|
| Ulice NYC | |
|
+73Bloody Mary Fenris Skydive Pheromone Jess Damien Stein Kalia Spider-Man Black Cat Jacob Wagtail Aleksander Rogoziński Scarlet Witch Vision Noh-Varr Punisher Anthony Skyblade Cable Emma Frost Surge Peter Quill Agent Coulson Smuga The Lizard Taskmaster Doctor Strange Toxin Ant-Man Spider Woman Thaddeus Ross Frank Murphy Teddy Altman Speed Gamora Miguel O'Hara Invisible Woman Sasha Aristow Miss America Sin Quicksilver Amora Flash Thompson Abysswalker Katharine Dissimuler Kaine Cosmo the Dog Moonstone Summer Johnny Blaze Wonder Man Carol Danvers Scarlet Spider Nova Skye Elektra Natchios Samantha Hudson Beam Randy Black Panther Chloris Thor Hela Sersi Szaman Clockmaker Samael Loki Captain America Tony Stark Balder Rocket Raccoon Daredevil Viper Darkhawk 77 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Darkhawk
Liczba postów : 146 Data dołączenia : 25/08/2012
| Temat: Ulice NYC Pon Sie 27, 2012 4:04 pm | |
| First topic message reminder :Ulice Wielkiego Jabłka. Można je podzielić na dwa rodzaje: uczęszczane i lepiej-się-tu-nie-zapuszczaj. Te pierwsze są zatłoczone i szare, drugie puste i brudne. Nieważne do którego rodzaju można zaliczyć tę na której się znajdujesz, w obu przypadkach: pilnuj swojego portfela!
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Sie 31, 2014 11:19 am, w całości zmieniany 5 razy (Reason for editing : Pierwotnie znajdował się tu także post fabularny. Został przeniesiony do pierwszego fabularnego posta Darkhawka.) |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Noh-Varr
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 18/01/2017
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Lut 08, 2017 6:07 pm | |
| Zajmij go czymś. Już miał powiedzieć, kiedy facet zniknął. Z jednej strony nawet się cieszył, bo oznaczało to, że za niedługo przybędzie pomoc, a Hulk nie będzie biegał już po ulicach. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że monstrum poślizgnęło się na jakiejś mazi, dlatego też automatycznie zaczął szukać wzrokiem odpowiedzialnego za to osobnika. Czy możliwym było, że pomoc przybyła tak szybko? Nieeeee, raczej nie. Niewątpliwie jednak, ktoś postanowił pomóc, ale Noh nie miał czasu, żeby go szukać i nawiązać kontakt, pozwalający na współprace w rozłożeniu zielonej bestii, biegającej po ziemiańskim mieście. Kilka wystrzałów później stwierdził, że znowu musi zabrać się za nową taktykę. I uniknąć CHOLERNIE DUŻEGO potwora lecącego prosto na niego. Do głowy wchodziły mu jedynie przekleństwa w języku Kree, ale czasu nie potrafił zastopować, dlatego też prześlizgnął się po masce samochodu, aby następnie wylądować na zgiętych nogach i kopniakiem posłać auto w miejsce, gdzie leciał Hulk. Następnie skoczył do tyłu, oddając całą salwę strzałów z blasteru w owy pojazd, mając nadzieję, że ten wybuchnie, chociaż w minimalny sposób raniąc przeciwnika. W końcu jednak zdał sobie sprawę, iż powinien jakimś sposobem spowolnić Hulka, żeby mieć z nim jakiekolwiek szansę. Nie musiał czekać zbyt wiele na nadejście olśnienia – mógł przecież kontrolować w ograniczony sposób swoje ciało! Odetchnął głęboko, skupiając się na swoich paznokciach. Tak, paznokciach. Dostał już odpowiednią dawkę adrenaliny dzięki walce, jaką zafundował mu zielony potwór, a więc nie zdziwił się tym, że nie miał żadnych problemów z nieznacznym wydłużeniem paznokci, które niemal niezauważalnie pozieleniały, co oznaczało, że obecnie mógł zatruwać niemal każdego. Wystarczyło lekkie zadrapanie. Co prawda nie wiedział, jak zadziała to na górę mięśni, ale spróbować nigdy nie zaszkodził, a więc z bijącym szybciej niż zazwyczaj oczekiwał kolejnego ataku, chcąc w odpowiednim momencie podjąć się uniku. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Lut 14, 2017 11:31 am | |
| Szybko nadgonił unoszącą się Wandę. Drogę na miejsce pokonał w całkowitej ciszy, zresztą i tak nie była to wcale długa podróż. Lot w rejony MGH trwał najwyżej parę minut. W końcu znaleźli się na tyle blisko, by mógł przyjrzeć się wszystkiemu co miało tam miejsce na poziomie ulicy. - Ani śladu Pyma. Spróbuję się z nim skontaktować. – poinformował Wandę, gdy skanery nie wykazały obecności Mściciela na miejscu toczącego się właśnie na ulicach miasta starcia. Czemu zniknął i zostawił wszystko w rękach młodszego pokolenia? Dobrze byłoby się tego dowiedzieć. Podjął więc próbę komunikacji za pomocą dostępnych mu metod, jedna po drugiej, aż otrzyma odpowiedź od Hanka: „Doktorze, jesteśmy na miejscu. Gdzie jesteś?” Nadlatując z powietrza mieli doskonałą okazję, by na szybko przyjrzeć się sytuacji, ocenić zagrożenie i podjąć odpowiednie decyzje. Musieli to zrobić szybko. Ze stworem o sile Hulka trzeba się liczyć, a nieodpowiednie podejście może skutkować jeszcze większymi zniszczeniami. Najlepiej byłoby wyprowadzić go z centrum lub jakoś unieruchomić, by jak najbardziej ograniczyć szkody. Może przenieść walkę do Central Parku, który przecież znajdował się w pobliżu. Najpierw jednak trzeba byłoby wyprowadzić stamtąd cywili. Nie będzie to takie łatwe, nawet pomimo obecności Wiedźmy. Wypadałoby też skonsultować się z pozostałymi biorącymi udział w walce postaciami. - Dasz radę jakoś go unieruchomić lub spowolnić? – spytał partnerki. – Chociaż na chwilę. Chyba, że masz inny pomysł. – był otwarty na propozycje. Potrzebne są precyzyjne działania, zwłaszcza walcząc na zamieszkanym obszarze, a co dopiero w środku miasta takiego jak Nowy Jork. Na więcej swobody naprawdę rzadko mogli sobie pozwolić. Zawsze starał kierować się tym tokiem rozumowania i najczęściej dobrze na tym wychodził. Widząc szarżę Hulka wprost na jednego z walczących zdecydował się podjąć jakieś działania. Wciąż będąc w locie skupił się na przemieszczającej się istocie, analizując każdy jego ruch i obliczając trajektorię po której będzie się poruszał. Zamierzał posłać krótki promień energii tuż przed istotę. Może wybije go z rytmu, lekko zaburzy równowagę. Nie chciał jeszcze strzelać w stwora, nie wiedział z czym dokładnie ma do czynienia, jakie są jego możliwości. Wolał więc nie ryzykować. Przy okazji swoim atakiem da znać pozostałym, że przybyło wsparcie. Po oddaniu tego swoistego strzału ostrzegawczego wyląduje na ziemi, wcześniej znacznie zmniejszając swoją gęstość, gdyby sprowokowany jego działaniem stwór zamierzał z niego uczynić cel następnego ataku. Wtedy przeniknąłby przez syntezoida, odsłaniając się na kontrę. Na to w każdym razie liczył. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Lut 15, 2017 8:04 am | |
| Podążała w kierunku współrzędnych przekazanych przez Carol. Z łatwością utrzymywała się na odpowiedniej wysokości, aczkolwiek po kilku sekundach nie omieszkała wytworzyć przed sobą drobną barierę, by ta skrywała ją przed zbyt intensywnym napływem powietrza. W przeciwnym wypadku musiałaby przymykać oczy, a teraz nie liczyło się nic innego jak dokładny ogląd sytuacji. Pierwsze co dostrzegła to krążące helikoptery. Wstyd ją pochłonął, gdy zdała sobie sprawę, że interwencją jako pierwsi zajęli się SHIELD, a nie Mściciele, ale nie zamierzała dać się stłamsić tym myślom. Zresztą w końcu ze sobą współpracowali. Wanda natomiast jak zwykle narzucała sobie ambitnie wysoką poprzeczkę. Zamiast zamartwiania wzniosła się jeszcze wyżej. Rozsunęła dłonie jeszcze bardziej na boki, a swój lot przyspieszyła odpowiednim ułożeniem palców - znaki jak zwykle okazywał się być pomocne. Im bliżej miejsca zdarzenia, tym jej oczom ukazywali się agenci również wznoszący się nad ulicami, jednak nie z pomocą jakichkolwiek mocy, tylko jetpacków. Z tego co mogła zaobserwować to to, że spełniali rolę zabezpieczającą cywilów, za co od razu obdarzyła ich ogromną wdzięcznością, ponieważ oni zatem mogli się skupić już na źródle wszystkich zmartwień… Nawet nie musiała znać dokładnej lokalizacji pobytu Hulka, bo ścieżka gęsto usłana zniszczonymi samochodami, czy ogólnie pojętym pobojowiskiem wyraźnie wskazywała na kierunek tymczasowej trasy zielonego monstra. Wanda musiała jeszcze bardziej wzmocnić barierę, ponieważ pomimo niższego już lotu wiatr zdawał się dąć coraz to mocniej. Nie wiedziała, że działo się to za sprawą poznanego już w hallu Tony’ego. Jeżeli uda mu się motyw z posłaniem blachy na przywitanie prosto w hulkową rozwścieczoną twarz to Wanda już to zapewne zauważy, ponieważ w tym momencie górowała bezpośrednio nad całą sytuacją. Jednak tym razem spojrzenie kasztanowłosej piękności skupiło się na młodym chłopaku, który przyciągał całą uwagę zielonego. Niestety nie był to ani czas, ani miejsce na zbyt intensywne przyglądanie się poczynaniom Noh. Jedyne na czym dodatkowo się przyłapała to nasuniętej przez obecność jasnowłosego chłopaka myśli, że właśnie ma do czynienia z kolejnym członkiem Young Avengers. Westchnęła w duchu żałując, że ostatnio nie poświęciła im wiele czasu i z postanowieniem poprawy zwróciła wzrok w kierunku Visiona. Może nie wyglądała na kogoś kto go słuchał, ale nic bardziej mylnego. Wanda przesunęła wzrokiem w poszukiwaniu Ant-Mana, a gdy kontakt z nim w rezultacie się nie udał dodała kolejne zmartwienie do swojej długiej listy. Z drugiej strony miała świadomość, że ktoś taki jak Pym nie dałby się tak łatwo pokonać przez Hulka, więc stwierdziła, że może gdzieś coś kombinuje. Na prośbę Visiona kiwnęła głową i posłała mu swoje skupione spojrzenie, nie bez cienia – jak zwykle – tajemniczości. Patrząc w te duże, niebieskie oczy, w momencie gdy wydawała się być taka nieobecna, a zarazem niesamowicie skoncentrowana i osadzona w danej chwili, można było pomyśleć, że kto inny panuję nad ciałem, tej ciepłej, obdarzonej ogromnym sercem kobiety. - Już się robi. Mam dla niego coś specjalnego. Coś co wryje go w ziemię. I to dosłownie – Rzuciła podniesionym tonem. Mina Wandy Maximoff stężała. Wymalowane na niej skupienie oznaczało tylko jedno. Szykowała się do odpowiedniego działania. Zupełnie bez ostrzeżenia obszar dookoła rąk Szkarłatnej nabrał koloru obfitej czerwieni, a gdy już wychwyciła odpowiedni moment połączyła dłonie i skierowała je na Hulka. No, może nie docelowo na niego, ponieważ przecięła mu drogę postrzępioną wiązką mocy, odcinając zarazem od Noha. Grunt pod nogami zielonego zaczął się zapadać, a twarda, betonowa powierzchnia zmieniła się w coś na kształt ruchomych piasków. Im bardziej będzie chciał się z nich wyrwać, tym bardziej będzie się w nich zapadał. Na ile to będzie możliwe, postara się by jak najszybciej znalazł się tam wręcz do szyi. Na tyle na ile da jej siła, w ten własnie sposób będzie próbowała go powstrzymać - po części zabierając mu grunt spod nóg, by nie mógł nigdzie wyskoczyć i zabierając mu również elementy, które mogłyby stanowić podporę dłoni... czy nawet przedmiotów, które dookoła - w promieniu rozpiętości ramion monstra zmieniały się w miałki piasek. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Lut 15, 2017 9:13 pm | |
| To był dla Hulka dość niefortunny moment - głównie dlatego, że kilka ataków nastąpiło jeden po drugim i się ze sobą połączyło, przez co bestia po kolei oberwała całkiem sporym kawałkiem metalu, który właśnie zakończył swoją karierę fragmentu schodów przeciwpożarowych, a następnie autem, na którego wybuch złożył się promień Visiona oraz wystrzały Noh-Varra. Potwór nawet nie próbował się przed nimi bronić, wszystkie na siebie przyjął, a gęsta chmura dymu na chwilę zasłoniła jego sylwetkę, nim wyleciał poza jej zasięg i uderzył o chodnik - otoczony deszczem większych i mniejszych części samochodowych. W ten sposób utworzył w podłożu spore wgłębienie, od którego dalej pomknęły liczne pęknięcia. Sama siła jego upadku była wystarczająca, aby odepchnąć znajdujące się najbliżej niego obiekty, w tym wcale nie takie małe i lekkie pojazdy. Stwór wyglądał na jeszcze bardziej zezłoszczonego niż do tej pory - o ile było to w ogóle możliwe. Jego twarz wykrzywiła się w dosłownie maskę wściekłości, mięśnie zauważalnie pracowały pod grubą skórą, napinając się, wykazując pełną gotowość do działania... Hulk oddychał ciężko, wręcz dyszał, a z jego ciała aż zdawała się unosić para - choć o wiele bardziej prawdopodobne było to, iż takie wrażenie robił po prostu dym, który jeszcze przy nim pozostał po eksplozji. Bestia nie traciła czasu, tylko od razu sięgnęła po spory kawałek płyty chodnikowej, który odłupał się od reszty - i cisnęła nim w stronę pierwszego lepszego celu, którym okazał się być akurat Vision. Rzecz jasna syntezoidowi nic się nie stało, gdyż ten improwizowany pocisk po prostu przez niego przeleciał i rozbił się na samochodzie parę metrów dalej, przy okazji wyrządzając mu spore szkody i uruchamiając alarm, głośny i męczący, pulsujący, dekoncentrujący. Dla Visiona i Noh-Varra nie miało to raczej większego znaczenia, lecz już dla Wandy i Anthony'ego owszem, gdyż ich zdolności wymagały utrzymywania skupienia. Na szczęście Hulk nie zdążył zrobić wiele więcej, choć ta porażka wyraźnie bardzo mu się nie spodobała. Bestia już chciała ruszyć z miejsca, gdy podłoże zaczęło się pod nią zapadać... I to odwróciło jej uwagę. Zielony sapnął głośno, a wyraz jego twarzy - choć wciąż wyrażający wściekłość - zaczął również odzwierciedlać zdezorientowanie. To głównie dzięki temu zaskoczeniu stwór - zamiast od razu odskoczyć, gdy miał na to jeszcze szansę, bo grunt stanowił dla niego jakieś oparcie - najpierw spróbował unieść nogę, co przyspieszyło jego zapadanie się. To też nie przypadło mu do gustu, jeżeli sądzić po głośnym ryku, który z siebie wydał. Mniej więcej w tym czasie Pym zareagował na próby nawiązania z nim kontaktu - co jednocześnie usłyszał zarówno Vision, jak i Scarlet Witch. Mieli szczęście, że Ant-Man wybrał akurat ten moment, bo przynajmniej nie przeszkodził im w trakcie ataku czy obrony, a w chwili, gdy walka wyglądała już w zasadzie na wygraną. -Wybaczcie, jestem w szpitalu. Pracuję nad czymś istotnym i obiecuję, że wszystko wyjaśnię, gdy tylko będę mieć ku temu okazję, ale teraz posłuchajcie mnie uważnie: to nie Bruce, więc nie wiem co będzie w stanie zrobić. Nie skrzywdźcie go, niczym sobie na to nie zasłużył i musi być po prostu przerażony, a może cierpi z bólu. Był tu pacjentem, wraz z zespołem naukowców z S.H.I.E.L.D. prowadziłem eksperymentalną terapię, zadziałała na próbki, ale kiedy zdecydowaliśmy się zastosować ją na nim... Sami widzicie efekty. Dobra wiadomość jest taka, że w tej formie jego organizm na pewno poradzi sobie z chorobą, a jeżeli wytworzy przeciwciała, to będziemy mogli je pobrać i pomóc innym... Podczas tej przydługiej relacji, coraz bardziej wkurzony Hulk - o ile można go było jeszcze tak nazywać - szarpał się i miotał, starając się uwolnić. Nie szło mu to najlepiej i przez to osuwał się niżej, tyle że... W pewnym momencie stało się jasne, że on naprawdę parował. Mocno. Temperatura jego ciała musiała poważnie wzrosnąć, być może na skutek walki ze wspomnianą przez Pyma chorobą, a może po prostu taki już był jego urok. Wreszcie otaczający go piasek zaczął się przekształcać... Zastygać w szkło... A na nim był już w stanie znaleźć oparcie - choć przy okazji je rozkruszył, to jednak odbił się od niego i wyskoczył ze swojej dziury, lądując pewnie z dziesięć metrów dalej - na samym środku ulicy. Nie można byłoby powiedzieć, że stwór płonął. Wokół niego nie utrzymywały się płomienie... Tylko bardziej coś na kształt aury. Gorące powietrze sprawiało, że obraz przy nim wyraźnie falował. Najwyraźniej ograniczał się więc do emitowania ciepła - ale nawet to nie brzmiało zachęcająco, gdy zaczął rozglądać się za celem, na którym powinien wyładować swoją złość... A być może wręcz się zemścić? Wyboru dokonał szybko. Najprawdopodobniej zapamiętał, że wcześniej nie był w stanie zrobić krzywdy ani Visionowi, ani Noh-Varrowi, dlatego tym razem skupił się na Wandzie. Zamiast spróbować ku niej skoczyć, zielony pochwycił dwa samochody na raz, po jednym na łapę, przy okazji pozostawiając wgniecenia w ich blachach - po czym cisnął nimi po kolei w kobietę, zapewne chcąc zrzucić ją na ziemię. Na tym nie poprzestał - od razu sięgnął po kolejny wóz, najwyraźniej zamierzając kontynuować do skutku.
|
| | | Anthony Skyblade
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 14/01/2017
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Lut 17, 2017 11:44 am | |
| Avengersi przybyli, choć w nielicznym składzie, i próbowali poradzić sobie z potworem. No i nie szło im najlepiej. Mniej więcej tyle zarejestrował chłopak, pochłonięty tworzeniem wichury, aż do momentu, kiedy nagle w jego pobliżu zawył alarm. Gdyby Tony bawił się wiatrem bez stresu, niską prędkością, zapewne nie odczułby nawet różnicy, teraz jednak zmarszczył brwi, odruchowo zerkajac w kierunku z którego dobiegał hałas. Drobna pomyłka spowodowała, że wiatr wymknął się spod kontroli i pchnął nastolatka naprzód. Nieprzygotowany w żaden sposób uderzył o chodnik, przetaczając się kilka metrów bezwładnie. Powietrze nie wyhamowało oczywiście, a co gorsza zaczęło tworzyć samoistny wir w punkcie styku między ulicami. Chłopak oczywiście pojął dramatyzm sytuacji, w której znalazł się głównie on sam, kilkanaście metrów od niekontrolowanego, rodzącego się tornada. Zginąć od wiatru byłoby okrutną ironią losu, toteż natychmiast podniósł się na nogi i gestykulując, co teoretycznie miało mu pomóc skupić się na konkretnych czynnościach, zabrał się do działania. Próby rozwiania tornada byłyby ryzykowne w tych warunkach, toteż postanowił zagrać va banque i uderzył w nie kolejną dawką powietrza, przepychając szalejący żywioł w kierunku Hulka. Nie słyszał zakazu robienia krzywdy pacjentowi, zresztą nie sądził, żeby dał radę, starał się więc unieść potwora w powietrze, gdzie ten nie mógłby wyrządzić większych szkód. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Lut 24, 2017 11:39 am | |
| Odgłos wyjącego alarmu nie poprawiał jej humoru. Nie żeby rozjuszone, hulko-podobne stworzenie to robiło, ale potrzebowała warunków do skupienia. Na szczęście przyzwyczajona do surowych okoliczności w jakich zwykle przyszło im pracować skierowała spojrzenie na rozdzierający dźwiękami samochód. Za wzrokiem powędrowały i dłonie, a że pojazd nie stanowił dla niej żadnego wyzwania, wycelowała silę swej mocy w kierunku płyty pod którą znalazło się auto. To pod naporem tajemnej potęgi wgniotło się jeszcze bardziej do środka, mając nadzieje - uciszając już na zawsze. Co prawda zniszczyła pojazd, ale... umówmy się, właściciel i tak by nim już sobie daleko nie pojechał. O ile by w ogóle wsiadł...Reed Richards pewnie dałby radę! Dopiero po tym skierowała całą swoją uwagę na rozjuszonego giganta. Szkarłatna nie użyła całej swej siły, ponieważ zapadanie gruntu pod nogami nie-Hulka nie wymagało aż takiej mocy. Chciała go unieruchomić i sprawić by się uspokoił, co prawda w dość drastyczny sposób, ale póki co jej wyobraźnia podpowiedziała takie rozwiązanie. Na dodatek przy jego zachowaniu nie musiała zbyt wiele robić, ponieważ mężczyzna swoim zniecierpliwionym działaniem sam ukręcał na siebie bat. Niestety nie na długo. Z dozą grozy przyglądała się poczynaniom przerośniętego mężczyzny, a dokładnie temu jak wściekle się szarpał i miotał, a drugim uchem wsłuchiwała się w krótki raport Hanka. Początkowo bardzo się zmartwiła, słysząc, że Ant-Man wylądował w szpitalu, ale kilka sekund później już powstrzymywała przewrócenie oczami słysząc, że to kolejny niewypał w ich eksperymentach. Chociaż 'niewypał' w tym przypadku nie był fortunnym określeniem, ponieważ wybuch złości mieli okazję właśnie obserwować. - Czy coś jeszcze powinniśmy o nim wiedzieć? - Zapytała stanowczym tonem, zdradzając tym samym delikatne niezadowolenie. Dlaczego ludzie nie mogli wyciągnąć pewnych wniosków na przykładach z przeszłości? Może czas przestać na siłę zmieniać naturę człowieka i zacząć korzystać ze swoich umiejętności zupełnie inaczej? Nie zamierzała jednak teraz wdawać się w dyskusję. Mieli inne sprawy do roboty. Wanda zaczynała mieć problem. I to spory. Monstrum najwyraźniej emanowało bardzo wysoką temperaturą, skoro piasek pod wpływem ciepła zmieniło się w szkło. Ogólnie nie zamierzała się do niego zbliżać nawet na metr, jednak teraz miała kolejny powód by tego nie robić. Zresztą stwierdziła, że czas zmienić strategię. Widząc nadlatujący samochód wyciągnęła dłonie tak jakby chciała się od niego bezsensownie zasłonić. Zaraz jednak z rąk trysnęła kolejna wiązka energii, która chwyciła samochód i pochłaniając przód maski starała się go zatrzymać. Niestety odrobinę się przeliczyła łapiąc auto w locie z tak ogromną siłą jaką dzierżył moloch, więc pchnęło ją do tyłu, ale w końcu utrzymała pozycję w powietrzu. W pierwszym odruchu chciała go odrzucić, ale nie chciała zaatakować naszpikowanego testosteronem mężczyzny. Przed sobą wytworzyła tarcze, co nie wymagało aż tak wielkiej siły, dlatego rzucane przez monstrum samochody mogły się od niej dobijać. - Wiem, że cierpisz, ale nie jesteśmy tu po to by cię jeszcze bardziej skrzywdzić. Chcemy pomóc. Proszę uspokój się zanim zrobisz coś czego możesz później żałować - Krzyknęła przekonywującym głosem, wkładając w ton jak najwięcej ze swojej wrodzonej dobroci serca i ciepła. Na tyle na ile pozwalała jej sytuacja, rzecz jasna. Niestety to nie był jedyny problemem. Wanda poczuła powiew rwącego wiatru. Starała się nie martwić tym faktem, by tarcza cały czas ratowała ją przed atakiem ze strony nadlatujących samochodów, ale coraz to większy wiatr zmusił Szkarłatną by skierowała spojrzenie w przeciwną stronę. I zobaczyła. Zobaczyła nieporadnego Tony'ego, który nie radził sobie ze swoją mocą, a potem.. nadlatujące tornado. Wanda nie zamierzała zwlekać. Jedną dłonią starała się podtrzymywać pole siłowe chroniące ją przed samochodami, a drugą próbowała zapanować nad tornadem. Może gdy rozjuszone monstrum zobaczy, że i jego broni przed nadciągającą trąbą to tym bardziej uwierzy w jej słowa i zacznie się uspakajać. Wanda próbowała rozwiać ją, formułując mniejsze tunele, rozsyłające powietrze na wszystkie możliwe strony, starając się zapanować nad chaosem, korzystając z magii chaosu. - Tony... jakbyś... mógł... zająć... się cywilami... - Krzyknęła do niego przez zaciśnięte zęby. Kropelki potu wystąpiły na czoło wiedźmy, a na jej twarzy wymalował się grymas wysiłku. Nie mogła powiedzieć nic więcej. Samo artykułowanie sprawiało jej problem, jednak miała nadzieje, że chłopak zrozumie przekaz... |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Sob Lut 25, 2017 5:35 pm | |
| Faktem było, że wszyscy zaatakowali niemal jednocześnie i w innym przypadku dzięki temu mogliby osiągnąć lepszy rezultat, ale tu nie przyniosło większego skutku. Tylko jeszcze bardziej rozwścieczyli Hulka, a biorąc pod uwagę jego zdolności można powiedzieć, że to nie jest korzystna sytuacja. Zgodnie z przewidywaniami następny atak potwora skupiony był na Visionie, więc jego wcześniejsza decyzja o przejściu w stan fazowania okazała się dobrym posunięciem. Po tym mieli już ogólną wiedzę na temat jego wytrzymałości i ogromnej siły, być może nawet na poziomie zielonego kolegi Bannera. Nie ma więc przeciwskazań, innych niż miejsce, w którym się znajdują, by walczyć na poważnie z użyciem wszelkich dostępnych środków. Wanda także nie marnowała czasu i przeszła do realizowana swojego planu. Z lepszym skutkiem niż on przed momentem. Wydawało się, że zdołała skutecznie unieruchomić przeciwnika, ale syntezoid wiedział, że nigdy nie można być czegoś zbyt pewnym. Do tego wiadomość od Pyma. Znów, nie napawała specjalnym optymizmem, ale wiedzieli już z czym i kim mają do czynienia. Mniej więcej. Właściwie wcześniej o tym nie pomyślał, ale Wanda na szczęście chyba wpadła na podobny pomysł, który pojawił się teraz w głowie Visiona. Domyślał się, że natura transformacji tego człowieka jest inna niż w przypadku Bannera, ale może uda im się rozwiązać problem w bardziej pokojowy sposób? Warto dać temu szansę. W razie, gdyby próba podjęta przez Scarlet Witch nie podziałała, miał już pomysł na swój kolejny ruch. Nie zamierzał ani na sekundę powracać do w pełni materialnej formy. Nie podczas walki z tym akurat przeciwnikiem. Jeśli ma zdolności zbliżone do tych jakie posiadają Banner i jego Hulk, to każda chwila nieuwagi mogłaby wtedy doprowadzić do rozszarpania Visiona na strzępy. Nie miał zamiaru do tego doprowadzić. Co więc takiego planował uczynić? Przefazować przez Hulkopodobego stwora, być może nieco zmieniając swój stan tak by potwór na pewno to odczuł, ale nie na tyle, by mogło stać się coś znacznie gorszego. A w najgorszym przypadku mogło dojść nawet do śmierci potraktowanego w ten sposób osobnika. A tego chcieli przecież uniknąć. Natychmiast po tym wróci do w pełni niematerialnej formy i dopiero wtedy podejmie dalsze decyzje. Ruszył w kierunku Hulka. Spokojnie, powoli pokonując dzielącą ich odległość. Cały czas przyglądał się jego reakcji, starał się także mieć oko na Wandę i jej stan, by w razie ruszyć jej na pomoc. Wiedział, że utrzymywanie silniejszych zaklęć po jakimś czasie nie wpływa dobrze na jej organizm. A tu musi radzić sobie z kilkoma rzeczami na raz i żadna na pewno nie jest przesadnie łatwa. Powinien ją obserwować i jeżeli zobaczy, że dzieję się z nią coś niepokojącego natychmiast ruszy jej z pomocą. Do tego czasu będzie analizował każdy szczegół i przymierzał się do realizacji swojego planu. W zależności od tego jak zachowa się agresywny wróg. Jeśli trochę się uspokoi dalsze próby dojścia do rozwiązania poprzez negocjacje, a jeśli nic nie zmieni się w jego zachowaniu, albo stanie się jeszcze bardziej agresywny, podejmie próbę przefazowania przez niego. |
| | | Noh-Varr
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 18/01/2017
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Lut 26, 2017 2:44 am | |
| Noh miał nadzieje, że zmasowany atak w końcu sprawi, że Hulk zostanie rozłożony na łopatki, lecz widocznie czekał go lekki zawód, bowiem kiedy monstrum ponownie pojawiło się na jego oczach, bez wątpienia nie było uspokojone, ani pokonane. Ba, można było spokojnie powiedzieć, że ataki bohaterów tylko bardziej go zdenerwowały, a ten wyglądał teraz jak mała, zielona gwiazda ściągnięta na ziemię i emitująca ciepło, co wyraźnie można było zobaczyć. Dlatego właśnie, kosmita doszedł do wniosku, że jego wcześniejszy plan raczej nie wypali. Nie miał zamiaru zostać rozerwanym na pół, postanawiając dalej ostrzeliwać go z daleka, choć nie było to najskuteczniejsze. Wierzył mimo to, że połączonymi siłami zdołają powstrzymać Hulka. W końcu wiara była podstawową rzeczą potrzebną dobremu wojownikowi. Jedna z bransolet mężczyzny zaczęła się wydłużać, powoli zmieniając kształt z regularnego blastera do nieco dłuższej, podobnej nieco do ludzkiego karabinu snajperskiego. Druga natomiast, wręcz przeciwnie, złożyła się z powrotem, formując formę startową. Kree czym prędzej wskoczył za jeden z samochodów, który nie został jeszcze zniszczony przez wściekłego przeciwnika, lub też przez moce ludzi usiłujących go powstrzymać, w tym też jego. Przykucnąwszy, złożył swoją rękę na masce machiny, przymykając jedno oko, mając zamiar odgrywać snajpera. Miał nadzieje wypatrzeć jakieś słabe punkty, które pozwoliłyby mu na osłabienie lub zlikwidowanie oponenta, choć po tym, co przyjął na swe ciało wydawało się to niemożliwe. Już przymknął jedno z oczu, już wstrzymał oddech, mając zamiar wystrzelić potężny pocisk zdolny zmieść zwykłego człowieka z powierzchni ziemi, kiedy dosłyszał głos lewitującej kobiety, która usiłowała... negocjować? Z potworem? Nie można się dziwić, że był, lekko mówiąc, zaskoczony. Oczywiście, na początku chciał czym prędzej wykorzystać tę sytuację, w końcu była idealna. Uwaga przeciwnika zwrócona na kogo innego, broń wymierzona prosto w jego głowę, taka szansa mogła się już nie nadarzyć. Niemal już nacisnął spust, lecz ostatecznie posłuchał głosu rozsądku. Tak naprawdę nie wiedział nic o potworze, poza tym, że jest wybitnie silny i szybki, a ci cali... Mściciele, zapewne spotkali się z nim już nie raz, a więc, choć rozmowa z nim wydawała mu się bezsensowna i niedorzeczna, opuścił nieco broń, w każdej chwili będąc jednak gotowym na przypuszczenie ataku. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Mar 01, 2017 6:22 pm | |
| Odpowiedź Pyma nie nastąpiła od razu - przez chwilę po pytaniu Wandy komunikatory milczały i koniec końców mężczyzna odezwał się ponownie dopiero w momencie, gdy Hulk przystąpił już do atakowania samochodami. Być może nie należało się temu dziwić; w końcu Ant-Man mógł zajmować się w szpitalu czymś delikatnym lub skomplikowanym, wymagającym skupienia. -Ciężko powiedzieć. Chorował na coś silnie zakaźnego przez kontakt z krwią, ale jeżeli jest tak wytrzymały jak nasz Hulk, to raczej nie będziecie się musieli o to martwić... O ile w ogóle wciąż zaraża. Na wszelki wypadek uważajcie- rzecz jasna dla Visiona ta informacja nie miała żadnego znaczenia, a mimo to Pym użył liczby mnogiej... Być może odruchowo, a może odnosząc się też do Noh-Varra, zakładając, że dadzą mu znać o tym szczególe? W tym czasie jednak Scarlet Witch musiała dzielić uwagę między słuchanie tych wytycznych i blokowanie ataków Hulka - w trakcie obrony zmieniając zresztą taktykę. Pierwszy ze złapanych przez nią samochodów, ze zmiażdżonym przodem, opadł na ulicę. Kolejne dwa rozbiły się już o tarczę, a że siła rzutu była ogromna, to zgniotły się o nią praktycznie całkowicie. Być może to tarcie - lub sama energia Wandy? - dostarczyło im iskrę potrzebną do eksplozji... Grunt, że jeden po drugim nastąpiły dwa wybuchy, głośne i jasne, zaraz potem roztaczające wokół siebie całą masę gryzącego dymu. Z pewnością dekoncentrowały - a w tym momencie było to o tyle okropne, że z drugiej strony zbliżała się przecież kolejna atrakcja. Tornado może i stanowiło zagrożenie dla Hulka, jednakże początkowo o wiele bardziej zaszkodziło po prostu otoczeniu. Co prawda Anthony'emu udało się je od siebie odepchnąć, więc w tym momencie chłopak był stosunkowo bezpieczny - pomijając może to, że pokazał się wszystkim obecnym, więc teoretycznie mógł zostać obrany przez Hulka za kolejny cel - ale znajdujące się na drodze trąby obiekty nie miały już tak dobrze. Wszelkie zalegające na ulicy śmieci, gałązki drzew, ba, nawet te mniejsze i lżejsze samochody przesuwały się zgodnie z ruchem wiatru czy wręcz wzbijały w powietrze. Dla znajdującej się w powietrzu Wandy całe to zjawisko stanowiło największe zagrożenie, ale pozostali zebrani również nie mogli go zlekceważyć. Przynajmniej alarm samochodowy został już unieszkodliwiony i nie rozpraszał dłużej niczyjej uwagi... Trudno powiedzieć czy to słowa lub działania Scarlet Witch przyniosły jakiś efekt, czy też monstrum przestało ciskać samochodami ze względu na tornado; ważne, że na moment bestia sobie przerwała i przez kilka sekund tylko przesuwała wzrokiem po okolicy, dysząc przy tym ciężko. Jej ciało w dalszym ciągu parowało... Być może nie była to jednak ofensywna zdolność, tylko stwór po prostu się przegrzewał, sam się przez to gotował - i tylko przypadkiem użył tej cechy, aby wydostać się z piaskowej pułapki? Przynajmniej przez tę krótką chwilę Vision i Marvel Boy mogli wstrzymać się z realizacją swoich planów - szczególnie, że ten ostatni w dalszym ciągu mógł w każdej chwili wkroczyć do akcji, pierwszy zaś miał teraz okazję poświęcić uwagę Wandzie. Choć kobieta zauważalnie się męczyła, to jednak jakoś sobie radziła: od trąby zaczęły odchodzić liczne strumienie powietrza, biegnące w różne strony, raz węższe, a raz szersze, położone niżej i wyżej - i tak dalej... ... Tyle że - choć początkowo tornado wyraźnie od tego słabło - nagle oddzielone przez Scarlet Witch podmuchy wezbrały na sile i praktycznie całkowicie wyrwały się spod kontroli. Przyspieszyły, wzmocniły się, powietrze stało się na tyle ostre, że przy kontakcie wręcz rozcinało ubrania i skórę - a do tego wiatr był w stanie porywać spore ciężary. Co prawda nie unosił jeszcze wysoko samochodów, ale wprawiał je w ruch, z kolei z człowiekiem mógłby już sobie pewnie poradzić. Poza tym strumienie powietrza zdawały się poruszać i zakręcać w losowych kierunkach, co zdecydowanie nie było naturalne. Anthony znajdował się dość daleko od pozostałych, a mimo to nawet on odczuwał najnowsze skutki swojej własnej pomyłki. Najgorsze dla niego było zaś chyba to, że wspierane magią chaosu powietrze nie chciało go słuchać, więc mógł jedynie je kontrować lub przed nim uciekać - a nie był w stanie uspokoić tych wzmocnionych podmuchów. Kilka strumieni wiatru uderzyło także w Noh-Varra oraz - przede wszystkim - w samochód, na którym chłopak się urządził. Auto nie stawiło praktycznie żadnego oporu; najpierw obróciło się wokół własnej osi o jakieś dziewięćdziesiąt stopni, potem zaś zostało gwałtownie odepchnięte i to z siłą wystarczającą, aby na kilka sekund je poderwać, na szczęście niezbyt wysoko... Nim wreszcie przetoczyło się na dach - i poturlało dalej, stopniowo nabierając prędkości. W najlepszej sytuacji znajdował się Vision, przez którego cała ta wichura po prostu przenikała; z drugiej strony oznaczało to, że syntezoid sam nie mógł wiele zrobić, jak długo chciał cieszyć się z tej odporności. Przywracając sobie cielesność wystawiłby się już na podmuchy - szczególnie w początkowej fazie, gdy byłby jeszcze bardzo lekki. Oczywiście nie pozbawiało go to od razu wszystkich możliwości. Wanda z kolei była w dużej mierze odsłonięta na ataki. Co prawda z jednej strony chroniła ją tarcza, lecz nawet jeżeli otoczyła się nią całkowicie, to w pierwszej chwili i tak oberwała strumieniem powietrza z przeciwnego kierunku. Wraz ze wzrostem zmęczenia kobiety słabła zaś jej bariera, więc nie mogła utrzymywać jej wokół siebie w nieskończoność, gdy poświęciła już energię na rozproszenie trąby. Musiała coś z tym zrobić póki jeszcze mogła... Hulk natomiast jeszcze przez krótką chwilę oceniał nową sytuację. Wydawał się być zdezorientowany, być może nie rozumiał tego, co się wokół niego działo... Lecz nagle z boku uderzył w niego spory konar drzewa, który skutecznie wybił go z tego stanu - i ponownie dokarmił jego złość. Bestia ryknęła głośno, po czym, najwyraźniej nie zastanawiając się już dłużej, pochwyciła przesuwający się właśnie obok niej samochód i zaczęła wykorzystywać go do strącania z toru lotu obiektów, które mogły w nią trafić. Nie pomagało jej to, że sama również po części poddawała się strumieniom powietrza, przez co z trudem utrzymywała względną równowagę. Wiatr był na tyle potężny, że - uderzając w budynki - zdzierał ich wierzchnie warstwy i wybijał w nich szyby, wdzierając się w ten sposób do środka. Nic dziwnego, że z takich wnętrz zaczęły się rozlegać krzyki, raz tłumione, a raz niesione przez podmuchy powietrza. Już wkrótce potem do śmieci, gałązek i wszystkich innych dotychczasowych "pocisków" dołączyły również płytki, dachówki i tym podobne elementy okolicznej architektury. Zniszczony w pobliżu hydrant pluł wodą, a wichura niosła jej krople daleko, przy okazji mocno je ochładzając. Teraz już nawet konary drzew i mniejsze samochody wznosiły się coraz wyżej i wyżej.
|
| | | Anthony Skyblade
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 14/01/2017
| Temat: Re: Ulice NYC Sob Mar 04, 2017 5:20 pm | |
| Przez chwilę, dosłownie chwilę, wszystko wyglądało jakby miało się udać. Mimo, że pułapka Wandy - zdaniem chłopaka, bardzo pomysłowa - nie spełniła swojego zadania, to Hulk i tak jakby się uspokoił. Kawaleria była na miejscu, gotowa do zmasowanego ataku, w całkiem komfortowej sytuacji. I wtedy on wszystko popsuł. No cóż - na swoje usprawiedliwienie miał jedynie zerowe doświadczenie w ofensywnym stosowaniu mocy. Okazało się, że precyzyjne manewrowanie wiatrem, aby przechwycić produkty ze sklepów, albo rozbić czymś szybę nie miało nic wspólnego z kontrolą rosnącego w siłę tornada, a co dopiero z wykorzystaniem go w taki sposób, by nie zniszczyć wszystkiego wokół, ale unieszkodliwić wroga. Wroga - bo tak właśnie myślał o Hulku Tony. Nie mógł usłyszeć komunikatów Pyma, nie wiedział więc, że powinni traktować go bardziej ulgowo, jak oszalałego człowieka, a nie jak oszalałą bestię. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że może on potrzebować ich pomocy, zwyczajnie koncentrował się na możliwie najskuteczniejszej metodzie ataku lub obezwładnienia. Dlatego też działanie Scarlet Witch naprawdę go zdumiało. Czemu próbowała unieszkodliwić tornado, kiedy był już niemal w stanie je ogarnąć? Fakt faktem, wyrządzało wysokie szkody - szyby w budynkach pękały, przedmioty o masie nawet samochodu osobowego ruszały się po jezdni w niekontrolowany sposób, a lżejsze przedmioty zmieniały się w pociski, ale z perspektywy Tony'ego - wszystko szło w dobrym kierunku. Nastolatek oczywiście nie pomyślał, że Wanda chciała oszczędzić zniszczeń, albo że nie mogła wiedzieć, w jakim stopniu kontroluje żywioł. Poczuł się raczej jak młody zawodnik piłki nożnej, który ma właśnie strzelić gola, kiedy ktoś bardziej doświadczony z jego własnej drużyny uznaje, że jest lepszy, zabiera mu piłkę i marnuje akcję. Szczęśliwie alarm już nie wpływał na jego koncentrację, chociaż chłopak nie wiedział kto wyświadczył mu taką przysługę. To w zasadzie była jedyna dobra wiadomość. Wiatr, który Wanda wyrywała z huraganu, teraz stał się już czystą, zabójczą siłą, która nie podlegała kontroli chłopaka. Mógł jedynie kontynuować proces odzyskiwania władzy nad głównym trzonem tornada, jednocześnie decydując się pokazać dokładnie każdemu zainteresowanemu. W końcu dotarły do niego słowa mutantki i zdziwił się po raz kolejny. Cywile? Czy nie po to wkoło byli agenci? Ich celem nie było zabranie przypadkowych osób z okolicy? Cóż - krzyki z budynków, w które trafiały wzmocnione porywy wiatru uświadomiły mu, że chyba się mylił... Jednak nie poczuł wyrzutów sumienia. Lata spędzone na ulicy ukształtowały bardziej brutalny sposób postrzegania rzeczywistości. Tony uznał, że skoro cywile nie opuścili budynków, to ich decyzja, według której narażają się na wysokie ryzyko. Zgodnie z własnym sumieniem uniósł nieco ręce, zbliżając je do siebie, co pomagało mu skupić się na wykonywanym wysiłku. Mianowicie zamiast żałować za winy i rozpraszać tornado postanowił brnąć uparcie w swoje bagienko. Z miną typu "Nie do końca wiem co robię, ale plan jest dobry" narzucał własną wolę żywiołowi. Jego uwagi nie uszła oczywiście spora liczba wzmocnionych odnóg - nie mógł ich kontrolować, ale może mógł zaprzęgnąć je do określonej pracy..? Wykorzystując wszystko czego nauczył się do tej pory na ulicy - szybką reakcję na nieprzewidziane ruchy, dynamiczne zmiany decyzji i precyzyjne manipulacje wiatrem, zdecydowanie przystąpił do realizacji szalonego planu. Swoją drogą - planu zupełnie w jego stylu - za który pewnie niedługo będzie musiał przepraszać. W jednej chwili zaczął wczuwać się w, osłabiony teraz, prąd tornada i zmusił je do zwężenia się. Prawo zachowania energii zadziałało bez zarzutu - dramatycznie rozpędzając powietrze wirujące w kółko. To była ta łatwiejsza część, a chłopak już zaciskał zęby z wysiłku. Do tej pory wszystko wyglądało, jakby faktycznie zajął się cywilami i ograniczeniem zniszczeń - mimo zdecydowanie wyższej prędkości tornado nie panoszyło się już po drodze, grzecznie zajmując jej środek. Tony nabrał powietrza w płuca i zerknął z przepraszającym uśmiechem na Wandę. - Wybacz - mruknął pod nosem. Uniósł się na palcach stóp i zrobił krok w przód, w kierunku centrum wichury, mocno uderzając w chodnik nogą. W ten sposób zwizualizował sobie czas podejmowania kolejnych działań. Moment uniesienia się wyznaczył na przygotowanie do popchnięcia mas powietrza znajdujących się wkoło. Moment tąpniecia natomiast, na chwilę odebrał mu dech z wysiłku. Wtedy właśnie zmusił tornado do gwałtownego rozszerzenia i, aby podnieść jego prędkość, wpompował w nie wszystko co zgromadził wcześniej. Dodane powietrze stworzyło otoczkę, wokół wcześniejszego, w celu otoczenia wstęg potraktowanych magią Wandy. Tony liczył na to, że używając dwóch części tornada jako młota i kowadła zakrzywi tor zbuntowanego powietrza i rozpłaszczy je, tworząc coś szybszego i poteżniejszego, niż sam byłby w stanie. Zamknął oczy, przestając myśleć w kategorii chłopaka z ulicy i przestawiając się na huragan, w którym na bieżąco trzeba reagować na wyrywające się wstęgi powietrza. Jego oddech stał się płytki, ręce przeszło dogotanie, jakby nałożono na nie wielki ciężar. Zmusił powstały twór do ruchu na Hulka, licząc na to, że jeśli wszystko się uda, ścisła kontrola umożliwi mu uniknięcie dodatkowych zniszczeń, poza przedmiotami bezpośrednio na torze żywiołu. Jaki był cel? Tornado, miało porwać stwora w powietrze i utrzymać go w górze, gdzie nie miałby sposobu ucieczki ani ataku. Ponadto cyrkulacja wiatru powinna ostudzić monstrum, a wzmocnione i rozciągnięte wstęgi, produkcji Scarlet Witch, miały stworzyć coś na kształt rotujących ostrzy, dających dodatkową pewność, że Hulk nie wyskoczy z tornada. Przez myśli przemknęło mu, że jeśli się uda, zapewne dostanie opiernicz za nieposłuszeństwo i samowolkę. W przeciwnym razie... Cóż - musiałby szybko zniknąć z miasta, a najlepiej też ze stanu. Wolał nie wyobrażać sobie potencjalnych szkód i kosztów. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Mar 05, 2017 12:03 pm | |
| - Wiesz, że ‘brak zmartwień’ nie idzie w parze z tą sytuacją, Hank? – Rzuciła ni to żartobliwie, ni to do siebie dając po części upust swoim coraz to bardziej zbierającym emocjom, które bądź co bądź, musiała utrzymać na wodzy. A… musiała przyznać, że było ciężko, gdy ze zgrozą obserwowała poczynania Hulka przed, którymi broniła się jak tylko mogła. - I jak tam? Jest jakiś progres? – Rzuciła jeszcze pytaniem do Pyma, a potem już w pełni skupiła się na swoich działaniach, a przede wszystkim na ostrzeżeniu pozostałych przed dodatkowym zagrożeniem, robiąc to tak najbardziej neutralnie jak się dało. - Wiem, że to zabrzmi jak oczywistość, ale nie podchodźcie do niego i starajcie się utrzymać jak największy dystans. W tym ciele uwięziony jest człowiek, zakażony człowiek, któremu musimy pomóc. Trzeba go unieruchomić by nie siał zniszczenia– Krzyknęła do Noh i Tony’ego. A co do ostatniego. Chłopak najwyraźniej nie zrozumiał delikatnej aluzji. Mówiąc, że ma zająć się cywilami oczywiście miała na myśli, by już im nie pomagał. Wanda pomimo dość kryzysowej sytuacji nie zamierzała go urazić. Chciał pomóc. Chciał dobrze, a wyszło, jak zwykle. Z tego co zdążyła zaobserwować nie panował nad swoimi mocami i raczej nie do końca sobie z nimi radził, dlatego też postanowiła przejąć inicjatywę. Sama również nie wiedziała jak pokonać tak silny żywioł, więc na początku stwierdziła, że rozdzielenie go na mniejsze skupiska powietrza pomoże w rozwianiu się wiatru na wszystkie strony, a co za tym idzie zniwelowaniu tak silnych podmuchów. Zapomniała jednak jaka magia chaosu jest zdradliwa i jak chętnie wymyka się spod kontroli. Na szczęście Wanda potrafiła nią władać, a przynajmniej w momencie, gdy ta nie znajdzie w luki w jej skupieniu i nie zacznie żyć swoim życiem. Czy mogła się jednak temu dziwić? Prawa natury rządziły się swoimi zasadami, a to ona chciała sobie je podporządkować. Z drugiej strony, skoro już posiadła taki dar nie zamierzała z niego nie skorzystać niosąc pomoc innym. Dodatkowo miała u boku swojego najserdeczniejszego przyjaciela. Vizh sprawiał, że czuła się bezpieczniej. Jego obecność dawała jej pewność, że cokolwiek by się nie wydarzyło on będzie w stanie zapanować nad sytuacją i doda jej otuchy. Znał jej barwną osobowość również na tyle, by wiedzieć co zrobić by ją uspokoić. Dlatego też, pewna swoich działań nie zamierzała zwlekać. Czas na realizację kolejnego planu. …Ale zanim do tego doszło musiała się zmierzyć ze słabnącą energią i coraz to większym napływem powietrza. Pchnięta z przeciwnej strony odleciała do przodu, uderzając w swoją barierę. Momentalnie ją zniwelowała, by nie tracić póki co więcej energii i wzniosła się wyżej, tam gdzie opór powietrza nie był, aż tak silny, reagując tylko w momencie doraźnego ataku ze strony otoczenia, czy to zasłaniając się tarczą z mocy, czy najzwyczajniej w świecie uciekając przed zagrożeniem. Z tej perspektywy również dostrzegła poczynania blondyna… Jeżeli działania Tony’ego w pełni się udadzą i zdoła uwięzić zielone monstrum w trąbie powietrznej, Wanda otoczy się odpowiednią barierą, dzięki której pęd powietrza oraz wszelkie z nim związane niedogodności typu, gazety, gałązki czy… ale nie na tyle by powstrzymać nadlatujący samochód, dlatego miała nadzieje, że któryś z pozostałych współtowarzyszy albo się tym zajmie, albo ostrzeże by mogła się przed nim uchylić. Tym razem nie chciała tracić, aż tak dużo energii na barierę, chociaż po tym co zamierzała zrobić, miała nadzieje na jej uzyskanie. Wzniesie się wtedy na wysokość nie-Hulka i będąc w odpowiedniej odległości od smagającego coraz to intensywniej wiatru. Niby bariera mogła zadziałać, no ale przezornie wolała trzymać dystans. Zresztą, nie musiała być aż tak blisko by zrobić to co zamierzała. Sądząc po przegrzewaniu się monstra oraz jego nadmiernej energii, panna Maximoff postanowi mu jej trochę podebrać. Dzięki temu może trochę mu ulży w ‘gorączce’ nie tylko na ciele, ale i również i duszy. Może nawet da radę go uśpić. Chcąc tego dokonać wyciągnie dłonie najpierw na bok i odchyli je do tyłu biorąc niesamowicie głęboki oddech, a potem wymierzy je w zielonego szepcząc pod nosem inkantację. Im bardziej wejdzie w odpowiedni trans, tym bardziej głos stanie się coraz to bardziej zacięty i głęboki. Kobieta postara się wyssać z niego tyle energii, ile będzie potrzebne do wyciszenia umysłu. Na tyle na ile będzie mogła będzie starała się ją rozproszyć kierując pozytywny prąd na otaczającą naturę, a i również na siebie. Jednak jeżeli będzie groził brakiem kontroli – nad sobą czy nad energią, zacznie ją jeszcze bardziej rozpraszać. Sam proces, choć dość męczący z boku będzie wyglądał dość zjawiskowo. Wanda połączona z Hulkiem czerwoną energią, sama będąca w otoczeniu bariery, która jedyne to tyle o ile będzie chronić. Jeżeli okaże się, że zbyt ciężko będzie ją utrzymywać i wyciągać energie, Wanda jeszcze bardziej zwiększy dystans i ją zniweluję. Grunt, by go uspokoić, a panowie? Panowie mogą zająć się obroną. A nuż będzie potrzebowała Visiona, by najzwyczajniej chwycił ją w pasie i przytrzymał, aby miała okazję dokończyć inkantację i sprawić by Hulk zasnął. Wtedy nadzieja w Tonym. Skoro już tyle dokonał to chyba nie napotka żadnych trudności w wyciszeniu tornada i zarazem opuszczeniem zielonego na ziemie tak by o nią nie rąbnął z impetem. Jeżeli działania Tony’ego odniosą skutek pół na pół, a mianowicie żywioł okaże się na tyle silny, by wymknąć się spod kontroli to Wanda postanowi mu pomóc. Jeżeli będzie miała jakieś pytania co do planu i zamiarów chłopaka to oczywiście się podpyta. Szkarłatna jednak była na tyle bystra by sama się zorientować jaki zamysł miał blondyn. Jeżeli jakieś pasmo powietrza zacznie mu umykać, Wanda swoją mocą postara się spacyfikować i owinąć cały twór lejem swojej, klasycznie czerwonej wiązki. Starając się utrzymać na wodzy tym razem dwa tornada w jednym. Nie będzie to proste, ale tym razem będzie uważać by magia chaosu nie wymknęła się spod kontroli. Miała nadzieje, że dzięki współpracy porwanie Hulka się uda, a ona będzie mogła zniwelować pomocowe zapory i skupić się na wysysaniu energii z rozjuszonego mężczyzny. Jeżeli oba plany diabli wezmą, gdy ponownie się okaże, że Tony swoimi mocami porwał się z motyką na słońce, to nie będzie miała innego wyjścia jak pozostawić Noh i Visiona z Hulkiem sam na sam, ona natomiast w pełni skupi się nad zapanowaniem nad żywiołem. Po pierwsze nie zamierza zajmować się wszystkim na raz Oceniając sytuację skieruje swoje moce do najbardziej niosącej zniszczenie trąby (chociaż i to mogło być złudne, no ale musiała od czegoś zacząć) i postara się opleść spiralą, aby unieść je nad ziemią. Dzięki temu przestaną się przemieszczać po ziemi, a potem wznieść się z nimi na tyle wysoko by nie sprawiały problemu i tym razem rozwiać trąbę we wszystkich kierunkach, by żywioł mógł znaleźć ujście w czterech stronach świata. I tak postara się zrobić z każdą, tym razem nie pozwalając by utworzyły się z nich małe tornada. Co z resztą bez chmur burzowych oraz odpowiednich warunków atmosferycznych nie było za bardzo możliwe. Z drugiej strony miała świadomość potęgi magii chaosu, dlatego tym razem dopilnowała by nie wymknęła się z pod kontroli. |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Mar 08, 2017 10:07 pm | |
| Zjawił się. Powolnym, twardym i mocno zdyscyplinowanym krokiem pewnie maszerował na dachu jednego z większych budynków, przeznaczonych do rozbiórki. Kamienna mina, złowrogo zmarszczone brwi do środka, a także pozbawione emocji puste spojrzenie. Był to nie kto inny, jak sam Punisher, który delikatnie kołysząc swymi barkami na boki, obojętnie ciągnął po gruncie kawałek swojego długiego płaszcza, często trzepoczącego w powietrzu za sprawą silnego wiatru. Na plecach upiętą miał wyrzutnię rakiet, przy lewym biodrze M4A1 z modem granatnika, zaś w swych obu rękach trzymał prawdziwą broń na dinozaury, Gepárd Anti-Materiel Rifle serii M3, karmiącą się pociskami 14.5×114mm. Był to karabin przeciwpancerny, stosowany między innymi do likwidacji wrogich czołgów. Punisher zatrzymał się niespełna dwa metry od samego skraju dachu, po czym nabrał powietrza do płuc, jeszcze raz spoglądając w kierunku detonatora przy pasie. Nie bez powodu wybrał budynek do rozbiórki. Odpowiednio przygotował się do starcia z potworem demolującym miasto, zamierzając zaspokoić swoje nieustępliwie narastające pragnienie mordu. Palce u prawej dłoni zaczęły mu dygotać jak przy silnym nałogu, a sam Castle wręcz nie mógł się doczekać, kiedy przyłoży jeden z nich do spustu karabinu, mając na celowniku oponenta godnego ukarania. To była ta cudowna chwila, kiedy mściciel choć na chwilę przypominał sobie, kim tak naprawdę był przed tragedią, która go spotkała. Przez te cenne minuty odzywała się w nim ta mała cząstka ludzkiego Franka, a nie Punishera - potwora pozbawionego wszelkich emocji. Działo się to dlatego, że przed samym ukaraniem Castle przypominał sobie dlaczego to robi, a także kogo usiłuje pomścić tak brutalnym działaniem. Dynamicznie oparł swój karabin przeciwpancerny przy skraju dachu, po czym równie stanowczo zdjął z pleców rakietnicę, kładąc ją nieco dalej. Wkrótce samemu położył się na brzuchu i przystawił oko do celownika, by po chwili także wślizgnąć palec między spust broni. Mściciel w pierwszej kolejności zabrał się za skan otoczenia, starając się wyłapać z miejsca dziejącej się akcji jak najwięcej przydatnych informacji oraz potencjalny celów do szybkiej kasacji. Pierwszy osobnik, jaki nawinął się na celownik, to siwowłosy w bardzo ciasno przylegającej do ciała piżamie. Dzierżył w dłoniach karabin snajperski przeciętnego kalibru, którym niewątpliwie obierał na muszkę zielonego potwora, rzucającego pojazdami gdzieś w samym środku tornada. W zasadzie to wyglądał jak jeden z tych superbohaterów, ale ta broń palna? Ciekawe. Wkrótce przyszła pora na dwójkę dziwaków, lewitujących w powietrzu. Byli chyba z Avengers, ale tak naprawdę czort ich wiedział. Castle totalnie wywalone miał na te wszelkie organizację do walki z przestępczością. Do tego zawsze bardziej go wkurzały, niż jakkolwiek przyczyniały się do walki ze złem. Superbohaterowie ich pokroju zwykle nie mieli jaj do zabijania, a więc wszystko, co uda im się schwytać, w pierwszej kolejności pakują za kratki, nie myśląc już o tym, iż ktoś taki po pewnym czasie wyjdzie na wolność i znów zacznie robić swoje. Niemniej, nie wpisywali się do czarnej listy, a więc można było przesunąć celownik nieco dalej. Był nim niezły rodzynek - w zasadzie jeszcze dzieciak. To on rozpętał to piekło, w wyniku którego zielony w środku zszedł z priorytetów. Chyba próbował się opanować, ale kiepsko mu to szło. Porwał się z motyką na słońce, znacząco przeceniając swoje możliwości. Przeklęci mutanci. Frank wycelował w jego klatkę piersiową, gdyż to zdecydowanie wystarczało. Pocisk o takiej sile, wystrzelony z miejsca oddalonego od epicentrum o dobre 1200 metrów, bez problemu rozerwie go na drobne kawałeczki, jak nie zdematerializuje totalnie. Ale czy młody faktycznie zasłużył? Mimo wszystko warto było czekać na dalszy rozwój sytuacji. |
| | | Noh-Varr
Liczba postów : 10 Data dołączenia : 18/01/2017
| Temat: Re: Ulice NYC Sob Mar 11, 2017 1:05 am | |
| Jedynie przez krótką chwilę dane mu było stać w jednym miejscu, obserwując sytuacje. Niby Hulk nie wybuchł nagłą wściekłością, a atak nastąpił ze strony najmniej spodziewanych przeciwników - wiatru i kupy metalu zbitej razem, którą na ziemi zwali samochodem. Noh nadal spoglądał na ludzi z lekką wyższością, w końcu nie było nawet porównania pomiędzy nimi, a wysoko rozwiniętą rasą Kree, lecz nie o tym teraz. Zdążył zarejestrować nagły obrót samochodu, a więc błyskawicznie przeturlał się na bok. Nie był to jednak koniec kłopotów, po nim kosmita zdążył zareagować, samochód uderzył, zwalając go z nóg i wypierając na chwilę dech z płuc. Normalnie uznałby, iż ta zniewaga krwi wymaga i najpewniej puścił z dymem owy przedmiot, ale nie było na to czasu. Miasto homo sapiens właśnie było niszczone przez ogromne zjawisko meteorologiczne. Dodatkowo wyglądało na to, że niektórzy z nich nie opuścili swych domów. Jego reakcja wydawała się najszybsza. Nim inni bohaterowie zdążyli cokolwiek zrobić, lub narobić więcej kłopotów, pozaziemska istota już zręcznie wymijała samochody i inne przeszkody, pędząc ile sił w nogach w stronę źródła krzyków. Starał się zignorować pierwsze oznaki zmęczenia, kiedy pokonywał kolejne metry ściany budynku. Zignorował również odzianą na czarno postać, która mignęła mu na jednym z budynków, nie podejrzewając nawet, że człowiek ten może być potencjalnym zagrożeniem, co było dość nieodpowiedzialne z jego strony, nie zapomnijmy jednak, iż wciąż był jeszcze młody. Na rodzimej planecie, pobierał nauki, z których wiedział, że nieodpowiedzialne zachowania to specjalność ludzi w jego wieku. W każdym razie, po stosunkowo krótkim biegu, wreszcie dotarł na balkon, gdzie nie przejmując się zbytnio kosztami odbudowy (w końcu ratował tu życie!), przemienił okno w kupkę szklanych odłamków, włamując się do środka mieszkania. Stojąc już w środku ludzkiego legowiska, przymknął oczy, starając się skupić. Jego głównym celem było oddzielenie głośnych odgłosów tornada i bestii za oknem, od odgłosów ludzi w opałach. Nadmiar dźwięków zaczynał już denerwować jego wyczulony zmysł słuchu, lecz i to zostało zaraz dodane do listy z wdzieczną nazwą "Rzeczy do Ignorowania". Priorytetem było odnalezienie nierozważnych ziemian, którzy nie opuścili jeszcze swego mieszkania, dlatego też Noh ponownie skierował się w stronę odgłosów krzyczących ludzi, w międzyczasie zmieniwszy swe rękawice w bronie bardziej odpowiednie do walki w zwarciu, jakimi były dwa krótkie, ostre ostrza, połyskujące delikatnie złotym kolorem, co zauważył w stojącym nieopodal czymś, które najwidoczniej pokazywało jego odbicie. Nie dał się jednak ponieść pokusie dłuższego wgapiania w swoje oblicze, miast tego kontynuując sprawdzanie mieszkań. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Mar 20, 2017 2:45 pm | |
| Pym zdążył jeszcze odpowiedzieć na pytania Wandy - i choć przy ryku wiatru nawet głos z komunikatora bywał zagłuszany, to jednak w jego słowach dało się dosłyszeć zamyślenie i rozkojarzenie. Mężczyzna najwyraźniej skupiał się na swojej pracy, a wielu zarzucało mu już, że kiedy to robił - ignorował całą resztę świata. -Myślę, że udało nam się określić bezpieczną dla człowieka dawkę... Oby tylko była wystarczająca...- w tym momencie zamilkł, jak gdyby nagle zgubił wątek i nawet nie próbował go odzyskać. Niedługo potem Anthony zaczął wprowadzać w życie swój najnowszy pomysł. Zwężenie - czyli i wzmocnienie - osłabionego wcześniej przez Scarlet Witch tornado poszło mu całkiem nieźle, choć bez wątpienia było trudne i wymagało od niego dużego skupienia oraz włożenia w to sporych pokładów energii. Chłopak wyraźnie odczuwał narastające w nim zmęczenie, przede wszystkim psychiczne, choć konieczność opierania się - lub czasem poddawania - szarpiących nim podmuchom wycieńczała go również pod kątem fizycznym. Być może to właśnie przez to zmęczenie kolejny punkt programu poszedł mu już znacznie gorzej. Owszem, udało mu się gwałtownie rozszerzyć trąbę, wpakować w nią jeszcze więcej mocy - to nie stanowiło problemu. Jednak zapanowanie nad tym tworem... To już była zupełnie inna bajka. W zasadzie całość można by porównać do nagłego i całkiem silnego wybuchu, dla którego tornado stanowiło centrum. Od niego wiatr - niczym fala uderzeniowa - rozszedł się w praktycznie każdym kierunku, zmiatając wszystko, co napotkał na swojej drodze... Wliczając w to między innymi Wandę i Anthony'ego. Kobieta miała o tyle dobrze, że została odepchnięta po skosie w górę - więc nie było za nią niczego, w co mogłaby uderzyć. Mimo to poszybowała dobrych kilkanaście metrów dalej, nim udało jej się wytracić prędkość. Nastolatek nie posiadał tyle szczęścia, on odtrącony został mniej więcej poziomo - i z rozpędu uderzył o stojący kawałek za nim samochód, pozostawiając w nim wgniecenie i wraz z nim odsuwając się jeszcze parę metrów do tyłu. Musiało to być bolesne i pewnie na trochę go zamroczyło. W dalszym ciągu niematerialny Vision w zupełności uniknął skutków tego zjawiska, gdyż wszystko po prostu przez niego przeniknęło; Noh-Varr z kolei zdążył do tego momentu znaleźć się we wnętrzu jednego z budynków, przez co jemu również oszczędzono bezpośredniego zderzenia z falą powietrza. Mimo to nawet w środku odczuł efekty tego zajścia; przez zniszczone okno do pomieszczenia tuż za chłopakiem zaczęły wpadać kolejne obiekty: najpierw lżejsze, jak śmieci czy gałązki, lecz po kilku sekundach dołączył do nich poobijany skuter - skierowany akurat ku Noh-Varrowi. Ludzkie głosy dobiegały z kolei zza drzwi; najwyraźniej mieszkańcy pomyśleli przynajmniej o tym, aby oddalić się od zagrożonej ściany budynku. Nieco dalej słychać było więcej osób - z sąsiednich mieszkań? Wszystko to trochę się ze sobą zlewało. Rzecz jasna Hulk również był podatny na ten "wybuch" wiatru, lecz tym razem jego ciężar zadziałał na jego korzyść - i choć zielona bestia została odepchnięta i uderzyła o ścianę, to nastąpiło to trochę wolniej niż w przypadku Wandy oraz Anthony'ego. Hulk posiadał również tę wyższość, że mógł spokojnie zignorować fruwające wokół niego pociski, podczas gdy sam twórca trąby powietrznej nie mógł już sobie na to pozwolić... I zanim się pozbierał, zdążył oberwać różnymi rozpędzonymi śmieciami, głównie w korpus i ręce. W innym wypadku może nie byłoby to takie szkodliwe, ale przy takiej prędkości nawet moneta potrafiła wyrządzić szkody. Rzecz jasna wszystko to było dobrze widoczne dla Punishera - który znajdował się na tyle daleko od centrum wydarzeń, że nie oberwał najsilniejszymi falami powietrza. Mimo to nawet z tej odległości mógł odczuć, że wiatr się wzmocnił... Nieszkodliwie dla niego, ale niszczycielsko na zagrożonym obszarze. Na tej podstawie mężczyzna mógł wyciągnąć pewne wnioski - dotyczące na przykład zdolności Anthony'ego oraz tego, w jakim stopniu nad nimi panował... Lub też jakie miał podejście względem ich używania. Jedyny plus sytuacji był chyba taki, że przynajmniej atmosfera na polu walki dosłownie się oczyściła. Tornado zniknęło, ulica opustoszała - bo wszelkiej maści samochody, motory, ba, nawet drzewa zostały odepchnięte lub wyrzucone kilkanaście, jeżeli nie kilkadziesiąt metrów dalej... W kilku pojazdach uruchomiły się alarmy, jednakże w tylu, że ciężko byłoby określić ile dokładnie ich było. Trzy, pięć, osiem? Dźwięki irytująco się na siebie nakładały. Nawet pobliskie budynki oberwały i najprawdopodobniej będą wymagały remontu. Dobrze, że S.H.I.E.L.D. i Stark odpowiadali za takie rzeczy. Hulk z kolei powoli odsunął się od ściany. Chwilowo jego ciało przestało parować, lecz czy to dobrze czy źle? W końcu Pym wspominał o chorobie, którą stwór miał usunąć ze swojego ciała, a podwyższona temperatura na ogół pomagała z takimi sprawami. Był już zdrowy? A może przegrywał z tą dolegliwością? Wydawał się spokojniejszy, choć nozdrza mu drgały, a wzrok przesuwał się po okolicy. Chyba nawet jego zieleń zaczynała właśnie trochę blaknąć...?
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Mar 20, 2017 9:37 pm | |
| - To za ile będziesz na miejscu? – Zapytała jeszcze zanim akcja rozkręciła się na dobre, mając nadzieje na nie tylko rychłą odpowiedź od Pyma, ale również i jego przybycie. Odepchnięta siłą natury poszybowała w górę. Z jej gardła dobył się zdławiony krzyk. Początkowo troszeczkę się poddała, by dać mięśniom wytchnienie. Przymknęła również strudzone walką powieki, ale odpoczynek nie trwał długo, ale te kilka sekund na daną chwilę musiało wystarczyć. Wiedząc w jakim położeniu się znajduję nie włożyła zbyt wiele mocy by nie oddalić się od wszystkich aż nazbyt daleko, dlatego siła wiatru zniosła ją kilkanaście metrów dalej, aż w końcu zatrzymała się w powietrzu. Niestety było już za późno na ratunek. Anthony rąbnął z impetem w samochód. Rozchyliła usta, chcąc wydać z siebie gorzkie westchnięcie. Przejęta obniżyła lot i skierowała się prosto do chłopaka. Chciała sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Młody człowiek nie powinien uczestniczyć w tak niebezpiecznych akcjach, nie mając w pełni opanowanych mocy. Zaczynała czuć się winna za cały ten młyn. Co prawda nie taka była umowa z chłopakiem, no ale jaka była szansa na dogadanie skoro poświęciła mu tak mało czasu? Za dużo, za dużo na jej głowie. Musiała wziąć kilka głębokich wdechów. Za długa przerwa od udzielania się w akcjach Mścicieli. Czas na nowo poukładać pewne sprawy. - Tony! – Krzyknęła w kierunku chłopaka i szybko do niego podeszła. Widząc, że ten jest po prostu zamroczony dała sobie spokój ze sprawdzaniem pulsu oraz innymi kontrolującymi zabiegami czy w ogóle tlił się w nim jeszcze płomień życia. - Dzięki bogu, że żyjesz. Odpocznij, okay? Nie angażuj się już i tak wiele dla nas zrobiłeś. Nie mogę pozwolić na to by stała się tobie krzywda – Starała się go przekonać, chociaż czas jaki został im dany kurczył się z każdą sekundą. Nie miała zbyt wiele chwil na tłumaczenie i sama myśl sprawiała jej ból, co zresztą mógł zaobserwować na strapionej twarzy Szkarłatnej Wiedźmy. Nie potrafiła obojętnie przejść obok krzywdy drugiego człowieka. Miała nadzieje, że chłopak zrozumie tę bolączkę patrząc w zatroskane spojrzenie Wandy. Nie czekając na odpowiedź odwróciła się i ruszyła w kierunku Hulka. - Hank, wiemy jak ma na imię? – Zawróciła się do komunikatora mając nadzieje, że Ant-Man uraczy ją taką informacją. W ten czas dostrzeże blaknący kolor skóry zielonego monstra oraz wzrok już nie przypominający tego, który to szukał czegoś, czym mógłby cisnąć przed siebie, trafiając tym samym kogoś z obecnych. Tym razem postanowi podarować sobie górowanie nad zieloną masą mięśniową, ale nie podejdzie na tyle blisko by nie mogła schronić się za tarczą, szkarłatnego pola siłowego. Jeżeli Hulk uzna ją za wroga, zanim Wanda zdąży wypowiedzieć chociażby jedno słowo, nie mając zbytniego wyboru znowu ucieknie mu wznosząc się w powietrze. Z góry już będzie próbowała zamknąć Hulka w klatce z czystej energii. Może przez ten czas zdążą uzyskać pomoc od Pyma. Jeżeli dyszące monstrum nic sobie nie zrobi z jej obecności, Wanda będzie starała się przemówić mu do rozsądku. Znając jego imię cały czas będzie starała się przemówić do jego ludzkiej strony i zapewniać, że są tu tylko po to by mu pomóc pozbyć się tej złości oraz doprowadzić do stanu wyjściowego. Kilka razy nawet powtórzy, że mają już lekarstwo. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Mar 22, 2017 7:47 pm | |
| Unosząc się kilka centymetrów nad podłożem podleciał do oszołomionego młodzieńca. Wracając do normalnej formy powoli opadł na ziemię, po czym wyciągnął w stronę chłopaka pomocną dłoń. Nic nie wskazywało na to, by doznał poważnych obrażeń. Uderzenie było jednak silne i przez jakiś czas będzie to odczuwał. Nie jedna osoba nie wyszłaby z tego w tym, względnie, dobrym stanie. - Tony, tak? Jak się czujesz? – spytał chłopaka. – Nieźle sobie poradziłeś. – pochwalił go po chwili. Mimo braku sukcesu przy pierwszym podejściu do powstrzymania przeciwnika wziął się w garść i naprawił wcześniejszy błąd. Takie podejście naprawdę dobrze o nim świadczy i wiele o nim mówi. Ma potencjał, przy odrobinie samozaparcia i po odpowiednim przeszkoleniu mógłby być cennym nabytkiem dla świata bohaterów. Ciekawe, czy myślał o tym, by wykorzystać swe moce w dobrym celu. Vision zastanawiał się, czy nie powinien później z nim o tym porozmawiać i ewentualnie popchnąć w odpowiednim kierunku. Miał nawet pomysł na to z kim go skontaktować, jeśli zdecydowałby się podjąć tego wyzwania. Ale czas na podjęcie tego tematu przyjdzie, gdy uporają się z obecną sytuacją. Skierował wzrok na podążającą w stronę Hulka Wandę i obserwował. Nie zamierzał interweniować. Kobieta wiedziała co robi, poza tym nie uważał, by akurat w tym wypadku potrzebowała jego pomocy. - Nasz przyjaciel stworzył lekarstwo. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko poczekać na jego przybycie. – poinformował Tony’ego o pozytywnym rozwoju zdarzeń. Jeśli do czasu powrotu Hanka sytuacja znów nie wymknie im się spod kontroli, wszystko powinno zakończyć się sukcesem. Ale nie powinni jeszcze chwalić dnia przed zachodem słońca. W międzyczasie syntezoid zaczął skanować otoczenie szukając wśród sporych zniszczeń ewentualnych poszkodowanych, którzy mogli zawieruszyć się podczas całej zawieruchy, lub mimo ewidentnego zagrożenia pchali się w tę stronę. Takich osób nigdy nie brakowało. Pod tym względem ludzie zawsze go zastanawiali i nigdy nie potrafił zrozumieć tej fascynacji niebezpieczeństwem, u niektórych przedstawicieli gatunku. |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Mar 26, 2017 5:53 pm | |
| Rozbicie tornada spowodowało gwałtowne uderzenie fali powietrza, która niszczycielko rozeszła się po mieście, demolując sporą jego część. Sam Frank zmuszony był na chwile oderwać oko od celownika, by następnie odwrócić się prawym policzkiem do własnego karabinu dzierżącego w dłoniach. Poza tym nic szczególnego się nie stało. Castle mógł kontynuować skanowanie otoczenia, które z resztą teraz uległo zmianie. Białowłosy wpełznął gdzieś do budynku, ratując swoje cztery litery, zaś nastolatek przypominający bezdomnego leżał przy jednym z aut, w które najprawdopodobniej przywalił plecami za sprawą eksplozji huraganu. Tuż przy nim była ta dwójka z wieży Avengers, ewidentnie klepiąc go po plecach za rozwalenie sporej części miasta, aut, sklepów, drzew, a może i nawet pociągnięcie za sobą zmarłych. Innymi słowy banda debili bez wyobraźni i odpowiedzialności za swoje czyny. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wpakować kulkę w każdego z nich, by zapobiec takim przewinięciom na przyszłość. Niemniej wypadało rzucić okiem na Hulka - prawdziwego rodzynka dzisiejszego spektaklu. Wyglądało na to, iż powoli zaczynał się uspokajać, chociażby dlatego, że teraz stał bezczynnie w miejscu i nawet zmieniał kolor. Czyżby zaczynał maleć? Być może. Bardziej ciekawym było to, że jedyna kobieta w gronie postanowiła ruszyć w jego kierunku, tym samym prowadząc rozmowę, gdyż było to widoczne po ruchu jej warg. Punisher skierował celownik w kierunku zielonego, będąc w pełni gotowym do oddania strzału. Co prawda widok rozszarpującego jej ciało potwora byłby w pełni zasłużony za to klepanie bezdomnego po barku, ale mimo wszystko mściciel postanowił ją osłaniać. Jeśli bestia w złości i szaleństwie zdecyduje się na szarżę w kierunku kobiety, Frank bez wahania oddaje strzał z przeciwpancernego karabinu prosto w prawy bark potwora. Jeśli zaś Hulk będzie stał bezczynnie - wstrzymuje się z atakiem. |
| | | Anthony Skyblade
Liczba postów : 21 Data dołączenia : 14/01/2017
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Mar 26, 2017 8:56 pm | |
| Tony poczuł, że odwalił fuszerkę w momencie, kiedy wiatr zaczął przesuwać jego samego. Do tej pory nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się nic takiego. Owszem, chwilę wcześniej tornado przewróciło go na ziemię, jednak było to spowodowane utratą kontroli. Normalnie kiedy używał takiej siły - czyli bardzo rzadko - nie miotała ona nim samym. Chłopak instynktownie dbał o własne otoczenie, odpychając podmuchy od siebie wręcz odruchowo, toteż utratę przyczepności między butami a ziemią odebrał ze zdumieniem. Dopiero, kiedy jego plan runął, a tornado znikło - poczuł jak bardzo był wyczerpany. Czemu tym razem tak go to zmęczyło? Zwykle potrafił wytrzymać dłużej i być świadom tego, na ile może sobie jeszcze pozwolić. Przez myśl przemknęło mu, że może to adrenalina i wcześniejsze popisy uniemożliwiły mu poprawną ocenę sytuacji. Może chodziło też o to, że poza lodami, ostatnie co jadł to falafel przedwczoraj. Bywa i tak. Tak czy inaczej, ciąg myślowy chłopaka, rozpoczęty w momencie rozpadu tornada, trwał tylko ułamki sekundy, zanim fala uderzeniowa nie dotarła do niego samego. Nie zdążył nawet zauważyć, że zawsze, jak chce się zrobić coś dobrego, rzeczywistość oddaje bolesnym bumerangiem. Tym razem bumerang był szybszy od filozofii. I zdecydowanie bolesny. Nastolatkowi świat zawirował przed oczami. Nie ważył wiele, więc mimo próby oparcia się żywiołowi niemalże od razu został poderwany wzwyż na kilkanaście centymetrów, obrócony mniej więcej równolegle do ziemi i posłany wprost na drzwi żółtego cinquecento. Ironia losu. Do tej pory próbował jeszcze ratować się, usiłując skontrować wiatrem działające na niego siły. Potem bardzo elegancko wbił się w metal i od tej chwili nie widać było żadnych dodatkowych prób podjęcia inicjatywy. Obraz, który do niego docierał, był mocno powierzchowny. Zorientował się, że przejechał razem z samochodem kilka metrów. Nie był jednak świadom, czy to wiatr ich przesunął, czy on sam został posłany z tak wielką prędkością, że przesunął pojazd. Miał nadzieję, że to pierwsze. Na chwilę zapanowała ciemność, kiedy siła bezwładności skierowała jego twarz w stronę auta, potem Tony osunął się na ziemię. Świszczące westchnięcie, kiedy całe powietrze uszło z jego płuc, skończyło się w momencie podejścia Wandy. Spojrzał na nią, rejestrując co czwarte słowo, przed oczami mając niewyostrzony obraz Mścicielki. Była zła czy zatroskana? Nie potrafił zogniskować wzroku na jej twarzy, by się upewnić. Z drugiej strony, czemu miałaby się martwić? Chyba tylko tym, że gówniarz jeszcze dycha. W jego świecie nie istniały powody, dla których Wiedźma mogłaby mu współczuć. Choć z zewnątrz chłopak wyglądał w zasadzie całkiem nieźle, czuł się jak po czołówce z tirem. Może i to był efekt zmęczenia, jednak drażniące świszczenie, które miało miejsce przy każdym ruchu jego klatki piersiowej wskazywało raczej na pęknięte żebra. Ewentualnie kilka żeber. Szczęśliwie dla siebie, blondyn nie odczuwał bólu, ten miał nadejść później, kiedy odpuści adrenalina i szok. Tymczasem - nie wiedzieć po co - chłopak zaczął się podnosić. "Wychowanie" dało o sobie znać. Tony chciał się ewakuować, zanim ktoś zada kluczowe pytania w stylu "dlaczego? Po co?" i jeszcze gorsze "Wiesz ile to kosztuje?". W całym zamroczeniu nie dostrzegł nawet Visiona tuż obok. Paradoksalnie doskonale go słyszał i rozumiał, jednak jego otępiały w tej chwili mózg nie powiązał faktu głosu z koniecznością obecności jakiejś osoby. Jego własna ocena sytuacji z sekundy na sekundę zmieniła się zupełnie. Czuł się winny za to wszystko, co miało miejsce. To właśnie napędzało go, do próby ewakuacji. Próby - która na razie wyglądała niewinnie, bo chłopak ledwie zdołał usiąść. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Kwi 02, 2017 10:00 pm | |
| Jeżeli nawet Pym odrzekł coś na pierwsze pytanie Wandy, to jego słowa zostały całkowicie zagłuszone przez ryk wiatru; dopiero jego kolejna wypowiedź - albo pierwsza, jeżeli poprzednią kwestię przemilczał - dotarła zarówno do Scarlet Witch, jak i do Visiona. -Agenci pracują nad ustaleniem jego tożsamości, nie miał przy sobie niczego z danymi osobowymi, tylko wizytówkę jakiegoś klubu... Ale na Brooklynie, więc choćby tam został zakażony, to teraz ciężko byłoby to zbadać- wyglądało na to, że albo Ant-Man zakładał, iż Avengers wiedzieli o sprawie coś więcej, albo w swoim zamyśleniu po prostu się zapomniał - i nie zwracał uwagi na to, że mogli mieć jakieś braki. Ulica i jej najbliższe okolice zdawały się być stosunkowo puste, przynajmniej pod względem istot żywych. Prawda była taka, że nawet gdyby ktoś przed chwilą się tutaj znajdował, to zostałby po prostu zmieciony. Sporo osób przebywało we wnętrzu pobliskich budynków, które - choć mocno oberwały - na szczęście nie runęły całkowicie. Mimo to ewakuację należało przeprowadzić jak najszybciej, bo stan ten mógł jeszcze ulec zmianie. Tyle że... Na zewnątrz wciąż przecież czekał Hulk - czyli potencjalne zagrożenie dla ludności cywilnej. Choć służby mogłyby zaryzykować zbliżenie się, to czy byłyby w stanie w razie czego osłonić mieszkańców miasta? Uważnie przyglądając się otoczeniu, Vision dojrzał jednak w pewnym momencie coś, a raczej: kogoś nowego. Ciężko byłoby to nawet nazwać ekipą telewizyjną, ale zza jednej z budowli wychylał się kamerzysta ze swoim towarzyszem. Gdzieś dalej mogło być więcej osób albo samochód stacji - trudno orzec. Grunt, że w tej chwili parka trzymała się jeszcze na dystans i zadowalała się filmowaniem z daleka. W tym czasie Wanda podjęła próbę nawiązania kontaktu z Hulkiem. Początkowo monstrum zdawało się nie zwracać na nią uwagi; w dalszym ciągu toczyło wzrokiem po okolicy, ale nie zatrzymywało spojrzenia na Scarlet Witch, po prostu ją mijało. W końcu jednak w wyglądzie bestii zaczęły zachodzić pewne zmiany... Choć jej rozmiar utrzymywał się na mniej więcej tym samym poziomie, może tylko trochę zmalał, to już skóra wyraźnie szarzała - ale nie schodziła do naturalnego, ludzkiego koloru. Oczy rozbłysły na moment czerwienią, nim wróciły do zieleni, lecz zajście to co jakiś czas się powtarzało. Czyżby ten Hulk mutował w coś innego? Czy może w tak dziwny sposób powracał do swojej prawdziwej formy? Zachowanie potwora dostosowało się zresztą do tych zmian: rozsunął stopy szerzej, jak gdyby szukał pozycji, w której łatwiej będzie mu utrzymać równowagę, pochylił się, na moment uniósł ręce, by przyłożyć dłonie do głowy... Po czym nagle - przerywając Wandzie w połowie zdania - wydał z siebie przerażająco głośny ryk, zacisnął pięści i w mgnieniu oka uderzył nimi o podłoże przed sobą. Najpierw uczynił to obiema rękami na raz, potem zaś już na zmianę lewą i prawą, lewą i prawą... Scarlet Witch na szczęście znajdowała się poza zasięgiem ramion Hulka, lecz jego uderzenia uszkodziły samą jezdnię i w dodatku posłały we wszystkie strony coś na kształt miniaturowych fal uderzeniowych - wystarczająco silnych, by doprowadzić przynajmniej do zachwiania. Przez obecnie szarą skórę bestii coraz bardziej przebijały się zielone siatki naczyń krwionośnych.... ... I w końcu bestia wykonała pierwsze kroki przed siebie. Ciężko powiedzieć czy naprawdę zamierzała się rozpędzić i zaatakować, lecz w tym momencie wyraźnie znów wpadała w szał, więc szarża wydawała się być logicznym rozwinięciem akcji. Nim jednak Hulk nabrał prędkości, nastąpił strzał, w którego rezultacie w prawym barku monstrum pojawiła się całkiem sporych rozmiarów dziura na wylot. W pewnym sensie mogło to być zaskakujące - w końcu ten "prawdziwy" Hulk obrywał dużo poważniej i nic mu tak naprawdę nie było... Ale właśnie, to stworzenie nie było oryginałem - i najwidoczniej znajdowało się w trakcie przemiany, co również mogło obniżać jego odporność na obrażenia. Atak zatrzymał potwora w miejscu, wyrwał z jego gardła kolejny ryk - i od razu odwrócił jego uwagę od Scarlet Witch. Punisher znajdował się za daleko, aby stać się kolejnym celem, lecz to nie oznaczało, że wściekłość bestii tak po prostu rozpłynie się w powietrzu; na czymś musiała zostać rozładowana. Z rany obficie płynęła krew, lecz nie czerwona, a zielona, czego można się było już wcześniej domyślać po zauważalnych gołym okiem naczyniach krwionośnych stwora... Tyle że dziura zdawała się stopniowo zmniejszać, a zieleń - znów rozchodzić po ciele Hulka. To by się zgadzało: złość napędzała przemianę. Ale w takim wypadku... Co działo się wówczas, gdy ustępowała? Bo to przed chwilą człowiekiem nie było. Z kolejnym rykiem na ustach bestia odbiła się mocno od podłoża i odskoczyła jakieś kilkanaście metrów dalej - w kierunku przeciwnym do tego, w którym znajdował się Punisher. Jej skóra znów otaczała się parą, lecz następowało to bardzo powoli, jak gdyby znów zaczynała się rozgrzewać po niedawnym ochłodzeniu za sprawą silnego wiatru. Tak czy siak Hulk musiał zostać zatrzymany, ale nie pomagało, że zwrócił się w stronę kamerujących rozwój wydarzeń mężczyzn, do których miał jeszcze ponad sto metrów. Trudno powiedzieć czy uczynił to świadomie... Możliwe, że nie. Ale czy miało to znaczenie?
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Kwi 03, 2017 9:42 pm | |
| - Prześlij proszę skan tej wizytówki do naszej bazy. Będzie trzeba to sprawdzić… później, skoro teraz ciężko zbadać. Możesz mi tylko powiedzieć dlaczego? Nie chce zapeszać, ale skoro nie mamy tego pod kontrolą, to jednak przydałoby się sprawdzić ten klub. I to jak najszybciej – Rzuciła mając nadzieje, że przy kolejnym kontakcie Pym ją uspokoi, a nie sprawi, że krew w żyłach nabierze jeszcze większego tempa. - Vizh, wiesz coś więcej na ten temat? – Posłała mu to jedno ze swoich porażająco poważnych spojrzeń. Niby nic się za nim nie kryło, jednak ci którzy mieli okazję poznać jej moc, mogli mieć pewne obawy. Niestety nie mieli czasu na pogawędki. Chociaż zdawało się, że nie-Hulk odzyskiwał ludzkie kolorki, nie zamierzała tracić go z oczu. Wręcz przeciwnie. Korzystając z dezorientacji monstra oraz wyraźnych oznak powrotu do stanu wyjściowego, postanowiła podejść troszkę bliżej. To co na wstępie zobaczyła pozbyło ją nadziei na szybkie zakończenie sprawy. Czerwień oczu przywołała jej na myśl Wonder Mana. Z tą różnicą, że te wrażały zmieszanie? Złość? Czyżby monstrum przeistaczało się w inne monstrum? Wanda miała tylko nadzieje, że nie zacznie strzelać wiązkami lasera. Właściwie, tego jeszcze tylko brakowało. ...Och, gdyby wiedziała o niespodziance na dachu budynku… Maximoff wychwyciła ten moment. Najwyraźniej przybrana postawa z rozstawionymi nogami dała jej do myślenia, dlatego postanowiła już bardziej nie podchodzić. Wtedy to też starała się przemówić do rozsądku monstra, ale… niestety na nic się zdały słowa. Chociaż wydarł się z siłą, na serio wielu decybeli... wielu, wielu decybeli, wcale nie wzbudził w niej złości. (Jeszcze). Zasłoniła dłońmi uszy. Ludzki odruch, starała się zachować słuch. Zastanawiała się również czy był to krzyk trwogi, bólu czy złości? - No nic, chyba nie pogadamy – Powiedziała już bardziej do siebie i wyciągając z wcześniejszych doświadczeń domysły na co się zanosi, odrzuciła ręce do tyłu wzbiła się w powietrze. Dosłownie w ostatnim momencie oderwała się od podłoża (jak MG da) uciekając przed falą uderzeniową wywołaną pięściami Hulka. A potem stało się coś, co w pierwszym momencie sprawiło, że ponownie górująca nad Hulkiem Wanda otworzyła oczy tak szeroko jak było to możliwe… i o dziwo, nie była to reakcja na chęć szarżowania na nią monstra. Kolejny ryk rozdarł powietrze, ale tym razem się nie zasłaniała. Może to było głupie z jej strony, ale oderwała zaskoczone spojrzenie od dziury w barku potwora i zawędrowała tam skąd pocisk został wypuszczony. Dopiero wtedy dostrzegła mężczyznę na dachu. Jeżeli jednak z tej odległości nie był to możliwe, tak czy siak starała się przekrzyczeć wrzask coraz to bardziej rozjuszonego Hulka, aby poprosić Visiona, żeby zajął się kimś kto najwyraźniej postanowił zaatakować. Jej uwadze oczywiście nie uszło to, że ów nie-Hulk nie posiadał takiej odporności jak ten ichni, oryginalny, chowający się w postaci Bannera. Może na inne bodźce również nie będzie, aż tak odporny jak ich osobisty, zielony Mściciel? Jedno było pewne, czynnik gojenia działał na najwyższym poziomie, skoro po takiej sporej dziurze rana zaczęła się w dość szybkim tempie zasklepiać. Jeden problem z głowy… Chyba. Hulk odskoczył na kilkanaście metrów, lecz to nie był dla niej żaden problem. Z tego co mogła wywnioskować, im bardziej się wkurzał, tym więcej pary unosiło się nad jego ciałem… Więc… a może by go trochę ochłodzić? Nie trudno wywnioskować zamiary olbrzyma. Wiedząc jaką ścieżką podąża kolejny raz już wyciągnęła ręce na boki. Place ułożyła w charakterystyczne, wręcz demoniczne znaki. Jedne utrzymywała w kierunku do ziemi, a drugie wskazywały kierunek nieba. Intensywnie jarząca się poświata wokół rąk Wandy generowała swą coraz to mocniej mieniącą się siłę. Unosiła ręce tak wysoko, aż te wspólnie utworzyły literę V, a potem energicznie skierowała je ku ziemi, wypuszczając tym samym strugi mocy prosto w wodociągi łączące hydranty. Te po obu stronach ulicy wybiły z niebywałą mocą na drodze szalejącego Hulka. Z intensywnością, a zarazem na oślep zaczęły okładać go po rozżarzonym ciele. Woda wydobywająca się ze zniszczonych rur była o wiele chłodniejsza od tej, która zwykle się tam znajdowała. Oczywiście wszystko za sprawą działań Wandy. Szkarłatna próbowała skupić się na tyle, by jedną dłonią podtrzymywać ogromne ciśnienie, które wydobywało się pod postacią silnych strumieni z hydrantów na drodze Hulka, z drugiej strony coraz to bardziej obniżała temperaturę wody spadającej na ulicę i chaotycznie na jego ciało. Z jednej strony chciała znacznie ochłodzić gorączkę jego ciała, z drugiej podobnie jak wcześniej, chciała zabrać mu grunt spod nóg, a może nawet przymrozić na tyle by nie mógł się poruszać. Jeżeli będzie w stanie uformować lodową klatkę ze zbierającej się wody, a w niej uwięzić Hulka to również pokusi się o taki zabieg. |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Sob Kwi 08, 2017 2:25 pm | |
| Pocisk przeciwpancerny pomyślnie przebił się na wylot przez zieloną kreaturę, pozostawiając niemałą dziurę w barku, z której obficie sączyły się zielone płyny. Punisher pewnym i szybkim ruchem ręki przeładował swoje działo, z którego wyskoczyła łuska wielkości dłoni, i która szybko została zastąpiona kolejną - gotową do wtórnego wypalenia. Rana Hulka goiła się zaskakująco szybko, co było całkiem interesującym zjawiskiem. W zasadzie to Frank spodziewał się takiego obrotu spraw. Uwolniony pocisk przecież nie miał z marszu kasować zielonego, tylko odwrócić jego uwagę od wiedźmy. Oczywiście mógł zostać wycelowany w głowę i temat masakry na ulicach prawdopodobnie zostałby zamknięty, ale coś innego podpowiadało mścicielowi, że osoba za tym stojąca nie do końca jest winna. Owszem, bydlak rozpierdzielał na lewo i prawo praktycznie wszystko co się ruszało, ale czy druga osoba uwięziona w środku bestii była tego świadoma? Niekoniecznie. Z obserwacji wynikało, iż Hulk nawet na moment uspokoił się, zmieniając swoje kolory, lecz równie szybko wkurzył się, powracając do siania demolki. Wiedźma obrała dość ciekawy punkt widzenia, jakoby schłodzenie skóry bydlaka miało przyczynić się do jego uspokojenia. Być może faktycznie coś w tym było, gdyż każde rozzłoszczenie kreatury generowało parę z jego mięśni. Technicznie para mogła przyczyniać się do powiększenia tkanki mięśniowej, więc z drugiej strony gwałtowne schłodzenie mogło wywołać cykl zupełnie odwrotny. Tak czy owak, nawet, jeśli zielony agresor wróci do ludzkiej formy, nie czyniło go to bezpiecznym. Castle bez wahania wpakuje mu kulkę w łeb, jeśli powód jego przemiany nie będzie dostatecznie uzasadniony. Teraz pozostawało tylko z palcem na spuście obserwować zmagania kobiety. Punisher w każdej chwili gotowy był do oddania strzału, w przypadku, gdyby plan wiedźmy nie powiódł się. Tym razem celem będzie prawa łydka potwora, którą na grubszą metę powinno wysadzić na kawałki. Zielony koniecznie musiał zostać powalony na kolana, gdyż pozostawienie go w ciągłym ruchu było zbyt niebezpieczne dla otoczenia. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Kwi 19, 2017 12:07 pm | |
| Widząc spojrzenie kobiety był przekonany o tym, że wciąż miała mu za złe, że wcześniej tego dnia wspólnie z Clintem dość pokrętnie dążyli do tego, by nie dowiedziała się o pewnych dotyczących ich wszystkich sprawach. Udało im się, czy raczej może lepiej byłoby powiedzieć, że przed najgorszym uratował ich wtedy przypadek. Wiedział jednak, że w przyszłości nie uniknie konfrontacji, ale wolał się na tym teraz nie koncentrować. - Coś dziwnego dzieje się na terenie całego Brooklynu. Tylko tam. – odpowiedział Wandzie. Wiedział niewiele więcej i choć mógłby w mgnieniu oka zdobyć najważniejsze informacje o tym zdarzeniu, to postanowił wykorzystać fakt, że rozmawiają z Pymem. Może wie coś czego Vision nie dowiedziałby się z innych źródeł. – Hank, możesz powiedzieć coś więcej na ten temat? – gdy uda im się pomyślnie zakończyć sprawę Hulka być może powinni udać się w tamte rejony i spróbować znaleźć źródło mających tam miejsce zjawisk. Był przekonany o tym, że niektórzy z superbohaterów wzięli już nad tym pracowali, ale dodatkowe ręce zawsze mogą się przydać. Mieli chociaż na tyle oleju w głowie, by trzymać się z dala od całego zajścia. Rozważał interwencję w ich sprawie, ale chwila namysłu wystarczyła, by ostatecznie podjął inną decyzję. Pozwoli im nagrywać póki nie pchają się w sam środek walki. Są na tyle daleko, by w razie niebezpieczeństwa sami zdążyli zareagować, a w razie czego Vision wciąż mógłby do nich w miarę szybko dotrzeć. Gdyby jednak poczuli się zbyt pewnie, syntezoid wolał mieć ich na oku. Z drugiej strony być może młody Tony mógłby się nimi zająć, gdy już sam dojdzie do siebie. Przyjrzał się chłopakowi i choć ten wciąż wyglądał na oszołomionego zamierzał poinformować go o reporterach. W tym celu przykucnął obok młodzieńca i wskazując miejsce, z którego tamci obserwowali pojedynek, rzekł: - Za tamtym budynkiem znajduje się ekipa telewizyjna. Trzymają się na dystans, ale nie wiadomo kiedy do głów nie wpadnie im jakiś głupi pomysł. Mógł być się zająć ich bezpieczeństwem? – mówił powoli i spokojnie. Wciąż nie był pewien, czy nastolatek będzie w stanie spełnić jego prośbę. Dlatego też, gdy skończył podniósł się, uniósł kilka centymetrów nad ziemię i na wszelki wypadek pokonał część drogi dzielącej go od cywili. W trakcie zorientował się, że próba dyplomacji ze strony Mścicielki nie powiodła się, o czym poinformował go przeraźliwy krzyk wydany przez Hulka oraz odgłosy silnych uderzeń. Nie miał pojęcia co sprawiło, że znów wpadł w furię, nie miał też specjalnie czasu, by się nad tym zastanawiać. Ważne było to, że najwidoczniej ich starciu wciąż było daleko do końca. Oby Pym pośpieszył się ze swoim lekiem, bo może skończyć się na o wiele większych szkodach niż do tej pory miało to miejsce. Nie wiedział jak długo zdołają ograniczać poczynania stwora tylko do tego obszaru. Gotów był natychmiast ruszyć w tamtym kierunku i nie pozwolić zielonemu monstrum na przejście do dalej w swoich poczynaniach, jednocześnie stając się przeszkodą, która oddzielałaby go od Wandy. Bestia przeszła do natarcia i stało się coś co niezmiernie syntezoida zaskoczyło. Usłyszał wystrzał, a chwilę później pocisk przeszedł przez bark Hulka. Sprawiło to, że przerwał swoją szarżę, dając im szansę na podjęcie stosownych działań. W ułamkach sekund Vision starał się zlokalizować osobę, która oddała strzał. Po czyjej stronie by nie stał warto wiedzieć z kim mają do czynienia i ewentualnie skąd należy spodziewać się kolejnych ataków na Hulka lub co gorsza w nich samych. Musiał brać pod uwagę i taką ewentualność. Z trudem dosłyszał nawoływania Wiedźmy. - Już się za to zabieram. –musiał jednak przemyśleć swe słowa, gdy stwór odskoczył w kierunku przeciwnym do tego, z którego przed chwilą nastąpił wystrzał. Zmierzał akurat w miejsce, gdzie znajdowała się ekipa telewizyjna. Zaczął się rozglądać za Tonym. Jego dalsze poczynania zależały od tego, czy młodzieniec doszedł do siebie na tyle, by wykonać wcześniejszą prośbę Mściciela, czy wciąż starał się przezwyciężyć ból i wszelkie niedogodności. Jeśli mu się udało i przeszedł do działania w kwestii reporterów, Vision będzie mógł zająć się tajemniczym strzelcem, wierząc w to, że Wanda będzie w stanie jeszcze chwilę poradzić sobie sama. Jeśli chłopak wciąż jest oszołomiony, syntezoid najpierw odciągnie Tony’ego i dziennikarzy od centrum zajścia, a dopiero w następnej kolejności podejmie działania mające pomóc kobiecie w powstrzymaniu zapędów Hulka lub w dokładnym zlokalizowaniu nieznanego jeszcze osobnika i dowiedzeniu się o jego zamiarach. Był też dość blisko, by prawdopodobnie zdążył uprzedzić chorego mężczyznę w dotarciu do celu, jeśli zamiary Wandy nie zdołają go powstrzymać. Ewentualnie będzie mógł go też spowolnić przy pomocy odpowiednio wymierzonych ataków promieniem. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Kwi 19, 2017 10:29 pm | |
| Odpowiedź Pyma nie padła od razu po słowach Wandy, lecz już po reakcji Visiona - i naukowiec odniósł się tak naprawdę przede wszystkim do jego zapytania, choć zapewne można było założyć, że przyjął do wiadomości również polecenie dotyczące wizytówki: -S.H.I.E.L.D. bada sprawę, ale nie ustalili jeszcze niczego na sto procent. Gęste chmury odcięły dopływ naturalnego światła, coś powoduje problemy z urządzeniami elektrycznymi i z łącznością. Przynajmniej jeden ze śmigłowców S.H.I.E.L.D. rozbił się zaraz po dotarciu na miejsce, poza tym mamy powody sądzić, że Brooklyn zajęły jakieś bliżej nieokreślone stworzenia- wymienił, lecz wciąż brzmiał na mocno rozkojarzonego. Niestety rozmowa nie mogła już toczyć się dalej, gdyż sytuacja z zielonym wymusiła na bohaterach skoncentrowanie się na tu i teraz. Wandzie udało się na czas umknąć w powietrze, Visionowi zaś - przemieścić się bliżej ekipy nagrywającej to całe zajście. Anthony w dalszym ciągu czuł się zbyt źle, aby przyłączyć się do akcji, a w dodatku wyglądał na oszołomionego, więc nawet nie dał nikomu znać o swoim stanie... Czyli dwóch cywili pilnie potrzebowało ochrony - i Vision musiał skupić się na nich, a nie od razu na Punisherze. Działania Scarlet Witch kupiły mu czas, aby podleciał do nastolatka oraz obu mężczyzn, choć ci ostatni - nawet w chwili bezpośredniego zagrożenia - nie wyglądali na zachwyconych... A kamerzysta za nic nie chciał rozstać się ze swoim sprzętem. Mimo to żaden z nich przesadnie się nie szarpał, więc najwyraźniej wykazywali jakieś resztki instynktu samozachowawczego. Woda z rur przede wszystkim zaskoczyła bestię, która zdecydowanie nie spodziewała się uderzenia chłodnych strumieni. Z jej paszczy znów wyrwał się głośny ryk, a jej najbliższe otoczenie już wkrótce potem wypełniła gęsta, biała para. Utrudniała widzenie, ale przynajmniej działało to w obie strony: Wanda, Vision i Punisher nie mogli być pewni aktualnej pozycji potwora, ale i on w razie czego nie wiedziałby gdzie dokładnie skierować swój gniew. Na szczęście wodne strumienie i tak skupiały się tylko mniej więcej na Hulku i pokrywały dość spory teren. Bestia wyraźnie się przemieszczała, świadczyły o tym jej ciężkie kroki i pełne niezadowolenia ryki, ale rosnące ciśnienie - zapewne w połączeniu ze zdezorientowaniem oraz chłodem samym w sobie - sprawiło, iż zielony nie umknął poza zasięg ataku. Kto wie, może nawet w pewnym sensie zimno było mu na rękę? Jeżeli cierpiał przez to przegrzewanie się, to chyba istniała taka opcja. Wszystko to oznaczało, że najwyraźniej Vision mógł zająć się kwestią strzelca; Scarlet Witch zdawała się mieć sytuację pod kontrolą, przynajmniej na tę chwilę, a wściekłe okrzyki stwora zaczynały jakby cichnąć... I może stawały się też trochę wyższe - bliższe ludzkim? Chyba tak. Wreszcie w pewnym momencie bestia przestała opierać się ciśnieniu - i strumień wody wybił ją poza osłonę pary... ... Tyle że ciało, które z rozpędu uderzyło o pobliski budynek i odbiło się od ściany, nie było ani zielone, ani przesadnie duże. Sylwetka przeciwnika zmalała do mniej więcej ludzkiej, groteskowo przerośnięte mięśnie cofnęły się, a choć skóra przybrała nieprzyjemnie szary kolor, to całokształt i tak oznaczał chyba jakąś poprawę. Mokra postać wylądowała na chodniku twarzą w dół, mając na sobie tylko rozdarte i rozciągnięte spodnie. Do tego w całości znajdowała się w cieniu, więc po tym wszystkim tym bardziej musiało jej być zimno. Przez pierwsze kilka sekund nawet się nie ruszała; dopiero wówczas mężczyzna zacisnął dłonie w pięści... Czyli żył.
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sro Maj 03, 2017 11:32 am | |
| Konfrontacja z Wandą nie należała do najprzyjemniejszych, a przede wszystkim w momencie, gdy emocje brały nad nią górę. Gorąca krew krążąca w żyłach czarownicy nie pozwalała na w pełni opanowanie własnych złości, a mając w rękach tak potężną moc jaką niewątpliwie było manipulowanie prawdopodobieństwem stawała się niebezpieczną bronią. Trzeba jednak pamiętać, że ten kto znał ją dobrze i potrafił zapanować nad temperamentem wiedział, że można z nią również porozmawiać na spokojnie, a przede wszystkim zawierzyć wszelkie tajemnice. Dlatego też nie rozumiała podejścia Visiona oraz Clinta. Nie ufali jej? Czy przez te kilka dłuższych tygodni, gdy nie angażowała się w sprawy Mścicieli przestała być traktowana poważnie? Och, niedoczekanie. Miała im zamiar jeszcze wiele pokazać, dlatego też wezbrała w sobie największe pokłady koncentracji i postanowiła zachować się godnie miana członka Avengers. Dlatego też podjęła kolejną próbę zapanowania nad nie-Hulkiem. Wysłuchała komunikatu Pyma z już skupioną nad planem miną. Jednym uchem wyłapywała informację, a drugim koncentrowała się na otoczeniu. Nie miała już czasu na dalsze podpytywanie, dlatego już tylko rzuciła: - Jarvis, informuj nas na bieżąco jak kształtuję się sytuacja na Brooklynie – A potem zajęła się pacyfikowaniem monstrum. Strumienie wody niedbale smagały przerośnięte ciało mężczyzny. Z każdą sekundą teren wypełniała gęsta para, która chcąc nie chcąc przysłoniła cały świat. Początkowo nie chciała niwelować odległości od podłoża, dlatego cały czas, choć ryzykownie, unosiła się w powietrzu. Nawet pulsująca, szkarłatna energia wokół dłoni kobiety nie przedzierała się skutecznie przez mgliste kłębowisko, a na pewno nie na taką odległość by móc rozedrzeć białą parę i dostrzec coś co znajduję się za nią. - Mamo? – Usłyszała niepewny, nieco podniesiony głos zagubionego dziecka i zaraz potem drugi, dobiegający z przeciwnej strony. Wbijał się w jej uszy z trwogą oraz wyraźnie brzmiącą nutą samotności. Chciała odszukać chociażby zarysu głów wzrokiem, ale nikogo nie mogła dostrzec. Nie zastanawiając się zbyt długo obniżyła lot, zważając na wszelkie przeszkody. Robiła to wolno, ostrożnie, a zarazem cały czas próbując dosięgnąć wzorkiem zagubione dzieci. Że też wcześniej ich nie dostrzegła… Wanda zaczęła snuć domysły, że prawdopodobnie wybiegły wraz z matką z pobliskiego budynku i dziwnym trafem zgubiły się wraz z podniesioną wrzawą. - MAMO! – Tym razem przeszył ją nieprzyjemny dreszcz, ponieważ głos chłopca sprawiał wrażenie jeszcze bardziej przerażonego. Drżał, właściwie mogła przysiąc, że niedaleko mu było od łkania. Tym razem serce Szkarłatnej Wiedźmy jeszcze bardziej się zacisnęło, dlatego nie bacząc na okoliczności, pchnięta troską i chęcią pomocy bezbronnym dzieciom obniżyła lot, a gdy pod stopami poczuła twarde podłoże po prostu na nim ustała. Dopiero w tym momencie poczuła jak ktoś dotyka materiału jej dłuższej sukienki. Szybko się odwróciła by odnaleźć kogoś wzrokiem, a sądząc po wysokości zaczepki, był to jeden z rzeczonych, zagubionych malców. Jakie było jej zaskoczenie, gdy nie spostrzegła żadnej sylwetki. Mało to. Odwrócona w jedną stronę poczuła dotyk w tym samym miejscu, ale tym razem ktoś zaatakował z drugiej, tak jakby wiedział, …tak jakby znał jej każdy ruch. A potem cisza została rozdarła przez dziecięcy śmiech. Ktoś ewidentnie się z nią bawił, co nie spotkało się z pochlebnym przyjęciem. Z drugiej strony jednak była świadoma, że to tylko dzieci, dlatego nie zamierzała się złościć… zresztą, gdzieś z pomiędzy mgły zaczęły się wyłaniać dwie sylwetki. Z tego co mogła z tej odległości dojrzeć to byli identyczni. Ta sama kasztanowa czupryna zdobiła ich głowy. Odbiciem lustrzanym zwijały się pasma prostych włosów, tworząc idealnie ściętą fryzurę. – Mamo? – Zapytał jeden z nich, gdy byli raptem o kilka kroków od Wandy. - Zgubiliście się chłopcy? – Zapytała miękkim głosem, który pod koniec wypowiedzi ugrzązł jej w gardle. Już nawet nie chodziło o to, jak byli ubrani. W czarnych spodenkach i białych koszulach przypominali dzieci wyrwane prosto z Transii, gdzie spędziła całe dzieciństwo, ale to uczucie, gdy w końcu miała okazję spojrzeć im w twarze… było jakby znajome. Oczywiście przeczesała pamięć w poszukiwaniu obrazu dwóch chłopców, ale nie zdążyła się dobrze zastanowić, a ci już podbiegli do Wandy i objęli ją za uda. - Mamo, kiedy pójdziemy do domu? – Zapytał jeden z nich zadzierając głowę do góry. Chciała zaprzeczyć, że nie jest ich matką, ale jakoś… nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa. Przytuliła mocno do siebie i na kilka sekund zamknęła mocno powieki. Powstrzymywała łzy, które nie wiedzieć dlaczego napłynęły do oczu. Niestety nie było jej dane odpowiedzieć na to pytanie. Reszta wydarzeń potoczyła się dość szybko. Na ich sylwetki padł cień, a gdy się odwróciła, z nadzieją, że odnalazł ich Vision, dostrzegła wykrzywioną paszcze demona. Odruchowo wyciągnęła posyłając w tamtym kierunku wiązkę mocy, ale demon rozmył się wraz z mgłą i wraz z dziećmi. Uścisk na udach zelżał, a nawet sama Wiedźma zaczęła się zastanawiać czy w ogóle go czuła. Jedno było pewne. Pozostała sama z uczuciem pustki. Sparaliżowana jeszcze raz wypatrywała dzieci rozglądając się dookoła. Skołowana tym co właśnie zaszło dopiero po chwili zaczęła odbierać rzeczywistość. To ciało mężczyzny, który raptem kilka chwil temu szalał w zupełnie innej postaci doprowadziło ją do pionu. Wanda rozgoniła resztki pary, kolejny już raz wykorzystując do tego swoje moce, a potem ruszyła w kierunku mężczyzny. Kobieta nie wyglądała najlepiej. Strapiona, nieobecna ,pogrążona we własnym mroku, ale mimo to świadoma odezwała się niepokojąco drżącym głosem. - Hank, mamy go. Co dalej? Nie wygląda najlepiej… Trzeba się nim zająć i to szybko. – Niestety, zapewne nie do końca rozsądnie podeszła do mężczyzny. Jednym zwinnym ruchem ściągnęła pelerynę, odczepiając ją od stroju i okryła nią zziębnięte ciało mężczyzny. – Pomoc już jest w drodze – Powiedziała raczej bez przekonania. Szczerze mówiąc miała ochotę stąd uciec i oddać się samotnym rozmyślaniom… a przede wszystkim odezwać się do Agathy żeby opowiedzieć o tych majakach. Czyżby kolejny raz umysł płatał jej figle? …Tak bardzo pragnęła mieć to za sobą, ale nie… najwyraźniej cały czas była zagrożeniem do otoczenia… a przynajmniej tak siebie postrzegała wspominając inny, ostatnio ciągle powtarzający się koszmar. |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Maj 09, 2017 8:31 pm | |
| Zmagania opętanej kobiety odniosły pozytywne skutki, a samo monstrum w wyniku ochłodzenia organizmu, wedle ustalonych założeń zmieniło swoje gabaryty. Rzeczywiście gwałtowne rozgrzanie mięśni pod wpływem złości wpływało na ich znaczący rozrost, jednak teraz potwór zmienił oblicze, by pod postacią człowieka leżeć na zimnym gruncie, będąc zupełnie bezbronnym. Czy to oznaczało koniec roboty Punishera? Czy teraz, kiedy zagrożenie na ulicach zostało wygaszone i wszystko wróciło do normy, mściciel może wrócić do swoich rutynowych obowiązków? Oczywiście, że nie. Ktoś musi zostać ukarany i to w trybie natychmiastowym. Teraz, póki sytuacja się ustabilizowała, w końcu można było podejść do celu znacznie bliżej i tym samym dowiedzieć się jak najwięcej informacji o motywach siania chaosu. Frank odsunął oko od wieka karabinu, po czym spokojnie wstał na równe nogi, by zaraz zarzucić na swoje plecy wcześniej odłożoną na bok rakietnicę RPG. Wkrótce również szybko i sprawnie poskładał broń przeciwpancerną, po czym udał się w stronę schodów, by zejść na parter budynku przeznaczonego do rozbiórki. Co prawda wcześniej ten budynek on sam doposażył w ładunku wybuchowe - które z resztą przeznaczone były dla Hulka - ale nimi już Castle nie zamierzał się martwić. Mężczyzna wraz z całym rynsztunkiem skierował się do auta (dzięki któremu na czas zjawił się na miejsce), po czym od razu wrzucił do bagażnika rakietnicę, wraz z karabinem przeciwpancernym. Dla siebie zostawił tylko swoje ulubione M4A1 po lekkiej modernizacji i od razu usiadł za "kółko", dociskając gaz do przysłowiowej "dechy". Mknął między uliczkami - na skróty - by jak najszybciej dojechać do miejsca zdarzenia, po drodze mijając wszystkie szkody, które wyrządziło monstrum. Taki obraz jedynie bardziej podkręcał Franka, sprawiając, że jego dłonie coraz mocniej zaciskały się na trzymanej oburącz kierownicy. Jako pierwsza w oddali pojawiła się kobieta ubrana w czerwień, która to własnymi szatami zdecydowała się na okrycie nagiego ciała głównego winowajcy całego przedstawienia. To była ta wiedźma z Avengers, którą Castle jeszcze niedawno obierał na celownik. Wydawało się, iż zamierzała pomóc leżącemu mężczyźnie i chyba nawet sądziła, że pójdzie jej to tak łatwo. Punisher wykonał gwałtowny skręt kierownicą w lewo, oraz w trakcie tego zaciągnął hamulec ręczny, by wykonać poślizg połączony z hamowaniem. Ostatecznie Hammer H2 za zadanie miał obrócić się bokiem do celu i tym samym znaleźć się mniej więcej w odległości osiemdziesięciu metrów od dwójki. Wtedy mściciel mógł spokojnie wysiąść, sprawnie chwytając M4A1 oburącz i podchodząc już do maski pojazdu, by to właśnie na niej oprzeć swoje łokcie. Taka pozycja była naprawdę dogodna, gdyż nie tylko zasłaniała większą część ciała Franka, ale i również pozwalała na bardziej stabilne celowanie z broni, a to z kolei odbijało się na samej celności i szybkości w reagowaniu. - Zejdź z drogi wiedźmo, o ile nie chcesz przyjąć kulki za kogoś, kto powinien umrzeć. Drugi raz nie będę powtarzał.Rzucił chłodno, będąc w każdej chwili gotowym zareagować. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ulice NYC | |
| |
| | | | Ulice NYC | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |