|
| Pokój dzienny | |
|
+18Luna Maximoff Quicksilver Rictor Scarlet Witch Thor Tony Stark Captain America Emma Frost Spider Woman Vision Sam Wilson Wonder Man Hawkeye Black Widow Summer Sasha Aristow Jane Foster Loki 22 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| | | |
Autor | Wiadomość |
---|
Gość Gość
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Lut 02, 2017 5:24 pm | |
| Potężne zakłócenia, wypełnione pustką, która pojawiła na obszarze miasta Houston oraz przyległych mu terenach w amerykańskim stanie Texas. Kilka tysięcy kilometrów kwadratowych terenu z którego istnienie wszelakich form magicznych zostało dosłownie zmiecione, wymazane. Wydarzenie to wyczuwalne było dla istot na całej planecie, jak również poza nią. Uczucie słabości, niepokoju, strachu czy pustki. Każdy czuły na magię odebrał to inaczej.
|
| | | Luna Maximoff
Liczba postów : 46 Data dołączenia : 12/01/2017
| Temat: Re: Pokój dzienny Nie Lut 05, 2017 12:30 pm | |
| Ciekawość u dzieci była dosyć powszechną cechą. Fakt, zdarzały się też te nieśmiałe jednostki, ale Luna była tak wychowywana, by nie bać się obcych, nie bać się pytać. By po prostu nie być nieśmiałą. Była księżniczką, nie mogła się bać ludzi. Na pewno zdarzało jej się przebywać w pałacu z ciocią kiedy miała jakichś gości. Poza tym, dziewczynka nie lubiła ne wiedzieć o czymś. Zawsze chciała wyjaśnień. Szczególnie gdy była na Ziemi. Chciała zrozumieć tą planetę. Zrozumieć życie taty. - Inteligentny komputer? I to on mówi? Dlatego go nie widać - brzmiało dla niej co prawda dziwnie żeby komputer miał być aż tak inteligentny by mówić i w ogóle, ale wiedziała też, że przecież ciocia jej nie okłamie. Ziemia była dziwna i wiele dziwnych rzeczy pewnie jeszcze tutaj zobaczy. I tak szczerze to już nie mogła się doczekać. Musi poprosić mamę o możliwość częstszego pojawiania się na Ziemi. Z prędkością taty, mogła zobaczyć naprawdę wiele w ciągu jednego dnia. - To ja chcę poznać twojego przyjaciela - od razu stwierdziła z uśmiechem. Jeśli ciocia kogoś lubiła to musiał to być ktoś naprawdę fajny. Ktoś warty poznania. Poza tym to superbohater. Avenger. Luna nie pamiętała, że już spotkała Avengersów kiedyś, była za mała. Na pytanie Wandy pokręciła więc przecząco głową. Szkoda, że nie pamiętała. Byłoby jej łatwiej. Troszkę się stresowała, że przebywała w budynku pełnym superbohaterów. Jak tylko ciocia postawiła ją na podłodze, Luna od razu pobiegła na wielką kanapę i usiadła na niej, spoglądając zaraz na listę, którą wyświetlił dla niej Jarvis. Podsunęła się bliżej, przyglądając się hologramowi. Kolejne cudo. Spojrzała za ciocią i skinęła głową, zaraz wracając do listy gier. Niczego nie znała, więc kierowała się obrazkami. Jeśli coś jej się spodoba to to na pewno sobie wybierze. Słyszała jak Scarlet Witch rozmawia z jej mamą choć była za daleko by rozumieć pojedyncze słowa. Miała tylko nadzieję, że wszystko będzie okej i będzie mogła tu zostać. W międzyczasie wybrała sobie coś co jej wpadło w oko. A mianowicie kucyki. My Little Pony. A jeszcze bardziej się zachwyciła, widząc, że jeden z nich ma na imię tak samo jak ona i też jest księżniczką. - Zobacz, ciociu. Księżniczka Luna. Jak ja! - jak tylko kobieta podeszła do niej, blondyneczka od razu wskazała na hologram, gdzie wyświetlała się gra z kucykami i Luna. Widać było, że bardzo jej się to podobało. Nie bardzo tylko wiedziała jak ma w to grać. Czym? Pewnie zaraz ciocia jej wszystko pokaże. Sięgnęła po jedno ciasteczko, zajadając się nim. - Przeproszę mamę jak wrócę. Ja tylko chciałam się spotkać z tatą, a mama by mi nie pozwoliła. - wytłumaczyła się ponownie. Była niemal pewna, że mama by jej nie pozwoliła. Nie musiała się nawet pytać. A ona chciała widywać tatę. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Nie Lut 05, 2017 3:53 pm | |
| - Mam nadzieje, że zaraz go poznasz – Przelotnie zerknęła na zegarek znajdujący się w prawym dolnym rogu hologramu wyświetlonego przez Jarvisa. Wanda nie chciała pokazywać Lunie swojego zniecierpliwienia. Chowała w środku lekkie poddenerwowanie oraz chęć wyruszenia sama na misję. Wyjątkowo wykazywała się rozwagą, bo nie chciała nikogo zawieźć. Samopoczucie kobiety bardzo wpływało na jej moc, a z tym ostatnio było różnie, dlatego wolała mieć kogoś u boku. Oczywiście jeżeli będzie trzeba udać się samej to stanie na wysokości zdania. Musi tylko sobie przypomnieć jakie były procedury przy łapaniu Hulka. Co prawda świadomość, że ten jest tym innym przemawiała na jej nie korzyść, ale kto wie, może to samo zadziała również na tego. Po rozmowie z Crystal znowu robiła dobrą minę do złej gry. To czego się dowiedziała przyprawiło ją o lekki ból głowy, ale mogła się domyślać. Sądząc po ostatnim zachowaniu brata wywnioskowała, że odciągał jej uwagę od prawdziwych problemów z jakimi się borykał. Och, Pietro. Czemu nie możesz po prostu do mnie przyjść i porozmawiać? A może to moja wina?. Mocowała się z własnymi myślami, na szczęście Luna nie pozwoliła na zbytnie oddalenie w zakamarki wątpliwości i refleksji. Całą swoją wesołością oraz pogodą ducha ściągnęła kolejny raz uwagę Wandy na swoje roześmiane i zaciekawione obliczę. - Tak jak ty, faktycznie – Roześmiała się cicho, widząc uradowaną buzie swojej bratanicy. Nie potrafiła opanować swojego uśmiechu oraz ciepłych uczuć jakimi obdarzyła dziewczynkę już od pierwszego spojrzenia w jej zagubione spojrzenie, jak ta była jeszcze słodkim niemowlaczkiem. - To co? Będziesz grała w kucyki? – Zapytała jej i zademonstrowała jak uruchomić grę. Potem niestety będzie musiała sama dojść do tego co dalej, ponieważ Wanda nigdy nie miała okazji spędzać przy grach komputerowych. Zauważyła tylko gdzieś nieopodal kontroler, który od razu skojarzyła z konsolą. Gra jaką włączył Jarvis nie różniła się niczym od kolorowych platformówek, gdzie to skacząc uchylasz się od podchodzących wrogów i kolekcjonowaniu jakiś tęczowe elementy. Wanda podała Lunie pada z kolorowymi guziczkami i sama przysiadła obok niej na kanapie. Zasmuciła się zaraz tym co usłyszała od blondyneczki. - Mama powiedziała, że nie możesz się zobaczyć z tatą? – Zapytała ostrożnie. Chciała się tylko dowiedzieć czy takie słowa padły z ust Crystal. To takie niesprawiedliwe. Co jak co, ale wierzyła, że Pietro był kochającym i troskliwym ojcem. Nagle opętało ją dziwne uczucie. Przeszyła bolesna pustka dlatego zbolałą minę ukryła w dłoniach. Chciała wstać, żeby w oddaleniu przeżyć tą niepokojącą chwilę, ale momentalnie osłabła, dlatego klapnęła z powrotem na miękką kanapę. Strach jaki poczuła sprawił, że miała ochotę najzwyczajniej w świecie się rozpłakać. Zacisnęła mocno powieki by nie pozwolić sobie na chwilę słabości. Cały czas jednak chowała swoje obliczę w rękach, starając się zebrać myśli i wywnioskować co właśnie w niej zachodziło. Czyżby kolejne załamanie nerwowe? Nie… wtedy czuła się inaczej. Czuła potęgę jaka w niej wzbierała, a teraz… teraz było wręcz przeciwnie. Tak jakby straciła kogoś ważnego. Pierwsze co przyszło jej do głowy to: - Jarvis, skontaktuj się z Pietro. Natychmiast – Rzuciła w powietrze drżącym głosem. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Pokój dzienny Wto Lut 07, 2017 1:36 pm | |
| //z salonu
- Przepraszam za to, że musiałyście czekać. – rzekł, gdy tylko zjawił się w przestronnym pomieszczeniu. Zrobił to w tradycyjny sposób, nie chcąc przestraszyć młodej panny Maximoff, gdyby nagle wyłonił się z sufitu, czy ze ściany. Nawet jeśli przebywała wśród bohaterów wystarczająco długo, to tego typu zachowania wciąż potrafią niektórych wprowadzić w stan niepokoju, czy zwyczajnie zaskoczyć. – Ty musisz być tą młodą damą, o której ostatnio tyle słyszałem, tak? Bardzo się cieszę, że mogę w końcu poznać słynną pannę Lunę. – zwrócił się już bezpośrednio do dziewczynki, gdy znalazł się obok pań. Na twarzy Wandy dostrzegł oznaki zaniepokojenia. Czyżby w tym krótkim czasie stało się coś jeszcze? Miało to jakiś związek z jej bratanicą, czy chodziło jednak o coś innego? Nie pytał, nie w obecności dziecka, a zanotował sobie kolejny temat do poruszenia, gdy tylko będą mogli na spokojnie zamienić ze sobą parę słów. Niestety nie mógł mieć pewności co do tego kiedy ten moment nastąpi. Wszystko jakby sprzysięgło się przeciw Mścicielom i bezustannie pojawiają się kolejne sprawy, w których ich zaangażowanie jest natychmiast wymagane. Ledwie skończą z jedną sprawą, a na jej miejscu pojawiają się dwie kolejne. Dobrze, że ich szeregi są stosunkowo liczne i na bieżąco mogą sobie ze wszystkim radzić, ale nawet pomimo tego przez cały czas wszyscy mają co robić. - Niestety, chyba nie możemy tu długo zostać. Dostałaś wiadomość od Carol? – spytał Wandy. Oczywiście nie było to potrzebne skoro wcześniej uprzedziła go o tym, że wspólnie z Luną będą tu na niego czekać, ale chciał w jakiś sposób przejść do tematu w sprawie którego przecież się tu pojawił. |
| | | Luna Maximoff
Liczba postów : 46 Data dołączenia : 12/01/2017
| Temat: Re: Pokój dzienny Sro Lut 08, 2017 1:31 pm | |
| Dziewczynka uważnie się przyglądała na czym polega uruchamianie gry. Następnym razem sama będzie mogła wszystko zrobić. Wzięła też kontroler do ręki, najpierw go uważnie obejrzała. Po tym przetestowała każdy guziczek osobno. W międzyczasie sięgnęła po sok by napić się go trochę. Spojrzała na ciocię gdy ta zapytała czy jej mama faktycznie powiedziała, że nie może się spotkać z tatą. Pokręciła lekko głową w odpowiedzi. - Nie. Ale na pewno by powiedziała, bo jest zła na tatę. Bo jak zjawił się u nas to zabrał mnie na Ziemię bez pytania. A ja tylko chciałam zobaczyć ocean. I las. I w ogóle wszystko - wytłumaczyła kobiecie dokładnie. Nie było pewności, że Crystal by jej zabroniła przenieść się na Ziemię, ale Luna martwiła się, że tak mogłoby być. Choć potrafiła być poważna i dojrzała ponad swój wiek to czasem działa po prostu jak dziecko. Kierowała się swoimi potrzebami. A potrzeba spotkania z tatą była bardzo silna. Zaczęła już grać w tą gierkę, którą sobie wybrała, mając naprawdę całkiem spory ubaw z tego, kiedy usłyszała windę. Ktoś do nich przybył. Skierowała spojrzenie w tamtą stronę i zobaczyła jakiegoś mężczyznę. Dosyć dziwnego mężczyznę. No, ale żyjąc w społeczności inhumans żaden wygląd nie był dla blondyneczki zbyt dziwny. I u niej zdarzali się ludzie, którzy wyglądali nieco inaczej. - Tak, jestem Luna. A ty to pewnie Vision. Miło poznać przyjaciela cioci - obdarzyła mężczyznę szczerym uśmiechem. Jak to dziecko, nie ukrywała swoich odczuć, a naprawdę szczerze się cieszyła, że mogła poznać znajomego cioci. Spojrzała na Scarlet Witch, wyczuwając nagle zmianę w jej nastroju. Od niedawna posiada swoje moce, które bazowały na empatii. Wyczuła, że coś się dzieje, bo cioci nagle zmienił się nastrój. Martwiła się czymś? - Ciociu, wszystko okej? - zapytała, kładąc rączkę na jej nodze i wpatrując się uważnie. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Lut 09, 2017 9:35 pm | |
| Przy pierwszych słowach dziewczynki odetchnęła z ulgą, dopiero przy kolejnych mina jej zrzedła. Jak to… bez pytania? Na dodatek, właśnie w tym momencie się dowiedziała, że najwyraźniej Pietro żyje osobno z Crystal, a ona oczywiście o tym nie widziała. Wanda powstrzymała wszelkie komentarze i posłała dziewczynce spokojny uśmiech. Spokojny i zupełnie nie odzwierciedlający tego, co działo się w jej środku. Była zła na brata. Zła za to, że ostatnio tak się od niej oddalił, że jego córka uciekała z domu, by się z nim zobaczyć, że często myślał tylko i wyłącznie o sobie i o swoim przerośniętym ego. Oczywiście Wanda była niesprawiedliwa, jednak kolejny raz dała się ponieść emocjom. Na szczęście tym razem bez fatalnych skutków. Miłość do pewnej małej dziewczynki nie niosła tylko słabości, ale i siłę. A kto jak kto, ale Szkarłatna Wiedźma potrafiła czerpać moc nie tylko z magii chaosu, ale i również z tych konstruktywnych źródeł. Nie pytała już jednak o nic więcej. Rozsiadła się wygodnie obok dziewczynki. Zarzuciła nogę na nogę i opatulona wełnianym szalem zerkała to na grę, to na zegarek. Nie wyglądała na zainteresowaną, ale całkiem dobrze to ukrywała. Gdy wzrok rozanielonej Luny padał na ciocię, ta zwykle wydawała się być uśmiechnięta i zaciekawiona jej spostrzeżeniami. W myślach natomiast odliczała sekundy do przybycia nie tylko Visiona, ale również Pietro. Na samą myśl o pozostawieniu samej sobie Luny odczuwała ciężar. Najpierw obiecała jej matce opiekę nad dziewczynką, a teraz biegnie walczyć z Hulkiem. Na szczęście Crystal zdawała sobie sprawę jakie życie prowadzi Wanda, zresztą… Nie będzie sama. Przecież jest jeszcze Jarvis. Szkarłatna zdążyła doprowadzić się do pionu, gdy wnet poczuła ogromny niepokój. To on odebrał na chwilę grunt z pod nóg. Schowała twarz w dłoniach i zbierała myśli do kupy. Było jej tak… cholernie… przykro. Miała ochotę się rozpłakać nad czyimś losem, ale nie wiedziała czyim. W związku z tym, że z Pietro łączyła ją niesamowicie silna, nierozerwalna, wręcz mistyczna więź, pierwsze skojarzenie padło na brata. Na szczęście nie musiała długo czekać na jego odzew. Luna po chwili mogła usłyszeć głos swojego taty: - Wanda, nie dramatyzuj, przecież już biegnę – Niestety obie nie zdążyły nic dodać, ponieważ mężczyzna zaraz się rozłączył. Pietro nie mógł wiedzieć, że ponaglanie ze strony siostry nie dotyczyło wcale obecności Luny. Takie zwyczajowe stawianie jej do pionu również miał we krwi, dlatego odebrała to z cichym westchnięciem. O dziwo, po krótkiej wiadomości nie poczuła się o niebo lepiej, dlatego niepokój cały czas malował się na twarzy kobiety. I z takim właśnie wyrazem przywitała ponownie Visiona. Co prawda jego reakcja na Lunę została przyjęta bardzo ciepło, wręcz z rozczuleniem, dzięki temu kąciki ust kobiety powędrowały nieco wyżej, jednak cały czas nie potrafiła sobie odpuścić tego silnego wrażenia, że gdzieś tam stało się coś bardzo złego. Dziewczynka również stanęła na wysokości zadania. Przed oczami Wandy, dosłownie na sekundę odmalował się piękny rodzinny obrazek, jednak… zaraz znikł. Nie mieli na to czasu, prawda? - Wszystko dobrze, Luna – Posłała jej blady uśmiech i zwróciła się do Visiona, który akurat przemówił. Cieszyła się, że tu jest. Obecność syntezoida jak zwykle dodawał jej siły, dlatego już pewniej kiwnęła głową w odpowiedzi na jego pytanie. - Dostałam i tak musimy się zbierać – Odpowiedziała na słowa mężczyzny i zaraz zwróciła się do blondyneczki. - Tata zaraz będzie, więc graj sobie przez ten czas, dobrze? Jakbyś czegokolwiek potrzebowała to pytaj Jarvisa. Odpowie na wszystkie twoje pytania, a nawet wskaże drogę do toalety – Pogłaskała ją po główce, a potem zdjęła z siebie wełniany szal i zarzuciła go na ramiona dziewczynki. Pochyliła się nad nią, aby złożyć pocałunek na rozpogodzonym czole Luny. - Do zobaczenia – Odpowiedziała cichym głosem patrząc jej w oczy, a potem powoli wstała. Podeszła do wyjścia na balkon. Zanim jednak opuściła pomieszczenie uniosła rozsunięte na boki dłonie, dookoła których wytworzyły się dwie szkarłatne i perfekcyjnie okrągłe poświaty. Od głowy opuszczała je w dół. Wraz z ruchem dłoni, zmieniał się ubiór Wandy. Włosy jak zwykle rozpuszczone, bujne fale miękkich pukli loków zostały zgarnięte przez czerwoną, jakże charakterystyczną dla jej osoby tiarę. Ubrania codzienne przemieniła w długą, czerwoną sukienkę z wysokim rozcięciem na udzie. Niesamowicie obcisłe spodnie tylko dopełniały stroju pięknej czarownicy. Tak samo jak złote kolczyki czy bransolety. Krótkie kozaki na obcasie również dodały jej stylu. - Czas już na nas – Zwróciła się do Visiona i wyszła na balkon. Jeszcze raz rozsunęła dłonie na boki, ale tym razem nie zmieniła swojego stroju. Otaczając dłonie intensywniejszą poświatą wzniosła się w ponad budynki. Zerknęła przez ramię na mężczyznę, chcąc się upewnić, że udaje się za nią, a potem wzniosła się jeszcze wyżej i odleciała w kierunku miejsca o którym wspomniała Carol.
/zt dla Visiona i Wandy |
| | | Luna Maximoff
Liczba postów : 46 Data dołączenia : 12/01/2017
| Temat: Re: Pokój dzienny Pią Lut 10, 2017 1:08 pm | |
| Dziewczynka była zachwycona grą, skoncentrowana na niej całkowicie, więc być może dlatego nie zwracała uwagi aż tak na zmiany nastrojów u cioci. Poza tym, potrzebowała kontaktu wzrokowego do wyczuwania emocji. A gra była tak wspaniała, że to na niej Luna koncentrowała swój wzrok. - Tata zaraz będzie! - odezwała się podekscytowanym głosem. Grę przerwała na chwilkę. Gdy usłyszała głos taty z komunikatora. Uśmiechnęła się szeroko, wiedząc, że Quicksilver jest już w drodze do nich. Kolejne słowa cioci nie były zbyt przekonujące co do tego, że wszystko jest dobrze, ale blondyneczka postanowiła nie drążyć tematu. Widocznie Wanda nie chciała jej martwić tym co mogło się stać. - Dobrze, będę pytać Jarvisa - skinęła lekko głową na słowa cioci, zatrzymując grę na chwilkę i obracając się by popatrzeć na zmianę ubraniu. Uważała, że Scarlet Witch wygląda ślicznie w ubraniach, które miała do walki. No i była całkowicie pewna, że kobieta sobie poradzi z tym Hulkiem-nieHulkiem. Odłożyła na bok kontroler i wybiegła na balkon żeby im pomachać na pożegnanie. - Powodzenia! - zawołała za nimi, machając przed dłuższy czas ręką. W końcu opuściła rękę. Chwilkę popatrzała na niebo, gdy poczuła lekki trącenia w plecy. Obróciła się i zobaczyła Lockjawa. - Chodź, popatrzysz jak gram - uśmiechnęła się do psiaka, poklepując go lekko po czym wróciła na kanapę, ponownie biorąc pada w ręce. Na momencik jeszcze puściła go jedną ręką, by napić się herbaty i w końcu wzięła się ponownie za granie. Nawet nie czuła jak czas mija. Gra była wspaniała. Czekanie na tatę mijało jej niezwykle szybko. Zajęcie ją grą było idealnym pomysłem ze strony Wandy. Wciągnęło ją, jak wciągnęłoby zapewne każde inne dziecko. Lockjaw natomiast leżał na podłodze obok kanapy, jednym okiem zerkając na grę. Nie był nią zainteresowany, ale Luna chciała żeby popatrzał jak gra, więc to robił. |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Sro Lut 15, 2017 10:54 pm | |
| Wydawać by się mogło, że gdy jesteś speedsterem masz czas na wszystko, ale prawda była zgoła inna. Pietro dotarł do North Salem dość szybko, ale niestety nim dotarł do samego budynku rozbipczał się jego komunikator. Jarvis poinformował go o jakimś zamachu terrorystycznym. Zagrożeni politycy, bezpieczeństwo wewnętrzne... nieszczególnie istotne. Znaczy się, niby bardzo, ale Pietro był w tej chwili skupiony na szkole Xaviera. Ciekawiło go kto miał tyle jaj, żeby tego dokonać. Chciał nawet olać wezwanie, ale niestety AI Starka postanowiło dopilnować tego rzekomo ważnego zadania, więc nie miał wyjścia. Nie miał jednak czasu na pokazywanie jak bardzo jest niesamowity i męski, ale jak się okazało nie było tak miło. Napastnicy mieli zakładników, którym zapodali jakąś truciznę. Nieszczególnie rozumiał ich turecki bełkot, więc nie mógł wiedzieć, że tak naprawdę chcieli ich otruć. Gdy obezwładnił już wszystkich napastników nakazał biednym przerażonym ofiarom na niego czekać, a samemu udał się do kumpla, który władał tym ich językiem całkiem nieźle z jednym z podejrzanych. Co prawda mógł pójść z tym na policję, ale nim znajdą tłumacza… nie było czasu! Atak na Instytut nie będzie czekał. Gdy już wyciągnął z tego przerażonego faceta czego użyli jako trucizny i czego użyć jako odtrutki odstawił go na najbliższy posterunek z karteczką wyjaśniającą kim jest, a samemu udał się na małą przebieżkę po laboratoriach zbierając składniki. Gdy w końcu udało mu się zmontować odtrutkę ponownie przybył na miejscu całej afery i podał je gościom przy okazji odbierając małe oklaski i zdjęcia. Znalazł się nawet jeden pocałunek od wyjątkowo wylewnej podrywa… to jest kobiety. Cóż... każdy lubi troszkę sławy. Nie ma co go winić! Wróćmy jednak do rzeczywistości. Gdy było już po wszystkim upewnił się, że Jarvis znowu z czymś nie wyskoczy i ruszył w stronę Instytutu… gdzie spotkało go fiasko. Zdążył jedynie zobaczyć małe pobojowisko i zebranych studentów oraz X-menów. Nie był tym uradowany i rzucił kilkoma przekleństwami. Nadal pozostawali mu jednak członkowie X-Factor. Już miał biec znaleźć Rictora, gdy nagle ponownie odezwał się Jarvis. Już miał wyrzucić słuchawkę, gdy nagle usłyszał powód tego wezwania. Luna była w Avengers Tower. JEGO Luna. Co do jasnej cholery robiła tutaj jego córeczka? Nie pamiętał nigdzie, żeby Crystal go o tym informowała, więc mała musiała udać się tutaj bez pytania. Z jednej strony chciał ją wyściskać, a z drugiej już układał reprymendę, której miał zamiar jej udzielić. Nie mogła być tak nierozmyślna, nawet z tymi swoimi słodkimi oczk… to jest mogło się jej stać! Niewiele myśląc i całkowicie zapominając o celu, w jakim tu przybył ruszył w stronę budowli, do której kazała mu przybyć siostra.
Gdy w czasie biegu nagle odezwała się jego siostra zbył ją szybkim zdaniem. Śpieszył się, naprawdę. Po drodze po prostu musiał powstrzymać jeden napad i uratować staruszkę… nawet jeśli nie miał ochoty. Olanie świata dla córeczki było naprawdę kuszącą perspektywą. W końcu dotarł pod wieżę i niewiele czekając… postanowił zaszpanować i korzystając ze swej prędkości ruszył po budynku od zewnątrz kierując się do pomieszczenia, w którym miała być jego maluszek. Na całe szczęście okazało się, że okno jest otwarte, więc nie musiał rozbijać okna wkurzając Carol i Tony’ego. Pojawiwszy się w pomieszczeniu „wylądował” telemarkiem i z szerokim uśmiechem wyciągnął ramiona do Luny jednocześnie dając o sobie znać przywitaniem. -Kto się stęsknił za tatą?! |
| | | Luna Maximoff
Liczba postów : 46 Data dołączenia : 12/01/2017
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Lut 16, 2017 3:35 pm | |
| Blondyneczka miała wrażenie, że na tatę czekała minutkę. Góra pięć minut. A wszystko dzięki grze, która całkowicie pochłonęła jej dziecięcy umysł i mała nawet nie czuła jak mija czas. No jak tu się nie zachwycać grą, w której jest postać, nazywająca się jak ona sama i jeszcze w dodatku też będąca księżniczką? Zdążyła zjeść wszystkie ciastka i wypić całą herbatę. Teraz zostało jej już tylko trochę soku. Dzięki temu skoncentrowaniu na grze czas jej szybko zleciał. Co tylko ponownie ją utwierdziło w przekonaniu, że tata jest najszybszym człowiekiem na Ziemi, bo pojawił się błyskawicznie. Już ten powiew wiatru zapalił w umyśle Luny lampkę, kojarzącą go z Pietro. Słowa natomiast całkowicie ją utwierdziły w jej domysłach. Odwróciła głowę w stronę okna. Jej buzię natychmiast rozjaśnił szeroki, szczery uśmiech. Kontroler poleciał gdzieś na kanapę. Dobrze, że nie na podłogę. Szturchnięty talerzyk przechylił się, rozsypując trochę okruszków po ciastkach na mebel. Przez pomieszczenie przemknęły szybkie, drobne kroki i już w następnej chwili dziewczyna obejmowała ojca w pasie, przytulając się do niego mocno. - Tata! Wiedziałam, że zaraz się zjawisz! - odezwała się radosnym głosem i spojrzała do góry na mężczyznę. Oczy błyszczały jej ze szczęścia, w tej chwili była najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Niczego więcej już nie potrzebowała, kiedy tata był obok. - Tony powiedział, że pracujesz u Avengers, jak mama kiedyś. Nie wiedziałam o tym. Przyprowadził mnie tu i kupił mi loda. Ciocia była ze mną, ale ona i Vision polecieli walczyć z Hulkiem nie-Hulkiem. Tony też tam poszedł. I Jarvis mnie pilnował - oczywiście, musiała zdać tacie sprawozdanie ze swojego dnia, pełnego przygód. W międzyczasie Lockjaw podniósł się powoli z podłogi i podszedł do witającej się dwójki, merdając swoim śmiesznie krótkim ogonem. On również cieszył się, że Pietro nareszcie się zjawił. Wiedział jak Luna bardzo za nim tęskniła. W końcu nieraz wysłuchiwał dziewczynki, a ta w kółko o nim mówiła, jakby świata poza tatą nie widziała. - Muszę Ci coś pokazać, coś super. - mała w końcu puściła ojca, jednak zaraz znów go złapała. Tym razem za rękę. I zaczęła ciągnąć w stronę kanapy i gry, wyświetlanej na holograficznym monitorze. Kiedy już byli przy kanapie, puściła dłoń mężczyzny i podeszła jeszcze bliżej ekranu, wskazując coś na nim. Fioletowego kucyka. Właściwie to jednorożca. Ze skrzydłami. Jej palec wprawił hologram w lekkie drżenie, ale dziewczynka nawet nie zwróciła na to uwagi. Skierowała spojrzenie na Pietro, wyraźnie podekscytowana czymś. - To jest księżniczka Luna. Tak jak ja! - no i już wszystko było jasne. Znalazła w grze swoją imienniczkę o tym samym statusie. - Mogę mieć też taką grę u mamy? Pokażę jej Lunę. Szkoda, że ona nie jest prawdziwa. Mogłabym ją zabrać do domu. - mówiła i mówiła, a jej słowom nie było końca. Musiała powiedzieć dosłownie o wszystkim, co myślała. Co do gry to jak widać i na nią podziałała magia technologii. |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Lut 16, 2017 3:53 pm | |
| Widząc radość na twarzy córeczki Pietro odwzajemnił go równie radośnie co ostatnimi czasy nie było zbyt częstym widokiem. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że Luna pozwoliła mu zapomnieć chociaż na chwilę o dręczących go zmartwieniach. Przynajmniej na razie. Nie miał zamiaru myśleć teraz o Rictorze czy kłótni z Wandą. Najważniejsze było to, że właśnie ściskał swój mały skarb. Nadal trzymając ją w objęciach wstał i okręcił się kilka razy. Coś mogło się oczywiście zmienić, ale dziewczynka zawsze lubiła tego typu zabawy, zwłaszcza, gdy używał tutaj swojej szybkości. Póki co jednak nie posunął się do używania swoich mocy, gdyż były ważniejsze sprawy. Trzeba było wyjaśnić jej przybycie na ziemię bez uprzedniego poinformowania. Miał wrażenie, że Crystal będzie mu suszyło o to głowę jeszcze długo. Wsłuchał się w opowieść córeczki stawiając ją w końcu na ziemi i czochrając lekko jej włosy. - Cieszy mnie, że widziałaś się już z Wandą. Na pewno niedługo do nas dołączy i będziemy mogli raz jeszcze pójść na lody, a może wolisz wielką pizzę? - rzekł po czym lekko pacnął ją w nosek i kontynuował - Owszem. Jestem obecnie Avengersem tak jak Twoja ciocia... tylko o jakim Tonym mówisz? Nie wydaje mi się, żeby chodziło o Starka, więc... masz tutaj jakiegoś kolegę? - dodał po czym w milczeniu patrzył jej w oczy. Jakoś nieszczególnie mu się spodobała ta wzmianka o Tonym, który ją tutaj przyprowadził i jeszcze kupił jej lody. Miał zamiar przeprowadzić dokładne śledztwo i upewnić się, że nie zrobił jej żadnej krzywdy. Przy okazji powitał również Lockjawa lekkim skinięciem głowy. Chciał go nawet spytać o to, czy jego żona wiedziała o tej wycieczce, ale Luna nie pozwoliła na żadne konwenanse ciągnąć go na kanapę i wskazując na grę o kucykach. Cóż, sam z siebie nie był ich fanem, ale skoro blondyneczce się to podobało był skłonny nagiąć swój wizerunek "maczo". - Rozumiem... a więc to jest księżniczka Luna... - mruknął cicho słuchając tego słowotoku córeczki. Gdy tak wysłuchiwał jej wyjaśnień i pytań nagle coś wpadło mu do głowy i nim mała skończyła mówić powietrze nagle rozwiało jej włosy, dwukrotnie. W rękach Pietro magicznie pojawiła się koszulka z owym skrzydlatym konikiem oraz pluszak. Chciał wziąć ten największy, ale byłby zapewne nieporęczny dla tak małych rączek. - Proszę. Masz tutaj Twoją przyjaciółkę. Teraz możesz zabrać ją do domu i powiedzieć o niej mamie. – powiedział po czym pogłaskał ją po włosach. Rzucił jeszcze krótkie spojrzenie na jej stróża, a następnie skupił się na tej małej rozradowanej twarzyczce. Zwalczył w sobie chęć ponownego jej wyściskania, gdyż wiedział, że chociaż na chwilkę muszą przejść do tych poważniejszych tematów. - Luna, skarbie, czy mama wie o tej wycieczce na Ziemię? Nie wspominała mi, że mam się Was spodziewać, a nie wydaje mi się, żeby zapomniała. – rzekł po czym spojrzał jej uważnie w oczy. Dobrze wiedział, że nie uda się jej ukryć przed nim prawdy, ale miał nadzieję, że nie będzie próbowała naginać prawdy. |
| | | Luna Maximoff
Liczba postów : 46 Data dołączenia : 12/01/2017
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Lut 16, 2017 4:56 pm | |
| Roześmiała się, gdy Pietro zaczął się z nią kręcić. Zdecydowanie takie zabawy były najlepsze kiedy tata był super szybki, ale i bez tego miała mnóstwo radości. Zresztą, wszystko co dotyczyło taty było super. Bo w końcu kochała go najmocniej na świecie. Kiedy przywitania dobiegły końca i Luna została z powrotem postawiona na podłodze, dziewczynka poprawiła włoski po czochraniu. Co jak co, ale ładna fryzura była ważna. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, gdy tata odpowiadał na jej słowa. - Na pizzę i lody - odpowiedziała bez wahania. Kiedy przychodziło do wyboru jedzenia, Luna nie potrafiła podjąć decyzji. Wiele różnych potraw było niedostępnych tam, gdzie mieszkała. Jedzenie było kolejnym powodem, dla którego dziewczynka tak uwielbiała Ziemię. Tyle jedzenia do spróbowania. A lody, pizza, hamburgery czy frytki były najlepsze. Szczególnie lody. Oczywiście, uwielbiała to co niezdrowe choć nie wiedziała nawet, że to jedzenie może jej zaszkodzić. Nie przepadała natomiast za niektórymi warzywami, które tata ciągle kazał jej jeść, a ona za wszelką cene próbowała się wykręcić z tego. - O Tonym, którego spotkałam na ulicy - zmarszczyła lekko nosek na to pacnięcie - Podszedł zachwycać się Lockjawem, bo nigdy nie widział tak wielkiego pieska. Sprawdziłam, że nie ma złych zamiarów i poprosiłam o poszukanie cię. Nie wierzył, że jesteś moim tatą, a ja przecież nie kłamię - przy ostatnich słowach okazała lekki oburzenie. No bo jak to tak żeby ją posądzać o kłamstwo? Kłamanie jest złe. Może coś przemilczeć, ale nigdy skłamać. Zwłaszcza w sprawie taty. - On mi powiedział, że tu pracujesz i przyprowadził mnie. A później poszedł tam, gdzie ciocia niedawno poleciała. - powtórzyła się z kilkoma wiadomościami, ale przecież nic się nie stało. Dzieciom się tak zdarza czasem. Ledwie zdążyła skończyć opowiadać o kucyku Lunie kiedy w rękach Pietro pojawiła się właśnie owa księżniczka. I to nie ona sama tylko kucyk. Mężczyzna chyba nigdy nie przestanie jej zadziwiać swoją prędkością. Nie szło nawet zauważyć, że zniknął na moment i już był z powrotem. Jej oczy rozszerzyły się na widok pluszaka i zaraz wyciągnęła po niego ręce. Bluzka też ekstra, ale pluszak był ważniejszy. Od razu go złapała i przytuliła mocno. Na pewno pokaże mamie i ją zaleje szczegółami na temat tego, w jak fajną grę grała. Uniosła lekko głowę do góry, gdy tata wspomniał o mamie. - Wie - skinęła lekko głową na pytanie ojca - Ciocia Wanda z nią rozmawiała i powiedziała, że tu jestem. - patrzała tak chwilę na mężczyznę, ale w końcu spuściła wzrok na podłogę. Zaczęła kręcić nóżką kółeczka, zaciskając łapki na pluszowym kucyku. - Ale nie wiedziała wcześniej. Bo... Ja nie powiedziałam mamie, że wybieram się do ciebie. Tylko poprosiłam Lockjawa żeby mnie zabrał tu, a on zawsze mnie słucha. - uniosła wzrok ponownie na białowłosego, wreszcie zaczęła lekko odczuwać, że to co zrobiła nie było zbyt mądre ani dobre. Po prostu tęskniła za tatą, tyle. - Bałam się, że mi nie pozwoli za to, jak ostatnio zabrałeś mnie na Ziemię bez pytania - wyznała szczerze, tak jak wcześniej cioci. Czuła, że może mieć przez to spore kłopoty. Pewnie czekała ją bardzo długa przemowa ze strony mamy o tym, jak to nierozsądnie się zachowała i ją zmartwiła. Czuła również, że tata też zaraz udzieli jej reprymendy na temat jej zachowania. Czekała więc, opuszczając ponownie wzrok w dół, patrząc na swoje buciki. |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Lut 23, 2017 8:29 pm | |
| Śmiech Luny pozwolił mu chociaż na chwilę zapomnieć o problemach, które go dotknęły w ostatnim czasie. To była... miła odmiana. W końcu ktoś, komu po prostu na nim zależało bez żadnych wymogów czy wyrzutów. Co prawda trochę się tutaj galopował i zbyt mocno oceniał zachowanie Wandy, ale taki już był. Mówił albo myślał zbyt dużo raniąc bliskie mu osoby, a później żałował. Teraz nie miał jednak ochoty się nad tym zastanawiać. Wolał skupić się na córce, nacieszyć jej obecnością. Wiedział, że Crystal nie pozwoli jej tutaj zbyt długo przebywać, zwłaszcza jeśli ta przybyła tutaj bez ich zgody. - Dobrze. W takim razie pójdziemy z ciocią na pizzę oraz lody. Ale musisz być grzeczna bo inaczej zamiast tego wieczorem wylądujesz wcześniej w łóżku. - rzekł z lekkim uśmiechem po czym tyknął ją leciutko w nos. Kolejny już raz, ale jakoś tak nie mógł się powstrzymać. - Rozumiem... a więc zainteresował się Lockjawem. W sumie to zrozumiałe. Pytał Cię o coś konkretnego czy jedynie postawił lody i przyprowadził tutaj? Nie proponował Ci, żebyś poszła się do niego pobawić? - rzekł po czym pogłaskał ją po główce z uśmiechem pełnym miłości co było prawdziwą rzadkością. W środku jednak nadal zastanawiał go ten nagły pomocnik jej córeczki. Czy na pewno niczego jej nie zrobił? Miał zamiar się upewnić, a jeśli zrobił jej chociaż małe zadrapanie miał zamiar go znaleźć i dopilnować, żeby nigdy więcej nie przyszło mu nic takiego do głowy. - Rozumiem. Czyli moja siostra już się tym zajęła. Będę musiał jej spytać co dokładnie mówiła Twoja mama. No ale... - tutaj przerwał i spojrzał uważnie na dziewczynkę widząc jak się kłopocze. Widać było, że zaczynała odczuwać wyrzuty sumienia. Z jednej strony go to ucieszyło, gdyż nie chciał, aby tak robiła. Tym razem miała szczęście, ale następnym razem ktoś mógł zrobić jej krzywdę. Nie ma co jednak ukrywać, że nie potrafił długo patrzeć na jej smutną twarzyczkę, dlatego wziął ją na ręce i cmoknął w czółko i na koniec poczochrał jej włosy. - Dobrze. Dosyć smutków. Powiedz mi lepiej na co masz teraz ochotę. W końcu dawno Cię tutaj nie było. Co tym razem chciałabyś zobaczyć. - rzekł po czym posadził ją na kanapie i samemu usiadł obok niej kątem oka zerkając na ekran telewizora. Może będzie miała znowu ochotę pograć w te kucyki? Będąc szczerym wolałby coś innego, ale nie miałby serca jej odmówić. |
| | | Luna Maximoff
Liczba postów : 46 Data dołączenia : 12/01/2017
| Temat: Re: Pokój dzienny Pią Lut 24, 2017 8:54 pm | |
| - Ja jestem grzeczna, cały czas. Siedziałam tu i czekałam na ciebie. Jarvis może ci powiedzieć. Graliśmy, a ciocia przed wyjściem dała mi ciastka, herbatę i sok. - odpowiedziała tacie, uśmiechając się na to tykanie w nos. Zabawny gest, ale jej się podobał. Jej tata był taki kochany. Na pewno najlepszy na całym świecie. Nikt nie miał lepszego taty od niej. Tylko mógłby przestać kazać jej jeść warzywa i chodzić wcześniej spać. Dzisiaj postanowiła być tak grzeczna jak tylko potrafi żeby jak najdłużej posiedzieć z tatą i ciocią i nacieszyć się nimi. - Pytał, gdzie są moi rodzice, dlaczego chodzę sama, skąd mam Lockjawa - zaczęła wyliczać po kolei, przypominając sobie o czym rozmawiała z chłopakiem nim weszli do budynku. - I chyba myślał, że kłamię o tym, że jesteś moim tatą, bo wahał się z przyprowadzaniem mnie tutaj. Ale wyczułam, że nie miał żadnych złych myśli - uśmiechnęła się lekko na koniec. Mimo wszystko Luna była rozsądną dziewczynką. Nie poszłaby za pierwszym lepszym obcym mężczyzną. Miała swoją moc, której mogła używać by sprawdzać intencje innych ludzi i korzystała z tego. Gdyby zauważyła w Tonym cokolwiek złego to by nie poszła za nim. Przecież jakby zauważyła, że to jakiś złoczyńca to by z nim nie szła. A porwać jej też by nie dało radę ot tak. Wystarczyło spojrzenie w oczy. Albo Lockjaw. Psisko mierzące ponad półtorej metra wzrostu, mające dobre dwa metry długości. Kto by próbował walczyć z takim olbrzymem? - Mama się martwiła o mnie, ale mogę tu trochę zostać. Pozwoliła mi. A ciocia pewnie wróci jak wygra z tym Hulkiem nieHulkiem. - nie było nawet kwestii rozmyślania nad czym czy Wanda wygra czy nie. Dla Luny było oczywiste, że ciocia wygra. Spojrzała na Pietro kiedy ten ją podniósł do góry i dostała buziaka w czoło. Objęła go za szyję i przytuliła się mocno. Nie chciała zrobić niczego złego. Kierowała się po prostu swoją tęsknotą, niczym więcej. Jak tylko mężczyzna usiadł obok niej, Luna szybko przeniosła się na jego kolana. - Chodźmy znowu nad wodę! Ocean. Albo morze. Albo jezioro. - od razu zaproponowała jedną rzecz. Na Księżycu nie było wody, a ziemska woda wyglądała z Księżyca pięknie. Wielkie niebieska plama, oblewająca kontynenty. Luna zawsze zachwycała się tym pięknym widokiem. - Albo zobaczmy co robią inni Avengersi? Jarvis powiedział, że on i inni mnie znają, bo tu mieszkałam z mamą kiedyś, ale byłam malutka i dlatego nie pamiętam - kolejna nowa rzecz dla niej. Nie wiedziała o tym, bo nie mogła tego pamiętać. Nawet "wujka Clinta" nie pamiętała, o którego ją dzisiaj ciocia Wanda pytała. - Albo ty masz jakieś sprawy superbohatera do zrobienia? Bym ci pomogła - następna propozycja zajęcia dla ich dwójki. Och, blondyneczka miała masę pomysłów na to co mogliby porobić. W końcu tak rzadko widywała się z tatą, że było naprawdę wiele rzeczy, których jeszcze nie robili razem. A ona prędzej czy później chciała je wszystkie zrealizować. Równie dobrze mogli po prostu wyjść sobie na miasto, pospacerować, pozwiedzać. |
| | | Rictor
Liczba postów : 153 Data dołączenia : 30/12/2015
| Temat: Re: Pokój dzienny Sob Mar 04, 2017 3:27 pm | |
| Komórka Quicksilvera odezwała się sygnałem dźwiękowym, wibracjami, jednym i drugim - lub nawet wcale, w zależności od tego, w jakim trybie właśnie się znajdowała. Najważniejsze, że dotarła na nią krótka wiadomość tekstowa: "XFI. W czym możemy pomóc?" |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Sob Mar 04, 2017 4:15 pm | |
| Mężczyzna wsłuchał się w słowa córki z lekkim uśmiechem. Cały czas patrzył jej w oczy chcąc mieć pewność, że niczego nie zmyśli. Oczywiście mógłby pójść za jej radą i spytać o to Jarvisa, ale nie na tym polegało rodzicielstwo. Nie lubił chodzić na skróty, gdy chodziło o wychowywanie jego córki. Sprawdzanie jej prawdomówności na filmach nie świadczyłoby o nim zbyt dobrze, ale tak czy siak nie możemy zapomnieć o jednej, bardzo istotnej kwestii. Luna była jego oczkiem w głowie i tak naprawdę ani myślał posądzać ją o coś złego czy nawet o zwykłe nieposłuszeństwo. Była jego aniołkiem i takie myśli były co najmniej absurdalne. Oczywiście wiedział, że mogła zrobić coś głupiego, ale spowodowane jej dziecięcą nieświadomością. Poza tym na pewno by się przyznała tak jak z tym całym Tonym. Zaufała mu i podała informacje, o które pytał, gdyż nie było to dla niej niczym dziwnym, ale nie mieli pewności kim tak naprawdę był, przynajmniej on. Co prawda był z nią Lockjaw i na pewno miał na nią oko, ale nie był nieomylny. Pozostawało mu liczyć na zdolności dziewczynki, chociaż... może wyolbrzymiał tę sprawę? W końcu blondynce nic się nie stało i dotarła tutaj cała i zdrowa. Może faktycznie po prostu spotkała nastolatka, który jej pomógł? Nie dane mu było rozstrzygnąć tej sprawy, gdyż nagle odezwał się jego telefon. Wyjął go z kieszeni i zerknął na wiadomość. Czyżby Rictor i jego przyjaciel wrócili do biura? - Daj mi chwilkę kochanie. - rzekł do córki po czym wypikał na komórce szybką odpowiedź, którą następnie wysłał.
"Jestem Pietro Maximoff. Spotkaliśmy się już dzisiaj, w Central Parku. Mogę mieć dla Was ofertę, która się Wam spodoba."
- Dobrze. Na czym my to...? - powiedział trochę do siebie, a trochę do córki po czym niespodziewanie wziął ją na kolana - Nad ocean, morze albo jezioro? Widzę, że mam spore pole do popisu. Niestety nie możemy pójść już teraz, gdyż mam trochę do zrobienia, ale spróbujemy później. Kto wie, może pójdzie z nami nawet Twoja ciocia! Spróbujemy też spotkać się z kimś innym z drużyny, ale mają bardzo dużo zajęć, mogą nie mieć dla Ciebie czasu. - dokończył po czym z szerokim uśmiechem podał jej talerzyk z ciasteczkami. Myślami jednak był przy telefonie oczekując na odpowiedź X-Factor. Cóż... Luna na pewno mogłaby chwilę zaczekać, a jego nieukrywanie korciła rozmowa z tą całą agencją detektywistyczną. |
| | | Luna Maximoff
Liczba postów : 46 Data dołączenia : 12/01/2017
| Temat: Re: Pokój dzienny Sob Mar 04, 2017 6:25 pm | |
| Odpowiadając tacie na pytania najdokładniej jak mogła, nie spuszczała wzroku z jego twarzy. Patrzyli więc sobie nawzajem w oczy. Gdyby Luna próbowała skłamać, to na pewno nie byłaby w stanie patrzeć na mężczyznę tak spokojnie. Nigdy jednak nie przyszłoby jej nawet na myśl, by oszukiwać rodziców. Był z nimi zbyt mocno związana. Szczególnie z Pietro, co mogłoby wydawać się dziwne, biorąc pod uwagę fakt jak rzadko się widywali. Być może jednak to właśnie dzięki temu, że nie widzieli się codziennie, to co ich łączyło było silniejsze od zwykłej relacji rodzica z dzieckiem. Mamę Luna widywała codziennie, wiedziała co się z nią dzieje, co robi. W przypadku taty większość była dla niej jedną wielką niewiadomą. Zerknęła z zaciekawieniem na telefon. Jeden z ziemskich bajerów. Ziemia nigdy nie przestanie jej zaskakiwać. Nie przeszkadzała tacie w odpisywaniu na wiadomość. Przyglądała się tylko urządzeniu. Na pewno to było coś ważnego. Powiodła wzrokiem za ręką mężczyzny by zaraz wrócić spojrzeniem na jego twarz, gdy znów się odezwał. Oparła się o ojca kiedy ten wziął ją na kolana i tak przytulona słuchała go dalej. Tak jak myślała, wiadomość na telefonie była czymś ważnym. - Bardzo spore, chcę nad wodę. Wiesz jak bardzo lubię wodę. U mamy jej w ogóle nie ma. A woda z bliska wygląda lepiej niż z Księżyca - uśmiechnęła się szerzej, zaraz łapiąc talerzyk w rączki - Ktoś cię potrzebuje jako superbohatera? Musisz kogoś uratować? Szkoda, że nie mogę iść z tobą - dziecięca ciekawość zawsze brała górę nad wszelkimi innymi uczuciami. A skoro Luna wiedziała już, że jej tata jest bohaterem to teraz koniecznie musiała wiedzieć jak najwięcej na ten temat. Chciała wiedzieć czy jest sławny, czy ludzie go lubią. - A będę mogła sobie pospacerować po budynku? Jarvis jest wszędzie to by mnie pilnował. I będę pukała do drzwi, wchodząc gdzieś. - wpatrywała się w tatę szczenięcym wzrokiem i z delikatnym uśmiechem na twarzy. Oczywiście, że gra była świetna. Czas jej szybko mijał przy niej i na pewno jeszcze długo będzie grać. Prędzej czy później jednak zgłodnieje. Albo będzie musiała do toalety. Albo po prostu odechce się jej grać i postanowi pochodzić sobie po wieży i pooglądać ją. - Dostanę też kiedyś taki telefon jak ty? Mogłabym rozmawiać z tobą i z ciocią. - złapała dłoń ojca, bawiąc się jego palcami. Bardzo jej się podobały telefony. Nie widzi się drugiej osoby, a można z nią rozmawiać. |
| | | Quicksilver
Liczba postów : 98 Data dołączenia : 07/12/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Sro Mar 22, 2017 9:24 pm | |
| Pietro wsłuchał się uważnie w słowa córki i jak pierwsza część wywołała lekki uśmiech tak druga go przygasiła. Zabrać ją na spotkanie z X-Factor? Nie było takiej opcji. Nie dość, że nie było to nic wartego jej czasu jak i uwagi to dodatkowo mimo wszystko nie znał jeszcze tej organizacji. Miał zamiar z nimi porozmawiać, jeśli się przekona to może współpracować, ale z pewnością nie ufał im na tyle, żeby zabierać do ich siedziby Luny. Co prawda na pewno nic by się jej nie stało lecz nie miał zamiaru ofiarowywać jej niepotrzebnej dawki strachu czy nieufności... chociaż to ostatnie nie byłoby w sumie takie złe patrząc na to, jak się dostała do Avengers Tower. Mimo wszystko tak radykalne kroki byłyby zbyt pochopne, a poza tym trudno byłoby mu zmusić samego siebie do wystawiania malca na taką "próbę". Decyzja była oczywista, ale pozostawał jeszcze jeden problem. Co zrobić z nią przez ten czas? Lockjaw z pewnością przystanie na jego prośbę nie spuszczania jej z oka i nie wypuszczania samej poza budynek, a dodatkowo... W tej chwili nie przychodzili mu do głowy żadni wolni członkowie drużyny. Co prawda nie byli wymarzoną opcją, ale mimo wszystko znali i jego i jego rodzinę, którą mógł im powierzyć (ale tylko na chwilę). Plan wydawał się dość prosty i wystarczyło go wprowadzić w życie, aczkolwiek nie tak łatwo było mu stąd pójść. Nie wiedzieli się od bardzo dawna i zapewne gdy już wróci do domu Crystal dopilnuje, żeby kolejnej takiej ucieczki nie było. - Co do telefonu to jeśli będziesz grzeczna pod koniec wizyty dostaniesz ode mnie taki, jaki będziesz chciała. Póki co jednak muszę Cię zostawić - tutaj przerwał na chwilkę i zdjąwszy ją z kolan posadził obok siebie - Muszę załatwić kilka ważnych spraw i niestety nie możesz iść ze mną. Lockjaw oraz Jarvis dopilnują, żebyś była ostrożna. Uważaj i bądź grzeczna, nie chciałbym się za Ciebie wstydzić. - po tych słowach pogłaskał ją lekko po głowie i powstał, aby następnie rzucić okiem na psa, który jedynie pokiwał głową na znak, że się zgadza. Usatysfakcjonowany tym faktem Mściciel rzucił Lunie ostatni uśmiech i ruszył w stronę drzwi, a gdy zniknął blondynce z oczu używając swojej szybkości opuścił błyskawicznie budynek udając się ponownie do siedziby X-Factor.
z/t |
| | | Luna Maximoff
Liczba postów : 46 Data dołączenia : 12/01/2017
| Temat: Re: Pokój dzienny Pią Mar 24, 2017 8:37 pm | |
| - Nie będziesz się wstydzić. Będę bardzo grzeczna i będę słuchać się innych jak kogoś spotkam. Jarvis też mi pomoże. I Lockjaw. - kiwała głową, wpatrując się w tatę. Nie miała zamiaru przynieść mu wstydu. Wtedy ona sama by się wstydziła. Poza tym, była w budynku, gdzie mieszkali Avengersi. Bohaterowie. Wiedziała, że musi się odpowiednio zachowywać. Chociaż pewnie i tak ciekawość i zachwyt wzięłyby górę nad tym co postanowiła. Myśleć to jedno, ale robić to drugie. Wystarczyła chwila rozproszenia. - Do później, tato - zawołała z szerokim uśmiechem, machając do niego ręką kiedy kierował się w stronę drzwi. Chwilkę patrzała na zamknięte drzwi po czym wróciła spojrzeniem do hologramu ekranu. - No, to teraz pogramy jeszcze trochę - spojrzała na Lockjawa, który leżał blisko i sięgnęła rączką w dół żeby go pogłaskać. Dłoń zaraz została obśliniona dokładnie. Blondyneczka zaśmiała się i wytarła ją w bluzkę. Złapała pada by kontynuować grę, sadzając sobie wcześniej pluszowego kucyka na kolanach. Bluzka leżała obok niej na kanapie. Tak jak wcześniej, gra ją wciągnęła. Tym razem jednak na krótszy czas. Wiadomo było, że wypicie soku i herbaty prędzej czy później zmusi ją do ruszenia się z miejsca w poszukiwaniu toalety. Na szczęście cały czas nad wszystkim czuwał Jarvis, który mógł jej pomóc z tym zadaniem. Tyle, że po wyjściu z toalety, i oczywiście umyciu rączek, Luna nie była już aż tak zainteresowana grą jak wcześniej. Złapała pluszowego kucyka i wyszła z pokoju z zamiarem pozwiedzania wieży. Jeśli nie uda jej się nikogo znaleźć to pewnie wyjdzie sobie na dwór. W końcu pogoda była taka ładna. Słoneczko świeciło i przyjemnie grzało. A tata i tak raz dwa ją znajdzie. Oczywiście Lockjaw cały czas kroczył u jej boku. W końcu był ochroniarzem małej księżniczki.
z/t |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Sro Lis 29, 2017 12:33 pm | |
| Po drodze do Baxter Building Susan poprosiła Herbie'ego o nawiązanie dla niej kontaktu z Carol i umówiła się z nią na krótkie spotkanie w siedzibie Avengers. Nie zamierzała zajmować kobiecie dużo czasu i to nie tylko dlatego, że wiedziała, że prawdopodobnie przynajmniej jedna z nich będzie zaraz musiała wyruszyć po Novę, ale i przez to, że Ms. Marvel miała ostatnio na głowie tyle spraw. Dobrze, że chociaż te eksplozje wziął na siebie ktoś inny. Brzmiały bardzo zastanawiająco... I nietypowo. Jeszcze w trakcie podróży do domu nie otrzymali z Rocketem od małego Novy informacji o żadnych zmianach odnośnie pozycji albo stanu ich Novy - dlatego Invisible Woman miała nadzieję, że po prostu do nich nie doszło. Liczyła na to, że bezruch kolegi po fachu wynikał na przykład z bycia nieprzytomnym, a nie z tego, że ktoś go pojmał i przetrzymywał. W takim wypadku sytuacja mogłaby się jeszcze bardziej skomplikować... I pewnie wymagałaby zaangażowania kolejnych osób, a Sue wolałaby tego uniknąć. Prawda była taka, że nie do końca mogli sobie na to teraz pozwolić. Będąc już na miejscu, blondynka szybko wyjaśniła szopowi, że wybierała się na chwilę do Avengers Tower i zaoferowała mu podrzucenie na miejsce, skoro najwidoczniej Tony czegoś od niego chciał. W zależności od jego odpowiedzi sama lub z nim drogą powietrzną - o własnych siłach, czyli na niewidzialnej platformie - udała się do siedziby Avengers. Siebie i w razie potrzeby szopa również uczyniła przezroczystymi, żeby nie zwracać niepotrzebnie uwagi cywilów. Z góry kobieta widziała zniszczenia pod budynkiem, lecz nie miała teraz czasu, aby dokładniej się im przyjrzeć, a poza tym i tak nie zabrała ze sobą niczego, co pomogłoby w zbadaniu terenu. Susan skierowała się więc prosto do wnętrza budowli, informując o swoim przybyciu przez AI, a następnie ruszyła do wskazanego jej pomieszczenia... Czyli jednego z licznych salonów. Carol jeszcze w nim nie zastała, ale wiedziała, że to tylko kwestia czasu - i to pewnie krótkiego. W związku z tym Sue zajęła miejsce na długiej kanapie i skrzyżowała nogi, rozglądając się bez większego celu. Przede wszystkim Invisible Woman chciała raz, a dobrze ustalić kto leciał po Novę i jaki był plan działania. Miała wrażenie, że przez komunikatory sprawa tylko by się zagmatwała. Poza tym blondynkę interesowała jeszcze jedna ważna kwestia, którą już koniecznie musiała omówić z Ms. Marvel osobiście... I podejrzewała, że ona powinna być podobnego zdania. Wkrótce się okaże.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Pią Gru 08, 2017 3:23 pm | |
| Nieobecność Carol Danvers mogła być zauważona. Bądź nie. Jedna, może dwie osoby, w tym Sue, zostały poinformowane o tymczasowej niedostępności blondynki. Miała inne zadanie, na którym musiała się skupić, a które zarazem miało pomóc jej w przemyśleniu pewnych spraw i sytuacji, z jakimi męczyła się na kuli ziemskiej. Nie liczyła czasu, który spędziła na zleceniu. Nie myślała nad tym, ile jej to wszystko zajęło. Dla Carol liczył się efekt, który był zadowalający. Coś, co wyszło pierwszy raz od dawna. Poczuła się zdecydowanie lepiej i pewniej. Nadmiar nerwów i stresu został w jakimś stopniu zredukowany, choć dobrze wiedziała, że gdy tylko wróci to na nowo zacznie się cała zabawa. Trudno określić, jak długa była jej nieobecność. Można by było uznać, że Carol straciła poczucie czasu. Tak było najlepiej to wszystko wytłumaczyć.
Ominęła ją część wydarzeń, która miała miejsce na Ziemi. Im bliżej znajdowała się mezosfery, samego miasta, tym bardziej miała jakieś uczucie niepokoju. Ostatnią, przynajmniej w jej mniemaniu, godzinę spędziła na obserwacji kuli ziemskiej. Trudno powiedzieć czy z nostalgią, czy w formie medytacji poprzez wpatrywanie się w jeden punkt lub wsłuchiwanie się w ciszę czy cokolwiek.
Powrót do Avengers Tower nie zajął jej długo. Zostało to odnotowane przez JARVISa, który mógł nawiązać kontakt z Danvers. Kobieta nie omieszkała nie poprosić o aktualizację, sprawozdanie z ostatnich wydarzeń i sytuacji, jakie miały miejsce w Nowym Jorku i na świecie. JARVIS ją nie pocieszył. W żaden sposób. Zaklęła parokrotnie, szybując prosto do jednego z wlotów wieży Drużyny. W międzyczasie dowiedziała się o Starku. Ba, nawet doszły do niej inne słuchy. O ile tak można było nazwać jeden z przekazów. Nie podobało jej się to, a rozdrażnienie na nowo miało miejsce. Blondynka została poinformowana o członkach i tymczasowych członkach - jakie są ich zajęcia. Poprosiła sztuczną inteligencję o powiadomienie Sue, że już wróciła, gdy we wiadomości zwrotnej otrzymała treść dotyczącej chęci spotkania. Po przekazaniu, że niedługo, Danvers poszła się odświeżyć. Nie miała zamiaru spowodować, żeby Storm padła.
Sue czekała jakiś kwadrans. Drzwi windy rozsunęły się. Carol wyszła z dźwigu i skierowała się do kanap. Miała na sobie czarną bluzkę z krótkimi rękawami i spodnie jeansowe. Buty na płaskiej podeszwie. Nie czuła potrzeby strojenia się. — Właśnie uratowałaś Starka przed możliwością śpiewu sopranem, Sue — odezwała się na przywitanie. Miała swoje powody, by zrobić Starkowi krzywdę i przekręcić mu co nieco. Blondynka usiadła obok Invisible Woman. — Coś się dzieje? |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Pon Gru 11, 2017 2:55 pm | |
| Sue spędziła większość okresu oczekiwania wyglądając przez okno ze swojego miejsca na kanapie. Nie czuła się tak naprawdę zmęczona, a przynajmniej nie w sposób fizyczny, bo w końcu dopiero co spędziła dłuższą chwilę siedząc w jednym z pojazdów Fantastycznej Czwórki... Ale pod względem psychicznym sprawa wyglądała już trochę inaczej. Ostatnie dni pełne były dla niej stresu i niestety póki co nie zapowiadało się na żadne zmiany. Ten moment wytchnienia pozwolił blondynce na spokojnie zebrać myśli i ułożyć sobie w głowie po kolei o czym chciała z Carol porozmawiać. W międzyczasie przez komunikator odezwał się też do niej Herbie - z informacją, że przygotował transport na wypadek, gdyby rzeczywiście zdecydowała się osobiście udać po Novę na Księżyc. Wciąż istniała szansa, że nie będzie to konieczne, bo zajmie się tym jeden z członków Avengers, dlatego miała jeszcze dać AI znać. Słysząc rozsuwające się drzwi windy, kobieta od razu wyrwała się z zamyślenia i skierowała ku nim wzrok. Jej spojrzenie padło na Ms. Marvel w cywilu - i Susan od razu przywołała na usta lekki uśmiech. Może ich sytuacja nie była w tej chwili najlepsza, ale w końcu chciała też wspomnieć o paru pozytywach, więc nie widziała sensu, by nastawiać się źle - i Carol przy okazji również. Już pierwsze słowa Mścicielki sprawiły, że obie brwi Sue uniosły się wyraźnie. W pierwszej chwili miała ochotę zapytać dlaczego... Ale bardzo szybko dotarło do niej, że pewnie tylko by się tym załamała, a obecnie naprawdę tego nie potrzebowała - więc szybko zrezygnowała z tego pomysłu. -Szczerze mówiąc chyba nawet nie chcę wiedzieć co zrobił tym razem...- odrzekła tylko zrezygnowanym głosem na znak, że przyjęła to do wiadomości. Nie zdziwiłoby jej, gdyby chodziło o coś związanego z tymi ostatnimi wybuchami, ale nie wyobrażała sobie czym Tony mógłby tak zirytować Carol... Która teraz usiadła już obok niej na kanapie, na co Susan od razu obróciła się bardziej w jej stronę. -Może już wiesz, ale w końcu udało nam się namierzyć naszego Novę... I o dziwo przy okazji natknęliśmy się na drugiego, młodszego. Tak naprawdę to jeszcze dziecko... Ale to on pomógł nam z poszukiwaniami, a w zamian zobowiązaliśmy się ułatwić mu znalezienie zaginionego ojca. Najprawdopodobniej Rocket weźmie chłopca pod swoją opiekę. Co ważniejsze, nasz Nova zdaje się przebywać na lub przy powierzchni Księżyca, ale może być nieprzytomny albo w jakiś sposób uwięziony, skoro sam do nas nie wraca. Tony ocenił, że Avengers nie mogą nikogo po niego wysłać...?- wbrew pozorom Sue nie poddawała jego słów w wątpliwość, tylko przede wszystkim upewniała się, że od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Poza tym chciała też płynnie przejść do następnego tematu, w związku z czym kładła już ku temu podstawy.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Pon Sty 15, 2018 12:47 am | |
| Carol, choć miała niemałą ochotę na babskie spotkanie okraszone głównie załamaniem męskiej części drużyny i innych sprzymierzeńców Avengers, musiała oszczędzić sobie tych uwag i odpowiedzi dla Sue po jej pytającym spojrzeniu. Cieszyła się więc, że panna Storm ostatecznie zrezygnowała z pytania. Bądź co bądź dosyć często narażona była na załamanie. Zwłaszcza kiedy musiała opiekować się młodszym bratem, który zapewniał ją niemalże każdorazowo, że żadnej opieki nie potrzebuje. Kończyło się inaczej. Przynajmniej można było tak przypuszczać. — Może sam ci powie — stwierdziła. Obie znały Tony’ego wystarczająco długo, by po prostu w pewnych sytuacjach przewidzieć jego zachowanie. Poprawiła się na siedzeniu. Założyła nogę na nogę. Jedną z rąk łokciem wsparła o zagłowie kanapy i splotła dłonie ze sobą, przyglądając się Sue. Carol zdawała się być lekko zamyślona, ale słuchała kobiety. Pokiwała głową. — Tak. Jak wracałam to odsłuchałam wszystkie wiadomości i sprawozdania. Cokolwiek, co miało miejsce pod moją nieobecność — powiedziała. Nie ukrywała jednak - co Storm mogła zauważyć po wyrazie twarzy Ms. Marvel - że lepiej byłoby, gdyby to i owo zostało dopowiedziane. Zarazem mogła to też potraktować jako niemą prośbę o wyjaśnienie, doprecyzowanie. — Nie wiedziałam nic o małej wersji Novy — przyznała Danvers, marszcząc brwi. — Zdziwiło mnie to. Coś wiadomo o powiązaniu? — zapytała zaraz. Była ciekawa, a i spodziewała się, że Sue nie będzie tą osobą, która na wstępie miałaby pretensje do Carol ze względu na jej nieobecność. Jeszcze tego brakowało, by nagle ktoś uznał, że kobieta sobie poleciała ze względu na własne widzimisię. Mścicielka ponownie odtworzyła wiadomość z komunikatem i przekazem od Novy. Razem z Sue mogły wysłuchać jej ponownie. Towarzysząca kobieta z współpracującej drużyny mogła zauważyć zastanowienie Carol, która zmarszczyła czoło na wspomnienie o Starku. — Sam nie mógł polecieć? — rzuciła nagle i dość pospiesznie. Zaraz kiwnęła dłonią, by Storm zignorowała uwagę ze strony Ms. Marvel. Blondynka poprawiła się na kanapie. — Co prawda, może dopiero wróciłam, ale nie będę miała problemu — zasugerowała względnie nieśmiało. Być może nieznacznie niechętnie. To głównie było motywowane nierozwiązanymi na Ziemi sprawami. Jeśli jednak miałoby to skończyć się podróżą Carol - to przede wszystkim liczyłaby na spokój. Tego w ostatnim czasie brakowało jej przede wszystkim. — Ale chyba nie tylko po to chciałaś się ze mną spotkać? — zagaiła z uśmiechem, pochylając się lekko w stronę Invisible Woman. Nie przekraczała jednak tej sfery prywatności. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Wto Sty 16, 2018 11:31 am | |
| Susan pokręciła przecząco głową na pytanie o ewentualne powiązania pomiędzy Novami, lecz nie ustosunkowała się do niego na głos. Właściwie to mogłaby w tej kwestii powiedzieć chyba tylko tyle, że najwyraźniej się jeden z drugim nie znali, a ten młody bardzo niechętnie i nieufnie podchodził do świeżo poznawanych bohaterów... Ale to tak naprawdę wszystko, co kobieta zdążyła zaobserwować. Ostatnia sprawa nie miała teraz zresztą większego znaczenia, skoro i tak się już z chłopakiem dogadali. W następnej chwili rozwiązał się przynajmniej jeden problem - gdy Carol odebrała komunikat od ich Novy. O ile tylko był prawdziwy i nie powstał z przymusu, a Sue mogła w to uwierzyć, to wyglądało na to, że jednak podróż na Księżyc nie będzie tego dnia potrzebna... Na szczęście. Odpadała jedna pozycja z listy rzeczy do zrobienia, ale poza nią zostawało ich jeszcze całe mnóstwo. Choć kolejne doniesienia z Knowhere mogły oznaczać zarówno dalsze niebezpieczeństwo - które ostatnim razem skończyło się przecież bardzo źle, a niemalże jeszcze gorzej - jak i prośbę o pomoc od ocalałych, to jednak blondynka w pierwszym momencie pomyślała o czymś innym... O tym, że być może należałoby poinformować Novę o losie jego kolegów. Tyle że mężczyzna najpewniej znajdował się już daleko od Ziemi, a w takim razie sygnał prawdopodobnie by do niego nie dotarł - i tylko dlatego Susan tego nie zaproponowała. Poza tym Invisible Woman naprawdę chciała już przejść do tej najważniejszej kwestii, z którą tutaj dziś przybyła. Niepokoiła ją ona od dłuższego czasu, a z każdym dniem - i akcją - coraz bardziej. Podejrzewała, że Ms. Marvel również musiała zdawać sobie sprawę z problemu, który zamierzała poruszyć i liczyła na to, że Carol będzie posiadała też własne sugestie... Bo na pewno nad tym wszystkim myślała. -Masz rację, nie tylko po to. Obie doskonale wiemy, że ostatnio w Avengers brakuje rąk do pracy. Już o tym dyskutowałyśmy, oferowałam pomoc... Ale zastanawiałam się nad tym i mam wrażenie, że najlepszym rozwiązaniem będzie po prostu zorganizowanie większej rekrutacji. Przyjrzyjmy się doświadczonym, obiecującym bohaterom, zróbmy wywiad, porozmawiajmy z nimi... I zasugerujmy ich kandydatury obecnym członkom drużyny. Już teraz mam kilka propozycji, ale przede wszystkim chciałabym zacieśnić współpracę pomiędzy naszymi grupami. Dołączylibyśmy jako... Członkowie honorowi, na pół etatu, czy jak najlepiej byłoby to nazwać, pomagalibyśmy wam pomiędzy naszymi własnymi obowiązkami i badaniami- trochę się rozgadała, ale chciała za jednym zamachem wyjaśnić jak najwięcej ze swojego punktu widzenia. Nie wspominała jeszcze o osobach, które rozważała, bo to mogło poczekać... Ale pomysł naprawdę uważała za właściwy. I chyba jedyny, który mógł coś zmienić.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Pokój dzienny Sro Lut 07, 2018 11:53 pm | |
| Carol uśmiechnęła się pogodnie. Nie było co poszukiwać triumfu na jej twarzy. Była pewna, że Sue nie przyszła tylko z jedną kwestią. W końcu taką informację zdążyła odebrać. Danvers nie musiała potwierdzać stwierdzenia Sue. Tym bardziej nie mogła temu zaprzeczyć. Już wcześniej zdążyła porozmawiać z członkinią Fantastycznej Czwórki o brakach w drużynie. Choć - zapewne dla lepszego samopoczucia - Carol uznawała, że dzieje się dużo więcej niż zazwyczaj i dlatego to wszystko prezentuje się tak, a nie inaczej. Czasem dobrze było siebie okłamać. Ale tylko czasem. Słuchała monologu towarzyszącej jej blondynki. Była dobrym obserwatorem, cennym wspólnikiem. Tym bardziej, że Sue potrafiła swoje uwagi wygłosić łagodnie, co jednak nie znaczyło od razu, że kobieta nie była asertywna. Wręcz przeciwnie. — No, no… Rozumiem — odezwała się Carol. Spojrzała kontrolnie na Storm. Chciała się upewnić, że nie weszła jej w słowo i może mówić swobodnie. Gdyby jednak okazało się, że Invisible Woman nie skończyła, Danvers dałaby jej wolną rękę i odezwała się później. — To na pewno będzie wygodniejsze i powinno mniej zainteresować media. W sensie, zostalibyście uhonorowanymi członkami, nie tracąc swojej grupy — stwierdziła Ms. Marvel. Już spodziewała się jak bardzo pomylone mogłyby być nagłówki różnych brukowców. To nie był szczególnie sprzyjający czas. — Wątpię też, żeby inni mieli z tym problem. Wszyscy was podziwiają — dodała. Sue mogłaby wyczuć nutę zazdrości czy chwilowego braku pewności, którego Carol starała się nie okazywać. Blondynka próbowała w końcu być najlepszą z najlepszych, ale nie zawsze jej się to udawało. — Jesteś w stanie określić, kogo bierzesz pod uwagę z tą rekrutacją, Sue? |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Pokój dzienny Czw Lut 08, 2018 6:54 pm | |
| Kiedy Carol zaczęła już reagować na jej słowa, Sue ani myślała jej przerywać. Przeciwnie, w milczeniu przechyliła głowę lekko na bok, jak gdyby zachęcając ją do dalszego mówienia i tym gestem okazując jej swoje zainteresowanie. Przez większość czasu utrzymywała na Ms. Marvel swoje spojrzenie, choć nie w sposób natrętny czy przesadnie intensywny - bo nie wbijała wzroku w jeden punkt. Invisible Woman nawet nie była do końca świadoma tego, że odruchowo pokiwała głową na wspomnienie mediów. Zazwyczaj Fantastyczna Czwórka miała z nimi dobre relacje i przedstawiana była w pozytywnym świetle, ale niektóre gazety czy stacje telewizyjne karmiły się sensacjami - i nie wystarczało im przekazywanie zwykłych informacji. Blondynka niemalże zadrżała na myśl o tym, co pracownicy takich miejsc mogliby przedstawić światu. Co prawda ze względu na ich nieciekawą opinię pewnie mało kto by ich słuchał, ale a nuż jakaś teoria spiskowa by chwyciła i powtórzyłyby ją bardziej wiarygodne media? Strach się bać. Zaraz jednak nastrój Susan marginalnie się poprawił, a na jej usta wstąpił lekki uśmiech, wdzięczny, choć odrobinę zakłopotany - gdy jej drużyna została tak szczerze skomplementowana. Kobieta aż na moment opuściła wzrok, lecz szybko nad tym zapanowała i ponownie podniosła spojrzenie ku twarzy Carol. -Dzięki- powiedziała tylko, bo tak naprawdę niewiele mogła do tego dodać, a przynajmniej nic takiego, co nie byłoby oczywistością. Fantastyczną Czwórkę uznawano za jedno z tych najmniej problematycznych ugrupowań, ale wbrew pozorom w rankingach popularności nie wyprzedzała Avengers. Chyba po prostu popełniała mniej gaf, bo pod tym względem Johnny nie mógł się mierzyć z Tony'm, mistrzem prowokowania i stawiania na swoim... -Na pewno nie wymienię wszystkich nadających się osób, ale tak, myślałam nad paroma konkretnymi... Na przykład Jennifer. Ma doświadczenie, współpracowała już z wieloma z nas, mogłaby spokojnie zastępować kuzyna, gdyby był nieosiągalny albo kiedy musielibyśmy się podzielić na mniejsze grupy... A do tego wniosłaby do drużyny wsparcie prawne- w trakcie wyliczania Sue uniosła dłoń i przy każdym punkcie odginała jeden palec dla zobrazowania swoich słów. Na tym jednak nie skończyła. Choć jej ręka ponownie opadła, to blondynka podała dopiero pierwszą kandydaturę. -Drugi pomysł, Spider-Man. Wiem, że ma bardzo... Niestabilną reputację... Ale robi dużo dobrego. Poza tym to kolejna osoba w drużynie, która ma zacięcie naukowe, a takie zawsze się przydają. Skoro zaś już o nim mowa, to honorowym członkiem mógłby też zostać ten Spider-Man, który przybył z przyszłości i utknął w naszych czasach. Nie wiem czy widziałaś artykuły, ale zaczął już sobie wyrabiać tutaj imię- Invisible Woman miała oczywiście na myśli walkę z Octopusem i akcję ratunkową, w której brali również udział jej brat, Ant-Man oraz Falcon. To jej wyglądało na dobry początek. -Wśród tych mniej znanych... Moglibyśmy porozmawiać ze Squirrel Girl. Jest niepozorna, ale radziła już sobie z silnymi przeciwnikami i to nie były pojedyncze przypadki, które można by zrzucić na szczęście... Chyba że ma go naprawdę mnóstwo. No i... Zawsze jest jeszcze Logan. Współpracę ma opanowaną, przyjaźni się ze Steve'em, musiałby tylko ograniczyć mordercze zapędy i mógłby dzielić czas między dwie drużyny- przy tej ostatniej osobie Sue uniosła lekko brwi, jak gdyby sama zdawała sobie sprawę z tego, że to nie był najlepszy pomysł.
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pokój dzienny | |
| |
| | | | Pokój dzienny | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |