|
Autor | Wiadomość |
---|
Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Nie Lis 12, 2017 6:16 pm | |
| W tym momencie Sam odczuwał ogromną ochotę wymienienia przyjacielowi całej masy pięknych kobiet, z którymi randka skończyłaby się pewnie bardzo źle... Zaczynając od licznych przestępczyń, a kończąc na... Nie, właściwie wcale nie kończąc, bo mógłby przedstawić naprawdę bardzo długą listę. Uroda to nie wszystko i choć blondyn wiedział, że Bobby zdawał sobie z tego sprawę i w sporej mierze się zgrywał - do czego zbyt łatwo by się nie przyznał - to i tak trochę drażniło go samo sugerowanie takiej lekkomyślności. W gruncie rzeczy Sam nie zaprotestował tylko dlatego, że w głębi ducha chciał wierzyć, iż Berto panował nad sytuacją. Już od dłuższego czasu na ogół wychodziło im to na dobre, nawet jeżeli Latynos miał skłonności do potężnego ryzykowania i zdarzało im się o to spierać. Z drugiej strony przynajmniej nie będzie już chyba gorzej niż wtedy, gdy zdecydował się dołączyć do zarządu Hellfire Club... A jak do tej pory rzeczywiście wynosili korzyści z tej jego znajomości, akurat temu blondyn niestety nie mógł zaprzeczyć. Co wcale nie oznaczało, że zmienił zdanie. Bobby miał jednak szczęście, bo pewnie zupełnie przypadkowo odciągnął jego uwagę innym stwierdzeniem, a mianowicie nawiązaniem do nadciągającej konferencji. Czoło Cannonballa natychmiast się zmarszczyło, a kąciki jego ust opadły jeszcze bardziej, wskazując na niepokój oraz niezadowolenie. Z jego twarzy prawie zawsze można było czytać jak z otwartej księgi, bo właściwie nigdy nie krył się z emocjami... A po tylu latach Berto posiadał dodatkowo tę przewagę, że z pewnością potrafił te uczucia odpowiednio interpretować. - Czekaj, do randek i przyjemności wrócimy później. Mówisz, że chcesz pojawić się na tej konferencji? Zdajesz sobie sprawę z tego, że praktycznie na sto procent ktoś spróbuje na niej coś zmalować? - spytał, choć tak naprawdę domyślał się odpowiedzi. Oczywiście, że Bobby to wiedział. Najprawdopodobniej między innymi dlatego chciał się tam wybrać... Żeby osobiście przypilnować rozwoju wydarzeń. Co było bardzo nierozsądne, czego pewnie również był świadomy. Gdyby jakaś organizacja albo nawet jednostka zdecydowała się po prostu wysadzić budynek... Istniały sposoby, aby zrobić to tak, by nikt nie mógł powstrzymać wybuchu. Nie tylko przy użyciu nadludzkich mocy. A Sunspot może i był wytrzymalszy od zwykłego człowieka, ale eksplozja mogłaby go przynajmniej poważnie zranić... Na tę wizję Sam prawie się wzdrygnął. - Wiem co chcesz w ten sposób osiągnąć, ale z nas dwóch to ja bardziej się nadaję, żeby wziąć w tym udział. Albo jeszcze lepiej, możemy użyć LMD - zasugerował od razu. Rozumiał, że wykorzystanie takiego zamiennika mogłoby wyjść na jaw i wtedy wywołałoby serię niewygodnych pytań, ale to i tak byłoby lepsze od utraty życia... Po przecież w trakcie konferencji Bobby nie mógłby pokazać swoich mocy. Chyba że zamierzał oficjalnie się ujawnić, ale to z kolei najprawdopodobniej zaszkodziłoby jego interesom... Nie tylko tym oficjalnym.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Nie Lis 12, 2017 9:46 pm | |
| Kiedy tak wpatrywał się w przyjaciela niemal jak zahipnotyzowany, puszcząć wodze wyobraźni i analizując różne możliwości na to jak ich przyszłość mogłaby wyglądać, Samuel w końcu się odezwał. Tym samym wyrywając go z jego zamyślenia. Zamrugał szybko, patrząc na chłopaka. No tak. Mógł się tego spodziewać. Twarz Sama dokładnie pokazywała jego odczucia odnośnie tematu konferencji. A raczej jego uczestnictwa w niej. I tym razem nie był zaskoczony jego reakcją. - Hej hej, spokojnie. Zwolnij. - oparł dłoń na nadgarstku blondyna, marszcząc delikatnie brwi - Wiem doskonale z jakim ryzykiem wiąże się wybranie się na konferencję. Nie powiedziałem, że chcę się pojawić. Rize sama zaproponowała mi zaproszenie, a ja powiedziałem, że nie jestem pewien czy to dobry pomysł, ale może je przesłać. Cały czas nad tym myślę. - jak najszybciej wytłumaczył mężczyźnie, na czym stanęła sprawa jego uczestnictwa w tym wielkim wydarzeniu. Wiedział doskonale, że było to olbrzymie ryzyko. Niektórzy wiedzieli, że jest mutantem i mogli chcieć to wykorzystać. Mogli chcieć jakoś udowodnić, że jest mutantem. Mogli też po prostu dokonać zamachu terrorystycznego. Po ostatnich eksplozjach w ważnych miejscach było to tym bardziej prawdopodobne. - Nie pójdziesz tam. - kategorycznie odmówił szorstkim tonem jak tylko Guthrie wspomniał o takiej możliwości. Nie obchodziło go, że w pewnym sensie Sam był nieśmiertelny i nie szło go poważnie uszkodzić. Choćby miał użyć siły to nie puści go na tą konferencję. Chyba, że mieliby się tam wybrać we dwoje. Wtedy to co innego. Blondyn robiłby mu za ochroniarza. Ważne szychy zawsze miały swoich ochroniarzy, więc jego przybycie w towarzystwie nie byłoby takie dziwne. W razie ataku bariera Cannonballa mogłaby ochronić ich obu. Tak, na tą opcję mógłby się zgodzić. - Też myślałem o LMD, to całkiem dobry pomysł. - to już dodał spokojniejszym tonem. Ta opcja wydawała mu się najlepszym rozwiązaniem. Jeszcze w trakcie jego wypowiedzi tablet w rękach Sama wydał z siebie dźwięk, sygnalizujący przyjście wiadomości, a dokładniej e-maila. Berto się przechylił, zerkając na niego i szybkim ruchem kliknął na wiadomość, by ją odczytać. Nowe informacje od jego genialnych naukowców. W pełnym skupieniu czytał to, czego się dowiedzieli. Nie było tego wiele, a i to co dostał było... Dziwne. Po prostu dziwne. - Nie podoba mi się to. - mruknął do siebie, kończąc czytać wiadomość. Zdecydowanie potrzebowali więcej czasu i więcej środków. Może uda się coś więcej ustalić. Jego ludzie dawali z siebie wszystko, w to nie wątpił. Zawsze robili wszystko co w ich mocy. Pokazywali na co ich stać. W tej kwestii niewiele więcej mogli zrobić. Bobby zaplanował w najbliższej przyszłości skontaktować się z Tarczą i zobaczyć czy posiadają jakieś dodatkowe informacje. W końcu oni również mieli niezłą technologię, a dodatkowo bazę danych z nazwiskami. Być może ofiarami nie byli przypadkowi ludzie. - Na czym my to... Ach, tak. Mieliśmy wrócić do randek i przyjemności skoro temat konferencji wyjaśniony. - odchylił się, prostując plecy, by oprzeć się o fotel. Nie odrywał wzroku od przyjaciela, ciekaw co ma mu do powiedzenia w tej kwestii. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Pon Lis 13, 2017 9:10 pm | |
| Sam wpatrywał się w przyjaciela podejrzliwie podczas tych wyjaśnień, w żadnym razie nie zmieniając zdania odnośnie jego obecności na konferencji, ale... Cóż... Wierząc mu, gdy mówił, że wciąż to jeszcze rozważał. Był pewien, że Bobby by go nie okłamał, nie w takiej sprawie, nawet nie po to, żeby go uspokoić i ugłaskać. Zdarzało mu się zachowywać sekrety w sprawach prywatnych, co zresztą zwykle źle się kończyło, ale w pracy? Nie, prawie nigdy. Opowiadał mu wszystko ważne, choć czasem z opóźnieniem. To właśnie z tego względu Cannonball był skłonny mu teraz zaufać. Wcale nie zdziwiło go natomiast to, że Berto zabronił także i jemu udać się na to spotkanie. Spodziewał się odmowy, choć niekoniecznie wypowiedzianej takim tonem. To głównie z tego ostatniego powodu zacisnął szczękę i uniósł lekko głowę, wyraźnie pokazując, że on również nie zamierzał ustąpić. Obaj potrafili być piekielnie uparci, szczególnie w sytuacji, gdy się o siebie wzajemnie martwili. Nie chodziło nawet o to, że Sam chciał tam polecieć. Szczerze mówiąc uważał, że obaj byliby na konferencji zbędni. Gdyby nawet udało im się dojść do głosu, to nie mogliby wypowiadać się swobodnie, ani powoływać na wszystkie posiadane przez siebie informacje, bo w ten sposób zdradziliby nie tylko siebie, ale i swoich znajomych. Wystarczyłoby jedno potknięcie i gotowe. Poza tym... Gdyby coś poszło nie tak, na miejscu też nie mogliby zareagować równie skutecznie, co będąc na zewnątrz i kierując działaniami A.I.M. Dalsza dyskusja musiała jednak poczekać, bo dźwięk wiadomości skłonił Bobby'ego do ponownego zainteresowania się tabletem, a Sam z cichym westchnieniem szybko poszedł w jego ślady. Treść maila od razu go otrzeźwiła i mężczyzna przeczytał ją aż dwa razy, najpierw pobieżnie, a potem dokładniej. Jego czoło znów się zmarszczyło, a poważne spojrzenie przesunęło się na twarz jego przyjaciela. Tak, w pełni zgadzał się z jego stwierdzeniem i podsumował je kiwnięciem głową. Z tego względu tym bardziej zdziwiło go to, jak łatwo Berto zmienił temat na luźniejszy. Wiedział, że Latynos wcale nie uciekał od odpowiedzialności, tylko starał się sprawiać takie wrażenie, a w rzeczywistości pewnie wciąż zastanawiał się co zrobić z tą sytuacją... Ale nawet po tylu latach Sam jeszcze do końca do tego nie przywyknął. Bardzo powoli blondyn rozluźnił się i również oparł się wygodniej o fotel, teraz już podając tablet przyjacielowi. - Nie do końca wyjaśniony, ale niech ci będzie, że z niego zejdę. Po prostu nie rozumiem po co ci randka z kimś, kogo praktycznie wcale nie znasz. I pomijając chęć wyciągnięcia z niej informacji, bo to równie dobrze możesz zrobić w trakcie kolejnego spotkania biznesowego - oznajmił zniechęconym tonem, który oznaczał, że mężczyzna już wiedział, iż przegrał. W dalszym ciągu mu się to nie podobało, ale nie miał na tę kwestię żadnego wpływu. Mógł tylko jej nie pochwalać.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sro Lis 15, 2017 1:54 pm | |
| Nigdy by nie okłamał Cannonballa. Co innego nie mówić o czymś, pomijać jakiś temat, trzymać coś w sekrecie. Co innego kłamanie. Nie byłby w stanie po prostu tego zrobić. Dopóki jakiś temat nie był poruszany, Berto mógł go przemilczeć. Kiedy już blondyn o coś go pytał, Latynos odpowiadał szczerze. Zresztą, kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później by wyszło na jaw. Lepiej nie psuć ich stosunków takimi błahostkami jak kłamstwa. Odebrał swój tablet od przyjaciela, zapisując informacje z maila w osobnym pliku. Tak, aby później móc bez problemu je odnaleźć i w marę możliwości uzupełnić. Po kontakcie ze znajomymi być może dowie się czegoś więcej. Być może wtedy sytuacja się rozjaśni nieco bardziej. Zmiana tematu z wybuchów na randki przyszła mu łatwo, ale to nie oznaczało, że ignorował to co ważniejsze. Po prostu od rana tyle spraw zwaliło mu się na głowę, że teraz, w towarzystwie tego konkretnego mężczyzny, chciał trochę się rozluźnić i choć przez chwilę nie myśleć o obowiązkach. Doskonale wiedział, że przy nim mógł sobie na coś takiego pozwolić. Berto pokręcił lekko głową kiedy Samuel znowu zaczął wypominać mu randkę z panną Rize i rzucać argumentami, które miałby go zniechęcić do tego. Rozumiał, że przyjaciel się o niego martwi. Ktoś z rządu mógł być niebezpieczny. Posiadać podsłuch lub po prostu wciągnąć go w pułapkę. Zdawał sobie sprawę z tych ryzykownych elementów, wiążących się z takim prywatnym spotkaniem. - Oj, Sam. Mówisz, jakbyś nigdy nie był na randce. Jak poznasz gdzieś ładną dziewczynę to zapraszając ją na randkę wiesz o niej niewiele, prawda? Imię, numer telefonu, ewentualnie co lubi. Od tego są randki. Poznawanie nowych osób. Spędzanie z nimi czasu w miły sposób. - obrócił się całym fotelem w stronę przyjaciela, patrząc na niego. W dłoniach cały czas trzymał swój tablet. - Nie mam zamiaru wyciągać z niej żadnych informacji. Randka to chwila odpoczynku od pracy. Pozwala zapomnieć o obowiązkach. A mi właśnie o to chodzi. O chwilę wytchnienia. Jeśli masz na to lepszy pomysł to słucham. - uśmiechnął się kącikiem ust. Jemu nie przychodziło do głowy nic lepszego niż randka. Wypicie paru drinków, zjedzenie czegoś smacznego, mile spędzony czas. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Czw Lis 16, 2017 5:58 pm | |
| Przez chwilę Sam przyglądał się temu, jak jego przyjaciel pracował na tablecie, lecz prawdę mówiąc nie śledził jego ruchów na tyle dokładnie, aby być w stanie opisać wszystkie jego działania. To by zresztą było wścibskie, nawet jeżeli Bobby zajmował się teraz czymś, o czym Cannonball tak czy siak posiadał informacje... Można by więc powiedzieć, że mężczyzna jedynie zawiesił wzrok na urządzeniu w dłoniach Berto, lecz skupiał się na czymś innym - a mianowicie na temacie ich rozmowy... Oraz na problemach, o których dopiero co przeczytał wiadomość. Te ostatnie nie chciały usunąć się na bok i pozwolić mu w spokoju prowadzić dyskusję. Bobby był bardzo zajmujący, ale tym razem wybrał trochę niewygodny temat, a w dodatku taki, przy którym blondyn nie do końca się z nim zgadzał. On sam widział randkowanie inaczej, wręcz odwrotnie do przyjaciela - bo w pierwszej kolejności wolał się z kimś zapoznać, nawiązać więź, a dopiero potem przejść do poważniejszych spotkań i zacieśniania relacji. Poza tym... Teraz i tak nie miał na to wszystko czasu. Ani odpowiedniego towarzystwa, bo najczęściej przebywał z paniami naukowiec, które zdawały się kochać głównie swoją pracę i czasem wybuchy. Nie oznaczało to jednak, że Sam odpuszczał sobie też inne rozrywki, bo przecież na przykład spędzał czas z Berto i z bratem również zamierzał. Skoro zaś już o tym mowa, to pewnie powinien uprzedzić o tym Bobby'ego... Mimo wszystko to była przecież jego baza, więc przydałoby się uzyskać jego oficjalną zgodę na wizytę. - Tak się składa, że właśnie mam lepszy pomysł na chwilę wytchnienia. Zaoferowałem Jay'owi, by do mnie na trochę przyleciał. Prędzej czy później i tak dowie się co tutaj robimy, a potrafi być dyskretny, więc to nie powinien być żaden problem... Obiecuję, że będę go miał na oku, ale nie zaniedbam swoich obowiązków - zapowiedział z góry, żeby nie przedłużać. Nie spodziewał się, że Bobby zgłosi jakieś protesty, bo to w końcu rodzina, ale zawsze lepiej było się upewnić, niż postawić go przed faktem. Do tego ten temat przynajmniej odciągnął ich od rozmowy o randkach, co już stanowiło sporą poprawę. Blondyn może nie czuł się z tym niezręcznie, bo przy Berto od dawna mało czym się krępował, ale w dalszym ciągu nie podobała mu się decyzja przyjaciela... A wiedział, że nie będzie w stanie zrobić nic, aby zmienić jego zdanie. To sprawiało, że irytował się tym czymś, co w przypadku innej osoby zapewne określiłby mianem lekkomyślności.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Czw Lis 23, 2017 8:12 pm | |
| Liczył na jakąś ciekawą kontynuację tematu. Naprawdę nie spodziewał się, że temat randkowania może tak rozdrażnić Samuela. Nawet jeśli nic po sobie nie okazywał to Berto był w stanie wyczuć, że blondynowi psuł się humor i nie podobał mu się ten temat. Nie rozumiał dlaczego aż tak mu przeszkadzał fakt, że się umówił z Rize. Czy w przypadku innej osoby zareagowałby lepiej? Teraz Berto zaczął się zastanawiać czy by nie spróbować sprawdzić reakcji Cannonballa na różne osoby. Może byłoby to paskudne z jego strony, ale nic nie mógł poradzić, że ciekawość go zżerała. Nie zdziwił się więc, że Sam zmienił temat choć zmienił na coś zaskakującego. Najpierw zabranie całej rodziny dla bezpieczeństwa, a teraz tylko Jay'a. Słyszał o Houston i o tym co się tam wydarzyło. Od przyjaciela się dowiedział, że Icarus brał udział w tamtej akcji. Nie dziwił się chłopakowi, że się martwił o brata. Na jego miejscu zapewne miałby podobnie. Zresztą, czuł się podobnie. W końcu rodzina Guthrie była dla niego niemal jak jego własna rodzina. Ludzie najbliżsi jego sercu. - Rozmawiałeś już z Emmą na ten temat? Bez jej zgody nie ma mojej zgody. Wiem, że jest dorosły, ale mieszka w Instytucie i obowiązują go tamtejsze zasady. W jego dyskrecję nie wątpię, wygląda na zaufaną osobę. - na koniec wypowiedzi skinął lekko głową. Nie był w pełni przekonany czy to dobry pomysł, by zabierać rudzielca tutaj, ale mimo wszystko na początek Frost musiała na to wyrazić zgodę. Wiedział, że ze swoją telepatią mogła bez problemu dowiedzieć się, czym on i Sam się zajmują i gdzie głównie spędzają swój czas. Mogła więc mieć pewne wątpliwości co do puszczania do nich jednego z uczniów. Nawet jeśli miał to być Jay. Obrócił się w fotelu i odepchnął lekko nogami, by wrócić na swoje wcześniejsze miejsce przy biurku. Przy przyjacielu mógł się zdobyć na tak dziecinny gest jak jeżdżenie na krześle zamiast wstać z niego i przesunąć na poprzednie miejsce. Odłożył tablet na biurko, wygaszając jego ekran jednak nie wyłączając go całkowicie. Był dla niego niemal równie ważny co laptop, cały czas był włączony. - Naukowcy zmniejszą najwyżej częstotliwość prób wysadzenia cię w powietrze. Właściwie... Chcesz go tu zabrać w jakimś konkretnym celu? Czy po prostu ma sobie odpocząć u nas od misji? - ponownie obrócił się w stronę przyjaciela, patrząc na niego z zaciekawieniem. Chciał wiedzieć, że blondyn planuje coś konkretnego czy może było to totalnie spontaniczne. |
| | | Samuel Guthrie
Liczba postów : 142 Data dołączenia : 12/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sob Lis 25, 2017 4:36 pm | |
| Jeszcze podczas gdy Bobby mówił, Sam pokręcił już przecząco głową na pierwsze z jego pytań. Pomiędzy niesieniem pomocy uczniom, którzy porwali się z motyką na słońce, rozmową z bratem oraz koniecznością szybkiego powrotu do bazy mężczyzna nie miał okazji zapytać o zdanie nikogo poza samym Jay'em. Spotkanie się z Berto stanowiło dla niego priorytet od chwili, kiedy tylko usłyszał o tym wybuchu pod siedzibą jego firmy, więc niemalże wszystko inne od razu wyleciało mu wówczas z głowy. Mimo to blondyn ani nie czuł się zmartwiony, ani tym bardziej na takiego nie wyglądał. Jako rodzina miał pełne prawo zabrać brata na trochę ze szkoły, więc nie sądził, aby przyszło mu się o to wykłócać... Nawet jeżeli Jay należał teraz do oficjalnej drużyny, przez co jego sytuacja trochę się zmieniła. W dodatku Instytut dopiero co trzymał od A.I.M. cenny prezent, co również powinno zadziałać na korzyść tego planu. Sam powiódł wzrokiem za przyjacielem, gdy ten odjechał od niego na krześle, a na jego usta w końcu wstąpił lekki uśmiech. Najpierw wieści o eksplozjach, potem temat tej całej randki... Mężczyzna nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki był do tej pory spięty, lecz teraz powoli się rozluźniał. Choć wciąż pamiętał o wszystkim złym, to nastrój i tak mu się poprawiał - a w dużej mierze działo się to dzięki wizji sprowadzenia do bazy Jay'a. Przynajmniej jego będzie miał przez chwilę pod swoją opieką... Pomimo zbiorowiska szalonych naukowców oraz ich eksperymentów, siedziba A.I.M. i tak była niezwykle bezpiecznym miejscem. - Odpocząć, spędzić ze mną czas... Albo z nami, jeżeli uda ci się na trochę wyrwać. Myślałem o tym, żeby chociaż raz zabrać go na lot po okolicy. Niezbyt daleko, bo nie mam ochoty ryzykować zapuszczania się na tereny tubylców, ale na tyle, żeby zobaczył tutejszą florę i faunę - wyjaśnił, jednocześnie wzruszając lekko ramionami. Chociaż Sam brzmiał na spokojnego, to prawda była taka, że ani na chwilę nie zapominał kogo mogli spotkać w Savage Land. Ta część krainy praktycznie należała do nich, ale nigdzie nie zostało powiedziane, że inni jej mieszkańcy nie mogli się przemieszczać i nagle pojawić się gdzieś w pobliżu... Na przykład Sauron. To by się mogło skończyć nieprzyjemnie. Z drugiej strony dinozaury na ogół podchodziły blisko bariery wokół bazy, więc wystarczyło tylko krążyć wokół niej, żeby je sobie obejrzeć - i tak właśnie Cannonball zamierzał zrobić. Wolał nie kusić losu.
|
| | | Roberto da Costa
Liczba postów : 139 Data dołączenia : 11/06/2016
| Temat: Re: Biuro Roberto Sob Gru 02, 2017 4:12 pm | |
| Czekała więc jeszcze Samuela rozmowa z Emmą Frost. Być może powiązania rodzinne pomogą w zdobyciu pozwolenia. Poza tym, nawet gdyby z tym był problem to Berto by pomógł przyjacielowi przecież. Przypomniałby Emmie, kto im załatwił bransolety maskujące. I kto może im załatwić o wiele więcej ciekawych rzeczy. W końcu z takimi naukowcami jak ci z A.I.M. wszystko było możliwe. Wystarczy im powiedzieć, a oni z zapałem wezmę się do projektu. Już dawno zauważył, że nauka i udowadnianie swojego geniuszu są dla nich najważniejsze. Czyli chciał zorganizować bratu chwilę odpoczynku od obowiązków. Cały Sam, jak zawsze myślał o innych. Jak dobrze, że miał takiego przyjaciela. Właściwie to nie miał nic przeciwko temu, by Jay odwiedził ich w Savage Land. Był pewien, że będzie zachwycony dinozaurami. Kto nie lubi dinozaurów? W końcu są muzea z nimi. I to sporo. W dodatku będzie się mógł poczuć prawie jak w filmie Park Jurajski. Wyspa A.I.M. raczej byłaby nudna. Nie sądził, by rudzielca zaciekawiły laboratoria i eksperymenty naukowców. - Myślę, że wychodzenie za barierę byłoby zbyt ryzykowne. Zwłaszcza jeśli masz na myśli pokazanie mu bazy w Savage Land. Chyba, że kamery by pokazywały, że nie ma żadnego mięsożercy w pobliżu w danym momencie. - miał wrażenie, że Jay'a zdecydowanie bardziej zaciekawi tamto miejsce niż wyspa A.I.M., na której nie było takich cudów jak prehistoryczne zwierzaki. - Co do mnie to nie mogę nic zagwarantować. Sam już wiesz, ile się teraz dzieje. Konferencja, Sentinele, eksplozje. - pokręcił lekko głową. Zdecydowanie za dużo do ogarnięcia dla niego samego. Oczywiście nie miał zamiaru tego mówić na głos. On zawsze da radę. Tak długo jak ma wsparcie, wszystko mu się uda. Może znajdzie moment, by popatrzeć z dwójką braci na dinozaury. I przy okazji opowiedzieć co nieco o ich pracy, bo pewnie Icarus będzie ciekaw co tak właściwie robią. Siedząc już przy biurku po chwili zdecydował się zajrzeć na laptopa, otwierając go i odblokowując. Coś przyszło mu do głowy i wolał to zrobić póki pamiętał. Szybko więc wszedł na listę e-maili, które posiadał i odszukał ten jeden konkretny, którego teraz potrzebował. Kontakt pisemny na początek powinien być okej. Później zadzwoni jeśli będzie czas na rozmowę z obu stron. - Kiedy chciałbyś go tutaj sprowadzić? Postaram się chociaż część spraw załatwić do tego czasu. - odezwał się ponownie, będąc już w trakcie pisania wiadomości do osoby, która na pewno mogła mu pomóc chociażby w sprawie eksplozji. Też mieli technologię, a do tego bazę danych mieszkańców. Mogli mu pomóc w sprawdzeniu, czy w eksplozji zginął ktoś ważny. Wspomniał, choć pewnie raczej o tym wiedzieli, że jedna z eksplozji miała miejsce pod jego firmą, więc dotyczyła go osobiście w pewnym sensie. Dopisał również pytanie odnośnie wybuchu bazy wojskowej. Być może wiedzieli już coś więcej. Berto miał informacje, które mogły ich zaskoczyć. Lub nie. Czasem ciężko ogarnąć działanie niektórych ludzi. W końcu wysłał e-maila i po chwili, gdy już się upewnił, że dotarł w miejsce przeznaczenia, zamknął laptopa. Wstał z krzesła, zerkając na Sama i uśmiechnął się lekko. - Chodź, przeniesiemy się w przyjemniejsze miejsce. - z tymi słowami ruszył w stronę drzwi wyjściowych ze swojego biura - Zabieram cię na randkę do ogrodów w naszej bazie na Savage Land żebyś już nie był tak zazdrosny o tą Rize. - dalsze słowa wypowiedział w trakcie spaceru przez pomieszczenie, kończąc je, gdy złapał klamkę od drzwi i je otworzył. Wszystkie słowa utrzymywał w żartobliwym tonie. Wolał nie brzmieć zbyt poważnie. Jeszcze Cannonballowi przyszłoby do głowy zadawać mu jakieś niewygodne pytania. Obejrzał się krótko na przyjaciela, po czym wyszedł z pomieszczenia, gdy ten dołączył do niego.
z/t za obu |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Biuro Roberto | |
| |
| | | | Biuro Roberto | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |