|
| Mały cmentarz na obrzeżach miasta | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Wto Lip 16, 2019 12:07 pm | |
| Mały cmentarz na obrzeżach jednego z największych miast świata. Znajduje się na tyle blisko miasta, że można do niego dojechać komunikacją miejską, lecz na tyle daleko, że zgiełk Tokio nie ma prawa dotrzeć do odwiedzających groby. W dawnych czasach chowano tutaj zmarłych zarówno w obrządku buddyjskim, jak i Shinto, lecz po wprowadzeniu przepisu mającego rozdzielić cmentarze tych religii całość terenu przypadł tej drugiej. Wciąż jednak na terenie cmentarza znajdują się niewielkie świątynie, które teraz służą innym celom, oraz stare chramy, których bojaźń boża nie pozwoliła ruszyć z miejsca mieszkańcom. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Wto Lip 16, 2019 1:33 pm | |
| Życie Rosomaka nie zamierzało chyba nigdy zwalniać. Utrata Jean, Szablozębny, potem sentinele i odnalezienie Jean na nowo. Poruszanie się o lasce nie pomagało w utrzymaniu tempa za ostatnimi wydarzeniami. To i tak była znaczna poprawa po wózku, o którym musiał się poruszać jeszcze nie tak dawno. Miał wrażenie że jeszcze kilka dni w tym diabelskim ustrojstwie i zaczną mu wypadać włosy z głowy. Od tego wszystkiego niemal zupełnie zapomniał że zbliżają się urodziny Itsu… Gdy to sobie uświadomił przez kilka kolejnych dni chodził jeszcze bardziej zgorzkniały niż zwykle, bo chwilowe kalectwo przeszkadzało mu przygotować wszystkich spraw. W końcu jednak udało mu się załatwić urlop, przekazać klasy wychowania fizycznego i literatury angielskiej Hank’owi (żeby oszczędzić na czasie będzie przeprowadzał je obie na raz), zabukować pobyt i przygotować prezent. To wszystko oczywiście nie uszło uwadze kilku osób, z których jedną okazała się Kitty. Gdy wypytywany do znudzenia Logan przyznał się jej wreszcie, że wyrusza na jakiś czas do Tokio, nie było już ratunku. Wiedział że Kitty nie zmarnuje okazji aby odwiedzić tamte strony, ani tym bardziej nie puści go samego w obecnym stanie. Nie przeszkadzało mu to jednak regularnie wybijać jej tego z głowy aż do samego wyjazdu. Nie trzeba dodawać, że bezskutecznie. Nie był by sobą gdyby tego nie robił, jednak w głębi duszy cieszył się że zechciała mu towarzyszyć. Towarzystwo może mu się teraz przydać, a w życiu nie zapytałby kogokolwiek samemu. Bądź co bądź jego relacja z Kitty już dawno przestała być tylko frontem nauczyciel-uczeń. Kitty była chyba obecnie najbliżej tytułu najlepszej przyjaciółki Logana, gdyby tylko koncepcja przyjaźni w ogóle docierała do kogoś takiego jak Logan. W końcu wystartowali. Jeżeli kitty nie miała nic przeciwko, Logan usiadł za sterami. Ręce miał w końcu sprawne, a Blackbirdy miały przecież funkcję autopilota. W Tokio wylądowali pod wieczór i taksówką dostali się do hotelu. Na miejscu czekały na nich osobne, sąsiadujące ze sobą pokoje. Całą drogę Logan wydawał się być jeszcze mniej rozmowny niż zwykle. Zawłaszcza sama Kitty mogła to zauważyć, bo jakimś cudem udało się jej przebić przez oschłą powierzchowność Rosomaka i zdarzało się im regularnie przeprowadzać normalne rozmowy o niczym konkretnym. Teraz jednak Logan wrócił do tajemniczego i małomównego siebie, podobnego do czasów gdy się jeszcze dobrze nie znali. Jeżeli Kitty była jednak dostatecznie wytrwała, dowiedziałaby się że zbliża się rocznica urodzin żony Logana i Rosomak wybierał się do niej z wizytą. W pokoju Logan wypakował swój bagaż. Z niemal nabożną czcią wypakował z niego czarną hakamę i niewielkie pudełeczko. Nie czekał długo i gdy tylko się wypakował poszedł spać. Nazajutrz ubrał się od razu w strój. Z daleka mógł wyglądać zupełnie jak rodowity Japończyk. Jeśli Kitty chciała udać się z nim na miejsce, to czekał na nią na recepcji hotelu. Stamtąd w zupełnej ciszy Logan zaprowadził ją na niewielki cmentarz, który wydawał się dość stary. Przechadzając się zapuszczonymi alejkami, strój Logana zaplątał się w jakieś pnącza miejscowego krzaka, który z braku pielęgnacji rozrósł się za bardzo na przejście. Logan zdusił przekleństwo i zaczął się szamotać z pędem, starając się nie uszkodzić stroju. Jeżeli Kitty nie chciała mu pomóc zajęło mu to pewną chwilę. W końcu trafili na miejsce. Niewielki nagrobek, o którego chyba ktoś dbał, bo nie był porośnięty aż tak grubą warstwą mchu i kurzu jak inne. Logan stał chwilę jak wryty. Kitty prawdopodobnie nigdy nie widziała go w takim stanie. Bywał spokojny i bywał gniewny. Czasem, w rzadkich momentach bywał nawet zadowolony z życia. Nigdy jednak nie wyglądał tak... smutno? Ten wyraz zupełnie nie pasował do twarzy Logana. - Za co ja im płącę… - mruknął pod nosem Logan i zabrał się za poprawę stanu grobu. Dyskretnie przetarł oczy schylając się do płyty.
|
| | | Johnny Blaze
Liczba postów : 140 Data dołączenia : 29/08/2014
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Wto Lip 16, 2019 2:44 pm | |
| Blaze wyjeżdżając z Francji zostawił Czarnej Kotce zaszyfrowaną wiadomość przy tym tylko połowę, chciał być pewien że po prostu zaufa mu i pozwoli pomóc wszak nie jest takim strasznym człowiekiem jak się wydaje, dlatego ruszył w świat podróżując jak zawsze przejeżdżając przez Niemcy gdzie zrobił porządne występ zarabiając kupę kasy by jechać coraz dalej. Wszak droga przez Rosje samotnie jest dość ciężka ale nie jak ma się piekielny motor, wnet przyjechał do Japonii gdzie od ruszył w stronę baru wypijając kilka piw. Chciał po prostu odpocząć od tego wszystkiego wszak każdemu emerytura się należy czy może nawet Urlop. Przesiadając tam kilka godzin jako że znał Rosyjski a takich osób było pełno popytał gdzie i jak by trochę się dowiedzieć co się dzieje, wszak nie będzie siedział w miejscu i nic nie robił. Blaze nie był do tego przystosowany, więc postanowił po prostu poszukać pracy wszak teraz dużo osób bawi się w te choler i straszne zabawy i jedną taką osobą był Hanzo były policjant który chciał spotkać się z swoją żoną, cóż było to dość głupim pomysłem bo Blaze dobrze widział że jak się trzyma duchy to bardziej je się denerwuje, dlatego przez całą noc odprawiał Egzorcyzm by wypędzić tego ducha i dać mu wolność, a wszak Hanzem niech zajmie się najlepiej rodzina. Nie chciała mieć go na sumieniu wziął drobną sumę którą przeznaczy ta prowiant na drogę. Wychodząc od niego z domu zapalił tanie Cygaro i zauważył James Howletta, tak cholerny skurczybyk jakim był Zarathos nagle pokazał jego wszystkie grzechy, nawet takiemu przystojnemu twardzielowi jakim jest JB zryło trochę głowę jak można istnieć, bo tylu stratach i zabiją tyle osób, postanowił zająć sobie tam miejsce wszak przy tym kiedyś spotkał bardzo piękną i wysoką modelkę, z którą często się spotkali przy tym cóż była to relacja dość skomplikowana, przeżywając z nią pamiętną i cudowną noc. Następnego dnia obudził się nieco wcześniej niż jego miłość którą pocałował w czoło. Wziął tabletki przeciwbólowe popijając winem. Zaczął się przygotować miał nadzieje że wielki zły rosomak go nie rozpozna, ubierając się cóż jak on miał zwyczaju w czarny płaszcz pod którym był sweter, bojówki z których wystawione było cygaro oraz buty wojskowe a włosy splątał w kok. Dobrze wiedział gdzie się kieruje jednak śmierć którą zadał Zimowy Żołnierz było głupotom, gdy dotarła na cmentarz jako pierwszy zauważył ich obu, od razu zaczynając rozmowę - Zanim rzucisz się z dziką wściekłością na mnie James, posłuchaj mnie i ty droga kobieto. Nazywam się Johnny Blaze jestem łowcą demonów i najróżniejszych potworów, można powiedzieć z znam twoją historię a dokładnie jak ty tylko szczątki, uwierz mi lepiej byś sobie nie przypomniał. Jest to wielka strata że Itsu tak skończyła ale chciała chyba byś nigdy nie był zwierzęciem, a to co zrobił Winter Soldier po prostu chcieli cię wykurzyć bo zawsze działeś z agresją. - położył na grobie świece, przy tym powiedział coś po hebrajsku, nie wiedział czy robi w porządku że mówi prawdę ale pomyślał że lepiej niech wiedzą co wiem. |
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Sob Lip 20, 2019 11:47 am | |
| Kitty była jedną z kilku osób, które poświęcały więcej uwagi Loganowi od reszty. Nic dziwnego, bo w końcu spędzili ze soba całkiem sporo czasu w przeszłości. Kitty, zawsze uśmiechnięta i przyjazna, była naprawdę uparła kiedy czegoś chciała. Nie było łatwo, ale po jakimś czasie udało jej się zaprzyjaźnić z tym gburem. Dla dziewczyny Wolverine był niemal jak drugi ojciec, mentor. Wiedziała, że mężczyzna potrafił być miły jeśli tego chciał. Zapewne dzięki swojej wytrwałości udało jej się udowodnić, że naprawdę zależy jej na Loganie. Nie udawała niczego. Oczywistym więc było, że zauważyła zmianę w zachowaniu staruszka na krótko po ataku Sentineli. Po kilku(nastu) próbach dowiedzenia się, o co chodzi, udało jej się w końcu wyciągnąć z Logana informacje na temat jego podróży do Tokio. Wtedy już nie było odwrotu. Shadowcat wiedziała, że poleci tam z Loganem choćby nie wiem co. W końcu to w Japonii przyjęła swój obecny przydomek. Była tam już kiedyś i chciała ponownie odwiedzić ten kraj. Próby Wolverine'a do porzucenia tego pomysłu zbywała jedynie lekkim uśmiechem. Mężczyzna powinien już wiedzieć, że jesli coś sobie postanowi to nie zmieni zdania. Szczególnie, że dodatkowo uważała, że ten jeszcze potrzebuje opieki gdyż nie do końca wyzdrowiał po inwazji robotów. Ktokolwiek inny umarłby od tak powaznych urazów, ale nie on. On powoli wracał do pełni zdrowia. Na pokładzie Blackbird'a Kitty zajęła miejsce pasazera obok pilota, nie mając nic przeciwko by to Logan pilotował. Zupełnie nie przejmowała się jego małomównością, zagadując go co jakiś czas i samej mówiąc dużo. Jakby chciała mówić wystarczająco dużo za nich oboje. Hotel wyglądał całkiem przytulnie. No i najwazniejsze, że mieli pokoje obok siebie. W razie niebezpieczeństwa - w końcu nigdy nic nie wiadomo - nie będa musieli biegać przez połowę korytarza, szukając się wzajemnie. Kiedy Kitty dowiedziała się dlaczego Wolverine chciał się wybrać do Tokio, od razu go poinformowała, że chce mu towarzyszyć. Nie po to tu z nim przyleciała żeby teraz nagle zmienić zdanie. Następnego dnia Shadowcat szybko się uwinęła, by Logan nie musiał czekać na nią zbyt długo. Podążała za mężczyzną, z zaciekawieniem rozglądając się po okolicy. Ten kraj zawsze ją fascynował. Był tak zupełnie inny od tego, z czym miała do czynienia na co dzień. - Hej, nie szarp tak, bo jeszcze dziurę zrobisz. - odezwała się kiedy juz na cmentarzu mężczyzna zahaczył o jakiś krzak. Przykucnęła, szybko odplątując materiał, przy okazji ułamując gałązkę. Kiedy dotarli do nagrobka, dziewczyna kucnęła i zaczęła pomagać Loganowi z uporzadkowaniem grobu. Chusteczki okazały się przydatne by wytrzeć nieco kurz. W pewnej chwili usłyszała czyjś głos i spojrzała do góry, widząc jakiegoś mężczyznę. Znajoma twarz. Nie mocno znajoma, gdyż osobiście nie spotkała gościa nigdy, ale wiedziała kim jest. Z telewizji. Jej spojrzenie wróciło do Wolverine'a. - Masz na pieńku z Riderem? - zapytała jedynie krótko. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Sob Lip 20, 2019 9:29 pm | |
| -Dzięki- Rzucił Rosomak Shadowcat, gdy ta pomogła uporać mu się z krzewem. Widok Logana, który ma problemy ze schyleniem się do własnych kostek mógł być odrobinę abstrakcyjny. Dobrze że żaden z legionu jego rozsianych po świecie rywali nie widział go w tym stanie. Miałby wtedy używanie. Logan z niemą ulgą przyjął pomoc Kitty. Nie dało się ukryć że nie wrócił jeszcze do pełni sił. Dolna połowa jego ciała pozostawała w sporym stopniu niedowładna, tak więc schylenie się na jedno kolano, po czym wstanie z powrotem do pionu, zajmowało mu sporo czasu. Czując się przy tym jak ostatni starzec, pozwolił więc dziewczynie na dokończenie drobnych porządków, a samemu zajął się przygotowaniem i rozpaleniem skromnego kadzidełka. Wszystko było nieomal gotowe, gdy na cmentarzu pojawiła się jeszcze jedna postać. To, że na zupełnie pustym cmentarzu skierowała się prosto do nich nie mogło być przypadkiem. Logan wyczuł go już gdy przekraczał cmentarną bramę, jednak nie dał tego po sobie poznać i spokojnie dokończył rytuał. Wbrew oczekiwaniom przybysza, Logan nie skoczył na niego od razu ze szponami. Spokojnie wysłuchał jego słów do końca. W międzyczasie dokończył rozpalanie kadzideł. Na płycie nagrobka położył jeszcze niewielki pakunek, po czym powoli wstał opierając się o lasce. Dopiero teraz spojrzał w twarz przybysza. Jego wzrok nie pasował ani odrobinę do spokojnego zachowania człowieka. Wręcz przeciwnie, wyglądał jakby ze wszystkich sił powstrzymywał się przed uderzeniem mężczyzny. - Uwierz mi, synek, nie mogłeś wybrać sobie lepszej pory na "Zanim rzucisz się z dziką wściekłością". - wycedził przez zęby. - Przychodzisz do mnie w dzień urodzin mojej żony i rozdrapujesz rany, które jeszcze nie zdążyły się dobrze zabliźnić. Poza tym podejrzanie dużo wiesz o śmierci Itsu. - wymierzył w przybysza laską w ewidentnym geście groźby. - Daję ci dziesięć sekund na wytłumaczenie się, lub zwiania gdzie pieprz rośnie. Prawda była taka że pan Johny Blaze nie był pierwszym łowcą potworów i dziwolągów, którego Logan zmuszony był w swoim życiu sponiewierać. Jeśli wyśledził go aż tak dokładnie żeby znać historię Itsu, to doskonale wiedział gdzie zastawić na Logana pułapkę. Żeby tylko nie okazało się że maczał palce w jej śmierci. Przysięgi czy nie, nie powstrzyma się wtedy przed zanurzeniem pazurów głęboko w ciało tego pyszałka. Zerknął jeszcze kontrolnie na to co o tym wszystkim może sądzić Kitty. Czuł się nie w porządku, że rozmawiają o rzeczach o których nie miała pojęcia. Był już dosłownie o krok by opowiedzieć jej całą tę historię, ale teraz kiedy przerwał im łowca potworów, musiało to poczekać. Miał nadzieję że wyłapie jak najwięcej z kontekstu. |
| | | Johnny Blaze
Liczba postów : 140 Data dołączenia : 29/08/2014
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Czw Sie 01, 2019 11:59 am | |
| - Spokojnie James, jestem dość trudno mi wyjaśnić ale mam w sobie demona który jest z mrocznego miejsca. Sam Diabeł się obawia go mieć w piekle stąd jest na ziemi, jeśli podpiszesz cyrograf, zostałem nim ukarany a teraz jeżdżę poświecie i poluje na potwory i demony, by świat ten mroczny jaki ty nie znasz nikt go nie odkrył. I dobrze wiem że masz zwierzęce zmysły dlatego jesteś w stanie wyczuć po pulsie emocji czy serca czy ja kłamie… - Uśmiechną się do niego podnosząc ręce do góry, nie miał złych zamiarów chciał jedynie pomóc, a wyszło nie trafiono ale kłamstw nie będzie się uciekać wszak nikt nie lubi w nich żyć, nawet takiemu człowiekowi jak JB ból jaki miał Logan był na niego nie do zniesienia, dziwi mnie to że ten Mutanta ma jeszcze chęci żyć. Cóż dlatego by mu pomógł a przy tym chciał z nim porozmawiać, bo niby jest w stanie to wszystko zrobić tylko jego wiedza nie jest tak wielka, widząc jedynie strzępki wspomień, których działo się coś grzesznego nie panuje nad tym jaki to są i okropieństwie jakie widzie przyrządzają go do koszmarów. - Droga Damo, spokojnie nie mam zanadrzu was skrzywdzić przeszedłem bardzo długą drogę, chcąc przy tym wam pomóc bo podróżując po świecie natknąłem się na coś, co wydaje mi się że ty drogi Rosomaku będziesz mieć problem i starałem się ciebie jakoś znaleźć, może to po prostu szczęście może pech ale jakoś chciałbym byś mi zaufał, bo w moim sercu nie ma zła i mam nadzieje że w to uwierzysz. - |
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Czw Sie 01, 2019 6:10 pm | |
| Kitty słuchała uważnie dwójki mężczyzn choć zdecydowanie bardziej się koncentrowała na Loganie. Wiedziała, po co tu są, udało jej się wyciągnąć te informacje z niego. Ale nie znała żadnych szczegółów co do wydarzeń. Jak umarła, kiedy. Jak długo ze sobą byli. Nie chciała jednak być nachalna i zadawać tych wszystkich pytań, które kłębiły się w jej głowie. Wiedziała, że to dosyć osobista sprawa, więc nie naciskała. Albo Wolverine sam jej to powie dobrowolnie, albo nie dowie się niczego. Obie opcje była w stanie zaakceptować. Jej spojrzenie przeniosło się na Rider'a kiedy ten ponownie się odezwał. Zmarszczyła brwi, patrzac na mężczyznę, który głównie gadał od rzeczy. Zdecydowanie kręcił, jakby sam nie do końca wiedział, co ma powiedzieć. Lub jakie kłamstwo wymyślić. Jego słowotok to zdradzał. - Miałes wyjaśnić, co tu robisz, a nie tworzyć bajki. Do rzeczy. Cmentarz należy szanować, to nie miejsce na pogaduszki. - zwróciła się do mężczyzny nieco zniecierpliwiona. Nie dość, że zawracał im głowę w ważnym momencie to jeszcze w takim miejscu i nie potrafił powiedzieć, czego od nich - a raczej od Logana - chce. Jeśli miał zamiar tak kręcić to mógł poczekać przed wejściem na cmentarz i dać im spokojnie się pomodlić. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Wto Sie 27, 2019 9:57 pm | |
| O dziwo nieskładna mowa nieznajomego przyniosła skutek. Miał przy tym szczęście że podszedł do nich akurat w ten dzień, inaczej Logan nie walczyłby z sobą aż tak długo żeby mu nie przyłożyć. Z jednej strony nieznajomy odkrywał coraz więcej kart, zarówno swojej własnej historii jak i Loganowej. Miał rację z tym, że Rosomak mógł z łatwością stwierdzić czy ktoś kłamie mu w żywe oczy czy nie. W normalnych warunkach ten manewr rzeczywiście zakończyłby całą sprawę, czy to uspokajając nastroje, czy wręcz dając mu pretekst do konfrontacji. Tym razem tak się jednak nie stało. Zamiast tego na twarzy Rosomaka zaczęło malować się zdumienie. Nie umiał wyczuć tego gościa. Zwyczajnie nie słyszał bicia jego serca, ani nie czuł w oddechu. Gdy chwilę o tym pomyślał, to nie czuł niczego, z sobą i Kitty włącznie. Zmiana nastąpiła tak subtelnie, że właściwie nie był pewien, kiedy jego zmysły uległy stępieniu. Jeśli była to sprawka nieznajomego, to widocznie sobie z niego drwił. James badawczo spojrzał na Kitty z wyrazem twarzy, jakby pierwszy raz ją w życiu widział. Prawdopodobnie nie wiedziała ona o co mu chodzi, ale i bez tego mogła domyślić się że coś jest nie tak. Złość niemal z niego kipiała, ale nie dał jej nad sobą zapanować. Nie w ten dzień. Nie tak jak lata temu. Nie zdążył odpowiedzieć co ma do powiedzenia Amerykaninowi co myśli o całej tej sprawie gdy na scenę wkroczyła kolejna dwójka mężczyzn, wyglądali jednak na bardziej tutejszych niż obecna tu trójka. Ubrani byli jak biznesmeni. Mieli schludne garnitury, a każdy z nich trzymał teczkę. Ich także Logan nie wyczuł, dopóki się nie zbliżyli tak więc nieufnie łypał na nich spode łba. -Coś tłoczno tutaj jak na środek tygodnia... - przywitał się z nowo przybyłymi gdy już okazało się że zmierzali oni właśnie do ich trójki. Mężczyźni nie odpowiedzieli od razu, ale najpierw pokłonili się nad grobem Itsu. Potem powtórzyli ten gest samemu Loganowi. -Przyjmij nasze kondolencje w tym dniu, Kuzuri-sama. To zawsze wielka strata gdy życie odbierane jest przedwcześnie. To sprowadza nas do celu naszej wizyty. - mężczyźni rozłożyli swoje aktówki na ławce i otworzyli je. - Przybyliśmy abyś zginął. Okazuje się że w teczkach mieściły się czerwone wstęgi, którymi mężczyźni szybko zasłonili sobie twarze, a także po patrze wakizashi na każdego z nich. Wojownicy nie czekali na dodatkowe uprzejmości, zamiast tego od razu ruszając do ataku na Wolverine'a. Logan złapał pierwszego z atakujących za nadgarstek aby powstrzymać jego atak, ale ten wolną ręką uderzył go w brzuch. Drugi z nich płynnym ruchem ciął Logana po ręce i celnym kopnięciem pozbawił go podpory laski, posyłając na kostkę cmentarza. Zabójcy zdawali się zupełnie ignorować towarzyszące Loganowi osoby, tak więc pozornie nic nie przeszkadzało Kitty lub Blaze'owi interweniować w starcie. Było to jednak wrażenie tylko pozorne, ponieważ gdyby dwójka zdecydowała się sięgnąć po dowolne ze swoich mocy, okazałoby się że te również pozostały stłumione. Na ten moment zdawali się być zwykłymi, normalnymi ludźmi. Ewidentnie była to sprawka napastników. |
| | | Johnny Blaze
Liczba postów : 140 Data dołączenia : 29/08/2014
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Pon Wrz 09, 2019 2:43 pm | |
| Spojrzał na dwóch mężczyzn jakoś go za bardzo nie zainteresowali, nie wyczuwał od nich żadnego grzechu co było bardzo dziwne. Wszak ludzie nie grzeszni to nie w tych czasach a tym bardziej na ziemi. Coś tutaj nie za bardzo grało nagle nie wyczuwał w sobie samego Zarathosa jakby zanikł. Czyżby klątwa została ze niego zdjęta i stał się już normalnym człowiekiem? Wyjmując czarną skórzaną rękawice nagle poczuł cholerny ból na dłoni, na której miał bliznę pod podpisaniem cyrografu. Wziął głęboki oddech jak nagle zauważył że dwóch Japończyków, tłucze Rosomaka. Nie mógł pozwolić bo coś mu się stało wziął nóż wbijając na ślepo w korpus. By później cofając się i dobierając strzelbę, był przygotowany by jak by jeden ruszył w jego stronę. Zostanie zmuszony strzelić mu w korpus. - Miałem nadzieje że do takiej sytuacji nie dojdzie, ale chciałem cię właśnie ostrzec. Że nie każdy jest w stanie walczyć samotnie, no ktoś cię ściga. - Krzyknął przy tym spojrzał na drobną kobietkę miał nadzieje że sobie poradzi wszak jeśli nie będzie musiał jej jakoś pomóc. Tylko jak jeśli nie ma swych zdolności na siedem piekieł, czemu zawsze Blaze musi mieć pod górę ze wszystkim co jest możliwe. Poprawiając swój kapelusz kowbojski uśmiechną się do kobietki by nie musiała się niczym przejmować raczej dadzą radę, chociaż domyślał się że w tych walizkach jest coś co mu przeszkadza, dlatego wypalił do jednej z nich rzecz jasna starając się nie zranić już, nieco poturbowanego Logan. By nie wkurzył się na niego i nie zrobił mu za bardzo krzywdy, miał nadzieje że trafi jako zdyscyplinowany strzelec który miał zamiłowanie do polowań. |
| | | Shadowcat
Liczba postów : 172 Data dołączenia : 27/02/2013
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Sob Wrz 28, 2019 6:58 pm | |
| Kitty sama nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi i chyba nie chciała wiedzieć. Wzięła głęboki oddech żeby się uspokoić i zdecydowała po prostu w ciszy poczekać aż Logan skończy rozmawiać z drugim mężczyzną. Miała nadzieję na spokojny spacer na cmentarz. Odwiedzenie grobu wraz z przyjacielem - bo uważała Rosomaka za przyjaciela - być może dowiedzenie się nieco więcej o jego przeszłości, a potem spokojny powrót do hotelu. Może nawet mogliby trochę pozwiedzać okolicę. Minęło kilka lat odkąd była tu ostatnio. Shadowcat była ciekawa, jak bardzo to miejsce się zmieniło. Wiedziała, że Japonia była jednym z najszybciej prujących do przodu krajów. Ich technologia wykraczała poza możliwości innych. Z jej rozmyślań wyrwały ją czyjeś kroki. Dziewczyna obróciła głowę, by ujrzeć jakichś dwóch mężczyzn ubranych w garnitury. Wyglądali jak zwykli biznesmani, których tutaj było pełno. Zawsze eleganccy i gotowi na służbowe spotkanie. Ci zmierzali w ich stronę i choć z początku byli mili to szybko się okazało, że to tylko pozory. Shadowcat nie miała zamiaru tylko stać z boku i patrzeć, jak Logan walczy. Podeszła szybkim krokiem to tego, który był bliżej i postarała się go schwycić za nadgarstek ręki, w której trzymał broń. Chciała wykręcić mu rękę, a następnie druga ręką wykonać cios w klatkę piersiową. Kogo jak kogo, ale Kitty nie należało ignorować. W końcu uczyła się od najlepszego. Nie wiedziała, o co właściwie chodzi z tymi teczkami i co w nich może być, ale była w stanie zauważyć kątem oka, że mężczyzna, który wczesniej rozmawiał z Loganem, zajął się jedną z nich. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Wto Paź 15, 2019 8:14 pm | |
| O dziwo, obydwoje napastników dało się zaskoczyć pierwszymi atakami dwójki bohaterów. Johnny mógł spokojnie dobyć noża i wrazić go w bok jednego z Japończyków. Tak samo Kitty przechwyciła nadgarstek mężczyzny, który chciał wrazić swoje ostrze i wykręciła go boleśnie. Impet w którym był już mężczyzna, a także technika Shadowcat sprawiły, że rozległo się niemiłe chrupnięcie. Nadgarstek prawdopodobnie wyskoczył ze swojego stawu, a wstrząśnięty bólem mężczyzna wypuścił swoją broń. Zaraz potem nastąpiło celne uderzenie w klatkę piersiową, które pomimo siły i przewagi zaskoczenia nie przewróciło wroga, ale kazało mu się cofnąć o kilka kroków. Można było rzec, że dopiero wtedy zaskarbili sobie ich uwagę, odciągając ją od podnoszącego się powoli z ziemi Logana. Krwawiący z boku Japończyk, od którego Johnny odstąpił po wykonaniu swojego ataku, widocznie szacował zagrożenie wokoło siebie. W oczywistym rozrachunku okazała się nim kobieta, która nie dość że widocznie potrafiła walczyć, to jeszcze zdobyła sobie właśnie sztylet. Japończyk spróbował do niej doskoczyć, lecz zanim Kitty ustawiła się choćby do parady, Johnny sięgnął pod swój płaszcz po strzelbę i jednym celnym strzałem zmienił trajektorię lotu przeciwnika o dziewięćdziesiąt stopni. Powiększająca się wokół niego kałuża czerwieni nie wskazywała by miał się w najbliższym czasie podnieść. Z przeciwników pozostał więc już tylko jeden, do tego nieuzbrojony. Mimo tego z jego twarzy nie znikała wola walki. Stanął w kokutsu-dachi, postawie wojownika, i widocznie szykował się do dalszej walki. Przeniósł większość ciężaru ciała na prawą nogę, lewą wysuwając w stronę bohaterów niejako stawiając im wyzwanie. Prawa dłoń zaciśnięta już była w pięść i spoczywała przy boku wojownika, lewa natomiast wyprostowana była na ręce wyciągniętej w stronę obcokrajowców. Wkrótce okazało się skąd brała się pewność siebie przeciwnika. Gdzieś w okolicy uderzył gong. Sądząc po dźwięku, był to mały instrument, możliwy do schowania pod ubraniem, jednak był dobrze słyszalny. Na ten znak ze wszystkich zakamarków cmentarza, nagrobków, drzew, wnętrz, czy dachów świątyń, wyłonili się kolejni wojownicy. Obrani byli w krwistoczerwone gi, oraz zakrywające twarze chusty tego samego koloru. Każdy z nich dzierżył broń, choć te różniły się między sobą. Większość miała przy sobie różnego rodzaju ostrza, lecz zdarzali się też wojownicy z bronią obuchową, a nawet łańcuchami. Określenie "Ninja" samo cisnęło się na usta. Na terenie cmentarza dosłownie się od nich teraz roiło. Aż dziw że tak wielkiej grupie udało się podejść tak blisko niepostrzeżenie. Nad wszystkim dało się jeszcze dostrzec coś jeszcze. Na dachu najbliższej świątyni stała postać w hakamie, stroju kojarzącym się bardziej z samurajami niż ninja. Miała przy sobie miecz, jednak ten spoczywał schowany bezpiecznie w pochwie. Postać miała ręce skrzyżowane na klatce piersiowej i z zaciekawieniem obserwowała starcie. - HAJIME! - zawołał i na ten znak wszyscy wojownicy jak jeden mąż rzucili się do walki. -Szlag by to, nie dzisiaj... - stwierdził Logan na ten widok, lecz nie miał czasu wytłumaczyć czemu ten dzień jest mniej odpowiedni na atak ninja od innych dni tygodnia. Wojownicy dopadli do nich i zmusili do walki. Całe szczęście nie mogli aż tak skutecznie wykorzystać swojej przewagi liczebnej, bo efektywnie na raz mogli walczyć z jednym bohaterem góra we trójkę. Trzeba im było jednak przyznać, że potrafili ze sobą współpracować. Gdy jeden z wojowników zostawał ranny, szybko wycofywał się a jego miejsce momentalnie zajmował zdrowszy napastnik, niemal nie spowalniając tempa spotkania. W ten sposób wojownicy stale rotowali przy bohaterach. Na nieszczęście, w ferworze walki zostali odseparowani na dwie grupy. Logana porwał tłum wojowników i teraz walczył kilka metrów dalej w innej części cmentarza. O dziwo nie wysunął jeszcze swoich charakterystycznych szponów, które w tej sytuacji nadałyby się jak znalazł. Ostrza z adamantu szybko rozprawiłyby się z bronią przeciwników a także z nimi samymi. Czyżby przedziwna blokada nadnaturalnych mocy podziałała i na to? Zamiast tego Rosomak wyrwał jednemu ogłuszonemu wojownikowi włócznię i teraz odganiając się nią utrzymywał jako taki odstęp od reszty wojowników. Co jakiś czas jednak któremuś z nich udawało się przemycić atak przez jego obronę. W pewnym momencie uzbrojony w kolczasty łańcuch ninja smagnął go boleśnie po plecach. Logan odwdzięczył mu się rozcinając krtań ostrzem włóczni, ale krwawiąca smuga na plecach z rozerwanej rany dawała o sobie znak. Logan nie był nawet w trzech czwartych sił po ataku sentineli i cała ta sytuacja mogła być ponad jego siły. Przypominało to nagonkę psów na dzika rannego na polowaniu. Wprawne oko mogłoby zauważyć że wojownicy atakujący Pryde i Blaze'a nie żywili takiej agresji jak w przypadku Logana. Atakowani odpowiadali na ciosy, ale samemu rzadko przechodzili do ofensywy. Zupełnie jakby ich celem było oddzielenie ich od Rosomaka. |
| | | Johnny Blaze
Liczba postów : 140 Data dołączenia : 29/08/2014
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Pon Paź 21, 2019 12:49 pm | |
| JB spojrzał na samuraja, jak by wiedział co się kroiło nie rozumiał dlaczego Logan się odłączył jak bez mocy nic nie zrobi. No ale cóż to jest samotny wilk chodzący własnymi ścieżkami, wziął głęboki oddech i zaczął strzelać w ninja, które pochodziło do niego za blisko. Przy tym wyjął toporek jaki używa do podróży, podając to kobiecie mając nadzieje że umie się nim posługiwać. - Teraz mnie posłuchaj, musimy zaj***ć tego Samuraja bo inaczej dwój druh zginie. Możesz brać mnie za wariata ale coś mi mówi że jak wyrwę mu łeb będzie lepiej na nas. - Uśmiechną się do niej, przy tym nagle jego oko wypełniła czarna pustka było to tak chwile, że mógł by to spojrzeć sprawny obserwator. Wszak dalej tkwi w nim demon który łaknie dusz winnych, jedynie co teraz chciała bestia tkwiąca w nim, to jest że jest głodna. A gdy jest zamknięty w klatce zaczyna szale miał nadzieje że lata spędzone z tym potworem pozwolą mu opanować tego stwora, ruszył w stronę samuraja przy tym strzelając tak by robić sobie jak najkrótszą drogę. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta Pią Lis 15, 2019 10:42 am | |
| Tajemnicza magia blokująca nadnaturalne moce, którą dysponowali przeciwnicy, musiała być naprawdę potężna, skoro działała nie tylko na zdolności mutantów, ale także na pradawne uroki samego Mefista. Skutkiem tego strzelba, która zwykła strzelać piekielnymi pociskami wypluwała z siebie zwyczajny ołów. To jednak wystarczało aby zabić. Moc uroku musiała być obosieczna, bo ninja również nie posiadali żadnej nadnaturalnej ochrony przed pociskami. Strzały z bliskiej odległości z broni myśliwskiej dosłownie wyrywały im części ciała w miejscu trafienia. Johny nie musiał dwa razy powtarzać kobiecie z którą walczył. Sprawnie odebrała od niego toporek, przekładając zdobyty nóż do lewej ręki. Spojrzała też w stronę samuraja i skinęła kaskaderowi głową na znak że się zgadza. Wyglądało na to że miał jej plecy. Mogli powoli ruszać w stronę dyrygującego wszystkim z dachu mężczyzny. Swoją drogą samuraj nie wydawał się zachwycony przebiegiem walki. Zasmucony wzdechnął głęboko i pokręcił głową. Czyżby martwił się że aż tylu wojowników zginęło w tak potencjalnie prostej misji? Niestety forma amunicji to nie jedyne, co Blaze stracił wraz z odmagicznieniem strzelby. Po kilku oddanych strzałach Blaze mógł usłyszeć charakterystyczne *klik, klik* dochodzące ze swojej broni. W strzelbie zwyczajnie skończyła się amunicja, a otaczającym ich wojownikom. Otaczający go wojownicy jakby tylko czekali na tę okazję. Zareagowali błyskawicznie, doskakując w kilku na raz i podcinając Blaze’owi nogi. Kitty odwróciła się by mu pomóc, ale to też był jej błąd, bo gdy tylko przestała pilnować swojego terytorium, doskoczyli do niej od tyłu. Blaze nie mógł długo patrzeć co się dzieje z kobietą, bo chmara wojowników po przygwożdżeniu go do ziemi skuła go łańcuchami tak, że nie mógł się obrócić w jej stronę. Sądząc po ustających odgłosach walki można było się spodziewać że i ona została pokonana. Z miejsca w którym leżał Johny miał jednak idealny widok na dowodzącego akcją człowieka. Wyglądał na kompletnie załamanego, jakby akcja w ogóle nie szła po jego myśli. Wzniósł rozprostowaną dłoń w powietrze, zatoczył nią koło, po czym zwarł ją w pięść. Nie wiadomo czy były to jakieś sygnały, czy magiczny obrzęd, jednak zaraz potem znowu rozległ się dźwięk gongu. Na jego znak jeden ze stojących najbliżej Johnego wojowników z impetem opuścił swoją stopę na jego skroń. Zapadła ciemność. Gdy Blaze w końcu odzyskał przytomność okazało się że jest w jakimś ciemnym i zimnym miejscu. Stłumione odgłosy, które do niego docierały okazały się być jakąś rozmową. Jeden z głosów należał z pewnością do Rosomaka, ale drugiego Blaze nie mógł skojarzyć. Gdy odzyskał pełnię zmysłów, rozmowa już się zakończyła, a rozmówca opuszczał pomieszczenie. Znajdowali się w jakimś podziemnym lochu, w którym znajdowało się sześć cel. Po trzy naprzeciwko siebie. Cele dzieliły kraty, tak więc pobliscy współwięźniowie mogli się dotykać, lub przekazywać sobie przedmioty. Niestety wszystko co mieli przy sobie zostało im odebrane. Blaze zajmował celę w samym rogu pomieszczenia, tak wiec dwie ze ścian jego klatki stanowiła kamienna konstrukcja piwnicy. W klatce z którą sąsiadował znajdowała się wciąż nieprzytomna dziewczyna, a naprzeciwko Logan. Był przytomny, jednak śmiertelnie poważny i zasępiony. Jedyne wyjście z pomieszczenia prowadziło schodami w górę, nie było jednak pewne dokąd prowadziły. Jedyne źródło światła stanowił koksownik pozostawiony w centralnym punkcie korytarza między celami. O dziwo nigdzie nie widać było żadnych strażników. W celi każdego z nich znajdował się taboret ze złożoną odzieżą, przypominającą stroje wojowników którzy ich porwali. [przenosimy się tutaj -> linkna razie będę npcował Kitty w miarę możliwości pasywnie aż nie wróci gracz] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Mały cmentarz na obrzeżach miasta | |
| |
| | | | Mały cmentarz na obrzeżach miasta | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |