Nightcrawler
Liczba postów : 107 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: Nabrzeże w pobliżu Hart Island Sro Maj 03, 2017 12:04 pm | |
| Gdy dziewczyna zaczęła mówić o konieczności zmierzenia się z przeszłością Kurt westchnął. -I mam nadzieję, że sobie z nią poradzisz Jak widać Logan wywoływał u niej sporo pozytywnych emocji. Kurt został zasypany pytaniami. Milczał, nie chciał jej psuć mocno wyidealizowanej wizji Logana. Opowie o nim kiedy indziej, gdy dziewczyna odpocznie. Tym razem nie przestraszył się tej nagłej zmian. Przeciwnie, podszedł bliżej i złapał ją za dłonie. -Nie mahsz za co. Jeszcze żyję Uśmiechnął się ale natychmiast opuścił głowę gdy zmieniła temat rozmowy. Nie uważał siebie za uroczego, prędzej za strasznego a co do pomagania to robił to zawsze. Zawsze wyciągał do poszkodowanego lub poszkodowanej pomocną dłoń. Opuścił głowę, na jego twarzy pojawiłby się pewnie rumieniec ale niebieska skóra to chyba uniemożliwiała. Skradanie się zgadzało ale podglądanie dziewczyn? To jest już duża przesada. -Bahdzo śmieszne - mruknął Zdziwił się gdy usłyszał jej kolejne słowa. Mówiła o Bogu prawda. Większość osób które znał Kurt nazwałaby to spotkanie przypadkiem a nie "wolą tego który jest na górze" -Móhwisz jak osoba duchowhna Zmienianie tematów nie było rzeczą trudną dla tej dziewczyny a dla Wagnera wręcz przeciwnie. Teraz mówiła o falach. Prawda, ten rodzaj muzyki był piękny choć Kurt rzadko miał okazję jej słuchać. Dużo czasu spędzał zamknięty z własnej woli w Instytucie. Jeśli zegarek nagle przestanie działać w środku miasta? Wszyscy zobaczyliby potwora zamiast człowieka... |
|
Gość Gość
| Temat: Re: Nabrzeże w pobliżu Hart Island Sro Maj 03, 2017 3:39 pm | |
| - ”Właśnie, jeszcze...”-rzuciła do siebie, w myślach- ”Ciekawe, czy zmieniłby zdanie, gdyby wiedział, że te dłonie, za które mnie chwilę temu trzymał, zabiły prawie całą wioskę? Też by powiedział, jeszcze? Zapewne uciekłbyś, ale...”-urwała swoje przemyślenia słysząc stwierdzenie Kurta o tym, że jest uduchowiona.- Co do bardzo śmieszne, ja na twoim miejscu skorzystałbym z okazji, żeby podglądać dziewczyny.-pokazała mu język- Chyba, że wolisz chłopców, to rozumiem.-znowu się zaśmiała- I tak i nie, Kurt. Jestem Chrześcijanką.-odparła wprost- Czytam Biblię, pozwoliłam, aby Jezus Chrystus kierował moim życiem i dobierał je tak, jak uważa za stosowne.spojrzała w niebo- Zobacz, jaki On był odważny. Umrzeć dla nas wszystkich, dla kogoś kogo nie znał i nigdy nie poznał. To trzeba być albo szalonym albo odważnym, albo jedno i drugie, ale...-przerwała na chwilę- ...podziwiam Go. Wiedział, co się stanie, co Go spotka, a mimo to, zaakceptował swoje przeznaczenie.-zacisnęła pięści- Chciałabym być, chociaż w połowie tak odważna jak on.- rozluźniła dłonie. Nie wiedziała, że Kurt przesiadywał w Instytucie, ba nawet nie przyszło jej do głowy, żeby ktoś taki jak on, siedzi głównie w czterech ścianach. Coś chciała jeszcze powiedzieć, ale zaczęła nasłuchiwać. Odwróciła się. Dostrzegła lecący śmigłowiec. Po jej minie, było widać, że zna owy latający transport. - Użyj tego swojego zegarka, Kurt. Ech... No to mam przesrane.-podrapał się po łepetynie, unosząc lekko kapelusz. Śmigłowiec wyglądał na bardzo drogi i w rzeczywistości taki był. Można było dostrzec pilota, jak maszyna zbliżyła się do stojących na dole. Maszyna wylądowała kawałek od nich, na wolnej przestrzeni, ale na tyle dużej, by na spokojnie taki kolos mógł się zmieścić. Drzwi odsunęły się, a w nich można było dostrzec czarnowłosego mężczyznę w wieku około trzydziestu lat. Na widok jegomościa, na twarzy dziewczyny pojawił się grymas niezadowolenia. - Jak mnie znalazłeś, Tobias?-poprawiła okulary. - GPS w telefonie.-mężczyzna miał na nosie przeciwsłoneczne szkła i ubrany był w czarny garnitur- Może chociaż jakieś dobry wieczór?- Dobry wieczór, jaśnie panie.-Anette mruknęła pod nosem. - Zapraszam do mojego śmigłowca, ciebie i twojego towarzysza.-Tobias pokazał na maszynę.- Poczekaj, tylko Chef się dowie, o twoim...wybryku.-dodał, kiedy dziewczyna go minęła. - Grr. Zamilcz.-rzuciła pod nosem- To, że będę niedługo pracować dla ciebie, nie znaczy, że masz mnie traktować w taki sposób. Nie jestem twoją własnością.-Anette stanęła przodem do Tobiasa. - Słuchaj no...-mężczyzna pochylił się ku niej, aby tylko ona słyszała to, co miał za chwilę powiedzieć- Pamiętaj, że obowiązuje cię umowa.- Jeszcze z twoim ojcem, w gwoli przypomnienia.-dziewczyna odparła szeptem, uderzyła przy tym mężczyznę palcem w klatkę piersiową- Wiem, że się martwisz, ale przesadzasz. Jestem dużą dziewczynką.Tobias nic nie powiedział. Obserwował tylko, jak Anette wraca się po Kurta. Złapała go za rękę, aby zaciągnąć do śmigłowca. - Możesz nas podrzucić do mojego mieszkania?-spojrzała na Tobiasa. - Wedle życzenia.-Tobias wszedł do śmigłowca, jak dziewczyna zamknęła drzwi. Założył słuchawki na uszy. Odpalił maszynę, która powoli wzbiła się w powietrze. Oboje zostali zabrani do jednego z najwyższych wieżowców w mieście, który miał lądowisko dla helikopterów. z/t oboje ---- wygląd śmigłowca |
|
Sponsored content
| Temat: Re: Nabrzeże w pobliżu Hart Island | |
| |
|