Lvelias nie podszedł nawet w okolice bramy do królestwa umarłych, gdy zaczęły dopadać go problemy zdrowotne. Męczył się i dusił, a gdzieś z tyłu głowy pojawiały się paniczny lęk i zwątpienie do dalszego życia. Z początku druid nie zwracał na nie uwagi, jednak gdy przed oczyma mignął mu wizerunek jego zmarłej ukochanej, konającej na jego rękach, zatrzymał kroku.
Dopiero teraz rozpoznał objawy tego co mu się działo. Z początku zakładał że jest to zwykłe zaklęcie obronne, mające zwieść z drogi słabe umysły. Teraz beształ się jednak za swój brak spostrzegawczości. Im bardziej zbliżał się w stronę źródła sygnału, tym mniej wokoło znajdowało się życia. Już teraz w jego okolicy nie latały żadne ptaki, a wątła, uschnięta trawa trzymała się życia chyba tylko siłą samego uporu.
Nie było mowy, aby w obecnym stanie Lvelias doszedł aż do bram miasta, nie mówiąc już o przekroczeniu jej. Gdy wokoło zanikało życie, z którym elf posiadał szczególną więź, na wierzch wychodziły prawdziwe skutki dawnej walki z Królem Chaosu.
Wsparty na kosturze, spoglądał w dal, nie będąc nawet pewnym, czy to co widzi to jawa, czy majaki jego chorego umysłu. Owszem, wielkie wrota w kształcie ludzkiej czaszki mogły być jeszcze prawdziwe, ale raczej nie śmiała się ona drwiąco z elfiego kalectwa w rzeczywistości.
Chcąc nie chcąc, musiał zawrócić pozostając z niczym. Będzie musiał się bardzo przygotować, jeśli ma zamiar zapuścić się tam zachowując zdrowie, zarówno psychiczne jak i fizyczne. Wolałby załatwić to osobiście. Taką już miał naturę. Jeśli jednak okaże się to ponad jego obecne możliwości, być może będzie musiał się kimś wyręczyć. Może Gnarl udzieli mu wsparcia straży świątynnej, lub przynajmniej pomoże objąć druida jakimś urokiem pozwalającym mu przebywać na ziemiach umarłych. Zawsze jeszcze zostaje Jennifer.
Gdzie druid nie może tam hulczycę pośle.
Elf zawrócił skąd przyszedł. Nie zaryzykował przemiany w tym stanie. Z każdym krokiem było mu jednak lepiej. W końcu mógł przestać wspierać się na kosturze i wróciła mu jego zwyczajowa pewność siebie i humor. Zamienił się więc znów w ptaka i pognał przed siebie przez niebiosa.
Za pomocą zrobionych przez siebie brosz mógłby sprawdzić gdzie są jego podopieczni i zobaczyć jak im idzie ze sprawunkami dla niego.
[zt]