|
| Przydrożny bar motocyklowy | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Przydrożny bar motocyklowy Wto Lip 04, 2017 7:22 pm | |
| Bar o dźwięcznej nazwie "Zły pies" przy jednej z bardziej uczęszczanych wylotówek z Salem. Bazuje na stałej klienteli truckerów, harley'owców, oraz innych typów, którym w żyłach zamiast krwi krąży olej napędowy. Wygląda jakby przeszedł wiele burd i co najmniej jedno oblężenie. Standard typowo autostradowy, na wyposażeniu znajdują się obowiązkowy stół do bilarda i szafa grająca. Gęsty dym papierosowy, niczym chmura burzowa utrzymuje się pod sufitem. Panuje tutaj polityka imiennego podejścia do klienta, która znaczy mniej więcej tyle, że jeśli barman cię nie zna, to lepiej się tu nie pojawiaj... |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Wto Lip 04, 2017 8:11 pm | |
| Logan w swoim pokoju z ulgą przebrał się w normalne ubrania. Strzępy kostiumu niedbale ciśnięte na łóżko wyglądały niczym smętne szczątki jego własnej przeszłości. Dobrych czasów, które zdają się przemijać wraz z kolejnymi bliskimi osobami. Logan zbeształ się w myślach za takie myślenie. Ostatnie czego mu było trzeba to zadręczać się teraz problemami. Nie było na to czasu i trzeba było załatwić to ten szybszy sposób. Wypadł na korytarz zabierając ze sobą plik dokumentów i kluczyki od wozu. Zmierzał prosto do garażu ignorując po drodze wszystkie "Dzieńdobry psorze", lub zbywając je jakimś warknięciem. Wolał nie trafić na nikogo z grona pedagogicznego, mającego pewnie tabun "ważnych" spraw do załatwienia, albo co gorsza, podpisania. Gdy dotarł już na miejsce nie był wcale zdziwiony, gdy zastał na miejscu Laurę. Czuł ją już z piętra wyżej, więc jej widok niespecjalnie go zaskoczył. - Mała, jest sprawa - powiedział do niej przerywając jej to co w tym czasie robiła i otwierając drzwi od swojej terenówki. - Wsiadaj do wozu. Poczekał aż zajmie miejsce, po czym bez słowa ruszył i wyjechał z instytutu. Kierowali się na południe zostawiając powoli Północne Salem za sobą. Jechali w milczeniu. Jeśli Laura była jego córką tak bardzo, jak twierdziła Jean i inni, to nie potrzebowała zbędnej gadki tak samo jak on. Zbliżał się wieczór gdy zatrzymał się w końcu przy jednym z przydrożnych barów, na parkingu zaraz obok rzędu motocykli. Wysiadł bez słowa, wskazując tylko głową, żeby Laura udała się za nim. Gdy tylko przekroczyli drzwi lokalu uderzyły w nich dym, oraz rzępolące dźwięki, męczącej ucho maszyny grającej. Logan od razu podszedł do lady. - Hej Jim. - Hej John. - odparł barman, przerywając o dziwo rozcieranie kurzu w szklankach i schylając się pod ladę. - To co zwykle? - Ta'jest Jim, znasz mnie. - A gdzie jest okularnik? Zamiast niego przyszedłeś z córką? Ile ona właściwie ma lat? Logan w odpowiedzi zmierzył tylko barmana wzrokiem i bardzo sugestywnie położył banknot na ladzie. Jim już wcześniej zaczął przygotowywać tacę z dwoma kieliszkami, do których nalał jakiejś ciemnej cieczy. Do tego od razu postawił na tacy też dwa spore kufle i jakieś piwa, z których odpadały etykiety. Wolverine wziął tacę i oddalił się w stronę jedynego stołu bilardowego, przy którym jednak już kręciła się czwórka ludzi. Jeden z nich zauważył go jak idzie w ich stronę i ostrzegł pozostałych. Wszyscy w popłochu zaczęli zbierać swoje kufle i rzeczy ze stołu. - Spokojnie chłopaki. Dokończcie sobie. - Nie nie, panie John. I tak już kończyliśmy - odpowiedział niemal służalczo jeden z nich, po czym cała czwórka opuściła lokal. Widać było po nich ślady niedawnej bijatyki. Nie robiąc sobie jednak wiele z tej sceny, Logan odstawił tacę na ladę przy stole i zebrał kule w trójkąt. - Rozbijasz? - rzucił do Laury razem z kijem bilardowym. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Sro Lip 05, 2017 9:34 am | |
| Laura była przyzwyczajona do koszmarów. Prawie co noc wymachiwała szponami walcząc z wyimaginowanym przeciwnikiem, rozpruwając przy tym poduszkę, czy materac. Zdarzało się nawet, że spała w ogrodzie. Z dala od wszystkich dźwięków oraz przedmiotów, które łatwo było zniszczyć i miały potrzebę rychłej wymiany. Nie lubiła się tłumaczyć. Czasami miała wrażenie, że nikt jej nie rozumie. Miała jednak świadomość, że nie jest to łatwe. W końcu często sama miała z tym problem. Po powrocie z Houston również dręczyły ją koszmary, ale te były inne. Bardziej realistyczne, wręcz namacalne, tak jakby naprawdę w tym wszystkim uczestniczyła. Przeżycia jakie ze sobą niosły, rzeczywiste obrazy, wybudzały ją i ciążyły na klatce piersiowej, dlatego za każdym razem próbowała nadgonić oddech. Cała spocona zwlekła się z łóżka, dając sobie chwilę na zastanowienie. Musiała przez kilka sekund dojść do porozumienia ze swoją jaźnią. W którym świecie się znajduję i jaki tym razem mają problem. ...a przede wszystkim, która jest godzina? Było grubo po południu. Zwykle o tej porze, już była po obiedzie i szykowała się na trening w Danger Roomie, ale wydarzenia dnia wczorajszego troszkę ją wymęczyły. Potrzebowała odpoczynku i odosobnienia. Gdzieś kątem ucha wyłapała informację, że Logan wrócił, wraz z Rogue, jednak o Jean nic nie wiedzieli. Zastanawiała się czy nie żyje, czy została w kosmosie tam gdzie jej miejsce. I przede wszystkim, jak to odebrał jej ojciec? Nigdy nie wiedziała o co chodzi z Jean Grey, ale to jak inni, a w tym Logan, reagowali na obecność rudowłosej kobiety zawsze ją zastanawiało. Może mieszała im w głowach? Nawet nie wiedziała jak blisko była prawdy... Tak czy siak najważniejsze, że Logan wrócił. Nigdy nie lubiła, gdy wyjeżdżał, jednak na przestrzeni tych kilku lat po prostu przywykła. Nie wyskakiwała z krzaków zastępując mu drogę, gdy w strugach deszczu mknął motocyklem polną drogą, tym samym przyprawiając ojca o zawał. Znaczy nie taki prawdziwy, żeby była jasność. Zawsze tak mówił i nie wiedziała dlaczego. Przecież oboje mieli healing factor. Dopiero później doszło do niej, że chodziło o zwykłe przestraszenie. Ciężko wychwycić zapach jak pada. Nie jest to niemożliwe, ale warunki... ach, dobra. Po prostu ciężko. Na dzień dzisiejszy rozumiała jego potrzebę ucieczki, bo sama taką czuła. Może dlatego zaraz po prysznicu zeszła do garażu? Może dlatego siedząc na wpół zasniktowanym łóżku, będąc już ubraną i dobierając buty, a właściwie sprawdzając, które nadają się do noszenia, pomyślała o pewnym chłopaku. A konkretnie o jego samochodzie. Nie żeby sam kierowca nie przyciągnął jej uwagi, jednak to sam pojazd skradł ciekawość mutantki. Nie żeby chciała go 'pożyczyć', tylko ot tak. Obejrzeć. Wciągnęła glany, a wychodząc z pokoju zarzuciła na siebie skórzaną kurtkę. Co prawda po ostatniej akcji była trochę zabrudzona i wołała o pomstę do nieba... prawie, że dosłownie, ponieważ rozdarcia mogły przywoływać na myśl otwartą paszczę jakiegoś lwa, czy innego zwierzęcia. Korytarzami przemknęła bez żadnych ceregieli, metodą 'na Wolverine'a'. Praktycznie nie odpowiadała na powitania, albo szła tak dziarsko, że omijano ją szerokim łukiem. Nie narzekała, właściwie miała nadzieje nie spotkać kogoś, kto zawróciłby ją z obranej wcześniej ścieżki. Takim właśnie sposobem dotarła do garażu. Nie wyczuła niczyjej obecności, dlatego chwilkę później już zaglądała do samochodu Robbiego. Najpierw od strony kierowcy, by na sam koniec zakręcić się na przodzie. Przesuwając palcami po czarnej jak smoła karoserii przeszła na stronę pasażera. Dłoń Laury w rezultacie zawędrowała na klamkę. Bijąc się ze swoimi myślami chciała za nią pociągnąć jednak coś innego przykuło jej uwagę. Znajomy zapach. Laura spojrzała w kierunku drzwi, wyczekując na rychłe zjawienie się Logana. Wsunęła dłonie do kieszeni czarnych, podartych jeansów i dokładnie w tej pozycji ją znalazł. Od zwykłego spotkania różniło ją jednak to, że na jej twarzy mógł dojrzeć cień emocji. Delikatnie ściągnięte brwi, nieme pytanie wymalowane na ustach i delikatny przyspieszone bicie serca. Czyżby się martwiła? Sytuacja z kosmosem wyglądała poważnie, ale nie zamierzała mu się tu zwierzać. Bez ceremoniałów 'zaprosił' ją do wozu. Potulnie zajęła miejsce na siedzeniu pasażera. Nie wiedziała o co dokładnie chodzi, ale sądząc po biciu serca czegoś się obawiała. Może wypad do Houston? A może ogólna samowolka, którą bezapelacyjnie stosowała podbierając motocykl ojca. Nie odezwała się ani jednym słowem podczas jazdy. Wpatrywała się w widok za oknem, opierając się o nie łokciem. Nie wiedziała co mówić, zresztą przy Loganie nie czuła presji. Sam nie był rozmowny, więc mogli swobodnie milczeć. Cóż za odpoczynek. Spodziewała się, że to będzie knajpa. Co jakiś czas zabierał ją na grę w bilard. Ciężko było wygrać z Laurą, więc dodatkowe wyzwanie, a i czas spędzony z córką mógł odhaczyć. To, że sceneria nie do końca odpowiadała klasycznemu spotkaniu ojca z córką to nie było istotne. Chociaż fakt, raz chciała mu zaproponować, żeby poszli do wesołego miasteczka, ale jakoś... nie przeszło jej to przez gardło. I ciężko powiedzieć czy dlatego, że wstydziła się tego banału, czy po prostu nie lubiła się prosić. Stojąc trzy kroki za Loganem odczekała te konwenanse przy barze. Standardowo zapytania o wiek, wątpliwości. Howlett kładzie kasę na stół i wszystko przestaje mieć znaczenie. Troszkę się dziwiła, że traktowali ją dziecko. Gdyby tylko uważniej spojrzeli w jej oczy z trudem mogliby tam dojrzeć dziecięcą naiwność czy delikatność. Powaga również nie pasowała do tej młodej buźki dorastającej kobiety. W końcu nie miała już 13 lat. Odprowadziła wzrokiem wycofujących się panów. Ich poobijane mordy dużo mówiły, ale nie tylko. Strach, pot i coraz to szybciej bijące serce. Najwyraźniej mieli spotkanie bliskiego stopnia z pięścią Logana skoro to jego rozpatrywali jako zagrożenie. Kolejna klasyczna sytuacja w jego wydaniu. Mało przejęta podeszła do stołu. Nauczona, że w rzucony przedmiot nie trzeba wbijać od razu pazurów złapała kij rzucony przez ojca. Jakie było zdziwienie Logana, gdy zrobił to pierwszy raz, a kij od bilarda wylądował na ziemi. W trzech częściach. Heh, kiedy to było, a mimo to pamiętała każdy szczegół. Mogła wymienić kto gdzie siedział. Jak się zachowywał. Ile wypili i co. Nie w tej knajpie, rzecz jasna. Przez tamten wybryk w tamtej byli spaleni. Obchodząc stół wyciągała bile i układała je na stole już w specjalnym do tego trójkącie. Gdy wszystkie znalazły się na miejscu, przyjęła pozycję niczym zawodowy gracz i z cichym stuknięciem wybiła wszystkie. Trzy wpadły. - Twoja kolej - Rzuciła patrząc na ojca z powagą. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Nie Lip 09, 2017 6:31 pm | |
| Logan nie zdążył jeszcze dobrze natrzeć kija kredą, gdy Laura rozbiła trójkąt i posłała jedną z bil od razu do łuzy. - Dobrze, w takim razie całe moje. - odpowiedział spokojnie. Potem jednak wpadła kolejna połówka, a po niej kolejna. Czwarte uderzenie dziewczyna ewidentnie popsuła, jednak Logan nie był pewien, czy przypadkiem nie zrobiła tego żeby dać mu jakąś szansę. Zawsze miał problemy z ocenianiem emocji córki. Obydwoje byli mistrzami odczytywania reakcji ciała, ale ona była po prostu dużo lepsza w ukrywaniu ich. Nie ważne, zaraz zetrze uśmieszek z jej młodej twarzy. To znaczy oczywiście, gdyby jakiś uśmiech od czasu do czasu się na niej pojawiał, to teraz by go starł... Zajął pozycję do bili, która "przypadkiem" ustawiła się tak by móc ją łatwo trafić. To przecież łatwe. Dużo łatwiejsze niż utrzymanie przy życiu swoich bliskich... Logan uderzył, ale haniebnie spudłował. Bila odbiła się od kantu otworu i potoczyła się gdzieś dalej po stole, o mały włos nie wbijając kolejnej połówki. Rosomak warknął tylko i ze złością podszedł do tacy z trunkami. Uniósł w stronę córki mętną zawartość małego kieliszka, po czym wychylił go na raz, zaraz potem spłukując go jeszcze połową zawartości butelki podstawionego piwa. Odłożył z impetem szkło i przetarł usta rękawem, przyglądając się kolejnej idealnej rozgrywce dziewczyny. Zdejmowała bile jedna za drugą, ale widocznie nie miała planu gry. Po wbiciu jednej rozglądała się dopiero za następną. Tak właśnie żyła. Od celu do celu. Może Logan też tak powinien robić? Skupiać się na rzeczach, które ma przed sobą, zamiast przejmować się całym światem wokoło? A już tym bardziej tym, czego nie da się już zmienić... Zauważył że odstawił butelkę na plik papierów, które zabrał ze sobą z instytutu. Teraz trochę przybrudziły się rozlanym piwem, ale chyba nikt nie będzie się temu szczególnie dziwił w szkole. Przynajmniej nie wrzucił ich do kominka. - Słyszałem o Houston. - rzucił niby od niechcenia - Nie pierwszy raz zadanie się sypło. Niezła misja humanitarna, nie ma co. Dobrze że tam byłaś. - I tyle. Nie zaszczycił Laury dalszymi wyjaśnieniami. Pokazał jej tylko dokumenty, które miał ze sobą. - Chciałem pokazać młodym jak składać porządne raporty operacyjne, ale może niech złapią trochę odpoczynku po tym wszystkim. Wiem że nie lubisz tego tak bardzo jak ja, ale musimy przez to przebrnąć. - Rzucił jej plik papierów, tak że wylądował na boku stołu obok dziewczyny. Sięgnął też do wewnętrznej kieszeni koszuli i wyjął stamtąd niewypaloną ćwiartkę jakiegoś cygara. Zapalił je spokojnie, dokładając swoje trzy grosze do ciężkiej smogowej chmury utrzymującej się pod sufitem. Stał tak i cierpliwie obserwował następną kolejkę dziewczyny. Nigdzie im się nie śpieszyło, to był czas dla nich i choćby sam Szablozęby pojawił się nagle pod murami szkoły, to kazałby mu na siebie czekać aż nie dokończą partii. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Wto Lip 11, 2017 11:19 am | |
| Nie miała planu, ani na grę, ani na swoje życie i ostatnio to drugie zaczęło bardzo doskwierać. Co do pierwszego... Cóż, na początku nie była asem, dopiero Logan pokazał jej jak to ma wyglądać. Nauczona, że do tej ...aktywności ma nie podchodzić, aż tak poważnie, po prostu uderzała w każdą z kolejna bile, byle trafić do odpowiedniej dziury w stole. Celując w czwartą zorientowała się, że nie jest sama. Musiała pamiętać o współgraczu. Zresztą to nie była jej misja... Spudłowała specjalnie, mając nadzieje, że ojciec w żaden sposób tego nie wychwycił, a potem odsunęła się tak by mógł rozpocząć swoją kolejkę. Ach, jaka była z siebie dumna. Laura przez dłuższy okres borykała się z pewnym istotnym problemem ogólnopojętej zabawy. Znała znaczenie tego słowa, po prostu nie wiedziała jak ma to ugryźć. Wyluzować się? Nie myśleć o strategi, jak tu najbardziej dotkliwie udupić przeciwnika? Nie myśleć o wygranej? A gdzie w tym przyjemność? Logan nauczył ją, że takich momentach nie to jest najważniejsze. Wspólne spędzanie czasu też może nieść ze sobą jakieś wartości. Teraz już wiedziała. Nie do końca to czuła, ale wiedziała. ...Zastanawiające było tylko jedno, czemu tak się wściekał za każdym razem, gdy przegrywał? Przecież to tylko zabawa. Jednak dobrze, że poza tym każda gra miała jakieś zasady, bo biedna by nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Gdy spudłował nie czekała na zaproszenie. Zabrała się za wbijanie kolejnych bil. Tym razem postanowiła zadziałać z pomyślunkiem, dlatego Logan, podczas 'tankowania' mógł obserwować jak Laura obchodzi stół. Niczym przyczajony tygrys bacznie obserwowała bile z jednej i z drugiej strony. Niczym ukryty smok analizowała układ kul na prawie idealnej płaskiej powierzchni. Prawie, bo bar najwyraźniej nie było stać na nowy stół, skoro z jednej strony podtrzymywał nogę kartonowy papier, ale to również wzięła pod uwagę w swojej ocenie sytuacji. Aż w końcu się zatrzymała. Pochyliła. Ułożyła kij na dłoni i przymknęła jedną powiekę. ...Pech chciał, że akurat w tym samym momencie odezwał się Logan. Też wybrał sobie moment... Niestety ręka drgnęła, a Laura spudłowała. Nie odrywając morderczego wzroku od ojca powoli się wyprostowała. Oj, była zła i wcale tego nie ukrywała. Gdyby to spojrzenie mogło zabijać... Zaraz jednak sobie przypomniała o zasadzie dobrej zabawy i w ogóle... dlatego tylko ciężko westchnęła. Dopiero sekundę później, jak już złość, zagotowana w żyłach dziewczyny powolutku wyparowywała... zdała sobie sprawę z rozpoczętego tematu przez Logana i momentalnie się wyluzowała. Wręcz potulnie spuściła wzrok i wysłuchała go do końca. Myślała, że dostanie reprymendę, w końcu działali na własną rękę, na dodatek zaczęło ją przerażać to, że mówił do niej z takim spokojnym, wręcz niewzruszonym tonem. Laura oczywiście dopatrywała się w tym tylko i wyłącznie podstępu. Dlatego serce zabiło mocniej, gdy rzucił dokumentacją. Od razu odłożyła kij i zabrała się za przeglądanie papierów, tak jakby gra w bilard straciła rację bytu. Teraz to było jej misją. Musiała się tym zająć. - Nie jesteś zły? - Zapytała, bo to ją najbardziej nurtowało. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Wto Lip 11, 2017 1:31 pm | |
| Unosząc w jej stronę kieliszek, Logan spodziewał się że Laura postąpi podobnie, ale o dziwo dziewczyna nie powtórzyła gestu. Tyle lat, a ona wciąż jeszcze miewała problemy z typowymi codziennymi ludzkimi gestami, czy zwyczajami. No nic, trzeba było chlapnąć, bo alkohol zwietrzeje. Jeśli Laura nie poczęstuje się w najbliższym czasie swoją porcją, Logan z chęcią się nią zaopiekuje. Logan uśmiechnął się gdy niechcący wytrącił dziewczynę z koncentracji. Przyniósł papiery tutaj, bo stwierdził że łatwiej się będzie z nimi uporać, dlatego z niesmakiem przyjął wiadomość że dziewczyna nagle całkowicie zapomniała o bilardzie i zaczęła wertować papiery. Większość z nich Logan zdążył już wypełnić swoim koślawym pismem. Szczegóły typu: godziny i daty odlotu i powrotu, skład drużyny,1 blackbird (słownie: jeden) wpisany w rubryce „straty”. Do tego okrągła plama po butelce od piwa, którą przed chwilą postawił na papierach. Właściwie jedynym co zostało do wypełnienia, to skrócony raport operacyjny na który przewidziana została aż wolna strona. Długopis zaczepiony był o ostatnią stronę dokumentu. Logan złapał zębami cygaro i wrócił do swojej tury. Postanowił tym razem nie myśleć o idealnym trafieniu i zwyczajnie rozkoszować się partią. Od razu poszło mu lepiej. Wbił jedną bilę, a że Laura była tak zaaferowana pozwolił sobie na poprawkę drugiego strzału i wbił kolejną. - Zły, czemu? - wyciągnął z ust cygaro i wziął kolejne parę łyków piwa. - Wszyscy wróciliście, pomimo że z tego co słyszałem nie było różowo. Logan oparł się o ladę i pozornie wsłuchał się w rytm piosenki, którą męczyła szafa grająca. Tak naprawdę jednak wsłuchiwał się w rytm bicia serca osób dookoła. Czyżby kogoś mogła nadmiernie ciekawić taka rozmowa? Okazało się że nie, jednak żaden z obecnych motocyklistów i zakapiorów nie był szpiegiem Klubu Hellfire, bractwa złych mutantów, hydry, czy kogo tam wiedzą. Zaśmiał się w duchu gdy zauważył że właśnie w tym momencie myślał dokładnie jak maszyna, którą kiedyś chciano z niego uczynić. I to on miał pokazać tej młodej dziewczynie jak być człowiekiem? Dobre sobie. Jaki normalny człowiek spodziewa się szpiegów niebezpiecznych organizacji w pierwszym pubie do jakiego wpada? - To jak mała? - zagadnął z powrotem Laurę, skoro już upewnił się że nikt w lokalu nie jest nimi zainteresowany. - Co się właściwie wydarzyło w Houston? Chciał wziąć kolejnego łyka, ale okazało się że źródełko już wyschło. Przeprosił więc Laurę i pofatygował się z powrotem pod ladę, dając tym samym dziewczynie czas na zebranie myśli. Gdy wrócił, cała jego uwaga skupiona była znowu na córce. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Sro Lip 12, 2017 8:35 pm | |
| Laura, kolejny już raz zresztą, nie wychwyciła momentu. Cały czas nie mogła się do tego przyzwyczaić, że tak swobodnie pije z ojcem, a i smak alkoholu nie za bardzo przypadł do jej gustów. Loganowi chyba też. Krzywił się za każdym razem po wychylonym do dna kieliszku. Za swój jednak nie złapała. Siedziała i wpatrywała się w ojca. Może właśnie chciała to zobaczyć? Tą standardową minę, która utwierdzi ją w przekonaniu, że wszystko jest 'po staremu'? Ale czy nadal tak jest? Czy nic się nie zmieniło? W końcu niedawno wrócił z kosmicznej wyprawy, więc dopatrywała się w nim jakiś zmian. Na dodatek wrócił bez Jean Grey, którą darzył niezrozumianym przez nią uczuciem... więc czegoś się spodziewała... I co? Chyba nic się nie zmieniło. Tak jak stał, tak stał. Pił to samo, była ciekawa czy tyle samo... I o dziwo odczuła dziwny dysonans. Miała nadzieje, na coś więcej, ale przez całą drogę do tej knajpy, czy ta krótka chwila jaką spędzili w środku nie dawała jej żadnych znaków, że coś jest nie tak. Może Logan był do niej o wiele bardziej podobny niż myślała? Tylko, że ona chciała czuć. Naprawdę. Chciała w końcu coś poczuć, by mieć pewność, że w środku nie jest martwa. Coś innego niż złość, zmieszanie i wieczne poczucie bycia nie na miejscu. No chyba, że pole walki. Cały czas miała obawy, że jako osoba powstała na drodze klonowania nigdy nie będzie miała okazji poznać jak to jest być człowiekiem, a nie maszyną do zabijania. A może tego da się też jakoś nauczyć? W rezultacie złapała za kieliszek, gdy zasiadła do papierów i wypiła do dna. Stwierdziła, że może to pomoże przebrnąć przez te wszystkie strony. Nie żeby miała coś przeciwko uporządkowaniu, ale patrząc na te rubryczki stwierdziła, że wypełnianie papierów to strasznie nudne zadanie. Nie zamierzała jednak się sprzeciwiać. Skoro to należało do jej obowiązków to musi to zrobić. I koniec. - Ale od żadnego z was nie dostaliśmy pozwolenia. Właściwie postawiliśmy Frost przed faktem dokonanym - Podniosła wzrok z nad papierów i odnalazła spojrzenie ojca. Może nawet oczekiwała od niego jakiejś reprymendy? Sama nie wiedziała po co chciała pogorszyć swoją sytuację. Zanim odpowiedziała na jego pytanie o Houston wzięła głębszy oddech. Chwyciła za pierwsze, lepsze krzesło i przysunęła sobie pod sam stół. Usiadła i założywszy, tak po męsku, nogę na nogę zaczęła opowiadać. Ze szczegółami opisała pierwszą barierę i walkę z widmem. Nie omieszkała, wręcz fachowo wspomnieć o cechach tego stwora i możliwościach, tak by mniej więcej wiedział z kim mieli do czynienia. Wymieniła wszystko co mogło się przydać Loganowi, gdyby kiedykolwiek spotkał widmo. Opisała również współpracę z Onurisem i jego towarzyszką. Najwięcej zajęło jej opisywanie tajemniczego 'studenta' i motywu z cofnięciem czasu. Nie chciała ojcu ściemniać, dlatego od razu powiedziała, że gdyby nie to to stracili by Surge. Pokrótce opowiedziała jak sobie poradzili z sytuacją i jak Josh gładko wszedł w rolę przywódcy. Stwierdziła, że trzeba to zanotować, a nuż Frost będzie go chciała mianować na dowódce. Potem opowiedziała o współpracy z The Core, wyjaśniając co to za organizacja. Opowiedziała o sprzętach i technologii jaką miała okazję obsługiwać. Ogólnie rzecz biorąc przybliżyła jak najbardziej szczegółowo się dało oraz zwracając baczną uwagę nie tylko na chronologię, fakty, ale również dodając i swój komentarz wynikający z jej doświadczenia na ogólnie pojętym polu walki. ...A potem spojrzała na niego pytająco. A nuż chciał jeszcze o coś dopytać. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Wto Sie 01, 2017 1:14 pm | |
| Logan był świadomy badawczego wzroku córki, gdy wychylał kieliszek. Co więcej, był doskonale rozumiał co to nieobecne, taksujące spojrzenie znaczyło. Martwiła się o niego? Doszukiwała się pod zwyczajową maską grubiaństwa i profesjonalizmu bólu i straty? Niedoczekanie. Oczywiście, że Logan wewnątrz był wrakiem, ale po tylu latach tracenia bliskich nauczył się przynajmniej na zewnątrz tego nie okazywać. Nie kiedy ktoś patrzył. James Howlett nie zna słabości. Mimo to westchnął i poklepał córkę po ramieniu. Jak kumpla, nie jak dziecko oczekujące uczucia. Logan nie był najlepszym ojcem. Nigdy właściwie nie miał przykładu, który w tej materii mógłby naśladować, ale przynajmniej się starał. Parę kolejek (zarówno bilarda, jak i whiskey) zajęło im wysłuchanie całej opowieści Laury. Zmieniali się przy pisaniu, gdy drugie wbijało bile. Córka ewidentnie ogrywała staruszka, ale Logana to chwilowo nie obchodziło. Po raz pierwszy od długiego czasu czuł się nawet spokojny. Powiedzenie że czuł się szczęśliwy byłoby straszliwym upodleniem tego słowa, ale na pewno osiągnął pewien poziom spokoju ducha. Widocznie zacisnął z pogardą usta, gdy usłyszał w raporcie frazę "cofanie czasu", ale gdy tylko dowiedział się że pomogło to uratować Nori momentalnie złagodniał. - Sama widzisz jakie mogły być konsekwencje waszego wygłupu. Całe szczęście że ten... student... tam był, bo inaczej dziś planowalibyśmy pogrzeb, zamiast picia przy bilardzie. Mam nadzieje że rozumiesz powagę tego wybryku. Nie wspominając już o samolocie, ale to nie jest tak ważne jak życie uczniów. Wracając do instytutu miał wielką ochotę wygarnąć frost, że pozwoliła na takie działania, ale z tego co wygadywali, była to ich zwyczajna samowolka. Logan doskonale wiedział co mogło ich do tego popchnąć. Dziesiątki razy samemu stawiał kroki, których nie powinien był postąpić. Tak czy siak musiał omówić z Frost szczegóły operacyjne nowej grupy. I oczywiście dodatkowe szkolenia. Zwłaszcza dla Josha, który mimo że okazał się naturalnym materiałem na przywódcę, wymagał oszlifowania talentu. W ogólnym rozrachunku misja nie poszła wcale źle. Dzieciaki wykazały się i pokazały mutantów z lepszej strony, nawet jeśli nie było zbyt wielu osób, które mogłyby patrzeć. Mogło oczywiście skończyć się o wiele gorzej, ale Logan nie był dziś w nastroju do gdybania. Później przejrzy raport na trzeźwo i postanowi co z nim zrobić dalej. Oficjalna część wieczoru dobiegła więc końca. Gdy tylko skończyli omawiać sytuację Houston. Zapadła między nimi cisza. To że Laura nie odzywała się bez bezpośredniego zapytania nie było niczym nowym, ale na ogół Logan zapełniał jakoś tę lukę ciekawostkami na temat motoryzacji, czy swoich wypraw. Teraz jednak leżało mu na sercu coś jeszcze. Coś, czym raczej powinien podzielić się z córką. - Na mieście pojawił się nowy mutant. - choć wstęp brzmiał dość typowo, to Rosomak miał widoczne problemy z przybliżeniem szczegółów sprawy. Czyżby tak działał na niego alkohol? - Wpadłem na niego, albo raczej on na mnie, gdy włóczyłem się pewnej nocy po Jorku. Byłem nieuważny, dałem się podejść... On... twierdził że jest moim synem. - wypluł to nareszcie. Miał na myśli swoje niedawne spotkanie z Dakenem. Znowu zapadła cisza, a Logan zajął się spokojnie nakredowywaniem swojego kija. Interesowała go reakcja córki. - Widziałem jego szpony. Jest mniej więcej w twoim wieku... to by się zgadzało. Nawet pachniał jak my. Jak ja. Chodzi o to, że on nie mógł przeżyć. Nie miał szans - znowu zamknął się w sobie wpatrując w bliżej niezidentyfikowany sęk w drewnianej ścianie. Laura mogła tylko się domyślać o co mogło chodzić. Widocznie przechodził trudny okres. Pytanie jak na to zareaguje jego córka. - Życzy mi śmierci. Powinienem się przyzwyczaić... |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Wto Sie 01, 2017 5:04 pm | |
| Zaparła się stopami i obniżyła spojrzenie zerkając na Logana nieco spod byka, ale bez gniewu. Odczekała moment klepania ją po ramieniu, zerkając na niego niepewnie. Zachowywała się jak zwierzę, które nie do końca jest pewne słuszności tego gestu oraz przede wszystkim celu, ale nie zamierzała się przed nim wzbraniać. Gdy było już po wszystkim, krótko i cicho westchnęła. Nie było źle. Tym razem obmyśliła tylko 13 sposobów na unieszkodliwienie przeciwnika, który wyciąga dłoń w kierunku jej ramienia. Ba, gest nawet odrobinę ją uspokoił o czym świadczyła ta całkiem urocza minka. Może bez uśmiechu, ale Logan mógł dostrzec tą minimalną odmianę. Co nie zmieniło faktu, że nadal jego skrywanie emocji bardzo ją zaskakiwało. Może na serio była córką swojego ojca? Aż w końcu doczekała się reprymendy. Co za ulga… byłaby, gdyby nie spodziewała się jej nieco większej. Takiej prawdziwej, żeby poczuła się w końcu na miejscu, tak jak wtedy gdy ją karano za choć sekundowe spóźnienia. 17 minut do realizacji planu to 17 minut, ani sekundy dłużej. Taka była jej misja i gubiła się, gdy nie miała namacalnego celu pod palcami, czy szponami. Na tym polegała dwoistość natury Laury. Nie wiedziała czego chciała. Z jednej strony pragnęła wyrwać się z tego ciągu, w jakim miała okazję żyć od narodzin, a z drugiej strony niczym ofiara syndromu sztokholmskiego poszukiwała tych samych emocji, bo te były jej znane. Wiedziała dokładnie co zrobiła źle i jakie było jej przewinienie, a teraz… nie do końca. Zaryzykowali. Wszyscy z nich wzięli pod uwagę, że mogą zginąć. Przewinieniem Laury było to, że w ogóle dopuściła do śmierci znajomej, ale nie czuła się źle, że polecieli. Wręcz przeciwnie. Sam Logan zresztą podejmował decyzję sugerując się dobrem większości... A dokładnie tak podchodziła do ich misji w Houston. Pech chciał, że prawie straciła Noriko, ale nigdy wcześniej nie miała do czynienia z takimi stworami, dlatego też ciężko było jej o obronę. Nie było czas czasu na rozkminy, więc wszyscy radzili sobie tak jak tylko mogli i wyszli z tego zwycięsko. Nie bez pomocy, rzecz jasna. Uciekła wzrokiem wsłuchując się w słowa mężczyzny. Nawet pokusiła się o przygryzienie dolnej wargi, ale to nie był jej gest, ot tak podpatrzony od innej, strapionej nastolatki. To miała być skrucha? Czy powstrzymywała słowa jakie sunęły się jej na usta? - Czy będziemy musieli ponieść jakieś konsekwencje? – Zapytała chcąc dostosować swój grafik do kary. …Miała nadzieje, że karą nie będzie wydalenie ze szkoły… I z tą obawą mniej więcej powiązała podejrzane zachowanie Logana. Ta wiercąca dziurę w brzuchu nie zapowiadała nic dobrego. Wyczuła, że chce coś jej powiedzieć, ale nie wie jak zacząć… Czyli wiązało się to z przekazywaniem złej wiadomości? Laura odłożyła kij, opierają go o stół bilardowy, a gdy padły już te kluczowe słowa to z wrażenia aż rozchyliła usta. Co poczuła? Chyba dziwne ukucie. Nie wiedziała co dokładnie oznacza dla niej ta informacja. Teraz będzie się nią mniej zajmował, bo skoro on jest jego synem, a ona tylko klonem to… ma większe prawa? Pójdzie w odstawkę? Nie żeby Logan ją ciągle niańczył, ale jedna z niewielu rzeczy, które lubiła to ten cholerny bilard. Nawet nie musiał poklepywać jej po ramieniu, ale to właśnie Howlett by jedną osobą, która mogła ją zrozumieć. Serce dziewczyny zaczęło biec szybszym rytmem, dlatego starała się uspokoić, ułożyć to wszystko w głowie i wyzbyć domysłów. - Zapach bardzo trudno zmylić, więc skoro go rozpoznałeś to zapewne jest Twoim synem – Chciała podejść do tego racjonalnie, wręcz analitycznie, tylko to ją ratowało z opresji. To że żyli w negatywnych stosunkach odebrała troszkę z ulgą. Nie bała się, że Logan zostanie zabity, bo był dla niej wręcz nieśmiertelny, zresztą obiecał, że jej nie zostawi. Nie chcąc być gorsza od ojca podeszła do niego niepewnie i nie bez zawahania poklepała go po ramieniu, właściwie wypisz wymaluj tak samo jak sprzed kilką chwil zrobił to Logan. Chciała go pocieszyć… uspokoić, może nawet dodać otuchy. - …Ale jak to możliwe, że nie wiedziałeś? – Chyba to najbardziej ją zafrasowało. Co prawda domyślała się, że historia nie jest łatwa, ale skoro zaczął mówić to czemu nie pokusić się o zagłębienie w zapewne mroczną przeszłość mężczyzny. Musiała się wiedzieć na co się przygotować, gdyby odnalazł również i ją... - Czy jego szkielet również był pokryty adamantium? - Dodała zanim cokolwiek zdążył odpowiedzieć. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Sro Sie 02, 2017 12:35 pm | |
| Logan puścił mimo uszu pytanie o konsekwencje wynikające z przywłaszczenia sobie x-jeta. Po pierwsze dla tego że ledwo co wrócił do instytutu i nie zdążył obmyślić jeszcze stosownej reprymendy. Po drugie, miał teraz inne rzeczy na głowie, niż karać swoją córkę za ewidentnie bycie nim samym. O dziwo, ku niememu zadowoleniu Rosomaka serce Laury zaczęło bić mocniej na wieść o potencjalnym bracie. Nie była to oczywista radość, ale raczej obawa? Nic dziwnego, sam Logan nie wiedział co z tym faktem należy zrobić. Mimo to, świadczyło to o tym że Laura jednak przejęła przez te wszystkie lata kilka ludzkich odruchów. - Nie wiem mała, było w tym coś dziwnego - podrapał się w głowę wspominając o zapachu. - Był nawet zbyt intensywny. Jakby całym swoim ciałem chciał powiedzieć mi że jest moim synem. Jakby zmuszał do tego swój zapach... Co ja plotę... - Lecz zaraz wyraźnie się uśmiechnął, gdy jego córka spapugowała jego pokrzepiający gest sprzed kilku minut. Bardziej rozbawił go komizm sytuacji i starania córki niż samo znaczenie poklepania. Tak czy siak Laurze na pewno udało się go zebrać do kupy. Wziął kolejny łyk piwa i jak gdyby nigdy nic wrócił do przerwanej partii. - Powołał się na imię kobiety, którą niegdyś kochałem. Miałem mieć z nią dziecko, jednak zmarła w ciąży. Brutalnie i nieprzypadkowo. - Logan ze zdecydowanie nadmierną siłą uderzył w bilę, która aż podskoczyła i spadła ze stołu - Szlag by to. Powtarzam ten strzał... - schylił się po bilę, ustawił na miejscu i kontynuował już spokojniej. - Jestem tego pewien. Jeśli to on, to musiałby jakimś cudem przeżyć coś takiego. Jak już mówiłem, wiek się nawet zgadza. - w głosie Logana czuć było zwątpienie. Prawie tak jakby sam siebie próbował przekonać że niewidzialne różowe jednorożce istnieją. - Tak, miał czymś pokryte szpony. Nie wiem czy adamantium. Bolało podobnie. Dzieciakowi bardzo zależało żebym wiedział kto po mnie przyszedł. Gdyby od razu wziął się za robotę, zamiast gadanie, mógłbym już nie stać. - Tym razem lepsze uderzenie. Nawet podgonił nim córkę w punktacji. - Nie wiem o co mu chodzi, ani czy to właściwie mój bodaj nienarodzony syn, ale jeśli tak, to jest moją jedyną pamiątką po kobiecie, którą kiedyś kochałem. Twoim bratem. - sprostował patrząc jej znacząco w oczy. - Co ty o tym myślisz? - Logan niemal zapomniał że Laura nieczęsto wyraża swoje myśli niepytana. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Pią Sie 04, 2017 4:51 pm | |
| Zmrużyła powieki robiąc przy tym podejrzliwą minę. Całkowicie zignorowała fakt nieregulaminowego zachowania ojca przy stole. Zwykle musiała wielokrotnie sobie powtórzyć, że to przecież zabawa, a teraz? Wręcz całą sobą wsłuchiwała się w słowa Howletta oraz w bicie jego serca. Skupiała się również na jego odruchach. W końcu emocje to nie tylko to co mówimy , ale również, a właściwie przede wszystkim mowa ciała, a w tym akurat była specjalistką. Nie do końca rozumiała otaczających ją ludzi, ale mniej więcej wiedziała jakie mają zamiary. To było dla niej bardziej istotne… kiedyś. A teraz? W otoczeniu rówieśników czuła się wręcz obco. Chciałaby zrozumieć, ale nie wiedziała czy na to już nie jest za późno. Empatia to dla niej chińska zupa z Azji. Nie chciała ojca dopytywać czy był pewien, że jednak zmarła, bo chyba w tej kwestii trudno się pomylić, ale widziała wiele dziur w tej historii, a z każdym kolejnym zdaniem pojawiało się o wiele więcej wątpliwości. Uniosła brew, w podobnym geście co zwykł to robić ojciec i spojrzała na niego z dezaprobatą. Nawet go zmierzyła z góry na dół, w momencie gdy pokusił się o wyznanie, że mógłby tu nie stać. Tak, Laura byłaby zła, wręcz wściekła, gdyby dał się zabić… na dodatek przez kogoś, kto albo jest jego synem, albo tylko się nim mianował. Nie żeby po śmierci zrobiłoby to Loganowi różnice… Spodziewała się, że padnie pytanie o jej zdanie. Ostatnio robił to często, jakby chciał ją zmusić, żeby w ogóle jakieś miała, dlatego tym razem się przygotowała. Zebrała wszystkie informacje do kupy i obchodząc stół z jednej strony, by móc rozplanować odzyskanie punktów, próbowała ułożyć skotłowane myśli w głowie. - Dodatkowa moc…. Ostrza pokryte prawdopodobnie adamantium… Ciężko nie skojarzyć. A może jest tak samo Twoim synem jak i ja Twoją córką? - Nie chciała podważyć ich relacji, aczkolwiek początkowo tak mogło zabrzmieć. Finalnie również, ale Laura, tak jak Logan, nie do końca radziła sobie z okazywaniem emocji… Właściwie w ogóle sobie z tym nie radzili. Zawiesiła głos patrząc mu prosto w oczy, może nawet czekając na jakąś odpowiedź, ale nie dała mu szansy. Nacierała kredą kijek i po krótkiej pauzie postanowiła kontynuować. - Kiedy się w końcu poważnie weźmiemy za projekt Weapon X? Obydwoje wiemy, że on jeszcze istnieje… albo to Twój syn, albo kolejny klon. Ktoś powinien to jeszcze potwierdzić. Ktoś kto jest zaufany. Ktoś kto mógł być przy całej sytuacji. Skoro kobieta, którą pokochałeś nie żyła, to dziecko musiało być dosłownie wyrwane z jej podbrzusza zaraz po całym zajściu – Dość dosadnie podeszła do tematu, ale nie zamierzała się patyczkować. Nie umiała inaczej. - A co do samego spotkania… - Pochyliła się nad stołem. Z niebywałą precyzją wbiła kolejne bile i powoli się wyprostowała, by zwilżyć gardło kolejnym kieliszkiem. - Dlaczego chciał cię zabić? – Może to dość naiwne pytanie, jeżeli chodzi o cieszącego się złą sławą Wolverine’a, ale musiała je zadać, wszak każdy miał inny. Ona również. Ich pierwsze spotkanie nie obfitowało w ckliwe sceny, czy podniosły nastrój… raczej był pełen złości chęci mordu. Laura bardzo dobrze pamiętała ten dzień… i a propos tych wspomnień wpadło jej kolejne pytanie. - Nie próbowałeś go przekonać? – On ją przekonał. Śledziła go z morderczymi zapędami, a skończyło się na przyjęciu do szkoły. Nie bez perypetii po drodze, ale to nieistotne. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Czw Sie 31, 2017 7:52 am | |
| A więc tak sobie gawędzili, o zaginionym rodzeństwie, mniej lub bardziej udanych próbach zabójstwa i podobnych tematach przy piwie i bilardzie. Logan miał mgliste wrażenie że nie tak powinien wyglądać piątkowy rodzinny wypad, ale było to chyba najbliższe do czego mogli się zbliżyć. Rosomak od dawna wziął sobie za cel przygotowania Laury do życia w społeczeństwie, ale czy był w stanie nauczyć czegoś, czego nigdy tak naprawdę do końca nie zrozumiał? Słowa córki niemal go oświeciły. Czemu sam wcześniej o tym nie pomyślał? Żyli w bardzo złych czasach, a skoro komuś udało się stworzyć Laurę, to czemu nie męskiego klona? Przecież wszyscy eksperci jednoznacznie zgadzali się że Laura jest jego genetyczną (i nie tylko) następczynią. Był to sensowniejszy scenariusz, niż to że nienarodzone dziecko przeżyło śmierć matki. Do tego projektowanie wspomnień też nie było nieosiągalne, jak już raz było w przypadku innego ucznia. W takim wypadku dzieciak mógł nie tylko uważać Logana za swojego rodzonego ojca, ale i mieć głowę nafaszerowaną kłamstwami na jego temat. - Nie wiem. Za nieobecność w swoim życiu? Za to że nie udało mi się ocalić jego matki? Że nie próbowałem jej odnaleźć? Może nawet coś jeszcze gorszego, albo coś czego tak naprawdę nigdy nie zrobiłem. Howlet sam nie wiedział co w takim razie myśleć na temat chłopaka. Przygarnął Laurę jak swoją, to fakt, ale wtedy nie spodziewał się że klonów może być więcej. Ile takich dzieci może być jeszcze pozamykanych po tajnych zakładach? Przecież nie adoptuje ich wszystkich. - Masz racje, mała. - odpowiedział po chwili przecierając twarz dłonią. - Powęszę. Odwiedzę starych znajomych. Zobaczymy na czym stoimy. To jednak nie będzie nasz priorytet. - zmienił temat po kolejnym, niemal idealnym strzale córki – Jean... zanim wszystko się zaczęło Jean wspomniała coś o jakiejś broni szykowanej specjalnie na mutantów. Słyszałem że kilku z nas miało już z nią do czynienia. W tym ty. Jeżeli to prawda, to szkoła jako największe skupisko mutantów w okolicy może być w poważnym niebezpieczeństwie. Bezpieczeństwo tych dzieci to nasz priorytet, Laura. Pociągnął łyk piwa i zabrał się za swoją kolej. Wbił dwie bile. Bez żadnych fajerwerków. Zostały mu kolejne dwie, przy czym Laura musiała już tylko wbić czarną. -Tym musimy zająć się najpierw Wychodzi na to że ten siwy Summers z przyszłości mógł mówić prawdę. Jeśli tak, to jego wizja również może się sprawdzić. Pokojowe rozwiązanie może nie wchodzić w grę. |
| | | X-23
Liczba postów : 275 Data dołączenia : 09/05/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Sro Wrz 06, 2017 9:02 am | |
| Wpatrywała się w Logana wysłuchując jego teorii, na które póki co jednak nie znała odpowiedzi. Jedno było pewne... Damn, ale ojciec miał przesrane. Jak sobie posłuchała tych jego domysłów, gdy połączyła to z jego historiami, tymi które zasłyszała od niego, czy od innych, to zdała sobie sprawę, że serio, to najbardziej pechowy gość na całej świecie, a skoro już latali w kosmos to pokusiłaby się nawet o dalszy zasięg nieszczęścia jakie objęło Logana. I jak miał z tym żyć? Może dobrze się stało, że co jakiś czas działy się jakieś cuda i tracił pamięć? Zastanawiała się czy nad nią też ciąży takie fatum i tam tara raaam zdała sobie sprawę, że raczej tak. Smród po Weapon X będzie się ciągnął za nią jeszcze długo, bo to w końcu oni za sprawą ręki nie Boga, a skomplikowanego procesu klonowania poczęli Laurę i uczynili z niej zawodowego mordercę. Zła sława również była odgórnie wpisana w ich rodzinę, ale miała ku temu doskonałe powody. Teczka na Laurę jaka znajdowała się w zbiorach SHIELD była całkiem gruba. Aż dziw brał, że puścili ją jednak do szkoły, najwyraźniej pokładając nadzieje nie tylko w Profesorze X, ale i decyzji Logana o tym by zabrać tam Laurę. W głębi duszy ucieszyła się, że ojciec powęszy w sprawie Weapon X, jednak kolejne słowa zbiły ją z pantałyku. Miała raczej nadzieje na to, że wspólnie powęszą. Znaczy, liczba mnoga w jego wypowiedzi była rażąca, ale nadzieja Laury na wypad z ojcem by wspomóc go w poszukiwaniach jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Dlatego w ten strzał w bilę włożyła nieco więcej siły i od groma precyzji. Znowu wyostrzyła słuch, gdy padło imię Jean. Przez kilka sekund zastanawiała się nad tym skąd ona wiedziała, ale nie miało to największego znaczenia. Grey po prostu tak miała. Zaglądała w umysły ludzi bez pytania, w tym wypadku akurat na dobre to wyszło. - Nie był jakimś wyzwaniem – Nie chciała się chwalić, raczej stwierdziła fakt. Chyba. - Ale jestem pewna, że wysłali je tylko po to by sprawdzić czy działa system rozpoznawania mutantów. Po wszystkim odcięłam mu głowę i przyniosłam do szkoły. Zajęli się tym Rictor i Shatterstar. Mówili coś obszernej bazie danych… - Dorzuciła póki co tylko tyle. Nie wiedziała co dokładnie zainteresuje ojca. W tym czasie pochyliła się nad stołem, wbiła ostatnią bilę, a potem spojrzała na Logana tym swoim chłodnym i zbyt poważnym jak na tak młodą buzie wzrokiem. - …Więc? Jaka jest moja misja? - Wróciła do swojej zwyczajowej postawy. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy Czw Wrz 21, 2017 12:14 pm | |
| Logan mocno się strapił słysząc pytanie Laury. Może nie zrobiła tego umyślnie, ale niemal zaprogramowana odpowiedź bardzo strapiła instynkt opiekuńczy Wolverina. Nagle wszystkie problemy wydawały się mniej ważne, kiedy miał przed sobą ten kolejny. Jeśli Laura miała kiedyś znormalnieć, czekało ją jeszcze wiele pracy. Nie miał jednak siły oponować, nie dzisiaj. Poddał się i dał jej tego, czego oczekiwała. - Dostałaś drużynę, zajmij się jej treningiem. Dam ci dostęp do swoich materiałów. Będziesz mogła zacząć od tego. - odpowiedział, znowu rozmasowując czoło dłonią. - Bądź jednak w pobliżu. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia w instytucie, ale potem zaczynam węszyć. Jeśli trafię na coś konkretniejszego, przyda mi się dodatkowa para oczu z tyłu głowy. Nie powiedział jednak nic więcej. Laura musiała zgadywać czy chodziło mu o projekt x, dziwną broń na mutanty, czy jeszcze coś innego. - Dobra, następnym razem ci się odegram – stwierdził nagle zmieniając temat o sto osiemdziesiąt stopni i zabrał się za ponowne rozstawianie kul. Dopił resztkę piwa, podszedł do baru i po chwili wrócił z kolejną porcją. Resztę wieczoru starał się spędzić w tej wypracowanej już między nimi rodzinno-kumpelskiej atmosferze. Rozmawiali o motocyklach, piwie i sztukach walki. Opowiedział jedną czy dwie historie ze swojej kariery, obraną ze szczegółów tak, by nie zakrawała o naruszanie tajemnic narodowych, czy SHIELD. Raz nawet spróbował dyskretnie wypytać Laurę o tę plotkę, wedle której kręcił się koło niej jakiś chłopak. Niestety nie miał w tym żadnego doświadczenia, ani taktu, więc próba prawdopodobnie spłonęła na panewce. Resztę wieczoru udało im się spędzić w miłej atmosferze. Gdy było już dość późno zebrali się z powrotem do instytutu. Całe szczęście że ich czynniki regeneracyjne na bieżąco zwalczały skutki alkoholu i nie musieli martwić się o policję. Choć z drugiej strony wolałby nie być w skórze policjanta muszącego aresztować dwójkę pijanych Wolverinów.
[zt x2] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Przydrożny bar motocyklowy | |
| |
| | | | Przydrożny bar motocyklowy | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |