|
| Katedra Metropolitalna | |
| | Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Katedra Metropolitalna Pią Sie 24, 2012 1:38 pm | |
| |
| | | Nekahaarrir
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 20/01/2014
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Wto Sty 21, 2014 10:23 pm | |
| John Steward zaklął cicho pod nosem. Ostatnia taksówka z pobliskiego postoju właśnie odjechała z kolejnym pasażerem i pozostawiła demona na łaskę losu. Pędzące bezwładnie krople deszczu ocierały się o jego gładką twarz, pozostawiając na niej błyszczące, wilgotne ślady. Nekahaarrir nie lubił deszczu, choć bardziej trafnym byłoby stwierdzenie, że nie był do niego przyzwyczajony. Przywykł do wymiaru w którym woda była zjawiskiem niespotykanym, a wszędobylski ogień pochłaniał wszystko na swojej drodze. Tak nieprzyjazne warunki atmosferyczne były jednak niczym w porównaniu do obecnych problemów prezesa. Taksówka, która odjechała mu sprzed nosa miała zawieźć go na ważne spotkanie biznesowe, na którym doszłoby do podpisania ważnej umowy. ~ Niech to szlag! ~ powiedział do siebie w myślach rozwścieczony demon. Bardzo wczuł się w rolę ekscentrycznego biznesmena, toteż porażki jego ziemskiego alter ego były jego porażkami. Spoglądając nerwowo na swój zegarek stwierdził z zażenowaniem, że spotkanie już się rozpoczęło, więc tak czy owak byłby na nie spóźniony. Nie mogąc już zmienić tego faktu, Steward postanowił wybrać się na spacer po mieście. Lekka mżawka wkrótce przeistoczyła się w prawdziwą ulewę a nowy, kupiony przedwczoraj garnitur już nadawał się do prania. O tej porze dnia Liverpool był zatłoczonym miastem, a główna ulica na której znajdował się demon tętniła życiem. Pędzące na złamanie karku samochody, śpieszący się ludzie. Kiedyś było inaczej, a Nekahaarrir jak nikt inny wiedział o tym doskonale. Pamiętał czasy kiedy sam czas nie był tak ważny, a pogoń za marzeniami ustępowała miejsca służbie w imię większego dobra. Teraz takie zachowanie spotykane jest jedynie w baśniach, co poniekąd smuciło Demona Chciwości. Wszak kiedyś ludzie byli o wiele bardziej interesujący niż teraz, choć od tysięcy lat jedna cecha wśród nich nigdy się nie zmieniła. Tą cechą była rosnąca głupota. Rzeczywiście, ta cecha wychodząca na przekór niezbędnemu do przetrwania instynktowi w ostatnich latach stała się głównym motto całego gatunku ludzkiego. Z małymi wyjątkami w postaci osób uznawanych za geniuszy czy wizjonerów. Nekahaarrir właśnie przechodził obok katedry metropolitarnej kiedy deszcz nagle ustąpił miejsca słońcu, które leniwie wyjrzało zza chmur i oświeciło przemoczonego biznesmena swoim blaskiem. ~Tak lepiej.~ pomyślał spoglądając w niebo. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Wto Sty 21, 2014 10:26 pm | |
| W jednej chwili była w Nowym Jorku a teraz tu? Nie, skądże zaś znowu. Lot do Anglii trwał na tyle długo, że miała okazję nieco wyspać się w samolocie. Tak się wycieczka z uniwersytetu zorganizowała, że musieli wstawać wcześnie aby zdążyć na lot. No a Sammy jak to Sammy zaś siedziała do późna w nocy ze swoim kotem leżąc na fotelu i oglądając jakieś smętne seriale. Potem znalazła jakiś kanał głównie o komediowej tematyce. Wtedy dopiero się wciągnęła i tak to jej zleciało, że nie zauważyła która jest godzina. Nic więc dziwnego, że była zmęczona. Budziki jednak robią swoje rano. Na jej uniwersytecie została zorganizowana wycieczka do Anglii. Mieli zwiedzać po kolei różne ciekawe miejsca. Dowiedzieć się interesujących rzeczy o tym kraju i zabytkach jakie posiada. Spuściźnie kultury. Takie tam. Samantha w głównej mierze zgodziła się na wycieczkę, ponieważ chciała się choć raz wyrwać z Nowego Jorku. Praktycznie nie wyjeżdżała stamtąd odkąd... no, od czasu gdy pamięta. Przez te parę lat siedziała właśnie tam i to był jej pierwszy wyjazd od czasu "powrotu". Przez pierwsze dwa dni wycieczka była w Londynie i na obrzeżach. Potem zdecydowano się ruszyć trasą w stronę Liverpoolu. Gdy grupa z Sam dotarła na miejsce ruszyli pierw coś zjeść by przy okazji odpocząć po kilkugodzinnej jeździe autobusem aż z Londynu. Nie licząc tego, że po drodze niekiedy się zatrzymywali. Ze względu na zbliżającą się wielkimi krokami zimę Samantha miała na sobie nieco zimowego odzienia jak chociażby czapkę czy kurtkę. Anglia nie była jak widać wyjątkiem jeśli chodzi o niskie temperatury czy niekiedy irytujące powiewy wiatru. Po odpoczynku ktoś zaproponował by wyjść na miasto i już zacząć coś zwiedzać. Oczywiście większość osób się zgodziła, więc i Sam poszła. No i ich kroki doprowadziły gromadkę aż do Katedry Metropolitalnej. Nie należała wprawdzie do zabytków średniowiecza czy późniejszych epok, lecz mimo to sam budynek był niesamowity i ktoś zaproponował by mu się przyjrzeć. Dziewczyna była zadowolona, że wzięła aparat. Musiała przyznać, że od 1993 kiedy to pamięta ostatnią rzecz sprzed zniknięcia wiele się zmieniło aż do obecnego roku. Nie było jej dwie dekady. Przy obecnym rozwoju techniki i społeczeństwa to niemal cała wieczność. Musiała się więc zaaklimatyzować do rzeczy, które w tamtym okresie były czymś niesłychanym. Jak na przykład cyfrowe aparaty o tak małym rozmiarze czy telefony komórkowe, które przeszły miniaturyzację jak większość urządzeń. Sam wzięła swój aparat i zrobiła parę zdjęć samej budowli. Przynajmniej będzie mieć jakieś pamiątki. Kto by mógł pomyśleć, że może coś skrywać, prawda? Na pozór zachowywała się jak normalna studentka. No cóż... starała się sprawiać takie pozory. Ponownie wtopić się w społeczeństwo i nauczyć się ponownie żyć pośród innych. Jak na razie wychodziło jej to całkiem dobrze. Grupa postanowiła zrobić tu sobie przerwę. Znaleźli więc jakieś ławki i usiedli sobie wszyscy na nich. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sro Sty 22, 2014 9:10 pm | |
| NPC Storyline - Ankylon || Nodin Ludzie krzątali się we wszystkie strony, każdy zajęty swoimi sprawami dnia codziennego. Wielki plac pozwalał pomieścić ich dość sporą ilość, jednak wszystko odbywało się do momentu. Ziemia zatrzęsła się nagle, nie były to wstrząsy na tyle silne by obalić budynki, lecz wystarczające by miejscami popękało podłoże, a ludzie którzy odczuli wstrząs - zaczęli uciekać. Może nie byłoby w tym nic niezwykłego gdyby nie fakt, że znajdowali się w Anglii, która takich problemów zazwyczaj nie ma oraz drugi - bardziej znaczący. Owe wstrząsy objęły wyłącznie teren Katedry oraz otaczający ją plac - a w miejscach gdzie krawężnik oddzielał plac od drogi czy chodnika - wstrząsy nie były już odczuwalne. Zmianom ulegać zaczęła również sama katedra. Budynek zaczął robić się stary, kolory wyszarzały, ściany popękały - a efekt powoli przelewał się na otoczenie, również jednak zatrzymując się na krawężnikach. Ludzie którzy jeszcze przed chwilą znajdowali się dookoła zostali dosłownie wywiani przez strach tego co mogło się wydarzyć. Miejsce opustoszało w trymiga. Jednak dziwne zjawisk nie było jedynym powodem ich ucieczki. Katedrę otoczyła dziwna, ciemno-przezroczysta kopuła energetyczna która zaczęła mieć wpływ na emocje istot znajdujących się wewnątrz. Prości ludzie zaczynali się panicznie bać, ci bardziej wytrzymali czuli natomiast silny niepokój. Dotyczyło to również Nekahaarrira oraz Samanthy, jednak na nich z jakiegoś powodu, efekt działał dużo słabiej. Może miało to związek z ich niezwykłością? Tuż pod drzwiami katedry pojawił się wielki, czarny okrąg z którego zaczęła wynurzać się - wręcz wyrastać - dziwna istota. Osobnik rósł, nabierając coraz to pełniejszych kształtów. Pojawił się korpus, głowa, a nawet uformowały się olbrzymie skrzydła. Ręce istoty posiadały zakończenia w postaci ekstremalnie długich pazurów na dłoniach, a sam twór wyglądał niczym cień - całkowicie czarny o świecących czerwienią ślepiach. Wzrost również robił wrażenie - gdyż mierzył trochę ponad trzy metry, prawie dwu krotność przeciętnego człowieka. Zamiast nóg, istota posiadała swoisty cień, rozchodzący się do ziemi, przypominając swym wyglądem suknię, która rozpływała się po podłożu. Olbrzymie rogi które wychodziły z głowy, kły zdobiące szczękę, długie pazury oraz olbrzymie skrzydła. Do tego czarny kolor - kimkolwiek był ten osobnik, samym wyglądem odhaczał się z przynależności do "tych dobrych" Jednak w takiej sytuacji, pojawienie się wyłącznie "cienistego demona" byłoby czymś... cóż, niezwykłym jak na standardy tej planety. Dlatego również chwilę po demonie, na miejscu pojawiły się dwie kolejne istoty. Opisać je można było jako... bezskrzydłe, "mniejsze" smoki. Jeden nadciągnął z prawej strony, a drugi - z lewej. Obaj pojawili się niemalże znikąd, przechodząc przez barierę bez żadnych problemów (z resztą każdy mógł to uczynić, bariera wyraźnie nie miała na celu nikogo ani niczego zatrzymywać na zewnątrz bądź wewnątrz) i nie zatrzymując się ani na chwilę - kierowali się natychmiast w stronę cienistego demona. Opisując ich, należało zacząć od cech wspólnych. Oba jaszczury poruszały się na czterech łapach, pokryte były łuskami - a przede wszystkim nie wiele do życzenia pozostawił ich wzrost. Około trzech metrów i sześćdziesięciu centymetrów wzrostu stojąc na czterech łapach, długość wynosiła natomiast siedem metrów i sześćdziesiąt centymetrów. Czego więc chcieć więcej? Dla przeciętnego człowieka byli po prostu gigantyczni. Dalej, można było opisywać ich bardziej szczegółowo. Ten pierwszy, wyglądał dość naturalnie, mięśnie samca były wyraźnie ukształtowane i wyrzeźbione, całe ciało pokrywały szare łuski, na pysku i grzbiecie znajdowały się kolce. Przednie łapy były zakończone czterema, a tylne - trzema palcami, wszystkie "ozdobione" były białymi, ostrymi pazurami. Czarne ślepia szarołuskiego nie zdradzały dosłownie nic, jego wzrok całkowicie ignorował postacie mutantki oraz demona - skupiając się w pełni na zjawie. Drugim osobnikiem był czarnołuski gad - łuski były czarne niczym noc, sama jego budowa ciała - mięśnie znacząco rozbudowane, przy swym towarzyszu z naprzeciwka - wyglądał na znacznie silniejszego, optycznie wydawał się również znacznie większy - jednak realnie chodziło tu raczej głównie o szerokość. Wielkie łapy gada z przodu i z tyłu posiadały po tyle samo - czyli po pięć pazurów. Kolce ciągnęły się przez jego ciało, a te pod brodą czy za łokciami - ozdobione były dodatkowo brodą - tak samo jak długi, masywny ogon. Krwistoczerwone ślepia świeciły się złowrogo, gdy samiec zbliżał się powoli do cienistej istoty. Oba gady podchodziły powoli, niczym drapieżniki przygotowujące się do ataku na ofiarę. Zjawa rozejrzała się, przesuwając wzrokiem po obecnych tu dwunożnych jak również kroczących w jej kierunku gadach. Owe gady, zatrzymały się około półtora metra od czarnej istoty każdy, oba na lekko ugiętych łapach, oba gotowe do ataku w każdej, nawet najmniejszej chwili nieuwagi. I teraz mogło pojawić się pytanie... kto był za to wszystko odpowiedzialny? Zjawa czy może te dwa wielkie gady? W okolicy póki co nie było żywej duszy, więc to zapewne tej dwójce przyjdzie to wyjaśnić - o ile odważą się w ogóle zainteresować tematem.
Czarna zjawa:
- Spoiler:
Szarołuski:
- Spoiler:
Czarnołuski:
- Spoiler:
|
| | | Nekahaarrir
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 20/01/2014
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Czw Sty 23, 2014 12:09 pm | |
| Na twarzy Stewarda pojawił się wyraz wyraźnego zdziwienia. Wszakże niecodziennie w Liverpoolu dochodziło do trzesięń ziemi zdolnych do niszczenia całych ulic. Nekahaarrir szybko jednak zauważył, że nie jest to zwyczajne trzęsienie ziemi, gdyż obejmowało ono jedynie teren katedry. Wydawało się być ono bardziej zaplanowanym atakiem aniżeli katastrofą naturalną, gdyż po wszelkich wstrząsach i wibracjach będących efektem tego dziwnego zjawiska na terenie za najbliższymi krawężnikami nie było śladu. ~ Czasem doprawdy nie rozumiem ludzi. Dlaczego uciekają za każdym razem kiedy dzieje się coś interesującego? ~ pomyślał demon obserwując uciekających na wszystkie strony ludzi. Demona Chciwości zainteresowało to niezwykłe zjawisko, więc zamiast uciekać, milioner postanowił zostać i poczekać na dalszy rozwój sytuacji. No cóż, długo czekać nie musiał. Wnet najbliższą okolicę otoczyła dziwaczna pół-przezroczysta bariera, albo raczej pole energetyczne, które zdawało się mieć zaskakujący wpływ na znajdujących się w środku osobników. Nawet Nekahaarrir - demon z ogromnym doświadczeniem odczuł dziwny, powoli narastający niepokój. Celem tej bariery było zapewne odstraszenie wszelkiach nieproszonych gości, o czym John wkrótce się przekonał. Tuż przed drzwiami katedry pojawił się wielki, czarny okrąg, z którego po kilku chwilach zaczęła wyrastać dziwaczna, iście przerażająca istota, samym swym wyglądem zdolna przestraszyć zdecydowaną większość śmiertelników, których - notabene - w najbliższym otoczeniu już dawno nie było. A przynajmniej tak uważał sam demon, który był zbyt zapatrzony w tajemniczą postać by rozglądać się dookoła w poszukiwaniu głupców, którzy odważyli się zostać w barierze. Skrzydlata postać jednak nie pojawiła się sama. Wnet otoczyły ją dwie, dużo mniejsze, istoty. Zwracając uwagę na ich sposób zachowywania się, Nekahaarrir szybko wydedukował, że są one wrogo nastawione względem mrocznego straszydła, które znikąd pojawiło się w samym środku Liverpoolu. ~ Hmmm... ciekawa sytuacja. Te dwie istoty zdecydowanie nie wyglądają na zdolne do wytworzenia tak silnego trzęsienia ziemi, więc prędzej posądziłbym o to tą wielką, cieniopodobną, maszkarę. Tak, zapewne ten upiór jest sprawcą trzęsienia, choć nie jestem pewien co do bariery. Ci dwaj zachowują się jak strażnicy tego miejsca chcący przepędzić intruza. ~ Powiedział do siebie w myślach demon jednocześnie rozglądając się wokół siebie. Nie był w stanie dostrzec żadnej innej istoty żywej. ~ Idealnie. ~ - Ah, naprawdę nienawidzę kiedy ktoś przerywa mi podczas spacerów po mieście. - rzekł swym ochrypłym głosem zdejmując z oczu okulary przeciwsłoneczne, które zasłaniały jego oczy. Czerwone ślepia demona rozbłysnęły znacząco - wyraźnie dając czarnej zjawie do zrozumienia, że nie Nekahaarrirowi nie podobała się jej obecność. Demon odrzucił na bok swoją laskę którą podpierał się podczas chodu. Wewnętrzna strona jego lewej dłoni została skierowana na głowę tej tajemniczej zjawy. Po chwili wytworzył się w niej dość spory, trochę większy od samej dłoni, ognisty pocisk, który wystrzelił w stronę potwora. Nekahaarrir chciał, póki co, jedynie wypróbować umiejętności tej tajemniczej zjawy. Mimo wszystko nie mógł ignorować dwóch pomniejszych bestii, więc gdyby któraś rzuciła się w jego stronę zapewne wytworzyłby wokół siebie falę ognia, którą posłałby na ów potwory. W przypadku kontrataku ze strony zjawy najpewniej zastosowałby tę samą taktykę, bądź w zależności od rodzaju ataku odskoczyłby. W przypadku szybszego ataku pewniejszą formą obrony będzie wszakże odskok aniżeli wytworzenie tarczy, co może okazać się trochę czasochłonne. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Czw Sty 23, 2014 1:11 pm | |
| Również i Samanthę ogarnęło niemałe zdziwienie gdy nagle okolica zaczęła się trząść. Sprawiało to, że ludzie w pobliżu wstrząsów zaczęli tracić równowagę, niektórzy przy tym padali na ziemię. Również i ona, lecz tylko dlatego, że ktoś przez przypadek na nią wpadł. Podniosła się z ziemi i zauważyła, że trzęsienia ziemi ograniczały się tylko do samej katedry oraz terenu wokół niej. Sama budowla zaczęła w dziwny sposób zmieniać się. Przerażeni ludzie uciekali z miejsca zdarzenia. Również jej znajomi widząc całe zajście w popłochu zwijali się z miejsca. Tym bardziej gdy miejsce otoczyła jakaś dziwna ciemno-przeźroczysta bariera. Wraz z jej pojawieniem się Samantha zaczęła odczuwać nagły przypływ niepokoju. Złe przeczucia, obawy i tak dalej. Większość osób już zdążyła uciec. Właściwie nie widziała w pobliżu nikogo poza jakimś facetem przyglądającym się całemu zdarzeniu. Wkrótce potem przed drzwiami katedry pojawił się dziwaczny krąg z którego wypełzła równie tajemnicza kreatura przypominająca cień. Tak czy siak wyglądała z pewnością paskudnie. Z początku dziewczyna lekko przykucała za jedną z ławek i przyglądała się wszystkiemu. Nie zwykła niczym ci słynni bohaterowie od razu rzucać się w wir walki. Tym bardziej, że zazwyczaj starała się unikać jakichkolwiek walk. To też była jej pierwsza sytuacja tego typu w jakiej się znalazła. W Nowym Jorku natrafiała na nieco lżejsze sprawy. To na spacerze ktoś miał być przejechany przez auto to go ratowała używając swoich mocy telekinetycznych. To tylko przykład pokazujący, że w większości przypadkach robiła to tak, że nikt nie wiedział kto za to odpowiada. W pewnym momencie w okolicy pojawiły się dwa stwory mniejsze od tego pierwszego. Cała sytuacja zaczynała dla niej źle wyglądać. Tymczasem tamten mężczyzna dalej nie uciekał. Czyżby...? Hm... może po prostu należy do ludzi, którzy ze względu na swoją ciekawość są gotowi zaryzykować własne zdrowie. Wkrótce przekonała się, że nie. Z ręki nieznajomego wystrzeliła niespodziewanie kula ognia kierująca się w kierunku zjawy. Samantha wiedziała, że zostając tu dłużej ryzykuje dość mocno. Mogą ją zauważyć i w mig zaatakować. Wtedy będzie musiała się bronić tak czy siak. Zerknęła na swój "zegarek", po czym na pozostałych. Na razie postanowiła ocenić sytuację. Przede wszystkim ciekawiło ją kto odpowiada za to wszystko. Ta zjawa? To było prawdopodobne. Możliwe również, że te bestie wywołały te trzęsienia i barierę otaczającą okolice katedry. Pozostawała jednak wciąż czujna gotowa użyć swych zdolności, jeśli przyjdzie co do czego by walczyć. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Czw Sty 23, 2014 2:24 pm | |
| Lot do Anglii nie był długi. On, jego sprzęt oraz Lucky byli przemyceni na pokładzie prywatnego transportowca...Pomijając to, że w papierach ten lot w ogóle nie istniał. Był to standardowy przelot pocztowy, zaś ładunek był rzecz jasna paczkami z odzieżą. Lucky sporo się napociła, by zorganizować całą tą akcję. Wszystko poszło jak z płatka...Raven przygotował prowizoryczną dziuplę w jednej z wielu tajnych skrytek, które znała jego towarzyszka. Krótko po tym uzbroił się, wskoczył na swój motocykl i ruszył w kierunku Katedry...Można by rzec, że zrobił to rychło w czas. Widział chaos, jaki się odbywał na ulicach. Cywile uciekający w popłochu, dzwoniący, kręcący filmiki...Pomiędzy nimi jechał zakapturzony łowca, lawirując jak w dzikim slalomie. Gdy dotarł na plac, motocykl odjechał i krążył w pobliżu. Raven zeskoczył, i nie do końca wierzył w to, co widzi...Ciemna bariera otaczająca katedrę oraz...Czarna zjawa, rogata i wyposażona w skrzydła, która od razu przywodziła na myśl demona...Lecz nie był to demon. Nie mógł nim być. Demon nie stanąłby nawet w pobliżu kościoła, czy jakiegokolwiek pobłogosławionego miejsca. Raven starał się nie dać zauważyć, trzymając "naznaczony" miecz za rękojeść, nie dobywając go. Zobaczył też znajome "twarze"...Nodin i Ankylon byli już na miejscu. Jeżeli Widmo potrzebuje pomocy Egzekutora...To sprawa jest poważna. -Nodinie. Ankylonie. Jestem. Co to jest? Pomyślał, wiedząc że Widma usłyszą te myśli. Zaczynał rozumieć już, po co Nodin natchnął jego miecz tą dziwną materią...Może właśnie po to, by dhampir mógł mieć możliwość uszkodzenia tego "czegoś"? Zauważył też, że nie jest tu sam. Kobieta, kryjąca się za ławką oraz ktoś....Nie z tego świata. Raven zauważył to nie tylko dlatego, że jegomość strzelał ognistymi kulami, ale też dlatego że...Nie czuł bicia serca. Biło inaczej... Cóż zatem zrobił Raven w tej sytuacji? Badał ją. Wiedział, że bezpośredni atak na zjawę to samobójstwo. Miotający ogniem jegomość może się zaraz o tym przekonać. Wolał spytać Widm, co to w ogóle jest...Jest on bowiem łowcą wampirów, a nie czarnych upiorów. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Czw Sty 23, 2014 10:04 pm | |
| NPC Storyline - Ankylon || Nodin Raven stawił się na miejsce dokładnie na czas, jednak nie zastał żadnych gapiów ani tym bardziej kamerzystów-amatorów, gdyż wszyscy, bez wyjątków - uciekli. /Przejdź na drugą stronę i sam zobacz./ Odparł krótko. Przecież widma nie dostały się do środka za pomocą jakiś niesamowitych mocy, choć dysponowały pod tym względem bardzo szerokim wachlarzem możliwości. Niemniej jednak bariera wszystko przepuszczała. Inaczej dalej staliby tu jacyś gapiowie. No i należało pamiętać o fakcie, że tylko Raven wiedział kim w rzeczywistości były owe dwa jaszczury. Wracając natomiast do gadów i ich zjawy... Istota spojrzała wpierw na jednego, a następnie na drugiego - zadzierając głowę do góry. Wszak oba gady były średnio pół metra wyższe od cienia, co najwyraźniej demon i mutantka dostrzegali w odbiciu lustrzanym. Nekahaarrir wyraźnie postanowił jednak wpierw strzelać, a potem być może zadawać pytania. Niestety niezależnie od tego na co liczył demon, cień nie wyraził po sobie najmniejszych emocji na to "spojrzenie". Dalsze poczynania, powodowały natomiast niepotrzebne emocje. Kula ognia która została wystrzelona przez demona, zatrzymała się przed celem w którego mierzyła. Czarnołuski gad rozpłynął się niczym mgła i pojawił nagle, dokładnie na linii lotu kuli - przyjmując ją prosto na siebie i cóż... ogień przepłynął po jego ciele, nie pozostawiając na nim najmniejszego śladu działania. Czarny gad którego Raven znał jako Nodina, prychnął pogardliwie. /Demon i... mutantka.../ Rzucił, a wszyscy tu zebrani usłyszeli niski ton głosu jaszczura, gdy ten rozszedł się w ich głowach. Na nic zdawały się wszelakie próby zerwania połączenia myślowego - gdyż owe wydawało się nie istnieć. A jednak mogli go słyszeć... mogli ich słyszeć. Czarnołuski ruszył powolnym krokiem w kierunku istoty z piekieł, lustrując go spojrzeniem i cóż - przy aktualnej formie demona, wyglądając niczym Goliat przed Dawidem. /Możesz już uciekać, pomiociku. Nie mamy czasu na zabawy./ Dodał z pogardą dosłownie wylewającą się z jego głosu. Wzrok czarnego gada powoli przesunął się ku Ravenowi, którego krwistoczerwone ślepia zlustrowały dokładnie. /Najpierw ta dwójka, potem przejdziemy za nimi./ Wydał dhampirowi polecenie, a tymczasem szarołuski gad wraz ze zjawą odwrócili się i ruszyli spokojnie, jak gdyby nigdy nic - do środka budynku. Drzwi przed nimi same otworzył się, a wnętrze było niedostrzegalne. Postacie nadal jednak znajdowały się na zewnątrz, nadal można było próbować im jakoś przeszkodzić. O ile ktoś będzie miał odwagę na taki czyn. Póki co, czarnołuskie widmo stało pomiędzy zjawą, swym szarym towarzyszem, a grupką. Do tego Raven otrzymał wyraźnie polecenie, by również zająć się tą dwójką. Póki co nie wydawali się bowiem w żaden sposób użyteczni, do tego demon wyraźnie nie wiedział co oznaczało "igranie z ogniem", a pochopna decyzja która podjął mogła go lada moment srogo kosztować. Czarnołuskie widmo przeniosło swój wzrok na demona, ignorując póki co Samanthę, która wyłącznie kryła się, a co za tym idzie - nie zwracała na siebie najmniejszej uwagi.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Pią Sty 24, 2014 7:33 pm | |
| Nadal szedł, mając wyostrzone zmysły. Nie wyglądało to na walkę...Przynajmniej nie konwencjonalną. Lecz mimo wszystko, Raven był gotów do starcia. Ręka leżąca na rękojeści miecza poluzowała uścisk i zeszła w dół, trzymając się przy ciele. -Wiem, że siedzisz za tą ławką, mutantko. Jeśli ja to wiem, oni też...Nie ma celu się ukrywać. Powiedział, przechodząc koło wymienionej ławki, nie zatrzymując się. Co to za zjawa, Nodinie? Wróg, czy przyjaciel? Czy to ma związek z moim mieczem? Pomyślał, jak wcześniej wiedząc że Widmo go usłyszy. Mógłby objaśnić mu sytuację mniej enigmatycznie... Nie miał zamiaru atakować demona... Ominął go, stając przy Nodinie. Przy nim był jak karzeł. Ale ten karzeł szedł niczym lord, jak nieprzejednany cień, który stanął przy podobnych sobie... Zmierzył przybysza z piekieł wzrokiem, niespecjalnie zdziwiony. Widział już smoki, kosmitów, wilkołaki, wampiry...Obecność pomiota Lucyfera nie jest dla niego zaskoczeniem. -Nie próbowałbym tego, demonie...Ty i mutantka. Albo wchodzicie z nami, albo znikajcie...To siły z którymi nie ma żartów. Powiedział stanowczo. Ręce były gotowe do ewentualnego sięgnięcia po broń. Jak nie noże, to miecze. Jak nie miecze, to pistolety. Liczył się, że jednak demon pójdzie po rozum do głowy... |
| | | Nekahaarrir
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 20/01/2014
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Pią Sty 24, 2014 10:58 pm | |
| - Zablokowałeś najsłabszy z możliwych ataków i uważasz, że masz powód do dumy? Ale mniejsza... Nie przyszedłem tu walczyć. Zareagowałem tak a nie inaczej bo nie raczyliście zwrócić na mnie uwagi. - Demon wyjął z kieszeni cygaro, które następnie podpalił zręcznym ruchem dłoni. - Wracając do tematu, przyszedłem tu bo ciekawi mnie w jaki sposób dokonaliście tych zmian na terytorium katedry, a przede wszystkim w jakim celu. Przez milenia mojej egzystencji nie spotkałem się z istotami takimi jak wy. - Dodał po chwili Nekahaarrir paląc swoje ulubione cygaro. Jedna sztuka tego cudeńka kosztowała dwieście piętnaście dolarów i dwadzieścia cztery centy, zatem jakość wyrobu stała na najwyższym poziomie. Pomimo iż wydawał się być zrelaksowany, to w każdej chwili był gotowy do obrony - bo atakować nie miał zamiaru. Gdyby ta bestia, albo dhampir rzucili się na niego, to wytworzyłby wokół siebie tyle ognia ile tylko był w stanie. Ogień rozszedłby się od jego osoby w formie fali. To był jednak plan na wypadek ataku ze strony tajemniczych istot. John Steward zlustrował swymi czerwonymi oczyma nowego przybysza. - Hmm... Dhampir. Twój sposób chodu, postawa są ludzkie. Mimo wszystko jest w tobie pewien obcy pierwiastek. Przypominasz mi jednego z moich... Jakby to nazwać, znajomych. Vlada Palownika, Drakulę. - rzucił w stronę zamaskowanego przybysza. Dym z cygara wypełnił powietrze. - Widzisz... Bardzo chętnie udałbym się z wami do środka, ale jest jeden problem. Nie wiem co macie zamiar zrobić. Nekahaarrir póki co nie zwracał uwagi na tajemniczą mutantkę, która od dawna już skrywała się przed wzrokiem tajemnicznych istot. Skoro nikt inny nie zwrócił na nią uwagę, to dlaczegóż demon powinien uczynić to jako pierwszy? Stał, ciekaw reakcji Ravena i jego tajemniczych towarzyszy. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sob Sty 25, 2014 7:00 am | |
| To co się działo teraz była dla niej nie do pojęcia. Z drugiej strony nie czuła żadnego zdziwienia ani nic z tych rzeczy. po tym co przeżyła, a o czym nie pamiętała, to już prawie nic nie jest w stanie ją zadziwić, choć kto wie. Cała sytuacja działa się tak szybko, że pomyliła wpierw pewne fakty, które potem zredagowała sobie ponownie. W jej głowie rozbrzmiał niski głos mówiący o jakimś demonie i... mutantce? Znaczy, że ten ktoś do kogo należała ów mowa wiedział nie tyle o niej co o tym kim jest. W międzyczasie w niewielkiej od niej odległości przeszła inna postać tym razem wyglądająca na człowieka jeśli chodzi o same kształty humanoidalne. Nazwał ją przy okazji mutantką. Czyżby to on...? Nie. Jego głos nie był nawet podobny do tamtego, który słyszała. W porównaniu do tamtego mężczyzny nie atakowała jeszcze nikogo. Nie zwykła tego robić nie wiedząc co się w ogóle dzieje. No chyba, że coś ewidentnie zagrażało tutejszym mieszkańcom. Bariera jednak nie zatrzymywała nikogo w środku. Sam obszar jej działania ograniczał się do okolic katedry, które były już opustoszałe ze wszelkich gapiów. Dlatego na razie Sam nie atakowała pochopnie. Przyglądała się i analizowała sytuację. Kiedy jednak tajemnicza postać (Raven) przeszła obok niej i ruszyła dalej zaczęła zastanawiać się nad dalszym krokiem. Nie wiedzieć czemu, lecz ostatecznie jakaś część jej samej namówiła ją do tego by wyjść za ławki i kilka swych kroków skierować w stronę katedry i istot, które też tam stały. Zatrzymała się jednak i spojrzała na grupkę, która uwzględniała gada o czarnych łuskach, faceta, którego nazwano demonem i tej drugiej postaci odzianej w czerń. Z natury była dość nieufną osobą jeśli chodzi o nieznajomych. Nie ufała im z początku i być może była to nawet zaleta. Nie może a na pewno. Była jednak ciekawa czy któryś z nich odpowiada za to całe zamieszanie. Jakoś nie potrafiła tak po prostu odejść i zostawić teraz tego wszystkiego. Z tej odległości nie słyszała zbytnio o czym gadają, choć jakieś strzępy do niej dotarły. Wiedziała, że i ją nie usłyszą, więc podeszła bliżej nieco niepewnym krokiem. Nie miała w końcu pewności z kim lub też z czym ma do czynienia. Wolała być ostrożna. -Czy to wy odpowiadacie za to wszystko?- zwróciła się spoglądając jednocześnie w ich stronę. Wciąż znajdowała się w swej "normalniejsze" dla społeczeństwa postaci, choć była gotowa w każdym momencie to zmienić w obliczu zagrożenia by walczyć o swoje życie. No i owszem - miała jakieś niejasne przeczucie, że w każdej chwili może zrobić się nieprzyjemnie. Może to efekt działania tej bariery? Może tak a może nie. Samantha wolała jednak nie ryzykować zostawiajac coś przypadkowi. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sob Sty 25, 2014 4:29 pm | |
| NPC Storyline - Ankylon || Nodin Szarołuski gad wraz z czarną zjawą stanęli w końcu przed wejściem do katedry. Drzwi wydawały otworzyć się samodzielnie, a samo wejście było osłonięte identyczną barierą, jak cały teren owej katedry. Bariera ta powodowała, że to co działo się w środku było ciężko dostrzegalne. Rozmazane sylwetki osób znajdujących się w środku były jednak do ujrzenia, jeśli ktoś by temu chwilę poświęcił. Pytanie - czemu nie uciekli? Szary gad z towarzyszącą mu zjawą pojawili się po drugiej stronie bariery, teleportując się, gdyż samo wejście było dla nich stanowczo za małe. /Czy ja wyglądam na kogoś, kto ma "przyjaciół"?/ Usłyszał w swej głowie dhampir. Czarnołuski stojący pomiędzy wejściem, a trójką pozostałych istot był aktualne w centrum uwagi. Krwistoczerwone ślepia spoglądały ze zgrozą na demona. Aura wydawała się całkowicie nie wpływać na tego gada, nie powodując u niego nawet wątpliwości... albo tak doskonale to ukrywał. Na pewność siebie demona, gad zareagował kontynuacją swej cóż... arogancji. /Tak... Wątpliwe, by demon potrafił coś więcej niż trochę ognia rozproszonego tu i tam./ Skwitował krótko, kierując swe spojrzenie ku Ravenowi. Dhampir zrobił coś co sprawiło, iż widmo skupiło na nim swą uwagę. Dokładniej nie zrobił, a powiedział. Gad pochylił bardzo powoli swój łeb na wysokość głowy humanoida i chuchnął mu w twarz powietrzem z nozdrzy. /Od kiedy o czymkolwiek decydujesz...?/ Zapytał chyba lekko poirytowany samowolką półwampira, by zaraz unieść swój wzrok i spojrzeć ponownie ku demonowi. Jego pytania były tak oczywiste, niemniej jednak skoro nie zna odpowiedzi, widmo mu ich udzieli. /Mocą wykraczającą daleko po za twój zasięg. Z resztą nie mam powodu by was przepuścić./ Odparł, robiąc kilka kroków do przodu, zmniejszając dzielący ich dystans. Ślepia gada skierowały się ku Samanthcie, która zdecydowała się podejść bliżej i zadać pytanie. Nieświadoma, że ten gad usłyszałby ją niezależnie od tego gdzie się znajdowała. Z resztą ona słyszała go doskonale, w końcu odzywał się w jej głowie. Czarnołuski ruszył do przodu, podchodząc do kobiety powolnym krokiem. Nawet gdyby ta chciała się teraz ruszyć, jakaś dziwna siła nie pozwalała jej nawet drgnąć, jakby ktoś nagle przejął kontrolę nad jej ciałem i nie pozwalał na nic. Siła ustała dopiero w momencie gdy owy... "smok" (?) znalazł się tuż przed nią, spoglądając na nią z góry niczym wieżowiec. Za to co się wydarzyło oraz za to, co dopiero będzie mieć miejsce. Za dusze istot ludzkich, które poświęcimy dla naszego celu, za cierpienie ich rodzin, za gniew historii który wywołamy. Wyjaśnił, by następnie odwrócić się i ruszyć bez słowa powolnym krokiem w kierunku katedry. Jaszczur stawiał powolne, lecz bardzo pewne kroki. Pazury gada rysowały o kamienne podłoże, wydając przy tym niezbyt miły dźwięk, który jemu samemu wydawał się nie przeszkadzać. Maszerując tak, zatrzymał się dopiero przed schodami, ustawiając się wzdłuż nich i blokując tym samym wejście do budynku za pomocą własnego ciała. Krwistoczerwone ślepia skierowały się na trzyosobową grupę, lustrując każdego z osobna.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sob Sty 25, 2014 5:11 pm | |
| Żachnął się na słowa demona, tłumiąc szyderczy uśmiech. Drakula...Piękna bajka. Piękna, ale nadal bajka. Poza tym, chyba jest zbyt pewny siebie...A wystarczyłby flakon wody święconej. Albo odpowiednio długa modlitwa...Przy egzorcyzmach zawsze działa. Jego mentor, Tarver, poza mordowaniem wampirów był też egzorcystą. Raven towarzyszył przy niektórych przypadkach które były... Ciężkie. - Wierz mi...Bardziej przypominam Abrahama Van Helsinga... Odparł sucho. Zaczął odczuwać napięcie...Niepokojące napięcie. Nie w jakimś ogromnym stopniu, lecz najwidoczniej ta bariera powodowała u niego uczucie nieswojego niepokoju...Nietypowego, jakiego Raven nie czuł od bardzo dawna... Gdy Nodin odezwał się do niego, spojrzał pytająco...To znaczy spojrzałby się, lecz miał maskę. - Kto powiedział, że decyduję? Powiedziałeś "Najpierw ta dwójka". Nie mówiłeś, czego przez to oczekujesz. Poza tym, nie widzę co mieliby zrobić innego...Chyba że są głupi i chcą dać się zabić. Odparł, świetnie maskując ten irytujący chłód przebiegający chytrze przez kręgosłup, powodujący u niego niepokój...Który wzrósł, gdy Nodin mówił o gniewie historii... - Dusze, które poświęcimy? Jeżeli chcecie pozbawić niewinnych ludzi życia, to wiedz, że nie będę w tym brał udziału. Odparł w myślach, krzyżując ręce na piersi. Nie miał zamiaru dorzucać trzech groszy do masowego mordu...Prędzej zginie próbując ich zatrzymać...Chyba że Nodin rozwieje jego wątpliwości...Oby.
|
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sob Sty 25, 2014 6:24 pm | |
| Przez cały ten czas jak kierowała swe kroki ku grupie trzech istot aż do momentu gdy zadała swoje pytanie Samantha czuła wciąż narastający w powolnym tempie niepokój i podobnie jak niektórzy tu obecni nigdy dotąd w życiu nie czuła czegoś nawet podobnego. No cóż... przynajmniej nic takiego sobie nie przypominała, więc dla niej równało się to tym, że to był ten pierwszy raz. Kiedy tylko któryś z tych dwóch mężczyzn mówił coś do czarnołuskiego gada nie słyszała żadnej odpowiedzi zwrotnej. Przypomniała sobie szybko, że to najwyraźniej do niego musi należeć tamten głos o niskim tonie, który słyszała kilka chwil wcześniej. Porozumiewał się przy pomocy swego rodzaju telepatii. Nieznajomy odziany w czerń mówił coś jak widać o nich. Czyżby znał się z tym stworzeniem? I o czym oni gadali w odniesieniu do niej lub do tego mężczyzny? Tyle pytań a tak mało odpowiedzi, nie? To właśnie dobijało Samanthę. Ta cała niepewność. Sytuacja ogółem była po prostu jedną wielką niewiadomą a ona niespecjalnie lubiła działać przy braku jakichkolwiek informacji, choćby najmniejszych. W pewnym momencie tajemnicza gadopodobna istota zbliżyła się do niej, zaś Samantha nie mogła przez moment w ogóle ruszyć swoimi nogami. Zupełnie jakby była sparaliżowana od pasa w dół. Mogła jedynie przyglądać się jak stwór podchodzi do niej wiercąc ją wzrokiem. Skoro to coś ma takie moce to tym bardziej czuła się nieswojo w jego obecności. W końcu kto wie co jeszcze potrafi. Odpowiedź jaką usłyszała nie należała do najprzyjemniejszych. Zamierzali skrzywdzić ludzi. Niewinnych ludzi. Nie dało się inaczej zinterpretować jego słów. Czarnołuski nie raczył jednak wyjaśnić co jest powodem tego iż chcą dokonać masowego mordu na ludności. Nim zdążyła się odezwać gad po prostu odwrócił się do ich trójki plecami o odszedł w kierunku katedry. Mogła już ruszać nogami, lecz mimo to dalej stała w miejscu. -Czemu chcecie to zrobić?- zapytała się istoty o czarnych łuskach gdy ta była jeszcze w stanie ją usłyszeć. Cóż... jeszcze Sam nie pojęła, że jednocześnie gad mógł słyszeć jej myśli. Może wkrótce to pojmie. Ton jej głosu mówił sam za siebie - raczej nie ucieszyła ją wiadomość o tym, że może zginąć wiele niewinnych istnień. Z pewnością jej sumienie nie pozwoli jej teraz opuścić tego miejsca. Żałowałaby tego potem. Wiedziała jednak, że jeśli samotnie zaatakuje te tajemnicze byty to może marnie skończyć. W końcu należy spojrzeć chociażby na to, że atak mężczyzny nie zrobił na nich wrażenia a ją sparaliżowało w ułamku sekund i nic nie mogła w tamtym momencie zrobić. Tak więc samotna brawura nie wchodziła w grę. No chyba, że chciała się zabić. Mimo tego co doświadczyła w trakcie swego życia to nie miała jakoś ochoty z niego rezygnować w tak głupi i nierozważny sposób. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Wto Sty 28, 2014 5:04 pm | |
| NPC Storyline - Ankylon || Nodin Demon wyraźnie przestał reagować na cokolwiek, co widmo zwieńczyło ignorowaniem owego osobnika. Natomiast słowa, a raczej myśli Ravena - sprawiły, że wielki jaszczur wydobył z siebie gardłowy, ciężki warkot. Ślepia gada skierowały się ku dhampirowi i błysnęły, a w głowie obojga nadal dało się usłyszeć głos czarnołuskiego. Widać nie zamierzał "chować" ich rozmowy przed grupą. /Złam więc miecz i wynoś się. Pomysłem egzekutora jest wykorzystanie was do czegokolwiek./ Odparł krótko, treściowo - dając wręcz nazbyt dosadnie do zrozumienia jak bardzo tu wszystkich "lubi". Z resztą od samego początku ten czarnołuski gad nie wydawał się odczuwać nawet najmniejszej sympatii do kogokolwiek lub czegokolwiek. Być może wszystko co do tej pory robił, było po prostu jego grą? Wykonywaniem wcześniej postawionych sobie celów, bez liczenia się z konsekwencjami? Ślepia gada skierowały się na Samanthę gdy ta zadała swoje pytanie. Widmo dalej zasłaniało wejście do świątyni, nie pozwalając również dostrzec tego co działo się w środku. Nie chcemy. Musimy. Zaraz będzie po wszystkim./ Odpowiedział, również krótko, nie wdając się w żaden większy słowotok. Widać nie był nawet specjalne skory do dłuższych rozmów. Ogon gada falował to na lewo, to na prawo, jakby tylko czekał by ktoś spróbował chociaż na niego kichnąć, a ten natychmiast wystrzeli w cel i pozbędzie się go. Cały czas wydawał się stwarzać takie pozory. Na ile było to jednak prawdziwe?
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Wto Sty 28, 2014 6:17 pm | |
| - Widmo zechce zabijać niewinnych? Zatem złamię ten miecz. I wykuję sobie nowy. Nad Ravenem nie ma jurysdykcji, i nikt nie będzie z Ravena "korzystał"... Robiąc to, zbliżysz się do ludzi którymi tak gardzisz... Jaki to ma mieć cel, Nodinie? Czemu przypadkowi ludzie mają zginąć? Bo Cię nie obchodzą? Odparł na głos. Był zimny, pozbawiony większych emocji. Wcześniej odzywał się myślowo, bo uznał iż nie ma co strzępić języka, skoro i tak słyszą jego myśli. A może grał, w środku zmagając się z gniewem i tym nieprzyjemnym uczuciem chłodu jaki dopadł go gdy trafił w to miejsce? Nie. Był Ravenem. Nie można go złamać. Nie można go kupić. Nie można go zabić. Bo Ravenem może być każdy. Raven jest symbolem, przez który bandyci oddychają z ulgą na widok wschodu Słońca, a dobrzy ludzie śpią spokojniej w nocy. On nie będzie uczestniczył w masakrze. Ani nie będzie czyimś narzędziem. Bo nie jest narzędziem. Jest Krukiem. Człowiek po drugiej stronie maski się nie liczy. Jedynie "przekazuje" symbol. Dla niego życie ludzkie się liczyło. Starał się uratować wszystkich. Dlatego też nie pozwoli na to, aby osoby których jedyną winą jest to, że znalazły się w złym miejscu o złym czasie miały zginąć. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sro Sty 29, 2014 6:46 am | |
| W jej głowie rozbrzmiał po raz kolejny charakterystycznie niski głos, lecz tym razem nie był on skierowany do niej. Gad spoglądał się na postać odzianą w czerń. Czyżby nie zamierzał ukrywać swojej rozmowy z nim przed innymi? W sumie to wątpiła aby to stworzenie takie coś obchodziło skoro jest gotowe nawet poświęcić ludzkie życia. No i to jeszcze w imię nie wiadomo czego? Nie raczy powiedzieć dlaczego chcą to zrobić. Poprawka - nie chcą ale muszą. Dla Samanthy to żadna różnica nie była. Wciąż nie wiedziała co jest powodem tego wszystkiego. Mimo to nie miała zamiaru stać bezczynnie gdy oni będą krzywdzić niewinne istnienia. Ze słów tajemniczej postaci stojącej obok wywnioskowała, że podobnie jak ona nie ma zamiaru uczestniczyć w masowym mordzie. Zresztą jak Sam mogłaby coś takiego zrobić? Nie jest żadnym potworem. W sumie gdyby stanęła przed wyborem w którym poświęcenie ludzkiego życia miałoby na cel większe dobro... nie jest pewna co wtedy by zrobiła. Podświadomie chciałaby najpewniej uratować jak najwięcej żyć. Na pewno jednak byłaby to dla niej ciężka decyzja. Nodin. Tak nazwał to stworzenie. Znają się to było pewne. -Wciąż nam nie powiedziałeś dlaczego. Nic nie usprawiedliwi tego, że chcecie skrzywdzić niewinnych ludzi.- zwróciła się ponownie do gada. Pewno jak zwykle skwituje to oschłym spojrzeniem i pozbawionym emocji głosem, lecz miała to już gdzieś. Jeśli dojdzie do tego, że będą faktycznie zamierzali skrzywdzić tylu cywili to nie będzie stać z boku i przyglądać się temu. Przynajmniej sumienie by jej na to nie pozwoliło. Wciąż jednak ciekawił ją powód tego wszystkiego. Dlaczego się to działo? Pytanie na które wciąż nie znała odpowiedzi co dodatkowo ją niepokoiło nie licząc tego, że wspomniana bariera również w ten sam sposób na nią oddziaływała. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sro Sty 29, 2014 9:49 pm | |
| NPC Storyline - Ankylon || Nodin Oto stojący tu czarnołuski "smok" skierował swe spojrzenie na Ravena, krzywiąc delikatnie łeb na bok, gdy ten prawił mu jakiś morał, którego gad wydawał się chyba nie rozumieć. A może rozumiał, tylko nie wiedział czego ten "człowiek" od niego oczekuje? Co jednak było wiadomym, to fakty które były widoczne gołym okiem. Ślepia widma rozbłysły nagle, gdy to skierowało swe spojrzenie na dhampira. Do tego doszedł również złowrogi uśmiech, ukazujący ostre kły gada, a zaraz potem dźwięk pazurów rozrywających posadzkę, gdy gad przesunął nimi przez płyty niczym przez piasek. /Jesteś takim samym arogantem jak reszta twojego gatunku./ Odparł czarnołuski, napinając mięśnie przednich łap, gdy pochylił się delikatnie do przodu, a następnie wyskakując i dosłownie przelatując w powietrzu tą - dla niego wręcz malutką - odległość między czarnołuskim, a półwampirem. Z hukiem i lekkim wstrząsem wylądował na ziemi, bardzo twardo. Czerwone ślepia błyszczały dalej, gdy gad znalazł się dosłownie przed Ravenem - można rzec, na wyciągnięcie ręki. W tych właśnie momentach, naturalny rozmiar widm - czyli ich trzy metry i sześćdziesiąt dwa centymetry - robiły wrażenie. Z czego należało zwrócić uwagę na słowa Nodina. Gatunek nie odzwierciedlał na pewno wampirów czy półwampirów - a miał po prostu na myśli rasę ludzką. /Jesteśmy widmami. Cichsi niż noc, bardziej zabójczy niż świt. To nie ja zbliżam się do was, śmiertelniku.../ Rzekł, opuszczając swój łeb nisko, na wysokość głowy Ravena. Jego głos brzmiał niczym echo, rozchodząc się w umysłach obojga, zupełnie jakby stali w jakimś korytarzu. Atmosfera zaczynała się robić dość mroczna i niebezpieczna... a widmo kontynuowało. /To wy zbliżacie się do nas. Jesteśmy bestiami, demonami. Czyż nie tak określacie istoty takie jak my? Więcej mam wspólnego z tym rogaczem niż z którymkolwiek z was. W swym życiu mierzę się z mocami o których nie przyjdzie wam nawet śnić, ludzka istoto. Nie jestem nikim "dobrym". Nie interesują mnie życia waszej rasy, skoro oddam ich w zamian za wiele ważniejszą duszę./ Odparł, cofając swój łeb i w tym momencie prawdopodobnie odpowiadając przy okazji na pytanie Samanthy. Niemniej jednak gad wyraźnie skupił się na Ravenie. W środku budynku nie dało się nic dostrzec, a więc póki co pozostawał chyba tylko ten gad, będący tutaj - na zewnątrz. Czarnołuski uniósł powoli swój łeb do góry, spoglądając głównie na Ravena, jednak skupiając również co jakiś czas swój wzrok na kobiecie. Widać, że nie był na nią tak cięty, jak na tego mężczyznę.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Czw Sty 30, 2014 12:06 pm | |
| Mówiąc o arogancji, warto sprecyzować, o jakim gatunku mowa. Raven bowiem nie jest ani człowiekiem, ani wampirem. Łączy cechy obydwu ras. Bywa gwałtowny jak one, ma ich silne strony, nie posiada ich słabości, pomijając głód ludzkiej krwi. Jest jednak niezłomny, a to zawdzięcza ludzkiej stronie swojej osobowości. To ona trzyma drapieżnika za pysk. To ona nie pozwala mu oddać się w szpony szału krwi. Dzikiej, niepohamowanej uczty, jakiej pragną wampiry...Nie jest też śmiertelnikiem. Przynajmniej w połowie...Nie może bowiem umrzeć ze starości. - Myślisz, że szpony czy rogi czynią Cię potworem? Zapytał. Gdy Nodin podszedł, a raczej podskoczył ku niemu, stał nadal jak posąg, z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Nie bał się go, albo to doskonale maskował. Na pewno nie był prześmiewczy. Był jak drzewo, którego nie da się ściąć. Co jest zatem potworem? Potwora nie określa się przez budowę ciała, czy długość zębów. Drapieżnik zabija, bo musi się pożywić. Żołnierz zabija, bo ma taki rozkaz. Potwór zabija dla samego zabijania. Dla zabawy płynącej z gonitwy i kończenia czyjegoś życia. Upaja się bólem i śmiercią. Potworem może być stateczny psychiatra-miłośnik sztuki, który w międzyczasie zajada się kotletami ze swoich pacjentów. Potworem może być polityk który pod płaszczykiem wzniosłych idei każe wymordować cały naród, czy kochający ojciec, który będąc poza domem gwałci i morduje przypadkowo spotkane kobiety. To właśnie definicja potwora. - Powiedziałeś, abym tu przybył. Więc jestem. Myślałem, że nad Widmami nie ma zwierzchnictwa. A tu widzę pakt z...no właśnie, czym? Zawsze jest inna droga, Nodinie. Są więzienia pełne morderców i zwyrodnialców, za których śmierć ludzie Ci podziękują. Jeżeli chcecie poświęcać niewinne życia, wolę oddać swoje. Odparł, zaś peleryna przysłoniła go, lekko poruszona wiatrem. Stał nadal tak samo, jak stał, patrząc na korpus Nodina. Tak, wolał oddać swoje życie dla innych. Jest Ravenem, nie Scottem Torino. Raven jest symbolem. Tak jak Iron Man, tak jak Spider-Man, jak każdy, kto nosi maskę. Zawsze ktoś inny może założyć maskę, ten symbol. Jakże on inny od Onurisa...Ciekaw jestem, co sprawiło że jest inny. Jakich rzeczy musiał doświadczyć... |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Pią Sty 31, 2014 8:54 am | |
| W tej chwili zrozumiała, że ów gad bardziej swoją uwagę skoncentrował na stojącym obok niej mężczyźnie. Nie przeszkadzało jej to a po prostu dostarczało pewnych informacji o samym osobniku. Za to ten trzeci co tak stał i nic nie gadał po prostu jakby wszystkiemu się przyglądał i nic więcej. Dziwny typek. Tymczasem ogromny gad mierzący ponad trzy metry wciąż zwracał się do mężczyzny odzianego w czerń. Skąd w ogóle Samantha wiedziała, że to jest on a nie ona? No cóż wyjaśnienia były dwa - albo to był mężczyzna, albo kobieta o bardzo męsko brzmiącym głosie. W sumie skoro ten ktoś skrywał twarz pod maską to chyba wszystko było możliwe, lecz na ten moment traktowała ów istotę jako "on". W pewnej chwili stwór podskoczył wprost do swojego rozmówcy (Ravena) gdy przemawiał do niego telepatycznie tak by cała reszta również to słyszała. Najwyraźniej chciał by słyszeli. Czemu? Tego nie wiadomo i najpewniej tego się Samantha nie dowie. Widma? Nigdy nie słyszała o takich istotach. Nic w tym dziwnego. Jej wiedza była ogólnie znikoma jeśli chodzi o te wszystkie sprawy. Do tej pory starała się ich unikać, lecz jak widać one i tak ją znajdą. Natomiast gad czy tam jaszczur świadomie lub też nie wyjawił, że zamierza poświęcić ludzkie życia w celu ratowania "znacznie ważniejszej duszy" jak to sam powiedział. Kobieta nie miała zielonego pojęcia kogo lub co może mieć ten stwór namyśli. Nie zmieniło to jednak tego, że nie zamierzała bezczynnie patrzeć jak będą zabijać niewinnych ludzi. Jeśli będzie trzeba to zrobi to co należy by ich chronić, lecz nie widziała jej się samotna walka. Nie kiedy przeciwnik jest tak silny, że w mgnieniu oka zdołał ją sparaliżować od pasa w dół kilkanaście minut wcześniej. Jeśli już to potrzebowałaby pomocy. Na razie wiedziała, że tylko ten nieznajomy w czerni był podobnego zdania i nie zamierzał pozwolić na śmierć niewinnych. Tylko co on z tym zrobi? W końcu widać było, że skądś zna tą istotę. Na razie jednak Sam milczała przysłuchując się słowom każdego z nich. Swoje już powiedziała wcześniej i nie zamierzała się głupio powtarzać. Może to był efekt wciąż obecnego niepokoju spowodowanego działaniem bariery, lecz przez cały czas była czujna i gotowa się bronić jeśli doszłoby do ostateczności. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sob Lut 01, 2014 12:29 am | |
| NPC Storyline - Ankylon || Nodin Czarnołuski jaszczur przekrzywił swój łeb na bok, nadal wpatrzony w Ravena z czymś co można by uznać za "mord w oczach". Mimo to wydawał się być dziwnie zaskoczony pytaniem mężczyzny ubranego w czerń. /Zapytał zakompleksiony wampir. Skończ wmawiać sobie kłamstwa, jakobyś był symbolem czegokolwiek. Twoja postać nie ma nawet wykreowanej marki. Nie ma czegoś takiego jak "Raven". Jesteś po prostu samozwańczym bohaterem w masce. Zaczekaj, aż zdradzą cię ci, którym pomagasz. Wtedy dopiero zrobi się ciekawie./ Odparł Ravenowi na jego zapytanie. Cóż, nie tylko ten mężczyzna potrafił udawać "mądralę". Czarnołuskie widmo w jednej chwili stało przed Ravenem, a w drugiej jakaś dłoń dotknęła jego ramienia - duża, pokryta czarnymi łuskami, palce dłonie zakończone były czarnymi pazurami. Powtórzyła się sytuacja którą dhampir już raz przeżył przed elektrownią w przypadku egzekutora. Właścicielem dłoni okazał się być sam czarnołuski jaszczur, a najlepiej tą sytuację zaobserwować mogła Samantha. Jeśli niektórych rzeczy nie dało się wyjaśnić, to ta sytuacja na pewno była nie do wyjaśnienia. Jako obserwatorka, dostrzec mogła, że w momencie gdy raz mrugnęła - przed mężczyzną stał tylko wielki, czarnołuski gad. Kiedy drugi raz mrugnęła, za Ravenem - dosłownie jakby zmaterializował się z nicości - stał ten sam gad tylko... cóż, niższy - bo mierzący dwa metry i sześćdziesiąt dwa centymetry, nadal sporo jak na ludzkie standardy... a dalej wyglądający jak owe widmo. Tylko tym razem jego sylwetka była bardziej humanoidalna. O tyle, że stał teraz na dwóch łapach, zamiast na czterech, przednie zostały przekształcone w dłonie... można by powiedzieć - anthro jaszczur. Najlepszym jednak okazało się, że dwie sekundy później, gad stojący przed Ravenem - zniknął, pozostał tylko ten za nim, będący tą samą istotą tylko w ciut innej formie. Pazury gada dosłownie zatopiły się w materiale na ramieniu na który składał się ubiór Ravena. Można powiedzieć, że ta forma - identyczna rozmiarami jak wtedy pokazał się humanoidalnie Ankylon, była cóż. Niekoniecznie miła dla ludzi. Z bliska na prawdę trzeba było nadal zadzierać głowę do góry. /Żałosne. Tyle przebywać z mym bratem i niczego się nie nauczyć. Oczywiście, że nad nami nikt nie posiada władzy. Niemniej jednak - pakty? Cóż, przysługa za przysługę. My go nakarmimy, a on zabierze nas tam, gdzie potrzebujemy się dostać w taki sposób, by nikt nie dowiedział się, że jesteśmy./ Dodał do swych słów, mijając następnie mężczyznę i kierując się powolnym krokiem w kierunku katedry. Ogon gada ciągnął się za nim po ziemi, falując raz na lewo, a raz na prawo. Gad szedł bardzo powoli, kontynuując swoją wypowiedź. /Każdy zasługuje na drugą szansę, prawda? Dusze tych w więzieniu i tych tutaj nie różnią się niczym. Nasz handlarz nie jest "Ghost Riderem". Jakkolwiek śmiesznie jest być taką istotą. Co więc za różnica?/ Dokończył i zatrzymał się nagle. Z katedry zaczęły wydobywać się krzyki, wrzaski przerażenia, okrzyki sugerujące potworny ból. Nie dało się zauważyć tego co działo się w środku, jednak dobrym punktem obserwacji mogło okazać się samo widmo, którego krążący po ziemi ogon zatrzymał się nagle, a palce zacisnęły się w pięści. /Oddanie mu was nic mi nie da. We wszechświecie są po prostu istoty, których istnienie i wolność są ważniejsze od wielu wszelakich innych praw. Cena i tak jest nad wymiar mała. Zażądał bowiem grupy, a nie całej planety./ Po tych słowach jaszczur powoli odwrócił się w stronę obojga, a krzyki nadal dobiegały z kaplicy. Czarnołuski powoli otworzył swe dłonie, ukazując ostre, czarne pazury - zmierzył ich swym spojrzeniem, uginając lekko swe kolana i wysuwając lewą łapę do przodu. /Mutantka może iść z nami, ty również, Ravenie. Dałem tobie bardzo potężną broń, wystarczająco potężną by zagrozić naszym planom. Tylko dlatego masz okazę wyruszyć z nami. Jeśli jednak chcesz spróbować stanąć nam na drodze, licz się z tym, że nie wyznaję waszych ziemskich zasad walki./ Wyjaśnił, powołując się tutaj na zasady moralne, honor i tym podobne. Jak widać widmo doskonale wiedziało, że po głowach im chodzi powstrzymywanie ich, co chyba nie koniecznie mu pasowało. Ogon gada znów zaczął się poruszać, a on po prostu jakby czekał, czekał czy się zdecydują czy może jednak odpuszczą.
|
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Sro Lut 05, 2014 8:19 pm | |
| Raven wysłuchiwał słów gada bez emocji...Żadnych. Jak grochem o ścianę. Zastanawiał się jedynie, co by Nodin uczynił, gdyby ktoś potężniejszy od niego zechciał handlować życiami jego pobratymców, a on nie miałby żadnej możliwości mu przeszkodzić? Cóż, byłoby to nowym doświadczeniem, z pewnością. Zastanawiał się, jak by wtedy śpiewał...Niepokój zamieniał się w gniew...Bezsilny gniew...Nie znał "Ghost Ridera". Słyszał jedynie legendy o płonącym jeźdźcu krążącym po kraju i spalającym ogniem piekielnym tych, którzy sobie na to zasłużyli. - Każdy może tą maskę założyć. Onuris mówił o honorze. Oddaniu. Lojalności. Nie mówił o traktowaniu innych ras jak bydło. Co za różnica, pytasz? Że morderca oczekujący na karę śmierci i tak umrze. I miał swoją szansę. Dla Ciebie ludzie nie mają znaczenia...Lecz dla mnie - mają. Odparł. Po ostatnich słowach Nodina, spojrzał jedynie na swoje prawe ramię, za którym znajdował się "naznaczony" miecz. - Czyli ten miecz... Może zabić tego "handlarza"? Jakie to plany? Zapytał retorycznie, patrząc z powrotem na Nodina, lokując swoje oczy prosto na jego czerwonych, wielkich ślepiach. Oczy Ravena mówiły jedno... Że to ostatnia "transakcja" tej zjawy. Mówiły też, że tylko ze względu na Onurisa nie popełnił głupoty polegającej na wbiciu tego miecza między oczy... - Pójdę, jak się dowiem w co mnie znów pakujesz...Po wszystkim, kiedy przestanie być wam...potrzebny...Ten czarny jest mój. odparł. I był gotów iść do tej katedry. Był gotów na cokolwiek, co się wydarzy. Dobrze by było jednak wiedzieć co może ich czekać. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna Wto Lut 11, 2014 9:29 pm | |
| NPC Storyline - Ankylon || Nodin Szyderczy uśmiech zawitał na pysku czarnołuskiego gada, który wciąż stał w gotowości do walki, jakby tylko czekał, jakby wręcz o to prosił. Niemniej jednak reakcja ta była spowodowana myślami dhampira, które gadzina zapewne słyszała - jak to mieli w zwyczaju. /Każdy może zostać poświęcony./ Odparł, jako anegdota do informacji o "masce". Gad wyprostował się i opuścił ręce, najwyraźniej rezygnując, jednak na próżno myśleć, że całkowicie. Uniósł tylko lewą dłoń do góry, na wysokość własnego pyska, przekrzywił łeb na bok i wbił wzrok w pazury na swej dłoni, której palce zakrzywił lekko by móc dokładniej poprzyglądać się swemu "uzbrojeniu". W międzyczasie odezwał się, postanawiając odpowiedzieć mężczyźnie coś na jego słowa. /Grochem o ścianę. Jakim cudem dożyłeś tego dnia? Byliście rasą którą Onuris się opiekował. Ja mam swoich, za których jestem odpowiedzialny. / Rzekłszy to, opuścił swoją dłoń, prostując palce oraz swój łeb. Wyszczerzył znów w złowrogim uśmiechu swe kły, kierując spojrzenie krwistoczerwonych ślepi na dhampira. /Ten miecz może zabić boga. Ten miecz, może zabić nawet widmo. Ten "czarny" natomiast... Cóż, dałem tobie broń. Nie oznacza to jednak, że zyskałeś możliwość zabicia tej istoty./ W tym momencie czarnołuski odwrócił się, stając bokiem do swego rozmówcy, a następnie wykonał kilka kroków w przód, by w pewnym momencie zawrócić i pokonać odwrotną trasę, a następnie znów zatrzymać się i spojrzeć ku Ravenowi. /Egzekutor uznał, że możesz być przydatny ze względu na swoje doświadczenia z Onurisem. Idziemy po widmo. Po jednego z naszych braci, przetrzymywanego w świecie otchłani, świecie na tyle nieprzyjaznym, by nawet nasza rasa trzymała się od niego z dala. Sam sobie winien, że tam trafił, jednak nadal jest jednym z nas./ Dodał, by następnie ruszyć powolnym krokiem w kierunku mężczyzny ubranego w czerń. Wcześniejsze słowa słyszał już tylko Raven. Nodin zaczął po prostu ignorować tą kobietę tak samo jak demona, którzy po prostu przestali wykazywać oznaki życia tudzież zainteresowania. Czarnołuski zatrzymał się przed dhampirem, a następnie kucnął przy nim, spoglądając na niego z dość poważnym wyrazem rysującym się na pysku. /Wiem czym jest stara i wiem czym jest poświęcenie. Teraz poświęcimy kilkadziesiąt dusz tutaj, by kilkaset milionów mogło żyć gdzie indziej. Wiem czym jest stara, bo straciłem brata, nie widmo - lecz istotę o tej samej krwi jak moja. Dla mnie twój znajomy jest dużo ważniejszy od wszystkich dusz na tej planecie. Więc.../ Wyjaśnił, podnosząc się do góry. Samiec uniósł obie swe ręce i oparł dłonie na ramionach mężczyzny, spoglądając na niego "z góry" jednak teraz już neutralnie, bez dziwnych, złowrogich emocji - jak chwilę wcześniej. /Miałeś szansę odmówić, jednak nie teraz, lecz w momencie w którym po raz pierwszy dane tobie było mieć styczność z widmem. Jeśli zechcesz, odwróć się i odejdź, zostaw sobie jednak miecz - będziesz go potrzebował. Bo gdy następnym razem się spotkamy, będziemy już wrogami, a mnie lub egzekutorowi przyjdzie ciebie zabić, zniszczyć duszę i wymazać egzystencję. Możesz jednak również zostać z nami i wykonać to, czego oczekujemy jako widma. Cena nie będzie mała, nigdy nie jest. Witaj jednak w naszym świecie, my nie mierzymy się z losami miasta czy grupy - my mierzymy się z losami wszechświata. A jeden z kluczy potrzebnych do jego przetrwania znajduje się w krainie którą mógłbyś nazwać jednym z wymiarów piekła. Istota która ową krainą włada jest na tyle potężna, by pozbyć się egzekutora i mnie w przeciągu chwili. Nie ukryjemy się przed nim, jednak na pewno dane nam będzie go odciągnąć. Ty w tym czasie zadbasz o to, by nasz brat został uwolniony./ Po tych wyjaśnieniach, czarnołuski cofnął swe dłonie. Krzyki ustały, a on sam powoli obrócił się frontem w stronę katedry. Ogon gada przesunął się powoli, wręcz mozolnie po podłożu. Cichy, gardłowy warkot wydobył się z krtani jaszczura, gdy ten obserwował wejście do katedry. Bariera chroniąca samo wejście opadła, jednak w środku dało się zauważyć jedynie puste pomieszczenie. Kattal. Zapamiętaj to imię, by nie był ostatnim co ujrzysz. Nie bój się chwycić po miecz, bo siedzi tam ponad osiemset tysięcy lat. Nawet dla widma, w takim miejscu jest to okres długi. Długi na tyle, by zmysły zaczęły odmawiać posłuszeństwa, by pierwotne instynkty wzięły górę, a moc zechciała się uwolnić. Nie bój się jednak, nie dasz rady go zabić. Jednak być może będzie na tyle słaby, byś dał radę go pokonać, zmusić od zaprzestania walki. Bo właśnie to przewiduję. Ankylon nie wie o mieczu i lepiej by nie wiedział. Zakończył temat, wypowiadając swe przed ostatnie słowa. Teraz odwrócił się bokiem do Ravena, kierując na niego wzrok i przekrzywiając łeb na bok. Gad zamarł w bezruchu. /Jesteś z nami czy się wycofujesz?/ Zapytał wprost, oczekując teraz odpowiedzi. Tak na prawdę to właśnie od decyzji Ravena zależało teraz jak dalej potoczą się losy tej dwójki, jego własne oraz ewentualnie tych którzy wyruszą z nimi na tą jakże przemiłą, samobójczą misję ratunkową. Cóż jednak przyjdzie poradzić? Walczyć do końca. EVENT PRZERWANY PRZEZ MG. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Katedra Metropolitalna | |
| |
| | | | Katedra Metropolitalna | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |