Eryk prawie złapał swoją mocą tajemny przyrząd wewnątrz wulkanu. Niestety działanie granatu mrożącego szybko się wyczerpało i urządzenie wyślizgnęło się z magnetycznego uścisku mutanta. Gorąc nasilał się, a płuca paliły go od wstrzymywanego oddechu. Jak najszybciej wyleciał poza chmurę toksycznego pyłu, by nabrać haust powietrza. Staruszkowi kręciło się w głowie, ale nie mógł pozostawić tej sytuacji tak sobie. Jeśli Cable miał jeszcze kilka takich granatów, albo silniejszy ładunek kriokinetyczny, to Mistrzowi Magnetyzmu na pewno udałoby się wyciągnąć z rozeźlonej góry, irytujący fragment obcej technologii. Stary mutant musiał przyznać, że sam sobie nie poradzi. Zwłaszcza, że palący ból w piersi nie przeszedł po zaczerpnięciu oddechu.
Poleciał w stronę miasta, wzrokiem wyszukując postawnej sylwetki mutanta z metalowym ramieniem. Słabł znacznie szybciej, niż się spodziewał i bardzo szybko tracił pułap. Co gorsza z jego ciałem działo się coś niedobrego. W oczach mu pociemniało i musiał walczyć o zachowanie przytomności. Ból stał się nie do wytrzymania i objął całą jego klatkę piersiową, a także lewą stronę ciała. Czuł drętwienie i zanik czucia. Lewa ręka opadła w dół i dyndała swobodnie tak, jak peleryna Mistrza Magnetyzmu.
Gdy wleciał do miasta, zastały go opustoszałe ruiny. Te najdalej wysunięte w stronę wyspy zajęły się ogniem od spływającej leniwie, rozgrzanej do czerwoności Magmy. Nie wróżyło to dobrze. Nawet gdyby Magneto z powodzeniem usunął maszynerię z wnętrza Manua Loa, to wciąż pozostałby problem z wlewającą się na teren zabudowany lawą.
Fakt, że w Hilo nie pozostał już prawie nikt, pozwolił Erykowi szybko zlokalizować grupkę mutantów opracowujących właśnie strategię ratunku miasta. Zaskoczył go fakt, że wśród nich był nie dość, że Gambit, to jeszcze cel jego misji tutaj - młodziutka Saroa. Próbował wylądować z gracją przed zebranymi, ale nie udało mu się to i padł na kolana. Nie zarył twarzą o zrujnowany bruk tylko dlatego, że podtrzymał się słuchającą jeszcze jego poleceń, prawą ręką. Udało mu się podnieść do siadu, ale czuł, że lada chwila się przewróci.
- Lawa dotarła do miasta - wycharczał, dysząc ciężko. Nie silił się na uprzejmości, bo liczył się cza. - Trzeba zawalić część budynków na obrzeżach, żeby stworzyć zaporę - wziął głęboki, świszczący oddech, po czym kontynuował. - W wulkanie jest jakaś maszyna, która powoduje aktywność sejsmiczną i erupcję, ale nie mogę jej wyciągnąć, bez schłodzenia lawy. - Spróbował przełknąć ślinę, lecz gardło miał wysuszone na wiór, więc tylko zakaszlał rzężąc ciężko. Do tego czuł się w hełmie, jak w potrzasku, więc niezręcznie, jedną ręką zdjął go, odsłaniając śmiertelnie bladą twarz, obficie zroszoną grubymi kroplami potu. Gdy już odzyskał oddech, choćby i płytki, spojrzał na Cable'a. - Czy masz coś, co obniży temperaturę na dłużej? Albo chociaż zapas ładunków kriokinetycznych, jak ten, który mi dałeś wcześniej?
Czekając na odpowiedź futurystycznego mięśniaka, Magneto doznał olśnienia. Połączył wszystkie swoje objawy i zdał sobie sprawę, dlaczego, tak ciężko wszystko mu dzisiaj szło co powodowało błyskawiczną utratę jego sił. Chciał się palnąć w łeb, ale druga ręka też powoli traciła sprawność. Powinien dużo wcześniej o to sam zadbać. Teraz jest jest za późno i może liczyć tylko na innych.
- Czy ma ktoś może przy sobie nitroglicerynę? Wydaje mi się, że od jakiegoś czasu mam zawał - powiedział starzec ze słabym uśmiechem, po czym upadł na ziemię, nieprzytomny.