Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Tereny przylegające.

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Sob Lip 16, 2016 6:06 pm

Tereny przylegające. KqIIZx0

Warownia mieści się w głębokiej puszczy, na skraju jedynego łańcucha gór wyspy. Choć nie wiedzie do niej żaden utarty trakt, a ona sama od dawna nie figuruje już na żadnej mapie, to niemal każdy mieszkaniec Tír na nÓg wie gdzie się znajduje. Po mimo pozornie trudnych warunków, mieszkańcom warowni żyje się łatwo. Lasy obfitują w zwierzynę i dzikie owoce, a niewielkie połacie terenu przeznaczone na małe pola, zawsze dają plony przekraczające wyobrażenie. Prawdopodobnie dzieje się tak za sprawą magii tajemniczego gospodarza twierdzy.

Niedaleko warowni znajduje się niewielkie jezioro, a zaraz obok kamienny krąg. Do złudzenia przypomina Stonehenge, stojące zarówno w Midgardzie jak i Avalonie, a nawet nie wyczulone na magię istoty, czują mistyczną aurę tego miejsca. Na skraju jeziora rośnie ogromny dąb, pokryty celtyckimi symbolami. Jego gałęzie są tak rozłożyste, że sięgają daleko ponad taflę wody.

Od strony gór z warowni wychodzi wąska ścieżka, składająca się z wykutych w skale stromych stopni. Prowadzi ona do niewielkiego punktu obserwacyjnego, położonego wysoko w górach. Rozciąga się stamtąd widok na całe Tír na nÓg, a także na odległy Avalon.
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Czw Gru 03, 2020 5:24 pm

Inny świat na pierwszy rzut oka nie robił aż tak nienaturalnego wrażenia. Wylądowali na skraju średniego jeziora, nad którym unosiła się gęsta mgła. Gdy przybysze spojrzeli w tamtą stronę, mogli dostrzec na tafli kątem oka duży, podłużny kształt, który na ich widok schował się do wody. O ile mogło wydawać się to przywidzeniem, to olbrzymia bryła pod powierzchnią wody, która oddalała się nieśpiesznie była doskonale widoczna. Kilkanaście metrów od brzegu jeziora od razu zaczynał się gęsty las. Drzewa wyglądały jak dzicy i pradawni kuzyni midgardzkich drzew. Były ogromne, sękate, układające się w przedziwne kształty i pokryte ogromną warstwą mchu, porostów i innych roślin. Poza tym w oddali na horyzoncie znajdowało się strzeliste pasmo górskie. Tak na prawdę nie było tak daleko, może jakiś dzień drogi. Musiały wyrastać dosłownie z płaskiej ziemi, bo teren nie wydawał się wcale podnosić w ich stronę. Sami bohaterowie znaleźli się pod koroną jednego z wyższych drzew w okolicy Do tego rosło ono odosobnione od reszty lasu i pokryte było gęstą siatką run i znaków wymalowanych farbą, lub wyrytych w drewnie. Z korony drzewa zwisały zamocowane liny, na krańcach których bujały się jakieś drobne przedmioty huśtane przez wiatr. Był tutaj też długi rzeźbiony stół i wiele krzeseł, ale w tym momencie pozostawały puste.
Coś zaczęło podskakiwać w torbie druida. Po chwili wieko rozsunęło się i ze środka wyleciał sporych rozmiarów sokół i wylądował na ramieniu druida. Ten nic sobie z tego nie zrobił.
-Szlag, trochę nas zniosło... - skomentował druid patrząc w stronę gór i drapiąc się w głowę. - No nic, zdarza się. To nie jest daleko. Chodźcie. - machnął zachęcająco dłonią.
Zaczęli iść szeroką, dobrze wydeptaną ścieżką prowadzącą od drzewa w stronę lasu. Gdzie nie spojrzeli, wydawałoby się że na krańcu wzroku znajdują się jakieś małe, przyglądające im się istoty, które chowały się jak tylko próbowali na nie spojrzeć. Trzeba było przyznać, że teraz w ruchu coś w tym świecie zdawało się nie pasować. Bohaterowie mogli poczuć się jakby bardziej rześcy. Tak jakby dostali nagłego przypływu sił. Sam marsz nie stanowił wysiłku większego niż leżenie, tak jak gdyby ktoś obniżył grawitację. Ta jednak pozostawała przecież taka sama, prawda?
Jedynymi chętnymi do integracji stworzeniami, były niewielkie świecące ogniki, które pojawiały się na drodze podróżujących. Miały różne kolory i falowały delikatnie w górę i w dół. Mijane przyłączały się do orszaku, tak więc po jakimś czasie bohaterom zebrał się spory, wielokolorowy ogon.
-Nie martwcie się. One nie żywią się niczym co się rusza. Czy mi się wydaje... - druid zmarszczył oczy i spojrzał w górę. - Tak, ktoś wypuszcza moje stado. Zaraz załatwię nam podwózkę.
Jeżeli bohaterowie podążyli za wzrokiem druida dostrzegliby klucz lecących w powietrzu pegazów. Druid przyłożył dwa palce do ust i gwizdnął donośnie. Na ten znak klucz zawrócił i zaczął lecieć w stronę trójki. W końcu na drodze obok nich wylądowało siedem pegazów. Były większe i potężniejsze od normalnych koni, nawet i bez dodatku ogromnych skrzydeł. Niewiele miały wspólnego z przyjacielskimi, kolorowymi postaciami z bajek dla dzieci. Te tutaj wyglądały majestatycznie. Wręcz groźnie.
-Wsiadajcie. Są inteligentne. Rozumieją ludzką mowę i nie zrzucą was. Rozumiem waszą ekscytacje, pojedziemy jednak po ziemi, dobrze? Nie żebym wątpił w wasz brak treningu, ale nie chcę cię potem zbierać z ziemi Irvin. Masz mi pomóc w ratowaniu rzeczywistości, tak?
Druid uśmiechnął się porozumiewawczo do dziennikarki. Jednym ruchem znalazł się na grzbiecie jednego z pegazów. Na ten moment jego sokół poderwał się do lotu, potem jednak znów zajął miejsce na jego ramieniu, obserwując poczynania innych podczas dosiadania pegazów.
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Sob Gru 19, 2020 7:05 pm

Cindy przeszła przez portal, ciągnąc za sobą śpiącego detektywa. Jedynym z kilku powodów, dla których wciąż pozostawała w tej dziwnej drużynie, był fakt, iż jako jedyna w owym gronie, zauważała takie drobiazgi, jak choćby to że któryś z uczestników misji ratowania świata właśnie odpłynął. Inaczej niż na przykład druid, nazbyt skupiony na zaburzeniach w kontinuum czasoprzestrzennym, przez co nieogarniający bardziej przyziemnych spraw.  Stażystka czuła się dzięki temu potrzebna, nawet jeśli sama nie miała pojęcia na czym polega ich misja, czy choćby to, dlaczego wyruszyli do świata Lveliasa. Akurat w tym ostatnim przypadku nie przychodził jej do głowy inny pomysł jak ten, że człowiek – wydra chciał się po prostu pochwalić swoim domem. Coś w stylu „jesteśmy kumplami, zapraszam was do siebie”.
Zresztą nie zmieniało to wcale jej głównej motywacji, którą była chęć zobaczenia w akcji smoczego czosnku. Nawet jeśli druid zdawał się jej ów pomysł odradzać, to przecież wystarczyło zauważyć że jest on mężczyzna, a co za tym idzie, jest też ostatnim który mógł wiedzieć czego ona chce. Tym bardziej, że ów czosnek póki co był jedynym elementem który mogł uratować opinie stażystki na temat druidowej krainy.
Tenże świat, mimo iż zawierał w sobie wszystko by wyglądać ekscytująco, a przy tym sam druid starał się głośnym taa-daam, podkreślać jego wyjątkowość, niezwykłość i magiczną duszę, nie robił na Silk wielkiego wrażenia. Dziewczyna zaliczała się do tak zwanych mieszczuchów. Przywykła do przebywanie w ograniczonej przestrzeni i sytuacji w której zewsząd napierają na ciebie betonowe ściany. Czyste powietrze, kontakt z dziką przyrodą i linia horyzontu zanadto oddalająca się przed jej oczyma, sprawiały iż stażystka czuła się tu niczym ryba zabrana na spacer, choć fizycznie nie miała się na co uskarżać. Nawet pan Ramsey wydawał się jakby lżejszy, przez co Cindy zaczęła podejrzewać że ten ostatni lewituje przez sen.
Nie zmieniało  to faktu, iż Silk cały czas uważnie lustrowała okolicę, szukając w niej materiału na ewentualny artykuł dla swojej gazety. Niestety świat po drugiej stronie lustra  to nie było to „coś”. Amazońskie lasy również dawno już przestały rozpalać wyobraźnię czytelników. Podobnie jak pegazy. Przecież każdy widział jak wygląda pegaz. I wiedział co potrafi. Kogo jeszcze może zaciekawić artykuł o latających koniach? Za to smoczy czosnek to zupełnie inna liga. Cindy była przekonana, że owa bylina będzie prawdziwym hitem. Bez dwóch zdań - bombą. Dosłownie i w przenośni.
- Ale zwróciłeś już uwagę że niektórzy z nas tu kimają? - upewniła się stażystka, wpychając chrapiącego detektywa na koński grzbiet, a następnie przy pomocy swojej sieci, starannie mocując go „w siodle”. Dopiero później, dość niezgrabnie sama postanowiła wdrapać się na drugiego zwierzaka.
Podczas jazdy Silk w dalszym ciągu bacznie obserwowała mijane tereny, co być może sam druid mógł mylnie uznać za fascynacje jego krainą. Stażystka nie miała pojęcia czego dokładnie szuka. Podejrzewała, że będzie to zwykły czosnek, tylko nieco większych gabarytów. Choć o dziwo ani owady ani żadne inne rośliny, nie przypominały znanych jej ziemskich odpowiedników, powiększonych w kilkaset krotnej skali.
- To jak on wygląda – nie wytrzymała Cindy – ten czosnek?
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Czw Sty 28, 2021 12:32 pm

Gdy Lvelias odwrócił się w stronę Cindy po jej minimalnie kąśliwej uwadze wyglądał na totalnie zbitego z tropu. Zdawało mu się że Irvin był... no... powiedzmy że "przytomny" podczas przechodzenia przez portal, a sama obecność w krainach wiecznego snu powinna podtrzymać go na duchu przynajmniej na czas dotarcia do warowni. Tymczasem pan detektyw zwisał błogo na ramionach Cindy niczym lekko tylko podpite niemowlę. Być może był to efekt uboczny magii krwi. Być może cena, którą należało zapłacić nie dawała się tak lekko zbyć byle efektem środowiskowym. Biedak tym bardziej potrzebował intensywniejszego odpoczynku, jeśli mieli w najbliższym czasie zabierać się za kolejne wyrwy.
- Dobra, wrzucaj go tutaj. - Druid wskazał na zad jednego z potężniejszych rumaków. – Przytwierdzisz go jakoś?
Lvelias sądził że kto jak kto, ale kobieta pająk była pewnego rodzaju ekspertem w temacie przywiązywania jednych rzeczy do drugich. Nawet jeśli tymi rzeczami byli nieprzytomni pasażerowie i zady latających koni. Gdyby jednak Silk miała jakieś problemy z detektywem, to elf samemu wyprostowałby rękę z kosturem w stronę lasu i za pomocą magii pobudził rozrost jednej z lian na pobliskim drzewie. Gdyby była już odpowiedniej długości obciąłby ją sztyletem wydobytym z odmętów torby i z całym tym naręczem, wrócił do Cindy.
Lveliasa korciło żeby jednak wnieść się w powietrze. Trasa zajęłaby im wtedy dużo mniej czasu, a nieprzytomny przywiązany detektyw miał chyba większe szanse utrzymania się na końskim grzbiecie od przytomnego detektywa.
W tym momencie ptak kręcący się w okolicy druida wylądował mu na ramieniu i wyraźnie zaczął się krztusić. Wyglądał trochę jak kot próbujący wypluć niechciany kłaczek sierści. Druid nawet na niego nie spoglądając podsunął mu otwartą dłoń, a sokół zwymiotował na nią niewielki zrolowany skrawek papieru obwiązany wstęgą i pieczęcią. Lvelias zerwał pieczęć, przewertował zawartość wzrokiem, po czym podał pergamin Cindy.
- To do ciebie. – rzekł
Przedziwna wiadomość dotyczyła o dziwo Tiffany. Wedle adresata dom dziennikarki odwiedził przed chwilą agent SHIELD dysponujący zdolnościami parapsychicznymi i wydał ekspertyzę, wedle której Tiffany cała i zdrowa pozostawała pod własną kontrolą umysłową. Wiadomość wyglądała na napisaną ręcznie, atramentem na pergaminie, a została podpisana przez „Numer nieznany, Nowy Jork”
Gdy Cindy skończyła czytać, druid siedział już na grzbiecie jednego z pegazów.
- Wskakuj. Im szybciej dolecimy tym szybciej Irvin trafi pod opiekę.
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Nie Sty 31, 2021 4:38 pm

Niestety, pomimo starań Cindy, druid uparcie unikał najbardziej interesującego ją tematu. Było to o tyle dziwne, że o ile na temat wszelkiej maści wyrw, Wszechświatów, kontinuów czasoprzestrzennych i paranoicznych wizji zniszczenia wszelkiego życia, gadał jak najęty, to w kwestii smoczego czosnku zagiął się by nie puścić pary z ust. Silk nie miała pojęcia co o tym myśleć. Naprawdę uważała Lveliasa za paplę. Jednego z tych, którym wystarczyło powierzyć coś w sekrecie, a następnie można było mieć pewność, iż owo „coś” błyskawicznie się rozejdzie. Być może korzenne bomby były w tym świecie tematem tabu? Mimo wszystko stażystka postanowiła nie dawać za wygraną i w dalszym ciągu naciskać swojego gospodarza. Szczególnie teraz, gdy człowiek – świstak, nie mógł schować się za rzekomo poważną dyskusją z detektywem. Na szczęście druid zauważył w końcu iż jego partner od magicznych tematów i iście magiczny sposób uciął sobie drzemkę.
- Robi się! Jedno wiązanko. Raz. – Powiedziała Cindy, zabierając się za mocowanie pana Ramseya do skrzydlatego wierzchowca. Faktycznie sklejanie z sobą rzeczy szło jej naprawdę zręcznie, a co więcej wcale nie był to jej pierwszy raz, w którym jedną z owych spajanych z sobą części okazała się być postać sympatycznego detektywa. Chyba powinna była się pilnować, zanim oplątywanie mężczyzny siecią wejdzie jej w nawyk. – Gotowe. – Potwierdziła stażystka kończąc tworzenie zgrabnego kokonu, jakim połączeni zostali człowiek i pegaz.
W tym samym czasie w okolicy pojawiło się dziwne ptaszysko, które najpierw rozsiadło się na ramieniu druida, a następnie, w sposób instynktownie wywołujący dreszcze na plecach dziewczyny, wypluło z siebie tajemniczą wiadomość.  Zdaniem Cindy, nadawca tegoż listu najwyraźniej miał dość osobliwe poczucie humoru. Naprawdę można było wykorzystać owa kokardę by przywiązać ptakowi kartkę do szyi albo którejś z nóg.
- Lekka fujka. – Silk bardzo krótko skomentowała działanie tutejszego systemu pocztowego. Nie potrafiła przyznać co dziwi ją bardziej. Rzygające ptaszysko? To że ktoś przysyła jej listy w świecie w którym nawet nie planowała się znaleźć, czy tez fakt, iż druid bezczelnie czyta sobie wiadomość, która to przecież wcale nie jest do niego?
Wiadomość na temat zdrowia i samopoczucia Tiffany. Dziewczyna podejrzewała Shield o rozległe kontakty, ale nawet w najbardziej szokującym scenariuszu nie zakładała że agenci mogą docierać z swoim przesłaniem w tak odludne miejsca. I to tak szybko. Sama informacja, że u dziennikarki wszystko w porządku, tylko nieznacznie uspokoiła Cindy i w żadnym wypadku nie zdejmowała wcześniej wysnutych oskarżeń na temat działalności Draculi. W końcu jeśli dobrze wczytała się w treść, wiadomość potwierdzała jedynie to iż obecnie jej szefowa jest cała i zdrowa, nie sugerując niczego czy rzeczywiście kobieta została w takim stanie odnaleziona, czy też jej obecna sytuacja jest zasługą działania agencji. Być może powyższe niedomówienie wynikało z faktu iż ptasie żołądki miały ograniczoną pojemność znaków?
- Świetnie. Tiff jest cała więc możemy skupić się na ważniejszych sprawach – odpowiedziała Cindy. Bez względu na wszystko, Silk czuła się odpowiedzialna za swoich przyjaciół. Nawet za tych których nie lubiła. Jak na przykład zewsząd pomiatająca nią Tiffany. – Więc co z tym czosnkiem? … Chwila nie wspominałeś wcześniej nic o lataniu.
Zaskoczona ostatnimi słowami druida, stażystka z zakłopotaną miną spojrzała na swoją pajęczą sieć, którą oplotła detektywa i jego wierzchowca. Całego wierzchowca. W tym skrzydła, których pegaz nie był w stanie teraz rozprostować. Ona sama nie miała nic przeciwko wzbiciu się w powietrze na końskim grzbiecie, jednak nie specjalnie była szczęśliwa z faktu, że cały jej wysiłek pójdzie właśnie na marne. Swoją drogą informacja iż z jakiegoś powodu powinni się spieszyć, brzmiała dość niepokojąco. Tym bardziej, że ciężko było podejrzewać iż Lvelias faktycznie ma na myśli tylko i wyłącznie stan chrapiącego sobie w najlepsze pana Ramseya.
- Opiekę? Masz na myśli łóżko? – Dociekała bohaterka.
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Pią Lut 12, 2021 1:06 pm

Gdy dziewczyna zajęła się Irvinem, druid przez chwilę przyglądał się jej przy pracy. Musiał przyznać że była organizmem dość idealnym. Jej ciało stanowiło rozsądne połączenie siły mięśni i refleksu drapieżników z możliwościami manualnymi ras inteligentnych z kilkoma dodatkowymi możliwościami. Na przykład siecią. Ta genowa mieszanka była tak ekstremalna, że Lvelias pozostawał pełen podziwu dla jej gospodarki hormonalnej. Tyle aparatów w ciele do obsłużenia. Już miał zamiar zapytać czy nie sprawia jej to problemu w pewne dni miesiąca, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Po pierwsze nie był jej lekarzem, po drugie wizja Silk budzącej się rano pod pierzyną całą upapraną w pajęczynie nie był tym o czym chciał teraz myśleć.
Za późno…
Elf nie przejął się zbytnio reakcją dziewczyny na zwracającego ptaka. Wręcz przeciwnie wydawał się być przyzwyczajony do tego rodzaju pytań.
- Wiesz, to nie jest tak że mamy tutaj zasięg radiofoniczny z Midgardu. Trzeba sobie jakoś radzić. Blodeuwedd też za tym nie przepada, ale praca ptaka pocztowego nie jest łatwa, co malutka? – druid poklepał ptaka pieszczotliwie po łebku. Ten otrzepał od razu głowę, jakby pieszczota  niezupełnie mu się podobała. – Muszę sobie powpisywać kontakty do tych wszystkich ziemskich Avengerów…
Po chwili druid uznał że jego tłumaczenie nie było wystarczające. Rozbudował je więc.
-W Otherworldzie technologia działa bardzo wybiórczo. Nie jestem pewien na czym to polega. Wciąż testuję kolejne przypadki i trudno znaleźć zasadę. Prąd raz działa raz nie. Napędy spalinowe absolutnie nie. Magia na ogół tak. To samo z technologią z innych światów. Nie ma zasady. A sama widzisz że opracowywanie kompatybilnych rozwiązań potrafi być problematyczne.
Elf nie był pewien czy dziewczyna go słucha, bo zaczęła wertować otrzymaną wiadomość. Nie przeszkadzał jej w tym. W międzyczasie podpytał przodownika stada o najnowsze nowinki z okolicy. Z wyjątkowym zaciekawieniem zapoznał się z plotkami wedle których w okolicy miałby zagościć Leprechaun. Jednak plotka miała naturę tej, gdzie „ktoś znał kogoś, kto słyszał, że ktoś widział”. Nie należało więc traktować jej zbyt poważnie.
Gdy dziewczyna zapoznała się z wiadomością, druid już zaczynał brać wdech żeby zacząć snuć kolejne plany łatania niewidzialnych magicznych dziur między światami. Zbiło go jednak nieco z tropu że dziewczyna jako „ważniejsze sprawy” dziewczyna rozumie roślinność balistyczną.
-Słuchaj, opowiem ci naprędce teraz, żebyś nie popełniła publicznie żadnego faux pas. Wypytywanie tutaj głośno o tę roślinę jest porównywalne do wypytywania Japończyków o bomby atomowe. Budową wewnętrzną podobny jest do waszego czosnku tygrysiego, ale potrafi osiągać rozmiary dorodnej dyni. Jego smak i zapach są zbyt intensywne, żeby stosować w gastronomii. Najgorsze jest jednak to, że po długim wystawieniu na wilgoć zaczyna gnić od wewnątrz i zamienia się w purchawkę, która po rozbiciu rozbryzguje miąższ o silnych żrących właściwościach. Nazywamy ją smoczą breją, albo żółcią. Nieorganiczną materię rozpuszcza w przeciągu minut. Na organicznej powoduje rany podobne do silnych poparzeń. Podczas Wojen Chaosu była bardzo popularną bronią. Możesz wyobrazić sobie co działo się z murami twierdz oraz ciałami rycerzy w obryzganych nią zbrojach. Militarne zastosowanie czosnku zostało surowo zakazane. Mamy w twierdzy kilka dorodnych egzemplarzy. Oczywiście do celów badawczych. Mogę ci je pokazać jak będzie na to chwila.
Druid dosiadł dość sprawnie pegaza z którym przed chwilą prowadził pogawędkę. Nie było to zresztą trudne, bo zwierzę widocznie mu to ułatwiało swoimi działaniami.
- I jeśli nie będziesz o tym zbyt głośno opowiadać… - dodał po chwili sugerując że obecność owych roślin w jego posiadłości nie była do końca uzasadniona.
Dopiero teraz uświadomił sobie że Silk związała detektywa RAZEM ZE SKRZYDŁAMI wierzchowca. Spojrzał wymownie na skrzydła swojego pegaza, na koński kokon, znowu na swojego pegaza i znowu na Irvina. Wyglądał na załamanego, ale cóż, była to poniekąd jego wina. Wpatrywał się w końcu w dziewczynę gdy pracowała. Spętany pegaz również nie wydawał się zadowolony i patrzył to na Cindy, to na Lveliasa z wyrzutem. Dobrze że dziewczyna w swoim szale przynajmniej nogi konia pozostawiła wolne.
-Dobrze, możemy zwyczajnie jechać – wymamrotał chowając swoją twarz w dłoni. – To i tak szybsze niż pieszy marsz.
Jeśli dziewczyna nie miała jak poprawić swojego węzła, to ruszyli dalej. Nawet po ziemi, wierzchowce wyrywały się do przodu. Widocznie nie były fanami powolnej podróży. Lvelias jednak hamował ich zapędy i dostosowywał tempo w miarę możliwości do umiejętności trzymania się na grzbiecie Cindy, oraz stanu Irvina.
- Łóżko i znacznie więcej, gdy już się obudzi. W waszym świecie warownia mogłaby zapewne uchodzić za uzdrowisko. Szybko staniemy na nogi i w pełni sił wrócimy do akcji. – dopiero teraz uświadomił sobie że dziewczyna w sumie nie jest oficjalną członkinią ich małego oddziału do łatania rzeczywistości i może ma inne rzeczy do roboty, niż łazić za nimi po całym świecie. – A ty co masz w planach gdy już wrócimy? – zapytał ją podczas podróży.
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Nie Lut 14, 2021 12:05 pm

Słuchając opowieści Lveliasa na temat smoczego czosnku, Cindy pogratulowała sobie w myślach dziennikarskiego nosa do wykrywania naprawdę interesujących tematów. Od początku czuła że w tej sprawie jest coś naprawdę wielkiego, choć mimo olbrzymiego wysiłku, jej wyobraźnia jakoś nie chciała współpracować, kreując w jej głowie wizję oblężonej twierdzy, w kierunku której z otaczających ją katapult wystrzeliwane są nadgniłe warzywa. Słyszała kiedyś powiedzenie że głód i choroby są wstanie skruszyć najpotężniejsze mury, jednak nie podejrzewała by autor takowego stwierdzenia rozumiał je w sensie aż tak dosłownym. Rzecz jasna ostrzeżenie druida w żaden sposób nie studziło zapału stażystki. Pracowała w gazecie. Zadawanie niewygodnych i często krępujących pytań, było poniekąd jej obowiązkiem.
- To niesamowite. Nie wiem czy do końca rozumiem, ale całość wygląda mi na niezwykłe przedsięwzięcie logistyczne. - Zauważyła Silk, zastanawiając się w jaki sposób obsługujący trebusze byli w stanie sprawić że czosnek  wybuchał dopiero tam gdzie powinien, a nie w szeregach własnej armii? Samo wspomnienie, iż Lvelias jest w posiadaniu wspomnianej broni, legalnie czy tez nie, jeszcze bardziej podgrzewało ciekawość stażystki, choć jednoczęsnie budziło tez pewne obawy. - Być może nie mam rozeznania, ale zamki kojarzą mi się przede wszystkim z zimnem i wilgocią właśnie.
Cindy nie miała pojęcia dokąd zmierzają. Zaabsorbowana swoim badaniem na temat czosnku, nawet nie pomyślała by spytać o cel wizyty w tym dziwnym świecie, nazywanym przez druida Otherworldem. Podejrzewała, że jest to coś w rodzaju spa, dzięki któremu towarzyszący im pan Ramsey ma szybciej wrócić do zdrowia, a następnie zabrać się za zamykanie kolejnych między-wymiarowych dziur. Choć to trochę dziwne, że Avengers nie dysponowali własnym centrum rehabilitacji, wskutek czego musieli korzystać z dobrodziejstw innych światów? Swoją drogą, interesował ją również fakt, dlaczego zdaniem człowieka – wydry, wzajemne przenikanie się niektórych rzeczywistości jest tak bardzo szkodliwe, a z drugiej strony druid sam tworzył portale między światami, doprowadzając do mieszania się bytów, które co do zasady nigdy nie powinny się spotkać? Jej obecność w tym miejscu była tego najlepszym przykładem. Czyżby wspomniane przez druida dziury były niczym cholesterol? Dobre i złe?
Szczęśliwie dla siebie, Lvelias nie rozpoczął dyskusji na temat gospodarki hormonalnej mających miejsce w ciele dziewczyny – pająka, choć może jako druid, a przede wszystkim jako niewielki futerkowiec, akurat on byłby w stanie zrozumieć czym jest ruja i co oznacza nieodparta pokusa by literalnie skonsumować ciało swojego partnera.  Cindy po prostu miała w roku okresy, w których dla własnego dobra barykadowała się w mieszkaniu, chowając przed sobą klucze. I raczej nie chciała się z tego nikomu zwierzać. Póki co, nawet jeśli ogólne pytanie o jej plany dotyczące przyszłości, było jedynie sprytnym wstępem Lveliasa do właściwej dyskusji, stażystka nie wyczuwała w nim podstępu.
- Zdaje się że mam więcej celów niż jestem w stanie ogarnąć. - Zauważyła Silk. - Cały czas uczę się tego świata, starając się nadrobić stracone dni, natomiast praca jako dziennikarka wydaje mi się być w tym celu najlepszym rozwiązaniem. Musze też odzyskać swój rower, odnaleźć jeżo - psa, upewnić się że Tiffa rzeczywiście jest sobą, nakopać hrabiemu „taki ze mnie ważniak” na tyłek,  ożenić się z naszym detektywem, poukładac sprawy z bratem, no i kontynuować swoja karierę jako gwiazda sportu. Wiem, że złośliwcy mogliby powiedzieć, że gram jedynie w lidze amatorskiej, ale biorąc pod uwagę, że oficjalne hokejowe rozgrywki nie dopuszczają na lód wszelkiej maści obdarzonych mocą, mutantów, dziwaków i osób odbiegających poza standardy, uważam, iż nasza liga jest mocniejsza, a takich Rangersów roznieślibyśmy w pył. A tu u „was” są jakieś sportowe dyscypliny?
Powrót do góry Go down
Lvelias

Lvelias


Liczba postów : 114
Data dołączenia : 14/07/2016

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Wto Mar 02, 2021 8:07 am

Wierzchowce miały solidne tempo. Ich kopyta z łoskotem uderzały o bruk w miarę jak podróżnicy pokonywali kolejne metry. Dziw zapierał że tak ciężkie stworzenia odrywały się w ogóle od ziemi. Sam teren zaczął się powoli wspinać, co świadczyło że powoli zbliżają się do obszaru górskiego.
-Też mi przedsięwzięcie. Ktoś raz zaniedbał zielnik i wysadziło mu pół chałupy. Sąsiad się roześmiał, więc ten wysadził i pół chałupy jemu. Potem szybko poszło. Trudniej to było zatrzymać.
Lvelias wysłuchał całego wywodu Cindy, choć z początku miał wrażenie że chyba się przesłyszał. Oczywiście zdziwiło go też kilka innych rzeczy, włączając w to matrymonialne plany w stosunku do ich przytomnego inaczej kompana. Tylko jedna z nich wywarła na nim jednak tak duże wrażenie że musiał po drążyć temat.
-Och tak, mamy sport – elf westchnął przeciągle, jakby z owym sportem dzieliły go jakieś niewesołe przeżycia - Jednakże istnieje on głównie w kontekście polityczno-militarnym. Poza ligami amatorskimi rzecz jasna. Sama powinnaś spróbować rzutu kłodą. Myślę że mógłby ci się spodobać.
Ujechali jeszcze kawałek nim druid zdecydował się zapytać o nurtujący go fakt.
-Nie jesteś z Midgardu? – zapytał krótko i na pozór niedociekliwie, jak gdyby był to błahy sposób na podtrzymanie rozmowy, a nie konik w oku elfa. To by tłumaczyło dlaczego wcześniej nie spotkał nikogo z jej gatunku. Druid miał pewną fobię jeśli chodzi o podróże między światami. Samo pojawienie się w Midgardzie zmieniło w jego życiu tyle że postanowił sobie nigdy więcej nie próbować odwiedzać innych światów. Jednak jak to zwykle bywa, rzecz niedostępna była tym bardziej fascynująca, tak więc Lvelias zgromadził pokaźną bibliotekę tomów traktujących o temacie i był w nim przynajmniej teoretycznie ekspertem.
Po jakimś czasie z gęstowia przed nimi wyłoniły się mury twierdzy. Dało się je zauważyć dosłownie w ostatnim momencie, ponieważ las ani na moment nie stracił na swojej gęstości, tak więc warownię spomiędzy drzew widać było zaledwie na jakieś kilkadziesiąt metrów w głąb lasu. Nie była ona szczególnie imponująca. Jeżeli ktoś spodziewał się zamczyska na miarę króla Artura, mógł się srodze zawieść. Większość budynków Manhattanu była większa od warowni elfa. Mury nie wyglądały na stawiane za pomocą cegieł. Wyglądały raczej jak naturalne formacje skalne, albo wręcz stopione ze sobą wielkie kamienie, na których za pomocą systemu drewnianych belek i podpor zamocowano blanki i wieże. Twierdza niejako wrastała w klif, który stromo rozpościerał się zaraz za nią. Samo wejście było na pokaz szerokie. Nie było szans, żeby tak wielkie pojazdy przedarły się tutaj przez wąski trakt prowadzący do twierdzy. Widocznie twórca kierował się zasadą pierwszego wrażenia.
Na miejscu czekała na nich trójka strażników. Wyglądali groźnie i czujnie. Nie tego można się było spodziewać po kimś, kogo przełożonym by Lvelias. Dwójka z nich była na pewno tej samej rasy co druid, choć trzeci był wyraźnie wyższy, potężniejszy i ogólnie bardziej ogrowaty. Nosili na sobie czarnozielone szaty i pancerze z jakiegoś ciemnego metalu. W rękach dzierżyli łuki, choć przy pasie mieli też miecze, a ogr wielki topór. Gdy rozpoznali Lveliasa na czele peletonu wyraźnie się odprężyli i zrobili przejście. Nikt nie skomentował głośno pieszego stada pegazów i jednego uwiązanego detektywa, choć czujne zmysły Cindy mogły wyłapać że jeden ze strażników wyraźnie westchnął ze zrezygnowaniem.
Wewnątrz kręciło się sporo istot, a większość z nich stanowiły Lveliasopodobne elfy. Zewnętrzny dziedziniec nie był duży. Tereny twierdzy wznosiły się na trzech poziomach kamiennych płaskowyży, co ograniczało przestrzeń użytkową. Cała eskapada musiała więc wjechać jeszcze po kilku stromych, acz dość szerokich rampach na najwyższy poziom, na którym znajdował się tylko jeden duży budynek. Dopiero na miejscu druid zeskoczył z wierzchowca i podszedł odplątać detektywa. Gdy jednak z bliska przyjrzał się dziełu Cindy zrezygnowany rozłożył ręce i zerknął na nią pytająco. Spodziewał się że dysponowała śliną, lub jakimś innym enzymem mogącym rozpuszczać własną sieć. Przecięcie tego wszystkiego zwykłym nożem zajęłoby mu chyba pół dnia, o ile ów przyrząd również nie przykleiłby się do skrzydlatego konia.

[zt tutaj -> https://theavengers.forumpolish.com/t1849-wnetrze-warowni]
Powrót do góry Go down
Silk

Silk


Liczba postów : 76
Data dołączenia : 08/06/2018

Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1Sro Mar 03, 2021 9:21 am

Korzystając z okazji iż jechała bezpośrednio za druidem, w związku z czym ten raczej nie przyglądał się jej poczynaniom, a poza tym w zasadzie tylko siedziała na pegazie, pozwalając mu iść tam gdzie chce, bo przecież nie miała umiejętności by w jakikolwiek sposób wpływać na zachowanie skrzydlatego wierzchowca, Cindy wyjęła swój szkicownik i zaczęła robić w nim notatki na temat smoczego czosnku. Była przekonana, że obietnica złożona z wieży Avengers, odnośnie tego, iż za jej sprawą, nic z działań w Central Parku nie przedostanie się do prasy, nie obejmowała wzmianki o militarnym ogrodnictwie stosowanym w innych światach. Cindy zapisywała usłyszane informacje, wzbogacając je o ilustracje własnego wyobrażenia poszukiwanej przez siebie rośliny. Na samym dole pierwszej stronnicy dwukrotnie podkreśliła wyrażenie „zdobyć nasiona”.
- Rozumiem że każdy potrafi wyhodować zgniłe coś. Nawet mi się to udaje. – Zauważyła Silk. – Pytałam raczej o wspomniane wcześniej samo przechowywanie czy chociażby transport.  
Z niezrozumiałych powodów Lvelias dość niechętnie dzielił się wiedzą na temat osiągnieć kulturowych w swoim świecie. Nie było w nim tej ekscytacji, którą aż kipiał gdy tylko temat rozmowy schodził na mityczne dziury miedzy światami. Niestety w tych kwestiach stażystka nie była najodpowiedniejszą osobą do dyskusji, a detektyw Ramsey wciąż kimał w kokonie, stąd też większość drogi pokonywali raczej w ciszy. Zdaniem Cindy, Lvelias mógłby się nieco otworzyć i spróbować pogadać nie tylko o sprawach zawodowych, choć z drugiej strony, jeśli tutaj najbardziej fascynującą dyscypliną sportową był rzut belą, to faktycznie ciężko spodziewać się po mieszkańcach jakiegoś poruszenia czy ekspansji emocjonalnej związanej z taką rywalizacją. Cindy szybko podjęła decyzję, że gdy tylko wrócą do Nowego Jorku, zabierze druida na lodowisko i pokaże mu czym jest hokej. Próbowała sobie przy tym przypomnieć, czy przypadkiem bobry, świstaki, wydry lub inne małe gryzonie, w które przemieniał się jej przewodnik, nie zapadają w sen zimowy? Wolała być przygotowana na wypadek, gdyby Lvelias chrapnął jej w połowie pierwszej tercji.
- Z Midgardu? Nie. Chyba nie. Znaczy nic mi o tym nie wiadomo. – Odpowiedziała zbita z tropu stażystka, zaskoczona nagłym pytaniem towarzysza. – Jakby to wytłumaczyć, jestem trochę jak taki druid, który długimi latami siedział z nosem w księgach, nie wychodząc przy tym z domu, a potem nagle zorientował się że świat tak naprawdę jest inny niż ten przedstawiony na kartkach.

//zt tam gdzie druid
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Tereny przylegające. Empty
PisanieTemat: Re: Tereny przylegające.   Tereny przylegające. Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Tereny przylegające.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Tereny wyspy.
» Tereny dookoła bazy
» Tereny przy fabryce
» Tereny przed willą

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Inne światy :: Inne światy :: Otherworld :: Tír na nÓg :: Warownia Strażnika-
Skocz do: