|
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Wto Lip 25, 2017 8:13 pm | |
| NPC Storyline - Onuris Na niebie oraz ziemi w dalszym ciągu panował spokój. Kosmiczny pojazd opancerzony w najmniejszym stopniu nie wykazywał zainteresowania otoczeniem. Lub w ten sposób się prezentował. Myśliwce, krążące wysoko po niebie, również wydawały się być skupionymi na innych celach, niż oni. W tym sam patrol i wyszukiwanie oraz zwalczanie wyznaczonych zagrożeń. Uruchomienie termowizji pozwoliło jedynie dostrzec pustkę, jaka pojawiła się przed Faustem. Zarówno smok, jak i znajdująca się obok niego maszyna, stawali się praktycznie niewidzialni. Coś w termowizji dało się dostrzec, jednak nie można było ustalić, czy kształt ten był budynkiem, wzniesionym w górę piaskiem, człowiekiem albo jakimiś gruzami. Ewentualnie krzakiem. Wszystko posiadało jednolity, zimny kolor, zgodny z tym zaprogramowanym dla tej opcji w hełmie Fausta. Potwierdzenie funkcji życiowych w ten sposób, nie było możliwe. Smok otworzył swe ślepia dopiero, gdy iluzja znalazła się te trzy metry od niego. Stwór nie wydawał się zainteresowany. Leniwe przyjrzał się fałszywemu tworowi, kierując swe ospałe spojrzenie na wyciągniętą w jego kierunku kartkę. Nie wydawał się być w żaden sposób zaintrygowany, zaciekawiony czy w ogóle zainteresowany tym zjawiskiem. Być może ze zmęczenia albo znudzenia. Kto wie, może sam potrafił stworzyć coś takiego i nie bardzo mu przeszkadzała obecność takiego "bytu". Z drugiej strony, mógł wiedzieć lub widzieć - więcej.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sro Lip 26, 2017 6:53 pm | |
| Blado-niebieska mgiełka przysłoniła mu prawie całkowicie zmysł wzroku. W pierwszej chwili poczuł niemałe zakłopotanie. Pierwszy raz używał tej technologii w warunkach polowych i był zaskoczony rezultatem. Kiedy sprawdzał sprzęt, a samozwańczy inżynier tłumaczył mu działanie cudownych gogli świat wyglądał zupełnie inaczej. Teraz świat obserwowany przez uzbrojony w czujniki plexiglass wydawał się martwy. Okrojony z ciepła i życia. Prześwitująca nawet nie do końca czarna plamka, mogła być równoznaczna nawet z jakimś mało widocznym przybrudzeniem sensora. Jako że nie bardzo się znał, wysnuł wniosek że urządzenie może mieć awarię. Skierował prawą dłoń w stronę ochrony głowy, a gdy palec dotknął matowej powierzchni, wyszukał przełącznik i wyłączył tryb widzenia cieplnego. Warto dodać że jego ruchy były niezwykle wolne i spokojne. Obawiał się reakcji gada i stojącej obok maszynerii, gdyby wykazał jakieś bardziej dynamiczne zachowanie.
Sposób zachowania podobnej do smoka istoty był strasznie tajemniczy. Kiedy Onuris otworzył oczy, Faust uświadomił sobie że bestia może posiadać więcej zmysłów niż zwykły człowiek czy mutant. Była osnuta mgłą tajemnicy, której jak na razie nie było możliwości rozwiać. Nie wiedział czy dobrym posunięciem było obudzenie bestii, ale co innego miał zrobić? Zakraść się do niej w akompaniamencie cienia i zaryzykować przyjęcie strzału z broni "dużego" kalibru od maszyny, która stała za nim? To i tak nie było w jego stylu. Teraz wiadomość, którą chciał mu przekazać. Powinno to być coś krótkiego i prostego.[Na pewno takie nie wyjdzie.] Nawet jeśli Asmodeusz wyniósł swoją moc na bardzo wysoki poziom, to wytworzenie takich szczegółów było nie małym problemem. To że od iluzji dzieliło go kilkadziesiąt metrów i nijak miał szansę spojrzeć na kartkę, wcale mu nie ułatwiało tworzenia mniejszych detali, takich jak pismo. Miał do dyspozycji tylko i wyłącznie oczy swojej wyobraźni. Czarne literki zaczęły pojawiać się na kartce bardzo powoli. Były one nie do końca dopracowane, jednak dało się je rozczytać bez mniejszych problemów. Domyślnie tworzył w języku angielskim. Wiadomość była następująca. Wybacz mi zuchwałość i przerwanie odpoczynku, lecz ma umęczona dusza pragnie wielu odpowiedzi na pytania, by następne wydarzenia nie były odziane w szaty z chaosu i niegodziwości. Czy istnieje szansa by zamienić z tobą słów kilka bez potrzeby wymazania mego istnienia z kart historii? Asmodeusz Aureli.
P.S Nie wymagam, jednakże proszę o klarowną odpowiedź przy użyciu mowy ciała. Obawiam się że przez dzielący nas dystans, nie będę w stanie zaznać wypowiedzianych przez Ciebie słów.
Wysiłek psychiczny przy tym był ogromny, jednak zdążył przyzwyczaić się do niego. Organizm zresztą szybko wyzbywał się negatywnych bodźców. Czyn był nie do końca przemyślany. Czuł jak robi mu się gorąco pod skorupą pancerza, mimo że był wyposażony w nie tani system chłodzenia. Po chwili usłyszał za sobą głos. Był tak skupiony na tworzeniu wiadomości że nawet nie odnotował czyjejś obecności. W zasadzie mogło go to kosztować życie. Przełknął stojącą w krtani ślinę, a zimny pot spłynął mu po karku. Z iluzji została tylko lewitująca kartka tuż przed biało-czarną, łuskowatą kreaturą. Człowieczy twór po prostu rozmył się w powietrzu. Chwilę nie odpowiadał na wezwanie przybysza. Leżał w bezruchu i czuł jak sztywnieją mu mięśnie... Wiedział jakie osobistości zatrudniał jego pracodawca. Całkowicie odmienne od ideologicznego obrazu człowieka, jaki w głowie miał zakonnik. Nim cokolwiek powiedział, Doombot mógł dostrzec migające diamentowo-błękitnym kolorem iskierki. Mimo to "świetlisty" wciąż wpatrzony był w kierunku Onurisa. Jeśli panu Aureli się uda, to zamknie się w półprzezroczystej puszcze z utwardzonego światła. Twór będzie gęstości stali, a grubość jego pojedynczej ściany będzie wynosiła blisko dwa i pół centymetra. Nie zapomni również o kilku otworach przy podstawie, które będą gwarantować całości dopływ "świeżego" powietrza. Asmodeusz nie ufał Doomowi. Nie miał ku temu powodów. Doom nie powinien też ufać jemu, patrząc na to że zakonnik leży w sutannie i bojowym hełmie, na jałowej ziemi, obserwując smoka. Było to co najmniej dziwne.
Nim cokolwiek powiedział, utworzył małą kartkę w jednej ścianie światła, by jego słowa były słyszalne.-Zależy.- Odparł krótko. -Stawiam że nasz cel nie jest identyczny. Śmiem twierdzić że raczej droga do zrealizowania naszych planów, przecina się w tym punkcie.- Mówił wolno i wyraźnie. Bez przepełniania głosu zbytecznymi emocjami. Czy zabicie smoka i zdobycie łusek było celem? Jak na razie było tylko i wyłącznie możliwością, która aczkolwiek wydawała się trudna do wykorzystania. Nikt raczej nie miał celów jak Aureli. On tylko chciał wreszcie żyć bez konieczności ukrywania swojej tożsamości i utworzyć wspólnotę, w której pieniądze zejdą na drugi plan. Nie przyjął komunikatora, nie potrzebował go. No i wspominałem... Nie ufał Doomowi. -Mój kostium skutecznie zagłusza wiele czynników zewnętrznych. Nawiązanie ze mną komunikacji w ten sposób będzie niemożliwe.- Odparł zgodnie z prawdą. -Skąd też pewność że chodzi akurat o tą bestię?- Spytał z widocznymi w głosie wątpliwościami. Smok to smok, a jednak nie do końca wyglądał na tego z opisu. -Dla jego łusek? Co ty nie powiesz...- Nie dało się wyczuć irytacji w jego głosie, jednak wiadomo jakie myśli przeszły mu przez głowę. -Ja myślałem że mam przyjść i go obudzić, a potem wrócić do Nowego Yorku. - I chyba najgorsze było to że w głosie francuza, oprócz akcentu można było dostrzec stoicki spokój i poczuć powagę przy każdym wypuszczonym z ust wyrażeniu. -Zbadać, dowiedzieć się jak najwięcej, zaproponować uczciwą walkę, mimo że nas przewyższa?- Nie był mordercą pozbawionym skrupułów, więc może dlatego patrzył na to inaczej. -Mogę też zaprosić go na herbatę. Mój wrodzony dar perswazji przekona go, że łuski są mało wygodne i wymieni je na futro.- Dodał. Nie brzmiało jak żart, aczkolwiek na pewno żartem było. Doombot nie zaznał wzroku mutanta. Jego niebieskie oczy wciąż patrzyły w jednym kierunku, oczekując tego co miało nastąpić. I oby nie była to furia z strony tego pięknego stworzenia. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Czw Lip 27, 2017 7:01 pm | |
| Doktor Doom zbliżył się jeszcze bardziej do dziwnego człowieka. Ścisnął ręką jego ramię swoją tytaniczną rękawicą. Victor był lekko zbity z tropu. Ten człowiek był, albo szalony, albo niespełna rozumu. Chociaż nie obchodziło go to. Miał się poddać jego woli. Każdy miał to uczynić. Bez żadnych wyjątków Victor żądał od ludzi posłuszeństwa, bo uważał się za istotę lepszą, silniejszą i inteligentniejszą od nich. -Marny robaku, nie zdajesz sobie sprawy do kogo przemawiasz. Jam jest Victor Von Doom. Władca Latverii i przyszły władca świata. Masz wypełniać me rozkazy. Inaczej zgniesz. Czy uczyni to paskuda czy ja to marna kwestia. Jeśli uda nam się ją pokonać to się obłowisz. To prosta zależność. Użyć tego organu o którym często zapominacie podczas podejmowaniu decyzji. Jeśli sam jesteś aż takim głupcem, by nie ułożyć sensownej taktyki słuchaj mojego planu skoro również komunikatora nałożyć nie możesz musisz go zapamiętać. Smoki nie rozmawiają z takimi jak ty i nie oddają skóry za darmo tylko zjadają takich typków jak ty. Doom schylił się i narysował zminimalizowaną mapę i ich pozycję, oraz pozycję jego auta z dronami. -Na środku jest wróg. My jesteśmy tu, a tam jest mój asortyment przez moją osobę sterowany. Doktor Doom posiada wiele ładunków wybuchowych i jeszcze dwie dodatkowe bronie, którymi można ostrzelać bestię. Celem jest zdobyć jego pancerz, więc jeśli jest tak wartościowy to musi być bardzo wytrzymały. Ostrzeliwanie go wszystkim co mamy jest akurat głupotą bez dokładnego celowania. Naszą jedyną nadzieją są oczy. Musimy się przez nie przebić do mózgu i zrobić z niego papkę. Problemem też jest oczywiście czołg. Trzeba go zniszczyć, albo przynajmniej unieszkodliwić. Spróbowałbym ładunkami EMP. Smoka można też próbować truć, ale nie wiem czy to cokolwiek da. Jeśli jest organizmem poza ziemskim, a jest to nie tylko zyskał odporność na choroby z swojego układu macierzystego, ale też z tego skoro jakaś grypa już go nie rozkłada tak jak Azteków rozkładała ospa. Do tego moje drony mogą poodwracać uwagę oponenta. Doom wymyślił plan i jak spróbować pokonać smoka. Jego drony dalej obserwowały obszar. W głowie zrodził mu się też pomysł ataku kamikadze ze strony jego machin. Jednak nie sądził, by taki wybuch byłby efektywny. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Czw Lip 27, 2017 10:56 pm | |
| NPC Storyline - Onuris Ślepia białołuskiego skupiły się na kartce, by odczytać ujawniony na niej tekst. Znów jednak, żadnej reakcji. Gdy przeczytał ostatnie słowa, po prostu zamknął swe ślepia na powrót. Zwłaszcza, że dostrzegł kogoś, kto przerwie działania człowieka tworzącego obiekt. Wytworzony przez Fausta pancerz, w połączeniu z nałożonym opancerzeniem otrzymanym od zleceniodawcy, skutecznie powstrzymały nacisk dłoni Dooma. W tym samym czasie, krótki, świetlisty błysk spopielił sztuczną kartkę, która lewitowała przed smokiem. Po jej zniknięciu, ujawniła się ona przed dwoma mężczyznami, którzy zajęci byli prowadzeniem ze sobą rozmowy. Kartka powoli, niczym papier, opadła na ziemię (chyba, że zostanie wcześniej chwycona). Na kartce znajdował się nowy napis: "Możecie odejść bez hańby na honorze." To była całość napisu, który zniknął zaraz po tym, jak został odczytany. Gdy słowa zniknęły z kartki, mający prawie czterdzieści metrów długości, czołg - obrócił wieżę w kierunku Dooma i Fausta. Ruch był szybki, dynamiczny. Wraz z główną wieżą, obróciły się dwa działka ustawione na boku, gdyż czołg stał profilem do mężczyzn. Lufy zostały zwrócone idealnie pomiędzy nich, z chirurgiczną precyzją, czołg namierzył ich pozycję. Nie stało się nic więcej. Działa nie wypaliły, wieżyczki milczały. Wyglądało to na jasne ostrzeżenie. W końcu rozmawiali na środku pustkowia, na temat tego co zamierzają zbroić z łuskowatym oraz pojazdem. Patrole na niebie zmieniły nagle sektory patrolowe. Dwa klucze po sześć maszyn, które ciężko był dostrzec z dołu inaczej, niż jako czarne kropki lub prostokąty, zaczęły krążyć bliżej pojazdu znajdującego się na ziemi, utrzymując wysokość kilku tysięcy metrów i zataczając koło nad celem.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Lip 30, 2017 3:23 pm | |
| Co prawda pokłady cierpliwości jakie miał Faust były ogromne, ale najwidoczniej Doom działał trochę specyficzniej niż inni przedstawiciele ludzkiej rasy. Sama próba uchwycenia zakonnika, chociaż nieudana wpłynęła na sposób postrzegania dziwnego osobnika. Ośmieliłbym się powiedzieć że Asmodeusz nie chciał mieć nic wspólnego z zakutą w blachę postacią. Pomimo całej życzliwości i miłości do ludzi przewinęła mu się przez głowę jedna, prosta i zwięzła myśl : Idiota. Wszystko co Doom wypowiadał w jego kierunku, było doskonale słyszane przez starego mutanta. Lekceważył on jednak wszelakie przechwałki i najznamienitszy plan zlikwidowania jak by się mogło wydawać wroga. Victor nie zasłużył sobie nawet na krótkie wymienienie spojrzenia, a póki świetlista konstrukcja chroniła mnicha, nie mógł na to wpłynąć.
Westchnął głośno gdy dyktator rysował mapę. Na zewnątrz wydostało się jednak tylko ciche echo tego odgłosu. Spojrzał w kierunku "planu", jednak kartka, która pojawiła się tuż obok stanowiła większy obiekt zainteresowania. Wiadomość była jasna i klarowna, jednak Faust nie zamierzał odpuścić. Ciało zadrżało gdy pojazd znajdujący się z Onurisem wreszcie postanowił się ruszyć. Zacisnął dłonie na jałowej ziemi, a dwie małe chmurki pyłu uniosły się wewnątrz "pudełka". Zamknął oczy, spodziewając się wystrzału. Na jego szczęście nic się nie stało. Francuz obrócił się na plecy, tak by mógł patrzeć na mężczyznę z przerostem ambicji. Wyglądał prawie jak ktoś, pochowany w trumnie. Patrzył na Dooma i szarawe niebo spowite cieniem wielkiego okrętu, nie będąc pewnym co na nim jeszcze spostrzega. -Słuchaj mój drogi, najwspanialszy i największy Władco Latverii i Przyszły Władco Świata. - Trudno było wyczuć sarkazm i ironię przez filtry powietrza oraz tak małe otwory w świetlistej "puszce". Na pewno jednak dało się zauważyć ten spokój, musiał najwyraźniej zignorować to, że zaraz może rozpocząć się ostrzał artyleryjski. Widocznie miał słaby instynkt samozachowawczy. -Muszę powiedzieć Ci że bez wątpienia jakiś zagubiony brat z inkwizycji jest twoim przodkiem. Tylko oni mieli predyspozycje by zagnieździć w sobie tak niewyobrażalne ego. Recytujesz mi jakąś plątaninę słów, przy okazji próbując mnie obrażać. Nie tędy droga. Gdyby mój Pan chciał, zabiłbym Cię kiedy rysowałeś tą jakże świetną mapę, mającą uzupełnić twój jakże piękny plan. - Teraz Doombot mógł widzieć przez półprzezroczystą osłonę i plexiglass te niebieskie oczy, które nawet nie drgnęły podczas całego monologu. -Nawet nie wiem gdzie jest Latveria. - Dodał po chwili. -Mówisz że nie używam tego co mam w głowie. Jak na razie uchodzisz jedynie za paranoika z przerostem ambicji. Przynajmniej w moich oczach. Gdyby ten smok był moim wrogiem, nie było by mnie tu już. Nie będę atakował bogu ducha winnej istoty.- Faust zaczął podnosić się z ziemi, proporcjonalnie do ruchów przemieszczając utworzoną barierę, tak by wciąż pełniła swoje funkcje kiedy już będzie stał na równych nogach. - Jesteś idiotą. Mało kogo tak nazywam, ale ty nim jesteś. JESTEŚ IDIOTĄ!- O dziwo uniósł głos. - Możemy walczyć, tu i teraz. Pewnie nas zabiją, ale udowodnimy sobie swoje racje. Twój plan może byłby dobry, gdybyś umiał czytać zlecenia. CZARNE ŁUSKI. - Pokręcił wymownie głową. -On nie ma czarnych łusek...- Wskazał ręką w kierunku smoka. -Rozróżniasz kolory? Czy muszę Cię ich nauczyć?- Włączył miniaturowe światełka na rękawiczkach, które emitowały błyski różnych kolorów. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pon Lip 31, 2017 9:43 pm | |
| Dr Doom stwierdził, że rozmowa z tym prymitywem nie ma sensu. Jeśli nie będzie posiadał żadnego sojusznika to nie da rady. Do tego efekt zaskoczenia stracił już dawno. Teraz to czołg mógł ich znieść z powierzchni ziemi. To jakiego koloru w tej chwili była łuska smoka nie robiła Victorowi różnicy. Wiedział, że smoki nie są czymś częstym na ziemi i dlatego to chodziło o tego. W obecnej sytuacji nie miał żadnych szans na zwycięstwo, oraz wiedział że rozmowa z Faustem jest jałowa, a mówienie czegokolwiek do niego to strata czasu. Doombot nie słuchał już dłużej słów Fausta, bo uważał je za bełkot. Odwrócił się do niego plecami. Głupcem jest ten, który nazywa Doktora Dooma głupcem i nie musiał tego nikomu udowadniać. W przekonaniu Victora nie musiał się on przejmować żadnym żałosnym robakiem. Ten szaleniec i tak chciał pójść i pogawędzić ze smokiem i wrogiem kiedy ten kazał im odejść co stratą honoru nie będzie. Odwołał on swe drony do samochodu. Sam też wzbił się w powietrze i zaczął lecieć najszybciej jak tylko może. Chciał uciec z tego pobojowiska na którym i tak nic nie zyska zupełnie. Jednak po chwili Doom spowolnił. Zdał sobie sprawę, że coś może być na rzeczy. Co jeśli jeszcze jeden smok się tu gdzieś znajduje, który będzie walczył przeciwko czołgowi i tutaj obecnym? Wrócił do samochodu i czekał przy nim przybliżając z bardzo dużej odległości widok przy pomocy maski. Z swojego samochodu i tak miał dostęp do karabinu na wypadek gdyby zachciało mu się strzelać do Fausta. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Sie 06, 2017 6:03 pm | |
| NPC Storyline - Onuris Maszyny kontynuowały swój powietrzny patrol, a w tym samym czasie czołg oczekiwał na dalsze decyzje ze strony dowództwa. Jak w każdej armii, to nie jemu było takową podejmować. Choć maszyna miała już zdanie na temat obecnej sytuacji. Smok otworzył swe ślepia, słysząc, jak Faust wykrzykuje odpowiedź w kierunku Dooma. Powoli unosząc pysk ku górze, stwór spojrzał wpierw w niebo, a następnie na broń, leżącą na pancerzu czołgu. Ktoś musiał to zakończyć, a on nie wypuści dwójki szaleńców. Białołuski ponownie zamknął swe ślepia i odetchnął spokojnie, klepiąc przy tym dwa razy o pancerz pojazdu. Doom posłał swe drony przodem, ruszając za nimi. Nie było mu dane dotrzeć do celu, gdyż jakieś dwie sekundy po starcie - zarówno drony, jak i samochód - wybuchły. Złoty płomień rozsadził wszystkie trzy maszyny od środka, spopielając je całkowicie, nie pozostawiając nawet śladu po ich egzystencji, może poza czarną, wypaloną ziemią w miejscu, gdzie przed chwilą stał samochód. Nie zachowało się nic, nawet kawałek metalu. Odwracając się w kierunku czołgu, obaj mogli dostrzec, że coś się zmieniło. Smok zniknął, nie znajdował się już przy pojeździe. Przy mocniejszym podmuchu wiatru, białołuski pojawił się jakieś piętnaście metrów na prawo od Fausta. Łuskowaty stał na nogach, znacząco przewyższając ich wzrostem (2,62m). Białe ślepia nabrały złotej poświaty, a po łuskami stworzenia dało się dostrzec coś, co wyglądało jak płomienie, przepływające przez wszystkie żyły oraz tętnice. Przez te dodatki, ciało stworzenia nieco pojaśniało. Wyraz jego pyska był neutralny, może trochę obojętny, jednak bardzo zimny. Wzrok natomiast, wydawał się emanować wrogością. Stwór stał wyprostowany, z lewą łapą lekko z przodu, wyciągając w ten sposób jeden profil. Jego ręce były opuszczone, dłonie otwarte, prezentując długie i ostre pazury. Zanim wykonał kolejny ruch, po okolicy rozniósł się jego głos, niczym echo na pustkowiu. Słyszeli go jednak tylko oni dwaj, Faust oraz Doom, którzy się tu znajdowali. /Najemnicy są psami wojny. Łatwi do zastąpienia. Wy chcecie mnie zabić. Sprowadzić koniec na ten świat./ Odezwał się jego głos, a smok poczynił kilka kroków naprzód, zatrzymując się dziesięć metrów od Fausta. Ziemia zadrżała lekko, a na niebie pojawiły się krwistoczerwone chmury. Nie przybyły, lecz zostały stworzone. To nie była iluzja, wszystko działo się na prawdę. /Nie zezwolę na to. Dla bezpieczeństwa wszystkich istot - umrzecie./ Dokończył swą wypowiedź, wysuwając lekko lewą dłoń naprzód. Dźwięk jego głosu, spokojny i opanowany, a przy tym silny oraz stanowczy. Ugiął przy tym kolana, gadzie ślepia zeszły się i skupiły na jednym celu - Fauście. Doom był w tym momencie ignorowany, przynajmniej przez wzrok stwora. Ogon gada powoli przesunął się po ziemi, przekopując ją bez problemu. Z gardła wydobył się głośny, wrogi warkot. Ziemia ponownie zadrżała, a przebijające się przez chmury - promienie świetlne - nabrały czerwonego koloru, tworząc aurę rodem z armagedonu.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pon Sie 07, 2017 7:07 pm | |
| Coś mu umknęło? Jego reakcje nie były tak szybkie jak sobie to wyobrażał wiele razy. Tutaj spotkał się z wyższością jakiejś istoty i niestety musiał zaakceptować fakt. Był zmuszony. Od razu go zaakceptował nie widząc bestii okrytej w łuski, przy boku ogromnej maszyny. Jego twarz wyrażała tylko i wyłącznie skupienie. Nic więcej. Szybko omiótł wzrokiem jałowe pola, a zaraz po nich przestrzeń powietrzną. Krew zaczynała szumieć w uszach, a czekając, odniósł przez chwilę wrażenie że żyły napływają ciepłą rtęcią, a jego kości zrobione są z ołowiu. Szybko przyswoił jednak to że pojawiła się adrenalina. Usłyszał gdzieś za swoimi plecami dość charakterystyczny dźwięk. Dobiegł do uszu, ale nie odwrócił uwagi starego zakonnika. Wszystkie jego zmysły poszukiwały choćby jednej wzmianki o obecności Onurisa. To on był teraz zarówno problemem jak i nadzieją Fausta. Nie musiał długo czekać... A może właśnie długo? W takich sytuacjach czas płynie według własnych zasad. Szybciej, wolniej... Mózg pojmuje go tak, jak jest mu wygodniej. Tak by jak najlepiej dostosować reakcje i dać cień szansy do obrony, dla swojego "kokonu." Powiew wiatru nie był niczym szczególnym. Ot powiew wiatru. Do momentu aż szara masa skojarzyła wszystkie znane fakty. Ile mogło to trwać? Kilka sekund? Kilkadziesiąt? Odwrócił się prędko, obserwując swoją prawą flankę. Był. Wielki, aczkolwiek majestatyczny i piękny potwór. Umrzeć, gdy zaznało się tego spojrzenia... Przeleciało mu przez myśl, tuż przed telepatycznym pokazem umiejętności. Szybko odgonił głową złe myśli.
Jeśli smok potrafił tak doskonale czytać w umysłach, jak nadawać wiadomości na ich falach, rozpoznawać mimikę twarzy, czy chociażby czuć cząstkę emocji istot żyjących, mógł zaobserwować trzy rzeczy. Złość. Rozgoryczenie. Słabość. A to wszystko zaledwie po czterech słowach wiadomości. Zaatakowały one ego ofiary. Faust nigdy nie miał się za najemnika. Nie wiele wspólnego miał z wojną... Jednak rzeczywiście chciał złapać tą jedną okazję, która pozwoliła mu spełnić kilka celów. Był najemnikiem. Teraz już nim był. Nie takim jak inni, ale był. Onuris miał rację. Prawie załkał słysząc o końcu świata, który miałby sprowadzić. Teraz wierzył widmu, a nie swojemu Bogu? Gdzieś spłynęła mu jedna łza. Czego się spodziewał? Że smok to zwyczajny zwierz, a nie zwiastun czy też opiekun czegoś wielkiego? Nie przerywał mu. Nie myślał. Nie umiał myśleć, gdy tak spokojny, a zarazem przenikliwy głos, odbijał się echem gdzieś po płatach mózgu. -Nie prawda.- Wymamrotał tylko cicho pod nosem. Znów kręcąc głową. Czynność ta przypadła mniej więcej w czas, gdy smok zrobił pierwsze kroki. Odruchowo Faust postawił też kilka kroków do tyłu, zwiększając dystans. Jednocześnie czując jak przybliża się nieznacznie w stronę czołgu. -Wciąż wydaje mi się żeś nie ty celem! - Krzyknął szybko. Panicznie. Jak by wiedząc że podczas wypowiadania tych słów, smok wystawiający do przodu łapę mógłby zacząć na niego szarżować. -Nie mniej jednak od ośmiuset lat walczę o losy ciemiężonych i będę to robił do końca! Nawet pod przymusem walki z całym złem świata! Nawet korzystając z zła świata! Tylko po to by pomóc odnaleźć drogę zagubionym!- Dostał zastrzyk odwagi. Bariera, która miała chronić go przed Doombotem znikła. Gdyby widmo w nią wpadło, pewnie zgniotłoby jak puszkę i zagwarantowało rychły zgon mutantowi. Niezwykle idiotycznie musiał wyglądać, głosząc swoją płomienną mowę, gdy kolorowe światełka tańczyły na czarnych rękawicach. Same ręce były dość specyficznie rozłożone. Szykujące się do jakiegoś nieprzewidywalnego ruchu. Smok nie mógł wyczuć kłamstwa. Nikt nie mógł wyczuć kłamstwa. Nie było go. Asmodeusz wierzył w swoje słowa. Pokładał jakąś tam nadzieję w pieniądzach za czarne łuski. Dalej jednak męczył go fakt że u tego smoka zaobserwował białe przebłyski, na twardym poszyciu. Wnętrza rękawic zostały włączone jakimś małym, niepozornym ruchem palca, a blade snopy światła, ledwo widoczne w czerwonej poświacie padały pod stopy Francuza. W międzyczasie sprawdzi czy karmazynowa łuna podlega jego umiejętnością manipulacji, czy jednak jest silnie strzeżona przez tajemniczy.
Nie gonił do walki. Nie atakował pierwszy. Był jednak gotów. Jeśli smok nie zaatakuje - dalej będzie chciał bawić się w dyplomację. Jeśli atak będzie wyrafinowany, na przykład podobny do tego co spotkał nieopodal stający samochód, będzie próbował zrobić jakikolwiek unik, który zagwarantuje mu przeżycie. W wypadku frontalnego ataku i pokazu siły mitycznej istoty miał najbardziej rozbudowany plan. Skieruje w jego stronę dwa słupy światła i spróbuje zrobić z nich twardy, jak najdłuższy konstrukt w kształcie litery "x", gdzie zatrzyma bestię między górnymi ramionami. Oczywiście wiązało się to z ryzykiem że nie utwardzi na czas fotonów, jednak był pełen wiary. W końcu początek wiązki był dla niego niemalże namacalny, więc to nie powinno być takie trudne. Oczywiście wiedział że coś o konsystencji stali najpewniej nie pokona tak silnego cielska, stworzonego do bitki. Dlatego też w planie był haczyk... Nawet kilka. Jeśli Onuris rozbije rozmyślnie zbudowaną przez wyobraźnię Asmo konstrukcję, ta ma rozpaść się na kilka tysięcy twardych kawałków. Opiłków, haczyków i twardych nici - mających spowolnić, zranić, utkwić w ciele, utrudniać poruszanie... Cokolwiek by dać mu szansę na unik i dalszą egzystencję. Tak. Po wszystkim będzie unik w stronę śmiercionośnego wsparcia, znajdującego się na powierzchni ziemi. Oczywiście nie bezsensownie będzie chciał stopniowo skracać dystans do maszyny. Jeśli uda mu się "tknąć" swą wolą czerwone, dla niego "kryształki" tlące się w powietrzu, to będzie z nich tworzyć tarczę przed pociskami z czołgu. Tak będzie szybciej, prościej i wygodniej. Jeśli nie... Będzie musiał próbować blokować je światłem z swoich zapasów. Wolniej i mniej skutecznie. Oczywiście wie, że całkowicie nie wytłumi siły pocisku. O ile te działa miały pocisk, a nie wiązki energii... Dodatkowym środkiem ostrożności jaki zachowa będzie skok, gdzieś kilka metrów dalej. Resztą powinien zająć się już kombinezon. A to wszystko o ile pozwoli na to smok. Nie pozwoli - będzie próbował blokować go, męczyć, unikać i zniechęcić do dalszej walki. Logika mężczyzny stwierdziła że łatwiej będzie bronić się przed czymś mniejszym, niż to co wylatuje z większej lufy. A jeśli unieszkodliwi czołg - to zostanie mu TYLKO smok i patrole powietrzne... |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Czw Sie 10, 2017 7:17 pm | |
| Doombot spojrzał w miejsce gdzie wcześniej były jego machiny. Był zażenowany. Nie miał już zbyt wielu możliwości ucieczki, oraz stracił za wiele sprzętu by się poddawać tu w tej chwili. Chciał zrealizować cel. Jego sojusznik mu nie pomoże, bo jest najzwyczajniej w świecie kretynem. Nie miał co liczyć na rozmowę z nim. Smok był zdecydowanie niebezpieczny, ale wsparcie artyleryjskie może go zlikwidować równie szybko. Musi się on pozbyć tego czołgu. Nie mógł liczyć na jego neutralność skoro już zniszczyło jego ekwipunek. Postanowił polecieć jak najbliżej do czołgu. Skoro jego ostrzał tak szybko zniszczył jego machiny to samego doombota też powinno zmiażdżyć i zmienić w kawałek złomu. Zdecydowanie nie chciał by do tego doszło i nie miał najmniejszego zamiaru do tego dopuścić. Podczas lotu miał aktywowane pole siłowe. Nie mógł ryzykować kolejnego postrzelenia i uszkodzenia swojej zbroi. Jego planem, który powoli wypełniał było zaatakować czołg z jak najbliższej odległości. Gdy był w odległości gdy miał pewność, że jego pocisk trafi wystrzelił pojedynczą rakietę. Chciał sprawdzić jak zabezpieczony jest czołg. Nie żywił nadziei, że zrobi on jakiekolwiek szkody tej machinie. Jeśli dojdzie do wniosku, że pocisk nie przejdzie przez osłony w żaden sposób będzie musiał zbliżyć się do kontaktu bezpośredniego. Miał cienką nadzieję, że uda mu się przejąć kontrolę nad czołgiem za pomocą przebicia się przez pancerz i zajęcie miejsca za sterem. Przez głowę machiny nawet nie przechodziła myśl o klęsce. Jego celem było uśmiercić tego gada i wszystko co go wspiera. Jeśli ten głupiec będzie dalej przeszkadzał wielkiemu królowi Latverii to jego też czeka wycieczka w zaświaty. Doktor Doom nie chciał już dłużej bawić w te niedziałające podchody. Chciał zakończyć tą farsę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Wto Sie 15, 2017 7:52 pm | |
| NPC Storyline - Onuris Onuris zatrzymał się, kierując spojrzenie swych białych ślepi na Dooma, który postanowił zignorować gada, a skupić się na pojeździe. Stwór bynajmniej nie zapomniał o Fauście. Przez kilkanaście sekund, po prostu mu nie odpowiadał. Czołg stał w miejscu, nie poruszał się, nawet nie zareagował na zbliżającego się doombota. Gdy ten postanowił wystrzelić rakietę, ta wybuchła zaraz po odpaleniu. Zapalnik został natychmiastowo uruchomiony, a rakieta wybuchła w złotym płomieniu, który cofnął się w całości na Doombota, nei dając mu szans na reakcje czy ucieczkę. Maszyna władcy Latverii została po prostu ściągnięta na ziemię, pchnięta wzmocnioną siłą eksplozji. Uderzenie, połączone ze złotym wybuchem rakiety, były na tyle silne, że po lądowaniu - pole, które utworzył Doom - padło. W tym momencie, wzrok smoka powrócił do Fausta. Ślepia stworzenia błysnęły złocistym światłem, a jego łuski momentalnie pokryły się czarnym niczym noc kolorem, odznaczając się czarnym pasami namalowanymi na korpusie czy wzdłuż kończyn. Ślepia stworzenia zmieniły kolor z białego, na krwistoczerwony. Smok wziął wdech, a następnie ryknął potężnie. Fala dźwięku była na tyle silna, by ziemia w okolicy zatrzęsła się. Sam odgłos potrafił przyprawić o poważny ból uszu lub ogłuszyć osoby nieprzygotowane na taki manewr. Jedynym, co pozostało, były złociste wzory na ciele stworzenia, ciągnące się wzdłuż żył, tętnic, prześwitujące przez grubą skórę, pokrytą idealnie łuskami. /Chciałeś czarnego, prawda? Ten o którego chodzi zleceniodawcy. Oczywiście, że to jestem ja./ Akcja Fausta została brutalnie przerwana przez złocistą eksplozję, roznoszącą silną falę energii we wszystkich kierunkach. Na tyle silną, by powalić mężczyznę na ziemię, a przy okazji pchnąć go na kilka metrów do przodu, w kierunku przeciwnika. Stwór nie drgnął, nie ruszył się. Stał tak samo, jak na początku, otoczony złocistą poświatą oraz delikatnym płomieniami, które wydawały się pływać po jego ciele. Czarnołuski powoli ruszył w kierunku Fausta, miarowym, spokojnym, lecz pewnym krokiem. Ręce trzymał opuszczone wzdłuż ciała, dłonie były otwarte, ukazując czarne pazury stworzenia, otoczone złotą łuną. /Nie jestem smokiem. Nie podlegam żadnemu bóstwu. Wobec twych wierzeń, to ja jestem bogiem. Żałosny tytuł./ Odezwał się stwór, podchodząc na odległość jakiś pięciu metrów od Fausta, niezależnie od faktu, czy ten zdąży się podnieść z ziemi lub dalej będzie na niej leżał. Przez jego głos przemawiała odraza, do tytułu "boga", niezależnie od tego, na kogo można by takowy nałożyć. Smok rozejrzał się powoli po okolicy, przeczesując ją wzrokiem. Nacisnął pazurami prawej łapy na ziemię, którą odgarnął delikatnie. Ciemna, wypalona po eksplozji. Stworzenie wydawało się być skorym do walki, lecz jednocześnie wątpić w to, co widział dookoła. Cała ta bezsensowna śmierć i zniszczenie. Tylko po to, bo jedni mogli pożywić się drugimi. Gardłowy warkot wydobył się z pyska stwora, kiedy ten powrócił wzrokiem do Dooma oraz Fausta. Czas to zakończyć.
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pią Sie 18, 2017 7:38 pm | |
| Widok, który zastał po przybyciu do zniszczonego miasta pozostawiłby piętno na każdym, kto tylko odważyłby się na podobny ruch. Po prężnie rozwijającej się wielomilionowej metropolii, która według wszelkich dostępnych danych powinna znajdować się tuż pod nim, nie zostało praktycznie nic. Zastanawiał się co mogło do tego doprowadzić. A także kto stał za tą olbrzymią katastrofą. Tak niespotykaną w skali globalnej. - Jestem nad Houston. Jest tragicznie. O wiele gorzej niż myślałem. – poinformował JARVISA, pomoc sztucznej inteligencji może mu się przydać. Mógł liczyć teraz tylko na to, że utrzymujący się nad byłym terytorium miasta statek nie blokował w jakiś sposób transmisji. Właśnie, statek. Olbrzymia maszyna, o wiele większa od pojazdów kiedykolwiek wyprodukowanych przez człowieka. Oprócz niej latała także cała masa mniejszych jednostek, choć ich celem z tego co Vision zdołał zaobserwować był tylko i wyłącznie zwiad. Domyślał się, że wszystkie te pojazdy należały do organizacji, o której informacje znalazł w mediach. Informacje znikome, bo znikome, ale dość wyraźnie mówiły iż to całe CORE nie ma złych zamiarów i podczas walk na terenie metropolii wspierało siły rządowe. Do tej pory nikt nie zwrócił na syntezoida uwagi, lecz spodziewał się, że w każdej chwili może się to zmienić. Mimo to zamierzał brnąć przed siebie dopóki ktoś wyraźnie go przed tym nie ostrzeże. Wypatrywał jakichkolwiek oznak życia ludzkiego, co sądząc po rozmiarze zniszczeń było tylko i wyłącznie stratą czasu. Nadzieja umierała w nim ostatnia. Starał się także oszacować stopień zanieczyszczenia oraz skażenia powietrza. Chciał się dowiedzieć, czy istnieje zagrożenie dla innych służb oraz bohaterów, gdyby ci zdecydowali się przybyć z pomocą. Im dalej się przemieszczał, tym słabsza była nadzieja na odnalezienie ocalałych. Miał zrezygnować z dalszych poszukiwań i skupić się na wykryciu sprawcy tego zamieszania, gdy stało się coś niezwykłego. Czujniki podpowiadały mu, że w pobliżu znajdują się jakieś formy życia. Niezwykle prawdopodobnym było, iż napotka żołnierzy CORE, lecz w tej samej chwili pojawiło niewielkie ziarenko wiary, że ktoś jednak przeżył wybuch. Musiał jak najszybciej to sprawdzić. Przekonać się o tym na własne oczy. Nieco szybciej niż do tej pory zaczął przemieszczać się w tamtym kierunku. Przez cały ten czas zwracał również uwagę na patrolujące obszar pojazdy i wypatrywał ewentualnych ostrzeżeń przed brnięciem dalej. Jakakolwiek sytuacja tu teraz nie panowała nie chciał narażać nowo powstałego sojuszu USA z przybyszami z kosmosu. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pią Sie 25, 2017 7:19 pm | |
| Najprawdopodobniej gdyby żylasta względem smoka, postura Fausta nie była wspomagana przez egzoszkielet, ten zwyczajnie runął by na ziemię podczas ryknięcia i nie dawał już żadnej oznaki życia. Na całe szczęście hełm najwyraźniej był w stanie zniwelować hałas naciskający na ucho wewnętrzne w celu zmiażdżenia go, mimo to nieprzyjemny pisk był kolejną dolegliwością, która aktualnie dopadła zakonnika. Nie trwał on długo, ale można było go odnotować, w szczególności że nawet w ochronie głowy, nie przyzwyczajony do takiego przeciążenia organizm powiadamiał że istnieje prawdopodobieństwo pozbycia się ciała szarego jeśli odgłos nie zniknie. Podparł się dwoma rękoma na wyjałowionej ziemi, kiedy złocisty obłok wybuchł tuż za jego plecami. Oczy za przeźroczystą ścianą plexiglassu nie spuszczały potencjalnego przeciwnika z swojego pola widzenia. Każdy przebłysk na ciele Onurisa odbijał się w matowych, niebieskich tęczówkach, dając idealny kontrast dla tańczących złotych i czerwonych płomyków. -Wyjścia więc nie mam żadnego.- Odpowiedział. Co prawda bardziej skierował to do siebie, niżeli do kreatury, jednak miał pewność że ta będzie w stanie dostać te słowa w zasięg pojmowania. Tą czy inną drogą. -Ja, Ty albo ten maniak z przerośniętym ego, gdzieś tam niedaleko.- Wspomagając się hydrauliką pancerza, jak najszybciej to możliwe wrócił do pozycji względnie pionowej. Cofał się o kilka kroków do tyłu, by zwiększyć dystans, który smok planował zmniejszyć. Teraz jednak dużo uwagi pokładał do zapierania się nogą, będącą bliżej przeciwnika, by w razie kolejnej manifestacji złotej energii, móc zaprzeć się i po raz kolejny nie zaznajomić z matką naturą, a odpowiedzieć od razu czymś z swojego arsenału. Od tej chwili nie miał co liczyć na obmyślanie strategii i dobrze o tym wiedział. Jeśli smok mógł posługiwać się czymś na miarę telepatii, jego plany miałby jak na otwartej dłoni. Przynajmniej istniało ziarno szansy że tak właśnie jest. Dlatego też Faust musiał postawić na ryzyko. Krótkie, nie do końca przemyślane działania poparte instynktem samozachowawczym. Takie, których nie można odgadnąć bo w gruncie rzeczy są zbyt chaotyczne i szybkie, a aluminiowa siatka w hełmie powinna zwiększyć czas takiego telepatycznego przekazu. Nie ma innej możliwości, by działał inaczej niż przy użyciu fal radiowych... Bo jak inaczej wpłynąć tak precyzyjnie na korę mózgową? Visiona nie widział. Doom'em się nie przejmował. Przystąpił więc od razu do ataku na wroga, który wydawał się mieć przewagę. Pierw ex-kapłan spróbuje wygenerować błysk tuż przed oczami smoka. Jak najjaśniejszy będzie potrafił, w tym samym momencie mrużąc oczywiście oczy by samemu nie oślepnąć. Od razu później stworzy przy sobie jak najwięcej igieł, nadając im kolor podobny do czerwonej poświaty, by te mniej wyróżniał się na tle całego otoczenia. Ich gęstość będzie jak największa, tak samo jak nadana szybkość początkowa by miały jakiekolwiek szanse na penetrację, jak się wydaje na pierwszy rzut oka twardego poszycia. W międzyczasie sprawdzi czy czerwone cząsteczki przepełniające całą okolicę, są w jakimkolwiek stopniu podatne na jego manipulacje. W wypadku ataku smoka, oczywiście będzie próbował wykonać unik, ale również zagęścić wiszące w powietrzu fotony i spowolnić go, by móc wyprowadzać kolejne ataki. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Sie 27, 2017 12:34 pm | |
| Victor wiedział, że nie da rady wytrzymywać ostrzału artyleryjskiego. Skoro jeden strzał od razu przybił go do ziemi, oraz zniszczył pole siłowe będzie musiał unikać starć z czołgiem, a szczególnie jego pocisków. Doom zaniechał ataku na czołg. Postanowił zaatakować smoka. Może ten nie posiadał pola siłowego, które by jego pociski traktowało jak muchy. Doombot potraktowany krzykiem nic nie poczuł, bo wiadomo był maszyną bez uczuć. Trochę to wstrząsnęło maszyną, ale raczej nie odniósł poważnych obrażeń. Postanowił wystrzelić kolejny swój pocisk w potwora licząc na to, że odniesie jakiekolwiek obrażenia, oraz skrócić dystans z smokiem. Im bliżej niego był tym mniejsza szansa, że czołg będzie strzelał w obawie, że zrani smoka. Victor von Doom był przejęty tą walką. Skupił się tylko i wyłącznie na niej. Nie podobało mu się to, że bestia się tytułował Bogiem. Tylko Doom według Dooma mógł być prawdziwym Bogiem. Chciał tak samo jak w wypadku czołgu wysłał tylko tą jedną rakietę, by sprawdzić co się stanie. Chciał się trzymać w zasięgu, który pozwalał mu dość skutecznie i celnie ostrzeliwać go, ale samemu nie zostać zaatakowanym bezpośrednio czekając na dalszy przebieg wydarzeń. Następnie wystrzelił następny typ pocisku i sprawdził jak smok obrona smoka będzie na niego reagować i typ za typem. Testował również jak będą działały ładunki elektryczne i energetyczne wystrzelone z jego zbroi. Chciał wiedzieć co będzie najbardziej efektywne. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sro Wrz 13, 2017 8:07 pm | |
| NPC Storyline - Onuris Docierając na miejsce, Vision zastał istną pustynię. Ziemię wypaloną po potężnej eksplozji. W powietrzu - okręt oraz patrolując perymetr myśliwce. Maszyny nie zareagowały na obecność mściciela, pozwalając mu swobodnie przemierzać tereny dawnej metropolii. Lecąc dalej, przedstawiciel Avengers dostrzegł pomnik upamiętniający ofiarę, jaką złożyli policjanci, którzy służyli w HPD. Obok niego znajdował się ogromny czołg, ot kolejny element obcej technologii. Ciekawszy widok znajdował się zaraz za pojazdem, ledwo kilkadziesiąt metrów dalej. Trzy postaci, w tym dwie na pewno znane mścicielowi. Victor von Doom, władca Latverii. Niedaleko jakiś obcy w pancerzu, a na samym końcu, otoczony złocistą energią, czarnołuski Onuris o krwistoczerwonych ślepiach. Wyraźnie toczyła się między nimi walka. Doom postanowił zmniejszyć dystans do celu, wystrzeliwując przy okazji pocisk, a w tym samym czasie Faust wytworzył błysk światła, który został nienaturalnie wzmocniony. Do tego stopnia, że ludzkie oko przestało mieć możliwość spoglądania w kierunku świetlnego obiektu, a sama kula urosła na tyle, by przez na kilka sekund całkowicie zasłonić postać gada. Faust utracił kontrolę nad obiektem, który stworzył. W tym samym czasie, Doombot został pochwycony niewidzialną mocą, a wyczuł to w momencie w którym jego maszyna rozpędziła się i popędziła za wystrzeloną rakietą, wbijając się w nią i przyjmując na siebie pocisk, a następnie przelatując przez smugę światła oraz wbijając się z dużą siłą w ziemię. Przelatując, robot Dooma chwycił na siebie niektóre ze świetlistych cząsteczek wytworzonych przez Fausta, przyjmując na siebie atak. Efekt tego ataku nie był tak porażający, głównie powodując uszkodzenia zewnętrznej części opancerzenia maszyny. Po upadku, Doombot odczuł na sobie kolejną nieprawidłowość. Nie mógł się podnieść. Jedynie głowa mogła spojrzeć w górę, na coś, co znajdował się przed nim... lekko nad nim, lewitując nad ziemią. Błysk światła zniknął, ukazując Doomowi, Faustowi oraz Visionowi - sporą, dwumetrową CZASZKĘ jakiejś bestii. Obiekt świecił złocistą energią, złoto-czerwono-czarne ślepia przywodziły na myśl demona. Obiekt spoglądał na Doombota, lekko pochylony w dół. Vision już wcześniej miał z tym do czynienia, tylko kolor energii był inny. Tutaj dominowało złoto. W systemie władcy Latverii pojawiła się krótka wiadomość, która posłana została do centrali. Przekaz był bardzo krótki. "Gdy spotkamy się ponownie - umrzesz". Zaraz po tym, czaszka otworzyła pysk, kreując w sobie niewielką kulę, która po sekundzie uwolniła potężny promień energii, który momentalnie spopielił Doombota, nie pozostawiając po nim nawet śladu - poza czarną, bardziej wypaloną oraz wgłębioną ziemią, w miejscu, gdzie był Doom. Czerwone światło i jego cząstki w okolicy, wykazywały się podatnością na manipulację przez Fausta. Mężczyzna miał czas, by potwierdzić tą informację. Złocisty błysk pojawił się jakieś pięć metrów na prawo od Fausta. Był na tyle duży, by mężczyzna mógł go zauważyć. Stał tam smok, za nim - dwie kolejne lewitujące czaszki. Powrócił do poprzednich kolorów, czarno-białych. Jedynie otaczała go złocista energia, krążąca po, jak i wewnątrz jego ciała. /Uciekaj. Uciekaj, póki możesz. Drugi raz nie zaznasz łaski./ Odezwał się łuskowaty stwór, stojący wyprostowanym. Ręce miał opuszczone wzdłuż ciała, lekko otwarte dłonie ujawniające pazury. Wzrok, jak i wyraz pyska, zdradzały spokój oraz skupienie. Dwie czaszki lewitowały ponad ramionami stwora, obok jego głowy. Trzecia znajdowała się w miejscu, w którym pozbyła się Doombota. Pozostał już tylko Faust, ze wszystkimi obiektami zwróconymi ku niemu. Ich ślepia kryły w sobie coś iście demonicznego. Tylko ciężko było określić, co to było. Vision mógł wszystko obserwować i spokojnie zbliżyć się do strefy działań. Żadna z maszyn nie zareaguje na jego podejście, tak samo, jak żadna z czaszek nie zwróci się ku niemu.
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Nie Wrz 17, 2017 9:31 am | |
| Przyglądał się obrazowi zniszczeń i oczami wyobraźni widział wszystkich, którzy zginęli w katastrofie, która pochłonęła całe miasto. Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nikt nie miał prawa tego przetrwać i na miejscu spotka jedynie siły The CORE, lub niedobitki armii odpowiedzialnej za inwazję. Choć do tej pory nie spotkał się z aktami agresji ze strony pojazdów patrolujących strefę powietrzną nad miastem, tak musiał być przygotowany na to, że nie wszędzie może być równie mile widziany. Zbliżając się ku miejscu, w którym wykryto jakieś formy życia, już z oddali mógł dostrzec upamiętniający policjantów pomnik. Jeden z nielicznych obiektów, może nawet jedyny, które przetrwały. Obok stał czołg, ewidentnie obcego pochodzenia. Jego uwagę przykuło jednak coś innego. Coś co miało miejsce kawałek dalej. To co zobaczył nie przewinęło się w żadnym możliwym scenariuszu. Kilkadziesiąt metrów dalej toczyła się walka i Vision znał dwóch z trzech jej uczestników. O ile obecność Dooma pewnie mógłby w łatwy sposób wytłumaczyć, tak Onuris był ogromnym zaskoczeniem. Nie spodziewał się, że jeszcze go spotka. Tym bardziej nie spodziewał się tego, że nastąpi to tak szybko. Był tam też ktoś jeszcze. Nie miał pojęcia kim była ta osoba, ale wydawała się być sprzymierzona z Doomem. A przynajmniej było tak w tej chwili. Może połączył ich wspólny cel, a może to przypadkowy i krótkotrwały sojusz w stylu „wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”. Wszystko przebiegało dość szybko, z dużą intensywnością. Głupcy, nie zdawali sobie sprawy na co się porywali. Smok nie jest zwykłą istotą, i gdyby tylko tego chciał, zmiótłby tę dwójkę w mgnieniu oka. Syntezoid przyglądał się temu z pewnej odległości. Nie przybył tu by walczyć. Nie był też pewien tego jak zareagowaliby pozostali, gdyby się teraz ujawnił. Doom jest wrogiem drużyny od dawna i schwytanie chociaż jednego z jego Doombotów byłoby korzystne, lecz z drugiej strony przypominając sobie przebieg poprzedniego spotkania z Onurisem, nie chciał narażać się na gniew jaszczura, bo zupełnie nic tym krokiem by nie zyskał, a mógłby tylko stracić. Walka trwała w najlepsze i tak jak przewidywał, ci walczący przeciw smokowi stali na przegranej pozycji. Doombot był właściwie zneutralizowany. Powoli zaczął zmierzać w kierunku miejsca pojedynku. Nie ingerował w to co się działo. Wciąż trzymał się lekko na uboczu. Mimo to, gdyby nie panująca na dole sytuacja, wszyscy zainteresowani nie mieliby problemu z dostrzeżeniem unoszącego się w powietrzu Mściciela. Atmosfera stawała się coraz gęstsza, a swe apogeum osiągnęła wraz z pojawieniem się olbrzymiej czaszki tuż nad jedną z maszyn Dooma. Vision widział już coś podobnego. Podobnego, bo widać było wyraźne różnice kolorze emitowanej przez to coś energii. Nie miał pojęcia co to oznacza. Uznał, że tym bardziej musi mieć się na baczności. Zniszczenie jednostki wroga było widowiskowe i przerażające, bo po władcy Latverii nie pozostało zupełnie nic. Na placu boju została już tylko jedna osoba, która walczyła ramię w ramię z dyktatorem i to ku niemu skieruje się teraz całe zainteresowanie. Nikt nie powinien mieć co do tego żadnych wątpliwości. Tylko od jego decyzji zależeć będzie jak to wszystko się skończy. Jeśli nie był głupi, powinien uciec. Mściciel przyglądał się tym wydarzeniom z bezpiecznej odległości, choć w ostatnich chwilach lekko skrócił dystans dzielący go od miejsca, w którym stał Onuris. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sob Paź 14, 2017 9:39 am | |
| NPC Storyline - Onuris Ale ten zdecydował się nie uciekać. Onuris zacisnął swe dłonie w pięści, łapiąc powietrze nozdrzami i wypuszczając je powoli, uspokajając swój umysł oraz ciało. Dłonie otworzyły się powoli, ujawniając ostre pazury. Twory, wykreowane na potrzeby krótkiego starcia, zaczęły zanikać, rozpadając się w złocistą łunę energetyczną, a następnie wędrując do ciała gada, otaczając je oraz wnikając do wnętrza oraz zanikając w nim. Ta walka została zakończona, o czym świadczyło ciało człowieka, które bezwładnie padło na ziemię, dociążone dodatkowo pancerzem, który uległ wyłączeniu. Mierzący dwieście sześćdziesiąt dwa centymetry, dwunożny stwór, odwrócił się w kierunku mściciela, by zaraz ruszyć ku niemu spokojnie. Swą postawą nie wyrażał żadnych emocji, był neutralny, spokojny. Nic nie świeciło się przy nim ani obok niego, nic nie wskazywało, jakoby stwarzał jakiekolwiek zagrożenie. Jeśli nic nie stanęło mu na przeszkodzie, Urkyn'Vareis podszedł do syntezoida, zatrzymując się przed nim. Nie wyciągnął ku niemu ręki, gdyż gest ten nie był postrzegany wśród jego rasy w ten sam sposób, jak na ziemi. Zamiast tego, krótko skinął mu łbem na powitanie. Ostatnio, gdy Vision miał okazję go dostrzec, na łuskach stwora dominowała głównie czerń. Teraz, jego ciało było głównie pokryte przez białe łuski, z zachowanymi białymi ślepiami. Głęboki, czarny kolor tworzył jedynie płomienne wzór na ciele stwora, okrywając głównie jego boki oraz górną część łba, jak również otulając sobą pazury oraz kolce stworzenia. Gadzie ślepia zmierzyły sylwetę Visiona, który również wydawał się wyglądać lepiej, niż przy ich ostatnim spotkaniu. Pogorszyła się jedynie okolica. Łapy widma spoczywały na wypalonej ziemi, na której jeszcze niedawno znajdowała się infrastruktura miejska, chodniki, pasy zielni czy nawet budynki. Ogon stwora powoli przesunął się po ubitej ziemi, wydając przy tym stosowny odgłos szorowania łuskami po piachu. Białołuski nie odezwał się telepatycznie, jak czynił to przy ostatnim spotkaniu. Nie specjalnie mógł to uczynić. Co prawda nie było to prawdą tak do końca, jednak moc, którą otrzymał, miał wykorzystywać w ostateczności. Nie zwracać na siebie uwagi. A stałe sięganie po nią, definitywnie zwróci na niego uwagę. Ponownie. Niemniej, Vision nadal mógł do niego mówić, a on zrozumie każde słowo. Jeśli chodzi o jednostki wojskowe, powróciły one do swojej rutyny. Czołg przestawił wieżę na powrót do pozycji startowej, z głównymi lufami skierowanymi ku frontowej części maszyny. W powietrzu, patrole dalej przemierzały okolicę, monitorując perymetr. Tak samo, jak nadal znajdował się tam monumentalny, kilometrowy okręt obcej cywilizacji, obsługujący znajdujące się tutaj maszyny oraz dowodzący operacją w tym konkretnym sektorze.
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pon Paź 23, 2017 5:50 pm | |
| Odpowiedział na przywitanie w podobny sposób w jaki uczynił to Onuris. Skinął głową i swoim zwyczajem lekko się skłonił. Uczyniwszy to, podniósł wzrok i spojrzał jaszczurowi w ślepia. Syntezoid pamiętał jak zakończyło się ich ostatnie spotkanie, zdawał sobie sprawę, że jeśli dojdzie do najgorszego, to nie będzie w stanie wiele zdziałać. Tym razem nie przybędzie wsparcie i jaszczur rozprawi się z nim równie łatwo jak z Doomem oraz tajemniczym nieznajomym. Wolał go w żaden sposób nie prowokować, choć jednocześnie na zewnątrz starał się okazywać ogromną pewność siebie. - Nasze ścieżki znów się skrzyżowały. Nie sądziłem, że kiedykolwiek do tego dojdzie, a tym bardziej nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko. – nie chciał natychmiast przechodzić do tematu tragedii, która miała miejsce na terenie miasta, dlatego też zdecydował się rozpocząć z trochę innej strony. Trochę skłamał mówiąc, że nie spodziewał się ponownego ich spotkania. Podczas rozmowy w Wanda i Clintem nie ukrywał przecież tego, że miał nadzieję odnaleźć Onurisa, lub któreś z pozostałych Widm. Chciał dowiedzieć się więcej na ich temat, a być może także przekazać im część informacji, którymi z Avengers podzieliła się zagadkowa kobieta z innego wymiaru. Może byliby w stanie pomóc w rozwiązaniu tego kryzysu. Sprawa w końcu jest poważna i prawdopodobnie nie dotyczy tylko i wyłącznie ich. - Przybyłem, gdy tylko dotarła do mnie wieść o tym co się wydarzyło. Przez cały czas miałem nadzieję, że zastanę choć odrobinę lepszy obraz. Pewna część mnie, chyba wciąż nie może uwierzyć, że tak ogromne miasto po prostu zniknęło z powierzchni Ziemi. – widok był przerażający. Raz jeszcze omiótł wzrokiem najbliższą okolicę. Nie potrafił, i nie chciał, sobie wyobrazić kto, i z jakich powodów, mógłby coś podobnego uczynić. - Mogę w jakiś sposób pomóc? Wiesz kto jest za to odpowiedzialny? – nie zamierzał wracać nim wszystkiego się nie dowie i nie wspomoże tych, którzy jego pomocy mogą potrzebować. Jego obecność tu może potrwać dłużej niż przypuszczał, lecz nie było to istotne. Wanda zrozumie, że nie mógł tego tak zostawić i musiał coś uczynić. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sob Paź 28, 2017 5:22 pm | |
| NPC Storyline - Onuris Białołuski stanął przed syntezoidem, kierując swe spojrzenie w dół, mierząc go wzrokiem. W przeciwieństwie do pierwszego spotkania, tutaj, gad wydawał się bardziej rozluźniony. Mięśnie nie były spięte, ogon delikatnie poruszał się za plecami stwora. Ręce miał opuszczone wzdłuż korpusu, pięści naturalnie otwarte, nie zaciśnięte ani też nie rozłożone - przez co nie eksponował pazurów. Oddech gada był miarowy, spokojny. Wzrok, jak również wyraz pyska, nie zdradzały żadnych wrogich intencji. Istota była bardzo neutralna, czując się w obecności syntezoida niemalże swobodnie. Może wyłączając obecność wielu obcych pojazdów, znajdujących się w okolicy. Krótkim skinieniem łba podsumował pierwsze słowa wypowiedziane przez mściciela. Bardziej zaznaczenie, że zrozumiał przekaz. W przeciwieństwie do swego rozmówcy, białołuski nie zdjął z niego wzroku. Zdążył przyzwyczaić się do faktu, iż dookoła nie było czego oglądać. Ostatecznie, wypowiedź zakończyła się pytaniem. I tutaj pojawiło się zmieszanie, widoczne na pysku smokowatej bestii. Wcześniej był w stanie połączyć się z nim telepatycznie, jednak teraz nie posiadał tej możliwości. Skłamałby, mówiąc, że nie był w stanie. Pożyczona energia pozwoliłby mu to uczynić, jednak nie po to ją otrzymał, a nie chciał zwracać na siebie przesadnej uwagi. Nie widząc innego wyjścia z sytuacji, Onuris ugiął swe kolana, klękając na ziemi i pochylając korpus lekko do przodu, by dłonie mogły sięgnąć ziemi przed nim. Bynajmniej nie zamierzał pokłonić się przed Visionem. Jego prawa dłoń sięgnęła czarnej ziemi, wyciągając ku niej pazur palca wskazującego. Urkyn'Varies zaczął przesuwać pazurem po piachu, kreśląc na nim znaki, które zaczęły układać się w słowa. Robił to spokojnie, bez pośpiechu, pisząc do góry nogami. W efekcie powstające słowa były czytelne dla mściciela, bez potrzeby odwracania wyrazu. "Koniec" Pierwsze słowo, w pierwszej linijce. Onuris cofnął rękę, opierając ją na chwilę na własnym kolanie, siedząc w siadzie japońskim. Tym sposobem nie zasłaniał wyrazu, pozwalając go odczytać. Odpowiedź na pierwsze pytanie. Upewniwszy się, że Vision zrozumiał przekaz - a słowo było zapisane w języku angielskim - biały podniósł prawą rękę i ponownie zbliżył ją do piachu, tym razem zapisując drugą odpowiedź w drugiej linijce. "Dereverial" Zapisał, znów cofając dłoń i podnosząc wzrok, by móc sięgnąć nim ku oczom syntezoida. Słowo to nie przypominało niczego, co można by związać z językiem angielskim. Brzmiało bardziej na imię i w rzeczywistości nim było. Z resztą, w razie zadania pytania o to, czy słowo jest imieniem - stwór pokiwa twierdząco łbem. Białołuski nie planował się podnosić, w razie gdyby pojawiły się kolejne pytania lub chęć wypowiedzenia się, do czego potrzebował możliwości zapisania swych myśli. Najlepiej w jednym, prostym słowie, oddającym to, co chciał przekazać. Nie planował pisać tutaj wypracować czy długich, złożonych wypowiedzi.
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sro Lis 01, 2017 7:18 pm | |
| Zaskoczył go sposób w jaki Onuris najwyraźniej zamierzał odpowiadać na jego pytania. Dlaczego nie przemówił w ten sam sposób co poprzednio? Nie może? Nie chce? Coś się od tego czasu zmieniło? Nie ważne. Zwłaszcza, że prawie nic nie wiedział na temat Widm i nie mógł mieć zielonego pojęcia o ich zwyczajach oraz zachowaniu. Może Onuris złamał poprzednio jakieś wewnętrzne zasady, może ma to związek z jego klątwą. Liczyło się to, że syntezoid w ogóle otrzyma jakiekolwiek odpowiedzi. A to jak do tego dojdzie, nie było już takie istotne. Vision uważnie wpatrywał się w ruchy stwora, który powoli kreślił litery. Pierwsze powstałe słowo, będące zapewne odpowiedzią na pierwsze pytanie, jeszcze bardziej zdezorientowało Mściciela. - Koniec? Koniec czego? – rozumiał, że ta forma wypowiedzi wprowadza pewne ograniczenia w przekazywaniu informacji i Onuris musi przekazać wiele za pomocą krótkich i prostych słów lub zdań, ale tym razem użyte przez niego sformułowanie mogło odnosić się niemal do wszystkiego. Ma się nie wtrącać? Nie ma już niczego w czym mógłby pomóc? Liczył, że jaszczur za chwilę wszystko rozjaśni. Choć odrobinę, by nakierować syntezoida na właściwe tory. Natomiast wyrażenie zapisane poniżej… Było mu kompletnie nieznane, ale mówiło o wiele więcej. Domyślił się, że to imię. Imię tego, który sprowadził zagładę na całe miasto. Podobnie jak przed momentem, tak i w tym przypadku była to jedyna informacja, którą otrzymał w odpowiedzi na drugie z pytań. Tych zresztą pojawiało się w głowie Visiona coraz więcej. Przez wzgląd na sposób w jaki odbywała się komunikacja, część z nich będzie musiała zaczekać, lecz inne nie wymagały skomplikowanego odzewu. - To jeden z was? Widmo? Wiesz, gdzie go znajdę? – w pierwszej kolejności zadał te najprostsze, do których wystarczy proste tak lub nie. Gdy uzyska odpowiedzi na te kwestie, poruszy kolejne, dopóki nie uzna, że wie wystarczająco wiele na temat tego co miało tu miejsce. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Pią Lis 17, 2017 7:28 pm | |
| NPC Storyline - Onuris Białołuski spojrzał na syntezoida z lekkim niezrozumieniem, rysującym mu się na pysku. Wpierw spojrzał na bok, w kierunku pustego horyzontu, a następnie rozejrzał się dookoła, rozkładając przy tym ręce na boki, w geście bezradności. Nie miał innego sposobu na zakomunikowaniu mu, że chodziło o wydarzenia z tego miejsca. W końcu wszystko zostało zniszczone, inwazja nie doszła do skutku. Odnośnie drugiego pytania, kiedy to biały wrócił do normalnej pozycji, z rękoma na kolanach - stwór wpierw pokiwał przecząco łbem. Istota, której imię zapisał, nie była jednym z jego braci i sióstr, byt ten był czymś innym. Znacznie groźniejszym. Na drugą część tego pytania, widmo wykonało tylko jeden, prosty gest. Podniósł prawą rękę do góry, zaciskając pięść oraz prostując jedynie palec wskazujący. Skierował tym samym pazur do góry, w stronę nieba, zerkając na Visiona bardzo wymownie. Jakby chciał się zgłosić do odpowiedzi albo po prostu wskazać mu... do góry. Nie był w stanie powiedzieć, gdzie dokładnie znajduje się cel. Tutaj już nawet nie chodziło o to, czy chciał lub nie albo czy byłby w stanie to ustalić. Po prostu, cel był poza tą planetą. Stwór nie wydawał się również zdenerwowany, bo po prostu - chwilowo - zagrożenie zostało zażegnane. Białołuski zerknął na chwilę w bok, za Visionem, akurat w momencie, w którym coś błysnęło za plecami mściciela. Kierując wzrok w tamtym kierunku, syntezoid mógł dostrzec, że zniknął element otoczenia. Dokładniej, stojący tu jeszcze przed chwilą - ogromny czołg. W powietrzu również zaczęło robić się "luźniej". Patrolujące myśliwce zaczęły wracać do okrętu bazy, który bardzo powoli, jednak podnosił wysokość ku górze, wyłapując wszystkie swoje jednostki. CORE rozpoczęło operację opuszczenia terenów Houston, pozostawiając odbudowę w dyspozycji ziemian - jako prawowitych mieszkańców tej planety. Jedynie Onuris pozostał na miejscu, wpatrzony w Visiona, oczekując kolejnych pytań lub jakichkolwiek innych informacji bądź komunikatów, na które mógłby zareagować.
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Czw Lis 23, 2017 7:02 pm | |
| Znaczenie tamtej wypowiedzi okazało się o wiele prostsze niż przypuszczał, choć jego niestety również się spodziewał. The CORE spełniło swoją rolę w tym incydencie, resztę pozostawiając już w rękach ludzi. Nie mógł się temu dziwić. Miasto zostało zniszczone. Należy je teraz odbudować lub podjąć inną decyzję co do przyszłości tego obszaru. Tego podejmą się już jednak odpowiednie władze, stanowe i państwowe. - Można coś jeszcze zrobić? Wiesz może czy ktoś ocalał? – starał się znaleźć dla siebie coś czym mógłby się zająć. Nie pragnął wracać do Nowego Jorku. Jeszcze nie. Dopiero przecież przybył, chce wierzyć, że to nie wszystko i może się jeszcze w jakiś sposób przydać. Choć patrząc na los, który spotkał tę metropolię, szanse na to w tej chwili są naprawdę nikłe. Smutek i rozżalenie zawładnęły jego emocjami. Dobrze, że nie tu przy nim Wandy. Obraz miasta w ruinie, uczucie bezradności i nieprzewidywalna natura kobiety… To nie mogłoby się skończyć dobrze. Jeśli oczywiście sytuacja jakkolwiek mogła stać się gorsza. - Myślisz, że powróci i spróbuje jeszcze raz? On lub ktoś z jego ludu? – porażka rzadko zrażała złoczyńców, z którymi przychodziło im się mierzyć. Prędzej czy później decydują się na ponowną próbę. Tym razem staranniej zaplanowaną, bardziej precyzyjną, szybszą. Założył więc, że tym razem będzie podobnie. Nie wiedział kim dokładnie jest ten Dereverial, jakie były jego motywacje, gdy decydował się zaatakować Ziemię, ani co stało się z nim w wyniku tej bitwy. Uciekł? Został pojmany? Prawdę mówiąc nie ma to większego znaczenia. Jeśli nie on sam, ktoś inny podejmie się tego przedsięwzięcia. Może z zemsty, może z innych przyczyn… To nieuniknione. Nie dopytywał o nic więcej. Może gdyby Onuris mógł porozumiewać się w inny sposób, syntezoid zapytałby o więcej szczegółów. Tu jednak nie mógł liczyć na wyczerpujące odpowiedzi, musiał zadowolić się strzępkami informacji, które uda się wydobyć w dość krótkim czasie, bo podejrzewał, że sam jaszczur także będzie musiał wkrótce opuścić to miejsce. - Domyślam się, że i ty niedługo znikniesz. Żałuję, że do ponownego spotkania doszło w takich, a nie innych okolicznościach. Mam wiele pytań, na które teraz nie uzyskam odpowiedzi. Pytań dotyczących także tematów innych niż te wydarzenia. – wcześniej przed swoimi przyjaciółmi nie ukrywał swej ciekawości Onurisem i pozostałymi Urkyn'Vareis. Dzięki Novie udało mu się nawet zdobyć na ich temat kilka nowych informacji. Nie było ich jednak wiele, nie były precyzyjne, przez co zainteresowanie Visiona tematem tylko wzrosło. - Dziękuję, że stanęliście w obronie tej planety. Sami nie zdołalibyśmy odeprzeć ataku. – zwłaszcza, że ich szeregi były nieco przerzedzone. Avengersom daleko do stanu świetności, nawet z czasów nie tak dawnych. Nie zawsze mieli możliwość zareagować na wszystkie zagrożenia, ale na szczęście istniały także inne grupy, które parały się tym samym. Zaskakiwał i niepokoił go fakt, że wszystko wskazywało na to, iż żaden z ziemskich bohaterów nie zareagował na tutejszy incydent. Dlatego też tym bardziej był wdzięczny Widmu oraz The CORE za reakcję, gdy inni zawiedli. Także on. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sro Gru 06, 2017 6:39 pm | |
| NPC Storyline - Onuris
Ponownie przecząco pokręcił łbem na lewo i prawo, przymykając na chwilę ślepia. W tej sprawie, mogli już tylko rozpocząć odbudowę oraz przygotować się na - ewentualne - ponowne przybycie wroga. Niemniej Onuris nie był tutaj dobrym wyborem, w kwestii technologicznej czy logistycznej. Przynajmniej nie w tym momencie. Ogon gada poruszył się gwałtowniej, przesuwając się za plecy, przeczesując ziemię pod sobą. Drugie pytanie okazało się mniej przyjemne. Niemniej i na nie odpowiedział. Pokiwał łbem twierdząco, niechętnie, jednak nie miał innego wyboru. Kwestia bezpieczeństwa tej planety oraz ponownego spotkania Dereveriala nie została rozstrzygnięta. Skończyły się chęci białołuskiego do bezczynnego siedzenia w jednym miejscu. Stwór zdjął dłonie z kolan, a następnie wysunął prawą nogę przed siebie, opierając place łapy na ziemi. Zapierając mięśnie, dźwignął się do góry, podnosząc swe ciało i szybko stając wyprostowany przed syntezoidem. Znów objawiła się im ta ogromna różnica wzrostu. Choć dla białego nie wydawało się to być problemem. Jedynie opuścił łeb, by wzrok sięgnął kompana "rozmowy". W tym momencie, Vision miał rację. Onuris musiał ruszać dalej i szczerze nie chciał tu spędzić ani chwili dłużej. Obraz pobojowiska oraz wszechobecna spalenizna nie bardzo mu odpowiadały. Zwłaszcza, że widział to miejsce z całkowicie innej perspektywy, jeszcze przed atakiem. Niemniej, pozostawała nadal kwestia pytań. Nie mógł na nie odpowiedzieć, nie był w stanie porozumieć się werbalnie. Dlatego też, białołuski odwrócił swój łeb i cofnął prawą łapę, stając bokiem do mściciela. Następnie, w najprostszym ruchu, biały odniósł prawą rękę i wskazał dwoma palcami na oddalający się powoli okręt, do którego nadal dokowały myśliwce oraz średnie jednostki, chowając się po hangarach. Wzrok powrócił do Visiona, by upewnić się, że ten chociaż minimalnie zrozumiał przekaz, który był odpowiedzią na niemoc udzielenia informacji względem zadawanych pytań. Kończąc spotkanie, stwór ponownie ustawił się frontalnie względem bohatera. Cofnął się o kilka kroków, podnosząc prawą dłoń i otwartą, kładąc ją na swej lewej piersi. Pazury delikatnie przesunęły się po łuskach, a widmo wykonało prosty gest, skłaniając łeb oraz pochylając korpus w geście szacunku oraz odpowiedzi na podziękowania, za poświęcenie. Nie chwaląc się, Onuris był pod tym względem bardzo doświadczony. Przede wszystkim w kwestii ostatnich wydarzeń, jakie miały tutaj miejsce. Niemniej, nadal, nie chciał ani nie mógł się tym chwalić. Choć media na pewno podadzą, co dokładnie stało się w Houston. Cofając się jeszcze o kilka kroków, Urkyn'Vareis pożegnał syntezoida lekkim skinieniem łba, połączonym z delikatnym uśmiechem. Prostując się, spojrzał na niego jeszcze raz, by po chwili zniknąć w białym, energetycznym błysku. Energia przeniosła ciało widma w inne miejsce, choć wyraźnie nie była wytworem Onurisa. Vision pozostał tutaj "sam", mając możliwość zadecydowania o dalszym ruchu. Okręt powoli oddalał się od powierzchni planety, wyraźnie powolnie, nigdzie się nie śpiesząc oraz umożliwiając ostatnim jednostkom swobodne dokowanie.
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial Sob Gru 09, 2017 11:30 am | |
| Uzyskane odpowiedzi potwierdziły jego przypuszczenia. Prędzej czy później agresor wróci. Prawdopodobnie z większymi siłami. Wtedy Avengers nie będą mogli zawieść. Za wszelką cenę stawią się na placu boju. Oni i ich sprzymierzeńcy. Kolejne zniszczenia na tak szeroką skalę, nie mogą się powtórzyć. Pożegnał się z… przyjacielem? Może myślał nieco na wyrost, ale liczył, że kiedyś będzie mógł go w ten sposób nazwać. Samotnie stał w tym miejscu jeszcze przez dłuższą chwilę. Zastanawiał się. Przeanalizował swoją obecną sytuację, zastanowił się na kolejnymi krokami i związanymi z nimi korzyściami. Udanie się na okręt wskazany przez Onurisa mogłoby dać mu wiele odpowiedzi na pytania, które świtały mu w głowie już od pierwszego spotkania z Widmem. Z drugiej strony, nie mógł mieć pewności, że jego załoga będzie mu równie przyjazna, co białołuski. Wiązało się z tym pewne ryzyko. Czy warte tego co mógł usłyszeć? Trudno powiedzieć. Zależy dla kogo. Wydawało się, że uzyskanie informacji nie jest tematem, który należy rozważać w kategoriach tych najpilniejszych spraw. Wiedział co tu się stało. Mniej więcej. To było to po co przybył w pierwszej kolejności. Znał imię odpowiedzialnego za zniszczenie miasta. Widział, że zagrożenie zostało odparte i przez jakiś czas nie muszą obawiać się ponownego ataku. Ataku, na który będą musieli być lepiej przygotowani. Wszystko też wskazywało na to, że ludzie mogą tu przebywać, a dodatkowo należało się spodziewać, że wkrótce pojawią się tu odpowiednie służby rządowe, które zajmą się dalszą oceną sytuacji. Nie było tu już nic, co mogłoby go zainteresować, lub w czym mógłby pomóc. Mógł wracać do Nowego Jorku, poinformować odpowiednich ludzi o tym co zobaczył i czego się dowiedział, a także zająć się kolejnymi pilnymi z obecnego punktu widzenia sprawami. Wzbił się w powietrze, zerknął jeszcze w stronę odlatującego okrętu, po czym sam udał się w ustalonym kierunku. Opuszczając obszar zniszczonej metropolii wysłał wiadomość. Krótką, zawierającą wyłącznie wymagane informacje. Wierzył, że adresat ją odczyta i spotka się z nim w wybranym przez syntezoida miejscu i czasie.
[zt] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Houston Police Officer's Memorial | |
| |
| | | | Houston Police Officer's Memorial | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |