|
| Ulice NYC | |
|
+73Bloody Mary Fenris Skydive Pheromone Jess Damien Stein Kalia Spider-Man Black Cat Jacob Wagtail Aleksander Rogoziński Scarlet Witch Vision Noh-Varr Punisher Anthony Skyblade Cable Emma Frost Surge Peter Quill Agent Coulson Smuga The Lizard Taskmaster Doctor Strange Toxin Ant-Man Spider Woman Thaddeus Ross Frank Murphy Teddy Altman Speed Gamora Miguel O'Hara Invisible Woman Sasha Aristow Miss America Sin Quicksilver Amora Flash Thompson Abysswalker Katharine Dissimuler Kaine Cosmo the Dog Moonstone Summer Johnny Blaze Wonder Man Carol Danvers Scarlet Spider Nova Skye Elektra Natchios Samantha Hudson Beam Randy Black Panther Chloris Thor Hela Sersi Szaman Clockmaker Samael Loki Captain America Tony Stark Balder Rocket Raccoon Daredevil Viper Darkhawk 77 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Darkhawk
Liczba postów : 146 Data dołączenia : 25/08/2012
| Temat: Ulice NYC Pon Sie 27, 2012 4:04 pm | |
| First topic message reminder :Ulice Wielkiego Jabłka. Można je podzielić na dwa rodzaje: uczęszczane i lepiej-się-tu-nie-zapuszczaj. Te pierwsze są zatłoczone i szare, drugie puste i brudne. Nieważne do którego rodzaju można zaliczyć tę na której się znajdujesz, w obu przypadkach: pilnuj swojego portfela!
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Sie 31, 2014 11:19 am, w całości zmieniany 5 razy (Reason for editing : Pierwotnie znajdował się tu także post fabularny. Został przeniesiony do pierwszego fabularnego posta Darkhawka.) |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Wrz 25, 2013 7:36 pm | |
| -No i tyle by było z mojego urlopu i spokojnego popołudnia - mruknął zrezygnowanym tonem widząc, jak dziewczyna postanawia uciec w przeciwnym kierunku. Ruszył za nią, modląc się, by nie stracić jej z oczu. Albo żeby nie zobaczyć jej w innej formie. Taak. Mijał całe masy przechodniów, stopniowo skracając dzielącą ich odległość. Był raptem kilka kroków za nią, a ona nadal nie dawała za wygraną. - Poczekaj, nic ci przecież nie zrobię! Chcę p o r o z m a w i a ć. - powiedział na tyle głośno, by go dosłyszała, a ludzie wokół nie zainteresowali się zbędnie ich obecnością. Choć ta pogoń wyglądała już wystarczająco dziwnie. Naprawdę zastanawiał się z kim, lub czym, tak naprawdę ma do czynienia. Wyjątkowo zgnębiony przez społeczeństwo mutant, który ukrywa się ze swoimi mocami, przybysz z innej galaktyki czy wynik dziwnych eksperymentów szalonego naukowca? Niegdyś Steve nie uwierzyłby w to, że człowiek może zmienić się pod wpływem jakiegoś serum, a tu jednak... Miał szczerą nadzieję, że nie zrobi tak jak większość zagubionych, nadnaturalnych osób, i zwyczajnie zejdzie na złą drogę. Właśnie to martwiło go najbardziej - ludzie, którzy nie wykorzystywali swoich mocy jak należy, gdy marnowali swój potencjał i talenty. A ten talent wyglądał naprawdę obiecująco. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Wrz 25, 2013 7:52 pm | |
| Ucieczka była jedynym logicznym rozwiązaniem jakie przychodziło jej w tej chwili do głowy. W końcu przed chwilą użyła swoich mocy do tego aby uratować czyjeś życie i niespodziewanie zwróciła na siebie niepotrzebnie czyjąś uwagę. W dodatku nie wiedziała jakie ten ktoś ma intencje. Gdyby rozpoznała w nim znanego powszechnie Kapitana Amerykę to być może zachowałaby się inaczej. Być może. Tak czy siak Sam słyszała o Kapitanie wiele, lecz znała go jedynie ze słuchu. Nigdy dotąd nie miała okazji spotkać go osobiście, choć ostatnimi czasy sporo się słyszało o nim oraz pozostałych Avengerach. W tej konkretnej chwili uznała Kapitana za obcą osobę przez wcześniej wymienione powody i wolała nie ryzykować. Ucieczka pomiędzy przechodniami z pewnością wyglądała dość dziwnie dla osób trzecich. Sam nie przejmowała się tym jednak. Po prostu uciekała jednocześnie zachowując przy tym trzeźwość umysłu i wybierając dość dobrze swoją trasę. Mimo to wbiegła w pewnej chwili do metra mając nadzieję, że zgubi tam swój pościg. Miała zamiar wybiec z powrotem na powierzchnię drugimi schodami, lecz droga była zatłoczona. Pobiegła niżej na stację. Rozejrzała się i niestety kosztowało ją to wpadnięcie na czyjeś bagaże i przewrócenie się na ziemię. Nie zrobiła sobie przy tym zbytniej krzywdy. Może poza paroma siniakami, które ze względu na jej zdolności wkrótce powinny zniknąć. Tymczasem spróbowała się ogarnąć, lecz nim ruszyła dalej do ucieczki mężczyzna zdążył już do niej dojść. Westchnęła ze zrezygnowaniem i obejrzała się. Było zbyt wielu gapiów, nie mogła się więc obronić nie zwracając przy tym na siebie uwagi oraz nie robiąc komukolwiek krzywdy. Podniosła wyżej wzrok na mężczyznę. -Czego ode mnie chcesz?- oczywiście, że dosłyszała wcześniej jak nieznajomy wołał iż chce tylko porozmawiać. Samantha jednak nie ufała za bardzo obcym. Nawet JEŚLI miał zamiar tylko pogadać to nie znaczyło jeszcze, że jest on przyjacielsko nastawiony. W końcu może to być jedynie jakaś podpucha. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Czw Paź 03, 2013 4:04 pm | |
| Gonił za długowłosą i musiał przyznać, że była wyjątkowo zręczną osobą. Obserwując jak radzi sobie sprintem między przechodniami i innymi przeszkodami mimowolnie zaczął podziwiać jej (zdecydowanie nadnaturalne) umiejętności. Wbiegł za nią do metra, co było dosyć sprytnym, acz nieprzemyślanym posunięciem. O tej porze schody były tak zatłoczone, że tylko siłą można było się stąd wydostać z powrotem na powierzchnię. Skorzystał z okazji, gdy przewróciła się o czyjeś bagaże i zatrzymał się tuż przy niej, lekko zdyszany. Wyciągnął do niej rękę, lecz widocznie było na to za późno lub ona tego nie dostrzegła, gdy obracała się szukając jakiejś drogi ucieczki. Westchnął, widząc nad czym myśli dziewczyna. Jeżeli koniecznie chciałaby mu uciec - zrobiłaby to. Jednak brała pod uwagę tłum ciągle wsiadających i wysiadających z kolei podziemnej, a swoimi zdolnościami też najwidoczniej nie chciała się zbytnio chwalić. Dziewczyna niczym się z wyglądu nie wyróżniała. Ot, dredy chyba najbardziej wrzucały się Rogersowi w oczy. Skupił spojrzenie na jej twarzy, szukając czegoś na podobieństwo..furii, gniewu, czegokolwiek? Zamiast tego dojrzał dosyć zirytowaną, lekko wypłoszoną twarz. I poważne, zupełnie niepasujące do tak młodego ciała oczy. To było dziwne uczucie. - Przepraszam za to całe zamieszanie, nic ci się nie stało? - powiedział spokojnie z autentyczną troską po czym odchrząknął. - Mam na imię Steve Rogers i, raz jeszcze przepraszam, ale to mój obowiązek, czy moglibyśmy porozmawiać o twoich..talentach? Miał szczerą nadzieję, że nie zabrzmiało to głupio, a ona nie weźmie go za jakiegoś prześladowcę osób nadnaturalnie uzdolnionych. Było w niej coś zastanawiającego, przez co Kapitan nie do końca był przekonany, że coś w stylu telekinezy było jej jedynym asem w rękawie. - Swoją drogą, jak ci na imię? - dodał, szukając po kieszeniach legitymacji SHIELDu, lecz nie spuszczając jej z oczu ani na chwilę. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Sob Paź 05, 2013 5:15 pm | |
| Szukała wprawdzie jakieś drogi ucieczki, lecz niestety było tu zbyt tłoczno. Postapiła nazbyt pochopnie, niemądrze. Zapomniała o fakcie, że o tej porze w metrze jest bardzo dużo osób. Znaczy w pewnym sensie wiedziała o tym, jednak nie sądziła, że będzie ich aż tak wiele. Nie była więc w stanie wydostać się stąd na czas. Tym bardziej, że goniący ją mężczyzna zdążył do niej dobiec i... wyciągnąć ku niej rękę? To było dziwne, ale wyglądał jakby nie miał zamiaru zrobić jej krzywdy. Dostrzegła to teraz gdy przyjrzała mu się bardziej. Mimo to nie ufała do końca swoim zmysłom. W końcu ten ktoś mógł dość dobrze grać, udawać. Wpierw nic nie odpowiedziała na jego pytanie nie dlatego, że była niewychowana tylko po prostu mu nie ufała. Dopiero kiedy jednak wyjawił jak się nazywa coś ją oświeciło. Przecież gdzieś już słyszała to imię i nazwisko. Steve Rogers... tak przecież nazywał się słynny Kapitan Ameryka. Znaczy nazywa, ponieważ przez te parę lat dowiedziała się wielu aktualnych rzeczy, m.in. tego, że Kapitan powrócił. Nie było to żadną tajemnicą, skoro nieraz pokazywano jego wyczyny w telewizji. Tylko czy to naprawdę mógł być Kapitan Ameryka, a może jakiś osobnik podszywający się pod niego? Samantha nie wyczuwała jednak w jego słowach kłamstwa. Tak podpowiadał jej instynkt. Hm... zastanawiające. Po chwili zastanowienia podała mu rękę, by pomógł jej wstać. Kiedy znalazła się już na własnych nogach otrzepała nieco swoje ubranie z brudu. W międzyczasie Kapitan wspomniał też coś o jej... talentach. Czyli jednak widział całą akcję i w dodatku miał (słuszne) podejrzenia, że to jej sprawka. -Jestem Samantha i nic mi nie jest, dziękuję za troskę.- odpowiedziała początkowo tylko tyle. Na wzmiankę o jej talentach na jej twarzy pojawiło się spore zdziwienie. Pewno mogło to sprawiać wrażenie, że nie ma pojęcia o czym mówi mężczyzna. No cóż, zawsze starała się zachowywać pozory. Niespecjalnie jej się widziało otwieranie się przed innymi. Zwłaszcza przed kimś kogo dopiero co spotkała, nawet jeśli była mowa o kimś takim jak on. Po prostu bała się tego, że jej tajemnica rozpłynie się w szybkim tempie, gdy dowiedzą się o niej inni ludzie, a wtedy nie miałaby łatwo. -O moich talentach? Znaczy się mam smykałkę do komputerów, ale nie rozumiem czemu chciałby pan o tym porozmawiać.- postanowiła spróbować poudawać, że nie ma zielonego pojęcia o czym Kapitan mówi. Była to swego rodzaju jej ostatnia próba wyjścia z tej sytuacji bez szwanku. Przynajmniej miała taką nadzieję. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Czw Paź 10, 2013 6:07 pm | |
| Jeśli myślał, że naprawdę pójdzie łatwo - cóż, był w błędzie. Parsknął, słysząc o 'smykałce do komputerów'. Już podświadomie brał to za żart kierowany w jego stronę. Dalsze owijanie tego w bawełnę było dla niego bezsensowne i dziecinne. Wziął ją pod rękę i stanowczo, aczkolwiek nie brutalnie, pociągnął ją na bok, gdzie był zdecydowanie mniejszy ruch. Wyciągnął legitymację i trzymał ją tak, by spokojnie mogła zaznajomić się z ogólnym jej przekazem. Po chwili schował ją przed innymi, ciekawskimi spojrzeniami i wpatrywał się na nią wyczekująco. - Samantho. - zaczął spokojnym, acz nieco poirytowanym tonem - cieszę się, że się zaaklimatyzowałaś, to bardzo przydatna umiejętność. Ciekaw też jestem jak twoja telekineza przekłada się na komputery, ale to już innym razem. Mój, i zapewne i twój problem stanowi brak jakichkolwiek informacji o tobie i twoich pomysłach na wykorzystanie umiejętności, raczej nietypowych dla większości ludzi. Zapytam więc prosto z mostu - zamierzasz kogoś zabić lub/i obrabować w najbliższym czasie?[/i] Rogers, przegiąłeś. Zdawał sobie sprawę, że potraktował ją zbyt obcesowo, z drugiej strony miał jednak wrażenie, że inaczej do niej nie trafi o co w ogóle mu chodzi. Nie będzie ukrywał swoich obaw. Niech ma świadomość, że jeśli jej się zachce kiedyś zaszaleć to on się o tym dowie. Choć równie dobrze istnieją grupy, do których może się przyłączyć i wspaniałomyślnie zwalczać zło tego świata. Skrzywił się, słysząc w myślach jak patetycznie to brzmi, no ale. Rozejrzał się raz jeszcze po stacji i czekał na jej odpowiedź. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Czw Paź 10, 2013 7:30 pm | |
| Tak to już jest, że Samantha wciąż miała nikłą, może nawet naiwną nadzieję, że uda jej się z tego wyjść bez zdradzania swojej tajemnicy komuś innemu. Nawet jeśli tym kimś miał być RZEKOMO słynny Kapitan Ameryka. Mężczyzna stanowczo acz nie aż tak nachalnie zaprowadził ją gdzieś na bok chcąc najwyraźniej poprowadzić tą rozmowę z dala od ciekawskich uszu ludzi, których na stacji metra była cała horda. Wyciągnął następnie jakąś legitymację, którą Sam miała okazję przeczytać. Potwierdzała ona w istocie tożsamość jej rozmówcy. Steve Rogers, znany również jako Kapitan Ameryka. Nie był więc jakimś oszustem podającym się za niego. Schował swój dowód i wymawiając wpierw jej imię zaczął co nieco wyjaśniać. Wprawdzie osobiście dotąd nigdy nie znała Kapitana, lecz już "za poprzedniego życia" słyszała wiele historii z czasów II wojny światowej, kiedy to Kapitan żył i walczył, a potem zginął. No właśnie rzekomo. Jak widać trzyma się dość dobrze. Widać było, że słowa mężczyzny wpłynęły na dziewczynę. Poczuła, ze nie ma faktycznie wyboru jak trochę otworzyć się. W przenośni oczywiście. Wiedziała dobrze, że Kapitan widział całe zajście i był w 100% pewien swoich przekonań. Nie było więc chyba sensu dalej udawać. Tym bardziej, że Kapitan Ameryka zadał pytanie prosto z mostu - czy zamierza używać swoich mocy do czynienia złych rzeczy? Odpowiedź dla Samanthy była bardzo prosta. -Nie. Nic o mnie nie wiesz, pewno większość też nie, ale nie bez powodu ukrywam to i owo. Ludzie by tego nie zrozumieli i choć nie mam zamiaru ich krzywdzić to oni mieliby to gdzieś. Widzieliby we mnie po prostu to co sami woleliby widzieć.- odpowiedziała panu Rogersowi na jego pytanie odsłaniając przy tym swoje karty i już nie udając dziewczyny, która nie zdawała sobie sprawy z tego o czym on mówił. No tak jak zostało wspomniane wcześniej miała nadzieję, że może jednak mężczyzna niczego nie widział, a przynajmniej niewiele. Teraz jednak zdawała sobie sprawę z tego, że Kapitan wiele widział, był tego pewien, a co najważniejsze był zdeterminowany aby dowiedzieć się czegoś o niej. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Paź 14, 2013 10:30 am | |
| Słuchał Samanthy zafascynowany. Widzieliby w niej co chcieliby widzieć? Nie sądził, by było to odniesienie tylko do telekinezy. Musiało to być związane w jakimś stopniu z wyglądem, czymś charakterystycznym dla niej, niekoniecznie podobającym się zwykłym ludziom. Coś, co trudno zaakceptować.. Przypomniał sobie także jej wcześniejsze słowa. Nie. Banalna odpowiedź, w którą wierzył na tyle wystarczająco, by zostawić ją już w spokoju. Cap nigdy nie miał problemów z tego typu rzeczami - jego przeczucie sprawiało się znakomicie, gdy chodziło o to czy komuś uwierzyć, czy nie. Nie pamiętał już czy i to było spowodowane działaniem serum lub może był taki od początku, jednak była to przydatna umiejętność, z której często nie zdawał sobie sprawy. Tak więc jego misja teoretycznie kończyła się tutaj - gdyby nie zżerała go ta ciekawość. Co jeszcze ma do zaprezentowania owa dziewczyna? Niespecjalnie martwił się, by to mogło na niego jakoś wpłynąć. Widział zbyt wiele, by go cokolwiek zdziwiło. - Co chcesz przez to powiedzieć, Sam? Jakie są twoje inne umiejętności - możesz mi je zademonstrować? - zapytał z zaciekawieniem i lekko wyczuwalnym zmartwieniem. - Nie potrzebujesz żadnej pomocy? Azylu? |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Paź 14, 2013 10:55 am | |
| Już i tak trochę za dużo powiedziała, ale co miała zrobić. Była przysłowiowo przyparta do muru. No może tylko odrobinę. W przemyśleniach kapitana była iskra prawdy. Pewne kwestie były związane z jej wyglądem, a raczej tym który ukrywała pod tą całą powłoką dawnej postaci. Jak widać na szczęście urządzenie sprawiało się dobrze, ponieważ nawet Kapitan Ameryka nie odkrył jeszcze wszystkich jej tajemnic. Nie to, że mu nie ufała. No, może troszkę. Chodzi o to, że nie należy do osób, które wygadują o sobie na prawo i lewo już w trakcie pierwszej rozmowy. Odpowiedziała krótko i zwięźle czy ma zamiar nieodpowiednio korzystać z mocy. Nie. Co innego miała w końcu powiedzieć? Tylko tyle chciał wiedzieć, więc tyle powiedziała. Kiedy zapytał się o jej pozostałe moce Samantha zrozumiała, że nieumyślnie wygadała o tym, że takowe posiada. Najwyraźniej jej rozmówca tak wywnioskował wprost z tego co zdążyła powiedzieć. Skoro i to się wydało to nie było sensu kłamać. Wyszłaby już tylko na tym gorzej. Rozejrzała się. To miejsce było pełne ludzi. Wolała tu mu nie pokazywać swoich mocy, nawet gdyby jej to nie przeszkadzało. Ponownie spojrzała się na Rogersa. -Wolałabym nie, przynajmniej nie tu.- odpowiedziała, a Kapitan już zdążył się zapytać jeszcze o to czy potrzebowałaby pomocy lub jakiegoś azylu (czyt. miejsca, gdzie mogłaby się schronić). To było miłe z jego strony. To musiała przyznać. Nie potrzebowała jednak niczego od niego. Przez dwa lata radziła sobie jakoś, więc teraz też sobie poradzi. -Mam gdzie mieszkać, jeśli o to ci chodzi. Czuję się bezpiecznie tam gdzie jestem, ale dziękuję za troskę.- założyła, że to własnie troska powodowała teraz Kapitan, strach o nią lub też może o to co mogłaby innym zrobić. Tego Samantha nie mogła wiedzieć. Była pewna własnych intencji. Tego, że nie zamierza wykorzystywać swoich mocy aby czynić złe rzeczy. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Paź 27, 2013 6:52 pm | |
| Poczuł ulgę, słysząc że dziewczyna radzi sobie całkiem dobrze i nie potrzebuje żadnej pomocy. Nie tylko X-Meni przejmowali się losami młodych i zagubionych w swojej sytuacji mutantów. Avengerzy również obserwowali z niepokojem zachowania normalnych ludzi wobec nich - nienawiść i nietolerancję, która wcale nie malała z każdym dniem czy miesiącem. Zawsze znalazł się powód by zgnębić któregoś z nich. - Jakby co - wiedz, że zawsze ktoś ci pomoże. - dodał pewnym tonem i rozejrzał się jeszcze raz po stacji. - Tak, to miejsce nie nadaje się na takie widowiska. - uśmiechnął się do niej i machnął głową, aby podążyła za nim. Wyszli na zewnątrz. Cap stanął na chwilę, by pomyśleć nad miejscem, do którego mogliby się udać. Ze skupionym wyrazem twarzy i przymrużonymi oczami z powodu słońca, rozglądał się we wszystkie strony. Po chwili pacnął się lekko wierzchem dłoni w czoło. No tak, dzisiaj przechodził obok blokowiska do rozbiórki! Dzisiaj nikt nie pracował ze względu na dzień tygodnia, idealnie. Szli ulicami Nowego Jorku przez około 7 minut zanim stanęli przed ogromnym, rozlatującym się blokiem, otoczonym od strony ulicy siatką i folią, by nie kusiło nikogo bezmyślne zwiedzanie stosunkowo niebezpiecznego miejsca. Pokręcił się chwilę przy ogrodzeniu w poszukiwaniu jakiegoś sposobu na przedostanie się na drugą stronę. Tuż przy ścianie siatka była nieprzylegająca jak należy, tworząc półtorametrową dziurę. Ów 'przejście' wyprowadziło ich na rozkopaną część ulicy i totalnie zniszczony chodnik. Szli kawałek tuż przy fasadzie budynku, by krótkim holem przedostać się na niewielki plac w na planie kwadratu, otoczony ze wszystkich stron ścianami bloków przeznaczonych do zburzenia. Oprócz szarego kota nie było tam żywej duszy. Samo miejsce nie było zbyt przyjemne - wszędzie walały się śmieci, stare, połamane framugi czy okiennice, a tynk odpadał płatami. Steve obrócił się na pięcie i rozłożył ręce. - Zostawiam ci pole do popisu. - powiedziawszy to, usunął się pod ścianę, robiąc jak najwięcej miejsca dla Samanthy. Zielonego pojęcia nie miał czego powinien się po niej spodziewać, jednak nie chciał zginąć głupią śmiercią przez przypadek i do tego nie w czasie walki. Miał tylko nadzieję, że jego tak stanowcze i niemalże władcze zachowanie nie speszy jej na tyle, by jakiekolwiek obawy powróciły. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Paź 27, 2013 7:28 pm | |
| Niektórzy pewno potrzebowali pomocy by jakoś sobie poradzić z tym wszystkim. Samantha nie twierdziła, że takowej w ogóle nie potrzebuje i zawsze poradzi sobie na własną rękę. Z drugiej strony właśnie to wychodziło jej dotąd przez te lata najlepiej aż tu niespodziewanie spotkała osobiście słynnego Kapitana Amerykę. Na dodatek ten widział cały "pokaz" w jej wykonaniu i nie chciał odpuścić jeśli chodziło o dowiedzeniu się jak najwięcej na temat jej zdolności. Sam nie była całkowicie odizolowana, więc doskonale wiedziała co działo się na świecie. Kojarzyła z telewizji kogo pan Rogers może znać. Widziała jego przyjaciół w akcji. Miała więc teraz dwie możliwości. Pójść sobie lub uciec tym samym wzbudzając jego podejrzenia. Mógłby począć pewne kroki zmierzające do jej odnalezienia, a następne spotkanie niekoniecznie przebiegłoby tak spokojnie jak obecne. Nawet jeśli Sam nie chciałaby żadnych kłopotów. Druga możliwość? Mogła zaryzykować i zaufać mu. W międzyczasie dziewczyna ruszyła za mężczyzną, który najwyraźniej szukał jakiegoś odpowiedniego, nieco bardziej odludnego miejsca. Miała więc czas zastanowić się nieco nad tym "co dalej?". Skłaniała się w sumie powoli ku drugiej z wymienionych opcji rozwoju obecnej sytuacji. Słyszała wiele historii o Kapitanie Ameryce, więc nie widziała za to powodów by uznawać go za wroga jeśli sama nie będzie robić niczego co mogłoby mu zaszkodzić. Na dodatek opisywany był w taki sposób, że Samantha postrzegała go jako kogoś komu można zaufać. Czy teraz w trakcie rozmowy miała to samo wrażenie? Tak jakby. W końcu doszli do jakiegoś kompleksu budowlanego. Opuszczonego. Mnóstwo gruzów i śmieci. Przeszli przez płot, a potem przez kilka minut kroczyli przed siebie. Rogers szukał odpowiedniego miejsca by być pewnym, że żadne ciekawskie oczy ich nie sięgną. W końcu doszli do jakiegoś miejsca przypadkowo wybranego.Był to kwadratowy plac otoczony zewsząd ścianami bloków przeznaczonych do wyburzenia. Miejsce dobre. Nikt ich nie zobaczy. -Tylko nie wiem czy chcę... no dobra...- wyraziła nieco przypadkowo swoje myśli na głos. Gdy zdała sobie z tego sprawę natychmiast zamilkła, a następnie przełknęła ślinę w gardle. Od powrotu żyła w tajemnicy ukrywając przed innymi to co teraz potrafi. Stąd miała pewne trudności z pokazaniem się taką jaką jest. Może jednak jest to jeden z tych momentów kiedy powinna zdecydować się w końcu komuś zaufać? Prędzej czy później będzie musiała. -W porządku.- dodała po kolejnych kilku sekundach. W jej myślach czas jakby zaczął płynąć szybciej. Wciąż część jej samej miała wątpliwości, lecz ostatecznie zwyciężyła ta druga połówka. Sam podwinęła nieco rękaw na prawej ręce ukazując swój zegarek. Zaczęła coś przy nim majstrować. Jej ciało niemal natychmiast zaczęło jakby zanikać ukazując inne, zupełnie odmienne od tego które miała przed chwilą. Wraz z tą zmianą jej wzrost nieco się zwiększył. Tak oto Samantha stanęła przed Kapitanem w swej prawdziwej postaci ukrywanej pod swego rodzaju zaawansowanym hologramem lub też kamuflażem. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Paź 27, 2013 8:08 pm | |
| W milczeniu przyglądał się dziewczynie, po której wyraźnie było widać wewnętrzną walkę i rozdarcie, lecz po chwili dostrzegł, że podjęła już decyzję. Zrobi to. Domyślał się, że musiało być to dla niej trudne. Prawdopodobnie niewiele osób wie o tym do czego możliwa jest Samantha. Możliwe, że ma uraz po negatywnych reakcjach otoczenia na jej moce, po czym trudno jest się otworzyć ponownie na innych. Ani na moment nie spuszczał jej z oczu. Nie dało się zignorować faktu, że Sam perfidnie majstrowała coś przy swoim zegarku. Czyżby był istotny w czymkolwiek? A może tak reagowała na stres? Głowił się tak dobrą chwilę dopóki...cóż. Samantha zmieniła się niemalże nie do poznania. Był pewien, że jego twarz przybrała ten głupkowaty wyraz półotwartych ust i przymrużonych oczu typu 'to jakieś żarty'. Gdy cała 'przemiana' wyglądała na zakończoną Rogers ocknął się ze zdumienia i odchrząknął głośno, zbliżając się do niej kilka kroków. Nie dość, że zwiększyła się masa jej ciała, to na dodatek barwa, a z pleców wyrastały kończyny niby skrzydła pozbawione jakiegokolwiek pokrycia. Steve stał oko w oko z upadłym aniołem. Nie, Rogers, nie bądź głupi. To XXI wiek, wszystko jest możliwe. - przemówił rozsądek w jego głowie. To tak, są mutanci o błękitnej barwie skóry, czerwonej, dlaczego nie fioletowej, pokrytej łuskami? Skrzydła również się zdarzały, jednak nigdy nie widział ich w takim stanie. Były ogromne i wygięte tak, aby zasłaniać postać i służyć jako broń. Dosyć skuteczna broń. Choć ta diametralna zmiana wywoływała ciary na jego skórze to nie mógł zaprzeczyć, że w tym tajemniczym i osobliwym wyglądzie kryło się swego rodzaju piękno nadające jeszcze większej niezwykłości dziewczynie. Mistycyzmu. Takiego mutanta jeszcze nie spotkał. I wątpił, by stąpał na tym świecie drugi taki. - Na Boga, Sam. Tego się nie spodziewałem - zdołał wykrztusić, nadal będąc pod ogromnym wrażeniem. - Jak ci się to ujawniło? I co ma z tym wspólnego ten zegarek? - wskazał na jej rękę, nie odrywając wzroku od jej twarzy. Ten widok był warty całego zachodu. Zdecydowanie. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Paź 27, 2013 8:32 pm | |
| Reakcja Kapitana Ameryki na widok jej prawdziwej postaci nie była wcale zaskoczeniem dla Samanthy. Dokładnie czegoś takiego się spodziewała. Albo tego, albo reakcji świadczącej o jego wierze w to, że stanowi ona zagrożenie. Wiadomo co byłoby dalej. Dziewczyna dobrze wiedziała, że nie stanowi żadnego zagrożenie, a przynajmniej nie świadomie. Nie zamierzała w końcu wykorzystywać swych niezwykłych zdolności do czynienia czegoś złego. Czy na Ziemi istniała w ogóle druga taka istota jak ona? Drugi taki mutant? Skąd miałaby to niby wiedzieć? Nie uważała się na pewno za jakąś wyjątkową. No dobra, była wyjątkowa. Albo dziwna. Albo to i to. Od zawsze toczyła się wewnątrz niej walka o to czy to co ją spotkało powinna uważać za jakieś przekleństwo czy też dar ze strony losu. Choć Steve zbliżył się do niej na kilka kroków bliżej to ona sama pozostawała w miejscu chcąc dać swemu rozmówcy czas na ułożenie sobie wszystkiego w głowie. Czy jest człowiekiem? Po części na pewno. Czy mutantem? Nie wiadomo, być może. Czymś z pewnością była, lecz pewne pytania nawet dla niej pozostawały bez jasnej odpowiedzi. W pewnym momencie Kapitan raczył się wreszcie odezwać. Ton jego głosu potwierdził tylko to o czym myślała wcześniej. Był on mocno zadziwiony tym co ujrzał. W końcu sam z siebie przyznał, że czegoś takiego się nie spodziewał. No tak - pewno myślał, że ujrzy coś w stylu wzlatującego płomienia, umiejętności bycia niewidzialną lub może jakieś kontroli nad którymś z żywiołów. Zamiast tego zobaczył coś takiego. Do jej uszu doszły dwa pytania ze strony mężczyzny. No tak, jej zegarek. To nie do końca zegarek i tu był kolejny dylemat - czy mówić mu na tą chwilę kompletnie wszystko? Może jednak? A może nie? -Widziałeś już co potrafię tam na ulicy gdy uratowałam tego człowieka. Tamte moce ujawniły się gdy byłam jeszcze mała. Reszty nie potrafię wyjaśnić. Z mego życiorysu znikły dwie dekady. Po prostu nic z nich nie pamiętam. Obudziłam się już taka przed paroma latami w tutejszych lasach.- po wyrazie jej twarzy Kapitan bez problemu odczytałby, że mówi całkiem poważnie. W tej historii kryła się pewno niemała tajemnica, której nawet Samantha nie dała rady dotąd odkryć. Nic dziwnego, bowiem mimo pewnych wysiłków przypomniała sobie jedynie parę rzeczy, które i tak dotąd widzi jak przez mgłę. Przez te lata jednak pewne wspomnienia zaczęły jej sugerować, że być może te 20 lat nie spędziła na Ziemi. Jak nie tu to gdzie? Tego nie wie. Sama nie wiedziała co o tym sądzić. Jakby się nie spojrzeć miała najgorzej, bo ta tajemnica dotyczyła właśnie jej. Wystarczy się tylko spojrzeć co jej się stało, a nawet nie zna przyczyn lub też co najważniejsze powodów. Szybko jednak powróciła myślami do rzeczywistości pamiętając jeszcze o drugim pytaniu Kapitana Ameryki. -Zegarek? To co widzisz to jestem prawdziwa ja. Dzięki zegarkowi potrafię ukryć tą postać pod tym co widziałeś na początku. To coś w rodzaju jakiegoś kamuflażu. Znalazłam to niedaleko gdy się obudziłam te kilka lat wstecz.- wyjaśniła mu to najlepiej jak na ten moment potrafiła. Teraz pozostawało jej tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Nie chcąc jednak ryzykować, że ktoś ją zobaczy, bo taka możliwość wciąż istniała, Samantha znowu porobia coś przy zegarku powracając do poprzedniej postaci. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sob Lis 02, 2013 10:27 pm | |
| Z każdym słowem dziewczyny jego oczy rozszerzały się jeszcze bardziej. Podrapał się po brodzie. Zaiste, miał do czynienia z nie byle zagadką. Zniknąć na dwie dekady i nic nie pamiętać? Brzmi znajomo. I wyglądało na to, że nie kłamie. Całe wyobrażenie o niej, utworzone na podstawie tak znikomych informacji, w tak krótkim czasie rozsypało się na tysiące drobniutkich elementów, które Rogers musiał znowu ułożyć w całość. Czym ona teraz jest? Nigdy nie słyszał o takiego typu mutacji. Nigdy od nikogo. Wyglądało na to, że Samantha jest eksperymentem szalonego naukowca lub efektem badań nad rasą ludzką innej cywilizacji. W głowie super-żołnierza zaczynały wytwarzać się coraz dziwniejsze teorie.. Pokręcił głową. Do tego jeszcze ten przeklęty zegarek. O co z nim w ogóle chodzi? Był sobie ot, tak po prostu obok niej po przebudzeniu i magicznie pomaga jej się kamuflować? Nie da się NIE DOSTRZEC ingerencji z zewnątrz. Miał teraz poważny problem z natrętną myślą, jakoby Sam była uśpionym agentem, ewentualnie bronią. Wtedy dałaby czadu im wszystkim, oj tak. Na jego twarz znowu wstąpiła troska. Omal zapomniał, że dziewczyna była wyrwana z życia na 20 lat. Znał uczucia, które towarzyszą takim zjawiskom - wyobcowanie, odrębność, zagubienie. Miała jeszcze na tyle dobrze, że była młoda, nie wszystko było stracone. - Dlaczego nie wrócisz do rodziny? Z tego co widzę odcięłaś się od poprzedniego życia zupełnie, źle mówię? - spytał i zamyślił się - Wiesz, mogłabyś się jeszcze dać zbadać..komuś kto się zna? Albo chociaż to urządzenie - wskazał na zegarek. - Nie uważasz, że zbyt wiele niewiadomych krąży wokół ciebie? |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Lis 03, 2013 12:02 pm | |
| Samantha również widziała w tym wszystkim nie lada zagadkę. Jak chociażby wspomniane urządzenie, które przybrało formę zegarka. Pierwotna postać urządzenia jest zupełnie inna. Taka jakiej nie widziała nigdy. Po prostu Sam odkryła, że urządzenie samo w sobie potrafi się kamuflować, zmieniać kształty. No i w gruncie rzeczy także i ją zastanawiało skąd ta maszyna pojawiła się w jej okolicy? Znaczy gdy się obudziła leżała pośród zgliszczy. Otoczenie wokół niej wyglądało jak po jakimś otoczeniu, lecz czy sama tak skądś spadła? Nie przeżyłaby. Musiała w czymś być, lecz nawet jeśli to nie było po tym żadnego śladu. Ogólnie rzecz biorąc dziewczyna była w niezłej kropce. Sama nie była w stanie niczego się dowiedzieć, a nie miała też nikogo zaufanego do kogo mogłaby się zgłosić z prośbą o jakąś pomoc. W zastanowieniu spojrzała się na zegarek przemieszczając po nim swoją lewą rękę. Zegarek był na prawej ręce. To wszystko było dla niej nieco trudne tym bardziej, że była sama. Nie ma nikogo. Może... poza swoją rodziną, lecz boi się ich spotkać. W końcu mieliby dużo pytań na które Samantha nie potrafiłaby odpowiedzieć. Z powrotem do rzeczywistości przywróciło ją pytanie Kapitana Ameryki. O dziwo spytał się właśnie o jej krewnych. -Myślałam o tym, ale... minęło 20 lat. Mieliby dużo pytań, a ja nie wiedziałabym co mam im powiedzieć.- odpowiedziała mierząc swego rozmówcę wzrokiem gdy ten tymczasem ponownie zaczął coś do niej mówić. -Jestem tego świadoma, ale nie znam nikogo. Tym bardziej kogoś godnego zaufania. Przez te parę lat starałam się unikać kłopotów. Poza tym spójrz na mnie - na tamtą mnie. Skończyłabym prędzej jako królik doświadczalny, a tego nie chcę.- odpowiedziała poprawiając sobie włosy, gdyż nieco zaczęły jej twarz zasłaniać. Była świadoma tego, że pan Rogers miał w pewnym sensie rację, lecz sama myśl o byciu badaną ją przerażała. Nie chciała być niczyim eksperymentem. W końcu może nie być już fizycznie sobą, dawną Samanthą, lecz wciąż jest żywą istotą, która potrafi myśleć i ma wolną wolę. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Lis 04, 2013 8:20 am | |
| Pokiwał głową - rozumiał jej obawy. Sam był zmuszony do proceduralnych badań po swoim wybudzeniu. Jednak sprawa Samanthy była zupełnie inna i mogłaby się ciągnąć przez nieokreślony czas. Ba, nawet same badania prawdopodobnie nie byłyby tak przyjemne jak w jego przypadku. On mógł swój..wypadek jeszcze jakoś logicznie wytłumaczyć. Dziewczyna sama nie wiedziała co ją spotkało, a to tylko pogarszało jej sytuację. Też nie wiedziałby jak odpowiedzieć na pytania najbliższych po tak długiej i nagłej rozłące. Poczuł do niej nagły przypływ współczucia i swego rodzaju sympatii. Miała chociaż na tyle dobrze, że jej rodzina i przyjaciele nadal żyją, i nawet jeśli oni nie wiedzą o niej.. Ma chociaż tyle. Tak czy inaczej to jej decyzja i nie zamierzał w to ingerować. Zastanawiał się jak zachowałby się na jej miejscu. Bez określonego celu, SHIELD i pomocy ze wszystkich stron...I na jego twarz wstąpiła nieopanowana irytacja, gdy jego mózg podszepnął... Byłbyś dalej w lodzie, Rogers. Nagle usłyszał jakiś dźwięk. Obrócił się momentalnie w jego stronę, by zarejestrować dostrzeżonego wcześniej kota bawiącego się śmieciami. Westchnął cicho i spojrzał na swojego 'anioła'. - Przetrzymałem cię chyba wystarczająco długo, wybacz. Chyba powinniśmy już opuścić to miejsce zanim wypatrzy nas ktoś nieodpowiedni. Odprowadzić cię gdzieś? Nie było sensu jej przetrzymywać. Co mógł zrobić - wysłać na badania wbrew jej woli? Zgłosić? Nie ufał na tyle nikomu, nawet w SHIELD. Sama się zgłosi, o ile tego zapragnie. Miał tylko nadzieję, że nie pokłada w niej na próżno nadziei. Wsadził ręce do kieszeni i uśmiechnął się w jej stronę, powoli zmierzając ku wyjściu. Liczył na to, że już nie będzie musiał jej ciągać za język jeśli będzie chciała coś od siebie dodać. |
| | | Samantha Hudson
Liczba postów : 32 Data dołączenia : 15/09/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Lis 04, 2013 1:31 pm | |
| No w jej przypadku z pewnością pewne badania, eksperymenty, testy byłyby nieco bardziej nieprzyjemne niż te których mógł doświadczyć Kapitan Ameryka, a o których Samantha w chwili obecnej nie miała pojęcia. W końcu mimo swych niezwykłych zdolności w myślach nie potrafiła nikomu czytać. W międzyczasie poprawiła sobie swoją wełnianą czapkę, którą miała na głowie. było dziś nieco zimno, przynajmniej dla niej samej, więc tak też wyszła ubrana. Sam także usłyszała nagle jakiś hałas. Zaniepokojona rozejrzała się za źródłem. Czyżby ktoś ich przez cały czas podsłuchiwał? Poczuła nieopisaną ulgę gdy tylko okazało się, że był to zwyczajny kot. Ponownie spojrzała się na mężczyznę gdy tylko ten stwierdził, że nie powinien jej tu dłużej zagadywać. Nawet przeprosił. W sumie nie powinien był. Była szczęśliwa, że ich spotkanie nie skończyło się czymś gorszym, np. walką między nimi. Zapytana o ewentualne odprowadzenie uśmiechnęła się lekko do niego. Dość szybko go dogoniła i teraz szła obok. -Jak chcesz to możesz do wyjścia. Myślę, że potem sobie poradzę.- odparła kiedy tak szli do wyjścia. Nie minęło zbyt wiele czasu gdy Samantha zaczęła się zastanawiać nad czymś co ją intrygowało. Z drugiej strony słyszała wiele opowieści o Kapitanie, lecz nie wiedziała czy zachowałaby się tak samo jak on względem niej. To ją właśnie zastanawiało. -Jeśli mogę spytać... czemu chciałbyś mi pomóc? Jakby się nie spojrzeć to nawet mnie prawie nie znasz.- nie było to pytanie spowodowane tym, że nie życzyła sobie jakiejkolwiek pomocy z jego strony. Jej mina wyrażała raczej zaciekawienie tym faktem. Przez cały ten czas gdy oczekiwała na odpowiedź starała się także nie spuszczać z niego wzroku. |
| | | Captain America
Liczba postów : 240 Data dołączenia : 27/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Lis 04, 2013 7:34 pm | |
| Po zadanym przez Samanthę pytaniu Steve stanął jak wryty z wyrazem niedowierzania i ogromnego zdziwienia na twarzy. Otworzył usta, lecz po chwili je zamknął. W sumie to..nie zastanawiał się nad tym. Niesienie pomocy innym wydawało mu się czymś zupełnie naturalnym. Dlatego też pytanie to totalnie zaburzyło jego tok myślenia. Spojrzał na nią i zamyślił się. No tak, była mutantem, była obcym. To logiczne, że nigdy nie mogła być zbytnio lubiana przez otoczenie i oczekiwać od ludzi jakiejkolwiek pomocy. Czy życie naprawdę musiało być tak brutalne? - Sam, rozejrzyj się - XXI wiek nie jest ani trochę lepszy od poprzedniego. Ludzie z mocami nie mają wcale tak dobrze, szczególnie młodzi i nieznani. Ludzie się boją. Mutanci się boją. Ja.. w sumie wiem co czujesz. - dodał niezauważalnie zniżonym głosem. - Z resztą, czy pomoc bliźnim to nie jest nasz priorytet? Nie tylko ratowanie miast przed obcymi jest ważne, jak to niektórzy uważają, Sam. Bycie bohaterem zaczynasz od małych rzeczy i to cię przy tym tak naprawdę trzyma. Szli ten krótki odcinek już w ciszy, nic więcej nie trzeba było dodawać. Przeszli przez dziurę w siatce i wydostali się z powrotem na ulicę. Rogers jeszcze raz obrócił się w stronę niezwykłej dziewczyny i spojrzał jej w oczy, kładąc rękę na ramieniu. - Małe rzeczy, Sam. Pamiętaj. - uśmiechnął się jeszcze na pożegnanie i ruszył w zupełnie innym kierunku, zadowolony z takiego obrotu spraw. I mając nadzieję, że trafi gdzieś na porządną kawiarnię po drodze.
[z/t] oboje |
| | | Daredevil
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 28/08/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Gru 10, 2013 8:04 pm | |
| Ulice Nowego Jorku jak zwykle zatłoczone, mnóstwo różnych dźwięków obijających się o siebie, zapachy mieszające się ze sobą, wszędzie bloki, restauracje, bannery, i ciągłe klaksony aut. Ludzie, którzy nie są świadomi, że w okół nich są mutanci, ludzie z nadprzyrodzonymi zdolnościami, osoby, które spędziły pół życia na treningu, na poprawie swoich słabości lub zamiany negatywów w pozytywy. Stróż Hell's Kitchen biegł właśnie po dachach w sumie bez celu, taki wieczorny trening, a może patrol. Nic nie widział. Bo było ciemno? Nie, był ślepy, mimo to wyostrzył inne zmysły i dzięki temu bez problemu potrafi funkcjonować mimo braku wzroku. Jak to zrobił? Ćwiczył z niewidomym mistrzem sztuk walk Stickiem, on wytrenował jego obecny styl, który wywodzi się z boksu, ninjutsu, judo i wielu, wielu innych. Obrońca w czerwonym stroju skakał z wieżowca na wieżowiec, niby bez większego celu, a może w poszukiwaniu czegoś, kogoś. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Gru 10, 2013 9:08 pm | |
| NPC Storyline - Acroth & Amanda Cartwright Nocny patrol mógł zapowiadać się spokojnie, jednak czy realnie można było myśleć o spokoju w mieście takim jak to? Nowym Jorku? Jak się szybko okazało, Daredevil miał przekonać się, że dzień jak co dzień - miasto wariowało na swój sposób. Wysoki punkt na jakim znajdował się bohater, przeskakując z dachu na dach, dawał możliwość do popisu jego zmysłom. W pewnym momencie, dzięki swym zmysłom Matt usłyszał krzyk przerażenia małego dziecka, chłopca mającego może z osiem lat. Krzyk dochodził do jednej z uliczek, a gdy bohater udał się na miejsce - już z góry "dostrzec" mógł dość... Niecodzienną sytuację - nawet jak na Nowy Jork. Dwóch walczących - albo raczej... Jeden walczący, jeden "okładany" oraz dwójka znajdująca się w ślepej uliczce, pomiędzy walczącymi, a wyjście na ulicę. W najbliższej okolicy nie było nikogo kto mógłby zareagować - za oczywiście bohaterem w czerwonym kostiumie. I choć Daredevil nie mógł bezpośrednio dostrzec tego co się działo, to jego zmysły mogły dostarczyć mu wystarczająco dużo informacji. Kobieta przed trzydziestką, wraz ze swoim ośmioletnim synem znaleźli się w potrzasku pomiędzy dwoma walczącymi bestiami. Węch mężczyzny szybko mógł przekazać mu, że pachnęli raczej jak coś co nie było człowiekiem, zupełnie niczym jakieś gady. Huk uderzenia, gdy jeden z nich z wielką siłą wbił się w mur budynku, a drugi w tym czasie dopadł go i wgniótł w ten budynek jeszcze bardziej. Gardłowy warkot słyszalny, który wydobywał się z pyska jednego z walczących, jakby dwie przeciwne strony. Jeden napastnik był wyraźnie większy od drugiego - którego dosłownie wgniatał w ścianę. Daredevil mógł nawet usłyszeć odgłosy krwi kapiącej na ziemię z ciała jednego z walczących. -Mamo! Musimy mu pomóc, on nam pomógł! Krzyknęło nagle dziecko, wyrywając się swej matce i ruszając w kierunku walczących. Po drodze, młodzieniec chwycił kawałek metalowej rury i zamachnął się nią prosto na nogę jednego z jaszczurów - tego większego, który wgniatał w ścianę swojego oponenta. Zaraz potem, do uszu bohatera dobiegł dźwięk stali odbijającej się od jakiegoś materiału, będącego prawdopodobnie łuskami. Wtedy też ten możliwy zły zareagował. Nadal trzymając prawą dłonią za krtań swego przeciwnika - wgniatając go w ścianę, chwycił lewą za kark dziecka i podniósł je do góry. -Ludzie... Mniej upierdliwi gdy płoną. Rzucił niskim, wręcz przepełnionym nienawiścią tonem jeden z walczących. Zostaw... Nie ma z tym nic wspólnego. Odparł zachrypniętym głosem ten drugi, prawie, że krztusząc się własnymi słowami. -Nie! Zostaw go! Zostaw mojego syna! Krzyknęła matka, również dobiegając do obu gadów, łapiąc swymi dłońmi za dłoń która trzymała jej syna i próbując go bezskutecznie wyrwać z rąk oprawcy. Oprawcy, który zaśmiał się perfidnie, złowrogo wręcz arogancko. Zacisnął swą prawą dłoń na krtani swego przeciwnika, a następnie wziął zamach i z wykorzystaniem biodra cisnął przeciwnikiem o pobliski śmietnik, co spowodowało, że bohater usłyszał dźwięk gniecionego metalu... A skoro większy rzucił mniejszym, który z kolei wpadł w kosz na śmieci niczym rozpędzony samochód i zgniótł go własną masą - szybko można było ustalać jak wielcy byli rywale. Pierwszym - prawdopodobnym agresorem był dwunożny gad, przedstawiciel obcej rasy mierzący ponad dwa i pół metra wzrostu! Drugi, mierzył około dwóch metrów i trzydziestu centymetrów. Niestety Daredevil nie mógł dostrzec dokładnego wyglądu swych przeciwników, jednak obaj wydawali się masywni, o typowo wojowniczych posturach. Ten mniejszy mógł nawet mieć skrzydła. Agresor chwycił kobietę za włosy i szarpnął nią, ciskając nią o ścianę, co spowodowało, że bezbronna kobieta straciła przytomność, a dziecko wrzasnęło przerażone, zalewając się łzami. Tymczasem mniejszy, wydający się tym dobrym - wyczołgiwał się właśnie ze śmietnika, z trudnością łapiąc oddech i utrzymując równe nogi. Teraz należało wkroczyć, zadziałać. Teraz był czas dla Daredevila.
Mniejszy, sojusznik, złotołuski Acroth:
- Spoiler:
Większy, przeciwnik:
- Spoiler:
|
| | | Daredevil
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 28/08/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Gru 10, 2013 9:38 pm | |
| Huk? Krzyk? Nie martw się! Daredevil jest tuż obok! Warkot, który wydał z siebie przeciwnik sugerował wielką bestię, a odgłos, który powodowało uderzenie wskazywał łuski u obu walczących. Stróż prawa stał na skraju dachu jednego z bloków zastanawiając się nad zachowaniami agresorów, lub tylko jednego. Jeden z nich uratował matkę, więc jest tym dobrym, tylko który to? Pomyślał skupiając się tylko i wyłącznie na odgłosach walki. Jeden był mniejszy, na co sugeruje odgłos stawiania stóp, a ten drugi się broni, zarówno siebie jak i tą rodzinę. Kiedy w okolicy zabrzmiał krzyk małego dziecka niewidomy zaczął swój rajd w kierunku miejsca zdarzenia. Dzięki wykorzystaniu liny mógł się przemieszczać szybciej, dalej i dokładniej. W oddali słychać było rzuty przeciwnikiem o ściany, matka brana za włosy i rzucana, zaczyna być niebezpiecznie. Obrońca niewinnych był już wystarczająco blisko, aby poczuć okropny zapach wydobywający się z jego ust. Słyszał wielkie, ociężałe kroki gada i ciągle przyśpieszał. W końcu poczuł, że jest na tyle blisko, aby wyskoczyć i w locie kopnąć go w tył głowy. Prawnik poczuł to dzięki swoim zmysłom. On jest pokryty łuskami i są one twarde, lecz taki atak powinien chociaż na chwilę go obezwładnić. W tym momencie mógł podnieść kobietę i dziecko i skierować je w stronę ulicy, tak, żeby uciekli, znaleźli wyjście z tej sytuacji. Z zza pleców wyjął swój kij, który po chwili zamienił na dwie pałki. Przebył już wystarczająco czasu w pobliżu obu gadów, więc będzie teraz rozpoznawał ich zapachy. Skupiał się na większym, był przygotowany, na jego atak, na odskoczenie i wbicia mu pałek w tył głowy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Gru 10, 2013 10:27 pm | |
| NPC Storyline - Acroth & Amanda Cartwright Można by powiedzieć, że szalony plan Daredevila normalnie skończyłby się fiaskiem... Niemniej jednak przeciwnik zignorował całkowicie możliwość pojawienia się czynnika zewnętrznego, który w ogóle mógłby mu jakąkolwiek krzywdę wyrządzić. Jak widać, bestia się na tym przejechała. Plan Daredevila wypalił i gad puścił tych którym chciał zrobić krzywdę, przez chwilę nie wiedząc co się stało. Nie wyrządziło mu to krzywdy jednak pozwoliło zabrać dwójkę cywili w bezpieczne miejsce. Szybki powrót do walki, a jaszczur zdążył się już pozbierać w sobie. Zmierzył wzrokiem prawnika, prychnął z irytacją i rzekł. -Cóż to za typ wojownika, przebrany w kostium? Istoty żyjące na tej planecie są zaprawdę przezabawne. Słabe, kruche i bawią się w bohaterów. Rzucił z pogardą słyszalną w głosie. Gadzisko zaszarżowało na bohatera, który uskoczył bez problemu i wykonał swój atak w tył głowy jaszczura... który warknął tylko rozwścieczony, jednak nie wzruszony za bardzo atakiem. Napastnik odwrócił się gwałtownie - i gdy Daredevil lądował, ten chciał trafić go swą wielką łapą i na prawdę poważnie walnąć, jednak w ten na drodze pomiędzy nim na ciosem przeciwnika pojawił się ktoś inny... Ten, który jeszcze przed chwilą był poniewierany po ziemi, doskoczył pomiędzy człowieka, a jaszczura - i zablokował atak resztą swych sił, drążąc całym i spinając obolałe, poszarpane mięśnie na rękach - którymi przyblokował atak z lewej strony... Daredevil miał dosłownie ułamki sekund na reakcję, by wykonać atak przeciwko oponentowi. Drugiej takiej okazji mogło nie być, a jego aktualny sojusznik nie wydawał się być w stanie wytrzymać nawet chwili ze znacznie zdrowszym i silniejszym przeciwnikiem.
|
| | | Daredevil
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 28/08/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Gru 10, 2013 10:52 pm | |
| Żyjące na tej planecie? No dobra, wiemy już, że napastnik jest nie z tej planety. No to mamy ciężki orzech do zgryzienia. Minus braku wzroku? Niektórzy mają widoczne słabe punkty. Na przykład małe, chude nóżki w porównaniu do swojej wielkości. Daredevil nie widział przeciwnika, więc nie mógł stwierdzić, czy ma jakieś słabe punkty, skupiał się więc na głowie agresora. Wtedy, kiedy słyszał szum ataku i czuł, że jego dłoń i pazury lecą w jego stronę sojusznik, również najwidoczniej nie z tej planety, wskoczył i przyjął na siebie atak. Słychać było przedzierane łuski i czuł zapach świeżej krwi. Ułamek sekundy na kontratak. Szybko połączył pałki w laskę i odbijając się od podłoża wymierzył cios w jego czaszkę. Z całym impetem chciał go uderzyć, z całą jego siłą. Czy to zadziała? Nie wiedział, czy to zadziała, być może on to zablokuje, może nie. Był wdzięczny wybawcy swojemu, mogło nie być ciekawie, jeśli oberwałby tą wielką łapą. Ale właśnie, może jego nogi są małe w porównaniu. Przy upadku na ziemię wymierzył cios nogami w jego odnóża. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Gru 11, 2013 9:36 am | |
| NPC Storyline - Acroth & Amanda Cartwright Murdock w porę wyskoczył i uderzył w czaszkę agresora, który zachwiał się na chwilę, jednak nie na wystarczająco długo, by móc wykonać kolejny atak. Wielki gad zamachnął się lewą - wolną - ręką od dołu, mijając czerwonego diabła i trafiając pięścią w splot słoneczny "wybawiciela". Siła uderzenia była tak wielka, że wyniosła złotołuskiego do góry, rzucając nim na trzy metry w tył. Podczas samego uderzenia, Daredevil usłyszeć mógł dźwięk nieprzyjemny dla większości osób które miały okazję go usłyszeć lub samodzielnie tego doświadczyć - dźwięk łamania się kości. Jego niedoszły towarzysz upadł na beton brzuchem do dołu i najwyraźniej stracił przytomność, nie poruszając się już więcej. Ogon, skrzydła, ręce nogi, nawet łeb - wszystko bezwładnie padło na ziemię i znieruchomiało. Nastał teraz moment, gdzie Murdock został sam przeciwko swemu przeciwnikowi. Niestety lądowanie i próba podcięcia nóg przeciwnika nie zdały się na nic. Niemniej jednak gad zareagował, unosząc swój wielki ogon i zamachując się nim z góry na czerwonego diabła. Prawnik musiał myśleć i działać bardzo szybko, jeśli chciał wyjść z tego cało - albo w ogóle wyjść z tej sytuacji, najlepiej od razu zwycięsko.
|
| | | Daredevil
Liczba postów : 54 Data dołączenia : 28/08/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Gru 11, 2013 1:08 pm | |
| To nic nie daje. Pomyślał ślepiec. Uderzenia w głowę nic nie dają, w nogi nie zdążył uderzyć. Kolejny raz jego życie uratował nieznajomy sojusznik. Miał skrzydła, być może był jakimś smokiem. Z tyłu Daredevila była ściana oddalona o parę metrów od niego, z prawej strony była również ściana, a za jego przeciwnikiem też nie było przejścia. Może go przykuć do ściany? Może, teraz nie było na to czasu. Dźwięk przecinającego powietrza poinformował go o nadchodzącym ataku, a długość tego dźwięku wskazywała na ogon napastnika. Bohater w czerwonym stroju uskoczył w prawą stronę i rzucił się na przeciwnika. Chciał go popchnąć na ścianę, gdzie ten leżąc zdezorientowany nie mógłby odpowiednio zareagować na ataki, którymi obsypywał go prawnik po głowie swoimi dwiema pałkami. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Gru 11, 2013 1:35 pm | |
| NPC Storyline - Acroth & Amanda Cartwright Plan Daredevila nie odniósł tym razem najmniejszego skutku. Choć udało się uskoczyć, to niemniej jednak próba popchnięcia znacznie większego, cięższego i silniejszego przeciwnika od siebie była bardzo chybionym pomysłem. Masywny przeciwnik nie tylko pozostał niewzruszony ale również natychmiast wykorzystał moment na kontrę. Kolejny świst powietrza i zanim prawnik zdążył zareagować - poczuł jak w bok uderza go masywny ogon stworzenia, ciskając nim w bok niczym zabawką i sprawiając, że mężczyzna wylądował na ścianie. Daredevil mógł poczuć ogromny ból, nie tylko spowodowany wpierw zderzeniem z ogonem gada, a następnie ze ścianą - ale głównie po tym pierwszy, na lewym boku w miejscu uderzenia - zupełnie jakby kilka żeber nie koniecznie wytrzymało zderzenie z siłą tej istoty. Napastnik odwrócił się natomiast do swego pozostającego jeszcze przeciwnika. Sytuacja Murdocka wyraźnie uległa pogorszeniu, a niedocenianie możliwości rywala było błędem który mógł go zaraz bardzo dużo kosztować.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ulice NYC | |
| |
| | | | Ulice NYC | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |