|
| Plac przy Opelousas Avenue | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Plac przy Opelousas Avenue Sro Maj 05, 2021 9:03 am | |
| Spory pusty plac w środku osiedla domków jednorodzinnych. Do tej pory nie był jeszcze zagospodarowany pod rozbudowę. Po obronie Nowego Orleanu przed inwazją Sentineli kultyści Oguna wybudowali tutaj ogromną świątynię z gruzu pozostałego po walce (a także pozyskanego z jeszcze nie zburzonych budowli). W efekcie powstała wysoka, okrągła budowla na kształt trybun stadionu piłkarskiego, której najważniejszą część stanowi platforma z ołtarzem. Wewnątrz pustej przestrzeni w centrum konstrukcji płonie ogromny ognisty wir. Gdyby przyjrzeć się dokładniej w płomieniach można by dostrzec ludzkie sylwetki. |
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Plac przy Opelousas Avenue Czw Maj 06, 2021 2:44 pm | |
| Czasu na zorientowanie się w sytuacji było niewiele - przez co większość bodźców Billy odebrał i zarejestrował podświadomie, nie zastanawiając się nad nimi za bardzo. Wysoka temperatura zdawała się być czymś oczywistym w pobliżu tak wielkiego skupiska ognia, choć prawdę mówiąc wcześniej nie pomyślał o tym, aby się jej spodziewać. Dziwna - improwizowana - konstrukcja przypominająca trybuny sugerowała, że tutejsze wydarzenia miały być obserwowane i podziwiane, lecz chłopak nie wyciągał z tego póki co dalszych wniosków...
Zamiast tego skupił się na tym, co zdawało się być naprawdę ważne i przede wszystkim pilne. Powaleni wrogowie - wielu, nawet nie próbował liczyć ich na szybko, choć jedna osoba zdecydowanie wyróżniała się na ich tle: kobieta z kosturem... No, już bez kostura. Nastolatek starał się działać szybko, zgromadzić kolejną dawkę energii z intencją pochwycenia ich celu - ale nim zdążył ją wykorzystać, duch w ciele Tommy'ego wkroczył już do akcji i przejął laskę.
A potem wpadł z nią do ognia.
Instynktownie, Kaplan aż się wzdrygnął. Oczami wyobraźni widział już co takie płomienie mogły zrobić z człowiekiem, nawet fizycznie odporniejszym od zwykłej osoby - ale nie, widział w nich sylwetki, więc w najgorszym wypadku ogień nie był na tyle potężny, aby kogoś spopielić... A to dawało nadzieję. Duch znał się na magii, tak? I teraz miał w posiadaniu kostur. Być może mógł się ochronić, jego mocą lub własną, a w ostateczności... W ostateczności znali osoby, które potrafiły dokonywać cudów.
Okropnie było myśleć o tym w ten sposób i ciężar w klatce piersiowej Billy'ego stale mu o tym przypominał, ale z drugiej strony został do czegoś takiego przygotowany. Trening pod okiem Tarczy, nawet jeżeli trwał tylko kilka miesięcy, zadbał o to, aby pamiętał o priorytetach.
Zanim wrogowie w pełni doszli do siebie, on miał już w głowie plan. Niekoniecznie dobry plan, ale zawsze plan. No... Początek planu. Nim jednak przystąpił do jego realizacji, najpierw bez spoglądania ku towarzyszącej mu policjance rzucił na tyle cicho, aby usłyszała go - oby tylko ona:
- Możesz chcieć dostać się wyżej - i na tym musiał przestać, bo kobieta, która musiała być Marie, w mniej więcej tym samym czasie nakazała swoim ludziom rozpocząć atak. Z tym przynajmniej wiedział jak sobie radzić - nie musiał się nad tym zastanawiać, bo po prostu miał wpojoną reakcję.
Kiedy w jego stronę poleciały włócznie, kamienie i inne śmieci, on wykorzystał zgromadzoną wcześniej energię do zmaterializowania przed sobą - a przy okazji i przed policjantką, o ile się gdzieś nie przemieściła - błękitnej bariery o kształcie stożka, rozszerzającego się ku niemu. Dzięki takiej budowie wszelkie pociski powinny ześlizgnąć się i odbić na boki, przez co sama osłona mogła wytrzymać więcej. Zwykła płaska tarcza musiałaby przetrwać cięższy ostrzał.
Następnym krokiem było może nie tyle unieszkodliwienie przeciwników, co zapewnienie im zajęcia. Kiedy tylko atak chwilowo ustał lub przynajmniej zelżał - dając wrogom czas na przykład na sięgnięcie po następne pociski - tarcza prędko wygięła się tak, aby do ostatniej chwili wciąż chronić Kaplana i potencjalnie policjantkę, a następnie wystrzeliła ku wojownikom. Jej celem było złapanie tych zbliżających się ludzi w kule przypominające te chomicze - i jak one również się toczące... W przeciwnym kierunku, czyli ku ich towarzyszom oraz samej Marie. Wiccan nie skupiał się na kontrolowaniu ich w pełni, zamiast tego po prostu mocno je popychając, aby dalej poniósł je już pęd.
Nie czekał na sprawdzenie jak dobre dało to efekty. Zamiast tego od razu przystąpił do realizowania swojego kawałka planu... Koncentrując się na punkcie ponad kolumną ognia lub w niej, jeżeli nie był w stanie dostrzec jej szczytu. Zazwyczaj jego magiczna transportacja odbywała się przez bezpośrednią teleportację, ale doskonale wiedział, że był w stanie otwierać też przejścia - bo już to kiedyś zrobił. W tym wypadku portal miał prowadzić z płomieni... Do środka oceanu. Nie interesowało go szczególnie gdzie dokładnie miało się znajdować to drugie wyjście, byle głęboko, gdzieś na północy i w miejscu bezpiecznym, aby przypadkiem nie zrobić krzywdy żadnej Atlantydzie czy pechowemu statkowi. Woda miała być lodowata - i miało jej być dużo. W skrócie, naciskał na to, by otwór był szerszy od kolumny ognia.
- Otwórz przejście do oceanu, otwórzprzejściedooceanu... - inkantował pod nosem. Liczył się z tym, że te płomienie mogły być magiczne i nie do ugaszenia, ale tak czy siak warto było spróbować. Poza tym... W takim wypadku powinny być w stanie wyparować przynajmniej część tej wody, tworząc ogromną zasłonę dymną... A reszta? Reszta mogła rozlać się po tym stadionie, zmuszając Marie i jej podwładnych albo do pływania - albo do szukania ucieczki na trybuny... Podczas gdy Billy mógł latać. Gdyby zresztą udało mu się uzyskać tę osłonę, od razu zmieniłby swoje położenie, aby w razie czego uniknąć ataku w ciemno. Starał się też stale utrzymywać na tyle wysoko, aby nie mogły go dosięgnąć ataki bezpośrednie, ale nie na tyle, aby ewentualny upadek miał być dla niego fatalny.
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Plac przy Opelousas Avenue Wto Cze 22, 2021 1:07 pm | |
| Wszystko toczyło się rzeczywiście bardzo szybko. Prawdziwa walka toczyła się raczej na poziomie odruchów i szybkich pomysłów niż jakiegokolwiek planowania. Nie wszyscy nadążali za tempem potyczki. -Co?! – Zdążyła odpowiedzieć policjantka, dopiero co podnosząc się z kolan po odrzuceniu mocą Wiccana. Widocznie była troszkę zamroczona. Prawdopodobnie nie zauważyła nawet że ich towarzysz zniknął w słupie ognia wraz z kosturem po który przybyli. Na wyjaśnienia i tak nie było dużo czasu. Bo nikt nie czekał grzecznie aż bohaterowie staną na nogi. Salwa wycelowana w unoszącego się w powietrzu maga nie odniosła żadnego efektu. Mimo iż Billy stworzył swoją barierę tak by ataki po niej spływały, to wiele z pocisków i tak ulegało zniszczeniu po kontakcie z nią. Widać było że improwizowane bronie kultystów nie nadają się do ich nadnaturalnej siły. Po pierwszej salwie napastnicy stracili odrobinę na animuszu. Najwyraźniej nieudany atak zachwiał ich wolą walki. Niewielu z nich rozglądało się za improwizowaną amunicją do drugiej salwy, ale większość spoglądała pytająco na swoją przywódczynię. Ta natomiast większą uwagę poświęcała urwisku z którego spadł Tommy/Daniel, niż pozostałymi intruzami. Widocznie losy kostura były dla niej na tyle ważne, że pozwalała sobie zbagatelizować poczynania pozostałych agresorów. Bardzo nieroztropnie. Zanim Marie zdążyła zareagować, czy choćby nawet zauważyć jak nieudolny okazał się atak jej ludzi Wiccan przeszedł do działania. Otworzenie tak wielkiego portalu, by zasłonił sobą cały teren snopa, czyli właściwie większość terenu placu, nie było łatwą sprawą. Całe szczęście przeciwnicy dali chłopakowi dostatecznie dużo czasu na reakcję swoim wahaniem. Tak czy siak Wiccan mógł odczuwać dosłownie fizyczne zmęczenie gdy formował coraz to większy dysk energii nad głowami zebranych. Tak naprawdę stworzenie portalu nie zajęło mu więcej niż dwóch trzech minut, które jednak mogły zdawać mu się ciągnąć w nieskończoność. Po chwili Marie dostrzegła oczywiście że coś formuje się na nieboskłonie i gdy tylko dostrzegła że źródłem tego zjawiska jest młodzieniec ryknęła wściekle na swoich ludzi, którzy wznowili ataki z większym ferworem. Kolejne nieskoordynowane salwy pocisków nie wywarły jednak innego efektu jak poprzednie. Kilkoro osób próbowało sięgnąć go z ziemi, a doszło nawet do jednej odważnej próby rzucenia w niego jednym z kultystów. Całość jednak wyglądała co najmniej żałośnie. Dziwne że nikt nie miał przy sobie żadnej broni palnej. - Posłuchajcie mnie! Spójrzcie co robicie! Czy tak ma teraz wyglądać wasze życie?! – krzyczała z boku policjantka. Oczywiście nie przyniosło to większego skutku. Kultyści aż tak bardzo ignorowali jej poczynania, że żaden nawet nie pofatygował się by ją pochwycić. Gdy po chwili okazało się że kapłanka nie ma co liczyć na swoją świtę, zaryczała wściekle, a w jej rozpostartych dłoniach pojawił się ogień. W tym jednak momencie portal stał się gotowy i dosłownie tony wody runęły w dół w stronę ognia. Cieczy było tyle, że dosłownie niczym kafarem uderzyła w plac i mogłaby zmieść dowolny ogień samym swoim ciężarem i odcięciem tlenu. Ziemia aż zadrżała, gdy masyw wody uderzył o grunt stadionu. Jeśli ktokolwiek znalazł się w tym momencie w miejscu bezpośredniego uderzenia nie wywinąłby się bez bardzo poważnych obrażeń. Pomimo jednak iż cała konstrukcja zatrzeszczała i zachwiała się, wody nie przybywało. Zamiast tego momentalnie w górę wzniosły się tumany gęstej i gorącej pary. Była na tyle rozgrzana, że zetknięcie z nią było bolesne, choć nie powinna powodować większych obrażeń. Do tego szczypała w oczy i utrudniała odnalezienie się w otoczeniu. Sądząc po okrzykach, zwolennicy Marie reagowali podobnie. Były to jednak głównie przekleństwa i obelgi, a nie krzyki bólu, tak więc ich życiu prawdopodobnie nic nie zagrażało. Sądząc po odgłosie wodospadu, woda wciąż się przelewała, jednak trudno było ocenić tego efekt w panujących warunkach. Nagle we mgle od dołu Wiccan mógł dostrzec formujący się blask, który szybko nabierał na sile. Po kilku sekundach okazało się że nie jest to pocisk, tylko ognista sylwetka, która szybko wyłoniła się z mgły i zaatakowała chłopaka jednym z pazurów. Magmowe szpony kapiąc w dół szybko przetopiły się przez tarczę chłopaka, który miał dosłownie kilka sekund na reakcję.
|
| | | Wiccan
Liczba postów : 564 Data dołączenia : 15/06/2013
| Temat: Re: Plac przy Opelousas Avenue Pon Lip 05, 2021 6:55 pm | |
| Plan... Kawałek planu... Zadziałał. Na swój sposób. To znaczy, portal się otworzył i runęła z niego dosłownie ściana wody - a to już było więcej, niż Billy mógł w normalnych okolicznościach oczekiwać od życia. Co prawda chłopak bardzo szybko zorientował się, że może nie przemyślał do końca tego, jak wielkie szkody mogła wyrządzić waga całej tej cieczy, ale... W gruncie rzeczy nawet biorąc to pod uwagę prawdopodobnie nie zmieniłby zdania. Ten jeden manewr, choć długi i męczący, potencjalnie zyskiwał mu zbyt wiele korzyści, aby miał z niego zrezygnować... A to miejsce najpewniej tak czy siak zostałoby zniszczone w trakcie starcia.
Panika wśród przeciwników dobrze wróżyła, ale przede wszystkim przypomniała Kaplanowi o konieczności zerknięcia na policjantkę. Jeżeli kobieta do tej pory nie zorientowała się w sytuacji i nie przeniosła gdzieś wyżej - choć miała na to dłuższą chwilę od momentu, gdy Billy ją ostrzegł, do otworzenia portalu - to nastolatek postarał się wykorzystać całe to zamieszanie, aby jak najszybciej poderwać ją z ziemi... Otoczoną słabym, przylegającym do ciała polem siłowym, które miało na celu jedynie umożliwić jej krótką lewitację... A następnie odstawić ją jak najbliżej na trybunach, aby dalej mogła już sobie - w miarę możliwości - radzić sama.
I to było mniej więcej wszystko, co chłopak zdążył zrobić, nim uderzający z dołu blask zwrócił jego uwagę - oraz przyciągnął jego spojrzenie. Pierwszym jego - natychmiastowym - przypuszczeniem było jakieś zaklęcie Marie. Drugiego przypuszczenia mieć już nie musiał, bo z utworzonej przez niego sztucznej mgły wyskoczyło stworzenie, które zdecydowanie nie było kultystą.
Plus sytuacji był taki, że - cokolwiek to było - zaatakowało z dołu, dając Billy'emu mnóstwo przestrzeni na reakcję. Minus... Rzadko zdarzało się, aby coś po prostu przeszło przez jego barierę; częściej pękała ona pod wpływem zbyt dużej siły uderzenia lub jego własnego błędu czy zmęczenia. Wniosek - stawianie kolejnej nie miało sensu, bo te pazury i tak by sobie z nią poradziły. Rozwiązanie...
Och, potencjalnych rozwiązań byłoby pewnie wiele, tyle że Kaplan nie bardzo miał czas się nad nimi teraz zastanawiać i wybierać takie, które dawało mu największe szanse przetrwania i ewentualnie wyrządzenia tej istocie jakiejś szkody. Jego natychmiastową reakcją było wystrzelenie - tyłem - w przeciwnym kierunku, a więc równocześnie do góry, ale jeżeli to coś również było w stanie latać, a nie tylko skakać...
Nowa bariera mogła się jednak przydać, lecz nie przeciwko ognistej postaci. Billy wystawił przed siebie jedną dłoń - z rozsuniętymi palcami i ramieniem ugiętym w łokciu - aby pomóc sobie wygenerować półokrągłą tarczę w mniej więcej tej odległości od swojego ciała, ale przede wszystkim skupił się na czymś ważniejszym. Poza tym polem siłowym, jak najdalej od siebie i jak najbliżej przeciwnika, postarał się szybko utworzyć kulę energii - ale głównie telekinetycznej, którą następnie od razu pchnął ku rozsadzeniu... W miarę możliwości kierując ten efekt ku płomiennej sylwetce, licząc na to, że albo zostanie ona odrzucona z powrotem w dół albo - jeśli nie była wystarczająco materialna - rozwiana. Chłopak liczył się z tym, że w zaistniałych okolicznościach i pod presją czasu mógł się pomylić, dlatego nowa bariera miała na celu osłonić go na wypadek, gdyby uderzenie rozeszło się jednak we wszystkie strony. Co... Tak naprawdę nie byłoby końcem świata, bo w takim wypadku on również zostałby odepchnięty, tworząc większy dystans pomiędzy nim i ognistym potworem. Co by się zaś nie stało, Kaplan planował w dalszym ciągu się wycofywać, zwiększać swoją wysokość, licząc na zyskanie sobie więcej przestrzeni - bo to był przy jego zdolnościach priorytet.
Przy okazji, muszę powiedzieć, że: "a doszło nawet do jednej odważnej próby rzucenia w niego jednym z kultystów" przywiodło mi na myśl jedynie ciskanie Loganem w przeciwników. Szczególnie patrząc na Twoje postaci. Przypadek?
|
| | | Fenris Mistrz Gry
Liczba postów : 674 Data dołączenia : 08/06/2012
| Temat: Re: Plac przy Opelousas Avenue Pią Lip 16, 2021 9:51 pm | |
| Może chłopak nie mógł tego od razu zauważyć, ale wbrew wszelkiej logice woda w okolicy wcale się nie zbierała. Trudno było powiedzieć co bylo tego powodem. Owszem, pary był o dużo, ale niemożliwym był o chyba żeby dosłownie cała woda odparowala. W każdym razie policjantka wydawała się bezpieczna. To znaczy biały musiał mieć taką nadzieję, bo gęsta mgła dosłownie blokował jakąkolwiek widoczność. Chłopak mógł to sobie dobrze uzmysłowić, gdy w najwyższym punkcie lotu na trybuny pochwycina kobieta okazała się być jedna z kultystek, a nie samantha. Machala bezradnie nogami w powietrzu starając się jakoś przezwyciezuc obejmująca ją noc. Billy nie miał wiele czasu na działanie w tym temacie, bo atakująca to postać była bardzo szybko. Był w tym spory problem, bo billy potrzebował minimalnego skupienia na swojej mocy, a kobieta cały czas wybierała na nim presję. Przez to musiał dzielić swoją uwagę pomiedzyvksztaltowaniem energii, a ciągłym unikaniu. W rezultacie nie dosc ze nie zdążył pchnac kula energii zanim żywiołak zniszczył jego drugą barierę, tobjeezcze został ramiona wvbok para pazurów. Ból rozgrywanego ciała zdawal się być niczym w porównaniu z gorącem jaki mu towarzyszył. W końcu jednak udało mi się gruchnac mocą o potwora. Ból i dekoncentracja sprawiły ze byłbym raczej podmuch surowej mocy niż jakikolwiek kształt. Moc uderzyła o kobietę, lecz podmuch zdmuchnal koziolkujacego wiccana na w tyl. Kobieta wydawał a się bardziej rozzloszczona niż ranna, ale wiccanowi udał o się zrobić dystans i wznieść się wysoko ponad poziom mgły. Widział wokoło cały Nowy Orlean, jednak plac, trybuny i portal pozostawały pod zasłoną mgły. O dziwo ognista postać wcale nie poleciała za nim. Billy miał Przez to chwilę na oddech. Nie wiedział jednak co planuje przeciwnik.
Wybacz za okropna jakość posta, ale pisałem to na kolanie na telefonie na podskakujacym siedzeniu. Xd |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Plac przy Opelousas Avenue | |
| |
| | | | Plac przy Opelousas Avenue | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |