|
| Ambasada Latverii | |
|
+9Dan Stahl Żniwiarz Sabretooth Red Skull Liam de Avis Baron Zemo Taskmaster Victor von Doom Sin 13 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Sin
Liczba postów : 130 Data dołączenia : 02/03/2015
| Temat: Ambasada Latverii Wto Maj 24, 2016 7:13 pm | |
| |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sro Maj 25, 2016 11:39 pm | |
| Szedł obok młodej Sin w kierunku ambasady Latverii. To było najbezpieczniejsze miejsce w Nowym Jorku przynajmniej dla dwóch osób potencjalnie uznawanych jako gwałcicieli praw człowieka person. Weszli do budynku bez żadnego większego problemu. Środek był bogato ozdobiony. Pracownikami ambasady były oczywiście roboty. Doombot zaprowadził szanowną damę na wyższy poziom budynku i otworzył drzwi. Następnie weszli do dość dużego pomieszczenia. Robot usiadł na kanapie i zaczął przemawiać do młodej córki Red Skulla: -Kochana panno Shmidt oferuję Ci do dołączenia mej organizacji. Chcę sformować wszystkich terrorystów, naukowców uznawanych za szaleńców. Nie będziesz musiała odchodzić z Hydry. Jak wiesz Twojej organizacji za dobrze się nie powodzi. To co utworzymy wspomoże Hydrę i pozwoli nam zwyciężyć. Czekał, aż zada jakieś pytania. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sob Maj 28, 2016 11:34 am | |
| Po około godzinie włóczenia się po mieście i pytania zestresowanych ludzi o położenie Ambasady Latverii, Taskmaster w końcu dotarł pod mury tego zacnego budynku. Nie krył, że architekt, który nad nią pracował, bardzo mu zaimponował. Zgrabnie połączył bowiem gotyckie, dosyć toporne kształty, z niezwykle nowoczesną częścią użytkową, widoczną dopiero na drugim planie. Całokształt sprawiał wrażenie kwatery, w której z powodzeniem mógłby zamieszkać Dracula... w mózgu Tony'ego zadudniła informacja, o czym ta książka opowiadała. Całkiem mu się podobała. Podszedł do jednego z wielu wejść, które stanowiły grube, drewniane drzwi. Zapukał i poczekał parę chwil na efekt. Zgodnie z oczekiwaniami, otworzono mu. Jednak całkiem nieoczekiwane było to, kto mu otworzył. Był to roboty. Nieco tylko od niego niższy, humanoidalny robot o metalowej powłoce i czerwonych, przypominających obiektywy aparatu oczach. Zamiast ust miał nieduży głośniczek. -Witaj- powiedział lekko drżącym, mechanicznym głosem.Potem kilkukrotnie obrócił swoimi oczami, jakby lustrował Tony'ego. -Tony Masters AKA Taskmaster. Najemnik o nienaturalnych zdolnościach zapamiętywania, wielokrotnie karany za wykonywanie zleceń kryminalnych bossów. Miejsce czterdzieste drugie na liście poszukiwanych S.H.I.E.L.D- zredagował po chwili, jakby odczytując te informacje z położonej gdzieś w eterze kartki. -Dopiero czterdzieste drugie? Kto jest czterdziesty pierwszy?- dopytał. -Harvey Elder AKA Mole Man. Psychopata przebierający się za kreta...- robot nie zdążył dokończyć zdania, gdyż Taskmaster machnął w jego stronę ręką. -Zamknij się! I prowadź do Dooma, byle szybko. Podobno zbiera drużynę, a ja chcę do niej dołączyć...- powiedział stanowczym tonem, prężąc się jak gołąb zarywający do stadka puszystych gołębic. -Dobrze. Proszę udać się po poczekalni, zapraszam- powiedział niewzruszony droid, usuwając się z przejścia. Taskmaster wkroczył do Ambasady Latverii, której pierwszym napotkanym pomieszczeniem była, zgodnie z przewidywaniami, poczekalnia. Dwie obite skórą kanapy stały puste, dając nadzieję na szybką "audiencję" u Doktora. -Spróbuję powiadomić naszego przywódcę- dodał robo lokaj, zostawiając Tony'ego na kanapie. Minęło trochę czasu, który spędził napawając się doskonale dobranym wystrojem pomieszczenia... |
| | | Baron Zemo
Liczba postów : 7 Data dołączenia : 24/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sob Maj 28, 2016 4:50 pm | |
| Ekran jego telefonu zamigotał dwukrotnie, przy czym urządzenie wydało z siebie ciche piknięcie - jednak słyszalne dla Barona. Wyrwało go to od zamyślenia, a raczej od egzystowania w innym świecie, chwilowo, gdyż było to spowodowane tym, iż czytał książkę. Niechętnie zamknął tomik i odsunął lekko od siebie, aby sięgnąć po komórkę, która leżała na skraju blatu, w całości wykonanego z drewna… dębowego? A raczej ze sklejki imitującego dąb, w końcu przebywał w jednym z Nowojorskich hoteli, tych mniej znanych - przynajmniej mógł być spokojny o swoją, hm, prywatność? Tak mógł to nazwać. Odblokował urządzenie, a jego oczom ukazała się dość krótka wiadomość informująca o spotkaniu w Latveriańskiej Ambasadzie. Co najlepsze, był tam zaproszony. Zmarszczył lekko brwi, analizując zlepek liter po raz kolejny - równie dobrze mógł być to podstęp, tak samo jak równie dobrze mogłaby być to prawda. Jednak.. biorąc pod uwagę fakt, że mało kto posiadał numer telefoniczny do Helmut’a, procent prawdziwości zaproszenia nieprawdopodobnie wzrósł. Wyglądało na to, że Zemo jednak zjawi się w wyznaczonym miejscu. Rzecz jasna, w całym swym tradycyjnym ekwipunku. ***
Budowla wywarła niemałe wrażenie na Baronie, imponując mu swą monumentalnością oraz stylem architektonicznym, w jakim została wybudowana. Ktoś, kto wymyślił projekt i wprowadził go w życie, musiał mieć naprawdę ciężką głowę. Ale Zemo nie przybył tutaj po to, aby zachwycać się zabudowaniami. Cel był prosty - dowiedzieć się, o co dokładnie chodzi, a później.. Ulotnić się w razie potrzeby, ewentualnie zdobyć jakieś profity. Podobnie jak swój poprzednik (o którym rzecz jasna nie wiedział), przekroczył próg drewnianych drzwi, oraz został przywitany przez robota - a później, oddelegowany do poczekalni… w której to ujrzał nieznanego dla siebie mężczyznę. Nie spodziewał się tutaj innej persony, niż Victor von Doom.. Jednak został zaskoczony, bardzo możliwe, że pozytywnie. Zlustrował Mastersa spojrzeniem, zatrzymując się w przejściu. Wyglądało na to, że nie należy on do części społeczeństwa nazywanego superbohaterami. - Witaj - odezwał się po dosłownej chwili milczenia od momentu pojawienia się w poczekalni, twardym akcentem, kierując się w stronę fotela - Zaproszenie od niejakiego Victora von Dooma, jak mniemam? - zajął siedzisko, które to znajdowało się w odstępie kilku metrów naprzeciwko obleganej kanapy przez nieznajomego. Oparł prawy łokieć o podłokietnik, aby podeprzeć głowę na pięści, lewa ręka natomiast była swobodnie ułożona na przeciwległym podłokietniku. Zemo nie miał zamiaru zdradzać teraz swojej tożsamości - liczył, że persona, z którą aktualnie próbował nawiązać rozmowę uczni to pierwsza. Czekał również na odpowiedź z jego ust, spoglądając w kierunku nieznajomego. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sob Maj 28, 2016 6:12 pm | |
| Ambasada w Latverii... Pomyśleć że Jarstein przechodził tyle razy obok tej śmiesznej ambasady, a w zasadzie nigdy nie zwrócił na niej uwagi. W sumie, gdyby nie spotkanie z doombotem, który wyglądał niezwykle zwyczajnie, to by w życiu nie zainteresował się tą ambasadą. Jakby Cliff pomyślał, że kiedyś będzie miał wstąpić do organizacji jakiegoś paranoika który chce zawładnąć światem, zapewne, ZAPEWNE, wybuchnąłby śmiechem. Cliff zawsze miał na władze głęboko wywalone, na wpływy podobnie, ale widać Victor von Doom wiedział jak do Olbrzyma podejść. Darmowi ludzie jeszcze w pakiecie z zniszczeniem, pieniądze, a także perełka - Immunitet dyplomatyczny! Teraz będzie mógł pokazać środkowego palucha każdemu, komu pomyśli się jego zaatakowanie! Ba, nawet pozew będzie mógł złożyć! Gorzej będzie jak sam będzie chciał walczyć, no ale - Zawsze można powiedzieć że obrona konieczna, prawda? Gdy patrzył na ambasadę, mimo iż normalnie miał głęboko w poważaniu coś takiego jak architekturę to... Nawet mu się podobał gmach ambasady. Gdy był prowadzony przez doombota, to tego jakkolwiek jednak nie powiedział, choć był pod niemałym podziwem gdy zobaczył te połączenie gotyckiej architektury, raczej kanciastej, z nowoczesną i niezwykle funkcjonalną. "W sumie... Te małpy nie są aż tak głupie" pomyślał Cliff. Na pewno było to hipokryzją, bo na tyle się nie zmienił od czasu mutacji by nie można było go nazwać człowiekiem. Poprawił lekko włosy, a gdy już był wprowadzony rzekł. - Dobrze, dziękuje za zaprowadzenie choć... Miałem lekko inne plany - Tak, bo w zasadzie przez Dooma nie mógł pozwolić sobie na posiłek. Dobrze, głodny jeszcze nie był, ale patrząc na jego metabolizm to dużo czasu do tego stanu nie zostało - I, szczerze, jestem niezwykle ciekawy co to za wytyczne o których pan wspominał...? Tu posłał takie spojrzenie, że definitywnie oczekiwał odpowiedzi. Dziwnie się czuł gadając z konserwą w zasadzie, ale inna sprawa, że mógł być przewrażliwiony na punkcie swojego życia, ten Doom. Jak miał przebłyski z książek historycznych które czytał nim zmutował, głównie za czasów szkolnych pamiętał że wielu dyktatorów miało sobowtórów, więc takie wyjaśnienie Cliffowi wydawałoby się zwyczajnie najbardziej logiczne. Rozejrzał sie po wnętrzu lekko znudzonym wzrokiem, z pozoru niezwykle typowym dla nastolatka, ale - Był pewien dziki błysk, nie spotykany u ludzi, taki... Bezlitosny, jak u rekinów gdy polują. Wyłapał dziwnego meżczyznę w białym ubraniu, który obowiązkowo miał slipy na spodniach. Uśmiechnął się do niego z politowaniem, a patrząc na Barona Zemo jęknął cicho, jakby teatralnie. - Rozumiem tą całą farsę, z przebieraniem się i tak dalej, by była ukryta tożsamość... Ale takie bale przebierańców to na jakiś festyn... I oczywiście, panu gratuluje znajomości mody, tu mam na myśli obowiązkowo majtki na spodniach. Jakże oryginalne... Przedostatnie zdanie, było bezpośrednio skierowane do Taskmastera. Tak, on z natury żywił pogardę do takich strojów. Po tym spojrzał na Sin, oglądając ją od stóp do głów. Obejrzał ją uważniej, nie patrząc choćby chwilę na to jak ona była hojnie obdarzona przez naturę. - Proszę... Niezwykle ładna przystawka. Choć nie chcę wiedzieć ile jest w tym silikonu. Po czym ziewnął, ponownie teatralnie. Tak, raczej mało kto z przyszłej organizacji go polubi, i w sumie będzie mu to zwisać. Od już blisko wielu lat nie potrzebował kontaktu z człowiekiem, chyba że w tej bardziej jadalnej sferze(...). Poprawił włosy czekając czy ktokolwiek zareaguje na jego drwiny. Jak tak, pewnie sie zaśmieje i rzuci kolejnymi.
Ostatnio zmieniony przez The Giant dnia Sob Maj 28, 2016 10:45 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Liam de Avis
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sob Maj 28, 2016 6:34 pm | |
| Siedząc na dachu jednego z wieżowców, wpatrując się w panoramę miasta. Siedział tak od kilku godzin czekając na odpowiedni moment. Dostał zaproszenie od samego Victora von Doom. Zastanawiał się co takiego może chcieć taki człowiek jak Doom, od zwykłego najemnika jak Liam. Wiedział, że takich okazji się nie marnuje. Ruszył po chwili w stronę ambasady wystrzeliwując swoje linki i przeskakiwać z budynku na budynek niczym Spiderman. Po kilku minutach trafił przed drzwi budynku. Ściągnął kaptur i powoli otworzył drzwi. Wszedł powoli, cicho i delikatnie zamknął drzwi. W środku zastał dwie postacie, które najwidoczniej nie zauważyły, że chłopak się zjawił. Podszedł pod ścianę obok wejścia oparł się o nią i przyglądał się dwóm osobnikom. - Witam panów. Miło zobaczyć kogoś jeszcze, martwiłem się, że będę sam. Panowie to również oczekują na pana Victora? - zaczął Liam, przerywając ciszę jaką zastał. |
| | | Red Skull
Liczba postów : 11 Data dołączenia : 30/01/2014
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sob Maj 28, 2016 11:19 pm | |
| Johann właśnie kończył pić swoją już którąś z kolei kawę, gdy nagle otrzymał zaproszenie od kogoś, kogo się nie spodziewał, a mianowicie od Victora von Dooma. Będąc bardzo ciekaw, o cóż temu osobnikowi chodzi, zaczął się ogarniać do wyjścia, najpierw oczywiście dopijając swoją kawę. Zmierzając do ambasady, wciąż głowił się o co chodzi z tym całym zaproszeniem. A co jeśli to był zwykły żart? - pomyślał przez chwilę stając w miejscu. Jednakże, machnął na to ręką uznając że co ma być to będzie. Jakoś tam sobie poradzi. Znajdując się przed budynkiem, przez chwilę podziwiał jego architekturę. Potem jeszcze obejrzał się za siebie, by w końcu zapukać do drzwi. Już miał pukać drugi raz, gdy nagle ktoś mu otworzył drzwi, znaczy Red Skullowi się tak wydawało, bo dopiero po wejściu dostrzegł że ma do czynienia z robotem. Już myślał, że może sam Victor się pofatygował by otworzyć drzwi ale jednak nie. Rozejrzał się po przestronnym wnętrzu, chwilę tak postał nim dotarło do niego, że ma udać się do poczekalni. Nie chcąc już marnować czasu, udał się za robotem tam gdzie miał się udać i dostrzegłszy że nie jest sam, skinął na przywitanie swą głową. Stanął sobie przy ścianie, opierając się o nią oraz krzyżując ręce. - Czy ktoś może mnie uświadomić, o co tutaj chodzi? - Zapytał, patrząc na każdego z kim miał do czynienia. Ciekaw był również, za ile pojawi się sam Doom. |
| | | Sabretooth
Liczba postów : 106 Data dołączenia : 11/02/2013
| Temat: Re: Ambasada Latverii Nie Maj 29, 2016 4:55 pm | |
| Sabretooth przebywał na terenie ambasady od dobrych kilku godzin. Został zwerbowany przez pracowników ambasady już kilka tygodni wcześniej. Jako, że na spotkaniu przewidziana była duża grupa osobistości, które w przestępczym półświatku uchodziły za wpływowe, Victor miał stanowić wzmocnienie dla miejscowej ochrony. A co jak co, nadawał się do tego całkiem nieźle. Co prawda wyglądał dość komicznie po tym jak banda urzędasów wcisnęła go na siłę w garnitur i wszystko strasznie go w tym stroju uciskało, no ale cóż... W każdym razie stał tuż przy wejściu i węsząc badał, czy któryś z gości nie przemyca do środka materiałów wybuchowych.
Kiedy już na miejscu pojawił się władca Latverii, Sabretooth warknął coś co można było na siłę uznać za "dzień dobry", a potem, zgodnie ze swoimi rozkazami udał się za monarchą i nie opuszczał go na krok. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak, Doom miał metaliczny zapach, zupełnie jakby był robotem, a nie prawdziwym człowiekiem, może w tym tkwił cały przekręt. Może mu kazali mu pilnować głupiego robota, żeby inni nie pomyśleli, że był robotem... A może chodziło tylko o bezpieczeństwo gości. Szablozęby nie miał zamiaru się teraz nad tym zastanawiać. Przy okazji, kiedy już spotkali pozostałych gości, z uwagą im się przyglądał. Większości z nich nie kojarzył, ale obecność szumowin takie jak Red Skull i Taskmaster rozbudzała jego ciekawość. |
| | | Żniwiarz
Liczba postów : 25 Data dołączenia : 20/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Nie Maj 29, 2016 8:01 pm | |
| Karta, którą dostał od Doomowego androida w barze Black Lion odezwała się. O wiele wcześniej, niż się spodziewał, chciał sprawę przemyśleć, na co akurat nie miał zbyt wiele czasu, próbując urządzić sobie jakieś lokum na uboczu. Chwilę patrzył na informacje na karcie dotyczące spotkania, w końcu doszedł jednak do wniosku, że co mu szkodzi. To, że tam pójdzie, jeszcze nie znaczy, że zostanie. Chociaż wizja wojny była baaardzo pociągająca. Do ambasady dotarł w formie widma, właściwie niewielkiej, czarnej chmurki dymu. Wirował między stopami przechodniów i kołami aut. Nie chciał rzucać się w oczy, a strój, który nosił zdecydowanie uwagę przyciągał. Natomiast taki dymek - w mieście tak zatłoczonym jak Nowy Jork nikt nie patrzył pod nogi. Budynek był spory, nie spodziewał się takiego przepychu dla jakiejśtam ambasady jakiegośtam państewka gdzieśtam leżącego. Zapukał i w mgnieniu oka drzwi otworzyły się. Robot-lokaj, czy jak to tam zwać przywitał Żniwiarza, po czym dostał zwiechy, próbując określić jego tożsamość. Nic dziwnego. Pojawił się w mieście niedawno i nie zdążył jeszcze dużo narozrabiać. Rana z małej bójki w barze też na trochę go przyszpiliła. Raczej nie było go w bazie danych. Jeszcze. -Ech, suń się puszko, sam trafię. -odepchnął robota, a ten wpadł na ścianę. Dotarcie do głównej sali nie było trudne, wszędzie wisiały tabliczki informacyjne, było też kilka map z kropką 'tu jesteś'. Żniwiarz wszedł do sali i rozejrzał się po obecnych. Jedną twarz kojarzył - tego szczyla z baru. Reszta... dość interesujące zbiegowisko, bardzo zróżnicowane. Ciekawe, komu jakie bajeczki ten cały Doom posprzedawał. -Moje uszanowanie. -przywitał się i stanął sobie gdzieś pod ścianą, krzyżując ramiona na piersi. |
| | | Sin
Liczba postów : 130 Data dołączenia : 02/03/2015
| Temat: Re: Ambasada Latverii Pon Maj 30, 2016 7:36 am | |
| //Okeeej, chyba wpadłam do nieba. Pełnego złych i okropnych charakterów... ale to wciąż niebo! I tateeee! AWUUU! *idzie fangirlować do swego kąta*//
Sin słuchała tego z uniesioną brwią. Na pewno srogo zdziwiłby się, gdyby wiedziała jak znakomite towarzystwo właśnie siedzi w poczekalni, gdy ona najmłodsza i jakby nie patrzeć najbardziej zdolna właśnie zostaje przedstawiona propozycji. - Organizacja dla szaleńców... brzmi super.- uśmiechnęła się wyobrażając sobie to groteskowe towarzystwo. Niemniej, pamiętała jednak że ogarnąć tak dużą liczbę osób było doprawdy nie łatwym zadaniem. Złoczyńcy bardzo często przejawiali egocentryzm i indywidualizm polegając tylko na sobie. Organizacja złożona z bandy ludzi, którzy bez mrugnięcia okiem wbiją ci sztylet w serce byleby dostać to co chcą... doprawdy trzeba było mieć silną rękę Struckera czy też Zemo by utrzymać w ryzach takie towarzystwo. Plus nigdy nie siadać na laurach, oraz zawsze mieć rękę na pulsie. Nie wątpiła, że Doom poradziłby sobie z organizacją. Był przecież dyktatorem. Do tego, był najpewniej w top 10 najgorszych łotrów na liście T.A.R.C.Z.Y, bezczelnie wymykającym się z rąk nieudolnego amerykańskiego prawa. Na wspomnienie HYDRY i ostatnich nieudolności skrzywiła się. - Brak nam silnych przywódców. Ostatnimi czasy praktycznie wszyscy, którzy coś znaczyli przepadli bez śladu, zostawiając wszystko na ramionach gołowąsów i głupców.- odparła świadoma, że nie było to zbytnio pochlebne. Niemniej, miała swój rozum pomimo całego uwielbienia dla swej "rodziny". Niemniej, potrzebowali powrotu największych. I to szybko, jeśli nie chcą by dzieło ich życia upadło. Pomyślała o ojcu, który zniknął jak kamień w wodę... och, gdyby wiedziała... - Ale ty to wiesz, prawda?- nie zdziwiłaby się, gdyby Doom miał swoich szpiegów i w organizacji. Przekupni ludzie są wszędzie. Wyżej, niżej ale zawsze coś. - Na czym miałoby to polegać?- spytała natomiast czekając na dalsze informacje- Jak miałabym działać?- nawet gdyby musiała nigdy nie odeszłaby z Hydry na prawdę. To była część jej życia. Jak spróchniały ząb, który pomimo, że zepsuty jest niemożliwy do usunięcia. Niemniej, na razie jakoś nad tym nie ubolewała. |
| | | Dan Stahl
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 28/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Pon Maj 30, 2016 1:38 pm | |
| Sześcioosobowa grupa ludzi idąca główną aleją zwracała na siebie uwagę przechodniów. Mimo prażącego słońca wszyscy ubrani na czarno-w skórzane płaszcze i kapelusze-przypominali kondukt pogrzebowy.
Szli w milczeniu nie okazując najmniejszego zachwycenia budynkiem. Mają ważniejsze zadanie. Z grupy najbardziej wyróżnił się człowiek idący energicznym krokiem na samym czele. Nie oglądał się na nic, wpatrzony w wielkie drzwi, za którymi kryła się nowa okazja. Okazja ,by zdobyć więcej władzy.
Drzwi otworzyła im para robotów. ,,Ciekawie się zapowiada"- pomyślał Dan. -Witamy serdecznie. Proszę za mną. - przywitał ich metaliczny głos robota. Dan jednak machną na nich ręką i ruszył przed siebie, a jego świta za nim niczym czarne upiory. Kierował się tabliczkami ,których nie brak było w budynku. Po chwili zatrzymali się przed pokojem wskazanym przez Dooma. Zrzucił z siebie płaszcz i kapelusz oraz podał go najbliższemu towarzyszowi. Spojrzał na nich i powiedział: -W razie czego wiecie co robić. Wszyscy odpowiedzieli mu skinięciem głowy. Gestem ręki przywołał jednego z nich i obaj weszli do środka.
Przy stole siedziała grupa ,,ciekawych" jegomości. Po krótkich ,,oględzinach" stanął przy wolnej parze krzeseł i z uśmiechem na twarzy powiedział: -Witam zebranych. Bierzmy się do pracy. On i adiutant usiedli razem z trzaskiem zamykanych drzwi. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Ambasada Latverii Pon Maj 30, 2016 5:35 pm | |
| Wszystkie roboty poprowadziły gości do dużej sali gdzie przebywali już Sabretooth i Dr. Doom (, a raczej Doombot wcielający się w jego rolę i go reprezentujący). Doom patrzył za okno i podziwiał słoneczną panoramę Nowego Jorku. Przynajmniej udawał, że podziwiał. Tak naprawdę zaczął planować i układać odpowiedzi na wszystkie pytania jakie zadali, bądź zadadzą zgromadzeni goście. Na środku pokoju stał duży i długi stół. Obok niego stały krzesła. Największe znajdowało się od strony okien i było przeznaczone dla Dr. Dooma. Reszta gości powoli była wprowadzana do pokoju przez roboty i umiejscawiana na odpowiednim krześle dla siebie. Victor spojrzał po zebranych: -Witajcie. Nie muszę się przedstawiać, więc przejdźmy do sedna. Robot-służący odsunął krzesło, by Doombot mógł na nim usiąść co też uczynił. Rozsadził się wygodnie kładąć ręce na podbórkach. Lewą ręką trzymał lekko uniesioną. Spojrzał lekko w stronę Żniwiarza mówił: -Zacznijmy od podstawach, których niektórzy z nas nie potrafią pojąć. Od szacunku. Szanujmy siebie nawzajem, a wszyscy osiągniemy z tego korzyści. Roboty to przedłużenie mojej woli. To są tak samo rozumne i wartościowe jednostki co organiczni. Więc Żniwiarzu proszę szanować innych członków, oraz moje maszyny. W przeciwnym razie proszę opuścić salę. Tyczy się do każdego z was. Droga wolna... jeszcze. Liczę na poważną współpracę. Skierował się teraz w kierunku trójki przedstawicieli Hydry: -W moich planach nie widzę również dyskryminacji ŻADNEJ grupy religijnej czy etnicznej. Ludzie wyznania mojżeszowego, muzułmanie, katolicy, prawosławni... nikogo nie będziemy prześladować. Naszych wrogów będziemy traktować z należytym im szacunkiem. O krzywdzeniu w jakikolwiek sposób mieszkańców Mojego kraju nie wspominającego. Jeśli chodzi o Latverię... Mam propozycję dla kilku z Was na wykazanie się. W Latverii zaczęli znikać obywatele, oraz zacząłem tracić kontakt z niektórymi egzemplarzami robotów. Chcę byście dowiedzieli się o co chodzi i ukarali sprawców, a przede wszystkim odzyskali bez żadnego uszczerbku na zdrowiu ludzi. Transport na miejsce zapewnię. Otrzymacie zapłatę pieniężną, mój szacunek i zaufanie. Kto jest chętny? Czekał na ewentualne wyjście kilku osobników, którym nie podoba się postrzeganie Dr. Dooma na świat. Nie mówił głośno jeszcze o przywództwie w organizacji. Chciał tą sprawę poruszyć za chwilę. Czekał, aż wypowiedzą swoje zdania, zgłoszą się, albo zdenerwują i trzasną drzwiami. -Mówiąc o sprawach organizacyjnych. Macie jeszcze pomysł na innych członków, którzy podzielali, by nasze ideały? Chcę zjednoczyć stabilną grupę, która będzie się wspierała w jednym nadrzędnym celu: Dobru ludzkości. Oczywiście to dobro będzie osiągnięte dopiero wtedy kiedy my dojdziemy do władzy. Mam kilka planów, które przedstawię wam później.
//Kolejka nie obowiązuję. Postaram się dawać codziennie jeden post około godziny 20 odwołując się do tego co do tej pory zostało odpisane.
Ostatnio zmieniony przez Victor von Doom dnia Sro Cze 01, 2016 8:59 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ambasada Latverii Pon Maj 30, 2016 5:54 pm | |
| Dobrze, najwidoczniej niezbyt ktokolwiek zareagował na fakt jego drwin. I co? W sumie, go to nie obchodziło. Był bezczelny i arogancki, a więc takie zachowanie wedle niego w zasadzie było, można rzec, normą. Gdy był prowadzony przez jakiegoś blaszaka, szedł dość sztywno jak na niego choć nadal był to raczej wyluzowany krok. Jego chłodne, niebieskie oczy z drapieżnym błyskiem patrzyły na wszystko niezwykle uważnie. Tak jak drapieżnik, próbujący znaleźć najlepszą okazję do ataku. Odczuwał silną frustrację że było niezwykle dużo przekąsek, a choćby i jednej z nich nie mógłby tknąć choć... Kto wie, czy aby na pewno systemy w ambasadzie go powstrzymały? Choć mimo to wolał nie ryzykować. To tak jak z rakietami i pociskami czołgowymi; Pojedyńcze pociski nie robiły mu w jego prawdziwym wzroście nic, ale zmasowany ostrzał potrafił spowodować to że zemdlał. A wolał nie sprawdzać jakie systemy są tu, a takiego speca od robotów aż nazbyt podejrzewał o posiadanie broni energetycznej, toteż wolał mimo wszystko siedzieć na swoim miejscu. Gdy usiadł na krześle, zaczął słuchać Dooma z niesłychaną dla samego siebie uwagą, gdyż normalnie na takich wykładach zasypiał. Aczkolwiek to mogło decydować o jego przyszłości, i mimo że jak później się przekonał, może jeszcze opuścić, słuchał go uważnie. Słysząc jego kazanie o szacunku, zrobił z lekka szyderczy gest ręką mówiący "Tak, tak, oczywiście". On i szacunek do ludzi? Ha! A to śmieszne! Nie oszukując się, każdy człowiek był dla niego tylko i wyłącznie potencjalnym obiadem. Nagle usłyszawszy o konkretnej misji, jakby chwilę pomyślał aby rzec. - Myślę że ja wyraziłbym chęć. - Odrzekł spokojnym, choć nadal z lekka dzikim tonem. Mimo że z pozoru wyglądał na typowego młodego człowieka, był pewien dziwny błysk w jego oku, coś dziwnego w jego postawie i ruchach, a na każdego patrzył z iście rekinim spojrzeniem. Widać było że było coś z nim nie tak, mimo wszystko. - Aczkolwiek.... Jeżeli, to chciałbym postawić pewien warunek, a raczej złożyć prośbę. Czy to będzie problem, aby KAŻDY kto jest za to odpowiedzialny, trafił do mnie? Ale od razu. Nie zależy mi na padlinie... Doombot powinien się domyślić, że chodziło mu o pożarcie sprawców. No bo co? Jakby nie patrzeć, okazji na zjedzenie posiłku nigdy nie przepuszczał a tym dla niego była ta misja. Pieniądze, jakiś tam szacunek u tego popaprańca i etcetera. Mim wszystko, opłacało się a jeżeli uda mu się wynegocjować tą jedną rzecz to będzie iście wniebowzięty. Zresztą, raczej wątpił że i tak pozostawiłby ich przy życiu. Słysząc jego ostatnie zdanie zaś milczał bo... Nie znał nikogo kto mógłby dołączyć do Dooma. A nawet jeśli, wolałby ustalać plan polowań na nich niżeli próbować ich werbować. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Ambasada Latverii Pon Maj 30, 2016 6:26 pm | |
| Taskmaster przesiedział w poczekalni kilka minut, dopóki nie dołączył do niego kolejny z zaproszonych przez Doktora Dooma pomagierów. Postawnego mężczyznę w masce przypominającej fioletową skarpetę słusznie rozpoznał jako Barona Zemo, jednego z bardziej rozpoznawalnych, choć mniejszych rangą złoczyńców powiązanych z Hydrą. - Tak, trafił pan w punkt- odpowiedział mu Tony, gdy Niemiec domniemał powiązanie jego obecności z rozesłanymi przez władcę Latverii zaproszeniami. Potem wystawił w jego stronę rękę. - Tony Masters, pseudonim Taskmaster. Baron uścisnął ją i wymienił jeszcze kilka grzeczności. W ostatecznym rozrachunku jednak, po chwili obaj panowie siedzieli w milczeniu. Niby mieli za moment współpracować, ale mimo wszystko brakowało im wspólnych tematów. Small talk nigdy nie był mocną stroną Taskmastera. Następny był jakiś młodzieniec, który na przywitanie rzucił niepochlebną opinię na temat szkieletowego stroju najemnika. W zamian, został przez niego całkowicie zignorowany. Centrala zapowiadała przecież, że musi się przyzwyczaić do takich komentarzy, a komiczny wygląd nadrabiać przydatnymi umiejętnościami. Ale, w gruncie rzeczy, czego się niby ten chłopak spodziewał? Jeśli chce się zadawać z Doktorem Doomem, będzie musiał się przyzwyczaić do całej rzeszy przebierańców... Chryste, nawet sam Red Skull budził przeciętny szacunek w tym swoim na wpół zżartym przez mole nazistowskim mundurze! Później do pomieszczenia wszedł jakiś całkiem sympatyczny z wyglądu chłopak, nie wyróżniający się niczym specjalnym. Taskmaster dostrzegł w jego budowie spory potencjał do treningu, ale szybko zbył tę myśl. Nie powinien ulegać zboczeniom zawodowym: trenować przecież miał za pieniądze, a nie satysfakcję. Następny był, o ironio, sam Czerwona Czaszka. Taskmaster przez moment zastanawiał się, jak go przywitać (według centrali, kiedyś współpracowali), ale po chwili namysłu zdecydował się po prostu burknąć mu coś w rodzaju "dzińdybry", żeby nie wyjść na totalnego zakapiora. Później wszedł jakiś człowiek, wyglądający jak nowoczesna wersja terminatora. Wpierw Tony nie miał zamiaru powiedzieć mu nic na powitanie (wydawał się totalnym najemniczym narybkiem), jednak usłyszawszy od niego "uszanowanko" powitał go nie bardziej grubiańsko, niż samego Red Skulla! Potem wszyscy razem siedzieli w poczekalni, odbywając jakieś rachityczne rozmowy w stylu "Mógłbyś się przesunąć?" albo "Kiedy już nas wpuści, nie mam całego dnia". Taskmaster nie mówił zbyt wiele, raz tylko mlasnął, gdyż zaschło mu w gardle. Mógł bardziej uważać na sake, które stracił podczas porannego spotkania Trzeciego Stopnia *** Po chwili oczekiwania, która wydawała się trwać wieczność, roboty wychynęły z jednego z pomieszczeń i zaczęły prowadzić zebranych w stronę sali, mogłoby się zdawać, konferencyjnej. Tony także wkroczył do tego obszernego pomieszczenia, którego głównym elementem wystroju był długi stół i masa krzeseł. Skinął głową gospodarzowi, nie do końca wiedząc, jak powinien się przywitać. Postękujący droid posadził go przy stole, w gruncie rzeczy w całkiem niezłym miejscu. Było to bowiem siedzisko blisko Doktora Dooma, dogodne do analizowania jego nadchodzącej przemowy. Poza tym, tuż obok siedział Baron Zemo, którego najemnik polubił chyba najbardziej z całej tej hałastry. Generalnie miał słabość do uprzejmych ludzi, a to właśnie Helmut wykazał się największym taktem. Doom zaczął mówić. Wydawał się całkiem rozsądny, a przynajmniej tyle Taskmaster wyciągnął z jego powitania. Dostrzegł przynajmniej, że nie musi opowiadać o sobie ludziom, którzy mają dla niego pracować. Tymczasem mrowienie z tyłu głowy ostrzegało Tony'ego, że niedługo może dowiedzieć się trochę więcej o gospodarzu. Przynajmniej z biologicznego punktu widzenia. Mowa o szacunku nie była trudna do zrozumienia. Była to podstawa zarówno fachu władcy, jak i nauczyciela. Fragment o robotach był troszkę niepokojący, bowiem zapowiadał traktowanie syntetyków jak istoty żywe. Czyli nici z treningu na przystosowanych do tego robotach? Być może, a przynajmniej taka myśl zrodziła się w głowie owego słuchacza. Doktor zapowiedział, że każdy może wyjść z sali, czego rzecz jasna Taskmaster nie uczynił. Czuł swąd pieniędzy, a to utrzymałoby go w sali, choćby Kapitan Ameryka miał przybyć, by go z niej wyciągnąć. Słowa o dyskryminacji były... uczciwe. Ponownie, Taskmaster nie oprotestował słów gospodarza. Nieco się ożywił jednak na wieść o zaginięciach w Latverii. Misja w państwie pracodawcy była idealnym startem dla nowej, pełnej profitów kariery Tony'ego. Odchrząknął więc, po czym się odezwał. - Czy usłyszałem słowa, "zapłata pieniężna"?- delikatnie podniósł się na krześle, patrząc w oczy hospodara. Jedną z rąk trącił rękojeść przypiętego do pasa miecza. - Masz mój miecz, panie Doom, cokolwiek by się tam nie czaiło- powiedział poważnym tonem, po czym wrócił do swojej normalnej pozycji. Potem wysłuchał uwagi młodzika o kanibalizmie i starał się w stu procentach ukryć obrzydzenie. Centrala zapowiadała, że będzie współpracował z wariatami, ale nie do tego stopnia! Tak czy inaczej słuchał dalej. Ponownie poczuł się wywołany do tablicy, gdy władyka wspomniał o nowych członkach organizacji. Tony szkolnym zwyczajem podniósł rękę. - Jeśli potrzeba będzie nowych członków, a, dajmy na to, braknie wam zasobów... ja mogę ich wytrenować. Dajcie mi kulawych meneli z rosyjskiego bazaru, trochę technologicznego mambo dżambo, a ja zrobię z nich komandosów w tydzień- powiedział, po czym przez moment się zastanawiał. Uśmiechnął się cynicznie. - Podejrzewam, że i tak będą wyszkoleni lepiej niż jakikolwiek agent, jakiego rzuci przeciwko nam S.H.I.E.L.D- by wywołać lepszy efekt, powołał się na organizację, którą Centrala wskazała jako główną nie-superbohaterską siłę porządkową na świecie. Potem usiadł i czekał na dalszy rozwój wydarzeń... zapowiadało się ciekawie. |
| | | Dan Stahl
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 28/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Pon Maj 30, 2016 9:09 pm | |
| Dan uważnie słuchał słów Dooma, co jakiś czas wymieniał szeptem spostrzeżenia ze swoim adiutantem. Słowa o szacunku bardzo pozytywnie go zaskoczyły ,gdyż niewielu głosi takowe hasła. Jego podniecenie sięgnęło zenitu kiedy padło słowo - władza. Dojście do jeszcze większej władzy było jego jedynym celem życiowym i był gotowy na wszystko byleby ją posiąść. Na jego twarzy zawitał znany uśmiech ,a w oczach dostrzec można było błyski euforii. Jeśli Doom da mu to czego chce jest gotowy na ścisłą współpracę z nim i jego ludźmi. Obu gangsterów zaintrygowała postać ,która pierwsza zabrała głos po ,,gospodarzu". Jego tajemnicze ,a wręcz nerwowe zachowanie niepokoiły. Wierząc historiom ta istota pożerała ludzi. ,,Kto co lubi" pomyślał Dan kątem oka obserwując mówcę. Następnie głos zabrał kolejny jegomość o dość ciekawym wyglądzie. Czuć było bijące od niego doświadczenie i siłę ,a jego ufność we własne umiejętności powodowała zadziwienie. ,,Jest to dobry materiał na koalicjanta" - pomyślał. Kiedy tamten skończył, powstał i zwróciwszy się w stronę Dooma zaczął mówić:
-Jestem niezwykle rad przebywać w tym gronie. Wspólnie tworzymy historię .Możemy osiągnąć wcześniej niedostępne cele, dojść na szczyt. O ile..........o ile wybędziemy się uprzedzeń i zawiści.Całkowicie się z Tobą zgadzam Doom......to wzajemny szacunek buduje współpracę. W naszej mafijnej tradycji panuje przekonanie ,że rodzina to rzecz święta. Jesteśmy dla siebie jak bracia. Walczymy i żyjemy razem, a każdy z nas jest gotów skoczyć za drugiego w ogień. To samo powinno być i tutaj. Tylko zdyscyplinowani i zorganizowani możemy stawić czoło naszym przeciwnikom. Pokonajmy własne bariery ,aby móc tworzyć coś większego. Ja i moje rodziny jesteśmy gotowi do ścisłej współpracy w imię tej idei. Moi ludzie mogliby za opłatą i pomocą technologiczną wspierać Twój system bezpieczeństwa w Latverii. Zapewnić bezpieczeństwo w strategicznych obszarach. Liczę na nasz wspólny sukces. Skończywszy mówić ,usiadł i wpatrywał się w Dooma. Ten jednak zachowywał milczenie ,jakby się namyślając. |
| | | Sin
Liczba postów : 130 Data dołączenia : 02/03/2015
| Temat: Re: Ambasada Latverii Wto Maj 31, 2016 2:00 pm | |
| Sin siedziała już na swoim miejscu, które jej bardzo się podobało czekając na informacje, gdy naglę robot stwierdził, że warto jednak zmienić miejsce. Nie mając za wiele do gadania i mocno zaciekawiona udała się do pokoju, gdzie zetknęła się z resztą jego gości. O ile szefa mafii, Taskmastera mogła się spodziewać to jednak... widok członków JEJ organizacji zbił ją z pantałyku. Choć wcale nie tak mocno jak widok, czego łatwo się domyślić bo Red Skulla. Pomimo wszystkich lat nauki na twarzy Sin widać było szok i niedowierzanie. Tyle miesięcy ukrywania się i nie dawania znaków życia, doprowadzanie jej do wewnętrznej rozpaczy, oraz miesiące niepewności czy może jednak nie zrobiła czegoś by go zawieść... a on sobie OD TAK PRZYCHODZI DO DOOMA NA HERBATKĘ. Bez najmniejszego, wcześniejszego znaku dla ich filii w Nowym Jorku. Coś w deseń: "córuś, wróciłem do życia. Może na dobry początek pójdziemy zniszczyć jakieś miasto?". Chociaż zwykłe: "wróciłem" byłoby adekwatne do całej sytuacji. Po dłuższym wpatrywaniu się jak głupia w Johanna odwróciła wzrok czując budzącą się w jej wnętrzu furię. Ale musiała to zdusić. Nie mogła okazywać emocji przy ludziach... w ogóle nie powinna była ich okazywać! Uczucia czynią z niej słabą osobę, nie nadającą się do niczego sensownego. Nie mogła pozwolić by tak to wyglądało. Wróciła badawczym spojrzeniem na innych unikając jak ognia kolejnego zetknięcia się z ojcem, choćby wzrokiem, obawiając się, że na nowo utraci ledwo odzyskaną kontrolę. Gigant wydał jej się okropnie podejrzany (choć zważywszy na aktualną kolekcję buziek w tym pokoju, nie mniej podejrzany niż reszta), ale z drugiej strony fascynujący. Z chęcią poznałaby tego ludojada bliżej, możnabyłoby z tego zrobić całkiem niezłą współpracę, najpewniej żadna ze stron nie pożałowałaby. Kto by odmówił posiadaniu własnego ludożercy? Taskmastera pozwoliła sobie podziwiać z daleka pełnym szacunku spojrzeniem. Kto jak kto, ale ten był kimś z kim warto było trzymać sztamę. Doom wiedział co dobre zapraszając taką osobistość. Mafioza nie kojarzyła, pewnie jakiś lokalny Padrino, najpewniej jednak musiał się jakoś wykazać i nie był przypadkowym obszczymurem. Ktoś taki raczej nie miałby szans pojawić się dzisiaj w tej komnacie. Zastanawiał ją z kolei Zemo. Czy był tu prywatnie jak Red Skull, czy może jednak postanowił wraz z nią reprezentować organizację? Byłoby miło, gdyby jednak nie tylko ona musiała się troszczyć o jej macki. No ale cóż, czego wymagać od bandy starych megalomanów. I wtedy Doom zaczął przemowę. Słuchała tego z uwagą, choć nieszczególnie się przejmując. Była rasistką, ale kiedy była wystarczająco spokojna mogła śmiało ukrywać swoje niezadowolenie i to całkiem przednio. Co do szacunku... wychodziła z założenia, że na niego tak samo jak na uznanie trzeba sobie zasłużyć. - Ja się zgłaszam. Co może lepiej pomóc zacieśniać więzy zaufania jak wspólna misja?- spytała ze słyszalną ironią w głosie. Z kolei Taskmaster przypunktował jej swoim stwierdzeniem. Cicho parsknęła śmiechem zasłaniając usta dłonią, by nie okazać zbyt grubiańsko swego rozbawienia. |
| | | Baron Zemo
Liczba postów : 7 Data dołączenia : 24/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sro Cze 01, 2016 7:48 pm | |
| Co rusz pojawiała się jakaś nowa osoba, a każdej z nich, Baron dokładnie się przyjrzał chcąc rozpoznać większe czy też mniejsze sławy ulic Nowego Jorku bądź też innych miast. Musiał przyznać, że 'plejada gwiazd' była całkiem różnorodna. Znalazł się tutaj sam Red Skull.. hm, ciekawe. Jednak Doom zadał sobie trochę trudu w organizowaniu swojego show. Ciekawość rozpierała Zemo, tak samo, jak znużenie które pojawiło się podczas oczekiwania na wywód ze strony reprezentanta szopki. Wszyscy zajęli dogodne dla siebie miejsca - w tym Helmut, zajmując dobry punkt obserwacyjny, czyli krzesło na samym szarym końcu, aby być jak najbardziej odseparowanym od reszty. Słowa Dooma nie budziły w nim jakichkolwiek emocji. Nawet, jeżeli poruszył temat odnośnie prześladowań grup etnicznych czy też wyznaniowych - nie leżało to w interesie Zemo, jednak poczuł, że ta uwaga odnosi się szczególnie do członków Hydry - w tym jego, Sin oraz Red Skulla. Może to właśnie oni w tym momencie odczuwali niechęć do sytuacji ze względu na przesłanie z ust Victora. - Powiedzmy, że zgadzam się wstąpić do Twojej organizacji. - odpowiedział, kiedy na sali nastał moment ciszy - Co do szacunku.. raczej o tym nie trzeba wspominać, prawda? W końcu jest to kluczowym elementem członków każdego zgrupowania. Jest to również podstawa współpracy, a raczej chcemy to osiągnąć, prawda? |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sro Cze 01, 2016 8:58 pm | |
| Doombot wciąż siedział na krześle i przyglądał się zgromadzonym osobnikom i analizował ich zachowania. Wpadł na pewien plan, który mógł bardzo szybko zrealizować, a mógł mu wielce pomóc w poznaniu i zrozumieniu swoich sojuszników. Odezwał się, więc z pewną niewinną propozycją: -Chcecie się czegoś napić? Wody? Herbaty? Kawy? Wina? Cokolwiek? Gdy padły jakieś konkretne prośby roboty, które stały obok osoby, którą przyniosły zaczęły się przemieszczać. Robiły małe zamieszanie. W tym zamieszaniu używając bardzo ostrych igieł wysuwających się z palców pobierały bez możliwości odczucia jakiegokolwiek bólu, bądź innego nacisku zbierały próbki i chowały błyskawicznie. Dzięki tym danym Dr. Doom będzie mógł się dowiedzieć o wiele więcej osobach w pomieszczeniu. Wszelkie ich umiejętności, oraz moce nie będą żadną tajemnicą przed Victorem Von Doomem. Dr. Doom powrócił do kwestii jakie zostały poruszone przed chwilą. Chciał, by rozmowy były przeprowadzane jak najsprawniej. -Dobrze. Będziesz mógł pożerać zbrodniarzy, lecz najpierw chcę się zapoznać z ich danymi personalnymi i innymi sprawami. Dlaczego to uczynili? Dla kogo? Potem niech cierpią... Rozumiem, że mamy chwilowo trzech chętnych na tą misję? Świetnie. Zamyślił się chwilę. Poprawił nieco swoją pozycję na tronie i położył ręce na całej długości podłokietników. -Danie Stahl, Twoi ludzie nie są mi potrzebni w tych najważniejszych miejscach. Hydra ma lepiej wyszkolonych ludzi do zadań wywrotowych, a moje dzieła do bezpośredniej walki. Możesz się jednak przydać dzięki ogólnie pojętym wpływom. Zdobywaj ich więcej. Niech ogólnie pojęte rządy światowe powoli i chociażby częściowo pracują dla Ciebie. Politycy w dzisiejszych państwach demokratycznych są przeżarci chciwością zazwyczaj. Wykorzystaj to, a z resztą... Czemu mam uczyć mafiozę korupcji... Sam najlepiej znasz się na swych fachu, panie Stahl, a ja chcę mieć twoje marionetki. Dr. Doom wiedział, że mafioza nie jest już, aż tak arogancki i głupi, przez co można do niego odzywać się mniej delikatnie. Rozumiał swoją sytuację. Doznał zaszczytu. Jakiś większy włoski mafioza miał szansę poznać Victora von Dooma i nawet współpracować z nim. Następnie zwrócił się do wysoko postawionych ludzi Hydry. -Cieszę się, że się rozumiemy. Teraz wejdźmy do spraw wewnętrznych Hydry jako iż wszystkie ważne w niej persony są ze mną teraz w ścisłej relacji. Wy należycie do mojej organizacji, a teraźniejsza przywódczynią jest moją narzeczoną. Mam nadzieję, że przekaz będzie jasny: Nie ważcie się jej skrzywdzić, bądź zdetronizować w celu obsadzenia samego siebie. Jeśli się dowiem o jakimkolwiek spisku zdławię go w zarodku. Nie będzie litości i przebaczenia dla takiego ZDRAJCY. Miał nadzieję, że się wyraził dość jasno i groźnie. Chciał omówić jeszcze kilka ważnych spraw, ale dał czas im do przeanalizowania jego słów i jakiejś odpowiedzi. |
| | | Żniwiarz
Liczba postów : 25 Data dołączenia : 20/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Sro Cze 01, 2016 9:56 pm | |
| Przybywało coraz więcej i więcej osób. Naprawdę niezła tu była zbieranina. Niektórzy robili większe wrażenie, inni mniejsze. Żniwiarzowi do gustu przypadł Taskmaster. -Fajna maska. -rzucił, absolutnie szczerym komplementem, do wspomnianego mężczyzny, kiedy roboty prowadziły ich do sali konferencyjnej. Żniwiarz rozejrzał się po niej pobieżnie i zajął miejsce blisko drzwi, mimo, że 'jego' robot ruszył gdzieś dalej. Kiedy wszyscy się rozsiedli, Doom zaczął swoją przemowę. Strasznie dużo gadał. Ale tym razem przynajmniej nie brzmiał jak postać z kreskówki. Powoli obrócił głowę w jego stronę, gdy Doom zwrócił się do niego. -Żniwiarz? Hm, podoba mi się. Nie potrzebowałem specjalnie imienia, czy raczej pseudonimu, ale skoro już podrzuciłeś taki pomysł. -trochę mniej podobało mu się jednak to, o co prosił. -Hm, zastanowię się. -wysyczał. Nie szanował życia samego w sobie, czy to innych, czy nawet swojego, a miał szanować jakieś wypchane kablami puszki? -Dobru ludzkości? -spytał zdziwiony. -Sprecyzuj, bo ostatnio chyba wspominałeś o wojnach i chaosie. A nie sprawiasz wrażenia osoby o poronionej psychice, żeby wojnę uważać za dobro ludzkości. -oparł łokcie na stole i skrzyżował dłonie, wciąż patrząc na Dooma, odrywając od niego wzrok tylko w chwilach, kiedy ktoś inny się wypowiadał. Kiedy Doom zaproponował co do picia, bez trudu domyślił się, że napoje podadzą jego robotyczni lokaje. Postanowił się zabawić. -Właściwie to umieram z pragnienia. Kawa byłaby w sam raz. Czarna. -rzucił, uśmiechając się pod maską. Kiedy maszyna zaczęła się do niego zbliżać, złapał ją za wyciągnięte ramię, w której trzymała filiżankę na spodku i pociągnął tak, aby maszyna rozbiła sobie głowę o stół. Rozległo się głuche uderzenie oraz brzęk tłuczonej porcelany. Kiedy maszyna leżała już na ziemi, Żniwiarz wyciągnął strzelbę i nawet nie patrząc w dół, wyjął jedną ze strzelb, przyłożył ją do głowy maszyny i pociągnął za spust. Rozległ się dźwięk wystrzały, a po nim zaczął się roznosić zapach prochu. -Oj, wybacz. -przeprosił bez ani cienia skruchy, chowając broń. -Mam dość mocno zdefiniowaną przestrzeń osobistą, a ten robot miał niefart ją naruszyć. -założył ręce za głowę, a nogi na stół, śmiejąc się przy tym. Im dłużej słuchał, tym bardziej się zastanawiał, czy to rzeczywiście miejsce dla niego. Nie chciał władzy, a na tym najwyraźniej skupiał się Doom. -Twoje pragnienie władzy jest chorobliwe. -podzielił się spostrzeżeniem z resztą zgromadzonych. -Masz jakieś kompleksy? -może dlatego wszędzie posyłał roboty, zamiast stawiać się samemu? Oczywiście mogły to być też względy bezpieczeństwa. W tej sali zdecydowanie nie było teraz bezpiecznie. To była beczka z prochem. Niestety iskrą zdawał się być sam Żniwiarz. -Łączenie organizacji poprzez węzeł małżeński? Czy tylko ja widzę w tym pewien problem? -rozejrzał się po sali. -Osobiście nie mam nic przeciwko rozlewowi krwi, ale jeśli między wami zacznie coś zgrzytać, to może to wpłynąć na całą organizację. A tym bardziej na stosunki między Tobą Doom, a Hydrą, którą zamierzasz wcielić w swoje szeregi. Chwilę temu zdaje się mówiłeś, że zależy Ci na współpracy. Taki obrót spraw spowodowanych przez zgrzyty w waszym związku mógłby być... problematyczny. -zrobił krótką pauzę. -Pomijam fakt, że niejako grozisz członkom organizacji, którą chcesz zwerbować w swoje szeregi. Mieszasz się w ich sprawy. To, że należą do Twojej organizacji nie znaczy, że ich wewnętrzna hierarchia przestaje obowiązywać. Właściwie... Oni są już organizacją, a Ty swoją dopiero tworzysz. I jak widzę masz... -popatrzył po wszystkich. -Całych dziesięciu członków. Kto tutaj jest z tej całej Hydry? -rozejrzał się ponownie, czekając na jakiś znak. -Jak duża jest ta wasza organizacja? Bo obstawiam, że 'nieco' większa. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Ambasada Latverii Czw Cze 02, 2016 8:49 am | |
| Taskmaster stał się nieco zakłopotany, gdy ogarnął wzrokiem, jak wielu ludzi znalazło się w tym samym pomieszczeniu. Wszyscy oni, prędzej czy później, będą chcieli treningu, bądź przynajmniej jakichś porad. To dużo roboty, z którą Tony nieuchronnie będzie się musiał zmierzyć. Dopiero po paru chwilach dotarł do niego komplement człowieka nazwanego Żniwiarzem, który wynagrodził z założenia miłym uśmiechem. Chociaż generalnie w tej pochwalonej przez nieznajomego masce ciężko było o wyrażanie pozytywnych emocji. Nawet najszerszy możliwy uśmiech przywodził na myśl rigor mortis i tym podobne, nieprzyjemne skojarzenia. Później Doom zaproponował napitek. Gdy robot-służący podszedł do najemnika, ten chwilę się zastanawiał. -Jeśli macie dobre, to odpowiadałoby mi Sake- zagryzł dolną wargę na wspomnienie porannego spotkania z kosmitą i utraconej szklanki. -Jak nie macie, to coś Latveriańskiego, nie wiem, co tam pędzą...- nie dokończył, bowiem zauważył przedziwne ruchy Żniwiarza, który chyba napadł na jednego z robotów. Położył go w walce wręcz, a potem dobił przy pomocy strzelby. W obliczu odbytego kilka minut wcześniej kazania o wzajemnym szacunku, była to nader dziwna sytuacja. Pstryknął nadajnik na karku i bez wahania wyszeptał kilka słów do Centrali. -Jestem na miejscu. Dlaczego nie powiedziałaś mi, co się tutaj będzie odbywać? Większości z nich przydałaby się terapia haloperydolem, a nie służba w organizacji zbrojnej...- powiedział, po czym nie czekając na odpowiedź, wyłączył nadajnik. Dłuższa rozmowa byłaby już pewnym faux pas. Wsłuchał się w zamieszanie, które było tak ogromne, że doszczętnie rozproszyło jego skupienie na gospodarzu. Roboty ewidentnie nie wiedziały, jak się przemieszczać w tłumie, a zachowanie Żniwiarza w ich kierunku nie pomagało. Doktor Doom tymczasem, jak gdyby nigdy nic zwracał się do Dana Stahla, mafioza zaangażowanego w organizację. Słysząc, że jego ludzie nie są w obecnym stanie zbytnio użyteczni, Tony zamachał do pochmurnego gangstera. Starał się przekazać w ten sposób informację w stylu "pogadamy później, dobra?". Musiał posiłkować się mową ciała, bo w harmidrze głos wypadało oszczędzać na ważne sprawy. Później nastąpił temat Hydry, którego "łowca androidów" nie omieszkał skomentować. Z przekazanego przez Centralę doświadczenia, Tony był w stanie wywnioskować, że odbieranie niezależności pomniejszym siatkom przez większe, to powszechna praktyka. A przecież Hydra nie wyrzekała się całej samodzielności, a jedynie możliwości zmiany lidera. -Ludzie... wykażcie trochę wyrachowana i postarajcie się nie pozabijać na pierwszym spotkaniu- te słowa wystarczyły, jako wyrażenie opinii najemnika. Oparł się łokciami o stół, przyjmując bardziej biznesową pozę. Chociaż, w jakimś sensie, była to też poza zażenowania niezdolnością złoczyńców do podejmowania rozsądnej współpracy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ambasada Latverii Czw Cze 02, 2016 10:17 am | |
| Słysząc propozycje Dooma, jaką było pytanie, czy ktokolwiek nie chce czegoś do picia, Cliff delikatnie, na prawdę nieznacznie skinął głową. W myślach zaświtało mu pytanie, czego to napić by się miał? Po chwili Gigant odrzekł spokojnym tonem - Kawy, z mlekiem ile można. Dawno kawy nie pił, choć bardzo lubił kawę ze Starbucksa. Jednakże kawę rzadko pijał, częściej pijał napoje wysokoprocentowe, lub po prostu wodę. I o ile krew się liczyła, zaliczyć też można było... Gdy dostał napoju, spojrzał uważnie na puszkę która mu to zaniosła i ujął w dłoń naczynie. Na odpowiedź Dooma westchnął niczym nastolatek który dowiedział się o dość sporym zadaniu domowym. Niechętnie odrzekł - Dobrze, rozumiem. No trudno, zaprowadzi ich najpierw, mimo wszystko z głodem rośnie też przyjemność z jedzenia. Przy tym, z uwagi że nad wyraz zamyślił się nad możliwym smakiem owych "zbrodniarzy", nie odczuł zbytnio ukłucia. Myśląc, że to komar, potrząsnął ręką prawie wywracając robota, i łamiąc igłę od strzykawki. Krwi robot porał zdecydowanie mniej, niż ten pomyślał. Jego szczęscie że nie spojrzał w tamtym kierunku. Zamiast tego skupił się na mężczyźnie którego Doom nazwał Żniwiarzem. Wykonał bezczelny uśmiech myśląc "Żniwuś... W sumie nawet fajne. ". Jedno musiał przyznać, Żniwiarz umiał nawet logicznie myśleć. On sam wojny za dobro ludzkości nie uważał, a jak chodzi o łączenie organizacji przez małżeństwo, on tego nie uznał ani za nic dziwnego, ani oryginalnego. Cały czas było to praktykowane, więc tu nie rozumiał rozumowania Żniwiarza. Westchnął cico i rzekł do niego -Wykazujesz się większą ignorancją od twoich pobratymców, panie nudziarzu. Ludzie tak łączyli interesy od dawien dawna. - Tu ziewnął potężnie, a na słowa Taskmastera, nie chętnie przyznał mu rację tymi słowami - Chyba przyznam ci rację, panie z majtkami na wierzchu. Osobiście, to niezbyt dobry początek, żebyśmy mieli się tu zaraz pozabijać. Choć, zważając na parę faktów, zamordowanie was i pożarcie byłoby jak najbardziej zgodne z moim instynktem. Tu upił łyk kawy, patrząc na nich uważnie. W sumie zważajac na umięśnienie to najbardziej interesującymi obiektami do pożarcia byli Taskmaster i Zemo, a tknąć by nie chciał w ogóle Red Skulla, a także Dooma - Nie chciał wiedzieć co ten robot ma w sobie, a nie uśmiechała mu się możliwa perspektywa przemiany górnej części ciała w drugi Czarnobyl. Cały czas czuł się jak w jadalni, gdzie jedzenie jest otoczone polem siłowym. Szło to dostrzec w jego młodzieńczym, jakby znudzonym spojrzeniu, gdzie również istniała iskierka spojrzenia drapieżnika. Jednakże, wodził też po nich uważnie, mając nadzieję że Żniwiarz nie wywoła czegoś nieprzyjemnego. Nastroju na walkę nie miał, choćby trochę, choć jakby ustawił prawdziwy wzrost nikt nie byłby mu w stanie nic zrobić. Żniwiarz z swoimi strzelbami mógłby mu naskoczyć, podobnie z Taskmasterem i innymi. Jedyne zagrożenie jakie brał pod uwagę to Doom i możliwe systemy bezpieczeństwa ambasady. I wojsko lub bohaterowie którzy zebrali by się po ustawieniu prawdziwego wzrostu, tylko ślepy nie umiałby zauważyć wielkiego na 50 metrów giganta.
Ostatnio zmieniony przez The Giant dnia Czw Cze 02, 2016 1:44 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Liam de Avis
Liczba postów : 13 Data dołączenia : 14/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Czw Cze 02, 2016 12:47 pm | |
| Liam cały czas stał w tym samym miejscu i obserwował wzrokiem wszystkie postacie. Nigdy się nie spodziewał, że on znajdzie się kiedyś w tak zacnym gronie. Porządna ekipa - pomyślał. Czekał do momentu przybycia gospodarza. Po kilku minutach pojawił się sam Victor. Wszystkie te jego słowa o szacunku były typowe dla takich spotkań według Liama, więc początkowo nic nie wzbudziło szczególnego zainteresowania chłopaka do momentu kiedy Doom wspomniał o znikających mieszkańcach. Coś ciekawego - pomyślał. - Wchodzę w to. Może być zabawnie. - dalej obserwował postacie w pomieszczeniu. Zainteresował się postaciami, których wcześniej nigdy nie widział. Szczególnie zwrócił uwagę na postać w ciemnym płaszczu. Dość gadatliwa w jego mniemaniu. - Dobra, co do całej organizacji mogę w to wejść, jednak lepiej faktycznie opanujcie negatywne emocji i tym podobne. Konflikt to nie jest dobry początek znajomości, jak zauważył to już mój przedmówca. |
| | | Victor von Doom
Liczba postów : 324 Data dołączenia : 13/09/2013
| Temat: Re: Ambasada Latverii Czw Cze 02, 2016 1:18 pm | |
| Robot ze stoickim spokojem siedział na krześle i obserwował debilny "kabaret" jednego z osobników, zażenowany całą sytuacją. Męczyło go jego sposób bycia i miał ochotę wysłać Jego duszę priorytetem do piekła. Jego zachowanie było tak irracjonalne, że bardziej się nie dało. Oczywiście jego działanie i tak nie skończyło się dla niego pomyślnie. Robot nie zachwiał się nawet od szarpnięcia, lecz ramię już nie. Gorąca kawa rozlała się na Żniwiarza zadając zapewne nieprzyjemny ból. Robot kiedy kawa się wylewała zdołał szybko pobrać próbkę, by następnie oberwać z strzelb. Co dopiero od tego wystrzału maszyna się zachwiała mocno i została podniszczona. Zebrała resztki z filiżanki i odeszła od nielogicznego gościa. -Proszę o spokój. Widać nie potrafisz pojąć głębi mojego planu. Nie rozumiesz, że to podczas wojen ludzkość otrzymuje najwyższy postęp technologiczny? Słabe jednostki bardzo często na niej umierają. Podczas wojny ludzie się podporządkowują, by przeżyć. To dziwne, że nie rozumiesz tej znanej i popularnej idei. Potem przez chwilę zaczął się zastanawiać nad kilkoma szczegółami, gdy dziwny człowiek kontynuował swoją bezsensowną tyradę pełną kolejnych błędów logicznych, które żenowały Dooma. -Hydra to nie twoja sprawa Żniwiarzu. Nie odbieram im samodzielności, ale wolałbym, by plany tych organizacji były ściśle powiązane niż wchodziły sobie w paradę. Hydra jest organizacją, która ma własną armię i tym podobne. Moja organizacja będzie się składała z raptem kilkunastu osób. Mają to być osoby odpowiednie. Ty swoim zachowaniem tylko zmniejszasz mój szacunek wobec Ciebie. Sin, Taskmaster, Liam i Cliff zachowują się odpowiednio, oraz zgłosili się na misję. Szanuję ich za to. Umieją się odpowiednio zachować, a nawet jeśli nie i nie jest dla nich typowe rozmawiać z kimś to się starają. Dan, Baron Zemo i Red Skull posiadają wpływy, których potrzebujemy. Z Sabretoothem współpracuję już od dłuższego czasu i mogę na nim polegać w wielu celach. Nie przeszkadzaj mi i zachowuj się stosownie. Jesteś najmniej dopasowanym elementem, który rzuca się o to, by wypaść z układanki i to w bardzo bolesny sposób. Odczekał chwilę, by dać przetrawić te słowa Żniwiarzowi. Roboty rozniosły resztę "zamówień" gościom. Taskmaster dostał swoje Sake, a Gigant kawę z mlekiem. Robot odwrócił się zadowolony do dwóch bardziej racjonalnie myślących gości. Podobało mu się zachowanie reszty gości. Było odpowiednie. |
| | | Żniwiarz
Liczba postów : 25 Data dołączenia : 20/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Czw Cze 02, 2016 2:23 pm | |
| Szkoda, że Doom nie wiedział, że piekło było dla Żniwiarza niczym dom z dala od domu i wysłanie go tam nie byłoby karą, a wręcz nagrodą. Mephisto też zawsze się cieszył, kiedy go widział, z wiadomych względów. Ku zaskoczeniu Żniwiarza robot oparł się jego atakowi. Cóż, chyba nie docenił sił maszyny i pociągnął za słabo. Na szczęście psychopata był czujny i przybrał formę widma, zanim gorący napój dotknął jego ciała. Dzięki temu zabiegowi nieświadomie uniknął też strzykawki. "Przeniknął" przez oparcie swojego krzesła i wisiał za nim w tym stanie. -Odpowiednie zachowanie nigdy nie było moją mocną stroną. -rozległ się jego głos, lekko falując razem z ciałem w formie dymu. -Co do Hydry to nadal uważam, że to ona powinna sprawować władzę nad Tobą i Twoim kompleksem władzy. Organizacja działająca od drugiej wojny światowej, jeśli nie wcześniej pod jakimś chłystkiem posyłającym wszędzie maszyny zamiast siebie? Nie brzmi zbyt dumnie... -wysyczał. -Ale dobrze, bawcie się po swojemu. Nie będę wam już przeszkadzał. -zaśmiał się, po czym nadal w formie widma ruszył w stronę Dooma, spowijając go na chwilę w dymie, celem jego podróży było jednak okno za nim, przez którego szczeliny wyleciał na zewnątrz.
zt |
| | | Dan Stahl
Liczba postów : 9 Data dołączenia : 28/05/2016
| Temat: Re: Ambasada Latverii Czw Cze 02, 2016 2:53 pm | |
| Dan nie był początkowo zadowolony ze słów Dooma. Sugerował ,że jego ludzie są niepotrzebni. Po chwili jednak zauważył plus całej sytuacji. Oni będą mogli skupić się nad nową metodą treningową,na opanowaniu nowoczesnego uzbrojenia i wspieraniu go w walce o Włochy zamiast pilnowania skrawka ziemi. Cóż, zawsze są dwie strony medalu.-pomyślał. W sumie zadowolił go ten rozwój wydarzeń. W czasie rozmowy z ,,gospodarzem" zauważył gesty ze strony Taskmastera. Wyczuł ,że ewidentnie chciał z nim porozmawiać.Telepatycznie wydał aprobatę dla tej myśli. Grunt to zdobyć pozytywne relacje, a rzeczony jegomość wydawał się naprawdę osobą konkretną. Po chwili roboty zaczęły zbierać zamówienia, więc zapanował lekki chaos. Całe szczęście w jego części stołu było spokojnie. Kiedy jeden z blaszaków podszedł do nich, powstrzymał ręką swojego adiutanta przed zamówieniem napoju i stwierdził: -Nie zbliżaj się. Niczego nie chcemy. - odesłał go gestem ręki ,aby nie pozwolić sobie na kontakt fizyczny z jakąkolwiek maszyną w tym budynku. Wolał być ostrożny wobec czegoś czego sam nie kontroluje. Zasada ograniczonego zaufania. Napięcie wywołała scena wywołana przez postać zwana Żniwiarzem. Z niewiadomych przyczyn uszkodził jednego z robotów. Gość przybrał postać lewitującego widma ,więc uniknął oparzenia się rozlaną kawą. Po wymianie zdań z Doomem przeleciał przez całą długość pokoju i zniknął za oknem. Dan uśmiechnął się pod nosem oraz jeszcze raz popatrzył na zebranych gości. Czekał na dalszy rozwój wydarzeń. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ambasada Latverii | |
| |
| | | | Ambasada Latverii | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |