Laboratorium

Pora odebrać zastrzyk. Ehhh... ależ Canan tego nienawidziła! Gdyby to od niej zależało już dawno pozwoliła by swemu symbiontowi nieco się rozwinąć, S.H.I.E.L.D jednak stale każe trzymać go w ryzach. Co? Boją się, że agentka nie podoła? Cóż... niby nie ma co się im dziwić, wszak mają do czynienia z obcą istotą, jednak kobieta zdecydowanie wolałaby gdyby zostawili jej w tej sprawie wolną rękę, póki co jednak grzecznie stosowała się do nieprzychylnych zasad. Zresztą, jaki miała wybór? Gdyby sprzeciwiła się swej organizacji ci zapewne odebrali by jej symbiont - a tego Canan zdecydowanie NIE chciała. Po odebraniu "leków" i drobnej kontroli, dziewczę miało już powoli ruszać w dalszą drogę, jednak na chwilę jeszcze została w laboratorium by poczytać sobie co tak właściwie jajogłowi o niej w swych raportach powysypywali. Tak też siedziała sobie sama w pustym pomieszczeniu czytając własną "kartę pacjenta"

Flash właśnie był już jakiś czas po zastrzyku, do którego po woli już przywykał. Nie uwielbiał tego jednak zdawał sobie sprawę z tego, że jest to dość konieczne. Nie chciał stracić symbionta, dzięki któremu zdolny był do wielu czynności. Dzięki Venomowi, stawał się w pewnym sensie niezwykły, chociaż istnieli ludzie, którzy nie widzieli w nim nic niezwykłego ale co jak co, jakby nie patrzeć to nie każdy ma Pajęczy Zmysł, czy może chodzić po ścianach.
Sprawdzał właśnie swoją kartę pacjenta i już miał wychodzić, gdy dostrzegł pewną osobę. Podszedł do niej bliżej a konkretniej stanął jej za plecami aby lepiej przyjrzeć się temu, co czyta. Zdawało mu się, że już wcześniej widział siedzącą przed nim dziewczynę.
- I jak, wszystko w normie? - Zapytał dość nietypowo, ponieważ zazwyczaj na początku rozmowy z nieznajomą osobą, przedstawiało się a nie pytało o wyniki.
- Ja właśnie skończyłem czytać swoje. - Dodał po chwili, żeby zakłócić ciszę panującą w laboratorium.
Jeżeli dziewczyna będzie chciała zostać sama ze swoją kartą, uszanuje to. W końcu nie chciał się narzucać. Pomyślał tylko, że mógłby poznać kogoś, kogo od czasu do czasu widuje w różnych miejscach. Ciekaw był, czy ona go rozpoznaje, o ile wcześniej się odwróciła rzecz jasna, bo trochę ciężko oceniać, nie mając oczu z tyłu głowy.

Canan nie spodziewała się towarzystwa, pomimo faktu, iż był to przecież "statek" pełen ludzi.
- ...Norma jest pojęciem względnym, ale tak... jest w porządku.
Odpowiedziała dość oschle, nie ruszając się z miejsca i patrząc tylko na swą kartę. Nie była pewna czy chciała się obrócić, nie lubiła pokazywać swej uszkodzonej części twarzy, jednak jako, że dopiero co była na badaniach nie mogła zakryć blizn przy pomocy symbiontu. W sumie to w większości sytuacji w ogólnie nie lubiła jakiegokolwiek kontaktu z innymi ludźmi. W końcu jednak, dziewczyna wzięła głęboki oddech i odwróciła się w stronę swego rozmówcy, który okazał się być całkiem niezłą sławą wśród S.H.I.E.L.D!
- Oh!?
Rzuciła nieco zaskoczona, szczerze to nie wiedziała co właściwie powinna powiedzieć, poprostu wystawiła swą dłoń w stronę mężczyzny aby oficjalnie się przywitać.
- Canan, Emine Canan, przyjemność po mojej stronie.
Dodała czekając na uścisk dłoni, jej ton głosu natomiast stał się wyraźnie ...milszy.

- To dobrze. W końcu, jakby nie patrzeć, lepiej jest kiedy ma się tą świadomość, że nie dzieję się ze sobą nic poważnego. - Odparł przyjaźnie z lekkim uśmiechem lecz dostrzegłszy, że chyba nie za bardzo chce się odwrócić pomyślał, że może lepiej będzie, jak po prostu opuści laboratorium i sprawdzi, czy nie jest potrzebny gdzieś indziej. W końcu nie chciał się naprzykrzać. Po prostu chciał chwilę porozmawiać ale nikogo do rozmowy ze sobą nie zmuszał, chyba że wymagała od tego sytuacja w jakiej się znajdował lub chodziło o wyciągnięcie informacji.
Już się odwracał w stronę wyjści, gdy do jego uszu dotarł dźwięk, jaki wydała z siebie dziewczyna. Spojrzał na nią bez jakichś większych emocji, może tylko z nutką zaciekawienia, dlaczego zareagowała własnie tak. W końcu nie uważał siebie za kogoś wielkiego, tylko za zwyczajnego agenta. Chyba że zareagowałaby tak na każdego, kto znajdowałby się w tym pomieszczeniu.
Uśmiechnął się do niej ciepło.
- Eu..to znaczy Flash, Flash Thompson. - Również się przedstawił, podając swoją dłoń towarzyszce oraz lekko ją potrząsając a po chwili, choć mogło się wydawać nieco dłuższej, rozluźnił uścisk.
Co do jej twarzy, wcale mu nie przeszkadzały blizny. Rozumiał, że mogła mieć w przeszłości styczność z kimś lub czymś, co je spowodowało.
- Miło jest w końcu poznać osobę, którą się kilkukrotnie mijało. - Odparł a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Ton głosu wciąż miał przyjazny, bo czemu miałby być zły?

Mężczyzna mógł uważać, iż nie jest nikim nadzwyczajnym, jednak z perspektywy Canan było wręcz przeciwnie. Wszak gdyby nie sukces Venoma to S.H.I.E.L.D prawdopodobnie nigdy by nie pomyślało o wykorzystaniu kolejnego symbiontu dla swych spraw. Dlatego też Flash był dla Hexe w pewnym sensie jakimś modelem do roli czy czymś w tym rodzaju.
- Zdecydowanie miło, Panie Thompson.
Odparła całkiem zadowolona jak na zrzędne za którą uchodziła. Potem jednak zaistniała pewna cisza, jakby dziewczę zastanawiało się o czym właściwie mogła by porozmawiać, aby przypadkiem nie strzelić klasycznym "ładna dziś pogoda, prawda?" W końcu jednak przełamała złą ciszę i zebrała się za gadanie.
- ... Więc... interesująca pogoda, nie uważasz...?
...A więc jednak... Brawa dla agentki Canan.

Zwiedzała sobie Carriera, wciąż zażenowana organizacja SHIELD. No żeby takiego babola zrobić, ściągać ich tutaj, niby na odprawę, żeby potem tylko napisać im wiadomość. Pff. No ale przynajmniej w końcu odwiedziła to miejsce. A im dłużej tu była i więcej widziała, tym bardziej była podekscytowana. Oczywiście nie wszędzie chcieli ją wpuścić, na przykład na mostek, ale...
Dotarła pod drzwi oznaczone jako 'laboratorium'.
-Uuuu, ciekawe, co interesującego znajdę tutaj. -nie była pewna, czy może tu wejść. Rozejrzała się, ale w pobliżu nikogo nie było, więc po prostu weszła. No właśnie, po prostu, drzwi były otwarte. Więc chyba mogła.
W pierwszej sali nie było nic ciekawego. Właściwie standardowy sprzęt. Ale w drugiej już owszem, coś było. A nawet nie coś, a ktoś. Dwa ktosie.
-Siema! Co tu tak pusto, przerwa na kawę? -rzuciła i podeszła bliżej. -O kurcze, co Ci się stało? -spytała, widząc twarz kobiety.

- Proszę, mów mi Flash. - Odpowiedział z lekkim uśmieszkiem. Bo w końcu to by oznaczało, że na Cannan, musiałby mówić również per pani. No chyba, że by tego oczekiwała bądź chciała, wtedy w porządku, nie ma problemu zacząłby tak mówić ale skoro znają swoje imiona, uważał że spokojnie można ich używać.
Usłyszawszy o pogodzie, skinął głową.
- Ciekawe czy ulegnie zmianie w najbliższych dniach. A Ty jak uważasz? - Zapytał, robiąc po chwili minę myśliciela, bo faktycznie przez dosłownie moment, zaczął się zastanawiać na temat pogody. Nie przeszkadzało mu to, że towarzyszka o niej wspomniała.
- Witaj. - Odparł, skinąwszy głową w stronę dziewczyny, która weszła do pomieszczenia. Niestety nie znał jej imienia i nazwiska, więc zaraz spytał.
- Jak Cię zwą? - Bo skoro już przebywali w laboratorium, to dlaczego miałby nie zapytać o to, jak się nazywa. Tym bardziej że sam również się przedstawi. A do tego, po prostu na przyszłość chciał wiedzieć. Z resztą w ogóle jeżeli chodzi o agentów S.H.I.E.L.D to uważał, że warto było znać ich imiona.
Po chwili, usłyszał dźwięk ze swojego oraz towarzyszek komunikatora. Uniósł do góry brew, uważnie wysłuchując słów.
- Zdaje się, że jesteśmy potrzebni gdzie indziej. - Odrzekł, czym prędzej ruszając w stronę wyjścia w celu wsparcia. Ciekaw był, co się miało wydarzyć.

Okej... jakimś cudem udało się podtrzymać konwersację a agent nakazał zwracać się do niego po imieniu, sytuację tą można było nazwać sukcesem! W ten, gdy czarnowłosa już miała kontynuować swą jakże imponującą rozmowę o pogodzie do pomieszczenia weszła jeszcze inna, jakże prostolinijna agentka. Super, właśnie tego chciała mało towarzyska Canan - więcej ludzi!
- Nieważne.
Rzuciła tylko oschle nawet się nie witając z świeżo przybyłą smugą, prawdopodobne chciała dodać coś jeszcze, jednak błyskawiczna wiadomość z komunikatora szybko zwróciła jej uwagę.
- *Ehhh* Tak... ruszajmy.
Rzuciła od niechcenia gotowa by wyruszyć z pomocą zaraz za Flashem.

-Jestem Smuga! -odparła z dumą, opierając ręce na biodrach. -Nie znacie mnie? -spytała potem, lekko zdziwiona. -Aa, no tak, pewnie stacjonujecie tutaj. Ja niestety nie miałam tyle szczęścia. -zaczęła stukać w swój akcelerator palcem, zastanawiając się, czy w sumie można prosić o przeniesienie. Chyba będzie musiała kogoś dopytać.
Rozmyślania przerwał jej głos z komunikatora.
-Spokojnie słonko, kawaleria jest już w drodze! -rzuciła do urządzenia i wyteleportowąła się z laboratorium w stronę hangaru. Po chwili jednak wróciła w ten sam sposób.
-U Strange'a. Czyli właściwie gdzie? -spytała pozostałem dwójki z niewinnym uśmiechem osoby niedoinformowanej.

Flash spojrzał na nią spod przymrużonych powiek (aktualnie nie miał na twarzy maski od stroju Venoma tak jakby co), próbując sobie skojarzyć imię ale niestety jakoś nie kojarzył. Tak mu się przynajmniej zdawało.
- Miło mi również i Ciebie Smugo poznać. - Odpowiedział z ciepłym uśmiechem na twarzy. Nie spodziewał się, że pozna w laboratorium dwie osoby za jednym razem.
Flash również był ciekaw, co się stało z twarzą Canan, ale nie naciskał na to, by odpowiedziała. To była jej sprawa.
Po tym, jak odezwały się komunikatory, twarz Flasha zaczęła być pokryta przez czarną maskę. Też niezbyt wiedział o co chodzi, dlatego próbował skontaktować się przez sprzęt ze Spider Woman.
Z tej strony Agent Venom. Chciałbym wiedzieć w imieniu swoim oraz reszty agentów, gdzie dokładnie mamy się stawić. Powiedział, mając nadzieję na całkiem szybką odpowiedź. W końcu nie chciał, aby na nich czekano. Należało czym prędzej udać się w miejsce, które im wskazano. Przez chwilę, Flash zaczął zastanawiać się, co słychać o Spider Woman.
Skup się. Powiedział sam do siebie w myślach, mając nadzieję, że nie powiedział nic na głos.

- ...Canan.
Odparła, krótko i chłodno w stronę Smugi, aby dziewczyna chociaż wiedziała jak ma się do niej zwracać. Myśl, iż już za chwilę, agentka zyska kolejną szansę na wykorzystanie symbiontu ekscytowała kobietę, doprawdy mało co mogło równać się z adrenaliną związaną z wykorzystywaniem tej kosmicznej istoty w walce. Można by powiedzieć, iż dla Hexe był to narkotyk. Emine zerknęła ukradkiem na Flasha, którego symbiont właśnie owiał, wtedy też naszło ją pytanie "Czy on też tak ma?".  Nie chcąc pozostać w tyle, symbiont agentki szybko zaczął rozpowszechniać się po jej ciele, wkrótce obejmując również jej twarz. Ciężko było określić uczucia jekie towarzyszyły Canan przy każdej przemianie, można je jednak powiedzieć, iż tylko wówczas, kobitka czuła się... "prawdziwa". Możliwość ujrzenia Venoma w akcji również zdawała się niezwykłe ekscytująca, pozostawała jednak jeszcze kwestia Smugi. Emine nigdy o niej nie słyszała, ale to normalne w tak wielkiej organizacji jaką jest S.H.I.E.L.D. Dziewczyna zdawała się być co najmniej ...energiczna? Niczym całkowite przeciwieństwo Hexe. Niemniej jednak wydawała się być kompetentną osobą, szczególnie patrząc na to jak nagle zniknęła - z całą pewnością musiała mieć coś w zanadrzu. Cóż, teraz wystarczyło poczekać na odpowiedź od strony Avengersów i opuścić latającą bazę.

Kobieta w przeciwieństwie do mężczyzny się przedstawiła. Więc miło miło, ale fajnie byłoby poznać również jego imię.
-O wow, ale bajer! -rzuciła niczym dziecko widząc transformację mężczyzny, a zaraz potem Canan. -Jak to zrobiliście? To jakaś mutacja czy super zaawansowany sprzęt? Nanoboty, tak? -wyrzuciła z siebie niemal jednym tchem.
Facet odezwał się do komunikatora podając swój pseudonim. No, przynajmniej tyle. Teraz już wiedziała, jak się zwracać do obojga.
-Więc... -założyła ręce za plecy i poszurała noga po ziemi. Oczekiwanie na odpowiedź z radia strasznie się ciągnęło. -Długo już jesteście w SHIELD? -spytała w końcu. Coś jeszcze cisnęło się jej na język, ale to potem.

- W porządku. Bierzemy się do roboty. - Odpowiedział, gdy nie usłyszał odpowiedzi od Spider Women lecz od Jarvisa. Flash będąc już pochłoniętym przez symbiont a co za tym idzie, będąc Agentem Venomem, zaczął przez chwilę zastanawiać się, co było powodem tego, iż kobieta nie odpowiedziała. Może była zajęta czymś innym albo nie zdążyła usłyszeć - pomyślał. Miło było ujrzeć kolejną osobę związaną z symbiontem.
- Flash. - Przedstawił się krótko swoim imieniem, chociaż jakby nie patrzeć, nazywał się Eugene lecz ostatecznie wolał, gdy zwracano się do niego właśnie tak, jak się przedstawił.
- Później Ci to wyjaśnimy dobrze? Lepiej nie każmy Avengersom na nas czekać. - Odpowiedział Smudze, uważając iż to nie odpowiedni czas na wyjaśnienia. W końcu dostali zadanie, które dobrze by było szybko i w miarę sprawnie wykonać. Ciekaw był, czy Smuga posiada jakieś moce a jeżeli tak, to jakie.
- No...parę już dobrych lat. - Odrzekł. - A Ty? - Zapytał spoglądając na towarzyszkę.
Po chwili, zaczął kierować się w stronę wyjścia z Helicarriera, który miał znaleźć się niedaleko Avengers Tower. Miał nadzieję, że ani Zemo ani Red Skull, nie będą próbowali jakichś sztuczek, tylko będą grzeczni.
- Fajny symbiont. - Powiedział do Canan, chcąc przerwać ciszę i póki jeszcze mógł coś powiedzieć ponieważ zaraz, będą zajęci czymś albo raczej kimś innym.

//zt

Choć nie było tego widać z pod maski, dziewczę było zadowolone z reakcji Smugi i Venoma. Pochwała symbiontu była niczym pochwała jej dzieciątka! ..Nie zaraz... to DZIWNE porównanie, lepiej przerwać ten temat. Ekhm. W każdym razie będąc w ciągłym ruchu, Canan błyskawicznie odpowiedziała swym współpracownikom.
- Dzięki. I... cóż to niezłe porównanie Smuga, tak to takie organiczne nanoboty - w dość dużym uproszczeniu, ale tak. Dobra, nie ma czasu na gadanie, ruszajmy.
Odpowiedziała po czym ruszyła do transportu którym mieli dotrzeć na miejsce.

[z/t? - Bo w sumie od dwóch tur chodzimy w miejscu]

-Znaczy Flash to imię a Venom to pseudonim... operacyjny, tak? -zgadywała. Swoją drogą Flash? Chyba trochę kłamał. Ale może tak jak Smuga nie lubił swojego prawdziwego imienia. Swoją drogą... Flash czyli błysk. Błysk, smuga... Ciekawy zbieg okoliczności. No ale nic.
-Jasne. Lećmy. -skinęła i ruszyła za nimi w stronę lądowiska. Szkoda, że musiała opuszczać Carriera tak szybko, ale służba nie drużba, jak to mówią. Jeszcze będzie okazja pozwiedzać.
-Rok. Tak plus minus. -uśmiechnęła się szeroko, jakby była z tego faktu niezmiernie dumna.
-Symbiot...? Takie jakby organiczne nanoboty... Hm... Dobra, opowiecie kiedy indziej. -temat był ciekawy, ale rzeczywiście nie czas teraz na to. Świat wzywa bohaterów! Czyli ją! Ich, znaczy ich. Bo jet ich trójka.

zt