|
Autor | Wiadomość |
---|
Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież Wto Sty 09, 2018 6:06 pm | |
| Choć Berto mu odpowiedział, Sam jeszcze przez krótką chwilę spoglądał przez szybę na zewnątrz, starając się w zapadającym mroku wyróżnić jak najwięcej kształtów. Nie było to łatwe i prawdę mówiąc widział tam mało co... Ale po części odpowiadał też za to kąt patrzenia. Mężczyzna zdawał sobie sprawę z tego, że w okolicy, którą właśnie próbował przeczesywać wzrokiem, znajdowały się góry i miał nawet wrażenie, że jeszcze widział w oddali ich zarys... Ale to mogło być zwykłe złudzenie. Nie zdziwiłby się, gdyby po prostu to sobie wmówił. Mimo tego zajęcia blondyn rzecz jasna słyszał oraz kątem oka widział co robił jego przyjaciel, więc był świadomy zarówno przywoływania przez niego do pomocy nerdzika, jak i tego dopijania resztek wina. W tym czasie również się nie odzywał, choć w pewnym momencie znów zwrócił wzrok na Bobby'ego, obserwując właśnie znikanie alkoholu za jego ustami. W związku z tym początkowo nie obrócił głowy ku świeżo przybyłemu minionkowi, lecz zaraz potem skinął mu na powitanie - oraz w podziękowaniu - gdy ten już zbliżył się do stolika. Jednocześnie Sam poszedł w ślady Berto i również podniósł się z miejsca... Z tą różnicą, że on nie miał niczego do zabrania ze sobą, więc mógł oprzeć dłonie na biodrach. - Aha, chwilkę, jasne - powtórzył od razu za Latynosem pełnym niedowierzania tonem, a jego spojrzenie przesunęło się wymownie ku laptopowi, którego ten trzymał. Przyjmował do wiadomości, że być może Berto naprawdę zamierzał poświęcić na pracę tylko trochę czasu, ale z drugiej strony domyślał się też, że najprawdopodobniej przerodzi się to w siedzenie do późna... I prawie na pewno miał pod tym względem rację. A raczej miałby, gdyby zamierzał mu na to pozwolić. - Już to widzę. Odprowadzam cię do pokoju i zaraz grzecznie idziesz spać. Rano sprawdzę czy jesteś wyspany, więc lepiej nie próbuj oszukiwać - zapowiedział, na poważnie planując trzymać się tego postanowienia. Nie żartował nawet z tym ostatnim fragmentem. Sypialnie mieli w końcu bardzo blisko siebie, więc tak czy siak będzie mu po drodze, zarówno teraz, jak i nad ranem. Nie przyjmując sprzeciwu - i żegnając się jeszcze ze sprzątającym nerdzikiem - Sam powoli, lecz stanowczo skierował się w stronę wyjścia z ogrodów, po drodze obejmując Bobby'ego na wysokości ramion, aby go ze sobą zgarnąć. Razem ruszyli prosto ku części mieszkalnej bazy, w której mieściły się między innymi ich pokoje, a także te należące do wszystkich stacjonujących w Savage Land minionków. Co prawda mieli kawałek do przejścia, ale - przynajmniej dla Cannonballa - spacer był mile widziany.
Obaj z/t.
|
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież Pią Cze 28, 2019 8:45 pm | |
| Sam posiadał kilka dobrych powodów, aby zacząć od zabrania brata do głównej bazy na Zachodnim Wybrzeżu - a raczej nieco za nim. Przede wszystkim znajdowala się ona po prostu bliżej i dostanie się do niej było zwyczajnie łatwiejsze, nie tylko ze względu na zabezpieczenia, ale i na klimat. Poza tym znaczenie miał również między innymi fakt, że zaplanowana teleportacja maskowała dokładne położenie siedziby, a blondyn wolał, żeby Jay dla własnego dobra nie znał jeszcze konkretów. W końcu miejscówka w Savage Land była tą tajniejszą z ich tajnych kryjówek. Zapasową na wypadek, gdyby coś poszło nie tak. W związku z tym najpierw wylądowali więc na wyspie, lecz nie zabawili na niej długo. Guthrie poinformował brata jeszcze podczas wysiadania, że czekała ich drobna przesiadka... I przy okazji poprosił go o to, aby z wszelkimi pytaniami wstrzymał się do chwili, gdy dotrą już do ostatecznego celu podróży. Musiał to zrobić, bo w końcu wszędzie dookoła kręcili się członkowie A.I.M., a ich kombinezony - noszone niezależnie od okoliczności czy nawet temperatury, w tym wypadku wysokiej - były wyjątkowo charakterystyczne... I większości osób kojarzyły się nieprzyjemnie. Lub z pszczelarzami. Na szczęście teleporter był gotowy, aby wysłać ich do swojego bliźniaczego urządzenia, dzięki czemu wkrótce potem znaleźli się już na terenie bazy w Savage Land... Choć oczywiście początkowo Jay nie miał jak tego poznać. Wnętrze nie wskazywało w końcu na jej położenie, przynajmniej w tamtym pomieszczeniu. Sam poprosił jednego z minionków, żeby zabrał bagaż chłopaka do wyznaczonego mu pokoju, zresztą na wszelki wypadek mieszczącego się obok jego własnego, potem zaś bracia zostali już sami. Względnie. Wokół nich wciąż pełno było nerdzików, ale wcześniej Guthrie załatwił z nimi, aby w tych pierwszych chwilach dali im trochę swobody i czasu dla siebie. Głównie na wyjaśnienia. Aby sobie z tymi ostatnimi pomóc, mężczyzna na początek poprowadził Jay'a do cudownego punktu widokowego, jaki stanowiły zamknięte za wzmocnionymi szybami ogrody na dachu jednej z wież bazy. Z tego miejsca mogli rozejrzeć się po okolicy, a przy odrobinie szczęścia zaobserwować nawet jakieś dinozaury... Najprawdopodobniej te latające, bo o nie zwykle było najłatwiej. Szybując po przestworzach nie miały się gdzie ukryć, podczas gdy ich uziemieni krewniacy mogli cieszyć się osłoną gwarantowaną przez gęstą roślinność. - W porządku, więc teraz wreszcie oficjalnie. Witaj w naszej tajnej bazie - odezwał się, gdy tylko postawili pierwsze kroki na trawie. Stół i krzesła póki co zignorował, kierując się najpierw bliżej okien, aby Jay mógł wyjrzeć przez nie na zewnątrz. Szkło zaczynało się co prawda dość wysoko, ale i tak poniżej poziomu ich ramion, więc nie musieli stawać na palcach czy w inny sposób się gimnastykować, aby podziwiać widoki... Poza tym, obaj potrafili przecież latać i to praktycznie bez wysiłku, więc Sam nie miałby nic przeciwko wzbiciu się w powietrze, gdyby jego brat zrobił to jako pierwszy. Nie chciał mu teraz nic narzucać. - Technicznie rzecz biorąc, w tajnej bazie Bobby'ego, ale to w zasadzie to samo - dodał po krótkiej chwili namysłu. Wbrew pozorom nie uściślił tego tylko i wyłącznie po to, aby być dokładnym albo skromnie podkreślić, iż to jedynie Berto był właścicielem tej siedziby, a nie on sam. W ten sposób chciał subtelnie uspokoić Jay'a bez mówienia mu wprost, że nie miał się czym przejmować... Bo w końcu baza należała do Bobby'ego - nie do A.I.M., dla którego teraz pracowali, ale do Bobby'ego, dla którego pracowało A.I.M. Co... Zgoda, wciąż mogło być trochę alarmujące, ale na pewno mniej od tej drugiej opcji. Sam miał szczerą nadzieję, że brat ufał mu na tyle, aby się o to zbytnio nie martwić. Pomimo pięknej i ciekawej okolicy - pogoda dopisywała, widoczność była świetna, a po niebie rzeczywiście krążyło kilka dinozaurów, których jednak z tej odległości blondyn nie potrafiłby dokładniej zidentyfikować, nawet jeżeli w ostatnim czasie jego wiedza o tych zwierzętach sporo się powiększyła - Guthrie spoglądał głównie na Jay'a. Obserwował jego reakcje, choć starał się nie robić tego w sposób natrętny czy zbyt otwarcie uważny. Nie krył się ze swoim wzrokiem, bo to nie miałoby sensu, ale po prostu... Chciał wiedzieć. I w razie czego zapanować nad sytuacją.
|
| | | Icarus
Liczba postów : 168 Data dołączenia : 25/07/2016
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież Nie Lip 07, 2019 7:05 pm | |
| Wyglądając przez szybę, Jay w pewnym momencie zwrócił uwagę na to, że ich celem podróży była wyspa. Pierwszym celem podróży, bo Samuel poinformował go o przesiadce, która ich czekała. Nie bardzo rozumiał dlaczego nie polecieć prosto do głównego celu podróży. Brat jednak poprosił go, by nie zadawać żadnych pytań. Spojrzał na niego jedynie pytającym wzrokiem, ale już krótko przed lądowaniem zrozumiał dlaczego miał o nic nie pytać. Bo w tej chwili miał całkiem sporo pytań w głowie, które bardzo chętnie by zadał starszemu Guthrie. A.I.M. znali wszyscy, ci terroryści byli dosyć dobrze znani, a ich kostiumy ciężko było pomylić z kimkolwiek innym. Poza pszczelarzami. Bez słowa więc i jedynie nieco się rozglądając dookoła, rudzielec powędrował za Cannonballem do teleportera - zawsze myślał, że to nadal tylko bajki - i wkrótce dotarli do ostatniego punktu ich wycieczki. Kolejnego budynku. Znowu pełnego członków A.I.M. Chłopakowi nawet przez chwilę nie przeszła przez głowę myśl, że Roberto i Sam mogli zejść na złą ścieżkę. Znał swojego brata zbyt dobrze i wiedział, że ten potrafił przemówić swojemu przyjacielowi do głowy. Liczył, że blondyn wkrótce mu wszystko wyjaśni. Icarus podziękował osobie, która zabrała jego bagaż, po czym ruszył za bratem. Nie wiedział, gdzie szli, ale przemieszczali się coraz wyżej. Szybko zorientował się, że są w dosyć wysokim budynku. Był nieco zaskoczony faktem, że dotarli do ogrodu. Pewnie ktoś go sztucznie stworzył. Ściany od połowy były szklane, więc widok był ładny. Całość pasowała mu do Berto. Wiedział, że mężczyzna był bogaty, a taki ogród na szczycie budynku wydawał się być czymś luksusowym. Kiedy podeszli do jednej ze ścian, Jay oparł na niej dłonie i wyjrzał na zewnątrz, podziwiając otoczenie jak z parku jurajskiego. Od razu skojarzyły mu się te filmy o dinozaurach. Nawet mógł dostrzec ich kilka na niebie. - To Savage Land, prawda? Danger Room ma wgraną sesję treningową na jego terenie. - zwrócił się do brata, nie odrywając wzroku od widoków. Co innego widzieć iluzję stworzoną podczas treningu, a co innego zobaczyć to wszystko naprawdę. A co dopiero tu mówić o dotknięciu. Ciekawe czy wybiorą się na wycieczkę na zewnątrz. Czy było to bezpieczne. Miał jednak inne, ważniejsze pytania w głowie. Te powinny zostać wypowiedziane jako pierwsze. - Nawet nie wiem, jak dokładnie zapytać o to, co robią dookoła ci wszyscy ludzie z A.I.M. Wiem, że twój przyjaciel jest bogaty i w ogóle, ale… A.I.M.? - Tym razem chłopak oderwał spojrzenie od widoku za oknem i skierował je na Samuela. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież Pon Lip 08, 2019 7:15 pm | |
| Sam nie spodziewał się gwałtownej reakcji, nie tak naprawdę. Trochę się jej obawiał, oczywiście, bo chyba każdy na jego miejscu by się martwił, ale logika podpowiadała mu, że nie musiał. Mimo to mężczyzna i tak wypuścił z płuc wstrzymywane przez moment powietrze i lekko, choć zauważalnie się rozluźnił, gdy utwierdził się już z przekonaniu, że jego brat rzeczywiście przyjmował to wszystko... Bardzo dobrze. I nic dziwnego, należał w końcu do tej spokojniejszej części rodzeństwa. Gdyby to na przykład Paige się tutaj znalazła, to sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, szczególnie ostatnio. Ale Jay... Pod wieloma względami bardziej przypominał Sama. - Tak, to Savage Land. Albo raczej jeden z jego wielu zakątków - przytaknął, gdy chłopak go o to zagadnął. Na ten temat z własnej inicjatywy nie oferował jeszcze dalszych informacji. Podejrzewał, że mógłby co nieco zdradzić, ale... Geografia tego miejsca tak czy siak nie została nigdy przez nikogo dokładnie opisana, przynajmniej oficjalnie, więc co by to zmieniło? On sam, choć poświęcił trochę czasu na przeloty nad okolicą, nie wiedział o niej wszystkiego. Był względnie pewien, iż w pobliżu nie znajdowało się nic szczególnie niebezpiecznego - zero tajnych baz potencjalnych wrogów i tak dalej - ale z drugiej strony mieszkańcy tej krainy potrafili prowadzić bardzo koczowniczy tryb życia. Nie zdziwiłby się, gdyby któregoś dnia okazało się, iż Sauron czy inny podejrzany typ przyprowadził swoich ludzi zbyt blisko ich własnej siedziby. Kolejne pytanie Jay'a było... Cóż, było nieuniknione, ale za to dużo mniej przyjemne od poprzedniego. I wymagało tak naprawdę złożonej odpowiedzi. Sam nie chciał i nie zamierzał teraz wchodzić w szczegóły tego, jak to się stało, iż rozpoczęli... Współpracę z A.I.M. Nie bez Bobby'ego, który mógłby zadecydować o czym zgadzał się mówić, a o czym nie. Mimo to blondyn miał dość czasu, aby przygotować sobie pewne wyjaśnienia, nawet jeżeli nie ułożył z nich żadnej gotowej formułki do wyrecytowania. - Wiem jak to zabrzmi, ale nie są tacy źli. Część była, szczególnie pod poprzednim kierownictwem, ale z nami zostali tylko ci w porządku. I większość z nich chce po prostu pracować w swoich dziedzinach, nad teorią i praktyką, nie przejmując się tak przyziemnymi sprawami, jak finansowaniem eksperymentów... Albo swoich podstawowych potrzeb. A Bobby ich wykupił i teraz ich opłaca, więc mogą sobie na to pozwolić. Na wszelki wypadek mamy oko na ogólny poziom moralności i utrzymywanego bezpieczeństwa, ale to bardziej pilnowanie, by nie wysadzili niczego przypadkowo niż umyślnie. W tym siebie samych - Guthrie naprawdę tak to widział. Nie mógł poświadczyć za każdego, bo w końcu zawsze istniała opcja, iż ktoś krył się ze swoimi prawdziwymi zamiarami czy nawet pogarszającym się stanem psychicznym, ale... Nerdziki sporo zyskiwały przy bliższym poznaniu. Zwłaszcza wtedy, gdy ignorowało się te nieszkodliwe z ich dziwactw. Zazwyczaj Sam widział ich jako oderwanych od rzeczywistości geniuszy, którymi trzeba się było trochę opiekować - a to zawsze nieźle mu szło - za co odpłacali się wynalazkami i osiągnięciami... Oraz zaskakującym oddaniem, zakrawającym na uwielbienie względem Berto. To ostatnie bywało nieco niepokojące, ale z drugiej strony na ich miejscu pewnie też czciłby osobę, która za naprawdę niewielką cenę pozwalałaby mu spełniać marzenia. Nie mógł ich za to oceniać. No, nie na poważnie, bo czasem z tego żartował. - Poza tym... Nie są wcale gorsi od Sheldona z The Big Bang Theory - dodał pełnym namysłu tonem, teraz odwracając już wzrok od brata, aby spojrzeć w stronę rozpościerającej się dookoła bazy dżungli. A z nadrabiania paru popularnych serii spowiadać się nie zamierzał. Gdy już miał z głowy obowiązki na dany dzień, zaś Bobby wciąż był zajęty, czasem po prostu brakowało mu lepszego zajęcia... A wolał trzymać się rozrywek dostępnych na miejscu. W końcu dbanie o bezpieczeństwo bazy wymagało częstego w niej przebywania.
|
| | | Icarus
Liczba postów : 168 Data dołączenia : 25/07/2016
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież Czw Sie 01, 2019 3:39 pm | |
| Przez dłuższa chwilę Jay patrzył na brata, słuchając jego wyjaśnień kiedy ten bronił członków A.I.M. Albo raczej kiedy tłumaczył ich motywy i starał się mu przedstawić tych szalonych naukowców z bardziej neutralnej perspektywy. Chłopak ufał Samuelowi i wiedział, że ten zawsze pilnuje swojego przyjaciela, więc mu ufał. Dość nasłuchał się historii o tej dwójce. Od innych, jak i od samego Sama. Oczywiście nie zaufa członkom organizacji od razu, ale przynajmniej wiedział, że może tu się czuć w miarę bezpiecznie, bo Roberto miał wszystko pod kontrolą. Jego spojrzenie ponownie powędrował na szybę i widok za nią. Nadal jednak słuchał uważnie, obserwując przelatujące dinozaury lub zerkając na drzewa w oddali, szukając innych dinozaurów. Chyba każde dziecko marzy o tym, by zobaczyć prawdziwego dinozaura. Spotkać chociaż jednego. z Jay’em nie było inaczej kiedy był młodszy. Teraz mógł do woli patrzeć, a może A.I.M. posiadało jakiś pojazd, którym można było bezpiecznie się wybrać do dżungli i mógłby zobaczyć z bliska jakieś zwierzę. Porównanie naukowców do Sheldona z Big Bang Theory… Pasowało mu do tego, co Sam mówił wcześniej. I wiele wyjaśniało. Pasowało do ogólnego obrazu, jaki otrzymał. Nie żeby jakoś specjalnie dobrze znał ten serial, ale był on na tyle popularny, że ciężko było nie wiedzieć o nim nic. Wiedział więc mniej więcej kim był Sheldon. - Czyli dopóki mogą sobie eksperymentować to będą się słuchać twojego przyjaciela? Chcą po prostu pracować? - zapytał brata. Raczej dobrze zrozumiał sytuację tej organizacji. Blondyn opisał mu wszystko dosyć jasno. - Kim ty jesteś w całej tej… Sytuacji? Z tego co zrozumiałem to pracujesz dla Roberto. - rudzielec spojrzał na brata z zaciekawieniem. Czym mógł Sam się tu zajmować jeśli nie był naukowcem? |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież Wto Sie 06, 2019 4:46 pm | |
| Dwa pierwsze pytania, odnoszące się zresztą w praktyce do tej samej kwestii, Sam skwitował jedynie kiwnięciem głowy oraz potwierdzającym pomrukiem. Podejrzewał co prawda, że sytuacja niektórych minionków mogła być nieco bardziej skomplikowana, ale ogólnie rzecz biorąc... Do tego się wszystko sprowadzało. Pracując, odkrywając, tworząc i teoretyzując ich naukowcy byli szczęśliwi - to natomiast przekładało się na ich wierność. A poza tym większość z nich chyba po prostu szczerze lubiła Bobby'ego, nie tylko z wdzięczności, ale i za jego charakter. I nic dziwnego. Berto od zawsze miał talent do zjednywania sobie ludzi. - Pracuję - potwierdził, nim uczynił krótką pauzę na zebranie myśli i ułożenie sobie w głowie najlepszego wyjaśnienia swojej funkcji. Koniec końców krążył tak naprawdę pomiędzy dwiema posadami... Zależnie od tego, co było w danym momencie pilniejsze lub bardziej potrzebne. W trakcie tej drobnej przerwy blondyn znów zerknął na Jay'a, głównie dlatego, że wyłapał na sobie jego spojrzenie, więc zwyczajnie chciał je odwzajemnić. - Zajmuję się... Bezpieczeństwem. Pod paroma względami. Głównie dbam o to, żeby nic nie zagroziło naszym dwóm głównym bazom, w razie potrzeby udałbym się też do tych pomniejszych albo tymczasowych... A poza tym, kiedy trzeba, występuję również jako prywatny ochroniarz Bobby'ego. To ma więcej sensu, niż gdyby ciągał mnie ze sobą w oficjalnych okolicznościach jako zwykłe towarzystwo - wytłumaczył. Trochę uprościł sprawę, szczególnie w tej pierwszej kwestii, ale detale jego profesji byłyby pewnie dla Jay'a nudne, więc mu je odpuścił. Wolał także nie wspominać mu o swojej roli w niektórych testach nerdzików. Nie chciał go tym martwić, pole siłowe czy nie. Sam podejrzewał, że brat prawdopodobnie miał do niego wiele innych pytań i naprawdę był skłonny na nie szczerze odpowiedzieć - a przynajmniej na większość z nich, bo mimo wszystko nie mógł przewidzieć każdej możliwości - ale... Chyba najpierw powinien wyjaśnić mu jeszcze jedno. Co prawda w tym momencie nie było to aż tak ważne, nie przy tak nielicznych opcjach nawiązania kontaktu ze światem zewnętrznym, a nawet gdyby - to blondyn i tak nie wierzył, że Jay by tego spróbował... Lecz wolał mieć to z głowy. Również dla spokoju własnego sumienia, jeżeli miał być szczery. Koniec końców nie chciał na długo stawiać brata w sytuacji, gdy musiał pilnować ich sekretu. - Myślę, że wkrótce Bobby zechce się z tym wszystkim ujawnić... Na tyle, na ile będzie to konieczne i bezpieczne. Już zaczął pozytywnie ingerować w wydarzenia na świecie i oczyszczać imię A.I.M. Wysłał ich do pomocy w trakcie ostatniej inwazji, może coś o tym słyszałeś? Tak czy siak, kiedy już się to wyda, wtedy pewnie będziesz mógł o nas rozmawiać z kim zechcesz, oczywiście bez zdradzania tajnych lokacji i tak dalej, ale póki co... Dyskrecja, jak się umawialiśmy - nie sądził, aby musiał o tym Jay'owi przypominać. Nie, cały ten krótki monolog wynikał przede wszystkim z chęci zapewnienia go o tym, iż ta sytuacja nie potrwa długo. Przy odrobinie szczęścia nie zostanie nawet postawiony w sytuacji, w której musiałby na ich temat milczeć. Na to właśnie Sam liczył.
|
| | | Icarus
Liczba postów : 168 Data dołączenia : 25/07/2016
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież Wto Sie 20, 2019 4:45 pm | |
| Nie było niczym to, że Jay cały czas zachowywał spokój. W ich rodzinie był jedną z najbardziej spokojnych osób. Przynajmniej od kilku lat choć i wcześniej nie przesadzał z szaleństwami. Po prostu był bardziej jak nastolatek zadowolony ze swojego życia. Teraz był bardziej wyciszony. Ktoś o bardziej ostrym charakterze na pewno nie były w stanie zachować takiego spokoju, jak on. Był ciekaw, jak rozwinie się cała ta sytuacja. Kiedy Sam zaczął mu wyjaśniać swoją rolę w całej tej sytuacji, Jay uśmiechnął się lekko. Bardziej do siebie niż do brata. To miało całkiem sporo sensu. Ze swoimi mocami, Cannonball był idealnym materiałem na ochroniarza. Nie tylko odnośnie budynków, ale i osób, a przecież z Berto znali się od wielu lat. Chyba nie można było ubić lepszego interesu niż zatrudnienie przyjaciela na ważne stanowisko. - Na pewno ma więcej sensu niż zabieranie po prostu przyjaciela na spotkania biznesowe. - zgodził się z Samuelem. To było nie miało większego sensu. Kiedy Sam wspomniał o tym, że Berto wysłał A.I.M. do pomocy w walce z Sentinelami, rudzielec pokiwał lekko głową. Widział nagrania. Sam osobiście nie brał udziału w walkach, ale widział całkiem sporo filmików na internecie, a potem w telewizji. - Jasne, pamiętam. Ani słowa nikomu. W końcu to tajemnica. Trochę szkoda, porobiłbym zdjęcia dinozaurom. - odparł kiedy brat ponownie wspomniał o zachowaniu dyskrecji. Potrafił dotrzymac obietnicy i umiał zachowac dyskrecję. Wiedział, że biznes z A.I.M. to prywatna sprawa Berto. Nie miał zamiaru się wtrącać w ujawnianie tego. Rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym jego spojrzenie wróciło na blondyna. - A skoro już o nim mowa to gdzie głowny bohater naszej rozmowy? - zapytał z zaciekawieniem. Dziwne, że do tej pory go nie zobaczył. W końcu to była jego baza. Jego ludzie. Nie powinien był się tu pojawić żeby go jakoś przywitać czy coś? Nie żeby tego wymagał od Berto. Po prostu spodziewał się czegoś takiego po tym chłopaku. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież Czw Sie 22, 2019 4:10 pm | |
| Sam uśmiechnął się lekko na tę wizję - robienia zdjęć dinozaurom. Takie fotografie same w sobie być może nie wyrządziłyby ogromnej szkody, gdyby nawet gdzieś wyciekły... O ile tylko dałoby się logicznie usprawiedliwić pobyt Jay'a w tym miejscu. Mimo to - nawet z najlepszymi wyjaśnieniami pod ręką - niektórzy wciąż mogliby powiązać go przez brata z A.I.M. i uznać, że organizacja miała w Savage Land swoją bazę, a to pewnie skończyłoby się źle. Więc niestety, niskie ryzyko wciąż było ryzykiem. Może kiedyś się to zmieni. Na szczęście sam kontakt z dinozaurami był już możliwy - i powinien być dużo przyjemniejszy i bardziej satysfakcjonujący od zwykłego ich uwieczniania. Oczywiście część z nich była na to zbyt niebezpieczna i nawet Sam wolał się do nich nie zbliżać - bo może nie zrobiłyby mu krzywdy przez pole siłowe, ale nie widział powodu do tego, aby prowokować ich agresję swoją bliskością... Lecz za to sporo roślinożernych gatunków na tyle przyzwyczaiło się do obecności ludzi i innych humanoidalnych ras, że można się było między nimi przechadzać, a one to ignorowały - a czasem pozwalały się wręcz dotknąć. Niektóre plemiona nawet je oswajały. Sam już zadecydował, że po odpowiednich zwiadach i upewnieniu się, że za barierą bazy było w danym momencie bezpiecznie, na chwilę zabierze brata na zewnątrz. Do granicy na ogół nie zbliżało się nic drapieżnego, ale na przykład małe stadko wielkich, ciężkich, spokojnych brachiozaurów tak czy siak robiło wrażenie... I to nieistotne ile razy się je widziało. A przynajmniej blondyn w dalszym ciągu tak uważał. Momentami odnosił wrażenie, że roślinożercy po prostu nauczyli się już, że przy bazie mogli się paść bez martwienia się mięsożercami. Nie zdziwiłby się również, gdyby któryś dobroduszny minionek raz czy drugi odstraszył drapieżnika, by umocnić to przekonanie... Ale nigdy żadnego na takim ingerowaniu nie przyłapał. - Główny bohater mnie nie posłuchał i po tej samowolce wylądował w skrzydle szpitalnym. Nie tutaj, w innej placówce... Tej, z której się teleportowaliśmy - wyjaśnił tymczasem bratu. Trochę uprościł sprawę, bo to nie było do końca tak... Ale fakt pozostawał faktem, że Bobby zrobił coś wbrew niemu, utrzymując to w tajemnicy - i skończyło się to dla niego źle. Szczęście w nieszczęściu, że mogło dużo gorzej, ale mimo wszystko Guthrie'ego wciąż irytowała ta myśl. Irytowała i przede wszystkim martwiła. - Odwiedzimy go, jeżeli nie masz nic przeciwko. On na pewno będzie chciał cię zobaczyć. Tylko... Musi teraz sporo odpoczywać. Żeby mu się dobrze pozrastały żebra - uściślił, poprzedzając te słowa cichym westchnięciem. W końcu nie chciał zaniepokoić Jay'a, więc wolał z góry opisać stan Bobby'ego. A połamane kości mimo wszystko nie były aż takie złe. Nieprzyjemne, szczególnie w takim miejscu, ale nie zagrażały życiu... Tylko w nim przeszkadzały. W Instytucie pewnie zdarzały się co jakiś czas, nie tylko wśród wracających z misji X-Men, ale i po prostu szalejącej młodzieży. - Chodź, pokażę ci jeszcze parę ważniejszych miejsc w bazie, a potem zobaczymy czy uda nam się dziś wyjść do dinozaurów - dodał wreszcie, jednocześnie ruchem głowy wskazując już w kierunku, z którego niedawno przybyli. Nie było co czekać... Oczywiście o ile w okolicy w dalszym ciągu było spokojnie.
Z/t za obu.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ogrody na dachu jednej z wież | |
| |
| | | | Ogrody na dachu jednej z wież | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |