Raza obracał w palcach szybko ołówek, wpatrując się w wydrukowane zdjęcie krępego, niskiego szatyna z elegancko przystrzyżoną bródką. Mężczyzna był około pięćdziesiątki i widać było że przyzwyczajony jest do posłuchu. Na zdjęciu wsiadał do eleganckiego samochodu w towarzystwie człowieka wyglądającego na ochroniarza. W kącikach złocistych oczu zaczęły pojawiać się smużki dymu. Gwałtownie rycząc z gniewu Raza wystrzelił z fotela i uderzył bogu ducha winnym ołówkiem w papierową twarz człowieka. Kilka sekund później kiedy ochłonął, cofną rękę. Ciało już usuwało drzazgi i zasklepiało ranę ale „krew” zdążyła podpalić kartki na dole. Odruchowo stłumił dłonią ogień i ciężko siadł z powrotem. Po zdjęciu na ścianie został nadpalony skrawek papieru i płytka dziura w ścianie. Raza z ponurym i zrezygnowanym wyrazem twarzy odwrócił się ku wyciszonym ekranom z prawej strony, w ogóle nie rejestrując co na nich widać.
„*#$@^& w &^*# Kibolt. Ochrony ma więcej niż prezydent, zabezpieczania z najwyższej półki a najemnicy to byli żołnierze z niezłym sprzętem. No jak go „podjąć” nie wywołując przy okazji małej wojny? Gdyby mu trzeba było tylko odszczelić łeb (głosy w głowie wyraźnie się ożywiły) ale nie musi być żywy i się wyspowiadać (ktoś w głębi czaszki mruknął z niesmakiem).... Dobra nie ma co się rozczulać. Trzeba sprawdzić jego przyzwyczajenia, znaleźć rodzinę, dzieci, kochankę ulubiony sklep zoologiczny... Będziesz mój Kibolt (wszystko wyło zadowolenia widząc przyszłość dyrektora generalnego od rozwoju i badań w korporacji RAND. Nadchodziły dla niego ciekawe czasy)”
Wzrok skupił się na obrazach. Część monitorów wyświetlała ciągi liczb i tekstów. Kilka było ustawione na zbieranie informacji z sieci policyjnej, analizowanie danych z wiadomości lokalnych i między narodowych lub wyszukiwanie słów kluczy z sieci. Dwa z boku dawały ogólne wyobrażenie o penetracji lepiej zabezpieczonych sieci np. korporacji RAND czy Mitchel Air Force Base. Za sieci NSA czy też Avegersów nawet się nie zabierał. Boże, pewnie kiedy był wywiadowcą szło to sprawniej, przy wsparciu agencji…. Wprowadził najlepsze znane mu wirusy i robaczki, rozpisał najlepszy (według niego) algorytm zmiany i wyszukiwania ale na tym sprzęcie i bez wsparcia informatyków firmy raczej szaleństwa nie będzie. Fort Meade nie będzie dla niego stał otworem. Były jeszcze dwa osobne systemy. Jeden pracował tylko nad maskowaniem sygnału i obecności Razy w sieci, drugi utrzymała łączność z kilkoma systemami miasta jak np. zarządzanie ruchem czy system monitoringu miejskiego. Dzięki temu nie trzeba było za każdym razem się włamywać tam od nowa a można było otrzymać przydatne dane czy też przejąć w ograniczonym stopniu kontrolę.
Podniósł głowę na kilka ekranów telewizorów na których bezgłośnie głowy powtarzały jakieś wyjątkowe wiadomości. Raza uśmiechnął się do siebie.
” I tak @&%$# wiecie. Ale czasem jesteście gdzieś szybciej niż agendy zdołają posprzątać i tam się przydacie.”
Przesunął wzrok po kablach zasilania i kablówki. Trochę się napracował maskując je w kanałach, ale ogólny syf i brud był jego sprzymierzeńcem. Sygnał też kradnie tak że trzeba by było szukać czy ktoś sięga po cudze. Firma do której się podłączył ma tyle punktów wyjścia i użytkowników że zginie w tym gąszczu. Niżej stały trzy silne agregaty na wypadek zaniku energii.
Odchylił głowę i spojrzał z powrotem na ścianę gdzie zaatakowany papierowy Kibolt wisiał jako dowód męstwa i mocy RAZY. Cała ściana była pokryta zdjęciami, od których wychodził gąszcz czerwonych sznureczków symulujących powiązania. Wyszczerzył zęby sarkastycznie.
„Nie ma co ołtarzyk psychopaty, tylko świeczek iż zaschniętych kwiatów brak (prawie że wyczuł kilka uśmiechów aprobaty w przelewającym się morzu okropieństw)”.
Niżej na stole stały w kartonach papierowe teczki osobowe różnej grubości (zazwyczaj jeszcze chudziutkie) ludzi ze zdjęć. Między nimi walały się w pozornym nieładzie ołówki, sznureczki, amunicja, jakiś rozłożony pistolet itp.. A propos broni, trzeba będzie przejrzeć trochę inwentarz.
Podniósł się z fotela i rozejrzał w około.
Ciekawe miejsce ktoś ewidentnie tu sobie wił gniazdko, jako ze nie było tego miejsca na żadnych oficjalnych planach. Ściany były wybetonowane i zbrojone bez żadnych oznaczeń. On sam znajdował się teraz w centralnym dość dużym pomieszczeniu od którego odchodziły jeszcze trzy komory i jeden korytarz wyjściowy. Korytarz kończył się sprytnie zamaskowanymi drzwiami. Musiał wymienić przerdzewiałe stare na nowe metalowe. Ktoś musiał by specjalnie i dokładnie szukać wejścia aby je znaleźć. Zrezygnował też z zabezpieczeń elektronicznych bo w tej wilgoci pewnie szlag by je trafił poza tym on sam by pierwszy szukał źródła napięcia w ścianie. Za to umiejscowił w drzwiach kilka zamknięć mechanicznych o wysokim stopniu skomplikowania, w tym dwa zamki sztabowe. I ustawił „klucz” otwierania. Jedna pomyłka i termitowe ładunki kumulacyjne z drugiej strony eksplodują z całej siły w twarz włamywacza.
„Nigdy nie wracać po pijaku do domu”
Z drugiej strony znajdowały się również solidna nie zależna zamykana od wewnątrz sztaba. Drzwi były dobrze zamaskowane i prawie nie do sforsowania siła. Bynajmniej jaką dysponuje np. SWAT. Raczej wątpliwe czy zdoła się oprzeć jakiś meta ludziom o wyjątkowej nadludzkie mocy. W dość długim kilku metrowym korytarzu znajdował się jeszcze jeden „prezent” od nowego właściciela. Kilka ładunków kumulacyjny skierowanych do środka odpalanych radiowo lub przez kabel. Istniała też możliwość podłączenia do czujnika ruchu w korytarzu. Co do systemów ostrzegania. System kamer, czujników ruchu czy nawet dwa zdemontowane z miejsca gdzie stworzono Razę czujniki termograficzne był zamaskowany w kanałach w promieniu około jednego kilometra i obejmował również wejścia do tuneli. Bliżej dziupli (bynajmniej nie przy samej bo tu już nikt nie będzie rozmawiał przy cichym podejściu) było też kilka czujników dźwięku skalibrowanych na rozpoznawanie ludzkiej mowy. Osobno zabezpieczony również był schowek niedaleko kanału burzowego gdzie Raza trzymał motor i kilka rzeczy na „normalne wyjścia na miasto” Wiecie coś co każdy nowoczesny dżentelmen powinien mieć np.: ubrania, pieniądze, pistolet i nóż. Czyli takie tam drobiazgi. Są tam też wszystkie telefony. Niech je tam sobie namierzają. Leżał tam też sprzęt do namierzania „pluskiew”. Raza przebierał się tam i sprawdzał po powrocie do kanałów a przed powrotem do kryjówki. Gdyby zawiodła elektronika zostaje zawsze pod drzwiami rozkruszone szkło (dobry żart) i rozciągnięta linka w rzece fekalia (jak ktoś się wyłoży to może zacznie krzyczeć ze złości) . Raza chciał zamontować początkowo również kilka ładunków w kanałach ale porzucił ten plan. Jeszcze pośle do nieba bogu ducha winą ekipę remontową albo jakiś wyrostów. Skrupuły….. Ostatnia niespodzianka to nie pozorny kawałek metalu przed drzwiami. Naciśniecie lub poruszenie nim wywołuje cichy alarm. Tak samo jak majstrowanie przy drzwiach.
Raza przeniósł wzrok na pozostałe pomieszczenia. W jednym urządził zbrojownie. Na zamontowanych w ścianie uchwytach wisiał broń lub leżała na ziemi w skrzyniach. Osobno leżała uporządkowana kalibrowo i rodzajem amunicja. W specjalnych trwałych skrzyniach były materiały wybuchowe i środki ogólnego użycia jak np. gaz maski, kamizelki taktyczne, wojskowy system zabezpieczania słuchu itp. W samym rogu przy wejściu stał stół narzędziowy przystosowany do produkcji amunicji. Raza zastanowił się czy nie odwiedzić kilku jubilerów i nie zacząć znosić srebra. W tym oszalałym N.Y. niewidomo co będzie łazić równolegle z nim po nocach. Pamięta dane przynajmniej dwóch lykantropów oraz kilku wampirów. To raczej nie żarty. Choć może da się possać jakiemuś krwiopijcy. Na pewno go to rozgrzeje w ciemną zimną noc (wiele głosów zaniosło się szyderczym gromkim śmiechem). No dobrze mieć kilku klakierów od razu człowiekowi robi się lżej (zamilkły obrażone).
W innym pomieszczeniu znajdował się miło urządzony pokój wypoczynku. Na początku stało tu nawet łózko sypialniane przywleczone oraz skręcone własnymi palcami ale po pierwszym lizaniu ran i pożarze (o jak się ładnie paliło w kontakcie z ranami Razy) w pomieszczeniu znalazł się tylko materac i dwie gaśnice. W sumie to w każdym pomieszczenie są co najmniej dwie gaśnice. Na ścianie wisi reprodukcja „Słoneczników” Van Gogha.
W ostatnim pomieszczeniu znajduje się sprzęt jak np. ubrania, manekin treningowy (z przyczepioną twarzą Kibolta) żeby podtrzymywać instynkt i wyuczone zachowania w normie, kilka spakowanych tobołów ze sprzętem na różne wycieczki (np. snajperskie safari, odwiedziny w lesie, spacerek po mieście) oraz system nasłuchu i komunikacji wymontowany z bazy. Ma on wbudowany całkiem niezły wojskowy system szyfracji i deszyfracji oraz maskowania połączeń. Podłączona była tu też jednostka współpracująca dzięki której można było namierzyć czyjś telefon. Obok w szafce narzędziowej poukładane leżały komunikatory, narzędzia do podsłuchu kierunkowego czy pluskwy oraz inne urządzenia elektroniczne jak np. Zapasowe telefony, części zamienne, tablety itp. W stojącej obok drugiej narzedziówce znajdują się…. narzędzia. Na ścianie wisi kilka dronów przywłaszczone z Walmart, obecnie po przeróbkach.
Wszystkie pomieszczenia były wyposażone w odziedziczony skomplikowany system doprowadzania powietrza i filtracji. Ktoś tu zainwestował sporo i się wycofał. Następna zagadka na liście Razy. Nowy właściciel wyposażył za to każde pomieszczeni od siebie, w trosce o następnych lokatorów, w ładunki termitowe. Jeśli ktoś zarządzi mu eksmisje pomieszczenie będzie dezynfekowane ogniem i oczyszczone pod nowych lokatorów. Choć Raza podejrzewa że nowi lokatorzy też mogą spłonąć (głosy chichotały).
Ostatnim hym…. Pomieszczeniem był zamaskowany właz w podłodze sypialni. Prowadził do wąskiego tunelu na powierzchnie. A wiec była i droga ucieczki. Tu też Raza założył ładunki i czujnik ruchu z kamerą na wypadek gdyby droga ucieczki miała stać się drogą wejścia dla obcych ciał.
Obrócił głowę do wyjścia z Sali głównej. Lewa ściana była zajęta wielgachną szczegółową mapą N.Y. z czerwonymi pineskami i podpisami interesujących dla Razy miejsc. Obok stały zwinięte inne mapy i wydruki np. kanałów, USA, kilku ważnych budynków itp. Pod spodem stał komputer na którym znajdowały się plany elektroniczne. Był podłączony do drukarki mogącej drukować duże arkusze. Trochę dalej pod tylnią ścianą stał stół a na nim kilka neseserów, plecak i parę czarnych woreczków. Znajdowały się w nich pieniądze i fanty z „Rekwizycji na działalność samodzielnego agenta”. Miały służyć np. na opłacenie informatorów.
Całości dopełniało wygodne skórzane krzesło ma kółkach, porządna siekiera oraz miotła i szufelka.
Raza wykonywał zwrot ku pomieszczaniu z bronią kiedy zatrzymał się przy rozłożonych teczkach potencjalnych informatorów i współpracowników. Wytypował najlepszych dla siebie agentów, w tych okolicznościach, na podstawie posiadanych przez siebie informacji. Dobrze go wyszkolili. Skoncentrował się na trójce, nie ma co angażować całego sztabu ludzi.
Pierwszy brodaty, duży mężczyzna. Rosjanin. Iwan Rostow. Powiązany z Bratskijim Krugiem. W przeszłości wielokrotny współpracownik CIA, o kryptonimie „Niedźwiedź”. Wojskowa fantazja. Zajmuje się w N.Y. odnajdowaniem osób dla Rosjan. Nada się. Lubi pieniądze i piękne kobiety. No Raza ma tylko pieniądze…. A gdyby nie wystarczyło ma niebezpieczną wiedzę.
Drugi to były agent wywiadu (według danych chyba niemieckiego) obecnie na emeryturze. Dorabia sobie czasem zbierając informacje lub szukają ludzi. Niski, miły, starszy siwy pan. Taki Mikołaj. Morderczy. W dziadku jest jeszcze sporo ikry. Pracuje za pieniądze.
Ostania to szczupła nie pozorna kobieta (Raza uśmiechnął się). Jessica Jones. To dopiero perełka. Miała występy jako superheroina Jewel, później gdzieś znikła agencji aż wypłynęła jako prywatny detektyw. Twarda sztuka. Ale w tych okolicznościach się nada. Nie dość że może doprowadzić go do powiązań Kibolta to jeśli będzie to dobrze rozegrane może służyć za wsparcie. Trzeb tylko jakoś ją przekonać.
Omiótł wzrokiem wydruki dołączone do zdjęć. Tyle co mógł na razie ustalić o swoich przyszłych pomocnikach, bez możliwości dłużej inwigilacji. Miedzy innymi ustalił numery telefonów, przynajmniej część do jakich udało mu się dotrzeć. Tam gdzie mógł sprawdził bilingi i namierzał aparat, a trasy nanosił na elektroniczną mapę. Dołożył do tego pozyskane informacje z mediów, internetu, rejestrów państwowych (j.np. Krajowy Rejestr Sądowy, Księgi Wieczyste, Ewidencja Działalności Gospodarczej, Rejestry pojazdów) czy też rejestru prywatnego (upodobania itp.), kilku podsłuchów (z braku czasu głównie samochód, oficjalne miejsce pracy, ew. ulubiona restauracja). Jako że zależy mu na nie ujawnianiu się nie podejmował działań ingerujących (j.np. wywiad środowiskowy, informatyki śledczej itp.)
Trzeba będzie złożyć im niedługo wizytę i zaproponować współpracę.
Jeden z komputerów śledzących wiadomości lokalne monitował jakąś zmianę, jednocześnie z sieci policyjnej oraz medycznej zaczęły spływać informacje. Raza oderwał się od swoich przyszłych bliskich przyjaciół. I podszedł przyspieszonym krokiem do monitorów.
Pogłośnił wiadomości z Brooklynu. Rozpoczęła się tam jakaś anomalia pogodowa, która na dodatek interferowała z elektroniką. Brooklyn??? Zaraz, zaraz… Raza wrócił do teczek informatorów i szybkim ruchem włączył komputer z trasą komórki Jessici. Wczoraj się tam kręciła a dziś jej sygnał również urywał się w tych okolicach. Urwał się…. ta pogoda źle wpływa na elektronikę. Zamyślił się i odwrócił głowę do monitorów na których wyskakiwały meldunki zgłoszeń policji i karetek. Dużo ich do tego rejonu. Spojrzał na zdjęcie panny Jones. Kobieta w opałach (uśmiechnął się), więc czarny rycerz wyrusza. No chyba lepszej okazji na nawiązanie kontaktu z celem…. Tfffuuu…. Osobowym źródłem informacji……Tfffuuu Tfffuuu… współpracownikiem nie będzie.
Szybko spisał ostatnią lokalizację, wyliczył możliwy czas dojazdu, wpisał w komputer nadzorujący monitoring miejski komendę wyłączenia działających jeszcze kamer na tym obszarze, w domniemanym czasie jego tam pobytu. Przełączył też na swojego tableta informacje jeśli namierzą jej twarz do tego czasu. Zebrał jeszcze info o możliwych innych kamerach w tym obszarze (np. bankomaty) aby je omijać. Wziął swój podstawowy sprzęt, dorzucił tylko do torby wytłumiony karabinek M4CQBR z celownikiem optycznym oraz M203 pod lufą. Do tego kilka rodzajów amunicji w magazynkach, kilka pocisków do granatnika oraz kamizelka taktyczna. Po chwili namysłu powędrowały tam jeszcze granaty hukowe, maskujące oraz z gazem drażniącym. No może jeszcze jakiś malutki obronny granat.
Sprawdził tylko ostatni raz stan sprzętu, założył okulary i podciągnął chustę. Zwrócił się do wyjścia i skierował do motoru. Witaj wesoła przygodo… ( głosom w głowie też było wesoło, drżały z niecierpliwości)
z/t