mogło paść w jego myślach. Na szczęście łuskowaty źle tego nie odebrał, a to jedyne co ją tak naprawdę interesowało. Dopiero kolejne wydarzenia przykuły uwagę Laury. Dziewczyna minimalnie ściągnęła brwi przyjmując jeszcze bardziej srogą minę. Nie wiedziała do czego Kaartarn zmierza, ale sądząc po jego ruchach nie chciał Onurisowi zrobić krzywdy. Wchłonięcie złocistej energii przez białego odebrała zaniepokojonym uniesieniem jednej brwi. Sama nie wiedziała dlaczego… Jakiś wyraz troski? Sympatii? Ciężko powiedzieć, ponieważ mutantka zupełnie tego nie zrozumiała… Nie wiadomo czy w ogóle to w sobie zarejestrowała, a przynajmniej na taką nie wyglądała. Nie miała pojęcia co zaszło miedzy nimi. Czyżby przekazanie mocy?
Nie wiedząc co zaszło na wytyczne czarnołuskiego odpowiedziała nikłym kiwnięciem głowy. Ona, jak i reszta postanowili przemilczeć zajście z przed chwili. Co prawda nie pozostawiła tego bez zadania sobie pytania dlaczego mieli milczeć, ale skoro ‘niczego nie widzieli’ to było to coś wykraczające poza jakiś regulamin. Stąd ta myśl, że Kaartarn przekazał Onurisowi moc, która na oczach wszystkich została mu odebrana. Jeżeli faktycznie tak było, zaraz podsumowała to jako zachowanie mało konsekwentnie, ale skoro tak zrobił to znaczy, że miał w tym głębszy zamysł.
Zerknęła za zaciekawieniem na przekazywany przez mężczyznę Joshowi sprzęt. Teraz stali się prawowitymi członkami całej akcji co spotkało się z dziwnym poczuciem większej wartości. Nie żeby nagle poczuła się wyniesiona pod niebiosa, ale mimo wszystko potraktowała to jako sukces dla grupy. …A żeby tego było mało sam Kaartarn podsumował ich spotkanie i walkę w budujących słowach.  Po wypowiedziach czarnołuskiego chciała odwrócić się na pięcie i od razu udać się do samochodu, jednak wszyscy jeszcze stali. Josh najwyraźniej nie był zadowolony z rozstania. To wtedy padło pytanie, a właściwie śmiała propozycja przyłączenia Onurisa do ich małej drużyny. Na co Noriko od razu przyklasnęła. Sama Laura natomiast miała mieszane uczucia. Nieufność dziewczyny w stosunku do obcych zawsze negatywnie odbijała się na nowych relacjach. Nie znali go. Nie wiedzieli co przekazał mu czarnołuski, nie wiedzieli również kim był w przeszłości… Dopiero przy tych ostatniej myśli zdała sobie sprawę, że sama nie była lepsza. Ba, dziw brał, że w ogóle przyjęli ją do szkoły, z tak długą listą złych i nikczemnych uczynków. Dlatego postanowiła nie ingerować. Uciekła wzrokiem gdzieś daleko na horyzont, by nikt nie mógł zajrzeć w jej spojrzenie. Na szczęście nikt nie pytał o zdanie, więc i to mogła zachować dla siebie.
Dopiero, gdy wszyscy ruszyli do samochodu Laura z wolna ruszyła za nimi. Usiadła na tyłach, gdzieś przy oknie i bez słów wpatrywała się w mało zachwycający widok. Gdzieś tam na widnokręgu, w odległości mniej więcej 500 metrów od nich dostrzegła samochód. Z większym zaciekawieniem zwróciła twarz w tamtym kierunku i zmrużyła oczy by wyostrzyć spojrzenie.
Powrót do góry Go down
Amelia Stein

Amelia Stein


Liczba postów : 126
Data dołączenia : 11/09/2014

University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Sro Maj 24, 2017 9:12 am

Usmiechnęła się szeroko sama do siebie widząc jak Onu i Surge wymieniają przyjacielskie gesty, choć w głębi serca poczuła nieprzyjemne ukłucie ciemnych emocji. Irracjonalne zazdrosć i zaborczość znów próbowały unieść swoje zdradzieckie łby i wyjść na światło dzienne. Dzisiejszy dzień był dla nich doskonałą pożywką. Już drugi raz widziała brata z w bliskiej interakcji z kimś innym. I chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jakiekolwiek więzi z innymi nie naruszają jej relacji z bratem i tak miała ochotę podejść i zaznaczyć, że ten gad jest jej. Zamiast tego jednak wzięła głębszy oddech zamykając przy tym powieki i na kilka sekund odcinając się od świata, by skupiajac się na swoich emocjach wyciszyć je. Z zewnątrz wyglądało to pewnie jakby odetchnęła z ulga i wyluzowała się uważając, że już po wszystkim. Bynajmniej tak nie było. Wiedziała, że jeszcze sporo przed nimi wszystkimi.
Uspokojona spojrzała na Kaara akurat gdy ten komentował słowa skrzydlatego mutanta.
" Ewentualnie gad", dodała do listy przydomków wymienionych przez widmo, jednak sama do siebie. Nie przekazywała nikomu tej myśli, choć podejrzewała, że widmo i tak ją słyszy. Nie wiedziała jak może zareagować na to. Może uzna "gada" za obraźliwe i umioniejszające określenie. Dla niej było raczej neutralne lub jesli już to nacechowane pozytywnie. Zwracała się tak do Onu gdy jej dokuczał i była jednocześnie na niego zła jak i rozbawiona.
Nie ona jedna pewnie przyglądała się widmom stojącym na przeciw siebie z dłońmi na swoich ramionach. Cały obrazek aż prosił sie sam o uwiecznienie. Kontrast między białymi łuskami Onu i czarnymi Kaara, oplatająca ich ciała złota energia i pozycja wyrażająca braterstwo i wsparcie w jakiej stanęli, a wszystko na tle ruin. Ten widok dodawał otuchy i karmił wygłodniałą nadzieję na lepsze jutro.
Z trudem opanowała chichot słysząc " nic nie widzieliście". Obróciła się przez ramie unosząc dłonie skierowane wnętrzem ku niebu na wysokość ramion, które lekko się uniosły nadając jej sylwetcie przygarmiony wygląd, wszystko w geście" nie mam tęczowego pojęcia o czym mówisz. Nic a nic nie widziałam".
Złapała ISAC-a i wymieniła sprzęt bez słowa. Ustawiła wszystko ,sprawdziła i dopiero po kilku sekundach uniosła głowę patrząc na pozostałych.
Słysząc słowa Kaara miała całkiem naturalną ochotę zaprotestować. Jednak po milisekundzie namysłu musiała przyznać mu rację, więc jedynie skinęła głową. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Przynajmniej na razie. Poczekała aż reszta zajmie się sobą, uda do pojazdów. Sama obróciła się ku braciszkowi. Stanęła przed nim ściągając hełm i unosząc wzrok. Chciała by widział jej twarz ponieważ nie wszystko da sie wyrazić słowami i gestami. Niektóre rzeczy są widoczne tylko w mimice twarzy i w oczach. Uniosła dłoń i poczekała chwilę, aż braciszek nieco zniży swój pułap, by mogła go dotknąć. Gdy już osiągnął pożądany poziom położyła dłoń na jego policzku i spojrzała mu w patrzałki, W jej własnych była cała gama emocji. Od żalu, skruchy i błagnia o wybaczenie, przez tęsknotę, po radość i zwyczajnie miłość do braciszka. Każde miało swoją geneze. Przepraszała za ostatnie wydarzenia. Nawaliła i wiedziała o tym. Może kajać się i dostać burę od sztabu wielkich jaszczurów, ale w tej chwili zależało jej jedynie na tym by Onu się nie złościł na nią. Tęsknoty tłumaczyć raczej nie trzeba. Cieszyła się zaś z tego, że Brat wrócił.
Przymknęła powieki i lekko stajac na palcach przytuliła policzek do policzka brata, przesuwając znajdującą się tam wcześniej dłoń na jego ramię. Lekko potarła policzkiem o łuski na pyszczku Onu, a potem uniosła sie jeszcze wyżej tylko po to, żeby dać mu całusa w czoło. Jeśli musiała pomogla sobie nieco telekinezą by sięgnąć w pożadane miejsce. Dawała mu w ten sposób do zrozumienia, że ma na siebie uważac, bo jak zwykle będzie się o niego chorobliwie martwić. Potem już jednie położyła głowę na ramieniu brata i na moment przytuliła się.
Odsunęła się z widoczną niechęcią i uśmiechajac smutno ruszyła w kierunku Kaara. Nie wiedziała bowiem co on rozumiał przez " odeślę cię" dokładnie. Wolała więc na poczatek po prostu stanąć obok niego i z pytajacym spojrzeniem poczekać co dalej.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1Czw Maj 25, 2017 10:26 pm

NPC Storyline - ERT/JTF|Jinkusu|Kaartarn|Onuris

ISAC nie działał inwazyjnie, co Elixir mógł wyczuć. Nie tylko jego organizm mógł to zablokować. Samo urządzenie mogło w każdej chwili zostać rozłączone, bez stawiania oporu. Urządzenie było bardzo skore do współpracy.
Czarnołuski słuchał myśli wszystkich członków grupy, stąd też nawet informacje mniej przeznaczone do "wysłania", były przez niego wyłapywane. Rzuciła się tutaj, zwłaszcza, postawa Josha. Niechętna postawa względem bezimiennego studenta, o wiele większe zainteresowanie, gdy bezimienny student okazał się smokiem. Jakże czarującymi stworzeniami były smoki. Zwłaszcza, gdy pojawiła się niechęć związana z ewentualnym rozstaniem gada z grupą. Kaartarn przekrzywił swój łeb lekko na bok, spoglądając na młodego mutanta z delikatnym rozbawieniem, które wyrysowało się na jego pysku.
/Masz jeszcze białołuskiego./
Rzucił krótkim hasłem, tylko i wyłącznie do Elixira. Nie chodziło o samą prywatność, co o kwestię zrozumienia. O ile uzdrowiciel może zrozumieć, odnośnie czego padł ten komentarz, o tyle reszta będzie miała niepotrzebną zagwozdkę. A skoro o tym już była mowa, to od razu mogli przejść do kwestii zadecydowania - co z Onurisem? Zostaje, czy również ucieka?
Białołuski stał tuż obok Kaartarna, nie odsuwając się nawet na krok, od czarnołuskiego. Pierwszy wypowiedział się Elixir, jak zwykle zresztą. Biały skinął mu, pochylając delikatnie łeb w twierdzącej odpowiedzi na słowa mutanta. Znowu jednak, czarny usłyszał nieco więcej. Zamiast cokolwiek powiedzieć, spojrzał tylko wymownie na swego pobratymca. Wierzył, że ziemskie widmo bez problemu utrzymałoby się w biegu. Zwłaszcza teraz, gdy był już zdrowy. Inną kwestią pozostawała wiedza, jaką Josh zyskał na temat białołuskiego, skoro był w stanie takie opcje przewidywać. Celowo lub przypadkiem. Kolejna padła odpowiedź Surge. Onuris mruknął tylko pod nosem. Miło było być docenionym, skoro chcieli go w swojej drużynie. A może byli ciekawi, co jeszcze im pokaże?
/To już dwa za. Ale nie jesteśmy kosmitami. No może nie tak bardzo. Onuris mniej./
Skwitował tą myśl mutantki, podnosząc przy tym prawą dłoń do góry i opierając ją na ramieniu białego gada. Ten łypnął tylko spojrzeniem ku bratu, nic nie mogąc jednak powiedzieć. Kaar zapewne dodał im właśnie kolejne pytanie do listy pytań. W końcu, jak to, nie byli kosmitami?
Ostatnia wypowiedź w tym temacie, należała do Icarusa. Skrzydlaty wybrał tą samą stronę, jednak nieco zapomniał się w swej wypowiedzi. Onuris zrobił krok naprzód, kucając i wyciągając prawą rękę przed siebie, gdzie końcówką pazura dźgnął delikatnie prawe ramię mutanta. Mina gada wskazywała na... ostrzegawczy żart. Tylko znowu, o co chodziło gadowi, który nie mógł przemówić własnym głosem? Kto inny, jak nie złocisty.
/Grzechy znajdują się poniżej naszych istot, młody mutancie./
Poprawił go czarnołuski, a Onuris w tym czasie cofnął się nieco do tyłu. Zarówno czarnołuski, jak i wcześniej egzekutor, używali określenia "czyny". Nie wynikało to z byle czego, bowiem grzech był czysto religijnym określeniem, kiedy to czyn świadczył o istocie. Dla tych "smoków" grzech był przyrównaniem ich do niższych istot, po prostu.
Kiedy więc finalnie zostało ustalone, że białołuski jedzie z nimi, nadeszła pora zapakować się do pozostawionego pojazdu. New X-Men ruszyli tam jako pierwsi, pozostawiając oba gady z tyłu, wraz z Amelią. Onuris miał więc chwilę, by skupić się na swojej siostrze, która ostatnio wszystko przesadnie przeżywała. Kaartarn odwrócił się i odszedł na kilka kroków, pozostawiając ich na osobności. Smok skupił się na obserwowaniu horyzontu. Miał się przecież czemu przyjrzeć. Białołuskie widmo skierowało swe spojrzenie na Amelię. Wzrok pełen był spokoju, ciepła. Inny, względem tego, co prezentował sobą dawniej. Dawny Onuris najczęściej pozostawał neutralny, nawet gdy wyrażał pozytywne czy ciepłe emocje. Stwór obrócił łeb delikatnie na bok, dociskając swój policzek do dłoni która na nim spoczęła, korzystając przy tym z okazanego mu gestu. W drugim etapie, brat po prostu przystopował siostrę i od razu przeszedł do etapu trzeciego. Nie tyle, że nie miał ochoty na okazywanie mu uczuć, co po prostu byli w złym miejscu oraz złym czasie. Zamiast tego, Onuris wyciągnął ręce przed siebie, objął karpatiankę oraz przyciągnął ją do siebie na te kilka sekund, wtulając ją w swój korpus. Na kilka sekund, dosłownie, bo zaraz ją puścił, skinął krótko łbem i podniósł się do góry, odchodząc w kierunku pojazdu, za resztą New X-Men. Do tego czasu, powinni już byli rozsiąść się w środku.
Jeśli chodzi i sam pojazd, posiadał on jedynie dwoje przednich drzwi. Stąd też, mogły tam wejść tylko dwie osoby, a miejsca te wybrali - lub wybrał - Elixir oraz Surge. By wejść do tyłu, należało podejść do podobnych drzwi lub "włazu", który otwierał się centralnie, z tyłu maszyny. Wejście niczym do opancerzonego pojazdu piechoty. Być może Laura będzie miała z tym jakieś wspomnienia. Z tą różnią, że tutaj nie trzeba się pochylać, by dostać się do wnętrza. Dla człowieka, wejście jest na tyle duże, że można dostać się do środka, praktycznie wyprostowanym. Wewnątrz pojazdu - zarówno z tyłu jak i z przodu, siedzenia automatycznie dopasowały się do wzrostu pasażerów. Efekt mógł wydać się ciekawy, ponieważ w kilku miejscach łączenia siedzenia, przechodziła biała fala energii. Wtedy też, siedzenie robiło się ruchome, automatycznie dopasowywało do wzrostu w sposób najwygodniejszy, a następnie blokowało - znowu przesuwając energią po miejscach łączenia. Niczym dospawanie, unieruchomienie siedziska. Wnętrze pojazdu również mogło robić wrażenie. Choć nie względami luksusu, lecz technologii. W tylnym przedziale znajdowało się miejsce dla załoganta oraz jego broni i wyposażenia. Pod siedzeniami były nawet niewielkie schowki, na jakieś rzeczy prywatne czy sprzęt medyczny, ewentualnie zapasy. Przy każdym siedzeniu znajdował się mały, czarny panel dotykowy - reagujący na kontakt fizyczny, zapaleniem się. Do przodu można było zajrzeć z tyłu, a było ku czemu. Elixir i Surge, którzy zajęli frontowe siedzenia, zostali powitani dwoma dużymi panelami dotykowymi. Nie było żadnej instrukcji, wihajstrów czy chociażby kierownicy. Zanim coś zrobili, odezwał się ISAC, puszczając komunikat przez głośnik. Stąd przekaz słyszeli wszyscy, każdy mógł również coś powiedzieć.
-Core Actual Suvulaan-do-Thul. - Zaczął głos w komunikatorze. Tutaj, zależnie od wiedzy poszczególnych członków grupy, dało się zrozumieć kilka prostych informacji. Pierwszą była frakcja, którą przedstawił nieznajomy, ostatnią jego "imię". Słowo "Actual" było niczym innym, jak wojskowym określeniem na "dowódcę". Określenie to powinna znać Laura, która miała najwięcej przeszłości powiązanej z kwestiami militarnymi. W tym wypadku, rozmawiali więc z dowódcą operacyjnym. -Pokieruję was do nowego zadania. Wasz znak wywoławczy to "Omega". Pojazd w którym się znajdujecie, posiada pełną integrację z systemem ISACa. Jednostka ta nie jest tworem z waszej planety. ISAC uruchomi automatyczne sterowanie. - Tutaj, wszystkie panele wewnątrz pojazdu zapaliły się, a pojazd jakby ożył. Tylko nie dało się usłyszeć warkotu silnika. Zupełna cisza. Tylko światełka na panelach dotykowych. I kolejna część informacji. -Pojazdy tej klasy nie posiadają własnej świadomości. By przejąć samodzielną kontrolę, należy dotknąć jednego z paneli dotykowych. Nie polecam tego jednak bez przygotowania. Tą jednostką steruje się za pomocą własnych myśli. Podobnie do ISACa. Jest to niezwykle proste, nawet dla was.
Ostatnie stwierdzenie nie miało oczywiście nikogo obrazić, lecz poinformować, że nawet osoba nieprzeszkolona powinna dać sobie radę z prowadzeniem maszyny. Ta po prostu odczyta oczekiwania operatora, a następnie wykona podane polecenie - lub po prostu odmówi. Ciekawa będzie informacja o świadomości albo raczej jej braku. Ale zrobią z tym, co uważają. Kolejnym etapem było pojawienie się trójwymiarowego pola bitwy, a raczej mapy. Tego, co zostało z Houston. W trzech miejscach - przed Elixirem i Surge nad panelami oraz z tyłu dla X-23 oraz Icarusa, wspólna. Mapy były w pełni interaktywne, pozwalając sterować sobą oraz przybliżać lub oddalać obraz niemalże bez ograniczeń. Można tego było dokonać poprzez przesunięcie dłonią po samym obrazie czy po prostu dotknięciu panelu oraz wydaniu polecenia w myślach. Elixir mógł odczuć to w największym stopniu, jeśli zdecyduje się dotknąć panelu. Urządzenie łączyło się z hostem, poprzez podłączenie do układy nerwowego, jak również wysłanie mikro-nanitów do ciała operatora. W momencie, w którym ten przerywał połączenie, kontakt był zrywany, a w pełni organiczne maszyny rozpadały się bezinwazyjnie, dołączając do układu krwionośnego organizmu kierującego. Wracając do mapy, nie pokazała ona zbyt wiele. Przede wszystkim, zbliżyła się do miejsca w którym byli, ukazując zarówno ich samych wewnątrz pojazdu - w tym nawet dokładnie odwzorowywane ruchy, jak gdyby byli nagrywani, wraz z możliwością podejrzenia co dzieje się wewnątrz maszyny. I ujrzenia zapętlonego obrazu hologramu, który pokazywał to, co widzieli na ich własnym hologramie. Obok ich pojazdu widoczny był budynek, cywile oraz operatorzy czy sam Onuris. Cywile oznaczeni byli na biało, Onuris, New X-Men oraz operatorzy, na niebiesko. Brakowało tutaj Kaartarna, który na chwilę pojawił się na mapie, jednak nie został podpisany. Mignął tylko, jakby pokazując, że jest. Gdyby jednak wyjrzeć na zewnątrz, czarnołuski stwór dalej się tam znajdował. Brutalniej przedstawiała się okolica. Po oddaleniu obrazu, dawne Houston wyglądało jak pustynia. Wygładzona, wyczesana, jedynie momentami pokazując małe pozostałości po budynkach. Coś, co jakimś cudem przetrwało. Na drugim końcu dawnego miasta, mapa pokazywała oznaczenie "ostatnia znana pozycja Gammy 6". Czyli ich prawdopodobny cel podróży.
-Tak, to jest wasz cel podróży. Ruszajcie, gdy tylko będziecie gotowi.
Nic, tylko zapakować się i ruszać. A jeśli o to chodzi, przy tylnym wejściu pojawiły się białe pazury Onurisa, który zaraz po tym, wsunął łeb przez drzwi do środka, nie pakując się jeszcze na pokład. Wpierw przejechał po wszystkich wzrokiem, rozglądając się z zaciekawieniem. Dopiero po chwili, stwierdził, że wchodzi. I to właśnie uczynił, choć on już musiał się pochylić. Jednak jak na swój wzrost, wszedł bez problemu. Z pochyloną sylwetką do przodu, podszedł powoli do Laury i usiadł tuż obok niej. Miał sporo miejsca, z jednej i z drugiej strony, jednak nie skorzystał z odstępu. Usiadł dosłownie obok X-23, ramie w ramię. Tylko ogon zgiął za swoimi plecami i pociągnął wzdłuż własnych nóg z drugiej strony, przeciwnie do Laury, by nie robić jej problemu z miejscem. Choć znowu, miał go na tyle, by spokojnie się zmieścić. Pojazd wyraźnie przemyślany względem istot, które są duże i ogony mają. Z resztą, on nie narzekał.
Kaartarn nie obrócił się do Amelii, gdy karpatianka do niego podeszła. Obserwował w ciszy horyzont, nie poruszając nawet ogonem. Nie chcąc niczego przedłużać, czarny chwycił kobietę swa mocą i przeniósł w inne miejsce, w lekkim, złotym błysku. Z resztą to samo zobaczył karpatianka. Krótki, złocisty błysk. [Amelia zt]
Latający dookoła Houston AWACS, wychwycił transmisję dochodzącą z poza strefy wybuchu, nienależącą do żadnej jednostki własnej bądź sprzymierzonej. Stąd też, transmisja była przechwytywana oraz poddawana analizie w czasie rzeczywistym. Informacja o transmisji poszła dalej, bowiem została przekazana do dowództwa sojuszniczego, które z kolei zwróciło jeszcze więcej informacji o niezwykle podejrzanym śledzeniu osoby na terenie Houston. Ze względu na stan wojenny, sprawa została potraktowana bardzo poważnie. Transmisje radiowe były odbierane, jednak jednocześnie były blokowane, co dalej już nie wyszło. Sieci należały bowiem, do rządu, a w tym wypadku - kontrolę nad nimi miała armia, na wyłączność. Niechciane komunikaty nie były przepuszczane, natomiast próby podłączenia się, były przerywane, choć bez wiedzy osób, które tego próbowały.
Dwóch operatorów zmieniło swoje perymetry, z czego jeden ściągnął z pleców karabin przeznaczony do niszczenia materii nieożywionej, a następnie położył się na ziemi i rozstawił dwójnóg, opierając kolbę na ramieniu oraz biorąc na cel zbliżający się pojazd. Czwarty operator przesunął cywili bliżej budynku, natomiast dowódca dostał własne zadanie. ISAC był w stanie informować o potencjalnym zagrożeniu z przeważającą przewagą czasową. Niemniej tutaj, okazję do wykazania się dostali amerykańscy sojusznicy.
-USAF AWACS Magic do Bravo 2-3. Jesteście namierzani przez uniform tango, potwierdź.
Dowódca drużyny operatorów przestał się rozglądać, wbił wzrok w ziemię i przyłożył lewą dłoń do słuchawki przy uchu, po tej samej stronie. ISAC natychmiast rzucił na ziemię holograficzny plan okolicy. Postronni czy osoby nieautoryzowane nie usłyszą szyfrowanej rozmowy, jednak tutaj New X-Men byli w posiadaniu odbiornika, który przechwycił tą komunikację.
Informacje ze skanów były nieczytelne lub puste. Skanery nie wykrywały żadnego zagrożenia ze strony radiacji. Jeśli chodziło o samą okolicę budynku, to urządzenie nie było w stanie zauważyć znajdującego się tam pojazdu, a co za tym idzie - jego załogi oraz najbliższego otoczenia pojazdu. Uzbrojeni ludzie widoczni byli jedynie w paśmie podczerwieni oraz termowizji, jednak tylko niezakryte elementy ich ciał. Czyli kawałki twarzy, czasami przedramion czy łokci. Reszta, spowita elektroniką czy ubraniem, pozostawała po prostu niewidoczna. Lepiej widoczni byli cywile. Wszelakie inne formy, jak radio czy skanery urządzeniami elektronicznymi, były całkowicie blokowane lub zakłócane, wyrzucając skrajne, zaprzeczające sobie wyniki. Jakby np. przy budynku w jednym momencie nie było nikogo, a w drugim, znajdowało się tam 150 osób. Pozostawała jeszcze kwestia mierzącego 2,75m, czarnego "smoka". Ten nie reagował jak operatorzy. Stał obok, jakieś 5 metrów od grupy cywili, wyprostowany. Wpatrywał się horyzont, w tym wypadku w pojazd. Widoczny był wyłącznie dla wzroku organicznego. Nie były w stanie dostrzec go urządzenia elektroniczne, żaden kwestie podczerwieni, termowizji czy innego skanu. Stwora jakby nie było. A on nie posiadał na sobie żadnych urządzeń czy chociażby odzienia, które umożliwiłoby mu ukrycie się. Wzrokowo, był jednak dostrzegalny.
-Bravo 2-3, Magic, przyjąłem i potwierdzam. Core Actual?
-Suvulaan-do-Thul, Magic, Bravo 2-3; przyjęto. Dyrektywa 51?
-Magic, Suvu... Core Actual. Macie zielone światło, potwierdź.
-Suvulaan-do-Thul, Magic, Bravo 2-3; przyjęto. Likwiduję.
Po tym komunikacie nastało kilka sekund ciszy. W tym momencie, dla Anette przestało być miło. Cały kontakt z jej przełożonymi oraz informatorami, został momentalnie zerwany. Nie była w stanie ustalić co się u nich dzieje, przynajmniej nie specjalistycznymi metodami. Komórki nadal działały. Jednak tam - na miejscu - cała elektronika, urządzenia, monitory, wszystko, zostało posłane do piachu. Dane zostały wymazane, a urządzenia zwyczajnie uległy przepaleniu w wyniku przeciążenia. Szlak trafił zarówno podstawową elektronikę, jak i wszystkie systemy zapasowe. Jakiekolwiek powiązane kontakty, które wspomagały pozyskanie informacji, również zostały zaatakowane i zlikwidowane z dalszych możliwości pracy informatyczno-elektroniczno-wywiadowczej. Wszystko padło, niezależnie od bycia połączonym w sieć bądź nie. Połączenia z zewnętrzną siecią lub jego braku. Kobiecie udało się na tyle, że jej samochód nie został zaatakowany. Tamtych jednak uciszono, wyraźnie ich zachowanie nadepnęło komuś na odcisk. Weszli na teren, na który nie powinni byli wejść. A jedyną metodą uzyskania informacji na temat tego, co się stało, był kontakt telefoniczny. Potem, znów odezwał się Suvulaan-do-Thurl.
-Suvulaan-do-Thul, Magic. Zlikwidowano.
Tutaj nastała cisza radiowa, ISAC nie przychwytywał więcej informacji. Jedynie dowódca operatorów, wskazał gestem w kierunku grupy New X-Men, by ci ruszyli przed siebie i nie czekali dłużej. Operator z rozstawionym karabinem wyborowym, nacisnął w tym czasie na spust. Efekt był natychmiastowy, lusterko w pojeździe Anette zostało urwane, rozpadając się przy tym na drobne kawałki. Był to jasny strzał ostrzegawczy. Następny, mógł już nie być ostrzegawczy.
HMMV zamknął tylne drzwi, które białołuski gad pozostawił otwarte, a następnie ruszył natychmiast, wykręcając i udając się w stronę pozycji Gammy 6. Od razu rzucił się w uszy dźwięk, a raczej jego brak. Pojazd był całkowicie wyciszony, a podwozie pozwalało nie odczuwać podłoża, po którym się poruszał. Nic nie strzęsło ani nie szarpało. A maszyna ruszyła dość gwałtownie, od razu nabierając prędkości. Brak drogi całkowicie tutaj nie przeszkadzał, choć jednostka rozpędziła się wyłącznie do 80km/h. Nie była to prędkość maksymalna, gdyby sprawdzić ustawienia, to nawet nie połowiczna. Większa po prostu nie była potrzebna ani tym bardziej bezpieczna, gdyż nadal znajdowali się w rejonie pola walki. Wyrzucenie wszystkiego, co dała fabryka, mogłoby skończyć się źle. Przez cały czas poruszania się pojazdu, panele pozostawały dostępne dla kontaktu i możliwości interakcji z nimi. Można więc było sprawdzić chociażby stan uzbrojenia maszyny. A był on pokaźny, bo choć niewidoczne - wóz był uzbrojony w aktywne oraz pasywne systemy obrony. Poczynając od możliwości rozłożenia tarcz, przez opcje rozrzucenia substancji maskującej o działaniu podobnym do granatów dymnych. Do tego dochodziła masa opcji naprawienia pojazdu bez specjalistycznego wsparcia, dzięki posiadanym nanitom. Można by długo wymieniać.
W tym wszystkim, wewnątrz pojazdu znalazł się Onuris, w roli dodatkowego członka grupy lub ich towarzysza. Tymczasowego, jednak zawsze. Biały gad rozglądał się po pojeździe, nie bardzo wiedząc co ma ze sobą zrobić. Mógłby z nimi pogadać, gdyby tylko mógł coś powiedzieć. A chwilowo, nie bardzo był w stanie. Biały zerknął więc wpierw na Elixira, który siedział z przodu. Potem na Surge, która również znajdowała się poza jego zasięgiem. Pozostawał Icarus oraz Laura, którzy znajdowali się w tym samym przedziale, co on. Oczywiście, Onuris skierował na nich swe spojrzenie, zerkając raz na jedno, a raz na drugie. Coś chodziło mu po smoczym łbie, jednak pomysł ostatecznie ustąpił rozsądkowi. Biały postanowił więc nikomu nie przeszkadzać. Zamiast tego, ułożył swe dłonie przy własnych kolanach, wziął lekki wdech i zamknął oczy, postanawiając się nieco wyciszyć. ISAC przerwał ciszę, choć nie ruszyło to Onurisa. Kolejna transmisja.
-Tutaj Gamma 6, zidentyfikuj się albo zostaniesz zniszczony.
Rzucił głos w komunikatorze. Hostile-Challenge ID. Czyli nic innego, jak wypowiedź, która padła właśnie w komunikatorze. Tutaj, przy trochę szerszej wiedzy z zakresu wojskowości, można było domyślić się, że była to agresywna forma wezwania do identyfikacji, gdy nie można było rozpoznać obiektu, a sytuacja była nieco bardziej napięta. ISAC, za pośrednictwem HMMV, wyświetlił na trzech hologramach obraz z przedniej kamery, pokazujący kto ich wywoływał. Przy memoriale znajdowali się ludzie, około dziewięciu osób. Matka z dwójką dzieci, którzy siedzieli na schodach obok siebie. Dzieci były oparte przez matkę oraz obejmowane przez nią, lekko trzęsąc się z zimna. Na lewo od nich, jakieś trzy metry dalej, znajdował się mężczyzna w wieku około 30 lat, w szarym mundurze otoczonym żółtymi, odblaskowymi oznaczeniami oraz napisem "HFD" na plecach. Houston Fire Department. Mężczyzna nie miał na sobie hełmu, jedynie sam mundur. Rękawiczki leżały gdzieś obok, on sam brał udział w dość dramatycznej scenie. Klęczał na kolanach, a tuż obok niego leżało dziecko w wieku około czternastu lat. Kamera była w stanie dokładnie oddać stan poszkodowanego, a nawet przybliżyć obraz, by ukazać rany, sińce i skaleczenia na ciele. To, co dosadnie świadczyło o powadze sytuacji, to wykonywane przez strażaka uciski klatki piersiowej. Można było domyślić, jak poważny był stan tej osoby. Pozostała jeszcze kwestia czwórki osób oraz Gammy 6. Jako Gamma, został oznaczony pojazd. Nie byle jaki pojazd, lecz masywny czołg. ISAC oznaczył pojazd jako "Sivaas", klasy Superheavy Tank. Coś, co nie było raczej spotykane na ziemi. Jego olbrzymie wymiary mówiły same za siebie. Uzbrojenie widoczne było gołym okiem. Dwie armaty, działka po bokach, wyrzutnie na wieży, do tego wieżyczki z czterech stron i kto wie, co jeszcze.
Spoiler:
Pojazd, którym poruszali się X-Men, zaczął powoli zwalniać, a następnie zatrzymał się po około dwudziestu metrach, w odległości jakiegoś kilometra od czołgu. Była to praktycznie linia graniczna, po której przekroczeniu, zostaliby zlikwidowani. Co gorsza, Gamma 6 był dość poważny w swym ostrzeżeniu. Wieża, z głównym działem, była obrócona centralnie na nich. Pod czołgiem, znajdowała się jeszcze czwórka cywili. Dokładniej, pomiędzy jego gąsienicami. Kobieta oraz trzech mężczyzn. Jeden z nich był nieprzytomny, z bandażem opatrunkowym owiniętym dookoła głowy. Siedział oparty o wewnętrzną gąsienicę maszyny. Obok, kobieta oraz mężczyzna pomagali bandażować ostatniego pana, który siedział na ziemi bez koszulki, z obandażowanymi ramionami, dłońmi oraz klatką piersiową. Dwójka jego towarzyszy upewniała się, że bandaże trzymają. Łącznie, dziewięciu cywili i czołg. [Kontynuacja dla wyprowadzonych -> TUTAJ]
Powrót do góry Go down
Sponsored content





University of Houston - Page 3 Empty
PisanieTemat: Re: University of Houston   University of Houston - Page 3 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
University of Houston
Powrót do góry 
Strona 3 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3
 Similar topics
-
» HPD headquarters in Downtown Houston
» Houston City Hall
» Sam Houston National Forest
» Houston Police Officer's Memorial
» Downtown Houston

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Houston (miasto w odbudowie)-
Skocz do: