|
| Ukryta toń | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Ukryta toń Wto Sie 13, 2019 2:31 pm | |
| Głębia odsłonięta po zapadnięciu się podwodnego miasta. Na pierwszy rzut oka wydaje się być całkowicie ciemna - głęboko czarna - i przede wszystkim pusta... Ale kto wie co może się w niej kryć? Bardzo prawdopodobnym jest, iż do tej pory żaden człowiek nie postawił w niej stopy. Okolica jest zimna, a ciśnienie bardzo wysokie, być może nie tylko z naturalnych względów. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Wto Sie 13, 2019 3:28 pm | |
| Biorąc pod uwagę to, w jakich okolicznościach stracili przytomność, Mockingbird i Hawkeye mogli nie spodziewać się przebudzenia - a już na pewno nie bezpiecznego przebudzenia. Wyjątkowo jednak tym razem los spłatał im pozytywnego psikusa, bo kiedy zaczęli dochodzić do siebie, okazało się, że... Przede wszystkim żyli, a to już było sporo. W tej sytuacji nie mogliby chyba prosić o więcej, a jednak więcej otrzymali. Leżeli na łóżkach w tym niewielkim pomieszczeniu łodzi podwodnej, Bobbi na dole, a Clint na górze tego samego mebla. Ktoś zdjął z nich kombinezony i zakrył ich kołdrami, dzięki czemu było im względnie wygodnie... Choć obojgu zapewne pękały głowy. Właściwie to całe ich ciała wydawały się ociężałe, lecz mogło się to wiązać po prostu z wybijaniem się ze snu... Albo i z czymś poważniejszym, początkowo trudno by to było stwierdzić. Światło w pokoju było co prawda włączone, ale ustawione na niską intensywność, dzięki czemu nie raziło i nie przeszkadzało w wypoczywaniu, lecz wciąż pozwalało dobrze widzieć. W tym momencie fakt ten powinien szczególnie się przydać, bo umożliwiał parce obserwowanie rozgrywających się obok wydarzeń - a dokładniej tego, iż Spider Woman układała właśnie Americę na dolnym materacu drugiego piętrowego łóżka. Dziewczyna też mogła się już w tym momencie wybudzać - także z bólem głowy, lecz fizycznie mniej zmęczona, a do tego również pozbawiona kombinezonu. Jessica z kolei co prawda wciąż miała go na sobie, lecz odpięła od niego niepotrzebne elementy, takie jak płetwy czy sprzęt odpowiedzialny za oddychanie pod wodą. Być może nie miała czasu zdejmować wszystkiego, a może używała bez wątpienia wzmocnionego materiału jako dodatkowej warstwy ochronnej. Przy okazji dało się odnotować, że jej kombinezon był wilgotny, choć na przykład włosy już nie - pomijając miejsca, gdzie łapały wilgoć od kropli ze stroju. Kobieta wyglądała na zdecydowaną, lecz jednocześnie zaniepokojoną. Kiedy tylko zarzuciła kołdrę na Americę, wyprostowała się i obróciła lekko, a to pozwoliło jej dojrzeć przynajmniej Bobbi. Umiejscowionego wyżej Clinta ze swojego punktu widzenia niekoniecznie widziała, choć z drugiej strony nie było to kompletnie niemożliwe - szczególnie jeżeli mężczyzna przez ten czas na przykład się przesunął lub nieco podniósł. -Macie niesamowite szczęście w nieszczęściu, wiecie?- spytała, tyle że jej głos zabrzmiał przy tym raczej ponuro... Trochę tak, jak gdyby pomiędzy opcjami "śmiać się" i "płakać" zadecydowała, że przynajmniej spróbuje z tą pierwszą, ale nie była do niej wcale przekonana.
***
Jak wynika z tekstu - właśnie się budzicie, pora ustalić co się stało i zaplanować co dalej.
|
| | | Miss America
Liczba postów : 110 Data dołączenia : 30/05/2015
| Temat: Re: Ukryta toń Sro Sie 14, 2019 6:59 am | |
| - Co ty wyprawiasz? – Zaprotestowała America gdy tylko odzyskała pełnie świadomości. Nastolatka od razu zerwała się na nogi, obrzucając Jess spojrzeniem pełnym pretensji. Nie potrafiła zrozumieć co się wokół niej dzieje i bynajmniej nie chodziło tu o to iż znajdowała się obecnie jedynie w koszulce i spodenkach. Była wojowniczką. Twardą i zawziętą. Takich jak ona nie kładzie się do łóżka tylko dlatego że przypadkiem przyjęli na siebie kilka ciosów, czy też dokładniej rzecz ujmując, zaliczyli zderzenie z ścianą. America nie miała pojęcia w jaki sposób znalazła się na statku. Końcówkę wydarzeń z eksploracji podziemnego miasta pamiętała dość mgliście. Gdy wszystko zaczęło się trząść, podtrzymywała sklepienie do czasu aż nabierze pewności że towarzysząca jej para jest bezpieczna, a gdy już uznała swoją akcję za udaną, postanowiła samej jak najszybciej opuścić komnatę. Fakt że nawet pod wodą potrafiła przemieszczać się bardzo szybko, połączony z panującymi wokół niej ciemnościami, sprawił iż najprawdopodobniej sama nabiła sobie guza wpadając na cos po drodze. A że była tam na dole jedną z bardziej niszczycielskich sił, impet owego zderzenia okazał się wyjątkowo dokuczliwy. Latynoska nie miała pojęcia jak to jest u ludzi, wiedziała natomiast że sama z pewnością nie poczuje się lepiej od jakiejś rozczulającej kuracji. Może gdyby była z nią Kate to sprawa wyglądałaby inaczej, ale skora tamta znajdowała się gdzieś wysoko na powierzchni, to jedynym co mogło ukoić jej gniew i przegnać złe samopoczucie była jak najszybsza możliwość odegrania się po porażce. tymczasem była naprawdę wściekła. Po pierwsze dlatego że straciła kurtkę i „flagę”, a zgubienie barw narodowych traktowała jako poważną plamę na honorze. Co prawda w zamian zdobyła dziwny błyszczący kryształ, prawdopodobnie będący przyczyną wszystkich komplikacji, którego przez całe to zamieszanie z trzęsieniem ziemi jak do tej pory nie miała okazji oddać w bardziej odpowiednie ręce, jednak takie znalezisko w żaden sposób nie rekompensowało jej straty. Po drugie dziewczynie dokuczała świadomość iż nie dała rady. O ile nie czuła się winna tego iż prawdopodobnie to jej pośpiech naraził innych na niebezpieczeństwo, podobnie zresztą jak nie traktowała się jak bohaterkę dzięki której Bobbi i łucznik nie skończyli pod gruzami, to przekonanie iż mimo wszystko powinna utrzymać głupi sufit na swoim miejscu, gnębiło jej sumienie. Problem Americi polegał na tym iż ta nie bardzo wiedziała jak ma wziąć rewanż i przyłożyć wodzie. - Ma ktoś pomysł jak zasadzić kopa oceanowi? – Spytała nastolatka kierując swoje słowa do dwójki towarzyszy podwodnej ekspedycji. Tamci wyglądali na całych. Może poobijanych, w nienajlepszej formie i pewnie podobnie jak ona w cienkich humorach, ale żywych, a co za tym idzie zdaniem dziewczyny wszystko było w porządku. America nie należała do szczególnie opiekuńczych. Nie miała w zwyczaju pytać drugiej osoby „czy nic jej nie jest”, wychodząc z założenia że gdyby było, to cierpiący sam by ją o tym poinformował, bez czekania na jakaś grzecznościową formułkę. Poza tym uważał że mówienie o bólu jest tylko narzekaniem. Prawdziwy ból to taki który odbiera mowę, a rozpatrując sprawy w tych kategoriach, zarówno jej, Bobbi jak i Hawkeye nic nie było. - Czyli wracamy do domu? – Głośno zastanawiała się latynoska przekonana o tym że ich misja właśnie dobiegła końca. |
| | | Mockingbird
Liczba postów : 47 Data dołączenia : 24/07/2013
| Temat: Re: Ukryta toń Sob Sie 17, 2019 6:38 pm | |
| Kiedy Bobbi nagle się obudziła, gwałtownie wciągnęła powietrze, jakby tego jej brakowało wcześnie i szybko podniosła się do siadu. Dosłownie przez chwile myślała, że jest nadal pod wodą, w ruinach. Z ta różnicą, że została przysypana gruzami. Blady blask żarówki szybko jednak do niej dotarł i ta opcja zaraz odpadła. Kobieta zmarszczyła brwi, rozglądając się dookoła. Czuła i wiedziała już, że nie ma na sobie kombinezonu do nurkowania. I że przede wszystkim nie jest w wodzie. Nie bezpośrednio. Rozpoznała pomieszczenie bez problemu. Znowu byli w łodzi podwodnej. Czy wszystko co przeżyła wcześniej było tylko snem? Jej spojrzenie padł na Jessicę, która próbowała ułożyć nastolatkę na łóżku, ale ta gwałtownie się zerwała, wyraźnie niezadowolona z takiego traktowania. Kiedy Mścicielka przemówiła do niej, Mockingbird zrozumiała, że to nie był wcale sen. Jakimś cudem przeżyli to, co się działo wcześniej i zostali zabrani na łódź. Bezpieczni. Barbara obróciła się na łóżku, osuwając stopy na podłogę. Jej lewa dłoń powędrowała w górę do jej głowy kiedy wreszczie ból dotarł do jej świadomości. Musiała nieźle oberwać. Ciśnienie pewnie też robiło swoje. Na chwilę wstrzymała oddech starając się wyczuć jeszcze jakieś zmiany. Zmiany odnośnie jej brzucha dokładniej mówiąc. Nie czuła jednak żadnego bólu, więc najprawdopodobniej wszystko było okej. Westchnęła z niejaką ulgą i ponownie spojrzała na Jessicę. - Co właściwie się stało? Ostatnie co pamiętam to gruzy lecące na nas. Jak się tu znaleźliśmy? - zapytała koleżankę po fachu. Blondynka obróciła się nieco i wychyliła, by zerknąć na górę łóżka. Z ulgą stwierdziła, że i Clint był z nimi. Na szczęście. Miał od niej bana na umieranie. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Nie Sie 18, 2019 11:17 pm | |
| / z głębinyNawiązując jeszcze do poprzednich wydarzeń to Clinton był po prostu przekonany, że było zbyt spokojnie, aby miało to się równie spokojnie skończyć. Wiedział i czuł to w kościach, lędźwiach czy gdzie jeszcze można, że coś się stanie. I tak właśnie się stało. Z każdym dniem był coraz bliższy znalezienia supermocy, którą wmówiłby sobie równie sukcesywnie co pech. Trwało to szybko. Na tyle, że znowu wystąpiła improwizacja, choć ta była inicjatywą jego żony. Nie miał nic przeciwko temu. Przez myśl przeszło mu także, co wtedy z Americą, która chcąc nie chcąc pozostała w głównej, najbardziej kłopotliwej sali. Nie dano mu jednak szans na to, żeby dłużej się nad tym zastanawiać. Nie dość, że uczucie bycia wciąganym było tak znajome, jak również nieprzyjemne, to jeszcze zmieniające się ciśnienie i narastający ból głowy nie pomagały w niczym. Prócz utraty przytomności. W końcu do tej doprowadziły. Ból głowy nie ustępował. Właściwie to go wybudził, co mogli usłyszeć zebrani w pomieszczeniu poprzez stęknięcie i ciche przekleństwo. Barton poruszył się na materacu, jakby zechciał sprawdzić czy ma wszystkie kończyny i jest w stanie się ruszyć. Walcząc z pulsowaniem w czerepie, uniósł się najpierw na łokciach i ostrożnie, powoli, całkowicie niespiesznie i mozolnie zadarł łeb. Towarzyszył temu ból, że niewiele brakowało do stwierdzenia, że to już koniec - grypa, agonia i śmierć. Nic więcej. Ewentualne wybudzenie, zabicie z rąk Bobbi i śmierć. Znowu. Zdążyłby się wprawić. Jeśli w pomieszczeniu panował półmrok to czuł się swobodniej. Inaczej najpierw sarknął, żeby zmniejszyli natężenie światła, bo tak się nie da żyć, egzystować i działać. Niemniej, nie miał w planach - przynajmniej w tej chwili - przeleżenia. Na taki pomysł wpadnie w chwili, gdy znajdzie się w Avengers Tower bądź w swoim apartamencie na Brooklynie. Kiwnął dłonią do Jessiki, gdy ta odwróciła się w ich stronę. Na jej komentarz zareagował zniesmaczonym stęknięciem. — Wiadomo, że jak głupi w grupie to od razu trochę szczęścia przypada, nie? — skomentował. Gdyby nie grymas na jego twarzy, to można by było dopatrzeć się uśmiechu, jaki majaczył się w kącikach jego ust. Taką rzucił zagadkę, choć była ona na tyle prosta, że każdy ogarnięty by wiedział, o kim mowa. Przechylił się, ryzykując kolejnym bólem głowy, żeby spojrzeć na Bobbi. Mrugnął do niej, a potem zmusił się do tego, aby zejść z łóżka. Poszło mu to dość zgrabnie i bez problemu. — Jak się czujesz? — zagadnął do partnerki, kładąc dłoń mniej więcej na wysokości jej uda. Przyjrzał się uważniej. Po uzyskaniu odpowiedzi skinąłby krótko i przeniósł spojrzenie na Americę. — A jak z tobą? Wszystko w porządku?Lepiej było zorientować się teraz czy był poważniejszy problem w związku z samopoczuciem grupy, niż potem dowiadywać się, że coś się dzieje. — Gruzy? Ja zdążyłem zobaczyć multum pławikoników w neonowych odcieniach od fioletowego przez niebieski, aż po turkus — rzucił z pełną swobodą w głosie i wyprostował się, żeby stanąć obok Drew. Najwidoczniej obecność koników morskich nie była dla niego czymś niepokojącym. — Uh, to przechodzimy dalej i dowiadujemy się, co kryształ zrobił? Ale najpierw... — wyszedł z pomieszczenia. Rozpoczął poszukiwania aspiryny czy innego środku przeciwbólowego. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Wto Sie 20, 2019 4:11 pm | |
| Ten pierwszy wybuch Americi sprawił jedynie, że przez twarz Jessici szybko przemknął cień lekkiej irytacji, lecz najwyraźniej kobieta nie poczuła się nim tak naprawdę urażona - bo nawet nie spróbowała się do niego w jakiś sposób ustosunkować. Nie skomentowała również tego, że dziewczyna od razu poderwała się na równe nogi... Po czym można było wnioskować, że ona także nie posiadała chyba wyjątkowo silnych instynktów opiekuńczych. Prawdopodobnie wychodziła z założenia, że teraz, kiedy wszyscy znajdowali się już na pokładzie, każdy powinien być w stanie sam określić na ile mógł sobie pozwolić bez wyrządzania sobie szkody. Nie zmieniało to faktu, że Spider Woman sprawiała wrażenie zniecierpliwionej... Albo może zestresowanej? Czymś zmartwionej? W całej jej postawie widać było napięcie. Co prawda bez słowa protestu dała pozostałym krótką chwilę na wymianę paru uwag z zakresu "wszystko w porządku?" - lecz sama w tym czasie oparła już dłonie na biodrach, pogłębiając to poczucie pospieszania. Dobrze, że dla dopełnienia obrazka nie zaczęła tupać nogą... A potem Bobbi zadała jej swoje pytanie, Clint się w nie wtrącił - i brwi Jessici wyraźnie się uniosły. Kobieta już otwierała usta, zapewne po to, aby udzielić jakichś wyjaśnień, kiedy Hawkeye skierował się ku wyjściu... I brunetka zmarszczyła czoło, przybierając wyraz twarzy, który zdawał się mówić "chyba sobie ze mnie żartujesz, ale nie jestem tym wcale zaskoczona, bo już się do ciebie przyzwyczaiłam". -Krótka wersja: zapadło się całe dno i jakaś siła wciągnęła nas w powstałą w ten sposób szczelinę. Długa... Nie wiemy dokładnie co się stało. Najpierw rozeszło się światło, a potem... Jak gdyby wzrosło przyciąganie. Zdążyłam dostać się do łodzi, a nasz agent zdecydował się podpłynąć bliżej, żebyście mieli dokąd uciec. Was dwoje- tu Spider Woman zerknęła na Mockingbird, ruchem głowy wskazując też w stronę drzwi, za którymi zniknął Clint... Który być może wciąż słyszał tę opowieść, bo w końcu statek naprawdę nie był aż tak duży. -Zgarnął szczypcami, a ja wciągnęłam do środka. Tyle że wtedy silniki nie dawały już rady, a pod nami ziała wielka dziura, jak wyrwa przy trzęsieniu ziemi. Nie udało nam się wydostać, straciliśmy kontakt z drugą łodzią i światem zewnętrznym, nie mamy pojęcia jak głęboko się teraz znajdujemy - bo nie wiemy czy możemy zaufać sprzętowi... Ale nie schodzimy niżej, więc najwyraźniej to przyciąganie ustało. Ciebie znaleźliśmy już tu na dole- dodając to ostatnie, kobieta przeniosła rzecz jasna spojrzenie na Americę. Tymczasem na korytarzu Hawkeye nie powinien mieć żadnych problemów z namierzeniem leków przeciwbólowych. Zawieszona na ścianie spora apteczka przyciągała spojrzenie wielkim, uniwersalnym plusem, więc tak naprawdę wystarczyło tylko ją przeszukać. Na podróż została wyposażona we wszelkie podstawowe środki i artykuły, oczywiście świeże - nic po terminie ważności. Tylko się częstować.
|
| | | Miss America
Liczba postów : 110 Data dołączenia : 30/05/2015
| Temat: Re: Ukryta toń Sro Sie 21, 2019 6:42 am | |
| Nie znając dobrze zwyczajów Jess, nastolatka nie miała pojęcia czy starsza koleżanka zwykła zaczynać przekazywanie informacji od złych, czy dobrych wiadomości, dlatego też spokojnie czekała na to co będzie dalej. Z tego co zdążyła zrozumieć, jeżeli cały ocean traktować jako wannę wypełnioną po brzegi wodą, to oni znajdowali się na jej dnie i właśnie znaleźli korek. America była natomiast tą, której udało się ów korek wyciągnąć. A potem zadziałały prawa fizyki. Zdaniem dziewczyny sprawa nie prezentowała się aż tak źle. Łódź wyglądała na sprawną, a jeśli coś było z nią nie tak, to w dalszym ciągu mieli w rezerwie napęd o mocy jednej kosmitki. - Czyli wciąż płyniemy i szukamy tamtych? – Spytała America mając na myśli zaginioną, drugą łódź podwodną. Choć w tym przypadku nie wiadomo czy bliższym prawdy nie byłoby stwierdzenie, że to oni się zgubili. Bez względu na to która opcja była tą właściwszą, decyzja co robić dalej i tak nie należała do niej, wobec czego Latynoska postanowiła spokojnie zaczekać na rozwój wypadków, a przynajmniej tym razem nie wyrywać się przed szereg, do czasu aż Bobbi (bo chyba to powinna być ona), postanowi co robić. – Poszukam jakiś rzeczy. America wciąż miała problemy z orientacją i ogarnięciem rozkładu pomieszczeń w łodzi podwodnej, toteż odnalezienie swojej kajuty zabrało jej wyjątkowo dużo czasu. Ma miejscu zabrała czerwoną bluzę z kapturem i nowe, suche buty, uznając że na chwilę obecną taki zestaw zupełnie jej wystarczy. Od razu poczuła się wygodniej, z satysfakcja puszczając w niepamięć ekwipunek do nurkowania. W drodze powrotnej, próbując odnaleźć sterownie, nastolatka trafiła do kuchni, gdzie w dalszym ciągu grasował Hawkeye. America nie miała pojęcia czym są leki, a z istnieniem chorób spotkała się dopiero na Ziemi. Dla kogoś kto nigdy ich nie potrzebował, medykamenty były jedynie kolejną, wyjątkowo dziwną formą pożywienia jaką produkowała ludzkość. Zrozumienie wszystkich zwyczajów panujących na tej planecie, wciąż wydawało się rzeczą niemożliwą, nawet jeśli posiadało się w tej sprawie najlepszą z możliwych przewodniczek. - Zajadasz porażkę? – Luźno rzuciła dziewczyna, samej zabierając się za przeszukiwanie schowków z ukrytym prowiantem. Już wcześniej zauważyła znajdujący się tam słoik z cukierkami, stanowiący najlepszy dowód iż Tarcza organizowała swoje wyprawy z rozmachem i dbałością o najmniejsze szczegóły, a który to sama America zamierzała obecnie złupić, wydobywając z niego wszystkie te przysmaki, które lubiła Kate. Dziewczyna nie potrafiła zrozumieć również tego, po co ludzie zadawali sobie tyle trudu by dzielić słodycze na tak małe części i każda z nich pakować w osobny papier? Dla Americi była to kwintesencja marnowania czasu. - Czy to są te kleiste, zalegające na zębach? – Spytała Clinta, wskazując mężczyźnie wybraną przez siebie zdobycz, po to by się upewnić że jak już przebierze cały słój, nie będzie musiała robić tego od początku. Po chwili kolejne cukierki zaczęły ginąć, ukryte w kieszeniach panny Chavez. |
| | | Mockingbird
Liczba postów : 47 Data dołączenia : 24/07/2013
| Temat: Re: Ukryta toń Czw Sie 29, 2019 10:21 am | |
| Bobbi uśmiechnęła się lekko kiedy Clint przechylił się w dół, by na nią spojrzeć, a nastepnie mrugnął do niej. Jednym z najwiekszych atutów Hawkeye'a był fakt, że nawet w najgorszej sytuacji potrafił zachować dobry humor. Lub po prostu świetnie udawał. tak czy siak, jego zachowanie sprawiało, że kobieta czuła się lepiej. Pozytywna aura była ważna, a tej jej mąż czasem miał aż nadto. - Nie licząc okropnego bólu głowy wszystko raczej w porządku. Nic więcej mi nie dokucza. - odparła na pytanie Clinta podczas, gdy jej dłoń na chwilę odnalazła dłoń mężczyzny. Miała nadzieję, że faktycznie było tak, jak mówiła. Przez ból głowy nie do końca mogła określić, jak dokładnie się czuje, bo przyćmiewał on wszystko inne. Barbara zerknęła za bartonem kiedy ten wyszedł z pomieszczenia lecz po chwili jej spojrzenie skoncentrowało się juz na Jessice gdyz ta zaczęła im wyjaśniać co się dokładnie wydarzyło podczas gdy oni przebywali w świecie nieswiadomości. Wychodziło na to, że nawet łódź nie był wystarczająco mocna, by przełamać siłę przyciągania, które nagle zaczęło ich ściągać w dół. Jak głęboko teraz byli? I czy mogli sie wydostać jakoś stąd? - Skoro już spadliśmy tak nisko... To równie dobrze możemy się rozejrzeć, prawda? O ile łódź jest w dobrym stanie. Lepiej wiedzieć, jak duże ryzyko podejmujemy. - w końcu ona niewiele wiedziała o ich obecnym położeniu. Dobra co odzyskała przytomność. Jak było z ciśnieniem na tak dużej głębokości? Czy ich łódź to wytrzyma? Spojrzenie Bobbi przeniosło się na Americę, która również zdecydowała się wyjść z pomieszczenia w jakiejś sprawie. Westchnęła lekko odchylając się do tyłu i kładąc w poprzeg jej łóżka. Dłonie splotła na brzuchu podczas, gdy jej oczy wpatrywały sie w górne łóżko. Czuła się zmęczona pomimo faktu, że dopiero co powróciła do świata rzeczywistego.
//Przepraszam za opóźnienie. Praca i impreza ukradły mój czas ;w; |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Nie Wrz 15, 2019 12:16 pm | |
| Spider Woman kiwnęła głową na pytanie Americi, lecz prawdę mówiąc uczyniła to jakby po sekundzie zwłoki czy zawahania - ledwo zauważalnego, ale obecnego, w związku z czym czujny obserwator powinien być w stanie je wychwycić... Przynajmniej o ile przykładał teraz wagę do zachowania kobiety. -Podejmujemy próbę- potwierdziła krótko, tyle że to... Niekoniecznie oznaczało, iż plan zakładał szukanie drugiej łodzi aż do skutku. W gruncie rzeczy nie było w tym jednak nic dziwnego; mimo wszystko własne bezpieczeństwo otrzymywało w takich sytuacjach priorytet. Pytanie brzmiało więc raczej - kto miał zadecydować kiedy przerwać poszukiwania? Agent sterujący pojazdem? Czy może Mockingbird, Spider Woman lub Hawkeye, którzy prawdopodobnie w hierarchii S.H.I.E.L.D. stali od niego wyżej? -Łódź jest sprawna i szczelna. W tej chwili zatonięcie nam nie grozi, ale trudno powiedzieć co się tutaj kryje. Przy odrobinie szczęścia tutejsze ciśnienie, temperatura i brak światła powinny nie dopuszczać do rozwinięcia się wielu gatunków dużych zwierząt, ale z Clintem na pokładzie możemy nie mieć nawet tej odrobiny- dodała Jessica po uwadze Bobbi, jednocześnie krzyżując ramiona na piersi. Kiedy America zdecydowała się opuścić pomieszczenie, Spider Woman odprowadziła ją wzrokiem, lecz zaraz potem znów przeniosła spojrzenie na odpoczywającą Mockingbird. -Próbowaliśmy już wrócić na górę. W pierwszej kolejności, szczerze mówiąc. Gdyby się udało, bylibyśmy teraz z powrotem ponad tą wyrwą i tam zastanawialibyśmy się co zrobić w sprawie drugiej grupy, ale zamiast tego krążymy praktycznie w pustce- poinformowała kobietę poważnym tonem. Sytuacja nie była jeszcze beznadziejna, bo w końcu wszyscy mieli się stosunkowo dobrze, łódź ich chroniła i mogli popracować nad planem działania, ale z drugiej strony... Dobrze też nie było. -Co się w ogóle stało z tym źródłem energii? Dotarliście do niego, zabraliście je?- spytała następnie Spider Woman, marszcząc przy tym lekko czoło. Wyglądało na to, że ta myśl naszła ją bardzo nagle, jak gdyby do tej pory zdążyła zapomnieć po co tutaj w ogóle przybyli. Być może tak właśnie było; zagrożenie potrafiło szybko przestawić priorytety. Podczas gdy Avengers młodzi i starzy dyskutowali oraz częstowali się zapasami, ich towarzysz agent siedział za sterami łodzi. Drzwi do pomieszczenia pozostawały otwarte, więc dało się go dojrzeć z korytarza - i usłyszeć, bo mężczyzna od czasu do czasu próbował nadawać komunikat z prośbą o pomoc lub o odpowiedź. Za każdym razem brzmiał na coraz bardziej zestresowanego i przeciętnie szło mu ukrywanie napięcia. Jako tako się trzymał, lecz wyraźnie przejmował się ich obecnym położeniem.
***
Pewnie byłoby dobrze, gdyby Clint odpisał teraz jako pierwszy - żeby mógł zareagować na post Americi - ale nie zmuszam do konkretnej kolejki. To tylko sugestia.
|
| | | Miss America
Liczba postów : 110 Data dołączenia : 30/05/2015
| Temat: Re: Ukryta toń Sob Wrz 28, 2019 6:14 pm | |
| America nigdy nie uchodziła za osobę spokojną, opanowaną i umiejącą kontrolować emocje, głównie za sprawą tego, iż swoje porażki zwykła przeżywać dość impulsywnie, sposobów na rozładowanie stresu szukając raczej w fizycznym wysiłku niż w głębokich kontemplacjach, jednak gdyby w tym momencie pokusić się o analizę nastrojów poszczególnych członków wyprawy, być może, całkowicie zresztą błędnie, to właśnie nastolatka zostałaby uznaną tą, nie dającą się ponieść emocjom, potrafiącą odpowiednio zdystansować się od problemów, czy zagrożeń czekających na załogę statku podwodnego, znajdującego się w nieznanym sobie środowisku, a dzięki temu z optymizmem patrzącą na czekającą ich przyszłość. Ta pozorna beztroska wynikała nie tyle z odwagi, wiary w własne możliwości, czy średniego zaangażowania w misję, co z poczucia braku odpowiedzialności i swoistego komfortu psychicznego. Prawdopodobieństwo faktu iż to właśnie panna Chavez zostanie poproszona o podjecie decyzji „co robić dalej”, było mniej więcej takie samo jak szansa na spotkanie syren. America z kolei nie pchała się na dowodzenie. To była rola Kate. To znaczy zwykle była to rola Kete, teraz natomiast odpowiedzialność za misję spadała na barki jej najstarszych uczestników, a skoro decyzja leżała poza nią, nastolatka skupiała się bardziej na własnych błędach niż na trosce o całą wyprawę. - Tyle zachodu o jeden mały kamyczek. - Latynoska kontynuowała rozmowę z Łucznikiem, jednocześnie wyciągając z kieszeni wyłowiony wcześniej kryształ i przyglądając mu się uważnie. Jeżeli minerał miał w sobie jakieś ukryte pokłady energii, to dziewczyna i tak ich nie wyczuwała. Z pewnością nie byłby to w Wszechświecie pierwszy kamień obdarzony wyjątkowo potężnymi mocami, uwolnionymi w całkowicie przypadkowych okolicznościach, choć America wolała trzymać się stwierdzenia, iż wcale nie jest odpowiedzialna za zniszczenie podwodnej jaskini, a wszystko to co stało się tam na dnie, było jedynie zbiegiem okoliczności. Podwodna budowla i tak dążyła ku upadkowi. Raczej nie było jej pisane przetrwać tam nienaruszoną przez kolejne tysiąc lat, więc bez problemu można było założyć, że ona i cała reszta po prostu znaleźli się na miejscu w niewłaściwym czasie. Chociaż biorąc pod uwagę to, że dzięki temu uratowali mały, błękitny diament, należałoby powiedzieć, że akurat wybrany przez nich czas był tym najbardziej odpowiednim. W każdym razie teraz wyglądało na to iż wszelka obecna w krysztale moc już z niego wyparowała. Albo też, raz uwolniona, kumulowała się w nim od początku. America tego nie wiedziała. Nie była naukowcem. Oczywiście chciałaby okazać się tą która rozwiąże zagadkę sił uwięzionych w kamieniu, nic jednak nie przychodziło jej do głowy. Latynoska próbowała podejść do sprawy tajemniczego diamentu w taki sposób w jaki zapewne zabrałaby się do tego Kate. Jej przyjaciółka zapewne od razu sformułowałaby dziesiątki pytań, skrupulatnie łącząc z sobą drobne detale, tak by w efekcie uzyskać pełny obraz zagadkowego zjawiska. Bez wątpienia interesowałaby ją jaskinia z której diament został zabrany. Niestety tej ostatniej America nie mogła już jej pokazać. Podobnie jak postumentu, na którym znalazła swoja zdobycz. - Chwila! To jest to! Kate na pewno chciałaby wiedzieć! - Krzyknęła uradowana nastolatka. Jeśli dziwna konstrukcja na której umocowany był diament spełniała dodatkową role niż tylko dekoracyjną, jej kształt mógł być niezwykle istotny. A ona z kolei była tą, która z racji iż stała najbliżej postumentu, najlepiej mogłaby go odwzorować. Nie w słowach, jako że opisywanie rzeczy za pomocą słów szło jej dość topornie, ale budowanie to już zupełnie inna historia. America lubiła prace ręczne, posiadając w tym kierunku pewne uzdolnienia. - Orientujesz się może gdzie znajdę na statku kilka prętów, grubych na dwa palce i na tyle elastycznych by nie łamały się przy gięciu? - Spytała łucznika, wychodząc z kuchni, z zamiarem rozpoczęcia swoich poszukiwań. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Pią Paź 11, 2019 11:53 pm | |
| Chciałoby się powiedzieć, że Clinton był takim typem (na szczęście jeszcze kwalifikował się na typa niż podtypa, choć kto wie) człowieka, który bywał niesamowicie, jakże przerażająco poważny. Że takiemu to nawet przez myśl nie przeszedłby żart najmarniejszej niczym puch jakości. Że należał do ludzi na tyle poważnych, że rzeźby wyrażają więcej humoru w tych wszystkich muzeach, które odwiedził i zdemolował ku nieświadomej - ale prawdopodobnej - rozpaczy Kapitana. Co prawda, Barton w swoim rozumowaniu uznawał jedynie tradycyjne muzea, bo jeśli miałby pójść do sztuki nowoczesnej i modernizmu to zapewne usiadłby na dziele sztuki w postaci zwykłej ławki z Central Parku. Niemniej, nosa o tyle miał, że wyróżniał co poszczególne dzieła. Sąd Ostateczny. Mógłby się z tym identyfikować, jako że dzień za dniem zdawał się być tym ostatnim. Wracając, chciałoby się powiedzieć, że Clint był człowiekiem poważnym i rozważnym. I miałoby to w sobie od groma prawdy pod warunkiem, że wykreśliłoby się poważnym i rozważnym. Wtedy Clint po prostu był człowiekiem. I to się liczyło. Jessica nie mogła tak bardzo liczyć na Bartona bez humoru. Musiała przyznać, że chcąc nie chcąc, zachowanie łucznika jak często i gęsto było nad wyraz irytujące, to czasem pozwalało na to, aby atmosfera się rozluźniła, pierwsze stresy odpuściły i tak dalej, i tak dalej. Słuchał na tyle, na ile mógł i był w stanie. Jeden z aparatów miał, drugi leżał gdzieś wśród pościeli czy innego materiału na piętrowym łóżku. Miał możliwość wyłapać co ważniejsze słowa, jednak nie wtrącał się i nie przerywał kobietom w rozmowie.
Hawkeye spojrzał na Chavez i parsknął. Właściwie to zaśmiał się pod nosem i zaraz skrzywił. — Gdybym miał zajadać każdą porażkę w moim życiu to jestem pewien, że Blob przy mnie wyglądałby jak Mister Świata, a ja mógłbym podróżować i odbijać się bez transportu czy siły kogoś rozwścieczonego — taką odpowiedź udzielił Młodej Mścicielce. Jeśli wcześniej nie znała Bartona, a przynajmniej jego charakteru, to teraz była w stanie wyłapać co bardziej zauważalne zachowania; śmiał się z siebie i był świadomy tego, że ma pecha. Co usłyszał, jak powiedziała Jess. Wychylił się nawet zza framugi, aby Spider-Woman wraz z jego żoną mogły zobaczyć blond czuprynę. Przy tym także ostrzegawcze spojrzenie ze strony mężczyzny. Nie wtrącał się. Bobbi mogła wtajemniczyć Jess w ich dotychczasowe osiągnięcia pod wodą. Wspomnieć o tym, co zrobiła Chavez, co się zaczęło dziać w chwili zabrania kryształu z jego - jak można by zgadywać - stałego miejsca. Morse zdecydowanie łatwiej będzie to opowiedzieć, a i z pewnością jej szybciej uwierzy. Wrócił uwagą do tabletek, Americi i bólu głowy, który był dla niego męczący. Nic dziwnego, że zaraz pochłonął draże. Pozostało mu łudzić się, że parę sekund i zaraz ból jak ręką odjął, zniknie. Chciałoby się tak! Barton podrapał się za uchem i zerknął na Chavez gdy już zaczęła krążyć, znajdując nowe powołanie. Nie było to zbyt rozsądne, co było o tyle dziwne, że sam łucznik się na tym złapał. W końcu też nie kierował się za często rozsądkiem, a improwizacją. — Lepiej byłoby nie grzebać przy tym dalej i wstawić do jakiegoś pudła czy coś. Na pewno się znajdzie tutaj jakieś zabezpieczenie. Chyba że chcesz, abyśmy jeszcze dalej się znaleźli i odkryli jądro Ziemi lub przebili na drugą stronę — rzucił Clinton, podążając za nastolatką. Wyrywać nie miał zamiaru tego kryształu. Jeszcze zakończyłby swój marny żywot. Położył dłoń na ramieniu latynoski, aby ją zatrzymać lub w ostateczności naprowadzić w stronę pomieszczenia, w którym siedział agent. Nie od razu zauważył niepokój mężczyzny. Bynajmniej nie po wyrazie twarzy, jako że zwrócony do nich był plecami. Szybciej był w stanie załapać nerwowe działania. I to również nie było niczym dziwnym. — Zaraz zedrzesz sobie gardło, więc pomyślmy o czymś pożyteczniejszym… — przez myśl przeszło mu zaparzenie świeżej kawy, ale zdążył się zreflektować. — Nie będę grzebać, więc możesz przynieść albo chociaż powiedzieć naszej poszukiwaczce, gdzie może znaleźć jedno z tych pudeł, co to chronią energię przed wszystkim — nieskładność myśli zrzucał na migrenę. Czuł się usprawiedliwiony. Wówczas Barton zająłby wolne miejsce obok Walkera. Czy zauważyłby jakieś rejestry, obrazy z kamer czy inne nagrania, które zarejestrowały ostatnie wydarzenia? Ile było prób ruszenia, nawiązania połączenia i czy były jakieś szkody? |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Pią Lis 01, 2019 4:39 pm | |
| W pierwszym momencie wyjęcie przez Americę klejnotu nie wywołało żadnej reakcji - albo przynajmniej zauważalnej gołym okiem. Być może był już aktywny, dlatego ponowne go dotykanie wyglądało inaczej? Może zaznajomił się już z Americą? A może brak wody bezpośrednio w jego otoczeniu coś zmieniał? Powietrze nie transportowało równie skutecznie jego energii? Wyjaśnień mogło być tak naprawdę mnóstwo; grupa posiadała zbyt mało informacji, aby zadecydować które z nich wydawało się najbardziej prawdopodobne. Tyle że zaraz po tym, jak America wydała z siebie zachwycony - własnym pomysłem - okrzyk, łodzią niespodziewanie wstrząsnęło... Coś. Wyglądało to tak, jak gdyby przez trzy, góra cztery sekundy wszystko dookoła zaczęło gwałtownie i mocno drżeć, w połączeniu z szarpnięciem całego pojazdu w dół. Czy było to coś naturalnego? Może, choć w takim wypadku drużyna miała do czynienia z niezłym zbiegiem okoliczności. Może Clint miał rację odnośnie tego nie ruszania klejnotu... Ale tak naprawdę tylko on był świadkiem tego, że America w ogóle go wyjęła. Na szczęście zjawisko ustało samo i to na tyle szybko, że agent sterujący łodzią ledwo zdążył pisnąć - zawstydzająco wysoko jak na mężczyznę - a Jessica akurat stanęła w drzwiach do części sypialnej, przy okazji blokując zresztą przejście dla Bobbi, którą zostawiła za sobą. Wyraźnie spięta i czujna Spider Woman opierała się przedramionami o framugi, jak gdyby starała się w nich utrzymać - w oczekiwaniu na ewentualne kolejne wstrząsy... Które jednak póki co nie nadchodziły. Niezadowolenie płynęło z kobiety falami. Skoro zaś już o nim była mowa, to Walker odpowiedział na jego przybycie - oraz słowa - przede wszystkim spojrzeniem... Po trochę zakłopotanym, a po trochę podejrzliwym. Może oczekiwał jakiegoś komentarza odnośnie wydanego przez siebie odgłosu i już planował zaprzeczanie? Tyle że w jego oczach szybko zagościło zdezorientowanie, gdy próbował rozpracować o co Hawkeye'owi chodziło. Potrzebował na to parę sekund, nim na jego twarzy odbiło się zrozumienie; wówczas rzucił pełne rozdarcia spojrzenie sterom, a szczególnie systemowi komunikacyjnemu. -Niczego nie dotykaj. Będziemy utrzymywali kurs. Lepiej, żebyśmy na wszelki wypadek poruszali się póki co po prostej- poinformował wreszcie Clinta - bo przez ton jego wypowiedzi poleceniem tego nazwać się nie dało - po czym niechętnie wstał ze swojego miejsca i skierował się ku wyjściu z pomieszczenia na korytarz, gestem zapraszając Americę do tego, aby za nim podążyła. Stąpał ostrożnie, jak gdyby w każdej chwili spodziewał się, że coś się wydarzy... Coś złego. W innych okolicznościach można by to było nazwać paranoją, ale teraz jego zachowanie zdawało się być całkiem usprawiedliwione. Agent przeprowadził nastolatkę korytarzem do jednego z pomieszczeń na tyłach łodzi, do którego wkroczył jako pierwszy, nawet nie oglądając się na dziewczynę. Po drodze milczał, ale w jego ciszy można było wyczytać zdenerwowanie i napięcie. Wyraźnie lepiej czuł się przy sterach, a oderwany od nich zrobił się jeszcze bardziej niepewny. Z drugiej strony przynajmniej robił to, co mu kazano, a to już coś... -Tutaj- odezwał się krótko, gdy szybko namierzył sporych rozmiarów... "Pudło", jak nazwał to Barton. Metalowe, ale o dziwo stosunkowo lekkie, rozkładane przez złapanie uchwytów na dwóch przeciwległych bokach, obrócenie ich i pociągnięcie. Urządzenie nie rozsunęło się tak po prostu, nie rozjechało, jak można by się tego było po nim spodziewać, tylko otworzyło się trochę na wzór spiralnych... Schodków? Trójwymiarowych puzzli z zapadającymi się elementami? W środku, przy jego ściankach, zdawały się przemykać jakieś błyski, ale nie wyglądały na wyładowania elektryczne... Tyle że na lampki tym bardziej nie. Chyba należało uwierzyć w to, że działało. Agent podsunął je Americe, zerkając na nią wyczekująco, ale nie puszczając uchwytów pudełka. Możliwe, że wolał przejąć klejnot... I pilnować go osobiście albo na resztę podróży zamknąć go w tym składziku. Pytanie tylko co America na to. Tymczasem na drugim końcu łodzi Jessica - po uprzednim upomnieniu Bobbi, że powinna się położyć i odpocząć póki mogła, jeżeli nie miała w tej chwili innych planów - dołączyła do Clinta. Nie zajęła miejsca Walkera, lecz jedno z tych położonych nieco dalej od sterów. Założyła nogę na nogę, skrzyżowała ramiona na piersi... I wbiła wzrok w Hawkeye'a. -To przed chwilą- zaczęła, nie precyzując o co dokładnie jej chodziło, lecz już sam jej ton wyraźnie wskazywał na to, że lepiej dla łucznika, aby się nie zgrywał, bo wiedziała, że ją zrozumiał... Albo przynajmniej dla własnego dobra powinien. Z drugiej strony naprawdę nie było wielu rzeczy, do których mogła się odnosić; chyba jedynie ten wstrząs... A choć kobieta o nic w zasadzie nie spytała, to zdecydowanie czekała na jakieś rozwinięcie tematu.
|
| | | Miss America
Liczba postów : 110 Data dołączenia : 30/05/2015
| Temat: Re: Ukryta toń Pon Lis 04, 2019 12:06 pm | |
| Słuchając wyjaśnień łucznika, America zdobyła się na grymas twarzy, który od biedy można było uznać za sympatyczny uśmiech. Nie mając pojęcia czym jest wspomniany przez Hawkeye „Blob”, nastolatka w żaden sposób nie była w stanie zrozumieć wspomnianego przez Mściciela żartu. W ogóle nie była mocna w jakichkolwiek dyskusjach z mężczyznami. W normalnych okolicznościach zapewne nie odezwałaby się do Bartona ani słowem, ignorując zarówno jego obecność jak i udzielone przez niego rady i jak najszybciej znalazła się w innej części statku. Jednak łucznik był jednym z nielicznych o którym panna Chavez mogła powiedzieć że go lubi. Nawet jeśli była to sympatia oparta głównie na tym, że Kate miała o nim dobre zdanie, a America przede wszystkim lubiła Kate, to i tak Hawkeye mógł w tej sytuacji czuć się wyróżnionym. - Podpiszesz mi jedną z tych twoich strzałek? – Bez cienia skrepowania, Latynoska usiłowała wyłudzić prezent dla przyjaciółki. Na pewno tego samego nie mógł powiedzieć siedzący za starami agent. Gdy tylko łódź podwodna wpadła w morskie turbulencje, nastolatka nie omieszkała skomentować umiejętności prowadzącego, nawet jeśli powstałe przed chwilą zaburzenia nie tylko nie wyrządziły jej żadnej krzywdy, ale też z dużym prawdopodobieństwem nie były wynikiem braku kompetencji iż strony agenta. - Sternik od siedmiu boleści. Jak można najechać na coś będąc na środku oceanu? – Dziewczyna głośno wyraziła swoją opinię. Nastolatka w żaden sposób nie łączyła wstrząsów szarpiących łodzią z faktem trzymanego w dłoniach znaleziska. Dla niej nie istniała żadna różniąca w tym, czy akurat trzyma błękitny kryształ w swoich rękach, czy ma go w kieszeni, natomiast jak chodzi o pozostałą część załogi, ów brak refleksji Latynoski w tym temacie, pasażerowie na pokładzie mogli uznać za szczęśliwy zbieg okoliczności, jako że przy innych, nawet najdrobniejszych wątpliwościach, dziewczyna od razu postanowiłaby zaspokoić własną ciekawość w temacie „a co się stanie jeśli spróbuje go ścisnąć lub wstrząsnąć jak gazowaną lemoniadę?” Dopiero po jakimś czasie America zorientowała się że Barton oczekuje od niej zwrotu odnalezionego kamienia, czy też dokładniej rzecz ujmując odłożenia znaleziska w bezpieczne miejsce, bo jakoś dziwnym trafem nikt nie chciał tego minerału wziąć na siebie. - Czyli że nie wiedzieliśmy dokąd ani po co płyniemy, ale zbiegiem okoliczności mamy przy sobie „pudełko” na to cos, którego wcale nie spodziewaliśmy się spotkać? - Skomentowana nastolatka z nieukrywaną ironią wpatrując się w swojego rozmówcę. Nie była to z jej strony jakaś głośno wyrażona pretensja o ukrywanie przed nią szczegółów misji, ani tym bardziej wysnute oskarżenie na temat możliwego spisku. Gdyby tak była America powinna raczej zachować swoje podejrzenia dla siebie, przynajmniej do czasu aż zdobędzie na nie odpowiednie dowody. Tymczasem Latynoska po prostu miała zwyczaj mówić co myśli, nie zawsze się nad tym zastanawiając. Nastolatka posłusznie udała się za agentem, odkładając kryształ w wskazane przez mężczyznę miejsce. Wcale nie chciała go mieć, dlatego też mogła z ulgą odetchnąć iż ktoś się wreszcie zainteresował sprawą. Z drugie strony naprawdę zależało jej na materiałach dzięki którym będzie mogła odwzorować podwodny postument w postaci metalowych pnączy, a akurat tym tematem nikt zajac się nie chciał. - A co z tymi prętami? Mam sama rozebrać statek? - Spytała America. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Nie Lis 24, 2019 1:17 pm | |
| Umieszczony w "pudełku" kryształ zachował się bardzo nietypowo - tyle że wyjątkowo nie była to raczej jego własna cecha, a właściwość jego nowego opakowania. Otóż klejnot nie wylądował na dnie urządzenia, lecz zawisł w powietrzu mniej więcej na jego środku, czemu towarzyszył zresztą cichy, lecz utrzymujący się stale odgłos, który mógł przypominać... Może bzyczenie lub coś podobnego? Dźwięki charakterystyczne dla przepływającej energii - zazwyczaj elektrycznej...? Najważniejsze, że odgłos uległ niemalże całkowitemu stłumieniu, gdy "skrzynka" została zamknięta, znów zsuwając się niczym trójwymiarowe puzzle. Wszystkie zapadki wskoczyły na swoje miejsca, a dobiegające ze środka buczenie byłoby teraz wykrywalne chyba tylko wówczas, gdyby ktoś przysunął ucho do urządzenia i w milczeniu umyślnie się go doszukiwał. Innymi słowy, z zewnątrz ciężko byłoby stwierdzić, że pod metalem znajdowało się coś potencjalnie cennego i najpewniej w jakimś stopniu niebezpiecznego. Oczywiście nie sposób byłoby też ocenić na ile to wszystko pomagało. To miniaturowe więzienie raczej nie zostało przygotowane specjalnie z myślą o tym konkretnym obiekcie; prawdopodobnie było czymś stosunkowo uniwersalnym... A to oznaczało, że co prawda mogło blokować sygnały z kryształu - albo tylko je osłabiać. Albo tak czy siak coś przepuszczać. Z drugiej strony zawsze lepiej było przynajmniej spróbować. Póki co natomiast agent posłał Americe spojrzenie leżące gdzieś pomiędzy zaskoczeniem, oburzeniem i przerażeniem... Z naciskiem na te dwa ostatnie. Najwyraźniej wziął jej słowa bardzo na poważnie... Zapewne sugerując się wcześniejszymi działaniami dziewczyny, która przecież jak do tej pory nie powstrzymywała się przed robieniem tego, co przychodziło jej akurat w danej chwili do głowy. Gdyby tak lepiej mu się przyjrzeć, to chyba nawet trochę od tej wizji pobladł... -Proszę, nie rozbieraj statku. Będziemy go jeszcze potrzebować- oznajmił tonem co prawda wyważonym - przynajmniej w takim sensie, że w żadnym momencie ani go nie podniósł, ani nie obniżył - lecz jednak podszytym napięciem. Tak, zdecydowanie wierzył w to, że America była skłonna podążyć za swoją własną sugestią i zabrać się za wyszarpywanie fragmentów ich łodzi. -Nie wiem czy mamy na pokładzie... Pręty. Jeżeli chodzi ci o takie zbrojeniowe, budowlane. Z rzeczy podobnych kształtem posiadamy harpuny?- zaoferował szybko, prawdopodobnie głównie dlatego, aby odwieść nastolatkę od jej pierwszego pomysłu. W zależności od rodzaju, harpuny mogły być znośnym zamiennikiem; te małe, do podręcznych broni, pewnie byłyby za krótkie, ale większe mogłyby się już przydać... Choć raczej wciąż byłyby trochę węższe od tego, czego życzyła sobie wcześniej America. Tymczasem w głównym pomieszczeniu statku - gdzie obecnie zasiadali Jessica i Clint - coś się nagle zmieniło. Była to bardzo drobna, subtelna różnica, na którą bohaterowie mogli w ogóle nie zwrócić uwagi, szczególnie rozmawiając, a więc siłą rzeczy skupiając się na czymś innym... Nie wspominając o tym, że przecież America już chwilę temu zalepiła głośnik, który w innym wypadku być może przykułby ich zainteresowanie. Otóż na uciszonym radarze pojawił się jakiś obiekt - duży obiekt. Zdecydowanie większy od łodzi S.H.I.E.L.D. - nawet jeżeli dokładne rozmiary trudno by było podać jedynie na podstawie sygnałów z urządzenia - więc niestety nie byli to najwyraźniej zagubieni towarzysze... Początkowo znajdował się mniej więcej na godzinie pierwszej, co oznaczało, że statek nie kierował się bezpośrednio na niego, ale tak czy siak miał przepłynąć blisko - choć może nieco niżej lub wyżej, niekoniecznie na tej samej głębokości. Tyle że ten obiekt się poruszał. Powoli, ledwo zauważalnie, przez co ciężko byłoby to stwierdzić patrząc na radar tylko przez chwilę - ale jednak się przemieszczał... I najwyraźniej płynął bez pospiechu w kierunku przeciwnym do łodzi, przynajmniej w przybliżeniu.
|
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Nie Gru 29, 2019 12:00 am | |
| Pierwszą reakcją Bartona było westchnięcie przepełnione dziecięcym niezadowoleniem, kiedy komuś zabrania się czegoś. Ktoś bardziej nieufny wobec łucznika mógłby dopatrywać się ogników, które zapewniałyby o tym, że jeśli tylko zostawi Clintona samemu sobie to zaraz coś zbroi. Uniósł ręce. — Mam przy sobie, nie będę niczego dotykać, przysięgam na majątek Starka — bo ewentualna strata zapewne byłaby nadrobiona w trybie natychmiastowym przez tego geniusza. Nie musiałby zamartwiać się, że nie będzie miał co ubrać lub co zjeść. Prawdopodobnie miał wykupiony dodatkowy pakiet Avengera. Clinton wciąż nie wpisywał się w jego ramy, mimo że jako powód dał wypadki losowe, istnie pechowe. Najwidoczniej to nie działało w ten sposób. A szkoda. — Jak wypłyniemy, kiedyś, na powierzchnię to podpiszę — przytaknął Barton. Jego ego zostało mile połechtane w tym momencie. W końcu często biegną do takich Rogersów i Starków, nie dostrzegając najprawdziwszych bohaterów! W każdym razie, America mogła to potraktować jako obietnicę ze strony łucznika lub przypomnieć się z podpisem, jeśli kiedykolwiek przyjdzie im ujrzeć światło dzienne i panoramę jakiegokolwiek miasta. Zdążył jedynie spocząć na jednym z foteli, które były przy panelu sterującym. Odruchowo zaczął poszukiwać sprzęgła, żeby odchylić oparcie i wygodnie się ułożyć. Skoro zapowiadało się na to, że są gdzieś tam i niezbyt prędko wypłyną na powierzchnię, to równie dobrze mógł zrobić sobie seans oceaniczny. Brakowało jeszcze szumu wody i głębi, żeby miał szansę zrelaksować się. W każdym razie, Clinton siedział nad wyraz grzecznie, rozłożony jak pan na włościach, z dłońmi splecionymi na jego brzuchu. Obrócił się na fotelu, gdy usłyszał głos Drew, a następnie jej spojrzenie, które wskazywało na to, że lepiej nie stroić sobie z niej żartów. Właściwie to często miała taki wyraz twarzy, ale w tym momencie Hawkeye postanowił to uszanować. Westchnął, żeby nabrać powietrza i zebrać myśli. — Nie wiem, które przed chwilą, ale niech będzie, że zacznę od względnego początku końca — zaczął dramatycznie. — Wychodzi na to, że jest to stare miasto, nie będę wnikać w styl architektoniczny, bo zapewne to Namor ma największe pojęcie o architekturze podwodnej, a jeszcze ponadto oburzyłby się, że znowu ludzie bezczeszczą wspaniałości wodnych krain, choć zakładam, że sam nie widział. W każdym razie był kryształ, a Chavez zamiast pomyśleć to pierw zadziałała... — Jessica od razu mogła znaleźć odpowiednią osobę, która czyniła podobnie. — I chwyciła za ten kryształ, więc to wszystko runęło w trymiga. Ledwo udało nam się choć trochę odpłynąć, by nie zawaliło się na nas, ale nie wiem, co dalej miało miejsce. Pamiętam jedynie, Jess, że była jakaś siła, jakby nas wciągała głębiej. Zaczęła kruszyć wszystko, przyciągać i ciężko było się ruszyć — mimo że ton - niemalże jak zawsze - Barton miał dość lekceważący to jednak mężczyzna był przejęty. Wcale nie podobała mu się sytuacja, w jakiej się znaleźli. Ani to, że kryształ, który był na statku, mógł spowodować coś takiego. — Nie wiem czy ktoś powinien trzymać to w swoich rękach, więc Chavez z Walkerem poszli szukać odpowiedniej skrzyni... — mógłby mówić dalej i wyjaśniać, jednak coś zwróciło uwagę mężczyzny. Zmiana w polu widzenia zdobyła jego uwagę i Clint ponownie obrócił się w stronę panelu i wzmocnionego okna, z którego widzieli właściwie ciemność. Bardziej jednak zainteresował się sygnałem, który pulsował na jednym z ekranów w panelu. Wątpliwym było, żeby byli w stanie dostrzec coś na żywo i jedynie pozostało bazować na pulsującym punkcie. Clinton wyprostował się, jak i przywrócił ustawienie fotelu do domyślnej pozycji. Jeszcze nic nie dotykał, nic nie zmieniał. Aczkolwiek gdyby agent zwlekał z podejściem to zdecydowałby się jakoś ruszyć. O ile istniałoby zagrożenie ze zderzeniem z nieznanym obiektem. — Jess, widzisz cokolwiek? |
| | | Miss America
Liczba postów : 110 Data dołączenia : 30/05/2015
| Temat: Re: Ukryta toń Pon Gru 30, 2019 12:37 pm | |
| Prowadzona sugestią agenta, America dotarła do pomieszczania które pełniło role czegoś w rodzaju zbrojowni. Tam też znalazła wspomniane przez mężczyznę harpuny, z których to planowała wykonać metalowy stojak. Jej uwadze nie umknął fakt, iż jak na statek badawczy, ów arsenał był dość pokaźny. W zasadzie można by obdzielić nim kilka statków wielorybniczych, co sama nastolatka przyjęła jako dobrą monetę, uważając że przy takiej ilości, braku tych kilku pojedynczych sztuk nikt nie zauważy. Same harpuny mniej więcej nadawały się do tego co dziewczyna chciała wykonać. Choć pierwsze z nich Latynoska po prostu złamała w dłoniach, ostatecznie dopasowując siłę i precyzję swoich działań, dziewczyna zorientowała się iż jest w stanie nadawać owej broni pożądane kształty. Swoją drogą America zaczęła zastanawiać się jak to jest, że przy całej swojej ziemskiej technice w dziedzinie wzajemnego eliminowania się, jak chodzi o podwodny arsenał, ludzkość cały czas bazowała na tak tradycyjnych wynalazkach jak pręty zakończone grotem. Wyglądało na to iż w tej kwestii miała szczęście. Młoda Avenger zabrała z sobą tyle ile była w stanie unieść, zawczasu rozsypując nadmiaru po pokładzie. W jej przypadku problemem był nie sam ciężar co logistyka transportu surowca do przyszłej pracowni. America potrzebowała znaleźć dla siebie odpowiednie miejsce do działania. Ciche, odosobnione, a przy tym dość przestrzenne, co niestety wykluczało jej osobistą kajutę, ale faworyzowało główny kokpit. Przy okazji mając w głowie sugestię Kate, podpowiadającą iż przy wszelkich pracach twórczych warto mieć plan lub przynajmniej opierać się na jakimś projekcie, nastolatka zdecydowała się najpierw narysować sam postument, a dopiero później przekuć go w trójwymiarowy obraz. Ostatecznie rzucanie po sterowni zmiętymi kartkami zawierającymi nieudane szkice, było mniej szkodliwe niż ciskanie w tym samym miejscu niewłaściwie wygiętym harpunem. Stos jednych i drugich szybko zresztą zaczął przyrastać, jako że wyobraźnia dziewczyny nie chciała współpracować, a kolejne projekty kwitowane zostały przez Americę wymownym „nie”, „nie” i „na pewno nie”. Latynoska zamknęła oczy usiłując się skupić, jednak jej myśli zamiast ku postumentowi na którym zobaczyła kryształ, szybko powędrowały wokół ogólnej sytuacji w jakiej znalazła się podwodna ekspedycja. Dziewczyna doszła do wniosku, że gdyby wiedziała iż przez większą cześć tej wyprawy będzie się czuła niczym zamknięta w butelce, z pewnością nie zgłosiłaby się tutaj na ochotnika. Zresztą, tak czy siak się nie zgłosiła. Raczej została wytypowana do wzięcia w niej udziału, a teraz tkwiła tu bezczynnie z załogą nie mogącą się zdecydować, czy wciąż są misją poszukiwawczą, czy raczej grupą zaginionych. - Dlaczego nie płyniemy do góry? – Zasugerowała America. Jej zdaniem rozwiązanie obecnego problemu było tak banalne, że tylko mężczyźni potrafili na nie nie wpaść. Skoro mogli płynąć przed siebie, to równie dobrze mogli podnieść dziób i popędzić w stronę gdzie powinno być słońce. Dziewczyna była przekonana iż drugi z statków dawno jest już w połowie drogi na powierzchnię, a im wyżej się znajduje, tym łatwiej jest mu odzyskać utraconą łączność. Być może agent chciał po prostu wyczerpać zapas paliwa, by potem móc spektakularnie krzyknąć „maldito, po co mi to było!?” |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Pon Sty 13, 2020 3:22 pm | |
| Jessica zdawała się być średnio zadowolona z wyjaśnień Clinta, ale przynajmniej mu ich nie przerywała - słuchała go z ramionami skrzyżowanymi na klatce piersiowej, spoglądając przy tym na niego i nie odrywając wzroku ani na chwilę. Kiedy mężczyzna skończył mówić, westchnęła ciężko - z frustracją - ale nie zdążyła się tak naprawdę odezwać... Bo uwagę Bartona przyciągnął wówczas sygnał, a to wystarczyło, aby i ona ku niemu zerknęła, marszcząc przy tym czoło. -Za ciemno. Kiedy zobaczę może być za późno- oceniła szybko, konkretnie, będąc już w trybie reagowania na potencjalne zagrożenie. Jej wzrok kilka razy przeniósł się pomiędzy widokiem za szybą - oświetlonym przez łódź, ale niestety nie na tyle daleko, by im coś teraz dać - a ekranem wskazującym na problem. Najpewniej rozważała ich opcje. -Skręcaj, jeżeli będziesz musiał. Sprowadzę pozostałych- być może ich udział nie był konieczny, ale prawdopodobnie tak czy siak powinni zostać poinformowani. Jessica opuściła swoje miejsce, a następnie całe pomieszczenie, chwilowo pozostawiając Hawkeye'a samego w obliczu nadciągającego obiektu... Czymkolwiek by on nie był. Radar sugerował, iż odległość wciąż stopniowo się zmniejszała, to coś zaś płynęło najwyraźniej nie po prostu do przodu - ale bardzo łagodnym zygzakiem, raz odbijając w lewo, a raz w prawo. To właśnie mogło być kłopotliwe... Chociaż jednocześnie oznaczało, że w grę raczej nie wchodziła maszyna.
Tymczasem na drugim końcu łodzi agent ostrożnie nadzorował poczynania Americi, wyraźnie nie chcąc za bardzo się wtrącać, ale jednak czując głęboką potrzebę dopilnowania, aby nie przyszło jej do głowy mimo wszystko spróbować uszkodzić ich pojazd. Mężczyzna utrzymywał co prawda dystans, ale obserwował dziewczynę uważnie i wręcz podejrzliwie... A kiedy pierwszy harpun został złamany, wydał z siebie cichy dźwięk przypominający jęk. Przy kolejnych próbach był już na to przygotowany i zachował milczenie. -Nie możemy, próbowałem. To znaczy, możemy kawałek, ale im wyżej docieraliśmy, tym zwiększał się napór i tak czy siak spychało nas w dół. Więc z grubsza silniki są na to za słabe, a i łódź mogłaby tego po prostu w jednym kawałku nie wytrzymać. Mam... Pewne podejrzenia dlaczego tak się dzieje, ale żaden ze mnie naukowiec- ostatnią część Walker dodał mniej pewnie, jakby z wahaniem. Zanim jednak zdążył powiedzieć coś więcej, w drzwiach pojawiła się Spider Woman, która wcześniej zerknęła tylko do pomieszczenia, w którym odpoczywała Mockingbird - a potem udała się już prosto na poszukiwanie tej parki. -Zbliża się do nas coś dużego. Chodźcie na przód, może będziemy musieli reagować- poinformowała krótko Americę i agenta, po czym od razu zawróciła, nie wyjaśniając im niczego więcej, ani nie czekając na ewentualne pytania. I nic dziwnego; pewnie sama chciała być w pogotowiu na wypadek, gdyby faktycznie miało się stać coś złego. Walker nerwowo rzucił okiem na nastolatkę, jak gdyby starał się zadecydować co stanowiło większe zagrożenie dla statku - ten obiekt czy America - po czym jednak podążył za Jessicą.
Obiekt natomiast zbliżał się powoli, lecz nieubłaganie - i w końcu stał się widoczny gołym okiem. Gdzieś poza zasięgiem światła pojawił się najpierw wielki, ciemny kształt, blokujący sporą część wizji po prawej stronie łodzi i niebezpiecznie się do niej zbliżający... Tyle że kawałek przed nią zaczął z powrotem wykręcać w przeciwnym kierunku, łagodnie, bez pospiechu, tym samym oddalając się od pojazdu. Więcej szczegółów przyszło z czasem; ciemne łuski - być może czarne, ale może szare lub granatowe, ciężko by było to stwierdzić - układające się warstwami na kształt nachodzącego na siebie pancerza... Masywne płetwy, na szczęście rozmieszczone tak, że żadna z nich nie powinna uderzyć w łódź - a poruszające się spokojnie, wręcz leniwie... Drobne ławice mniejszych - lecz wciąż pewnie przynajmniej dwu- czy trzymetrowych - ryb przemykające tuż przy ciele olbrzyma, bardzo blisko niego, być może szukając ochrony przed drapieżnikami, a może pełniąc inną rolę... I wreszcie zdające się wyrastać spomiędzy łusek - no właśnie, co to było? Rośliny? Nie na tej głębokości. Fragmenty rafy koralowej chyba opisywałyby to zjawisko najlepiej. Gigant musiał być w kategorii wagowej wielorybów, w związku z czym nie dało się go nawet całego obejrzeć, ale za to najwyraźniej nie interesował się łodzią. Nie widział w niej pożywienia, ale i nie uważał jej za zagrożenie... Przez co nie zwracał na nią uwagi - i nie zamierzał od niej uciekać. Jego mniejszych rozmiarów towarzystwo również nie - i z bliska dało się już powiedzieć coś więcej o wyglądzie i zachowaniu tych ryb. Były różnych gatunków, w większości o ciemnych łuskach, lecz odmiennych kształtach... W niektórych przypadkach bardzo ciekawych. Niektóre zdawały się być nienaturalnie płaskie - poziomo lub pionowo - inne zaskakująco długie, a jeszcze inne posiadały powiększone tylko jakieś konkretne fragmenty ciała... Na przykład ta przypominająca z łba rekina młota. Jedna zdawała się być prawie przezroczysta; podświetlona przez lampy łodzi praktycznie ukazała zarys swoich wnętrzności. Wszystkie te ryby co jakiś czas podpływały bliżej olbrzyma, skupiając się przy tych obszarach rafy... I najwyraźniej coś z nich podbierając. Radziły sobie z tym bardzo zwinnie, lecz w pewnym momencie jedna z nich najwyraźniej źle wytypowała moment, gwałtownym ruchem się zbliżyła - ale przesuwające się wraz z zakręcaniem wygięcie ciała giganta odepchnęło ją w przeciwną stronę... Czyli ku łodzi, w którą ryba uderzyła bokiem, częściowo łapiąc się jeszcze na tę przeszkloną część przodu. Na kilka sekund chyba ją to oszołomiło, zaszamotała się - nim ruszyła za bufetem. Na szczęście wzmocnione szkło to wytrzymało, ale już sam odgłos - i drobny wstrząs - były nieprzyjemne.
|
| | | Miss America
Liczba postów : 110 Data dołączenia : 30/05/2015
| Temat: Re: Ukryta toń Pią Lut 07, 2020 12:33 pm | |
| - Będę potrzebowała spawarki. - Powiedziała America, przyglądając się efektom swojej pracy. Powyginane harpuny wciąż nie odzwierciedlały tego co chciała pokazać, jednak Latynoska była przekonana, że jeśli zacznie je z sobą łączyć, właściwy kształt sam się wykrystalizuje, a ona nada mu jedynie delikatnych szlifów. Nie była zapalonym mechanikiem, jednak wszelkie naprawy, głównie te związane z ciągłym wskrzeszaniem należącego do niej motocykla, dokonywała samodzielnie, stąd nieobca jej obyła obsługa nawet tych bardziej zaawansowanych narzędzi. Nastolatka zaczęła się nawet zastanawiać czy sama dałaby radę naprawić łódź podwodną? To by dopiero zaimponowało Kate. America ratująca misję Avengersów. W końcu jak bardzo skomplikowana mogła być budowa takiego okrętu? Silnik jest silnikiem, a całe to zanurzanie sterowane jest wypornością, czyli naprzemiennego wypychania się wody i sprężonego powietrza. Swoją drogą, nastolatka nie bardzo zgadzała się z tłumaczeniem agenta dotyczącym przyczyny usterki. Przecież im wyżej byli, tym teoretycznie mniej wody mieli nad swoimi głowami, a zatem wspomniemy przez niego napór wody przy wynurzaniu powinien się raczej zmniejszać niż odwrotnie. America zamierzała właśnie zaproponować iż sama naprawi uszkodzenie gdy nieoczekiwanie ona i Walker zostali wezwani do sterowni. Nareszcie coś się działo. Choć w dalszym ciągu pozostawali zamknięci w blaszanym ogórku, wokół siebie mając miliony ton wody i ogrom pustej przestrzeni interesującej tylko dla maniaków pokroju agenta Walkera, przez co nastolatka nie bardzo potrafiła wyobrazić sobie czegokolwiek, co miałoby wzbudzić powszechny niepokój. No chyba ze stan łodzi diametralnie by się pogorszył, ale przecież na to ostatnie ona miała już rozwiązanie. Tymczasem zderzenie z wielorybem nie było nawet w pierwszej piątce przewidywanych przez Latynoskę katastrof. - Naprawdę powinni odebrać wam uprawnienia na kierowanie łodzią. - Zauważyła America, z fascynacją obserwując olbrzymie stworzenie. Wbrew pozorom jego obecność tutaj, młoda mścicielka odbierała jako nad wyraz pozytywny prognostyk, nie tylko z racji tego, że w doskwierającej jej monotonii wyprawy, wnosił on coś ciekawego, czy z względu na fakt iż wieloryby raczej nie nurkowały głębiej niż na kilkaset metrów, a co za tym idzie ich sytuacja wcale nie wyglądała tak tragicznie, ale głównie z uwagi na to, że widok gigantycznego pływaka nasunął jej genialny, a przynajmniej jej zdaniem „genialny”, pomysł jak wydostać się z tarapatów. - Podhaczmy się pod niego. - Zaproponowała nastolatka, przekonana że wcześniej czy później zwierze wypłynie na powierzchnię chociażby po to by zaczerpnąć powietrza, a przy swoich gabarytach bez trudu powinno pociągnąć za sobą łódź podwodą. Prawdopodobnie nawet nie zauważając przy tym dodatkowego balastu. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Nie Kwi 05, 2020 9:52 pm | |
| O dziwo, niezadowolenie Jessici nie obruszyło Clinta na tyle, żeby zaczął obawiać się o swoje życie. Dość często miał szansę wyłapać ten moment, kiedy powinien się zamknąć lub obrać inną strategię w związku z udobruchaniem rozeźlonej kobiety. Najczęściej jednak jego - niekiedy naprawdę kiepski - instynkt samozachowawczy na to nie pozwalał. Raczej jego brak. Bo Barton potrafił dalej pyskować, komentować, żeby się doigrać. Plusem takich działań było to, że wtedy mógł grać ofiarę i wytykać swoje niezadowolenie. A w tym potrafił być niezwyciężony. W takich sytuacjach cieszył się, że jest głuchy. O ile tak mógłby to powiedzieć. Po prostu gdy ktoś postanowił jemu wyrzucić swoje żale, przyczepić się o konkretne wydarzenie, Barton najzwyczajniej w świecie nie słuchał; albo dyskretnie (lub też nie, bywał ostentacyjny) wyłączał czy wyciągał aparat, albo tak świetnie odgrywał swoją rolę, że skupiał się na czymś innym. Dopiero po dłuższej chwili, gdy jego wytykający rozmówca naprodukował się wystarczająco, zagadywał o to, czy ktoś coś do niego mówił. I znowu potrafił się doigrać. Ale to najwidoczniej była jego domena, urok i nieoficjalny fetysz, żeby dokuczać tak długo, aż nie oberwie. Nic więc dziwnego, że często przebywał z Natashą na misjach, która mogła swoją frustrację wyładować na nim. Nie mówił tego Bobbi, której zachowanie w ostatnim czasie też wskazywało na mniejsze pokłady cierpliwości wobec swojego męża.
W każdym razie, gdy Drew postanowiła zostawić Bartona samego i skierować się po agenta, Americę i - o ile - Bobbi, Hawkeye skupił się na obserwacji i wyłapaniu szczegółów, jeśli światło mu na to pozwalało. Podobnie gdyby zaszła taka potrzeba, użyłby sterowania, żeby zmienić nieco kierunek łodzi. Oczywiście, miałoby to miejsce dopiero w momencie, gdyby sytuacja miała być na tyle niebezpieczna, że za późna reakcja skończyłaby się utratą życia wszystkich obecnych na pokładzie. To, co widział… Było niepokojące. Czy było to większe od stworzeń, które mogli widzieć? Czy to były jakieś starsze gatunki czy całkowicie coś innego, czego ludzkość nie mogła odkryć lub nie miała jeszcze na to szansy? Clintonowi przez myśl przeszłoby wypytanie o to Namora, ale nie miał ochoty siedzieć w jego towarzystwie, żeby ten znowu niepotrzebnie się oburzał i raczył na nowo obrażać wszystkich wokół. Niemniej to, co widział, było interesujące i choć z jednej strony oczywistym wydawało się zbadanie tego, to z drugiej miał wrażenie, jakoby pozostawienie tych stworzeń samym sobie byłoby najlepszą decyzją. Niestety, mimo wszystko, wątpił w to, żeby miał aż taką decyzyjność. Nieznacznie spiął się w siedzisku, gdy zatrzęsło łodzią. Nie zwiastowało to niczego dobrego, więc Barton ponownie, całkiem asekuracyjnie, sięgnął do steru łodzi, żeby zareagować w odpowiednim czasie. Zerknął przez ramię, żeby zauważyć towarzystwo, które zdążyło się pojawić. Pokręcił głową na komentarz Chavez i zerknął na agenta. — Macie któreś z tych urządzeń nawigacyjnych, namierzających, żeby śledziły te ryby? — zagadnął, robiąc miejsca Walkerowi, gdyby ten zapragnął zasiąść za ster. Zająłby natomiast miejsce obok, dla własnej wygody. — Sygnał idzie z nimi czy dalej jest nieprzerwany? Myślisz, że płyną dokądś czy skądś wybiły? — była to myśl iście filozoficzna, ale uznał, że stosowna, aby ją poruszyć. Czy był to powód, że te stworzenia zmieniły kierunek, czy był to ichni “spacerek” w takim kierunku i oni, przypadkowo, natrafili się na nich? |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Pią Kwi 24, 2020 5:54 pm | |
| Sięgnięcie ku sterom w momencie uderzenia mogło się okazać całkiem przydatne - w zależności od tego, co grupa planowała zrobić dalej... Ale na pewno pozwalało na minimalne skorygowanie obranego kierunku, bo mimo wszystko ta stłuczka z rybą trochę dziób łodzi odchyliła, nawet jeżeli - ze względu na jej wymiary - w niewielkim stopniu. Clint mógł się tym zająć od razu, jeżeli miał na to ochotę. Walker tymczasem nie uznał za stosowne mu w tym przeszkadzać - i ostrożnie przysiadł na wolnym miejscu obok, wyglądając przy tym na nieco bledszego niż wcześniej. Może przez to zajście, może przez ogólne wpływy zadawania się z Americą, która zdawała się stresować go najbardziej... Grunt jednak, że mężczyzna kiwnął głową na pytanie Bartona - tuż po rzuceniu nastolatce spojrzenia leżącego między konsternacją i narastającym przekonaniem, że ona prawdopodobnie tak czy siak zrobi jak zechce, przynajmniej o ile nie powstrzyma jej ktoś z większym od agenta autorytetem. -Nie wiem czy zadziałają przy tym wszystkim co się dzieje. I na tej głębokości - choć w teorii powinny- uprzedził tylko w kwestii namierzania ryb, ale choć nie powiedział tego wprost, to jego słowa świadczyły o tym, iż owszem, łódź tego rodzaju urządzenia posiadała. Zaraz potem zresztą Walker wskazał na jeden z paneli, nim - po krótkiej chwili namysłu - najwyraźniej uznał, że pewnie będzie jednak lepiej, jeżeli sam zajmie się jego obsłużeniem. Tak czy siak miał do niego bliżej... I prawdopodobnie lepiej się na tym znał. -Myślę, że to ryby i nie mają głębszego celu w życiu- podsumowała natomiast w tym czasie Jessica, stojąca z założonymi rękami nieco bardziej z tyłu. Pajęcze poczucie równowagi musiało jej się przydać w momencie zderzenia, skoro była w stanie mniej więcej utrzymać taką pozę, pomijając lekkie zachwianie się w kluczowej chwili. Zanim ktokolwiek zdążył jej na to odpowiedzieć, Walker odezwał się ponownie... Być może umyślnie, aby uciąć ten tok rozumowania i wrócić do rzeczy: -... Tak czy siak, jeżeli za nimi zakręcisz, to spróbuję osadzić na tym wielkim nadajnik. I, er, czysto teoretycznie pewnie moglibyśmy się postarać jakoś o niego zahaczyć, ale... Widzieliście jego łuski? To wyglądało jak pancerz. Gdyby rozchodziły się chociaż w inną stronę, to moglibyśmy się jakoś między nimi uczepić, ale tak - to wszystko by się po nich zsunęło. A nie wiem czy chcę sprawdzać jak zareagowałby na przebicie się przez nie. Jest... większy od nas- w tym momencie agent zawahał się ponownie, a jego kolejne słowa zabrzmiały tak, jak gdyby musiał je sobie wręcz wydzierać z gardła, bardzo niechętnie i przy każdym jednym obwiniając siebie samego za to, że to robił: -Chyba że ktoś zgłasza się na ochotnika, by zaryzykować ciśnienie i wyskoczyć na zewnątrz, żeby spróbować nas do niego przywiązać- oczywiście każdy z grupy posiadał odpowiednie kombinezony, ale raczej nie zostały one przygotowane z myślą o aż takich głębokościach. A nawet jeżeli w teorii owszem, to w praktyce i tak mogło się skończyć różnie. Spider Woman zdawała się myśleć właśnie o tym - lub czymś podobnym - jeżeli sądzić po jej poważnym, ale pełnym namysłu wyrazie twarzy oraz następnych słowach: -Jaką mamy pewność, że to stworzenie będzie miało w ogóle powód popłynąć w górę? Nie wyglądało mi na typowego wieloryba, może na jakiegoś krewniaka, ale nawet jeżeli... To jeszcze nie oznacza, że ma te same potrzeby. Chyba że chcemy po prostu oszczędzić na paliwie- zauważyła konkretnie.
|
| | | Miss America
Liczba postów : 110 Data dołączenia : 30/05/2015
| Temat: Re: Ukryta toń Sob Kwi 25, 2020 12:57 pm | |
| Amercia była przekonana, że jej pomysł wykorzystania wielorybów jako siły pociągowej dla łodzi podwodnej, bez problemu zyska aprobatę pozostałych członków ekspedycji. Nie mieli zresztą wielkiego wyboru. Uwięzieni w bezkresnej głębi oceanu, dosłownie jak i w przenośni, mogli potwierdzić stare powiedzenie o tym, iż tonący chwyta się brzytwy. Choć do wyobraźni nastolatki bardziej przemawiał przykład, w którym idąc wzdłuż międzystanowej autostrady, nagle spotyka się jadącą tamtędy ciężarówkę, będącą pierwszą oznaką życia jaką widziało się od kilku dni. Takiej okazji na podwózkę po prostu nie należało przegapić. Nawet jeśli miałaby się ona zakończyć katastrofą, lepsze to, niż potem pluć sobie w brodę i nieustannie powtarzać „a trzeba było...”. W ostateczności przynajmniej dowiedzą się czy wielkie stworzenia są rybami czy ssakami. Tymczasem, zupełnie niespodziewanie, dwójka mścicieli podchodziła do tematu raczej sceptycznie, widząc w nim więcej zagrożeń niż możliwych korzyści, choć wszyscy raczej zgadzali się w kwestii, że jedyną alternatywą jest dalsze dryfowanie bez celu. W przynajmniej nikt nie zaproponował innego rozwiązania. Jeszcze większym zaskoczeniem dla Latynoski był fakt, iż jedynym który zdawał się podzielać jej pomysł, był agent Walker. Nawet jeśli ten ostatni z typowym dla siebie pesymizmem, przede wszystkim podkreślał czekające ich trudności, nastolatka uznała, że „to się nie uda”, brzmiało lepiej niż „to nie ma sensu”. Poza tym fakt iż coś nie uda się jemu, tym bardziej mobilizowało dziewczynę do pokazania, że ona dla odmiany da radę. Z drugiej strony, teoretyczne poparcie przez agenta pomysłu Americi, mogło być jedną z tych psychologicznych gierek, o których wspominała Kate, w myśl których, czasem należało udawać, że chce się coś zrobić, tylko po to by ktoś inny poczuł się w obowiązku zrobić to coś za ciebie. Latynoska nigdy nie potrafiła tego zrozumieć. Jej zdaniem albo się czegoś chce, albo nie chce. Prawda, że nie lubiła Walkera, ale to że one jest „za”, wcale nie oznaczało iż ona automatycznie zmieni zdanie. - Co z tego że jest wielki i silny? Właśnie takiego potrzebujemy aby dał radę uciągnąć łódź. - Zauważyła America, odpowiadając na jedną z wielu wątpliwości agenta, jednocześnie posyłając mężczyźnie pewne siebie spojrzenie, mające mówić „nie pękaj” . - Potrzebujemy jego i długiej oraz mocnej liny, takiej która posłuży nam za hol. Poza tym myślałam raczej o czymś w stylu lejcy niż harpuna wbitego w brzuch. Ostatnia sugestia w ogóle nie miała sensu. Jej jedyną zaletą było to, że taki plan dało się wykonać bez wstawania z fotela, co zapewne stanowiło ulubiony sposób działania agenta. Siedzieć na tyłku i kropnąć wieloryba harpunem. Tak jakby wykrwawiając się zwierzak mógł stanowić dla nich jakąś pomoc. W tym momencie panna Chavez naprawdę była zdeterminowana by zrobić to po swojemu. Nawet jeśli zapętlanie gigantycznemu zwierzęciu kokardy na ogon lub co pewnie jeszcze bardziej działo na wyobraźnię Walkera, założenie wielorybowi uzdy, brzmiało jak proszenie się o nieszczęście. Niestety nawet przy wątpliwym poparciu agenta, pomysł stworzenie podwodnego zaprzęgu wciąż nie miał większości, a America nie bardzo wiedziała jak przekonać do niego starszych i dużo bardziej doświadczonych Avengesów. Nastolatka nie posiadała telnetów przywódczych. Przywykła do tego że zwykle działa sama, a konieczność współpracy z kimś innym niż Kate, zawsze sprawiała jej problemy. Być może powinna była bardziej uważać o co chodzi w tej całej psychologi. - W każdym razie ja zgłaszam się na ochotnika. - Podsumowała Latynoska. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ukryta toń Sro Lip 22, 2020 7:12 pm | |
| Samo wspomnienie wbijania harpuna w brzuch ogromnego, wielorybo-podobnego stworzenia wystarczyło, aby agent pobladł jeszcze bardziej - ale jednocześnie, o dziwo, Jessica parsknęła cichym, krótkim śmiechem... Niezbyt wesołym, wręcz przeciwnie, ale zawsze była to jakaś reakcja, wyrywająca ją na chwilę z zamyślenia i szukania wszystkich powodów, dla których plan mógł się nie udać. -Mamy sporo mocnej liny... Raz, że tam na składzie, a dwa, że wypuszczanej z przodu. Powinna wytrzymać, bo z założenia ma być używana między innymi do ciągnięcia jednej łodzi przez drugą, kiedy zaistnieje taka potrzeba- przyznał ostrożnie Walker. Brzmiał przy tym trochę tak, jak gdyby sam nie wierzył do końca w to, że właśnie przyznawał Americe rację i pośrednio popierał jej pomysł... Szczególnie kiedy ci dorośli Avengers niekoniecznie byli tego samego zdania co ona. Mężczyzna rozluźnił się odrobinę dopiero w momencie, kiedy Spider Woman - choć wciąż nie wyglądała na w pełni przekonaną do tego pomysłu - kiwnęła wreszcie głową... Zaraz po tym, jak tylko America zaoferowała, że weźmie to na siebie. -Spróbujemy. Lepszej opcji rzeczywiście nie widzę, jeżeli nie chcemy pływać do wyczerpania paliwa- zadecydowała. Jako że Bobbi pozostawała w osobnym pomieszczeniu i żadne z Avengers - ani agent - nie wyglądało na chętnych, aby się do niej udać, zestresować ją i zapytać o zdanie... To pozostawiało jedynie Clinta. Tyle że w przypadku głosowania trzy osoby tak czy siak przebijały jedną - czy w porywach dwie. A to oznaczało, że America mogła postawić na swoim. Bycie upartym popłacało.
Można by się było dziwić temu, że dorośli i doświadczeni bohaterowie pozwolili na to, aby nastolatka odwalała brudną robotę - tyle że na tej głębokości to ona miała największe szanse na powodzenie. Pozostali, nawet w kombinezonach, tak czy siak by się narażali - a to zakładając, że w ogóle byliby w stanie dogonić "wieloryba"... A manipulowanie liną wymagało jednak większej precyzji, niż oferował to ten mniejsze model pojazdu. Agent pozostał u sterów, zawracając łódź i ruszając w stronę olbrzyma, podczas gdy dziewczyna przygotowywała się do wyjścia. W odpowiednim momencie wystrzelił również linę - wychodzącą z zazwyczaj zablokowanego otworu z przodu łodzi. Co prawda jej uwolnienie następowało z rozpędu, więc America musiała ją złapać - ale nie miała z tym większych problemów. Pomagało również to, iż nie musiała tak naprawdę płynąć - nie w tym klasycznym znaczeniu tego słowa. Poruszała się w gruncie rzeczy lecąc. Po prostu w wodzie. I choć ciecz blokowała ją bardziej od powietrza, to nawet przy tym utrudnieniu rozwijała sporą prędkość... Wystarczającą, by dotrzeć do tyłu zwierzęcia. Pozostałe ryby nie zwróciły na nią większej uwagi. Najwyraźniej uznały ją za kolejnego dziwnego przedstawiciela tutejszej fauny, chcącego podpiąć się pod giganta... I miały pod tym względem przynajmniej trochę racji - bo to ostatnie się zgadzało. Dosłownie. Wielkie ciało nie dawało wielu możliwości owinięcia go liną, ale przy ogonie występowało zwężenie, na które tak czy siak poszło sporo metrów sznura... Który na dodatek był dość sztywny, co zapewne wynikało po części z jego wytrzymałości. Po takim przygotowaniu uprzęży America mogła wrócić na pokład - a właściwie wystarczyło, że chwilę zaczekała, a potem obniżyła się pod łódź, bo w końcu ta była już wtedy ciągnięta w jej kierunku.
Jak się okazało, plan był jednak trafiony. Co prawda chwilę to potrwało, bo stwór najwyraźniej nie widział powodu, aby wypłynąć - ale przynajmniej w tym czasie łódź nie pożerała paliwa. Kilka godzin zajęło olbrzymowi dostanie się w miejsce, z którego zaczął się wreszcie wznosić, wpływając wraz z całym swoim orszakiem - i łodzią - w wąskie jak na jego rozmiary przejście, wyrwę w kamienno-rafowym suficie. W kompletnych ciemnościach ciężko było stwierdzić więcej; oświetlenie łodzi naprawdę nie dawało dużo... Ale w końcu, po dłuższym czasie nieustającego napięcia, agent dał znać, że komputer pokładowy znów mógł ocenić głębokość. Na tym etapie większość ryb towarzyszących "wielorybowi" już zniknęła, najwyraźniej wybierając zostanie w tyle, ale on sam się nie zatrzymywał... I ostatecznie Walker zdecydował się po prostu zerwać linę, aby łódź mogła ruszyć dalej o własnych siłach. Niestety ze strony tej drugiej nie było odpowiedzi, żadnego sygnału... Ale grupa nie mogła z tym nic zrobić.
***
Miało być więcej, miało być dłużej, ale skoro połowa graczy wyłamała się tak szybko - i sami wiecie co potem się działo - lepiej chyba Was zwolnić z tematu, żebyście mogli zająć się czymś innym. Oboje dostajecie tutaj [z/t], tak samo jak i wszystkie postaci, które były prowadzone jako NPC, czyli Spider Woman oraz Mockingbird. Zabieracie ze sobą znaleziony na dnie klejnot, który zatrzymuje S.H.I.E.L.D., oraz rzeźbę o prawdopodobnie religijnym podłożu - którą na pokład przytargała Jessica. Jeżeli komuś na niej zależy, może ją sobie zabrać - w razie czego dajcie znać mnie lub ustalcie to między sobą.
Opis rzeźby: Wykonana z marmuru stojąca postać kobiety z udrapowaną wokół niej szatą, spływającą aż do podstawy posągu i układającą się bardzo naturalnie. Kamienna "tkanina" tworzy dekolt schodzący aż poniżej pępka, zakrywa za to ramiona oraz część długich włosów. Ponad nią z kolei znajduje się delikatna, precyzyjnie wykonana korona - przypominająca przechodzące jedna za drugą fazy księżyca, z pełnią na środku. Zwrócone wnętrzem ku górze dłonie kobiety są puste, ale kiedyś najwyraźniej coś w nich spoczywało; obie ręce ma zgięte w łokciach, z jedną dłonią umieszczoną dość nisko, na wysokości bioder, drugą zaś wyżej, mniej więcej na poziomie ramion. Ciężko określić jej wiek; nie ma zmarszczek, ale jednocześnie coś w spokojnym wyrazie jej twarzy wskazuje na coś starszego.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ukryta toń | |
| |
| | | | Ukryta toń | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |