Na słowa druida owca odrapała się po podbródku, ale nie przerywała mu wywodu. Może nawet uznawała to za zabawne, bo spod maski słychać było cichy chichot i powstrzymywanie śmiechu. Zwłaszcza w momencie, gdy rysował Slyowi znak na twarzy. Widocznie dobrą metodą uniknięcia śmierci z rąk owiec jest rozbawić napastnika. Nawet jeśli nie wykazuje wrogich intencji, a po prostu chce zabrać sobie ciało kogoś z kogo wyciągnięto duszę. Czy jednak prawdziwej śmierci przeszkadzałoby jakiego wierzenia ktoś jest? Otóż nie. W jej oczach każdy (poza pewnym regenerującym się degeneratem) był identyczny. Równo traktowała młodych, starych, garbatych, kosmitów i ludzi. Niemalże jak idealny system, który jest sprawiedliwy wobec każdego i nie da się go przekupić.
Owieczka również się nie śpieszyła. Miała najwyraźniej cały czas tego świata, by obserwować teatralny występ Lveliasa, który jakby nie patrzył dostarczał jej rozrywki. Zdecydowanie była to odskocznia od tego co zwykle w takich sytuacjach mogłoby się dziać. Normalny, zdrowo myślący człowiek zapewne zacząłby błagać o litość oraz by go nie zabierać, a tutaj zamaskowanej istocie zostało ukazane przedstawienie.
Owca mrugnęła kilka razy na słowa i tutaj już nie mogła powstrzymać śmiechu. Złapała się wolną ręką za brzuch, a to dało Druidowi sposobność do ucieczki z resztą drużyny. Nie usłyszeli jej ostatnich słów, ale narrator pozwoli je sobie przytoczyć.
- Co się odwlecze to nie uciecze drogi Wilku– rzuciła w stronę jednego z krzaków – Chyba znaleźliśmy nową rozrywkę – zachichotała patrząc na zamykający się portal.
/Zezwalam.