|
| Główny hol. | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Główny hol. Sro Maj 18, 2016 6:41 pm | |
| Po przekroczeniu ogromnych wrót które stanowią drzwi do wewnątrz znajdziemy się w wielkim pomieszczeniu skąd można bezpośrednio udać się wielkimi schodami na piętro. Znajdują się tu także liczne trofea oraz sprzęty codziennego użytku: sofy, stoliki, kominek. Przy wschodniej i zachodniej ścianie stoją po 3 manekiny ubrane w średniowieczne zbroje i uzbrojone w wielkie halabardy. W kominku zawsze płonie ogień, który sprawia, że wnętrze wygląda na prawdę przyjemnie. Pod sufitem wisi ogromny, wiekowy żyrandol, zrobiony całkowicie z kryształu. Odbijające się od niego światło z kominka robi niewiarygodne wrażenie, zazwyczaj na gościach, których tu jednak niewiele. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Główny hol. Nie Lut 26, 2017 3:57 pm | |
| Doombot był bardzo rozbawiony, ale równie bardzo zaciekawiony tym zdarzeniem. Cóż za szczęśliwy zbieg okoliczności. Skanował każdy element otoczenia jak leci, by pobrać jak najwięcej informacji o tym miejscu. Fascynowało go to wszystko niezmiernie. Sama persona Doctora Strange'a była na tyle ciekawa, by uznać się godną tej całej uwagi Dr. Dooma. -Oczywiście, że nie wypada trzymać w ten sposób gości. No chyba, że nie ma się zamiaru ich za takowych uznawać, bo przychodzą w złych intencjach, lecz ja takowych nie mam. Doombot ubrany w czarny garnitur z zielonym krawatem, oraz niosący czarną teczkę. Twarz miał mniej więcej taką jak Dr. Doom sprzed feralnego wypadku, który całkowicie zniszczył jego urodę. Szedł wolnym i dostojnym krokiem za Strangem. Architektura i wystrój całego budynku bardzo mu się podobało. Przypominało mu nieco jego własny pałac. |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Główny hol. Nie Lut 26, 2017 8:28 pm | |
| Strange nie reagował w specjalny sposób na ciekawość mężczyzny w garniaku. Rozglądanie się to normalna reakcja na Sanctum- najdziwniejsze miejsce w Nowym Yorku poza Bronxem. Spoglądał na niego z niemalże znudzoną miną. Przewrócił oczyma słysząc żenujący tekst tej istoty. Nic dziwnego, że nie wyczuł żadnego umysłu... Wystawił spod płaszcza rękę, wewnętrzną stroną do Dooma i zaczął mówić: -Proszę posłuchać. Wnioskuję, że jest pan człowiekiem, który ceni swój czas i tak się składa, że ja też takim jestem. Proszę nie marnować mojego czasu i powiedzieć na czym polega problem. Cierpliwość to cnota, której nie posiadam, więc jeżeli to jakiś żart, zalecam dla własnego dobra...- doktor mówił surowym i poważnym głosem, patrząc na rozmówce chłodnym wzrokiem. Kiedy nagle przerwał, niedawno zamknięte drzwi nagle z hukiem otworzyły się na oścież, sugerując, że ma się wynosić jeżeli nie ma żadnych interesów. Jeżeli jednak mężczyzna choć zacznie wyjaśniać swój problem, Wong zamknie ponownie drzwi, a Doktor wysłucha. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Główny hol. Nie Lut 26, 2017 9:37 pm | |
| -Ach... No tak. Gdzie moje maniery. Zapomniałem się przedstawić. Jam jest DOKTOR VICTOR VON DOOM. Miło mi Cię poznać doktorze Stephene Strange'u. Przybyłem tu nie w sprawie jednego problemu. Przybyłem tu, by rozwiązać WSZYSTKIE problemy świata. Jesteś bardzo potężnym magiem i zapewne pidróżowałeś już nie raz między wymiarami. Widzisz. Ja jestem bardzo wybitnym naukowcem i też odbywałem takie podróży. Widziałem wiele światów i wiele ich zakończeń, ale jedyne w którym ludzkość przebywała w błogim szczęściu to te którym ja panowałem. Możliwe, że też je widziałeś. Masz sojusz jest jedną z nie wielu opji na jego uratowanie. Pomóż mi odzyskać moją matmę z rąk nieczystych, oraz wywołać ludzkość spod jej własnej dyktatury. Mówił energicznie i bardzo przekonywująco Doombot. Wątpił, by Strange ciemno poszedł w współpracę, ale miał nadzieje, że mu się uda z nim nawiązać pozytywną relację. |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Główny hol. Pon Lut 27, 2017 6:08 pm | |
| Wong, zauważywszy, że gość zaczął mówić, zaciągnął zasłony i stanął w kącie z rękoma schowanymi w rękawy. Pomimo doniosłości i sposobu wymawiania, słowa Dooma nie wywołały żadnej reakcji ani na doktorze, ani na jego asystencie. Stephen spojrzał na dyktatora zrezygnowanym spojrzeniem i obrócił się, przy czym jego czerwony płaszcz niemalże musnął twarz robota. -Doom-rzucił wciąż spokojnym, choć niemalże oskarżającym głosem- jako Sorcerer supreme mam wiele obowiązków i zajmuję się wieloma rzeczami. Obawiam się, że polityka nie jest jedną z nich. Pozostaję całkowicie neutralny i działam tylko by chronić i poprawiać życie istot na tym świecie. Oznacza to, że o ile mam obowiązek dbać o dobro mieszkańców Latverii, skoro żyją na tym świecie, nie mam obowiązku, ba, nie zamierzam nigdy pomagać Ci w podbiciu świata- Strange nie bał się go krytykować ani trochę. Nawiedził go w jego Sanctum, najbardziej przesiąkniętym magią miejscu w New York City, jeżeli będzie agresywny, Stephen szybko sobie z nim poradzi. Po chwili westchnął głęboko i obrócił głowę ku Victorowi- Jednakże twoja matka to wciąż osoba żyjąca na Ziemi, więc powinienem spróbować jej pomóc- nagle całkowicie obrócił się do drugiego doktora i spojrzał mu w oczy- ale nic za darmo. Jeżeli mam Ci pomóc, chcę zajrzeć do twojego umysłu by upewnić się, że twoje intencje są szczere i mnie nie oszukasz. Chciałbym też dowiedzieć się więcej o twojej matce i bycie, który ją trzyma. Czy zgadzasz się na moje warunki? Stephenowi było ciężko wypowiadać te słowa ze względu na jego dezaprobatę działań Dooma. Musiał jednak pamiętać, że jego matka mogła nie być tak złą osobą jak on. Zresztą niewiele dusz zasługuje na uwięzienie w rękach nieczystych. Będzie musiał póki co go znieść, potem przejść do innych spraw. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Główny hol. Pon Lut 27, 2017 10:05 pm | |
| Doombot skupił już całą uwagę na nieco zdenerwowanym Strange'u. Spodziewał się takiego obrotu spraw. Musiał rozpocząć swoją małą manipulację. Zmienił ton głosu na o wiele smutniejszy, oraz mniej pewny siebie i zaczął głosić swój prolog połączony z swoją retrospekcją. Mówił bardzo wolno. -Skoro nie wiesz na czym polega problem z moją matką to pozwól, że Ci wyjaśnię. Widzisz Doktorze... Nie każdy miał szczęście urodzić się w kraju w którym panuje pokój. Ja się urodziłem w kraju, którym teraz panuję: Latverii. Kiedy byłem mały panował reżim przy którym procentowa skala ofiar Pol Pota do skali całej społeczności Kambodży jest bardzo bliska. Mój ojciec tak jak ty był lekarzem i leczył ludzi. W takim kraju w takich czasach lekarze byli bardzo potrzebni. Moja matka... powiedzmy, że też leczyła, lecz w mniej konwencjonalne sposoby. Też tak jak ty posiadała talent magiczny i dzięki niemu pomagała innym. Magia, którą czyniła była dobra. Poznałem też dziewczynę, która była córką przyjaciela mojego ojca i bardzo ją pokochałem. Miała na imię Valeria. Widzisz... ten dyktator pewnego razu zdenerwował się na moich rodziców i postanowił ich uśmiercić. Mój ojciec umarł przeprawiając się przez górską przełęcz i niosąc mnie. Gdyby nie jego poświęcenie nie było by mnie tutaj w tym miejscu, a ludzkość Latverii dalej umierałaby pod jego reżimem. Moja matka chciała rzucić na niego klątwę, ale niestety... Nie udało się niestety. Porwał ją Mephisto do swojego przeklętego piekła! Ja... Próbowałem zrobić wszystko. Obaliłem reżim barona. Za pomocą swego wybitnego umysłu budowałem bronie tak zaawansowane, że przestarzała broń palna jego gwardii nie miała szans. Pokonałem go, ale straciłem wszystko zyskując wszystko. Podczas rewolucji stracili życie wszyscy moi bliscy, a ja zyskałem władzę absolutną wybrany jednomyślnie przez lud. Nie jestem okrutnikiem. Chcę naprawić świat i odzyskać to co utraciłem. Tatę, mamę, Valerię... Całą miłość jaką zaznałem w swoim życiu. Ludziom pod moimi rządami żyje się dobrze, ale to mi nie wystarcza. Jest tyle niewinnych ludzi na świecie, którzy cierpią męki i również tracą rodziny. Trzeba zakończyć to szaleństwo. Z twoją pomocą czy nie. Prędzej czy później dokonam tego. Widziałem inny wymiar. DoomWorld. Tam Dr. Doom był władcą, a ludzie byli szczęśliwi pod jego zjednoczonymi rządami. Tylko ja jestem w stanie to zrobić, Stephen. Tylko Dr. Doom może uratować ludzkość przed kosmitami, robotami szaleńcami, pradawnymi mutantami i innymi zagrożeniami, bo to nie ja jestem zagrożeniem. Doombot przestał mówić. Stał chwilę w ciszy i patrzył głęboko w oczy doktora. -Nie spełniam twoich warunków. Przyszedłem do Ciebie wykorzystując tą maszynę, bo tylko w niej nie budzę strachu wśród ludzi. Dlatego nie przeskanujesz moich myśli. Może mógłbym tu przybyć, ale jest mały problem. Moja zbroja przeraża sporą ilość cywili. bez niej wyglądam jeszcze gorzej. Moja maska jest najlepszym co mogło spotkać ludzi będących ze mną w kontakcie. Najgorszej jest to, że Ci przez których ją noszę są... szczęśliwi. Parszywiec Reed Richards odebrał moją urodę i obiekt w którym ulokowałem swoje niestabilne emocje. Zniweczył też moje badania dzięki, którym niemal odzyskałem matkę z rąk sił nieczystych! Zabrał mi wszystko oprócz władzy. Dlatego Dr. Doom tak bardzo ją ceni. Nie wiem czy zmieniłem twoje zdanie czy nie, ale cieszę się, że mogłeś się tego dowiedzieć. Nie jestem potworem. Jestem wizjonerem. Położył dłoń, którą miał wolną na miejscu gdzie miałby serce gdyby przyszedł tu jako żywy on. |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Główny hol. Sro Mar 01, 2017 9:25 pm | |
| Brew Strange'a powędrowała do góry, kiedy wyczuł zmianę w tonie władcy Latverii. Nagle ten dumny człowiek chwalący się umiejętnościami i mocą zaczął mówić ze skruchą. Jeszcze dziwniejsze wydawało się to jak wcale nie był oburzony na krytyczne słowa Stephena. Może jednak jego ego nie było tak wielkie jak przypuszczał? Od stwierdzenia, że robił to by dostać co chce powstrzymywała magika tylko niemożliwość zajrzenia do jego umysłu i wiara w to, że może na serio zależeć mu na matce. Chociaż martwiace jest to, że obok ratowania matki prosił o pomoc w przejęciu władzy nad światem... Sorcerer Supreme dowie się wszystkiego w swoim czasie. Póki co jednak z połową uwagi słuchał słów Dooma. Kiedy zauważył, że ten wykład może chwilę potrwać, wezwał z biblioteki księgę Vishanti by ewentualnie poszukać rozwiązania problemu jego gościa. Podniósł nieco brwi gdy usłyszał, że jego matka znała się na magii... choć zapaliło to też trochę czerwonych świateł, bo złapanie użytkownika magii przez "siły nieczyste" nie może zostać dokonane przez malutkie plugawe istoty. Książka w końcu przyleciała ze strony schodów przed twarz doktora. Ustawił ją tak by Doom nie widział jej zawartości i by mógł patrzeć zarówno na jej zawartość jak i na niego (jak wymaga kultura). Przeglądał kartki bez dotykania ich z neutralną twarzą, aż nagle jedna z nich zatrzymała się w pozycji pionowej. Podniósł wzrok całkowicie na Dooma, a księga nagle się zamknęła z donośnym klaśnięciem. Nie będzie jej potrzebował. -Mephisto nie "porywa" ludzi - powiedział spokojnie - Skoro jej dusza należy do niego, musiała podpisać pakt. Mowa o potężnej magicznej istocie. Nie ważne ile dobrego się o mnie mówi, nie podejmę go w otwartej konfrontacji, a już zwłaszcza w jego świecie, gdzie jest najpotężniejszy. Będę musiał się nad tym zastanowić i dokładnie przemyśleć plan działania Doombot dodał jeszcze parę słów. W odpowiedzi Strange pokręcił głową. -W ten sposób nie dojdziemy do porozumienia. Nie podejmę się takiego ryzyka, jeżeli nie wiem czy mogę na tobie polegać. W porządku, skoro nie przyjdziesz do mnie, ja przyjdę do Ciebie. Wyczekuj mojej wizyty. Jeżeli nie masz nic przeciwko, mam parę ważnych spraw do załatwienia...- powiedział chcąc subtelnie wyprosić Dooma. Nie czuł się do końca komfortowo pomagając mu i miał bardzo mieszane uczucia, wiedząc o jego potyczkach z prawem i superbohaterami. Jednak jego matka mogła nie być aż tak złą osobą, zresztą nikt nie zasługuje na przebywanie w piekle Mephisto... |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Główny hol. Pią Mar 03, 2017 11:19 pm | |
| Dr. Doom nieco zdenerwowanym głosem przekręciła głowę w stronę Sorcerer Supreme. Jego odpowiedzi go raziły. -Wytłumacz mi, Strange czemu w nosisz tytuł Sorcerer Supreme skoro Mephsito jest dla Ciebie wielkim problemem. W takim razie nie on winen dzierżyć ten tytuł. Zawiodłeś mnie, Strange. Chociaż... Ja też się zawodzę. Świat jeszcze długo będzie cierpiał i wielu ludzi też ucierpi z powodu NASZEJ nieudolności. Tylko skończony głupiec nie umie tego dostrzec, że świat potrzebuje oświeconego przywódcy, a tak się składa, że tylko ja pasuje na takiego, lecz w dzisiejszych czasach bardzo trudno podbić wszechświat. Gdybym przejął władzę wszystkie magiczne artefakty świata, oraz wszyscy magowie byliby pod twoją jurysdykcją. Żaden czarnoksiężnik nigdy więcej nie użyłby magii w złym celu. Ludzie cierpią, bo brak im odpowiedniego przywódcy. Dzieci w Afryce głodują, a ja nie mogę im pomóc przez takich jak wy. Nie będę nigdy działał tak jak wy. To na szerszą skalę niesku uteczne. Nieudolni przywódcy wybierani w marne demokratyczne sposoby będą zawodzić. W końcu pewien austriacki akwarelista został wybrany demokratycznie i doprowadziło do wielkiej tragedii światowej. Ja nie dyskryminuje żadnej religii, nacji, ani rasy. Jestem tolerancyjny... Odczytujecie moje szlachetne intencje jako akt najwyższego imprializmu, a to w końcu nie ja wysyłam wojska, by okradały inne państwa z ropy. W moim kraju przestępcy nie odpoczywają w kurortach i jeszcze pozywają swoje państwa o niewygodę jak Breivik. W Latverii muszą odpokutować swoje winy ciężką pracą, a ludzie mogą spać spokojnie, bo Dr. Doom ich chroni, oraz nie da ich skrzywdzić! Moim celem jest uleczyć świat i miałem nadzieję, że ktoś tak wielki jak ty jest w stanie mi pomóc... Załamał mu się głos na bardzo krótką chwilę tak jakby miał się zaraz rozpłakać. Odwrócił się do Stephena plecami tak, by nie widział jego twarzy. ...to wszystko co gadają o mnie Ci obłudnicy to są bzdury, pomówienia, absurdy, oszczerstwa... Nie wolno tak mówić o Victorze von Doomie. Nie wolno... A swe szlachetne serce i szczere intencje mogę Ci w każdej chwili udowodnić bez najmiejszego problemu, magu... Stał w korytarzu. Oczy wlepiając w podłogę a rękami zdenerwowanie ściskać walizkę. Jej uchwyt wydawał się zgniatać i wydawać cichy zgrzyt. |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Główny hol. Nie Mar 05, 2017 11:27 pm | |
| Kiedy ta egoistyczna świnia ośmieliła się odezwać, jego wzrok stał się ostry jak noże i surowy niczym prawo. Mistyczne znaki na księdze, którą jeszcze tak niedawno czytał, zaczęła świecić się złotym blaskiem. W tym samym momencie wszelkie źródła światła- lampy, świece i tym podobne- zaczęły gasnąć, zaczynając od tych najdalej od Dooma, aż po chwili hol był w niemalże całkowitej ciemności, pomijając światło emanujące z tomu. Dało się słyszeć szelest od strony doktora, jakby jego płaszcz zaczął trzepotać i unosić się na wietrze, pomimo tego, że Doombot nie czuł nawet bryzy. Oboje mogli widzieć jedynie sylwetkę swojego rozmówcy. -Możesz mnie namawiać do pomocy w przejmowaniu świata i możesz błagać mnie o pomoc dla swojej mamy, ale nie zamierzam akceptować takiej arogancji i podważania mojego autorytetu. Jeżeli liczyłeś, że rzucę wszystko i zaatakuje demona w jego własnym wymiarze dla twojej matki, o której nic nie wiem, to zastanawiam się jak ty w ogóle zdobyłeś tytuł doktora! Nie obchodzi mnie twoja propaganda. Nigdy nie odwrócę się od przyjaciół dla twojej sprawy. Mam dosyć, ta rozmowa dobiegła do końca. Wynoś się albo poznasz złość mistrza mistycznych sztuk i stworzysz sobie potężnego wroga- powiedział zirytowany. Kiedy skończył swoją wypowiedź, wskazał otwartą dłonią na drzwi. Na ścianach i meblach znajdujących się na holu, w przypadkowym ustawieniu, zaczęły się pojawiać mistyczne symbole, świecące się czerwonym błyskiem. Drzwi otworzyły się, jakby ktoś gwałtownie pociągnął za klamkę. Dodatkowo Strange postawił niewidzialne bariery na sobie jak i na Wongu, bo rozumiał, że robot może stać się agresywny i nasłuchał się o Doomie od znajomych. Stephen nie żartował i nie miałby żadnych wyrzutów sumienia za zezłomowanie głupiej puszki. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Główny hol. Pon Mar 06, 2017 7:34 pm | |
| Doombot zaczął się powolnym i bardzo ciężkim krokiem przemieszczać w stronę wyjścia. Będąc już tuż przy klamce, która była nacisnięta i chcąc się wyjść przez otwarte drzwi coś jeszcze go natchnęło. Nie mógł pozwolić, by ta rozmowa zakończyłą się w tak głupi sposób. Dr. Doom nigdy się nie poddaje i nigdy nie przegrywa. -Doktorze, chcesz wyleczyć świat. Ja też chcę go wyleczyć. Lecz ja próbuję pozbyć się przyczyny, a ty pozbywasz się objawów. To jest jedno wielkie nieporozumienie. Co zyskujesz pracując sam? Indywidualność. Fakt to spora zaleta, ale popatrz na Avengers, albo chociaż Przeklętą Czwórkę. Współpraca i jedność. To jeszcze większe zalety od indywidualizmu. W końcu Romulus i Remus na początku razem Rzym budowali... Nie chciałem Cię krytykować Stephen... za bardzo. Musisz zrozumiecieć, że to co teraz robimy może nie jest złe, ale... Nieswystarczjace. Dzieci na całym świecie są dalej wykorzystywane i cierpią głód, bół i wiele innych emocji, których nikt nie powinien doświadczyć. Istoty nieczyste zdecydowanie też psują nasz świat. Demony, wampiry i wiele tego typu stworów nie powinno istnieć. Oboje się zgadzamy w tej materii. To, że mam dużo wiary w siebie co można według pewnego punktu widzenia nazwać arogancją to też fakt, ale doktorze w co mam wierzyć jak nie w siebie? Demokracja nie działa. Ludzie potrafią być najgorszymi bestiami, a bogowie nas najwidoczniej opuścili. To MY musimy wziąć sprawy w swoje ręce. Tylko MY. Doktor Victor Von Doom, Władca Latverii i Doktor Stephen Stange, Sorcerer Supreme. Technologia i Magia. Oboje jesteśmy ambitni i oboje mamy to samo zadanie. Uratować ten *** świat. Bo jeśli nie my to kto? Bo jeśli nie my to NIKT. Zło się coraz bardziej rozprzestrzenia po świecie, a jeśli dalej nie chcesz zaatakować w jego sedno. Same serce... Jeśli nadal chcesz tylko odcinać kolejne macki i głowy hydry to już odejdę, lecz to nie jest odpowiednie rozwiązanie. Odcinając się od Dr. Dooma popełniasz błąd, a ja odcinając się od Dr. Strange'a równięż... Znów spojrzał w oczy Strange'a. |
| | | Doctor Strange
Liczba postów : 150 Data dołączenia : 13/08/2012
| Temat: Re: Główny hol. Sro Mar 08, 2017 10:05 pm | |
| -Więc co zamierzasz zrobić kiedy przyczyna jest zbyt potężna by ją pokonać? Nawet z całym światem w twojej dłoni nie dasz rady zniszczyć potężnych złych istot- odpowiedział na pierwszy punkt Dooma, przeglądając przy tym kolejne strony księgi. Trafił akurat na stronę z podobizną Dread Dormammu. Szybko zakrył ją następną kartą grubego tomu. Patrzenie na niego choć chwilę sprawiało, że Stephen czuł się źle. To smutne ilu ludzi nie wie jakie niebezpieczeństwa czyhają poza tym wymiarem, ale... może tak jest lepiej. Wielu by nie wierzyło albo zwyczajnie oszalałoby ze strachu. Ochrona świata przed nim i jemu podobnym to jego brzemię. Może powinien powiedzieć komuś z takimi ambicjami jak Doom o siłach większych od niego, może nauczyłby się odrobiny pokory. Właściwie pomijając mistyczną potęgę jaką posiadają istoty z innych wymiarów, władca Latverii nie różnił się tak bardzo od nich. Co jeżeli on też jest jego przeciwnikiem. Nieważne, Strange, są ważniejsze problemy od niego, Avengers i reszta bohaterów powinna dać radę go powstrzymywać...a skoro o nich mowa. -Masz absolutną rację. Nie zdziałam za wiele sam... Dlatego niedawno zawiązałem współpracę z Avengers- w tej krótkiej wypowiedzi chciał podnieść nadzieje Dooma, tylko by je rozbić- Wybacz, ja też przesadziłem z krytykowaniem Ciebie, w końcu musisz być genialnym władcą by poprawić sytuację ekonomiczną, nakarmić głodnych, zakończyć konflikty...- stwierdził cynicznie, przewracając oczyma- Gdybyś znał się na mistycyzmie tak dobrze jak ja, nie wypowiedział byś nigdy słów. Niektóre istoty mogą tu pojawiać się bez zaproszenia, czasami są nawet szkodliwe, ale niektóre mają swoje miejsce w swojego rodzaju łańcuchu pokarmowym. To jakby wybić wszystkie drapieżniki, bo zabijają roślinożerców. Struktura świata całkowicie się załamie. Zaczynam się także zastanawiać co do wampirów... Może przesadzam z moją nienawiścią do nich. Możliwe, że nie wszyscy zarażeni to źli ludzie. Nie powinienem wybijać ich wszystkich, tylko z chirurgiczną precyzją wybierać okrutne osobniki. Słyszałem, że niedawno powróciły, więc mam szansę zbadać ich zachowanie... Wybacz, zamyśliłem się
Późniejsze słowa robota jakoś do niego trafiły. Rzecz jasna nie mowa o współpracy. Myślał nad tym czy może zmienić świat. Ma moc, o której inni mogliby pomarzyć i używa jej by utrzymać status quo, ale czy nie powinien w końcu zacząć coś zmieniać? Na lepsze. Musi być coś co może zrobić by życie ludzi zmieniło się na lepsze, tylko co? Rozmyślenia wywołały u doktora małą frustrację, taką, którą odczuwał tylko w środku. Może jest trochę racji jeżeli chodzi o atakowanie źródła, a właściwie źródeł, bo arogancki władca znowu użył złego słowa, zapominając o innych wymiarach, czy nawet o innych ludziach. Zło się rozprzestrzenia i może ma szanse je zatrzymać...nie, cofnąć, rozgromić. Może jednak to spotkanie dało mu coś więcej niż sporą dawkę frustracji. Chęć do działania. Teraz siedział cicho i z zamyśloną twarzą spoglądał w podłogę. -Żegnaj- odpowiedział lakonicznie, po czym zerwał kontakt wzrokowy i spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Tyle zmarnowanego czasu... Obserwował dyktatora aż do momentu, w którym opuścił jego posiadłość.
[z/t dla Dooma za jego pozwoleniem, bo nie chce pisać posta, który byłby tylko o wychodzeniu...]
EDIT: Kiedy Doom właśnie wychodził, a Wong miał zamknąć drzwi Sanctum, Sorcerer wykonał krok do przodu. -Wong, czekaj- rzekł, przytrzymując wrota ręką. Wypatrzył grupkę ludzi, wszyscy patrzyli w tym samym kierunku. Na początku uznał, że to walka jakiegoś superbohatera ze złoczyńcą, ale szybko połapał się, że nie dało się usłyszeć ciosów, promieni czy innych odgłosów kojarzących się z bitwą. Zaintrygowała go taka sytuacja. Pomuskał swoją brodę palcami i spokojnym, a także powolnym krokiem wyszedł za próg sanctum. Przeszły po nim ciarki. To była zimna noc. Miał teraz o wiele lepszy wgląd na ulice Nowego Jorku. Przeskanował wzrokiem przechodniów. Większość z nich była wpatrzona w jeden punkt. Doktor spojrzał mniej więcej w kierunku, w który patrzyli się ludzie. Wyglądało to na jakiś olbrzymi świecący krzyż... Innymi słowy otwarte zaproszenie dla mistrza mistycznych sztuk.
[z/t do budynków portowych] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Główny hol. | |
| |
| | | | Główny hol. | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |