|
| Jezioro Silverstone | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Jezioro Silverstone Czw Lip 06, 2017 3:24 pm | |
| Raczej niewielkie, lecz zaskakująco głębokie jezioro ukryte w lesie i dość rzadko odwiedzane przez turystów, którzy od czasu do czasu przewijają się przez okolicę. Na przestrzeni lat zaliczyło kilka przypadków utonięć, przez co miejscowi na ogół odradzają prób pływania w nim. Ostrzegają, że dno jeziora jest bardzo nieregularne i w jednym miejscu potrafi być płytko, a krok dalej następuje nawet metrowy - czy większy - spadek terenu. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Pią Sty 26, 2018 10:01 pm | |
| Siłą rzeczy lampa dawała mniej światła od Markusa, lecz pomiędzy drzewami nie miało to aż tak wielkiego znaczenia - bo przecież pnie, krzaki czy kamienie tak czy siak blokowały blask i ograniczały widoczność. Grupa nie musiała się więc martwić o to, czy podjęła pod tym względem dobrą decyzję... Przynajmniej póki co, bo w końcu w każdej chwili można było zmienić zdanie. Trójka mogła za to zaobserwować coś innego i niestety już niepokojącego, a mianowicie wyraźny spadek temperatury, na tej wysokości na pewno nie wynikający z wznoszenia się. Nie był on ogromny czy gwałtowny, ale wyczuwalny i przede wszystkim stopniowy. Zebrani wyraźnie kierowali się w chłodniejsze miejsce... ... Chłodniejsze - i na dodatek cichsze. Tutaj w pobliżu nie przemykały już żadne drobne zwierzęta i prawdę mówiąc nawet liście praktycznie nie szeleściły, pomijając tę roślinność, którą grupa sama poruszała podczas przemieszczania się. Mimo to te odgłosy również zdawały się być jakby przytłumione... I to z każdym krokiem coraz bardziej. Mogło się to kojarzyć z warunkami panującymi w miasteczku. Podłoże dość niespodziewanie zrobiło się o wiele bardziej strome, w pewnym momencie wymuszając już niemalże wspinaczkę. Może nie była to pionowa ściana, ale teren wymagał pochylenia się w celu zachowania równowagi... I na pewno przekraczał czterdzieści pięć stopni. Miało to swoje plusy i minusy, bo z jednej strony oznaczało, że wędrówka stała się cięższa, szczególnie z obciążeniem, a widoczność jeszcze bardziej spadła, ale z drugiej - to ostatnie dawało naturalną osłonę. Gdyby przed drużyną ktoś się znajdował, to nie zobaczyłby jej dłużej, niż miałoby to miejsce na płaskim obszarze. Świetlika wciąż nigdzie nie było widać, latarnia z kolei nagle zamigotała... I wyraźnie osłabła. Ba, zbliżała się chyba do zgaśnięcia. Jej blask mocno zmalał, stał się niemalże bezużyteczny, a jednak w swoich ostatnich chwilach przyczynił się przynajmniej do jednego: dzięki niemu w otaczającej zebranych ciemności udało się dojrzeć zarys czegoś o wiele ciemniejszego, czarnego jak smoła, wręcz nienaturalnego. Po wcześniejszych doświadczeniach można się już było domyślać, że to zły znak. Światło szybko zniknęło całkowicie, dając członkom drużyny góra parę sekund na ocenę sytuacji - i to zza zasłony pod postacią przeszkadzających w tym krzaków. W odległości około trzech metrów przed nimi znajdowało się jezioro, na które przez tę krótką chwilę mogli spoglądać. W słabym blasku dostrzegli tylko jego najbliższy brzeg, ale to wystarczyło, aby wiedzieli, że powierzchnię miało bardzo zmąconą; coś posyłało po niej kręgi. To właśnie z wody wydobywała się ta czarna... Materia? Energia? Po prostu ciemność? Ciężko powiedzieć co to właściwie było, ale nie zapowiadało niczego dobrego. Przypominająca trochę maź czerń rozchodziła się zarówno w formie słupów, jak i rozgałęzień, które mogłyby przywodzić na myśl na przykład pioruny - te prawdziwe, a nie ich proste, zygzakowate symbole. Miejscami ciemność była całkiem gruba, innym razem węższa, a do tego po jej powierzchni dało się poznać, że naprawdę powoli się poruszała... I to w różne strony. Właściwie to chyba w każdym dostępnym kierunku. Tu czy tam się ze sobą krzyżowała, w większości przemieszczała się w górę, ale zdarzały się też fragmenty biegnące poziomo na boki albo opadające ku ziemi i sunące dalej po niej. To z tego miejsca - od tego mroku? - biło zimno. Światło Markusa czy Karoliny w teorii mogłoby teraz stanowić jakąś ochronę, ale z drugiej strony najpewniej zwróciłoby uwagę tego czegoś... O ile to w ogóle było świadome. Chyba że już wiedziało o przybyciu intruzów, bo w takim wypadku korzystanie z efektu zaskoczenia i tak odpadało. Fakt pozostawał jednak faktem: grupa potrzebowała czegoś od jeziora, a jezioro było w tej chwili... Zajęte. Może utrzymanie go w tym stanie nawet by pomogło? Niestety można było tylko gdybać i czynić założenia, bo ciemność raczej nie zamierzała tak po prostu udzielać żadnych odpowiedzi.
***
Nie jestem pewien czy będzie to jasne z opisu, więc na wszelki wypadek podkreślam: podchodzicie do jeziora od strony osoby robiącej zdjęcie z tematu, czyli pod górkę.
|
| | | Norbert Ronae NPC
Liczba postów : 113 Data dołączenia : 14/09/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Wto Sty 30, 2018 11:11 am | |
| Gdy cała drużyna zdecydowała się iść dalej Norbertowi ulżyło na duchu. -Oh tak, nie zostawiajcie tutaj mnie samego. To znaczy… Nie rozdzielajmy się lepiej. – dodał szybko po chwili. Wspinając się pod coraz stromszą ścieżkę, obładowany bagażami, Norbert myślał że wypluje sobie płuca. Nie był jakimś atletą, ale nawet z bardzo dobrą kondycją zimno powodowało że organizm męczył się o wiele szybciej. Zagęszczająca się atmosfera mroku również nie oddziaływała najlepiej. Dziennikarz nie był pewien czy zmęczony jest bardziej fizycznie, czy psychiczne. Gdzieś z tyłu głowy miał wrażenie że jest na samej granicy paniki. Obecność innych żywych dusz bardzo pomagała, ale pod ironiczną maską dobrego humoru mężczyzna był na skraju rozpaczy. Nie był pewien czy ciemność gęstnieje naprawdę, czy to wina jego pogarszającego się samopoczucia. Pocieszał się tym że w razie czego połączone moce magicznego demono-dziecka, młodej siłaczki i … dziennikarstwa, będą w stanie sprostać ewentualnym przeszkodom. Jednak gdy tylko latarnia wydała z siebie ostatnie tchnienie światła, rzucając blask na plamę ciemności wydał z siebie pisk jak mała dziewczynka. Pamiętał ostatnią przeprawę z tym czymś i co to coś zrobiło z samochodem. Momentalnie jednak zasłonił usta własną dłonią. Pierwszym odruchem, zaraz po pisku, była ucieczka, jednak jeśli jest to ciemność, którą wcześniej spotkał Norbert, to była w stanie dogonić samochód. Nie było wielkich szans w ucieczce na piechotę. Zdecydował się zatem pozostać w bezruchu. Działa na niedźwiedzie, więc może działa też na cieniste demony. To działa na niedźwiedzie, prawda? Zresztą to nie tak że zesztywniał ze strachu… Jeśli ciemność ruszy nagle na nich, zrzuci wszystkie torby i zacznie uciekać na najbliższe nadające się do tego drzewo. Jeśli przez dłuższą chwilę nic się jednak nie wydarzy, Norbert zaryzykuje rozluźnienie się. Muszą jakoś dostać się do jeziora. Powodowany wcześniejszym instynktem raz jeszcze spojrzał na korony drzew. Być może w którymś miejscu były tak gęste że dało by radę przejść nad ciemnością w stronę tafli jeziora? I czy w ogóle trzeba było się moczyć? Jakby nie było tutaj piekielnie zimno…. -Musimy szukać rozdwajającego się drzewa. Jest gdzieś w okolicy nad brzegiem. Trudno je przeoczyć- wyszeptał, lub wykrzyczał. Zależnie od sytuacji. |
| | | Karolina Dean
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 29/07/2015
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Wto Sty 30, 2018 5:31 pm | |
| Powoli musieli się zbliżać do jeziora, Karolina była tego pewna. W końcu świetlik zniknął, a na pewno by nie zniknął sobie od tak, w połowie drogi. Teren teraz zmuszał ich już do wspinaczki i trzeba było się lekko pochylić, by było im wygodniej. Lepiej nie ryzykować poślizgnięcia się i przewrócenia. W którymś momencie coś zaczęło się zmieniać. Coś, czego blondynka doświadczyła wcześniej. W miasteczku. Ten nieprzyjemny chłód i negatywne myśli. Zrobiło się też niesamowicie cicho, nie słyszeli już szelestu roślin, czy odgłosów jakichś zwierząt. W dodatku ich lampa zaczynała się dziwnie zachowywać. To nie wróżyło dobrze. Czyżby jezioro było źródłem tej dziwnej ciemności, która za wszelką cenę starała się wprowadzić ich w depresję. Sprawdzenie jeziora i znalezienie klucza będzie trudniejsze niż jej się początkowo wydawało. Już i tak uważała to za trudne, bo było ciemno, więc potrzebne było światło przy nurkowaniu w wodzie. W końcu teren przed nimi przestał się piąć w górę. Dotarli do krzaków, zza których mogli dojrzeć zmąconą powierzchnię jeziora. Zmąconą przez ciemność, która się z niego wydostawała. I tyle. Lampa po chwili zgasła i ogarnęła ich kompletna ciemność. Taka jak w miasteczku. Nic nie było widać. Nawet osoby stojącej obok. Wiedziała, że to ta nienaturalna ciemność jest sprawcą tej dziwnej atmosfery. Zsunęła powoli torbę na trawę, by nic nie spowalniało jej ruchów. No i element zaskoczenia poszedł się kochać kiedy Norbert pisnął, zapewne na widok tego, co się działo z jeziorem. Kosmitka westchnęła lekko, przecierając twarz dłonią.
Jeśli ciemność zamierzała ich atakować, nie pozostawało im nic innego jak uciec w inne miejsce. Aby nie sterczeć w miejscu. Niestety w tych ciemnościach nic nie widzieli i trzeba było się poruszać ostrożnie. Dziewczyna zsunęła się w dół z górki kawałek i w bok choć niezbyt daleko, ciągnąc za sobą Markusa. Krzyk dziennikarza ledwie była w stanie usłyszeć, ale wiedziała o czym mówi. Faktycznie na jednym ze zdjęć widziała takie dziwne drzewo. Ciężko je przeoczyć. Była nawet w stanie mniej więcej określić, gdzie ono się znajduje. Być może cały ten klucz znajdował się na dnie jeziora przy tym drzewie. Tam więc powinni się skierować. - Umiesz pływać? - odezwała się niezbyt głośno do kolegi. Tak, by ją usłyszał i był w stanie udzielić odpowiedzi. Jeśli chłopak odpowiedział pozytywnie to Kar wyjaśniła mu co planowała. Wiedziała, z której strony mniej więcej mogło być to drzewo. Zdejmie bransoletkę i łapiąc kolegę w pasie podleci z nim w tamtą stronę szybko. Każąc mu włączyć swoje światło upuści go do wody tak ostrożnie jak tylko na to pozwoli obecność mroku, a następnie będzie pilnować by ciemność się nie zbliżyła do miejsca nurkowania. Jeśli natomiast Markus powie, że nie umie pływać to dziewczyna po prostu powie mu żeby trzymał za nią kciuki, po czym zdejmie bransoletkę i sama wystrzeli w stronę jeziora, a następnie do wody, wstrzymując oddech i nurkując najszybciej jak tylko mogła w bezpieczny sposób. Jej światło powinno wszystko rozjaśnić porządnie i mogła się zająć poszukiwaniami.
Jeśli jakimś cudem ciemność nie zwróciła uwagi na pisk Norberta, w dodatku nieco zgłuszony, to odetchnęła z ulgą po dłuższej chwili. Mogli na spokojnie zaplanować, co zrobić. - Rozdwajające się drzewo? Widziałam takie na zdjęciach w ratuszu. I chyba wiem, z której strony ono mniej więcej będzie. Powinniśmy się tam zbliżyć. Dwójka z nas będzie pilnować, by to trzecie mogło spokojnie zanurkować. - odezwała się na słowa dziennikarza. Złapała Markusa za rękę, licząc, że ten złapie Norberta lub na odwrót i ruszyła powoli i ostrożnie w odpowiednią, według niej, stronę. Cały czas starała się zachować ciszę i uważać, by nie zahaczyć o krzaki. Po pewnym czasie dziewczyna się zatrzymała. W kompletnych ciemnościach nie była w stanie ocenić, jak daleko się przemieścili. Co za tym idzie, nie wiedziała ile im brakuje do drzewa. - Myślę, że najlepiej jeśli Markus zanurkuje. Jeśli oczywiście dasz radę. - drugie zdanie skierowała wprost do mutanta, bo nie wiedziała czy ten potrafi pływać czy nie. - My we dwoje dopilnujemy, aby ciemność mu nie przeszkadzała. Mamy latarkę, telefony, a pan na pewno ma aparat z fleszem, ja na dziennikarza przystało. - tym razem drugie zdanie zostało skierowane do towarzyszącego im mężczyzny. Czymkolwiek ta ciemność była, zdawała się nie lubić światła. Jasności. Mieli więc jakąś tam broń. W ostateczności, gdyby ich życie było zagrożone, zdejmie bransoletkę. I tak nic więcej nie mieli do stracenia, a jeśli teraz im się nie uda to oszczędzanie energii na później nie miało żadnego sensu. I tak póki co prawie w ogóle nie użyła jej, więc mogła przez dosyć długi czas używać swojego światła. Gdyby Markus mógł zanurkować, Karolina dopilnuje, by bezpiecznie dotarł nad brzeg jeziora. W przeciwnym razie powie im obu, że ona zanurkuje, po czym to zrobi, wcześniej się pozbywając bransoletki z nadgarstka.
Ostatnio zmieniony przez Karolina Dean dnia Sro Lut 28, 2018 6:45 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Markus Evans
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 25/03/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Pon Lut 05, 2018 2:12 am | |
| Delikatnie wydmuchał powietrze ustami, sprawdzając w ten sposób, jak bardzo temperatura się tutaj obniżyła. Zdecydowanie zmieniała się, co odczuwał podczas owej wędrówki... Na szczęście jeszcze coś widział przed sobą dzięki światłu lampy. Nie umknęło jego uwadze, że było ono słabsze od jego własnego, ale nie narzekał... Ważne, że było wystarczające, by oświetlić im drogę. Jednakże przez pewien moment miał wrażenie, że szli w złym kierunku... Winą była nie tylko powoli spadająca temperatura, ale również niepokojąca cisza, którą doświadczyli wcześniej, w miasteczku. Mimo wszystko obawom zaprzeczał na swój sposób fakt, że droga robiła się coraz to bardziej stroma i wymagała poświęcenia więcej energii. Starał się dobrze stawiać kolejne kroki i nie przechylać za bardzo ciała do tyłu, by nagle nie zaliczyć nieprzyjemnego upadku. Również szedł albo nieco wysunięty, albo obok Karoliny. Z niepokojem jednak widział, że światło słabło coraz bardziej. Po upływie pewnego okresu czasu znaleźli się na miejscu... A wraz z tym lampa odmówiła posłuszeństwa. Pierwszym, zarazem prawie odruchowym działaniem przez te kilka sekund było złapanie Karoliny lub Norberta za rękę, ramię, dłoń, kawałek bluzy, cokolwiek, co znajdowało się najbliżej niego. Brak światła i cisza sprawiały, że nie chciał nagle pozostał "sam" w tych przerażających ciemnościach. Prawie w ogóle nie usłyszał krzyku ze strony mężczyzny, bardziej zaabsorbowany tym, co zobaczył jeszcze zanim światło zniknęło. Czemu mi się to skojarzyło z tamtym kościołem... Brrr... - naprawdę wołał, by tamto coś nie było tym samym... Ani czymś gorszym niż to, co napotkali w tamtym budynku, w miasteczku. Jego samego zamurowało przez odczuwalny strach. Dopiero po kilkunastu sekundach, gdy poczuł dotyk czy usłyszał głos któreś z dwójki, zaczął ponownie reagować. Co dalszego działania... Po usłyszeniu pytania Karoliny, odpowiedział odruchowo twierdząco. Po ewentualnym usłyszeniu planu, popatrzyłby na nią z niemałym strachem. Niespecjalnie marzyło mu się zbliżanie do tego czegoś w jeziorze. Również, zanim wyraziłby zgodę, spytałby się, czego dokładniej szukają i jak to coś wygląda... Aż w końcu zapewne, z wahaniem w głosie zgodziłby się na to. Oddałby również latarkę i baterie do niej, jak i lampę, która wcześniej oświetlała im trasę aż do jeziora, by potem mogło dojść do realizacji planu Karoliny. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Pon Lut 05, 2018 4:06 pm | |
| Nawet teraz, gdy wszystkie dźwięki wydawały się stłumione, okrzyk Norberta całkiem nieźle poniósł się po najbliższej okolicy - ale o dziwo trójka nie została zaatakowana natychmiast. W pierwszej chwili mogła mieć wrażenie, że te wszystkie macki mroku... Poruszyły się w inny sposób? Zakręciły? Przyspieszyły? Nie do końca dało się to usłyszeć, ale i nie była to kwestia wyczucia, bardziej coś na granicy pomiędzy nimi. Świadomość, że coś się zmieniło, że temperatura i powietrze układały się inaczej. Intensywniejsza reakcja została jednak zainicjowana już kilka sekund później, mniej więcej wtedy, kiedy Karolina z Markusem zaczęli się zsuwać ze zbocza. Wszystkie dotychczasowe doznania nagle się wzmocniły, zwielokrotniły, jak gdyby zachowanie ciemności przybrało na gwałtowności - coś się szykowało, jeżeli ktoś jeszcze miał ku temu wątpliwości. To powinno też wystarczyć, aby Norbert ruszył z miejsca. Ruch powietrza znów się zmienił, lecz teraz w sposób, który łatwiej było rozpoznać, zwłaszcza dzięki towarzyszącym mu świstom, stłumionym, ale dosłyszalnym. Dźwięki te oraz chłodne powiewy dobitnie świadczyły o tym, że coś licznego przemieszczało się tuż przy grupce, momentami pomiędzy jej członkami, innym razem na zewnątrz albo tuż za nimi... Dodatkowy szelest roślinności, od czasu do czasu głuche uderzenia przy podłożu, jak gdyby upadało na nie coś ciężkiego - aż wreszcie głośniejszy trzask, długi, zwieńczony hukiem, który aż posłał po otoczeniu drgania, tym bardziej wyczuwalne w mroku, gdy zmysł wzroku pozostawał nieaktywny... Najprawdopodobniej właśnie to ostatnie okazało się szczególnie niebezpieczne dla Norberta, którego metoda ucieczki tak czy siak pozostawiała sporo do życzenia. Jakimś cudem mężczyźnie przez tę krótką chwilę udawało się uniknąć pni i konarów drzew, dzięki czemu nie pozbawił się przytomności, lecz miał tego pecha, że w pewnym momencie jego łydka z rozpędu uderzyła o coś twardego. Gdyby miał czas i ochotę to coś pomacać, zapewne przekonałby się, że mogło to być powalone drzewo - długi, chropowaty kształt, miejscami lepki... Zabolało i to bardzo, bo w końcu ten obszar na nodze był wyjątkowo czuły, ale gorsze wydawało się pewnie to, że reporter natychmiast przewrócił się ponad tym obiektem i wylądował tuż za nim. O ironio, mogło się to jednak okazać dla niego zbawienne, gdyż zyskał na moment ochronę, nie tylko przed atakami, ale i przed... Wzrokiem lub odpowiednikiem wzroku przeciwnika. Być może, bo oczywiście nie mógł mieć takiej pewności. W tym czasie Karolina i Markus mogli wymienić się kilkoma zdaniami, o ile zrobili to wystarczająco szybko i pobieżnie - bo na szczegóły na pewno nie znaleźliby czasu. Latarka, baterie i lampa zmieniły właściciela, choć prawdę mówiąc noszenie ich ze sobą w tym momencie musiało trochę przeszkadzać; skoro kosmitka planowała zabrać kolegę nad jezioro, to raczej nie mogła zajmować sobie rąk czymś innym. W innym wypadku już by ryzykowała, nie tylko osobiście, ale i zdrowiem i życiem swojego towarzysza. Potem zostawało już tylko wprowadzenie planu Karoliny w życie. Niestety, łatwiej było to powiedzieć, niż zrobić, bo nad powierzchnią jeziora roiło się od wiązek tej nieprzeniknionej, nienaturalnej ciemności. Zdjęcie bransoletki rzecz jasna uwolniło blask dziewczyny i rozproszyło zwykły mrok, ale ta głęboka czerń nie chciała ustąpić przed samą obecnością światła. Wyraźnie była odporniejsza. Działania Karoliny od razu skupiły na niej uwagę przeciwnika. Dla niej i dla Markusa oznaczało to poważne utrudnienia, jednakże Norbert mógł odetchnąć z ulgą; kilka zaostrzonych macek ciemności wbiło się w drzewo, za którym wylądował, praktycznie rozcinając je w tych miejscach na kawałki, lecz nagły błysk przejął ich zainteresowanie i gładko zawróciły w stronę jeziora. Nie wszystkie odnogi zdawały się jednak odpowiadać za obronę - większość tych naprawdę dużych i grubych w dalszym ciągu biegła z wody na zewnątrz i ginęła między drzewami. Sieć mroku zaczęła szybko gęstnieć, a jednocześnie około pięciu macek wystrzeliło ku Karolinie i Markusowi. W takiej sytuacji liczyła się każda sekunda i w związku z tym chłopak musiał zostać upuszczony z wysokości dobrych dwóch metrów ponad niespokojną taflą - inaczej szansa mogłaby zostać stracona. Zderzenie z lodowatą wodą nie było przyjemne, a w dodatku wywołało chluśnięcie, wybiło w powietrze liczne krople i posłało po powierzchni jeziora kolejne kręgi. Na szczęście dla Markusa - w tym miejscu było wystarczająco głęboko, aby nie zetknął się od razu z dnem. Przeciwnie, miał do niego jeszcze jakieś dwa metry... A przynajmniej tak mu się mogło wydawać, bo jego światło pod wodą nie oświetlało aż tak dobrze jak ponad nią. Poza tym jezioro nie było też idealnie czyste i przejrzyste. Jego dolne partie pokrywały nie tylko ziemia czy kamienie, ale też roślinność, często sięgająca całkiem wysoko. Kontrast sprawiał, że wyglądała na czarne, kołyszące się smugi, niezwykle złowieszcze... Ale póki co chłopaka nic nie atakowało, w zasięgu tych około dwóch metrów wokół siebie czy trochę dalej nie widział też źródła wydobywania się ciemności... Musiała mieć swoje korzenie w innej części zbiornika. Do Markusa należała decyzja co zrobi dalej, ale jedno było pewne: musiał się spieszyć, chyba że planował zaryzykować wypłynięcie na powierzchnię, by zaczerpnąć następnego oddechu. Jeżeli miał tutaj coś znaleźć, to najpewniej właśnie przy dnie, to zaś kierowało się łagodnie ku górze z jednej strony - prawdopodobnie bliżej brzegu - i dość gwałtownie opadało z przeciwnej. Nad jeziorem zaś Karolina miała własne problemy, bo zaatakowała ją cała masa macek, szybkich, choć powolniejszych od niej. Te węższe i delikatniejsze przewyższały prędkością te grubsze. Można by pomyśleć, że wymijanie ich nie powinno być w takim wypadku trudne, ale sama ich liczba utrudniała poruszanie się i uciekanie przed jedną mogło oznaczać wpadnięcie na drugą. Macki nie bały się światła; pytanie jak zareagowałyby na uderzenia promieniami energii.
***
Ja jestem z tych miłych... A przynajmniej milszych MG i wolę zapewnić Wam rozrywkę, niż tak po prostu zrobić Wam poważną krzywdę, ale muszę zwrócić uwagę na parę rzeczy. Potraktujcie to jako rady na przyszłość, żeby u kogoś innego nie zginąć, bo tutaj mi daliście dość materiału, bym całą trójkę zabił albo przynajmniej mocno poturbował. Nie chodzi mi o ten krzyk Norberta, przeciwnie, szanuję za utrzymywanie charakteru postaci, ale przypominam, że jest ciemno. Światło zgasło - wokół panuje naturalny mrok, a oprócz tego kłębi się ten nietypowy, w dodatku oczy postaci były do tej pory przyzwyczajone właśnie do blasku lampy. Skoro praktycznie nic nie widać, to ucieczka na najbliższe nadające się do tego drzewo oznacza... Co? Szukanie go z pamięci, co nie zostało zaznaczone w poście - a bez problemu przyjąłbym takie wyjaśnienie? Czy może - niby to rozsądne - rzucenie się w stronę przeciwną do zagrożenia, a więc... Z górki... W panice... Rozpędzając się, nie widząc nic i raczej szybko uderzając w pień? Postać przewrócona, może nawet znokautowana, ciemność ją dopada. Drugi z głównych problemów polega na określaniu czasu. Karolina nie zaznaczyła ile co jej zajmuje, ale samo w sobie nie byłoby to problemem - gdyby nie to, że Markus zrobił to za nią. Więc mamy sytuację, w której po okrzyku Norberta Karolina zdążyła westchnąć, przetrzeć twarz dłonią i złapać Markusa, żeby pociągnąć go za sobą - ale z postu Markusa wiemy, że od okrzyku do momentu, gdy został dotknięty minęło kilkanaście sekund. Dość czasu, żeby ciemność zaatakowała, a postaci nie byłyby na to przygotowane. Pilnujcie takich rzeczy, bo Mistrz Gry może bardzo łatwo wykorzystać je przeciwko Wam - i to sprawiedliwie, bo bazując na Waszych własnych słowach. Starajcie się dostarczać wszystkie istotne informacje; ich brak MG mogą interpretować na różne sposoby.
|
| | | Norbert Ronae NPC
Liczba postów : 113 Data dołączenia : 14/09/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Czw Lut 15, 2018 5:56 pm | |
| Wszystko wokoło było po prostu przerażające. Deprywacja sensoryczna, wszechogarniające poczucie zagrożenia oraz panika. Nic więc dziwnego, że gdy tylko lampa zgasła, ostatnim tchem dramatycznie rozświetlając potworny mrok przed nimi, dziennikarz odruchowo rzucił się do ucieczki w dosłownie przypadkową stronę. Przez pewien czas biegł po omacku. Przebiegł kilkanaście kroków zanim wyrżnął nogą o jakiś pniak leżący na drodze. Wyłożył się jak długi i wyrżnął twarzą w zimny grunt poszycia leśnego. Przez moment zdawało mu się że nikt i nic go nie goni. Od razu poczuł wyrzuty sumienia że przy pierwszej oznace zagrożenia zostawił dzieci samopas i wziął nogi za pas. Już miał zamiar zebrać resztki odwagi i zawrócić, ale gdy tajemnicza siła niemal rozszarpała pień za którym leżał, o mało nie zmoczył się w spodnie. Już czuł na sobie chłodne macki śmierci, gdy nagle mrok zupełnie stracił nim zainteresowanie i gdzieś się ulotnił. Dysząc ciężko, dojrzał przytłumiony blask znad jeziora. Nie był pewien co mogło to oznaczać, właściwie cokolwiek. Logika zawodziła w tym miejscu, jednak światło zawsze zdawało się być ich sprzymierzeńcem. Czyżby to Lucek? Jego starszy brat? Tajemnicza muza z domku w lesie? Niczym ćma wiedziona płomieniem, na wpół pokuśtykał, na wpół poddreptał ile się dało w stronę blasku. Oczywiście jakiekolwiek przejawy sił mroku szybko sprawiłyby, że dziennikarz porzuci te próby. Chęć ujrzenia źródła blasku była jednak wielka. Czymkolwiek nie byłoby to źródło, jedno było pewne - mrok ewidentnie próbował stłamsić je w zarodku, a miał znaczną przewagę. Dzieciaków nigdzie nie było widać. Nie było pewne co się z nimi stało, lecz niepokojąca pewność, że prawdopodobnie nic dobrego, a do tego z jego winy, nie dawała mu spokoju. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Cieniste macki starały się połknąć światełko nad jeziorem, a kolejne, niczym żyły mroku, rozpościerały się w kierunku lasu. Nie był pewien co zrobić. Wcześniej usłyszał ledwo, że ma odwracać uwagę cieni. Och, był święcie przekonany, że bardzo dobrze odwracałby uwagę, jednak bardzo krótko i boleśnie. Nagle poczuł dziwną pewność. Dotarł tutaj w konkretnym celu. Magiczne ogniki i umarłe dziewczyny wierzyły, że może coś zmienić, więc czemu im nie zaufać? Miał do wyboru to, albo zginąć w bardziej bezużyteczny sposób. Do tego może gdyby się pośpieszył, udałoby mu się ocalić te dzieciaki. Postarał się szybko wrócić na miejsce, w którym się rozdzielili. Z porozrzucanych przedmiotów wybrał szpadel. Jeśli blask bijący od jeziora nie pozwalał na szybszy marsz jego brzegiem, dziennikarz sprawdził, czy lampę da się na nowo zapalić. Ewentualnie zdjąłby wierzchnią koszulę, oplótł wokoło jakiejś gałęzi i zmoczył oliwą. Jeśli to też nie poskutkuje, to będzie musiał świecić sobie latarką albo telefonem. Ostatecznie co jakiś czas mógłby strzelać fleszem z aparatu. Oczywiście mogło to być zgubne dla jego oczu, ale być może dla cienistych macek również. Gdy już zapewnił sobie źródło światła, szybko ruszył wzdłuż linii brzegu. Wierzył, że kluczem do pomocy światłu z jeziora jest rozdwojone drzewo, lub to, co mieści się między jego korzeniami. Może wydobycie klucza da tej istocie dostatecznie dużo mocy by wygrać z ciemnością? Norbert skupił się na tej myśli, bo jeżeli spotkana dziewczyna miała rację i przedmiot znajdował się pod wodą, to dziennikarz nie miał do niego żadnego dostępu. Jeśli dotarł na miejsce, najpierw rozejrzał się za jakimikolwiek oznakami gdzie może być ukryty skarb. -Lucek, jeśli zależy ci na zwycięstwie naszej drużyny, to twoja ostatnia szansa - zachęcał do pomocy swojego nadnaturalnego przyjaciela. Jeśli nie trafił na nic oczywistego, jak wydobywająca się spod ziemi poświata, lub wielki znak "x", zaczął kopać w miejscu, które sam uznałby odpowiednim do zakopania czegoś ważnego. |
| | | Karolina Dean
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 29/07/2015
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Pią Lut 16, 2018 11:30 am | |
| A jednak ciemność zareagowała na krzyk Norberta, nie mieli zbyt wiele czasu. Szło wyczuć... Coś. Coś dziwnego. Zmianę w powietrzu. Dlatego wraz z Markusem mogła szybko zareagować i osunąć się niżej. Macki ciemności na pewno w pierwszej kolejności zaatakują miejsce, z którego dotarł krzyk. Dlatego trzeba było się stamtąd oddalić. Plan musiał być na szybko zrealizowany, póki macki nie trafiły żadnego z nich. Słyszała je wyraźnie. Szelest roślin, szuranie po ziemi, uderzanie w drzewa. Nic jednak nie widziała. I to było najgorsze. Wiedzieć, że coś było w tym mroku, ale nie wiedzieć, gdzie dokładnie. Zmysł wzroku zawsze dawał największą pewność w działaniach. Teraz musieli działać po omacku. Dlatego tuż po tym jak się okazało, że Markus potrafi pływać, Karolina jak najszybciej zdecydowała się na to, by jemu powierzyć tą część zadania. Ona będzie ściągała na siebie uwagę ciemności. Święcąc niczym tęcza w tej bezkresnej ciemności, na pewno skoncentruje na sobie ataki. Po zdjęciu bransoletki i szybkim poderwaniu się z ziemi, skierowała swój lot nad jezioro, teraz wszystko widząc bardzo dobrze. Niestety działało to też w drugą stronę, ona również była widoczna. Jak tylko macki ruszyły w ich stronę, blondynka musiała puścić Markusa. - Powodzenia. - odezwała się krótko w momencie, gdy go puszczała. Miała nadzieję, że chłopak szybko ogarnie sytuację. Niestety nie mogła mu nijak pomóc. Nikt z nich nie wiedział, czego tak właściwie szukają. Czegoś nietypowego, co normalnie nie powinno leżeć na dnie jeziora. Tylko tyle mogli się domyślać. Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że ciemność całkowicie skupiła się na niej, więc Markus chyba był bezpieczny pod wodą. A przynajmniej bezpieczniejszy od niej, latającej nad jeziorem. Macki skupiły się na niej, w przeciwieństwie do zwykłej ciemności, nie rozpływały się pod wpływem jej blasku. Dlatego widziała czarne smugi, lecące w jej stronę. Choć była szybsza od nich to macki były liczebniejsze, więc mimo wszystko musiała uważać, by unikając jednej nie wpaść na drugą. Nie mogła jednak robić uników w nieskończoność. Miała w sobie dużo energii słonecznej i ta zapewne starczała jej na długo, ale nie była nieskończona. Kiedyś się skończy. A dziwny mrok dalej będzie. O ile Markusowi nie uda się odnaleźć tego, czego szukał. Kosmitka postanowiła więc w końcu atakować po kilkunastu sekundach robienia samych uników. Kiedyś któraś z macek była zbyt blisko niej, dziewczyna atakowała ją kulą energii. Niezbyt dużą na te cieńsze wstążki i większą na te grubsze. Jeśli któraś kula okazywała się zbyt słaba, Kar zwiększała jej wielkość i siłę. Nie mogła pozwolić, by ten mrok ją sięgnął. Nawet nie chodziło o zranienie, co o samo dotknięcie. Odnosiła wrażenie, że nie byłoby to zbyt przyjemne doświadczenie. Jeśli w którymś momencie się okazało, że nie wszystkie macki atakują ją, tylko podążają gdzieś w stronę brzegu, Karolina również je zatrzymywała. Mogła tylko zgadywać, że te chciały zaatakować Norberta, a mężczyzna był tylko zwykłym człowiekiem. Fakt, był dorosłym, ale to nie oznaczało, że miała pozwolić, by zginął. O ile sytuacja tego wymagała, kosmitka zbliżyła się nieco do brzegu w miejsce, gdzie był Norbert, by móc go lepiej chronić.
Ostatnio zmieniony przez Karolina Dean dnia Sro Lut 28, 2018 6:34 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Markus Evans
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 25/03/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Nie Lut 25, 2018 10:37 pm | |
| Zimno, strasznie, ciemno, nieprzyjemnie... Markus, gdyby miał chociaż nieco więcej czasu, zacząłby mamrotać słowa pod nosem, opisujące to, jak tutaj jest i jak się czuł. Niespecjalnie to miało wnosić cokolwiek więcej oprócz pomarudzenia na głos i ewentualnej próby poprawienia sobie samopoczucia w taki nietypowy sposób. Jednakże aktualnie nie było takiej możliwości. Nie mogąc polegać na wzroku, musiał zaufać innym zmysłom, a zwłaszcza słuchowi. A słyszalne świsty - choć stłumione - były przerażające dla niego. Źródło... A raczej źródła dźwięków znajdowały się zbyt blisko ich. Przygryzł na moment dolną wargę, starając się niezbyt ruszać i nie spanikować teraz, ani tym bardziej pobudzać własnej wyobraźni. Nie... Starał się teraz o niczym nie myśleć. Wyrzucić z umysłu wszystko, byleby odwrócić własną uwagę od strachu. Blondyn, przez potwierdzenie jednej rzeczy, miał teraz cokolwiek więcej do zrobienia - w tym przypadku wychodziło na to, że miał nurkować w tym jeziorze. Jego mina wybitnie nie wskazywała na to, że uważał ten pomysł za najlepszy. Najchętniej to trzymałby się od tego mroku z daleka... Ale nie było wyboru. Trafił tu i zdecydował się na działanie. Dlatego też nie wyskoczył nagle z hasłem mówiącym, że on nie da rady i nie zrobi tego. Czas wykonać plan. Zamknął oczy, gdy wznieśli się nad jezioro. Usłyszawszy jej słowa, wydał z siebie krótkie "umm", mające na celu daje jej znak, że usłyszał jej słowa. Zdążył nabrać jeszcze powietrza do płuc, zanim został puszczony. Zdecydowanie to nie była dla niego kąpiel marzeń. Lodowata woda wydawała mu się być prawie że idealnym uzupełnieniem niskiej temperatury na zewnątrz. Tyle dobrze, że nagle nie dobił do czegoś... A raczej taki pozytyw akurat odnajdywał teraz. Użył swojej mocy i otworzył oczy, machając rękami i nogami, by nie zanurzyć się głębiej. Pierwszym jego działaniem było rozejrzenie się, szukając jakiejkolwiek podpowiedzi co do tego, co miał szukać. W tym samym momencie również zdjął buty, by nie przeszkadzały mu podczas pływania. Niespecjalnie mógł coś więcej z nimi zrobić, więc pozostały już opuszczone na dno jeziora, a blondyn podjął się "wędrówki". Popłynął jeszcze niżej, chcąc wyczuć palcami dno i ruszyć, by móc stwierdzić, gdzie zaczyna się zmniejszać głębokość zbiornika. Gdy już zdoła to jakoś ustalić, popłynie w tamtym kierunku najszybciej, na ile może. Starał się trzymać bliżej dna, nadal rozglądając się... Za czym? Do końca nie był pewny. Gdy poczuje, że dłużej nie da rady, zamierzał zaryzykować i popłynąć ku powierzchni, biorąc na szybko ponownie powietrze i znów zanurzając się, by płynąc dalej. Szukaj, szukaj, szukaj... - jednocześnie bał się, że obrał zły kierunek. Jednak póki co nie zawrócił, kierował się dalej, patrząc ku dnie i odsuwając dłońmi roślinność, szukając i starając się też zbliżyć do wspomnianego wcześniej drzewa. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Pon Lut 26, 2018 11:13 pm | |
| Zejście w pobliże dna oznaczało dla Markusa poruszanie się wśród roślinności, której długie macki potrafiły sięgać całkiem sporo powyżej metra. Kontakt z nimi z pewnością nie należał do przyjemnych, choć ubrania na swój sposób pomagały; chłopak musiał się martwić chyba tylko o to, aby nie zaplątać się w te wszystkie ciemne smugi, bo choć były to tylko rośliny, to w większej liczbie mogłoby być ciężko je rozerwać... Szczególnie w panice, której powstawaniu niestety sprzyjały obecne okoliczności. Z drugiej strony przytrzymywanie się tutejszej flory pewnie przyspieszyłoby poruszanie się przy dnie - te solidniejsze, grubsze elementy podwodnych zarośli wydawały się wystarczająco mocne, aby można było za nie chwytać i się na nich podciągać. W pierwszej chwili ustalenie poziomu dna było trudne właśnie z powodu gęstej roślinności, która uparcie napierała na nastolatka i starała się ograniczyć mu widoczność - ale dłuższe macanie pozwoliło Markusowi ustalić, że przemieszczał się w stronę wzniesienia terenu. Teoretycznie powinno to oznaczać zbliżający się brzeg i początkowo wszystko na to wskazywało, a z czasem chłopak mógł podpłynąć nieco wyżej, wciąż trzymając się blisko coraz płytszego dna. Problem pojawił się w momencie, gdy w polu widzenia Markusa znalazł się kolejny spadek - gwałtowny i głęboki, choć ciężko byłoby określić jak bardzo, bo w końcu światło chłopaka nie docierało aż tak daleko. Teraz wiedział już, że dno tego zbiornika było bardzo nieregularne i zdradliwe, więc na jego podstawie po prostu nie dało się ustalić gdzie znajdowały się krawędzie jeziora. Mimo to... Tam na dole coś się chyba znajdowało - ciemny kształt, który sprawiał wrażenie solidnego, a przynajmniej nie tak lekkiego i wiotkiego jak falujące rośliny. Markus nie był w stanie od razu podpłynąć bliżej i ustalić czegoś więcej, gdyż wstrzymywanie powietrza stawało się dla niego coraz trudniejsze i teraz musiał już wynurzyć się, aby zaczerpnąć świeżego oddechu. Uczynienie tego bardzo szybko prawdopodobnie pozwoliło mu uniknąć ściągnięcia na siebie niechcianej uwagi - nawet jeżeli jego światło na moment mignęło ponad powierzchnią. Z drugiej strony miało to też swoje minusy, gdyż chłopak nie zdążył się rozejrzeć... Przy czym i tak nie dałoby mu to wiele, bo poświata nie sięgała aż tak daleko. W najlepszym wypadku udałoby mu się dojrzeć dochodzący z góry kolorowy blask Karoliny, a odległości do brzegu - czy wspomnianego drzewa - najpewniej i tak nie mógłby ocenić. Zejście z powrotem blisko dna pozwoliło nastolatkowi wrócić mniej więcej na poprzednią pozycję, z której widział... To wyglądało na jedną z tych grubych, masywnych macek mroku. Utrzymywała się jakiś metr nad roślinami, niemalże nieruchoma, przypominająca odnogę jakiegoś wielkiego, wodnego stworzenia. Bliżej jej było do poziomu niż do pionu, ale zakręcała łagodnie, tworząc - przynajmniej na tym odcinku - półkole, po którego zewnętrznej stronie znajdował się Markus. Widok ten z pewnością nie był zachęcający. Prawdopodobnie chłopaka kusiło nawet zawrócić, by uniknąć kontaktu z niebezpieczeństwem... Tyle że był jeden problem. Za tą plamą fizycznej ciemności znajdowało się coś jaśniejszego, co w pierwszej chwili mogło przypominać inny gatunek roślin, ale zejście odrobinę niżej dowiodłoby, że było o wiele dłuższe i najwyraźniej nie sięgało aż do dna... Przypominało za to jeszcze coś - falujące, platynowe włosy. To, do czego były zaczepione - o ile były - ginęło w mroku, lecz tym naturalnym, leżącym po prostu poza zasięgiem aury Markusa. Być może przepłynięcie obok tej cienistej macki byłoby możliwe - nad nią albo pod nią? Czy zareagowałaby na bliskość światła albo żywego organizmu? Wyczułaby drgania wody? A może zignorowałaby je tak, jak powolne ruchy gęstych zarośli pod sobą? Był tylko jeden sposób, aby się przekonać, lecz pomyłka mogła się okazać tragiczna w skutkach.
W tym czasie ponad jeziorem Karolina przeszła z defensywy w przynajmniej częściową ofensywę. Skupiona na bronieniu się przed mrokiem, zapewne nawet nie zwróciła uwagi na to, że w pewnym momencie poniżej niej Markus wynurzył się z wody - choć mogła wyłapać nagłe mignięcie jego światła. W sekundę albo dwie po nim tuż nad taflą przesunęła się jedna z "kończyn" ciemności, poziomo, jak gdyby liczyła na to, że zmiecie sobą źródło tego blasku... Ale w tym momencie chłopak znów już nurkował, więc nie powinien być tego nawet świadomy. Tak naprawdę najprędzej zauważyłby to pewnie Norbert, do tej pory już zapewne uzbrojony w szpadel. Przy całym tym pokazie świateł, który serwowała Karolina, mężczyzna nie potrzebował dodatkowego oświetlenia. Co prawda zdecydowanie byłoby mu z nim łatwiej, ale w półmroku widział wystarczająco dobrze, żeby jakoś sobie radzić, a zapalenie czegoś więcej mogłoby się równać zwróceniu na siebie uwagi tej groźniejszej ciemności... Więc ryzyko przewyższało możliwe korzyści. Ze swojej pozycji na dole dziennikarz potrafiłby określić, że blask wydobywał się z humanoidalnego kształtu - ale oczywiście jasność nie pozwoliłaby mu ustalić żadnych istotnych szczegółów, nie wspominając już nawet o rzeczach pokroju rysów twarzy. W końcu przyzwyczajone do mroku oczy tym bardziej nie radziły sobie zbyt dobrze z takim światłem, więc nie można się temu było dziwić. Gdyby chciał, Norbert mógłby za to ujrzeć zarys działań dziewczyny - to, w jaki sposób końcówki macek częściowo rozpadały się pod wpływem uderzeń jej mocy, lecz nie dawały za wygraną i odtwarzały się świeżą dostawą mroku, aby po kilku sekundach ponowić atak. Energia Karoliny je spowalniała, ba, niszczyła ich fragmenty, ale gdzieś tam na dole znajdowało się źródło, z którego czerpały kolejne dawki cienistej substancji, z której były zbudowane. Być może usunięcie tego centrum stanowiło rozwiązanie problemu? A może wystarczająco potężny, masowy atak zdematerializowałby od razu wszystkie rozgałęzienia i nie miałoby się już co regenerować? Niestety ognik nie zareagował na wezwanie reportera - nie było go widać od chwili, gdy grupa przybliżyła się do jeziora, więc istniała opcja, że się go obawiał lub z innego powodu nie mógł się przy nim pojawić. W związku z tym Norbertowi nie pozostawało nic innego, jak tylko zacząć kopać w ciemno - tam, gdzie sam uznał za stosowne. Tuż przy rozdwojonym drzewie znajdowały się jego korzenie, więc to miejsce odpadało, ale nieco bliżej jeziora ziemia wyglądała już bardziej zachęcająco. Nie pokrywała jej nawet trawa. Pierwsze kilka wbić szpadla poszło gładko, dosłownie i w przenośni, bo grunt ustępował dość łatwo, a mrok zdawał się nie interesować przesadnie dziennikarzem - głównie dlatego, że skupiał się na Karolinie. W pewnym momencie jednak narzędzie natrafiło na coś twardszego, co postawiło mu opór... I nagle sytuacja Norberta uległa poważnym zmianom. Niestety nie na lepsze. Parę cienistych odnóg zareagowało niemalże natychmiast - bo minęła może sekunda, nim cztery z nich wystrzeliły ku mężczyźnie. Nie były to oczywiście te naprawdę ogromne, ale i tak całkiem spore, bo o średnicy kilkunastu, jeżeli nie kilkudziesięciu centymetrów, a w dodatku zaostrzone na końcach. Choć Karolina spróbowała się ich pozbyć, to stało się dokładnie to, co w poprzednich przypadkach, a więc mrok na chwilę się rozpadł, a następnie zaczął się odtwarzać, wciąż zdeterminowany, aby dopaść Norberta. Nie oznaczało to, że kosmitka miała teraz spokój - wciąż znajdowała się pod atakiem. Przeniesienie się bliżej Norberta, a najlepiej ponad niego wydawało się najlepszym rozwiązaniem, gdyż pozwalało dziewczynie chronić jednocześnie siebie i jego... A to nie było proste, bo odnóg przybywało, jak gdyby spowolnienie jednej powodowało pojawienie się kolejnej, przy okazji dając czas tej pierwszej na zregenerowanie się. Dziennikarz wyraźnie zirytował ciemność.
|
| | | Norbert Ronae NPC
Liczba postów : 113 Data dołączenia : 14/09/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sro Lut 28, 2018 8:28 am | |
| Wyglądało na to że świetlistych bytów toczących walkę z ciemnością było przynajmniej dwoje. Jeden (lub raczej jedna, sądząc po kształtach) unosił się nad taflą wody dzielnie dając odpór ciemności i odpłacając jej pięknym za nadobne. Drugim natomiast była jakaś tajemnicza rusałka, która działała pod taflą wody. Zupełnie tak, jak chciały te dzieciaki. Czekaj, czekaj… Nie było jednak czasu na rozmyślanie. Pokaz świateł będący efektem walki oświetlał dziennikarzowi drogę w stopniu umożliwiającym szybkie dostanie się na miejsce, a do tego skutecznie odwracały od niego uwagę. Niestety gdy dotarł już na miejsce, jego cielesnego inaczej druha nigdzie nie było widać, więc zmuszony był zaufać swojemu instynktowi dziennikarza. W tym przypadku przydałby mu się jednak instynkt pirata – pomyślał wbijając szpadel w wybranym przez siebie miejscu. Czy piractwo komputerowe się liczy? Wyglądało na to że chyba jednak tak, bo już po kilku pierwszych uderzeniach ostrze szpadla uderzyło głucho o coś, co chyba nie było korzeniem drzewa. Przez moment wydawało mu się że teraz mają szansę, że ich los się odmieni i że może wszyscy mają jakąś szansę na powrót do domu. Nic bardziej mylnego, bo mimo że rzeczywiście dziennikarz natrafił na coś ważnego, to nie tylko on zwrócił na to uwagę. Ledwie stuknięcie szpadla zdążyło ścichnąć, już kilka z wszechobecnych macek ruszyły w stronę reportera. Przynajmniej upewniło go to w tym że natrafił na coś wartościowego. -Szlag!!! – zdążył tylko krzyknąć gdy zauważył że jest celem ataku. Rozpaczliwie, w baseballowym stylu, wymierzył cios najbliższej z macek tym co akurat miał w rękach, czyli właśnie szpadlem. Był to lichy pomysł, ale na wiele więcej nie miał czasu. Pewnie skonałby tam na miejscu, gdyby jedna ze świetlistych istot (Z bliska dziwnie przypominająca tamtą młodą dziewczynę. Hmmm…) nie pofatygowała się żeby ratować jego skórę. Jej nagła interwencja sprawiła że mrok wyraźnie się rozstąpił. -TAK! – dziennikarz wzniósł okrzyk radści, lecz gdy po chwili mrok znowu wrócił do ataku dodał: - Nienienienienie! Dziewczyna dzielnie radziła sobie z ciemnością, lecz wyglądało na to że trwał impas. Wyglądało nawet że jego obrończyni mogła przegrywać tę walkę. Nie będąc pewien co więcej mógłby robić, wyciągnął z torby swój profesjonalny aparat i przymocował do niego najmocniejszą lampę jaką miał. Starając się nie patrzeć na błysk wycelował go w stronę większej fali ciemności i strzelił. Jeśli nie wyjdzie, to przynajmniej potomni po nich będą wiedzieć co sprawiło że ich ciała wyglądają jak wysuszone warzywka. Jeśli jednak był w tym jakiś efekt, dziennikarz raz jeszcze wyda z siebie okrzyk radości i zacznie osłaniać plecy Tęczowej Madonny. Nie będzie jednak robił długo. Nawet gdyby szło im dobrze, nie będą mogli robić tego w nieskończoność. Norbert wpadał powoli w histerię popadając z minuty na minutę w przeciwnie skrajne emocje. Należało wydobyć artefakt, bo to widocznie przed tym starały się powstrzymać ich macki. - Osłaniaj mnie! – krzyknął do dziewczyny, mimo że i tak to przecież robiła. Nie chcąc tracić tej minimalnej osłony, Norbert ustawił aparat na wyzwalacz ruchu, zawiesił go na pobliskiej gałęzi drzewa i zakręcił. Będzie teraz pewnie cykał jak szalony, ale zawsze to jakaś pomoc. Nie zważając na potężne zagrożenie epilepsji, złapał znów za szpadel i wrócił do kopania. Musiał to robić w sporej części po omacku, bo efekt był taki jak przy stroboskopie na dyskotece. Weź urlop, mówili. wyjedź na wieś. Zrób spokojny news. Odpocznij po narażaniu życia w Houston! Machaj szpadlem bo umrzesz! Prawdopodobnie niewielu ludzi w historii kopało z takim przekonaniem i zapałem jak Norbert teraz. Jeśli jakimś cudem uda mu się coś wykopać, momentalnie postara się wydobyć to na światło dzienne, nie ważne w jakimkolwiek mogłoby być pojemniku. Jeśli będzie to kufer z jakimś zamkiem, co niestety zakładał, trzeba będzie się do niego jakoś dobrać. Norbert całkiem nieźle radził sobie z otwieraniem zamków, jednak nie było lepszego zabezpieczenia przed złamaniem zamka niż rdza, a tej niestety się spodziewał. Miał jednak nadzieję że w takim wypadku z zamkiem poradzi sobie szpadel. |
| | | Karolina Dean
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 29/07/2015
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sro Lut 28, 2018 6:19 pm | |
| Walka z cienistymi mackami nie była prosta. Ciągle się odtwarzały i to bardzo szybko, co wymagało od Karoliny ciągłego atakowania. Musiała dawać z siebie wszystko i cały czas być skoncentrowana. Na szczęście nie wyglądało na to, by macki próbowały dostać się do Markusa pod wodę. Tyle dobrego. Chłopak miał większe szanse na powodzenie. Być może uda mu się wykonać jego misję. Przy okazji pomagała też ich dziennikarzowi. Nie tylko chroniąc go przed mackami, ale też i nieco oświetlając mu okolicę dzięki czemu na pewno było mu łatwiej kopać w ziemi swoim szpadlem. W którymś momencie macki wyraźnie postanowiły rzucić się na Norberta. Widocznie kopiąc musiał dostać się do czegoś ważnego. Czegoś, co mogło zaszkodzić tej dziwnej ciemności. Bez powodu nie rzuciłyby się na niego tak nagle. Właściwie to ta organizacja akcji jej pasowała choć nie była przez to w łatwej sytuacji. Norbert i Markus szukali rozwiązania, wskazówek, a ona walczyła. Jej światło słoneczne szkodziło mackom. Chyba tylko ona mogła im zrobić cokolwiek. Sytuacja wydawała się jednak kiepska. Co zniszczyła mackę, to kolejna się pojawiała. Nie miała nawet chwili odpoczynku. Taka walka była strasznie męcząca. Karolina postanowiła tym razem wykorzystać więcej swojej mocy. Zbliżyła się jeszcze bardziej do dziennikarza, by być pomiędzy nim i jeziorem. Zamiast rzucać pojedynczymi kulami energii słonecznej, złączyła ręce, by wypuścić szerszy strumień, ładując sporą dawkę światła w ten jeden cios, starając się celować w większe zbiorowisko macek, które teraz, by trafić w Norberta, musiały najpierw ją ominąć. Nie mogła się zbliżyć do centrum macek, by je uszkodzić, gdyż musiałaby wtedy zostawić dziennikarza samemu sobie, a to było zbyt ryzykowne. - Przecież to robię! - odkrzyknęła mężczyźnie, nie przerywając swojego ataku. Myślał, że co ona niby robi? Dla zabawy zbliżyła się w jego stronę? No raczej, że nie. Po to tam była właśnie. Żeby go chronić. Nie dać ciemności go zabić. Cały czas też trzymała w myślach kciuki za przyjaciela. Odgrywał w tym wszystkim bardzo ważną akcję. Miała nadzieję, że tam pod wodą nie było zbyt wielu zagrożeń, a jeśli jakieś się znajdą to uda mu się ich uniknąć. Liczyła na jego pomysłowość. |
| | | Markus Evans
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 25/03/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sro Mar 07, 2018 12:12 am | |
| Starał się działać ostrożnie w momencie, gdy miał styczność z tymi roślinami. Byle uniknąć zaplątania w nie. Nieco... Nie, zbyt bardzo kojarzyły mu się z mackami, chętnymi do chwytania go i uwięzienia. Na szczęście noszone ubrania sprawiały, że nie czuł aż tak bardzo jakie są w dotyku. Chociaż i tak nie mógł zaliczać to do czegoś milutkiego. Jednak po części przełamywał niechęć i co jakiś czas chwytał się rośliny, by przyciągnąć się i w ten sposób przyspieszyć swoją podróż - zwłaszcza gdy poznał, gdzie to idzie w górę. Prostą logiką uznał, że w tamtą stronę mógł być brzeg, więc płynął, zarazem starając się też chwytać co jakiś czas roślinności, by pomagać sobie i zarazem zerkał czy przez przypadek nie zaplątał się. Nie spodziewał się jednak, że nagle powierzchnia dna jeziora gwałtownie się zmieni. Zamiast widoku w postaci zbliżania się do brzegu... Zobaczył spadek. Mimowolnie w myślach się skrzywił i zarazem odczuł mocny niepokój. Teraz to stracił pewność, że poruszał się w odpowiednim kierunku. Przez ten moment, gdy tam patrzył, wydawało mu się, że dostrzegł również coś odmiennego. Nim jednak zdecydował się skupić na tym dokładnie, popłynął wyżej, by wziąć kolejną dawkę powietrza do płuc. Nie rozejrzał się, nie sprawdził, nic... Po prostu szybka akcja, by zaraz wrócić z powrotem na poprzednie miejsce. Momentalnie poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach, gdy zobaczył coś w swoim polu widzenia. Nie potrafił ocenić dokładnej odległości, ale według aktualnej logiki Markusa, macka była zdecydowanie zbyt blisko jego osoby. Jego palce delikatnie drgnęły, a on już powoli przymierzał się do oddalenia się od zauważonego niebezpieczeństwa... Ale zaś jego uwagę przykuło coś, co znajdowało się za macką. Coś jasnego, rzucającego się w oczy. Dlatego też zamiast uciekać - co uważał za najbardziej rozsądne rozwiązanie - starał się najpierw zejść jeszcze niżej, próbując dostrzec co to. Niedobrze. Nie widzę stąd - zdał sobie sprawę, że jego światło nie wystarczało by mógł zobaczyć to ze swojego miejsca. Wahał się. Nie wiedział dokładnie co zobaczył, lecz nie czuł chęci by tam podpłynąć - pewien intruz zdecydowanie zniechęcał. Z drugiej strony zaś był prawie pewny, że to może być coś istotnego, coś, czego nie powinien zbagatelizować. Dobra... Nie mogę długo myśleć nad tym - jego czas tutaj był ograniczony, więc postanowił spróbować się tam dostać. Pierwszym jego działaniem było zbliżenie się maksymalnie do roślinności - upewniając się, że żadna z nich nie zechce się nagle owinąć się wokół niego. Zapamiętując również i kierunek - właściwie widząc coś, co dla niego wyglądało jak połączenie rośliny i czegoś jeszcze... Prawie jak włosy. Ale nie jestem pewny - pomyślał jeszcze. Przestał również używać swojej mocy, starając się posuwać w tamtym kierunku... By przepłynąć ostrożnie pod samą macką, zbliżając się maksymalnie do dna i roślinności na tyle, ile mógł. Nie zamykał oczu... Zaś w myślach wręcz błagał, by nie zwróciła na niego uwagi i uznała za coś zupełnie nieistotnego. W tym przypadku nie spieszył się, próbując się prawie dostosować do tempa zarośli. Nawet jeśli macka znalazłaby się niebezpiecznie blisko niego, ale nie zaatakowałaby, nie przerwałby swojego działania. Jeśli powiodłoby się to sukcesem, zbliżyłby się do tej wcześniej zauważonej, jaśniejącej rzeczy. Gdyby jeszcze mógł, użyłby swojej mocy ponownie, tym razem próbować albo stworzyć mniejszy obszar, gdzie istniałaby aura - lub też mniej intensywniejsze światło. Cokolwiek, by mógł więcej widzieć, a nie zwróciłoby to uwagi tamtej macki. No i po tym zdecydowałby się zobaczyć, do czego właściwie dotarł. W razie niepowodzenia i ataku ze strony mijanej macki... Zapewne ponownie użyłby swojej mocy, łudząc się, że wystarczyłaby jako ochrona przed macką ciemności i płynąć w stronę również ujrzanej rzeczy, tym razem najszybciej jak mógł - lub też w stronę powierzchni, w zależności od możliwości. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Czw Mar 08, 2018 11:31 pm | |
| Żadna z podwodnych roślin nagle nie dostała własnego rozumu i nie zwróciła się przeciwko Markusowi - to plus. Minusem było jednak to, że rosły one gęsto i sięgały wysoko, a kołysząc się bez pospiechu potrafiły przypadkowo zaczepiać się o kończyny chłopaka czy o zakamarki jego ubrań. Powolne poruszanie się trochę z tym pomagało, przy szarpaniu się byłoby pewnie o wiele gorzej, ale konieczność odczepiania od siebie końcówek tych ciemnych, zimnych, oblepiających ciało wstęg jeszcze bardziej opóźniała podróż chłopaka. Tracił na to cenne sekundy - a więc i oddech. Przynajmniej w pobliżu nie pływały ryby. Właściwie to od samego początku na żadną się nie natknął. Ciężko byłoby powiedzieć czy zgaszenie światła dało jakiś efekt - poza tym oczywistym, że Markus dalej musiał kierować się już z pamięci, bo nie widział co robił. Istniała opcja, że w ten sposób ratował sobie życie, bo w innym wypadku mrok zwróciłby na niego uwagę i go zaatakował... Ale równie dobrze mógł nie zareagować w ogóle. Pewnie jednak przezorny zawsze bezpieczny. Rzecz jasna tworzyło to inny problem: nastolatek musiał poruszać się na tyle ostrożnie i powoli, aby przypadkowo nie wpłynąć na tę cienistą mackę. W końcu w wodzie orientowanie się w terenie było trudniejsze niż na lądzie. Trzymanie się tuż przy roślinach przynajmniej ułatwiało pozostawanie na jednym poziomie - jak długo chłopak ich dotykał, wzrok był mu tak naprawdę zbędny. W końcu już wcześniej miał okazję zorientować się, że okoliczna flora nie sięgała aż do skondensowanego mroku, więc to był niezły pomysł. Problem mogło z kolei stanowić ustalenie kiedy macka została bezpiecznie minięta - lecz w pewnym momencie, płynąc tak na ślepo, Markus wyczuł najpierw przed, a potem nad sobą o wiele zimniejszą wodę. Powoli zostawił ten obszar za sobą... Opierając się na wcześniejszych doświadczeniach z tutejszą ciemnością miał prawo skojarzyć z nią chłód. Nawet w tych warunkach widziane wcześniej białe nitki odcinały się na czarnym tle jako jaśniejsze plamy. Kiedy jednak nastolatek już do nich dotarł i ponownie uruchomił swoje moce, jego umyślnie osłabiona aura oświetliła mu długie, platynowe fale... A na ich jednym końcu ludzką głowę. Ba, wręcz kobiecą - niesamowicie bladą, z zamkniętymi oczami i głębokimi cieniami pod nimi, zbyt chudą, o czym świadczyły między innymi zapadnięte policzki i wystające kości policzkowe... Nie wspominając już o rękach jak patyczki. Nogi mogły być w podobnym stanie, lecz wokół nich kłębił się materiał sukienki, poszarpanej, ale będącej w jednym kawałku. Wokół szyi kobiety unosił się cienki łańcuszek, którego część ginęła pod tkaniną w okolicach dekoltu. Znajdowało się tam niewielkie wybrzuszenie, zapewne od zawieszki.
W tym czasie ponad powierzchnią wody towarzysze Markusa brali udział w o wiele szybszej akcji - i pewnie nawet bardziej niebezpiecznej, przynajmniej w sposób bezpośredni. Szpadel Norberta przetrwał zderzenie z jedną z macek, lecz na jego końcówce - właśnie w miejscu kontaktu - osiadło coś przypominającego smolistą maź. Dla Karoliny mogła wyglądać znajomo... Mimo to najważniejsze było chyba to, że narzędzia wciąż dało się używać. Błyski nawet najmocniejszej lampy dawały kiepskie efekty. Rozświetlały ciemność, owszem, ale nie raniły macek - być może z jakiegoś powodu były słabsze od blasku Karoliny, może za mało skoncentrowane, a może różnica polegała na tym, że jedno światło było sztuczne, podczas gdy drugie pochodziło tak naprawdę od energii słonecznej. W pierwszej chwili ten namacalny mrok zdawał się wahać, ale szybko nauczył się, że nowe źródło oświetlenia nie było aż tak skuteczne. Choć może poruszał się przy nim trochę wolniej i ostrożniej? Ale z drugiej strony mogło to być złudzenie. Zmiana strategii Karoliny miała z kolei swoje plusy i minusy. Strumienie światła zużywały więcej energii od kul, ale okazały się też być efektywniejsze. Swoim zasięgiem obejmowały więcej macek i potrafiły zdematerializować ich spore fragmenty, co z kolei dawało dziewczynie czas na działanie. Zamiast niszczyć ciągle po jednej odnodze, podczas gdy inne stopniowo się regenerowały, mogła uderzyć w całą grupę i dzięki temu zaoszczędzić chwilę. Niestety nie wyglądało jednak na to, aby macki zamierzały ustąpić. Atakowały z każdej strony, w tym okrążając Karolinę i Norberta, więc kosmitka musiała stale się obracać. Na dodatek powoli ich przybywało. Przypominały trochę wyciągające się z mroku ręce z długimi, zaostrzonymi palcami... W odległości około czterech metrów od Karoliny i Norberta było ich już tyle, że sam blask bijący od Karoliny nie mógł się nawet przez nie przedrzeć. Uderzenia energii pewnie by to zrobiły, ale zwykła jasność była blokowana. W związku z tym parka mogła mieć wrażenie, jak gdyby została zamknięta w czarnej kuli... I to chyba starającej się zbliżyć. Ale całe to ryzyko byłoby warte wyciągnięcia z gruntu czegoś ważnego, prawda? Problem w tym, że dalsze kopanie w końcu pozwoliło Norbertowi dojrzeć na co trafił. Pod ziemią rozpościerała się najwyraźniej kolejna macka - albo przynajmniej to coś, co ją tworzyło, nawet jeżeli nieco w innej formie. Przywodziła na myśl gruby korzeń, czarny, zimny, lekko pulsujący. Gdy szpadel przypadkowo znów w nią uderzył, "smoła" na jego powierzchni zaczęła się nagle rozgałęziać, dość szybko wędrując w górę, nawet jeżeli jej odnogi były bardzo cienkie i drobne.
|
| | | Norbert Ronae NPC
Liczba postów : 113 Data dołączenia : 14/09/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Nie Mar 11, 2018 1:12 pm | |
| Norbert był niemal rozczarowany brakiem efektu błysków swojego aparatu. Zważywszy na to jak nieźle działały reflektory samochodu, który wcześniej ukradł pożyczył, liczył na coś więcej. No ale wtedy rozpraszał tylko aurę ciemności, nie tę materialną, próbującą ich zabić. Mgliście skojarzył że światła pojazdu też nie rozpraszały dobrze dziwnego stwora, który przez chwilę chciał się do niego dobrać. Z niemałym rozbawieniem odkrył że gdzieś z tyłu głowy pomyślał "Ciekawe jak wyszły te zdjęcia". To wszystko nie mogło się to jednak równać z rozczarowaniem, gdy dziennikarz wydobył w końcu na światło (ha ha ha) dzienne swoje znalezisko. Nie było to nawet rozczarowanie. Było to coś leżącego kilometry za rozczarowaniem w tym samym kierunku. Jak gdyby rozpędzony powóz z napisem "nadzieja" nie zdążył zahamować przed znakiem "rzeczywistość", przez co przebił się przez barierę "zwykłego rozczarowania" i wylądował daleko za nią, na "pustyni niepojętej obojętności związanej z marnością życia". Nawet nie spanikował gdy maź na szpadlu zaczęła żyć własnym życiem. Nie odrzucił szpadla, ani nie zaczął trząść nim żeby ją zrzucić. Stał tylko wpatrzony w więcej mroku pod ziemią, szkliście opalizującego w migotliwym świetle latającej dziewczyny. Zabił ich właśnie - pomyślał gdy mrok zamknął się nad nimi, zamykając ich jakby w kloszu. Zabił nadmiernym entuzjazmem i pewnością siebie. A tegoroczna nagroda Darwina trafia do... Przynajmniej odwracali uwagę. Może rogaty dzieciak w tym czasie zdąży zrobić to co właśnie robił. Tylko dlaczego mrok tak agresywnie zareagował? Gdyby było to po prostu więcej ciemności, to czemu ta pod ziemią nie mogła sama się bronić? Nagle go olśniło. Ostatnia deska ratunku. -Hej! -wrzasnął do dziewczyny starając się przekrzyczeć wizg jej pocisków i harmider walki. - Strzel tutaj! - pokazał palcem na wykopane przez siebie miejsce. Wątpił by mieli tyle szczęścia by było to coś tak ważnego jak serce, ale może przynajmniej jakaś ważna żyła mroku. Jeśli to nie wystarczy aby zrobić wyłom, którym może się wydostaną, to na pewno bardzo rozzłoszczą mrok. Pytanie czy to dobrze. Jeżeli tylko nadarzy się okazja do ucieczki Norbert nie będzie się zastanawiał. Miał tylko nadzieję że tęczowa dziewczyna mu pomoże gdyby trzeba było wzbić się w powietrze. |
| | | Karolina Dean
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 29/07/2015
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Nie Mar 11, 2018 5:48 pm | |
| Walka z mackami ciemności teraz było nieco łatwiejsza. Być może Karlina teraz szybciej zużywała swoją energię, ale za to niszczyła więcej macek naraz. Ich większe fragmenty były dematerializowane, dzięki czemu miała czas na wybieranie celu i niszczenie go. Nie musiała działać aż tak szybko jak wcześniej. Chociaż macek i tak pojawiało się coraz więcej, z każdej strony. Jakby próbowały ich uwięzić, a już niekoniecznie zlikwidować. Blondynka jednak nie mogła nic z tym zrobić. Czekała zarówno na Markusa, jak i na dziennikarza. Markus był pod wodą, szukał... Czegokolwiek, co mogło się wydać być tym całym kluczem. Nawet nie musiało być nim dosłownie. Po prostu jakiś przedmiot. Dziennikarz za to kopał pod drzewem i chyba na coś trafił, bo kiedy zerkała w jego stronę, kopał z większym zapałem. Może są dwa klucze? A może pod drzewem będzie coś zupełnie innego. Oby nie jakiś trup. Tego tylko by im brakowało. Słysząc krzyk Norberta, Karolina zbliżyła się jeszcze bardziej w jego stronę, ciągle atakując kolejne macki. Na chwilę musiała oderwać spojrzenie od agresora, by spojrzeć, gdzie ma celować. Dlatego też rozłożyła ustawiła się tak, by być bokiem do Norberta, a drugim do jeziora. Stamtąd szło najwięcej cienistych macek. Najpierw wystrzeliła duży promień w stronę jeziora, a następnie szybko spojrzała, gdzie ma celować i tam również posłała sporą wiązkę swojej energii. Mężczyźnie wydawało się, że znalazł coś, co może być wrażliwe na jej ataki, więc włożyła dużo energii w ten cios. Musiała mu zaufać. Powoli zaczynała odczuwać zmęczenie, unoszenie się w powietrzu było coraz bardziej męczące. Najchętniej by wylądowała na ziemi, by nie marnować energii na latanie, ale wtedy byłaby bliżej dziennikarza, a macki na pewno za nią podążą. Nie chciała ryzykować jego życia choć i tak już momentami był celem tego czegoś, co ich atakowało. |
| | | Markus Evans
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 25/03/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sro Mar 14, 2018 1:18 am | |
| Wiedział, że zgaszenie własnego światła mogłoby spowodować, że to będzie jego ostatnia decyzja tutaj... Jednakże nie było czasu na żałowanie tego. Nie miał na to czasu, zwłaszcza, że miał ograniczone powietrze... A przecież teraz nie popłynie ponownie w górę, by nabrać go. Prawdę mówiąc, bałby się to zrobić, bo ostatnie co by chciał, to zwrócenie uwagi tej macki. Tyle szczęścia miał, że był zdolny poruszać się w wybranym przez siebie kierunku wraz z wykorzystaniem rosnących na dnie jeziora, roślin. Zdając się na własną pamięć, kierował się przed siebie, nie ośmielając się nawet na moment próbować podnieść... Przez to, że nie widział, był prawie pewny, że nie potrafiłby zlokalizować macki ciemności... A uderzenie w nią plecami przez zupełny przypadek też nie było zbyt miłą perspektywą. Raczej nie dałaby się mu przeprosić. W pewnym momencie poczuł, że woda zrobiła się o wiele bardziej chłodniejsza. W tym jednym miejscu, najpierw przed nim... Potem nad nim... Zarazem po plecach przeszły mu nieprzyjemne dreszcze, a on powtarzał w myślach niczym jak modlitwę - Proszę, nie zauważ, nie zauważ, nie zauważ... Był prawie pewny, że to właśnie ją teraz mijał. Wolał jednak nie upewniać się co do tego. W końcu jednak dotarł na miejsce i "włączył" swoją moc ponownie... Po czym wzdrygnął, wystraszony. Nie spodziewał się, że może zastać tutaj ciało, więc nie mógł zapanować nad tą reakcją. Markus, rusz się. Szukaj. Tylko czego? Pamiętał z wcześniejszej rozmowy, gdy szli w trójkę, że była mowa o czymś aka... Dowód miłości? Chyba dobrze pamiętam. Blondyn starał się myśleć jak najszybciej, by nie tracić kolejnego czasu, gdyby popełnił błąd. Uznał, że nie zdoła wyciągnąć ciała z jeziora, ale zaś zauważył wisiorek. Może to to? Popłynął już całkowicie bliżej niej i wyciągnął dłonie, by ostrożnie wyciągnąć z pod dekoltu nieznajomej zauważony przedmiot. Teoretycznie ludzie lubią dawać sobie przedmioty. Więc to chyba to. Albo spróbuje przez jej szyję przeciągnąć albo odpiąć wisiorek - w ostateczności zerwać go z szyi, myśląc zarazem, że przeprasza za takie zachowanie. Zamierzał owinąć łańcuszek wokół palców i nadgarstka, by potem skierować się ku górze, by ponownie wziąć powietrze... I zarazem spróbować zwrócić uwagę Karoliny na siebie, zmieniając światło swojej aury raz na słabsze, raz na silniejsze - taki manewr powtórzył kilka razy, machając lewą ręką... I mając nadzieję, że zwróci jej uwagę, nie niczego więcej. W najgorszym wypadku zanurkuje ponownie i spróbuje się skierować dalej w tym samym kierunku co wcześniej obrał - mając nadzieję, że doprowadzi go do brzegu. Tym razem płynąć szybciej, ale również bliżej dna, zarazem nie na tyle, by obawiać się zetknięcia z roślinnością. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sro Mar 14, 2018 9:27 pm | |
| Samo pochwycenie łańcuszka nie było trudne - i nawet nie spowodowało, że jego dotychczasowa właścicielka ożyła i rzuciła się na Markusa, jak mogłoby to mieć miejsce w jakimś filmie. W dalszym ciągu zdawała się być martwa - jak powinna. Zawieszka okazała się jednak dość nietypowa... Metal ciężko byłoby zidentyfikować, szczególnie w panujących pod wodą warunkach, ale kolorem najprędzej podchodził pod srebro. Ozdoba była długa na jakieś pięć centymetrów, cylindryczna, z jednym końcem zaostrzonym, a drugim zaokrąglonym - i to o ten ostatni zahaczony był łańcuszek. Sam kształt był o tyle nietypowy, że po jego powierzchni biegło coś w rodzaju nieregularnej spirali, raz szerszej, a raz węższej, z mniejszymi czy większymi odstępami pomiędzy splotami. Problemy zaczęły się w momencie, gdy Markus przeprowadził już biżuterię za głowę kobiety - gdyż wtedy w drobne oczka łańcuszka zaplątały się jej długie włosy. Rozpięcie go nic by już nie dało - może tylko tyle, że chłopak mógłby zdjąć i zabrać ze sobą samą zawieszkę, a porzucić resztę. Oczywiście w takim wypadku podejmowałby ryzyko - bo a nuż potrzebna będzie całość? Posiadał jednak taką opcję, gdyż jasne kosmyki weszły w łańcuszek z jednej strony zapięcia. Markus mógł też spróbować wyplątać włosy, ale to wymagałoby czasu, szczególnie że ruch wody spychał je z powrotem na ozdobę... A nie powinien zwlekać, nie tylko ze względu na swój utrudniony dostęp do powietrza, ale i na Karolinę oraz Norberta. Gdyby obstawał przy swojej ostateczności i zdecydował się wyszarpać biżuterię, przede wszystkim odkryłby, że - jak na trupa - kobieta miała bardzo mocne włosy. Naprawdę musiałby się z tym postarać, włożyć w tę czynność sporo siły i najpewniej wyrywać po kilka nitek naraz - ale było to możliwe do wykonania i potrwałoby krócej. Przynajmniej droga w górę wyglądała stosunkowo bezpiecznie. Zakręcająca w pobliżu macka mogła zostać łatwo wyminięta, więc Markus nie musiał się nią za bardzo przejmować - jak długo miał ją na oku. Chłód tak czy siak by go ostrzegł, gdyby się nawet zapomniał i przypadkowo podpłynął zbyt blisko niej... Więc na tym polu nie powinien mieć problemów. Miganie ponad powierzchnią jeziora okazało się już jednak kiepskim pomysłem. Mrok bardzo szybko zwrócił na to uwagę... I jedna z mniejszych macek - mająca średnicę około dziesięciu centymetrów - wystrzeliła ku Markusowi, opadając na niego z góry. Nie przemieszczała się idealnie w pionie, lecz w taki sposób, jak gdyby z pionu przechodziła do poziomu, zamierzając z rozpędu trafić w nastolatka częścią siebie. Dzięki temu chłopak mógł usłyszeć jak uderzała o wodę - coraz głośniej i bliżej niego. Powrót pod wodę był najlepszym i tak naprawdę chyba jedynym rozwiązaniem, lecz nawet tam Markus nie był bezpieczny. Macka zanurzyła się płytko w jeziorze i przez pierwszą sekundę czy dwie po prostu unosiła się jakiś metr pod wodą, pozwalając mu na wcześniejszy start... Lecz zaraz potem bokiem - w poziomie - skierowała się już ku chłopakowi. Poruszała się dość szybko, lecz zauważalnie wolniej niż w powietrzu, a więc najwyraźniej ciecz stawiała jej opór. Przy pierwszej próbie minęła kierującego się w dół Markusa, lecz nie odpuściła i znów podążyła za nim.
W tym czasie Karolina i Norbert wciąż kontynuowali swoją nierówną walkę z ciemnością. Ten szeroki promień wymierzony w stronę jeziora przedarł się całkiem daleko, wycinając przez mrok drogę gdzieś ponad taflę wody - ale że kosmitka natychmiast skierowała swoje zainteresowanie w przeciwnym kierunku, to ona na pewno nie zdążyła dostrzec migotania Markusa... Za to dziennikarz mógł je zauważyć. Czy dobrze by je zinterpretował - to już inna sprawa, ale wcześniej widział blask wydzielany przez chłopaka, więc miał do tego podstawy. Drugi wystrzał energii mógł być z kolei powodem, dla którego Markusa zaatakowała tylko jedna i to stosunkowo niewielka macka... A jeżeli tak, to Karolina i Norbert pewnie nawet sobie nie wyobrażali jak bardzo mu pomogli. Co prawda jednocześnie zaszkodzili sobie, ale w końcu mniej lub bardziej dobrowolnie przyjęli na siebie tę rolę. Otóż macki zareagowały. Właściwie wszystkie... A przynajmniej tak mogło się wydawać parce na brzegu. Gdzieś w oddali coś się poruszyło - sądząc po odgłosie coś dużego, ciężkiego i najprawdopodobniej występującego w liczbie mnogiej. Warunki nie pozwalały na stwierdzenie co to było, ale znajdowało się gdzieś nad jeziorem - do którego dojście szybko się zamykało, gdy ten namacalny mrok odtwarzał się wokół Karoliny i Norberta. Zanim dziura całkowicie zniknęła, w kolorowym blasku nastolatki dało się dojrzeć kręgi na pobliskim fragmencie tafli wody - szybkie, liczne i występujące bardzo gęsto. Reporter mógł mieć rację; coś rzeczywiście się zdenerwowało. Macki wystartowały nieomal jednocześnie z wielu stron i z różnych wysokości - odłączając się od tej klatki, którą dopiero co utkały wokół parki, lecz nie pozostawiając w niej wyrw. Musiało ich być tam tyle, że te kilkanaście czy raczej kilkadziesiąt odnóg mogło spokojnie odłączyć się od całości i zaatakować... Problem w tym, że teraz Karolina nie miała szans zdążyć ze zniszczeniem ich wszystkich, a przynajmniej nie przy użyciu swoich dotychczasowych sposobów - czyli kul oraz promieni energii. Być może udałoby jej się to obracając się kilka razy, aby sięgnąć macek na różnych wysokościach - lub próbując czegoś podobnego? Ale nawet wtedy istniało niebezpieczeństwo, że coś przeoczy. Z drugiej strony były też dobre wiadomości: ten mrok wykopany przez Norberta został wypalony i póki co jeszcze się nie odtworzył. W dziurze dało się zauważyć dwie wnęki - znajdujące się po przeciwnych jej stronach. Zapewne nimi biegł dalej cienisty "korzeń", obecnie przerwany. Jedna z nich prowadziła w stronę jeziora, a druga - drzewa. Szpadel został z kolei przejęty przez ciemną maź. Jego dół zrobił się całkowicie czarny, wyżej jego oryginalny materiał jeszcze prześwitywał, a rzadsza mroczna siatka sięgnęła już rękawiczek Norberta - albo jednej z nich, w zależności od tego, jak mężczyzna trzymał narzędzie. Najważniejsze jednak, że maź rozgałęziała się dalej, choć teraz wolniej...
|
| | | Norbert Ronae NPC
Liczba postów : 113 Data dołączenia : 14/09/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Wto Mar 20, 2018 9:26 pm | |
| Mrok aż wrzał wokoło. To znaczyłoby, że działania dziennikarza i świecącej dziewczyny przynoszą jakiś tam efekt. Tylko czemu Norbert miał nieodparte wrażenie że tak naprawdę dźgają tygrysa rózgą? Mimo to widok wciąż walczącej dziewczyny podnosił na duchu. Pomimo beznadziejności sytuacji nie wyglądała na mającą zamiar się poddać, a wręcz przeciwnie, walczyła tym zacieklej. Można by powiedzieć że świeciła mu przykładem... Ha Ha Ale jestem zabawny. Zaraz tu umrę... W każdym razie ona była jedną z obdarzonych. Miała jakieś szanse, a Norbert mógłby co najwyżej wykonać dla niej układ zagrzewający do boju. Uzbrojony był przecież tylko w stary szpadel. Stary, rozpadający się, opętany przez mrok, szpadel. Szybko wyrzucił go w cholerę gdy zdał sobie sprawę z tej ostatniej cechy. Kątem oka Norbert dojrzał jakieś migotanie na tafli jeziora, ale wszystko działo się zbyt szybko i nagle, żeby mógł się przyjrzeć. Zresztą zaraz potem ze wszystkich stron wystrzeliły w ich stronę dziesiątki macek i jedyne co dziennikarz zdążył zrobić to padnięcie na ziemię plackiem i zasłonięcie głowy rękoma. - Tamten się chyba topi! Zostaw mnie, ratuj jego!. - Krzyknął znowu ponad wizgiem macek i świateł - Co ja plotę?! Mnie też ratuj! - Dodał po chwili namysłu, gdyby dziewczyna się jeszcze wahała. Leżąc zauważył jeszcze jedną rzecz. Mianowicie atak dziewczyny wypalił w dole mrok no suchej ziemi. Z początku Norbert myślał że mrok ogarnia wszystko wokoło nich, a teraz okazało się że nie dość że nie otacza ich nawet pod postacią klosza, co akurat przebiegał w miejscu, które odkopał. Tak się przynajmniej zdawało. Ponadto zdawał się łączyć na podobieństwo jakiejś plugawej żyły. Pytanie czy prowadził z jeziora do drzewa, czy z drzewa do jeziora. Zdawało mu się to w pewien sposób ważne, ale nie sposób było określić biegu korzenia. W końcu zaryzykował i ostrożnie wsunął rękę w rów. Nie był pewien czego się spodziewał. Podmuchu? Jakiegoś przepływu? W każdym razie przy najmniejszej oznace zagrożenia cofnie szybko rękę. |
| | | Karolina Dean
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 29/07/2015
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sob Mar 24, 2018 12:30 pm | |
| Ostatnie ataki Karoliny wyraźnie zdenerwowały mrok. Najwidoczniej dziewczyna trafiła w czułe punkty przeciwnika. O ile żywą ciemność można nazwać przeciwnikiem. Zniszczenie sporej części mroku nie było jednak tak groźne jak drugi wystrzał energii. Tutaj już wręcz dziewczyna mogłaby usłyszeć jak macki na nich warczą. Na nią i Norberta. Za to co robili. Markusa nie zauważyła i niestety w tej chwili nic nie mogła zrobić, by mu pomóc. Żywa ciemność otoczyła ich dosłownie z każdej strony. A nim brzeg jeziora zniknął, zauważyli na nim okręgi. Jakby coś szło po wodzie. Zaraz też w ich stronę wystrzeliło kilkanaście, albo i więcej, macek. Zdecydowanie jej ataki zdenerwowały tą ciemność. Dziewczyna wiedziała, że przy takiej ilości nawet promienie energii nie miały szansy trafić do nich na czas. Musiała więc wymyślić coś innego. Coś czego nigdy wcześniej nie robiła. I tak nie miała teraz większego wyboru i musiała podjąć to ryzyko. Szybko wylądowała na ziemi tuż obok pana dziennikarza i kucnęła obok niego, widząc przy okazji, jak ten wsadza rękę w wypaloną przez nią dziurę w korzeniu. Szaleniec. Prawdziwy ryzykant. Ale skoro przeżył Houston to i może tutaj mu się uda. - Módl się żeby Markus zdążył. - odezwała się do Norberta, opierając dłonie na ziemi. - I zamknij oczy. - dodała szybko, samej również to robiąc choć w jej przypadku chodziło o koncentrację. Miała zrobić jedyne, co, jej zdaniem, było w stanie ją ocalić. Wyrzucić swoją kolorową energię słoneczną z całego ciała naraz, nie bawiąc się już w kule i promienie energii. Chciała stworzyć wokół nich coś na wzór energetycznej bańki, która by zniszczyła całą atakującą ciemność na raz. Część energii kierowała również w ziemię. Skoro wykopali dziurę, w której był mrok to można spróbować ją zaatakować od dołu. Nie mówiła mężczyźnie na co ich kolega miał zdążyć. Jeszcze by zaczął panikować, gdyby mu powiedziała, że jest zasilana energią słoneczną. A oni mieli środek nocy. |
| | | Markus Evans
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 25/03/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Czw Mar 29, 2018 1:14 am | |
| A mogłem po prostu to rozpiąć na starcie, a nie próbować ściągnąć - pomyślał Markus w momencie, gdy dotarło do niego, że przez zaplątane włosy, nie miał co liczyć na dalsze ściąganie. Nie myślał również nad rozpinaniem go, zdecydował się na ten bardziej radykalny i, jego zdaniem, najszybszy sposób na zdobycie wisiorka. Działanie siłowe. Opór był zaskoczeniem dla niego, ale nie sprawił, że zrezygnował. Włożył w to więcej siły i na ten czas położył drugą rękę na ramieniu owego ciała, by czasem nie szarpnął je w swoją stronę przez przypadek. Po zyskaniu, owinął łańcuszek wokół palców i nadgarstka - jeśli jednak nie ostało go na tyle, trzymał go w dłoni - i zamierzał płynąć w górę i wydostać się stąd... Minięcie macki udało się, bo nawet jeśli ją by nagle zgubił z oczu, pamiętał jeszcze, że czuł niższą temperaturę wody przy niej. To stanowiło dobre ostrzeżenie. Dlatego też już jego głowa znalazła się nad powierzchnią zbiornika... Ale niespecjalnie przemyślał to do końca. Blondyn zdecydowanie nie chciał ściągać uwagi akurat ciemności. Momentalnie zdecydował się na powrót pod wodę, byleby uniknąć kontaktu z zbliżającą się macką. Dźwięk, który usłyszał, gdy uderzyła w wodę wywołał u niego jedynie nieprzyjemne poczucie lęku i zarazem zmusił się do płynięcia dalej. Robił również coś jeszcze innego - wraz z zbliżaniem się do dna, osłabiał swoje światło, by aż całkowicie zniknął - wtedy również zamierzał się, trzymając się dna - i jedną, tą drugą ręką - starać się wymacać roślinność. Chciał też zwolnić trochę. Jego planem była zarazem złudna nadzieja, że po zniknięciu jego aury i braku większego ruchu w wodzie, macka uzna, że cel zniknął. Wiedział, że to naiwne podejście, ale w danej sytuacji, przyszło mu jedynie to na myśl. Przyspieszony ruch, nieco różniący od tych roślin... Cóż, sama macka zburzyła wodę, więc teoretycznie i takie coś mogła zawsze przypisać do własnych działań... Ale jeśli nie, to jednak zwolni. Oba działania miały na celu, by zdołać dotrzeć do brzegu. I nadal miał na uwadze, by nie zgubić owego przedmiotu, który teraz trzymał. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sob Mar 31, 2018 9:37 pm | |
| Odrzucony na bok szpadel już w całości pokrył się czernią, która następnie zaczęła rozprzestrzeniać się wokół niego po ziemi. Wciąż działo się to stosunkowo wolno - ta część mroku nie poruszała się w tempie macek, a w dodatku zdawała się nawet nie "myśleć" tak jak one. W innym wypadku zapewne dołączyłaby do ataku... Być może nie była w stanie formować kształtów bez jakiegoś fizycznego oparcia? Albo zwyczajnie otrzymała inne zadanie. O ile to wszystko nie działało instynktownie, tylko rzeczywiście zastanawiało się nad swoimi ruchami. Wsunięcie ręki do dziury w glebie okazało się bardzo złym pomysłem. Samo dotknięcie jej dna nie spowodowało żadnych problemów, ale wprowadzenie dłoni dalej już tak - nawet przez rękawiczkę dało się wyczuć lodowate zimno, nagłe i przeszywające, szybko sięgające aż do łokcia, praktycznie odbierające na tym odcinku czucie. Cofnięcie ramienia ukazało, że na materiale osiadła ta sama czarna maź, pnąca się teraz dalej. Norbert miał to szczęście, że zaraz później Karolina wypchnęła ze swojego ciała większą niż do tej pory dawkę energii - która w pierwszej chwili nierównomiernie zderzyła się ze zbliżającą ciemnością, a dopiero po dwóch czy trzech sekundach względnie się unormowała, tworząc mieniącą się różnymi kolorami bańkę. Efekt końcowy - choć bezsprzecznie ładny - nie wyglądał całkiem stabilnie, więc przy silniejszym albo po prostu fizycznym ataku pewnie mógłby się w którymś miejscu załamać, ale w tym wypadku przeciwnikiem była dosłownie ciemność, więc światło tak czy siak utrzymywało ją na dystans... Problem w tym, że na krótki. Jakieś kilkanaście, góra kilkadziesiąt centymetrów za barierą kłębił się już mrok - gęsty i namacalny, sprawiający, że we wnętrzu kuli Karolina i Norbert mogli mieć wrażenie, iż po drugiej stronie wszystko zniknęło. W tym momencie byli bezpieczni. Tylko na jak długo?
Tymczasem pod wodą usunięcie światła zdawało się być dobrym rozwiązaniem... Przynajmniej w pewnym stopniu. Markus wiedział na pewno, że macka jeszcze go nie dopadła - ale z drugiej strony nie był w stanie stwierdzić niemalże niczego innego, bo w końcu skutecznie odebrał sobie zmysł wzroku. Gdy zbliżał się do dna, jego palce w końcu sięgnęły kołyszących się roślin, dzięki czemu mógł w przybliżeniu ocenić głębokość, na jakiej się znajdował, ale poza tym tak czy siak musiał opierać się na pozostałych zmysłach. Ciężko byłoby mu ocenić z czego wynikał nieznaczny ruch wody, który najprawdopodobniej wyczuwał wokół siebie. Równie dobrze mógł sam go wywoływać, więc ta informacja wiele mu nie dawała... Nie wspominając już o tym, że skoro roślinność się bujała, to coś musiało to powodować - i niekoniecznie była to szukająca chłopaka macka. Poza tym zimna woda utrudniała odczuwanie czegokolwiek, a nastolatek już trochę w niej przebywał; nic dziwnego, że z tego wszystko mogły mu na przykład drętwieć palce. Mimo to Markus powinien być w stanie rozpoznać nagłą różnicę temperatury, gdy ta wystąpiła tuż nad jego głową. Jeszcze większy ziąb ponad nim mógł oznaczać obecność macki - lecz po kilku sekundach zelżał... I znowu pojawił się na krótką chwilę, nim ustąpił. Być może ukrycie się jeszcze niżej, wśród roślin, byłoby teraz najbezpieczniejszym rozwiązaniem, lecz wciąż istniał problem tlenu, przez który chłopak zwyczajnie nie mógł sobie pozwolić na zatrzymanie się czy nawet na zbyt wolne pływanie. W końcu jednak podwodna flora zaczęła sięgać coraz wyżej, więc albo była w tym miejscu dłuższa - albo dno się podnosiło. Z wcześniejszych doświadczeń Markus mógł już wiedzieć, że nie powinien temu do końca ufać, lecz tym razem minęło jeszcze kilkanaście sekund i nagle jego głowa przebiła się przez powierzchnię jeziora. Oczywiście ponad taflą było równie ciemno, ale kierowanie się za roślinami mogło pomóc - i po kilku kolejnych sekundach chłopak wyczułby już grunt pod stopami. Po paru metrach brodzenia wyszedłby na ląd... Tyle że bez światła nie wiedział nawet z której strony, a włączenie aury ostatnio skończyło się nieprzyjemnie. I z pewnością nie pomagało mu to, jak jego ubrania przylegały teraz do ciała i jak bardzo zimniej mu było. Gdyby chłopak się rozejrzał, w oddali zauważyłby nagły błysk - w kierunku przeciwnym do tego, z którego przybył, a więc nie nad jeziorem. Po kilku sekundach mignięcie się powtórzyło, a potem znowu i tak co chwilę. Było słabe, w pewnym sensie jakby nieśmiałe czy ostrożne... Drobne. Mogło się kojarzyć z ognikiem, który wcześniej prowadził grupę, zgadzało się z nim kolorem, ale wtedy przewodnik świecił stale i pewnie, a teraz - ani trochę.
|
| | | Norbert Ronae NPC
Liczba postów : 113 Data dołączenia : 14/09/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Wto Kwi 03, 2018 6:25 pm | |
| Norbert momentalnie cofnął rękę przy pierwszej oznace zagrożenia. W panice chwilę wymachiwał rękawiczką, aby strzepnąć maź, a gdy to nie przyniosło skutków wystawił ją w stronę święcącej dziewczyny, aby ciemność wypaliła się z ubrania. Gdyby to nie zadziałało, postarałby się zdjąć rękawiczkę możliwie nie dotykając jej drugą dłonią. Wsadziłby palce pod spaczony kawałek ubrania wzdłuż nadgarstka i postarał się zrolować ją do zewnątrz, po czym cisnąć w cholerę. Gdy tylko usłyszał polecenie, posłusznie zamknął oczy. Tak czy siak sytuacja nie prezentowała się najweselej. Dziewczyna jakimś cudem zdołała oddzielić ich na chwilę od złej mocy, dzięki czemu dziennikarz mógł złapać drugi oddech. - Totalnie się przy tym nie męczysz, prawda?! - zapytał w panice dziewczyny, choć było to pytanie raczej retoryczne- Wszystko jest pod kontrolą, prawda? Cały czas starał się przebić wzrokiem sferę światła, ale z oczywistych powodów na wiele się to nie zdawało. Gdzieś z tyłu głowy ciążyła mu informacja że coś wielkiego i złego czai się gdzieś tam i łypie na nich z mroku. - To trochę wygląda jakby cały ten mrok płynął z jeziora do drzewa. - wskazał kierunek palcem - Albo z drzewa do jeziora... Sam nie wiem... I gdzie jest rogaty? Mimo że Norbert trochę odzipnął sam nie był pewien jak może się teraz przydać. Panicznie rozglądał się za czymś co mogłoby mu się przydać, a leżało w okolicy. Może uderzenie światła "oczyściło" jego wysłużony szpadel? W takim razie od razu znów by za niego chwycił. Nie była to może superbroń, ale od razu czuł się lepiej, czując ciężar w dłoni. |
| | | Markus Evans
Liczba postów : 62 Data dołączenia : 25/03/2016
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sro Kwi 04, 2018 6:49 am | |
| Zaryzykował z wyłączeniem światła. Zdecydował się pozbyć jedynej możliwości, która pozwalała mu widzieć w tych przerażających ciemnościach... By próbować przetrwać. Popełniony błąd sprawiał, że był zmuszony do reagowania dość szybko i zarazem stawiania przede wszystkim na szczęście i zdobytą wiedzę tutaj. Nie wiedział, czy przestanie używania aury nie sprawiło, że tylko on sam sobie zaszkodził. Ale póki co, nie odczuł na sobie żadnego uderzenia macki, więc łudził się, że to jednak to. Był jednak inny problem. Przyzwyczaił się mniej więcej do temperatury wody tutaj, ale minusem tego było, że palce zaczynały powoli drętwieć. Do tego można też i zaliczyć nadchodzące zmęczenie, przez ciągłe poruszanie się. Ewentualnie to już wina wyobraźni Markusa. bo akurat nie potrafił teraz myśleć zbytnio pozytywnie. Starał się jednak nadal trzymać roślin, jak i nie wypuszczać zdobyczy w postaci wisiorka. Poczuł lodowaty dreszcz na plecach, gdy nagle temperatura wody przy nim zmniejszyła się gwałtownie. Wydawało mu się, że był to chwilowy przeskok, ale zaraz potem wróciło. Wie gdzie jestem czy strzela na "ślepo"? - przemknęło mu przez myśl. Nie było jednak mu w głowie, by ewentualnie to sprawdzać. Płynął dalej przed siebie, pełny niepewności i wątpliwości. Czająca się macka to jedna sprawa, ale drugą było to, czy na pewno wybrał dobry kierunek. Czy nie powtórzy się znów to, że dno będzie się obniżało zamiast podwyższać? Prosił w myślach, żeby mu się udało i, żeby się jednak nie pomylił. Udał się nieco niżej, ale jednak nie zwolnił na tyle, ile powinien według siebie. Organizm powoli domagał się świeżej dawki powietrza. Dlatego też, gdy dno zaczynało się podnosić, poczuł, że jego ciało zalała fala chwilowej ulgi, ale umysł zaczął podpowiadać, że może to być jedynie ułuda. Starał się jednak zignorować to. Niedługo potem jego głowa znalazła się nad wodą. Wziął do płuc wdech, a potem wydech, i znów wdech, i wydech. Starał się to jednak nie robić zbyt głośno, jak i nie zatrzymywać się nadal. W końcu zdołał wyjść z wody. Wyciągnął wolną rękę przed siebie, czując się jedynie nie dość, że niepewnie, to dodatkowo głupio. Mimo wszystko nie chciał, by jego pierwszym doznaniem na lądzie było uderzenie głową w korę drzewa. Jednakże szybko opuścił rękę, starając się - już wykorzystując obie - by chociaż trochę wykręcić z materiału bluzy i koszulki pod niej wodę. Zapomniałem, że jest tu zimno. Strasznie zimno. Brak obuwia nie pomagał w zachowaniu ciepła. Na dodatek nadal musiał uważać i zdać się na pozostałe zmysły. Mimo wszystko nie wiedział czy macka odpuściła czy też nie. Zawsze w ramach uniknięcia ataku, będzie chciał paść na ziemię lub potem przeturlać się. Nie wiedział również co dalej. Ściągnąć bluzę? Niższa temperatura, a do tego mokre odzienie... Postanowił na razie ich nie zdejmować. Natomiast, przy wykręcaniu wody z ciucha, rozejrzał się wokół, pocierając ramiona i dłonie, jakby to mogło dodać nieco ciepła... Po czym nagle dostrzegł błysk. Zamarł, niepewny tego, co właśnie zobaczył. Wydawało mu się, że miał zwidy, ale po ponownej powtórce wyzbył się tego z głowy. Cokolwiek widział, migało i wydawało mu się być niemrawe. Dlatego też najpierw upewnił się, że ma nadal ze sobą ową biżuterię, po czym ponownie spojrzał w tamtym kierunku. Wyciągnął przed siebie rękę i starał się powoli stąpać, by nie doznać niemiłej niespodzianki. Postanowił się udać w stronę widocznego światełka. Zbyt bardzo kojarzyło mu się z widzianym światełkiem. Również istniał i inny powód - niespecjalnie posiadał plan dotyczący dalszego działania. Obawia się tej ciemności? - pomyślał jeszcze. Przełknął ślinę, ruszając ostrożnie przed siebie. Nie opuszczał dłoni i starał się pilnować przedmiotu. Nie wiedział, jaki właściwie tutaj jest teren, ale postanowił po kilkunastu metrach - niepewnych, bo nie widział, gdzie się kieruje - zaryzykować i użyć bardzo słabego światła swojej aury. Na szybki moment, by tylko zobaczyć, gdzie jest i zgasić od razu. - Chodź tu światełko, chodź. Nie wiem co mam robić - powiedział prawie bezgłośnie, nadal nie rezygnując z wybranego kierunku. - Pomóż mi. |
| | | Karolina Dean
Liczba postów : 85 Data dołączenia : 29/07/2015
| Temat: Re: Jezioro Silverstone Sob Kwi 07, 2018 11:24 am | |
| Karolina skrzywiła się lekko kiedy Norbert wyciągnął w jej stronę rękawiczkę pokrytą ciemną mazią. Odruchowo lekko się odchyliła. Blask cały czas od niej bił, więc materiał nie musiał być blisko niej. Jeśli jej energia miała zadziałać to to zrobi. A nie chciała przypadkiem mieć kontaktu z tym paskudztwem. - Na razie tak. Wszystko jest w porządku. Nie wiem na jak długo. Zależy czy chcesz żebym cię zestresowała czy nie to mogę powiedzieć więcej. Bo ja wiem doskonale jak wygląda nasza sytuacja. - A sytuacja wyglądała tak, że mieli przesr- przekichane jeśli Markus się nie pospieszy. Czuła jak ubywa jej coraz więcej energii. Miała nadzieję, że nie będzie to zbyt widoczne. Postarała się ostrożnie zmniejszyć tęczową bańkę, którą wytworzyła wokół nich, by nie marnować na to więcej energii niż było to potrzebne. - Nie wiem, gdzie jest Markus, ale mam nadzieję, że daje sobie radę. Cokolwiek teraz robi. Możemy tylko trzymać za niego kciuki i czekać. Przy okazji. Mam nadzieję, że nie zrobiłeś nam żadnych zdjęć. Nie chcę by wszyscy się dowiedzieli, że jestem dziwolągiem. - Głos miała spokojny, pomimo słów jakich użyła na koniec. Wolała, by nikt nie rozpoznał jej gdzieś przypadkiem. Pewnie wszyscy by zaczęli myśleć, że jest mutantem, a prawda była o wiele ciekawsza. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Jezioro Silverstone | |
| |
| | | | Jezioro Silverstone | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |