|
| Salon na ostatnim piętrze | |
|
+20Gamora Nova Scarlet Witch Vision Ant-Man Cassie Lang Marie Laveau Miguel O'Hara Invisible Woman Morgana le Fay Carol Danvers Black Widow Wiccan Victor Mancha Iron Fist Hank Pym James Rhodes Pepper Potts Tony Stark Loki 24 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Salon na ostatnim piętrze Nie Wrz 09, 2012 11:23 pm | |
| First topic message reminder :
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Cze 09, 2019 2:21 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Gru 29, 2016 5:23 am | |
| Lucky krążył wokoło Visiona, obwąchał go nieufnie, jakby gotów do obrony swojego właściciela. Tylko że brak wrogości Clinta - a przynajmniej w następnych momentach, nie w pierwszej reakcji - oraz brak wrogości syntezoida wobec łucznika zdawało się przemówić do psa, który nie czuł nic od Mściciela. Może materiał z jakiego został stworzony, o ile to było możliwe. Wycofał się, zostawiając obu mężczyzn samych sobie i skierował się na kanapę, którą dotychczas zajmował Barton. Jednym okiem, które było zdrowe, obserwował ich obu, może też i windę, gdyż front siedziska zwrócony był do dźwigu w Avengers Tower. Jako że Clint miał osłabiony słuch, a i postanowił jedną, prowizoryczną słuchawkę wyciągnąć z ucha, spojrzał na Visiona dziwnie. Palnął, nim sens doszedł do jego uszu całkowicie: — W trymiga znalazłeś się nad brzegiem Nilu, żeby porozmawiać z Ozyrysem? — jedno i drugie imię zaczynało się na “O”. Były cyrkowiec mógłby więc poczuć się tym usprawiedliwiony w pełni. Chwilę później pokręcił głową, machnął ręką i się poprawił. — Jakaś teleportacja z Onurisem po złapaniu Amory, którą Thor przeniósł do Asgardu jak zdążyłem się dowiedzieć — powtórzył, patrząc na towarzysza. Czekał na nieme potwierdzenie jego słów, znanej mu wersji wydarzeń. Gdy tylko usłyszał o rasach, a zaraz i o magicznej kostce, momentalnie swoje ręce wyrzucił do góry. Trudno powiedzieć czy był to wyraz bezradności, czy wołanie do Boga, żeby go po prostu spopielił tutaj czy ukrócił mu żywot, bo więcej nie wytrzyma. — Ostatnimi czasy, jakby nikt nie zdążył zauważyć, to mamy tylko do czynienia z nieznaną rasą. Jak nie jakieś asgardzkie bóstwa pojawiające się z ich Dziewięciogrodu, to zaraz mamy armię Cthulhu czy Chitauri z przerośniętą dżdżownicą, a potem symbionty, najazdy czegoś w Houston i jakichś gości skądś tam, z którymi mamy się dzisiaj widzieć, a przynajmniej z jednym z nich mam się gdzieś wybrać — powiedział na jednym wdechu. Najwidoczniej zaczynało mu brakować tlenu przy frustracji. O to nie było ciężko. Zwłaszcza u Bartona, który często zachowywał się, jakby był kąpany w gorącej wodzie. — Obcy kontra Predator w pełnej krasie na Ziemi, nic tylko wzywać wszystkich do zabawy! — zawołał głośno. — I Cosmic Cube? Ten niebieski sześcian, przez który część szkód byłem w stanie wykonać, bo jednak nie myślałem, póki Wdowa czegoś nie zrobiła? — dopytał. — Dotknięto cię tym, zadziałało? Pewnie, że miał dużo pytań. Od groma. Mniej czy bardziej pretensjonalnych - znajdą się pytania zarówno jednego, jak i drugiego rodzaju. — Bo wyglądasz, jakby ciebie dotknięto. I to porządnie — wskazał na jego klatkę piersiową, rękę. — Jak ci się udało tutaj wrócić przede wszystkim? I czy coś… pamiętasz, co ci przekazano lub nie? — ramiona niby opuścił, ale miał pozę, jakby lada moment miał wszystko rzucić w cholerę. Trochę dramatyzmu mu się udzieliło. — Tylko mów głośniej, bo nie usłyszę — dodał zaraz. Tak, żeby android wiedział, że rozmawia z głuchym. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Nie Sty 01, 2017 8:41 pm | |
| //Pokój dzienny
Wanda czuła potrzebę wyciszenia i podsumowania pewnych kwestii oraz krótkiej chwili samotności. Pozostawienie gościa samego sobie, byłoby w złym guście, dlatego obecność Carol przywitała z ulgą. Posłała delikatny uśmiech przyjaciółce, a wraz z nim pytające spojrzenie. Od razu dostrzegła zmęczenie na jej twarzy. Carol najwyraźniej od razu zrozumiała o co chodzi, dlatego poinformowała Maximoff o rozmówieniu się w nieco późniejszym terminie, na co od razu przystała i weszła do windy. Ostatni raz zerknęła to na jedną to na drugą blondynkę, a gdy metalowe drzwi w końcu się zamknęły cicho odetchnęła. Nie odpowiedziała na pytanie panny Frost. Zbyt szybko oddaliła się myślami cały czas walcząc z wewnętrznymi rozterkami. Gdyby miała szansę, której de facto sama sobie nie dała, zapewne od razu by się zgodziła. Im wcześniej posiądzie odpowiednią wiedzę na dany temat, tym bardziej będzie mogła się porządnie przygotować. Co prawda miała pewne obawy, że podczas konferencji weźmie górę ta niestabilna strona, ale Wanda wzniecała w sobie przekonanie, że da radę i nie podda się emocjom. Ostatnio naszły ją kiepskie dni, pełne zwątpienia i melancholii. Oczywiście starała się medytować, ale zupełnie jej nie wychodziło. Nie mogła się skupić. Na dodatek konflikt z bratem zupełnie nie pomagał. Wanda czuła jak jej życie prywatne zmienia się w zamek z piasku, który z wolna się rozsypywać i przelatywać przez palce. Wiedziała, że w takich momentach nie powinna sięgać po alkohol. Ten jeszcze bardziej mącił w myślach wyolbrzymiając już i tak nabrzmiałe emocje. Powinna natomiast znaleźć wyciszenie. Dlatego postanowiła udać się do salonu znajdującego się na ostatnim piętrze. Widoki jakie rozpościerały się z okna starkowego drapacza chmur zapierały dech w piersi… no chyba, że Nowy Jork jest akurat atakowany przez kosmitów. Wtedy to brak tchu sprowadzał się do innej kwestii. Gdy drzwi windy w końcu się rozsunęły od razu dostrzegła dwie bliskie jej sercu osoby w postaci Clinta i Visiona oraz najbardziej pociesznego psa jakiego kiedykolwiek miała okazję poznać. Z tym pierwszy łączyła ją dość zażyła relacja w końcu we trójkę, wraz z Pietro zostali przyjęci w tym samym czasie do Avengers. Wspierali się w ciężkich chwilach i podtrzymywali na duchu. Ten drugi natomiast… W pamięci próbowała przywołać ich ostanie spotkanie. Zastanawiała się jak dawno temu mieli okazję po raz kolejny spędzić ze sobą choć trochę czasu. Sama przed sobą musiała przyznać, że stęskniła się za tymi sam na sam chwilami. Dlatego też zadała sobie pytanie czy mogła wymarzyć sobie jeszcze doskonalszy widok w momencie gdy szukała wsparcia i chociażby chwilowego oderwania od problemów? Niepewność związana z propozycją panny Frost odeszła chwilowo w niepamięć, zamiast tego poczuła zaskakujący spokój, jakby sama obecność, a może i nawet aura pozytywnie wpływała na i tak już zszargane nerwy Szkarłatnej Wiedźmy. Oczywiście jak to w życiu bywa, chwila ta nie trwała długo. Wanda wstrzeliła się akurat w zdanie Clinta, gdy to doniosłym głosem zapytał jak Visionowi udało się wrócić, a potem w tym samym tonem zakomunikował, żeby mówił głośniej. Niepokój powrócił z tym że teraz o osoby jej bliskie. Wyglądało na to, że Clint miał coś ze słuchem, a Vision... wrócił z jakiejś niebezpiecznej wyprawy o której nawet nie wiedziała. Wanda poczuła mieszankę złości i żalu do siebie, że tak bardzo się od nich oddaliła. Nie zamierzała jednak dramatyzować, a przynajmniej nie teraz. Odchrząknęła wymownie chcąc tym samym zaznaczyć swoją obecność i weszła powoli do środka. - Witam panów. Coś mnie ominęło? – Dodała by nikt nie miał wątpliwości, że z miłą chęcią dołączy do dyskusji, która tak bardzo wzburzyła Clinta. Wstyd przyznać, ostatnio nie interesowała się światem zewnętrznym. To co działo się w duszy Wandy spędzało jej sen z powiek. Mimo to nie zamierzała się nie zaangażować. Pierwsze co jednak podeszła do kanapy i zaczęła głaskać Lucky’ego po łebku. - Dooobry piesek – Szepnęła miękkim tonem, drugą ręką drapiąc go za uszkiem. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Nie Sty 01, 2017 11:30 pm | |
| Z jego zasobami, praca nad raportem opisującym przebieg zajścia nie zajęła mu zbyt wiele czasu. Gdy skończył połączył się z siecią Avengers i przesłał plik na odpowiednie serwery. Przystanął obok Clinta i w formie hologramu wyświetlił przed nim jego treść. - Raport, o którym wspominałem. – zgodnie z radą przyjaciela podniósł nieco głos odpowiadając na niezadane jeszcze pytanie dotyczące tego czym ma być ta ściana tekstu, z którą Hawkeye mógł się teraz zapoznać. - Widma, których przedstawicielem jest Onuris nie przypominają niczego z czym do tej pory się spotkaliśmy. Nawet Thor zdawał się nic o nich nie wiedzieć. Widziałem zaledwie niewielką cząstkę ich mocy, ale nawet to wystarczyło, by stwierdzić, że są daleko poza naszym zasięgiem. Do tej pory nie sądziłem nawet pewności, że możliwy jest ze mną kontakt telepatyczny. Nikomu do tej pory się to nie udało. Mamy szczęście, że ich cele wydają się być zbliżone do naszych. – wypowiadając ostatnie zdanie w jego głosie wyraźnie wybrzmiała ulga. Nawet nie chciał myśleć, co mogłoby się zdarzyć, gdy jedno z Widm zdecydowało się rzucić im wyzwanie. Mimo klątwy, nic nie wskazywało na to, by było to zamiarem Onurisa. Tym bardziej ciekawiło go co ten zamierza teraz uczynić. Miał nadzieję, że los kiedyś doprowadzi do ich ponownego spotkania. Może w nieco innych warunkach. - Mamy teraz pewność, że jest ich więcej. Przynajmniej jeszcze jedno, a trzeba podejrzewać, że może być i więcej. - zaczął odpowiadając na kwestie dotyczące Cosmic Cube. – I tak miałem z nim kontakt. Wyrwałem go z rąk jednej z istot i… - nie był dumny z tego w jaki sposób sześcian na niego wpływał. Wierzył, że jest ponad tym, a te wydarzenia pokazały mu coś zupełnie innego. Przeszacował swe możliwości i dał się zwieść działaniu sześcianu, obietnicy ogromnej mocy. Ewidentnie widać było, że jego postawa zmieniła się, a na twarzy malował się smutek? Rozczarowanie? Pewno jedno i drugie po trochu, z domieszką jeszcze czegoś innego. - …Dałem się zwieść mocy, którą mi oferował. Nie potrafiłem się jej oprzeć. Omamiła mnie wizja tego co mogłem dzięki niej osiągnąć, coraz bardziej poddając się jej władzy. Chciałem porzucić to o co wspólnymi siłami walczymy. To… Nie mogę się z tym pogodzić. Nie powinienem był do tego dopuścić. Nie miałem jednak w sobie wystarczająco siły, by z tym walczyć. – głos powoli stawał się coraz cichszy. Jakby nie mówił tego wszystkiego do Clinta, a samemu starał się to wszystko poukładać w głowie. Była to dla niego nowa sytuacja i prędzej czy później będzie musiał się z nią pogodzić. Teraz jednak, na świeżo, nie potrafił wybaczyć sobie chwili swojej słabości. Gdyby wydarzyło się to w innym czasie i miejscu mógł doprowadzić do katastrofy. Zamyślony, przez okno w pomieszczeniu wpatrywał się w niebo na Nowym Jorkiem. Z tego stany na chwilę wyrwało go pojawienie się w salonie kolejnej osoby. Zerknął w tamtą stronę i na widok kobiety, która właśnie do nich dołączyła, poczuł ulgę. Niewielką, ale jednak. Obecność Wandy była dla niego lekki pocieszeniem. Zdołał wykrzesać w sobie na tyle pozytywnej energii, by przywitać Wandę skinieniem głowy i lekkim uśmiechem. Nadal sprawiał jednak wrażenie nieobecnego, z początku nawet nie zająknął się w odpowiedzi na zadane przez nią pytanie. Zastanawiał się kiedy ostatnio słyszał ten głos i bacznie przyglądał się jej poczynaniom. Gdyby wcześniej odwiedził ją i Pietro dłużej mógłby cieszyć się jej obecnością. Nie pomógłby wtedy jednak Samowi, nie porozmawiał z Onurisem i nie dowiedział się o sobie, i nie tylko, wielu nowych rzeczy. - On mnie tu odesłał. Byłem pogodzony ze swoim losem, a on zwyczajnie pozwolił mi wrócić. Zaskoczył mnie, przed momentem byliśmy sobie wrogami, a on okazał mi łaskę. Najgorsze jest to, że mimo jego słów wcale nie mam pewności co do tego dlaczego to zrobił. – odezwał się w końcu odpowiadając nie na pytanie Wandy, a na to zadane wcześniej przez Clinta. Wiedział, że te słowa nic jej nie powiedzą. Chyba, że zainteresuje się wciąż wyświetlanym raportem. - To co zwykle. – zdecydował się wreszcie zwrócić do Scarlet Witch. – Magia, kosmici i jeszcze więcej obcych. Nasza codzienność. – rzekł parafrazując wcześniejsze słowa Bartona. – Wyglądasz na strapioną. – oznajmił ni to pytając, ni to dążąc do dłuższej konwersacji. Zwyczajnie stwierdził fakt. Nawet jeśli próbowała nie dać po sobie poznać, że coś jest nie tak, to znał ja na tyle dobrze, by nawet bez danych ze swoich sensorów stwierdzić, że coś zaprząta głowę kobiety. Miał nadzieję, że po wszystkim uda im się porozmawiać na osobności, tak jak w przeszłości. Wanda zawsze doskonale go rozumiała i był przekonany, że rozmowa z nią i tym razem poprawiłaby jego samopoczucie. Musiał z tym jednak poczekać. Clint na pewno będzie chciał jeszcze zadać mu wiele pytań, a może i nieco zmienić temat. Wspomniał przecież, że tyle dzieje się na świecie, więc może podejmie inny przedmiot do dyskusji. Spojrzał na Mściciel oczekując jego reakcji. |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Sty 05, 2017 10:56 pm | |
| Ostatnie dni były... mocno emocjonujące. Tak właściwie to czas się dla niego zatrzymał. Dwie doby, które upłynęły od pamiętnego spotkania na dachu wydawały się ulotną sekundą jak i wiecznością. Fikcją oraz prawdą. Może było to przesadą i wyolbrzymieniem, ale gdy udał się na jednodniowy urlop nie spodziewał się tylu atrakcji. Najpierw tajemnicze jajo, z którego wypełzł nieznany mu gad, a następnie Gamora oraz oczywiście pozostali członkowie Guardians. Nie ma jednak co się oszukiwać. Myśli Richarda skupione były na tej konkretnej członkini ich drużyny. Wspomnieniami wracał do minionych lat, gdy jeszcze nie zamieszkiwał Ziemi na stałe (co obecnie, przynajmniej na razie miało miejsce). Wszystkie te wspomnienia włącznie z ich rozstaniem toczyły w jego głowie istną bitwę z rozmową, którą odbył z Zieloną w swoim pokoju. Wydawać by się mogło, że wszystko się ułoży. Pogodzą się i znowu uda mu się zapełnić pustkę, która od tamtego pamiętnego dnia wyżerała dziurę w jego duszy. Niestety ich rozmowa utknęła w martwym punkcie, gdyż wezwały go inne obowiązki. Śmierć Rhodesa (oraz oczywiście jego zmartwychwstanie) sprawiła, że dyskusja oraz wszelakie wyjaśnienia musiały poczekać. Do kiedy? Cóż, tego Rider nie wiedział i właśnie to tak go dręczyło. Nie udało mu się z nią jak na razie spotkać ponownie co sprawiało, że nie potrafił skupić się na niczym innym. Zaniedbanie pracy Richarda Ridera nie było większym problemem, ale obowiązki Novy... Właśnie to wyciągnęło go dzisiaj z łóżka. Co prawda nie robił tego z większą radością, ale wziął prysznic, ogolił się, a następnie założył swój kask i udał się do Avengers Tower. Co prawda mógł skorzystać z auta, ale nie miał ochoty stać w korkach, gdyż wiedział, że byłby to kolejne „okazje” do rozmyślania nad całą tą sprawą. Dodatkowo przypuszczał, że przez ten okres nagromadziło się trochę obowiązków, którymi będzie musiał się zająć. Poza tym nie można przecież zapomnieć o tym, że mundur Nova Corps był dla niego niczym druga skóra. Posiadał go już tak długo, że czasem czuł nawet dyskomfort, gdy był ubrany w normalne ubrania Wróćmy jednak do rzeczywistości, a konkretniej chwili obecnej. Gdy tylko mężczyzna dotarł do swego celu udał się w pierwsze miejsce, które przyszło mu do głowy. Salon na ostatnim piętrze. Co prawda większe prawdopodobieństwo spotkania kogoś z było w pokoju dziennym, ale jakoś mu się do tego nie śpieszyło. Rozum podpowiadał mu, że to najlepsze wyjście, gdyż jeśli zajmie się pracą zapewne nie będzie miał czasu na większe rozważania, ale uczucia brały górę. Miał wielką ochotę udać się tam i zagarnąć coś z barku. Z racji, że wszystko to było nadzorowane przez Tony’ego z pewnością mógł liczyć, że w barku znajdzie coś mocnego. Alkohol… tak, ta opcja zdecydowanie się mu spodobała. Oczywiście nie miał zamiaru się upijać, nic z tych rzeczy. Jedynie pociągnąć łyk albo dwa dla uspokojenia umysłu. Z takim właśnie nastawieniem znalazł się w owym salonie dość szybko i... zastał tam trzy osoby. Jak się okazuje los miał dla niego inne zadanie niż popijanie drinków, chociaż... W sumie jeszcze nic straconego. Może nie będą mieli żadnych informacji co do przeznaczonych dla niego zadań i będzie miał okazję uraczyć się z którejś z butelek. -Witajcie moi drodzy. Clint, Visionie, Wando. - po każdym z tych imion skupiał spojrzenie na danej osobie i posyłał jej lekki uśmiech oraz kiwnięcie głową. -Mam nadzieję, że w niczym Wam nie przeszkodziłem? - rzekł po czym ruszył w stronę okna. Mimo wszystko alkohol poczeka. Praca była ważniejsza od przyjemności. Skąd takie nastawienie? Cóż, wszystko dzięki tej trójce. Ich obecność sprawiła, że "doszedł do siebie" i zaprzestał kierowania się zachciankami. Nawet jeśli kusiły. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pią Sty 06, 2017 3:41 pm | |
| | ze względu na to, że coraz więcej - ku mojej uciesze - osób pojawia się w temacie, uprzedzam od razu, że nie na wszystko zareaguję, bo skończymy z kilometrowymi postami, a chronologia zniknie w przestworzach
Barton z pewnością był wdzięczny, gdy Vision skłonił się ku jego prośbie, jak i wyświetlił tekst udostępnionego przed chwilą raportu. Przy okazji przypomniał mu tym samym, że sam łucznik powinien tym się zająć i oddać do głównej bazy sprawozdania ze spotkania z żołnierzem oraz… być może Magik. O tym drugim jeszcze nie pomyślał, ale zostanie to zaraz nadrobione. — Miejmy nadzieję… — zaczął Clint, czytając raport. Może nie słowo w słowo, ale na tyle dużo, aby zorientować się w zdarzeniu, w którym udział brał Vision — ...że jest to faktycznie zbliżony cel, a nie zagrywka mająca sprawić, że będziemy im bardziej ufni — podsumował. Wrócił do czytania, choć gdy towarzyszący Mściciel ponownie podjął się relacji, Hawkeye zwrócił na niego uwagę, przeskakując tak spojrzeniem znad wyświetlanego tekstu, a na czerwoną twarz androida. Mimo że słowa wypowiedziane przez syntezoida nie ucieszyły łucznika, to ten położył dłoń na jego ramieniu. Wyraz wsparcia czy jako nie-taki-superbohater, czy jako kumpel z drużyny. Zrobił to na tyle ostrożnie, żeby jeszcze bardziej nie uszkodzić korpusu Visiona. — Ale jesteś z nami — może i słowa wypowiedziane przez niego były coraz cichsze, to jednak Clint mógł pochwalić się umiejętność czytania z ruchu warg, która niejednokrotnie potrafiła ułatwić przebieg misji, jakie wykonywał z Bobbi czy też Natashą lub innymi członkami drużyny. Miał więc tę możliwość, by wyczytać przekleństwo, jeśli nie udało mu się usłyszeć jak ktoś na niego gada, korzystając z konsekwencji wykonywanych zadań. Taką chwilę przerwała też Maximoff, choć ani jeden, ani drugi obecny w pomieszczeniu zapewne nie mieli jej tego za złe. Łucznik nieco wyrwał się z przywitaniem, zabierając rękę. — Wando! — uśmiechnął się do niej, jakoby chwilowo zapominając o tej rozmowie z mężczyzną, choć takie jedynie było wrażenie. Zwrócił na niego uwagę. — Może zostałeś stworzony do wyższych celów i uznał, że jest potrzebny ktoś, kto pomoże nam tutaj, na Ziemi, a nie w jakimś dziwnym wymiarze, o którym wspomniałeś w raporcie — spojrzał nawet wymownie na Wandę, ażeby wiedziała, że czeka ją czytanie, a jego uzupełnianie; o tym jednak nie wspomniał, mając na uwadze sprawę, o której przypomniała mu obecność Scarlet Witch. Od razu wróciły do niego słowa Magik, kiedy ta podkreśliła, aby nie informować kobiety o jej obecności i działaniach, jakich mają się podjąć. Gorzej, że zadania przypisane zostały obecnym w pomieszczeniu osobom oraz tej jaka lada moment miała się pojawić. — Czyli dobrze zrozumiałem, bo nie wiem, są istotami, które potrzebują swojego naczynia do działania, choć do przetrwania już nie bardzo, ta? Czyli po prostu mogą wstąpić w każdego, jeśli im się zachce? Nie sądzisz, że to jest… dziwne? Już pomijam to, że są silniejsi od ciebie i łączą się z tobą telepatycznie. Swoją drogą, będę musiał swoje raporty dodać i Carol ma coś potem tam wrzucić. Lucky natomiast ucieszony był darowaną przez Wandę pieszczotą. Uniósł łeb, domagając się więcej głaskania, a chwilę później zdążył go przechylić na jeden bok, kiedy Szkarłatna Wiedźma postanowiła podrapać go za uchem. Uderzający raz po raz w jej udo lub bok (jeśli usiadła na kanapie) ogon świadczył o radości i zadowoleniu. — Nic, co miałoby cię zachęcić do powrotu tutaj. Najwyżej ktoś! — skomentował ze swoim urokiem i zadowoleniem z zaistniałych sytuacji. Nie przeszkadzało mu towarzystwo Wandy w żadnym stopniu, choć mógł być świadomy jej kontaktu z Visionem, co (chyba) pozwalało mu się ogarnąć. Przynajmniej częściowo, można było mieć nadzieję. — Wszyscy dbają o nas na tyle, że nie możemy liczyć na urlop w ciągu najbliższych miesięcy, może lat. Wiesz, z jednego cyrku wyszedłem, do drugiego mnie zgarnęli. Jeśli ktoś nie zdążył się tego dowiedzieć - właśnie miał szansę. Nawet Nova, który pojawił się w salonie. — W żadnym wypadku, Rich — kiwnął do niego. — Możemy cię zachęcić tylko do tego, żeby nadrobić to, co kosmiczne, co znane, nieznane, co zawiera kostki w różnych kolorach, co jest trochę powiązane z gadami — kolejna, nieco ironiczna uwaga w wydaniu Bartona. — Mówiłem, że Obcy kontra Predator nam się kłania? Dodaj do tego jeszcze kosmiczny Park Jurajski i będzie zarys całej sytuacji — skierował się do stołu, na którym pozostawione były strzały. Wypadało to wszystko ogarnąć przed kolejnym wyjściem na misję. I to do tego daleko! — A co u was? — spojrzał na przybyłe przed chwilą osoby. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Sty 07, 2017 2:43 pm | |
| Miękka sierść Lucky’ego, tak bardzo przyjemna w dotyku, dlatego tak ciężko było zabrać rękę, na dodatek widząc tą bezwarunkową radość psinki. Nie potrafiła się nie rozchmurzyć widząc spontaniczną reakcję zwierzęcia, jak i jego pana, który w przeciwieństwie do Visiona całą sobą skupił się na Szkarłatnej Wiedźmie. Nie miała nikomu za złe. W tym momencie przyjmowała rzeczywistość taką jaka była, w końcu musiała zorientować się w terenie. A nuż ktoś miał do niej pretensje o nieobecność i brak zainteresowania wydarzeniami w Avengers Tower i na świecie. Na dodatek Vision sprawiał wrażenie nieobecnego. Z odrobiną ulgi przywitała jego delikatny uśmiech i odpowiedziała tym samym, z nad łepka rozochoconego psa przy, którym przykucnęła. Gdy ogon w radosnej podzięce sięgnął jej twarzy powoli zaczęła wstawać przymykając z rozbawienia i asekuracyjnie powieki. Wcięła się swoją obecnością w dyskusję, której od razu z zainteresowaniem zaczęła się przysłuchiwać, a skoro nie przerwali po wejściu Wandy do pomieszczenia odebrała to jako zwykłe przyzwolenie, by wziąć również w niej udział. Dlatego też podeszła bliżej z coraz to bardziej poważną miną wysłuchując krótkiej przemowy Clinta. Dziwny wymiar? Czyżby Avengersi poszerzyli wachlarz działalności o kolejne światy? Nie kryła swojego zaskoczenia przenosząc wzrok z blondyna na Visiona, a potem podeszła jeszcze bliżej by zapoznać się z raportem. Stanęła tak by móc zerkać na obu panów, a zarazem w pełni skupić się na podsumowaniu misji przez syntezoida, co oczywiście nie przyszło jej tak łatwo. Sądząc po słowach Visiona ten znalazł się u kresu swojego życia, co przyprawiło ją o mocniejsze bicie serca, ale niestety nie w ten pozytywny sposób, raczej strachliwy i skrajnie zaniepokojony. Nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby się okazało, że zginął podczas, gdy ona spędzała czas na użalaniu się nad sobą. Momentalnie rozbolała ją głowa dlatego nieznacznie się skrzywiła i jeszcze bardziej próbowała skupić na przeskakiwaniu po literach raportu. Tyle wystarczyło by mniej więcej zorientować się jaki był cel między wymiarowej podróży. - Nie stało się nic, czym mogłabym cię zaskoczyć, Vizh. W przeciwieństwie do wydarzeń w których brałeś udział, moje wydają się być całkiem przyziemne. I to dosłownie. Wszystko w porządku? Czegoś potrzebujesz? – Zasugerowała, że jej strapienie dotyczy raczej standardowych zmartwień, które zwyczajowo mąciły w głowie niebieskookiej piękności oraz z nieskrywaną troską zaznaczyła, że jest gotowa do hospitalizacji czy to ciała, czy ducha. Słowa Visiona podsumowujące to z kim mają tym razem do czynienia odebrała bez komentarza. Z ulgą przyjęła wiadomość o ujęciu Amory. Czytając cały czas jednak przysłuchiwała się rozmowie, aż w pewnym momencie dobry humor Clinta ściągał jej uwagę. Zawsze nie potrafiła się nadziwić tym jego rozbrajającym uśmiechom, które na chwile potrafiły rozpędzić burzowe chmury z umysłu panny Maximoff, a w dobie tych wydarzeń dobra była i krótka chwila. - "Ktoś"? Rozumiem, że chcesz mnie podstępnie przekonać bym zdradziła kogo z Avengers lubię najbardziej? – Zażartowała sobie, żeby wspomóc przy rozładowywaniu atmosfery, aczkolwiek cały czas w środku czuła ogromny niepokój. Mimo to odpowiedziała na jego słowną zaczepkę. - Ja już się długo urlopowałam – Posłała im przepraszające spojrzenia i krzyżowała ręce na piersi, dłonie zaciskając na ramionach chcąc w ten sposób dodać sobie otuchy. - I nagle tamten cyrk wydaje się być kwintesencją stabilnego i spokojnego życia? – Uniosła brwi z subtelnym rozbawieniu, a potem skierowała swoje spojrzenie na drzwi windy, ponieważ właśnie się otworzyły. - Obcy versus Predator powiadasz? To świetnie się składa, bo mamy tu specjalistę od kosmitów. Witaj, Richardzie. Skądże znowu, nie przeszkadzasz. Właściwie to wręcz przeciwnie – Tym razem ona posłała Ridersowi wymowne spojrzenie, wraz z uśmiechem na przywitanie. - Może wiesz coś więcej, niż widać w raporcie na temat rzeczonych Widm i spółki przerośniętych gadów? – Zapytała Novę. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Nie Sty 08, 2017 5:02 pm | |
| Właściwie nie bardzo zastanawiał się jeszcze nad tym w jaki sposób miałoby to życie poza ciałem wyglądać i nad pozostałymi poruszonymi przez Bartona kwestiami dotyczącymi tego zjawiska. Na wzmiankę o „opętaniu” dowolnego każdego osobnika pokiwał przecząco głową. Właściwie nawet mogło być to możliwe, nie znał przecież granic możliwości Widm, ale odruchowo wykluczył taką możliwość. - Być może osiągnięty przez nich poziom ewolucji pozwala im w pewnym etapie życia przenieść świadomość na inne poziomy egzystencji, ale na podstawie posiadanych danych ciężko stwierdzić z czym dokładnie się to wiąże i jaką rolę w ich istnieniu pełnią organiczne, czy też mechaniczne, jak w przypadku jednego z nich, ciała. Jeśli miałbym strzelać, prawdopodobnie powiedziałbym, że Urkyn'Vareis utrzymują swą cielesną formę, gdyż znacznie ułatwia im to interakcję ze sobą i tymi których mają chronić. Organizmom żywym łatwiej uwierzyć jest w działania czegoś co mogą zobaczyć, dotknąć, usłyszeć, aniżeli w coś czego czynów mogą się tylko domyślać. Czy kryje się za tym coś więcej? Jak już wspomniałem. Bez większej ilości danych możemy tylko snuć domysły. – tak w rzeczywistości było. Przedwcześnie zakończona rozmowa z Onurisem nie pozwoliła mu na zebranie dodatkowych informacji, a później nie było możliwości, by taką dyskusję wznowić. Nawet o tym nie pomyślał, gdyż miał przecież inne zmartwienia. Jeśli chcą dowiedzieć się na ich temat czego więcej, muszą znaleźć inne źródło informacji lub poczekać aż znów natkną się na jedno z Widm. Ani jedno, ani drugie nie będzie łatwe i wymagać będzie dużej dozy cierpliwości. - Nie powinnaś się mną zamartwiać. Jestem wśród was, pośród przyjaciół i najbliższych mi osób. To jest najważniejsze i niczego więcej w tej chwili nie potrzebuję. – mówił spokojnie, niespiesznie, lecz wyraźnie akcentując słowa „najbliższych”, a także „w tej chwili”. Teraz mieli swoje obowiązki, ale gdy to się skończy, liczył na długą i szczerą rozmowę. Tak jak robili to wcześniej. – Wiesz przecież, że nie uciekniesz przed tym tematem. Wiesz także, że pomogę ci, jeśli tylko będę potrafił. – wrócił na chwilę do kwestii jej problemów. Choć wszyscy znali się od dawna, sporą grupę Mścicieli mógł nazwać prawdziwymi przyjaciółmi, tak niektóre słowa i myśli powinny dla części z nich pozostać tajemnicą. Tak było właśnie w przypadku Clinta oraz Richarda, który równie niespodziewanie pojawił się w salonie. Odpowiedział mu skinieniem głowy i natychmiast pomyślał wtedy, że pojawiła się dobra okazja, by podpytać go o Widma. Kto jak kto, ale on chyba powinien coś wiedzieć? Może słyszał jakieś plotki, albo nawet wie coś więcej? Na ten sam pomysł wpaść musiała także Wanda, gdy uprzedziła działania Visiona i sama zadała Novie odpowiednie pytanie. Postanowił je tylko nieco uzupełnić o inne nazwy. Richard nie miał przecież jeszcze szansy na choćby przelotne przyjrzenie się raportowi przygotowanemu przez syntezoida. - Urkyn'Vareis, Onuris, Dur-Shurrikun… Może któreś z tych słów powie ci coś więcej? |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Sty 09, 2017 9:00 pm | |
| Richard uśmiechnął się w stronę zebranych, a następnie jak zaplanował zajął miejsce przy oknie, aby móc podziwiać panoramę. Ziemia jak zawsze wprawiała go w zachwyt, ale mimo wszystko zaczynało mu brakować krajobrazów z innych planet chociaż... Być może nie chodziło o to, a sam fakt tak długo już odkładanego wyruszenia z tej planety. Mimo wszystkich zdarzeń jakich był świadkiem nadal był członkiem Nova Corps nawet, jeśli obecnie był jego prawdopodobnie jedynym żywym członkiem. Członkostwo w Avengersach było dla niego nie lada przyjemnością, ale mimo wszystko... musiał pamiętać i kto wie, może za jakiś czas wyruszyć w podróż? Nawet nie na długo, a aby dokonać patrolu okolicznych planet, na dobry początek. Na razie jednak jego głowę zaabsorbowały tajemnicze słowa Clinta. Gady, kosmiczne, nieznane... O czym on tak właściwie mówił? Obcy kontra Predator skojarzyło mu się z filmem, ale miał wrażenie, że raczej nie chodziło tutaj o ten film. Tak, Nova nie zdążył jeszcze przeczytać raportu dostarczonego przez Visiona ale kto wie, może uda mu się to teraz nadrobić? Póki co spojrzał uważnie na łucznika i już miał się go spytać o co tak właściwie chodzi, gdy do rozmowy włączyła się Wanda oraz Vision. Tak jak przypuszczał jego domysły były właściwie i chodziło o realne zjawiska, a nie dyskusję "krytyków filmowych". Słowa kobiety sprawiły, że lekko się zaciął. Widma, spółka przerośniętych gadów, a na dokładkę Urkyn'Vareis, Onuris, Dur-Shurriku. Tak, zdecydowanie pamiętał te nazwy. Pamiętał rozmowę z jednym ze swych dawnych przyjaciół, który zdecydowanie wymienił niektóre z tych nazw. Był jednym z tych, którzy wyruszyli badać tereny poza Galaktykę Andromedę. Niestety więcej szczegółów... nie potrafił tego sobie teraz przypomnieć, ale był ktoś, kto mógł mu pomóc. Worldmind. Nie ma co, już dawno nie urządzali sobie pogawędki. -Dajcie mi chwilkę. - po tych słowach bez wahania zwrócił się już do Worldminda. -Zapewne słyszałeś wymienione tutaj nazwy. Możesz mi powiedzieć o nich coś więcej?Niemal natychmiast w głowie Ridera odezwał się znajomy głos. W końcu sobie o mnie przypomniałeś Richardzie. Powinienem teraz zachować się tak jak Ty, ale byłoby to głupotą. Przejdźmy lepiej do rzeczy. Urkyn'Vareis, inaczej "Widma". Oficjalnie, jak ktoś się o nich tak po prostu dowie, to są bardziej legendą aniżeli czymś co istnieje na prawdę. Super-inteligentne jaszczury, przypominające smoki, w rzeczywistości będące bytami. Mają ingerować w inne światy jako protektorzy, a czasami mentorzy - obejmując opieką niektóre rasy. Co do ich mocy i możliwości - chodzą różne pogłoski, zależnie od osoby która opowiada, więc tutaj droga wolna. Od "posiada tajemną moc" po "może kształtować rzeczywistość". Zależy co za światy i rasy Nova Corps odwiedzali. Jak to legendy. Oczywiście wspólną cechą jest to, że informacje o nich można spotkać w różnych miejscach wszechświata. Niektórzy uważają, że Urkyn'Vareis ścisle współpracują z The Core. Fraza Onuris niestety nic mi nie mówi. Samo The Core jest militarną organizacją upoważnioną do stosowania śmiertelnej siły i uzbrojenia w celu ochrony interesów Wspólnoty Systemów oraz jej obywateli. Zajmuje się ochroną Wspólnoty, zrzeszonych planet, ras oraz imperiów, jak również agresywnymi działaniami wymierzonymi w ich wrogów. Organizacja nie jest sankcjonowana żadnymi regułami, ma więc wszelakie dostępne możliwości działania wewnątrz społeczeństw, w tym: promowanie porządku politycznego, ochronę interesów ekonomicznych, wewnętrzną kontrolę populacji, działania o charakterze kreacyjnym, operacje w ramach służb ratunkowych, uczestnictwo w ceremoniach społecznych oraz ochronę ważnych obszarów. Czy mam przekazać Ci także informację o samej Wspólnocie Systemów? -Nie, przynajmniej póki co. Skup się na ostatnim słowie. Dur-ShurrikunRozumiem. Dur-Shurrikun. Samoświadomy okręt lub jeśli wolisz istota. Pozostałość po zniszczonym Imperium Crathygtanskim z odległej galaktyki. Utworzył federację planet, prowadzi działania wojenne przeciwko temu kto zniszczył Imperium Crathygtanskie - ta istota nie jest mi niestety dokładnie znana. Nasi wysłannicy nie pozyskali więcej informacji lub też z nieznanych mi powodów nie zostały mi przekazane co jest oczywiście niemożliwe. Chciałbym też zaznaczyć, że dość niepokojącym jest fakt, że Twój przyjaciel zna te sformułowania. Do tej pory nie odnotowano ich obecności w tak bliskiej okolicy Xandaru co jest dość niepokojące. Jeśli federacja planet wraz Dur-Shurrikuna pojawiła się w okolicy Twojej rodzimej planety powinieneś zwrócić na to uwagę. Wątpię, żeby technologia którą dysponujecie była w stanie go zatrzymać, a Ty jesteś jeden, więc z góry zakazuję Ci z nim walczyć. Istniałoby zbyt wielkie ryzyko, że umrzesz co sprawiłoby, że ja umarłbym również. Jestem dziedzictwem Xandarskiego Worldminda. Jestem sumą CAŁEJ Xandarskiej sztuki, nauki i wiedzy, więc NIE MOŻESZ nawet myśleć o przeciwstawieniu się tej frakcji. W razie zagrożenia destrukcji tej planety powinieneś ją natychmiastowo opuścić i zająć się w końcu odbudowaniem Korpusu. Rider uśmiechnął się pod nosem i uznawszy, że na razie starczy odchrząknął i najpierw rzekł do samego Worldminda. -Póki co starczy informacji. Bądź w pogotowiu. Na pewno będziemy musieli o tym jeszcze porozmawiać. - tutaj przerwał na sekundę i zwróciwszy się w stronę zebranych rzekł patrząc na Visiona, gdyż to on podał najbardziej konkretne nazwy. -Worldmind przekazał mi informacje dotyczące Urkyn'Vareis oraz Dur-Shurrikun, na temat trzeciej niestety nie posiada informac...Jak gdybym gdziekolwiek się wybierał. Jesteśmy powiązani Richardzie Rider jeśli o tym zapomniałeś. Nova odchrząknął i kontynuował ignorując słowa swego "druha". -...ji. Jednakże nim powiem Wam o nim coś więcej. Skąd tak właściwie znasz te nazwy... Skąd Wy wszyscy je znacie? Co wydarzyło się przez te dwa dni? - rzekł po czym obrzucił ich bardzo uważnym spojrzeniem. Teraz już się nie uśmiechał, a uważnie lustrował ich wzrokiem. Worldmind może i był czasem zbyt marudny i zadufany w sobie, ale już od dawna tak wyraźnie nie zakazał mu czegoś robić. Był widocznie zaniepokojony tym, że Vision wiedział coś o tym całym Dur-Shurrikunie, więc musiało chodzić o coś naprawdę dużego. Czyżby właśnie nadszedł ten moment, w którym mężczyzna będzie musiał porzucić swoje dotychczasowe życie i powrócić do kosmosu? Cóż... jeśli tak będzie na to gotów. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Sty 16, 2017 3:59 pm | |
| Barton słuchał tego, co mówił Vision. I też czytał z ruchu warg towarzysza, wsuwając w międzyczasie jedną z rąk w przednią kieszeń spodni, przestępując z nogi na nogę. Nie było to ignorowanie tego, o czym mówi przyjaciel. — Nie jestem pewien czy rozumiem, o czym mówisz — wtrącił się w połowie wypowiedzi, ale skinął, żeby mężczyzna mimo to kontynuował. Wolał uprzedzić, bo jednak nie był wyspecjalizowany w tych wszystkich istotach pozaziemskich czy z innych wymiarów. — Okej. Teraz chyba rozumiem — dodał chwilę po skończeniu krótkiego monologu Visiona. Będzie musiał to przemyśleć i odtworzyć w pamięci. Dobrze, że chociaż ta nie była głucha. Jeszcze. Nie powiedział nic więcej w tym temacie. Tym bardziej, że w ostatnim czasie sytuacja była napięta i Clint lada moment nie wiedziałby na czym się skupić. Zdąży to nadrobić, a najwyżej gdy zajdzie taka potrzeba - ponownie podejmie się tematu z Visionem. — Zawsze — mrugnął do Wandy na pytanie dotyczące faworyzowania członków drużyny. Uśmiechnął się natomiast przy kwestii o urlopowaniu, a z zaciekawieniem spojrzał na Mściciela, który wspomniał o problemie Maximoff i nieuniknionej dla niej rozmowie, jaka czekała ją w najbliższej przyszłości. Jako Najbardziej Spostrzegawczy (i Najprzystojniejszy!) Mściciel Mścicieli - niemalże od razu to zauważył, tylko zerkając między tą dwójką jak ciekawe dziecko. Ba, cofnął się nawet o krok, jakoby pokazywał, że już mogą zacząć temat. Przecież on i tak był w większej mierze głuchy! — Nie powiedziałbym, że tam jest spokojnie i stabilnie. Może nie ten sam poziom wariactw, co tutaj, ale i tak dość podobne — wyjaśnił naprędce, powstrzymując się od stwierdzenia, że tutaj po prostu więcej dziwactw niż w tradycyjnym, stereotypowym właściwie, rozumowaniu tego, jacy ludzie znajdują się w cyrku. Lucky, który chwilę temu był uszczęśliwiony przywitaniem ze strony kobiety, usiadł na tylnych łapach i wyciągnął łeb do przybyłego Novy. Szczeknął nawet w jego stronę, oburzony zignorowaniem najważniejszego (po Clincie) członka Avengers. Można by było pokusić się o stwierdzenie, że jaki właściciel taki pies, ale Barton był pewien, że Pizza Dog miał znacznie więcej szczęścia od niego. Gdy android zapytał o te nazwy, jakie zdążył wymienić, a Nova zaczął je weryfikować, Clinton cofnął się na wolne miejsce na sofie i pogłaskał psa po grzbiecie. Nie na długo, gdyż zaczął strzały z powrotem pakować do kołczanu, chcąc być już przygotowanym. — Będziemy musieli potem nadrobić spotkanie, o którym jeszcze nie dyskutowaliśmy — zwrócił się do Visiona, nie spoglądając na Wandę, jakby w trakcie swojej wypowiedzi uzmysłowił sobie, że Maximoff nic nie miała o tym wiedzieć. On natomiast mógł się domyśleć, że Hawkeye miał na myśli spotkanie z Magik. Gwizdnął natomiast cicho pod nosem, przez co przywołał widmowego ptaka. Właściwie był to cień o kształcie jakiejś wrony, a który zamiast - równie w postaci cienia - łba miał czaszkę zwierzęcia; z pewnością ten widok mógł zdziwić całą trójkę, a psa zaniepokoić, choć Lucky pociągnął nosem, łypiąc okiem na dość niecodzienne ptaszysko. Gdy Nova zapytał o te rasy, Barton parsknął pod nosem. — Nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem — czyli jakże poważne podejście superbohatera bez mocy do całej sytuacji. Albo znak, że miał co innego na głowie i już skupiał się na swojej dyplomatycznej misji, w której całkiem niedługo miał wziąć udział. — Dosyć sporo. Ja muszę napisać raport. Szczerość to podstawa. |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Sty 16, 2017 9:02 pm | |
| Zainteresowała się tematem bardziej niż wcześniej przewidywała. Przeniesienie świadomości brzmiało dla niej całkiem znajomo. Może nie miała jeszcze okazji skosztować transcendentalnej wędrówki o której tak wiele czytała podczas pogłębiania magicznych zainteresowań czy wierzeń mniej lub bardziej popularnych religii. To zaraz odeszło na drugi plan. Wanda zbyt dobrze znała ten zaintrygowany ton Visiona. - Chyba nie myślisz, by jeszcze raz udać się z nim na spotkanie na dodatek sam, prawda? – Nuta braku przyzwolenia na jakikolwiek sprzeciw wyraźnie rozbrzmiała w głosie Wandy, a każdy kto ją dobrze poznał, wiedział, że ciężko przebić się przez upór panny Maximoff. Oczywiście wtrąciła swoje trzy grosze zaraz po tym jak skończył swój wywód, w przeciwieństwie do Clinta, ale raczej nikt nie miał mu za złe. Vizh mówił logicznie, ale abstrakcja bytów z jakimi miał do czynienia sięgała zenitu. A przynajmniej na dany moment, skoro jak podsumował Vision, nie posiadał zbyt wielu danych na ich temat. Chociaż dyskusja, najwyraźniej przez nią, nie została tak łatwo skończona, nie odebrała sobie przyjemności odpowiedzi na zaczepkę Clinta. - Niestety i tym razem zachowam to dla siebie – Posłała mu kolejny uśmiech – Natasha nauczyła mnie by zawsze mieć coś zanadrzu – Puściła do niego oczko. Na pierwszy rzut oka emanowała całkiem dobrym humorem, jednak nic się nie ukryło pod bacznym spojrzeniem Visiona. Choć z uczuciem odebrała stwierdzenie syntezoida oraz podkreślenie odpowiednich wyrazów to i tak nie potrafiła pozbyć się grymasu urażonej dziewczynki, gdy wpierw powiedział, że nie powinna się o niego zamartwiać. Już tego nie komentowała, ale był jej bliski i będzie się martwić, bo jak świetnie zauważył, Wanda również w tym właśnie budynku odnalazła i swój dom i swoich wspaniałych przyjaciół, których losem zamierzała się przejmować. Zresztą Vision zastosował całkiem niezły chwyt, co skutecznie odebrało jej wszelkie chęci na dyskusję. Na dodatek Clint zrobił krok w tył, zostawiając ją samą na …polu walki na spojrzenia. Nie odwołała się już do jego wyjaśnień. Właściwie chodziło, że nawet tak wariackie życie jak podróże z cyrkową trupą są niczym w porównaniu do ostatnich wydarzeń w Mścicielskich progach. Cicho westchnęła zanim zaczęła mówić. - Nic takiego, drobna sprzeczka z Pietro – Troszkę zbagatelizowała kłótnie, gdzieś w głębi duszy czując się przyparta do muru przez stanowczość Vizha, a potem już jakoś samo popłynęło. - Śmierć Rhodes’a również odbiła się piętnem na moim samopoczuciu. Mieszanie się do spraw życia i śmierci również. Chyba za dużo spraw wymyka się nam ostatnio spod kontroli – Skierowała swoje spojrzenie i na Visiona i na Clinta. Przez twarz Wandy przeszedł cień przytłoczenia, ale nie zamierzała się tu rozsypywać, a przynajmniej nie teraz. Po części nawet poczuła ulgę, że podzieliła się z nimi swoimi wątpliwościami. Sama przed sobą musiała przyznać, że syntezoid znał ją całkiem dobrze, skoro wymusił na niej chodź małą ilość zwierzeń. Powiewem świeżości również okazała się reakcja Lucky’ego na brak zainteresowania ze strony Richarda. Wanda najzwyczajniej w świecie się roześmiała widząc reakcję pociesznej psiny. - Chyba będziesz miał pogryzione kapcie, Rich. Lepiej odpokutuj swoje winy – Dodała żartobliwie powoli poważniejąc, gdy z ust Visiona padły konkretne pytania, jednak to kolejne słowa Clinta przyciągnęły większą uwagę Wandy. - Nadrobić spotkanie o którym jeszcze nie dyskutowaliście? Jakie spotkanie? – Pokiwała głową jakby czegoś nie zrozumiała, bo właściwie tak właśnie było i ponownie omiotła spojrzeniem obu mężczyzn. W tym czasie Nova odpowiednio przygotowywał się do udzielenia odpowiedzi towarzystwu, konsultując się z Xandarskim komputerem. Nie raz przyłapywała się na chęci poproszenia nowy o kwadrans z Worldmindem, ale nigdy nie było ku temu odpowiedniej okazji. Teraz zresztą też. Wszyscy wyczekiwali jakichkolwiek informacji od Novy, a gdy w końcu zwrócił się w ich kierunku z pytaniem… Udzielenie na nie odpowiedzi zostawiła Visionowi. Co prawda informacja, za informację w wydaniu Richarda nie spotkała się z jej aprobatą, ale nie zamierzała tego komentować. Najwyraźniej miał swoje powody. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sro Sty 18, 2017 8:30 pm | |
| Umyślnie uniknął odpowiedzi na pytanie zadane mu przez Wandę. Wiedział, że dyskusja nie ma żadnego sensu. Zwłaszcza, gdy już wyrobiła sobie na ten temat opinię. Dodałby tylko jeszcze jedno zmartwienie do i tak już ogromnej puli spraw, którymi zaprzątała sobie głowę. Bo prawdą było, że gdyby tylko wiedział gdzie szukać Onurisa lub innego Widma, na ich poszukiwania udałby się w samotności. Nie naraziłby jej, ani nikogo innego na tak duże ryzyko z tym związane. Zwłaszcza jeśli inni byli równie nieprzewidywalni jak Onuris. Owszem, mierzyli się z wieloma zagrożeniami, ale do tej pory żadne nie było tak potężne. Nie wtrącał się także, gdy Clint i Scarlet wzajemnie się przekomarzali. Zdawał sobie sprawę, że Wanda robi dobrą minę do złej gry, ale właśnie taką pragnąłby widywać ją częściej. Uśmiechającą się, żartującą, rozluźnioną… Podczas ich wspólnych rozmów, gdy dookoła nie było nikogo innego, czuł jak się przed nim otwiera. Ujawniała mu swoje prawdziwe oblicze, które przeważnie skrywa głęboko w sobie. Liczył, że w końcu nadejdzie czas, gdy smutki ją opuszczą, na dłuższy czas uwolni od nich głowę i zwyczajnie będzie szczęśliwa. Naprawdę tego pragnął. W młodym wieku wspólnie z Pietro przeżyli tak wiele. O ile Quicksilver odnalazł sposób, by sobie z tym poradzić, tak Wanda nadal miała z tym problemy. A jak mało kto zasługuje na chwilę wytchnienia. Dlatego też miał zamiar być dla niej oparcie, którego w przeszłości mogło jej brakować, nawet pomimo obecności Pietro. Z bratem byli blisko, ale jak zawsze w takich przypadki mieli różne spojrzenie na niektóre sprawy. Od zawsze trzymali się razem, ale to też czasami może być męczące. Byli jednak najbliższą sobie rodziną, mieli coś co niektórym nigdy nie będzie dane. Wiedział już także, że cokolwiek by akurat się między nimi nie działo, gdyby zaszła taka potrzeba jedno zawsze może liczyć na wsparcie drugiego. - Gdyby tak było w rzeczywistości nie próbowałabyś teraz tego w sobie skrywać, ale nie będę nalegał byś powiedziała coś więcej. – skomentował słowa o drobnej sprzeczce. W ich przypadku rzadko chodziło tylko o błahą kłótnię, ale nie chciał bardziej na nią naciskać. Powie sama, gdy uzna to za stosowne. A jeśli nie… Będzie w pobliżu, gdyby jednak zmieniła zdanie i chciała mu się z tego zwierzyć. – A w tym akurat muszę się z tobą zgodzić. Mnie także martwi to, że granica pomiędzy życiem i śmiercią powoli się zaciera. Oczywiście cieszę się, że James i Sam są wśród nas, ale mimo to czuję, że igramy z czymś czego nie rozumiemy. Nie wiem do czego może doprowadzić nas to w przyszłości. – ta kwestia dręczyła go od początku. Nie myślał o tym prosząc Onurisa o pomoc Falconowi, ale od tego czasu zastanawiał się czy dobrze postąpili wskrzeszając obu zmarłych. Łamali reguły świata i mogła ich w przyszłości czekać za to nieoczekiwana kara. Na słowa Clinta o nadrobieniu spotkania nie potrafił nie ukryć zdziwienia. Z początku nie połączył ich ze zdarzeniem, które miało chwile po opuszczeniu AT przez Visiona i jego podróży do Sanctum Sanctorum, a którego przebieg był mu już częściowo znany, gdyż wcześniej nie omieszkał zapoznać się z nim dzięki uprzejmości Jarvisa. - Clint natknął się na kogoś kogo się nie spodziewaliśmy spotkać. Mieliśmy zastanowić się co z tym faktem zrobić, ale to może jeszcze poczekać. – wymyślił na szybko wytłumaczenie. Nie chciał niczego przed nią ukrywać, ale sytuacja nie pozostawiała mu żadnego wyboru. Na szczęście Nova swoim zastanawiającym pytaniem ponownie przyciągnął ich uwagę. Miał nadzieję, że to wystarczy, by Wanda za bardzo nie dociekała o co chodziło Bartonowi. Enigmatyczne zachowanie Richarda nieco go zastanowiło. Zastanawiał się jaki może być powód przez który ten nie zdecydował się od razu ujawnić im uzyskanych informacji. - Nie ukrywam, że jestem zaskoczony twym podejściem, Richardzie. – nastąpiła krótka przerwa, ale po chwili udzielił mężczyźnie odpowiedzi. – Podczas próby powstrzymania Enchantress uzyskaliśmy wsparcie od czegoś z czym nigdy wcześniej nie mieliśmy do czynienia. Onuris, przypominająca smoka czy też jaszczura istota, pomógł nam w walce i przywrócił do życia wszystkich, którzy zginęli podczas tamtego zdarzenia. Jest Widmem opiekującym się Ziemią. Coś się stało. Walczyłem przeciw niemu i jego towarzyszowi, o nieznanym imieniu, w jakimś dziwnym miejscu. Nie byłem w tej walce osamotniony, gdyż na czyjeś życzenie po mojej stronie stanął Dur-Shurrikun. Maszyna będąca niemal doskonałą imitacją istoty żywej. Wszystko jest w moim raporcie, o którym dyskutowaliśmy wspólnie z Hawkeyem. – kolejna chwila wytchnienia, by Richard przyswoił informacje i po chwili znów kontynuował. – Są potężni. Poza tym wszystko co tam się działo ma jakiś związek z Cosmic Cube. Wiesz czym jest ten artefakt i jak ogromnym zagrożeniem może się stać w nieodpowiednich rękach. Wydarzyło się wiele i każda informacja może pomóc to wyjaśnić. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Sty 19, 2017 2:31 pm | |
| W głowie Novy - tym razem z własnej inicjatywy - ponownie odezwał się Worldmind... Lecz nie nawiązywał już do toczącej się dyskusji czy nawet poruszonego wcześniej tematu, a do czegoś zupełnie nowego i prawdę mówiąc o wiele bardziej niepokojącego. Otóż według niego na najstarszej planecie świata - znajdującej się pod opieką potężnego Imperium Shi'ar - doszło właśnie do naruszenia zewnętrznego pola statycznego starożytnego kryształu M'Kraan... Co przekształciło klejnot w coś na kształt czarnej dziury, szybko wsysającej dosłownie wszystko, wszędzie, w każdym świecie i rzeczywistości. Pozostali zebrani rzecz jasna nie mogli jeszcze o tym wiedzieć - a żadne ziemskie urządzenie raczej nie byłoby w stanie wykryć tych zmian z tej odległości, nie tak wcześnie - lecz mimo to w tym samym momencie Wanda mogła się poczuć... Dziwnie. Nietypowo. Jak gdyby nawiedził ją dziwny niepokój, którego źródła pewnie nie potrafiłaby nawet wyjaśnić.
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pią Sty 20, 2017 6:06 pm | |
| To, że Vision nie odpowiedział na jej pytanie nie znaczyło, że Wanda nie wyciągnie tego przy innej okazji. Bardziej dogodnej i na osobności. Cały czas miała nadzieje, że w końcu będą mieli szansę porozmawiać gdzieś w odosobnieniu, nie tylko by nadrobić ten stracony czas, ale po prostu pobyć ze sobą i poukładać myśli na nowo. Cisza jaka nastała po pytaniu Wandy wierciła jej dziurę w brzuchu. Na szczęście jej uwaga została bezkarnie podebrana przez Clinta. Szkarłatna uwielbiała jego poczucie humoru, a pogodna aura potrafiła odbić się i na jej, zwykle chwiejnym samopoczuciu. Może nie na długo, ale w przypadku Wandy, każda chwila wytchnienia w cenie. Taką również dawał jej Vision. Swoim zrozumieniem i wsparciem na każdym kroku, wykazując się niesamowitą dobrocią i cierpliwością. Nieważne jaką decyzję podjęła, on zawsze starał się ją zrozumieć. Dlatego też widziała w nim więcej z człowieka, niż niejeden homo sapiens. Na dodatek, co nie powinno, aż tak jej dziwić, w końcu nie raz się przed nim otworzyła z najskrytszymi, czasami nawet mrocznymi myślami, znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że coś tam jednak ukrywa. Że... ta kłótnia z bratem nie należała wcale do tych błahych, dających się od tak zapomnieć. Nie chciała jednak rozmawiać o tym teraz. Nie przy Clincie, który zapewne miał swoje problemy i najwyraźniej gdzieś się wybierał, skoro w ruch szły jego wielofunkcyjne strzały. Dlatego też tym razem ona zbyła odpowiedź Visiona milczeniem. Na daną chwilę wolała nie wracać do wydarzeń z mieszkania oraz informacji, które obydwoje z bratem otrzymali podczas ich rzewnej dyskusji. Chwiejność zmożona przez ostatnie wiadomości czy to o śmierci Rhodesa czy Falcona, były tylko kolejną cegiełką na wątłych barkach panny Maximoff. Wiadomość o ich wskrzeszeniu, choć radosna, wprowadziła mętlik, dlatego też postanowiła podzielić się swoimi wątpliwościami. Oczywiście Vision zrobił to lepiej. Poparł ją i dodał, że była to zarazem radosna jak i niepokojąca nowina, za co posłała mu wdzięczne spojrzenie. Oczywiście to samo miała na myśli, ale jako nadworna wiedźma zdawała sobie sprawę, że mieszanie w sprawach zaświatów rzadko kiedy kończyło się happy endem. Kolejną nieodgadnioną sprawą okazała się wymiana zdań pomiędzy Visionem, a Clintem. Słysząc te... enigmatyczne wyjaśnienia uniosła jedną brew i poczęstowała obu panów bacznym spojrzeniem. - Na kogo się natknąłeś, Clint? - Zapytała spokojnym głosem. Kobieca intuicja Wandy podpowiadała, że coś próbowali przed nią ukryć. No, chyba, że przed Richardem, który zapoznawał się z raportem oraz z informacjami przekazywanymi przez Wolrdminda. Mimo to dała panom ostatnią szansę, a potem będzie dopytywać się już indywidualnie, bo skoro w grupie siła, to trzeba spróbować ją rozbić. Obydwoje mieli o tyle szczęścia, że Wandy uwagę przyciągnęło widmowe ptaszysko. Zdumienie jakie wymalowało się na twarzy kobiety mogło rozbawić. Rozchyliła usta by coś powiedzieć, może nawet zapytać, ale zaraz je zacisnęła. Az w końcu cicho sapnęła i wciągając przez nos powietrze wydusiła z siebie: - A... to co? - Spojrzała na Clinta, bo to jego zagwizdanie wywołało ich nowego towarzysza. W duchu odetchnęła z ulgą, gdy zachowanie Novy nie tylko jej wydało się... zaskakujące. Zanim jednak zdążył cokolwiek odpowiedzieć otrzymali informację od Jarvisa. - Panno Maximoff, w lobby czeka na panią Luna Maximoff wraz z dwoma gentlemanami oraz psem. Jeden chce porozmawiać na temat Young Avengers, a drugi przybył w towarzystwie panny Luny - Wanda nie skryła swojego zaskoczenia. Luna? Sama? Na Ziemi? Z jednej strony bardzo się ucieszyła, ponieważ już dawno nie widziała bratanicy, a z drugiej ...zalała ją fala niepokoju. - Przepraszam, muszę biec po Lunę. Nie wiem co ona tu robi... - Ruszyła szybko do windy. - Ale jak wrócę to proszę o streszczenie tego czego dowiedziałeś się, Richardzie i przede wszystkim - Zrobiła krótką pauzę - Po co ci ten latający ptak, Clint - Wskazała na cień palcem, a potem tym samym ponagliła windę przyciskając parę razy przycisk. - Jarvis, wyślij proszę pilną wiadomość mojemu bratu, że Luna jest w Avengers Tower i że ma niezwłocznie się tu pojawić - Odpowiedziała wchodząc już do windy. Zatrzymała się jeszcze na swoim piętrze skąd zgarnęła czerwoną chustę, którą zarzuciła na ramiona, a po chwili już jechała do lobby.
//zt[/b] |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pią Sty 20, 2017 10:16 pm | |
| Jak gdyby problemów było ostatnimi czasy za mało, nagle w pomieszczeniu zabrzmiał głos Jarvisa, jak zawsze uprzejmy i spokojny - choć donoszący o czymś bardzo nieprzyjemnym: -Doktor Pym donosi, że przy szpitalu Metro-General Hospital pojawił się szalejący Hulk. Nowy, nie doktor Banner. Doktor Pym twierdzi także, że jest w stanie to wyjaśnić, ale teraz nie ma na to czasu. Z moich ustaleń wynika, że zaangażował właśnie Hulka parę budynków od szpitala.
|
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Sty 23, 2017 6:44 pm | |
| Wszyscy wymienieni Mściciele mogli usłyszeć w swoich komunikatorach: "Nova, Hawkeye, zaraz do was dołączy Gamora. Będziecie mogli od razu wyruszyć w swoją stronę, a ciebie, Richard, chcę zaraz w hangarze, bo ktoś będzie miał coś do wyjaśnienia dla ciebie [...] Wando, Vision, jeśli możecie to lećcie pomóc Pymowi z tym nowym Hulkiem, o którym dowiemy się później. Będzie co wyjaśniać [...] Później porozmawiamy." |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Sty 24, 2017 9:51 am | |
| Właściwie nie potrzebowała więcej informacji. Salon na ostatnim piętrze. I wszystko jasne. Tylko te mieszane uczucia, gdy dowiedziała się, że jest tam również Richard. Na szczęście była tak wściekła na Quilla i tak bardzo powstrzymywała się by nie uraczyć go soczystym przekleństwem czy lewym sierpowym prosto w tą jego ładną buźkę, że niewyjaśniona sytuacja z byłym kochankiem aż tak bardzo jej nie nurtowała. Katalizatorem również stała się Carol. To przy niej nie chciała dać ponieść się emocjom. Wyjątkowo niesnaski odłożyła na bok, bo stwierdziła, że Peter może się w tym Knowhere przydać... bez żadnych obrażeń. Tzw. mniejsze zło, czy coś tam. Atmosfera w windzie była dość napięta. Gamora za wszelką cenę nie chciała spojrzeć na Petera, dlatego z uporem maniaka wpatrywała się gdzieś przed siebie, a gdy wychodził z windy miała ochotę go kopnąć w tyłek... a chwilę później nawet urwać głowę. Star-Lord nawet nie raczył się z nią pożegnać i rzucić jakimś głupim tekstem. Nigdy wcześniej jej tak nie zignorował. Dzięki bogu drzwi windy zamknęły się szybciej niż Gam dobyła Godslayera i nie skróciła mężczyzny o głowę, ale chyba w ostatnim momencie dopadło ją zrezygnowanie. I z taką też miną przywitała się z towarzystwem w salonie na ostatnim piętrzę. Oczywiście zamierzała iść z Bartonem do tego Asgardu i utrzymać jakość swoich usług na najwyższym poziomie, wszak to by było poniżej godności, gdyby teraz odwróciła się na pięcie i z obrażoną na Quilla miną oświadczyć wszystkim wszem i wobec, że ona jednak nigdzie nie idzie, że ma w dupie zgodę lidera grupy na to by walka w Knowhere odbyła się bez niej. Nie ociągając się, aż nadto weszła do środka witając się z każdym kolejno. Od razu zwróciła uwagę na blondyna z którym miała udać się w podróż. Zmierzyła go wzrokiem szacując z jakim wojownikiem ma do czynienia i nie omieszkała zapuścić żurawia w kierunku strzał i łuku. Zrezygnowana mina została zastąpiona przez ciekawość, a to był całkiem dobry znak. Kto jak kto, ale Nova wiedział jak ciężko opanować złość Gamory. A co do Novy... - Hej, Rich - Odchrząknęła posyłając mu przeciągłe spojrzenie, które zaraz przeniosła na Visiona. - Gamora - Wyciągnęła dłoń, by obdarować go dziarskim uściskiem, a potem zwróciła się do Hawka. - Clint Barton, prawda? To z tobą mam się udać do Asgardu, Carol dość charakterystycznie cię opisała, niestety nie wiem jaki jest cel naszej podróży - Odparła wpatrując się w twarz ziemianina. |
| | | Nova
Liczba postów : 86 Data dołączenia : 12/07/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Sty 28, 2017 12:09 pm | |
| Nova skrzywił się lekko słysząc oburzone szczeknięcie w jego stronę, ale niestety w tej chwili nie mógł postarać się przebłagać zranionego członka Avengers. Znaczy... w pierwszej chwili chciał, ba, planował nawet kupić mu jakąś dobrą pizzę, ale informacje otrzymane od Worldminda wytrąciły go mocno z równowagi. Cóż, będzie musiał postarać się udobruchać Lucky'ego innym razem, niestety. Wzmianka Wandy co do kapci co prawda sprawiła, że na jego ustach pojawił się blady uśmiech, ale zaraz skupił swoje oczy na Visionie, który udzielił mu odpowiedzi, która zdecydowanie mu się nie spodobała choć ofiarowała mu również pewnego rodzaju ulgę. Po stronie mężczyzny stanął ów Dur-Shurrikun, więc może sprawa nie była tak zła jak mówił Worldmind? Pozostawała taka nadzieja, ale nadal pozostawało to całe "Widmo". Zdziwił go fakt, że ów rzekomy opiekun walczył przeciwko jego druhowi, trzeba będzie o to spytać. Było jednak coś jeszcze, co go tknęło. Jego podejście, dziwne spojrzenie Wandy... o co im chodziło? Zastanawiał się nad tym przez kilka chwil patrząc w przestrzeń, ale na szczęście objawienie przyszło dość szybko. "Informacje za informacje". Westchnął lekko niezadowolony z samego siebie. Musiało się odezwać jego stare "ja". Z czasów, gdy jeszcze nie był członkiem tej drużyny i samotnie podróżował po kosmosie pomagając potrzebującym. Mimo wszystko teraz jego drużynę stanowili oni i powinien być bardziej... otwarty, prawda? -Wybaczcie mi to... Nie chodziło bynajmniej o to, że Wam nie ufam. Po prostu odezwały się stare przyzwyczajenia z okresu, gdy pozostałem ostatnim członkiem Nova Corps. *tutaj lekko odchrząknął i kontynuuwał przekazując im informacje, które otrzymał (miałem Wam tego nie wrzucać i odesłać do poprzedniego posta, ale w sumie lepiej, żebyśmy mieli pewność co wiecie, żeby nie było później problemów): -Urkyn'Vareis, inaczej "Widma". Oficjalnie, jeśli ktoś się o nich tak po prostu dowie, to są bardziej legendą aniżeli czymś co istnieje naprawdę. Super-inteligentne jaszczury, przypominające smoki, w rzeczywistości będące bytami. Mają ingerować w inne światy jako protektorzy, a czasami mentorzy - obejmując opieką niektóre rasy. Co do ich mocy i możliwości - chodzą różne pogłoski, zależnie od osoby która opowiada, więc tutaj droga wolna. Od "posiada tajemną moc" po "może kształtować rzeczywistość". Zależy co za światy i rasy Nova Corps odwiedzali. Jak to legendy. Oczywiście wspólną cechą jest to, że informacje o nich można spotkać w różnych miejscach wszechświata. Niektórzy uważają, że Urkyn'Vareis ścisle współpracują z The Core. Fraza Onuris niestety nic mi nie mówi. Samo The Core jest militarną organizacją upoważnioną do stosowania śmiertelnej siły i uzbrojenia w celu ochrony interesów Wspólnoty Systemów oraz jej obywateli. Zajmuje się ochroną Wspólnoty, zrzeszonych planet, ras oraz imperiów, jak również agresywnymi działaniami wymierzonymi w ich wrogów. Organizacja nie jest sankcjonowana żadnymi regułami, ma więc wszelakie dostępne możliwości działania wewnątrz społeczeństw, w tym: promowanie porządku politycznego, ochronę interesów ekonomicznych, wewnętrzną kontrolę populacji, działania o charakterze kreacyjnym, operacje w ramach służb ratunkowych, uczestnictwo w ceremoniach społecznych oraz ochronę ważnych obszarów. Co do „Dur-Shurrikun”. Samoświadomy okręt choć jest jak się okazuje również istotą. Pozostałość po zniszczonym Imperium Crathygtanskim z odległej galaktyki. Utworzył federację planet, prowadzi działania wojenne przeciwko temu kto zniszczył Imperium Crathygtanskie - ta istota nie jest mi niestety dokładnie znana. Nova Corps nie zdobył o nim niestety więcej informacji. Worldmind zaznaczył również, że jak do tej pory nigdy nie odnotowano obecności tej jednostki tak blisko Xandaru oraz zaznaczył, że nasza technologia może być na nich zbyt słaba. Powinniśmy zwrócić na to uwagę. Osobiście mogę spróbować się z nimi skontaktować. – rzekł, po czym obdarzył wszystkich zgromadzonych lekkim uśmiechem. Końcówki dyskusji ze swym „przyjacielem” postanowił im nie streszczać. Zakazanie mu walki w obronie Ziemi czy też ucieczka… to nie wchodziło w grę, nie miał zamiaru się tym przejmować. Pozostanie tutaj i wraz z nimi w razie potrzeby stanie w obronie swego domu. -Jednakże sam też mam pytania Visionie. Wspominałeś, że owe Widmo przedstawiło się jako opiekun Ziemi, ale jednak Cię zaatakował. Czy był tego jakiś konkretny powód? Powód, dla którego zaatakował innego strażnika Ziemi? Dodatkowo… skąd wiesz o powiązaniu z Cosmic Cube? – po tych słowach zamilkł i wbił spojrzenie w jego oczy czekając na odpowiedź. Musiał dowiedzieć się jak najwięcej przed ewentualnym działaniem w celu porozumienia się z owym Durem. Kto wie, może okaże się nie przeciwnikiem, a sprzymierzeńcem? Poza tym jego obowiązkiem było poszerzenie wiedzy Korpusu, gdyż kto wie co czeka go za kilka lat. Każda informacja mogła się okazać na wagę złota. Jego oczekiwanie nagle przerwał jednak Worldmind, a jego informacje sprawiły, że mimowolnie pobladł. Jasna cholera, czy naprawdę wszystko musiało się dzisiaj przeciwko niemu zmówić? Dobrze znał Imperium Shi'ar jak i legendy o krysztale zwanym M'Kraan. Co prawda nie były to żadne potwierdzone na sto procent rzeczy, ale każda zawierała jedną zdecydowanie ważną informację. Pod żadnym pozorem nie można było go ruszać co najwidoczniej ktoś właśnie zrobił. Po prostu cudownie… Dur musiał poczekać tak jak i Lucky. W zasadzie powinien właśnie w tej chwili szykować się do podróży, ale myśl tę zmącił Jarvis oraz jakiś nowy Hulk. Co prawda to zignorował, ale wezwanie Carol… tego postanowił nie zbywać. Mimo wszystko nie mógł tak po prostu odlecieć i nie poinformować ich o tej sytuacji. Musiał pamiętać, że teraz nie działał już solo. Z tym właśnie nastawieniem, gdy otrzymał już odpowiedź od Visiona (uznajmy proszę, że odpowiedziałeś mi przed moim wyjściem Visionie, przydadzą mi się te informacje) kiwnął im głową na pożegnanie i ruszył do wyjścia, gdzie zatrzymał się na chwilkę zszokowany, gdyż w drzwiach pojawiła się… Gamora. Co ona tutaj do jasnej cholery robiła (gdyż tak, zaaferowany całą tą sytuacją nie dosłyszał, że miała zaraz tutaj przybyć, brawo Nova!) Przez chwilę zapomniał o całym tym zagrożeniu i po prostu patrzył jej w oczy, a w głowie pojawiły się wspomnienia ich ostatniego spotkania. Tak blisko, a jednocześnie nadal nie wiedział czy mają szansę na drugą próbę. Bardzo chciał porozmawiać z nią teraz, ale kryształ… chcąc nie chcąc musiał postawić sobie priorytety. Stał przez chwilę walcząc z samym sobą, pragnienia przeciw obowiązkom, ale w końcu wygrało to drugie, jak zwykle. -Wybaczcie mi, ale muszę niezwłocznie udać się do Carol. Trzymajcie się, wszyscy. – rzekł, a następnie ostatni raz spojrzawszy na Zieloną odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę hangaru. Plan był prosty. Powiedzieć Carol o krysztale oraz ewentualnie Durze (choć tu liczył, że zrobi to na przykład Vision albo Jarvis), a następnie wyruszyć czym prędzej w stronę kryształu. Liczyła się każda chwila. Zapomniał nawet o tym, że w miejscu, do którego się udawał ktoś ma na niego czekać.
z/t |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Sty 30, 2017 5:22 pm | |
| Clinton zamilkł. Nie tylko dlatego, że wolał nie mówić Wandzie o tej całej sytuacji z Magik, która wyraźnie zaznaczyła, że dobrze by było, gdyby Scarlet Witch o tym się nie dowiedziała. Przygotowywanie strzał i łuku do podróży także zajęło umysł łucznika, który postanowił się wyciszyć, zastanawiając się nad planem. No dobra. To ostatnie nie miało miejsca. Clint modlił się jedynie, żeby nie skończyć w ściekach ponownie. Czy czymś gorszym, choć z jego szczęściem to właśnie najpierw tam trafi. — Tak. Podejmiemy się tego później, jak już swoje ogarniemy — odezwał się na słowa Visiona. Wandzie natomiast posłał uśmiech; uroczy, rozbrajający i zarazem przepraszający. Nie mógł jej powiedzieć albo inaczej. Nie mógł jej powiedzieć o tym teraz, spodziewając się tylko tego, że prędzej czy później Maximoff będzie wiedziała. I być może będzie zła. — Byłem ostatnio w Teksasie i pomyślałem, że będę mógł ozdobić wejście na moje piętro taką ptasią czaszką. Mówili, że ponoć przynosi szczęście, więc skusiło mnie to niesamowicie. Nie wiedziałem tylko, że było to wzięte z indiańskich terenów i być może pomoże w odkryciu drogi czy czymś. Taki tam, ptasi stróż — wyjaśnił. Pół żartem, pół serio, wymyślając własną wersję i tłumaczenie. Sam nie wiedział, co to jest. Wzruszył nawet ramionami! Odetchnął - niechętnie, co prawda - z ulgą, kiedy okazało się, że Wanda musi wyjść. Nie będzie musiał wymyślać, tłumaczyć i nie będzie czuł presji dotyczącej tego, czego nie mógł powiedzieć Scarlet Witch. — O Boże! TO MÓJ TOTEM! — rozłożył ręce, odkładając kołczan tak, że ten znalazł się między nogami Bartona. Wspomniany mężczyzna najpierw spojrzał na cień ptaka z dziką czaszką, który zatrzymał się na oparciu kanapy, a potem spojrzał na Visiona. — Dzięki. I tak potem nas zabije jak się dowie, o co chodzi — powiedział, mając na myśli tę wielką tajemnicę. Pojawiły się komunikaty w formie tekstowej przed Bartonem, który przeczytał i potem spojrzał na androida. Skinął do niego krótko, życząc mu tym samym powodzenia, choć jeszcze żaden z nich nigdzie się nie wybierał. Zamiast słuchać - oparł się wygodnie o kanapę, patrząc na ten dłuuugi ciąg wyrazów. Właściwie nieskończony, jak Clint to wszystko czytał, co jakiś czas zerkając na swoich towarzyszy. Informacje przekazywane przez Novę, od razu też rejestrowane przez JARVISa ku potomności, były znaczące. Niedokładnie może zrozumiane przez łucznika, ale wyjaśniające naprawdę wiele kwestii, które zastanowiły byłego cyrkowca. Nic nie miał do dodania od siebie, przejmując się już inną sprawą. Był jednak uważny i patrzył na obu Mścicieli z uwagą, chcąc zapamiętać ich rozmowę. Wszystko po to, żeby później przyswoić sobie te informacje. W pierwszej chwili, gdy pojawiła się Gamora, Clint chciał od razu wyskoczyć z przywitaniem do Jennifer. Że nie spodziewał się jej obecności w Avengers Tower i spytać o dwie rzeczy: czy ktoś ich pozwał i dlatego do nich przychodzi, czy też o ochotę na kawę - jego, najlepszą lub ze Starbucksa. Oboje korzystali na potęgę z jego dziesięcioprocentowego rabatu! Powstrzymał się jednak, stając ostatecznie na prostych nogach. Kołczan wylądował natomiast na kanapie, obok łuku. Lucky z kolei zeskoczył na podłogę i na swoich łapach szybko przemknął do zielonoskórej, chcąc ją obwąchać, przywitać się; pomerdał ogonem, łypiąc przez chwilę wrogo na Novę, a potem wesoło na przybyłą kobietę. Usiadł pewnie gdzieś nieopodal swojego właściciela. — We własnej osobie. Hawkeye. Najprzystojniejszy i Najbardziej Spostrzegawczy Mściciel Mścicieli — wyciągnął dłoń do Gamory, żeby utrzymać tę oficjalną formę. Nie na długo. — Spodziewam się, że Carol mówiła o mnie w samych superlatywach, zaczynając od bycia przystojnym i potem najbardziej irytującym — mrugnął wesoło i uniósł kubek. Wiedział, co mówią. Może nie słyszał teraz, ale słyszał wcześniej. — Idziemy po lusterko do Odyna — odpowiedział poważnie. Zdąży wyjaśnić. Machnął tylko Richardowi, gdy ten ich zostawił. |
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Sty 31, 2017 6:25 pm | |
| Ptaszysko chyba powoli zaczynało mieć dość czekania. Do tej pory zachowywało się bardzo cierpliwie, nikomu się tak naprawdę nie naprzykrzało, nie wchodziło w drogę - ani nie podążało za Hawkeye'em krok w krok, więc ten mógł wcześniej spokojnie opuścić budynek... A jednak musiał dostać bardzo konkretne rozkazy od swojej pani, prawda? Najwyraźniej tak, gdyż teraz - tuż po wyjściu z pokoju Novy - ptak zatrzepotał skrzydłami, kracząc przy tym donośnie, aby zwrócić na siebie uwagę. Jaki krok podejmie następny? Może jego ciało wyglądało na niematerialne, ale pewnie czaszką podziobać by mógł...
|
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lut 07, 2017 1:35 pm | |
| W innym przypadku prawdopodobnie dałoby się teraz usłyszeć głośne westchnięcie. Ulżyło mu, gdy Wanda zmuszona została zejść na dół, by zaopiekować się swoją bratanicą. Tym razem im się upiekło, ale jeszcze chwila i z dużą dozą prawdopodobieństwa wydusiła by z nich wszystkie informacje. A jeszcze przez jakiś czas nie było to wskazane. - Masz kilka dodatkowych dni na uporządkowanie swoich spraw. Mnie pewnie dopadnie szybciej. Dlatego lepiej, żeby dowiedziała się od nas, i to wkrótce. – w innym wypadku narażeni będą na gniew Wandy, a w tym stanie potrafi być jeszcze bardziej nieprzewidywalna niż na co dzień. Nawet Vision bał się pomyśleć o tym, co mogłaby im zrobić, gdyby odkryła wszystko samodzielnie lub z jakiegoś innego źródła. Wysłuchał wszystkiego co Richard miał im w tej sprawie do przekazania. O ile na temat samych Widm nie dowiedzieli się zbyt wiele, tak wszystko to co miało związek z The Core i Dur-Shurrikunem ogromnie go zainteresowało. Było tego niewiele, a to sprawiało, że Vision czuł związany z tym niepokój. Miał styczność z istotami, na temat których nie ma zbyt wielu informacji, nie wiedzą czego się spodziewać, gdzie ich szukać… Nie lubił być niedoinformowany na temat kogoś tak potężnego, w takich przypadkach każda informacja była na wagę złota, a oni nie mieli praktycznie nic. - W jego słowach słychać było poczucie winy za coś co wydarzyło się w przeszłości. Nie potrafił sobie tego wybaczyć, wspomniał o jakiejś klątwie. Zaoferowałem swoją pomoc w rozwiązaniu jego problemu, w zamian za udzieloną pomoc, lecz wtedy coś się z nim stało. Zmienił się, jego łuski zmieniły kolor, a on sam stał się agresywny. Dobrze, że zabrał mnie, a nie Falcona, czy kogoś innego. – odpowiedział na pierwszą z kwestii, które w swoim pytaniu poruszył Nova. – Cosmic Cube w jakiś sposób się z tym wiąże. Jedna z istot, która pojawiła się w tamtym nieznanym miejscu tuż po naszym przybyciu, była w posiadaniu tego artefaktu. Czerpała z niego energię i być może dzięki jego mocy kontrolowała poczynaniami Onurisa. Przez moment byłem w jego posiadaniu, lecz nie mogłem zmusić sześcianu do posłuszeństwa i ostatecznie musiałem uznać wyższość swojego rywala. Teraz jest w jego rękach i ciężko stwierdzić jakie może mieć w związku z tym zamiary. Nie sądzę, by w tym szczególnym przypadku Ziemia była zagrożona, ale może chodzić o coś innego. Spróbuj skontaktować się z kim trzeba. Nie powinniśmy tej sprawy tak po prostu odpuścić. Chwilę później usłyszeli znajomy głos sztucznej inteligencji. Wygląda na to, że do kolejnego spotkania ze Scarlet dojdzie szybciej niż mógł się spodziewać. Mógł liczyć tylko na to, że inne sprawy będą zaprzątać głowę kobiety i nie pomyśli o tym, by wypytywać go zajście, które miało miejsce przed momentem. Niemal w tym samym momencie w salonie pojawił się ktoś jeszcze. Kobieta, na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że ma się do czynienia z She-Hulk i chyba nie on miałby takie pierwsze wrażenie. Szybko został jednak z tego błędu wyprowadzony. Musiała być też starą znajomą Novy, co mogłoby wskazywać, że nie pochodzi z Ziemi. - Vision. Cieszę się, że mogę cię poznać Gamoro. – odpowiedział kobiecie i uścisnął podaną dłoń. Gdy Richard opuścił już pomieszczenie uznał, że i na niego nadeszła już pora. Pym długo pewnie nie wytrzyma w starciu z kimś przypominającym Hulka i prędko będzie potrzebne mu to wsparcie, o którym wspomniała Ms. Marvel. - Clint, módl się, aby Wanda o nic nie pytała i postaraj się nie wpędzić nas w dodatkowe kłopoty. I tak mamy już wystarczająco dużo do roboty. – zwrócił się do Mściciela i przeniósł wzrok na zielonoskórą kobietę. – Czasami bywa dość trudny, więc nie zrażaj się, gdy powie lub zrobi coś głupiego. – nie ściszył głosu, miał pełną świadomość, że stojący tuż obok przyjaciel to usłyszy i właśnie na to liczył. Chyba, że głuchota Hawkeye’a jest poważniejsze niż przypuszczał. – Powodzenia. – dodał odchodząc już w swoim kierunku. Otrzymał wiadomość, że Wanda już na niego czeka.
zt |
| | | Gamora
Liczba postów : 183 Data dołączenia : 24/05/2014
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Lut 09, 2017 1:34 pm | |
| O mało co nie uciekła wzrokiem tchórząc przed Novą. Nie pozwoliła na to nie tylko jej buńczuczna natura, ale i niesamowita siła charakteru, budowana na przestrzeni wielu lat. Wielu pod wodzą Thanosa. Wielu przeciwko szalonemu tytanowi, a u boku pozostałych Strażników Galaktyki. Z początku wydawał się być zafrasowany. Potem sparaliżował ją szok, który ujrzała na twarzy Ridera. Wytrzymała również tą nieustającą między nimi ciszę. Tą wiercącą dziurę w brzuchu niewyjaśnioną sytuację. Lecz to nie był czas na ich wspólne animozję. Gamora zaczęła wątpić, czy kiedykolwiek będą mieć szanse, by wyjaśnić wszystko od początku do końca. I z taką myślą wytrzymała jego spojrzenie. Wytrzymała również słowa skierowane ogólnikowo do wszystkich. Nie poczuła się wyróżniona, ale to dobrze. Nie chciała by nowa znajomość z innymi członkami Avengers zaczęła się od zagadkowych spojrzeń, czy kolejny pytań zawieszonych powietrzu. Obydwoje podeszli do sprawy bardzo profesjonalnie. Jak zawsze. Może nawet dobrze, że przez te kilka, długich sekund skupiła się na Novie? Dzięki temu nie spostrzegła wyrazów twarzy z jakimi początkowo przywitali ją Vision i Clint. Obydwóm panom wydawała się znajoma? Nic bardziej mylnego. Zresztą, już jeden, bardzo waleczny Spider-Man z przyszłości, z którym miała okazję stanąć ramię w ramię w boju z ziemskimi rzezimieszkami popełnił ten sam błąd. Na szczęście we wczas sytuacja została wyjaśniona dzięki uprzejmości Susan członkini Fantastycznej Czwórki. Zanim zdążyła podejść do mężczyzn na pierwszą linie pocztu powitalnego wyrwał się stwór. Jegomość podobny do Cosmo spotkał się ze strony Gamory z dość skonsternowaną miną, co na pierwszy rzut oka mogło być całkiem zabawne. Kosmitka odruchowo uniosła dłonie i zrobiła krok w tył, przytłoczona radością Lucky'ego i jego przyjazną naturą. W jednej ręce trzymała identyfikator, drugą natomiast zacisnęła w pieść i wpatrywała się w futrzanego zwierza. Lucky miał szczęście, że przypominał Cosmo I tak też skojarzyła sobie tę rasę, dlatego była niesamowicie zaskoczona, że nie słyszy słów psiny w głowie, w trakcie przekazu telepatycznego. Pies natomiast miał wyjątkową okazję zapoznać się z nowym zapachem kogoś, kto nie pochodzi z Ziemi, a sam w tej swojej główce musiał przyznać, że woń zielonej skóry był całkiem przyjemny i nietypowy. Patrząc jeszcze na sierściucha, trochę kątem ucha słuchała słów Clinta, ponieważ pies ukradł jej zainteresowanie. Natomiast przy końcowych słowach wzrok zielonej padł już w pełni skupiony na przystojną twarz Bartona. Tak, przystojną, bo na to również zwróciła uwagę, podążając za krótkim przedstawieniem własnej osoby przez Clinta. Przystojnej i za dużo gadającej, co nasunęło jej na myśl tylko jedną osobę. Plus i minus. Plus, że wiedziała jak z kimś takim się obchodzić i minus, bo takie osoby najczęściej spowalniały misję, a Gamora miała zamiar szybko tu wrócić i udać się na pomoc do Knowhere. - O tym nie zdążyła mi powiedzieć, jednak zapewne będziesz miał okazję wykazać się każdą z tych cech - Odpowiedziała dość poważnie, jak na żartobliwą nutę Clinta, ale taka właśnie była. Poważna. Konkretna. Dosadna. Przyjazne podejście Visiona również wywołało w niej subtelną konsternacje, jednak zupełnie po sobie tego nie pokazała. Rzadko kiedy spotykała się z tak miłym przyjęciem, ponieważ negatywna opinia niosła się za nią hucząco. Nie zamierzała jednak narzekać, skoro w końcu coś szło jak z płatka. Wolną od identyfikatora dłonią uścisnęła rękę Visiona. Nie była zaskoczona jego wyglądem, ponieważ to nie pierwszy raz gdy miała okazję zapoznać się z syntezoidem. Na szczerą opinię dotyczącą Clinta zareagowała uniesieniem brwi w górę i usilnym wpatrywaniu w czerwoną twarz mężczyzny, w końcu Barton stał tuż zaraz obok i zapewne... wszystko słyszał. No, ale dobra, może to przyjacielska złośliwość? Och, ile się tego nasłuchała w Milano. A może Vision faktycznie chciał jej dać do zrozumienia, że Clintowi zdarza się palnąć głupotę, na co w duchu ciężko westchnęła? - Będę miała to na względzie - Odpowiedziała dość neutralnie i odprowadziła mężczyznę wzrokiem. - Powodzenia dla Ciebie również - Dodała na odchodnym do Visiona i zaraz zwróciła twarz do Clinta. - Czyli mamy walczyć z Odynem? Po co wam... czy nawet nam... - Machnęła niedbale ręką z identyfikatorem. - ..Lusterko. To jakiś potężny artefakt? - Nie za bardzo wiedziała o co w tym wszystkim chodzi, a lakoniczna odpowiedź Clinta wcale jej nie pomogła. Posłała również niepewne spojrzenie w kierunku ptaszyska, które swoimi trzepotaniem skrzydłami i krakaniem wybudziło ostrożność i nieufność zielonej kosmitki. Zmarszczyła brwi posyłając w stronę widma zirytowane krzykiem spojrzenie, a potem znowu zwróciła się do mężczyzny. - I dlaczego on nic nie mówi? - Mało grzecznie wskazała palcem na Lucky'ego. - Tak się uzupełniacie? - Dodała myśląc, że i kuzyn Cosmo uda się z nimi w podróż. A może nawet tak było... |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Mar 14, 2017 2:48 pm | |
| Clint nie odpowiedział nic na to, że będzie miał potencjalną szansę, aby się wykazać w tym, z czego zażartował. Trudno nawet powiedzieć czy faktycznie to były żarty ze strony mężczyzny, który dosyć często wykazywał się pewną beztroską. Ta maskowała podejście do członków z drużyny. Bo choć nie raz i nie dwa wdawał się w kłótnie, to jednak nie podrzucał kłód komuś pod nogi, tylko dlatego, że coś mu nie pasowało. Barton się nie patyczkował. To, że czasem instynkt samozachowawczy odzywał się u mężczyzny, to jedno. Na ogół nie miał problemu, by wyskoczyć jako pierwszy z odmową czy wytknięciem absurdu danej sytuacji, sprawy, w jakiej znalazł się on czy inni członkowie drużyny. Zapewne po uściśnięciu dłoni Gamory przez Vision i Clint się za to wziął (dop. aut. chyba że zostało to zaznaczone w poprzednim poście to należy zignorować ten fragment). — Będę pamiętał i się modlił. Między nie straceniem ręki a życia znajdzie się krótka modlitwa do Najjaśniejszego o to, żeby Wanda nie poprawiła bardzo prawdopodobnych ran — odpowiedział Visionowi z lekkim uśmiechem. Na jego następne słowa natomiast rozłożył ręce. — Dzięki za wsparcie, Vizh! Doceniam niesamowicie jak zawsze — zawołał jeszcze za nim, a ciche parsknięcie wyrwało się z gardła mężczyzny, który zdążył przywołać psa do siebie. Lucky swobodnie - tuż po obwąchaniu Gamory - wrócił do prawowitego właściciela (!), opierając się przednimi łapami o udo mężczyzny. Pyskiem sięgał do jego dłoni, wyczuwając nowy zapach. Barton mu to umożliwił, drapiąc zaraz za psimi uszami z uśmiechem. Wcześniej nie zareagował na chwilowe zesztywnienie Gamory zachowaniami psiska, bo scena była zbyt urocza, aby z niej rezygnować. — Nie będziemy walczyć z Odynem… Chyba — odezwał się do niej Barton, przenosząc spojrzenie z łba Pizza Dog na kobietę. — Nie wiem, wątpię w to, ale przynajmniej o coś spytam, a… artefakt — parsknął żałośnie. — Jeśli Asgardianie podobnie jak my dbają o wygląd czy bardziej, to jest to najbardziej banalna rzecz, po którą idziemy. Przynajmniej z wyglądu — pokiwał głową. Chciał rozwinąć myśl dalej, ale pytanie Gamory o psa go zbiło z pantałyku. — Cooo… Nie? — aż oderwał jedną z dłoni od psa, aby poprawić swoje aparaty słuchowe. — To nie jest Wigilia, Boże Narodzenie, Chanuka czy inne święto, żeby psy rozmawiały i hej, dobry kompan, okej? Najlepszy! — skupił znowu swoją uwagę na psie, do którego przykucnął, drapiąc po pysku i zasalutował mu. — Broń i rządź Avengersami, Lucky. JARVIS, zamów mu pizzę i dolicz na rachunek Novy — odezwał się Barton, zabierając cały swój pakunek. — Poinformuj też Carol, że właśnie wyruszyliśmy i niech zapisze datę i godzinę, bo jestem ciekaw ile nam to zajmie. — Tak jest, Sir. Udanej podróży, panie Barton — odezwała się sztuczna inteligencja. Clint natomiast kiwnął na wrzeszczące ptaszysko. — Przeniesiesz nas do Asgardu czym prędzej? — zapytał bezpośrednio. Nie trwało to długo. Skrzeczący, widmowy ptak wzniósł się w powietrze i wleciał w drzwi windy. Clint odruchowo cofnął się o krok, ale widząc owalny portal, który mienił się różnymi kolorami tęczy i błyszczał u krawędzi jakąś energią wyciągnął rękę i spojrzał na Gamorę. — Panie przodem. Zaraz za nią wszedł do portalu, opuszczając Avengers Tower.
| ZT dla Clinta i Gamory. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Mar 19, 2019 11:12 pm | |
| / z wyspy
Zniesienie kolejnej podróży, właściwie mówiąc teleportacji, nie było dla niego problemem. Już wcześniej korzystał z tego odrzutowca, więc wiedział, z czym to się je. Zmęczenie udzielało się Clintowi, który doskonale wiedział, że przed nim - jak i całą drużyną - pozostało jeszcze wiele spraw. Tymi trzeba będzie się zająć. Prawie niezwłocznie. Prawie, bo jednak im bliżej Nowego Jorku, tym bardziej myślał o tym, aby najzwyczajniej w świecie wziąć prysznic, napić się kawy i pójść spać na blisko dobę. Stracił poczucie czasu w Asgardzie, potem jeszcze cała bieganina po fabryce. Serce mu łopotało, jakby co najmniej ze dwa maratony przebiegł. Przejście z hangaru do salonu na ostatnim piętrze Avengers Tower nie zajęło długo ani jemu, ani Kapitanowi, ani Spider-Manowi. Jarvis, który zdążył ich uraczyć swoim głosem, ogłaszając wszem wobec, że powrócił, już działał w najlepsze. Czuł powoli narastającą irytację. Zrzucał to na zmęczeni, jakie mu towarzyszyło i zgodnie z jakimś prawem, im bliżej łóżka, tym bardziej mu się chciało spać.
Przywitanie się z obecnymi członkami Avengers i towarzyszącymi honorowymi chwilę im zajęło. Tu kiwnął, tam kiwnął, bezczelnie ziewnął i rozejrzał się, jakby oczekiwał, że zrobili remont. Ile można w końcu mieć beżowo-metalowe ściany? Trochę koloru by się przydało. To na pewno. — Dobra, bo ja zaraz tutaj padnę, tak mi się spać chce — zaczął Clint, podnosząc głos, aby zwrócić na siebie uwagę zebranych. — Bardzo doceniam, tak po pierwsze, że wszyscy się martwili, że mnie nie było prawie tydzień. Jesteście świetni, kocham was — uśmiechnął się zmęczony, z pewnym wyrzutem patrząc co po niektórych. Nie był jednak aż tak poważnie urażony, żeby mieć zaraz odejść z drużyny. Zdawał sobie sprawę i liczył się z tym, że tyle się działo, iż ciężko było myśleć o zjedzeniu czegoś, a co dopiero pomyśleć o koledze z drużyny, który bez mocy wylądował w Asgardzie i jeszcze gdzie innej. Łaskawie im wybaczy. — Postaram się streszczać. Jakiś czas temu, niektórzy byli przy tym obecni, inni mogli nadrobić, mieliśmy kontakt z Magik. Mutantka, ale z innej rzeczywistości, nie od nas. Poinformowała, że nasze rzeczywistości… Nie pytajcie, ledwo ogarniam tę, a co dopiero inne… Poinformowała, że nasze światy przeplatają się ze sobą. Wpływają na siebie, jakiś problem i inne, że część wydarzeń, która jest u nas, u nich nie miała miejsca i odwrotnie. Ogólnie wspominała, że po prostu jak coś z tym nie zrobimy to będzie problem i tak dalej, i tak dalej — pokręcił się. Sięgnął dłonią do swojej twarzy. Oprócz zmęczenia, można było zobaczyć jakieś zacieki za uchem czy że kolor włosów Bartona był nieco bardziej rudawy niż blond. Do tego strój, który nie wyglądał na taki, jaki Hawk nosił zazwyczaj. Wzmocniony, skórzany. Można było domyśleć się, że to asgardzkie dzieło. — Że niby nasz świat nie jest prawdziwy i w oparciu o ich został stworzony. Przede wszystkim chodziło o to, że wydarzenia u nich czy u nas oddziałują na siebie wzajemnie, co tworzy problem. Niemały, jak możemy się domyśleć. Trzeba to jakoś oddzielić. Wspomniała o zerwaniu jakichś wiązań, ale to dopiero teraz dowiem się więcej — Barton wyciągnął lustro z kołczanu.Ostrożnie, żeby nie puścić, nie rozbić i nie dać sobie i drużynie kilkunastu lat pecha. — W Asgardzie byłem po to i nie, nie po to, żeby się przejrzeć. Wiem, że dobrze wyglądam, ale nie w tym momencie… Chociaż — zamyślił się i pokręcił głową. — Wracając, teraz pójdę porozmawiać z nią, żeby wyjaśnić i dowiedzieć się, co robimy dalej… Każdy z jakimiś magicznymi zdolnościami czy też energią powinien się przygotować. Zwłaszcza ci pierwsi będą mieli co robić. Magik wspomniała o paru, konkretnych osobach... — mruknął, mimowolnie wzrokiem szukając Wandy. Wahał się. Chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie zrezygnował. — Jarvis wszystko nagra i wam przekaże. Barton parsknął i sięgnął po kołczan. — No. No to jak już powiedziałem co miałem to przemyślcie, bądźcie gotowi. Teraz sobie przedyskutujcie czy coś, ja chyba idę spać — uśmiechnął się, cofając jednocześnie do windy. — Aha, Jarvis. Zamów pizzę. Dużo i dla wszystkich. Stark i tak pokrywa. I poszedł. Reszta również mogła się rozejść, o ile tego nie zrobiła wcześniej.
/zt |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Maj 11, 2019 10:05 am | |
| //Lobby
Po wyjątkowo krótkiej podróży znaleźli się w przestronnym pomieszczeniu ulokowanym na szczycie Avengers Tower. Dużo wolnego miejsca, bar, niewielki kącik kuchenny i kawałek przeznaczony ściśle do wypoczynku czy rozkoszowania się chwilą wytchnienia. Tam też stały krzesła, kanapy, fotele, a także duży szklany stół. To tu urządzali większość ze swoich uroczystości, stąd też sam wystrój i ilość niewykorzystanej w inny sposób przestrzeni wydawać się mogły odrobinę przytłaczające. Wszystko jednak dlatego, że przy każdej okazji dostosowywano je według potrzeb. Poza tym widok na miasto był stąd niewiarygodny. Vision zawsze go doceniał i to tu właśnie często zdarzało mu się spędzać znaczną ilość czasu. Pomagał też w tym fakt, iż właściwie nie potrzebował żadnych dodatkowych wygód. - Inne pomieszczenia, w których moglibyśmy spokojnie usiąść są w tej chwili niestety zajęte lub znajdują się w trakcie remontu. Poza tym po twoich słowach uznałem też, że pan Ramsey nie wymaga pomocy medycznej. Biorąc to pod uwagę doszedłem do wniosku, że to miejsce będzie dla naszych celów odpowiednie. Przez jakiś czas nikt nie powinien nam tu przeszkadzać. – wytłumaczył dlaczego udali się akurat tu spośród innych pięter wieży. Faktem też było to, że choć wieżowiec był ogromny, tak tylko kilkanaście ostatnich pięter w rzeczywistości służyło za siedzibę Mścicieli. Pozostałe wciąż częściowo zajmowało Stark Industries. Syntezoid podszedł do jednej z kanap i położył na niej Ramseya. - Mogę zaproponować coś do picia? Albo może do jedzenia? – zapytał spełniając rolę gospodarza, choć nie miał pojęcia czym może zadowolić się przybysz z innego wymiaru. Rozsądnym wydało mu się jednak założenie, że po długiej podróży może on być co najmniej spragniony. Pytanie skierowane było także do Silk jeśli ta zdecydowała się im towarzyszyć. |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Maj 14, 2019 8:40 am | |
| Wskazana widna doprowadziła ją do salonu, gdzie miała odbyć się dalsza cześć dyskusji. Sądząc po miejscu - tym razem tajna. Początkowo Cindy postanowiła nie brać w niej udziału, siedząc cicho, przynajmniej do czasu aż nieprzytomny pan Ramsey, odzyska świadomość, a następnie zdecyduje o jej losie. Niestety podobna bezczynność raczej nie leżała w jej naturze, w skutek czego dziewczyna dość szybko nie wytrzymała, czując potrzebę głośnego zamanifestowania swoich wątpliwości, jednocześnie pragnąc wymusić, czy to na mechanicznym gospodarzu, czy też na futerkowym druidzie, udzielenie jakiejkolwiek pomocy detektywowi. - Zwierzak mówi o zniszczeniu planety, a ty proponujesz kawę? - Nie dowierzała stażystka, zaskoczona faktem iż tylko ona dostrzega paradoks tej styuacji. - Do tego gość który teoretycznie ma nas uratować, wygląda jakby właśnie schodził z tego świata. W chwili obecnej wydawało jej się to najlepszą rzeczą jaką mogła zrobić dla pana Ramseya. Obiecała go ochraniać, ale o ile była gotowa stawić czoła wszelkim zagrożeniom czyhającym na mężczyznę tam na zewnątrz, to nie mogła go chronić przed samą sobą i chwilach w których to ona znokautuje swojego nowego partnera. W każdym bądź razie obojętność pozostałych gości zgromadzonych w salonie zaczynała być irytująca. Jeśli wydra i Vision chcieli w ten sposób zahartować ciało wybranego przez siebie bohatera, to trzeba było uczciwie przyznać, że wybrali sobie na to dość późna porę. Choć z drugiej strony żaden z nich nie wyglądał jakby z czymkolwiek mu się spieszyło. „To tylko ratowanie świata. A my jesteśmy Avengers. Takim misji mamy trzy dziennie” – w myślach ironizowała dziewczyna, pozostając przekonaną iż jedynie maszyna mogła w takiej sytuacji zachować podobny spokój. Zdaniem Silk rewaluacje przyniesione przez wydrę, albo należało potraktować poważnie i zacząć działać od razu, albo zupełnie zignorować i bez bawienia się w kurtuazję, pogonić zwierzaka. Stażystka postanowiła jednak nie wygłaszać głośno tej opinii, jako że nie czułą się autorytetem w kwestii dyplomacji. Zwłaszcza tej międzygalaktycznej. Zamiast tego postanowiła rozsiąść się wygodnie obok detektywa, w przekonaniu iż ten przy swojej gapowatości, w każdym momencie może się ocknąć tylko po to by chwilę później wypaść przez okno. A zdaje się ze byli teraz dość wysoko. Jednocześnie, skoro i tak nie miała nic innego do roboty, Cindy postanowiła sprawdzić czy jej niezwykle wyjątkowy talizman jest w stanie przywrócić detektywowi pełnię sił. Przykładanie w tym celu krążka do głowy brzmiało trochę niedorzecznie, ale w przy wszystkim tym co ujrzała odkąd pojawiła się w wieży Avengers, dawało się wybronić, wpisując się wdzięcznie w tutejsze poczucie normalności. - Obiecuje ze nic z tej rozmowy nie trafi do gazet. A przynajmniej ja nie zamierzam przykładać do tego ręki. – Oświadczyła Silk uświadamiając sobie nagle ze cała ta zwłoka z strony androida mogła wynikać z jego oczekiwania na złożenie przez nią stosownej dekoracji. Zresztą ciężko jej było wyobrazić sobie aby informacje o gadającej wydrze, magii, czy portalach do innego świata nadawały się do druku. Z kolei przepowiednie o zbliżającym się zagładzie dawno już przegrały z rzeczywistością. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze | |
| |
| | | | Salon na ostatnim piętrze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |