|
| Ulice Kabulu | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Crossbones
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Ulice Kabulu Pią Cze 10, 2016 11:36 am | |
| Ulice stolicy Afganistanu to prawdziwa mozaika różnorakich drobnych biznesów, ciemnych biznesów, oraz całkowicie szemranych biznesów. W plątaninie kamiennych uliczek łatwo się pogubić, czego nie ułatwiają setki straganów rozłożonych na środku jezdni. Często można się tutaj natknąć na bandytę, ale rzadko kiedy dochodzi do większych strzelanin, które są przecież codziennością w bardziej peryferyjnych regionach kraju. |
| | | Crossbones
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pon Cze 20, 2016 8:46 pm | |
| Po kilku godzinach jazdy ekipie wybranej przez Crossbones'a udało się dotrzeć do Kabulu. Stolica już od pierwszego mignięcia na horyzoncie wyglądała o wiele lepiej niż trzy czwarte lokacji w tym kraju. Widać było cywilizowane domy i zadbany metal wykonany do budowy okolicznych płotów, co dawało efekt cywilizacyjnej przepaści między nim, a chociażby Kusayem, z którego wyruszyła banda. Sam Brock siedział tuż obok kierowcy, strzelca o pseudonimie Mołotow, ubrany w powyciąganą bluzę narzuconą na czarny t-shirt. Oczywiście nie było mu zimno, po prostu chciał skorzystać z kaptura, a akurat to było pod ręką. Miał na sobie maskę, zapewnioną przez jednego z podkomendnych, pozbawioną szkieletowego wzoru ale ściśle przylegającą do twarzy, tak jak Crossbones lubił. Inni też nie mieli na sobie masek. Była to niezwykle barwna, czteroosobowa kompania. Tuż za Mołotowem siedział niejaki Bochen, który był wielkim, czarnym mężczyzną zazwyczaj chodzącym w skleconym ze złomu pancerzu, wyglądającym jak słaba parodia tego noszonego przez szefa. Aktualnie jego jedynym wyróżnikiem było ogromne cygaro wsadzone w wydęte usta. Obok niego, za Brockiem siedziała kobieta. Nie była to jednak zwykła kobieta, bo Wichura. Ścięta na krótko, masywniejsza niż większość siłownianych byczków, stanowiła chlubny wyjątek na temat restrykcji płciowych w Szkieletowej Załodze. W jej nosie, krągłym jak kartofel, spoczywały dwa kolczyki, zaś w oczach płonęła nieopisana pogarda dla wszystkich ludzi dookoła. Miała na sobie bezrękawnik z wypisanym na piersi wulgarnym hasłem. Na "pace" automobilu siedział wyluzowany Polio. Latynos, niegdyś najemnik na usługach Hydry o ksywie "Pollo", co znaczyło po hiszpańsku "Kurczak". Nowi koledzy łaskawie zmienili mu tą żałosną ksywę na nazwę choroby, której i tak nikt w ich brygadzie nie znał. Był on chudy jak szkapa i ubrany w luźną koszulę, która zwykle upchnięta pod kamizelką kuloodporną i pancerzem, wyglądała jak wyciągnięta psu z gardła. Na ręku miał tatuaż z imieniem swojej dziewczyny. Na łydce też, tyle, że innej. Generalnie cały ten oddział wyglądał dość zabawnie, jak oddział rehabilitacyjny US Army na przepustce, jednakże bez specjalnego śledzenia nie rzucał się w oczy. A na pewno potencjalny obserwator nie był w stanie wykryć, kto nim kierował! Crossbones był ledwie rozpoznawany bez swojej maski, a w innej, to już całkiem incognito. Oczywiście, nie byli w zupełnym cywilu. Sam Brock upchał pod bluzą swój wysłużony Desert Eagle, nóż, oraz dwie rurobomby. Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś próbował go dorwać. Reszta jego oddziału także była wyposażona w broń krótką, oraz jakieś własne akcesoria. -Gdzie zaczniemy rekrutację, szefie?- zapytał Mołotow, gdy już wjechali na ulicę prowadzącą do miasta. Po tylu dniach jazdy po suchych bezdrożach było to bardzo przyjemne doznanie. -Znam jeden niezły bar, gdzie powinniśmy mieć jakieś płotki gotowe do zgarnięcia. Kierownik trzyma sztamę z policją, więc ich nie ruszają. Przy odrobinie szczęścia może nawet uda nam się zgarnąć samochody bez pościgu, bo ta okolica to w całości dziura- powiedział spokojnym tonem herszt. -Taki trochę "Kabul B"- zaśmiała się Wichura i zawtórował jej Bochen, który aż zakrztusił się cygarem. Szybko je złapał, bowiem był to towar deficytowy. Udało mu się zgarnąć kilkanaście paczek podczas przyjazdu do Afganistanu, ale zasoby topniały z każdym dniem. Taka to już stresująca praca... -A będziemy coś rozpypcać, amigo?- Polio dorzucił swoje trzy grosze do dyskusji. -Wolałbym nie, ale spokojnie. Jak się urządzimy, to co weekend będziemy chodzić na "grilla"- po tych słowach Crossbones'a wszyscy zarechotali, ewidentnie rozumiejąc dowcip. Zamilkli jednak, gdy wjechali między pierwsze murowane budynki. Czuli się nieco dziwnie, na nowo wśród ludzi, ale nie szaleli. -W lewo jedź- zakomenderował Brock kierującemu pojazdem żołdakowi. Ten skręcił i powoli wszyscy mogli zaobserwować, jak zza rozsądnie pobudowanych bloków wychylają się chatki z piasku i odchodów, czyli dzielnica biedoty. Po paru chwilach znaleźli się już pod Maanala Shisha Barem, miejsce, które zapowiadał ich przywódca. Wyszli z wozu i z kopa weszli do środka...
[zt] |
| | | Prorok
Liczba postów : 15 Data dołączenia : 14/06/2016
| Temat: Re: Ulice Kabulu Wto Cze 21, 2016 12:01 pm | |
| Po udanej akcji najemniczej Laurence miał chwilę wolnego czasu. Przemierzając ulice miasta sam Kabul niczym nie zachwycił Proroka. Mimo posiadania małej dobrze ukrytej broni jednostrzałowej nie czuł się zbyt komfortowo mijając kolejnych podejrzanych przechodniów. Nie był też zadowolony, że trafił akurat do takiego miasta. Mógł przecież wybrać mniejsze zlecenie w ciekawszym miejscu, ale płaca nie była tak dobra. Zbliżając się do opuszczenia Afganistanu Prorok usłyszał gwizdy i krzyki dochodzące z okolicznego Shisha Baru. Z daleko miejsce nie wydawało się być zbytnio zachęcające, lecz i tak musiałby czekać jeszcze długo na swój transport. Po zbliżeniu się do lokalnego baru zauważył bandę oprychów siedzących przy stole. ''Abym tego nie żałował- wymamrotał pod nosem i wszedł ostrożnym krokiem do baru. [z/t] |
| | | Prorok
Liczba postów : 15 Data dołączenia : 14/06/2016
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pią Cze 24, 2016 9:29 am | |
| Po wyjściu z baru Laurence nie wiedział tak naprawdę od którego miejsca rozpocząć. Nie znał bowiem terenów na których przyszło mu teraz pracować. Jedynym rozsądnym wyjściem było pytanie miejscowej biedoty. Po kilku minutach drogi Laurence zauważył grupę widocznie biednych osób żebrzących o resztki jedzenia. Celowo wolnym krokiem zdejmując hełm aby nie przestraszyć mieszkańców podszedł do nich i zaproponował im małą pomoc w zamian za możliwość zapytania o kilka rzeczy. Gdy rozpoznał zgodę i aprobatę w słowach żebraków wręczył najstarszemu po cichu do ręki dwadzieścia dolarów. "To dla was, a teraz moja kolej. Czy widzieliście gdzieś w okolicy człowieka, prawdopodobnie z grupą uzbrojonych ludzi?"- zapytał dokładnie opisując cechy wyglądu i zachowania celu o których dowiedział się od zleceniodawcy zadania.. "Dodatkowo z tego co wiem człowiek ten jest raczej nieprzychylny dla ludzi tutaj mieszkających, więc czy nie rzucił się wam ktoś taki w oczy?''- zapytał ponownie. Niestety mieszkańcy nie mieli istotnych informacji na temat celu do pochwycenia. W ostatniej chwili przed odejściem Laurence zauważył małego chłopca, który podsłuchiwał rozmowy z łzami w oczach. Aby go nie przestraszyć Prorok podał najpierw dłoń chłopcu, przedstawił się i zapytał dlaczego płacze. Chłopiec z nieśmiałością opowiedział o niemiłym spotkaniu ze ''złymi panami''. Po rozmowie chłopiec wskazał palcem drogę prowadzącą do małego obozu treningowego, którą szli uzbrojeni mężczyźni. "Dziękuję, to dla ciebie."- powiedział spokojnym głosem wręczając chłopcowi złotą monetę. Po krótkim przemyśleniu okazało się, że pojazd wcale nie będzie potrzebny, gdyż droga do obozu w którym miał przebywać cel była dość krótka. Po pożegnaniu się z chłopcem Laurence jak najszybciej wyruszył w drogę. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pią Cze 24, 2016 5:18 pm | |
| Po spędzeniu długich dni na Afganistańskich odludziach, Evo w końcu znalazł jakieś miasto. Miło, że jego pracodawca zrezygnował z jego usług dopiero po tym jak wkradł się do samolotu i poleciał do tego...bałaganu uchodzącego za państwo. Na jego szczęście potrafił sprawić, że jego organizm ograniczał zapotrzebowanie na wodę. Zwiększyła się nieco jego masa mięśniowa na jego ciele, gdyż jak wielbłąd kumulował zapasy tłuszczu i wody w ciele. Dodatkowo nie musiał się wypróżniać, same plusy.
Czekała go tam dosyć standardowa reakcja na jego przybycie. Paru ciekawskich wpatrywało się w niecodzienne ubranie, inni byli przerażeni, kiedy to pozostali widzieli dziwniejsze rzeczy w życiu. Nie przejmowało go to specjalnie gdyż, jak była mowa, były to zachowania które widywał praktycznie codziennie. Bardziej martwił go fakt, że każda tabliczka, każde słowo wyglądało jakby zapisał je pięciolatek mimikujący pismo swojego ojca. Westchnął i zaklął cicho pod nosem. Oparł się ręką o nagrzaną blachę jednego z samochodów. |
| | | Crossbones
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pią Cze 24, 2016 6:43 pm | |
| Czternastu oprychów z Crossbones'em na czele wylała się z pobliskiego Shisha Baru, w ewidentnie bojowych nastrojach. Rekruci, aż poczerwieniali z wrażenia, publicznie eksponowali dzierżone w dłoniach długie noże i bardzo niewielkie pistolety, wyszukując wzrokiem zaparkowane w okolicy samochody, które nadałyby się na cel kradzieży. Dookoła nie było zbyt wielu ludzi, a ci którzy się napatoczyli, w większości skupieni byli dookoła jakiegoś przebierańca. Brock rozpoczął wydawanie rozkazów. -Mołotow? Załatw łamakiem tamte dwie osobówki i wydziel, którzy mają się tam upchać!- krzyknął na swojego przybocznego, wskazując mu dwa zdezelowane auta, których markę ciężko było rozpoznać spod warstwy kurzu. Wnętrza jednak były czyste, co sugerowało, że ktoś tymi gruchotami jeździł. -Polio, zajmij się kontrolą tłumu- zawarczał w stronę Hiszpana, w którego dłoniach momentalnie pojawiły się dwa pistolety maszynowe. Trzymał je przy nogach, by nie siać paniki, a jednocześnie mieć je pod ręką. -A ty, nowy!- wskazał jedną z rąk na dziwnie wysokiego białasa z kuszą o bardzo brzydkiej twarzy. -Ogarnij tamtego dostawczaka- wskazał na wyglądającego jak relikt sprzed pierwszej wojny światowej, dosyć sporego forda. Ewidentnie tutejsi nie chcieli, lub nie było ich stać na dbanie o własne pojazdy. Aż dziw, że starczało im na benzynę! -Reszta, podejść do tego niskiego, z krótkimi włosami. On wam wydzieli autka- nakazał Brock, sunąc po pokruszonej nawierzchni. Jego ciężkie kroki aż dudniły, mimo wszechobecnego szumu. Czuł ogromne szczęście, że bar znajdował się akurat w tej bardziej zapyziałej dzielnicy, w której nie musieli się martwić o policję. Niby lubił łamać prawo, ale nie lubił przed nim uciekać. A dobrze poprowadzona akcja służb porządkowych mogłaby go do tego zmusić. Zaszczękał zamek do bagażnika dostawczaka, zaś herszt uzupełnionej o świeżą krew bandy zwrócił swoją uwagę w stronę przebierańca. Wyglądał on na kogoś, kto pod niepozornym, archaicznym płaszczykiem skrywał jakąś moc. Jego wyraz twarzy sugerował zaś, że nie jest zbyt zaangażowany w to, co się dookoła niego dzieje. Czyli nie był bohaterem. A jak nie bohater, to... -Hej, ty tam! W zielonym płaszczu!- zaryczał ochrypniętym głosem Crossbones. -Co byś powiedział na dołączenie do nas? Wyglądasz fajnie!- skłamał, by zyskać sobie jego przychylność. Pod maską jednak ogromnie się uśmiechał. Jeśli się pomylił, a przebieraniec nie miał żadnych mocy, to w jego szeregi zaproszony został właśnie kolejny wariat. Jakby ich tam brakowało! Odwrócił się jeszcze na moment, by upewnić się, że nikt nie robi niepotrzebnego szumu. Dostrzegł jedynie Mołotowa, który otwierał drzwi do drugiej osobówki, oraz tego wysokiego młodzika, który próbował wgramolić się do wnętrza większego z samochodów. |
| | | Prorok
Liczba postów : 15 Data dołączenia : 14/06/2016
| Temat: Re: Ulice Kabulu Sob Cze 25, 2016 7:41 am | |
| Po trzydziestu minutach drogi Prorok dotarł do wystającej skały nieopodal obozu treningowego. Było to idealne miejsce pozwalające dokonać obserwacji w skuteczny i bezpieczny sposób. Po aktywacji urządzenia zainstalowanego w kombinezonie pozwalającego śledzić wszystkich oznaczonych wrogów Prorok mógł określić miejsca przebywania strażników. Nie było ich wielu, lecz każdy z nich był bardzo dobrze uzbrojony. Prorok dokładnie rozejrzał się i oznaczył wszystkich widocznych strażników. Otwarty konflikt nie wchodził w grę, wiec trzeba było określić dokładny plan działania. Po przygotowaniu łuku, czyli broni dzięki której będzie mógł eliminować przeciwników nie wydając prawie żadnych dźwięków mógł ruszyć do wykonania zadania. Dzięki specjalny sensorom wbudowanym w nano-kombinezon znalezienie celu nie było trudne, gorzej mogło być z pochwyceniem go. Odpowiednim sposobem na odwrócenie uwagi strażników był sabotaż sprzętu wroga. Po włączeniu maskowania stal się prawie niewidoczny dla ludzkiego oka, skradając się zupełnej ciszy dotarł do prostokątnego, murowanego budynku w którym znajdował się prawie cały sprzęt zasilający. Przeszkodą był tylko jeden naukowiec czuwający nad sprzętem. Zmieniając moduł z maskowania na zwiększona sile z łatwością chwycił i ogłuszył naukowca. Uderzenie było na tyle silne, ze tak naprawdę mógł tego nie przeżyć, ale tez na tyle ostrożne, ze nikt nie zwrócił uwagi na cichy dźwięk dochodzący z budynku. Gdy droga była już wolna Laurence mógł zabrać się za sabotaż sprzętu. "Oby to wystarczyło"-pomyślał podkładając miniaturowy ładunek wybuchowy do środka jednej z maszyn. Miał teraz tylko pol minuty na opuszczenie budynku i zajęcie odpowiedniego miejsca. Chwile po wróceniu za mury obozu zobaczyć można było dym wydobywający się z budynku a cały obóz zagłuszony był głośnym dźwiękiem alarmu. To był idealny moment do działania. Większość strażników zebrali się pod dymiącym budynkiem i wieżami strażniczymi. Zaś cel do pochwycenia krecik się nie spokojnie w jednym z dużych mieszkalnych namiotów. Po ponownym aktywowaniu maskowania omijając nie świadomych strażników Laurence był już na tyle blisko celu, ze widział jego niespokojny wyraz twarzy. W jednej chwili nałożył na luk strzale z ładunkiem elektrostatycznym i wystrzelił. Strzała z łatwością ogłuszyła cel. Jedyne co pozostało to wymyślenie sposobu na wyniesienie celu poza mury obozu. Po przeskanowaniu murów obozu odnalazł naruszoną ścianę muru po jednej ze stron obozu. Dalej skradając się i niosąc na ramieniu ogłuszony cel dotarł do naruszonej ściany. W celu odwrócenia uwagi od hałasu burzenia kawałka muru rzucił kolejny mały ładunek wybuchowy jak najdalej od siebie. Biegnąc jak najszybciej od murów obozu słyszał tylko kolejny wybuch i krzyki strażników. Pozostali mu tylko wrócić z odzyskującym już przytomność celem do baru. [z/t] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pon Cze 27, 2016 10:26 am | |
| Evo już myślał, że nic ciekawego się nie wydarzy. Znużonymi oczyma spojrzał na grupkę...bandziorów wybiegających z baru. Jeden z nich cały czas krzyczał i kimś dyrygował. Zapewne to właśnie on był ich szefem. Wyglądało na to, że byli najbardziej zainteresowani samochodami. Znając życie ktoś zaraz wezwie jakieś służby porządkowe. W tym momencie mógł się szybko zwinąć, jakby go tu nigdy nie było. Mógł też zostać i popatrzeć na przedstawienie, a nuż służby prawa nie dadzą sobie rady i będą desperacko szukały pomocy.
Zdjął prawą dłoń z rozgrzanej blachy i splótł ręce na klatce piersiowej, a przynajmniej tak to wyglądało. Tak naprawdę trzymał obie ręce na swoich mieczach. Z ciekawością badał ruchy każdego z nich, gdyby zachciało im się zrobić coś głupiego, wolałby zauważyć to jak najszybciej i być gotowym. Dobrze, że właśnie tak postępował, bo jeden z nich, ten który wyglądał na dowódce, zrobił właśnie coś głupiego...chociaż inaczej, niż Frey się spodziewał. Ni z gruszki ni z pietruszki wyskakuje mu z propozycją dołączenia do jego bandy. Wciągnął powietrze i zbadał kolesia w masce wzrokiem. Próba pochlebstwa raczej się nie udała. Nie wiadomo czego się spodziewał mówiąc "wyglądasz fajnie". Czy "wyglądasz fajnie" to jakikolwiek argument za tym, że jest wojownikiem? W takim wypadku czemu wszyscy jego przydupasy nie są supermodelami? Mężczyzna widział się w lustrze i nie nazwałby tego co widział "wyglądaniem fajnie". Nie wkurzyło go to, ale zaczął myśleć, że ten koleś był fałszywy. Chociaż wyglądał na trochę zdesperowanego skoro pytał każdego o dołączenie. -Nie jestem gangsterem - burknął - A nawet jeżeli bym był, co ty mi byś dał za dołączenie do Ciebie?
Przydałoby mu się nieco pieniędzy, albo transport do Ameryki, więc w razie czego może się potargować za swoje usługi. Ciekawe kto chętniej wynajmie najemnika, służby prawa, czy ta banda terrorystów. |
| | | Crossbones
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pon Cze 27, 2016 10:42 am | |
| Zazgrzytał zębami. Kilku cywilów z ulicy pobiegło w stronę centrum, wołając o pomoc, ale zostali szybko zatrzymani przez Polio wymachującego oboma pistoletami maszynowymi jak wariat, którym zresztą prawdopodobnie był. Crossbones miał jednak wrażenie, że jakiś dzieciak, albo bardzo niski człowiek prześlizgnął się za plecy hiszpana, korzystając z zawieruchy. Gdzieś w tle zagruchotały bebechy stareńkiego samochodu, który udało się odpalić. Nie chcąc marnować czasu, Brock postanowił dokończyć swoje sprawy z dziwnie ubranym obywatelem. Podszedł do niego i w przyjacielskim geście wyciągnął rękę. -Nie jesteśmy gangsterami- prychnął, a potem nieco przekrzywił głowę. -Brock Rumlow, Crossbones- przedstawił się, licząc, że jego fama w środowisku zbrodniarzy wojennych jakkolwiek wpłynie na rozmówcę. Przełknął ślinę, a potem kontynuował. -A dostać możesz bardzo wiele... powiem tylko, że aktualnie walczymy z nazistami, którzy znani są z zostawiania złota we wszystkich możliwych miejscach. Podobnie z ultra zaawansowaną technologią- podrapał się po tyle głowy. Maska pożyczona od jednego z podkomendnych do najczystszych nie należała. Któryś z Pasztuńskich stronników wydarł się na całe gardło w prymitywnym okrzyku, gdy udało mu się zająć miejsce z przodu samochodu dostawczego. Dwóch niskich łebków, najprawdopodobniej bliźniaków, weszło tuż za nim. Mołotow, pomachał swoim łamakiem w stronę szefa, zachęcając go, żeby powoli się zbierał. -Poza tym mamy niespokojne czasy, a wyglądasz jak ktoś, kto jest tu raczej przejazdem. Fajnie by było mieć tutaj kumpli, nie?- rzucił jeszcze kilka słów w stronę rozmówcy, a potem odwrócił się na pięcie. -A lepszych od Szkieletowej Załogi nie znajdziesz na pewno.- dodał, po czym zmierzył wzrokiem swoich podwładnych, którzy dosyć nieporadnie wspinali się na dachy samochodów, gdy skończyło się miejsce wewnątrz. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pon Cze 27, 2016 11:20 am | |
| Freya otaczał z każdej strony dźwięk. Wiedział, że to nie oznacza niczego dobrego, ktoś przyjdzie to sprawdzić, nie ważne jak bardzo starali się uciszać ludzi. Nie mieli dużo czasu na omówienie jego kontraktu. Starał się łapać uszami słowa Crossbones'a i w tym samym czasie oglądać całe otoczenie. Zaczął się robić strasznie nerwowy. Oferta wydawała się rozsądna, to nie jest tak, że ma lepszą opcję. Pośpiesznie podał mu rękę bez jednego słowa. -Będą tu niedługo, proponuję się zbierać, "wspólniku" - zapewne nie tak chciał być nazwanym, ale Evo chciał zaznaczyć swoją wartość. Podbiegł do jednego z samochodów i otworzył tylne drzwi. Człowiek Brocka który tam siedział wyglądał na przestraszonego. Evo nie zwracał na niego uwagi. Stanął jedną nogą na podłodze auta, trzymając się otwartych drzwi. Jego intencje były raczej zrozumiałe. |
| | | Crossbones
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 23/07/2015
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pon Cze 27, 2016 11:58 am | |
| Trzask! Któryś ze znudzonych popleczników Crossbones'a wybił szybę w samochodzie. Całe szczęście, że w jednym z tych, których nie mieli zamiaru ściągnąć do bazy. Szyby były wbrew pozorom bardzo przydatne, gdy było się na pustyni... -Super sprawa, lecimy!- zaryczał, biegnąc w stronę samochodu dostawczego. Gestem nakazał, by Polio także spuścił z tonu i wskoczył na "pokład". Po paru sekundach cały świeży narybek Szkieletowej Załogi znajdował się już w samochodach lub na ich dachach. Kierowcy bez chwili zastanowienia ruszyli, by wydostać się na pustynię. Nie kłopotali się zbytnio wymijaniem ludzi, przede wszystkim skupiając się na rozwinięciu jak największych prędkości. Wojacy wczepieni w dachy piszczeli przez siłę, z jaką napór powietrza próbował zrzucić ich z pozycji. Ci wewnątrz zaś tylko się śmiali i przekomarzali, rozrywani ciekawością, co też Crossbones im zaoferuje. Gdy tylko nadarzyła się okazja, zjechali z podniszczonej drogi i wkroczyli na bezdroża, którymi to przebyli już całą dalszą trasę w kierunku Twierdzy Kusay. Nowe pojazdy wesoło podskakiwały na wertepach, których typ z każdym metrem wydawał się zmieniać na coraz bardziej pagórzysty, by pod koniec drogi stać się górami z prawdziwego zdarzenia...
[z/t] Crossbones i Evo |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice Kabulu Sro Sie 31, 2016 1:20 am | |
| Frey cały czas spoglądał za siebie. Wolał się upewnić, że nie ma ogona, a zwłaszcza tak potężnego ogona. Był dumny z tego jak gładko to wszystko przebiegło. Wygląda na to, że wyrobi się w ramie czasowej którą ustalił z Crossbones'em. Pewnie czego go morze pochwał za udział. Nie mógł jednak spocząć na laurach, prawdziwa akcja dopiero ma mieć miejsce. Położył nogi na desce rozdzielczej i splótł ręce za głową. O ile ludzie w fortecy naśmiewali się z tych gruchotów, to, że siedzenie nie rozpadło się pod naciskiem Evo było fascynujące. Westchnął pod nosem i zamknął oczy. W co on się właściwie wpakował? Zadaje się z grupą terrorystów i zamierza prowadzić atak na bazę neonazistów. A miała to być prosta robota. Zdobyć pieniądze na powrót do USA. Zauważył za oknem miasto w którym pierwszy raz spotkał Brocka. Rzecz jasna przez odległość i niesamowicie wysoką temperaturę wyglądało to jakby powietrze falowało, wręcz tańczyło przed nim. Nagle auto podskoczyło. Potem zrobiło to ponownie. W tym momencie Frey dostrzegł czarny dym uciekający przez szpary i dziury w masce. Instynktownie zacisnął pięść na klamce od drzwi i zaczął ściągać nogi z deski rozdzielczej, lecz nagle samochód się zatrzymał, całkiem gwałtownie. Na swoje szczęście zmiennokształtny zaparł się nogami o część auta na której wcześniej spoczywały. Przez chwilę siedział tak zamroczony. Pot leciał z niego istnymi strumieniami. Chwilę później opanował się i zwrócił w stronę swojego kierowcy. Wyglądało na to, że w przeciwieństwie do łucznika zapiął pasy i nic mu się nie stało. Bogu dzięki. Zaczęli się poznawać, szkoda by było gdyby teraz umarł. Opuścili samochód i otworzyli maskę. Nie przestawiła wypluwać czarnego dymu ani na sekundę, więc sprawdzanie go było trudne. Człowiek Crossbones'a kiwnął głową: -Ten auto już nigdzie nie pojedzić Evo przyzwyczaił się do łamanego angielskiego swojego towarzysza, więc nie skwitował tego chichotem jak to miał w zwyczaju wcześniej. Sytuacja była całkiem poważna. Ah, zawsze jak coś pójdzie dobrze, coś innego natychmiast musi się skopać. Opóźnienie nie spodoba się pewnie Brockowi. -Zostało jeszcze trochę C4, racja?- rzucił ni z gruszki, ni z pietruszki, wyciągając rękę w stronę kierowcy. Ten załapał o co chodzi od razu. Pochylił się przy siedzeniu kierowcy i rzucił torbę z materiałami wybuchowymi prosto do jego ręki. Wantley bezsłownie wrzucił ją do maski i zamknął chwilę później. -Narobiliśmy hałasu kradnąc te samochody, ten się nam nie przyda, a władze pewnie szybko powiążą ten przypadkowy samochód z tamtą sprawą. Wolałbym tego nie ryzykować- wymruczał pod nosem, widząc zdziwioną twarz swojego towarzysza. Wspólnie zepchnęli pojazd do jednej z dolin w okolicznych górach. -Na razie to powinno wystarczyć, by schować to przed ciekawskimi-pomyślał patrząc jak koła kręcą się po raz ostatni by spocząć na nierównym górskim terenie. O ile go to kusiło, nie detonował jeszcze ładunków. Wolał to zrobić gdy załatwią nowy pojazd. Udali się do wioski. Była taka jaką ją sobie zapamiętał. Obraz nędzy i rozpaczy. Postanowili zaczekać na zachód nim ukradną jakikolwiek samochód. Nie mają ludzi by kraść w blady dzień. Rozdzielili się i umówili na spotkanie w konkretnym miejscu o dwunastej w nocy. W międzyczasie postanowił odwiedzić jedno z tych słynnych stoisk targowych. Były to różne rodzaje mieczy, afgańskie i nie tyle. Gładzi brodę patrząc z uśmiechem kolekcjonera na te cudeńka. Wręcz w oczach mu błyszczało. Szkoda, że nie miał grosza przy duszy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pią Wrz 02, 2016 10:35 am | |
| Co ona tutaj robiła...jaszczurka przybrawszy postać człowieka siedziała oparta o ławkę. Owa ławka była postawiona między dwoma straganami gdzie sprzedawali jedzenie, naprzeciwko widziała stragan z jakąś bronią używaną pewnie w dawnych czasach tej planety. Przeklęta Ziemia dlaczego wysłali ją tutaj? Przecież mogła się przydać tam a nie tu, z miłą chęcią pomogłaby wybić Pierwotnych tak jak chcieli jej stwórcy. Nie żeby nie była zadowolona z tego co tu robi, podobało jej się tropienie genu X jednak czasami miała chwile tęsknoty za jej małym pomieszczeniem gdzie jadła i spała, miała od jakiegoś czasu ochotę na zjedzenie Wielogała- dziwnej bulwy wyrastającej z ziemi i wielu oczach. Tropienie i łapanie mutantów było trudne, jednak opłacało się a trzeba zaznaczyć że oni bardzo dobrze się ukrywają Ostatniego mutanta którego złapała i przebadała to niestety zabiła, przez przypadek a jego moce i tak były niezbyt ciekawe. Zmiana w szczura i umiejętność wchodzenia na ściany (ahaaa?) to nic wartego uwagi. Minęły jakieś trzy miesiące od tego a w przeciągu roku zdołała złapać tylko pięć mutantów. Bardzo słabo i z pewnością Twórcy nie byli zadowoleni. Nagle ktoś podszedł do straganu naprzeciw niej i zauważyła wokół mężczyzny...złotą poświatę. Od razu poczuła ekscytację i wiedziała że on będzie jej następnym celem. Nie ważne jak długo będzie na niego polować w końcu i tak go złapie. Na razie jednak nic nie zrobiła i udawała tego "typowego nastolatka" trzymając telefon w dłoni i coś tam stukając. Skupiała sie jednak na mutancie i obserwowała go. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice Kabulu Pią Wrz 02, 2016 4:15 pm | |
| Każdy promień słońca który przebił się przez dach stoiska pięknie tańczył po ostrzach. Jego wzrok wylądował na zakrzywionym mieczu rozsądnej długości. Głowica przypominała kopułę, ustawioną w zaokrągloną częścią w stronę klingi oraz z niewielki jelcem wykrzywionym gwałtownie do góry. Po uprzednim zapytaniu się czy może "wypróbować" ten miecz, wziął go do ręki. Przejechał opuszkami palców po gładkiej części ostrza, a następnie potrzymał w jednej ręce przed sobą by sprawdzić czy jest dobrze wyważony. Wydawał się być porządnym mieczem. Tak zwany pulwar, tradycyjny miecz Pasztunów. Nie miał ani serca by używać miecza ludu którego miał zamiar wykorzystać, ani nie miał pieniędzy by za niego zapłacić. Odłożył go wzdychając lekko. Zauważył coś ciekawego gdy przyglądał się tej broni. Wyglądało na to, że spodobało się to jakiemuś chłopakowi. To chyba nic dziwnego, że ludzie przyglądają się mu ze względu na to jak ciekawie wygląda i bawi się mieczem, ale to, że patrzył na niego praktycznie cały czas było już nieco podejrzane. Sposób w jaki używał telefonu też mu nie pasował. Naciskał przypadkowe miejsca, które nie miały by sensu w żadnej aplikacji. Raczej nie grał w żadną grę, skoro przez połowę czasu nawet nie patrzył na ekran. Sama obecność tego telefonu była dziwna. W tym kraju ciężko nawet zarobić na porządny samochód, a co dopiero pozwalać sobie na smartphone. Nie ma mowy, że był nieziemsko bogaty, bo zapewne miałby ze sobą ochroniarzy. Do tego dochodziło ubranie i włosy. Jest zbyt gorąco na taki ubiór. To wszystko w połączeniu z bladą cerą potwierdzało, że nie jest miejscowy. Wyglądał na turystę. Możliwe, że to jakiś buntowniczy nastolatek który nie chce zwiedzać miasta z resztą rodziny... chociaż to strasznie niebezpieczne miejsce, jaki rodzic spuściłby dziecko z oczu chociaż na sekundę? Był zbyt czysty na kogoś kto by uciekł od rodziny. To wszystko nie pasowało. Nie wspominając o jego dziwnej fascynacji Evo. Skoro jest tu sam i bawi się czymś tak wartościowym musi być silny, albo głupi. Urocze. Próbuje kogoś śledzić kiedy sam wyróżnia się z tłumu w taki sposób. Widać, że to nowicjusz. Powinien dać radę go wymanewrować. Kiedy doszedł do tej konkluzji coś innego go ruszyło. Jaki miał motyw? Szanse na to, że jest z HYDRY były niskie, gdyż z opowieści Crossbones'a ich ludzie są nieźli. Na pewno nie odwaliliby takiej gafy. Większość tych informacji zyskał spoglądając na miecze na samej krawędzi straganu. Było to głównie kątem oka, ale czasami zdarzyło mu się na sekundę zerknąć bezpośrednio na chłopaka, gdy ten w końcu z litości spojrzał na telefon pokryty nieco afgańskim kurzem i piaskiem. Pomachał sprzedawcy i obiecał, że jeszcze się zobaczą. Podłapał nieco lokalnego języka od chłopaków w bazie. Założył kaptur na głowę i odwróciwszy się tyłem do "podejrzanego", zaczął marsz przed siebie. Starał się wchodzić w jak największe skupiska ludzi. Tylko po to by sprawdzić czy jego teoria o szpiegu była poprawna. W końcu skręcił do jednej z cichszych alejek gdzie zazwyczaj czyhają bandyci z nożem pytający grzecznie o twój portfel. W tak zwanym międzyczasie powiększył swoje uszy by słyszeć lepiej. Dowie się, że ktoś się zbliża nawet bez odwracania się. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ulice Kabulu | |
| |
| | | | Ulice Kabulu | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |