|
| Pokój dzienny | |
|
+18Luna Maximoff Quicksilver Rictor Scarlet Witch Thor Tony Stark Captain America Emma Frost Spider Woman Vision Sam Wilson Wonder Man Hawkeye Black Widow Summer Sasha Aristow Jane Foster Loki 22 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Pokój dzienny Nie Wrz 09, 2012 11:16 pm | |
| |
| | | Jane Foster
Liczba postów : 72 Data dołączenia : 14/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Mar 21, 2013 7:36 pm | |
| / początek To, co ostatnimi tygodniami i miesiącami miało miejsce na świecie, potrafiło przejść ludzkie pojęcie o tym, co tak naprawdę istnieje, a co jeszcze nie zostało potwierdzone. Człowiek zaczął gubić się w rozeznaniu i tracił rezon w swojej świadomości, nie mogąc za bardzo do niczego się przyczynić. Sama Jane Foster, która swego czasu była pielęgniarką, a jej hobby była astrofizyka, musiała otworzyć umysł i pozwolić sobie na to, że faktycznie coś jest, coś istnieje poza ludzkim i zwierzęcym gatunkiem. Badania nad zjawiskami astrofizycznymi potrafiły ją pochłonąć na całe dnie na tyle, że kobieta traciła poczucie czasu,głodu, a potrzeby fizjologiczne spadły na dalszy plan. Było to o tyle niewygodne, że jej reakcja, sam instynkt samozachowawczy pozostawiał wiele do życzenia, więc czasem musiała sobie wyznaczyć czas, który przeznaczała na badania, by później zachowywać się jak człowiek, a nie jak sterowany, zmechanizowany robot. To nie było kobiecie przydatne. Ostatnio jej obserwacje coraz częściej dotyczyły zjawisk atmosferycznych w różnych zakątkach świata na Ziemi. Starała się niemalże za każdym razem wyciągnąć z SHIELD informacje, które były jej potrzebne i przydatne, by choć coś móc wyjaśnić. Dokładnie jak przed godziną - powoli miała kończyć kolejne obliczenia, dojść do jakiegoś wniosku, przy czym jeszcze nic nie notowała już w którymś zeszycie, gdzie zazwyczaj była cała wiedza kobiety. Chwilowo zaniechała wcześniejsze badania, na które miała od groma czasu. Ciemnowłosa po prostu miała szanse zrobić coś innego. Szkoda tylko, że te kilkanaście minut temu, cały sprzęt zaczął szaleć, jakby przyłożyło się magnez - cyfry na ekranach latały, coś pracowało na znacznie większych obrotach, kiedy coś innego zaczęło się wyłączać, by ostatecznie stwierdzić, że nic nie można opanować. Sama Foster przeklęła pod nosem kilkakrotnie, rezygnując na chociaż połowę dnia z tego, by zbliżyć się do swojej pracowni. Siedziała w pokoju dziennym, uzupełniając stare wpisy w zeszycie i co rusz zgarniając opadające na jej twarz kosmyki włosów, za ucho.
|
| | | Sasha Aristow Mistrz Gry
Liczba postów : 94 Data dołączenia : 30/09/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Mar 28, 2013 2:33 pm | |
| Sashę jakoś specjalnie nie poruszało to co działo się na świecie. Czego to wina? Braku sumienia, uczuć... zwykła obojętność? Fakt, że był żołnierzem... jest i jego pochodzenie? Kto wie. W każdym bądź razie robił to co musiał. Spełniał dane mu obowiązki niespecjalnie pytająco po co i na co to. Po prostu, działał jak maszyna. Ciągle coś się działo więc nie było sensu skupiać się szczególnie na jednym w momencie gdy obok dzieje się coś zupełnie innego. Zamknąć oczy, zatkać uszy i ślepo spełniać polecenia. No... przynajmniej to wszystko tak miało wyglądać. Jakby nie patrzeć miał dodatkową, o wiele ciekawszą robotę na boku, która w jakiś magiczny sposób pozwalała mu spełniać swoje ambicje. Maska obojętności. Tak słodka i wygodna. Kolejna robota. Kazali mu zanieść tajemnicze pudełeczko jakiejś pannie, więc to robi. Nie pyta "co to?". I tak się dowie. Prędzej czy później, a znając życie koledzy nie byliby skorzy do odpowiedzi. Miał odnaleźć niejaką pannę Jane Foster. Odnalazł. Wszedł niespiesznie do pokoju dziennego ogarniając go wzrokiem, który to po chwili padł na samotną postać. Zbliżył się do niej po drodze przyklejając na twarz firmowy uśmiech nr. 5, który to miał symbolizować sympatię i pokojowe zamiary. Tak... nie ma to jak przebierać w gamie uśmiechów. Jakby jeden szczery był takim strasznym wyzwaniem. Człowieku, mordowałeś z zimną krwią, a uśmiechnąć się do koleżanki nie potrafisz? Lecz się. W każdym bądź razie, trzymając w rękach średnich rozmiarów pudło stanął nad kobietą, starając się nie zgubić formowego uśmiechu a'la Sasha. - Siemasz. - Spytał z jakże szczerą sympatią. Zupełnie jakby znali się od dawna i byli już niezłymi kolegami. Odstawił pudło na podłogę samemu siadając na stole, tak aby znajdować się naprzeciw kobiety. - Jak ci mija kolejny cudowny dzionek tutaj? - Nieco szerszy uśmiech, o tak, bardzo ładnie. Mile i nienachalnie. Och Sash, jesteś mistrzem. |
| | | Jane Foster
Liczba postów : 72 Data dołączenia : 14/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Mar 28, 2013 3:52 pm | |
| Owszem. Lata w wojsku, przy czym otoczenie wymagało siły zarówno psychicznej jak i fizycznej sprawiły, że człowiek na pewien sposób był nieco znieczulony na to, co się działo wokół niego. Niektórzy cenili takie zachowanie choćby ze względu na to, że osoba nie wpadała w histerię z byle jakiego powodu, a jej wrażliwość nie była dokuczliwa podczas jakiegoś zlecenia, które trzeba było wykonać i tyle. Dlatego Jane nie nadawałaby się na osobę, która ma wykonywać dane polecenia, bez jakiegokolwiek szemrania. W jej przypadku to właśnie ciekawość byłaby powodem niepowodzeń pewnych misji. Za bardzo chciała wiedzieć. A to, że czasem wiedziała za dużo, miało nieraz pewne konsekwencje, po których człowiek mógłby się zmienić. A gdzie tam! Jane Foster może i była ciekawska, może i by wypytała, a potem odczułaby skutki tej swojej "przypadłości", ale nadal by z niej nie zrezygnowała, będąc i tak wszystkim zafascynowanym. O dziwo, udawało jej się przeżyć, a nikt - choć tak zapowiadał - nie zabił jej po dzień dzisiejszy. Być może też dlatego, że kobieta ma świadomość, kiedy powinna siedzieć cicho, a kiedy może sobie na coś pozwolić. Brązowowłosa była zbyt pochłonięta uzupełnianiem oraz przeglądaniem notatek na przestrzeni tych wszystkich lat, że nie usłyszała wchodzącego Aristowa. Dlatego nieco przestraszyła się, usłyszawszy jego powitanie, co można było zauważyć po tym, jak nagle podskoczyła. Ją to szybko można było przestraszyć. Jane uraczyła mężczyznę spojrzeniem nieco karcącym, ale także zmieszanym z poirytowaniem. W duchu odliczyła do dziesięciu, a potem uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi na jego przywitanie. - Gdyby nie to, że najprawdopodobniej ostatnie obliczenia poszły w długą, to z pewnością dzień można zaliczyć do reszty. Bez jakichkolwiek udziwnień, brnący powoli i leniwie. - odpowiedziała, zamykając notes i kładąc go gdzieś na uboczu. Foster wyprostowała się i zerknęła na pudło, które Sasha postawił na ziemi. - Co to jest? - spytała, wskazując brodą na wyżej wspomniany przedmiot, po czym zerknęła na niego, unosząc brew w oczekiwaniu na odpowiedź.
|
| | | Summer
Liczba postów : 95 Data dołączenia : 11/09/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Sob Kwi 13, 2013 4:21 pm | |
| Ostatnio jej życie stało w miejscu, tak pod względem zawodowym jak i prywatnie. Nikt nic nie chciał, całe dnie spędzała w domu ćwicząc lub rozkręcając swój motocykl, bez wyraźnego powodu byle tylko czymś ręce zająć. Nie spodziewała się, jak szybko zbrzydnie jej ‘zwykłe’ życie, z dala nawet od papierkowej roboty. T o wręcz dziwne, ale najwyraźniej nie potrzebowano pomocy medycznej, ani jakiejkolwiek innej. Szkoda tylko, że bezczynna Elizabeth to rozdrażniona Elizabeth. Kompletnie nie wiedząc co ze sobą począć przeczytała kilkanaście książek, obejrzała wiele filmów i spędziła każde popołudnie co najmniej godzinę na strzelnicy. Czuła się jak na przymusowym urlopie zdrowotnym, co dla pracoholiczki jej pokroju było niczym najgorsza kara. Na szczęście, w końcu znalazło się zajęcie dla brązowowłosej. Odebrać wyniki badania jakichś próbek co do pochodzenia których nawet nie próbowała się zagłębiać. Minimum zainteresowania było niejako próbą ‘odegrania się’ Summer na wszystkich dookoła choć dwudziestodziewięciolatka zdawała sobie sprawę, że wina nie leży po niczyjej stronie. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto ani razu w swym wspaniałym, dorosłym życiu nie kierował się pobudkami godnymi czterolatków którym mama odmówiła zabawki w sklepie. Kierując się w kierunku pokoju dziennego, tak jak jej kazano, czuła się bardzo nieswojo. Wystrój przytłaczał i sprawiał, że zielonooka miała ochotę odwrócić się na pięcie, czym prędzej wsiąść na ukochany motor i odjechać do domu. Nie peszyła się łatwo, ale to…? Jeszcze pewnie będzie musiała zaczekać na zakończenie niezbędnych testów. Zdecydowanie preferowała działanie w terenie, właściwie to jakiekolwiek działanie. Dziś jej rola sprowadzała się już nawet nie do ‘tylko medyka’ z pominięciem wiedzy z zakresu chemii i mechaniki, ale do ‘tylko kuriera’ – pierwszy lepszy mógł zrobić to lepiej od chirurga z odebraną licencją. W pokoju była dwójka ludzi, których nie znała, chyba byli zbyt pochłonięci rozmową by zauważyć jej obecność. Stanęła obok wejścia i postanowiła nie przeszkadzać – gdyby któreś z nich dostrzegło kobietę w zielonych rurkach, barwnym t-shircie i skórzanej kurtce, uda, że właśnie przyszła.
|
| | | Sasha Aristow Mistrz Gry
Liczba postów : 94 Data dołączenia : 30/09/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Nie Kwi 14, 2013 2:08 pm | |
| Sasha nieznacznie uśmiechnął się na ten jej podskok. Cóż, nie spodziewał się, iż trafił na osóbkę, która boi się zwykłego przywitania. Ciekawe jak długo w takim tempie kobieta wytrzyma bez zawału. Jakby nie patrzeć ostatnio działo się wiele... Zignorował to karcące spojrzenie, nazbyt skupiony na tym po co właściwie się tutaj przytargał. Tak, magiczne pudełko... dostarcz. Dostarczył. Jego robota skończona. Pytanie: poświęcić zdobyty czas na koleżeńską gadkę czy zrobić z nim coś bardziej produktywnego? Chyba jednak bardziej skłoni się ku drugiej opcji. Na jej słowa lekko skinął głową, marszcząc nieznacznie brwi. - Może ktoś ci przy tym pomoże? - Spytał z raczej średnim zaciekawieniem, rzucając szybkie spojrzenie na tajemnicze pudełko. Co to jest? Nie wiedział, miał to jej dać tylko do badań. Tym samym na zadane przez nią pytanie jedynie wzruszył ramionami, kierując wzrok w stronę wejścia. Zauważył tam drobne poruszenie i chciał sprawdzić czy oczy go jeszcze nie mylą. I? Oczywiście, że nie. Zbyt młode i bystre na to były. Do pokoju weszła młoda kobieta. Idealnie. Panie sobie porozmawiają... o czymkolwiek tam rozmawiają, a on spokojnie gdzieś zniknie. Powęszy, poćwiczy... Nie ważne. Grunt by znaleźć jakiś miły sposób na spędzenie czasu. Zwrócił się na powrót do Jane. - Masz to przebadać, tyle wiem. - Podniósł się leniwie, kierując swe kroki do drzwi. Skinął nowo przybyłej na powitanie gdy ją wymijał. - Przyślę kogoś do tych twoich maszynek. - Rzucił na odchodne by po chwili zniknąć. Nie wiedział jeszcze co ze sobą pocznie, ważne iż wykonał polecone zadanie.
[zt] |
| | | Jane Foster
Liczba postów : 72 Data dołączenia : 14/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Nie Kwi 14, 2013 8:29 pm | |
| No, wystrój z pewnością nie był we większości odpowiadający temu w czym gustuje sama Jane. Z początku odnosiła takie samo wrażenie, a czasem czuła się obco, wręcz dziwnie. Nawet jeśli już trochę czasu spędziła w Avengers Tower to nadal miała dziwne przeczucie jakby tutaj nie przynależała. Jedynie w pracowni czuła się znacznie lepiej, jakby była w raju dla nauki, dla jej zainteresowań. - Pomocne. - oznajmiła nieco ironicznie po dłuższym przyglądaniu się mężczyźnie, a następnie sięgnęła i otworzyła pudło, unosząc brew ku górze. Cóż, w bardzo ogólnym sensie, wręcz dla laika - najzwyklejsze skamieliny, o których pochodzeniu kobieta miała się dowiedzieć poprzez te badania. Mimowolnie na samą myśl skrzywiła się. Brązowowłosa zatem zamknęła pudło i sięgnęła po jego podstawę, chcąc unieść. Skutek był - jak zawsze - taki sam. Coś, co przekraczało wagę dziesięciu kilo w połączeniu z cherlawymi ramionami drobnej kobiety, śmiało się z niej, że nie mogła tego unieść. Ba, Jane żartowała sobie nawet z tego powodu, że kiedyś pójdzie na siłownię, ale i tak była pewna, że jak tam się zjawi, to sobie jakąś krzywdę zrobi. Ograniczyła więc swoje możliwości do wyprostowania się i męczącego, ale jedyne, co było skuteczne, przesuwania kartonu za pomocą nogi po całym salonie. Raczej wątpiła, by ktoś miał jakieś pretensje, że w razie czego podłoże może zostać zniszczone. Nie był to jej problem. Póki nie dadzą jej jakiegoś dźwigu, który kobiety nie zabije, to może wtedy będzie miała ułatwione. Albo ktoś zacznie jej to przynosić do pracowni. Zdążyła jeszcze skinąć delikatnie głową do Aristowa w jakimś celu pożegnania. Owe pudło dosunęła do niewielkiego korytarza, prowadzącego do oszklonych drzwi, za którymi była pracownia. Miejsce, w którym kobieta potrafiła odnaleźć się całkowicie, a pochłonięta badaniami - nie zwracała na nic uwagi. Te wszystkie czynności, jakie tam miały miejsce w jakiś sposób ją relaksowały i wtedy dopiero odczuwała, że na coś się przydaje. Było to jej ulubionym (tuż po salonie czy sypialni, bo tam chociaż nic nie musi robić, a w tym drugim odpoczywa i ma spokój od pałętających się ludzi), miejscem. Dopiero gdy je zamknęła, miała dziwne przeczucie, że ktoś na nią spogląda. Uniosła po chwili zastanowienia spojrzenie, zauważając dosyć wysoką - z pewnością w porównaniu do Jane - kobietę. - W czymś pomóc? - spytała, bo kobiety ani trochę nie kojarzyła, jak znacznej większości Agentów, aczkolwiek delikatny uśmiech w jej stronę posłała.
|
| | | Summer
Liczba postów : 95 Data dołączenia : 11/09/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Pon Kwi 15, 2013 7:09 pm | |
| Mężczyzna wyszedł, widocznie również zatrudniono go tylko w charakterze kuriera. Donieś przesyłkę, grzecznie się pożegnaj i wyjdź. Najgorszy możliwy typ zadań. Po raz kolejny rozejrzała się dookoła. Pokój dzienny przytłaczał jeszcze bardziej niż to, co spotkała przechodząc korytarzem. Przygryzła wargę: nie było brzydko, ale standard życia był o wiele wyższy niż ten, do którego przywykła. Wiedziała że kto jak kto, ale nawet gdyby oszczędzała całe swoje życie, nigdy nie będzie jej stać na takie luksusy. Ale, ale, ale! Kobieta siedząca w pokoju dostrzegła jej obecność. Na ustach Summer pojawił się uśmiech. Szczery i życzliwy. - W niczym szczególnym. Proszono mnie o odebranie wyników badań próbek. - Widząc jak Jane nie radzi sobie z podniesieniem pudła, podeszła do niej i chwyciła je z podłogi. - Złap z drugiej strony - Było ciężkie, ale nie na tyle by we dwie nie dały sobie z nim rady. Kiedy już podniosły niezidentyfikowany przedmiot i przeniosły do pracowni, zielonooka spojrzała na kobietę. Były chyba w podobnym wieku, co stwarzało nadzieję, że być może nie tylko będzie sobie czekała na wyniki ale być może również zamieni kilka słów z... No właśnie, jak ona ma na imię? Nie kojarzyła zbyt wielu osób, głównie dlatego że rzadko kto lądował na jej łasce w sekcji medycznej. Właśnie wokół aparatury medycznej i chemicznej obracało się jej życie zawodowe. I tak już od kilku lat. Swoją drogą, cóż za brak wychowania z jej strony. Dwudziestodziewięciolatka palnęła się ręką w czoło. - Chyba się nie przedstawiłam. Elizabeth Freeman. - Z niegasnącym, promiennym uśmiechem podała dłoń. Wyglądały podobnie, nawet wzrostem nie różniły się aż tak bardzo. W końcu metr siedemdziesiąt cztery to nie jest jakiś wielce odbiegający od normy wynik jak na kobietę. - Pewnie potrzebujesz spokoju, więc poczekam przed wejściem do twojego małego laboratorium. Wiem jak bardzo denerwuje gdy ktoś ci patrzy na ręce podczas pracy. |
| | | Jane Foster
Liczba postów : 72 Data dołączenia : 14/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Pon Kwi 22, 2013 2:08 am | |
| Jane wręcz była wdzięczna, kiedy Summer pomogła jej przenieść ten karton tuż pod drzwi pracowni. Podłoga nie ucierpiała, a tym bardziej krzyż Fosterówny. Może i jakoś udałoby jej się przenieść ten karton, bo do AŻ tak ciężkich on nie należał i kobieta, która nie chodzi na siłownię oraz nie ma jakiejś nadprzyrodzonej siły dałaby sobie spokojnie radę. W przypadku Jane było to możliwe, jednakowoż nie tak bardzo jak mogłoby się wydawać. Niemniej dobrze, że są jeszcze pomocni ludzie na tym świecie. Na wieść, że kobieta przyszła odebrać jakieś wyniki badań, brązowowłosa najpierw zmarszczyła brwi starając sobie przypomnieć, co to mogłoby być. Po chwili jednak z jej gardła wydobył się nieco ironiczny śmiech, który na samym początku tylko ona potrafiła zrozumieć i wiedzieć, co jest jego powodem. Niestety, może i technologia pięła się do przodu i z każdym rokiem człowiek mógł coraz więcej powiązać z komputerami, ale pewne grunty zostały nienaruszone - w tym niezniszczalność. Wszystko można było popsuć. Zawsze był jakiś sposób i trzeba było albo się z tym uporać, albo pogodzić i dać sobie spokój. To drugie było o tyle lepsze, że nie naruszało tak bardzo nerwów i nie wymęczało człowieka. - Jane Foster - astrofizyczka przedstawiła się, odwzajemniając uścisk dłoni i posyłając Elizabeth delikatny, ale zarazem ciepły uśmiech. Przez dłuższy moment spoglądała na nowo poznaną towarzyszkę, by zreflektować się i puścić jej rękę. Nerwowo nawet przesunęła smukłymi palcami po swoich brązowych włosach, rozglądając się po salonie. Na uwagę o tym, że może jej przeszkadzać, zaśmiała się raz jeszcze cicho. Fakt. Jane nie lubiła jak ktoś ją obserwował, niezależnie od czynności. Po prostu szybko w ten sposób można było kobietę rozproszyć, a podczas badań nie było to zbyt dobrym posunięciem. - Nie warto czekać na jakiekolwiek wyniki badań. - stwierdziła na początku, znowu nie dając pewnej odpowiedzi Freemanowej - Ot, przez ostatnie sytuacje nie tylko pogoda szaleje, ale też wszystkie maszyny, więc ostatnie obliczenia i wyniki po prostu... Zniknęły. - wyjaśniła, wzruszając ramionami i uniosła kąciki ust w przepraszającym uśmiechu. - SHIELD powinno zaopatrzyć się w jakieś zabezpieczenia. Pewnie uda się odzyskać te wszystkie badania, jednak zawsze trzeba spodziewać się, że mogą one już nie być tak wiarygodne, jak przed awarią. - dodała, nie wiedząc właściwie, co może jej więcej powiedzieć. Była w tej kwestii bezradna, co ją niesamowicie irytowało.
|
| | | Summer
Liczba postów : 95 Data dołączenia : 11/09/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Sob Kwi 27, 2013 2:54 pm | |
| To zdecydowanie nie były dobre wiadomości. Dla SHIELD, Summer nie mogła żałować, skoro nie wiedziała co badano ani jaką wyniki przedstawiały wartość dla organizacji, która ją przygarnęła kilka lat temu. Mimo wszystko w stylu brązowowłosej było doprowadzanie wszystkich swoich spraw do końca. Gdzieś w głębi duszy poczuła więc maleńkie ukłucie, bolesne na tyle by przeszkadzało. To jej własne ambicje dostawały w kości, tak jak gdy słyszała że jest 'tylko' medykiem. - Nie dałoby radę powtórzyć ich? - Spytała, choć bez przekonania. Z autopsji wiedziała, że ciężko jest uzyskać taki sam efekt, nawet za setnym podejściem. No i próbki mogły ulec zniszczeniu. Lecz to właśnie w jej obowiązku było zadanie pytań, sprawdzenie wszelkich opcji i, dopiero wtedy, opuszczenie tego jakże luksusowego pomieszczenia i powrót z pustymi rękoma. No, nie tak do końca pustymi. Poznała w końcu imię pani naukowiec i wydawało jej się, że już kiedyś obiło jej się o uszy kilka wzmianek na temat Jane. Tak jak o 80 procentach innych osób. Może zresztą tylko tak się wydawało zielonookiej. - Bardzo chciałabym ci pomóc w odzyskaniu tych wyników, ale obawiam się, że nie będę w stanie - westchnęła, uśmiechnąwszy się delikatnie, trochę przepraszająco. Bardziej znała się na silnikach niż na nowoczesnej technologii. Szczególnie do tej najbardziej zaawansowanej nie chciałaby się dotykać, w obawie przed popsuciem czegoś ważnego, czego nie byłaby w stanie naprawić. |
| | | Jane Foster
Liczba postów : 72 Data dołączenia : 14/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Sro Maj 01, 2013 11:06 pm | |
| Choć wiele osób mogłoby uważać, że ambicja to coś względnego - uciekały się do hipokryzji. Większość z nich nie zdawała się tego wszystkiego zauważać, że brnąc do przodu, różnymi ścieżkami, ciągle coś gonią. Próbują dopiąć swego, stanąć na kolejnym szczeblu drabiny odpowiadającej pewnej hierarchii. Pędzili tak bardzo do tego wszystkiego, że sami nie zauważali gdzie właściwie się znajdują. Niektórzy nie przyznawali się do tego, że pragną czegoś, dzięki czemu ich pozycja stawała się lepsza. A to przecież była ambicja - ciągłe dążenie, gonienie za czymś, co jest coraz ważniejsze i bardziej opłacalne. - Mogę powtórzyć badania. - przytaknęła po dłuższej chwili zamyślenia, błądząc przez moment pustym wzrokiem po jednej ze ścian. - Tylko wolę teraz przeczekać, aż chociaż we względnym stopniu te maszyny przestaną świrować, żeby móc coś zrobić. - wyjaśniła, uśmiechając się do kobiety delikatnie. - Z tym akurat nie powinno być problemu, bo sama wątpię, żeby to wszystko ciągle było tak podatne. - dodała. Foster skrzyżowała ręce i przez kilka sekund kiwała się: z pięt na palce, z palców na pięty. Aż w tym momencie pożałowała, że zamyka się na życie towarzyskie, wymawiając się wszystkim, z czym mogła być kojarzona. - Nie wiem czy wiele zdziałasz. - odparła niemalże od razu, wskazując bezradnym gestem ręki na wejście do pracowni - Lepiej to przeczekać i najwyżej później ktoś odpowiedni się tym zajmie. - napomknęła jeszcze, przesuwając nogą karton bardziej do ściany, by w razie czego nie potknąć się (chociaż do malutkich to te pudło nie należało!), o niego. Jane nie wiedziała jaki temat mogłaby jeszcze poruszyć, co było tylko udowodnieniem tego, że od ludzi nieraz stroni aż za bardzo. Jakby się obawiała, że coś mogą jej zrobić albo nie wydają się być ciekawymi rozmówcami. Ot, jej własne, nieco wyolbrzymione myślenie. - Miałaś tylko przyjść po wyniki? - spytała, unosząc brew i przemknęła do salonu niespiesznie. |
| | | Summer
Liczba postów : 95 Data dołączenia : 11/09/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Sro Cze 26, 2013 9:51 pm | |
| Summer zamyśliła się głęboko, mrużąc oczy do połowy. Wyglądała teraz o wiele poważniej niż na co dzień i może wreszcie odpowiednio dojrzale na swój wiek. Śmiało mogła zapomnieć o tym, po co tu przyszła. Z ust wyrwało jej się ciche westchnięcie. - Właściwie to tak, tylko po to tu przyszłam… - Nagle w brązowych tęczówkach odbił się jasny błysk, zaś twarz Elizabeth przyozdobił szeroki uśmiech – Co nie oznacza, że nie mamy się trochę lepiej poznać! I tak niewiele tu zdziałasz skoro twoje zabawki zdają się być popsute. Chwyciła dziarsko Jane za dłoń i ruszyła w kierunku wyjścia szybkim krokiem. Starała się nie ciągnąć nowej znajomej na siłę, to przecież nie o to chodziło, by zrazić do siebie kompletnie każdą osobę na tej planecie. Planowała raczej przyjacielski wypad w plener. - Wybieramy się na spacer. Ty i ja! – Obejrzała się na panią naukowiec i mrugnęła do niej po przyjacielsku. – To bardzo niezdrowe tak siedzieć całymi dniami. Musisz się jakoś rozerwać! Dam ci swój kask i gdzieś pojedziemy, do parku albo z miasto. Jeszcze się zobaczy, najlepsze opowieści to te, których się nie planuje z góry! [z/t]
|
| | | Jane Foster
Liczba postów : 72 Data dołączenia : 14/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Nie Cze 30, 2013 2:35 pm | |
| Gdyby nie to, że Elizabeth już miała świadomość o wadliwym - na ten moment - sprzęcie, na którym Jane pracowała, to pewnie astrofizyczka na poczekaniu spróbowałaby ściemniać, że ma jeszcze tyle do roboty. Właściwie to zawsze mogła coś napomknąć o papierkowej robocie, ale że nigdzie nie było papierzysk oraz walających się ksiąg naukowych, to jej cały plan pozostania w tym budynku spalił się na panewce przeokropnie. Z drugiej zaś strony - czemu by nie skorzystać z wyjścia i porozmawiania z jedną z agentek SHIELD-u? W końcu zacieśnianie więzów społecznych prędzej czy później mogło jej się przydać, prawda? Sama przecież nieraz zarzucała sobie, że powinna w jakiś sposób poznawać ludzi, rozmawiać z nimi. Zawsze jednak kończyło się to odizolowaniem od wszystkich osób, siedząc w pracowni. Foster niewiele mogła powiedzieć w tej kwestii. Może nie tyle, co nie mogła, a po prostu nie chciała. Zapewne podświadomie jakoś pragnęła wyjścia z Avengers Tower i przemknąć po ulicach Nowego Jorku. Trzeba było odsapnąć od pracy, od czterech duszących ścian z panoramą na jedno z najpopularniejszych miast na świecie. - W to nie wątpię. - powiedziała do kobiety znacznie wyraźniej i w jakimś stopniu... uradowana takim obrotem spraw. Przecież lepiej było spędzać czas z kimś, niż samemu - całkowicie bez celu - chodzić po nowojorskich ulicach. Chociaż ostatnio dużo na nich się działo i to niekoniecznie było czymś dobrym. Nim kobiety wyszły z pomieszczenia, brązowowłosej udało się jeszcze złapać w pośpiechu jakąś kurtkę, a nawet i płaszcz! Może i nowo poznana towarzyszka nie była nachalna, ale też zdawała się być stanowcza i niezbyt chętnie przyjęłaby odmowę ze strony Jane.
/ zt, gdzieś z Summer na zewnątrz, o! |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Sty 02, 2014 9:40 pm | |
| Dwie poważne misje pod rząd to dużo, nawet jak dla niej. Była zmęczona. Zregenerowanie sił fizycznych jak zwykle nie było wielkim problemem. Wystarczył porządny posiłek, ciepły prysznic i dwanaście godzin snu. Gorzej było z kondycją psychiczną. Może nie dawała tego po sobie poznać, ale od środka zjadał ją niepokój. Chitauri w Petersburgu, mutanci na Syberii, Thor w Nowym Jorku. Coś wisiało w powietrzu, czuła to pod skórą. Najbardziej irytujący był fakt, że nie wiedziała co dokładnie jest powodem tego niepokoju. To było tylko nieokreślone przeczucie, podszept intuicji. Brak dowodów, konkretnych ciągów przyczynowo-skutkowych. Czyżby zaczynała powoli popadać w paranoję? Wrócili z Rosji poprzedniego wieczoru. Już na pokładzie samolotu, Natasha złapała kilka godzin snu, ale mimo kojącej obecności Clinta, był to sen bardzo płytki. Niewiele było miejsc, w których Romanoff umiała naprawdę się wyspać. Od zawsze wpajano jej, że sen jest niesprzyjającą agentowi koniecznością. Trzeba było złapać kilka godzin odpoczynku, ale nie wolno było zapominać, że taka chwilowa utrata świadomości może człowieka drogo kosztować. W czasie misji budził ją najcichszy nawet dźwięk. W miejscu, które teraz nazywała domem spała spokojnie tylko wtedy, gdy trzykrotnie sprawdziła zabezpieczenia pokoju. I gdy pod poduszką miała naładowany pistolet (nie zapominając o tym, że w samej jej sypialni kryło się więcej broni niż w niejednym magazynie wojskowym). Gdy wyszła wreszcie z łóżka było już późne popołudnie. Rozczochrana, w spodniach od dresu i w zdecydowanie zbyt dużej koszulce, która na pewno nie była jej własnością, nie wyglądała jak perfekcyjnie wyszkolony morderca. Jakże mogą mylić pozory! Bez pośpiechu zjechała windą do kuchni i zjadła późne śniadanie. Wypiła ogromną ilość kawy, a potem nogi same zaniosły ją do pokoju dziennego. Pierwszy dzień po powrocie prawie zawsze był dniem absolutnego lenistwa. Tasha bezwstydnie rozłożyła się więc na kanapie. - Jarvis, znajdź mi jakiś sitcom. - rzuciła w przestrzeń, wygrzebując ze stojaka na gazety pierwszy-lepszy babski magazyn. Telewizor posłusznie obudził się do życia, a na ekranie pojawiła się głupawa komedia, której Wdowa nie oglądała nawet przez moment, traktując telewizor jako przyjemne pomrukujące tło. Przerzucała kolejne strony pisma poświęcając im zaledwie część swojej uwagi. Gdzieś z tyłu jej głowy trwała analiza minionych zdarzeń. Wciąż starała się ustalić skąd w niej ten wewnętrzny niepokój. Bezskutecznie. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Pią Sty 24, 2014 3:10 pm | |
| Hawkeye natomiast czuł lekki niedosyt. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać. Wszak, od znacznie dłuższego czasu przygotowany był na to, że jedna misja za drugą będzie miała miejsce. Być może obawiał się, że lada moment wyjdzie z wprawy? Oczywiście, było to niemożliwe. Pod różnymi tłumaczeniami i pretekstami dla samego siebie, potrafił pójść na trening. Musiał o to wszystko zadbać. Czasem jednak bywało tak, że po prostu chciało się być leniem i nie robić nic, co wymagałoby siły, myślenia (w ogromnych ilościach). Zapewne mógł mieć podobne odczucia, co Natasha, jeśliby spojrzeć tylko na to wszystko, co się dzieje. Ostatnia misja, na której był, cóż - niepokoiła. Najtrafniej można było to opisać w tenże sposób. Mężczyzna jednak z tymi wszystkimi myślami bił się w samotności, choć nie raz i nie dwa zastanawiał się czy czasem nie byłoby warto tego poruszyć i spekulować. Znając jednak Fury'ego, pewnie sam wszystko obmyśla i tworzy własne teorie, a oni jedynie muszą je potwierdzać na kolejnych zleceniach. W przeciwieństwie do Romanoff - Barton już był na nogach od bladego świtu. Niewykluczonym jest więc to, że sen dlań był zbyteczny, wręcz nikły. Za dużo myśli i emocji czy też planów. Nie było to zamierzone, ale czasem bywało tak, że łucznik nie zasypiał po misjach, gdyż buzująca w organizmie adrenalina sprzeciwiała się temu wszystkiemu. Nie był jednak obecny w Avengers Tower, mając silną potrzebę spędzenia czasu poza tym budynkiem. Przejść się, odsapnąć, cokolwiek. Drzwi windy rozsunęły się, tym samym dając sygnał, że pojawia się kolejna osoba w pokoju dziennym, kiedy to Wdowa już wygodnie siedziała na kanapie. Skrzywił się lekko słysząc we tle "niszowy" serial, ale nic nie skomentował. Kawa była pierwszą myślą, więc rzucił do Jarvisa, żeby już zaczął przygotowywać. - Spodziewałem się, że reszta już tutaj będzie się panoszyć. - skwitował. Pewnie nie zaskoczył Wdowy swoją obecnością i niskim głosem. Byłby wtedy zdziwiony, że Rosjanka nie zarejestrowała jego przybycia. Wziął kubek z kawą i walnął się nieco nieostrożnie na kanapę, obok rudowłosej. Uprzednio zadbał o to, by ściągnąć kurtkę i rzucić ją gdzieś na bok. |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Wto Lut 11, 2014 5:09 pm | |
| /jak to jest możliwe, że ja przeoczyłam ten post? No JAK? czemu nikt mnie nie dźgnął?/
Magazyn szybko ją znudził. Miałka, pozbawiona konkretnego sensu papka obrażająca inteligencję czytelnika, ot co! Z każdą kolejną stroną jej brwi unosiły się nieco wyżej, aż wreszcie zniesmaczenie osiągnęło punkt krytyczny i Natasha prychnęła cicho, ni to pogardliwie, ni z rozbawieniem. Mniej więcej w tej samej chwili winda wydała z siebie specyficzny odgłos oznajmiając, że ktoś zatrzymał się na tym piętrze. Kobieta uniosła wzrok, by zza wciąż rozłożonej gazety dyskretnie sprawdzić kto też postanowił zaszczycić ją swoją obecnością. Z zadowoleniem przyjęła pojawienie się Bartona, którego przecież zawsze dobrze było zobaczyć. Nie musi już zabijać nudy tą parodią ekskluzywnego czasopisma, bo przecież to właśnie czyniła przez ostatnie minuty. Elegancki magazyn wrócił na stojak, a ona nie ruszając się z miejsca w milczeniu śledziła poczynania swojego partnera. Jak zazwyczaj trudno było cokolwiek odczytać z jej twarzy. - Też tak myślałam. - odparła mu krótko, bo faktycznie cały spędzony tutaj czas był wypełniony oczekiwaniem na kogoś z drużyny. Nie żeby się za nimi jakoś strasznie stęskniła, ale wbrew pozorom bardzo ceniła sobie ich towarzystwo, gdy już była w Avengers Tower. Miała też cichą nadzieję na spotkanie z Kapitanem, któremu miała kilka rzeczy do wyjaśnienia. Jeśli sądził, że wybaczyła mu to "Kobieto rusz się..." z Petersburga, to był w wielkim błędzie. Choć może właśnie dlatego się nie pokazał? To nie byłby pierwszy raz, gdy ktoś z takich czy innych powodów unika konfrontacji z Natashą. Kiedy Hawk wreszcie usiadł obok, przysunęła się do niego i bez najmniejszych skrupułów wyjęła kubek z kawą z jego dłoni. Upiła dwa szybkie łyki niemal parząc sobie przy tym wargi i skrzywiła się leciutko. - Nie mogłeś spać? - zapytała oddając mu kubek. Oczywiście wiedziała. Bo oczy miał nieco podkrążone, bo kawa była mocniejsza niż zazwyczaj, bo pachniał mroźnym nowojorskim powietrzem, a to wskazywało na dłuższy spacer. Natasha dostrzegała każdy drobiazg. I o każdym drobiazgu pamiętała. Delikatnie przeczesała mu palcami włosy, ale pod tą pieszczotą krył się jej niepokój. Przecież w czasie tego pechowego lądowania na Syberii porządnie dostał po głowie. Dyskretnie sprawdzała czy wszystko jest w porządku. Ale kolejny (i kolejny...) raz był już tylko dlatego, że lubiła jego włosy i to jak łaskotały jej palce. Natasha była kiepska w deklaracjach, ale jej uczucia zdradzały takie właśnie drobiazgi. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Pią Lut 21, 2014 3:42 pm | |
| / Nie wiem, nie wiem jak to jest możliwe, że nie zauważyłaś! Już myślałam, że porzuciłaś swoją miłość! Mam nadzieję, że wybaczysz mi długość i jakość posta.
Mimo że Clint już długi, długi czas współpracował z Wdową i w sumie to z nią najlepiej dogadywał się na misjach, to nie przekładało się na umiejętność odczytywania jej wyrazu twarzy. Był on na tyle obojętny, że nijak dało się wyczytać jakiekolwiek emocje. Rzadko kiedy do tego dopuszczała, co już dawno temu zdążył wywnioskować, ale przecież on sam potrafił się tak zachować. Ta sprawa więc często była przemilczana. - Jak zazwyczaj. - odparł. Nie musiał odpowiadać, choć kultura (nawet minimalna) co nieco wymagała od człowieka. Romanoff pewnie znacznie szybciej znała jego odpowiedź na swoje pytanie, niż sam Hawkeye, który - mimo że najchętniej skomentowałby odbiór jego kawy - przemilczał tę chwilę, przyglądając się kobiecie. - Nadal próbuję ogarnąć te nowiny z Syberii. - przyznał, przesuwając spojrzeniem po stole, któremu przydałoby się wyczyszczenie. Od razu widać, że Stark musiał majstrować lub zrobić sobie obfitą ucztę, że kilka plam jeszcze nie zeszło. - Fury coś w tej sprawie mówił? Bo co pamiętam, to przyjął informacje, przejął dane i się schował. Nie, żeby to dziwiło Bartona, iż dyrektor SHIELD-u tak się zachowywał. Prędzej można było wyczuć w tym nutkę ciekawości, poniekąd niepokojącej. Miało to swoje usprawiedliwienie - tamtejsze wieści, kartoteki i informacje wzbudzały mieszane, niewygodne wręcz, uczucia. A Nick, jak to on, bywał egoistą, który - póki sam się nie zaznajomi - nie podzieli się tematem. Dobrze, że chociaż informował grupę, co czeka ich na następnej misji. To był chyba szczyt jego zwierzeń. Upił nieco kawy, opierając denko kubka o kolano, nie obawiając się, że ciecz zaraz może wylądować na jego nodze czy też podłodze. Aż tak kiepskiej koordynacji nie miał. Może czasem, kiedy rudowłosa agentka przebywała w pobliżu i robiła to, co robiła właśnie w tym momencie. Mimo że zazwyczaj stronili od tak drobnych gestów, czasem nawet ich nie okazując we własnym towarzystwie, to lekki uśmiech przemknął przez twarz łucznika. Może to właśnie mu było potrzebne? Chwilowe roztargnienie?
|
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Pią Lut 21, 2014 11:08 pm | |
| /jak mogłabym porzucić moją jedyną słuszną miłość?/
Faktycznie, często z góry znała odpowiedź. Ale i tak pytała. Może dlatego, że tak wypada? Może dlatego, że lubiła mieć rację? A w tym konkretnym przypadku może chodzić o to, że (najzwyczajniej w świecie) lubiła z nim rozmawiać. Nawet jeśli czasem był wybitnie irytujący albo próbował wejść jej w słowo. W gruncie rzeczy lubiła się z nim nawet kłócić. To była jedna z niewielu relacji w jej życiu - kto wie, teraz może nawet jedyna? - co do której miała absolutną pewność, że jest szczera. Przez lata Hawk zasłużył na jej zaufanie i nawet jeśli nie wiedział o niej wszystkiego, to wiedział naprawdę dużo. A mimo tego wciąż tu był. - Nic, a nic. Wiesz jaki jest Fury. - mruknęła w odpowiedzi, wciąż przeczesując palcami jego włosy. Między jej brwiami pojawiła się malutka zmarszczka, sugerująca głębokie zamyślenie. - Ostatnio jest nawet bardziej milczący niż to ma w zwyczaju. - dodała. Faktycznie, w agencji panowała niepokojąca cisza. Jeśli nie liczyć komunikatów o kolejnych zadaniach, nie wiedzieli nic. Żadnych plotek, wieści, planów. Natashy ani trochę się to nie podobało, zwłaszcza, że pod skórą czuła zbliżające się kłopoty. Skrzywiła się leciutko, jakby zirytowały ją jej własne rozmyślania, a potem westchnęła cicho i jej twarz błyskawicznie się wygładziła. Drobna dłoń miękko zsunęła się po karku Clinta, potem prześlizgnęła się po jego ramieniu, by wreszcie znaleźć się ponownie na kolanie właścicielki. Wdowa wygodniej ułożyła się na kanapie, z leniwą nonszalancją wyłożyła nogi na stolik, a potem oparła głowę o ramię swojego partnera. - To co się działo na Syberii to nie koniec. - zaczęła, najwyraźniej chcąc wreszcie podzielić się z kimś swoimi myślami. - Thor walczy jakimiś potworami w centrum miasta, w Petersburgu hodują Leviathany i przechowują technologię Chitaurii... - nagle kobieta urwała w pół słowa. Właśnie przypomniała sobie o bardzo ważnej informacji, która dotąd była spychana na dalszy plan. Nie było jej to potrzebne na Syberii, więc pozwoliła, by ta myśl umknęła gdzieś poza świadomość, ale teraz przypomniała sobie Petersburg i niepodziewanego wybawcę. Jak mogła to wcześniej pominąć? Uniosła się lekko do góry i wbiła uważne spojrzenie w twarz Bartona. - Coulson żyje. Wyciągnął nas z Petersburga. - wyrzuciła z siebie szybko i choć z jej twarzy jak zwykle niewiele można było odczytać, to z pewnością niecierpliwie oczekiwała na jego reakcję. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Pią Lut 28, 2014 1:44 pm | |
| / No ja nie wiem, ciebie pytam!
Próbował - ha, dobrze powiedziane. Trudno byłoby zliczyć, ile razy próbował. Znacznie łatwiej byłoby wyliczyć ile razy udało mu się wejść w słowo rudowłosej. Co z tego, że w międzyczasie Natasha zazwyczaj zdołała otaksować go dość chłodnym spojrzeniem. Niby niewymownym, ale jednak osoba, która nie zna Romanoff, mogłaby poczuć się wyjątkowo źle w takim momencie. On nie czuł. Chyba nawet nie zwracał na to uwagi, czerpiąc małą satysfakcję z tego. Czasem potrafił być złośliwy. Sam zawtórował po niej, marszcząc brwi nieznacznie; odwrócił w jej stronę głowę, jak zresztą i ciało obrócił lekko w stronę kobiety. Ot, być może wygodniej tak będzie utrzymywać kontakt wzrokowy lub prowadzić rozmowę, która nie musiała dotyczyć kolejnych misji czy niezbyt sympatycznych sytuacji? Możliwe. Tak czy siak - niekiedy tkwili w błędnym kole, bo trudno jest przemilczeć ilość spraw, które się piętrzą coraz częściej. - Mógłbym powiedzieć, że to do niego niepodobne... - wzruszył ramieniem, przez moment mając utkwione spojrzenie w jakimś dalszym, nieokreślonym punkcie - Ale jeśli bardziej niż zazwyczaj, to faktycznie. Może coś się dzieje. - dorzucił, niezbyt będąc pewien swoich słów. Fury potrafił nieźle mącić we łbie, nawet tej dwójce. Choć może nie tyle im mącił, co oni sami się nie wtrącali? To też jest jakieś wyjaśnienie, a trzeba zwrócić uwagę na to, że chociażby Hawkeye - niespecjalnie pcha się do tego, ażeby wiedzieć wszystko o wszystkim i wszystkich. Zazwyczaj wystarczą mu informacje dotyczące misji czy też Wdowy i jej samopoczucia, postępów - choć tego nie przyzna przez długi, długi czas, może wcale. Dobra, jeszcze resztę grupy można zaliczyć do tych, o których nieraz spyta, ale jedna osoba przede wszystkim skupia na sobie znaczącą uwagę Bartona. Poprawił się tak, ażeby Czarna Wdowa mogła wygodniej oprzeć głowę o jego ramię. Naprawdę, nie pamiętał, kiedy ostatnio taka sytuacja miała miejsce, że mogli pozwolić sobie na to, aby porozmawiać - bez jakiejkolwiek presji, ograniczonego czasu i we własnym towarzystwie. Na misjach przecież takiej swobody nie było, bo oboje zajmowali się planem i dokładnością wykonania zadania. Profesjonalizm w stu procentach. Nie odezwał się, kiedy mówiła o Thorze - owszem, słyszał komunikat i nadal był zdziwiony obecnością Mściciela, który jakoś do nich nie zawitał! Hodowla Leviathanów i technologia nie zdziwiła go bardziej, jak ostatni informacja, którą kobieta podzieliła się z nim dopiero po chwili. Hawkeye spojrzał na Wdowę, jakby przez moment doszukując się tego, że żartowała. Zdążył się zreflektować. Wątpił, żeby Tasha żartowała z takimi sprawami, prawda? - Żyje? Po takim czasie dopiero się pokazał? - zmrużył oczy - Ciekawe czy Fury wiedział wcześniej. - mruknął zamyślony. - A reszta już wie? |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Wto Mar 04, 2014 12:50 pm | |
| Fury zawsze był tajemniczy. Choć oko miał tylko jedno, Tasha nieustannie była pod wrażeniem tego, że wszystkich i wszystko zdawał się mieć w zasięgu wzroku. Szanowała go, co było pewnym zaskoczeniem nawet dla niej samej - dawno temu w innym życiu stali po przeciwnych stronach i ówczesna agentka KGB wątpiła, by kiedykolwiek udało jej się zapałać do Fury'ego uczuciem innym niż niechęć. Jednak lata spędzone na pracy dla S.H.I.E.L.D., zmieniły jej nastawienie. O Nicku Furym można mówić wiele, ale nie można było zaprzeczyć, że jest doskonałym przywódcą. Dlatego nawet jeśli niepokój zżerał ją od środka, Natasha nie zamierzała węszyć. Ufała jednookiemu szefowi agencji i zamierzała jak zazwyczaj zdać się na jego ocenę sytuacji. Gdy będzie trzeba, zostaną wtajemniczeni w jego plany. Albo przynajmniej w jakąś ich część. - Zdecydowanie zbyt długo było spokojnie. - mruknęła ni to z rozbawieniem, ni z drwiną. Wyrzucenie z siebie tych informacji pomogło jej odzyskać spokój ducha, bo wyraźnie się rozluźniła. Zmarszczka do tej pory wciąż widniejąca między brwiami, teraz zniknęła, a na wargach kobiety pojawił się cień uśmiechu. Niezbyt wyraźny, ale jak najbardziej szczery. To naprawdę było miłe. Chwila wytchnienia miedzy misjami - świadomość, że na ten moment nic i nikt nie próbuje jej zabić. Do tego ramię Clinta tuż obok, które jak nic innego było gwarantem jej spokoju ducha. Nie musiała się martwić ani o siebie, ani o niego. Cieszyła się takimi chwilami, ale nie było ich dużo w jej życiu. Na szczęście, bo góra za dwie godziny lenistwo jej się znudzi. Zaciągnie swojego partnera do sali treningowej albo będzie niecierpliwie oczekiwać informacji o kolejnej misji. Nie była stworzona do bezczynności. - Niezbyt zdrowy, ale bez wątpienia żywy. - przytaknęła i uśmiechnęła się kwaśno. - Jestem pewna, że wiedział. On przecież wie o wszystkim. Ale z jakiegoś powodu nam nie powiedział. - niebezpieczny błysk w jej oczach sugerował, że mimo całego szacunku i sympatii, chętnie skopałaby Fury'emu tyłek. Bo domyślała się czemu miała służyć "śmierć" Coulsona przed bitwą o Nowy Jork. Irytowała się, gdy ktoś nią manipulował. Zrzućmy to na karb złych wspomnień. - Z tego co wiem tylko Rogers i my. Ale to kwestia czasu, aż wszyscy odkryją prawdę. - wzruszyła lekko ramionami i przysunęła się odrobinę w jego stronę, by wygodniej ułożyć głowę. Z leniwym pomrukiem przymknęła powieki i pozwoliła mięśniom się rozluźnić. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Nie Mar 30, 2014 9:08 pm | |
| Zatem oboje mu ufali. Owszem, Hawkeye potrafił mieć obiekcje wobec tego, jak działa Fury, aczkolwiek ostatecznie nie robił nic w związku z tym, jak tylko gadał albo spędzał większość czasu na przemyśleniu tego wszystkiego. Nie miał potrzeby uzewnętrzniania się, gdzie pod tym względem był nieco podobny do Wdowy, choć w przeciwieństwie do niej - zdolny, by częściej ukazywać swoje emocje. Nie mógłby również powiedzieć, że to jest złe. Tasha była profesjonalistką, o czym Clint i reszta Avengersów doskonale wiedziała. Musieli się przyzwyczaić do tego, jaka jest Natasha, bo tak czy siak to był ich problem. Tego się trzymał łucznik. - No tak. U nas wszystkich nie może być spokojnie, bo wtedy zaczyna to być podejrzane - stwierdził bez wyrazu, choć cała ironia sytuacji sprawiła, że jakiś mglisty uśmiech przemknął przez twarz mężczyzny. U nich to może było całkiem normalne, kiedy coś podejrzewali, chociaż można niekiedy było ich oskarżyć o to, że czasem podchodzą do tego wszystkiego niczym paranoicy - wymyślając jakiś problem lub tak go przynajmniej tłumacząc. Barton lubił misje, lubił robić cokolwiek, ale nigdy nie ukrywał, że kilka dni zwykłego lenistwa i bezczynności też by mu się przydały. Nie marudził, gdy pojawiało się kolejne zadanie, choć czasem miał ochotę. Ba, nawet rozważał swego czasu czy czasem nie wyjechać gdzieś na urlop, choć znając jego - gdyby dowiedział się o jakimś problemie, z którym borykają się jego kompani, wróciłby szybciej niż można było się tego spodziewać. - Po co miałby to ukrywać? - spytał, zerkając na Wdowę i omiatając jej skórę ciepłym oddechem. Już zastanawiał się nad tym czy Fury sam wtedy - gdy ich informował o śmierci Coulsona - wiedział o tym, że mężczyzna jednak żyje, czy również był jak oni przekonany, iż Coulson jest po prostu martwy. - Kwestia czasu? Proszę cię, lada moment ktoś wparuje i wszyscy będą wiedzieć w tym samym momencie, o ile już nie wiedzą. Coulson raczej nie lubi bywać w ukryciu i nic nie robić - westchnął, pozwalając Wdowie ułożyć się jak najwygodniej. Nie zawsze mieli czas i warunki, by przebywać jedynie w swoim towarzystwie.
|
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Pon Maj 05, 2014 7:48 am | |
| Jej uśmiech minimalnie się poszerzył, a ramiona zadrżały od tłumionego śmiechu. Powoli uniosła głowę z jego ramienia, tylko po to, by oprzeć brodę w tym miejscu, w którym chwilę wcześniej spoczywała jej skroń. Dzieliły ich od siebie milimetry, jego ciepły oddech przyjemnie łaskotał jej policzki. Z tej perspektywy widziała jedynie jego usta i czubek nosa, ale bynajmniej jej to nie przeszkadzało. Na jej wargi wpłynął leniwy uśmieszek, nadający jej wygląd bardzo zadowolonego kota. Pewnie u wielu osób ten uśmiech wzbudziłby niepokój, bo tak zadowolona Wdowa zwiastowała kłopoty (krew, ból i porażkę). Ale Clint przecież nie miał się czego obawiać z jej strony. - Daj spokój. - mruknęła cicho. - Gdyby było spokojnie, bylibyśmy bez pracy. Faktycznie bardzo rzadko udawało im się znaleźć chwilę czasu tylko dla siebie. Od chwili, gdy zostali włączeni do inicjatywy Avengers (Natasha wciąż miała wrażenie, że Fury traktuje ich jako niańki reszty, bo są przecież JEGO profesjonalnymi szpiegami) ich życie składało się wyłącznie z misji, treningów i imprez w gronie Mścicieli. I nie byłoby w tym nic złego - bo to przecież wciąż dużo więcej niż miała w przeszłości - gdyby nie fakt, że zdecydowanie zbyt często Strike Team Delta był dzielony na pół i delegowany w różne strony świata. I żadne tłumaczenia nie przekonywały Natashy, że tak jest lepiej. Z nikim nie pracowało jej się tak dobrze jak z Clintem. Z nikim nie była tak skuteczna i skupiona. Gdy był obok nie musiała się zastanawiać czy gdzieś po drugiej stronie świata ktoś właśnie nie wpakował mi kulki między oczy. Tak, tak - zimna jak ryba, profesjonalna i perfekcyjna Natasha Romanoff, martwiła się o kogoś. Bardzo. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale też była człowiekiem. - On zawsze ma coś do ukrycia. - wzruszyła ramionami, a potem wyraźnie straciła zainteresowanie tematem, bo znacznie ciekawszym zajęciem wydało jej się przyciśnięcie ust w to delikatne miejsce u nasady jego szyi. - Odstaw kawę na stolik. - wymamrotała z ustami przy jego skórze i zdecydowanie nie była to prośba. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Maj 08, 2014 2:59 pm | |
| Miejmy nadzieję, że Clint nie miał się czego obawiać. Raczej nie chciałby doświadczyć porażki i bólu sprezentowanego przez Natashę. Zwłaszcza, że wiedział doskonale o tym, do czego kobieta była zdolna i już dawno uznał, że lepiej nie wchodzić jej w drogę w co poniektórych sytuacjach. Z drugiej zaś strony - czy Tasha byłaby skłonna (pewnie, że tak, ale sh) zrobić krzywdę swoim kompanom? Oczywiście, pomijając sytuacje - jak na przykład Clint z umysłem owładniętym przez Lokiego - w których zrobienie krzywdy jest konieczne, ale i pomocne. - Ja bym znalazł pracę - żachnął się nasz łucznik, minimalnie jeszcze odwracając twarz w stronę Rosjanki. - Pracowałbym pewnie w kawiarni, jako barista - odparł całkiem poważnym tonem. Pominął fakt, że mógłby wrócić do bycia cyrkowcem czy coś w tym stylu. - Ostatecznie by mnie wylali, bo bym za dużo kawy sobie przygotowywał, ale... liczy się - zwieńczył to lekkim uśmiechem. Uśmiechem, który nie pojawiał się tak często, jak mogłoby się wydawać. Lub chciałoby się, żeby tak było. Oni, jako profesjonaliści, musieli w końcu trzymać fason, prawda? Podobnie było ze strony Clinta. Och, może i nie potrafił przemówić i porządnie uargumentować (bo po co? Łuk też zazwyczaj się sprawdza jako argument... "docielesny"?), ale za to odczuwał też w miarę. No, prędzej po nim spodziewaliby się jakichkolwiek uczuć niż po Natasze. Tak czy siak - również Bartonowi zdarzało się zastanawiać nad tym czy czasem coś nie dzieje się z Romanoff i czy jego obecność nie byłaby potrzebna. Zapewne nie powiedziałby o tym kobiecie, by potem nie skończyć z wybitym barkiem, bo choć oboje doskonale wiedzieli o co chodzi, to przecież nie mówili o tym otwarcie, każdemu po kolei. - Sądzisz, że system powiedziałby nam, co on jeszcze ukrywa? - spytał po krótkiej chwili olśnienia, aby następnie machnąć ręką. - Zapomnij. Pewnie wszystko kodowane, na siatkówki, linie papilarne - odparł nieco niechętnie. Jeśli chodzi reakcję Hawkeye'a - nie trzeba było na nią długo czekać. Mężczyzna uśmiechnął się półgębkiem i drocząc się przez ułamek sekundy z Natashą, jeszcze trzymał prawie że pusty kubek z kawą. Niby mógłby sobie łyknąć, ale jednak Tasha w tym momencie nie wydawała się być specjalnie cierpliwa. Oderwał się od oparcia kanapy, by odstawić naczynie na stolik i z powrotem opaść na oparcie. Tak, by móc jeszcze dłonią sięgnąć do włosów Romanoff, które zaczął przeczesywać niespiesznie. |
| | | Wonder Man
Liczba postów : 60 Data dołączenia : 25/01/2014
| Temat: Re: Pokój dzienny Nie Lip 20, 2014 8:37 pm | |
| Kiedy Simon się obudził Skye już nie było. Williams przyzwyczaił się do znikania kobiet z kręgu jego osoby, więc nie bardzo go to zdziwiło. Prychnął cicho, ponieważ miał nadzieję na coś więcej, po czym zamknął swój apartament, założyć jetpack na plecy, a następnie wbił się w górę. Udał się prosto do wieży Avengersów. Wleciał spokojnie do swojego pokoju, po czym zdjął jetpack i słysząc głosy w pokoju dziennym wszedł do niego. Na widok Natashy tylko się uśmiechnął i machnął radośnie do Hawkeye'a. Chciał sobie chwilę odpocząć jednak w stojącym nieopodal telewizorze zauważył jakieś zamieszanie w Śródmieściu. Simon westchnął. Podejrzewał, że to ponownie źli mutanci, więc tylko powiedział do Natashy: - Hej, nie chciałbym wam przeszkadzać w waszej pogawędce, ale w Śródmieściu jest jakaś afera... Tasha pójdziesz ze mną? Nie wiedział z kim ma do czynienia, więc wolał wziąć wsparcie w postaci Tashy. |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Pon Lip 21, 2014 10:23 pm | |
| Natasha przerwała swoją miłą, szpiegowską pogawędkę z Clintem, gdy tylko w Salonie pojawił się Simon. To nie tak,że miała coś przed nim do ukrycia, po prostu... cóż, niektóre nawyki stają się twoją drugą skórą. A Natasha już dawno przyzwyczaili się do tego, że każde zdanie może byćzinterpretowane na twoją niekorzyść,nawet (a może zwłaszcza) zupełnie wyrwane z kontekstu. Słysząc zaś o aferze szybko się rozejrzała, by odnaleźć wzrokiem wyciszony telewizor. Na oko nie potrzeba było więcej niż dwóch superbohaterów (to nie tak,mże czuła się jak bohaterka, ale po pierwsze już przyzwtyczaiła się do tego określenia, po drugie nie znała innego, które opisuje ludzi w jej położeniu), więc, skoro Simon najwyraźniej pali się do roboty, nie było sensu ciągnąć zesobą jeszcze Sokolego Oka. - W porządku - zwróciła się do mężczyzny, a potem powróciła wzrokiem po Hawkeye'a: - Poradzimy sobie, więc zostań, nie ma sensu, żebyś szedł teraz z nami. W razie czego jesteśmy w kontakcie - powiedziała, wzrokiem wskazując na nadajnik. Sprawdziła szybko swój strój, mówiąc do Simoina, że idzie po broń i, żeby ten poszedł za nią.
[z/t oboje] |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokój dzienny | |
| |
| | | | Pokój dzienny | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |