|
| Luwr | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Luwr Pon Kwi 08, 2019 8:55 am | |
| First topic message reminder :Jedno z największych muzeów na świecie, mieszaczce się w dawnym pałacu królewskim wzniesionym przez ktróla Filipa II Augusta. Stanowi jedno z ważniejszych punktów orientacyjnych stolicy Francji. Luwr położony jest między ulicą de Rivoli i prawym brzegiem Sekwany oraz ogrodami Tuileries i rue du Louvre w obrębie 1. dzielnicy. W kompleksie budynków o całkowitej powierzchni wynoszącej 60 600 metrów kwadratowych znajdują się zbiory liczące około 300 000 dzieł sztuki od czasów najdawniejszych po połowę wieku XIX, dzieła światowego dziedzictwa o największej sławie takie jak np. stela z kodeksem Hammurabiego, Nike z Samotraki, Wenus z Milo, Mona Lisa Leonarda da Vinci. Obecnie Luwr podzielony jest na trzy sekcje odpowiadające trójdzielnemu układowi przestrzennemu budowli. Punktem wyjścia jest Hall Napoleona położony poniżej szklanej piramidy. Mieszczą się tam informacja, kasy biletowe, kawiarnie, butiki z pamiątkami oraz wejścia do trzech pawilonów którymi są: • Sully, która obejmuje najstarsze zachowane zabudowania pałacu skupione wokół Cour Caree – dziedzińca wewnętrznego. • Denon, południowe skrzydło pałacu położone przy brzegu Sekwany. • Richelieu, północne skrzydło pałacu położone przy ulicy Rivoli. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Sro Sty 22, 2020 9:07 am | |
| Choć w tym przypadku Black Cat wyjątkowo gotowa była spełnić oczekiwania najemnika niemal natychmiast, głównie dlatego iż jak najszybsze zdobycie cyfrowej kopi zniszczonej księgi pokrywało się z jej intencjami, sprawa wcale nie była taka prosta. Zabawnym wydawał jej się fakt, iż Taskmaster najpierw utrudniał, a teraz nagle zaczął się spieszyć. Przecież w jego przypadku wystarczyło zmienić zdanie i wykonać jeden dodatkowy szkic. Tymczasem cel kotki nie był czymś co po prostu czekało na półce na ambitnego złodzieja. Teoretycznie cyfrowe archiwa Luwru dostępne są dla każdego kto chciałby zgłębić wiedzę z jaką spotkał się w galerii. Wystarczyło odwiedzić jedną z współpracujących z muzeum bibliotek. Problem polegał na tym, że powyższe zbiory dotyczyły jedynie tych dzieł, którym przeznaczone było znaleźć się na wystawie, natomiast księga Black Cat zaliczała się do artefaktów skazanych na pozostanie w ukryciu. W tym przypadku rzekoma kopia mogła w ogóle nie istnieć. Felicja tego nie wiedziała, choć rzecz jasna nie brała pod uwagę tak czarnego scenariusza. Istotne dla złodziejki było to, że jeśli chce przejąć swoją zdobycz, to jedyną drogą do osiągnięcia tego celu, jest ta, w której Laura oferuje jej wszystko z własnej woli. Czy też raczej w chęci przypodobania się profesorowi Drummondowi. Na szczęście póki co wszystko szło z jej planem. No prawie wszystko. Spoglądając w wiadomość na ekranie telefonu Taskmastera, Felicja w żaden sposób nie dała po sobie poznać iż cokolwiek mogło ją zaniepokoić. Zdawała sobie sprawę z obecności agentów. Może nie widziała ich tylu co najemnik, ale sam fakt iż są obserwowani pozostawał niezmienny, bez względu na to czy w ową inwigilacje zaangażowany jest jeden czy tuzin tajniaków. - Zablokował? Litości, profesorze! Tyle razy mówiłam żeby nie nie wchodzić na strony o niecenzuralnych treściach. - Oburzyła się asystentka sir Edgara. - Osiągnięcia techniki nie powstały po to by wykorzystywać je dla zaspokojenia chorych żądzy! Udając iż próbuje cokolwiek naprawić, Black Cat wystukała na klawiaturze odpowiedź do najemnika. Przede wszystkim nie zgadzała się z jego sugestią, że może tu chodzić o profesora Drummonda. Przecież wymyślili go zaledwie kilka godzin wcześniej. Jeśli służby bezpieczeństwa miałyby uprzedzać jej działania, opierając się na co dopiero snutych planach, to Felicja od razu mogłaby zakończyć działalność przestępczą. Gdyby miała zgadywać cała heca dotyczyła Taskmastera lub jej, a w obu tych przypadkach nić intrygi biegła do niejakiego Pana Muchy, co za tym idzie w odpowiedzi Felicja przekazała krótką instrukcję „poinformuj ich że będziemy na dzisiejszych kabaretach”. Tymczasem Laura wprowadziła swoich gości do Luwru, dla obu organizując przepustki w randze „konsultantów”. Choć przedstawiciel ochrony patrzył na ten krok dość podejrzliwie, ostatecznie skwitował wszystko krótkim „pani tu rządzi”. Niestety na przekroczeniu progu muzeum dobre wiadomości się skończyły. Wprawdzie kustosz bez problemu zaprowadziła ich do swojego gabinetu, jednak w środku zamiast sterty ksiąg, licznych notatek i gotowego by z niego skorzystać laptopa, na nowo przybyłych czekał wspomniany wcześniej sierżant „goryl”. - Co pan tu robi? - Spytała oburzona Laura. - Musimy pomówić. - Spokojnie odparł oficer, jednocześnie wymownym spojrzeniem wskazując nowo przybyłych, co miało oznaczać iż czkająca ich rozmowa nie jest przeznaczona dla każdego. - To moi współpracownicy. - Chcąc zaimponować sir Edgarowi, Laura postanowiła grać twardą. - Jak pani chce, być może któreś z was będzie potrafiło wyjaśnić pewną intrygującą zapadkę. - Nagle stał się pasjonatem historii, tajemnic i i zmumifikowanych ciał? - Ironicznie prychnęła kustosz. - Trupy interesowały mnie od zawsze. Zwłaszcza gdy są jeszcze ciepłe. Tak jak ten w pani podziemiach. - Stwierdził oficer. - Znaleźliście zwłoki? - Zdziwiła się Laura. - Proszę za mną. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Wto Sty 28, 2020 4:37 pm | |
| Taskmaster nie przestawał obserwować terenu, podążając za Laurą. Odpowiedz Black Cat na ekranie komórki, go uspokoiła. Obecność ludzi Pana Ćmy była bardziej prawdopodobna niż niewiarygodny pech użycia poszukiwanej tożsamości. Nigdy by jej tego nie przyznał, ale tym razem, to zapewne kotka miała rację, a najemnik był przewrażliwiony. Schował telefon do kieszeni, udając zawstydzenie koniecznością proszenia asystentki o pomoc z elektroniką. Wyciągnął ulotkę Chat Noire i powachlował nią, upewniając się, że przynajmniej dwójka z obserwujących, wyraźnie ją widziała. Miał nadzieję, że to wystarczyło. Zastanawiał się, po co właściwie Pan Ćma go wynajął do ochrony Felicji, jeśli dysponuje armią zbirów, którzy równie dobrze mogliby obserwować ją i skutecznie zapobiegać zagrożeniom. Prawda, że nie tak dobrze, jak Taskmaster, ale w takim razie po co podwajać? Chyba, że to wszystko było testem. Jak Taskmaster zachowa się w sytuacji wymagającej siły woli i zdolności do improwizacji. Najemnik nie lubił być testowany. Jego resume i cennik mówiły same za siebie. Jeśli już ktoś go testował, znaczyło to, że szykuje się nietypowe zlecenie. Pan Ćma potrzebował jego usług do czegoś nadzwyczajnego dla paryskiego gangstera. Irytacja mieszała się ciekawością, ale co wygra, okaże się wieczorem. Gdy dotarli do muzeum, pojawiła się przed nimi przeszkoda, w postaci wspomnianej wcześniej "Bestii". Mężczyzna faktycznie posturą przypominał goryla, a jego kwadratowa szczęka i mocno zarysowany łuk brwiowy sprawiały, że wyglądał, jak neandertalczyk w garniturze. Natomiast jego czujne oczy opowiadały zupełnie inną historię, zdradzając kryjącą się za nimi inteligencję. To mocno komplikowało sprawę, bo musieli na niego uważać. Gdy po krótkiej wymianie zdań ruszyli wgłąb gmachu muzeum, Taskmaster poczuł nieprzyjemny gorąc pod swoją przykrywką. Dosłownie wracał na miejsce zbrodni. Czuł się jak skończony idiota. Dotarli wreszcie do znajomego pomieszczenia, pokrytego białym nalotem z gaśnicy. Laura zachłysnęła się powietrzem widząc eksponaty pokryte proszkiem gaśniczym, a zwłaszcza jedną półką, na której brakowało pewnej księgi. - Nie, nie, nie, nie - podbiegła tam, chcąc przejrzeć eksponaty, ale została powstrzymana przez pracujących śledczych. - Ostrożnie! Proszę nie zacierać śladów - odezwał się sierżant i wskazał miejsce na podłodze, przykryte białą płachtą. - To miejsce zbrodni. - Kto - zająknęła się Laura, patrząc na zasłonięte ciało, - kto to jest? - Tego właśnie chcielibyśmy się dowiedzieć - powiedział oficer klękając. - Czekamy na wyniki badań odcisków palców, ale może pani mi powie, czy to tutejszy pracownik. Odsłonił płachtę, odkrywając dokładnie to, czego spodziewał się najemnik. Mężczyznę z przetrąconym karkiem, który sprowadził na siebie gniew pana Ćmy. Masters nie miał specjalnie ochoty podziwiać swojego rękodzieła. Starał się być jak najciszej i jak najmniej rzucać w oczy, zostawiając sprawy policyjno-muzealny mundurowym i pani kustosz. -Rozpoznaje go pani? |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Pią Sty 31, 2020 5:54 am | |
| Obserwacja dochodzenia prowadzonego w spawie, w której sama była bezpośrednio zaangażowana, okazała dla Black Cat dość niecodziennym przeżyciem. Złodziejka miała oczywiście świadomość, że jej działalność uruchamia lawinę działań różnych służb wywiadowczych, jednak samo posiadanie takiej wiedzy, w żaden sposób nie mogło równać się z oglądaniem policyjnych czynności z bliska. Nie żeby wywoływało to u Felicji jakieś wyrzuty sumienia, poczucie winy, skrępowanie, czy inne ckliwe emocje. Możliwość, iż w każdej chwili detektywi mogli powiązać ją z sprawcą i wskazać jako winną, również nie budziła u kotki pragnienia by jak najszybciej oddalić się z miejsca zagrożenia. Wręcz przeciwnie. Black Cat zdawała się być zafascynowana tym co widziała. Gdyby miała porównać do czegoś obecne wrażenia, najpewniej posłużyłaby się przenośnią, w której jej dusza opuszcza ciało i obserwuje samą siebie z innej perspektywy. Za to ta praktyczniejsza strona natury złodziejki, podpowiadała jej iż obecna scena może być jej jak najbardziej „na rękę”, jako że wcześniej czy później oficer prowadzący śledztwo zainteresuje się tym wszystkim co zginęło z magazynu Luwru, a co za tym idzie mimochodem skieruje Laurę na temat zniszczonej księgi, czyli zrobi dokładnie to co chciała Felicja. Póki co sama kustosz wydawała się być wyjątkowo wstrząśnięta zastałą sytuacją, przy czym o ile nad każdym zniszczonym artefaktem ubolewała szczerze, autentycznie i z duża dozą ekspresji, lamentując i przeklinając wandali którzy ośmielili się wedrzeć w jej królestwo, dopuszczając się przy tym najohydniejszych zbrodni, gdzie dla Laury już samo stracenie reliktu na podłogę było aktem przerażającym, przekraczającym wszelkie skale podłości, grubiaństwa i zezwierzęcenia, a bezcelowe potraktowanie kulturowych zdobyczy śniegową gaśnicą, w ogóle nie mieściło jej się w głowie, to samo ciało martwego człowieka kobieta zbyła zaledwie chłodnym wzruszeniem ramion i krótkim „nie znam”. Ludzie, o ile nie byli profesorem Edgarem, w hierarchii kustosz stali daleko w tyle za wszelkimi zabytkami. - Proszę go ode mnie zabrać - skomentowała Laura. – Przynajmniej jednego śmiecia dosięgnęła klątwa. - Co ma pani na myśli? – Zainteresował się detektyw. - No to, że poślizgnął się, przyłożył głowa w posadzkę i uwolnił świat od swojej głupoty i barbarzyństwa. - Obawiam się że pani hipoteza o klątwie nie usatysfakcjonuje moich przełożonych. – Zauważył śledczy. – Przykro mi to stwierdzić, ale ludzie po upadku nie łamią sobie karku w ten sposób. No chyba że przyjmiemy iż nasz denat po swojej śmierci postanowił przyjąć wygodniejszą pozycję. - To już nie moje zmartwienie. - Potrzebuje informacji na temat wszystkiego co zniknęło z tego miejsca lub zostało uszkodzone w wyniku działań złodziei. – Oświadczył detektyw, co Black Cat skwitowała entuzjastycznym „nareszcie” wypowiedzianym w myślach. Złodziejka była gotowa natychmiast zaoferować pomoc Laurze w identyfikacji poniesionych szkód, tak by przy okazji móc rozwinąć temat zawartości brakującego księgozbioru, gdy nieoczekiwanie nagle stanął przed nią jakiś młokos z dochodzeniówki, niemalże podtykając jej pod nos starą, zakurzona wazę. - Mogłaby mi pani pomóc? Klasyfikujemy rzeczy i nie bardzo wiem jak opisać to coś. – Spytał mężczyzna. Felicja rzecz jasna również nie miała pojęcia. Za to doskonale wiedziała, iż nie powinna dać się przyłapać na owej niewiedzy, bez względu na to czy celowo została poddana tej weryfikacji, czy też głupek z dzbanem postanowił po prostu ją zagadać. Kotka natychmiast gniewnie zmarszczyła czoło, postanawiając grać w tymi samymi nutami którymi posługiwała się Laura. - To jest straszliwy tupet, bezczelność, chamstwo, prostactwo i arogancja. Niech pan to do cholery odłoży, zanim wyrządzi pan jeszcze więcej szkód niż to bydło które ośmieliło się bawić tu w wojne! – Burknęła Felicja, mając nadzieje że śledczy da jej spokój. Kobieta w złym nastroju z pewnością nie jest odpowiednim towarzystwem dla nikogo. - Mam skatalogowany i obfotografowany każdy sektor tego miejsca. – oznajmiła Laura, niejako wtórując Black Cat. – Jednak nie ruszę się stąd ani na centymetr jeśli pańscy ludzie nie zaczną zachowywać się w sposób cywilizowany. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Sro Lut 05, 2020 9:55 pm | |
| W trakcie, gdy profesor Fortuno usilnie starał się być niewidzialny, detektyw wydawał się nieporuszony wokalnym atakiem obu kobiet. Najwidoczniej przywykł w swojej pracy do podobnych reakcji ze strony cywilów. Uniósł ręce w pokojowym geście. - Wykonuję swoją pracę. Im szybciej będę miał wszystkie potrzebne mi informacje, tym szybciej stąd zniknę, by szukać tych - rzucił okiem na Felicję, - bydląt, jak to pani zgrabnie ujęła. Dlatego poczekam tu spokojnie wraz z moimi ludźmi, aż wróci pani z wykazem przedmiotów - zakończył twardo. Powietrze między oficerem, a kustosz można było kroić nożem. Wzrok kobiety mógł topić stalowe bele, zaś wzrok mężczyzny zmroziłby reaktor jądrowy. Napięciem między nimi spokojnie dałoby się zasilić połowę Francji. Impas trwał w nieprzyjemnej i niezręcznej ciszy. Nawet policjanci nagle znaleźli ważne rzeczy do zrobienia z dala od swojego dowódcy. Starający się do tej pory ukryć na widoku najemnik postanowił wykorzystać okazję, by pokazać się, jako ten doświadczony wiekiem i roztropny, ale też przy okazji jak najszybciej opuścić to miejsce. Wszedł między kobietę i mężczyznę z uśmiechem człowieka, który zmuszony do amputowania sobie nogi, zaśmiałby się głośno i odważnie. - Haha! Ależ się tutaj zrobiło gorąco! Może przejrzymy wspólnie archiwum i inwentarz, zostawiając policjantom robotę policyjną - zasugerował, po czym nachylił się do Laury i znacznie ciszej dodał. - Dasz im to, czego chcą, by sobie poszli i przestali robić bałagan. Taskmaster miał ogromną nadzieję, że kustosz połknie przynętę z haczykiem i wyprowadzi ich stąd. Im szybciej Black Cat zdobędzie to, czego chce, tym szybciej mogli się stąd ewakuować. Masters nie obawiał się zostawienia śladów, wszak wyczyścił monitoring, a podczas akcji miał na sobie kombinezon. Natomiast martwił go bystry śledczy, który mógłby zacząć sprawdzać tożsamość niejakiego profesora Fortuno. Ta z kolei utrzymałaby się do momentu, w którym nie zostałaby sprawdzona w bazie danych Iterpolu. To na pewno przywołałoby pytanie co w miejscu przestępstwa robi dnia następnego ktoś z fałszywą tożsamością. Tony musiał liczyć na wsparcie kotki w szybkim opuszczeniu Luwru z jej zdobyczą. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Czw Lut 06, 2020 6:06 pm | |
| Felicja odetchnęła z ulgą. Gdyby nie interwencja profesora Fortuno, wzrokowa próba sił pomiędzy kustosz i oficerem policji trwałaby zapewne w nieskończoność lub przerodziłaby się w bardziej bezpośrednią formą konfliktu, a wizja spędzenia reszty wieczoru składając wyjaśnienia na posterunku ani przez moment nie okazała się kusząca. Wzniecenie awantury w niczym by im nie pomogło, choć oczywiście Laura pozostawała zdeterminowana by postawić na swoim, nawet jeśli pierwszy raz w życiu miałaby wejść w konflikt z prawem. Na szczęście fascynacja osobowością sir Edgara okazała się silniejsza od krewkiego charakteru i złości wymierzonej przeciwko tym którzy bezczeszczą sztukę. Taskmaster i Black Cat mogli powiedzieć że osiągnęli sukces. Przynajmniej częściowy. - Niech ich pan przypilnuje profesorze i nie pozwoli dotykać niczego zanim nie wrócimy. - oznajmiła Laura. - Nie zajmie to długo. Nie bacząc na protesty detektywa, kustosz zaczęła przeglądać regał z księgami, ten sam na którym wcześniej znajdował się poszukiwany przez złodziejkę manuskrypt. - Zaciera pani ślady. - Upomniał oficer. - Nie robię niczego czego pańscy ludzie by nie spaprali. - Odcięła się Laura. - Sprawdzam sygnatury, Każdy artefakt w tym miejscu oznaczony jest unikatowym symbolem, a cześć powstałego w ten sposób kodu, oznacza miejsce przechowywania. To powinien być ciąg kolejnych liczb. Ustalimy czy którejkolwiek brakuje, a następnie sprawdzimy co kryje się pod numerami których nie ma. Nadąża pan sierżancie? - Złośliwie zakończyła kustosz. Poszukiwania laury nie trwały długo, zostając zwieńczone tryumfalnym „mam!” i spojrzeniem ilustrującym szczyty pogardy skierowanym w stronę prowadzących śledztwo. - Chodźmy Monique, sprawdźmy czego szukał tu ten łotr. Da pan sobie radę profesorze? Podążając za Laurą, Felicja musiała powstrzymać się by z satysfakcją nie zacierać dłoni. Wreszcie i jej skapła się odrobina przychylności losu, choć rzecz jasna im doświadczenie podpowiadało że im bardziej fortuna zdawała się jej sprzyjać, tym większą czujność powinna zachować. Siłą woli Black Cat starała się zmobilizować towarzyszkę by ta przyspieszyła swe ruchy w drodze do gabinetu. Oddalając się z miejsca zbrodni kotka usłyszała jeszcze jak detektyw zadaje Taskmasterowni pytanie, które mogłoby zarówno próbą podtrzymanie towarzyskiej konwersacji, jak i pełnym podejrzeń nieoficjalnym przesłuchaniem. - Więc jak pan się nazywa, „profesorze”? |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Pon Lut 10, 2020 11:20 pm | |
| "O nie." To była pierwsza myśl, jaka wpadła Taskmasterowi do głowy, gdy Laura powiedziała profesorowi Fortuno, aby przypilnował pracujących policjantów. Choć nawet nie drgnęła mu powieka, to stary szkot wyraźnie pobladł. Mimo tego, uśmiechnął się dziarsko i teatralnie zasalutował pani kustosz, włącznie ze stuknięciem obcasów. Następnie odwrócił się i z szerokim uśmiechem podszedł do najmniej pewnie wyglądającego technika śledczego. - Chłopcze odstaw to, zanim zniszczysz zabytek warty więcej niż twoje dziesięcioletnie zarobki - huknął na młodzieńca. Trzymający cynową misę policjant spojrzał się na rześkiego staruszka wzrokiem sarny spoglądającej w reflektory nadjeżdżającej ciężarówki. Przez moment zezował na swojego dowódcę, ale widząc, że ten jest zajęty konwersacją z tutejszą kustosz i nie przyjdzie mu z pomocą, kiwnął potulnie głową. Podszedł do najbliższego regału i położył zabytek na wolnym miejscu. Taskmaster był tu zeszłego wieczora i miał okazję rozejrzeć się po pomieszczeniu. Wiedział dokładnie, że ta misa znajdowała się oryginalnie gdzie indziej. Zastanowił się przez moment, ale uznał, że ktoś z doświadczeniem i inteligencją profesora z Uniwersytetu w Cambridge wiedziałby, jak katalogować i przechowywać historyczne zabytki. - Odłóż na miejsce, z którego to wziąłeś - zwrócił się uprzejmie, ale stanowczo do technika. - Nie tutaj... Też nie tutaj... Zimno... Brawo - aż przyklasnął, gdy młodzieniec znalazł właściwą półkę, po czym usłyszał pytanie Laury i aż go zmroziło. Nie tracił jednak animuszu i wesoło odpowiedział - Ależ oczywiście! Nie przejmujcie się mną i znajdźcie wszystko, co potrzebne szlachetnym panom w mundurach! Pomachał im wesoło, chociaż miał czarne myśli. Myśli, które zaczęły wrzeszczeć w jego głowie, gdy sierżant zwrócił się do niego z pozornie niewinnym pytaniem. Pozornie, bo inteligentny glina mógł z jego odpowiedzi wiele wywnioskować. Masters musiał jednak grać na czas, dopóki Felicja nie da mu znać, że mogą się zmywać. - Och! Nie przedstawiłem się? Jakież to faux pas z mojej strony - palnął się w czoło, po czym wyprostował rękę, by uścisnąć prawicę policjanta. - Jestem profesor Leonard Fortuno! Z kim mam przyjemność? - Sierżant Alexandre Durand z szesnastego komisariatu. Tak, jak wskazywała na to jego postawa, oficer miał żelazny uścisk dłoni. Tony'emu zdawało się, że mężczyzna naprzeciwko niego, uznał powitanie za siłowe zawody. Jeśli to był test, to najemnik postanowił zabawić się kosztem przeciwnika i jednocześnie zbić go z tropu. Wygiął mały palec, aż chrupnęło, po czym skrzywił się z bólu i głośno syknął momentalnie puszczając rękę policjanta. - Mocny uścisk - zaśmiał staruszek, kryjąc ból. - Profesor wybaczy, siła przyzwyczajenia - jeśli ta szopka wybiła policjanta z równowagi, w żaden sposób tego nie okazał. Gorzej, rozpoczął grzeczną rozmowę, która w innych warunkach nazwano by przesłuchaniem. - Profesor jakiego uniwersytetu? - Cambridge, Instytut Archeologicznych badań imienia McDonalda. My też zajmujemy się badaniem zmarłych, ale to - wskazał przykryte ciało, - jest najświeższy denat, jakiego miałem okazję zobaczyć - zażartował. - Doprawdy - Alexandre uśmiechnął się, lecz ten uśmiech nie sięgnął jego oczu, które pozostały czujne. - Pierwszy raz w Paryżu? Kolejne niewinne pytanie, które kryło w sobie pułapkę i jak podejrzewał Taskmaster prowadziło do subtelnego sprawdzenia, czy profesor miał alibi na zeszły wieczór, co mocno niepokoiło najemnika. Ale nie tak bardzo, jak nieznaczne kiwnięcie głową do jednego z techników, który szybko zniknął w korytarzu, zapewne po to, żeby potwierdzić tożsamość Leonarda Fortuno. - Owszem! Paradoksalnie zwiedziłem świat wzdłuż i wszerz na różnych wykopaliskach, a nigdy nie miałem okazji wyprawić się na drugą stronę La Manche! Ha ha - zaśmiał się, kryjąc napięcie. Cholera, Black Cat! Pospiesz się! |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Sro Lut 12, 2020 11:13 am | |
| Black Cat nie zamierzała się spieszyć. Ona również uważała się za profesjonalistkę, w związku z czym doskonale wiedziała, że będąc blisko celu, najłatwiej jest popełnić błąd. Nadmierne naciskanie na Laurę w tym momencie, mogło wzbudzić podejrzenia kustosz lub sprawić że ta nagle zreflektuje się w temacie udostępniania wrażliwych danych postronnym osobom. Felicja planowała działać delikatnie, kontynuując grę jaką prowadziła do tej pory. Dodatkowo starała się dopasować reakcje odgrywanej przez siebie postaci, stosownie do zaistniałych sytuacji, w szczególności do widoku zwłok i prowadzonego śledztwa. Teoretycznie Monique pochodząca z małego miasta w Szkocji powinna być zafascynowana i nieco przytłoczona samą obecnością w metropolii jaką jest Paryż, nie wspominając o możliwości zwiedzania zamkniętych dla zwiedzających części Luwru. Natomiast sprawy takie jak kradzież i zabójstwo w ogóle powinny sprawić iż zwykła stażystka trzęsłaby się jak galareta. Tyle że ona nie grała zwykłej stażystki. Była stażystką u słynnego profesora Drummonda, a co za tym idzie tajemnicze wyprawy i gwarantowane przy tym skoki adrenaliny, traktowała jako rzecz całkowicie naturalną. - I co o tym myślisz? – ostrożnie spytała Black Cat. - Pytasz o moje wrażenie na temat sir Edgra, czy o fakt że mam trupa w szafie? – zastanawiała się Laura. - No wiesz… chyba jedno i drugie. – Felicja musiała przygryźć się w język aby nie wykrzyczeć jak mało interesują ją uczucia rozmówczyni. Babskie plotki były w tym momencie ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała, dlatego też musiała pilnować się aby nie pozwolić Laurze rozwinąć skrzydeł w tym temacie. Planując swoją intrygę, stworzyła Monique jako dalszą krewną profesora, niejako z względu na koneksje rodzinne praktykującą u boku naukowej sławy. Zabieg ten miał sprawić po pierwsze że Laura nie będzie traktowała jej jako potencjalnej rywalki w wyścigu o względy mężczyzny, a przede wszystkim pozwoli kustosz odnieść mylne wrażenie odnośnie tego, kto tu kogo wykorzystuje do swoich celów. - Chciałabym wiedzieć ile w czarującym Fortuno jest gry aktorskiej, a ile rzeczywiście z osoby siedzącej w jego skórze. – Zauważyła kustosz, przeglądając przy tym zawartość służbowego laptopa z zamiarem zidentyfikowania skradzionego przedmiotu, co zdaniem Black Cat czyniła zdecydowanie zbyt ospale, zajmując się romantycznymi bzdetami. Kotka postanowiła jak najszybciej to przerwać i wrócić do swojej sprawy. - Chętnie zaproponowałabym ci abyś rzuciła to wszystko i wyjechała razem z nami. Profesor z pewnością byłby wniebowzięty, tyle że jeśli znikniesz teraz, to z automatu staniesz się główną podejrzaną w śledztwie wielkoluda z piwnicy. - Co? Przecież nie mam z tym nic wspólnego! – Oburzyła się Laura. – Po co do cholery miałabym kraść coś co mam na co dzień? - Powiedz to mundurowym. Profesor ma ten sam problem. Dużo podróżuje przez co wszelakie agencje patrzą na niego z byka. – tłumaczyła Felicja - Jedni maja go za przemytnika, inni za szpiega obcego wywiadu, tak jakby jego dorobek naukowy nagle przestał cokolwiek znaczyć. A przecież on nawet nie radzi sobie z własnym telefonem. - Znalazłam. – Nieoczekiwanie Laura wreszcie postanowiła mówić do rzeczy. – I przyznaję że nic z tego nie rozumiem. Po co komu manuskrypt traktujący o demonologii, prastarych kultach, wierzeniach i rytuałach? - Może to jakaś sekta? Dużo macie takowych w Paryżu? - Pewnie tyle samo co klubów nocnych. - O rany. Tylko nie mów o tym profesorowi. – Westchnęła złodziejka. – A mogłabyś dać mi kopię tego rękopisu? Myślę że mój szef byłby zainteresowany. Uwielbia zagadki i kto wie może w jego szalonej głowie zrodzi się jakaś teoria mogąca pomóc wam w śledztwie. - Jasne. Naprawdę uważasz że profesor i ja … - Spytaj mnie o to za tydzień. Szarmanckość to naturalna cech szkockich arystokratów, ale jeśli po kilku dniach wciąż będzie wspominał twoje imię, to znaczy że możesz zacząć planować przeprowadzkę na wyspę. – Podpowiedziała kotka, przejmując w swoje dłonie wymarzony nośnik pamięci. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Sro Lut 12, 2020 7:40 pm | |
| Sierżant Alexandre wydawał się być najpoważniejszym człowiekiem w Paryżu w tym momencie. Na każdy żart profesora Fortuno reagował kiwnięciem głową, ewentualnie uprzejmym, choć niespecjalnie szczerym uśmiechem. Na każdy dowcip odpowiadał kolejnym pytaniem. - Ja do tej pory podoba się panu panu Paryż profesorze? Miał pan już okazję zwiedzić któryś z naszych słynnych zabytków. - Widziałem Katedrę pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny i muszę przyznać, że jest przepiękna. Miałem również nadzieję poznać Luwr, ale nie od tej strony - kolejny żart odbił się od oficera. Następna nieudana próba zbicia policjanta z tropu humorem, sprawiła że Masters zdecydował się na zmianę taktyki. Widząc, że sierżant już planuje kolejne pytania, zapewne aby dokładnie określić kiedy stary szkot przybył do Paryża, profesor spoważniał. Odezwał się do policjanta cichym głosem, zerkając na boki, by się upewnić, że nikt go nie podsłucha. - Przepraszam za mój humor, ale to próby zamaskowania mojego zdenerwowania. Pierwszy raz jestem na miejscu zbrodni, czy moglibyśmy się przenieść do innego pomieszczenia? Teraz bombastyczny szkocki archeolog wydawał się zupełnie pozbawionym pewności siebie starcem. Na granicy wymiotów, z opuszczonymi barkami i błagalnym wzrokiem. Trwało to tylko moment i pewny siebie uśmiech wrócił na twarz dziarsko wyprostowanego profesora. Jeżeli ta zmiana w rozmówcy w jakikolwiek sposób zdziwiła sierżanta Duranda, nie okazał tego. Kiwnął jedynie głową i wskazał korytarz, którym wcześniej wyszedł jeden z jego podwładnych. - Proszę za mną - rzekł krótko. - I pamiętajcie, żeby uważać na zabytki - rzucił wesoło profesor do techników, idąc za oficerem. Szli korytarzem w ciszy, co Taskmaster powitał z ulgą. Ich kroki odbijały się echem w pustym korytarzu i najemnik postanowił dorzucić efekt dźwiękowy w postaci chrapliwego oddechu. Nie wątpił, że policjant jest wyczulony na wszelkie nieprawidłowości w zachowaniu, więc dokładnie się pilnował. Gdy Alexandre nagle się zatrzymał, idący za nim mężczyzna wpadł na niego i odbił się od szerokich pleców oficera policji. - Melaneu! Co ty wyprawiasz?! Durand szczeknął do kogoś naprzeciwko niego. Gdy Tony wyjrzał zza ramienia detektywa, ujrzał technika, który wcześniej opuścił miejsce zbrodni na polecenie swojego przełożonego. Technik ów, celował właśnie z trzymanego pistoletu w pierś oficera. Najemnik zgłupiał. Nie miał pojęcia, co się dzieje, ale postanowił grać rolę przerażonego cywila i uniósł w górę ręce. Póki był leciwym uczonym, musiał polegać na ochronie zapewnianej przez gorylowatego policjanta. - Pan, panie profesorze niech się nie rusza. Sierżancie Durand, będę chciał, żeby sięgnął pan do swojej kabury, ostrożnie wyciągnął przydziałową broń, położył na ziemi i kopnął ją w moją stronę - spokojnym, choć nieco za wysokim głosem oznajmił technik. - Nie mam pojęcia, co chcesz osiągnąć - powiedział ostrożnie Alexandre, co sprawiło, że Taskmaster pomyślał "to jest nas dwóch", - ale zapewniam cię, że popełniasz błąd. - Bez grania na zwłokę! Bardzo proszę! Oficer mruknął coś pod nosem, ale wyciągnął z kabury policyjny pistolet i trzymając go w dwóch palcach położył na podłodze. Broń następnie przejechała po posadzce w stronę mężczyzny, trzymającego ich na muszce. Ten kiwnął głowa z wyraźną ulgą i ponownie się odezwał. - Teraz proszę użyć swoich kajdanek i przypiąć się do tamtego regału - wskazał lufą swojej broni na pobliski metalowy stelaż z półkami. - A pana profesorze Fortuno zapraszam do mnie. - Mnie? Ale dlaczego? Taskmaster naprawdę się zdziwił. Tożsamość wykładowcy z Cambridge była całkowicie zmyślona, więc nikt z jej powodu nie powinien go chcieć. Z drugiej strony, jeśli technik znał prawdziwą tożsamość najemnika, to powinien sobie zdawać jaki błąd popełniał i jak za niego zapłaci. Chyba, że robił to na polecenie Pana Ćmy, który ma jakąś ważną adnotację do wykonywanego obecnie zlecenia. Mimo tych wątpliwości, Masters wolnym i niepewnym krokiem z rękami wciąż uniesionymi w górze podszedł do uzbrojonego mężczyzny. - Proszę zachować spokój profesorze, odnajdziemy pana - zapewnił sierżant zapinając właśnie kajdanki na swoich nadgarstkach. - Odwaliło ci Melaneu! Daję słowo, że cokolwiek zamierzasz, nie ujdzie ci to na sucho! Maleaneu nie słuchał i nie odpowiadał. Gdy tylko profesor zbliżył się na wyciągnięcie ręki, złapał go mocno i poprowadził dalej korytarzem. Najemnik zezwolił na to, głównie dlatego, że chciał się dowiedzieć, o co właściwie chodzi. Na dodatek, jeśli monitoring ponownie działał, nie mógł tak po prostu obić technika i wycisnąć z niego informacji. Musiał dać się zaprowadzić w dyskretniejsze miejsce. Miał nadzieję, że chociaż kotce szło lepiej. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Nie Lut 16, 2020 11:28 am | |
| Nie chciała przyznawać tego głośno, jednak stwierdzenie „poszło łatwo” samo cisnęło się Black Cat do głowy, swoim uroczym wydźwiękiem kusząc złodziejkę by ta przestała przejmować się rzekomo ciążącym nad nią fatum. Wbrew wszystkiemu wcześniejsza próba włamania do Luwru, nawet jeśli nieudana z względu na interwencje demonicznych istot, teraz zadziałała na korzyść Felicji, znacznie skracając jej czas jaki potrzebowała by wrzucić Laurę w interesujący ją temat. Poza tym nadmiar bieżących problemów gromadzących się nad głową kustosz, znacznie uśpił jej czujność, przez co kobieta przekazała Black Cat to czego kotka chciała, nawet przez chwilę nie doszukując się w tym podstępu. Wszystko powyższe sprawiło iż Felicja tylko utwierdziła się w przekonaniu, że warto było najpierw spróbować planu z kradzieżą, a dopiero później brać się za inne, mniej drastyczne środki. W chwili obecnej wystarczyło jeszcze tylko znaleźć jakiś pretekst, za sprawą którego ona i rzekomy profesor Falcano znikną z życia Laury i będzie można zacząć rezerwować bilety na powrót do Nowego Jorku. Proponując Laurze powrót do piwnicy, gdzie grupa detektywistyczna wraz z Taskmasterem próbowała rozpracować motywy włamania, kotka przez moment zastanawiała się czy nie powinna dać nogi już teraz, zostawiając najemnika z jego problemami. Wystarczyło tylko wymigać się potrzebą skorzystania z toalety, pościć kustosz przodem, a samej wraz z Richelieu skierować się do wyjścia. Przecież nie była najemnikowi nic winna. Mogła założyć ze duży chłopiec poradzi sobie bez niej. Może nawet pójdzie mu łatwiej, nie mając balastu w postaci rzekomej asystentki. Choć z drugiej strony w Stanach miała wystarczająco wielu wrogów, by tak beztrosko dodawać sobie kolejnego, za sprawą którego będzie musiała oglądać się przez ramię na ulicy. „Robię się zbyt miękka” - pomyślała Black Cat, ostatecznie decydując się pójść za Laurą i przynajmniej dać znak Taskmasterowi że czas na ucieczkę. Jakaś część świadomości złodziejki podpowiadała jej, że pożałuje tego kroku, jeszcze zanim kobieta dojrzała sierżanta Duranda otoczonego grupą techników, którzy bezskutecznie próbowali wyswobodzić przełożonego z kajdanek. „Łatwo poszło” niemalże od razu zostało zastąpione słowem „k***a”, a pierwszą myślą jaka przyszło kotce do głowy, była wizja w której najemnik został zdemaskowany, wobec czego ratował się ucieczką, to ja pozostawiając na pastwę gliniarzy. - Co tu się dzieje!? - Zawołała zdezorientowana Laura – Dlaczego jest pan skuty? I gdzie jest profesor Fortuno? -Spokojnie, panujemy nad sytuacją. - Próbował tłumaczyć Alexandre, choć gołym okiem było widać że nikt tu nad niczym nie panował. - Gdzie jest Leonard!? - Krzyknęła Falicja dochodząc do wniosku że udawanie zaskoczonej i przyłączenie się do ogólnej histerii będzie w tym momencie najodpowiedniejszą reakcją. - Został uprowadzony… - odpowiedział sierżant. - Co? Jak to? Tutaj? Przecież był otoczony przez pańskich ludzi. - wyrzuciła z siebie kustosz nie pozwalając detektywowi skończyć myśli. - Później to wytłumaczę. W tej chwili potrzebujemy wszystkiego co pozwoli namierzyć jego lokalizacje. – oficer postanowił przejąć inicjatywę. - Obstawiliśmy wszystkie wyjścia z muzeum więc mało prawdopodobne by ten który z nim jest wyprowadził profesora poza teren Luwru. Proszę podać mi numer jego telefonu. Moi ludzie zlokalizują aparat. Ostatnie słowa rzecz jasna skierowane były do Black Cat, czy też raczej do Monique, asystentki profesora Fortuno, która to oczywiście powinna dysponować kontaktem do swojego przełożonego, tyle że ta konkretna stażystka żadnych takich danych nie posiadała. - Ja … tak… już… o boże. Profesor. - Szczęściem Felicji udawanie paniki, połączanej z przerażeniem, mogło kupić złodziejce odrobinę czasu niezbędnego na zebranie myśli i błyskawiczne wymyślenie jakiegos planu. Problem w tym iż Black Cat nie była osobą która w swoich działaniach mogła polegać na przychylności losu. - Powiedz im wszystko, proszę – niespodziewanie wtrąciła się Laura - wiem że sir Edgard potrzebował fałszywej tożsamości, ale w tej chwili prawda może być kluczowa by uratować jego życie! W tym momencie niemal wszystkie spojrzenia policjantów skoncentrowały się na twarzy Felicji. - No proszę. Sprawa powili się wyjaśnia. - Zauważył Alexander – to może na początek dowiem się z kim mam przyjemność? |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Pon Lut 17, 2020 10:14 pm | |
| Profesor Fortuno prowadzony przez technika trząsł się jak osika i powłóczył nogami, w związku z czym musiał być popędzany przez uzbrojonego mężczyznę. Uzbrojonego mężczyznę, który był równie, jeśli nie bardziej zdenerwowany niż swój zakładnik. Najemnik, tymczasem mocno rozmyślał. Co właściwie stało za tą kolosalną porażką, w środku której właśnie siedział? Jego oprawca nie był profesjonalistą. Trzymał broń przyciśniętą do jego krzyża i większą uwagę zwracał na otoczenie, niż na swojego więźnia. Taka amatorka, aż się prosiła o szybkie rozbrojenie i nauczenie żółtodzioba, jak w tym fachu kończą się nieprzemyślane działania. Niestety nie mógł tego zrobić, póki nie dowie się, co to za kretyństwo się właśnie odwaliło. Postanowił poruszyć temat, nie wychodząc jeszcze z roli. - Ehm... Przepraszam panie... Melaneu? Dobrze zapamiętałem? Ugh! - Taskamasterowi brutalnie przerwano, gdy kolba pistoletu uderzyła go w tył głowy. - Milcz - powiedział tylko technik, uznając temat za skończony. Uderzenie było lekkie, za lekkie. Jasne, Taskmaster miał twardą czaszkę, ale nawet jemu bardziej to przypominało przyjacielską zaczepkę, niż próbę upomnienia. Mogło to oznaczać jedną z trzech rzeczy. Albo Melaneu był słabeuszem pierwszej klasy, albo naprawdę brał go za starca i nie chciał uszkodzić, albo grał na potrzeby monitoringu. Jeśli prawdą było to pierwsze, to były policjant, był zapewne kłębkiem nerwów i mógł panicznie zareagować na wszelkie gwałtowne ruchy. Masters nie chciał skończyć z przypadkową kulką w kręgosłupie, więc szedł spokojnie. Jeśli prawdą było jednak to ostatnie, technik był oscarowym talentem i marnował się w kryminalistyce. Gdyby jednak Melaneu naprawdę wierzył, że Taskmaster to staruszek Fortuno, cała logika obecnej sytuacji się sypała. Próba nawiązania konwersacji nie tylko w niczym nie pomogła, a wręcz uświadczyła najemnika w przekonaniu, że w tym muzeum nie było aktualnie nikogo, kto panował nad sytuacją. Miał chociaż nadzieję, że Black Cat w porę zdobyła to, po co tu przybyła i ewakuowała się, zanim ktoś zaczął jej zadawać niewygodne pytania. Najemnik nie życzyłby sobie odbijać jej z rąk paryskiej policji. Na szczęście mógł liczyć na jej instynkt samozachowawczy i niechęć do swojej osoby. Tak, powinna być już poza murami muzeum i zostawić go na lodzie. W przypadku minimalnej szansy, że tak się nie stało, Taskmaster postanowił utrzymywać pozory tak długo, jak się da. Wszak zwykła asystentka nie zwróci takiej uwagi policji, jak wspólniczka światowej klasy zabójcy. Skoro już był przy uwadze policji, to Tony zastanawiał się, jak właściwie jego porywacz, chce się wydostać z Luwru. Nawet jeśli jakimś cudem nikt nie odnalazł skrępowanego sierżanta, to cały teren patroluje chora ilość agentów w cywilu, z czego ktoś pracujący w policji musiał zdawać sobie sprawę. O ile w ogóle zamierzał opuszczać gmach muzeum. Na dobrą sprawę najemnik wciąż nie miał pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. - Naprawdę nie wiem, jak mogę panu pomóc, jestem tylko profesorem archeologii - zastosował inne podejście. - Daruj sobie! Doskonale wiem, kim jesteś i ile za ciebie dostanę. Zamknij mordę - powiedział Melaneu głosem, który miał być pewnie twardy, ale za bardzo się łamał. Pokaz ten zakończył wbiciem lufy pistoletu między łopatki profesora Fortuno, który w odpowiedzi jęknął z bólu. Ta odpowiedź dawała już najemnikowi konkrety. Czyli chuderlawy technik, z jakiegoś powodu przejrzał tożsamość najemnika. Wiele typów z półświatka na całym świecie oferowało grubą kasę za głowę Taskmastera, a praca w policji pozwalała na zdobycie kontaktu do takich osób. Czy ten laboratoryjny mięczak naprawdę uważał, że tak po prostu weźmie jednego z najlepiej opłacanych najemników na rynku za zakładnika? To się nie skończy dla niego przyjemnie. Na razie jednak, Master czekał na okazję, by nauczyć swojego porywacza moresu. Nie był co prawda jasnowidzem, ale widział dużo bólu w przyszłości niejakiego Melaneu. Przez cały ten czas, dwójka mężczyzn przemierzała korytarze Luwru. Na pierwszy rzut oka, szli na ślepo. Tony wciąż mając w pamięci obraz rozkładu pomieszczeń mógł bez problemu ocenić, że prowadzący go technik, nie do końca wie, która droga jest właściwa. W pewnym momencie minęli ramę, ze zbitym lustrem, w które poprzedniego wieczora wpadł najemnik. Zastanawiał się tylko, czy zbite lustro zwiastuje pech Mastersa, czy Melaneu. Możliwe że ich obu, biorąc pod uwagę ilość niewiarygodnych zbiegów okoliczności, które przytrafiły się Taskmasterowi od wczoraj i to, co czeka jego porywacza. Ostatecznie dotarli do magazynu, w którym zapewne pakowano do ciężarówek zabytki, wywożone na gościnne wystawy i wypakowywano nowe nabytki. Biała furgonetka firmy kurierskiej stała teraz przy rampie, a obok niej pół tuzina ludzi w skrywających pod ubraniami broń krótką i automatyczną. Postawa tych ludzi i rozmieszczenie wskazywały bezsprzecznie na militarne doświadczenie, a ich oczy rzucały spojrzenia zaprawionych zabójców. Dwóch miało na sobie uniformy firmy przewozowej i trzymało wyciszone skorpiony. Reszta przypominała wyglądem turystów, jakich codziennie można spotkać na ulicach Paryża. Część twarzy była nawet najemnikowi znajoma. Widział ich podczas pobytu w kawiarni. Świetnie! Teraz to się wpakował. Jeden gryzipiórek nie stanowił dla niego zagrożenia, ale teraz miał przed sobą dobrze skoordynowany i uzbrojony oddział, który był na niego przygotowany. Niech to szlag! - Mam go! Gdzie moja forsa? - zaskrzeczał Melaneu. Naprzeciw im wyszedł postawny mężczyzna w hawajskiej koszuli, spodenkach khaki i klapkach z białymi skarpetkami. Czego to się nie robi dla przykrywki. W ręku miał walizkę, którą otworzył. Zawartością walizki okazały się wysokonominałowe banknoty, starannie ułożone obok siebie. - Proszę! Dwa miliony Euro - głosem nałogowego palacza, z wyraźnym słowiańskim akcentem wychrypiał dowódca najemników. Taskmaster na słuch ocenił, że kiedyś, ktoś musiał go porządnie poddusić. Możliwe nawet, że był to sam Masters, tylko o tym nie pamiętał. - Słuchaj! Wiem, kto to jest i... - Zanim powiesz coś, czego pożałujesz przerwę ci - huknął modowo upośledzony turysta. - Zabierzesz tę walizkę i na tym skończą się nasze interesy. Zrozumiano?! Tony mógłby przysiąc, że nerwowe przełknięcie śliny odbiło się echem w pustym magazynie. Technik niepewnym krokiem poprowadził swojego zakładnika i przekazał go dwóm gorylom, a sam odebrał swoją zapłatę od ich dowódcy. - A teraz spadaj stąd! - Hej! Mieliście zapewnić mi ucieczkę - zawołał niemal płaczliwie Melaneu. - Nie taka była umowa. - Zmieniam umowę! Módl się, żebym nie zmienił jej bardziej - rosły Słowianin uniósł połę koszuli, odsłaniając perłowy uchwyt Walthera P99. Technik nie kłócił się, tylko czym prędzej zniknął w korytarzach muzeum. Jego bieg wkrótce przestał być słyszalny w magazynie. Taskmaster został sam z sześcioma wyszkolonymi żołnierzami i musiał ich jakoś unieszkodliwić, jeśli miał się stąd bezpiecznie wydostać. Skoro wiedzieli, kim jest nie było co owijać w bawełnę. Otworzył usta, żeby zapytać się, jak fachowiec, fachowca, co z nim dalej będzie, gdy dowódca uprzedził go z odezwaniem się. Chociaż Masters nic nie powiedział, jego szczęka pozostała opuszczona. - Witam lordzie Edgarze, jestem Piotr! Pana syn nie może się doczekać spotkania! |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Czw Lut 20, 2020 9:34 am | |
| Black Cat nie mogła się zdecydować czy powinna rzucić wszystko i uciekać, czy najpierw przywalić Laurze w tą jej głupią i naiwną łepetynę, a dopiero później uciekać? W efekcie tych wewnętrznych dylematów, podczas gdy technicy podlegli oficerowi Durandowi w końcu zdołali wyswobodzić swojego szefa, złodziejka w dalszym ciągu stała obok, biernie czekając na rozwój sytuacji. Jedyną korzyścią z tejże zwłoki był fakt, iż przysłuchując się wymienianym szeptem uwagom pomiędzy członkami ekipy dochodzeniowej, Felicja zdołała nieco zorientować się w sytuacji. W ten sposób kotka dowiedziała się o zaangażowaniu w aferę skurwiela zwanego Melaneu, konieczności zdobycia jego akt i próbie wydobycia na światło dzienne jakiejkolwiek logiki w splocie wydarzeń z których osobno wszystkie były bez sensu. O ile gliniarz z dotychczasową nieposzlakowaną opinią, nagle zdeterminowany by przejść na drugą stronę, to jeszcze nic nadzwyczajnego, to już sam sposób przemiany budził sporo wątpliwości. Bo niby skąd Melaneu mógł wiedzieć o profesorze Fortuno czy kryjącymi się za nim sir Drummondzie a nawet Taskmasterze? Biorąc pod uwagę, że całe ich spotkanie w Luwrze było dziełem przypadku, facet musiał być mistrzem improwizacji, z kolei Black Cat właśnie dostała szansę (raczej nie chcąc niż chcąc) by jegomościa zdetronizować. Felicja poprzysięgła sobie, iż od tej pory nawet w myślach nie użyje słowa „szczęście” lub jakichkolwiek związanych z nim synonimów, dlatego też wcale nie za dobrą monetę uznała fakt, że chwilowo zamiast na niej uwaga Alexandra skupiła się na Laurze. Oficer nie mógł sobie darować tej odrobiny przyjemności by zrewanżować się kustosz za wszystkie złośliwe docinki jakich doświadczył do tej pory, z kolei fanka profesora wyraźnie straciła fason, odpowiadając niczym na spowiedzi. - A zatem jak rozumiem, nasz drogi Fortuno wcale nie jest pani pracownikiem? – Spytał detektyw. - Naprawdę nazywa się Edgar Drummond. Zaprosiłam go do siebie z względu na jego reputację. – Wyjaśniła Laura, z zaskoczeniem rejestrując brak reakcji słuchacza na jej zdaniem słynne nazwisko. Okazało się że archeologia to bardzo wąska specjalizacja przez co nawet jej największe sławy dla świata pozostają anonimowe. Choć oczywiście oficer natychmiast polecił sprawdzić ten trop. – No nie wierzę, naprawdę nic to panu nie mówi? Jak można być takim ignorantem? - Najwyraźniej jest to ktoś na tyle znamy, że warto go uprowadzić – ironicznie przyznał oficer, następne zadanie kierując do złodziejki - dobrze ze przynajmniej mamy tu panią. Chcę wiedzieć wszystko. Dlaczego profesor chciał przyjechać do Paryża? Kiedy to nastąpiło? Z kim się spotykał? Jakie miał plany? Co zwiedzał, co jadł i ile razy był w sraczu!? A przede wszystkim to, czy jest ktoś z kim miał na pieńku albo kto mógłby życzyć mu źle? I oczywiście to dlaczego posługuje się fałszywym nazwiskiem? Nie musze chyba dodawać że samo posiadanie lewych dokumentów jest przestępstwem. - Niech pan zluzuje cugle detektywie. Jestem jego doktorantką, a nie kochanką. Nie zwierza mi się z wszystkich swoich sekretów – wtrąciła Black Cat, gotowa przedstawić naprędce przygotowaną linię obrony – profesor czasem zabiera mnie w podróż ponieważ sam zachowuje się jakby utknął w epoce którą bada. Nie ogarnia nowych technologii. Przerasta go zwykłe zamówienie taksówki, wiec wykorzystuje takich jak ja, mamiąc ich obietnicami że gdzieś tam w samolocie znajdzie wreszcie czas by rzucić okiem na ocenianą pracę. - Próbuje nam pani powiedzieć że nic pani nie wie o jego interesach i skrywanych motywacjach? – Zadrwił detektyw – pewnie nawet nigdy nie zapytała skąd wziął się wyreżyserowany Fortuno? - To jego podpis decyduje o mojej karierze więc siedzę cicho. – Bez skrepowania wyjaśniła Felicja. – Poza tym jak chodzi skrywane pragnienia to wiem że jednym z nich jest zaciągniecie tej tutaj kustosz do sypialni. W Francji to przestępstwo? Słysząc powyższe wyjaśnienia Laura momentalnie oblała się rumieńcem wstydu, za to twarz Alexandra pozostała niewzruszona. - Ale oczywiście posiada pani numer telefonu do swojego przełożonego? - Tak. – Złodziejka bez wahania podała ciąg cyfr do własnej komórki, którą to uprzednio wyłączyła, choć nie podejrzewała by oficer okazał się tak naiwnym aby do razu spróbować nawiązać łączność. Black Cat założyła, że brak kontaktu z aparatem zostanie przypisany działaniom Melaneu, a ewentualna ostania lokalizacja pokaże Luwr i miejsce w którym rzeczywiście przebywał zdemaskowany Fortuno. Niestety na tym zakończyły się dla kotki pomyśle wieści. - Będę miał do pani znacznie więcej pytań. – Oświadczył Durand – Pojedzie pani z nami na komisariat i tam spiszemy zeznania. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Pon Lut 24, 2020 8:49 pm | |
| - M-mój syn? - Taskmaster wyjąkał, wciąż nie wychodząc z roli. - Tak - odpowiedział słowiański wielkolud wesołym tonem. - Pewnie spodziewał się lord, że to córka namierzy pana pierwsza, a tu niespodzianka! Zapraszam do auta, proszę uważać na głowę. Drzwi furgonu otworzyły się niemal bezgłośnie i rozmówca zaprosił go gestem do środka. Doskonale naoliwione prowadnice, zauważył z profesjonalnym uznaniem najemnik. Gdyby chcieli go porwać na ulicy, nie usłyszałby ich póki nie byłoby za późno. Tak samo za późno, jak jest teraz. Chociaż nie do końca. Z jego perspektywy sytuacja się diametralnie zmieniła. Masters nie był, tak jak uważali otaczający go żołdacy, słabowitym starcem, ale doskonale wyszkolonym najemnikiem w szczycie swojej formy. Był uważnie obserwowany, więc nie dałby rady niepostrzeżenie sięgnąć do torby, udającej brzuch. Wciąż miał jednak swoją laskę. W ciasnym wnętrzu furgonetki broń palna nie przyda się jego porywaczom, a wręcz będzie stanowiła jego przewagę, jeśli zbłąkana kula sięgnie kierowcy. W tym wszystkim tkwił jeden problem. Jeśli zaatakuje, to zdemaskuje się, a wciąż nie miał pojęcia, co z Felicją. Musiał znaleźć jakiś sposób, by się z obecnej sytuacji wydostać jako sir Edgar, nie jako Taskmaster. To oznaczało, że musiał działać teraz, bo we środku półciężarówki nie miał szans uciec bez zdradzania swojej tożsamości. Wokoło było mnóstwo rzeczy, które mogły posłużyć za odwrócenie uwagi, ale trzeba było wziąć poprawkę na ich wyszkolenie. Zwykły odgłos, czy nawet klasyczne "patrz tam" nie zadziała w tej sytuacji. Tony zauważył, że niedaleko nich o półkę stała oparta wielka opona od tira. To była jego najlepsza szansa. Lord Drummond opuścił ramiona w geście poddania się i chwycił laskę w dwie ręce. Sprawnym ruchem przekręcił dolną część, która z trzaskiem ukazała ukryte w lasce ostrze. Dolną częścią laski wymierzył uśmiechniętemu dowódcy najemników celny cios w klejnoty rodowe. Na wojnie i w życiu po siedemdziesiątce wszystkie chwyty dozwolone. Natomiast wąski nóż z bursztynową gałką cisnął w upatrzoną wcześniej oponę. Huknęło i grzmotnęło, aż echem się poniosło po korytarzach Luwru. Ciśnienie zgromadzone w oponie eksplodowało ciskając w tył niczego się nie spodziewających najemników i wzniecając tuman kurzu. Jeden z nich miał wyjątkowego pecha bo bursztynowa gałka grzmotnęła go w brzuch z ogromną siłą i upadła na ziemię. Szkoda, że trafiła drugą stroną, pomyślał przelotnie Masters, rzucając się do ucieczki. Wyminął trafionego, wykorzystując bliskość, by zwinąć jego krótkofalówkę. Tony chciał wykorzystać chmurę pyłu, zanim ten opadnie, ale chociaż przygotował się na wybuch, to jemu również dzwoniło w uszach. Wpadł na faceta w uniformie kuriera, który na szczęście wciąż był zbyt zamroczony, żeby efektywnie zagrodzić drogę uciekającemu. Przebrany Taskmaster zaczął się z nim przez chwilę szarpać, by niby przypadkiem wypalić skorpionem w światła magazynu. Wszak dzięki swojej pamięci, doskonale wiedział jak wrócić tam, skąd przybył, bez używania wzroku. Dla postronnego obserwatora, wyglądało to, jakby senior przydzwonił napakowanemu najemnikowi w łeb, wciąż ściskaną końcówką laski. Tamten zatoczył się i otworzył sir Edgarowi drogę ucieczki, którą szkocki szlachcic bezzwłocznie wykorzystał. Jak na swoje lata, lord poruszał się bardzo żwawo, klucząc między magazynowymi regałami. Nagle rozległ się metaliczny trzask i posłana automatem seria rykoszetowała od metalowej szafki niecały metr od staruszka. - Debilu - odezwał się wciąż zachrypnięty, choć jakby o oktawę wyższy, głos dowódcy. - Mamy go wziąć żywcem! Biegnijcie za nim! - Szefie - ktoś inny wycharczał. - Coś mnie walnęło i chyba poszło mi żebro! Oddalający się lord Drummond vel profesor Fortuno, vel Tony Masters uśmiechnął się pod nosem, słysząc stek polskich przekleństw z ust szefa grupy. Pewnie były Gromowiec. Strumienie światła z latarek depczących po piętach drabów, oświetliły akurat wyjście z magazynu, do którego zmierzał uciekinier. Zwróciły także jego uwagę na umazany smarem słój z różnej wielkości kółkami do łożyska. Delikatnie go zdjął i puścił się starczym biegiem, zwracając na siebie uwagę najemników. Po drodze cisnął słoikiem o podłogę i dopadł drzwi, słysząc tupot zbliżającej się pogoni. Wpadł do korytarza, którym wcześniej szedł z lufą pistoletu na plecach i przemierzył go mało starczym biegiem. Nim drzwi do magazynu się domknęły, jego pomysłowość została nagrodzona kolejnymi wiązankami z ust przewracających się na kulkach najemników. Teraz Taskmaster miał przewagę znajomości terenu, dzięki zapamiętanej mapie budynku. Zwolnił nieco, by zredukować odgłos swoich kroków. Niestety buty profesora Fortuno nie nadawały się do cichego biegania. Powinien je zdjąć, jeśli chciał zachować ciszę. Właśnie kiedy myślał, że może sobie pogratulować brawurowej i niedemaskującej go ucieczki, wpadł na ewidentnie zestresowanego technika Melaneu. - Noż kur... - Ach! Lordzie Drumond! Witam ponownie - uśmiechnął się były już policjant, celując w starca ze swojej służbowej broni. - Wygląda na to, że jest pan dużo zaradniejszy niż się na pierwszy rzut oka wydaje. To dobrze! Czeka mnie premia - pomachał walizką. Pierwszym odruchem najemnika byłoby po prostu ubić durnia na miejscu, niestety dostrzegł kątem oka kamerę monitoringu, która złapała i jego i tego nieświadomego idiotę. Przez myśl przemknęło mu pytanie, czy holywoodzcy aktorzy, stosujący metodę Stanisławskiego, również mierzą się z takimi dylematami, jak on. Wszystko byle nie wyjść z roli. Zmęczony lord zaczął dyszeć jak lokomotywa i oparł się o ścianę. Wydawało, się że chce coś powiedzieć, ale zadyszka mu w tym przeszkadza. Na ponaglające gesty Melaneu, zareagował tylko uniesieniem ręki i dalszym sapaniem. Jak to się stało, że światowej klasy najemnik pokroju Taskmastera, tkwił w tak beznadziejnie głupiej sytuacji? Bo bałwan jeden, zamiast uśpić Black Cat chloroformem i zawieźć ją na spotkanie z Panem Ćmą w bagażniku, postanowił się bawić w przebieranki. Zrobiło mu się przykro, że dziewczyna straci duszę. Skończony dureń! Z tego ciągu karcących się myśli, wyrwał Taskmastera głos z korytarza, którym przybył. - Nie chcemy zrobić lordowi krzywdy - odezwał się głos, któremu przerwał chełpliwie technik. - Ja go mam! Jeśli go chcecie, to mi dacie dziesięć razy tyle, co w tej walizce! Masters wiedział dobrze, co zaraz nastąpi, dlatego rzucił się szczupakiem za róg. Melaneu, mający więcej szczęścia niż rozumu chciał go schwycić i stracił równowagę. Tylko dlatego uniknął serii z automatu, która przeleciała przez miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu była głowa. Leżący technik panicznie odpowiedział swoim pistoletem i przekleństwami, co wywołało rzeszę wyzwisk z drugiej strony korytarza. Korzystając z odwrócenia uwagi, jakie zapewniała ta wymiana ognia i nieuprzejmości, Taskmaster zniknął za regałem. Biegł dziwacznie. W jednej ręce trzymając drewnianą końcówkę laski, a w drugiej buty. Dzięki temu, jego kroki nie niosły się echem, tłumione przez materiał skarpet. Na dodatek jego bieg miał dwie formy. Starczego powłóczenia nogami, gdy tylko był w zasięgu kamer i lekkoatletycznego sprintu w ślepych punktach. Kluczył pustymi korytarzami, oddalając się od pogoni i zbliżając do miejsca zbrodni. Przystanął na moment, odkładając pół laski i parę butów na podłogę. Podłączył słuchawki do mikrofalówki i włączył ją. Trafił akurat w środek rozmowy. - ...dala?! Co to za strzelanina?! - Rozpoznał niezadowolony głos dowódcy. - To ta łajza Melaneu! Zaczął do nas strzelać! - Czyli go unieszkodliwiliście? - Tchórz zwiał, jak tylko skończył mu się magazynek. Pobiegł w inną stronę niż cel. Nasz ptaszek zniknął nam z oczu i nie możemy go znaleźć. - Świetnie - chwila zakłóceń - ...jego mać! Rozdzielcie i znajdźcie go, zanim zrobi to policja - na to Tony aż mlasnął z zadowoleniem. Eliminowanie pojedynczych przeciwników w tym labiryncie korytarzy to będzie błahostka. - Drużyna B, obstawcie tylne wyjścia. Drużyna C znajdźcie tę asystentkę lorda. W najgorszym wypadku ona nas do niego doprowadzi. - Szlag - aż syknął pod nosem Taskmaster. - Szefie! Dominic rzęzi, że nie ma krótkofalówki. Cel musiał mu ją podje... - znowu trzaski zakłóceń. - Zmieniamy kanał - zarządził dowódca i nastąpiła cisza. Mężczyzna przebrany za starca stał w milczeniu sam ze swoimi myślami. Oczywiście, nie mogło być za łatwo. Z jednej strony policja, z drugiej najemnicy. Black Cat nie mogła wybrać Mastersowi gorszej tożsamości, choćby się postarała. Teraz musi ją odnaleźć i uciec z nią pod nosem wszystkich zainteresowanych. Jeszcze wczoraj w katakumbach myślał, że nie może być gorzej. Grubo się wtedy pomylił. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Sro Lut 26, 2020 9:16 am | |
| Gdyby tylko miała więcej wolnego czasu, Felicja chętnie oddałaby się rozrywce jaką jest zwiedzanie Paryża. Miasto oferowało wiele atrakcji, które Black Cat byłaby chętna zobaczyć, począwszy właśnie od Luwru, a skończywszy na mniej znanych, dużo mroczniejszych i raczej nie przedstawianych w oficjalnych prospektach, zakamarkach francuskiej metropolii. Jednak z całą pewnością w jej turystycznym przewodniku nie było czegoś takiego jak posterunek policji. Wszelkiego rodzaju komisariaty złodziejka wolała omijać szerokim łukiem. Nawet jeśli niektóre z nich mogły imponować swoim architektonicznym stylem, to w tym przypadku dużo istotniejszym było przekonanie że detektyw Durand wkrótce trafi na informacje o pogrzebie szanownego sir Edgara, a wówczas asystentkę zmarłego profesora czekałyby dodatkowe kłopoty. Felicja był wręcz zaskoczona że trwa to tak długo, jako że wiadomości o rzekomym wypadku i śmierci lorda Drummonda wydawały jej się wiedzą dość powszechną. Inna sprawa że nieco tajemniczą i wywołującą sporo spekulacji. Kluczem w tej sprawie, poza licznymi wątpliwościami dotyczącymi problemów z identyfikacją zwłok, był sporządzony zawczasu testament, w którym to sir Edgar całkowicie pominął własne dzieci, cały majątek przekazując na konto zagranicznej fundacji, kierowanej przez siebie samego. W ten sposób profesor wykurzył nie tylko własnych potomków, ale również liczne instytucje podatkowe, choć złodziejka wątpiła by to któraś z tych stron stała za obecnym porwaniem. Z tego co się orientowała to tutaj do akcji ruszyli raczej prawnicy, a nie gangsterzy. Choć czasem różnica miedzy jednymi i drugimi była naprawdę niewielka. Black Cat odrzucała również wersje że przyczyną uprowadzenia jej wspólnika mogłaby być osobowość profesora Fortuno, który to mógł co najwyżej wykurzyć kilku gości w pobliskiej restauracji. Pozostawał zatem Taskmaser. Tyle że kto normalny porywa najemnika? Czyżby nikt już nie szanował tradycyjnego podziału na przestępców i ich ofiary? W odpowiedzi na nurtujące ją wątpliwości, złodziejka usłyszała odgłosy wystrzałów dochodzące w pobliskiej części muzeum. Laura, oficer i towarzyszący mu technicy, niemalże instynktownie przykucnęli, tak jakby spodziewali się świstu kul tuz nad swoimi głowami. Felicja poszła w ich ślady. Jedynie Richelieu postąpił dokładnie wbrew rozsądkowi, na odgłos broni palnej wysuwając swój czarny łeb z torby złodziejki. Detektyw niemal natychmiast zaczął wykrzykiwać do radia, domagając się informacji co się dzieje. Jego przewaga polegała na tym, że w ramach prowadzonego śledztwa miał swoich ludzi przeglądających zapisy monitoringu, w związku z czym dość szybko rozeznał się w wydarzeniach. Oficer Alexander wiedział z czym ma do zcyneinia, ale mimo to nie mógł uwierzyć w otaczającą go rzeczywistość. Podobnie zresztą jak Black Cat. Strzelanina w biały dzień, w zatłoczonym Luwrze, pełnym zwiedzających, do tego otoczonym przez kordony policji i tajnych agentów? W opinii złodziejki zarówno Taskmaster jak i sympatyczny pan Melaneu byli idiotami. Inna sprawa że wywołane przez nich zamieszanie dawało kotce idealną okazję do usunięcia się w cień i zejścia z oczu potencjalnym śledczym. Znajdowali się obecnie w magazynie, którego nawet słowo „zagracony” nie opisywało dobrze. Felicji kojarzył się on trochę z marketem, gdzie upchnięto zbyt wiele towaru, zapominając o czymś takim jak przejścia dla klientów. Poza jedną główną aleją, pozostałe były wąskie, kręte i ciasne. W zasadzie powstawały one samoistnie w miejscach gdzie wciąż dało się przejść. O jakiś regularnych rzędach nie było tu mowy. W jakiś sposób Laura się w nich odnajdywała, jednak każdy innym na jej miejscu najpewniej zgubiłby się po minucie. Zagadką pozostawało to w jaki sposób rzeczy takie jak chociażby wielkie sarkofagi zostały wepchnięte w ten gąszcz antycznych rupieci, nie wspominając o możliwości ich ponownego wyciagnięcia z magazynu, co prawdopodobnie nigdy nie miało nastąpić, w każdym bądź razie dla Felicji najistotniejsza kwestią było to, że wystarczyło dać dwa kroki w bok i już traciło się kontakt z resztą grupy. - Pani kustosz, czy jest stąd inne wyjście niż te którym przyszliśmy – zapytał detektyw, a gdy Laura przytaknęła skinieniem głowy, mężczyzna kontynuował, zwracając się do technika, tego samego którego wcześniej Fortuno strofował za robienie bałaganu – Bardzo dobrze. Wyprowadź ich stąd. Całe zamieszanie jest w drugim skrzydle więc nie powinniście natrafić na żadne problemy. Na zewnątrz są nasi ludzie, szykujący się do natarcia a zatem radziłbym się pospieszyć. W razie konieczności pani Laura wskaże wam drogę. Ja mam cos do wyjaśnienia z Melaneu. Ostatnie zdanie śledczy wypowiedział wyciągając broń ukrytą za marynarka. Okazało się że detektyw Duurand nie tylko był tu jedynym uzbrojonym gliniarzem, ale też jedynym z jajami, jako ze technicy sprawiali wrażenia jakby trzęśli galotami. Najwidoczniej przywykli by badać ślady zbrodni po fakcie, a nie w czasie jej dokonywania. To że jedyny osobnik który mógł sprawiać jej problemy, dobrowolnie się oddalał, było Felicji bardzo na rękę, choć oczywiście złodziejka traktowała powyższego jak „szczęście”. Black Cat postanowiła nie marnować czasu. Kurtuazyjnie przepuszczając wszystkich przed sobą, by następnie uskakując w bok, zacząć działać na własny rachunek. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Pon Mar 02, 2020 9:20 pm | |
| Taskmaster przekradał się korytarzami Luwru z ogromną ostrożnością. Był chyba w dawno nieużywanej części muzeum, bo warstwa kurzu pokrywała wszystko, niczym siny koc. Przykryte folia zabytki, artefakty ledwo widoczne zza brudnych, przeszklonych gablot a przede wszystkim pudła. Kartonowe i drewniane z nalepkami celnymi, które wzbudziły by zazdrość u niejednego kosmopolity. Było tu wiele rzeczy, za które światowej klasy złodzieje daliby sobie rękę uciąć, ale najemnik oczywiście miał to w głębokim poważaniu. To nie była jego misja. Misją Mastersa było zlokalizowanie Black Cat i nie chciał spotkać nikogo więcej, zanim tego nie dokona. A już na pewno żadnego więcej policjanta, nieważne, czy uczciwego, czy skorumpowanego. Problem w zadaniu, jakie sobie postawił Tony był taki, że mogło mu to zająć sporo czasu w konwencjonalny sposób. Czas zrobić użytek z przedsięwziętych wcześniej środków ostrożności. Znalazł miejsce, w którym czarne ślepia kamer, go nie uchwycą i sięgnął do torby, udającej jego brzuch. Wyciągnął mały lokalizator i podłączył go pod swojego smartfona, który teraz robił za wyświetlacz. Na nieszczęście mury muzeum były grube i jedyne, co mógł odczytać, to przybliżony kierunek. Nie zgadzało mu się to z planem pomieszczeń. Wyglądało raczej, jakby Felicja weszła głębiej w muzeum, opuszczając piwnicę. Uciekła? Nie, nie ona. Najprostszym wyjaśnieniem było, że to Richelieu postanowił sobie pozwiedzać Luwr i poprowadzić Taskmastera na bezowocne poszukiwania. - Powinienem zaczipować kotkę, zamiast kocura - westchnął do siebie i ruszył za sygnałem, nie mając lepszej alternatywy. Opuszczone korytarze jednego z największych muzeów na świecie sprawiały surrealistyczne wrażenie. Prawdziwy profesor Fortuno, czy też lord Drummond czułby się tutaj jak dziecko w sklepie z zabawkami. Tyle świecidełek z zamierzchłych czasów, które można badać, studiować i kto wie, co jeszcze. Najemnik nie miał pojęcia, co w tym takiego ciekawego. Przeszłość już się wydarzyła i nie wróci. Nie ma się czym zachwycać, lepiej dbać o przyszłość. Chociaż Masters musiał przyznać, że miał skrzywione spojrzenie na ten temat z powodu swojej przypadłości. Nie widział powodu w składaniu swojej przeszłości do kupy. Z resztą miałby z tym duży problem, biorąc pod uwagę dyskrecję, jakiej wymaga jego praca. Dla każdego innego, strzelanina w Luwrze i przekradanie się po muzeum byłyby wspomnieniami na całe życie. On zaś zapomni o tym prawdopodobnie za kilka tygodni, góra miesięcy. Rozmyślania najemnika przerwał niosący się echem odgłos wystrzałów. Nie był do końca pewny skąd właściwie dochodziły, ale raczej nie ze strony, w którą zmierzał. Jak się okaże, że w wyniku tego idiotycznego zamieszania, ktoś postrzeli Black Cat, to wysadzi całą tę budę, a zaraz po tym sam zastrzeli złodziejkę za jej głupie pomysły. Nie był w dobrym humorze, dlatego kiedy zauważył zbliżający się cień, uznał że to idealny moment żeby wyładować swoje frustrację. Ponieważ jednak profesjonalizm wziął górę, kucnął i skrył się za gablotą. Postać przesunęła się i stanęła po drugiej stronie wystawy. Najemnik wyjrzał i zobaczył znajomą postać Sierżanta Duranda z uniesionym pistoletem. Taskmaster momentalnie się schował klnąc w myślach swojego pecha. - Widzę cię - powiedział głośno policjant, całkowicie pozbawiając Mastersa nadziei na udaną ucieczkę. Na chwilę. - Nie pogarszaj swojej sytuacji Melaneu! - Już za późno szefie - odezwał głos z korytarz, którym planował iść Tony. - To miał być bilet do lepszego życia, ale dałem ciała! - Nie jest za późno. Powiedz co tu się dzieje, a obiecuję ci pomóc - Alexandre nie spuszczał oka, ani lufy ze swojego rozmówcy. W trakcie tej wymiany zdań najemnik przesunął się tak, aby zbliżyć do wyjścia z pomieszczenia. ciągle będąc poza zasięgiem wzroku dwóch mężczyzn. Uważał, by przypadkiem zaszurać ubraniami, ani nie zwrócić na siebie uwagi. Pomagał mu w tym fakt że ci, których unikał, byli całkowicie skupieni na sobie. - Rodzina Drummondów. Lord upozorował swoją śmierć, a jego dzieci go szukają - zrezygnowanym głosem wyjawił technik. - Mają w kieszeni dostawców usług komórkowych i wyśledzili stąd jakieś wiadomości o nim. Syn oferował więcej, ale Diana, też tu jest i też pewnie szuka ojca ze swoimi ludźmi. Przepraszam sierżancie. Masters kątem oka zarejestrował wyłaniającą się z cienia postać zdradzieckiego technika, który uniósł rękę z bronią celując w swojego przełożonego. Huk wystrzału zadudnił w uszach skradającemu się Taskmasterowi, który ledwo się powstrzymał od bolesnego syknięcia. Zraniony mężczyzna upadł ciężko na ziemię, plując krwią i upuszczając pusty pistolet. Ciężko było Mastersowi ocenić, jak poważne były obrażenia, ale nie sprowadziły na Melaneu natychmiastowej śmierci. Durand szybko się opanował i podbiegł do charczącego technika. Szybkim ruchem kopnął broń poza zasięg rąk lezącego. Czas zwolnił dla Mastersa, gdy pistolet sunął po posadzce prosto w jego stronę. Zatrzymał się tuż obok stopy najemnika, któremu serce podeszło do piersi. Na jego szczęście sierżant nie zwrócił uwagi gdzie znalazł się pistolet, zamiast tego zaczął uciskać ranę mrucząc pod nosem przekleństwa. - Nie będę cię miał draniu na sumieniu, rozumiesz? Będzie żył i staniesz przed sądem, - następnie zwrócił się do radia. - Potrzebuje karetki, raniony funkcjonariusz, rana postrzałowa! Tony odetchnął bezgłośnie i nie chcąc dłużej igrać z losem bezgłośnym susem dopadł korytarza. Być może podpatrzył coś u Black Cat, co pozwoliło mu bezszelestnie zniknąć, a może sierżant był mniej świadomy otoczenia po tym, co zaszło. Tak, czy inaczej Taskmaster zostawił za sobą mundurowych i zbliżał się do sygnału z obroży Richelieu. Miał tylko nadzieję, że kocur wciąż będzie w posiadaniu Felicji i że ta znalazła sposób, by pozbyć się policyjnej obstawy. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Sro Mar 04, 2020 11:33 am | |
| Strzelanina w muzeum, a co za tym idzie dyskretna lub też bardziej oficjalna ewakuacja zwiedzających, stwarzała złodziejce dogodne warunki do działania, podsuwając nowe opcje niepostrzeżonego wydostania się z Luwru. Felicja mogła spróbować wmieszać się w tłum, a następnie ponownie się „zgubić”, jednak mając na uwadze ilość funkcjonariuszy prawa z jakimi musiałaby konfrontować się na zewnątrz i ich naturalnie wzmożoną czujność, zamiast podążać za Laurą i grupą policyjnych techników, Black Cat zdecydowała się skierować w inną część podziemnego korytarza, w nadziei znalezienia tego jednego, konkretnego wyjścia. Tego przez które dostała się do magazynu przed spotkaniem z Taskmasterem. Doskonale zdawała sobie sprawę iż sam Luwr był kiedyś siedzibą monarchy, a tajne przejścia w takich zamkach to poniekąd klasyka gatunku. Oczywiście wcześniej miała przy sobie przewodnika w postaci szpiega pana Muchy, który to zapewne stanowił wąskie grono wtajemniczonych w temacie jak dostać się do muzeum, co w pewnym sensie tłumaczyłoby wściekłość mafiosa na Taskmastera, za skręcenie karku noszącego dobrze poinformowaną głowę, jednak kotka była przekonana, że nawet bez pomocy miejscowych będzie w stanie odszukać wyjście. Skoro kilkaset lat przed nią, niezliczone zastępy kochanek i kochanków mogły dostawać się tą drogą do pałacu, to Felicja nie widziała powodu dla którego ona miałaby być gorsza. Jeśli cokolwiek wzbudzało jej niepokój, to raczej fakt, iż znalazła się sama w otoczeniu artefaktów przez które aż swędziały ją złodziejskie ręce. W odróżnieniu od najemnika, kotka nie potrafiła przejść obok reliktów historii całkowicie obojętnie. W tym miejscu czuła się niczym posiadaczka złotej karty kredytowej przebywająca na zakupach. Choć rozsadek podpowiadał że to mało profesjonalne, że powinna skupić się na celu zamiast kraść przedmioty jak leci, że marnuje czas, zostawia za sobą trop i w ogóle naraża cały swój plan na niepowodzenie, kilka złotych ozdób i tak ostatecznie wylądowało w torbie obok Richelieu. W tym przypadku wybierając łup, Felicja kierowała się bardziej własnym wyczuciem smaku, niż możliwym zyskiem. W przypadku historycznych przedmiotów ich wartość wynikała głównie z faktu ile gotowi byli za nie zapłacić kolekcjonerzy, a ponieważ złodziejka znajdowała się obecnie w tej części magazynu, gdzie leżały przedmioty którym raczej nie pisano rychłego pojawiania się w eksponowanej galerii, Black Cat wybierała artefakty z myślą o prywatnej kolekcji. Odtwarzając w głowie wczorajszą trasę, Felicja zapuszczała się w coraz ciemniejsze korytarze, jednocześnie poza wypatrywaniem interesujących błyskotek, dostrzegając również ciekawą zmianę jaka zaszła w Richelieu. Black Cat o kociej naturze wiedziała niemalże wszystko, potrafiąc przy tym doskonale odgadywać emocję swoich pupili, nawet jeśli, tak jak w przypadku tego znajdującego się w jej torbie, danego osobnika znała zaledwie kilka godzin. Zresztą w tym momencie przemiana kocura była na tyle wyrazista, że bez problemu mógł dostrzec ja nawet laik. O ile wcześniej Richelieu sprawiając wrażenie wystraszonego, leżał skulony na dnie torby za nic nie zamierzając opuszczać bezpiecznej kryjówki, to obecnie imponował pewnością siebie, raz za razem podejmując próby wyswobodzenia się na zewnątrz. Kocur jasno dawał do zrozumienia iż jest na swoim rewirze, a ponieważ Felicja dla odmiany sprawiała wrażenie zagubionej, postanowiła zdać się na instynkt zwierzaka i puścić go przodem. - Chyba nie zostawisz tu panci na łaskę bandziorów i mundurowych? – Oburzyła się Black Cat gdy jej czworonożny przyjaciel dziarsko ruszył przed siebie, znikając miedzy eksponatami. Na szczęście, choć oczywiście zdaniem Felicji szczęście nie miało tu nic do rzeczy, a jedynie dawały o sobie znać efekty doskonałego treningu, głowa, grzbiet czy ogon Richelieu, co jakiś czas przemykały w zasięgu wzroku złodziejki. - Jak się okaże że prowadzisz mnie do jakieś mysiej dziury, to będzie twój koniec wspólnego spania na kanapie. – Zagroziła Felicja. W ten sposób złodziejka dotarła do miejsca gdzie spodziewała się ujrzeć drzwi, a gdzie zamiast wyjścia trafiła na ścianę, na pierwszy rzut oka stanowiące monolit. - Cudownie. – Z nieukrywaną ironią syknęła kotka. – Kolejny klasyk. Black Cat przez jakiś czas bezskutecznie próbowała wyszukać jakąkolwiek klamkę, zapadnię, przycisk, wajchę czy innego rodzaju szyfr mogący uruchomić rzekome przejście, nie zyskując tym nic poza rosnącą irytacją. Tymczasem Richelieu zniknął w jednym z niewielkich otworów wentylacyjnych. - Zdrajca – oburzyła się złodziejka ciskając w ścianę jednym z zrabowanych wcześniej medalionów. Felicja była gotowa wrócić po własnych śladach do miejsca w którym ostatni raz widziała Laurę, gdy nagle ściany za nią zaczęły się rozsuwać, a tuż nad głową kotki pojawił się zadowolony z siebie pysk Richelieu. – Ty to zrobiłeś? Genialne. Wygląda na to że budowniczy tego miejsca rozumie czym jest poczucie smaku. Chodź. Ponownie biorąc pupila na ręce, Felicja weszła do kolejnego pomieszczenia. Wielkością i rozmiarami przypominającego po trochu szyb windy. Tyle że żadnej windy nigdzie nie było widać. Podobnie jak schodów czy jakichkolwiek wypukłości w ściennie, mogących ułatwić wspinaczkę. Za to drzwi za nią powoli się zamknęły, pozostawiając złodziejkę w całkowitych ciemnościach. Chwilę później Felicja zauważyła że pod jej stopami zaczyna zbierać się woda. - Richelieu! Ty łajzo! – Krzyknęła Black Cat. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Pon Mar 09, 2020 2:31 pm | |
| Podążając za elektronicznym sygnałem, Taskmaster zachowywał ostrożność. Muzeum roiło się od policjantów i najemników, a wolał uniknąć spotkania z którąkolwiek z tych grup. Nie mówiąc nic o obsłudze budynku, która zapewne miała obecnie za zadanie wyprowadzić zwiedzających. Ukrycie się w tłumie turystów, było możliwe w teorii. W praktyce bardzo szybko zostałby wyłowiony przez zainteresowane strony. Masters słyszał echa kroków i głosów, ale mógł z cała pewnością powiedzieć, z której strony dochodziły. Dla pewności przemykał od gabloty do gabloty, od alkowy do alkowy uważając na potencjalnych obserwatorów i kamery. Lokalizator wskazywał, że kocur się poruszał i chociaż Tony przybliżał się do swojego celu, to wciąż nie wiedział dokąd ten się udaje. A przede wszystkim dużo postawił na fakt, że Felicja nie zechce rozstać się z czworonogiem. Z punktu widzenia najemnika, cała ta wyprawa była jednym wielkim fiaskiem, z którego musiał teraz znaleźć wyjście. Taskmaster, dotarł do ściany za którą nie było nic wedle planu budynku, ale sygnał ewidentnie wskazywał, że powinien iść dalej. Czyżby trafił na jedno z owianych tajemnicą ukrytych przejść w Luwrze? Jeśli tak, to nie miał pojęcia, jak je otworzyć. Albo to po prostu Richelieu wymsknął się kotce i udał na przechadzkę między ścianami. Przywarł do kamienia, by nasłuchiwać, czy nie usłyszy drapania pazurów, ale przeszkodą była grubość, tłumiąca wszelkie dźwięki. Mimo tego usłyszał nie dający się pomylić szum płynącej wody. Albo to była rura odpływowa, albo faktycznie kryło się tu ukryte przejście prowadzące do kanałów. Nie był pewny, ale wydawało mu się, że słyszy oddech. Zanim jednak wsłuchał się uważniej zdał sobie sprawę, że jest obserwowany. Nagle Masters poczuł obecność za swoimi plecami i zaklął w myślach. Tak bardzo się skupił na nasłuchiwaniu dźwięków zza ściany, że nie usłyszał nadejścia innej osoby. Już miał się odwrócić, żeby zobaczy, kto go zaszedł od tyłu, gdy usłyszał głos. - Tu pan jest lordzie Drummond! Narobił nam pan sporo kłopotów i mój kumpel wymaga hospitalizacji, więc połamię panu kulasy, jeżeli spróbuje pan jakichkolwiek sztuczek. - Oczywiście, będę grzeczny - odpowiedział starczym głosem szkockiego arystokraty. Tony miał dylemat. Byli w miejscu ślepym punkcie monitoringu, więc mógł obezwładnić swojego porywacza bez dekonspiracji. Tylko, co dalej. Patrząc na ścianę nie widział żadnych sposobów na jej otworzenie, jeśli to faktycznie było przejście. Na dodatek nie miał pewności, że Black Cat tamtędy się udała. Z drugiej strony, najemnicy mieli sposób, żeby dyskretnie opuścić wraz z nim budynek. Najłatwiej dla ekscentrycznego arystokraty będzie udać się z nimi, a poza zasięgiem policji, unieszkodliwić grupę i wrócić do szukania kotki w mieście. Ukradkiem schował lokalizator i komórkę, po czym uniósł ręce w górę w geście poddania. Poczuł szarpnięcie i został brutalnie pchnięty na ścianę. Nie wychodząc z roli, jęknął i poczuł, że mężczyzna wykręca mu ręce. Zrozumiał, że będzie krępowany za pomocą samozaciskowych opasek, ale nie był to dla Taskmastera żaden problem, będzie miał sporo czasu w furgonetce, żeby się wyzwolić. Wciąż tylko się zastanawiał, dokąd polazła dziewczyna? |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Czw Mar 12, 2020 12:19 pm | |
| Tajemne przejście do podziemi Luwru okazało się być czymś w rodzaju ukrytej śluzy, która po napełnieniu się wodą, umożliwiała przedostanie się do kanałów prowadzących w kierunku koryta Sekwany. Ponieważ w normalnych okolicznościach cała instalacja pozostawała zalana, przez setki lat udawało się utrzymywać ją w sekrecie, choć samej Felicji jakoś nie chciało się wierzyć, że w czasach świetności monarchii, kochankowie dworu pokonywali tak karkołomną ścieżkę jedynie dla kilku chwil uciech. Być może ukryte wejście z czasem ulepszano, w obawie przed stale rosnącą listą potencjalnych ciekawskich, albo po prostu ona korzystała z niego w niewłaściwy sposób, wspinając się po ścianach w miejscu gdzie znajdowały się ukryte schody? A może nawet winda? Jakby nie patrzeć jej przewodnik stosował nieco inne standardy jak chodzi o określanie rzeczy mianem „wygodnych”, w skutek czego podążanie drogą zaproponowaną przez czarnego kocura, wiązało się z pewnymi niedogodnościami. Black Cat przekonała się o tym nad wyraz dogłębnie. Choć z natury była miłośniczką kotów i długich kąpieli, niekoniecznie przepadała za brnięciem przez lodowaty nurt, z Richelieu wbitym pazurami w swoje ramię i torbą trzymaną nad głową, w desperackiej walce by nie zamoczyć swojego ekwipunku. Niestety w odróżnieniu od złodziejki, Monique nie mogła sobie pozwolić na noszenie wodoszczelnego kombinezonu czy chociażby posiadanie takowych kieszeni, gdzie dałoby się bezpiecznie ukryć nośnik danych. Poza wątpliwościami odnośnie tego co zrobi, gdy przemoczona i zziębnięta wykaraska się wreszcie na brzeg, umysł Black Cat zaprzątała również myśl, skąd jej koci partner znał wszystkie miejscowe sztuczki, najwyraźniej nie ograniczając się do samego przenoszenia na swojej szyi tajnych informacji? Problematycznym było już to, w jaki sposób zwierzak został wytresowany i czemu mogły służyć jego umiejętności, a przede wszystkim pojawiało się pytanie – do kogo Richelieu należał? Tu jednak odpowiedź nasuwała się sama. Kot był jej! Felicja natomiast nie zamierzała się z nikim dzielić, w związku z czym jego poprzedni … to znaczy ten ktoś, kto chwilowo opiekował się „jej kotem”, będzie musiał sobie znaleźć nowego pupila. Korzystanie z owoców czyjejś pracy stanowiło kwintesencję złodziejskiego fachu, stąd też Felicja nie miała oporów, nie tylko z przywłaszczania sobie cudzych przedmiotów ale również z zaadoptowaniem na własne potrzeby obcego panu dostania się „do”, jak i ucieczki z Luwru. A trzeba było przyznać że ten ostatni dopracowany był dość starannie. Przez jakiś czas wędrując tunelami, kotka dotarła ostatecznie do miejsca gdzie czekała zacumowana niewielka łódka, obok której przygotowano torby z rzeczami na przebranie, w dość uniwersalnym rozmiarze i sportowym designu. Nie zastanawiając się ani przez chwilę kogo właśnie okrada, Black Cat garściami czerpała z tego co podsuwał jej los, pilnując się jedynie by przypadkiem nie nazwać owego zbiegu okoliczność „szczęściem”. Felicja musiała zdecydować co dalej. Miała do wyboru powrót do swojego hotelu, będącego zapewne pod obserwacją Pana Muchy, Ćmy lub innego gangsterskiego robala, podjęcie próby nawiązania kontaktu z Taskmasterem lub co wydawało się w tej chwili najbardziej racjonalne, natychmiastowe udanie się na lotnisko. Kobieta była gotowa zrezygnować z tej części bagażu którą zostawiła w Paryżu, traktując powyższą stratę jako niewielki koszt całej operacji. Miała przecież księgę. Co prawda tylko w wersji elektronicznej, ale jako że oryginał poszedł z dymem, uznała to za sukces. Miała tez Richelieu, którego traktowała jako wartość dodaną do swojej akcji. Z drugiej strony złodziejka nie mogła pozwolić sobie na powrót do Nowego Jorku tylko po to by na miejscu przekonać się ze nośnik danych uległ uszkodzeniu w czasie jej mokrej przeprawy. Jako profesjonalistka powinna wykonać przynajmniej kilka kopi już tu na miejscu, a kryjówka najemnika wydawała siew tym momencie być czymś idealnym. Taskamaster miał swoje wady, ale przy obsesyjnej dbałości o detale, stanowił jednoczenie gwarancję, że miejsce które wybrał pozostawało bezpiecznie poza zasięgiem Pana Muchy, czym niemalże samo się prosiło o ponowne odwiedziny. Nie wspominając o możliwości odzyskania swojego kombinezonu. Kończąc rozważania. Black Cat natychmiast ruszyła w miejsce gdzie spodziewała się zastać mułowatego recepcjonistę i jego zdychającego psa.
|
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Pon Mar 16, 2020 9:40 pm | |
| Lord Drummond został tym razem obszukany pod kątem ukrytych broni i innych niespodzianek. Jak na przykład telefonu komórkowego z lokalizatorem, który spowodował uniesienie kilku brwi. Przez chwilę schwytanie starego szkota stanęło pod znakiem zapytania, na szczęście fałszywy brzuch dobrze imitował prawdziwy i najemnicy zarekwirowali elektronikę, wsadzając więźnia na tył. Starzec siedział wciśnięty między dwóch byków, a naprzeciwko siedział dowódca, który dzielił swoją uwagę między niego i podwładnego z połamanymi żebrami, który oddychał z wyraźnym charkotem. Dwójka w uniformach firmy kurierskiej, zapewne siedziała w szoferce. Furgonetka z zastępem najemników oraz ich jeńcem opuściła teren muzeum. Zatrzymali się tylko na moment i Taskmaster ledwo usłyszał przygłuszony głos kierowcy, rozmawiającego chyba z kimś na zewnątrz i od razu zauważył, że wnętrze jest dobrze wyciszone, gdyby tylko chciał wzywać pomocy. Podejrzewał blokadę policyjną, a jeśli tak łatwo ją ominęli, musieli mieć chody u wyższych szczeblem. Skoro dzieci Lorda Drummonda są pewne tego, że ten wciąż żyje, może warto się temu przyjrzeć. Leciwy jegomość na pewno znajdzie pożytek z usług światowej klasy najemnika. Na przykład pozbycie się grupy najemników, wysłanej żeby go schwytać. Jak zakończy tą farsę, musi dać znać Hub, żeby zrobiła rozpoznanie na rynku. Te rozmyślania w żadnym stopniu nie przeszkodziły mu w dyskretnym wydobyciu, małego, ale wyjątkowo ostrego nożyka. Przecięcie krępujących go, plastikowych zacisków nie będzie już takie proste. Obaj mężczyźni po bokach obserwowali go z marsowymi minami. Dowódca zaś skupił się akurat na rannym najemniku, którego złapał bolesny kaszel. - Trochę wam współczuję - powiedział więzień, zagłuszając swoim głosem dźwięk małego ostrza, wyswobadzającego go z więzów. - A to dlaczego, dziadku? Ten, który go pojmał, nachylił się nad staruszkiem. Skończył z nosem wbitym w czaszkę. Najemnik siedzący po drugiej stronie więźnia nie zdążył zareagować, gdy szybki ruch otworzył mu tętnicę szyjną. Następnie nożyk poszybował wprost w oko dowódcy, który trzeba mu to przyznać, w tym krótkim momencie dobył pistolet. Rzężący w kącie zbir nie zdołał nabrać powietrza, żeby zaalarmować dwójkę w szoferce, gdy został przygwożdżony i uciszony. Taskmaster załatwił sprawę szybko i cicho, więc kierowca i pasażer nie mieli pojęcia, że ich towarzysze padli jego ofiarą. Masters szybko porzucił makijaż starego szkota na rzecz swojej własnej facjaty. Skorzystał z faktu, że nie musiał się spieszyć i przeszukał wszystkich. Na telefonach, odblokowanych za pomocą odcisków stygnących palców, znalazł wyciąg rozmów Black Cat z Laurą oraz zdjęcia lorda Drummonda, a także zaszyfrowany kontakt oferujący zlecenie za żywego szlachcica. Najnowsze zdjęcia pokazywały dokładnie cel zlecenia ze zmienioną facjatą i towarzyszące mu kobiety z krótkimi opisami. Ostatnią informacją wysłaną zleceniodawcy było potwierdzenie, że wiozą "paczkę". Najemnik skopiował te dane na swój telefon, który odnalazł w kieszeni dowódcy. Masters wyjrzał za okno. Teraz dla odmiany szczęście zaczęło mu sprzyjać, bo trasa furgonetki prowadziła niedaleko motelu do którego i tak zamierzał się udać zanim wróci do tropienia Kotki. Nie chcąc tracić okazji, zarzucił płaszcz i sprawdził otoczenie. Nie widząc samochodów za furgonetką, otworzył tylne drzwi i wyskoczył. Przeturlał się przez bark i wpadł w alejkę, po czym podniósł się, otrzepał i spokojnym krokiem ruszył w stronę swojej kryjówki. Slumsy Paryża nie były tak widowiskowe, jak część miasta oblegana przez turystów, ale miały swoje uroki. Urokami tymi była plątanina blokowisk, w której można było szybko i łatwo zniknąć. Idąc, Tony uważnie obserwował teren. Poza młodzieżą, która bawiła się na podwórkach w dealerów i ćpunów oraz okazjonalnych skejtów i parkourowców, miejsce było o tej porze dnia opustoszałe. Osoby starsze wiedziały, że należy unikać blokowisk i młodych ludzi, którzy je nawiedzają. Profilaktycznie Taskmaster sięgnął do swojej torby na brzuchu i wydobył z niej berettę. Wsadził ją za pasek spodni, i gdy tylko jakaś grupka chciała skorzystać z pojawienia się samotnego przechodnia, odchylał płaszcz, tak by widzieli kolbę. Dzięki temu jego spacer przez ponurą dzielnicę wypełnioną betonowymi szeregówkami obył się bez przygód. Przemierzając slumsy, Masters podłączył lokalizator, żeby upewnić się, że Richelieu na pewno opuścił Luwr. Ucieszony, że tak się stało, obmyślił plan działania. Jeżeli szukający lorda Drummonda będą chcieli go odnaleźć przez Monique, mógł mieć rywali w jej poszukiwaniach. Wróci do swojej kryjówki i lepiej się wyposaży, żeby skuteczniej zniechęcić wszelkich zbirów od porywania rzekomej asystentki lorda Drummonda.
Ostatnio zmieniony przez Taskmaster dnia Sob Kwi 04, 2020 12:29 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Czw Mar 19, 2020 8:11 am | |
| Black Cat miała nadzieję że po powrocie do hotelu w dalszym ciągu zastanie w nim flegmatycznego chłopaka gnijącego za ladą. Chciała załatwić temat szybko i sprawnie, i choć recepcjonista przypominający zombie, w żaden sposób nie wydawał się synonimem tych określeń, to przynajmniej miał tą zaletę, że mówiąc w przenośni jadł Felicji z ręki, a co za tym idzie nie powinien sprawiać problemów. Gdyby na jego miejscu pojawił się ktoś bardziej ambitny, konkretny, skrupulatny i dociekliwy, złodziejka nagle stanęłaby przed problemem, jak w ogóle wyjaśnić że jest zameldowana w hotelu, potrzebuje klucze do pokoju Taskmastara, a co najważniejsze, pilnie chciałaby skorzystać z drukarki. Kotka przez chwilę zastanawiała się w jaki sposób funkcjonuje miejsce, które z jednej strony musiało dawać swoim klientom gwarancję anonimowości, a z drugiej liczyć się z tym, że ich lokatorzy, dziś zameldowani, jutro mogą być martwi lub znaleźć się w pierdlu. Niewątpliwie płatność z góry była tu standardem. Hojne napiwki zapewne również, a ponieważ Black Cat chwilowo nie posiadała przy sobie ani eurocenta, w drodze do hotelu zmuszona została wpaść przypadkowo na kilku przechodniów i przy rozczulającym „przepraszam”, dokonać błyskawicznego przelewu gotówki na własną kieszeń. Plan złodziejki był banalny. Wepchnąć chłopakowi kasę, wyeksponować biust by uśpić jego czujność, zrobić wydruki, włamać się do pokoju najemnika, zabrać z niego co potrzebuje oraz to czego nie potrzebuje, ale uzna że warto, po czym natychmiast skierować się na lotnisko. Felicja nie miała pojęcia co dzieje się z Taskmasterem, ale jeśli miała pospieszyć mu z pomocą, a tak oficjalnie zamierzała tłumaczyć własne wścibstwo, poznanie kilku sekretów swojego wspólnika, pomoże jej lepiej określić profil tak zwanych porywaczy. Niestety ów prosty plan już na wstępie posypał się niczym domek z kart. Młodziak co prawda był na miejscu, jednak chwilowo okazał się zbyt zajętym, przyjmowaniem razów od oprycha będącego jego przełożonym. Nieznajomy o gęstej czarnej czuprynie i takiej samej brodzie, choć był nieco niższy od swojej ofiary, to patrząc tylko i wyłącznie po obwodzie ramion i karku, był od niego trzy razy większy. Mężczyzna choć rysami twarzy przypominał imigranta z wschodniej części kontynentu, przemawiał w wyraźnym francuskim akcentem, bardzo dźwięcznym, charakteryzującym się przesadnym sylabizowaniem i akcentowaniem samogłosek, zwłaszcza tych znajdujących się na końcach wyrazów. W przypadku nieznajomego było to tak wyraźne, że można by je uznać za cechę wyćwiczoną, mającą ukryć inne naleciałości. Jeszcze większym zaskoczeniem niż obecność „szefa” był fakt iż pechowy niedołęga obrywa za nią, jako że wszędzie w holu dało się dostrzec pudła i wieszaki z zamówioną wcześniej przez złodziejkę kolekcją ubrań. Panna Hardy dopiero po chwili skojarzyła fakty, uświadamiając sobie, że przecież kazała to wszystko „dopisać do rachunku Taskmastera”, a najwyraźniej kredytowanie gości hotelowych nie było tu mile widzianą praktyką. Wysłuchując jakim to jest idiotą, młody złamał się przy pierwszym ciosie, następnie zaliczył kilka solidnych kopniaków, a gdy jego chude ciało znalazło się pod ścianą, przełożony postanowił wdeptać go butem z ziemię. Całą tą lekcje dyscypliny, na galaretowatych nogach, oglądało trzech innych pracowników hotelu. Jedynie wyleniały pies pozostał niewzruszony, z trudnością otwierając jedną powiekę by przyjrzeć się całej scenie. - Masz czas do wieczora by to zwrócić tępa gnido – wrzeszczał barczysty rzeźnik – i lepiej zadbaj o to bym nigdy nie ujrzał rachunku za te fistaszki. - Zostaw chłopaka! – Krzyknęła Black Cat, zwracając uwagę kata na swoją osobę. - Wypad stąd paniusiu! Nie widziałaś tabliczki „zamknięte”!? – Syknął nieznajomy, spoglądając na Felicje wzrokiem który sam w sobie mógłby skwasić mleko. - Kazałam ci go puścić! - Nikt cię nie nauczy nie wpierdalać się w cudze sprawy? Złodziejka chciała rozegrać to inaczej, ale z braku czasu postanowiła przeć prosto do celu. Nawet jeśli oznaczało to bójkę z sadystycznym oprychem. - Poczekaj tu malutki, Pancia będzie musiała dać komuś „w pa-pę” – Powiedziała kotka, odkładając Richelieu na podłogę, jednocześnie ironicznie naśladując sposób wypowiedzi swojego przeciwnika. Niespodziewanie na widok kota i jego obroży, rzeźnik pobladł jakby cała krew odpłynęła mu z twarzy, a następnie padł na kolana, niczym gorliwy muzułmanin bijać przed Felicją pokłony, - Proszę o wybaczenie mademoiselle, nie maiłem pojęcia że … to pani. Ten imbecyl, khmm… to znaczy jest to dla nas wielki zaszczyt gościć was obu w naszych progach. – Kajał się mężczyzna – Hotel rzecz jasna z przyjemnością sfinansuje te drobne zakupy. Zbita z tropu Black Cat spojrzała na swojego kota, raz jeszcze zastanawiając się skąd on właściwie jest. Oczywiście nie zamierzała nikogo wyprowadzać z błędu, tym bardziej że twardo trzymała się przekonania iż Richelieu należy do niej, w związku z czym nie było mowy o dużej pomyłce. Z drugiej strony musiała brać pod uwagę że ktoś w Paryżu może próbować jej go odebrać, co stanowiło kolejny impuls by się pospieszyć. - Drobiazg. Będę potrzebowała tylko kilku rzeczy. - Zakomunikowała panna Hardy. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Wto Mar 24, 2020 10:46 pm | |
| Paryż - miasto zakochanych, europejska stolica sztuki i kultury. Tak mówią wszystkie reklamy i broszury biur podróży. Spacer po uliczkach francuskiej stolicy jest marzeniem niejednej pary. Tymczasem na miejscu okazuje się, że po trzech dniach zwiedzania tych kilku wartych uwagi miejsc, miasto ma do zaoferowania to samo, co inne. Zakochani okazują się kanciarze i właściciele drogo się ceniących knajp, sklepików, a obiektem ich uczucia są pieniądze w portfelach turystów. Najczęściej zaś spotykaną kulturą są kwieciste przekleństwa kloszardów, zaś sztuka to graffiti, które zależnie od twórcy szpeci, albo upiększa murowaną ścianę. To wszystko oczywiście w tych lepszych dzielnicach. Taskmaster niestety miał wątpliwą przyjemność spacerować w gorszej, gdzie łatwo zarobić kosę pod żebro i pożegnać się zarówno z bogactwem, jak i z z życiem. Masters nie wiedział, czy sprzyjało mu szczęście, czy to jego postawa, sugerująca niemiły koniec dla każdego, kto go zaczepi, odpowiadała za spokojną przebieżkę. Szczerze mówiąc, było mu to obojętne. Miał dość komplikacji, jak na jeden dzień. Nie licząc nawet nocnych wydarzeń, które swoją drogą wplątały go w demoniczną intrygę. Miał już tego wszystkiego serdecznie dość. Chciał unikać rozgłosu, żeby lepiej się rozeznać na rynku pracy, ale kłopoty zdawały się go szukać. Nie tylko z resztą jego. Obecny obiekt zlecenia zlecenia najemnika także okazał się być magnesem na problemy. Panna Felicja Hardy, którą zamierzał doprowadzić wieczorem do Chat Noir choćby nawet wierzgającą i przerzuconą przez ramię, jak worek cementu. Odsunął tą wyjątkowo obrazową i przyjemną myśl na boczny tor, gdyż zza rogu wychynął gmach obskurnego motelu. Powitały go obdrapane drzwi, przed którymi spodziewał się zobaczyć nędzną wymówkę psa, którą recepcjonista nazywa pupilem. Zamiast czworonoga zobaczył popalającego papierosa osiłka. Nim Tony zdążył się zbliżyć drzwi otworzyły się i przeszedł przez nie drugi obwieś, który dołączył do przerwy na fajkę. Przez ten krótki moment, kiedy drzwi były otwarte zauważył na podłodze skuloną i obitą sylwetkę czarnowłosego chłopaka. Nie przyjrzał się dobrze, ale stan recepcjonisty wskazywał na trwającą sesję przesłuchiwania. Nieznacznie zmieniając kierunek ruchu, najemnik przeszedł obok wejścia do budynku, mijając dwójkę drabów, po czym skręcił w zaułek. Jakim sposobem tak szybko go znaleźli? Pierwsze i najważniejsze pytanie, które pojawiło się w głowie Mastersa. Zabezpieczył się ukrywając swoją tożsamość na kilku różnych poziomach. Wczoraj o tej samej porze tylko Pan Ćma wiedział o obecności Taskmastera w Paryżu. Teraz, wiedziało, albo domyślało się tego więcej osób, ale szybkość z jaką odnaleźli jego kryjówkę zaskoczyła go. Nie miał pojęcia ilu zbirów było w środku, ale nie zamierzał ryzykować wparowania na ślepo w potencjalną zasadzkę. Na dodatek nie wiedział, czy recepcjonista zdążył się ze wszystkiego wysypać, czy jeszcze się wysypał. Swoją drogą mocno nie doceniło młodziana. Spodziewał się, że przy pierwszej oznace kłopotów, ten złoży się, jak scyzoryk i zacznie śpiewać. W obecnej sytuacji najemniki pozostało tylko jedno. W zaułku mężczyzna zdjął z siebie sztuczny brzuch i przewrócił go na drugą stronę, tworząc taktyczną sakwę. Wyciągnął z niej wszystko i pochował do pasa przy kostiumie, a maskę założył na twarz. Zmontował karabin Ar-15 i zawiesił go sobie na ramieniu, żeby mieć do niego łatwy dostęp w przypadku strzelaniny, ale też żeby nie przeszkadzał mu we wspinaczce. Spojrzał w górę i zlokalizował zakratowane okno swojego pokoju. Kraty zabezpieczające okna budynku, będą stanowiły dla niego przeszkodę, ale na razie okazały się doskonałym punktem zaczepienia we wspinaczce na trzecie piętro. Musiał być szybki i cichy, żeby nie zwrócić na siebie uwagi ludzi w sąsiadujących budynkach, ale to było ryzyko, które musiał ponieść. Kratownice trzeszczały, zdradzając swój wiek. Słabość ich mocowania Taskmaster powitał z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony wyrwanie krat ze ściany, a co za tym idzie dostanie się do pokoju, mogło się okazać możliwe. Z drugiej strony, jeśli nie wytrzymają jego ciężaru, runie na betonowe płyty. Jak zwykle kłody pod nogami. Tony rozpoczął wspinaczkę szybko i sprawnie, ale powyżej drugiego piętra zwolnił, stawiając na ostrożność i wypróbowanie punktów chwytu przed zawieszeniem na nich całej swojej masy. Gdy dotarł do swojego okna, poczuł ulgę. Pokój wydawał się pusty i jeszcze nie ruszony. Krótkie obejrzenie okna ujawniło brak jakichkolwiek żyłek, lub czujników, które zwiastowałyby jego rychły zgon. Nie widząc, żadnych przeszkód i wciąż mając na uwadze presję czasu, zabrał się za mocowanie z kratą. Dla pewności przypiął się do kraty sąsiadującego okna, po czym zaparł o ścianę i zaczął ciągnąć. Początkowo, ani drgnęły, ale mężczyzna zacisnął zęby i z całej siły odpychał się nogami od ściany, licząc na asekurację. Z chrzęstem i zgrzytem metalowe pręty powoli wychodziły, krusząc zaprawę. W trakcie tego aktu wysiłku fizycznego olimpijskiej rangi, drzwi do pokoju zaczęły się otwierać. Masters w był akurat w niewiarygodnie wrażliwej pozycji, więc oczywiście szczęście musiało go opuścić akurat w tym momencie. |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Sob Mar 28, 2020 2:04 pm | |
| Black Cat nie zamierzała nadmiernie wykorzystywać gościnności swoich gospodarzy. Co prawda wszyscy jej teraz nadskakiwali, starając się wkupić w jej laski i w jakiś sposób zatrzeć pierwsze fatalne wrażenie, jednak złodziejka mając w pamięci to, że jeszcze chwilę temu chciano jej tu wygarbować skórę, liczyła się z faktem iż przychylność właściciela hotelu jest bardzo kruchym tematem, przez co w mgnieniu oka znów może się zmienić. Tym bardziej że poza rzecz jasna fałszywymi umizgami i ciepłymi słowami, w spojeniach swoich adoratorów Felicja dostrzegała niewypowiedziane pytanie, odnośnie tego kim ona jest, co to robi i dlaczego ma przy sobie Richelieu. Panna Hadry traktowała to sobie jako niebywały afront. Nie wiedzieć czemu pudel w torebce nie budził niczyjego zdziwienia, a jeśli ktoś chciał w ten sam sposób zabrać z sobą kota, to już stawał się podejrzanym? Ostatecznie Black Cat zrezygnowała z poszukiwania drukarki, uznając że przejrzenie skopiowanych przez Laurę danych, na własnym smartfonie i wykonanie na nim bezpiecznej kopi, w zupełności jej wystarczy. Kotka rozważała również skorzystanie z sprzętu jaki niewątpliwie posiadał przy sobie Taskmaster, jednak takie rozwiązanie najprawdopodobniej wymagałoby złamania kilku haseł, a ona nie chciała tracić czasu. Odpędziwszy się wreszcie od namolnego właściciela hotelu, Felicja ruszyła w stronę pokoju najemnika, z zamiarem jak najszybszego przebrania się, spakowania, sprawdzenia kopi poszukiwanego przez siebie demonicznego rękopisu, rzucenia okiem na dokumenty pozostawione przez byłego wspólnika i przygotowania do podróży na lotnisko. Była przekonana, że im szybciej wyniesie się z tego miejsca, tym większa szansa na uniknięcie zbędnych komplikacji. Niestety te ostatnie okazały się już na nią czekać. Ledwo znalazła się w bezpiecznym jak mogło się wydawać pokoju, pierwsza rzeczą jaką ujrzała był widok rozkraczonego niczym żaba Taskmastera, zwisającego za oknem. Mimo wszystko scena ta wywołała u niej uśmiech na twarzy, choć nawet sama Black Cat nie mogła się zdecydować, czy ową poprawę nastroju wywołała u niej sama obecność mężczyzny, czy tarapaty w jakich się on znajdował. - Wyglądasz żałośnie. - stwierdziła złodziejka - – Chcesz bym użyczyła ci swój pilniczek do paznokci? Chcąc okazać się pomocną, Felicja najpierw zakluczyła drzwi od pokoju, a następnie otworzyła okno, za kratami którego zwisał Taskmaster, po czym pod sam parapet podsunęła materac, na wypadek gdyby najemnik zdecydował się wtoczyć do środka, zamiast szarpać kraty na zewnątrz. Potem zaś, zupełnie na spokojnie, postanowiła wziąć kąpiel i przebrać się w swój kombinezon, rzecz jasna robiąc to wszystko przy celowo uchylonych drzwiach, tak aby dodatkowo rozpraszać byłego, a pewnie i przyszłego wspólnika. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Sob Kwi 04, 2020 12:35 pm | |
| Dla wiszącego za oknem Taskmastera czas zwolnił. Drzwi zaczęły się otwierać powoli i leniwie, zwiastując czekające go nieprzyjemności. Najemnikowi wydawało się, że ma całe minuty, żeby kontemplować zaistniałą sytuację i dostępne mu opcje. Mógł się puścić i zawisnąć na zabezpieczającego lince, przywiązanej do kraty sąsiedniego okna, w której nie pokładał wielkich nadziei. Mógł też zaskoczyć wchodzących atakiem... gdyby tylko miał możliwość natychmiastowego dostania się do pokoju, ale krata wciąż desperacko i upierdliwie trzymała się ściany. Pozostał mu tylko jeden sposób działania. Dobył z kabury pistolet i wycelował. Widok jegomościa w czaszkowatej masce za oknem powinien stanowić szok i dać mu cenne sekundy na strzał. Nawet jeśli zyska te sekundy śmiechem, biorąc pod uwagę, że wciąż dziwnie rozkraczony, trzymając się kraty jedną ręką, wisiał na ścianie budynku. Na widok Felicji, Mastersa zalała fala różnych emocji. Od ulgi, że to tylko ona, po irytację, że to akurat ona. Mógł się cieszyć z faktu, że właśnie oszczędziła mu poszukiwań po ulicach Paryża. Odczuwał też wstyd i złość na samego siebie, że nie sprawdził lokalizatora Richelieu, który patrzył się na niego szelmowsko, pozostając w objęciach złodziejki. Poza tym był sfrustrowany, że właśnie dał kotce amunicję do kolejnych uszczypliwości, której ta niezwłocznie użyła. - Dzięki - odpowiedział jej przez zęby, chowając pistolet do kabury. - Poradzę sobie. Naprężył się i z trzaskiem, krata momentalnie puściła, otwierając mu dostęp do okna. Prawdopodobnie dlatego, że już ją poluzował, ale miał przeczucie, że już wykonała zadanie ośmieszenia go i z tego powodu odpuściła. Korzystając z faktu, że Black Cat otworzyła okno i podłożyła materac, najemnik rzucił na niego trzymaną kratę, a następnie zwinnie wsunął się do środka i zamknął za sobą okno. Czysta, cicha robota. A przynajmniej miał taką nadzieję i żaden przechodzień nie zawiadomi policji o paryskim ścianołazie. - Jak Spider-Man to robi? Taskmaster mruknął raczej do siebie, niż do dziewczyny. Zwłaszcza, że ta postanowiła sobie najzwyczajniej w świecie wziąć kąpiel. Oczywiście przy otwartych drzwiach, ale to akurat stanowiło dla najemnika zaletę. Nie będzie musiał krzyczeć, żeby się z nią porozumieć. Póki szum wody dawał znać, że kotka dopiero napełniała wannę, Masters rozbroił pułapkę w szafie i wyciągnął z niego plecak taktyczny, w którym trzymał cały sprzęt. Zaczął pakować rzeczy zostawione w pokoju i te, które miał przy sobie. Na przykład lokalizator, którego przy obecnym obrocie spraw, nie spodziewał się w najbliższym czasie używać. Broń pozostawił, zwłaszcza że wiszący na pasku karabin nie przeszkadzał mu w poruszaniu się. Spojrzał na arsenał zabrany zbirom w katakumbach i upchnął go w szafie razem z okienną kratą. Następny lokator, będzie miał niespodziankę, chowając ubrania. Przebierając zawartość torby na ramię, w ręce mężczyzny wpadła buteleczka spirytusu. Zdjął maskę i przetarł alkoholem twarz, pozbywając się resztek lordowskiego makijażu. Pozbył się również ubrań starego lorda, które skończyły na szczycie kupki broni w szafie. Odczuł ulgę, zmieniając półbuty, na wojskowe buciory. Oswobodzenie się z tożsamości szkockiego szlachcica przypomniało mu, że ma do omówienia kilka spraw z Felicją. Założył maskę i dokończył pakowanie. Tony postawił gotowy drogi plecak pod ścianą i stanął przy drzwiach do łazienki. Konsekwentnie unikając zaglądania do środka, odezwał się do biorącej kąpiel złodziejki. - Nie mogłaś mi znaleźć gorszej przykrywki - Masters kucnął i zaczął sznurować buty. - Dzieci lorda Drummonda są przekonane, że sfingował własną śmierć i wysłali najemników, żeby go porwać. Ponieważ się to nie udało, szukają teraz ciebie, jako jego asystentki. Sama zobacz. Taskmaster położył na podłodze telefon szefa najemników i popchnął. Komórka przejechała po kafelkach i zatrzymała się przy wannie. A taką przynajmniej nadzieje miał Tony, korzystający z obrazu łazienki w swojej pamięci, żeby wymierzyć kierunek i siłę pchnięcia. Wciąż nie zamierzał zaglądać do środka i tym samym dawać kotce satysfakcji. Dał jej moment na zapoznanie się z zawartością telefonu polskiego zbira. Oparł się o ścianę i przymknął oczy, korzystając z chwili oddechu. Najemnik był zmęczony i niewyspany, nic więc dziwnego, że zaczął odpływać w sen. Zapewne by i zasnął, gdyby nie walenie do drzwi wejściowych wynajętego pokoju. Taskmaster momentalnie oprzytomniał i wyprostował się. Wyćwiczonym ruchem złapał wiszący AR-15. Stał w pozycji bojowej, celując w drzwi. Syknął w stronę łazienki. - Spodziewasz się gości? |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Nie Kwi 05, 2020 11:35 am | |
| Pomimo iż cały czas zachowywała typowy dla siebie luz oraz dystans do sytuacji, Black Cat zdawała sobie sprawę z tego że coś jest nie tak. Taskmaster niczym szpieg włamujący się do własnej kryjówki, musiał zwiastować kłopoty. Mając na uwadze profesjonalizm swojego partnera, kotka była przekonana, że czego jak czego, ale wybranej przez siebie dziupli, mężczyzna powinien być absolutnie pewien, ewentualnego zagrożenia spodziewając się z zewnątrz. Tymczasem to co miała przed oczyma sugerowało dokładnie coś innego. A przy okazji utwierdziło Felicję w przekonaniu, iż z trupiej głowy złodziej jest żaden. Najemnik strasznie się guzdrał, a do tego, nawet w tak wyjątkowej dzielnicy, swoim zachowaniem przyciągał uwagę, choć przy odrobinie szczęścia, zwisając z tyłkiem wywieszonym przez okno, mógł zostać uznanym za jakiegoś lipnego kochanka. - Lepiej. - Odpowiedziała złodziejka, gdy Taskmaster porównał swoje „dokonania” do umiejętności pajączka. Tłumaczenia najemnika odnoście odnośnie działań dziatwy lorda Drummonada wydawały się mało przekonujące, a reakcja jej gospodarza nad wyraz nieadekwatna do potencjalnego zagrożenia. Mężczyzna nie wyglądał na kogoś kto panikowałby na myśl iż znalazł się na celowniku byle narwańca, dlatego tez Black Cat starała się znaleźć inne uzasadnienie piętrzących się przed nimi kłopotów. Inne niż to, że ona i każdy kto jest blisko niej prześladowany jest przez złośliwość losu. Wszystko tu działo się zbyt szybko, sprawiając wrażenie jakby ich przeciwnik cały czas był dwa kroki przed nimi. Patrząc od chwili w której oni zdecydowali się wprowadzić do gry postać starego dziadygi, wymyślając przy tym osobowość niejakiego Fortuno, do momentu w którym ten ostatni zostaje uprowadzony z racji bycia tym kim tak naprawdę nie był, minęło zbyt mało czasu aby uznać owo porwanie za coś więcej niż tylko przypadek. Zorganizowane takiego działania, do tego tuż pod nosem paryskich agentów, wydawało się logistycznie niemożliwe. W tym przypadku jedynym wytłumaczeniem mógłby być fakt, że w swoim planie panna Hardy przegapiła gdzieś informację, iż za ekscentrycznym szkotem wystawiono prywatny list gończy, a potencjalna nagroda uaktywniła lokalnych zbirów. Traktując, sir Edgara jako któreś tam z kolei rozwiązanie awaryjne, Felicja nie przykładała zbyt dużej uwagi do plotek z świata przestępczego. - Uważasz zatem że ci goście są na tyle bystrzy aby przeniknąć moje powiązania z Laurą, a jednocześnie nie byli w stanie zorientować się iż jest to lipny trop? - Głośno rozważała Black Cat, studiując informacje podane jej przez Taskmastera. Mimo wszystko Felicja uznała, że skoro najemnik traktuje sprawę na tyle poważnie, iż gotów był się przed nią ośmieszyć, to ona sama również powinna brać pod uwagę dodatkowe komplikacje. Dlatego też tuż obok wanny wypełnionej pianą i ciepłą wodą, spoczęły kocie pazury, stanowiące główną broń złodziejki. Właśnie zyskała kolejny powód by jak najszybciej rezerwować sobie bilet na samolot. Jak najszybciej nie licząc należnej jej półgodzinnej kąpieli. Kąpieli której rozpoczęcie specjalnie było przez Black Cat celebrowane, po to by prowokować Taskmastera. Niestety ów plan został brutalnie przerwany poprzez pukanie dochodzące z korytarza. - Mogło się tak zdarzyć, że zamówiłam butelkę szampana i o tym zapomniałam. - Zauważyła Felicja, jednocześnie, poszukując wzrokiem Richelieu i biorąc kota na ramiona. Najemnik mógł mieć swoje teorie, jednak złodziejka przede wszystkim liczyła się z tym że ktoś mógłby spróbować zabrać jej zwierzaka, a póki co uznała iż nie warto uświadamiać Taskmastera za jaką sprawę ten nastawia karku. |
| | | Taskmaster
Liczba postów : 162 Data dołączenia : 21/10/2012
| Temat: Re: Luwr Nie Kwi 05, 2020 4:49 pm | |
| Jedną z wielu rzeczy, jakie w Black Cat irytowały najemnika było kompletnie olewcze podejście do wszelkiego rodzaju potencjalnych zagrożeń. Prawda, Taskmaster, był z natury paranoikiem, ale z tego powodu przetrwał tak długo w biznesie, który szybko eliminował słabe jednostki. Na dodatek kotka najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy z wagi, jaką Europejczycy przywiązują do powiedzenia "wszystko zostaje w rodzinie". Poza tym, jak na damę o rzekomo światowej klasie, Felicja przejawiała niskie standardy, zamawiając szampana w tak obskurnym motelu. - A, to w takim razie już odbieram, mademoiselle - żachnął się Masters i podszedł do drzwi stając z boku, gdyby ktoś z drugiej strony, chciał przez nie władować serię z automatu. - Tak? - Eeee, to ja, z recepcji - głos recepcjonisty był bełkotliwy i brzmiał nosowo, co pewnie było skutkiem cięgów, które dostał. - Chciałem się zapytać, czy wszystko w porządku, czy czegoś potrzeba? Nawet przy wykorzystaniu maksymalnych pokładów dobrej woli, Tony nie określiłby słów chłopaka inaczej niż podejrzane. Młody przyszedł za czymś łowić, aczkolwiek najemnik nie wiedział jeszcze za czym. Dwóch może grać w tę grę. - Nie, jesteśmy zadowoleni z pobytu, jak do tej pory. - To... do-dobrze. Chciałbym zamienić kilka słów z panienką. Chodzi o jej kota. - Ona teraz bierze kąpiel i nie chce, żeby jej w tym przeszkadzano. Możesz zamienić kilka słów ze mną! O co chodzi? - Bo, tego, w pokojach nie wolno trzymać zwierząt! Ewidentnie komuś zależało na Black Cat i na Richelieu. Na pewno nie mieli do czynienia z przestępczymi geniuszami, jeśli to był to najlepszy fortel jaki wymyślili. Zastanawiał się, jak szybko w przestępczym półświatku podróżują informację. Ludzie z holu raczej nie mieli pewności, czy Felicja jest prawdziwą właścicielką Richelieu czy też nie i chcieli się upewnić, zanim podejmą jakieś działania. Na pewno jest aktualną, według Mastersa. Pytanie tylko, kim jest poprzednia właścicielka i jaki ma status? I po co cały ten teatrzyk? - Nie mogłeś mi tego powiedzieć wcześniej, kiedy zobaczyłeś kota w holu? Długa cisza po drugiej stronie stanowiła dobitny dowód na to, że rozmówca nie do końca przewidział toru, jakim pobiegnie ta rozmowa. Taskmaster przysiągłby, że słyszy szepty, pewnie naradzanie się, tytanów intelektu, którzy chcieli go przekonać do otwarcia drzwi. Niestety nie miał tak dobrego słuchu, jak Black Cat i nie wyłowił z tej rozmowy niczego zrozumiałego. - Za- zapomniałem, a teraz - głośne i zapewne bolesne przełknięcie śliny, - teraz mam... eee... wizytację szefa i, i-i nie chcę wpaść w kłopoty! Trochę na to za późno - pomyślał najemnik, który widział przez ułamek sekundy, jak wyglądała owa wizytacja. Biorąc pod uwagę, że w tym momencie, kotka zapewne pluskała się w najlepsze, Tony musiał kupić im trochę czasu. Opuścił karabin i sięgnął do pasa, z którego wyciągnął portfel wypchany zebranymi z różnej maści zbirów pieniędzmi. Wyciągnął plik kilku setek i kucnął. - Rozumiem, my i tak planowaliśmy się wymeldować, więc nie powinno być problemu. Musisz tylko dać mnie i mojej towarzyszce trochę czasu na spakowanie się. - wsunął pod drzwiami plik banknotów. - To za nasz pobyt, zakupy i obsługę. - T-tak, oczywiście, ale, ale muszę wejść i zobaczyć w jakim stanie jest pokój - głos młodzieńca brzmiał niemal płaczliwie. - To standardowa procedura. - Jasna sprawa, jak tylko przyniesiesz mi to, co miałeś wydrukować - Masters wsunął pod drzwi kolejny banknot, po czym odezwał się głośniej, by Black Cat w łazience na pewno go usłyszała. - O, i przynieś jeszcze szampana! Tylko nie byle gówno z alkoholowego na rogu, a coś lepszej klasy! Mademoiselle lubi bąbelki! - Ju-już się robi - odpowiedział recepcjonista po krótkiej pauzie. Taskmaster uważnie nasłuchiwał dźwięków z korytarza i naliczył więcej niż jedną parę kroków, oddalających się od drzwi. Nastała cisza i najemnik uznał, że nawet jeżeli pozostawili kogoś na straży, to nie zamierzali jeszcze szturmować pokoju. Powstał i odsunął się od wejścia, ponownie chwytając swój AR-15. Stanął tyłem do otwartej łazienki, nie spuszczając wzroku z drzwi wejściowych. - Pospiesz się, albo najlepiej weź prysznic - rzucił przez plecy. Zastanowił się. Jeżeli drabów z dołu poza Felicją interesował też Richelieu, to nie byli to najemnicy młodych Drummondów. Równie dobrze, mogli to być wspólnicy grupy, która poległa w katakumbach, skoro także szukali kocura. Albo to członkowie szajki grubasa, którego Black Cat obrabowała z kociej statuetki. Wszak tam ich doprowadził w nocy kot, którym wszyscy się tak strasznie interesują. - Musiałaś minąć tych zbirów na dole. Wiesz, co to za jedni i po co im Richelieu? |
| | | Black Cat
Liczba postów : 410 Data dołączenia : 16/10/2012
| Temat: Re: Luwr Pon Kwi 06, 2020 5:22 pm | |
| „Twierdzisz, że masz na mnie zlecenie i chcesz mnie ochraniać? No to ochraniaj.” Jak chodzi o współpracę z Taskmaserem i ich wzajemne relacje, Black Cat kierowała się bardzo prostą logiką, zgodnie z którą skoro nie mogła się pozbyć natręta, pozostając niejako przymuszoną do przyjęcia jego oferty, to przynajmniej pozostawiała sobie swobodę wyboru jak idzie o nie ułatwianie mu niczego. Podobnie zresztą wyglądały jej początkowe relację z spider – menem gdy ten uparł się pilnować by kotka nie zeszła na drogę zła. Przynajmniej do czasu aż wspólnie ustalą zasady gdy, Felicja zamierzała wtrącać się tylko wówczas, gdyby sprawy przybrały dla niej naprawdę zły obrót lub tak jak w tej chwili, gdy poczuje moralny obowiązek podjęcia stosownej interwencji. - Nie można trzymać zwierząt? A to wyleniałe coś gnijące w holu to niby czym jest!? - Głośno zaprotestowała złodziejka, gdy młodzieniec za drzwiami spróbował swojego mizernego fortelu przejęcia Richelieu. Oczywiście istniała możliwość że zgodnie z hotelowym regulaminem martwe zwierzaki się nie liczyły, ale mimo to cały pomysł z rzekomymi przepisami nadal zakrawał na szczyt hipokryzji. Przecież jeszcze kilka minut temu, ta tempa zgraja gamoni była gotowa czyścić jęzorami posadzkę, byleby tylko nie narażać jej ulubieńca na kontakt z unoszącą się wszędzie psią sierścią, a teraz próbowali wyciągnąć po niego swoje brudne łapska? Powyższa sytuacja rozsierdziła ją do tego stopnia, iż Black Cat postanowiła całkowicie zrezygnować z kąpieli i wyjątkowo posłuchać ponagleń Taskmastera, w kwestii jak najszybszej rezygnacji z świadczonych tu usług. - Nie wiem po co im do Richelieu. Może ty mi to powiesz? Albo pan Mucha? - Zastanawiała się Felicja. Złodziejka nie wierzyła w przypadki, doskonale zdając sobie przy tym sprawę, że wygląd jej pupila za bardzo utożsamiał się z ulubionym lokalem i zamiłowaniem paryskiego mafiosa do pewnej szczególnej formy sztuki, a co za tym idzie wspomniany wyżej osobnik bez wątpienia mógłby wiele powiedzieć o symbolice związanej z czarnymi kotami. Problem w tym, że te same argumenty którymi pan Mucha mógłby spróbować przekonać ją aby zostawiła Richelieu temu komu go zabrała, Black Cat uważała za najlepszy powód na to aby zachowała kocura przy sobie. Była to też zresztą jedna z przyczyn dla których w ogóle nie zamierzała odwiedzać Le Chat Noir, planując wkrótce rozstać się z Taskmasterem. Drugą z nich był fakt iż miała już to po co przybyła do Francji. – Nie, czekaj! Wydaje mi się że nie chce wiedzieć. Po prostu pozostańmy przy tym że to mój kot i tyle. Przebierając się w swój ulubiony kombinezon, z starego image zostawiajac sobie jedynie torbę w której natychmiast wylądował Richelieu, Felicja podeszła do okna przez które chwilę temu włamał się najemnik, wyjrzała na zewnątrz, z zadowoleniem rejestrując że teren pod hotelem nadal wyglądał na czysty, po czym zwróciła się do wspólnika. - Myślę że wykorzystamy twoją wspaniałą prace raz jeszcze. - Zaproponowała złodziejka. - Zejdę pierwsza i przyprowadzę twój samochód. Czy tez raczej samochód profesora Fortuno. Mam nadzieje że nie dostaniesz zadyszki i nie każesz mi zbyt długo czekać? |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Luwr | |
| |
| | | | Luwr | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |