Imię i nazwisko: Kire „Magnus” Reshnhell
Pseudonim: Magneto, Biały Król, Biały Pielgrzym, Więzień #214782, (na Ziemi) Erik "Magnus" Reshnhell
Rasa: Sen'Har (Wymyślona)
Miejsce pochodzenia: Planeta Sen'Hardt (Wymyślona. Max Ei
senhardt jest prawdziwym nazwiskiem Magneto.)
Wiek: 157 lat
Frakcja: Przez wzgląd na częste niezrozumienie jego poglądów oraz radykalne metody działania uznawany jest za złą istotę. On siebie za takiego nie uważa, może to zaślepienie...
Wygląd:
Rasa Sen'Har starzeje się wolniej, a ludzie dożywają nawet do 300 lat. Magnus pomimo swojego wieku, posiada ciało greckiego boga. Mordercza niewolnicza harówka w młodym wieku wyrzeźbiła jego mięśnie. Wzrost ok 187cm, waga 89kg. Posiada on dłuższe białe włosy, które są charakterystyczne dla jego rasy. Mocna zarysowana szczęka dodaje mu powagi i szacunku. Ma czarne oczy, lecz gdy spojrzy się na nie z bliska w padającym nań świetle szarzeją.
Charakter:
Magneto jest opanowanym człowiekiem. Charyzmatyczny. Waży słowa zanim zostaną powiedziane, a jak już powie coś w nerwach, nigdy cofa słów. Posiada rozwinięty instynkt przetrwania, który utrzymał go przy życiu przez te wszystkie lata niewoli. Zamknięty w sobie, stroni od towarzystwa innych. Nie boi się podejmować ciężkich decyzji, często zgubnych dla jego przeciwników. Nie posiada wyrzutów sumienia, gdyż całym sercem i dusz wierzy w sprawę. Jeden plan, jedna idea, którą przyrzekł spełnić - to ona go napędza i dodaje mu sił do walki.
Moce:
Magneto jest kosmiczną istotą posiadającą genetycznie uwarunkowane moce, które pozwalają mu manipulować polem elektromagnetycznym planety w celu osiągnięcia szerokiej gamy efektów. Dodatkowo jako przedstawiciel rasy Sen'Har posiada długowieczność: żyje trzykrotnie dłużej niż przeciętny człowiek.
Manipulacja metalem:
- Do podstawowej umiejętności należy kontrola nad magnetyzmem i manipulacja metali żelaznych jak i nieżelaznych. Jednocześnie może wpływać na bardzo dużą ilość metalu. Unieść przedmioty tak ciężkie jak 30 tys. tonowy statek kosmiczny, lub wyrwać z ziemi kawał ziemi, wypełniony metalem wynosząc go w kosmos. Maksymalna ilość masy jaką może unieść jest nieznana i będzie indywidualne korygowana przez MG podczas rozgrywki. Jego moc jest wstanie także wyczuć metal na poziomie subatomowym. Jest wstanie odnaleźć cząstki metalu w otaczającym go powietrzu czy atmosferze, lub choćby w ludzkim ciele pobrać je i dowolnie nimi manipulować - tworząc z nich np. swoją zbroję. Potrafi manipulować dużą liczbą indywidualnych metalowych przedmiotów jednocześnie, przejmując w tym kontrolę nad różnymi maszynami.
Elektromagnetyczna manipulacja:
- Innym sposobem w jaki Magnus wykorzystuje swoje zdolności, jest tworzenie ochronnego pola siłowego, które blokuje materialne jak i energetyczne ataki. Pole jest na tyle silne aby wytrzymać wybuch potężnej termonuklearnej bomby. Dzięki niej jest także wstanie wytrzymać w przestrzeni kosmicznej, nie odczuwając żadnych zewnętrznych czynników.
- Magnus jest wstanie manipulować otaczającym go polem grawitacyjnym.
- Potrafi wygenerować silny elektromagnetyczny impuls oraz manipulować i niwelować energię elektromagnetyczną aż do samych fotonów.
- Jedną z przydatnych dla niego mocy, które odkrył w późniejszej podróży była możliwość otworzenia czarnej dziury i bezpiecznego teleportowania się przez nią. Co znacznie poszerzyło i przyspieszyło jego krucjatę.
- Jest on wstanie "latać" poprzez unoszenie swojej stworzonej z metalu zbroi, lub wykorzystywanie cząsteczek metalu w powietrzu, gdy takowe się w nim znajdują [w zależności od planety].
- W jego mocy jest pewien aspekt, który powiązany jest z telepatią. Gdy znajduje się na planecie o polu elektromagnetycznym, potrafi blokować nawet najpotężniejszych telepatów, którzy próbują wedrzeć się do jego głowy i odczytać jego myśli. W pewnych wyjątkach był wstanie nawet połączyć się z nimi.
Umiejętności:
- Geniusz taktyczny i strategiczny.
- Rozwinięte pojmowanie fizyki, genetyki oraz mechaniki.
Ekwipunek:
- Hełm wzmacniający umiejętność blokowania telepatii.
Historia:
Planeta Sen'Har: piękna i niewinna. Bardzo podobna do Ziemi, gdyż tak jak ona udźwignęła niejedno brzemię. Ziemianie sądzą, że są bardzo indywidualni, a przez to zamknięci i ograniczeni sądząc, że są jedyni w swoim rodzaju, lecz tak nie jest. Sen'Har jak i wiele mu podobnych planet, nie ważne jak różnych i przez jak dziwne istoty zamieszkałych zmagała się z podobnymi problemami co Ziemia, a w swej długiej historii miała niejedne wzloty i upadki. Walka dobra ze złem, przecierała się na kartach historii. Problemy społeczne, rasowe, kulturowe dzieliły społeczeństwo bardzo upodobniając je do Ziemskich realiów. On to widział i dostrzegał. Nie ważne jak jest źle. Gdzieś choćby w najmniejszej istocie dobro zostanie odnalezione, choć często ukryte pod twardą skorupką próbujące wydostać się na świat niczym kwiat, który stara się przebić przez betonowy chodnik.
Sen'Harianie pomimo że byli tak bardzo pod względem wizualnym podobni do ziemian, różnili się diametralnie jeśli chodzi o fizjonomię. Starzeli się wolniej, a do tego każdy z mieszkańców posiadał uwarunkowaną genetycznie zdolność do manipulowania polem elektromagnetycznym. Ironia losu. Rasa, która w dobie ewolucji pozyskała tak potężne zdolności, żyła na planecie pozbawionej złóż żelaza. W pewnym sensie nie było im dane poznać pełnej gamy swoich zdolności, gdyż tak jak ziemianie nie opuszczali oni swojej planety.
Sto pięćdziesiąt pięć lat temu kurtyna bycia jedynymi istotami w kosmosie opadła. Planeta została najechana przez najeźdźców. Krylorianie z planety Krylor byli bardzo zaawansowaną technologicznie rasą, która przygniotła swoją siłą bezbronny wręcz lud. Potężne roboty zniewoliły mieszkańców, a kołnierze blokujące pozbawiły ich mocy. Wtrąceni do obozów koncentracyjnych mieszkańcy: mężczyźni, kobiety i dzieci. Pracowali jak woły za ochłap z pańskiego stołu, poświęcając swoje życia dla dorobku najeźdźców. Dzieci patrzyły jak ich rodzice ginęli wycieńczeni od pracy. Często w nocy w ciemnościach, padali wychudzeni w konwulsjach. Niemowlaki i starsze dzieci tuliły swoich bliskich, licząc że wskrzeszą ich swoimi łzami. Tak się jednak nie działo. Wszyscy dostali nowe imiona: wytatuowane na ramionach nr seryjne. Krylorianie pozyskiwali złoża naturalne, praktycznie wyniszczając napadane planety. Ich inwazje były gorsze, niż przybycie srebrnego posłańca. Jego Pan przynajmniej kończył sprawę szybko. Pięć lat później na Sen'Har przybył dziwny masywny statek. Przybył z ofertą. Po kilkuminutowych negocjacjach doszli do porozumienia. Osobami, które przybyły tego dnia byli handlarze niewolników. Kupowali młodych chłopców, którzy w przeciwieństwie do metod Krylorianijczyków pod ich okiem wyrastali na silnych mężczyzna. Praca do której mieli zostać zesłani wymagała tego. Wiezień nr 214782 , został oddzielony od swojej cudem żyjącego rodziny i odsprzedany. Matka chłopca, praktycznie wrzuciła go w ramiona handlarzy. Nie miała wyboru, to był dla niego jedyny ratunek.
Kosmiczne wysypisko stało się jego nowym domem na ponad dwadzieścia lat. Każdego dnia, po ciężkiej robocie wracał do swego wiezienia i marzył o wydostaniu się z niego. Nie. Nie tylko marzył. Pragnął i planował. Zbierał ludzi i przygotowywał się do rewolucji. Zawierał przyjaźnie, lecz przysparzał też sobie wielu wrogów. Białowłosy niejednokrotnie musiał gołymi pięściami bronić swojego utraconego honoru. Przegrane boje dodawały nowych blizn, które przypominały mu o tym czego pragnie. One sprawiały, że nie zapomniał.
W drugim roku swojego życia na jego szyi została zaczepiona rozciągliwa przypisana do jego kodu genetycznego obroża. Nigdy nie miał okazji dowiedzieć się jakie zdolności posiadała jego rasa. Słyszał historie opowiadane w obozach, lecz to nie wiele mu dawało. Nie dane mu było przebywać wraz ze starszyzną i uczyć się od nich opanowania mocy. Nigdy nie także przez cały pobyt na śmietnisku nie zdjęto mu opaski. Gdyż takie były wytyczne przekazane przez Krylorian. Tamtego pamiętnego dnia z Sen'Har zabrano pięciu chłopców. Dwadzieścia lat później pozostał przy życiu tylko on. Musiał się uwolnić!
Godzina zero wybiła, a planowany przez dni, miesiące, lata atak został wdrożony w życie. Na kosmicznym wysypisku nastąpił bunt. Zasilanie zostało odcięte. Wieżyczki strażnicze zdobyte . Ponad trzystu pracowników uzbrojonych tarcze i miecze zbudowane z żelaznych odpadów, ruszyło na strażników. Więzień #214782 zaatakował dowódcę. Silny białowłosy młody mężczyzna przedzierał się przez tłum rządnych wolności niewolników, po czym wyskoczył z niego w powietrze i rzucił się do gardła strażnikowi. Metalowym hakiem rozerwał mu krtań. Czerwona krew pokryła jego twarz i klatkę, spływając po niej gęstymi strugami. Wtedy przyszedł cios. Metalowy taran uderzył prosto w kark - prosto w obrożę - rozłamując ją na drobne kawałki. Odrzucony siłą uderzenia upadł w przód, pokładając się na cielsku strażnika. Poczuł coś dziwnego. Nie był to przeszywający ból w szyi, który przy tym uczuciu nikł stając się nie mniej odczuwalnym niż ugryzienia komara. Uczucie, którego wcześniej nie miał okazji poznać, a które jego przodkowie znali tak dobrze, że nawet nie zwracali na nie uwagi – niczym oddychanie.
Kosmiczny śmietnik znajdował się na orbicie pochłoniętej fabrykami i całkowicie zaśmieconej planety. Planety, której pole magnetyczne był wstanie teraz wyczuć. Nikt wcześniej nie wiedział co się stanie z Sen'Haryjczykiem, gdy po dwudziestu latach blokowanie, moc nagle zostanie uwolniona, aż do tej chwili. Strażnik, którzy próbując pozbawić go przytomności, w zamian pozbawił go obroży popełnił swój ostatni błąd w życiu. Kosmiczny śmietnik ogarnął jeden przeszywający dźwięk. Dźwięk rozszerzającego się pola magnetycznego oraz gniecionego metalu. Moc Sen'Haryjczyka wybuchła. Cały śmietnik zaczął drżeć i zapadać się do środką. Zbroje strażników, zaczęły pękać, łamać i wbijać w ciało, gniotąc im kończyny i ograny wewnętrzne. Przesiąknięty własną nieposkromioną mocą, zaczął mordować każdego strażnika znajdującego się na stacji. Rozkazał swoim towarzyszom niedoli udać się do statków znajdujących się na zewnętrznych platformach. Tamtej nocy więzień #214782 przestał istnieć. Choć tatuaż pozostał na jego ramieniu na całe życie, stając się skazą, którą zawsze będzie nosić to imię przestało się dla niego liczyć. Więzień #214782 umarł, po czym odrodził się jako Magnus.
Statki z niewolnikami oddaliły się na niewielką odległość. Oczekiwali przybycia swojego wybawiciela, dla tych ludzi pochodzących z różnych krańców świata stał się on białym pielgrzymem, który wyzwolił ich z niewoli. Mogli przyglądać się teraz jego niszczącej sile, która zgniotła kosmiczny śmietnik niczym puszkę po piwie. Magnus przemierzył czarną przestrzeń otoczony przez pole elektromagnetyczne, chroniące go przed kosmicznym oddziaływaniem i wrócił na statek swoich towarzyszy. Przekonał ich aby podążyli za nim. Aby walczyli z nim z tyranami, którzy niewolą ludzi w całym kosmosie. Nie wszyscy podążyli za nim, część z nim pragnęła czym prędzej powrócić do domu. Magnus pozwolił im na to, nie chciał nikogo trzymać siłą stając się tym samym osobą, które poprzysiągł zniszczyć. Jego cel został osiągnięty. Następny kierunek Sen'Har.
Statek Magneto z ponad setką wyzwolonych mężów wylądował na Sen'Har. Magnus opuścił pokład sam. Ubrany w zbroję więziennych strażników i podając się za handlarza niewolników, został przywitany przez przedstawiciela Krylorów, który zaprowadził go do swoich kwater. Przez ten, który moment gdy szedł z lądowiska do budynku, mógł przyjrzeć się swojej planecie. Nie rozpoznał jej. Jałowa, zniszczona, rozkopana. Zagryzał zęby wstrzymując swoją wściekłość i chęć wymordowania ich wszystkich od razu. Jeszcze nie teraz.
Weszli do budynku, aby po krótkiej chwili dotrzeć do strażniczej kantyny.
- Chcę kupić wszystkich rodowitych Sen'Harczyków – zaproponował Magnus, który w przeciwieństwa do pozostałych nie zasiadł przy stole.
- Spóźniłeś się handlarzu – odpowiedział mechanicznym głosem ten, który go tu przyprowadził.
- Na planecie nie ma już praktycznie nikogo z tej rasy. Słabe ścierwo nie wytrzymało nawet dziesięciu lat, zanim zaczęli padać jak muchy. - Zaśmiał się na głos.
- Prawie tak jakby jedzenie było im potrzebne do życia! W pokoju rozszedł się śmiech innych Krylorów.
- Ściągnęliśmy innych niewolników! Możesz wybierać do woli – zaproponował.
- Zaprowadź mnie do nich.Oboje pod eskortą pięciu dwumetrowych mechanicznych dronów zjechali na najniższy poziom. Duża winda towarowa była wstanie pomieścić ich wszystkich. Nawet nie zadrżała.
Na poziomie obozów demony przeszłości zaatakowały jego myśli. Widok uwięzionych, zniewolonych, nagich lub ubranych tylko w obskórne szmaty istot, przypomniał mu widok, który wydawałoby się, że wyparł z pamięci. Widok jego rodziców, rodzeństwa, które tak samo jak te biedne istoty, były zniewolone i wyzyskiwane, aż do śmierci. Nie odwracał wzroku. Patrzył na nich, a oni na niego. W ich oczach widział strach i rezygnację.
- Gdzie leżą ciała Sen'Haryjczyków?- Co? - zdziwił się strażnik na to pytanie, lecz po chwili uznał, że nie warto się tym przejmować.
- Pod ich świętą górą! Po kilkunastu minutach przedzierania się przez kolejne klatki z niewolnikami wyszli z obozu i przeszli spory kawałek pustyni, aż dotarli do świętej góry. U jej podnóża leżały stosy gnijących ciał jego rodaków. Magnus podszedł do stosu. Wychudzone i rozebrane kobiety, mężczyźni, dzieci leżeli jeden na drugim. Przykucnął. Nie odpychał go nawet zapach. Łzy napływały mu do oczu, a wściekłość gotowała się w nim. Chwycił za dłoń małego chłopce i dotknął jego zimnej skóry. Obrazy radosnego świata przewijały się przez jego myśli w szaleńczym tempie, aby po chwili ustąpić miejsca grozie, niedoli i cierpieniu, które spotkało jego lód.
Pięć stojących za plecami Krylora dronów zostało zgniecionych w ułamku sekundy, wytryskując z otworów oleiste mazie i skrzecząc od przepięć w rozrywanych przewodach. Odepchnięty przez tą samą siłę strażnik upadł na ziemię.
- Kim jesteś? - mówił przerażony.
Oczy Magnusa spowiło błękitne światło. Wszystkie mięśnie napięły się. Wściekłość rozbrzmiała w jego żyłach, a mordercza żądza przejęła nad nim władzę.
- Jam jest Magneto! - Zaczął odrywać się od ziemi, rozkładając ramiona.
- A to jest mój dom!Metalowe elementy ciała Krylora wystrzeliły na zewnątrz. Magneto uniósł się w powietrze kierując się w stronę lądowiska i całego kompleksu. Śmierć i zniszczenie. Technologia niezdatna do ochrony najeźdźców. Metalowa armia, która upadła tuż po pierwszym kroku. Tysiące zabitych Krylorów. Bez litości, bez wybaczenia. Klatki zostały rozerwany, ale niewolnicy wypuszczeni na wolność. Tyrania, która rozpoczęła swoje plugawe żniwo ponad dwadzieścia lat temu została powstrzymana przez jednego człowieka, lecz to mu nie wystarczyło. Zabierając ze sobą ogromną ilość metalu ze zniszczonych budynków, statków, robotów udał się ponownie do świętej góry. Jego planeta nie posiadała własnych złóż metalu, czuł jednak, że pod ziemią znajdując się metalowe elementy. Były to prawdopodobnie kopalnie, które zbudowane po inwazji. Rozczepił metal na mikroskopijne elementy i wbił go w ziemie wokół góry. Raz za razem powtarzając tę czynność, dobijając się coraz głębiej i głębiej. Na każdy z poziomów, pozostawiał cześć metalu, który wbijał się w glebę i zlepiając się z nią. W ostateczności spowodowało to, że spory kawał ziemi mógł zostać wyniesiony w przestworza. Kawałek domu...
Minęły miesiące zanim kawał świętej ziemi, został przygotowany do kosmicznych wojaży. Wyzwanie nie należało do łatwych, lecz w końcu po wielu miesiącach trudu i ciężkiej pracy asteroida „Messiah” znalazła się na orbicie Sen'Har.
Asteroida M, bo tak też ją nazywano zabrała na swój pokład wszystkich, którzy stracili swój dom. Po przemowie ubranego w białą zbroję Magnusa na rodowitej planecie, wszyscy równo i z całych sił skandowali w radości „Biały Król”. Asteroida była wstanie pomieścić niezliczone ilości istot. Magnus stworzył nowy rodzaj zjednoczonego społeczeństwa. Najbardziej zaufanych towarzyszy z kosmicznego wysypiska mianował oficerami, tworząc z nich swoją armię przyboczną. Wyruszali w podróż przez kosmiczną otchłań. Chcieli żyć - jako wolny naród. Żyć na swój własny sposób i choć oni, ci którzy żyli na szczycie asteroidy wiedzieli o planowanych misjach, nie było to ich jedynym priorytetem. Asteroida dla wszystkich jej mieszkańców miała być wyzwoleniem. Przez ponad pięćdziesiąt kolejnych lat Magnus zniszczył wiele tyranii, a do jego społeczeństwa przyłączyło się mnóstwo, często tak samo jak on posiadających niezwykłe moce istot. Zabierał mieszkańców asteroidy na pobliskie bezpieczne planety, gdzie mogli w przysłowiowy sposób rozprostować kości.Niejednokrotnie zostawali na gościnnej planecie przez miesiące, żyjąc pełnią życia. Tak też było w przypadku Ziemi. Magnus przybył do ziemskiego układu słonecznego w 1946 roku. Miał wtedy dziewięćdziesiąt lat, wyglądając przy tym na późne trzydzieści. Zszedł na błękitną planetę sam, wykorzystując do tego metalową kulę transportującą. Zobaczył miasta zniszczone przez wojnę światową. Nie odróżniał się od ludzi, więc mógł przemieszczać się pomiędzy nimi bez skrępowania. Spędził na niej wtedy kilka miesięcy, poznając ją lepiej, lecz musiał opuścić planetę i ruszyć w dalszą podróż. Następnym razem gdy wrócił na Ziemię, przybył zupełnie sam. Pozostawiając mieszkańców asteroidy na orbicie tropikalnej planety, nie zamieszkanej przez inteligentne istoty,a on sam w niewielkim statku kosmicznym przybył na błękitną planetę. Spędził na niej kilka lat, poznając drugą rasę żyjącą na tej planecie. Mutantów. Ukrytych i bojących się korzystać ze swoich mocy otwarcie. We wczesnych latach 80-tych problem ten był nie był jeszcze tak nagminny ani rozpowszechniony, a jedynie niektóre organizacje pozarządowe próbowały przejąć nad nimi kontrolę. Magnus był kimś w stylu białego posłańca, który próbował nakłonić mutantów do zjednoczenia. Nigdy nie pojawiał się na pierwszym planie, choć pewnie na kilku historycznych zdjęciach można by było dojrzeć jego postać. Gdy otrzymał sygnał z asteroidy M, niechętnie opuścił planetę z myślą, że pewnie nigdy już tu nie powróci. Rozpoczął nierówną walkę z kolejnym potężnym tyranem. Demony przeszłości o przetrzymywanych w obozach ludziach powróciły. Tyran był bardziej morderczy niż wszyscy inni razem wzięci. Wojna była długa i męcząca, pochłaniając wiele istnień, również tych z asteroidy, lecz koniec końców Magnus zwyciężył.
W wieku 157 lat powrócił na Ziemię, ściągnięty tutaj przez sygnał pozostawiony po lewiatanach Chitauri. Asteroida M zatrzymała się na orbicie księżyca. Ostatnia wielka bitwa, zmieniła Magnusa. Dojrzał i spoważniał. Stał się bardziej radykalną istotą. Na jego dłoniach znajdowała się niezliczona ilość krwi, będące pozostałością po istnieniach, które wymordował aby ocalić inne.
Pod tym jedynym aspektem, który go najbardziej interesował Ziemia nie zmieniła się prawie wcale. Ludzie z nadludzkimi mocami, nadal żyli w cieniu. Czuł, że zostanie tu na dłużej i tym razem dokończy to co rozpoczął lata temu...
Kilka słów wyjaśnień co do postaci Magneto (mutanta) i połączeń z moją:
Magneto nie walczył w wielu wojnach z X-Menami(gdyż formalni oni jeszcze nie istnieją). Nie walczył praktycznie w ogóle, gdy przebywał wcześniej na Ziemi. Przez ten czas poznał wielu mutantów, złych, dobrych, którzy wierzyli w jego poglądy i czekali, aż kiedyś ich wyzwoli.. Quicksilver i Scarlet Witch są/mogą być jego dziećmi.