|
| Mieszkanie Osborna | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Mieszkanie Osborna Czw Wrz 26, 2019 6:07 pm | |
| First topic message reminder :
Mieszkanie zajmuje całe górne piętro jednego z budynków na Manhattanie, a co za tym idzie posiada sporą powierzchnię. Jako całość wygląda równocześnie bardziej nowocześnie i przytulnie od oficjalnej, rodzinnej rezydencji Osbornów, w której obecnie Harry rzadko nocuje... I jest to zarówno świadomy zabieg, jak i po prostu efekt faktycznego spędzania w nim czasu. Wysokie okna wpuszczają dużo światła i czynią pomieszczenia jasnymi, choć w większości w ogóle się nie otwierają, bo za obieg powietrza tak czy siak odpowiada klimatyzacja. Sufity zawieszone są wysoko - wyżej niż na pozostałych piętrach. Na wyposażenie składa się sporo luster, które sprawiają wrażenie, jak gdyby dostępnego miejsca było jeszcze więcej.
Budynek posiada zarówno windę, jak i klatkę schodową, z obu zaś można dostać się na ostatni poziom, do sali służącej za hol. Na ogół w użytku jest tylko winda, zaś schody pozostają odcięte i korzysta się z nich jedynie w szczególnych przypadkach, jak na przykład podczas awarii... Choć dodatkowe własne zasilanie budowli chroni windę przed problemami związanymi z brakiem prądu. Dotarcie na to piętro wymaga podania kodu, zaś wejście nadzorowane jest przez zwrócone w tym kierunku kamery. Mieszkanie posiada najnowocześniejsze legalne zabezpieczenia... I parę dobrze ukrytych nieoficjalnych.
Z holu przejść można bezpośrednio do głównego pomieszczenia, czyli dużego, przestronnego salonu, pokoju dziennego, jak kto chciałby go nazwać. Znajduje się on w pewnym sensie na dwóch poziomach, lecz z różnicą zaledwie pół metra, jak gdyby na podłodze umieszczone zostały opatrzone schodami wysepki oddzielające i wyróżniające niektóre obszary. Podłoga z dość jasnego - lecz wciąż brązowego - drewna znajduje swoje odbicie również na sklepieniu, a kolorystycznie łączą się z nim odcienie beżu i kremu na innych powierzchniach czy meblach, w tym grubych zasłonach. Do tego dochodzą występujące tu i ówdzie plamy szarości czy wręcz czerni. Jedna taka wysepka skupia zbiór wykonanych w podobnym stylu kanap i foteli z poduszkami, z tu czy tam dostawionymi stolikami i ławami oraz przystawionymi do ścian regałami i szafkami. Jedna z tych ostatnich kryje w sobie lodówkę przeznaczoną na napoje i smakołyki wymagające niskiej temperatury, lecz brak w niej czegokolwiek alkoholowego. Przy jednej ze ścian kanapa wpuszczona jest pod szerokie półki regału, co częściowo ją skrywa. Większość tych mebli tworzy w przybliżeniu okrąg, którego przeznaczenie zdaje się być jasne - to część do przyjmowania gości. Inny zakątek, tym razem na niższym poziomie, z jednej strony ograniczony ścianką podwyższenia, również zawiera długą kanapę o kształcie kanciastej litery C oraz stolik w jej wgłębieniu, lecz tutaj króluje już ogromny, zawieszony na ścianie telewizor z rozchodzącym się dookoła nagłośnieniem. Znajdują się przy nim także konsole z gadżetami, ustawione na półkach pudełka i płyty z grami oraz filmami, a czasami nawet po prostu z muzyką... Pomiędzy nimi zaś z rzadka natknąć się można na drobne elementy związane z niektórymi tytułami, zapewne pochodzące z edycji kolekcjonerskich. Choć okien otworzyć nie można, to już drzwi na taras tak. Nie jest on może bardzo szeroki, ale dość długi i posiada wystarczająco dużo miejsca, aby można było wystawić na nim parę siedzisk, niewielkich, okrągłych stolików czy nawet donic z kwiatami. Tego wejścia na wszelki wypadek również pilnują prywatne i dobrze ukryte kamery.
Utrzymana w podobnej kolorystyce jadalnia połączona jest częściowo z kuchnią i razem tworzą literę L. Ta pierwsza, podłużna, skupia się w gruncie rzeczy wokół długiego stołu z zestawem dziesięciu krzeseł, z wiszącymi nad nim lampami. W ścianach znajduje się kilka wgłębień o różnych przeznaczeniach. Część z nich to po prostu szafki i półki, w tym barek - choć tylko z nazwy, bo znów pozbawiony alkoholi... Ale jedna z wnęk stanowi w przybliżeniu kwadratowe okno do kuchni, zaczynające się mniej więcej na wysokości pół metra nad podłogą i kończące się w podobnym odstępie od sufitu. Jego podstawa traktowana jest jak stolik, więc - oprócz donicy z kwiatem - zastać tam można zwykle jakieś magazyny, książki, drobne urządzenia i inne przedmioty. Po przeciwnej stronie pokoju inna wnęka robi miejsce dla wpuszczonego w ścianę materaca z poduszkami i świetnym widokiem przez przylegające do niego okno. Część kuchenna natomiast jest zaskakująco spora, z przeprowadzoną po środku wyspą i rzędem nowoczesnych urządzeń, w tym takich bardzo specyficznych i dla przeciętnego obywatela pewnie zbędnych. Tutaj kolorystyka nieco się zmienia, drewno ciemnieje, beż przechodzi praktycznie w biel, przybywa szarości - objawiającej się przede wszystkim w metalowych powierzchniach. Mimo to elegancka pozostaje zachowana.
Gabinet zajmuje właściwie dwa pomieszczenia, a właściwie jedno główne, które przechodzi w mniej oficjalną pracownię. To pierwsze przypomina pozostałe pokoje, obszerne, jasne, wypakowane regałami... Z ogromnym, zakręcającym biurkiem i wygodnym fotelem w centrum sali. Po części pełni również funkcję biblioteki, przynajmniej pod tym względem, że tutaj znajdują się te naprawdę istotne dla właściciela książki. Towarzyszy im zakątek z niewielką, ale przytulną kanapą, poduchami, kocem, lampą stojącą i małym, owalnym stolikiem. Tutejszy telewizor jest mniejszy od tego z salonu, choć wciąż całkiem spory i również zawieszony na ścianie. Całości dopełniają jeszcze sztalugi. Pracownia z kolei nie jest ukryta, tylko po prostu zamknięta - i to nie na zwykły klucz. Tak czy siak nie ma w niej niczego naprawdę podejrzanego, takie rzeczy czekają w Oscorp, ale niektóre obiekty faktycznie można by uznać za groźne, dlatego wymagają dodatkowego zabezpieczenia. Wyciszone pomieszczenie znajduje się we wnętrzu mieszkania, nie ma dostępu do okien, ale i tak jest jasno oświetlone, w tym przesuwanymi lampami wspomagającymi pracę nad drobnymi elementami. W przeciwieństwie do ojca chemika, Harry lepiej czuje się z robotyką i to widać. Nowoczesny sprzęt miesza się z zupełnie prostymi narzędziami, większość części i gotowych produktów pozostaje schowana w odpowiednich szafkach, szufladach, sejfach i innych skrytkach... Środek pracowni natomiast zajmuje długi stół z licznymi przegrodami pod blatem. Stąd można także nadzorować kamery rozmieszczone po mieszkaniu.
Główna sypialnia skonstruowana została w sposób podobny do salonu, w związku z czym również znajduje się jakby na dwóch poziomach o niewielkiej różnicy wysokości. Jest ciemniejsza od pozostałych pomieszczeń, przynajmniej pod względem kolorystyki, a nie oświetlenia. Ciemne drewno, więcej czerni i odcieni szarości... Centrum pokoju zajmuje rzecz jasna ogromne łóżko z okrągłymi stolikami po obu stronach, które znajduje się na podwyższeniu obejmującym w przybliżeniu trzy czwarte sypialni. Kilka szafek i półek, biurko, wieża, znów telewizor... Nic szczególnego. Jedne drzwi prowadzą do garderoby, drugie zaś do łazienki - z wpuszczoną w podłogę wielką wanną z funkcją jacuzzi, ale i z mniej ekstrawaganckim wyposażeniem, wliczając w to prysznic.
Pokój gościnny znów jest jaśniejszy, nieco mniej obszerny i wystawny, lecz pod tym względem różnica jest tak naprawdę niewielka. Na podwyższeniu znajduje się jedynie łóżko i stojący obok niego stolik. Tutaj również umieszczono na ścianie telewizor, a zamiast normalnej szafy wchodzi się do wydzielonego w tym celu pokoju. Sypialnia ma własną łazienkę, także posiadającą osobno wannę i prysznic, lecz ta pierwsza, choć sporych rozmiarów, nie została już wbudowana w podłogę. Poza tym wszystkim w mieszkaniu znajduje się jeszcze trzecia ubikacja - dostępna już bezpośrednio, bez przechodzenia przez którąś z sypialni.
Terenu pilnuje natomiast robot - modliszka stróżująca. Ma około metra wzrostu, nie licząc czułek, jest lekka, zwinna i szybka, a do tego świetnie radzi sobie ze wspinaczkami i chowaniem się, gdzie to ostatnie umożliwia jej nie tylko budowa, ale i ograniczona zdolność wtapiania się w otoczenie... Przynajmniej jak długo spoczywa w bezruchu lub przemieszcza się powoli. Ostrza na przednich kończynach i końcówki pozostałych potrafi pokryć warstwą ochronną, aby niczego nimi nie uszkodzić. Może przełączać się na noktowizję i termowizję. Na co dzień zachowuje się jak każde inne zwierzątko domowe, a w przypadku pojawienia się intruza zastępuje psa. |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Pon Gru 23, 2019 2:48 pm | |
| Harry nie mógłby z czystym sumieniem powiedzieć, że zaskoczenie kobiety nie sprawiało mu pewnej przyjemności - ale w gruncie rzeczy to miało akurat najmniejsze znaczenie. Ważniejsze było to, że po prostu mu pasowało. Było mu na rękę. Szok oznaczał zbicie z tropu. Sprawiał, że chociaż przez tę krótką chwilę dana osoba nie wiedziała co powinna myśleć i jak się zachować, w związku z czym nie mogła podążać za wcześniej wyznaczonym planem - o ile w ogóle takowy posiadała. A to mu odpowiadało. Wymuszało szczerość reakcji i działań. No, chyba że ktoś był na tyle sprawnym kłamcą czy oszustem, że w biegu obmyślał nowe taktyki. Ale - biorąc pod uwagę całokształt zachowania kobiety, zarówno teraz, jak i w przeszłości, przynajmniej zgodnie z jej relacją - w to jakoś wątpił... - Dokładnie - potwierdził, gdy Megan dopytała o warunki swojego wypuszczenia. Szczerze mówiąc jemu również wzywanie policji nie byłoby na rękę, ale o tym wiedzieć nie musiała. Zdecydowanie wolał, aby sądziła, że robili jej w ten sposób łaskę. Prawda zaś była taka, że nie dość, że wolał nie wystawiać Gwen na towarzystwo policjantów - na wypadek, gdyby znowu coś miało pójść nie tak - to jeszcze nie potrzebował rozgłosu. Niby zasada "nieważne co o tobie mówią, byle poprawnie zapisywali nazwisko" często faktycznie się sprawdzała, ale kiedy twoja firma tak czy siak podejrzanie często bywała łączona z nieprzyjemnymi sprawami... Lepiej już było uważać. Och, a Harry ani przez chwilę nie wątpił, że coś takiego trafiłoby do mediów. Te sępy krążyły wszędzie i tylko czekały na okazję. Osborn wysłuchał dalszych wyjaśnień kobiety, kiwając przy tym raz czy drugi głową. Tak naprawdę te pierwsze wyniki powinny być wystarczającym dowodem na poparcie jej słów... Szczególnie w połączeniu z nagraniami z kamer. A te, wbrew pozorom, ciężko było kompletnie usunąć, nawet kiedy bardzo się próbowało. Zazwyczaj takie skasowane ujęcia dało się odzyskać. A Oscorp mogło sobie na to pozwolić. Tak czy siak, Harry ani przez moment nie wątpił w to, że akurat prawdziwości tej części łatwo uda się dowieść. Bardziej zależało mu na materiałach wskazujących na udział w tym przekręcie kogoś wyżej postawionego, najlepiej należącego do rady... Bo nie zdziwiłby się, gdyby takie osoby próbowały się wykręcić. Przeciwnie, wręcz tego po nich oczekiwał. Czemu miałyby się zachować inaczej? W końcu każdy chciał ratować swoją skórę. Dlatego właśnie potrzebował jakichś podpisów... A wiedział, że swojego pod niczym podobnym nie złożył. Czytał to, co mu podsuwano. Między innymi po to, aby uniknąć odpowiedzialności przy każdym kolejnym incydencie. Osborn był na tyle skupiony na tych kwestiach, że nagły okrzyk kobiety sprawił, iż aż się lekko wzdrygnął, nim podążył spojrzeniem za jej linią wzroku, po drodze unosząc już jedną brew... Prosto ku Gwen. Która wyglądała na dumną z siebie. Harry szybko dodał dwa do dwóch, sugerując się przede wszystkim przerażeniem Megan oraz nagłym brakiem aparatu w rękach blondynki... I w tym momencie musiał powstrzymać się przed głębokim westchnięciem. Nie mógł powiedzieć, że dane nie zostały skasowane, to fakt... I to w taki sposób, który ciężko by było odzyskać. Chyba że przetrwały akurat te elementy, które je przechowywały, ale jakie było na to prawdopodobieństwo? Tak czy siak zamierzał potem zgarnąć wszystkie części, bo inaczej paranoja nie pozwoliłaby mu zasnąć, ale nawet on wiedział, że szanse były niewielkie. - Teraz? Nocą? Wejdziesz do Oscorp? - spytał spokojnie w reakcji na sugestię dziewczyny, równocześnie powoli do niej podchodząc, aby wyjrzeć poza krawędź dachu na roztrzaskane urządzenie. Wyglądało na to, że rozsypało się na dobre. Przynajmniej tyle, że nikt nim nie oberwał, ale o to Gwen musiała zadbać, więc... Nie było aż tak źle. A całej dokumentacji tak czy siak nie potrzebowali w ramach dowodu. - Do jutra i tak nikt ich nie znajdzie i nie usunie, jeżeli oczywiście nie stało się to do tej pory. Ale nagrania z kamer i ta wstępna dokumentacja powinny zrobić swoje, więc poza nimi będziemy potrzebować tylko... Tych wszystkich decyzji. Odmów. Im więcej nazwisk, tym lepiej dla nas - w trakcie mówienia Harry przeniósł spojrzenie najpierw na Gwen, a potem na Megan. Kobieta naprawdę miała ogromne szczęście, że tak się to dla niej kończyło, ale nie mógł zaprzeczyć, że sam również powinien na tym skorzystać... Dlatego nie zamierzał zwracać jej na to uwagi. Zresztą, mimo wszystko starał się prowadzić firmę w miarę możliwości sprawiedliwie. Jasne, w taki sposób, aby interesy układały się po jego myśli, ale pracowników opłacało się traktować dobrze. Nie tylko na wypadek, gdyby coś im odbiło i zdecydowali się zabić wszystkich, którzy - ich zdaniem - wyrządzili im jakąś krzywdę.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Wto Gru 24, 2019 9:32 am | |
| Wbrew swoim oczekiwaniom, spider-gril nie usłyszała z strony Harry’ego spodziewanej pochwały, a co gorsze, zamiast pławic się w cieple uznania w stylu „dobra robota Gwen”, dziewczyna musiała bronić się przed oskarżeniami odnośnie pomysłu nocnego wtargnięcia do Oscorp. H2O najwyraźniej przełączył się w tryb szefa, nie zauważając, że jest już po pracy. Być może prezesi jak on w ogóle nie rozróżniali pojęcia czasu wolnego od czasu zaangażowania w sprawy firmy? Według logiki Stacy, po załatwieniu najbardziej oczywistej sprawy, związanej z nagraniem przyznania się byłej pracownicy do śledzenia przełożonego oraz uzyskania gwarancji zakończenia tego procederu, zamiast ciągnąć ten temat w nieskończoność, w oczekiwaniu aż pajęcze nici się rozpuszczą, a kobieta się na niego rzuci, Harry mógł po prostu umówić się z Megan w swoim biurze i wtedy poświęcić jej czas na rozwiązanie kontrowersyjnych kwestii związanych z działalnością Oscorp. Tym bardziej że przyłapana podglądaczka niewiele robiła by sprawy przyspieszyć. Wyraźnie zdruzgotana faktem utraty cennej zabawki, wykazując przy tym dziwny sentyment do ukradzionej rzeczy, panna Ramirez nie była w stanie skupić się na słowach Harry’ego, z rezygnacja spuszczając głowę i powstrzymując kolejną falę łez. Być może kobieta cały czas analizowała wielkość powstałych właśnie strat, snując rozważania na temat ewentualnych kopi tego co było na zniszczonym nośniku, choć niewykluczone również, że trzęsła się z strachu na myśl ile innych cennych przedmiotów. znajdujących się na dachu wieżowca może podążyć drogą lunety. Na przykład laptop stojący na przenośnym biurku. Jak do tej pory Harry nie wspomniał nic o zamiarze skonfiskowania wszystkich będących w posiadaniu Megan gadżetów, co biorąc pod uwagę fakt iż zapewne większość z nich i tak należało do Oscorp, wydawało się nastolatce równie prawdopodobne, co decyzja o dalszym „kasowaniu danych”. - Zamierzałam użyć twojej platynowej przepustki. – Spokojnie wyjaśniła Gwen, ziewnięciem dając do zrozumienia iż całe to przesłuchanie zaczyna ją nużyć. Mimo wszystko nastolatka w dalszym ciągu starała się być pomocną. Harry bezinteresownie zaangażował się w jej problem powrotu do domu, dlatego też Stacy uznała, że przynajmniej w jakiś sposób mogłaby mu się zrewanżować. Zaczęła od przeszukania wspomnianej przez Megan torby, po to by wyciągnąć z niej firmowy identyfikator. Szybki rzut oka na plakietkę pozwolił nie tylko zidentyfikować zdjęcie, które z całą pewnością przedstawiało pannę w kokonie, jako że burzy gęstych loków nie dało się pomylić z niczym innym, ale również określić stanowisko jakie Megan zajmowała w firmie. - Dział badań i rozwoju, inżynier biochemik, hmm … macie u siebie cos takiego? – Głośno przeczytała spider-girl, czując rosnący w niej niepokój. Nastolatka cały czas miała w głowie całe to gadanie o zapachach, a poza biorąc pod uwagę własne doświadczenia, naukowcy tego typu dziwnie kojarzyli jej się z eksperymentowaniem na samych sobie. Choć może ci zatrudnieni w Oscrop byli dużo bardziej dojrzali, odpowiedzialni i samoświadomi. Gwen raczej nie znała się na naukach mających przedrostek „bio”. Zdecydowanie wolałaby budować roboty z panem Starkiem. - Zajmowałam się opisywaniem reakcji psychofizycznych wywoływanych przez aromaty. – Nie podnosząc głowy, cichym głosem wyjaśniła Megan. - Czym takim? - No wiesz, jak czujesz że jedzenie podejrzenie pachnie to go nie ruszysz. Tyle ze cały ten proces jest dużo bardziej złożony. Udało mam się opisać pewne schematy, ale wówczas dostaliśmy jasną sugestię, że badania nie będą kontynuowane, jeśli nie przełożą się na wymierne efekty. Na przykład na zachowania konsumentów. Gwen niewiele rozumiała z wszystkich tych ogólników, poza tym iż sprawa wyglądała podejrzenie, a ona zdecydowanie wolałaby wrócić w momentu, gdzie to Megan a nie Harry była tą złą, która powinna się tłumaczyć. Poza tym dziewczyna nagle zdała sobie sprawę, iż tak naprawdę nie wie czym zajmuje się Oscorp. Jak do tej pory wystarczał jej opis iż jest ono wielką korporacja przynoszącą gigantyczne zyski. Jej H2O nigdy nie wgłębiał się w szczegóły swojej pracy. Może nie chciał się wywyższać albo miał ku temu inny, dużo bardziej zagadkowy powód. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Wto Gru 31, 2019 10:35 pm | |
| Harry jedynie uniósł brew na to wspomnienie jego "platynowej przepustki", ale zdecydował się już w żaden sposób nie komentować tego pomysłu. Tak, mógłby wejść do Oscorp po godzinach. Tak, ktoś przebywał w budynku przez całą dobę, nawet jeżeli nocą byli to głównie ochroniarze - i może paru zbyt przywiązanych do swoich projektów pracowników, którzy na ogół nie bardzo mieli do czego wracać. Ale Osborn po prostu nie widział sensu w wybieraniu się tam od razu, a już zwłaszcza w wysyłaniu samej Gwen. Znając życie, po drodze dałaby się pewnie wciągnąć w co najmniej trzy inne akcje... A to zakładając, że do tego jeszcze gdzieś by się nie zgubiła. Albo nie natknęła na Spider-Mana, bo tylko tego im teraz brakowało - żeby wspólnie wpadali w kłopoty. W zasadzie to była chyba właśnie najbardziej prawdopodobna opcja... Przynajmniej biorąc pod uwagę typowe szczęście Harry'ego. Oczami wyobraźni już to widział. Nie chcąc znajdować się zbyt blisko krawędzi, mężczyzna wykonał jeszcze kilka kroków w przeciwnym do niej kierunku, w dalszym ciągu jednak utrzymując dystans od swojej byłej pracownicy. Nie sądził, aby było to wyraźnie widoczne, bo nie obchodził jej szerokim łukiem, ani nic z tych rzeczy, tylko po prostu za bardzo się do niej nie zbliżał. W tym czasie natomiast Harry dzielił swoją uwagę pomiędzy Megan i Gwen, coraz częściej skupiając się jednak na tej ostatniej... Przynajmniej dopóki szperała w rzeczach tej pierwszej. Trochę interesowało go co jeszcze mogła w nich odszukać. Megan co prawda zdawała się wciąż rozpaczać po utracie swojego urządzenia, a nie martwić ich potencjalnymi znaleziskami, więc może nie ukrywała niczego specjalnego, ale... Zawsze lepiej się było upewnić. W myślach chwalił Gwen za podjęcie tej decyzji. - Mamy. Ogółem biochemia to nasza specjalizacja - potwierdził krótko, rzucając okiem na przyjaciółkę i unosząc przy tym lekko jedną brew. Póki co nie musiał wnosić do dyskusji niczego więcej, bo Megan sama zaoferowała im więcej informacji, dlatego sam nie kontynuował tematu, pozostając przy słuchaniu i obserwowaniu rozwoju wydarzeń. Osborn musiał przyznać, że kojarzył badania, o których kobieta im opowiadała. Nie znał za dobrze wszystkich szczegółów, oczywiście, nie wspominając już o tym, że sam nie był ani chemikiem, ani biologiem, więc jego wiedza z zakresu tej tematyki pozostawiała trochę do życzenia - choć siłą rzeczy pewnie tak czy siak wykraczała poza normę... Ale tak, wiedział, że coś takiego rzeczywiście miało u nich miejsce. - Nie dziwię się. Teoria jest cenna, ale praktyka na ogół przynosi większe zyski, więc wzajemnie się napędzają. Teoria pozwala na praktykę, a praktyka finansuje teorię - przyznał. Prawdę mówiąc nie widział w tym niczego złego, po prostu tak to już działało. Firmy skupiające się tylko i wyłącznie na badaniach, poszukujące nowych rozwiązań, najczęściej bardzo szybko popadały w ogromne długi i musiały sięgać po mało przyjemne rozwiązania... A to blokowało postęp, którego być może mogłyby w innym wypadku dokonać - gdyby się nie wykrwawiały i nie upadały. Co prawda istniały różnego rodzaju fundacje, dofinansowania z rządu i tak dalej, ale nie pokrywały nawet połowy tego, co w rzeczywistości było potrzebne. Tak, na tym się znał. Nawet jeżeli osobiście nie musiał się o coś takiego martwić, bo sytuacja Oscorp od dawna była stabilna, to wiedział jak to wyglądało. Ojciec zadbał o jego edukację. - Tak czy siak, jestem za tym, żebyśmy póki co załatwili kwestię nagrania, a potem się rozeszli. Teraz i tak więcej już nie zrobimy, rano możemy zgarnąć tę dokumentację i wprawić w ruch wszystko inne - zasugerował, równocześnie wsuwając już jedną dłoń do kieszeni, aby odnaleźć w niej swoją komórkę. Co prawda jeszcze jej nie wyjął, ale zaciskał już wokół niej palce, gotów w każdej chwili to uczynić... Bo nie sądził, aby przynajmniej do tego punktu programu ktoś miał jakieś zastrzeżenia. Ach, ale zostawała chyba jeszcze jedna sprawa, którą wypadałoby ustalić... - Gwen i ja zabierzemy... To wszystko do mojego mieszkania, póki co. Do odbioru jutro rano, gdy będziemy się zajmować całą resztą - podczas gdy to mówił, mężczyzna krótkim ruchem głowy wskazał ogółem na sprzęt zalegający dookoła nich. Mimo wszystko pewnie lepiej byłoby na spokojnie przejrzeć własność Megan... Tak na wszelki wypadek. Nie wyglądało na to, aby posiadała coś, czego mogłaby użyć jako amunicji, ale Harry zawsze wolał dmuchać na zimne. No i może byłoby to dobre zajęcie dla Gwen, żeby nie wpadło jej do głowy gdzieś się samej wybrać.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Czw Sty 02, 2020 7:28 am | |
| Nie zakładając że zainteresowanie Harry’ego kłopotami Megan może być efektem czysto pragmatycznego podejścia szefa firmy, do możliwych nieprawidłości jakie mają miejsce w podległej mu placówce, Gwen niespodziewanie dostrzegła w swoim towarzyszu osobę próbującą troszczyć się o wszystkich, którzy zmagają się z przerastającymi ich problemami. Szczerze mówiąc nie znała H2O od tej strony, „Jej Harry” na pewno taki nie był. Sam zresztą wiele razy podkreślał, że biznes nie ma nic wspólnego z działalnością charytatywną, a do niektórych działań musiał być wręcz popychanym, czy to przez Mary czy któregoś z nich. Choć z drugiej strony nastolatka skłonna była założyć, że namówienie Harry’ego do czegoś czego ten nie chce, naprawdę graniczyło z cudem, więc być może owa ostentacyjna niechęć była jedynie zasłoną dymną, mającą bronić wizerunek twardego szefa wielkiej korporacji? Nie zmieniało to faktu iż pomaganie każdemu kto o to poprosi jest zajęciem bardzo czasochłonnym, wymagającym sporo energii i zapału, a w efekcie mogącym dać skutek odwrotny do zamierzonego, to znaczy zamiast uratować wszystkich nie pomogło się nikomu. Spider-girl często stawała przed podobnym dylematem, jednak w tym momencie najbardziej martwiła się tym, że sama stoi w kolejce oczekujących na wsparcie Harry’ego, a bieganie po Oscorp raczej nie przyspieszy powrotu do jej rzeczywistości. Oczywiście jak na prawdziwą bohaterkę przystało, Stacy potrafiła odłożyć swoje własne potrzeby na drugi plan. Poza tym w myślach przekonała samą siebie, że gdy już spotka się z panem Starkiem i z nerwów zapomni wszystko co zaplanowała mu powiedzieć, tym samym doprowadzając do bardzo niezręcznej ciszy, możliwość wspomnienia iż rozwiązała kiedyś gigantyczną intrygę mającą miejsce w korporacji Osbornów, może uratować sytuację, a co za tym idzie pomagając Megan, pomagała również sobie. No i panu Starkowi również, bo dzięki temu nie zrobi on błędu w postaci przedwczesnego skreślenia szansy dla bardzo obiecującej stażystki. Osobną sprawą był natomiast sam przedmiot badań jakie prowadziła naukowiec wraz z swoim szefem. W tym przypadku intencje Osborna nie wyglądały już tak różowo i czysto. - Chwila! Czy mam rozumieć że rozpylacie po sklepach jakieś świństwo, które sprawia że ludzie wbrew woli kupują na potęgę to co im oferujecie? – Spytała oburzona Gwen, kierując swoje oskarżenia przede wszystkim w stronę Harry’ego, który w tym momencie jawił jej się jako główny pomysłodawca i ojciec zbrodni. - Nie. – Zaprotestowała Megan, z zakłopotaniem spoglądając w stronę prezesa. – To znaczy robiliśmy pewne testy ale… właśnie o tym mówiłam, że badań nie powinno się prowadzić pod presja czasu tylko dlatego iż jakaś kalkulacja finansowa mówi inaczej. Tłumaczenia kobiety w żaden sposób nie okazały się być dla nastolatki czymś wystarczającym, w wyniku czego Gwen splatając ramiona na piersi, cały czas traktowała obu dorosłych podejrzliwym spojrzeniem. Wiedziała że jako spider-girl będzie walczyć z złem, jednak nigdy nie pomyślała, że za owym „złem” może kryć się ktoś kogo traktowała jako przyjaciela. W myślach starała się sama znaleźć dla Harry’ego jakieś wytłumaczenie. Na przykład takie, że przecież jako milioner wcale nie musiał chwytać się takich sztuczek. Tyle że pazerność nie miała granic. Tymczasem Megan słysząc kolejną decyzję Harry’ego, wpadła w panikę. - Jak to? Zamierzacie zostawić mnie tu samą w takim stanie? Błagam was! A jeśli te sieci nigdy się nie rozplączą? Cała zdrętwiałam. No i musze skorzystać z łazienki. – Protestowała naukowiec, na powrót szarpiąc się i wijąc na wszystkie strony, z zamiarem zerwania pajęczych nici. Efekt tych starań był taki, iż pracownica Oscorp ponownie upadła, dodatkowo pogarszając swoją sytuacje. - Taka z ciebie bio - mądrala, a nie wiesz że w pajęczynie nie należy wierzgać, bo jeszcze bardziej się zamotasz? – Prychnęła Gwen, zastanawiając się przy tym co miał na myśli Harry mówiąc o zabraniu wszystkich tych rzeczy do swojej rezydencji? Jeśli nie chciał rozgłosu angażując do tej pracy tuzina ochroniarzy, to oznaczało dla ich dwójki przynajmniej kilka kursów na dach i z powrotem. Oczywiście pod warunkiem, że właściciel firmy też będzie dźwigał. No i pytanie czy „wszystko” obejmowało również materac. – Weź wyluzuj. - Jak niby mam wyluzować będąc w takim położeniu!? - Wrzasnęła Megan. - Twoim zdaniem to są warunki do relaksu!? - Masz w garażu jakaś ciężarówkę? – Ignorując protesty naukowiec, Gwen zwróciła się do Harry’ego. Nie umiała prowadzić samochodu ale być może był to idealny moment aby wreszcie się nauczyć. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Pon Sty 06, 2020 10:08 pm | |
| Te wszystkie wątpliwości i opóźnienia sprawiały, że Harry naprawdę miał ogromną, głęboką ochotę przewrócić oczami lub od razu wykonać klasyczne uderzenie otwartą dłonią w twarz - przed ukryciem tej ostatniej w obu rękach i ogólnym pogrążeniem się w załamaniu nerwowym. Oczywiście nie zrobił żadnej z tych rzeczy, bo za dobrze nad sobą panował... Obecnie... Ale tak czy siak nie zmieniało to faktu, że chęć była niesamowita. Szczerze mówiąc mężczyzna prawie spróbował to Gwen wyjaśnić, ot, tak dla świętego spokoju. Prawie. Mimo wszystko jednak nie czuł, aby musiał się tłumaczyć - i to był jeden z głównych powodów, dla których się przed tym powstrzymał. Ale poza tym... Zwyczajnie nie rozumiał problemu. To przecież nie tak, że odkrywali na nowo Amerykę. Takie taktyki się stosowało, były najzupełniej legalne i bezpieczne, nie szkodziły nikomu bardziej od powietrza... Prawdę powiedziawszy byłby nawet skłonny posunąć się do stwierdzenia, że były od niego czystsze. Szczególnie w Nowym Jorku. Osborn skrzyżował więc ramiona na klatce piersiowej, w myślach odliczając do dziesięciu, podczas gdy Megan niezbyt sprawnie broniła swoich badań. Czy one obie naprawdę miały ochotę siedzieć teraz na zewnątrz, na szczycie budynku, by kontynuować dyskusję o wartości moralnej poszczególnych technik sprzedaży produktów? W porządku, naukowiec nie posiadała w gruncie rzeczy większego wyboru, ale Gwen owszem. Najważniejsze jednak, że w końcu udało się zawrócić rozmowę na właściwe tory - tyle że oczywiście spotkało się to z kolejnym protestem, tym razem znowu ze strony Megan, przez co Harry aż westchnął cicho i krótko. Zaczynał się do tego przyzwyczajać, co pewnie nie świadczyło o nim najlepiej. W tym wypadku na dodatek niezadowolenie kobiety było kompletnie i całkowicie bezpodstawne - ale mimo wszystko aż tak bardzo jej się nie dziwił. Przy jej dotychczasowych doświadczeniach nie było zaskakującym, że najwyraźniej odruchowo nisko go oceniała. Z drugiej strony to jej szarpanie się dało całkiem zabawny efekt, szczególnie w połączeniu z komentarzami Gwen, w związku z czym Osborn także i pod tym względem nie podjął natychmiastowej próby obrony swojego dobrego imienia. Zamiast tego kąciki jego ust zadrgały odrobinę i zmuszony był na moment uciec spojrzeniem gdzieś na bok, aby względnie się opanować. Oczywiście w dalszym ciągu słuchał tej wymiany zdań, ale to tak czy siak wystarczyło, aby już po upływie kilku sekund mógł powrócić wzrokiem ku kobietom, a nawet unieść nieco jedną brew. - Ciężarówkę nie, ale SUVa już tak - odparł na pytanie przyjaciółki, teraz znowu poważny i niemalże w pełni skupiony na interesach. W dużym i zatłoczonym mieście SUV nie był może zbyt praktycznym rodzajem samochodu, ale czasem jego pokaźne rozmiary okazywały się być niezbędne... Na przykład wówczas, kiedy Harry potrzebował na własną rękę przetransportować coś większego z lub do siedziby firmy. Zdarzało mu się to rzadko, głównie dlatego, że na ogół wolał nie ryzykować z przenoszeniem czegokolwiek - szczególnie tych co bardziej... Prywatnych projektów lub ich części - ale jednak się zdarzało. Nie wspominając już o mniej poważnych sytuacjach pokroju dużego zakupu albo wyjazdu wymagającego sporego bagażu. Co prawda takie okazje występowały jeszcze mniej często, lecz przezorny zawsze ubezpieczony... Albo raczej w tym wypadku przygotowany. - A przy okazji, nie, nie planowałem cię tak zostawić. Gdybyś nie panikowała, prawdopodobnie usłyszałabyś, że mówiłem o rozejściu się... A to dotyczyło całej naszej trójki. Ale najpierw nagranie - dodał, przenosząc spojrzenie na Megan, a równocześnie ponownie sięgając dłonią do kieszeni... I tym razem już nie dając się w żaden sposób rozproszyć, odwrócić swojej uwagi, tylko od razu wyciągając z niej komórkę. Tego kroku nie zamierzał odpuścić, za bardzo zależało mu na posiadaniu jakiegoś dowodu... Haka, którego w razie czego mógłby użyć. I wyjątkowo miał do tego pełne prawo, bo to on okazywał tutaj dobrą wolę - więc czuł się usprawiedliwiony. Wolno mu było dyktować warunki. A gdyby nawet nie, to ich ogólne położenie tak czy siak działało przecież na jego korzyść. Mimo to mężczyzna był na tyle uprzejmy, aby poczekać na reakcję kobiety... A w zasadzie ich obu, nim podjął jakiekolwiek dalsze czynności. Tak czy siak musieli jeszcze ustalić co dokładnie miała powiedzieć - bo wolał nie zostawiać tego w całości w jej rękach - no i... Zostawała kwestia odpowiedniego dobrania kadru. W końcu nie byłoby dobrze, gdyby na nagraniu widać było na przykład fragmenty sieci... Ale w gruncie rzeczy nie powinno to być ogromnym problemem. Będą musieli tylko odpowiednio wszystko ustawić i... Może usunąć jeszcze trochę pajęczyny, w ten czy inny sposób... Innymi słowy, do zrobienia.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Sro Sty 08, 2020 9:54 am | |
| Nie reagując na sugestie Gwen odnośnie popełnionego przez siebie przestępstwa, Harry najwyraźniej nie brał pod uwagę potęgi nastoletniej wyobraźni, zgodnie z którą właśnie stał się głową mafijnej organizacji. Umysł spider – girl nie potrafił przejść obojętnie nad stwierdzeniem, że oto techniki manipulacyjne są normalną praktyką sprzedażową. W jej głowie natychmiast zrodziła się wizja w której wchodząc po obuwie sportowe, nagle zostaje potraktowana jakimś toksycznym gazem, za sprawą którego nabywa dodatkowo dziesięć par spodni, w tym kilka typowo męskich, bieżnie na wypadek złej pogody, a nawet wózek inwalidzki, bo przecież może złapać kontuzję. Stacy nawet nie zauważyła kiedy zaczęła zastanawiać się jak to się stało, iż przy tylu bohaterach w okolicy, w Nowym Jorku wyrosła hydra której macki opętały całe miasto? Widać lokalne pająki potrafiły przyłożyć w zęby, za to na ekonomii i prawach rynku nie znały się wcale, przez co lepiej wychodziła im pogoń za złodziejami damskich torebek niż walka z nieuczciwa korporacją. A przecież wystarczyło spojrzeć na typowo gangsterski humor Osborna, który to z szyderczym uśmiechem informuje związaną w kokon ofiarę, że ta „może odejść”. Jak na prawdziwą pogromczynie zbrodni przystało, Gwen starała się nie zdradzać z wysnutych podejrzeń, jednocześnie samej poddając się wątpliwościom, czy aby nie została rozpracowana, a całe te rzekome chęci udzielenia jej pomocy i wysłania do swojej rzeczywistości, wynika z faktu iż obecność spider – girl w tym świecie może zagrażać planom Osborna. Na wszelki wypadek nastolatka zanotowała sobie w pamięci, iż powinna porozmawiać o tym z swoim męskim odpowiednikiem i zwrócić jego uwagę na fakt bliższego zapoznania się z działalnością Oscorp. Na liście priorytetów Stacy, owo zadania znalazło się tuż po tym jak uratuje Wiewiórę, czy też raczej jak upewni się że Rudej nic nie grozi. Choć sądząc po tempie w jakim wybiera się do Vegas, jej przyjaciółka zapewne zdążyła wpaść już w gigantyczne długi. - Ciekawe co powiedzą sąsiedzi na nocna przeprowadzkę? – Głośno zastanowiła się Gwen. Myśląc zadaniowo, skoro Megan była w stanie wnieść wszystkie swoje graty na górę, to oni w dwójkę z pewnością poradzą sobie z sprowadzeniem ich na parter i całą resztą. Tym bardziej, że była pracownica Oscorp raczej nie dysponowała osobistym SUV-em, jak również nie mieszkała w bogatej dzielnicy typowej dla Osbornów. Jedynie podejrzliwość mieszkańców tegoż wieżowca mogła budzić pewne obawy. Nastolatka zaczęła segregować sprzęt na partie odpowiednie do transportu, podczas gdy wspomniana wcześniej naukowiec najpierw opadła z sił w wyniku daremnej szarpaniny, natomiast chwilę później na jej twarzy ponownie zagościł strach, gdy tylko Harry wyjaśnił jak rozumie „rozejście się”. A przynajmniej usiłował wyjaśnić, jako ze efekt finalny okazał się być zgoła inny niż ten którego oczekiwałby mówca. - Ale… mówiliście że mi pomożecie, a zamiast tego próbujecie odstawić mnie do kąta. – Protestowała Megan, pozostając w przekonaniu iż odsuwając ją od dochodzenia, prezes i jego wspólniczka niczego nie odkryją, szybko się zniechęcą i dadzą sobie spokój, uznając że rzekomy spisek jest jedynie pomówieniami rozczarowanego pracownika. – Jesteście tacy sami jak Frank. Choć sama kobieta również pozostawała na jej liście podejrzanych, Gwen starała się być dla niej miła, uznając naukowiec za doskonała przynętę dzięki której będzie mogła schwytać grubszą rybę w tym przestępczym procederze. Ostatecznie to nie wynalazki są złe, tylko ludzie wykorzystujący je do swoich niecnych planów. Problem w tym, iż ciągłym narzekaniem i obsesją na temat ignorowania własnej osoby, Megan nie ułatwiała nikomu obdarzenia jej sympatią. Gwen westchnął ciężko słysząc jak tamta z jednej strony marudzi gdy słyszy że ma zostać na dachu, z drugiej, gdy ma odejść biadoli gorzej. Być może w swojej pracy Megan nawdychała się rzeczy których wdychać nie powinna, albo zgodnie z wcześniejsza teorią Stacy, miała obsesję na punkcie swojego szefa, przez którą każda opcja bez Harry’ego wydawała jej się zła. - Nie wierzę. A tobie znów źle! Przestań świrować i zacznij spowiadać się do aparatu. – Z nieukrywaną irytacją, zauważyła Gwen. - Przez takie paranoiczne akcje, straciłam ochotę na bycie naukowcem. Zdecydowałam też, że nigdy nie będę zakochana. Nawet dorastać już nie chcę. - Oszukaliście mnie! Nic nie zeznam i nic więcej ze mnie nie wyciągniecie! Możecie wezwać policję. – Obraziła się Megan, co paradoksalnie na twarzy nastolatki wywołało uśmiech. Spider – girl z zainteresowaniem spojrzała w stronę Harry’ego zastanawiając się kiedy ten nie wytrzyma i pęknie z złości. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Pią Sty 17, 2020 10:38 pm | |
| Prawdę mówiąc Harry wolał nie myśleć o reakcji sąsiadów. Początkowo dosłownie w ogóle nie brał jej pod uwagę, przyzwyczajony do tego, że mógł z grubsza robić co zechciał... Choć może faktycznie jego codzienne poczynania nie były zbyt głośne. Nie wspominając już o tym, że akurat w jego budynku ściany były grube, solidne i w sporym stopniu wyciszone, więc dźwięk nie niósł się przez nie zbyt dobrze... Wszystko dla komfortu mieszkańców - którzy w końcu płacili za spokój niezłe sumy. Gdyby jednak nawet ten jeden raz musieli znieść hałasy, to korona by im przez to z głowy nie spadła, przynajmniej jego zdaniem. Szczerze wątpił też w to, aby ktokolwiek spróbował się na to faktycznie poskarżyć... A jeżeli już, to i tak raczej nie wyniknęłyby z tego żadne poważne konsekwencje. Nie dla niego. I jego postawa nie wynikała - wbrew pozorom - z arogancji. Po prostu doświadczenie podpowiadało mu jak to się mogło skończyć. Tak czy siak, najważniejsze, że mężczyzna nie zareagował na głos na pytanie Gwen, uznając, że najprawdopodobniej było retoryczne - i pozwolił jej przystąpić do roboty, czyli w tym przypadku do segregowania sprzętu. On sam w tym czasie w dalszym ciągu obserwował Megan, rozważając najlepszy sposób wydostania jej z sieci... Choć mimo wszystko trochę kusiło go zwykłe odczekanie do momentu, aż pajęczyna sama się rozpuści. Ile spędzili tu już czasu? Ile minęło go w ogóle od chwili, gdy otrzymał wiadomość o tym prezencie? Nie był pewien, ale trochę na pewno. Więc może niedługo problem sam zniknie... Tyle że póki co pojawił się nowy, a Harry nie wiedział już czy się śmiać, płakać, załamywać ręce, czy może jednak dać się ponieść dawnym odruchom i, och, na przykład mocniej potrząsnąć Megan. Albo zawiesić ją nad wysokością. Lub nawet ją z niej puścić... Jasne, nie zrobiłby tego tak naprawdę, w szczególności nie przy świadkach, ale każdy jej kolejny protest i nadinterpretacja sprawiały, że coraz bardziej miał taką ochotę. Za co go to spotykało? Chociaż nie. Po namyśle, nie chciał tego jednak wiedzieć... Minimalnie pocieszała go świadomość, że Gwen najwyraźniej była podobnego zdania. Mniej nastawionego na przemoc fizyczną, ale jednak podobnego. W stopniu wystarczającym, aby posłał jej teraz długie spojrzenie, które w założeniu miało być wymowne, pełne wzajemnego zrozumienia... Ale bardzo szybko stało się podejrzliwe, kiedy tylko do Osborna dotarło, że jego przyjaciółka z jakiegoś powodu się uśmiechała. Co, aż tak lubiła komplikacje? Czy cieszyła się na myśl, że zniszczyła sobie wizję dorastania, pracowania jako naukowiec i z jakiegoś powodu miłości, choć tego ostatniego akurat nie rozumiał... I nawet nie próbował tego ogarnąć myślą, jeżeli miał być szczery. W ciągu tak naprawdę raptem paru godzin zdążył się nauczyć, że czasami lepiej było nie wnikać w to, co siedziało Gwen w głowie. - Kobieto. Czy ty się w ogóle słyszysz, kiedy coś mówisz? Czy może ignorujesz własne słowa tak bardzo jak nasze? - spytał na początek, choć prawdę mówiąc strasznie korciło go pójście za sugestią kobiety i faktyczne wezwanie policji. W tym momencie, po tylu latach ingerencji ze strony bohaterów, funkcjonariusze pewnie nawet nie mrugnęliby okiem na pajęczynę i udział tego czy innego superbohatera. Byli przyzwyczajeni. Oczywiście musiałby minimalnie nagiąć fakty, ale umówmy się, komu by w takich okolicznościach uwierzono? No i mieli przewagę liczebną. Powstrzymywała go przed tym głównie świadomość, że Megan mimo wszystko mogła orientować się w podwójnej tożsmości Gwen. Niby nic o tym nie powiedziała, a on trochę wątpił, aby rzeczywiście była w stanie ją wywęszyć, ale... Może po prostu reakcja samej dziewczyny nastawiła go ostrożnie. No i ogółem wolał dmuchać na zimne. Z drugiej strony nie zmieniało to faktu, że telefon trzymał w dłoni, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby zauważalnym ruchem kciuka go odblokował, a następnie zaczął coś wystukiwać... Megan nie musiała wiedzieć co. Ten widok sam w sobie powinien być już wystarczający, aby uznała, że jej posłuchał. - Nie jesteś odstawiana do żadnego kąta, nie jesteśmy w przedszkolu, żeby ta opcja wchodziła w grę, choć wierz mi, w tym momencie trochę tego żałuję. Ale myślałaś, że co zrobimy? Zabierzemy cię na noc do mojego mieszkania? Czy może ty chciałaś ugościć nas u siebie? - naprawdę nie widział obecnie sposobu, aby jej dogodzić. I dlatego właśnie był sam. Nie, nie dlatego, że kobiety na ogół same nie wiedziały czego chciały - tylko przez to, że mieli tak po prostu ludzie. A jemu zdecydowanie brakowało empatii na zgadywanie wszystkich ich humorów i jeszcze dostosowywanie się do nich pod groźbą focha. W pełni wystarczało mu to, że na co dzień musiał znosić bardziej profesjonalne wydanie takiego zachowania w pracy.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Pon Sty 20, 2020 11:23 am | |
| Gwen dzieliła sprzęt wykorzystywany przez Megan na grupki które mogła jednorazowo zmieścić do windy, a jednocześnie w każdej takiej stercie, wyodrębniała urządzenia jakie będzie mogła nieść sama oraz na te które pewnie przyjedzie jej dźwigać razem z Harry’m, jako że do tej pory nigdzie nie padła sugestia by naukowiec z Oscorp równie z zaangażować w temat „przeprowadzki”. Dodatkowo na osobną hałdę lądowały rzeczy takie jak przenośna lodówka czy materac, czyli przedmioty, co do których najeżało się zastanowić odnośnie sensu przenoszenia ich do posiadłości Osborna. Biorąc pod uwagę ilość rzeczy zgromadzonych na dachu, nastolatka zaczęła podejrzewać iż w czasie swojej inwigilacji, Megan po prostu wynajęła apartament na górnym piętrze budynku gdzie stali obecnie i po cichu przerzucała jego wyposażenie kondygnację wyżej. W końcu niemożliwością było by wejść do wieżowca z czymś takim i nie wzbudzić przy tym podejrzeń. Były to jednak przemyślenia na inną okazję. W chwili obecnej najważniejsza sprawa było obserwowanie reakcji Harry’ego. Stacy i Peter, jej Peter, mieli pewną teorię odnośnie tego w jaki sposób H20 kontroluje swoje emocje nie dając się ponosić napadom gniewu. Początkowo wydawało się im, że przyjaciel ma jakiś tajemny sposób na naturalizację negatywnych uczuć, jednak po głębszym namyśle, oboje uznali, że wszystko sprowadzało się do tego, iż tak naprawdę Harry jedynie kumulował w sobie wszelkie frustrację, a gdy te osiągną masę krytyczną, pogodny i uśmiechnięty Osborn eksploduje niczym supernova. Pytanie tylko czy sama Gwen chciała sprawdzić to tu i teraz? Jeśli miała rację oznaczało to niezłe kłopoty. Z drugiej strony przecież chciała być naukowcem, a naukowiec stawia hipotezy i je weryfikuje, nie patrząc na niebezpieczeństwo. Poza tym była przekonana że cokolwiek by się nie stało, ona jakoś sobie z tym poradzi. Tymczasem Harry rzeczywiście wyglądał jakby był bliski wrzenia, z kolei Megan nagle zauważyła iż pętająca ją sieć nie stanowi już takiego monolitu jak wcześniej, a niedawna szarpanina pozwoliła jej wykonać kilka niedostępnych do tej pory ruchów. Na przykład ugiąć nogi w kolanach. Nadzieja na uwolnienie nieco ostudziła wściekłość kobiety. - Proszę, pozwólcie mi iść z wami do Oscorp. - Powiedziała biochemik, gdy Harry wyjaśnił dogłębnie co sądzi na temat jej sprzeciwu. Gwen nabrała przekonania że najlepiej zrobi jeśli podzieli się z H2O swoją sugestią odnośnie uczuć jakimi Megan darzy swojego przełożonego, jednak zanim w ogóle zdążyła pomyśleć w jaki sposób zabrać się za przekazanie takiej informacji, naukowiec dodała coś jeszcze. Coś co sprawiło iż nastolatka upuściła na ziemie trzymaną w dłoniach niewielką radiową antenę. - I oddajcie mi mój telefon. - Poprosiła, czy też zarządzała Megan. Stacy dziękowała losowi za to że w tym momencie stało obrócona plecami do dwójki swoich rozmówców. Mimo wszystko i tak wyglądała jakby połknęła wieszak. Wszystko co wcześniej było jedynie podejrzeniami teraz jawiło się jako najgorszy z możliwych scenariuszy. Choć oczywiście mogło też chodzić o inny telefon, taki który Harry chciał skonfiskować wraz z resztą rzeczy. Znaczy się oczywiście, że taka możliwość nie wchodziła w grę, choć sam Harry mógł podejrzewać że gdzieś tu w stercie rupieci znajduje się aparat o którym mówi, Megan, a skoro chciał zabrać wszystko, to istniał cień szansy, że utnie tą prośbę stanowczym „nie”, nawet nie zastanawiając się czy faktycznie weszli w posiadanie jakiegokolwiek telefonu. A może po prostu Megan strzelała, że oni go mają i odpuści gdy tylko oboje zaprzeczą? Gwen usiłowała się uspokoić, przekonując siebie iż tak właśnie będzie, chociaż jakoś nie miała złudzeń, iż lada chwila Harry przypomni sobie o tajemniczym sms-ie, zgłębi temat i wszystko się sypnie. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Pią Sty 24, 2020 5:49 pm | |
| Teraz, zirytowany i skupiony na Megan, Harry poświęcał niewielką uwagę poczynaniom Gwen. Rejestrował je kątem oka, oczywiście, bo w końcu dziewczyna wciąż znajdowała się w polu jego widzenia, ale na tym się w zasadzie kończyło... Nie spoglądał na nią umyślnie, nie szukał w niej wsparcia, czy chociażby potwierdzenia tego, że nie on jeden miał już dość całej tej sytuacji - pozwalał jej zająć się swoimi sprawami. I to nie tylko dlatego, że chciał jak najszybciej zakończyć tę noc. Ani nie przez co, iż ten jej niedawny uśmiech trochę go załamał... Tak czy siak, oznaczało to, że mężczyzna spoglądał głównie na Megan - a dzięki temu mógł też obserwować jej powolne postępy w poruszaniu się. Czyli najwyraźniej miał jednak rację i pajęczyna powoli ustępowała... Chyba. Oby, bo naprawdę nie uśmiechało mu się kombinowanie jak najlepiej ją usunąć i sprowadzanie potrzebnych do tego specyfików. Jedna z jego brwi uniosła się lekko, ale zdecydował się nie komentować poczynań kobiety. Zamiast tego tylko kiwnął głową na jej słowa, w tym samym czasie skutecznie powstrzymując pełne zirytowania westchnienie, które aż samo cisnęło mu się na usta. Był dumny, że mu się to w ogóle udało. - Tak. Taki był plan - potwierdził i miał nadzieję, że przynajmniej ta kwestia została już wyjaśniona i załatwiona - dla dobra jego biednych, potarganych i wymiętoszonych nerwów. Zaczynał sądzić, że wszechświat robił mu to specjalnie, bo jak inaczej wyjaśnić to, że akurat tego jednego dnia wszystko aż tak się na nim koncentrowało? No, chyba że to Gwen wywoływała taki efekt. Albo obrywał przy okazji jej pajęczym pechem. To by go nawet nie zdziwiło... Choć przy Parkerze nie było z tym aż tak źle. Następne słowa Megan sprawiły z kolei, że jedna z brwi Osborna podjechała w górę w wyrazie niemego zapytania, jasno ukazując, iż nie miał pojęcia o czym naukowiec mówiła... I zarazem podkreślając, że nieszczególnie posiadał cierpliwość do zabawy w kotka i myszkę, więc lepiej dla niej, żeby go już nie drażniła, tylko od razu przechodziła bezpośrednio do rzeczy. To naprawdę zadziwiające jak wiele można było przekazać rozmówcy samą mimiką i językiem ciała... Tyle że w gruncie rzeczy domyślał się o co jej chodziło - bo dodanie do siebie faktów mimo wszystko nie było aż tak trudne - i musiał powstrzymać się przed zerknięciem na Gwen, albo raczej przed istnym zasztyletowaniem jej wzrokiem. Z tego to dopiero był dumny... No, ale w takim wypadku przynajmniej chyba już wiedział z czyjego numeru otrzymał wcześniej wiadomość o czekającym na dachu prezencie. Wspaniale. Takie rzeczy dało się przecież namierzyć - gdyby ktoś się na to uparł - a, technicznie rzecz biorąc, pracując w Oscorp dało się to zorganizować... Z drugiej strony obecnie było to chyba ich najmniejszym problemem, a Harry skupił się na ocenianiu ile kobieta mogła wiedzieć. W gruncie rzeczy nie musiała od razu zakładać, że miała do czynienia z tą samą osobą. Równie dobrze mogła zwyczajnie uznać, iż działali we współpracy z tym, kto ją przyłapał i związał... A w takim wypadku jej słowa też miałyby sporo sensu. Tyle że w połączeniu z tymi wcześniejszymi, dotyczącymi zapachów - i z tym węszeniem przy Gwen... Mogli jednak mierzyć się z pewnym problemem. - Gdzie leży? Sprawdzę czy nie masz na nim żadnych dziwnych zdjęć, ale potem będziesz mogła go zabrać - odparł więc, bo oczywiście, że nie zamierzał się do niczego przyznawać, gdy nie był do tego absolutnie zmuszony, a możliwe, że i wtedy nie... Chociaż szczerze powiedziawszy w tym wypadku nawet nie miał do czego. On przecież nic nie zrobił. Nie posiadał również żadnego telefonu, nie licząc rzecz jasna jego własnego, który - nawiasem mówiąc - w dalszym ciągu trzymał w dłoni, choć przestał już udawać, że coś na nim czynił. Ba, cofnął się z ekranów, przez które zdążył przejść, aby urządzenie było w razie czego gotowe do podejmowania nowych akcji... A przez to, że już chwilę nie poświęcał mu uwagi, właśnie zgasło i się zablokowało. Nawet na nie przez to nie spojrzał, choć odnotował ten fakt. Odruchowo chciał też w ogóle nie zerkać na Gwen, aby nie przenieść na nią zainteresowania Megan, ale z drugiej strony świadomie wiedział, że to w ten sposób nie działało. Kompletne ignorowanie kogoś mogło wywołać jeszcze większą podejrzliwość - w związku z czym rzucił krótko okiem ku dziewczynie... Nie porozumiewawczo, ani ostrzegawczo, ani nic z tych rzeczy. Po prostu spokojnie i może odrobinę pytająco, jak gdyby zastanawiał się czy ona widziała gdzieś tutaj porzucony telefon.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Nie Sty 26, 2020 12:13 pm | |
| Gwen czuła ze w zaistniałej sytuacji mogła się albo przyznać, co zresztą od początku stanowiło cześć jej planu, choć zdecydowanie miało odbyć się w innej scenerii, albo dalej iść z zaparte, ignorując wszelkie dowody i podejrzenia, do chwili aż nie zostanie złapana za rękę. Utrzymanie w tajemnicy tożsamości spider – girl było dla niej ważne w kontekście zachowania swojego dotychczasowego życia, a jakby nie patrzeć właśnie to starała się teraz robić. Chciała odzyskać Petera i wszystkie relacje jakie łączyły ich czwórkę, dlatego też, nawet jeśli przed obecnie towarzyszącym jej Harry’m pozwoli sobie na chwilę szczerości, to tylko dlatego, iż raczej nie zakładała że w przyszłości szef Oscorp miałby wpaść do jej świata z rewizytą zdradzając jej tajemnice. Choć swoją drogą tyle słyszała teorii na temat równowagi wszechświata, iż coraz bardziej zaczęła się zastanawiać, czy skoro ona znalazła się tutaj, to ktoś inny z obecnej Ziemi nie poleciał w drugą stronę? Ostatecznie nastolatka uznała, że to świetny motyw na czekającą ją rozmowę z panem Starkiem, w związku z czym postanowiła zapamiętać powyższe pytanie. Jeśli zaś chodzi o kwestie telefonu, Stacy zdecydowała się udawać niezorientowaną lub też zupełnie zignorować pytanie Megan, co początkowo zdawało się być doskonałą taktyką, jako że naukowiec chwilowo skupiła się przede wszystkim na zapewnieniach Harry’ego, iż zostanie ona włączona w inwigilację Oscorp. Biochemik chciała wiedzieć wszystko z kategorii „jak”, „gdzie” i „kiedy” zarzucając swojego byłego, a być może nadal i przyszłego szefa, dziesiątkami pytań. Niestety wszystkie owe zagadnienia nieubłaganie prowadziły do kwestii wzajemnej komunikacji, a co za tym idzie, wracały do wcześniej zadanego pytania odnośnie zaginionego telefonu. - Ja go nie mam – odpowiedziała Gwen – ale jak tylko znajdę, mogłabym zabezpieczyć znajdujące się w nim dane. Dziewczyna celowo zaakcentowała ostatnia część swojej wypowiedzi, podchodząc do krawędzi dachu dokładnie w miejscu gdzie wcześniej zrzuciła teleskop. Stacy wychyliła się poza krawędź budynku, zainteresowana tym co dzieje się na dole wieżowca, zachowując się przy tym swobodnie, tak jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy iż stoi na wysokości piętnastego piętra, a ewentualny upadek nie dawałby jej żadnych szans na przeżycie. Spider – girl rzecz jasna nie mogła spaść, ale Gwen z pewnością już tak. Ów brak koncentracji i ewidentna niekonsekwencja jak chodzi o nie dawanie Megan i Harry’emu kolejnych powodów do snucia podejrzeń, wynikała z faktu iż przed śmietnikiem gdzie leżały szczątki lunety naukowiec, znajdował się obecnie policyjny radiowóz, w którego światłach nastolatka dostrzegła funkcjonariusza dyskutującego z jakimś obywatelem, najwyraźniej zaniepokojonym hałasem jaki wywołał spadający sprzęt. Zarówno policjant jak i osoba wzywająca przedstawiciela prawa, stali w pobliżu gruzowiska, z głowami zadartymi ku górze, tak iż można było ich podejrzewać o ostry ból szyi. Wydawać by się mogło oczywistym, że oboje usiłowali ustalić miejsce skąd wyleciała luneta, choć rzecz jasna Gwen widziała to inaczej. - Zadzwoniłeś po gliny? - Z oskarżycielskim tonem, spider – girl spojrzała na Harry’ego, uznając ze to on jest tu źródłem dodatkowych komplikacji. - No to je masz. - Co? - Zaprotestowała Megan. - Ale dlaczego? Przecież obiecałam przyznać się do wszystkiego! Przerażona naukowiec ponownie zaczęła się szarpać, tymczasem Gwen pytająco spojrzała w kierunku Herry’ego, pozostawiając mu decyzję odnośnie tego co zrobią dalej. Nie miała złudzeń co do tego, że w ciągu kilku najbliższych minut będą mieli na dachu kolejnego gościa. Jednocześnie starając się z każdej sytuacji wyciągać pozytywne aspekty, dziewczyna z satysfakcją przyjęła fakt, iż sprawa telefonu przynajmniej na jakiś czas zeszła na dalszy plan. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Wto Lut 11, 2020 2:56 pm | |
| Przynajmniej tyle było w tym wszystkim dobrego, że Gwen trzymała się ich wspólnej - choć nieomówionej - wersji wydarzeń odnośnie zaginionego w tajemniczych okolicznościach telefonu Megan... Czyli wypierała się jego posiadania. Z drugiej strony, ona również mogła nawet pod tym względem nie kłamać i wychodzić z tego samego założenia co Harry. Być może po prostu nie posiadała go teraz przy sobie, w związku z czym mówiła prawdę. Co z nim zrobiła? Porzuciła gdzieś po drodze na innym dachu? Zabrała do mieszkania i tam ukryła? Obie opcje wchodziły w grę, ale rzecz jasna w chwili obecnej Osborn nie mógł jej o to zagadnąć. Później, po powrocie do domu... Swoją drogą, miał nadzieję, że dziewczynie przynajmniej przyszło do głowy wyciszyć lub całkiem wyłączyć komórkę, bo gdyby wcześniej zdecydował się jednak na nią zadzwonić lub odpisać na wiadomość, to jej przekręt bardzo szybko by się wydał. A Harry czuł się jakoś tak dziwnie zobowiązany do rozwijania jej zdolności oszukiwania w celu ochrony tożsamości... I nawet nie był zirytowany tym, że mogła ćwiczyć to również na nim samym. Z drugiej strony nie zmieniało to faktu, że może nie powinna zabezpieczać danych w taki sposób, w jaki zrobiła to przed chwilą - ani nawet tego sugerować. Jeszcze przyprawiłaby tym Megan o zawał, a mimo wszystko potrzebowali w razie czego jej zeznań i współpracy... Choć z drugiej strony rozwiązałoby to przynajmniej problem jej ewentualnej świadomości alter ego Gwen... Ale prawdopodobnie nie powinien w ten sposób o tym myśleć, nawet jeżeli czysto teoretycznie. - Tym razem bez szkody dla urządzenia - mruknął więc, choć na tyle głośno, aby obie jego towarzyszki mogły go usłyszeć. Nie sądził, aby Gwen naprawdę zamierzała zniszczyć ten telefon, raczej, prawdopodobnie, dlatego powiedział to głównie dla dobra - oraz spokoju ducha - Megan... W końcu jeszcze tylko tego im brakowało, żeby znalazła nowy powód do rozpaczania, choć nie wątpił, że prędzej czy później się to stanie. Jeżeli jednak mógł odsunąć to w czasie, to zamierzał. Wolna dłoń Osborna oparła się na jego biodrze, a on sam przeniósł ciężar ciała z jednej nogi na drugą, rzucając okiem na poczynania Gwen, choć prawdę mówiąc z przeciętnym zainteresowaniem. W tym momencie nie mogła przecież nic zepsuć, chyba że jakimś cudem zleciałaby za krawędź - lecz Harry zakładał, że jej pech był mimo wszystko wciąż mniejszy od ogólnie pojętych zdolności akrobatycznych i poczucia równowagi... Więc raczej nie będzie musiała się ratować przed upadkiem, przy okazji potwierdzając ewentualne podejrzenia Megan. Jego czoło zmarszczyło się lekko, kiedy tylko dotarło do niego, że dziewczyna najwyraźniej przyglądała się tam na dole czemuś konkretnemu. To wystarczyło, żeby już miał złe przeczucia. Być może ktoś po prostu zabrał się za szturchanie resztek urządzenia... Które pewnie powinni stamtąd zabrać, tak na wszelki wypadek, nawet jeżeli wykorzystanie ich do czegoś raczej nie byłoby możliwe... Tyle że oczywiście w jego życiu nigdy nie mogło być tak prosto. Co potwierdziły mu już następne słowa Gwen, przez które natychmiast posłał jej spojrzenie graniczące pomiędzy zrezygnowanym i sfustrowanym. Z domieszką zwykłej irytacji. I jasne, że Megan też to musiało znowu uruchomić, bo czemu miałoby być inaczej... - A słyszałyście, żebym po kogoś dzwonił? Bo kiedy ostatnio sprawdzałem, operatorzy na alarmowym jeszcze nie odbierali wiadomości tekstowych - no dobrze, tutaj może trochę przesadzał, bo najwyraźniej w niektórych miejscach taka opcja była dostępna, ale szczerze mówiąc nie wiedział nawet gdzie dokładnie, bo po prostu obiło mu się to o uszy. Tak czy siak, Gwen była z innego świata, a Megan oderwana od rzeczywistości, w związku z czym zakładał, że żadna z nich nie zwróci na tę drobną nieścisłość uwagi. To zostawiało ich jednak z problemem policji. Harry nie był pewien czy zacznie ona sprawdzanie budynku od dachu czy od wypadających po drodze mieszkań... O ile w ogóle. Nie do końca ufał miejscowym funkcjonariuszom. Równie dobrze mogliby uznać, że nie było sprawy - nawet dlatego, że po prostu nie chciałoby im się targać na górę... A poza tym, gdzie zostało w ogóle powiedziane, że to z ich powodu się tutaj pojawili? - Odsuń się od krawędzi - poinstruował Gwen nawet się nad tym szczególnie nie zastanawiając, bo może i na tej wysokości rzeczywiście było ciemno, przynajmniej w porównaniu z poziomem ulicy, przez co oczy przeciętnego człowieka, przystosowane do światła, nie powinny być w stanie wiele tutaj dostrzec... Ale mimo wszystko nie widział powodu, aby tak ryzykować. - I ogarnij tu ile możesz, spróbuj rozciąć i ukryć te sieci, a ja zobaczę co uda mi się ustalić - dodał, chowając telefon do kieszeni i kierując się już w stronę wyjścia. Przy odrobinie szczęścia zaraz okaże się, że policja w ogóle nie chciała wchodzić na górę i problem będzie z głowy. Albo może wystarczy jej coś nakłamać, zapłacić jakiś tam mandat - lub i tyle nie - a potem sobie pójdzie. To też by było miłe. Byle nikt nie zainteresował się na tyle, aby wejść na dach, bo wtedy trzeba się już będzie nagimnastykować z oszukiwaniem... Lub z opłatami. Niekoniecznie tymi oficjalnymi.
Ostatnio zmieniony przez Harry Osborn dnia Wto Lut 25, 2020 2:09 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Czw Lut 13, 2020 11:39 am | |
| Gwen w milczeniu przyglądała się zmierzającemu w kierunku schodów Harry’emu, próbując zdecydować, czy fakt pozostawienia jej tutaj z beztroskim „ogarnij wszystko”, to powód do dumy, z racji obdarzenia jej zaufaniem i przekonaniem że sobie poradzi, czy też zakamuflowana krytyka, sugerująca iż dziewczyna powinna posprzątać własny bałagan? Nastolatka nie czuła się winna, a już na pewno nie zamierzała się przyznawać że w czymś nawaliła. Równie dobrze to ona mogła oskarżać Harry’ego, o to że za długo cackał się z Megan, wykrakał tą policję i w ogóle mieszka w luksusowej dzielnicy, gdzie wszelkie zgłoszenia o burdach traktowane są z wysokim priorytetem. Tyle że H2O najwyraźniej już to wiedział, jako że bez słowa podjął się zadania negocjowania z funkcjonariuszem. Co więcej albo nadrabiał miną albo był bardzo pewny siebie i przeświadczony iż załagodzi służbową interwencję bez względu na ewentualne koszty. Z kolei Stacy nie miała pojęcia jak zabrać się za owo „ogarnianie”. Teoretycznie mogłaby poustawiać wszystko tak jak było wcześniej i wspólnie udawać że wraz z Megan prowadzą obserwacje przyrodniczo – klimatyczne. Na przykład prowadzą badanie smogu albo obserwują nocne zwyczaje nietoperzy. Problem w tym iż brakująca luneta za bardzo pasowała do każdej z tych teorii, w związku z czym raczej ciężko byłoby bronić tezy iż to coś co spadło z góry jest nie nasze. Optymistycznie może skończyłoby się na niewielkim mandacie. Alternatywnym rozwiązaniem było ukrycie wszystkiego poza zasięg wzroku policjanta, co powinno być możliwe przy założeniu że naukowiec miała tu większe zaplecze niż te na dachu. Na przykład takie z toaletą. Choć kobieta raczej nie wyglądała na kogoś, kto może pozwolić sobie na mieszkanie w tej samej dzielnicy co Osborn. Osobnym problemem były sieci krępujące naukowiec, jak i sama Megan z swoim trudnym charakterem. Z faktu przetrzymywania kogoś wbrew jego woli ciężko było się wytłumaczyć, a wyplątanie kobiety z pajęczych nici wcale nie było takie proste, przy czym Gwen bardziej obawiała się nie tyle trudności manualnych, co możliwej reakcji uwiezionej. - W porządku, wyciągnę cię z tego. – oświadczyła spider-gril – tyle że od razu zaznaczam iż nie życzę sobie żadnego wąchania, macania, szarpania, knucia i przede wszystkim uciekania. Harry ci pomoże jeśli ty również udowodnisz że potrafisz współpracować. - Jesteś jego ochroniarzem? – usiłowała dociekać Megan, na co Stacy od razu uświadomiła sobie że do całej listy niechcianych reakcji powinna dopisać także gadanie. W jej głowie natychmiast zapaliła się czerwona lampa ostrzegawcza. Dziewczyna nie znała się na technikach prowadzenia przesłuchań, jednak szybko doszła do wniosku że najlepszą forma obrony w tej sytuacji będzie odwrócenie ról i samej zadawanie pytań. - A wyglądam na taką? W ogóle dlaczego uważasz że Harry powinien mieć ochronę? – Zręcznie wybrnęła Gwen, choć naukowiec wcale nie zamierzała dać za wygraną, a w stawianiu przeróżnych hipotez miała nad spider – girl druzgoczącą przewagę. - Chociaż wygląda na to że jesteście z sobą dość blisko. Czyli to twój chłopak? – Do swoich detektywistycznych technik Megan postanowiła dołączyć również umiejętność wprowadzania rozmówcy z zakłopotanie. Nastolatce nie pozostawało zatem nic innego jak udowodnić że też jest w tym dobra. - Skup się lepiej na robocie i powiedz gdzie możemy to wszystko ukryć? A tak w ogóle to co chciałaś tu wywęszyć? Naprawdę myślałaś ze gapiąc się w jego okno odkryjesz coś czego świat jeszcze nie wie? Pewnie chodziło tylko o zrobienie szefowi kilku zdjęć w samych slipach? – Prychnęła Stacy, dla niepoznaki udając że szarpie się z nićmi dłużej niż było to potrzebne, ostatecznie uwalniając Megan w swoim zdaniem rozsądnym czasie, choć oczywiście tamta musiała mieć na ten temat inne zdanie. - Świetnie sobie radzisz z siecią. Praktyka? - Naprawdę wydaje ci się że jeśli wygadam iż tylko utrudniasz, to H2O nadal będzie chciał zabrać cię do Oscorp? Gwen wreszcie trafia w czuły punkt. Megan nie tylko się uspokoiła, ale zaczęła mówić z sensem. - Część z mieszkań znajdujących się w tym budynku należy do Oscorp i jak się okazało nadal mam dostęp by pobierać do nich klucze. - Śledzisz Harry’ego za jego pieniądze? – Zachichotała się Stacy. - No … trochę tak. – Megan również zauważyła ów paradoks kwitując go uśmiechem. – I nie śledzę. Chciałam po prostu dostać się do wymóc i poprosić o wyjaśnienia, zanim ktokolwiek spróbuje mnie stamtąd przegonić. - Czyli zamiast po prostu zapukać i poprosić o rozmowę, planowałaś włamanie i siłą zwrócenie na siebie uwagi? Pewnie jeszcze wydawało ci się ze w ten sposób zrobisz lepsze wrażenie? – Gwen starała się powagę, uświadamiając Megan niedorzeczność takiego rozumowania. Tyle że robiąc kobiecie wyrzuty jednocześnie miała w głowie swój własny plan dostania się do pana Starka w identyczny sposób. Naukowiec nagle wydawał jej się dużo bliższa niż myślała, przez co sama nastolatka w końcu buchnęła niekontrolowanym śmiechem. - Wiem, brzmi głupio … - Ja cię nie wydam. Niech się sam domyśli. – Zapewniła Gwen. - Ja tak samo. – Dodała Megan tym samym potwierdzając niewypowiedziany pakt zachowywania przed Osbornem osobistych sekretów. – No to zabierajmy się do sprzątania. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Wto Lut 25, 2020 4:07 pm | |
| Prawdę mówiąc Harry miał bardzo złe przeczucia, gdy tak zostawiał kobiety same na dachu - ale posłanie Gwen do sprawdzenia sytuacji na dole i porozmawiania z policją wydawało mu się jeszcze gorszym rozwiązaniem, w związku z czym w gruncie rzeczy nie posiadał żadnego innego wyboru. Musiał pracować z tym, co los mu dał. No i... Co takiego mogło się niby stać pod jego nieobecność? Megan tak czy siak nie miała jak uciec, bo po drodze natknęłaby się na niego - i na policjantów. Nie był pewien co bardziej by jej przeszkadzało, ale prawdopodobnie jednego i drugiego wolałaby uniknąć. W końcu zostawiałaby za sobą sporo dowodów... Więc nie, w tę opcję nie wierzył. Ale w jej wypytywanie Gwen? Tak, w to już jak najbardziej. A wcale nie był przekonany o tym, że jego przyjaciółka przypadkiem czegoś z rozpędu nie palnie. Przeciwnie, tego się wręcz po niej spodziewał. Ale... Było to wciąż mniejsze zło. Chcąc, nie chcąc, Harry skierował się więc prędko na parter, w tym czasie starając się ułożyć sobie w głowie jedną wersję wydarzeń. Kłamanie zawsze wychodziło najlepiej wtedy, gdy zmieniało się tylko parę najważniejszych szczegółów, a resztę opierało się mniej lub bardziej na prawdzie. Nie dość, że brzmiało to wiarygodniej, to jeszcze zmniejszało się wówczas niebezpieczeństwo, że samemu zapomni się o jakimś swoim przekręcie... Dlatego takiej właśnie taktyki zamierzał się teraz trzymać. Po opuszczeniu budynku Osborn rozejrzał się wstępnie, aby lepiej zorientować się w sytuacji. W końcu - w przeciwieństwie do Gwen - nie zrobił tego z góry, zamiast tego po prostu ufając słowom dziewczyny... Jeden radiowóz, wyglądający na znudzonego kierowca w środku, ta część zapowiadała się całkiem dobrze. Drugi funkcjonariusz również nie wyglądał na przesadnie zaalarmowanego, więc być może był przyzwyczajony do takich sytuacji - i nic dziwnego, w tym mieście co chwilę ktoś walczył albo przynajmniej biegał po dachach budynków, więc logicznym wydawało się to, że co jakiś czas coś musiało z nich spadać... Nie wspominając już nawet o przedmiotach zwyczajnie upuszczanych przez mieszkańców. Mimo wszystko jednak Harry musiał przyznać, że ten drugi policjant wyraźnie starał się zachowywać uprzejmy wyraz twarzy i sprawiać wrażenie szczerze zainteresowanego tym, o czym - najwidoczniej - mówił ten... Przechodzień? Ktoś tutejszy? Tego Osborn nie był do końca pewien. Nie kojarzył tego mężczyzny, zdecydowanie, ale to jeszcze o niczym nie świadczyło, bo naprawdę nie orientował się zbytnio w swoich bliższych i dalszych sąsiadach. Grunt natomiast, że w nocy policji prawdopodobnie również się po prostu nie chciało - a zgłoszenie nie dotyczyło przecież niczego strasznie ekscytującego - i z tego Harry chciał skorzystać. Pierwsze kilka sekund na zewnątrz - jeszcze w trakcie rozglądania się - spędził na próbach dyskretnego podsłuchania o czym była mowa, ale okazały się one błędem... Przynajmniej pod tym względem, że nie dowiedział się z nich niczego ciekawego. Innymi słowy, zmarnował na nie czas. Trudno. Brzmiało na to, że - faktycznie - przechodzień już któryś raz relacjonował policjantowi to, co jego zdaniem zaszło, a ten ostatni kiwał wciąż zadartą głową, wpatrując się w górę, jak gdyby na niebie spodziewał się zastać jakąś istotną w tej sprawie wskazówkę. Tyle że najwyraźniej przez tę mgiełkę otępienia w końcu przebiła się informacja, że ktoś opuścił budynek, przy którym doszło do zajścia - bo wreszcie funkcjonariusz skierował wzrok w dół i odszukał nim Harry'ego. W odpowiedzi, Osborn uniósł pytająco brwi, otaczając się swoim najlepszym płaszczem nonszalancji i poczucia wyższości. Tego się tutaj oczekiwało po tubylcach. Jeżeli stać cię było na mieszkanie w okolicy, to musiałeś się na to zachowywać i wyglądać... A wówczas wszystkie problemy zaczynały jakoś tak maleć. No, prawie wszystkie. Na pewno te, które mogliby sprawiać szeregowi policjanci, którym zależało bardziej na posiadaniu pracy, niż na rozwiązywaniu spraw. Szczególnie tych podrzędnych. - Coś się stało? - zagadnął jakże uprzejmie, wręcz łaskawie, co mogło albo funkcjonariusza ośmielić, albo wręcz przeciwnie, posłać mu sygnał, że lepiej nie próbować szczęścia. Uprzejmość potrafiła być bardzo niepokojąca - w odpowiednich okolicznościach. Ten tutaj jednak najwyraźniej nie wyczuł zagrożenia... I chyba uznał, że skoro i tak musiał coś zrobić, to równie dobrze tym czymś mogło być wypytanie przypadkowej osoby wychodzącej z budynku. Bo a nuż trafi w ten sposób na sprawcę? - Pan tu mieszka? - spytał mianowicie, na co Harry zgodnie z prawdą pokręcił głową. Policjant już zaczął otwierać usta, aby, zapewne, zadać mu kolejne pytanie, być może dotyczące tego, co w takim razie robił na miejscu i dlaczego, ale Osborn był od niego szybszy... I posiadał - znów zgodne ze stanem rzeczywistym - wyjaśnienie. Bardzo logiczne na dodatek. - Część mieszkań tam na górze należy do Oscorp. Sprawdzałem parę rzeczy - i wyglądało na to, że te słowa przestawiły jakąś wajchę w głowie policjanta. Harry prawie usłyszał towarzyszące temu kliknięcie, gdy wyraz twarzy mężczyzny uległ subtelnej zmianie... Jak gdyby coś do niego dotarło i szybko przemyślał swoje ostatnie wybory życiowe. Policja naprawdę nie lubiła mieć do czynienia z wielkimi korporacjami. To nie było zdrowe. - Aha. Aha. W porządku - potwierdził, po czym zerknął smętnie na spoczywające wśród śmieci resztki rozbitego urządzenia, teraz już zdecydowanie łącząc je z czymś, co mogło pochodzić z Oscorp. Przy okazji Harry zauważył z rozbawieniem, że funkcjonariusz zaczął unikać spoglądania na przechodnia, który z kolei zerkał między nimi oboma z niezrozumieniem... I może wręcz oszołomieniem. To akurat było lekko zaskakujące, ale na szczęście Osborn już dawno temu nauczył się nie zakładać z góry, że wszyscy spotykani przez niego ludzie byli chociażby przeciętnie inteligentni. Było to bardzo przydatne w świecie biznesu. - No dobrze, może pan iść. Jeżeli będziemy mieli jeszcze jakieś dodatkowe pytania, to się z panem skontaktujemy - kontynuował policjant, a lekkie obrócenie jego głowy sugerowało, że zwracał się właśnie do przechodnia... Któremu zajęło kilka sekund zorientowanie się, że to do niego była mowa. Zaskoczenie na jego twarzy przelało się w wahanie, ale zaraz potem kiwnął głową, prawdopodobnie nie chcąc kłócić się z władzą... Lecz odchodząc wciąż zerkał co jakiś czas przez ramię, jak gdyby coś mu tutaj nie pasowało. Harry z kolei przez krótką chwilę odprowadzał go wzrokiem, z rękami schowanymi w kieszeniach czekając na następną reakcję funkcjonariusza. Co mu się opłaciło. - Więc... Tam w tych mieszkaniach wszystko jak należy? - spytał, a Osborn uśmiechnął się na to lekko i kiwnął głową. Technicznie rzecz biorąc nie skłamał... Właściwie to ani razu w tej dyskusji. Lokale należały do Oscorp, owszem, a on sprawdzał parę rzeczy, po prostu nie w nich. Ale podejrzewał, że rzeczywiście wszystko było w nich jak należy, owszem. - Jeżeli ma pan jakieś podejrzenia, mogę wrócić na górę i się upewnić - zaoferował pomocnie, co z jednej strony było przecież formą współpracy, z drugiej zaś subtelnie podkreślało, że nie zapraszał tam ze sobą funkcjonariusza. Bo nie musiał. Teren prywatny i tak dalej - czyli potrzeba posiadania nakazu. A, ponownie, kto tak naprawdę chciałby zadzierać z ogromną firmą i jej licznymi prawnikami? No właśnie. - Taak. Byłoby dobrze. Pan tak zrobi, a my... - policjant zawiesił glos, ruchem głowy wskazując na radiowóz... Albo może na swojego towarzysza w nim siedzącego? Tego Harry nie był pewien. Tak czy siak jednak przytaknął na tę propozycję, bo na nic lepszego pewnie bez naciskania i tak nie mógłby liczyć, a przecież zamierzał wrócić na górę... Więc nie był to dla niego żaden problem. Pożegnawszy się z funkcjonariuszem, zawrócił w stronę budynku - a następnie skierował się z powrotem na sam jego szczyt.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Czw Lut 27, 2020 9:36 am | |
| Pomimo deklaracji wspólnego działania przy pracach porządkowych, Megan nie okazywała się specjalnie pomocna. Najpierw panna Ramirez bez podania konkretnego uzasadnienia, uparła się by zdjąć z siebie absolutnie każdy, nawet najdrobniejszy, fragment pajęczej sieci, co przypominało po trochu obieranie jajka, a nieco bardziej jedzenie waty cukrowej, w efekcie zaś zabrało Gwen i Megan mnóstwo czasu. Następne w kolejności były skurcze, które rzekomo zaczęły dokuczać naukowiec w skutek zbyt długiego przebywania w jednej pozycji. Potem przyszła kolej na zgubione okulary i jakże inaczej brak kluczy do mieszkania, o co niesprawiedliwie oskarżona została spider – girl, z racji wcześniejszego ruszania nie swoich rzeczy, a finalnie gdy już obie kobiety znalazły się przed drzwiami właściwego lokum, okazało się że pokój Megan wygląda tak jakby chwile temu dokonano w nim włamania, przy czym sprawca nie ograniczał się tylko do pospiesznego przeszukania szaf, pozostawiając ubrania naukowiec porozrzucane w totalnym nieładzie, ale z równa premedytacją splądrował również jej lodówkę, czego świadkiem były przypalone patelnie i sterta brudnych naczyń, ułożona w imponujący wieżowiec. Pod względem bałaganiarstwa Megan biła na głowę Petera i Gwen razem wziętych, a w tym przypadku do naturalnego niedbalstwa, braku organizacji i oderwania od rzeczywistości, dokładał się jeszcze fakt iż pochłonięta własnym „śledztwem”, pracownica Oscorp większość czasu przesiadywała na dachu, ignorując przy tym bardziej przyziemne obowiązki. - To tutaj? No weź, to już gruzowisko na górze wyglądało mniej podejrzanie. – Zauważyła Gwen, próbując wcielić się w role policjanta, który stanąłby w jej miejscu. Brakowało tu tylko plamy krwi na dywanie. Mimo wszystko nastolatka nie traciła optymizmu, trzymajac się przekonania, że mówiąc iż załatwi wszystko, Harry rozumiał powyższe jako odprawienie gliniarza gdzieś daleko, a cała wzmianka o sprzątaniu miała raczej charakter symboliczny. Cos w stylu „zajmijcie się czymś gdy ja będę działał” – Nie żeby u mnie było wiele lepiej, ale … no myślałam że skoro Oscorp wynajmuje te mieszkania, to również ma kogoś kto w nich sprząta. - Eee tam, bałagan to jeszcze nie przestępstwo. – Zapewniła Megan, mimo wszystko w poczuciu przyzwoitości chwytając pierwsze z brzegu skupisko bielizny i pospiesznie wrzucając je do szuflady, tylko po to by chwilę później przekonać się, iż nie jest w stanie jej domknąć. – To nie jest hotel. Pracownikom którzy nie są z Nowego Jorku firma udostępnia te kwatery w ramach dodatku do procesu rekrutacyjnego. W sumie nie wiem po co. Chyba stwierdzili że to pomoże w procesie integracji. Tak jakby w skutek oglądania ciągle tych samych twarzy przez cały dzień pracy, miało się ochotę robić to samo w czasie wolnym? Okolica być może robi wrażenie, ale większość, gdy tylko może, przenosi się „na swoje”. A przynajmniej ci co maja życie prywatne. - Czyli możesz powiedzieć, że ty i Harry jesteście sąsiadami. – Zachichotała Gwen, wyjątkowo uznając że tłumaczenie naukowiec może mieć sens. Poza tym dorzucenie do ogólnego śmietnika kilku laboratoryjnych gratów, nie powinno wpłynąć na ogólne wrażenie, które i tak było fatalne. Przynajmniej rozwiązał się temat gdzie wspólnie mogłyby ukryć stosy pajęczyny, jako że co jak co, ale akurat pająki pasowały do obecnego image wręcz idealnie. – No to działamy. Powrót na górę przyniósł kolejne niespodzianki. W czasie gdy Gwen i Magan szykowały kolejną partię sprzętu jaki należało ukryć przed wścibskim okiem funkcjonariuszy policji, naukowiec nagle przypomniała sobie o czymś ważnym. - Odkładałaś gdzieś moje notatki? – Spytała podwładna Harry’ego. – Taki kalendarz książkowy. Gruba niebieska oprawa z logo Oscorp. - Mam! – Krzyknęła spider – girl, dopiero po chwili uświadamiając sobie co trzyma w ręce. – Chwila, robisz notatki z obserwacji Harry’ego? - Proszę cię, to prywatne zapisy… - jęknęła zakłopotana Megan, błyskawicznie nabierając podejrzeń iż nastolatka będzie chciała zajrzeć do tego co jest w środku. - Ok, łap. – Niewiele się zastanawiając Gwen rzuciła zeszytem w stronę nowej wspólniczki, momentalnie przekonując się dlaczego Megan nie była w szkole gwiazdą sportu i jak wielkim problemem może być wykonanie tak prostej rzeczy jak chwycenie lecącego w powietrzu zeszytu. Kobieta nie tylko nie poradziła sobie z złapaniem swojego notatnika, ale próbując to zrobić, tak nieszczęśliwie zmieniła jego trajektorie, że sam przedmiot poleciał na krawędź budynku, gdzie przez chwilę balansował jakby zastanawiając się czy faktycznie chce spaść, a następnie uznając że jednak warto wyruszyć w podróż, przechylił się na zewnętrzna stronę, szybując prosto na głowy Harry’ego i oficera policji. Megan krzyknęła przerażona, podczas gdy Gwen błyskawicznie rzucała się w miejsce w którym zniknęła książka i wychylając się niemalże całą poza konstrukcje wieżowca, wystrzeliła pajęczą nić w stronę spadajacego kalendarza, zatrzymując ów przedmiot kilka metrów nad głowami dyskutujących H2O i gliniarza. - Trzymam! – Tryumfalnie zakomunikowała spider – girl, spoglądając w stronę Megan. Megan która z nadmiaru wrażeń osunęła się na nogach, tracąc przytomność. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Pią Mar 13, 2020 9:26 pm | |
| Harry właściwie ruszył już w kierunku wejścia do budynku, kiedy gdzieś tam w górze usłyszał odgłos, który podejrzanie przypominał mu kobiecy krzyk... Albo zwyczajnie nim był. Oczywiście naturalne odgłosy miejskie całkiem nieźle go zamaskowały, a że okolica mimo wszystko usiana była budowlami dość gęsto, to jednoznaczne zlokalizowanie źródła dźwięku tak czy siak nie należałoby pewnie do zbyt łatwych zadań, lecz jednak w tym wypadku można się go było przynajmniej domyślać... A mimo to - zamiast w górę - Osborn w pierwszej kolejności rzucił okiem za siebie, czyli ku policjantom. Ten siedzący w radiowozie najwyraźniej niczego nie dosłyszał, co przy zamkniętych drzwiach, zasuniętych szybach i błogiej nieświadomości nie było niczym dziwnym, ale ten drugi, z którym wcześniej rozmawiał... Zatrzymał się na moment tuż przed samochodem. Harry był praktycznie pewien, że teraz funkcjonariusz jednak się złamie i uzna, że zbadanie sprawy było jego świętym obowiązkiem, prawnicy i inne potwory czy nie, ale zamiast tego mężczyzna powoli zerknął na niego przez ramię. Ich spojrzenia skrzyżowały się zaledwie na chwilę, ale to najwyraźniej wystarczyło, aby policjant podjął decyzję, jednak otworzył drzwi radiowozu i z ociąganiem do niego wsiadł, zaraz zaczynając mówić coś do swojego kolegi po fachu... Co Osborn mógł stwierdzić w zasadzie tylko na podstawie jego poruszających się ust. Niestety czytać z nich nie potrafił. A szkoda. Brzmiało to na przydatną umiejętność. Może powinien pomyśleć nad nauką w wolnej chwili... Jeżeli w tym życiu będzie jeszcze jakąś miał. Najważniejsze było jednak to, że jeden kryzys chyba został zażegnany... Przynajmniej póki co. Z tą myślą Harry obrócił lekko głowę, aby auto widzieć już jedynie kątem oka, a następnie sięgnął ku klamce, również się nie spiesząc. Pierwsze oznaki tego, że samochód miał zaraz ruszyć z miejsca, zadowoliły go na tyle, aby w końcu pchnął lekko drzwi i wkroczył do budynku, w głębi ducha dziękując wszelkim bogom, którzy mieli ochotę go w tym momencie wysłuchać za policjantów, którzy woleli w spokoju dotrwać do końca kariery zamiast próbować zostać bohaterami. Jasne, ogółem prawdopodobnie nie wychodzili miastu na dobre, ale w tym wypadku ich istnienie było mu bardzo na rękę. Więc nie był obiektywny - co z tego? Teraz natomiast miał do pogadania z Gwen i Megan. Po drodze na górę starał się nie poruszać zbyt szybko - nie na tyle, aby jego tempo mogło im się wydawać nienaturalne i podejrzane - ale z drugiej strony w żadnym razie się też nie ociągał. Tak czy siak do przejścia miał kawałek, który mógł w dodatku wykorzystać na ułożenie sobie w myślach co najmniej kilku potencjalnych scenariuszy... Zarówno dotyczących tego, co właśnie się tam na dachu wydarzyło, jak i tego, co dopiero miało się stać po jego przybyciu na miejsce. Naprawdę sam nie wiedział od czego zacząć. Nie liczył co prawda ile czasu minęło - prawdopodobnie nie aż tak wiele - a jednak kiedy dotarł na dach, sytuacja... Najwyraźniej bardzo się zmieniła pod jego nieobecność. Przede wszystkim pod tym względem, że - co bardzo szybko rzuciło mu się w oczy - Megan leżała teraz na jego powierzchni, przy odrobinie szczęścia tylko nieprzytomna. Coś poważniejszego mimo wszystko byłoby problematyczne. Och, nie dlatego, że Harry nie wiedział jak pozbyć się ciała... Albo, bardziej realistycznie, komu zaufanemu mógł zlecić pozbywanie się ciała... Ale jednak zamierzał skorzystać z zeznań kobiety, aby przynajmniej napsuć krwi członkom rady, jeżeli nie całkowicie usunąć jednego czy drugiego zamieszanego w tę aferę. Być może zebrane dowody by wystarczyły, ale... Musieliby się dla nich - i z nimi - bardziej nagimnastykować. On i jego prawnicy, bo akurat w te kwestie nie zamierzał Gwen wplątywać... I wątpił, aby dziewczynie bardzo zależało na uwikłaniu się w firmowe dramaty. Bywały czasem gorsze od telenoweli - a przynajmniej tak Osborn zakładał, bo w gruncie rzeczy nie posiadał dobrego porównania. - Czemu mam wrażenie, że nawet nie chcę wiedzieć co zrobiłaś? - spytał, po czym westchnął ciężko, a następnie przyklęknął na jego kolano, żeby sprawdzić czy Megan miała jeszcze puls... Och. Przynajmniej tyle dobrego, że jej serce zdawało się bić normalnie. Innymi słowy, chyba była tylko nieprzytomna. Ta opcja bardziej mu odpowiadała, nawet jeżeli tworzyła nowy problem - jak i dokąd ją zabrać... Tyle że z drugiej strony wciąż jeszcze nie wykonali tego nagrania, jego zabezpieczenia, a to było akurat istotne... Innymi słowy, chyba jej milczenie nie było warte utraty tej gwarancji. Szkoda. - Ważniejsze pytanie. Co zrobiłaś? - dodał praktycznie od razu, podnosząc się już na równe nogi i teraz posyłając Gwen długie spojrzenie. W gruncie rzeczy nie było nawet podejrzliwe czy oskarżycielskie. Bardziej pełne zrezygnowania, jak gdyby - po przemyśleniu sprawy - Harry uznał, że w zasadzie dokładnie tego powinien był się spodziewać i co on sobie w ogóle myślał, że zostawił je tutaj same? To było przecież proszenie się o kłopoty.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Sob Mar 14, 2020 6:22 pm | |
| Gwen nie miała pojęcia w jaki sposób mogłaby pomóc Megan. Akurat jak chodzi o medycynę i wszelkie nauki przyrodnicze, nastolatka od zawsze określała je terminem „nuda”, stąd i jej wiedza odnośnie udzielenia pomocy w przypadku omdlenia była bardzo znikoma. Co więcej, ponieważ sama spider – gilr rzadko ulegała jakimkolwiek kontuzjom czy dolegliwościom, nic nie sugerowało potrzeby zmiany takiego stanu rzeczy. Oczywiście dziewczyna znała jakieś tam podstawy, problem w tym że ich zastosowanie wydawało się w tym przypadku niczemu nie służyć. Na przykład „wyprowadzić omdlałą na świeże powietrze”, co właściwie zrobiło się samo, o ile założyć że powietrze w Nowym Jorku spełniało kryteria czystości. Było tez coś o układaniu głowy na wysokości kolan, czego nijak dało się zastosować dla osoby leżącej plaskaczem na betonie. Pozostawało zatem solidne spoliczkowanie nieprzytomnej, w celach poprawianie krążenia okolic głowy. W tym przypadku Stacy mogła mówić o szczęściu, jako że Harry pojawił się na dachu na chwilę przed tym nim ona zabrała się do działania. I bez tego miała się z czego tłumaczyć, choć rzecz jasna w pierwszym obronnym odruchu, Gwen rozłożyła bezradnie ręce, w geście mającym wyrazić sprzeciw, z faktu iż znowu się ją o coś posądza. W rzeczywistości dziewczyna nawet nie miała pojęcia co kryło się za owym „co zrobiłaś”. Być może Harry chciał się dowiedzieć co zrobiły z rzeczami które jeszcze przed chwilą stały na dachu a teraz znikły? Mało prawdopodobne ale wrodzony optymizm też miał swoje prawo głosu. „Co zrobiłaś z Magan” wydawało się być dużo bardziej realnym rozwinięciem tematu, choć spider – girl nie wykluczała że Osborn może mieć na uwadze szerszy aspekt sprawy, pytając o wszystko co doprowadziło do tego iż stali teraz w trójkę na szczycie wieżowca. - No dobrze, może na to nie wygląda, ale ja i ona naprawdę zaczęłyśmy się dogadywać - broniła się Gwen. - I szło nam naprawdę nieźle. Wcześniej to podejrzewałabym ją o spisek i o to że specjalnie omdlała by znaleźć się w twoich ramionach, a potem żebyś zaniósł ją do swojego domu, ale teraz uważam że jest niewinna. Tyle że jest też niezdarą. Oczywiście mógłbyś też zanieść Megan do jej mieszkania, znajdującego się dwa piętra pod nami, ale szczerze powiedziawszy to odradzam. W ogóle odradzam zaglądanie w tamto miejsce. Stacy nie miała pojęcia czy powyższe tłumaczenie jest dokładnie tym co Harry chciałby usłyszeć, dlatego też postanowiła swój główny atut zostawić na koniec. - Za to zdobyłam jej wszystkie sekrety – oświadczyła Gwen tryumfalnie prezentując trzymany w dłoniach notatnik należący do naukowiec – choć wiesz, ja jako jej „przyjaciółka” mogę, ale ty to chyba nie bardzo powinieneś znać tą lekturę. Udało ci się odprawić gliniarzy? Nagła zmiana tematu w wykonaniu spider – girl była klasycznym sposobem odsuwania od siebie podejrzeń, oskarżeń i pretensji, i choć Harry z tego świata zapewne zdołał poznać ją już na tyle by nie dać się nabrać na podobny manewr, Gwen nie zamierzała rezygnować z typowej dla siebie taktyki. - Może weź ją pod ramię, to będzie wyglądała na wstawioną. - Zaproponowała nastolatka, mając na uwadze że taszczenie nieprzytomnej Megan w inny sposób, za bardzo przypominałoby niesienie zwłok. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Sob Mar 28, 2020 9:57 pm | |
| Harry ani trochę nie wierzył w tę niewinną postawę przyjaciółki i jej rozłożone ręce. Może byłoby inaczej, gdyby po pierwsze nie zostawił jej z Megan samej, a po drugie - i ważniejsze - nie usłyszał wcześniej tego krzyku, o którym teraz już wiedział, że musiał należeć do jego byłej i być może przyszłej pracownicy. W innym wypadku być może nawet uwierzyłby w przypadkowe omdlenie. Różne choroby i przypadłości się zdarzały, a naukowcy już w ogóle posiadali skłonności do prowadzenia strasznie niezdrowego trybu życia, więc to by go nawet nie zdziwiło. Ale większość osób raczej nie piszczała tuż przed utratą przytomności, chyba że mdlała - och, na przykład - ze strachu. Na szczęście Gwen nie poprzestała na podjęciu próby wyglądania niewinnie - nieudanej próby, żeby było jasne - i zaczęła również mówić. Mówić... Od początku, najwyraźniej. Z jednej strony Osborn naprawdę nie powinien na to narzekać, bo generalnie rzeczywiście wolał wiedzieć wszystko, a i opowiadanie z kontekstem zawsze miało więcej sensu, a jednak... Tym razem jakoś tak poczuł lekkie, lecz znajome ukłucie irytacji. Może dlatego, że głęboko podejrzewał, iż w tym wypadku nie chodziło jedynie o zapewnienie mu tła sytuacji, ale i o usprawiedliwienie się... Nie wspominając już o typowym dla Gwen słowotoku. Mimo to mężczyzna skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, stojąc tak nad Megan i przyglądając się przyjaciółce, wysłuchując do końca jej opowieści. Ta postawa była tak naprawdę jedynym, co zdradzało jego odczucia, bo poza nią starał się zachowywać jak najbardziej neutralnie, wliczając w to takiż właśnie wyraz twarzy... Przynajmniej do czasu. Najpierw informacje, a potem osąd - tego chciał się trzymać. Tyle że wieści otrzymywane przez niego od Gwen stopniowo sprawiły, iż jedna z jego brwi powędrowała jednak w górę, wyrażając coś pomiędzy zainteresowaniem, zaskoczeniem i powątpiewaniem, w zależności od konkretnego momentu. Zaprzyjaźniły się? Naprawdę? We względną niewinność Megan był akurat w stanie uwierzyć, w jej bycie niezdarą również... A ta informacja o mieszkaniu była całkiem ciekawa, choć Harry natychmiast nabrał podejrzeń odnośnie tego, czego miał w nim niby nie zobaczyć. Bo oczywiście, że od razu przeszły mu przez głowę same najgorsze opcje, wliczając w to między innymi ścianę pełną zrobionych mu potajemnie zdjęć - jak to się widywało na filmach. Wspomnienie przez Gwen jakichś sekretów - które najwyraźniej znajdowały się w trzymanym przez nią zeszycie - sprawiło natomiast, że spojrzenie Osborna przesunęło się z twarzy dziewczyny właśnie na ten notatnik i przez krótką chwilę za nim podążało. Nawet zamruczał potakująco, jak gdyby zgadzał się z tym, że akurat on nie powinien zaglądać do środka... Po części wynikało to z tego, że tak było po prostu łatwiej: nie sprzeczać się teraz, a potem ewentualnie zgarnąć tę lekturę... Albo zwyczajnie namówić Gwen, aby w takim wypadku ona sama ją poczytała. Dokładnie, od deski do deski, z zapamiętaniem ważnych spraw. Jeżeli była bardziej jak jego - to jest tutejszy - Peter, istniało spore prawdopodobieństwo na to, że z nudów bardzo prędko doszłaby do wniosku, że Harry jednak mógł sam zajrzeć do środka... Zmiana tematu z kolei praktycznie w ogóle go nie ruszyła. Ba, ledwo ją zauważył - to znaczy, owszem, odnotował, że nastąpiła, ale przez moment nie poświęcał jej nawet uwagi. Wciąż jeszcze analizował wcześniejsze dane. Tak naprawdę Gwen nie wytłumaczyła mu tego, o co przede wszystkim spytał - czyli jak doszło do tego, iż Megan zemdlała... Niby zasugerowała, że miało to związek z byciem niezdarą, ale w takim razie co się stało? Potknęła się, upadła, uderzyła głową o powierzchnię dachu? Niby mogłoby się to nawet wiązać z krzykiem, ale w takim wypadku wymagałaby trochę większej pomocy medycznej. Obrażenia w pobliżu mózgu nie były żartem, a potrzebowali, aby zachowała sprawność. Z tego wszystkiego Gwen zdążyła jeszcze rzucić swoją propozycję, nim Harry uznał, że w wystarczającym stopniu przemyślał sprawę - na tę chwilę. Przynajmniej na te słowa zareagował też od razu, a mianowicie pokręcił przecząco głową. Nie miał zamiaru dać się komukolwiek zobaczyć w takiej sytuacji, a reporterzy akurat lubili pojawiać się w najgorszych momentach, więc z jego obecnym szczęściem właśnie do tego by doszło. Dzięki, ale nie, dzięki. Definitywnie. - Jej mieszkanie to lepszy pomysł, jak by nie wyglądało... Ale jeżeli chcesz mnie przed czymś najpierw uprzedzić, to droga wolna. A policją się nie przejmuj, usłyszeli o Oscorp i uznali, że wolą doczekać emerytury bez jazd z moimi prawnikami - zadecydował i wyjaśnił, po czym zrobił krótką pauzę... Zbyt krótką, aby Gwen mogła mu zacząć odpowiadać, ale jeżeli tak czy siak zauważyłby, iż zaczęła otwierać usta, aby to robić, to tylko przyspieszyłby wymówienie przez siebie następnych słów. - I tak naprawdę nie wyjaśniłaś co jej się stało - dodał mianowicie. Ta przerwa nie miała być wcale okrutna. Nawet o tym nie pomyślał, nie wziął tego pod uwagę... Chodziło mu bardziej o wzięcie Gwen z zaskoczenia, wprowadzenie jej w fałszywe poczucie bezpieczeństwa - a potem zaatakowanie... W nadziei na to, że w ten sposób się zapomni i po prostu mu odpowie, bez kręcenia.
Ostatnio zmieniony przez Harry Osborn dnia Wto Kwi 14, 2020 6:25 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Pon Mar 30, 2020 11:32 am | |
| Przekonana, że jej wyjaśnienia brzmią nie tylko wiarygodnie, ale również jednoznacznie i wyczerpująco, Gwen z zaskoczeniem przyjęła fakt, iż Harry w dalszym ciągu drążył temat nieprzytomnej Megan, domagając się większej ilości szczegółów. Czyżby naukowiec jako ofiara jej kolejnego wybryku, sprawiła iż tym razem H2O nie zamierzał odpuścić? A przecież ona miała jak najlepsze intencje. Nastolatka nie rozumiała jak to możliwe, że szef Oscorp nie dostrzega jej chęci okazania się pomocną? To nie było tak iż robiła coś specjalnie, tylko po to by go zirytować. Raz że uważała się za jego przyjaciółkę, po drugie współpracowali z sobą w wspólnej sprawie, w związku z czym wzajemne zatajanie przed sobą zdobytej wiedzy nie miało sensu, a po trzecie, ona doskonale zdawała sobie sprawę, że zwykła uczennica nie jest w stanie wygrać w słowne intrygi z kimś kto na co dzień kieruje olbrzymią korporacją, lawiruje pomiędzy przebiegłymi rekinami finansjery, uwikłany jest w politykę czy prawnicze kruczki, a poza tym ma dociekliwy charakter Osborna. Problem w tym, iż nawet uczciwe przyznanie że Megan omdlała z strachu, widząc jak jej cenny rękopis jest w niebezpieczeństwie, niczego tak naprawdę by nie wyjaśniało, ponieważ Gwen musiałaby w tym przypadku zgłębić się w psychikę naukowiec i delikatny świat uczuć, na których Harry nie wyznawał się w ogóle, a ona prawdopodobnie jeszcze mniej. Stacy czuła się jak w pułapce. Wiedziała że cokolwiek powie i tak zostanie to odebrane jako próba ściemy i nadmierne komplikowanie rzeczywistości. Mimo to dziewczyna postanowiła podjąć wyzwanie. - Nie potrafię tego wyjaśnić. Mi takie rzeczy się nie zdarzają. Megan spojrzała na mnie, jak trzymam jej bezcenny notatnik i zamiast się ucieszyć, pacła na glebę. Można omdleć z szczęścia? – Zastanawiała się Gwen – Brzmi trochę jak absurd, ale mam w tej kwestii pewną teorię. Chcesz posłuchać? Megan to geniusz. Oczywiście jest na ciebie wściekła, za to, że nie kiwnąłeś palcem gdy wywalano ją z pracy, ale gdyby tak naprawdę chciałaby zrobić ci krzywdę, to zamiast wielkiej lunety wycelowanej w twoje okno, wywlekłaby na ten dach bazukę, a wtedy wszystkie pająki tego świata nie dałyby rady cię uratować. Widać coś ją powstrzymuje i wcale nie są to wyrzuty sumienia, czy poczucie moralności. Rozumiesz? Spider – girl miała nadzieje że tym razem Harry wszystkiego się domyśli, samemu wysnuwając sobie właściwe wnioski. Przecież nie na darmo uważała go za drugi najbardziej analityczny umysł w Nowym Jorku. Bo pierwsze miejsce rezerwowała dla pana Starka. Szkoda tylko że oboje startowali w zupełnie innej konkurencji. W każdym bądź razie, jak tylko H2O zrozumie sercowe dylematy swojej podwładnej, osobiście dochodząc do wszystkiego, Gwen nie będzie musiała zmagać się z wyrzutami sumienia, bo przecież obiecała Megan że jej nie wyda. - W porządku, czyli jej mieszkanie. Na twoją odpowiedzialność. – Zakomunikowała nastolatka samej zabierając się za podniesienie z ziemi nieprzytomnej, bo Harry jakoś się do tego nie kwapił, podobnie zresztą jak wcześniej gdy Megan trzeba było przeszukać, a pozostawianie naukowiec dłużej w takiej pozycji, powoli zahaczało o sadyzm. Poza tym zapracowanie, czy też udawanie zapracowanej, zawsze stanowiło doskonałą wymówkę do uniknięcia kolejnych pytań. A przynajmniej odwleczenia w czasie koniecznych odpowiedzi. Gwen zniosła kobietę dwa piętra niżej, stając przed mieszkaniem, które z racji pospiesznego wrzucania do środka gratów z poddasza, prezentowało się obecnie jeszcze gorzej niż wówczas gdy nastolatka zobaczyła je po raz pierwszy. Panna Ramirez wyglądała na taką co to lubi wszystko mieć pod ręką, przy czym pojęcie to sprowadzało się do absolutnego zakazu chowania czegokolwiek do szaf, półek czy szuflad, wliczając w to ubrania, kosmetyki, pościel, naczynia i artykuły spożywcze, przybory do pracy, czy te służące rozrywce, jak na przykład zaskakującą w tym miejscu gitarę basową. Prawdopodobnie obecność mebli w tym miejscu, wynikało z działań Oscorp a nie samej gospodyni. Gwen mimochodem zaczęła się zastanawiać w jaki sposób w owym bałaganie naukowiec znajduje pilota od telewizora? - Ciekawe jak wygląda jej biurko w Ocorp. – Zażartowała Stacy. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Wto Kwi 14, 2020 7:26 pm | |
| W trakcie tych - ponownie bardzo długich i z jednej strony niezwykle wyczerpujących, z drugiej zaś nie przekazujących aż tak wiele - wyjaśnień, Harry w dalszym ciągu wpatrywał się w Gwen z uniesioną jedną brwią. Nie był pewien czy aby do końca nadążał za jej tłumaczeniami. To znaczy, owszem, wbrew pozorom nie brzmiały... Nielogicznie. I z jednym dziewczyna zdecydowanie posiadała rację: Megan najwyraźniej rzeczywiście była geniuszem - skoro dla niego pracowała i mogła pochwalić się niecodziennymi osiągnięciami - a geniusze akurat mieli to do siebie, że zrozumienie ich często graniczyło z cudem. O ironio, zazwyczaj nie po prostu przez ich inteligencję samą w sobie, a ze względu na ich ekscentryczność. Innymi słowy, tak, mógł w to wszystko nawet uwierzyć. I... W gruncie rzeczy być może cała prawda nie miała nawet ogromnego znaczenia. Bo faktycznie, czemu on się tym przejmował? Coś się stało, coś dotyczącego tego notatnika, a Megan była dziwna i zemdlała, kropka. Nie musiał znać szczegółów, aby kontynuować swoją własną "misję" dopieczenia zarządowi... I oczywiście dopilnowania zaprowadzenia sprawiedliwości. Tyle że... Jakoś tak nie pasowało mu czegoś nie wiedzieć. Brak jakiejś informacji, niemożność idealnego połączenia faktów - od punktu A do Z z zachowaniem wszystkich liter pomiędzy nimi - sprawiały, że odczuwał niepokój... Pomimo tego, iż doskonale wiedział, że w tym wypadku zapewne naprawdę liczyły się tylko A i Z, zaś B, C i całą resztę mógł pominąć. - W porządku - podsumował wreszcie, kiedy tylko Gwen zamilkła, nawet jeżeli nie wszystko mu się jeszcze w tym temacie całkowicie rozjaśniło. Mężczyzna zadecydował jednak, że - przynajmniej póki co - będzie się starał trzymać postanowienia, by nie wnikać w te raczej nieistotne szczegóły. To powinno przynajmniej uczynić jego życie trochę łatwiejszym... Chociaż szczerze powiedziawszy już czuł, że czeka go walka z całym tym stresem płynącym z niewiedzy. Ale trudno. Oczywiście te jego wewnętrzne przemyślenia nie zmieniały faktu, że z zewnątrz Osborn prawdopodobnie sprawiał wrażenie, jak gdyby zaakceptował wytłumaczenia Gwen, nie doszukiwał się w nich niczego więcej i ogólnie wiedział już wszystko to, co powinien. Przez głowę przeszła mu jeszcze refleksja, że - jeżeli nic innego - to przynajmniej powinno to jego przyjaciółkę zadowolić... Bo naprawdę na swój sposób rozumiał to, że takie przesłuchania musiały być dla niej co najmniej irytujące. Po prostu tak czy siak nie mógł się przed nimi powstrzymać... Na szczęście - pewnie dla nich obojga - temat zaraz się zmienił... A Gwen zabrała się za podnoszenie Megan, czym zaskarbiła sobie kolejne uniesienie brwi i dłuższe spojrzenie ze strony Harry'ego. Och, przecież by to zrobił... Teraz, skoro już mieli ją stąd zabrać. Wcześniej zwyczajnie nie widział takiej potrzeby. Podłoga raczej nie była aż tak niewygodna, a poza tym... Kobieta tak czy siak nie była przytomna, prawda? Więc jej nie czuła. I nawet jeżeli utrzymywanie jej ciężaru nie byłoby dla niego żadnym problemem, to po co miałby marnować energię - gdy nie istniała taka konieczność? Ostatecznie Osborn westchnął więc ciężko - wcale się z tym nie kryjąc - po czym ruszył w ślad za Gwen... Bo mimo wszystko to ona znała drogę do właściwego mieszkania. W trakcie schodzenia na miejsce nie zaczynał kolejnej dyskusji, chociaż prawdę mówiąc nie mógł przestać myśleć o tym, czego aż tak bardzo bała się jego przyjaciółka - że początkowo protestowała w kwestii mieszkania Megan... Przecież nie mogło być aż tak źle. Otóż mogło być tak źle. Stojąc tak przed wejściem i zaglądając do środka, Harry na moment zapomniał... Słów. Wszelkich. Teraz już obie brwi miał uniesione, po części z zaskoczenia, ale głównie w wyrazie niedowierzania, że ktoś mógł doprowadzić to miejsce do takiego stanu. Jego spojrzenie na moment przeniosło się na Gwen, po czym powróciło w stronę tego... Tego chaosu. Może właśnie tego powinien się był spodziewać... Wielkie umysły często zapominały o świecie doczesnym, więc to pewnie nie było aż tak dziwne, gdy przestawały przejmować się swoim otoczeniem... I co to był w ogóle za zapach? Osborn miał szczerą nadzieję, że nic się tutaj nie rozkładało, ale porzucone w przypadkowych miejscach jedzenie sprawiało, że wcale by się o to nie założył. - Jeżeli podobnie do... Tego... To ekipa sprzątająca pewnie już zrzuciła się na płatnego zabójcę - odparł, a choć był to żart, nawet jeżeli wypowiedziany poważnym i wciąż nieco zdębiałym tonem, to szczerze mówiąc w Oscorp - oraz, nie oszukujmy się, po prostu w Nowym Jorku - nie byłoby to nawet aż tak niezwykłe. Choć... Akurat z tą częścią załogi chyba jeszcze nigdy nie miał problemów. To głównie naukowcy je sprawiali... Ale hej, reszta mogła się tego kiedyś od nich nauczyć. Chcąc, nie chcąc, Harry wkroczył ostrożnie do pomieszczenia, starając się niczego za bardzo nie dotykać i rozglądając się za powierzchnią, którą można by było oczyścić, aby umieścić na niej Megan. Gdzieś sypiać musiała, prawda? Bo chyba nie w... Tym. Co prawda widział kanapę, wyróżniającą się głównie ze względu na oparcie i podłokietniki, ale... Och, trudno, póki co musiało na niej stanąć. Przynajmniej pod śmieciami rozciągała się gruba narzuta, za którą Osborn pociągnął, zrzucając większość gratów na podłogę. Parę ubrań i opakowań po - jeżeli dobrze widział - chińszczyźnie na wynos pozostało przy obu krawędziach mebla, ale generalnie nie wyszło źle. - Może tu sobie poleżeć. Widziałaś czy upadając uderzyła się w głowę? - pytając o to, Harry modlił się w duchu, aby przynajmniej to nie złożyło się przeciwko nim. Mieli dość problemów. Zerkając na Gwen, mężczyzna odstąpił na krok czy dwa od kanapy, żeby zrobić dla niej miejsce - rzecz jasna w dalszym ciągu uważając na to, aby się na czymś nie przewrócić.
|
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Czw Kwi 16, 2020 9:15 am | |
| Zgodnie z sugestią Harry’ego, Gwen ułożyła nieprzytomną Megan na starej kanapie, jednocześnie obdarzając szefa Oscorp wymownym spojrzeniem, mającym wyrazić niewypowiedziane pytanie „po co to wszystko”? Czyżby teraz mieli tak stać bez celu nad śpiącą naukowiec, czekając aż ta raczy się ocknąć? A może zaczną dywagować nad zaistniałą sytuacją, rozważając wszystkie ewentualne scenariusze dalszych działań? Analizowanie każdej najmniejszej zmiennej, doskonale wpisywało się w styl działania H2O, choć spider – grill nie miała pojęcia skąd w nim takie pokłady cierpliwości? Nastolatka zgadzała się z stwierdzeniem, że problemy wewnątrz kierowanej przez Harry’ego firmy, powinny być dla niego ważne, ale mimo wszystko, to co robili obecnie, wydawało jej się gigantyczną stratą czasu. Nie wspominając, choć być może właśnie należało o tym wspomnieć, że przecież mieli na głowie inne, poważne problemy, jak na przykład te, by pewne osoby znalazły się w właściwych dla nich rzeczywistościach. Oczywiście Harry potrafił myśleć wielowątkowo, w czym pewnie bił na głowę większość kobiet, ale mimo wszystko Gwen zaczęła nieco obawiać się że jak chodzi o kolejkę rzeczy do załatwienia, jej sprawy zaczęły przesuwać się w niewłaściwym kierunku. - Może po prostu ją obudzimy? Albo zostawimy jej karteczkę, że jesteśmy u Pana Starka lub w innym miejscu, gdzie mogłaby nas odnaleźć, jak wróci do formy? – Zaproponowała Gwen, przekonana iż mając w rękach ważny dla naukowiec notes, raczej nie powinni się obawiać z jej strony jakiś niecnych zagrywek. Inna sprawa, że zostawienie informacji w tak zaśmieconym pokoju, wiązałoby się z sporym ryzykiem iż Megan w ogóle jej nie znajdzie, a co za tym idzie w swoim stylu wpadnie w histerię. Na wszelki wypadek powinni postarać się o naprawdę sporą karteczkę. Myśl o przejętych, tajnych zapiskach pracownicy Oscorp, mimochodem sprawiła, że słuchając odpowiedzi Herry’ego, Gwen otworzyła wspominamy notatnik, szukając w nim potwierdzenia swoich przypuszczeń. Mając w świadomości rupieciarnię na dachu oraz chaos jakim przemawiał pokój Megan, spider – girl z zaskoczeniem zauważyła, że pismo naukowiec było nad wyraz czytelne i staranne. Być może autorka doszła do wniosku, że robienie pospiesznych notatek nie ma sensu jeżeli w następstwie marnuje się mnóstwo casu na próbie rozszyfrowania własnych bohomazów. Niestety na tym dobre informacje się kończyły. Skoroszyt Megan w żadnym przypadku nie był dziełem przeznaczonym dla obcego czytelnika. Jego wartość dydaktyczna była niewielka, a porządek zawartych tam myśli w znacznym stopniu odzwierciedlał to co znajdowało się w pokoju. Wyglądało to trochę tak jakby Megan zapisywała wszystko co akurat uznała za ważne, w efekcie czego wzory chemiczne, daty, wyliczenia czy rysunki wiązań cząsteczkowych, znajdowały się na jednej stronie z listą zakupów lub spiętym na zszywki paragonem z pralni. Poza samym pismem było tam też mnóstwo rysunków, takich jak strzałki, komiksowe dymki, szkice projektów, modele, czy fikuśne emotikony, mające wyrażać pogląd badaczki na daną sprawę. Czasem poza samymi znakami, obok tekstu występowały dziwne przypisy, typu „MYŚL”, „JEŻELI”, „TEZA”. Gwen od razu pożałowała że nie ma przed sobą typowego pamiętnika, w którym normalna dziewczyna pisze jak człowiek, na przykład to że fascynuje mnie mój szef i jestem w nim zakochana. Przecież w ten sposób byłoby dużo łatwiej. - Po głębszej refleksji wydaje mi się, że to jest jednak coś dla ciebie. – Zdecydowała Stacy przekazując notatnik Megan w ręce Harry’ego. H2O z pewnością czułby się w tych łamigłówkach jak ryba w wodzie, a poza tym nawet jeżeli będzie to dla niego bezużyteczne, to sam fakt istnienia w notatniku możliwych sekretów, sprawi że nie odpuści by go przeczytać. W odróżnieniu od Gwen, która po kilku stronach zaczęła by wewnętrzna walkę z nudą i pokusą zaśnięcia. Nastolatka postanowiła że zamiast zgłębiać tajniki umysłu naukowiec, może poszukać interesujących faktów na podstawie tego co znajdowało się w wynajmowanym przez Megan pokoju. Na przykład stojący na ławie firmowy kubek, z śladami po pitej w nim kawie, stanowił dla dziewczyny namacalny dowód na to, że kobieta rzeczywiście pracowała dla Harry’ego. Po przecież kto inny używałby takiego z nadrukiem podpisu samego prezesa? Było tam też sporo innych ciekawych rzeczy, jak na przykład figurka spider –mana oraz towarzysząca jej postać przypominająca żabę, jaszczurkę lub zielonego trolla. Megan nie wyglądała na fankę bohaterów, a fakt że nawet ktoś taki, trzyma u siebie miniaturę lokalnego pajączka, wywołał u Gwen delikatne poczucie zazdrości, wywołane popularnością własnego alter – ego. - Kto to jest ten zielony? – Spytała Stacy, dostrzegając przy tym że Megan zaczęła się poruszać, tym samym dając nadzieje iż być może nie spędzą u niej całej nocy. Choć póki co naukowiec przypominała kogoś kto właśnie obudził się po kilkugodzinnej libacji, nie bardzo wiedząc gdzie jest, co robi, ani do kogo należy ręka którą ma przed sobą. – Wygląda paskudnie. |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Nie Maj 10, 2020 5:06 pm | |
| Po prostu obudzenie Megan wydawało się całkiem niezłym pomysłem, przynajmniej zakładając, że było w ogóle możliwe... A w tej kwestii Harry niestety nie miał całkowitej pewności - bo w końcu takie noszenie jej na rękach i przekładanie na kanapę chyba sprowadziłoby ją przynajmniej na granicę świadomości, prawda? No i... Mimo wszystko mężczyzna wcale nie narzekał na ciszę, którą spowodował brak uwag jego byłej pracownicy. I jej protestów. I oskarżeń... Więc tak, być może zostawienie jej karteczki brzmiało jednak lepiej - w związku z czym Osborn powoli pokiwał głową, w dalszym ciągu wyraźnie się nad tym wszystkim namyślając, o czym dobitnie świadczył jego wyraz twarzy. Harry zakładał, że zostawienie Megan numeru telefonu, a nie konkretnej lokacji, zadziała pewnie efektywniej... Na pewno znajdą się dzięki temu prędzej, niż gdyby mieli zacząć się gdzieś mijać. Z drugiej strony... Gwen zabrała jej komórkę, tak? Najprawdopodobniej. Ale to mieszkanie powinno posiadać stacjonarny, nawet jeżeli odszukanie go w całym tym bałaganie mogło wymagać użycia sprzętu górniczego. Poza tym chyba powinni użyć karteczki samoprzylepnej - umieścić ją bezpośrednio na ciele Megan - aby w ogóle mieć pewność, że kobieta się na nią natknie. Ciekawe czy miała tutaj coś takiego. Albo raczej, ciekawe czy udałoby im się coś takiego namierzyć... Och, ale przecież istniała jeszcze jedna całkiem skuteczna opcja. - Albo możemy zapisać jej potrzebne informacje od razu na skórze. Pewnie szybciej zorientuje się, że ma na ręce jakiś tekst, niż zauważy coś... Na tym tle - zasugerował, wymownie omiatając spojrzeniem pomieszczenie, ale równocześnie zaczynając już sprawdzać swoje kieszenie w poszukiwaniu długopisu. Oczywiście permanentny mazak byłby jeszcze bardziej przydatny, ale i zwykły tusz powinien utrzymać się wystarczająco długo. Jego palce zdążyły już zacisnąć się na wyżej wspomnianym obiekcie, gdy kątem oka zauważył, iż Gwen przegląda notes Megan - i to sprawiło, że na chwilę przystopował, obracając lekko głowę, aby lepiej się jej przyglądać. Pod tym kątem tak czy siak nie mógł wyczytać niczego z kartek, nie licząc zorientowania się, iż były zapisane i... Miejscami również zarysowane. To znaczy, pokryte obrazkami, rzecz jasna - nie rysami. Tak czy siak, grunt, że przynajmniej Gwen sama zabrała się za sprawdzanie treści notatnika... A chyba dałaby mu znać, gdyby natknęła się w nim na coś niepokojącego. Więc przynajmniej jedną sprawą mógł się zbytnio nie martwić... Osborn akurat zdążył dojść do tego wniosku, gdy Gwen odezwała się ponownie - i wręczyła mu zapiski Megan. Och. No dobrze, być może tak było nawet lepiej... Tyle że w takim razie on sam podsunął jej w zamian odnaleziony długopis, najpierw wskazując nim jeszcze na nieprzytomną kobietę, a dopiero wówczas oferując go przyjaciółce. Drugą ręką rozchylił już strony notesu, choć nie zerknął do środka od razu. - Twój albo mój numer telefonu - podpowiedział. Tak naprawdę nie miało znaczenia czyj kontakt dostanie Megan. W końcu póki co nie zapowiadało się na to, aby w najbliższej przyszłości zamierzali się rozejść... Mimo wszystko czekało na nich parę spraw do załatwienia, z dogadaniem się ze Starkiem na czele... No i prawdopodobnie powinni się również upewnić, że ta koleżanka Gwen nie wpadła w żadne tarapaty. Choć Harry w dalszym ciągu twierdził, że dziewczyny w pierwszej kolejności powinny się zdzwonić i to ustalić, bo wylot w ciemno nie brzmiał na najlepszy plan. Następnie mężczyzna zainteresował się już notatnikiem. Co... Nie było łatwe. Jego czoło zmarszczyło się praktycznie od razu, ale nim przystąpił do rozszyfrowywania tych bardziej naukowych treści - albo przynajmniej wyławiania ich z morza przypadkowych uwag - Osborn rozejrzał się jeszcze odruchowo, szukając miejsca, gdzie mógłby usiąść... I natychmiast przypomniał sobie dlaczego byłby to bardzo zły pomysł. Szczerze mówiąc nie chciał nawet ryzykować opierania się o ściany, choć - zgoda - nie wyglądały tak naprawdę na brudne. Harry był świadomy tego, że Gwen poruszała się po pokoju, podczas gdy on skupiał się już na tekście, ale nie zwracał na nią większej uwagi. Uznał, że jeżeli dziewczyna natrafi na coś istotnego, to go o tym poinformuje. Spora część zapisków wyglądała na zaawansowane kwestie chemiczne - a na nich aż tak dobrze się nie znał. To była zawsze dziedzina jego ojca, podczas gdy Harry koncentrował się na mechanice, automatyce, robotyce... I pokrewnych im tematach. Nie oznaczało to, że nie rozpoznawał niczego, ale tak czy siak potrzebowałby wsparcia eksperta do szczegółów. Nie liczył upływu czasu, lecz w pewnym momencie z zamyślenia znów wyrwał go głos Gwen, a kiedy Osborn automatycznie podniósł głowę, aby na nią zerknąć, przy okazji zorientował się, iż Megan najwyraźniej powoli zaczynała się budzić. Och. Cudownie. Z jednej strony ułatwiało im to sprawę, z drugiej... Już się domyślał jakie oskarżenia padną w ich stronę tym razem. W związku z powyższym - obserwując kobietę - Harry w pierwszym momencie dość bezmyślnie zamruczał potakująco na opinię wygląda paskudnie, po części odnosząc ją do obecnego stanu Megan, a może i całego pomieszczenia. Dosłownie sekundę zajęło mu zorientowanie się, że Gwen mówiła najpewniej o czymś innym - i skierowanie ku niej spojrzenia. Zielony, powiedziała, tak...? Ach, figurki. - Lizard. Wierz lub nie, ale w ludzkiej formie jest ponoć całkiem w porządku. A przynajmniej był kiedyś... - informacje Osborna na ten temat były mocno ograniczone, ale orientował się w sytuacji na tyle, by wiedzieć, iż jaszczur sam ściągnął na siebie ten los, tworząc serum, które doprowadziło do jego fizycznej mutacji oraz - delikatnie mówiąc - problemów psychicznych. Co... Brzmiało niepokojąco podobnie do tego, co spotkało jego własnego ojca... I po części samego Harry'ego. Ale naprawdę nie chciał o tym myśleć, zwłaszcza w czyimś towarzystwie. Mężczyzna nie był nawet do końca świadomy tego, że kąciki jego ust powędrowały w dół - za to bardziej umyślnie pokręcił już głową, jak gdyby starał się pozbyć z niej niepotrzebnych myśli. Oczywiście nie działało to w taki sposób, nie było tak proste, ale spróbować nie zaszkodziło. Na moment jego wzrok opadł na tekst, który wciąż posiadał przed sobą, ale chyba dalsze go badanie nie miało teraz sensu. Autentyczność przynajmniej części słów Megan została potwierdzona, a do czegoś więcej potrzebowałby pomocy specjalisty. - Chyba jednak nie uda nam się ulotnić na czas. Weźmiesz odpowiedzialność za to, że doprowadziłaś ją do omdlenia? - dodał więc, zamykając notes, ale ani myśląc go gdzieś odłożyć. Zamiast tego jedynie luźno opuścił trzymającą go rękę wzdłuż ciała, drugą dłoń opierając póki co na biodrze... I unosząc brew, jak gdyby pytał na poważnie. Oczywiście rzucił też przy tym okiem ku Gwen, aby nie miała ku temu żadnych wątpliwości... A tak naprawdę żartował. Mniej więcej. W większości. I może bardzo niebezpośrednio sugerował, że wciąż jeszcze mogli spróbować wyjść - póki Megan nie łączyła faktów i powinna uznać ich za zwidy.
Ostatnio zmieniony przez Harry Osborn dnia Wto Cze 02, 2020 5:48 pm, w całości zmieniany 2 razy |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Wto Maj 12, 2020 7:06 am | |
| Gwen miała wrażenie że cały czas dodaje sobie pozycje na liście zadań do zrobienia, jednocześnie nic z niej nie odhaczając. Nawet jeśli patrząc z boku, to Megan była bałaganiarą, pracującą w stworzonym przez siebie wewnętrznym chaosie organizacyjnym, spider – girl musiała przyznać ze niewiele jej ustępowała. Nastolatka była gotowa przyznać, że w jej głowie panuje mniej więcej tak sam Armagedon jak ten w pokoju naukowiec. A w tym momencie oprócz powrotu do własnego świata, ocalenia Petera, wyprawy do Vegas i uratowania Wiewióry, odnalezienia i wyswatania Esmeraldy, spotkania z panem Starkiem, udzielenia pomocy Harry’emu w jego korporacyjnych intrygach, rozmówienia się z spider- menem, ponownego spotkania z panem Starkiem i tym razem nie zmienieniu się przy tym w trzęsącą galaretę oraz (bo czemu nie) dopilnowaniu aby Megan odzyskała pracę, Gwen zdecydowała, że chciałaby jeszcze poznać osobę która odpowiada za kreowanie wizerunku Pająka z obecnego świata. Pomijając oczywiste uczucie zazdrości, panna Stacy chciałaby wiedzieć jak to jest możliwe, że pośród setek innych bohaterów to właśnie czerwony jest tym którego figurka stoi na każdej półce? I pewnie ma własne chrupki? Nawet taki dziwoląg jak Megan nie mogła się powstrzymać by udekorować sobie pokój tak niecodziennym dodatkiem. Choć w tym przypadku słowo „udekorować” brzmiało nieco wisielczo. Ważne, ze poznanie tożsamości pajęczego menadżera dawało odrobinę nadziei, że jego odpowiednik w świecie nastolatki, będzie przynajmniej w części tak samo kreatywny i chętny do współpracy. - Zahipnotyzował całe miasto, wmawiając ludziom że posiadanie jego podobizny przynosi szczęście? – Głośno zastanawiała się Gwen, mając nadzieje że Harry podchwyci temat, a jako osoba doskonale zorientowana odnośnie tego co dzieje się w Nowym Jorku, być może od razu udzieli odpowiedzi. – Udało ci się rozkminić ten notes? – Dodała po chwili, widząc że H2O niemalże zatopił się w pamiętniku Megan. Być może znalazł tam to, co dziewczyna podejrzewała, ze jest, ale same nie potrafiła dostrzec. Czekając na wyjaśnienia z strony Osborna lub jakąkolwiek jego reakcje zdradzającą więcej niż dziesiątki słów, na przykład napadł złości czy twarz poczerwieniałą z zakłopotania, Gwen postanowiła zabrać się za powierzone jej zadanie, pozostawienia Megan wiadomości dotyczącej nawiązania przyszłego kontaktu. Wiadomości w postaci numeru telefonu pozostawionego na czole naukowiec. Nastolatka miała nadzieje, że była pracownica Oscorp przegląda się w lustrze na tyle często, by zauważyć zmianę, zanim wsadzi swoją lokowaną czuprynę pod wodę. Stacy działała dość sprawnie, dlatego też zdołała napaćkać tam cały numer zanim półprzytomna Megan ocknęła się na tyle by zauważyć ze młoda siedzi na niej i coś majstruje. - Co ty wyprawiasz? – Słabym głosem spytała naukowiec. W spojrzeniu kobiety łatwo dało się zauważyć, że choć ta wracała do rzeczywistości, to jej umysł póki co pracował jak u boksera po ciężkim nokaucie. Megan miała problemy z otwarciem oczu, tak jakby raziło ja światło. Wydawało się, że nią bardzo kojarzy kim jest towarzysząca jej nastolatka, gdzie się znajduje, w jaki sposób tu trafiła i co robiła zanim urwał jej się film. A najważniejsze że póki co nic nie wspomniała o notesie. Kompletnie też nie zdawała sobie sprawy z obecności Harryy’ego, co Gwen postanowiła wykorzystać, działając zanim naukowiec odzyska pełnię świadomości. - Załatwiłam ci spotkanie z szefem. – Powiedziała Gwen. - Kim? Nie rozumiem? Czemu nic nie pamiętam? - Z Harrym, spoko zaraz ci przejdzie. Poślizgnęłaś się i upadłaś. – Nastolatka starała się mówić możliwie szybko, nieświadomie jeszcze bardziej utrudniając naukowiec ogarnięcie całości przekazu. Akurat w tym przypadku mogła liczyć na swój wyjątkowy talent, polegający na tym, że im bardziej starała się cos wytłumaczyć, tym bardziej gmatwała sprawę. - Rozmawiałaś z nami na dachu tego wieżowca. Potem ustaliliśmy że wspólnie wyjaśnimy problemy jakie są w Oscorp. Tyle że jak Harry zobaczył twoje mieszkanie, to … no bez urazy, ale wygląda ono jakby cały tydzień tu imprezowano. Niby to twoja sprawa co robisz w wolnym czasie, ale on jest strasznie przewrażliwiony na punkcie wycieku informacji z firmy, przez co raczej nie zaufa komuś kto oddaje się alkoholowym libacjom i w ogóle ciężko było mi go przekonać, że to cos na stole to mąka, a nie narkotyki. Kontynuując swoje pokrętne tłumaczenie a jednocześnie zasłaniając Megan pole widzenia, Gwen dyskretnie dała H2O znak by ten opuścił pokój. - Co? Nie robię nic takiego! – Oburzyła się naukowiec. - To może posprzątaj zanim wrócimy? – Zaproponowała nastolatka. - Zostawiłam ci namiary. Na pewno je znajdziesz. Sugestia odnośnie konieczności zrobienia porządków, musiała w głowie Megan brzmieć jak najwyższy wymiar kary, jednak Stacy miała nadzieje, że kobieta rzeczywiście pozostaje silnie zmobilizowana by dowieść swoich racji i zachować przy tym ulubioną pracę. - Niech będzie, posprzątam. – Poddała się Megan.[/color] |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Wto Cze 02, 2020 6:44 pm | |
| Szczerze mówiąc Harry sam trochę siebie zaskoczył własną reakcją - kiedy parsknął cicho na pytanie Gwen. Może nie był to do końca radosny śmiech, ale tekst zdecydowanie go rozbawił. Och, przypuszczał, że dziewczyna miała na myśli Spider-Mana, nie Lizarda, prawdopodobnie... Choć, zgoda, w tym drugim przypadku byłoby to chyba jeszcze bardziej zabawne. Tak czy siak, że uznał jej pytanie za retoryczne, nawet jeżeli kusiło go trochę porozwodzić się na temat tego, jak Pająk odbierany był w mieście i poza nim. O tak, miał w tej kwestii sporo do powiedzenia... Ale póki co mógł się ograniczyć do tylko jednej nieco uszczypliwej uwagi. - Nie wydaje mi się, żeby miał cokolwiek wspólnego ze szczęściem - stwierdził mianowicie i na tym póki co skończył. Chociaż... Być może rzeczywiście był pod tym względem trochę niesprawiedliwy. Mimo wszystko Parker wychodził już w jednym kawałku z tak niesamowitych sytuacji, że jednak jakieś szczęście w nieszczęściu posiadać musiał. Być może po prostu wszechświat posiadał ogromne poczucie humoru i lubił bawić się jego kosztem... To by właściwie naprawdę wiele wyjaśniało. Fortunnie dla niego, Gwen bardzo szybko sama zmieniła temat... Tyle że na taki, który z kolei sprawił, iż Osborn musiał całą swoją siłą woli powstrzymać się przed wydaniem z siebie pełnego frustracji pomruku. Tak, coś faktycznie rozkminił, ale nie wszystko - i z pewnością nie dość, aby czuł się tym usatysfakcjonowany. Chociaż... Mogło to również trochę wynikać z tego, że ogółem rzadko odczuwał z czegoś pełną satysfakcję. - Trochę. Raczej mówi prawdę na temat swoich badań, ale nie jestem ekspertem w jej dziedzinie, żeby móc to ocenić z niezachwianą pewnością... Albo żeby stwierdzić czy jej co bardziej innowacyjne pomysły mają w ogóle prawo działać w praktyce - odparł więc niechętnie, kręcąc przy tym lekko głową. Nie chciał snuć przypuszczeń, ale niestety na więcej pozwolić sobie nie mógł - więc musieli pozostać tylko przy tym. Z drugiej strony... Potwierdzenie autentyczności Megan to też już było coś, tak? Chyba nie powinien narzekać. Za bardzo. Nawet w myślach. Harry'emu chwilę zajęło zorientowanie się, że Gwen podeszła do jego sugestii zapisania numeru na ciele Megan w sposób bardzo... Nastoletnio-poimprezowy. Normalnie - i w przypadku kogoś innego - może by się tym odrobinę załamał. Być może ukryłby nawet twarz w dłoniach albo westchnął ciężko, cierpiętniczo... Lub w jakiś inny sposób dał upust swojej irytacji. Obecnie jednak zamiast tego poprzestał na rzuceniu obu kobietom długiego spojrzenia, a jego twarz na moment niemalże oczyściła się z emocji, pomijając lekko uniesione brwi. Nie powinien być zaskoczony, naprawdę - ale jednak był. Co ciekawe natomiast, nie mógł się nawet złościć. Przeciwnie, sytuacja była na tyle absurdalna, że aż nie miał o to do Gwen pretensji. Może powinien zacząć martwić się o swoje własne reakcje - i o to, jak bardzo przyzwyczajał się do tego stanu rzeczy... Oraz, co gorsze, jak szybko. Otrząsając się z tych myśli, Harry skupił się na dyskusji toczącej się między obiema kobietami... O ile w ogóle można tutaj było użyć tego określenia, gdy to głównie jedna z nich mówiła, a druga zdawała się słuchać... Chociaż Osborn nie był przekonany co do tego, że wszystko z tego pojmowała. Mimo to na wszelki wypadek mężczyzna ułożył palce oraz całą dłoń w taki sposób, aby notes ułożył się równolegle do jego przedramienia oraz akurat za jego ciałem, zasłonięty przed Megan na wypadek, gdyby ta poczuła się lepiej, podniosła, omiotła spojrzeniem pomieszczenie i akurat go zauważyła. Teoretycznie nie miało to aż takiego znaczenia, a kobieta prędzej czy później tak czy siak zorientuje się, że miał jej notatnik, ale... To był zwykły odruch. Również odruchem było automatyczne dostosowanie się do odpędzającego gestu Gwen - o ile właściwie go odebrał, ale tak obstawiał. W porządku, wycofanie się bardzo mu pasowało... Choć Harry był już w połowie drogi poza mieszkanie, gdy dotarło do niego, że może nie powinien jednak słuchać się tak bezmyślnie. Jego czoło lekko się przez to zmarszczyło, a kąciki ust opadły w wyrazie zniesmaczenia - skierowanego przeciwko samemu sobie - ale nie sprawiło to, że zwolnił czy się zatrzymał. Nie, przeciwnie, ewakuował się najciszej jak mógł, w dalszym ciągu starając się słuchać obu głosów. I... Musiał przyznać, że Gwen miała z tym niezły pomysł. On chyba nie wpadłby na to tak szybko. I niekoniecznie potrafiłby tę akcję przeprowadzić... Najważniejsze jednak, że wyglądało... No, w tym momencie dla niego już jedynie brzmiało na to, iż plan dziewczyny się udał. Harry zatrzymał się dopiero na klatce schodowej, teraz już nie ukrywając notesu i zerkając to na niego, to na drzwi, które pozostawił lekko uchylone... Po części po to, żeby słyszeć co tam się w środku działo, ale głównie w ramach sygnału dla Gwen - aby wiedziała, że to tutaj się udał. Część jego umysłu pracowała już nad ustaleniem najlepszego postępowania w kwestii tych zapisków. Chemia była konikiem Parkera. Być może mógłby przesłać mu skany czy zdjęcia... To byłoby chyba lepsze od kontaktowania się z jednym z jego pracowników. Wciąż niedyskretne, ale prawdę mówiąc Osborn nie miał przed tym aż takich skrupułów. Pytanie tylko jak zareagowałaby na to Gwen... Ale chyba wiedział co na to poradzić. Póki co wystarczyło więc tylko poczekać, by dziewczyna do niego dołączyła. - Myślę, że pora wrócić do mnie. Mam parę telefonów do wykonania i spraw do załatwienia, jeżeli chcemy jutro zacząć działać... W paru kwestiach. I ty chyba też powinnaś spróbować sprawdzić co się dzieje z tą twoją koleżanką, co? Złapałaś z nią już jakiś kontakt? - odezwał się, kiedy tylko Gwen do niego dołączyła, nie dając jej pierwszej rozpocząć nowego tematu. Zajęcie jej myśli tym tematem powinno zadziałać całkiem nieźle. Niestety mężczyzna podejrzewał, że ta sugestia może wkrótce wrócić, aby kopnąć go w to miejsce, gdzie plecy traciły swą szlachetną nazwę, ale... Trudno. Coś zrobić musiał. |
| | | Gwen Stacy
Liczba postów : 147 Data dołączenia : 03/04/2016
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Sro Cze 03, 2020 8:18 am | |
| Gwen starała się jak najszybciej opuścić pokój Megan, doskonale zdając sobie sprawę, że intrygantka była z niej żadna, a fakt iż chwilowo udało jej się nakłonić naukowiec do zrobienia tego czego sama oczekiwała, wynikał tylko i wyłącznie z chwilowego oszołomienia kobiety, a nie umiejętności perswazji nastolatki. Oczywistym było że gdy panna Ramirez odzyska pełnię władz umysłowych, zacznie zadawać sobie najróżniejsze pytania, w tym to najbardziej podstawowe, dotyczące sensu słuchania rad dzieciaka? Spider – girl uznała że najlepiej zrobi jeśli w tym momencie będzie już daleko, dając Megan szanse samotnego poszukania potrzebnych odpowiedzi. Dziewczyna nie wątpiła też w to, że naukowiec prędzej czy później znajdzie sposób na skontaktowanie się z swoim szefem, nawet jeśli w własnym roztargnieniu jeszcze przez kilka dni nie zauważy napisu jaki Gwen wymalowała jej na czole. Megan zdawała się wiedzieć o Harry ’m znacznie więcej niż on sam chciałby o sobie wiedzieć, a co za tym idzie i sposoby nawiązywania z nim kontaktu pewnie nie były jej obce. Zadowolona z osiągniętego sukcesu, Stacy wróciła do czekającego na nią przyjaciela. Naprawdę nie sądziła, że po raz kolejny uda jej się wylądować tak miękko. Nie została zdemaskowana, a co więcej mimo że ciągle burzyła mu spokój ducha, Harry się na nią nie wściekł, w dalszym ciągu deklarując udzielenie wsparcia, w rozwiązaniu problemu powrotu do swojej rzeczywistości. O dziwo pamiętał też o Wiewiórze, choć wcześniej tematu Vegas unikał jak ognia. Nagła zmiana H20 w podejściu do tej kwestii, była dla Gewn prawdziwym szokiem. Ok, mogła założyć że ktoś taki jak Harry nie zapomina o niczym, nawet jeśli sprawa wydaje mu się niezwykle błaha, nieistotna, prozaiczna i absolutnie niegodna tego by on się nią zajmował. Jednak pamiętanie o czymś, a zaangażowania się owo cos, to zupełnie dwie inne sytuacje. Chyba że wspomnienie o konieczności ratowania Doreen było w przypadku Osborna zabiegiem taktycznym, mającym na celu zajęcie Gwen czymkolwiek, byleby tylko dziewczyna nie przeszkadzała mu w poważnej pracy? To oczywiście nie mogło zadziałać i aż dziw brał, że Harry mógł nie zdawać sobie z tego sprawy. - Ruda? No tak, pamiętam. – Gwen natychmiast podchwyciła temat, uznając ze to dla niej idealna okazja by podbić temat ratowania przyjaciółki w ich wspólnych priorytetach - To tak pośrednio moja przyjaciółka. Jest raczej odbiciem siebie samej stamtąd skąd pochodzę. Sęk w tym, że jak wrócę do domu, to znaczy jeśli mi się to uda, Doreen nie spyta mnie o to jaki jest wasz świat, tylko o to jaka ona w nim jest. I oczywiście jeśli dowie się że ją spotkałam pozostając obojętną na udzielenie jej pomocy, a wierz mi że dowie, to po pierwsze zleje mi tyłek, a po drugie sama tu przyjedzie ratować siebie. Odkładając na chwilę obecna dylematy techniczne, odnośnie możliwości celowego podróżowania miedzy światami, Gwen skupiła się na tym, że żadna z rzeczywistości nie jest gotowa by wytrzymać obecność dwóch Wiewiór. Poza tym Harry sam wspomniał iż takie przemieszczanie się może prowadzić do katastrofy, nie tylko dla osób zmieniających światy, ale również dla całych wymiarów. - Niestety nie mogę do niej zadzwonić czy napisać. Znaczy się próbowałam, ale najwyraźniej „Hej to ja twoja zmarła kumpela. Wpadłam z zaświatów na chwilę pogadać” nie działa na każdego. – Podsumowała spider – girl – więc chyba pozostaje mi przeszukać sieć w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji o miejscu jej pobytu. W tym przypadku pojawiał się problem związany z tym że znana jej Dorren co chwile wymyślała dla siebie inne pseudonimy, poczynając od Siekaczki, Chrupki i Łupinki, a na Rdzawej Sprawiedliwości kończąc. Dziewczyna nie miała pojęcia jak mogła tytułować siebie wiewióra z obecnego świata? Być może lepiej zrobi jeśli zamiast po najróżniejszych ksywkach zacznie szukać wiadomości na temat plagi gryzoni z wielką kitą? - Czekaj! Już wiem. To jest to! Genialne! Będę potrzebowała kartki, mazaka, garstki orzeszków i informacji gdzie znajdę najbliższe skupisko dębów. – ekscytowała się Gwen, nagle wpadając na myśl, że przecież nawet jeśli wcale nie tworzą stada, rudzielce doskonale zdaja sobie sprawę gdzie jest cała reszta z nich. Dziewczyna nie miała pojęcia jak to się dzieje, ale skoro Doreen była w stanie tak szybko przywołać do siebie całą armie gryzoni, to musiał być najlepszy dowód że zwierzaki szybko komunikowały się między sobą. – o rany, jeśli pan Stark dowie się że to są moje „metody naukowe” to już po mnie. Obiecaj że nic mu nie chlapniesz!
Ostatnio zmieniony przez Gwen Stacy dnia Sro Wrz 02, 2020 7:14 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Harry Osborn
Liczba postów : 145 Data dołączenia : 27/04/2014
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna Wto Wrz 01, 2020 12:27 pm | |
| Na tym etapie Harry nawet nie próbował już tak naprawdę nadążać za wyjaśnieniami Gwen. To znaczy, oczywiście ich wysłuchiwał, rejestrował otrzymywane dane i tak dalej, ale niektóre sprawy po prostu akceptował i na głos ich nie kwestionował... Tak jak teraz na przykład - gdy dziewczyna rozwinęła się na temat tego, kim była dla niej przyjaciółka, ale nie do końca przyjaciółka, oraz dlaczego musiała ją ratować, żeby nie przybyła zrobić tego sama... Mężczyzna ograniczył się więc do przybrania pełnego zrozumienia wyrazu twarzy oraz pokiwania głową, bo tak, miało to mniej więcej tyle sensu, co wszystko inne w jego życiu. A jeżeli nawet zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że przecież wersja Doreen z rzeczywistości Gwen nie znałaby raczej łatwego sposobu na szybkie odbycie podróży międzywymiarowej, wylądowanie w tym świecie i wkroczenie do akcji... To mądrze uznał, że lepiej się w tym temacie nie wypowiadać. Szczególnie, że jego główny cel zdawał się być osiągnięty - czyli Gwen skupiła się na swojej, przyjmijmy to roboczo i w dużym skrócie, przyjaciółce... Z tego szczegółowego opisu przechodząc prosto do tłumaczenia dotychczasowych prób nawiązania z nią kontaktu. Tyle że w tym momencie Harry zmarszczył już czoło i złamał swoje postanowienie o nie wnikaniu. Czyli... Gwen już do tej dziewczyny zadzwoniła albo napisała, zostawiła jej jakąś wiadomość albo nawet z nią rozmawiała, powiedziała jej kim była - i nie otrzymała reakcji... Lub przeciwnie, jakąś dostała, tyle że negatywną? Nie dziwił się, nie tak naprawdę, bo mimo wszystko nie każdy żył w środku opery mydlanej jaką najwyraźniej były dzieje superbohaterskich kręgów i ich znajomych, ale... W takim wypadku naciskanie - narzucanie się przez przybycie na miejsce - wydawało mu się trochę niedelikatne. Nie to, żeby sam posiadał tego ogromne wyczucie. - Dostęp do internetu to nie problem - podsumował jednak krótko, uznając to na dodatek za świetny argument do zagonienia Gwen z powrotem do mieszkania... I może nawet utrzymania jej tam przez dłuższą chwilę. Nie miał na to ogromnych nadziei, ale kto wie? Cuda się zdarzały, więc być może takie śledztwo zajęłoby jej moment... Tyle że oczywiście, że jego sugestia musiała obrócić się przeciwko niemu - i to praktycznie natychmiast. Przez oczy Osborna przeszedł cień zawahania... Albo może raczej niepewności, gdy mężczyzna starał się szybko rozszyfrować słowa Gwen. Owszem, nazywała przyjaciółkę Wiewiórą, ale chyba nie zamierzała naprawdę wabić jej na orzechy i dęby...? Przynajmniej dziewczyna sama zdawała się rozumieć jak niekonwencjonalna była to metoda, ale szczerze mówiąc nie bardzo to Harry'ego pocieszało. - ... Nie ma sprawy, choć wydaje mi się, że on jest i tak przyzwyczajony do dziwniejszych rzeczy. Przy Mścicielach i tak dalej. I przy sobie samym... - odparł na początek, tym razem nieco wolniej, choć różnica ta była ledwo zauważalna. W tym momencie Osborn gestem wskazał w dół klatki schodowej, sugerując przyjaciółce ruszenie z miejsca - a jeżeli to zrobiła, to i on skierował się w stronę parteru... Przy okazji dyskretnie popychając jeszcze drzwi do mieszkania, które właśnie opuścili. Tak na wszelki wypadek. - Jakieś kartki i mazaki na pewno mam w mieszkaniu, orzechy niekoniecznie, ale o sklepy całodobowe w Nowym Jorku można się potknąć, gdy się nie uważa jak się idzie. Na okolicznej przyrodzie natomiast aż tak dobrze się nie znam, więc obawiam się, że tak czy siak będziesz musiała skorzystać z internetu... Choć ogółem parków w mieście mamy sporo, więc jakieś dęby pewnie by się w nich znalazły... Chcę wiedzieć co dokładnie planujesz czy lepiej nie? - Harry wcale nie był całkowicie przekonany co do tego, czy powinien wspierać tę inicjatywę, ale przynajmniej nie brzmiała na nic groźnego czy podejrzanego... Nie bardziej od przemieszczania się nocą po Nowym Jorku, a akurat pod tym względem - gdyby nawet coś się stało - oboje powinni być w stanie świetnie sobie poradzić. No i... Ten pomysł również mógł dać Gwen zajęcie na jakiś czas - gdy szukała będzie tego skupiska dębów. Harry z kolei mógł spożytkować ten moment na zeskanowanie lub zrobienie zdjęć zapiskom z notesu Megan - aby następnie przesłać je do kogoś lepiej znającego się na rzeczy, czyli najprawdopodobniej do Parkera. Same plusy. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Mieszkanie Osborna | |
| |
| | | | Mieszkanie Osborna | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |