Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Ulice NYC

Go down 
+73
Bloody Mary
Fenris
Skydive
Pheromone
Jess
Damien Stein
Kalia
Spider-Man
Black Cat
Jacob Wagtail
Aleksander Rogoziński
Scarlet Witch
Vision
Noh-Varr
Punisher
Anthony Skyblade
Cable
Emma Frost
Surge
Peter Quill
Agent Coulson
Smuga
The Lizard
Taskmaster
Doctor Strange
Toxin
Ant-Man
Spider Woman
Thaddeus Ross
Frank Murphy
Teddy Altman
Speed
Gamora
Miguel O'Hara
Invisible Woman
Sasha Aristow
Miss America
Sin
Quicksilver
Amora
Flash Thompson
Abysswalker
Katharine Dissimuler
Kaine
Cosmo the Dog
Moonstone
Summer
Johnny Blaze
Wonder Man
Carol Danvers
Scarlet Spider
Nova
Skye
Elektra Natchios
Samantha Hudson
Beam
Randy
Black Panther
Chloris
Thor
Hela
Sersi
Szaman
Clockmaker
Samael
Loki
Captain America
Tony Stark
Balder
Rocket Raccoon
Daredevil
Viper
Darkhawk
77 posters
Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 24  Next
AutorWiadomość
Darkhawk

Darkhawk


Liczba postów : 146
Data dołączenia : 25/08/2012

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Pon Sie 27, 2012 4:04 pm

First topic message reminder :

ulice - Ulice NYC - Page 10 Manhattan_3
Ulice Wielkiego Jabłka. Można je podzielić na dwa rodzaje: uczęszczane i lepiej-się-tu-nie-zapuszczaj. Te pierwsze są zatłoczone i szare, drugie puste i brudne. Nieważne do którego rodzaju można zaliczyć tę na której się znajdujesz, w obu przypadkach: pilnuj swojego portfela!


Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Sie 31, 2014 11:19 am, w całości zmieniany 5 razy (Reason for editing : Pierwotnie znajdował się tu także post fabularny. Został przeniesiony do pierwszego fabularnego posta Darkhawka.)
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Johnny Blaze

Johnny Blaze


Liczba postów : 140
Data dołączenia : 29/08/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Czw Wrz 04, 2014 7:42 am

Rider po raz drugi tego dnia został wbity w ścianę, a jego czarną, skórzaną kurtkę pokryła warstwa szarego pyłu. To, że tak poniewierał nim jakiś lewitujący szmelc było nie do przyjęcia, nie do zaakceptowania. Żeby takie coś... Taki byle co... Jego frustracja narastała z każdą chwilą. Nie tracąc ani chwili zaczął się gramolić na nogi przygotowując do kolejnej rundy. Problemem było to, że zaczynało mu brakować pomysłów. Rzucał w to cholerstwo wszystkim co miał - dosłownie, a dziwaczna maszyna pozostawała niewzruszona. Jeździec beznamiętnie spojrzał na leżący nieopodal motocykl. Nie z obawy o jego stan bowiem zniszczyć się go nie dało. Dlaczego? Bo tylko Ghost Rider jest panem swojego motocykla i tylko on może o nim decydować. Duch Zemsty po prostu chciał zlokalizować swój pojazd i tylko tyle. W tym momencie nie było sensu wykorzystywać go w walce. Ostatnia próba wykazała, że nie tędy droga. Czaszka postąpił kilka kroków w przód wbijając swoje oczy, czy też może raczej płonące oczodoły w dryfujący w powietrzu.
-Wkurzasz mnie... - syknął gardłowo Rider zaciskając pięści, jednak nie dane było mu dodać nic więcej, ani też uczynić ni więcej bowiem po chwili ciemny, bliżej nieokreślony kształt spadł z nieba wbijając przeciwnika w asfalt i tworząc tym samym sporą dziurę w jezdni. Upiorny Jeździec tym samym, charakterystycznym, sztywnym krokiem zbliżył się od powstałej w ten sposób wyrwy i wbił w nią wzrok. Tak więc jednak dało się to ściągnąć na ziemię. To była idealna okazja. Nie marnując ani sekundy na zbędne marudzenie niczym nurek wskoczył do tunelu nie bacząc na jego głębokość. Być może teraz była jedyna okazja by stoczyć walkę z tym czymś na swoich własnych warunkach i potraktować to swoimi własnymi pięściami.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Wrz 07, 2014 3:06 am

Dziewczyna zupełnie nie rozumiała co się działo. Robiła, co jej kazali - była chyba zbyt... otępiała, żeby zadawać jakiekolwiek pytania, z resztą, kto by jej na nie odpowieział w środku walki? Nie było na to czasu, ona natomiast przyglądała się jak wielki, czarny smok rzuca się na obiekt latający, robiąc wielką dziurę w ulicy. Prawdę mówiąc, zawsze chciała mieć silniejsze skrzydła. Oczywiście, pracowała nad tym, jednak szło mozolnie. Kiedyś ledwie radziła sobie ze zgaszeniem świeczki, jednak w miarę lat ćwiczeń nabierała wprawy. Teraz machnięciem tworzyła spory dystans, zwalając przeciwnika z nóg. Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, złoty smok wciągnął ją o porząnie zdewastowanego sklepu. Zdążyła tylko zobaczyć jak Duch Zemsty wskakuje do dziury i chwilę później mignęła jej sylwetka smoka, ktory już był na zewnątrz. No świetnie. Przecież nie może tak siedzeć, prawda? Rozejrzała się w poszukiwaniu czegoś przydatnego, jednocześnie szukając miejsca, gdzie mogła by wleźć i przeczekać aferę na zewnątrz. Może i mieszkała w NYC już jakiś czas, widziała DUŻO, przeżyła inwazję kosmitów, jednak to dalej były SMOKI. SMOKI I DEMON. Czuła się jakby znalazła się w jakiejś książce fantasy. Tak w ogóle, czy nikt nie słyszy hałasu? Przecież tłuką się niemiłosiernie, a Nowy Jork jest o tej porze wypełniony ludźmi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Pon Wrz 08, 2014 10:22 pm

NPC Storyline - Acroth|Groul

Ghost Rider wpadł do kanału, lądując akurat w suchym miejscu - gdyż znaleźli się w jednym z korytarzy. Jego oczom ukazał się czarnołuski smok, który akurat zeskakiwał z ich wspólnego najwyraźniej wroga. Szare ślepia gada zwróciły się ku duchowi zemsty i zlustrowały go uważnie. Co jak co ale ten gad był na prawdę ogromny - z resztą jego ponad dwa i pół metra wzrostu mówiły same za siebie. A do tego szerokość i masa... cóż - zapewne jednak na kimś pokroju istoty jaką był piekielny jeździec nie robiło to wrażenia, lecz na innych nie raz potrafiło. Smoczysko ruszyło w kierunku demona, gdyż stał on pod wyjściem, dziurą wybitą w ziemi. Gad wyraźnie nie przejął się tym, że statek zaczął "podnosić się" z ziemi i kierować swój cel na nich.
-Chyba masz z nim rachunki do wyrównania...
Rzucił krótko, stając na chwilę przed Raiderem, a następnie rozkładając ogromne skrzydła i jednym, potężnym machnięciem wybijając się w powietrze, wylatując z tunelów... dokładnie - tunelów. Tutaj przeciwnik tracił na swojej przewadze nad duchem zemsty. Nie mógł już mu uciec w powietrze, chyba, że się przez niego przebije. Ale do tego raczej Ghost Rider nie dopuści...
Elena - która została na górze - mogła być natomiast świadkiem innej sytuacji. Czarnołuski wystrzelił z kanałów i wylądował na ziemi, a naprzeciw niego stanął złotołuski. Gady zmierzyły się spojrzeniami, a następnie to czarnołuski pokłonił się delikatnie złotemu, znacząco mniejszemu i chudszemu od siebie osobnikowi.
-Czempionie...
Skwitował krótko złotołuski, na co czarnołuski natychmiast mu odpowiedział.
-Książę. To było niebezpieczne.
Odparł wielki gad.
-Dlatego wezwałem pomoc. Ile ty masz w sobie siły?
Pytanie złotego smoka odbiło się echem. Czarnołuski potrząsnął łbem na boki i nic nie odpowiedział. Prawda była taka, że zrobił coś czego nie dali rady zrobić ani złotołuski - ani GR. Choć może była to po prostu kwestia elementu zaskoczenia? Albo realnie był aż tak silny. Z drugiej strony, istota energetyczna była teraz problemem Ridera, który powinien skutecznie wyperswadować jej atakowanie kogokolwiek w Nowym Jorku... i gdziekolwiek indziej.
Powrót do góry Go down
Johnny Blaze

Johnny Blaze


Liczba postów : 140
Data dołączenia : 29/08/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Wto Wrz 09, 2014 8:34 pm

Rider strzelił knykciami i to bardzo dosłownie wbijając swój płomienny wzrok w tajemnicy, tętniący energią obiekt. Teraz, kiedy został sprowadzony do parteru nie miał już dokąd uciec. Teraz został zmuszony do walki na warunkach Jeźdźca i trzeba przyznać, że bardzo mu to odpowiadało. Duch Zemsty postąpił powoli, wręcz ospale kilka kroków w kierunku maszyny, a każdy z nich odbił się głuchym echem od ścian tunelu.
- Jesteś mój. - Stwierdził iście grobowym głosem, tak bardzo pasującym do jego bladej, trupiej aparycji. Nareszcie mógł odreagować, wyrównać rachunki i odpłacić za miotanie nim jak szmacianą lalką. Nie miał zamiaru pozwolić by to się powtórzyło.
Powoli i beznamiętnie odpiął klamry spinające jego nabijane kolcami rękawice, ściągnął je odsłaniając kości dłoni. Zacisnął palce, rozprostował i zacisnął raz jeszcze tak jak zwykli robić to ludzie przed uliczną bójką. Nagle i nieoczekiwanie jego pięści stanęły w płomieniach tak samo jak czaszka. Teraz naprawdę był gotowy.
- Sprawdźmy czym tak właściwie jesteś i... Co masz w środku. - wycharczał zrywając się do biegu. Nie miał zamiaru dać mu czasu na reakcję. Gotowy do ataku jak i uniku. Plan był prosty i nieskomplikowany: Bić tak długo aż przestanie się ruszać, zmiażdżyć i raz na zawsze wyeliminować. Kilka silnych uderzeń, zaczynając od potężnego, młotkowego od góry, którego zadaniem miało być ponowne rozbicie obiektu o ziemię. Później... Można by spróbować usiąść na nim okrakiem i... No właśnie. Dalej bić. Bić rękoma okolonymi Piekielnymi Płomieniami z całą dostępną siłą i furią. Nie była to wyszukana strategia, ale nie musiała taka być. Ghost Rider nie był strategiem. Działał chaotycznie, impulsywnie... Taki był... Taka była jego natura.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Sob Wrz 13, 2014 4:12 pm

Elena nic nie rozumiała. Wiedziała tylko, że nie chce już tu być. Rozłożenie skrzydeł wystarczyło, by kobieta wzniosła się w powietrze i wylądowała między smokami. Może i było to idiotyczne, jednak rozłożyła lekko ręce.
- Nie wiem, skąd jesteście, jak tu trafiliście, ani po co przybyliście, Ale doradzam jak najszybsze zmycie się stąd. Zrobię za przykład.
Ponownie błysnęły błękitne pióra, którymi kobieta zamachała i wzbiła się w powietrze, skręcając za najbliższym budynkiem. Serce waliło jej jak oszalałe, i pomimo twardej miny i postawy, bała się jak cholera, bała się tam zostać. W końcu wylądowała na dachu domu, zeskoczyła na ziemię i odetchnęła z ulgą.
z/t
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Wrz 14, 2014 10:53 pm

Biegła ile sił w nogach, pokonując zakręt za zakrętem nadzwyczajnie szybko i sprawnie. Znała Nowy Jork bardzo dobrze, nie mieszkała w nim w końcu od wczoraj a już ładnych parę lat, odkąd poszła na studia. Ach, łatwiejsze czasy, gdy największym problemem było mieć jak najlepszą średnią i dostać się na praktyki do szpitala. Zresztą, nawet gdyby była tu po raz pierwszy w życiu, zadanie było o tyle proste, że wystarczyło poruszać się w przeciwną stronę do uciekającego tłumu.

Kiedy w końcu dotarła na miejsce, zwolniła znacząco kroku nie mogąc uwierzyć w pobojowisko które zastała. Równie znacznych zniszczeń nie widziała już bardzo dawno, być może właśnie dlatego że odwykłą od podobnych widoków ten zrobił na niej tak mocne wrażenie. Była w pierwszej kolejności medykiem, w drugiej zaś agentką, dlatego zmierzając tutaj zaplanowała sobie że przeprowadzi ewakuację i pomoże ewentualnym rannym. Tylko że miejsce było kompletnie opuszczone, poza zdecydowanie nieludzkimi dwiema postaciami w pewnej odległości od niej.

Nie miała pojęcia jakie intencje mogły nimi kierować, czy istoty te były sprawcami tego chaosu czy zaledwie mu zapobiegły. Summer starała się poruszać cicho, by nie zostać zauważoną. Jeśli tylko mogła, próbowała się kryć za samochodami albo innymi elementami zdemolowanej okolicy. Najpierw postanowiła przyjrzeć się obcym z bliska, dopiero później zawiadomić SHIELD. Zresztą, i tak niewiele im mogła póki co powiedzieć poza tym, że zniszczono spory kawałek ulicy i zrobiono w niej krater. Przez całą swoją próbę podkradnięcia się Freeman trzyma w dłoniach pistolet, gotowa by się bronić w razie potrzeby.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Wto Wrz 16, 2014 10:33 pm

NPC Storyline - Acroth|Groul

Bioenergetyczny statek znów wystrzelił, jednak tym razem Rider nie da się trafić, wykonując uprzednio unik. Atak młotem powiódł się i "istota" padła na chwilę na ziemię, jednak zaraz spróbowała się podnieść - stąd sama próba wejścia na obiekt nie udała się, jednak zasypanie statku pięściami pozwoliło Riderowi uniknąć kontry. Wgnieceń nie było, obrażenia również nie wydawały się wielkie, jednak zaczęły pojawiać się małe pęknięcia - w miejscach oraz okolicach miejsc gdzie Ghost trafiał w cel.
No górze Elena wpadła między dwa gady, wypowiadając swe słowa. Złotołuski w porę odwiódł owego "czempiona" od wyrwania kobiecie karku razem z całą głową, bo jego ręka wystrzeliła z ziemi. Jednak czego się dziwić? Biorąc pod uwagę jak złotołuski został zatytułowany, mogła po prostu zagrozić lub po prostu naruszyć przestrzeń prywatną szlacheckiej krwi. Oba gady odprowadziły ją wzrokowo, a gdy zniknęła, złotołuski nie odmówił sobie komentarza.
-Jednak potrafi mówić...
Skwitował krótko, a następnie chwycił w dłoń urządzenie, które zabrał jej z dłoni ogonem. Nie oddała go sama, a on nie zamierzał jej go zostawiać. Książę przyłożył dłoń do palmtopa, a ten mrugnął jedynie i chwilę później elektryczność powróciła do okolicy... jak również i deszcz, który runął z nieba ze zdwojoną siłą. Lampy na ulicach zapaliły się, w niektórych miejscach włączyły się alarmy, światła w oknach również się pozapalały. W oddali natomiast słyszalne zaczęły być odgłosy syren pojazdów służb porządkowych.
-Gotowe... jednak biorąc pod uwagę huki na dole, nie możemy jeszcze się ewakuować...?
-Ta demoniczna istota na dole wyraźnie miała ochotę zniszczyć sługusa. A tamten jest na tyle osłabiony, że da sobie radę, więc możemy poczekać, aż jeden z nich wyjdzie na górę... i ewentualnie dobić tego niewłaściwego.
-Ostatecznie...
Krótka wymiana zdań padła między oboma smokami. Summer miała na nich dobry widok i wydawałoby się, że udało jej się podkraść niezauważenie... jednak gady zamarły nagle w bezruchu, złotołuski spojrzał w jej kierunku, a czarnołuski wystrzelił w górę, rozkładając swe skrzydła i odbijając się nimi od podłoża - a następnie lotem torpedowym - z wielkim hukiem wylądował tuż za kobietą, od razu kucając - a mimo to będąc wyżej od niej... gad był ogromny, masywny, umięśniony - mierzył jakieś dwa metry i sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu. Do tego gigantyczne skrzydła, płytowe, wielkie łuski - zapewne mogło jej przyjść do głowy jakoby to Hulk nagle spadł za nią na ziemię. Huk i wstrząs był bardzo podobny. Smoczysko spojrzało na nią z góry - ewentualna próba wymierzenia w niego z broni krótkiej zakończyłaby się chwyceniem za nadgarstek i wyrwaniem broni jednorącz oraz wyrzuceniem jej na ziemię pod jej nogi. Jeśli tego nie uczyniła, gad przyglądał się jej jedynie w milczeniu, by następnie podnieść wzrok na swego kompana i odezwać się do niego.
-Jest z S.H.I.E.L.D... sanitariusz.
Skomentował krótko, nie mając w dłoniach nic, widząc ją pierwszy raz... a już będąc w stanie tyle o niej powiedzieć. Czyżby telepata?
-Zostaw ją. Mamy ich chronić, nie straszyć.
Rzucił z daleka złotoluski kompan czarnego gada który znajdował się tuż przed kobietą. Chyba obaj wyczekiwali teraz jej reakcji, a jak wspomniał tamten - i tak musieli tutaj póki co zostać...
Powrót do góry Go down
Johnny Blaze

Johnny Blaze


Liczba postów : 140
Data dołączenia : 29/08/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Sro Wrz 17, 2014 5:22 pm

O Duchu Zemsty z pewnością było można powiedzieć wiele, jednak zdecydowanie nie to, że był cierpliwy. Jego temperament przypominał rosomaka z bolącym zębem, a wszelkie niepowodzenia czy też próby stawiania jakiegokolwiek oporu jedynie jeszcze bardziej go rozwścieczały i tak też było tym razem. Dawno przekroczył próg furii i teraz działał w amoku. Nie myślał, nie analizował sytuacji ani swoich szans. Niewielka przestrzeń na jakiej został zamknięty razem z przedziwnym tworem dawała mu idealną wręcz sposobność do wyładowania swojej agresji. Pięści raz za razem zderzały się z twardą zbroją, którą pokryty był tajemniczy pojazd. Materiał (Czymkolwiek był) zdawał się nie ustępować. Jeździec nie dostrzegł ani jednego wgniecenia, jednak... Jak się po chwili okazało ataki wyprowadzane przez płonącą czaszkę nie były bezowocne. Świadczył o tym drobne pęknięcia.
- Więc nie jesteś niezniszczalny? To dobrze! Bardzo dobrze! Hahahahaha! - roześmiał się iście piekielnie, szaleńczo i groteskowo. Gdyby jego przeciwnik dysponował emocjonalnością przeciętnej istoty ludzkiej z pewnością mógłby przestraszyć się tego potępieńczego, charczącego rechotu.
W głowie Ridera zrodził się plan. Pomysł prosty i nieskomplikowany jak i sam Piekielny Jeździec.
Jego ofiara wykazywała się niebywałą, imponującą wręcz odpornością, albo raczej jej zewnętrzna powłoka. Czy jej wnętrze była tak samo wytrzymałe? Tego należało się jak najprędzej dowiedzieć. Powiernik Zarathosa miał zamiar tym razem poczęstować swojego wroga potężnym kopnięciem z półobrotu wyprowadzonym lewą nogą i tym samym sprawić by uderzył on o ścianę tunelu. Zaraz po tym ataku chciał raz jeszcze skrócić dystans, oprzeć swoje kościste dłonie na obudowie urządzenia i pozwolić rozkwitnąć okalającym je płomieniom tak, by wdarł się przez powstałe szczeliny do wnętrza machiny.
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Czw Wrz 18, 2014 8:08 pm

Z początku wszystko szło jak po maśle i Elizabeth zakradła się na tyle, by móc spokojnie przyjrzeć się przybyszom. W Nowym Jorku, mieście które nie tak dawno temu przeżyło 'inwazję UFO', które posiadało swoich obrońców z nadnaturalnymi zdolnościami, mało co mogło jeszcze zadziwić jego mieszkańców - zwłaszcza agentów S.H.I.E.L.D. Ale nawet jej trudno było uwierzyć, że ma okazję na własne oczy zobaczyć smoki, mityczne stworzenia pożerające w legendach dziewice i okazjonalnie baranki wypełnione siarką.

- Co do...? - mruknęła pod nosem widząc jak złotołuski przywrócił zasilanie całej okolicy, jakby to była drobnostka. Obcy najeźdźcy? Okej. Bogowie? No dobra. Skrzydlate bestie obite w pancerze z łusek, noszące śladowe ilości odzienia i posługujące się elektronicznymi gadżetami to jednak trochę zbyt wiele i tak, Freeman doskonale zdawała sobie sprawę jaka to głupota i hipokryzja. Słyszała również ich rozmowę, a przynajmniej część. Dało jej to mgliste wyobrażenie jeszcze dwóch, z braku lepszego określenia, osób walczących pod ziemią co wyjaśniałoby dlaczego grunt pod nogami zdawał się drżeć. Najważniejszym rodzącym się w głowie zielonookiej agentki pytaniem było czy 'właściwa' osoba w rozumieniu gadów była również właściwą dla jej pracodawców. Zmarszczyła brwi i postanowiła podejść jeszcze kilka kroków, ponieważ deszcz który do tej pory kapał sobie leniwie i niegroźnie wezbrał na sile, zalewając ulice, budynki i samą Elizabeth, nie tylko momentalnie przemaczając ją do suchej nitki (nie ma gorszego ubrania do poruszania się niż mokre dżinsowe spodnie, bluzka z krótkim rękawem i bardzo łatwo przemakalne adidasy) ale również ograniczając znacznie widoczność.

Popełniła ogromny błąd, mogła to stwierdzić gdy postaci zaniemówiły i znieruchomiały na moment. Mimo że deszcz zalewał jej twarz, wiedziała że została odkryta, że smoki patrzą teraz wprost na nią. Przez myśl przemknęło kobiecie, by się wycofać, ale zaraz skarciła siebie za równie niedorzeczny pomysł. Było o wiele za późno na podejmowanie takich kroków i mogła jedynie oczekiwać na dalszy rozwój wydarzeń. Większy z gadów, o czarnym umaszczeniu, poderwał się z niesamowitą prędkością z ziemi tylko po to by po chwili, z hukiem wylądować za jej plecami. Niepewnie obróciła się w jego kierunku, opuszczając broń. Bestia z pewnością nie poczułaby się zagrożona kawałkiem metalu wycelowanym w pierś przez wątłą, zmokłą kurę metr osiemdziesiąt w kapeluszu i na szpilkach. Nie oznaczało to jednak, że agentka Freeman okaże strach w bezpośredniej konfrontacji z pochylonym nad nią pyskiem, wręcz przeciwnie. Kobieta postanowiła hardo wpatrywać się w oczy smoka, dopóki ten nie odezwał się, a zaraz po nim jego mniejszy, złotołuski towarzysz.

- Miło wiedzieć że chociaż JEDNA STRONA wie z kim ma do czynienia - mruknęła pod nosem, wciąż nie spuszczając oczu z czarnołuskiego. Nie było sensu zastanawiać się czy czytał jej w myślach (chociaż jeśli tak było, to smok mógł usłyszeć skomponowany specjalnie dla niego wykład o naruszeniu przestrzeni osobistej), ale z pewnością Summer oczekiwała na jakieś wyjaśnienia. Beretta spoczęła w pokrowcu przyczepionym do paska brązowowłosej, przy czym chwilę potem dyskretnie dotknęła najbliższej kieszeni, w której trzymała telefon. Nie był to żaden najnowszy smartfon, nie posiadał nawet dotykowego ekranu! Chodziło o klawisze, dokładniej zaś zapamiętanie ich ułożenia. Agentka wcisnęła przez mokry materiał spodni jedynkę, trochę dłużej niż wystarczyło by wpisać cyfrę. W ten sposób wykonała szybkie połączenie do S.H.I.E.L.D. Odczekała chwilę, żeby mieć pewność iż po drugiej stronie odebrano połączenie.

- Kim jesteście i co tu robicie? - Odezwała się, kierując spojrzenie na mniejszego smoka, który wydawał się nie tylko bardziej rozmowny, ale i wpływowy w ich małej, dwuosobowej drużynie. Panna Freeman była pewna siebie, a przynajmniej na taką wyglądała, mówiła trochę głośniej niż powinna, ale być może chciała jedynie przekrzyczeć deszcz. Podeszła bliżej złotołuskiego, zaledwie kilka kroków żeby jego 'ochroniarz' nie pomyślał że chce mu zrobić jakąś krzywdę. W tym czasie agencja powinna zdążyć już namierzyć jej położenie, miała również nadzieję, że pomimo deszczu przekaz będzie wyraźny. - Co to za dwa stworzenia, które walczą pod nami? Skoro wiecie kim jestem i chcecie 'chronić' to miasto wiecie również, że muszę zadać te pytania. I oczekuję na nie odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Sob Wrz 20, 2014 10:40 am

NPC Storyline - Acroth|Groul

Kopniak posłał dziwny statek ku ścianie, powodując niemały wstrząs na powierzchni. Następny ruch Ghost Ridera również odniósł swój skutek, statek wydawał się "opaść z sił", a przynajmniej przestał się bronić. Zamiast tego, zaczął coraz bardziej świecić, a płomienie choć powoli - dostawały się do środka... tam jednak łączyły się z energią wewnątrz "maszyny" sprawiając, że ta coraz to bardziej świeciła. Niemniej jednak wraz z procesem, skorupa istoty zaczynała pękać. Pojawiło się coraz więcej uszkodzeń, pęknięć - od miniaturowych, po coraz większe i bardziej widoczne...
-Mądre posunięcie.
Odezwał się pochylony nad kobietą gad. Tak jak myślała, w najmniejszym stopniu nie poczuł się zagrożony, odłożenie broni tam gdzie jej miejsce z pewnością zaoszczędziło jej kłopotów. Natomiast na jej słowa - zarówno te wypowiedziane po cichu na głos, jak i wykład który dostał o prywatności - nie zareagował. Najwyraźniej w świecie zignorował te słowa, nie zamierzając pozwolić by wywołały u niego jakiekolwiek emocje. Łatwo szło się domyślić, że wyprowadzenie ich z równowagi raczej odpadało. Trick z połączeniem z agencją wypalił bez problemu. Gady nie zauważyły tego co zrobiła lub po prostu udawały, że nie widzą/nie wiedzą. Na zadane pytanie czarnołuski nie odpowiedział. Pozwolił jej natomiast wstać i ruszyć w kierunku swego złotego kompana. Sam z resztą uczynił to samo, podnosząc się do góry i idąc za nią - rzucając na nią potężny cień. Gad szedł dosłownie za nią, nie spuszczając z niej oka, po prostu jej pilnując. Złotołuski stał natomiast w miejscu, pozwalając jej się spokojnie zbliżyć - przy okazji nie wykonując żadnych niepotrzebnych ruchów które mogłyby zostać źle odebrane. W międzyczasie jak podchodziła, gad spojrzał tylko na ekran urządzenia które miał w dłoni, a następnie wygasił go, same urządzenie chowając z kolei w kieszeni cargo w prawej nogawce. Złote ślepia skierowały się na kobietę, lustrując ją wpierw, a następnie zatrzymując się na wysokości jej oczu. Uczucie mogło być ciut nieprzyjemne, biorąc pod uwagę, że obaj byli sporo wyżsi od niej. Niemniej jednak nie byli w stanie nic na to poradzić.
-Przyjaciółmi. Eliminujemy zagrożenie dla waszej ludności cywilnej, starając się unikać start. Miało nas tu nie być no ale...
-Wystarczy. Wymażmy jej pamięć i uśpijmy.
Wtrącił się czarnołuski, przerywając swemu kompanowi. Złoty smok wydawał się mieć jednak trochę inne plany niż jego wielki towarzysz. Schował swe dłonie za siebie, stając niemalże na baczność, niczym żołnierze - krzyżując dłonie za swymi plecami. Kiwnął łbem do większego gada, a ten w międzyczasie zrobił krok do przodu, stając na równi z agentką - po jej prawej stronie - i uniósł lewe skrzydło do góry, ustawiając je następnie równolegle do podłoża, tworząc coś w rodzaju zadaszenia tuż nad kobietą - pozwalając jej uniknąć ciągłego kontaktu z deszczem i przemoczenia do suchej nitki. Wielki gad skrzyżował swe ręce na klatce piersiowej, obserwując dziurę w ulicy pod którą walczył Ghost Rider z obiektem, a złotołuski odpowiedział na jej pytania.
-Nasz cel oraz jeden z waszych... "bohaterów". Pozwalamy mu dokończyć dzieła, wydawał się bardzo "palić" do tego zadania.
Skomentował krótko, stawiając póki co na raczej krótkie odpowiedzi. Gady nie wydawały się w jakikolwiek sposób wrogo lub niemiło nastawione do kobiety. Wprost przeciwnie, chyba starali się wywrzeć dobre wrażenie. Tylko pytanie - co z kasacją pamięci o której wspomniał czarnołuski? Z drugiej strony póki centrala SHIELD była na linii, wszystko było nagrywane. A syreny nadjeżdżających pojazdów służb publicznych dało się coraz lepiej usłyszeć, mogli się tutaj pojawić lada moment i zobaczyć to wszystko.
Powrót do góry Go down
Johnny Blaze

Johnny Blaze


Liczba postów : 140
Data dołączenia : 29/08/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Sob Wrz 20, 2014 8:44 pm

Działania Jeźdźca przynosiły zamierzony efekt. Piekielne płomienie wdzierały się przez szczeliny w pancerzu maszyny atakując bezpośrednio jej trzewia. Co więcej dziwny mechanizm bardzo źle znosił zabiegi jakim poddawała go Płonąca Czaszka czego objawem był powiększające się pęknięcia i dziwne rozbłyski energii, którymi pulsował przeciwnik Ridera. Najwyraźniej nie potrafił przetrawić takiej dawki energii. Ponadto nie była to energia naturalna, pochodziła powiem z samego dnia piekła, a jej natura była zupełnie inna, niezwykła co też mogło mieć wpływ na rozwój wypadków. Mogło, ale nie musiało. Czas pokaże.
Duch zemsty w amoku nie przerywał ataku śmiejąc się szaleńczo a jego rechot odbijał się echem od ścian tunelu jedynie potęgując go i nadając jeszcze bardziej przerażającego wydźwięku. Zdawać by się mogło, że nakładają się na siebie głosy setek demonów, a przecież był tylko jeden... Przykuty do Johnnego Blaze'a. Zespolony z nim. W tej właśnie chwili, w tym miejscu oba te byty zmagały się z wrogiem. Była to jedna z tych nielicznych sytuacji, w których ich intencje i cele był zbieżne jednak na polu bitwy przebywała tylko jedna osoba - Ghost Rider.
Wiedział on co niebawem się wydarzy. Spodziewał się, że rozbłyski światła mogą oznaczać zbliżającą się eksplozję obiektu, jednak pogrążony w szale nie przerywał natarcia. Nie chciał i nie mógł tego zrobić. Gdyby teraz się cofnął oznaczałoby to przegraną, a wszystkie jego dotychczasowe starania poszłyby na marne. Musiał wytrzymać jeszcze chwilę.
- Hahahahahahahaha..! - zaśmiał się w obłąkańczej ekstazie a żuchwa zatrzęsła się koszmarnie. Jeszcze parę chwil... Potem... Wystarczyło zadziałać w sposób zaskakująco prosty. Wychodząc za założenia, że dotychczasowe manewry skutecznie uszkodziły mechanizmy statku i co za tym idzie utrudnią mu podjęcie obrony... Rider miał zamiar cofnąć się nieznacznie, ponownie dobyć swoją strzelbę i... Pozwolić by zarówno ona, jak i ściskająca ją ręka powróciły do zwykłej, ludzkiej formy. Jak udowodniła wcześniejsza próba zewnętrzna powłoka tajemniczego czegoś była niepodatna na ogniste pociski, ale Rider koniecznie chciał przekonać się jaki efekt wywrze klasyczna kula wystrzelona z tak zwanego "przyłożenia" prosto w "głowę".
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Wrz 21, 2014 8:15 pm

Czuła na sobie spojrzenie obu smoków i nie było to nic przyjemnego nawet jeśli, jak twierdzili, mieli dobre zamiary. Pomimo wielu szkoleń organizowanych w ramach pracy dla S.H.I.E.L.D. zmierzenie się twarzą w twarz z potencjalnym zagrożeniem było zupełnie czymś innym niż teoria. Zapewne stąd brał się nieprzyjemny ucisk w żołądku i ciarki na plecach, lecz nie było to nic czego nie dałoby się zrzucić na pogodę lub 'nie jadłam jeszcze kolacji'.

Ziemia drżała coraz mocniej, agentka Freeman tymczasem radziła sobie całkiem nieźle. Udało jej się podejść trochę do złotołuskiego i nie miała zamiaru odwracać wzroku gdy ten wpatrywał się w twarz zielonookiej, tak jak wcześniej robił to większy z gadów. Uśmiechnęła się lekko, dokładając wszelkich starań by wyglądać jakby miała wszystko pod kontrolą. Różnica wzrostu była najmniejszym ze zmartwień.

- Zabawne słyszeć 'przyjaciele' od dwóch istot wyjętych prosto z kart baśni i mitów. Na środku zniszczonej ulicy. W razie gdybyście nie wiedzieli, smoki w naszej kulturze okryte są złą sławą, wybaczcie mi więc sceptyczne podejście do waszej rzekomej misji ochrony Ziemi. - Miała nadzieję, że agencja dobrze słyszała każde słowo. Nie mogła na głos zacząć opisywać ze szczegółami co widzi, ciężko było przewidzieć jak zareagowałby czarnołuski strażnik. Jego mniejszym kolegą i najwyraźniej dowódcą przejmowała się mniej. Wydawał się preferować rozmowę nad bezmyślne szarpanie się ze znacznie słabszą ofiarą. Zamiar wyczyszczenia pamięci spowodował u Elizabeth jedynie szerszy uśmiech. Nie dopuszczała do siebie że połączenie mogło nie zostać nawiązane albo wygaszając ekran swojej małej zabawki złotołuski wyłączył również jej telefon. Był to najlepszy plan jaki mogła wymyśleć i trzymała się go, jeśli wszystko pójdzie jak należy może i wspomnienie o dwójce smoków w Nowym Jorku zostanie usunięte, ale dokumentacja pozostanie.

Bacznie obserwowała ruchy obu bestii w razie gdyby mimo wszystko zechciały się na nią rzucić ze szponami. Oczywiście, na tyle na ile pozwalał jej zalewający oczy deszcz. Nie sądziła by miała jakiekolwiek szanse ucieczki zważywszy na prędkość z jaką wcześniej czarny poderwał się z ziemi i wylądował za nią, plus mieli przewagę liczebną, ale cuda się zdarzały raz na jakiś czas. Osłonięcie skrzydłem przed lejącą się z nieba wodą było bezcelowe, skoro już zmokła, jednak podziękowała za nie skinieniem głowy, ręce splatając na wysokości klatki piersiowej. Nie było to tak odczuwalne w nieprzerwanym deszczu, teraz jednak delikatny, wiosenny wiatr, choć nie był chłodny, sprawiał że brązowowłosa czuła jak dłonie i czubek nosa stają się coraz chłodniejsze.

- Mówicie, że jesteście obrońcami ludzkości, jednak z waszych słów i czynów wynika, że na dole z WASZYM problemem walczy człowiek a wy stoicie sobie i czekacie na gotowe. - Najwyraźniej był on w stanie posługiwać się ogniem, ale nawet nie będąc nigdy na bieżąco z wszelkimi mutantami i innymi stworzeniami mogącymi posługiwać się tym najniebezpieczniejszym z żywiołów do głowy przychodziło jej kilka osób, niewielka była więc to pomoc w ustaleniu jego tożsamości. - Nie jestem od tego by oceniać wasze działania, miło by było jednak wiedzieć co takiego sprowadziliście i dlaczego należy z tym walczyć.

Przesłuchanie przerwał głośny nawet w deszczu dźwięk syreny. Freeman zerknęła w kierunku z którego dochodził, wydawała się rozbrzmiewać daleko ale ulewa pewnie znacznie wpływała na postrzeganie odległości, ta na dodatek stale się zmieniała.
- Zapewne nie byłoby korzystne gdyby całe miasto się o was dowiedziało w taki sposób..? - Odparła z nutą satysfakcji w głosie, jakby przyłapała młodszą siostrę na zbiciu ulubionego wazonu mamy. W rzeczywistości jednak liczyła na interwencje ze strony S.H.I.E.L.D., odwołanie straży, policji, karetek oraz zabezpieczenie terenu pod jakimś pretekstem w stylu wybuch gazu albo podłożono bombę. - Okolica jest pusta i nie widziałam żadnych przypadkowych ofiar waszego przybycia, ale jak długo ten stan rzeczy może potrwać?
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Wrz 21, 2014 10:47 pm

NPC Storyline - Acroth|Groul

Pęknięcia były coraz liczniejsze, aż w pewnym momencie poczęły pokrywać cały pancerz-skorupę owego statku. Zaczął on również świecić jasno, zupełnie jakby został naładowany. "Maszyna" wydawała się nawet nie zareagować kiedy Rider cofnął się o krok i sięgnął po swą strzelbę, którą następnie wymierzył w kierunku swego oponenta. W tym momencie światło obiektu stało się mocniejsze, a gdy Ghost Rider pociągnął za spust, efekt okazał się bardzo... niszczycielski. Ostatnim co w tej chwili zobaczyć mógł duch zemsty, był jasny błysk oraz eksplozja - a następnie wszechobecne uczucie ustąpienia grawitacji. A w międzyczasie na górze...
-Sugerujesz mi, że powinienem w dziczy mordować każdą napotkaną istotę twej rasy...? Tak nas opisujecie. Wasi "święci" w waszych legendach nas zabijają. To... smutne i urocze. Wysoko mierzycie.
Odparł jej bez zastanowienia złotołuski. Smok doskonale wiedział co ludzkość myśli o jego rasie. Nie specjalnie mu to odpowiadało, jednak wypominanie mu, że mimo tego co robi on oraz jego towarzysze - jest tym złym, brzydkim potworem - po prostu mu nie odpowiadało. Nie dał jednak ponieść się emocjom, oj nie. Jego odpowiedź była równie spokojna jak ta poprzednia. Ich rozmowa trwała natomiast dalej. Gest Groula został odebrany pozytywnie, kobieta wyraziła nawet swoją wdzięczność czym nieświadomie zapulsowała swemu rozmówcy. Jen następne słowa nie spotkały się jednak z taką aprobatą... i choć odpowiedź nie była agresywna, to jednak rozmówca postanowił odpowiedzieć wprost co myśli oraz jak to na prawdę wygląda.
-Powiedziałem, że jesteśmy obrońcami tego miasta? Nie przypominam sobie. To nie nasz problem. To wasz problem, wasze miasto, wasza ludność cywilna, wasz świat. My wyświadczamy wam przysługę narażając siebie oraz naszą misję.
Widać złotołuski postanowił wprost wyjaśnić jej co myślał. Niemniej jednak powiedział jej prawdę. Ziemia posiadała bowiem swoich bohaterów. Pytanie ilu by zginęło zanim by tu dotarli? Smok z którym rozmawiała interweniował - i ściągnął sobie pomoc - choć nie musiał. Mógł pozostawić wszystko samemu sobie. Ona nie musiała oczywiście o tym wiedzieć, jednak medal miał zawsze dwie strony. Jednak po jej kolejnych słowach, wtrącił się większy z gadów, osłaniający ją aktualnie przed ulewnym deszczem.
-Mówiłem, że są niewdzięczni...
Skwitował krótko jej wypowiedź. Złotołuski spojrzał tylko na niego wymownie, a następnie powrócił swym wzrokiem na kobietę, by pozwolić sobie na udzielenie jej "wyjaśnień".
-"Sprowadziliście"? Toleruję fakt, że uważasz się za przedstawiciela swej rasy, reprezentując kontakt między nami, jednak za takie oskarżenia ponosi się w normalnych warunkach konsekwencje. A walczy się z tym dlatego, że wam zagraża. Wasz "superbohater" walczy z tym pod ziemią.
Dodał od siebie, a następnie skierował swój łeb na chwilę w bok, spoglądając za czarnołuskim w kierunku dziury - z której zaczęło uchodzić światło. Czyżby już się kończyło? Jego uwagę rozproszyły na chwilę syreny... przedstawiciele tutejszej władzy reagowali, zbliżali się do tego miejsca. Syreny jednak zatrzymały się w pewnej odległości, jakby nadciągające pojazdy stanęły. Dało się to po prostu usłyszeć, głośność ich dźwięków była stała, nie zbliżali się. Następnie Summer wypowiedziała swe słowa, widać usatysfakcjonowana... niemniej jednak oni wiedzieli to nieco inaczej. I choć na początku jej nie odpowiedzieli, to jej druga wypowiedź sprowokowała już odpowiedź.
-Cały kraj, może cały świat. Nam to nie robi różnicy, jednak Stany Zjednoczone Ameryki, rząd, agencje rządowe - znowu zawiedliście. Dziwadła po prostu weszły na wasz teren jakby nigdy nic, zagrażając ludności cywilnej, a wy nie jesteście ich w stanie nawet powstrzymać. Wiadomości w waszych krajach na pewno będą miały o czym mówić, a ofiary...
Zaczął wszystko wyjaśniać, spokojnie, dosadnie, lekko podnosząc ton. Po ostatnim słowie zrobił kilka kroków do przodu, podchodząc do kobiety i lekko się pochylając, by móc spojrzeć jej w oczy z bliska. Ciepłe powietrze z nozdrzy gada uderzyło w jej twarz i bynajmniej nie był to smród towarzyszący dzikusowi, tudzież odór siarki.
-Chcesz być pierwszą? Wiem, że masz na linii S.H.I.E.L.D., rozmawiam z tobą bo takie dostałem wytyczne. Wyjaśnisz mi dlaczego za wszelką cenę próbujesz zrobić z nas kryminalistów? Nie lepiej ściągnąć nas z ulicy, do jakiejś kryjówki - tam zawołać przełożonych i wtedy porozmawiać...? Chyba, że liczysz na dotarcie wsparcie, pojmanie nas... tylko czy warto podejmować takie ryzyko względem kogoś, kto was nie atakuje...? Na tym świecie istnieją istoty znacznie potężniejsze niż sobie wyobrażacie, potężniejsze niż wasi bohaterowie razem wzięci. Nie polegałbym na nich, bo gdzieś tam na górze mogą znajdować się setki tysięcy istot o mocach podobnych nam dwóm...
Po tych słowach gad cofnął swój łeb i wyprostował się, spoglądając na kobietę z góry, lekko ostrzejszym spojrzeniem, widać niekoniecznie zadowolonym z jej podejścia.
-Przestań traktować nas jak zagrożenie, zło konieczne. Nasza współpraca będzie dla was korzystniejsza, niż nasza wrogość.
Dokończył, a w tym momencie z tunelu, a raczej dziury w ziemi - wystrzelił promień jasnego, niebieskiego światła. Oba gady wlepił w niego swe spojrzenie, a czarnołuski zabrał swe skrzydło znad głowy kobiety, przyciskając je do siebie.
-Niedobrze...
Rzucił i ruszy biegiem w kierunku dziury, a jak na tak wielką istotę poruszał się jakby zupełnie nie ważył tyle, na ile wyglądał. Być może jego ciało było lepiej przystosowane do jego masy.
-Zostaw! Osłoń okolicę, za dużo żyć stracimy!
Krzyknął za nim złotołuski. Czarny smok zatrzymał się natychmiast w miejscu, rozkładając dłonie na boki i w błyskawicznym tempie wypuszczając z nich białą energię, która rozeszła się po okolicy z prędkością tajfunu, otaczając ochronną barierą całą okolicę, niezbyt szczegółowo - jednak chroniąc budynki w których byli cywile. A chwilę później słyszalny był głośny huk, jakby detonacja silnej bomby, cała ulica wystrzeliła do góry, rozpadając się na małe kawałeczki. Fala uderzeniowa wypadła z ziemi, dosłownie dewastując wszystko na swej drodze. Agentka mogła zobaczyć jak jasne światło zbliżało się do niej i gdy już miało w nią uderzyć, czarny cień zakrył jej sylwetkę - coś stanęło między nią, a falą. Kobieta mogła potem poczuć, jak to coś co ją osłoniło - uderzyło w nią, a potem nastała już tylko ciemność...
Tymczasem niemałe przeżycia miał Ghost Rider. Wystrzał ze strzelby spowodował eksplozję jego celu - nie jednak małą. Była to eksplozja godna sporej bomby, napędzanej energią wyraźnie nie pochodzącą z ziemi. Wiele istot na miejscu Ghost Ridera po prostu by zginęło, jednak dla niego zakończenie na szczęście nie okazało się tak dramatyczne. Co prawda przebiło go wraz z falą przez ściany, by zatrzymać go następnie na białej energii i pozwolić spaść na dół - jednak siła uderzenia wywarła wpływ na Ridera... na tyle silny, by po wpadnięciu w zgliszcza ulicy - przywrócić go do ludzkiej postaci. Gdy Johny Blaze odzyskał świadomość, znajdował się wśród zgliszcz ulicy, przy nietkniętych budynkach, z masą kurzu w powietrzu oraz syrenami pojazdów ratowniczych które lada moment miały dotrzeć na miejsce. Po wrogim statku nie było śladu... tak samo jak po smokach. Ludzie zaczęli zbierać się dookoła, robiąc za gapiów - a deszcz również przestał już padać z nieba. Na szczęście, nic się nie paliło, a sytuacja - po za dewastacją ulicy - wyglądała na opanowaną.

[zt dla Summer + NPCs]
Powrót do góry Go down
Cosmo the Dog

Cosmo the Dog


Liczba postów : 35
Data dołączenia : 15/11/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Lis 23, 2014 6:54 pm

Wśród ludu Nowego Jorku przewijało się mnóstwo bezpańskich psów. Jednym z tych "bezpańskich" psów był także Cosmo, który pozwolił sobie na wyjście w ramach obserwacji miasta. Na Knowhere pies robił to często, ale teraz było to nowe środowisko. Nowe otoczenie. A pies o takich zdolnościach musiał w pewnym momencie znaleźć sobie miejsce do spania, a także jedzenie, które zapewni mu przetrwanie na tej planecie. Nic dziwnego, że w pewnym momencie Cosmo trzymał w swoim pysku ciepłego hotdoga, który wypadł sprzedawcy z ręki. Siadając w cichym i skrytym miejscu, pies zaczął wcinać ciepłą parówkę polaną musztardą i keczupem. Bozhe moi, te ziemskie jedzenie sprawia, że Cosmo się cieszy, pomyślał.
W pewnym momencie swojej uczty, Cosmo wyczuł nowe zjawisko - nadczłowieka. Nadstawiając swoje uszy, pies zaczął szybciej dojadać swojego hotdoga z którego musztarda zlepiła sierść na pysku czworonogiego. Kończąc jedzenie oblizał się po pysku, zaczynając biec w kierunku nadczłowieka. Biegnąc coraz szybciej, pies w pewnym momencie zauważył i wyczuwał coraz mocniej, że kobieta o blond włosach jest właśnie tym zjawiskiem, które Cosmo "wywąchał".
Postanowił ją śledzić.
Powrót do góry Go down
Moonstone

Moonstone


Liczba postów : 239
Data dołączenia : 26/09/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Lis 23, 2014 9:36 pm

Karla dzisiaj miała wolne, gdyż jej gabinet był zamknięty, jak każdej niedzieli zresztą. Postanowiła ten dzień wykorzystać z jak największym pożytkiem, gdyż zmiana otoczenia (a taka była potrzebna, gdyż naukowo udowodnione jest, że osoby przebywające w jednym miejscu non stop powoli wariują) jak najbardziej się przyda pani doktor. Dzisiaj było w miarę ciepło, chociaż czy osoba z jej organizmem powinna się kłopotać wahaniami temperatur? Jednak lepiej zachować pozory, by nikt się nadmiernie nie zainteresował dlaczego kobiecie nie jest zimno. Ubrana była w błękitny płaszczyk, który był w tym momencie zapięty, białą koszulę, do tego spodnie jeansowe oraz czarne buty na niewielkim obcasie. Swoje długie blond włosy miała spięte w zgrabny kucyk, który całkiem dobrze pasował (biorąc pod uwagę statystykę z tych wszystkich kobiecych pism, w zestawieniu z jej wiekiem na punkcie którego psycholog nie miała kompleksów). Przez ramię maiła przewieszoną czarną torebkę, niewielką i nie taką z nieograniczoną pojemnością jak to w stereotypach utrzymuje się. Zwykła, czarna, praktyczna torebka, w której trzyma komórkę, tableta oraz klucze do mieszkania i portfel. Zastanawiała się jakie to dziś plany ma do zrealizowania. W pewnym momencie z rozmyślań wyrwał ją głos młodego mężczyzny, który najwyraźniej sądząc po jego ubiorze oraz wyglądzie był osobą szukającą na szybko jakiejś partnerki. Oczywiście Karla pozwoliła mu wyłuszczyć jego rację, zresztą sama sądziła, że do urodziwych należy i faktycznie często z uroku osobistego korzystała by osiągnąć swój cel. Akurat była głodna, a w pobliżu była budka z Hot Dogami. Zadziałał na nią trik psychologiczny, który dobrze znała czyli rozsiewanie zapachu by pobudzić chęć zakupu danego towaru. Zatem postanowiła wykorzystać młodzieńca, by ten zakupił jej jedzenie. Oczywiście miała pieniądze, ale zwyczajnie lubiła się wysługiwać innymi i manipulować nimi, a tutaj nadarzyła się okazja by to zrobić. Poprosiła kuszącym głosem, nieco obiecującym dającym osobie złudzenie, że jeśli wykona zadanie to będzie jeden krok bliżej ku podbojowi. Och jaki młodzieniec był naiwny… Karla tak czy siak otrzymała jedzenie, a następnie dała chłopaczkowi kartkę z jej starym numerem telefonu. Niech sobie dzwoni, zresztą dzieciak i tak nie będzie jej potrzebny do niczego, a tak Karla nie będzie się rozpraszać w pracy, gdyż tamten numer już jest nieaktywny.
W pewnym momencie poczuła się śledzona, jednak rozglądając się nie dostrzegła niczego poza ludźmi zajmującymi się swoimi sprawami, niczym szare trybiki w społeczeństwie, które nic oprócz prostych potrzeb nie widzą, bez aspiracji na nic więcej idą przez życie. Moonstone przystanęła sobie przy jednym z budynków, oparła się o murek i postanowiła robić ludziom smaka oraz zapewnić jakąś reklamę sprzedawcy hot dogów z naprzeciwka. Wiadomo, że ten trik działał, gdyż ile to razy ludzie kupują coś tylko dlatego, że widzą iż ktoś inny to ma? Konsumowała sobie spokojnie hot doga i obserwowała społeczeństwo w tym nudnym cyklu jaki ma miejsce na ulicach NY.
Powrót do góry Go down
Cosmo the Dog

Cosmo the Dog


Liczba postów : 35
Data dołączenia : 15/11/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Pon Lis 24, 2014 3:49 pm

Ludzie byli bardzo dziwnymi istotami. Dla pięknej samicy potrafili zgłupieć. Kobieta jednak nie przeszkadzała sobie tym, że to robią. Ona wykorzystywała ten fakt operując różnymi strategiami. A to o zwierzętach mówią w filmach przyrodniczych, że mają jakieś swoje rytuały godowe. Tego nigdy nie rozumiał Cosmo. On po prostu podchodził do samicy, obwąchiwał ją po ogonem, a gdy ta robiła to samo, oznaczało to, że coś tam ze sobą nawiązali. A u ludzi? Ludzie musieli używać strategii, starać się, kupować jakieś kwiatki. To nienormalne.
W powietrzu unosił się kolejny zapach pysznego hotdoga, którego pies z chęcią bym zjadł. Dochodził właśnie od kobiety, którą Cosmo postanowił śledzić. Czworonóg oblizał swój pysk i z chęcią podszedł bliżej do kobiety. Siadając przy niej starał się wypaść jak najsłodziej umiał, chciał uwolnić swój "wewnętrzny urok". A to wszystko to gra, tylko po to, aby kobieta nabrała się i poczęstowała psa lub oddała mu tego wspaniałego hotdoga. Cosmo nawet uniósł dwie łapy "prosząc". Głupi Cosmo, pomyślał pies.
Powrót do góry Go down
Moonstone

Moonstone


Liczba postów : 239
Data dołączenia : 26/09/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Wto Lis 25, 2014 1:15 pm

Kapusta, skwarki, musztarda, parówka oraz ciepła bułka, a Karla zastanawiała się ile w tym jest kalorii, substancji chemicznych oraz jak ten kawałek mięsa może imitować mięso, skoro jest to tylko lana masa? Do czego to doszło, żeby biegła psycholog zastanawiała się nad tym czy zjeść hot doga czy nie, czy pójść za symbolem komercji czy jednak odpuścić? Kalorie jednak jej nie przeszkadzały, a sama była głodna. Jak to mówią „tonący brzytwy się chwyta”, dlatego też zaczęła jeść ostrożnie, by nie ubrudzić ciuchów. Co jak co, ale brud na ubraniach świadczył negatywnie o osobie, a pierwsze na co patrzy się poznając nową osobę to jej ubiór oraz wygląd ogólny. Moonstone wiedziała o tym, aż za dobrze dlatego dbała by wyglądać schludnie, jak na swój zawód przystało. W tym czasie też obserwowała ludzi, jednak po chwili znudziło jej się to. Sama uzyskiwała reakcję zwrotną jaką był dół patrząc na tą szarą rzeczywistość tych trybików w wielkiej machinie. Pionków bez perspektyw, które ruszają się tam gdzie wszyscy chcą. Przed jej nogami przeleciała gazeta z jakże chwytliwym tytułem artykułu „Narodziny nowej rasy?”. Moonstone odruchowo zatrzymała lecący papier obcasem i przejrzała ten artykuł pobieżnie. Traktował o mutantach i o tym fenomenalnym odkryciu doktora Aviles’a, który odseparował gen powodujący te mutacje. Karle nieco to zaciekawiło, dlatego potem sobie to wyszuka w internecie, a na chwilę obecną puściła gazetę, by znowu została porwana przez wiatr.
- Nowa, silniejsza rasa huh? – mruknęła pod nosem. Nie była mutantkom na pewno, gdyż moc zawdzięczała kamieniowi kree, który odebrała jednemu z pacjentów. Zresztą dobrze wiedziała, że poleganie jedynie na mocy jest zgubne. Ważny jest też intelekt, a gdyby nie on to przecież nie miałaby tego co ma teraz. Po kilku chwilach zorientowała się, że stoi przed nią pies. Nie znała się za bardzo na rasach psów, bo po co jej to było ale mogła zgadywać, że jest to jakaś mieszanka Labradora. Co dziwniejsze pies miał na sobie… kombinezon astronauty, albo astropsa w tym wypadku. Okoliczne dzieci chyba postanowiły nieco „przystroić” pieska dla czystej zabawy, jednak pani doktor już od dawna wiedziała jakie pomysły mogą mieć dzieciaki. Zresztą z obserwacji wynikało, że to mogą być jedne z najokrutniejszych istot. Moonstone nie była z tych co łapią się na czułe słówka, wewnętrzny urok, czy innego typu formy błagania. Znała te triki aż za dobrze i żebranie Cosmo nie za bardzo dawało efekt. Karla była już w połowie jedzenia i teraz przyglądała się oraz obliczała jak długo pies wytrzyma w tej pozycji. Kiedy dochodziła już do końca, wtedy rzuciła mu ¼ całości hot doga. Liczyła się z tym, że zwierz pewnie będzie teraz za nią łaził, ale dopóki nie chciał skakać na nią czy w jakiś inny sposób wybrudzić nie widziała w tym problemu. Zastanawiała się tylko czy nie wezwać hycla w razie czego jakby pies okazał się namolny. W końcu ma obrożę to pewnie ma i adres na niej jak to często się robiło w Stanach Zjednoczonych.
Powrót do góry Go down
Cosmo the Dog

Cosmo the Dog


Liczba postów : 35
Data dołączenia : 15/11/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Wto Lis 25, 2014 3:13 pm

Cosmo także zauważył ten kawałek gazety. Mutanci na Ziemi? Cóż, widać, że nie tylko Cosmo próżnował. W ludziach zaczęły się objawiać ich naturalne "talenty", tak samo jak w psie. To całkiem ciekawe, zważając na to, że gdy Cosmo za swoich czasów był na planecie to rzadko były przypadki latających ludzi czy strzelających promienia z pistoletów. Wkraczając jednak w cudowny świat Knowhere oraz życia stacji, czworonóg zaczął rozumieć inne, takie same istoty. Nawiązywał z nimi znajomości, ba, znał kilka bardzo dobrych osobistości, które później pomagały mu w różnych sprawach. Cosmo od dawna nie był już na Ziemi, a co za tym idzie musiał poznawać więcej nowych urządzeń związanych z tym miejscem.
Cosmo dokończył podarowany przez kobietę kawałek hotdoga i oblizał ponownie pysk. Po wyrzuceniu gazety, przyniósł ją swoją telekinetyczną zdolnością i otworzył łapą ponownie na temacie o mutantach.
To bardzo ciekawe, jak ziemia zmieniła się po odejściu Cosmo. Czy powiesz więcej o tym temacie, tak odezwałoby się zwierzę, gdyby potrafiło mówić. Ale nie potrafił rozmawiać inaczej niż za pomocą telepatii, której kobieta właśnie doświadczyła słysząc twardy, rosyjski głos w głowie.
Powrót do góry Go down
Moonstone

Moonstone


Liczba postów : 239
Data dołączenia : 26/09/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Czw Lis 27, 2014 1:45 pm

Moon chciała już iść dalej, nie interesować się kto tak pokarał owe zwierzę (bo ją raczej to nie obchodziło, wszakże okrucieństwo wobec zwierząt tak naprawdę było sposobem na wyrażenie swoich własnych kompleksów i wyrzucenie całej frustracji nagromadzonej z różnych powodów), jednak gazeta zatrzymała się i w stronę przeciwną do ruchu wiatru zaczęła lecieć w stronę psa. Kobieta szybko skojarzyła sobie to z możliwościami telekinetycznymi, jednak nie sądziła że pies może tego używać. Czemu podejrzenie padło od razu na zwierzę? Dziwnie naturalnie gazeta podleciała, a potem nagle zwierz jak gdyby czytał poranną gazetę położył łapę by nie zamknęła się. Akurat na temacie, który przeglądała pani doktor.
Na moment ją zatkało, gdyż pies do niej… przemówił. Przez moment zastanawiała się czy być może nie ma omamów słuchowych. Na pewno nie ma kompleksów albo rzeczy, które chciałaby wyrzucić z siebie (ostatnio to robiła i osoba, która wysłuchała jej monologu skończyła na dnie rzeki). Na pewno też nie była pod wpływem żadnych środków halucynogennych, ani nie przypominała sobie by padła ofiarą hipnozy… chociaż… dobra hipnoza to taka, której pacjent się nie spodziewa.
- Jakbym sama coś o tym wiedziała, zresztą od kiedy psy mówią? – zapytała nie tracąc fasonu i zakładając maskę osoby, której to zjawisko nie ruszyło. Pies się wabił Cosmo i mówił o sobie w 3 osobie, co sugeruje, że albo czuje się ponad byt żywy albo brakuje mu struktur leksykalno-gramatycznych. Inna sprawa, że ten głos usłyszała w głowie, więc na pewno zwierzę albo ktoś inny korzystał z telepatii. Moonstone przygotowała się mentalnie, skupiła się by jak najmniej swoich myśli odsłonić. Sądząc po „tonie” głosu był to rosyjski akcent.
- Zresztą skoro używasz telepatii, to powinieneś być w stanie odczytać z mojej głowy, że jest to dla mnie nowa sytuacja – powiedziała, a tym ruchem chciała wybadać jak daleko sięga możliwość rozmówcy.
Powrót do góry Go down
Kaine

Kaine


Liczba postów : 20
Data dołączenia : 16/01/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Gru 14, 2014 5:12 pm

Po epizodzie w Houston, losy Kaine ponownie zaprowadziły go do miasta, z którego wcześniej uciekł. Z Nowym Jorkiem wiązało się wiele nieprzyjemnych i bolesnych wspomnień. Właśnie ze względu na te wspomnienia, jak i poczucie winy Kaine postanowił tutaj powrócić, by raz na zawsze się z nimi zmierzyć. W Houston chciał odkupić swoje grzechy będąc tamtejszym bohaterem, ale doszedł do wniosku, że swoim koszmarom powinien stawić czoła w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło.
Gdy ponownie znalazł się na ulicach NYC do jego głowy masowo zaczęły napływać wspomnienia. Stojąc na chodniku, wtapiając się idealnie w tłum, Kaine złapał się za głowę. Wziął kilka głębokich oddechów, a następnie skręcił w pierwszą boczną alejkę. Mógł tutaj odetchnąć, co prawda nie świeżym powietrzem, ale miał tutaj względny spokój.
- Cholera... a myślałem, że to dobry pomysł, by tutaj wrócić. - zamknął oczy, dłońmi opierając się o brudną ścianę budynku. Przełknął ślinę i głośno westchnął, starając się zapanować nad sobą i wyrzucić, choćby na chwilę, wspomnienia które wróciły.
Zdjął z siebie plecak i odwróciwszy się tyłem do ściany, przykucnął. Powoli rozsunął torbę, uprzednio upewniając się, że nikt go nie obserwuje. Nawet gdyby coś się miało stać, nie będzie w stanie tego przewidzieć. Utracił swój Pajęczy Zmysł raz na zawsze.
Będąc pewnym, że jest tutaj sam, sięgnął ręką do torby, z której po chwili wyjął czerwono-czarny kostium. Scarlet Spider, którym był w Houston znów brał górę. Kaine oczywiście nie planował udawać bohatera, ale nie mógł przecież bujać się na pajęczynie bez przebrania.
- Znów się spotykamy... - wyszeptał, a następnie szybko się rozebrał, by równie szybko, jeśli nie szybciej, założyć na siebie czerwono-czarny kostium ze spandexu. Gdy był już gotowy, z gracją wyskoczył do góry, łapiąc się mocno ściany. Wszedł na budynek i usiadł na krawędzi, obserwując uważnie to, co dzieje się na ulicy.
- Hmm... ciężko będzie się znów przerzucić na Nowy Jork. A wuj z tym, dam radę! - pomyślał sobie Kaine, wyciągając rękę przed siebie i strzelając siecią, za chwilę bujając się na niej jak za starych, niekoniecznie dobrych czasów.

z/t
Powrót do góry Go down
Moonstone

Moonstone


Liczba postów : 239
Data dołączenia : 26/09/2014

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Pon Gru 29, 2014 6:31 pm

W kieszenie młodej pani doktor coś wibrowało... nic nieprzyzwoitego, jedynie telefon komórkowy na który dzwonili pacjenci, by umówić się na wizytę. Teraz jednak wibrował z innego powodu, raczej związanego z organizacją swojego czasu. Powiadomienie, które odczytała Karla zaraz po wyciągnięciu komórki z kieszeni wyglądało tak: "Wizyta Jason'a Brown'a, godzina 14:30, konsultacja w sprawie zmiany szkoły". Nie mogła tu już tracić czasu na rozmowę z psem, zresztą owa była jałowa plus Moonstone za bardzo się wyróżniała z tłumu, tym bardziej sam czworonóg. Karla wzruszyła ramionami i poszła dalej wzdłuż ulicy rozmyślając jak tą sytuację obrócić na swoją korzyść, jednak najpierw przed sobą miała wizytę 15 letniego dzieciaka z problemami adaptacji do nowego środowiska. W końcu ile razy można zmieniać szkołę?
z/t
Powrót do góry Go down
Katharine Dissimuler

Katharine Dissimuler


Liczba postów : 12
Data dołączenia : 10/03/2015

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Mar 15, 2015 1:21 pm

Szary, jesienny wieczór już od jakiegoś czasu płoził się między budynkami, gdy dziewczyna opuszczała swoją ulubioną pasmanterię, skrytą między uliczkami, ale dobrze uposażoną i zatrudniającą najmilsze ekspedientki. Niepotrzebna aktualnie do żadnego projektu krawieckiego urocza, ręcznie robiona koronka, której Kath zakupiła około trzech metrów, zaszeleściła swoim foliowym opakowaniem będąc chowaną do torby. Dziwne uczucie, nerwy, zakwitło na dnie żołądka - ulica była praktycznie pusta.
Mogła nie przyglądać się tym wszystkim aplikacjom - zleciała na tym dodatkowa godzina, w przeciągu której zdążyło się ściemnić na tyle, by Katharine przycisnęła torbę z laptopem bliżej boku za pomocą łokcia i przyspieszyła kroku postukując cicho niewysokimi klockami obcasów przytłoczonych pod piętami ciemnobrązowych botek zdobnych po bokach klamerkami. Owinęła się ciaśniej płaszczem.
Przechodząc pod latarniami rzucała cienie, wędrujące wokół niej półkolami, by zaraz przerodzić się w kolejną czarną figurę o nienaturalnie zmieniających się proporcjach sunącą brakiem światła po nierównych płytach zakurzonego zanieczyszczeniem miasta chodnika.
Odgarnęła nieco grzywkę, unosząc wyżej głowę, odważnie - niepotrzebnie przed pasmanterią jeszcze zasiedziała się w bibliotece, przeglądając kolejne tytuły na temat literatury oraz krawiectwa zamiast jedynie oddać wypożyczone pozycje i wyjść.
Usłyszała wtem hałas, gdy mijała wąską uliczkę między blokami, a serce podskoczyło jej do gardła, gdzie pędziło pełnym cwałem niczym koń wyścigowy pod skulonym na jego grzbiecie dżokejem. Odskoczyła, przerażona, jednakże zamiast seryjnego mordercy czy gwałciciela, którego się spodziewała, z uliczki wybiegł kot niosąc coś w pyszczku. Odetchnęła dla uspokojenia.
Pewnie kot, polując, przewrócił śmietnik... Nie zauważyła nawet, że machnąwszy ręką w przerażeniu wytworzyła kilka idealnie gładkich i ostrych, wysokich sopli przejrzystego lodu skierowanych w głąb ciemnej alejki.
Gwizdnięcie. Długie, złowróżbne. Obróciła się napięcie, dociskając ciasno laptop do boku. Przełknęła ślinę. Dwóch łysych mężczyzn, na oko w jej wieku bądź niewiele starszych, zbliżało się powoli, przecinając ulicę w nieoznaczonym miejscu, rzucając powielone cienie.
-Ty patrz- splunął niższy, bardziej krępy. -Odmieniec je.any.
-No. Pałęta się sama- zarechotał drugi strzelając kostkami palców.
Katharine cofnęła się odruchowo, natrafiła stopą na jeden z wcześniej wytworzonych sopli. Trójka innych przechodniów gdzieś rozpłynęła się, nie chcąc ani być jednym ze stręczycieli, ani świadkiem, ani tym bardziej - obrońcą. Dziewczyna poślizgnęła się, niemal przewróciła, w ostatniej chwili łapiąc równowagę. Niepewnie wyciągnęła przed siebie drżące ręce. Z twarzy napastników zniknęły uśmiechy. Któryś z nich charknął, Kath usłyszała splunięcie gdzieś zza mgły hałasującego spanikowanego serca tłukącego się w jej piersi.
-Trza dać temu nauczkę...
-Odejdźcie!- powiedziała tak głośno i tak pewnie Kath, jak tylko w danej sytuacji potrafiła. Krótki ruch nadgarstka wytworzył gęsty jęzor śniegu mknący ku jednemu z napastników z dużą prędkością. Uskoczył, jednocześnie przerażony objawem mutacji, jak i rozjuszony tym jeszcze bardziej. Rugnął się, oboje na raz ruszyli ku niej - nie wiedząc co robi dziewczyna znów poruszyła nadgarstkiem: poprzednio utworzona śnieżna zwała, która zaległa za mężczyznami, poderwała się, i uderzyła ciężką pacą w plecy obojga. Nie spodziewając się ataku z tyłu padli, zbici z nóg.
Dwójka niedoświadczonych ludzi w walce z mutantami versus niedoświadczona w walce w ogóle mutantka niepewna, czy da radę ruszyć się z miejsca, tak miękkie były jej kolana.
Trzeba uciekać!
A zamiast tego cofnęła się nieznacznie, wsparła dłonią o najbliższą ścianę błagając, by tamci zbyt szybko nie wygrzebali się spod śniegu, którego tak najmniej wcale nie było...
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Mar 15, 2015 4:38 pm

Trzeba przyznać, że obie strony - czyli zarówno mutantka, jak i zaczepiający ją chuligani - mieli tego dnia sporo szczęścia, gdyż ich starcie zostało przerwane... I to w dodatku w bardzo nietypowy sposób, który zapewne zaskoczył wszystkich zebranych.
Kiedy Katherine oparła się o znajdującą się za nią ścianę, z muru wysunęła się para szczupłych - najprawdopodobniej kobiecych - ramion, które objęły ją i pociągnęły do tyłu. Kath przeniknęła przez przeszkodę i wylądowała po drugiej stronie, a mianowicie we wnętrzu zamkniętego już o tej porze sklepu kosmetycznego... I rzecz jasna nie była w pomieszczeniu sama.
Towarzyszyła jej dość niepozornie się prezentująca dziewczyna: ani jakoś bardzo wysoka, ani przesadnie niska, o jasnej skórze i szczupłej sylwetce, a do tego przyodziana w jeansy i fioletową kurtkę. Rozpuszczone włosy sięgały jej może do połowy pleców i miały kolor brązowy. Słowem: niczym się nie wyróżniała.
-W porządku?- spytała od razu, puszczając Katherine i odsuwając się od niej na dwa kroki, aby zwrócić jej przestrzeń osobistą.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Katharine Dissimuler

Katharine Dissimuler


Liczba postów : 12
Data dołączenia : 10/03/2015

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Mar 15, 2015 6:37 pm

Katharine z całą pewnością została obrotem spraw zaskoczona - czy napastnicy byli nie miała okazji się przekonać, gdyż jej twarz przeniknęła już na drugą stronę ściany.
Nie wiedziała nawet, czy przypadkiem nie zrobiła im krzywdy na przykład zbyt gwałtownym zbiciem z nóg: byli parą idiotów nie rozumiejących odmienności, być może nawet po prostu odmienności się bojący, nie zasługiwali na... Dużą krzywdę. Nawet na przypadkową.
Jednakże znalazła się wewnątrz niemal idealnie ciemnego wnętrza drogerii przyciskając do siebie laptopa w obronnym odruchu - jeszcze nie przegrała dzisiaj napisanych tekstów na zewnętrzną pamięć! Była więc gotowa bronić dysku swojego notebooka do, powiedzmy, utraty obu rąk - jak nie będzie mogła pisać to co jej po nieskończonych tekstach?
Dziewczyna sapnęła przez ściśnięte gardło głucho, zachłystując się powietrzem, jakby dostała pięścią w brzuch, a gdy tylko nieznajoma ją puściła przegięła się nieznacznie wprzód. Była zdezorientowana i przestraszona. Jedną dłoń wciskała w materiał płaszcza na wysokości przepony, drugą zamachała w bliżej nieokreślonym celu wskazując na ścianę i patrząc na nieznajomą. Oniemiała, co zdarzało jej się często, gdy osłupiła ją głupota ludzka, a nie... Niedowierzanie? Kwiecista chustka odwinęła się z szyi, by ledwo, smętnie, zwisać z ramienia.
-Tak, ale... Co to.. Co to było?!- dziewczyna w fioletowej kurtce wyglądała na całkiem normalną i niegroźną, a mimo tego Kath cofnęła się o krok, przyjmując coś w rodzaju stabilnej pozycji na nogach, w lekkim rozkroku.
Przyciskała do piersi komputer w obronnym geście i nie wiedziała, jak ma uciec i co się do groma dzieje.
Powrót do góry Go down
Loki
Administrator
Loki


Liczba postów : 4172
Data dołączenia : 23/05/2012

ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1Nie Mar 15, 2015 10:06 pm

Uosobienie niespodziewanego ratunku rozejrzało się szybko po pomieszczeniu, które na szczęście zdawało się nie posiadać kamer - a przynajmniej nie na widoku. Spora szyba witryny z kolei znajdowała się w takim miejscu, że w tej chwili obie dziewczyny nie były zbyt dobrze widoczne z zewnątrz. Idealnie, można by rzec... Ale z drugiej strony z każdej kryjówki trzeba kiedyś w końcu wyjść, prawda?
-Uściślij. To co ja zrobiłam czy to co ty...? Choć w obu przypadkach wyjaśnienie będzie pewnie podobne, jeśli nie takie samo. Wiedziałam, że to się źle skończy, jak zaczęli o nas mówić w telewizji...- wybawczyni Katherine zrobiła dość zirytowaną minę, lecz tylko na moment - po czym zaraz się rozpogodziła i odezwała się ponownie:
-Ale nie przejmuj się. Możemy tu odczekać aż sobie pójdą, bo raczej nie włamią się do sklepu tylko po to, żeby na ciebie zapolować... Albo mogłabym odeskortować cię do domu.
Powrót do góry Go down
https://theavengers.forumpolish.com
Sponsored content





ulice - Ulice NYC - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Ulice NYC   ulice - Ulice NYC - Page 10 Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Ulice NYC
Powrót do góry 
Strona 10 z 24Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 17 ... 24  Next
 Similar topics
-
» Ulice miasta
» Bronx - Ulice
» Ulice Kabulu
» Ulice Paryża
» Ulice Nowego Orleanu

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Nowy Jork-
Skocz do: