|
| Ulice NYC | |
|
+73Bloody Mary Fenris Skydive Pheromone Jess Damien Stein Kalia Spider-Man Black Cat Jacob Wagtail Aleksander Rogoziński Scarlet Witch Vision Noh-Varr Punisher Anthony Skyblade Cable Emma Frost Surge Peter Quill Agent Coulson Smuga The Lizard Taskmaster Doctor Strange Toxin Ant-Man Spider Woman Thaddeus Ross Frank Murphy Teddy Altman Speed Gamora Miguel O'Hara Invisible Woman Sasha Aristow Miss America Sin Quicksilver Amora Flash Thompson Abysswalker Katharine Dissimuler Kaine Cosmo the Dog Moonstone Summer Johnny Blaze Wonder Man Carol Danvers Scarlet Spider Nova Skye Elektra Natchios Samantha Hudson Beam Randy Black Panther Chloris Thor Hela Sersi Szaman Clockmaker Samael Loki Captain America Tony Stark Balder Rocket Raccoon Daredevil Viper Darkhawk 77 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Darkhawk
Liczba postów : 146 Data dołączenia : 25/08/2012
| Temat: Ulice NYC Pon Sie 27, 2012 4:04 pm | |
| First topic message reminder :Ulice Wielkiego Jabłka. Można je podzielić na dwa rodzaje: uczęszczane i lepiej-się-tu-nie-zapuszczaj. Te pierwsze są zatłoczone i szare, drugie puste i brudne. Nieważne do którego rodzaju można zaliczyć tę na której się znajdujesz, w obu przypadkach: pilnuj swojego portfela!
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Sie 31, 2014 11:19 am, w całości zmieniany 5 razy (Reason for editing : Pierwotnie znajdował się tu także post fabularny. Został przeniesiony do pierwszego fabularnego posta Darkhawka.) |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Maj 12, 2017 8:00 am | |
| Mężczyźni nie byli przesadnie zadowoleni z jego interwencji, gdyż z jego powodu tracili szansę na świetny w ich oczach materiał, ale on się tym nie przejmował. Bezpieczeństwo ich i chłopaka stało w tej chwili na pierwszym miejscu. Na szczęście nawet jeśli chęć dalszego kręcenia zdarzenia była w nich silna, to zdrowy rozsądek wziął nad nimi górę i obyło się bez niepotrzebnych trudności. - Ten młodzieniec potrzebuje pomocy. – zwrócił się do reporterów, gdy już dotarli w bezpieczne miejsce i swobodnie wszystkich odstawił, wskazując na młodzieńca. Miał nadzieję, że przynajmniej któryś z nich zachowa się na tyle trzeźwo, by rzeczywiście takiej pomocy mu udzielić, zabrać do szpitala lub chociaż zadzwonić po pomoc. Odwrócił się wtedy do nich plecami i powoli zaczął wznosić się w powietrze. Gdy znajdował się kilka metrów nad ziemią przekręcił lekko głowę w kierunku pozostawionych mężczyzn i dodał: - Dziękuję za współpracę. – po czym szybko uniósł na wysokość umożliwiającą mu swobodną obserwację dachów okolicznych budowli. Musiał odnaleźć tamtego strzelca i dowiedzieć się czegoś więcej o jego planach. Nigdzie jednak nie zauważył nikogo podejrzanego. Ktokolwiek to był musiał już opuścić swój punkt obserwacyjny, ale jaki był jego kolejny krok? Stwierdził, że już po wszystkim i odpuścił czy może czai się gdzieś w pobliżu i czeka na odpowiedni moment? Wiedząc, z którego kierunku oddano strzał postanowił powoli przemieszczać się w tamtą stronę. - Nigdzie nie widzę naszego strzelca. Sprawdzę okolicę, ale być może postanowił się ulotnić. – poinformował Wandę i kontynuował rekonesans. Zatoczył dość spory okrąg, momentami zasłonięty wieżowcami nie miał możliwości, by dokładnie widzieć to co działo się u kobiety i powstrzymanego mężczyzny. Z początku nie widział więc pędzącego w tamtą stronę wszelkimi możliwymi drogami samochodu. Dostrzegł, czy też z początku bardziej usłyszał go dopiero, gdy wykonując karkołomny manewr próbował zatrzymywać się w pewnej odległości od Wiedźmy i mężczyzny. - Co się dzieje? – nerwowo spytał się partnerki. Podobne sytuacje rzadko wróżyły coś dobrego, chciał jak najszybciej tam dotrzeć. – Zaraz będę. – nie miał zamiaru dłużej kazać jej czekać. Ktokolwiek wysiądzie z tego auta prawdopodobnie nie będzie się spodziewał, że za jego plecami wkrótce znajdzie się kolejny Mściciel, a właśnie to zamierzał uczynić Vision. Lepiej dla tego kogoś by było, gdyby okazał się przyjacielem, a nie wrogiem. Dotarcie na miejsce jeszcze chwilę mu zajmie, oddalił się dość daleko i miał nadzieję, że w tym krótkim czasie nie wydarzy się nic złego. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Maj 15, 2017 8:33 pm | |
| Odstawieni przez Visiona delikwenci przez krótką chwilę wpatrywali się w niego z czymś na wzór niedowierzania - a gdy bohater wspomniał o Anthony'm, przenieśli wzrok najpierw na chłopaka, a następnie na siebie wzajemnie. Być może w głębi ducha ustalali właśnie swoje priorytety... Jednakże w końcu jeden z nich, kamerzysta, rzucił krótkie "jasne", a drugi westchnął cicho i wyjął komórkę. Wyglądało na to, że chociaż ta kwestia została pozytywnie załatwiona. W tym czasie natomiast doktor Pym zdążył odpowiedzieć na wiadomość Wandy, zresztą tym razem całkiem szybko. Być może oznaczało to, jego praca również dobiegała już końca? Albo przynajmniej znajdowała się na takim etapie, na którym mógł sobie pozwolić na oderwanie się od niej i wybicie się ze skupienia. -Skieruję po niego kilku agentów. Przy odrobinie szczęścia więcej się nie zmieni, ale na wszelki wypadek uważajcie na to, żeby się nie zdenerwował. Być może będziemy mogli użyć wytworzonych przez niego przeciwciał...- ostatnie zdanie chyba nie było już przeznaczone dla Mścicieli i stopniowo przycichło. Naukowiec najpewniej rozmawiał z kimś, kto znajdował się w jego otoczeniu. Będący źródłem całego zamieszania mężczyzna okazał się z kolei bardzo oszczędny w ruchach. Możliwe, że odpowiadało za to zmęczenie i rozkojarzenie, a może głównie choroba - bo coś najwyraźniej wciąż mu dolegało, jeżeli sądzić po kolorze jego skóry... Ale kiedy otrzymał pelerynę, po kilku sekundach przesunął powoli rękę, aby ująć w palce jej krawędź. Mimo to nawet nie próbował się podnosić, ani tym bardziej mówić - i wydawał z siebie jedynie ciężkie oddechy. Wkrótce potem jednak na scenę wkroczył już Punisher, a że Vision wciąż miał trochę drogi do przebycia, to chwilowo Scarlet Witch musiała sama radzić sobie z tą sytuacją. Samochód stanowił całkiem niezłą barierę, więc teoretycznie dawał Punisherowi przewagę - szczególnie, że mężczyzna miał już przygotowaną broń - ale z drugiej strony jego potencjalna przeciwniczka najprawdopodobniej została zaalarmowana przybyciem auta. Słowa Franka wywołały również reakcję w eks-Hulku, który jęknął cicho i tym razem spróbował poruszyć wolną ręką, tą, w której nie trzymał materiału. Sprawiał wrażenie, jak gdyby zamierzał jednak spróbować oderwać się od podłoża, lecz ostatecznie pozostał przy podparciu się o nie dłonią, przez co łokieć miał uniesiony lekko ponad resztę ciała, na którego poderwanie najwyraźniej zabrakło mu sił.
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Maj 26, 2017 5:47 pm | |
| W normalnych warunkach zapewne poczułaby ulgę, niestety majaki jakie ją spotkały w gęstej mgle cały czas podtrzymywały stan dziwnego napięcia i wzrostu instynktu macierzyńskiego. Co prawda znając siebie i swoje emocje Wanda cały czas próbowała nad nimi zapanować, ale uczucie niepokoju i zaskakującego żalu podtrzymywało napięcie. Wiedziała do czego może doprowadzić drobna nieuwaga, bądź brak skupienia. Dlatego całą sobą skoncentrowała się na mężczyźnie, który w wątlej pozie leżał na chodniku. Dokładnie ten sam człowiek chwile temu siał zamęt i zniszczenie pod postacią ogromnego monstra, a teraz, chował się pod miękkim materiałem peleryny niczym bezbronne pisklę, nie mogące dźwignąć się o własnych siłach. - Przyjęłam. Jakby mogli się pospieszyć. Nie wiem jak długo utrzymam jego stan - Rzuciła nie będąc pewną czy w ogóle jej wysłuchał. Zresztą, sama, sądząc po tonie głosu, wydawała się być myślami gdzie indziej. Cały czas nie odrywała spojrzenia od mężczyzny. Rozczulona gestem jakim było ujęcie materiału peleryny początkowo nie odpowiedziała na słowa Visiona. Ze zmartwioną miną przykucnęła obok i wyciągnęła w jego kierunku dłoń. Chciała, w geście otuchy ułożyć ją na barkach, ale poddenerwowany głos Visiona wybił ją z zamiarów, dlatego ta sama ręka powędrowała na policzek, gdzie dwa palce ułożyła zaraz przy uchu. - Sytuacja wygląda na względnie opanowaną. Pomoc zaraz powinna przybyć - Celowo nie użyła słowa 'agenci'. Nie wiedziała jaki mężczyzna miał do nich stosunek, a nawet jakby miał się rozzłościć na ich widok to miała nadzieje, że będą już w posiadaniu serum. - Mężczyzna żyje - Chciała coś dodać o jego stanie zdrowia, ale na pierwszy rzut oka nie wyglądało to najlepiej. Szara skóra, krótki i szybki oddech sugerował zaburzenie, ale przynajmniej miała pewność, że reakcje życiowe są zachowane. Darowała sobie rzucania kolejnymi spostrzeżeniami. Nie chciała sprawić by nieznajomy poczuł się gorzej. Zresztą usłyszała odgłos nadjeżdżającego z dość sporą prędkością samochodu, dlatego wzrok Szkarłatnej padł w tamtą stronę. Na początku myślała, że to już ci agenci o których wspomniał Hank, ale coraz to szybciej zbliżający się pojazd w ogóle nie zwalniał. Zaniepokojona sytuacją wstała z przykuca i odchodząc jeden krok od leżącego mężczyzny stanęła w miejscu. Ręce niepozornie ułożyła wzdłuż ciała i z coraz to gorszymi myślami przyglądała się manewrom ich strzelca. Wanda nie wiedziała co to za oszołom, ale z każdą chwilą nabierała ochoty na sprawienie mu ostrego manta. Gdy oni, Mściciele ogarnęli sytuacje, ten najwyraźniej chciał wszystko popsuć. - Jemu nie śmierć jest potrzebna, a pomoc. Ten człowiek jest chory i mamy lekarstwo, więc odłóż broń - Odpowiedziała stanowczym głosem. Nie odpowiedziała natomiast na pytanie Visiona, ale słysząc tą krótką przemowę mógł się domyślić, że sytuacja w jakiej się znalazła jest ...co najmniej poważna. Sądząc po minie i pozycji jaką przyjęła Wanda najwyraźniej nie zamierzała schodzić Punisherowi z drogi. Rozstawione, twardo stąpające nogi, śmiertelnie poważna mina. Dłonie wzniosła dłonie zatrzymując je w okolicach talii. Czerwone okręgi skrzyły się zniecierpliwionymi wiązkami, ale tym razem nie chciała wyprowadzać ataku. Wanda skupiła moc na tym by stworzyć pole energii. Tarcza górowała ponad głową Szkarłatnej tworząc coś w rodzaju chroniącej przed światem zewnętrznym otwartej bańki. Średnica zakrawała o 6 metrów, dlatego nie tylko broniła Wandę, ale również mężczyznę leżącego na ziemi. Była gotowa na przyjęcie pocisku. W głowie natomiast powtarzała jak mantrę, że musi się udać. Z każdym słowem powłoka zaczynała jarzyć się coraz to intensywniejszym rubinowym światłem. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Sob Cze 03, 2017 11:09 am | |
| Nie jest najlepiej, pomyślał słysząc słowa bliskiej mu przyjaciółki. Musiał się pospieszyć, był już blisko, naprawdę blisko, lecz musiał dotrzeć tam jeszcze szybciej. Zbliżając się na miejsce zajścia coraz wyraźniej widział napastnika. Castle, no pewnie. Widział, że Wanda przedsięwzięła już pewne kroki mające uchronić ją i przywróconego do ludzkiej postaci mężczyznę. Bardzo dobrze, to powinno zadziałać. - Proszę, proszę. Nie kto inny jak sam Punisher we własnej osobie złożył nam wizytę. – lądując kilka metrów, lekko po skosie, za plecami mężczyzny rzekł stanowczym tonem. Powinien był się tego domyślić. Nikt inny nie odważyłby się na coś takiego, a przynajmniej musiałby się wcześniej nad tym zastanowić. Ale nie Castle. Jego to nie dotyczyło. Był inny niż większość ludzi i nie przepadał za bohaterami, być może bardziej niż za przestępcami, na których polował. Odwiedzenie go od popełnienia błędu będzie trudnym zadaniem. – Odłóż broń. – powtórzył wcześniejsze słowa Wiedźmy. - Wiem, co sobie myślisz, lecz tamten mężczyzna nie stanowi już zagrożenia. Jeśli chcesz pomóc, zajmij się tymi, którzy go sprawili, że przemienił się w potwora. To oni powinni być twoim celem, a nie on. – odrobinę zbliżył się do Punishera, ale nie chciał jeszcze przekraczać pewnej granicy. Nie zamierzał go sprowokować. Planował za to odwrócić jego uwagę od Scarlet Witch i nakierować gniew Franka na prawdziwych przestępców. Ludzi odpowiedzialnych za stan, w którym znalazł się chory. Ludzi, którzy mogą to samo uczynić innym. Niewinni mogą stać się narzędziem w jakiejś toczącej się na ulicach miasta rozgrywce i to zdecydowanie była sprawa dla mściciela z białą czaszką. To wszystko nie znaczyło jednak, że nie był gotowy zareagować natychmiast jeśli tylko dostrzegłby u Castle’a najmniejszą chęć naciśnięcia spustu. |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Cze 16, 2017 8:52 pm | |
| - Mghm...Warknął pod nosem Frank, usłyszawszy niezadowalającą odpowiedź ze strony kobiety, do której precyzyjnie celował. Wiedźma zdecydowała, by nie dostosować się do wydanego polecenia, a to świadczyło o tym, że była jak najbardziej skora do przyjęcia kulki za kogoś, kto znacznie bardziej na nią zasłużył. Castle stuknął palcem delikatnie o spust, by kolejno z nienawiścią wymalowaną na twarzy zmarszczyć swoje brwi do środka. Był gotów zabić ją tu i teraz jeszcze zanim w ogóle zdążyłaby podnieść swoje dłonie i wyczarować tarczę ochronną. To przecież on pierwszy do niej celował, a pocisk wystrzelony z karabinu dotarłaby do jej klatki piersiowej jeszcze przed drgnięciem jej małego palca u dłoni. W zasadzie od pewnej śmierci przez głupotę, dziewczynę uratował Vision, który pomyślnie odwrócił uwagę Punishera, lądując nieopodal centrum zdarzenia. Ten mściciel posiadał już lepsze zdolności dyplomacyjne, przez co Frank kątem oka zerknął w jego kierunku i wysłuchał tego, co ten miał mu do powiedzenia. Rzekomo to nie zielony potwór był temu wszystkiemu winny, a ci, którzy właśnie stworzyli tego potwora. Niby miało to jakieś ręce i nogi, ale skąd pewność, że Vision mówił prawdę? Może po prostu próbował ratować swoją koleżankę postawioną w patowej sytuacji. Należało to sprawdzić, a najlepszym sposobem było usłyszeć to od samego potwora. Castle stał jeszcze przez chwilę w miejscu, zupełnie nie zmieniając obranej postawy, lecz wkrótce jego prawa dłoń ułożona na M4A1 lekko drgnęła, a sam mściciel powoli przeszedł do pozycji wyprostowanej. - Chcę to usłyszeć od niego.Rzucił krótko i zarazem chłodno, nie obierając słów w nawet najmniejszą iskrę emocji. Wtedy także ruszył pewnym krokiem w kierunku wiedźmy, trzymając jedną rękę luźno wzdłuż ciała, a w drugiej dzierżąc karabin, lufą skierowany ku górze. Mścicielka zdążyła już otoczyć się tarczą, dlatego mężczyzna zatrzymał się tuż przy magicznej osłonie i zerknął kobiecie prosto w oczy, przeszywając ją na wylot. - Wpuść mnie, nie zabije go.Dorzucił. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Sob Cze 17, 2017 3:49 pm | |
| W chwili obecnej dalszy rozwój wydarzeń zależał praktycznie w całości od decyzji Wandy - od tego, czy kobieta zdecyduje się opuścić swoją barierę i pozwolić Punisherowi na zbliżenie się czy też nie. Teraz miała już w pobliżu wsparcie pod postacią Visiona, więc mogła się poczuć pewniej, a i sam Castle broń skierował ku górze, co - w razie czego - teoretycznie dawało pozostałym krótką chwilę przewagi... Ale wszystko to nie musiało jej przecież od razu przekonać. Tuż przy niej natomiast stan eks-Hulka ulegał powolnym zmianom... Choć ciężko byłoby jednoznacznie określić czy na lepsze. Jego skóra w dalszym ciągu miała ten nienaturalny, szary kolor, włosy właściwie też lekko posiwiały - choć nie wszystkie, nawet nie połowa, po prostu przebijały się wśród nich jasne, popielate pasma. Mimo to przynajmniej oddech mężczyzny wyrównał się i uspokoił, a do tego jeszcze trochę przycichł. Poza tym delikwent zdawał się odzyskiwać siły, nawet jeżeli wolno; był już w stanie unieść się na tyle, aby praktycznie przeczołgać się kawałek dalej, za Scarlet Witch, czyli w stronę przeciwną do Punishera. Trzymał się całkiem blisko ściany budynku, lecz ten zaraz mu się kończył - czyli przestawał stanowić częściową osłonę, a to chyba jej mężczyzna podświadomie szukał. Jego krótki i cichy syk obwieścił koniec tej niezbyt ambitnej wycieczki. Osobnik zatrzymał się i skulił w sobie, oczywiście wciąż w zasięgu bańki Wandy... Chyba że ta zdecydowała się już posłuchać Punishera i jednak ją usunęła.
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Lip 02, 2017 10:11 am | |
| Nie mogli go lekceważyć. Choć nie posiadał żadnych nadnaturalnych zdolności, a przynajmniej syntezoid nie posiadał na ten temat żadnych informacji, wciąż był niezwykle groźnym człowiekiem, który w bezbłędny sposób wykorzysta każdą nawet najdrobniejszą szansę. Wydawać by się mogło, że nie ma szans w starciu przeciwko dwójce Mścicieli, ale każda rozsądna i zdrowo myśląca osoba powinna zdawać sobie sprawę z tego, że największe porażki bardzo często biorą się z niedocenienia swojego rywala. A w przypadku Franka zwyczajnie nie można sobie na to pozwolić. Prawdopodobnie ma jeszcze jakąś niespodziankę w zanadrzu. Wspólnie z Wandą muszą być czujni. Szybkie rozwiązanie konfliktu jest w tej chwili kluczowe, choć z drugiej strony przetrzymanie wszystkiego aż do pojawienia się agentów SHIELD także powinno osiągnąć okazać się dla nich dobre. Miał jednak nadzieję, że załatwią to teraz. Zerknął na kobietę i skinieniem głowy przekazał jej, by opuściła barierę. Liczył, że go posłucha. Nie mógł mieć co do tego stu procentowej pewności, bo Wanda była dość nieprzewidywalną osobą. - Pamiętaj. Jeden niewłaściwy ruch, jakaś drobna oznaka, że chcesz go skrzywdzić i ten mężczyzna nie będzie twoim największym problemem. – zwrócił się do Castle’a. – Nie zależy mi na rozlewie krwi, ani walce między nami, ale jeśli nas do tego zmusisz… - urwał starając się spotęgować efekt jaki miały nieść jego słowa. Czekał na decyzję Scarlet Witch. Bacznie przyglądał się poczynaniom Punishera, Vision był gotów zareagować w mgnieniu oka. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Lip 02, 2017 12:10 pm | |
| Odrobinę przychylnym wzrokiem zerknęła na nieokrzesańca, gdy Vision pojawił się za jego plecami i zaczął przemawiać tak, jakby go znał. Emocje zaczęły bardzo powoli opadać, ale nie zamierzała póki co opuszczać bariery. Tym razem bardziej się skupiła na wymianie zdań pomiędzy mężczyznami. Vizh jak zwykle wysuwał bardzo logiczne argumenty i zapewne dobierał je odpowiednio analizując poczynania Punishera. Nie wiedziała czy znają się osobiście, czy właśnie w tej chwili wyszukał informacji w odpowiedniej bazie dany. Czy to w ich własnej, czy SHIELD, nie miało to znaczenia. Grunt, że Vision wiedział z kim ma do czynienia. Z tego co mogła wywnioskować to przyjaciel podchodził do niego bardzo ostrożnie. Również w żaden sposób nie chciał go ignorować. Poczuła nieprzyjemny dreszcz, gdy Castle zaczął do niej podchodzić. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Cały czas podtrzymywała barierę i nie spuszczała spojrzenia z jego oczu. I może on miał twardą jak skała minę, na dodatek minę nie zdradzającą żadnych emocji, ale i Wanda nie pozostawała mu dłużna. Zmrużyła minimalnie powieki sprawiając wrażenie jeszcze bardziej zaciętego spojrzenia. Zacisnęła mocniej usta przyjmując grymas niezadowolenia. Votum nieufności jakim obdarzyła pana Castle, aż z niej kipiał. Nie musiała nic mówić. Nie uciekła spojrzeniem, gdy stanął centralnie przed nią. Uniosła dumny wzrok, w końcu mężczyzna był od niej wyższy i wytrzymała przeszywające spojrzenie mężczyzny. Nie bała się go, chociaż fakt, miał w sobie coś co mogło przerazić. Niestety przeszłość Wandy nie była usłana różami. Zadawała się jeszcze z gorszym towarzystwem niż Frank Castle. Z gorszym i równie bezwzględnym niż on. I tym kimś był chociażby Magneto. Nie lubiła sobie przypominać o tym epizodzie, ale w takich właśnie chwilach wracała myślami do tamtych wydarzeń, gdy jej towarzystwo… delikatnie mówiąc, kierowało się innymi wartościami. Jakimi wartościami kierował się Frank Castle? To pytanie zdała sobie patrząc mu w oczy, zastanawiając się czy jego słowa są czegokolwiek warte. Powiedział, że go nie zabije, fakt, ale zbyt wiele bujd nasłuchała się w swoim życiu, by ot tak uwierzyć komuś, kto chwile temu mierzył do niej z broni. No, może nie docelowo do niej, no ale… sytuacja ją zmusiła do takich poczynań. W końcu nie zamierzała odpuszczać i dać mu zabić niewinnego człowieka. Przez chwilę również obecność Visiona przeszła na drugi plan. Wanda przez krótszą chwilę wpatrywała się w oczy Punishera chcąc z nich cokolwiek wyczytać. Jakiś fałszywy błysk zdradzający jego prawdziwe zamiary? Nic. Drgnięcie powieką? Nic. No dobra. Skoro tak… Początkowo chciała powiedzieć, że z mężczyzną może się rozmówić przez barierę, ale zerknęła na Visiona. Widząc jego kiwnięcie głową, które odpowiadało na jej nieme pytanie o to co ma zrobić, niechętnie postanowiła się przychylić do jego prośby. Zaczęła opuszczać dłonie. Z każdym centymetrem bariera zanikała. Troszkę przedłużała tę chwilę, bo mogła to zrobić na raz, ale chciała dać sobie chwilę na uspokojenie. To, że pozbyła się bariery nie oznaczało, że zniweluję okręgi energii, dokładnie te, które mieniły się czerwienią wokół jej dłoni. Była w gotowości. - Nie dotykaj go. Zadawaj pytania. I nie denerwuj… chyba nie chcesz, żeby znowu przyjął poprzednią formę? – Rzuciła chłodnym tonem, ale nie była w tym tak dobra jak Castle. Nuta złości również gdzieś tam się zaplątała między słowa. Czemu się zgodziła? Chyba ze względu na to jak podszedł do niego Vision. W przeciwnym wypadku Frank gryzłby już chodnik, kilkanaście metrów dalej. Razem z powyginaną w nieregularny sposób bronią, ale ostatnio przyrzekła sobie bardziej nad sobą panować... W szczególności w oczach Visiona. Chciała by miał pewność, że ta przerwa od Avengers dobrze jej zrobiła, a czy tak było naprawdę? Ciężko powiedzieć. Chyba nawet sama Wanda nie wiedziała. |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Lip 07, 2017 9:15 pm | |
| Wypowiedź robota z Avengers zwyczajnie przemilczał, jedynie wydając z siebie lekko słyszalne, acz groźne pomruknięcie, którym od niechcenia skwitował całą zaistniałą sytuację. Frank stał wyprostowany na baczność i wręcz emanował gniewem, co z resztą świetnie zaobserwować można było po mimice jego twarzy. Z chęcią przewaliłby Visionowi za tak głupią gadkę. Bronili tego chłystka jak co najmniej głowę państwa, nie zastanawiając się nad tym, że chwilę temu skurwiel nie tyle co zdemolował miasto, co na wskutek demolki doprowadził do uśmiercenia niewinnych istnień. Niemniej zerknął w oczy kobiety raz jeszcze, ogarniając ją własną pustką w środku, oraz całkowitym brakiem jakiejkolwiek empatii. Prawdopodobnie wiedźma czegoś takiego jeszcze nie miała okazji doświadczyć, żeby ktoś pozbawiony był pozytywnych emocji w tak dużym stopniu, by do złudzenia przypominał "martwy przedmiot" - a raczej maszynę zaprojektowaną w tylko jednym celu. Wydawało się nawet, że ktoś niegdyś żył w ciele tej maszyny, jednak już dawno zniknął, jakimś sposobem nie opuszczając truchła w stu procentach. To truchło przecież właśnie stało i wpatrywało się w oczy kobiety, co faktycznie mogło wzbudzać dreszcze.
- Wystarczy tego gadania.
Odezwał się chłodno i stanowczo, uciszając dwójkę bohaterów z Avengers. Zdecydowanie zbyt dużo gadali i do tego niepotrzepanie. Ich słowa i tak przechodziły najpierw przez jedno ucho Franka, a wylatywały drugim, nie rejestrując przy tym nawet minimalną ilość informacji. Castle i tak zrobi po swojemu - według własnego kodeksu. Nikt nie będzie mu mówił co ma robić, a czego nie.
- Spójrz co narobiłeś, rozejrzyj się dookoła.
Zwrócił się teraz do winowajcy, tym samym przerzucając swoje spojrzenie już prosto na niego. Mężczyzna kulił się i bał, chowając swoje półnagie ciało za wiedźmą, jakoby miała go uratować przed nadchodzącym niebezpieczeństwem.
- Wszystko co widzisz, to Twoja sprawka.
Podszedł gwałtownie nieco bliżej, zaciskając dłonie mocno w pieści. Chciał go poszarpać, przygnieść, poddusić, bądź nawet złamać jedną z kończyn, ale istniało zbyt duże ryzyko, że facet faktycznie wróci do poprzedniej formy. Z drugiej strony nawet nie było po co to robić. Mężczyzna wyglądał na przestraszonego i jakby nie bardzo kontaktował ze światem, co jak na razie potwierdzało tezę o potencjalnej niewinności oponenta.
- Odezwij się! Powiedz coś! Uratuj swoje nędzne życie i przekonaj mnie, że to nie był Twój pomysł.
Palce zaczęły go świerzbić. W zasadzie to jeden z nich już zaczął lekko dygotać. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Lip 09, 2017 5:10 pm | |
| W momencie, gdy Punisher zbliżył się do mężczyzny, ten był już praktycznie zwinięty w kłębek, choć nie do końca na boku, tylko w pozycji lekko opartej o ścianę pobliskiego budynku. Twarz miał skierowaną w dół, oczy zamknięte - przynajmniej to jedno z widocznej strony - lecz usta trochę rozwarte; to przez nie najwyraźniej oddychał. Castle słusznie myślał, że delikwent wcale nie wyglądał na kogoś, kto właśnie z premedytacją zdemolował część miasta... Prędzej na kogoś, kto ledwo przed takim agresorem uciekł. Tyle że pozory mogły oczywiście mylić. Mężczyzna nie odpowiedział też od razu na te wszystkie oskarżenia i groźby. Drżał na całym ciele, a słowa Punishera tylko to wzmagały... Ale z drugiej strony nie wykazywał żadnych oznak ponownej przemiany: nie rósł, nie zieleniał, nic podobnego. To był chyba dobry znak. Sformułowanie pierwszego wyrazu zajęło mu kilka sekund. -... Tłum... Wpatrzony w barwne niebo i... Kolorowe światła... I ogień, jak gdyby... Płomienie w żyłach...- wydukał z wysiłkiem, co chwilę robiąc pauzy na oddech, a może i na zebranie myśli. Nie brzmiało to do końca na linię obrony, ani nawet na opis czegoś prawdziwego. Z drugiej strony w tych czasach nie takie rzeczy się zdarzały, a jego relację dało się pewnie odebrać na różne sposoby. -Tak gorąco...- dodał jeszcze po krótkiej pauzie, ale ciężko byłoby stwierdzić czy kontynuował swoją ostatnią wypowiedź czy też skarżył się na obecną sytuację. Obie opcje zdawały się równie prawdopodobne. Niestety wezwanego wsparcia pod postacią S.H.I.E.L.D. w dalszym ciągu nie było jeszcze nigdzie widać. Oczywiście agenci równie dobrze mogli wystartować ze szpitala, jak i z jakiejś dalszej okolicy, do której - może? - odpędzali wcześniej ludność cywilną. Tak czy siak z każdą sekundą ich przybycie coraz bardziej się przybliżało... Oby. W tym czasie natomiast Scarlet Witch i Vision otrzymali niespodziewany komunikat od Jarvisa: -Wszystkie odczyty i obrazy wskazują na to, że na terenie Houston doszło do eksplozji nuklearnej. Miasto uległo natychmiastowemu i całkowitemu zniszczeniu- poinformowała sztuczna inteligencja.
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Lip 14, 2017 12:42 pm | |
| Nie mogła znieść tego w jaki sposób odnosił się do tego biednego człowieka, ale póki co nie reagowała. Posłała tylko badawcze spojrzenie w kierunku Visiona chcąc tym samym poznać i jego myśli na temat zachowania Punishera. Wymiana spojrzeń nie trwała długo, ponieważ zaraz zwróciła wzrok w kierunku agresywnego mężczyzny. Nie mogła spuścić z niego oka. Kto wie co mu wpadnie do głowy, a sama nie zamierzała mieć na sumieniu tego biednego człowieka. Nie po to go ratowała, żeby teraz niejaki Punisher wszystko zepsuł swoim zatwardziałym charakterem. Słysząc te krzyki sama już w pewnym momencie niczego więcej nie pragnęła, jak tego, żeby zwijający się w kłębek mężczyzna po prostu mu odpowiedział. Żeby Punisher dał temu spokój i po sobie poszedł tam, skąd przybył. W napięciu czekała na odpowiedź mężczyzny, mając nadzieje, że będzie satysfakcjonująca i zakończy ten niepotrzebny spór, ale niestety. Ledwo rozumiała co do nich mówił, już odbiegając od tego, że nie do końca wiedziała co mężczyzna miał na myśli. Nie zastanawiając się długo kucnęła obok niego i przyłożyła dłoń do jego czoła, chcąc sprawdzić czy ma gorączkę, a słowa jakie wypowiedział to zwykłe majaki. Bez względu na to odezwała się do Hanka z zapytaniem za ile zamierza się zjawić, bądź ktoś z SHIELD, ponieważ jak dla niej, na pierwszy rzut oka mężczyzna cierpiał. Komunikat przekazany przez JARVISa wybił ją z rytmu. Początkowo nie wierzyła w to co usłyszała, dlatego wstając powoli znowu zerknęła w kierunku Visiona. Sama zbladła, chwilowo nawet przestała się przejmować teraźniejsza sytuacją, ale wiedziała, że musi się wziąć w garść. Czyżby byli w trakcie jakiejś wojny? - JARVIS, kto... kto... - Nawet nie wiedziała jak ubrać w słowa pytanie - Dziękuję za informacje, zajmiemy się tą sprawą po powrocie - Dodała. To chwilowo nie było na jej nerwy. ...Ale czy kiedykolwiek była dobra pora na takie mrożące krew w żyłach wieści? |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Lip 18, 2017 7:40 pm | |
| Mężczyzna mówił bez ładu i składu. Nic z tego nie miało większego sensu. Wciąż jest daleki od wyzdrowienia, w każdej chwili może ponownie zamienić się w tamto monstrum i wszystko powróci do punktu wyjścia. Nie mogą na to pozwolić. Muszą szybko przekonać Franka, że już po wszystkim, a mężczyzna nie stanowi prawdziwego zagrożenia. - Nawet o tym nie myśl. – zareagował na delikatne, niedostrzegalne dla większości społeczeństwa, ruchy Franka wskazujące na to, że ten ma coraz większą ochotę załatwić ten problem na swój sposób, i chce to zrobić już teraz. – Widzisz, że nie jest w stanie udzielić odpowiedzi na twoje pytania. Wciąż odczuwa skutki przemiany. Im dłużej zwlekamy z podaniem lekarstwa, tym… - zamilkł, gdy do dwójki Mścicieli dotarła przekazana przez Jarvisa wiadomość. Kątem oka dostrzegł spojrzenie Wandy. Nie miał pojęcia jak powinien zareagować. On, syntezoid, który w każdej chwili analizował tysiące, dziesiątki tysięcy możliwych rozwiązań, stale znajdujący się w pełni gotowości. - To nie możliwe… - wiadomość ta wyprowadziła go z równowagi, chwilę zajęło mu przyjęcie jej do świadomości i upewnienie się, że to nie jest żadna pomyłka. Niestety wszystkie dostępne mu źródła potwierdzały tę informację. - Kiedy? Wiadomo kto się tego dopuścił? Ktoś już się tym zajmuje? Powiadom wszystkich, którzy będą w stanie tam szybko dotrzeć. – to powinien być teraz ich priorytet. Rząd, wojsko, S.H.I.E.L.D i inne organizacje także powinny wysłać już wsparcie i jakieś misje humanitarne. Takie wydarzenie z pewnością nie przeszło bez echa. Szanse na to, że komuś w bezpośrednim zasięgu fali uderzeniowej udało się przeżyć są nikłe. Nie należy jednak zapominać o tych, którzy znajdowali się terenach nieco oddalonych od samego miasta. Ich także mogło dosięgnąć nieszczęście, im także trzeba pomóc. Może właśnie z tego powodu spóźniało się ich wsparcie. Być może dostali już inne rozkazy. - Marnujemy tu tylko czas. – powiedział głośno i z wyraźną nutą irytacji. – Pozwól nam go stąd zabrać. Natychmiast. Inaczej stracę cierpliwość. – Vision stał się wyraźnie bardziej nerwowy. Byle pretekst mógł teraz sprawić, że zdecyduje się na szybkie rozwiązanie tej kłopotliwej sytuacji. I z całą pewnością nie będzie to rozwiązanie miłe dla Punishera. – Jesteśmy potrzeby w Houston. Zniszczono całe miasto, do cholery! – każdy kto znał syntezoida wiedział, że bardzo trudno jest to zdenerwować. Równie rzadko decyduje się podnieść głos. Przeważnie stawiając na uprzejmą dyskusję i dyplomację. Teraz była jedna z tych chwil, w których porzucał tą twarz. Nie jest łatwo z powrotem go uspokoić. |
| | | Punisher
Liczba postów : 189 Data dołączenia : 14/04/2013
| Temat: Re: Ulice NYC Czw Lip 20, 2017 8:19 pm | |
| - Skup się, bo stracę cierpliwość.
Powiedział głośno i wyraźnie, poprzedzając swoją wypowiedź miną, którą zwykle przywdziewa się w akcie rozdeptania butem obrzydliwego robaka. Takim robakiem dla Franka był właśnie ten osobnik i naprawdę niewiele brakowało, by jego żywot dobiegł końca. Wystarczyło jedno pociągnięcie za spust, a mózg tego skurwiela rozbryzgnął by się we wszystkich możliwych kierunkach, przy okazji namaszczając tych bohaterskich świętoszków z wieży. Jak on nienawidził po nich sprzątać.
Punisher w prawdzie nic nie zrozumiał z tego, co wyjękiwał ten padalec, lecz pewnym było, iż nie kontaktował z otoczeniem. Trudno było orzec status dla obecnej sytuacji. Faktycznie możliwym było, że mężczyzna nie dopuścił się do grzechu świadomie, zwłaszcza, kiedy wygadywał takie bzdury i kulił się w miejscu jak przestraszone zwierze. Ktoś mu to zrobił wbrew jego woli, być może w formie eksperymentu. Ale czy to oznaczało koniec roboty Franka? Bynajmniej. Facet dalej był potworem i nic nie chroniło go od tego, by znów się przemienić oraz ponownie siać demolkę. Z kimś takim trzeba było skończyć dla dobra nie tylko samego miasta, ale i dla jego własnego.
- Zabierzecie go i co dalej? Jesteście w stanie sprawić, by wrócił do normalności? Nie potraficie nawet wyleczyć swojego zielonego kolegi, który siedzi razem z wami w pseudo bohaterskiej wieży. Powinniśmy go zabić tu i teraz. Skrócić jego cierpienie oraz zabezpieczyć miasto przed kolejną katastrofą.
Odrzekł na słowa wygłoszone przez robota, tym samym odwracając się do niego przodem. Ten ruch oznaczał także, że Castle na moment odwrócił wzrok od przesłuchiwanego i teraz stał do niego plecami. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Lip 23, 2017 5:26 pm | |
| Wbrew pozorom - i mimo skarżenia się na wysoką temperaturę - mężczyzna zdawał się nie mieć gorączki. Przeciwnie, jego szara skóra była zimna, a do tego jeszcze wilgotna, choć to ostatnie raczej nie stanowiło żadnej niespodzianki po tym, jak dopiero co oberwał wodą. O dziwo dotyk Scarlet Witch sprawił jednak, że delikwent wyraźnie się wzdrygnął i natychmiast zacisnął mocno powieki. Wyglądało też na to, że wstrzymywał oddech, może w jakiś sposób ze sobą walczył... I powoli zaczął coraz bardziej się zwijać, kulić w sobie. Ze strachu? Możliwe, choć do tego momentu powinien się już zorientować, że Avengers byli akurat po jego stronie, a to Punishera powinien się obawiać. Pym zdążył jedynie przekazać swoim towarzyszom informację, że agenci "już powinni być przy nich", a wkrótce potem Jarvis odezwał się ponownie, reagując na przerwane pytanie Wandy oraz bardziej rozwinięte Visiona. -Nie natrafiłem na żadne oficjalne informacje czy komunikaty. Do tej pory na miejscu operowała Armia Stanów Zjednoczonych we współpracy z pozaziemskim sojusznikiem. Wydaje się wysoce prawdopodobnym, że eksplozja spowodowana została przez kosmicznych najeźdźców. Do czasu dokonania niezbędnych pomiarów zmuszony jestem odradzić wysyłanie na miejsce tych członków drużyny, którym zaszkodzić może promieniowanie lub podobne czynniki- ostatnie zdanie oddzielała od wcześniejszych krótka pauza. Choć AI sugerowało rozwiązania, to nie dawało pewności... Równie dobrze na przykład ktoś na górze mógł zadecydować o poświęceniu miasta, tak jak kiedyś zamierzano zrobić z Nowym Jorkiem. Jeżeli jednak wybuch rzeczywiście wywołała kosmiczna technologia, to ziemskie zabezpieczenia mogły się okazać niewystarczające, aby wkroczyć na być może skażony teren. W takim wypadku niewielu członków Avengers nadawało się do wysłania na ruiny Houston... Hulk, Thor - sam Vision? Przez cały ten czas - oraz podczas wymiany zdań między syntezoidem i Punisherem - mężczyzna pod ścianą milczał. Oddech wstrzymywał bardzo długo, co pewnie Wanda byłaby w stanie stwierdzić, ale w końcu gwałtownie wypuścił powietrze z płuc i szarpnął się do tyłu, jak gdyby chciał podnieść się na kolana, lecz przeważył i jednak upadł za siebie, lądując na zadku. Oczy wciąż miał zamknięte, czoło zmarszczone i wyglądało na to, że w dalszym ciągu nie do końca nad sobą panował... Ale nie zmieniał się. Jak gdyby tego było mało, moment upadku delikwenta idealnie zgrał się w czasie z potężnym grzmotem, który przetoczył się po okolicy, zagłuszając ten o wiele cichszy odgłos zderzenia ciała z podłożem. Na niebie nie było tak naprawdę zbyt wielu chmur, nie przecięła go także błyskawica - a przynajmniej nie na widoku, bo okoliczne budynki dość skutecznie ograniczały pole widzenia. Tak czy siak było to trochę nietypowe, by burza toczyła się najwyraźniej tak blisko, ale nie dało się jej dojrzeć. W dodatku znów wzmógł się wiatr. Eks-Hulk zareagował przynajmniej na tę niespodziewaną zmianę pogody. Jego głowa odchyliła się lekko do tyłu, wzrok skierował się ku niebu... Wyglądał na zaskoczonego, zdezorientowanego, przestraszonego. Oczy wyraźnie mu pociemniały przez rozszerzenie źrenic. Jedną dłoń oparł obok siebie na chodniku, drugą na ścianie i zaczął chwiejnie się podnosić, przy okazji starając się obrócić tak, by odsunąć się zarówno od Punishera, jak i od Scarlet Witch.
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Lip 25, 2017 8:30 am | |
| Skoro Vision zajął się rozmową z Punisherem, Wanda miała czas by skupić się na chorym mężczyźnie. O dziwo, nie miał gorączki, dlatego majaki jakie wypowiadały mogły dotyczyć tego, co działo się w jego skołatanym od ostatnich wrażeń umyśle. Starała się nie myśleć o tragedii jaką spotkało Houston, a przynajmniej nie teraz, gdy zmagali się z innym problemem. Z nieskrywaną troską i zmartwieniem odebrała zachowanie Visiona. Zerknęła między mężczyzn, ale stwierdziła, że nie będzie się wtrącać, a przynajmniej nie w danym momencie. Jej serdeczny przyjaciel wiedział co powiedzieć. Zresztą, jak zawsze. Rzadko kiedy miała okazję podziwiać wybuch emocji w jego wydaniu i zaczęła żałować, że w okolicach nie ma Pietro. Może w końcu by zrozumiał, że jego zarzuty wobec Visiona nie miały racji bytu. Raport jaki usłyszeli od JARVISa chcąc nie chcąc dobił. Inwazja kosmitów? Na dodatek bardzo dobrze wiedziała, kto nie reaguje na promieniowanie i nie musiała czytać w myślach, by wiedzieć, że Vision zapewne będzie chciał tam polecieć. Miała jednak nadzieje, ktoś z pozostałych Mścicieli zgłosi się pierwszy i będą mieli chwilę na odsapnięcie. Dyskusję pełną grozy przerwał grzmot burzy. Dzięki temu zamiast podejść do mężczyzny i pomóc mu wstać zadarła głowę i spojrzała w niebo. Chmury na nieboskłonie nie wyglądały jak burzowe. Nie dość, że wyglądały na małe to prawie ich nie było. - JARVIS, sprawdź proszę czy to co się do nas zbliża to zwykłe wyładowanie atmosferyczne czy nie daj boże kolejny atak kosmitów - Zostawiła na chwilę osłabionego mężczyznę i skoncentrowała się na dyskusji Visiona z Castlem. Znaczy, przez cały czas jednym uchem słyszała i nie dowierzała... Nie wiedziała czy Punisher ogłuchł, czy ma jakiś problem z przyswajaniem informacji. Właśnie przed chwilą dowiedział się, że Houston przestało istnieć, co wzburzyło syntezoida, a on dalej męczył tą jedną płytę. - Świetny pomysł to Ty zajmij się zabezpieczaniem miasta, a my skrócimy jego cierpienie. Vizh musimy go stąd zabrać. Już dość czasu straciliśmy na czcze gadanie - Rzuciła już nawet nie patrząc na Franka. - Hank, nie ma nikogo z SHIELD. Powiedz nam gdzie mamy go dostarczyć -Dodała już zniecierpliwionym tonem. Organizacja agentów, a właściwie jej brak zaczęła ją mierzić. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Czw Lip 27, 2017 10:52 am | |
| Rozumiał, że do zdarzenia dopiero doszło i wciąż mogą być podejmowane decyzje o tym jakie kroki należy podjąć, lecz brak konkretnych informacji jeszcze bardziej go zmartwił. Nie brał pod uwagę czarnego scenariusza jakim byłaby wiadomość o świadomym poświęceniu miasta. - Dziękuję, Jarvis. Gdy tylko rozwiążemy obecny problem, co nastąpi wkrótce, sam udam się zbadać tę sprawę. – Jarvis miał rację, nie mogli ryzykować posyłając tam kogoś nie przystosowanego do warunków, które mogą tam teraz panować. Zwłaszcza jeśli za wszystko odpowiadają przybysze z kosmosu. Nie znają jeszcze tak dobrze ich technologii, nie wiedzą z jakimi dodatkowymi efektami mogło wiązać się użycie takiej broni. Poleci do Houston, dowie się jakie panują tam warunki i w zależności od uzyskanych wyników przekaże odpowiednie wieści Avengersom oraz ich sojusznikom. – W międzyczasie spróbuj skontaktować się z naszymi najnowszymi członkami, Strażnikami Galaktyki, może oni będą w stanie nam pomóc. – pochodzili z kosmosu, podczas swoich podróży musieli natknąć się na wiele rodzajów broni zdolnych dokonać czegoś takiego. Może zdołaliby jakoś ograniczyć możliwości, a także wskazać ewentualnych sprawców? Rozmowa z Castlem nie przebiegała w kierunku, w którym sobie założył. Zupełnie jakby walił głową w mur. Jak mówią ludzie. - Czy ty nas w ogóle słuchasz!? Mamy dla niego lekarstwo. Możemy mu pomóc. Nikomu więcej nie musi dziś stać się krzywda. – miał już tego dosyć. Miał wrażenie, że Punisher nawet nie stara się zrozumieć ich postępowania. Zupełnie nie zwraca uwagi na ich słowa i, jeszcze całkiem uprzejme, prośby. Vision nie chciał posuwać się dalej niż jest to potrzebne, ale jeśli Castle nie zmieni swojego postępowania, być może będzie musiał ten krok wykonać. - Za chwilę może zrobić się nieprzyjemnie. Pilnuj chorego. – Wanda mogła usłyszeć przez komunikator głos syntezoida, choć ten wciąż aktywnie uczestniczył w dyskusji z samozwańczym mścicielem. Miał nadzieję, że kobieta szybko podejmie jakeś działania. Przywróci ochronną barierę lub w jakiś inny odniesie się do słów przyjaciela. Bardzo chciał uniknąć problemów, lecz przedłużające się próby porozumienia z jednym z najbardziej nieobliczalnych ludzi w mieście coraz bardziej utwierdzały go w przekonaniu, że popełnił błąd w ogóle podejmując się tego karkołomnego zadania. Trzeba było od razu się nim zająć i zabrać chorego do Hanka. Ostrzeżenie to miało związek nie tylko z Punisherem, lecz także głośnym dźwiękiem, który przed chwilą usłyszeli. Nie wiedzieć czemu miał złe przeczucia. Wolał więc w tej chociaż kwestii zareagować z wyprzedzeniem. W prowadzonej z Punisherem wymianie zdań nie nastąpiła nawet krótka przerwa, która mogłaby zasygnalizować mężczyźnie, że to ostrzeżenie w ogóle miało miejsce. Takie między innymi były korzyści z bycia niezwykle zaawansowanym komputerem, mówiąc w uproszczeniu. – Dziękuję za troskę o naszego zielonego przyjaciela, lecz jest ona całkowicie nie potrzebna. Jeśli jeszcze nie zauważyłeś to od dłuższego czasu stwarza o wiele mnie problemów od ciebie. – prawdą było, że Bannerowi udawało się w miarę opanować przemiany w Hulka, a i sam stwór, choć wciąż agresywny i żądny walki, w jakimś stopniu daje się kontrolować. W przeciwieństwie do niektórych ludzi. I tak, Vision miał na myśli właśnie Punishera. Jest tak zapatrzony w tę swoją krucjatę, że nie zdaje sobie sprawy z tego jak bardzo upodobnił się do tych, z którymi walczy. Chce bronić niewinnych, a odbieranie życia przychodzi mu z ogromną łatwością. Przy tym wszystkim nie zważa nad stosowanymi metodami i zastanawia się nad konsekwencjami swoich poczynań. To wszystko syntezoid chciał pierwotnie powiedzieć na głos, lecz powstrzymał się. Tylko pogorszyłby w ten sposób i tak coraz bardziej napiętą sytuację, do czego z pewnością nie chciał doprowadzić. - Jeśli naprawdę chcesz zabezpieczyć miasto przed podobnymi katastrofami, to raz jeszcze przemyśl sprawę rozprawienia się z tymi którzy doprowadzili go do takiego stanu. W innym wypadku równie dobrze możesz zabić wszystkich mieszkańców tego miasta, bo wszyscy mogą okazać się przyszłymi ofiarami tych samych ludzi, a co za tym idzie także oni zmienią się w rozszalałe bestie. I nie będą wiedzieli co się z nimi dzieje. – ostatnia próba przemówienia do rozsądku Franka. Kolejnych nie będzie. Jeśli to go nie przekona, to nie będzie dłużej zwlekał z obezwładnieniem mściciela. Marnują tu zdecydowanie zbyt wiele czasu. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Sie 06, 2017 1:16 pm | |
| Wyraz twarzy i cała postawa Punishera krzyczały, że wcale jeszcze nie skończył tematu i nie docierały do niego argumenty wyprowadzane przez Avengers. Łatwo było odgadnąć, iż mężczyzna zamierzał się dalej sprzeczać, właściwie to już ponownie otwierał usta, zapewne właśnie w tym celu... Tyle że w tym momencie jego uwagę ściągnęło na siebie coś innego. Ponad szum wiatru wybijał się głośniejszy odgłos - pracującego silnika albo może raczej dwóch... Czy nawet więcej? Z daleka trudno było powiedzieć. Grunt, że dźwięk ten się zbliżał i raczej jednoznacznie sugerował nadciągający pojazd lub też pojazdy. Jako że wcześniej teren został najwyraźniej odcięty od reszty miasta przez S.H.I.E.L.D., wnioski nasuwały się same: to najprawdopodobniej przebywali agenci albo przynajmniej ktoś, kogo przepuścili. Punisher i S.H.I.E.L.D. z oczywistych powodów nie byli w najlepszych stosunkach, nic więc dziwnego, że Castle szybko połączył fakty i zdecydował się zmyć. Co prawda przy okazji rzucił też nieprzychylne spojrzenie Avengers i ich "podopiecznemu", który przez ten czas zdążył podnieść się na równe nogi... Ale zaraz potem wycofał się już do swojego pojazdu i poprowadził go w stronę przeciwną do tej, z której coś nadjeżdżało. -Wygląda na to, że występująca ponad Brooklynem anomalia pogodowa zaczęła powoli się rozszerzać. Postaram się oszacować przybliżone tempo jej wzrostu- oznajmił Jarvis. Jak gdyby na potwierdzenie jego słów niemalże natychmiast rozległ się kolejny głośny grzmot, na który eks-Hulk aż się wzdrygnął. Można by pomyśleć, że ucieczka Punishera powinna poprawić mu nastrój, lecz mężczyzna wciąż wyglądał na przestraszonego, zaniepokojonego i zdezorientowanego. Tymczasem na ulicę wjechały dwa ciemne wozy, vany, które co prawda nie posiadały żadnych oznaczeń świadczących o ich przynależności do S.H.I.E.L.D., lecz - jak się wkrótce potem okazało - przebywające w ich wnętrzu osoby miały na sobie kombinezony agencji. Kiedy samochody się zatrzymały, kierowcy pozostali na swoich miejscach, ale na początek czterech innych agentów wyskoczyło na zewnątrz. Trzech trzymało ręce na broni, co pewnie nie było dziwne, skoro zostali wysłani do odbioru Hulka. Czwarty już z daleka wyjął odznakę i błysnął nią krótko członkom Avengers, być może podążając za jakąś procedurą, a może chcąc im po prostu w ten sposób dowieść, że byli prawdziwymi agentami. -Agent Patterson. Mamy przetransportować pacjenta z powrotem do szpitala- może i te słowa nie zabrzmiały jakoś szczególnie groźnie, ale - zapewne w połączeniu z obecnością broni - i tak sprawiły, że eks-Hulk znów zaczął wycofywać się wzdłuż ściany budynku aż do jej samej krawędzi... I dopiero przy niej się zatrzymał.
***
Punisher dostaje z/t.
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Sie 06, 2017 5:06 pm | |
| Vision nie musiał jej mocno zachęcać. Po słowach przyjaciela od razu uniosła dłonie i wytworzyła wokół siebie i mężczyzny ochronną barierę. To nie pierwszy raz, gdy mieli okazję ze sobą współpracować, dlatego wystarczyłoby nawet spojrzenie. Nić porozumienia jaka się między nimi już wcześniej zawiązała była zagwozdką dla pozostałych członków, ale chyba sami nie potrafili tego do końca wytłumaczyć. Tym bardziej z ogromną troską odebrała chęć Visiona, aby samemu udać się do Houston, ale… miał prawo o sobie decydować. Zresztą… nie mieli okazji, by tego przedyskutować. Przecież nie będzie się uzewnętrzniać przy kimś, kto może wykorzystać to przeciwko nim… a w takich kategoriach rozpatrywała Castle’a. Apropos… Nieprzychylne spojrzenia Punishera kolejny raz nie zrobiło na niej wrażenia, tym bardziej, że to było to, które posyła się na pożegnanie. Wanda odprowadziła go wzrokiem, aż do samego auta. Nie zniwelowała bariery dopóki mężczyzna nie zniknął z pola widzenia, choć i w tym wypadku nie było to równoznaczne z bezpieczeństwem. Czort jeden wie jaką broń i z jakim zasięgiem miał w swoim arsenale Castle, ale póki co nie mogła sobie tym zawracać głowy. Kolejny grzmot wybił ją z zamyślenia, a nieprzyjemna gęsia skórka gwałtownie przywróciła do rzeczywistości. Bariera ochronna opadła, wraz ze zmianą ułożenia dłoni Wandy. Ułożone wzdłuż ciała przestały emanować czerwoną poświatą. Zresztą już nie była potrzebna. Na ulicy zjawiły się dwa ciemne vany z których wysiadło czterech agentów SHIELD. - Witam agencie Patterson. Prosimy o późniejsze zdanie raportu z przetransportowania i hospitalizacji chorego. Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym co się stało i chcemy wiedzieć jaka jest przyczyna i jak bardzo poważna jest ta choroba – Zwróciła się do mężczyzny, który do niej podszedł. Troszkę zagrała. Zapewne SHIELD nie musiał składać im raportu, a to że skorzystali z ich pomocy właściwie było wartością dodaną, jednak nie mieli obowiązku się spowiadać przed Avengers. Jeżeli tego nie otrzyma…. Osobiście przemagluje Pyma, bo to co zaszło w centrum Nowego Jorku było delikatnie mówiąc, rażącym niedopatrzeniem i czymś co absolutnie nie powinno mieć miejsca. Nie daj boże wyjdzie na jaw, że członek Avengers maczał w tym palce… W jakim świetle to ich postawi? Na sam koniec podeszła jeszcze do przestraszonego chorego. Było jej go żal, ale nie mieli wyjścia. Skoro SHIELD miało remedium to musiał się z nimi udać. - Nie bój się. Mają dla ciebie lekarstwo, więc wszystko będzie dobrze. Poczujesz w końcu ulgę i ogień odejdzie – Starała się go jakoś przekonać, chociaż nie do końca była pewna czy łapie z nim kontakt. - Zatrzymaj ją – Wskazała na swoją pelerynę i powoli się wyprostowała. Nie omieszkała również w pełni powagi przyglądać się poczynaniom mężczyzn, którzy mieli zabrać chorego do szpitala, tak jakby jej obecność miała ich zmusić do delikatniejszego traktowania delikwenta. Jeżeli mężczyzna dał się zabrać do vana i nie rozpęta się tutaj potężna burza, a Vision stanął gdzieś w niedalekiej odległości, Wanda zwróci się do niego ze słowami: - To co? Chyba musimy się rozdzielić. Ktoś musi sprawdzić co to za anomalia na Brooklynie, a Ty… chyba też masz jakieś plany – Wysiliła się na delikatny uśmiech, by go uspokoić, ale bicia serca nie mogła oszukać. Właściwie miała ochotę po prostu wzbić się w powietrze i polecieć w kierunku Brooklynu, ale odczekała jeszcze na decyzję współtowarzysza. Wanda była kobietą z krwi i kości, nie potrafiła ukryć swojego zmartwienia, ani też ciekawości. Cały czas ją nurtowało to co ukrywali przed nią Clint i Vision. Chciała się również z nim podzielić swoją wizją we mgle, ale z tym powinna iść chyba do kogoś, kto bardziej się zna na takich sprawach. Ba, nawet już kogoś takiego miała na myśli... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Ulice NYC Pon Sie 07, 2017 5:59 pm | |
| Kolejna potężna anomalia przepłynęła przez planetę. Zaburzenie magii, która powoli powracała do miejsca, skąd wcześniej została wypchnięta - Houston. Uczucie towarzyszące istotom czułym na takie zjawiska, tym razem nie kojarzyło się ze śmiercią czy pustką. Anomalia wydawała się zakłócać "balans", jaki magia oraz energia życiowa utrzymywały wszędzie tam, gdzie objawiało się istnienie. Odczucie nie było silne i pozwalało spokojnie funkcjonować, bez potrzeby bronienia się przed anomalią. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Sie 11, 2017 5:30 pm | |
| Syntezoid widział, że rozmowa z Punisherem nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Przedstawiane przez nich argumenty w ogóle do mężczyzny nie docierały. Wydawać się mogło, że uderzają głowami w ścianę. Vision miał już tego dość. Widząc, że w ten sposób nie przemówi Punisherowi do rozsądku, miał zamiar zająć się tym w inny sposób. Mniej przyjemny dla uzbrojonego mściciela, ale prawdopodobnie o wiele bardziej skuteczny. Był gotowy zrobić to w każdej chwili. Coś go jednak powstrzymało. Nadchodzące z niedaleka dźwięki nadjeżdżających pojazdów, a po chwili ich oczom ukazały się dwa vany. Choć nie posiadały żadnych oznaczeń Avenger nie miał wątpliwości, że to ich wsparcie. Tak samo pomyślał chyba Castle, gdyż zmył się stąd równie szybko, jak wcześniej się pojawił. To chyba dobry znak. Pozbyli się jednego problemu, a za chwilę rozwiążą kolejny. Oby tym w tym przypadku obyło się bez większych trudności. Z zatrzymanych w pobliżu wozów wysiadło kilka osób, już ewidentnie powiązanych z S.H.I.E.L.D., o czym świadczyły nie tylko kombinezony, lecz także ukazana im przez jednego z nich odznaka. - Dziękujemy za przybycie. – zwrócił się do agenta Pattersona, gdy Wanda zdecydowała się przekonać chorego, że nie grozi mu już niebezpieczeństwo. Wielu pracowników agencji była dla niego ogromną zagadką. Doskonale wyszkoleni, co nie powinno dziwić, i przygotowani do akcji, a mimo to było w nich coś co czasem nie dawało mu spokoju. Nie potrafił dokładnie określi o co chodzi. Może to on po prostu szuka dziury w cały i marnuje czas na rozważania, które nie mają najmniejszego sensu. – Bądźcie ostrożni. Nie mamy pojęcia, czy powrót do ludzkiej postaci jest tylko tymczasowy czy trwały. Na wszelki wypadek spróbujcie go nie zdenerwować. – poinstruował mężczyznę, choć sądząc po ich uzbrojeniu nie było to konieczne. Doskonale zdawali sobie sprawę z tego po co przybyli. Właściwie nie powinno go to dziwić. Będąc na ich miejscu również nie wypuszczałby się po Hulka nie będąc odpowiednio przygotowanym. Sam na sam nie miałby dużych szans w starciu z rozszalałym stworem, dlatego też wcześniej miał szczęście, że miał u swojego boku nie tylko Wandę, lecz także dwóch innych młodzieńców. Nie wszystko poszło po ich myśli, ale ostatecznie zdołali powstrzymać agresywną bestię. Oby podczas transportu chorego nie doszło do podobnego wypadku, bo sami agenci nie zdołają nic z tym zrobić, nawet z ich uzbrojeniem. Zerknął na Scarlet Witch. Zbliżył się do kobiety, pozostawiając zabranie chorego mężczyzny już w rękach agentów. Nie mógł się doczekać tego momentu, gdy będą mogli cieszyć się tylko i wyłącznie swoim towarzystwem. Żałował, że po raz kolejny zmuszeni są oddalić w czasie realizację wcześniejszych planów. Musieli się jednak liczyć z tym, że wykonywana przez nich praca czasem będzie od nich tego wymagać, nawet przez dłuższy okres nie pozwalając na odrobinę spokoju. Zwłaszcza, gdy ich szeregi nie były tak liczne, a znaczna część obecnych członków drużyny oddelegowana była już do innych zadań. Delikatnie chwycił dłoń kobiety. Spojrzał jej prosto w oczy i zobaczył w nich oznaki zmartwienia. Tym, że decyduje się na samotną podróż w rejony zniszczonego w nieznanych okolicznościach Houston? A może kryło się za tym coś jeszcze? Nie miał pewności. - Wrócę jak najszybciej będę mógł. – nie będzie tego przeciągał w nieskończoność. Jeśli nic go nie zatrzyma na dłużej i warunki pozwolą na zaangażowanie w tę sprawę zwykłych ludzi lub takich z odpowiednimi zdolnościami bez narażania ich na niebezpieczeństwo, przekaże im sprawę i uda się w drogę powrotną. Nie zamierza oddalać spotkania sam na sam z bliską przyjaciółką, a może nawet kimś więcej, bardziej niż to konieczne. – Jeśli zajmiesz się sprawą tej anomalii… Uważaj na siebie. Proszę. – rzekł czule. Zauważył, że troszczył o nią bardziej niż o pozostałych. Zależało mu na każdym z jego przyjaciół, lecz z Wandą pod pewnymi względami było inaczej. Domyślał się z czym może być to związane, choć do tej pory nie przypuszczał, że w jego przypadku będzie to w ogóle możliwe. W pewnych kwestiach wciąż pozostawał zagadką nawet dla siebie samego. Odleci, gdy tylko S.H.I.E.L.D. odjedzie w swoim kierunku. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Nie Sie 13, 2017 8:15 pm | |
| Przez ułamek sekundy agent Patterson zdawał się być trochę zbity z tropu, zapewne ze względu na wspomnienie przez Wandę raportu. Choć mężczyzna stosunkowo szybko wziął się w garść, to jednak jego czoło pozostało już lekko zmarszczone. Możliwe, że sam nie był pewien na czym oficjalnie stały teraz relacje między S.H.I.E.L.D. i Avengers - bo w końcu obecnie agencją rządził ktoś, kto do tej pory pełnił jedynie funkcję prawej ręki naczelnika... Więc wszystko było możliwe. -Udostępnimy wam dokumentację- odparł jednak, być może uznając, że skoro przy sprawie i tak pracował doktor Pym, to odmawianie nie miałoby sensu... A może nie chcąc podpadać na wypadek, gdyby powinien się zgodzić. Trudno orzec. Grunt, że zaraz potem agent pokiwał już głową na informacje od Visiona, pozwalając Scarlet Witch w tym czasie po raz ostatni zwrócić się do eks-Hulka. Ten z kolei... W dalszym ciągu nie wyglądał na do końca przytomnego, choć kontaktował chyba bardziej niż jeszcze krótką chwilę temu. Dobrym znakiem zdawało się być przede wszystkim to, że najwyraźniej widział co się wokół niego działo - czyli raczej nie doświadczał żadnych omamów... W tym momencie, bo w końcu wyjaśnienia, które wcześniej podał Punisherowi nie brzmiały zbyt sensownie. Teraz mężczyzna kojarzył wystarczająco wiele, by agenci go zaniepokoili, ale chyba rozumiał też to, że Avengers - szczególnie Wanda - starali się go chronić. Kiedy kobieta się do niego zbliżyła, przeniósł na nią wzrok, nie odstępując jeszcze od swojej ściany. Spiął się, jak gdyby mimo wszystko przygotowywał się do jakiejś reakcji, nawet jeżeli jego ciało raczej by mu na to nie pozwoliło... Po czym - w miarę przemawiania Scarlet Witch - stopniowo się rozluźnił. W końcu aż zamknął oczy, opierając się plecami o mur. Agenci uznali tę zmianę postawy za przyzwolenie na działanie i wkroczyli do akcji. Zachowywali się pewnie, przynajmniej na pozór, ale widać było, że broń trzymali w pogotowiu - ci, którzy nie mogli mieć jej w ręce, gdyż prowadzili eks-Hulka, tak czy siak posiadali ją w łatwo dostępnym miejscu. Ten jednak się nie stawiał, sprawiał wrażenie wręcz zrezygnowanego, choć wciąż przestraszonego. Pozwolił zaprowadzić się do jednego z samochodów, a agent Patterson krótko pożegnał Avengers... I już po chwili oba wozy ruszyły z miejsca w stronę szpitala.
***
Moja sugestia na teraz - rozmowa Wandy z Jessicą Jones, która była na Brooklynie i wie już trochę więcej na temat tego, co się tam dzieje. Na przykład Williamsburg Bridge mógłby być dobrym miejscem spotkania, nawet przypadkowego, skoro jedna się tam kieruje, a druga się wycofuje. Poza tym już się tutaj nie wtrącam, więc zróbcie sobie kolejkę czy więcej, jeżeli uznacie to za stosowne.
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Sie 15, 2017 12:45 pm | |
| Nic po sobie nie pokazała, ale ucieszyła się, że manewr z raportem wypalił. Nie żeby w pełni uwierzyła w swój blef. Agent pomimo chwilowej konsternacji zgodził się na przekazanie raportu w związku z chorobą jaką dotknęła biednego mężczyznę oraz dalszych działań... a przynajmniej dokładnie to miała na myśli. Nie miała już nic do dodania. Skoro Vision zajął się przekazywaniem wytycznych, Szkarłatna mogła się skupić na chorym. Z ulgą wychwyciła jego w miarę przytomniejsze spojrzenie oraz późniejsze rozluźnienie. Pełniła nad nim piecze do momentu załadunku do auta. Zwracała uwagę na to czy robią to ostrożnie, czy broń boże nie szarpią czy sprawiają w jakikolwiek sposób ból mężczyźnie. Na pożegnanie Pettersona krótko kiwnęła głową i odczekała, aż Vision sam do niej podejdzie. Cały czas wyglądała na zmartwioną i nawet nie zamierzała tego ukrywać, a przynajmniej nie przed przyjacielem. Zresztą wiedziała, że trud daremny. Przed syntezoidem ciężko było cokolwiek ukryć. Nawet gdyby chciała. Wanda zauważyła, że nie lubiła się z nim rozstawać, a przede wszystkim wtedy, gdy leciał na misje w nieznane. Wolała stać u jego boku, chronić i pomagać. Panna Maximoff to kobieta z krwi i kości, na dodatek bardzo temperamentna o czym doskonale wiedział, dlatego też nie zastanawiając się zbyt długo uwolniła dłoń z uścisku Visiona i objęła go za szyje. Przytuliła do siebie przekazując w tym geście tyle ciepła ile tylko mogła. Sama nie wiedziała czy była to odpowiedź na strapienie, czy chciała dodać otuchy nie tyle co mężczyźnie, ale i sobie. Wyraz troski w głosie mężczyzny również zrobił swoje, dlatego nie zamierzała się powstrzymywać. Może i miejsce i czas nie do końca sprzyjał, jednak wiedzieli, że akurat w momentach nie powinni przebierać. Nie było na to czasu. Chwila ta nie trwała długo. Odchyliła się na tyle by spojrzeć mu w oczy. - Wróć przede wszystkim cały – Odparła – I ty też uważaj na siebie – Zewnętrzną stroną dłoni pogłaskała go po policzku, a potem całkowicie zwolniła uścisk i się odsunęła. Nie czekając długo wzbiła się w powietrze. Górując nad Visionem jeszcze dodała. - Odezwij się jak wrócisz – Posłała mu delikatny uśmiech, żeby to nie strapienie było ostatnim obrazem jak widział i odleciała w kierunku Brooklynu.
/zt
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Ulice NYC Pią Sie 18, 2017 7:37 pm | |
| Prawdę mówiąc, nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo. Mężczyzna zachowywał się spokojnie, nie sprawiał kłopotów, gdy agenci prowadzili go do samochodu. Wyglądał wręcz na zrezygnowanego, pogodzonego z tym, że nic więcej nie może zrobić. Vision wiedział, że stało się tak dzięki Wandzie. To jej podejście i troska o los chorego, przekonały go o tym, że to jest właśnie jego szansa na uleczenie, i że podczas tego procesu nie stanie mu się nic złego. Cokolwiek by nie mówić o temperamencie wiedźmy, tak gdy sytuacja tego wymagała, potrafiła zachować się w taki sposób i odnaleźć odpowiednie słowa, by przemówić do człowiekowi do rozsądku. We wszystkim co robiła czuć było wtedy prawdziwą troskę o los innych. Gdyby Vision miał powiedzieć, to właśnie to odróżniało ją od większości bohaterów. Pożegnał odjeżdżających agentów i raz jeszcze poprosił ich o zachowanie szczególnych środków bezpieczeństwa. Był nieco inną osobą niż przed paroma minutami, gdy wdawał się w dyskusję z Punisherem. Trochę ochłonął, lecz w środku wciąż kłębiło się wiele emocji. Musiał udać się do Houston. To był obecnie jego cel numer jeden. Pozwolił sobie jednak na pożegnanie z kobietą, która cały czas była u jego boku. Zareagowała czulej niż myślał, ale tego właśnie można było oczekiwać. - Postaram się. – odparł towarzyszce. Nic innego nie przyszło mu do głowy. Leciał do zniszczonego miasta, nie wiedział co tam zastanie, z czym się spotka… Ale postara się. Jak zawsze. Gdy uniosła się w powietrze i, nim udała się w swoją stronę, poprosiła o to, by poinformował ją o swoim powrocie, skinął głową. Myślami był już gdzieś indziej. Mimo to obserwował jak się oddalała do momentu, w którym nie było to już możliwe. Wtedy sam wzbił się wysoko w powietrze i skierował w stronę Teksasu.
[zt] |
| | | Aleksander Rogoziński
Liczba postów : 23 Data dołączenia : 24/09/2016
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Wrz 12, 2017 9:49 pm | |
| Chwila. Ile razy ten chłopak obiecywał sobie, że zgłosi się do kogoś po pomoc? Kilkaset? Kilka tysięcy? Przynajmniej kilkanaście razy dziennie od kilku lat. Ja p***ę, zginę tutaj. Aleksander nie znał za dobrze ulic Nowego Jorku, toteż miotał się jak szaleniec od ściany do ściany, próbując czmychnąć w jakieś ciemne uliczki, co w końcu mu się udało. Właściwie, to tak bardzo nie wyróżniał się z tłumu, niejeden ćpun na ulicach zwraca na siebie więcej uwagi, ale czy przy tym pozbawia prądu połowę dzielnicy? - ♬♬Tupnij raz, tupnij dwa, a przetrzymać to się da…♬ ♬ – zanucił pod nosem dość dźwięcznie, ale to może dlatego, że chciało mu się dosłownie wyć. Wrzeszczeć. Sapał jak baba na porodówce, aż w końcu stracił kontrolę nad swoim ciałem i runął gdzieś przy śmietniku zaraz pod jakąś starą kamienicą, gdzie więcej odpadków leżało na ziemi, niż w specjalnie przygotowanym do tego kontenerze. Idealnie. - Ja p***ę, ja p***ę, ja p***ę. k***a, absolucie. – dyszał nie tylko z bólu, ale i wściekłości. Nienawidził czuć się bezsilnym. Chyba, że w zupełnie innych okolicznościach. No i w końcu to się stało. Niczym odprysk limfy po batalii z pryszczem-gigantem cała nagromadzona w ciele młodego mutanta energia po prostu wystrzeliła, na co otoczenie wokół niego nie omieszkało zareagować. Ludzie w kamienicy mogli się zdenerwować. W końcu ktoś przerwał im oglądanie telewizji. Padły też lampy jak okiem sięgnąć, a śmieci na placu zawirowały niczym śnieżne płatki w cudowny, zimowy wieczór. Niektóre były tylko troszeczkę cięższe od swoich mroźnych kolegów i powybijały kilka szyb, uszkodziły jakiś samochód. Och, chwila – lusterka samochodowe też latają? No cóż. Cała tajemnica bolesna zakończyła się po kilkunastu sekundach, a skąpany w śmieciach i odchodach Aleksander, używając ostatków siły woli, ruszył dalej. Bardziej pociągnął. O ile nie „poczołgał”. Nie no, stał na nogach. Jakoś.
- Myśl o pozytywach. Przynajmniej żaden znajomy cię teraz nie widzi. – pocieszył się sam, pocierając załzawione oczy. Pociągnął nosem i szybko zlokalizował najbliższą stację benzynową, gdzie lekko się ogarnął. Dalej trochę śmierdziało do niego śmieciami, ale już wyglądał minimalnie bardziej godnie. Dobra… jakieś zakupy, hotel, masaż… i jakoś to będzie. Doskonały plan na domknięcie tego błędnego koła, ale… chwila, chwila. Czy na horyzoncie, wśród tłumu ludzi, Aleks nie dojrzał znajomej twarzy? |
| | | Jacob Wagtail
Liczba postów : 8 Data dołączenia : 07/09/2017
| Temat: Re: Ulice NYC Wto Wrz 12, 2017 10:09 pm | |
| - Sprawa jest prosta, John - Jacob szedł ulicą z telefonem w kieszeni, mówiąc do mikrofonu umieszczonego w słuchawce Bluetooth - Akcje rosną, bo to już parę lat odkąd Stark wypadł z biznesu zbrojeniowego, wojsko aż pcha się do nas. I tak, kupuj co się da, bo jak nie będziemy mieli większości, to sam wiesz, co to oznacza dla rodziny... Nie był zmęczony, ale nie lubił też zbyt wiele rozmawiać w takim hałasie. Po raz kolejny podkręcił głośność i aż się skrzywił, gdy ponownie wprost do ucha krzyknął mu jego rozmówca. Położył dłoń na czole, przetarł je zaczesując nieco włosy ku górze i westchnął. - John, rozumiem o co Ci chodzi. Ale teraz tego nie obgadamy. Spotkamy się za kilka godzin, z powrotem w biurowcu, dobrze? Świetnie, dziękuję za telefon. Wcisnął guzik na słuchawce w uchu i odetchnął nieco. Przystanął na moment pośród tłumu ludzi szukając po kieszeniach chusteczki do przetarcia okularów, do których znowu przyczepił się jakiś śmieć. Kiedy go starł i z powrotem założył je na nos aż zmarszczył brwi, nie będąc pewnym tego, co widzi. - Aleks? - mruknął pod nosem patrząc na chłopaka przy stacji benzynowej. Nie był pewnym tego, czy to na pewno ta osoba, ale w miarę jak i tamten patrzył na niego Jacob nabierał pewności. Wreszcie uśmiechnął się pod nosem i ruszył w kierunku chłopaka, po drodze rozpinając marynarkę od garnituru, która i tak co i rusz sama to mu robiła, jak na złość. - No pięknie! - powiedział z uśmiechem gdy był już bliżej - Ale spotkanie! - wyciągnął dłoń w kierunku Aleksandra, zupełnie nie zwracając uwagi na to, jak tamten wygląda. Jakby to powiedzieć...to szczerze, miał to gdzieś. Miał to do siebie, że znajomych się nie wstydził, kim by się nie stali i jak nie wyglądali. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Ulice NYC | |
| |
| | | | Ulice NYC | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |