|
| Salon na ostatnim piętrze | |
|
+20Gamora Nova Scarlet Witch Vision Ant-Man Cassie Lang Marie Laveau Miguel O'Hara Invisible Woman Morgana le Fay Carol Danvers Black Widow Wiccan Victor Mancha Iron Fist Hank Pym James Rhodes Pepper Potts Tony Stark Loki 24 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Salon na ostatnim piętrze Nie Wrz 09, 2012 11:23 pm | |
| First topic message reminder :
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Cze 09, 2019 2:21 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Maj 14, 2019 5:56 pm | |
| Całą podróż windą zwierzak starał się pozostawać poza zasięgiem Cindy. Za najbezpieczniejsze miejsce został w końcu wybrany sam Vision, bo wydra wspięła się pazurkami po jego kostiumie, tak by wylądować mu na barku. Po chwili jednak zeskoczył na pierś leżącego na mścicielowych ramionach detektywa, aby dokładniej mu się przyjrzeć. Oddychał, puls miał, a źrenice podążały za światłem, co sprawdził unosząc powiekę nieprzytomnego. Czyli będzie dobrze. Na górze okazało się że Vision zaprowadził ich do prywatnego baru mścicieli. Bardziej nie mogli go kupić. Vision nagle awansował w prywatnej skali druida do niestałej pozycji "Chwilowego najlepszego przyjaciela" -Ależ nie ma co się przejmować przyjacielu. Jakoś damy radę. Mogę sam się obsłużyć? - po czym nie czekając na pozwolenie wydra zeskoczyła na podłogę i pognała do barku, za którego drzwiczkami dosłownie zniknęła. Od razu zabrała się za rekonesans. Odkorkowała z niemałym trudem kilka buteleczek, aby zwąchać ich zawartość. W pamięci sporządzał już sobie kolejność w jakiej będzie się do niej dobierał. -Światów, moja droga. Mówiłem o zniszczeniu światów - odpowiedział Cindy z wewnątrz kredensu przy akompaniamencie podzwaniających buteleczek. - Było to zresztą niedopowiedzenie, bo chodziło mi też o wymiary. Dzięki za poprawkę. A to wszystko jak zwykle zaczyna się od was. Niesamowite że są w rzeczywistości światy, które nie dążą do samozagłady raz w miesiącu. Tym razem jednak ciągnięcie za sobą też sąsiadów. Poszukiwania w składzie alkoholów starka pędziły pełną parą. Tak naprawdę rozglądał się jednak za czymś innym, co powinno znaleźć się w każdym zapleczu konesera dobrej zabawy. Przypraw. Gdy w końcu odnalazł drzwiczki, za którymi się one kryły, niemal zakręciło mu się w głowie. Jego mały, czuły nosek został odurzony wymieszanymi wońmi dodatków do drinków asortymentu pana Starka. Wybrał garści najbardziej aromatycznych i pobudzających nos składników, takich jak pieprz, ostra papryka i cynamon, wymieszał to z solą i jeszcze kilkoma innymi ziołami, aby tworzyć zaimprowizowane imprezowe sole trzeźwiące. Zawinął mieszankę w chusteczkę i wrócił z nią do detektywa, żeby następnie chuchnąć mu nią w nos. Nie były to profesjonalne zioła medyczne, jednak w połączeniu z magią leczącą detektywa powinny sprowadzić go na powrót do rozmowy. -Hej. Spokojnie. Spokojnie. Ile palców widzisz? - zapytała wydra unosząc mu przed nosem wyprostowaną łapkę. - A ty... - zwrócił się do Cindy - ...naprawdę lepiej zrobisz jeśli się od niego odsuniesz. Nie wiem jak ci to mogę prościej wyjaśnić, ale dosłownie od zbyt długiego przebywania w jego obecności możesz zapaść na osobisty przypadek spontanicznej dekapitacji. - wydra wykonała gest jakby podnosiła swoją własną głowę i odstawiała na podłogę obok siebie. - Proszę, przynajmniej półtora metra. Zalecenia lekarza. Zdecydował że nie będzie jej dłużej tłumaczył co ma robić, lepiej wyjaśni jej to być może już przytomny Irvin. W końcu on odkrył tę klątwę pierwszym rzutem oka. Do tego był to jej wybór. Druida po prostu męczyła kombinacja uporu, krótkowzroczności, oraz braku poszanowania dla własnego bezpieczeństwa, którymi cechowała się dziewczyna. To trochę jak obserwować niemowlę raczkujące po parapecie otwartego okna na siódmym piętrze. Wydra wróciła więc do barku, na którego blat zaczęła z niemałym wysiłkiem transportować kolejne szklanki, oraz jedną z lepszych Starkowych Whiskey. Samemu nie poradziła sobie z napełnieniem ich, ale upór nie pozwolił jej przestać próbować, nawet pomimo braku pomocy ze strony zebranych. Do swojej szklanki wrzucił jeszcze plastikową słomkę. - No, to możemy w końcu omówić problem w cywilizowanych warunkach? - zachęcił zebranych do zajęcia zydelków przy blacie, samemu zajmując oczywiście sam blat. Jeżeli ktoś pomógł mu z napełnieniem szklanki, teraz odrobinę przesunął ją w stronę zebranych jak gdyby oferował stuknięcie się. |
| | | Ramzes
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 26/01/2019
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Maj 14, 2019 10:05 pm | |
| Kanapa w dobrze wyposażonym salonie Avengers Tower była najprawdopodobniej najwygodniejszym łożem, na jakim Ramsey miał okazje leżeć od wielu lat. Być może to dlatego był tak nieskory, żeby wstać. Nawet kiedy chłody krążek na czole przyciągnął go bliżej jawy, co zmanifestowało się wyraźnie słyszalnym, a mniej wyraźnie zrozumiałym bełkotem, z którego dało się wyłowić, tylko co poniektóre słowa. - Śpiewające bakłażany! Plan druida na obudzenie Irvina był o wiele lepszy i Lvelias mógł sobie pogratulować spektakularnego sukcesu. Nie wiadomo, czy pod wpływem nadzwyczajnych właściwości, czy po prostu obecności krążka, czarodziej się wreszcie przebudził. Akurat w momencie cucenia, zdecydował się podnieść, potężnie ziewając. Udało mu się wciągnąć całą mieszankę wybuchową, przygotowaną przez wydrę, toteż momentalnie poczerwieniał i spadł z kanapy, kaszląc przeciągle. Mimo ognia w gardle i senności, detektyw miał na tyle instynktu samozachowawczego, by wyciągnąć rękę i ochronić się przed upadkiem. I zrobiłby to, gdyby nie był wciąż związany siecią dziennikarki. Po raz kolejny tego dnia przyrżnął twarzą w podłogę, nabijając sobie dla równowagi guza po drugiej stronie czoła i rozbijając łuk brwiowy. Przynajmniej się uwolnił, bo sieć najwyraźniej nie chciała go dłużej niewolić. Zerwała się, gdy tylko spełniła zadanie dokładania swoich trzech groszy do marnego żywotu detektywa. Przez cały ten czas dusił się przez coś, co można łagodnie określić, jako ognie piekielne w jego krtani. Podniósł się z podłogi czerwony i spuchnięty, jak zadek pawiana po bliskim kontakcie z ulem. - Jeden - wydusił do Lveliasa między kaszlnięciami, pokazując mu, który palec ma na myśli. Łzy zalewały mu oczy rozmazując wizję, a do lewego oka sączyła się krew z rany nad powieką. Wciąż nie mogąc złapać oddechu z powodu kaszlu, doczłapał do barku i złapał pierwszą butelkę z czystym płynem, jaką zobaczył swoim załzawionym spojrzeniem. Miał zamiar przepłukać gardło i pozbyć się nieznośnego uczucia krztuszenia. Niestety dla niego, czterdziestoprocentowy roztwór alkoholu etylowego nie najlepiej się nadawał do tego celu. Zachłysnął się jeszcze bardziej i zapluł siebie oraz barek. Ostatecznie, torsje pomogły mu pozbyć się drażniącego pyłu i usiadł na barowym stołku, ciężko dysząc. Mierzył spojrzeniem przekrwionych oczu wszystkich zgromadzonych w pomieszczeniu, jakby zastanawiał się, kto jest najbardziej winny jego cierpień. Serwetką ocierał krew sączącą się z rozciętej brwi i chociaż się nie odzywał, przez jego głowę przelatywała litania wyjątkowo niecenzuralnych słów, którą klątwa emitowała na zewnątrz. Ich głównym adresatem był aktualnie świat, jako taki, ale znalazło się też kilka epitetów dla Magik, panny Moon i "tej cholernej wydry". Przez ten czas nalał wszystkim obecnym po szklanicy whisky, naszykowanej wcześniej przez Lveliasa. Sam upił solidnego łyka i dopiero wtedy się odezwał. - Dobra, to po kolei - zaczął chrapliwie i skupił wzrok na dziennikarce. - Nie wiem, kim jesteś, ale ktoś ci podrzucił do torby przeklęty przedmiot. Co więcej, jakość tej klątwy sugeruje, że ten ktoś bawi się na mieście w demonologa. Radzę uważać. Nie było to miłe dla ucha, bo po wcześniejszych wydarzeniach, jego głos przywoływał na myśl przejeżdżającą po żwirze, nabijaną szklanymi odłamkami pałkę. Znowu popił, krzywiąc się, gdy alkohol popłynął podrażnionym gardłem. - Panie Vision - zwrócił się do androida, - chętnie dowiem się, dlaczego przybyła do mnie emanująca demoniczną magią kobieta, która potrafi zaklętym mieczem rozcinać sobie przejścia między wymiarami i opowiada o magicznych połączeniach, zagrażających światom. Przy okazji informuje mnie, że ta sytuacja ma być powodem wynajęcia moich usług przez Mścicieli. Mogę się mylić, ale nie tak daleko stąd jest dom Stephena Strange'a, a on doskonale nadaje się do takich zadań. Dopił resztę bursztynowego płynu w szklance i chyba się uspokoił. Odwrócił się teraz do Lveliasa i zmrużył oczy emanując wyraźną niechęcią do gryzonia. - Ty zaś, łasico - ton detektywa nadał temu słowu wiele negatywnych konotacji, - skoro wiesz, co się dzieje, to może nam to wyjaśnisz. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Maj 18, 2019 8:00 pm | |
| - Nie miałem co do tego wątpliwości z chwilą, w której postanowiłaś do nas dołączyć panno Moon. W odpowiedzi na zarzut o marnotrawienie czasu mogę powiedzieć zaś tylko jedno. Mamy co najmniej tygodnie, miesiące, a może nawet całe lata nim dosięgną nas ewentualne konsekwencje nie podjęcia żadnych działań. I to pomimo tego, iż niebezpieczeństwo jest naprawdę olbrzymie. Tych kilka minut poświęconych na ugoszczenie przybysza odległych krain w żaden sposób tego nie zmieni. Pan Ramsey znajduje się zaś właśnie pod opieką pana Lveliasa i jestem przekonany o tym, że za chwilę będzie mógł kontynuować z nami dyskusję. – jego ton uległ już wyraźniej zmianie. Nie był tak oschły i może nieco sztuczny jak wcześniej. Wyrażał więcej emocji i w żadnym razie nie miał na celu ponownego skarcenia nadgorliwej dziewczyny. Wręcz przeciwnie. Był pełen wyrozumiałości. Skąd ta nagła zmiana? Nawet jeśli Cindy wciąż nie wzbudzała zaufania, to już sam fakt, iż mimo wszystko zdecydowała się udać razem z nimi świadczył o zaangażowaniu i trosce o losy wszystkich. I zmierzała się tego trzymać nawet pomimo przeciwności. Vision potrafił to docenić. Avenger zajął miejsca na jednym z foteli, wcześniej sprawiając, że jego peleryna kawałek po kawałku zniknęła. Założył nogę na nogę i z zainteresowaniem przyglądał się poczynaniom małego stworzenia, które postanowiło wziąć sprawy w swoje łapki. Mściciel nie oponował, najwyraźniej wierząc, iż druid wie na co się porywa i ze wszystkim sobie poradzi. Bacznie obserwował także kolejne wydarzenia, które ostatecznie doprowadziły do wybudzenia detektywa. A gdy przyszło ciche zaproszenie do podejścia w stronę barku, nie zawahał się ani na chwilę. Być może ku zaskoczeniu wszystkich nie powstrzymał Ramzesa, gdy ten rozlewał wybrany przez wydrę trunek także do jego szklanki. Zamiast tego, gdy ta była już napełniona, ostrożnie ją chwycił i skierował w stronę ust. Wziął mały łyk i odstawił na miejsce, jakby to było coś zupełnie normalnego dla istot takich jak on. - Nasze dotychczasowe kontakty z Doktorem sprawiły, że mamy co do jego osoby olbrzymie wątpliwości i doszliśmy do wniosku, by dopóki w ten czy inny sposób nie zostaniemy do tego zmuszeni trzymać go od tego z daleka. Niestety nie możemy również skorzystać z usług Scarlet Witch, która w wyniku zadanych jej obrażeń podczas obrony zgromadzonych na konferencji w Waszyngtonie jeszcze przez jakiś czas wyłączona będzie ze wszelkich działań drużyny. – pozwolił sobie nie wchodzić w szczegóły wykluczenia obu tych osób z działań ściśle związanych z magią, w przypadku Wandy decydując się nawet na niewielkie, choć podszyte nutą prawdy, kłamstwo. Te wyjaśnienia nie zaspokoją ciekawości żadnej ze stron, lecz na jakiś czas powinny odsunąć dalsze pytania. Zwłaszcza, że syntezoid nie zamierzał dawać swoim gościom czasu na zabranie głosu, natychmiast przechodząc do kolejnej wypowiedzi. - Na nasze szczęście zadanie nie wymaga obecności tak potężnych użytkowników sztuk magicznych. Wszystkie posiadane przez nas informacje wskazuje, że każda nieco bardziej uzdolniona w tej dziedzinie osoba lub taka posiadająca broń o magicznych właściwościach będzie w stanie nam pomóc. Pan jest jedną z nich. Gdy tu rozmawiamy, poprzez naszych przyjaciół w różnych częściach globu próbujemy także nawiązać kontakt z kilkoma innymi. – to o ile się nie mylił również było po części nieprawdą. Od czasu pierwszego spotkania z Magik nie mieli możliwości w pełni poświęcić się temu zadaniu. Na każdym kroku pojawiają się coraz to nowsze i coraz to większe zagrożenia czy inne wydarzenia. Atak na Houston, dziwny stwór na ulicach Nowego Jorku, konferencja odnośnie przyszłości mutantów, Sentinele… A to i tak tylko te z ważniejszych. Dopiero teraz też, po powrocie Clinta z Asgardu, mogą pozwolić sobie na przeprowadzenie niektórych działań związanych ze zniszczeniem połączenia między ich światem, a tym z którego pochodzi Magik. A przynajmniej ta jej konkretna wersja. To też przypomniało mu o tym, że warto byłoby skontaktować się z X-Men i zapytać o mutantów, którzy według kobiety mogą posiadać magiczne zdolności. Spróbuje też pewnie złapać Wiccana. Jeśli nie po to by bezpośrednio go do tego zaangażować, to spytać czy nie zna kogoś o wymaganych zdolnościach. Vision wszystkie te plany notował w swojej pamięci, by zabrać się za ich realizację, gdy tylko będzie to możliwe. - Kobieta, która się do pana zgłosiła to pochodząca z innej rzeczywistości mutantka imieniem Magik. To dzięki niej wiemy o tym zagrożeniu. Wiele z przedstawionych przez nią tez udało nam się potwierdzić. Inne ze względu na skomplikowaną naturę problemu stanowią większe wyzwanie, ale do tej pory nie mamy żadnych podstaw, by uważać jej słowa za nieprawdziwe lub mające na celu wprowadzić nas w błąd. – omówienie wielokrotnie już wspominanego niebezpieczeństwa rozpoczął od kilku słów wstępu bardziej dla Cindy i Lveliasa, a które miały też pokazać, iż nie działają wyłącznie na podstawie opowieści zupełnie nieznanej im persony i zadali sobie trud, by sprawdzić prawdziwość tego czego się dzięki niej dowiedzieli. - W gruncie rzeczy sprawa dotyczy tego, iż według Magik nasz świat powstał, gdy ktoś w jej wymiarze postanowił zabawić się w Boga i w nieznany tamtejszym bohaterom sposób zmienił bieg zdarzeń. Domyślam się, iż w grę wchodzi manipulacja czasem i to na wielu różnych płaszczyznach, lecz akurat nie jest to rzeczą w tym wszystkim najistotniejszą. Sęk w tym, iż w chwili, gdy udało im się odkręcić skutki ich „Ziemia” i wszystko inne wróciło do stanu sprzed zmian. Prawie. Ponieważ ta alternatywna wersja ich świata wciąż istnieje i ma się całkiem dobrze. To rzeczywistość, w której żyjemy my. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że oba te światy są ze sobą powiązane. Współdzielimy niektóre części historii, wydarzenia od nas wpływają na nich i na odwrót, co w konsekwencji grozić może poważnymi konsekwencjami. Punktami łączącymi te rzeczywistości są miejsca, przedmioty, a może nawet i osoby, będące olbrzymimi ośrodkami mistycznej energii i rozlokowane są one całym globie. Niektóre są w ruchu, niektóre pozostają w miejscu. Mamy listę tych drugich, będących najważniejszymi połączeniami i to nimi w pierwszej kolejności planujemy się zająć. Tu właśnie wkraczają osoby takie jak pan panie Ramsey. – starał się dobierać słowa w taki sposób, by całość była zrozumiała dla osób, które na co dzień nie mają do czynienia ze sprawami tego typu i miał wrażenie, że dobrze się z tego wywiązał. Wiedział jednak, że całość wciąż mogła być dość chaotyczna i bez dodatkowych wyjaśnień się nie obędzie. W razie wątpliwości posiłkował będzie się fragmentami zarejestrowanych dotychczasowych spotkań z Magik. Tymczasem po krótkiej przerwie na przyswojenie tych wszystkich informacji przez pozostałych Vision zwrócił się do druida. - Czy to o czym do tej pory wspomniałem, pokrywa się z twoim poselstwem, Lveliasie? – po zadaniu pytania ponownie sięgnął po szklankę z napojem alkoholowym i pociągnął kolejny łyk, po czym znów odstawił ją na swoje miejsce. |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Maj 20, 2019 6:28 am | |
| Obserwując zachowanie swoich towarzyszy, Cindy postanowiła pozostać na kanapie i nie przyłączać się do barowej degustacji. Z wielu powodów unikała alkoholu. Przede wszystkim obawiała się tego, jak podobna używka mogłaby wpłynąć na jej koordynacje ruchową i czy przypadkiem powstałe zmiany nie okażą się trwałe, pozbawiając ją posiadanych mocy? Poza tym Silk nie potrafiła na zawołanie „wyłączać” swoich niezwykle czułych zmysłów, co z kolei sprawiało, że pewne aromaty były dla niej zbyt silne, a w konsekwencji nie do zniesienia. Pająki na co dzień nie degustowały w mocnych trunkach, a praktyczne podejście do tematu, podpowiadało stażystce aby pozwolić jakiemuś innemu „obdarowanemu” przetestować ewentualne konsekwencję kaca. Na przykład mógłby to być brat. Obecnie zaś na powściągliwość dziewczyny wpływały nie tylko osobiste uprzedzenia, ale także kilka innych czynników. Po pierwsze wciąż nie wiedziała czy powinna była czuć się pełnoprawną członkinią tej misji? Jej dalsza obecność tutaj zależała od decyzji detektywa, chodź dziwnym trafem android który wcześniej postawił taki warunek, teraz w ogóle nie poruszył tej kwestii, od razu przechodząc do omawiania szczegółów zadania jakie chciał postawić przed panem Ramsey’em. Albo o tym zapominał albo w ogóle miał zwyczaj w niczym się nie spieszyć. Jego wyjaśnienia okazały się zresztą kolejnym powodem by trzymać się z daleka od zawartości baru. Cindy nawet na trzeźwo nic z nich nie rozumiała i raczej wątpiła aby dawka alkoholu pozwoliła jej lepiej kojarzyć usłyszane fakty. Obce wymiary i ich świat rzekomo stworzony przez kogoś o wątpliwych kwalifikacjach? Czyli że istnienie ziemi jest jedynie działem przypadku, a nie jakimś naturalnym procesem? Informacja iż w rzeczywistości jest się jedynie kopią czegoś innego, raczej nie zalicza się od tych podnoszących na duchu. Poza tym, co w takim przypadku oznacza że „udało im się odkręcić skutki działania rzekomego stwórcy”? Dla Silk w żaden sposób nie układało się to w spójną część. Podobnie zresztą jak wspomniane poważne zagrożenie, którego ewentualne skutki miały dać o sobie znać dopiero za kilka lat. Coś jak katastrofa ekologiczna, jednak w tym przypadku jej odwrócenie nie zależało od losów całej ludzkości, a jedynie od działań garstki ludzi. Teoretycznie takie myślenie powinno być krzepiące, bo tych kilku łatwiej zmobilizować niż całą populację, ale z drugiej strony osoba detektywa Ramzesa i uratowanie świata, brzmiały jak swoje przeciwieństwa. Ostatecznie stażystka postanowiła nie dzielić się swoimi przypuszczeniami, czekając aż android przejdzie od ogółu do szczegółu, mówiąc wprost czego też oczekuje od zebranych. On albo świstak. Być może wówczas całe zadanie okaże się dużo banalniejsze niż wskazywałaby na to jego poważna otoczka. Zresztą chyba nie trzeba znać całej tej filozofii by wykoć misję? Wspomnienie małego zwierzaka sprawiło iż Silk zwróciła swój wzrok w stronę bobra, przez jakiś czas przyglądając się jego bezradnym bojom z butelką. Przynajmniej ów widok utwierdził ją w przekonaniu że o losy Ziemi może być spokojna. Jeśli dla jej ratowania planety wysłano akurat takiego druida, to musiało to znaczyć iż zagrożenie jest znikome lub żadne. Stażystce wydawało się to bardzo zabawne. Ewolucja która pozwoliła futrzakowi opanować mowę i umiejętności przemieszczania się między wymiarami, a nie dała mu przy tym dłuższych łap. Najwyraźniej ta ostatnia poskąpiła przybyszowi również zdolności od perspektywicznego myślenia. Przecież gdy już wreszcie uda mu się przelać zawartość butelki do kieliszka, napicie się z niego będzie dla stworzonka równie wielkim wyzwaniem jak przewrócenie butelki. Cindy mimochodem zaczęła rozglądać się po barze w poszukiwaniu tak jakiś naparstków, swoimi wymiarami mogącymi odpowiada rozmiarom zwierzaka. - Z deszczu pod rynnę, co? - Zauważyła głośno stażystka opisując starania druida. Chwile później dostrzegła to czego poszukiwała. Słomki. Biorąc w dłonie jedną z długich rurek, Silk najpierw uformowała ją w odpowiedni kształt przypominający odwrócone „V” o nierównych bokach, po czym wykonała perfekcyjny rzut, dzięki któremu dłuższa końcówka słomki wylądowała w szyjce butelki z jaką zmagał się gryzoń. - Nie a za co. - Powiedziała Cindy, uprzedzać podziękowania z strony druida. |
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sro Maj 22, 2019 10:05 am | |
| Po terapii uderzeniowej detektyw podniósł się z kanapy tak szybko, że leżące na nim zwierzątko poszybowało dalej i spadło z łoskotem z kanapy. Nie zrażone jednak tym faktem, odnotowało to w myślach jako sukces i ruszyło z powrotem w kierunku baru. Cierpliwie wysłuchał uwag detektywa odnośnie klątwy Silk. I zdecydował się niczego już nie dodawać. Swoją opinię wygłosił zresztą już wcześniej. -Wspominał mi o tym. - odpowiedziała na wzmiankę o doktorze Dziwnym wydra, jednocześnie dziękując skinieniem głowy Silk, która zdecydowała się też jej pomóc ze słomką. - Dzięki dziecko, niech ci się ta dobroć w dzieciach zwróci. Wracając, Stephen wspominał mi że padł ofiarą dość paskudnego uroku tamtego dnia. Uroku, którego skutki odczuwał jeszcze długo po pojmaniu Amory. Właściwie dopiero ostatnio zdał sobie sprawę z jego istnienia, dlatego zaklęcie dopiero traci na mocy. Sam Sorcerer Supreme nie uważa się obecnie za osobę godną zaufania do odwołania. Całe szczęście macie jeszcze nas. -wskazał łapką na siebie i Irvina. Na wzmiankę o tym że każda jakkolwiek magiczna osoba byłaby w stanie pomóc, więc ostatecznie nawet oni się nadadzą, burknął coś pod nosem i głośno siorbnął ze słomki. Reszty słuchał już z niemałym zaciekawieniem. Okazywało się że ktoś ubiegł go w roli proroka apokalipsy na ziemi, a tym kimś była nawet osoba z drugiej zainteresowanej rzeczywistości. Był tym trochę zasmucony, bo wręcz uwielbiał głosić wieści o zagładzie. No nic. Nie ta międzywymiarowa katastrofa, to następna. W przyszłym miesiącu może coś. Tak czy siak słuchał tego dość uważnie. Już z całkiem profesjonalnych powodów. Do wielu z tych informacji nie miał wcześniej dostępu, a wszystko to mogło się potem przydać. W zamyśleniu kiwał głową, gdy to co słyszał zgadzało się z jego wersją, oraz wyglądał na zmartwionego gdy dowiadywał się o nowych fragmentach. W końcu jednak poproszono go o zdanie. Odsunął wypitą szklankę i gestem poprosił o dolewkę. Potem przechadzając się po blacie zaczął mówić. -Tak. Pokrywa się to znacznie z zagrożeniem o którym mówiłem. Te fragmenty, o których ja jednak nie miałem pojęcia napawają mnie niepokojem. Opowiem wam więc o tym co mi udało się odkryć, nie mając dostępu do eksperta zza drugiej połowy rzeczywistości. Pominę to co już zostało powiedziane i dodam najważniejsze szczegóły. - wziął sporego łyka ze słomki, jeżeli do tego czasu ktoś mu ją napełnił. - Od pewnego czasu w Otherworldzie obserwowaliśmy pozornie niezwiązane zjawiska nadpisywania rzeczywistości. Na mniejszą lub większą skalę, za każdym razem uwikłana w to była potężna energia mająca swe pochodzenie w znacznej części poza naszą rzeczywistością. Wspólnie z wieloma znamienitymi magami, w tym Merlinem we własnej osobie odkryliśmy straszną prawdę. Nasza rzeczywistość znalazła się zbyt blisko innej w multiversie i teraz wzajemnie wpadły we własne pola przyciągania lecąc ku sobie na łeb na szyję. Te "odpryski", jak je zwykliśmy nazywać, jeśli je u siebie zauważyliście, są efektem zbliżania się rzeczywistości. Wydarzenia naszych świata przepisują się na wzór tych ich. Mogę jedynie zakładać, że po tamtej stronie występuje podobny fenomen. Naszą konkluzją było to, że gdy rzeczywistości zderzą się ze sobą, ta która jest potężniejsza i stabilniejsza energetycznie narzuci drugiej swoja formę, całkowicie ją asymilując. Dla słabszej oznaczać to będzie oczywiście kres istnienia. -podczas wykładu zwierzątko starało się przechadzać po blacie nonszalancko gestykulując, lecz wydrza fizjonomia nie do końca na to pozwalała. Ostatecznie zrezygnowała z tego całkowicie i zabrała kolejny łyk ze szklanki. - Do tego momentu niepewnym pozostawało która z rzeczywistości jest stabilniejsza. Informacja o tym że nasze światy są jedynie kopią tamtejszych jednoznacznie rozstrzyga ten dylemat. Tłumaczy też czemu znalazły się tak blisko. -teraz zwrócił się wprost do Visiona. - Zdawaliśmy sobie sprawę z istnienia ognisk o których wspominasz i pozwoliłem sobie już na podjęcie pewnych kroków. Są one głównymi pomostami między rzeczywistościami i zerwanie ich rzeczywiście może odegnać katastrofę. W Otherworldzie nie znajduje się żadne z nich. Wszystkie znane mi są obecnie Midgardzie. Można by zapytać księcia Thora czy u nich nie dzieje się nic podobnego, ale ja sam w to powątpiewam. Jestem więc zmuszony operować na obcych wodach, które dla moich ludzi są zupełnie nieznane. Dostępna nam magia pozwala mi, oraz w pewnym stopniu moim ludziom, identyfikować ruchome ogniska o których wspominałeś. Są to żywe istoty stąpające po tym świecie. Jakiś czas temu wysłałem grupy zwiadowców mające na celu zlokalizowania, a ostatecznie eliminację ich, jednak bez skutku. Moi bracia nie umieją poruszać się po tym świecie. Z jedną grupą doszczętnie straciłem kontakt, co karze mi przypuszczać że jako jedyni dosięgnęli swojego celu. Stąd przyszedłem prosić was o pomoc. Potrzebuję środków, przewodników i wszystkiego z czym jeszcze możecie pomóc. Założyłem że "Najwięksi Bohaterowie Ziemi" będą najodpowiedniejsi do zwrócenia się o pomoc. Mam nadzieję że nie pomyliłem się bardzo. W gardle mu zaschło od tego gadania, więc musiał się znów napić. W międzyczasie spojrzał na wyrazy twarzy rozmówców, co sądzą o jego słowach. |
| | | Ramzes
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 26/01/2019
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Maj 23, 2019 6:07 am | |
| Ramzes milczał słuchając to androida, to wydry. W międzyczasie uzupełniał puste szklanki rozmówców, uśmiechając się na widok słomki, za pomocą której Cindy ułatwiła życie wygadanemu zwierzakowi. Analizował słowa Lveliasa dotyczące jego świata i Merlina. 'Heh! Prędzej Otterworld' zaśmiał się w duchu. 'Kto by pomyślał, że legendy arturiańskie, to nie legendy.' Poza tym głównie kiwał głową łącząc ze sobą fakty. - Z tego, co mówiła mi Magik - wtrącił detektyw, - usunęli u siebie wszystkie połączenia, więc zostały tylko te u nas. Podobno umacniają się z czasem, więc im dłużej będziemy zwlekać, tym ciężej będzie się nam ich pozbyć. Słuchając dalszych wywodów druida, Ramsey rozchmurzył się. Jeśli magowie z Otherworld opracowali sposób na wyszukanie lokalizacji międzywymiarowych wiązań, nie powinni mieć wielkich problemów z szybkim załatwieniem sprawy. No może poza tym, które znajduje się w Latverii. Przekonanie Doktora Dooma do współpracy pozostawi Mścicielom. Nie jego działka. Podczas tych przemyśleń Lvelias kontynuował i jego słowa sprawiły, że w głowie Irvina rozległy się dzwony alarmowe. 'Zaraz! Jak to usunąć?!' Nie chciało mu się wierzyć, że oni na serio wysyłali oddziały średnowiecznych skrytobójców do usuwania osób będących źródłami połączeń. W sumie trochę się cieszył z nieporadności mieszkańców Otherworldu w nowym millenium, jeśli tak faktycznie było. Postanowił od razu rozwiać wątpliwości. - Dobra, po kolei - zabrał głos Ramzes. - Połączenia, których źródłem są przedmioty, albo miejsca, najłatwiej usunąć przez zniszczenie elementu, ale ludzi, będących odpryskiem nie trzeba, jak to ująłeś, eliminować. Po drugiej stronie załatwili to za pomocą antymagicznego miecza, ale myślę, że poradzę sobie z rozpleceniem takich magicznych więzów, bez skutków ubocznych dla zainteresowanych. Specjalizuję się w niszczeniu magii, głównie w postaci klątw i uroków, niemniej z czymś takim też sobie poradzę. To jest, jak podejrzewam, powód kontaktu ze strony Magik. Co więcej, mój wzrok pozwoli na bezbłędne zidentyfikowanie celu, jeśli go zobaczę. - Spojrzał na Visiona. - Z tego, co wiem, znacie lokalizację stacjonarnych połączeń i jest ich cztery. Z nimi nie powinna być potrzebna pomoc ani moja, ani kolegi - wskazał na Lveliasa. - Wystarczy dość silny energetyczny atak, który zniszczy to, co robi za wymiarowe więzy. Z ruchomymi będzie ciężej, bo jest ich minimum pięć i jak znam swoje szczęście, to większość będzie żywymi istotami, w związku z czym, przydadzą się specjaliści w dziedzinie magii. Jeśli dysponujesz odpowiednio uzdolnionymi osobami w grupach, które tu wysłaliście - zwrócił się ponownie do druida. - Wystarczy przydzielić im tutejszego przewodnika, który pokieruje ich po nowoczesnym świecie. Chociażby obecną tu z nami, młodą damę, która, jeśli się nie mylę, chce pomóc - wskazał Cindy ruchem głowy. 'Młodą damę, która wciąż się nie przedstawiła' dodał zgryźliwie w myślach. Chociaż musiał przyznać, że jest dość nieustraszona, jak na cywila. Być może szansa na na napisanie artykułu wartego Pulitzera, tłumiła jej instynkt samozachowawczy. 'Bardzo młoda, jak na reporterkę, więc chce się wykazać. Ta rozmowa, to zapewne manna z nieba.' Gdyby tylko czarodziej nie spędził ostatnich kilku minut w bólu, lub nieprzytomności, wiedziałby jak bardzo jego wnioski mijają się z prawdą. A tak, trwał w błogiej nieświadomości, ciesząc się ze swojej umiejętności dedukcji. - Rozumiem, że możemy liczyć na twoja pomoc, panno... - zawiesił głos w oczekiwaniu na odpowiedź dziewczyny. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Nie Maj 26, 2019 7:04 pm | |
| Nie przerywał żadnemu z nich. Z uwagą słuchając wypowiedzi wydry oraz detektywa i odnotowując sobie w pamięci wszelkie nowe informacje, a także tematy, które chciałby jeszcze poruszyć. Przemówił więc dopiero, gdy miał pewność, że obaj na tą chwilę powiedzieli wszystko co chcieli. - Moon. Cindy Moon. Musiałeś być już nieprzytomny, gdy młoda dama się tym z nami podzieliła. – w pierwszej kolejności przedstawił dziewczynę. Resztę pozostawiając już w jej rękach i płynnie przechodząc do następnego wątku. - Zgadzam się z panem Ramseyem. Żadnego zabijania osób, które prawdopodobnie częściowo nawet nie są świadome tego czym są. Jeśli pan Ramsey mówi, że jest inne wyjście, to go spróbujemy. Dasz radę przekazać swoim ludziom, by niczego takiego więcej nie próbowali? I oczywiście możesz liczyć na naszą pomoc. Nawet jeśli nie będziemy w stanie zwolnić do pomocy kogoś z nas, to zwrócimy się do naszych sojuszników i znajdziemy rozwiązanie. – odparł niejako w odpowiedzi na słowa obojga zaangażowanych rozmówców, zerkając to raz na jednego, raz na drugiego. I po chwili na ewentualną reakcję, ponownie zabrał głos. - Z trzema z tych wiązań nie powinno być większych problemów. Ten pojawia się dopiero przy ostatnim z nich, ponieważ jego położenie jest, jakby to powiedzieć… mocno niefortunne. – prawdę mówiąc nawet to stwierdzenie można było nazwać niedopowiedzeniem roku. Ze wszystkich możliwych miejsc jedno z połączeń musiało znaleźć się akurat tam. W siedzibie jednego z największych przestępców i tyranów stąpających po powierzchni planety, z którego umysłem mierzyć się mogło zaledwie kilka osób. – Nie możemy tam działać we własnym imieniu. Wszelkie skierowane oficjalnymi ścieżkami prośby bez wątpienia natychmiast zostaną odrzucone. A nieupoważnione wtargnięcie na teren Latverii, co dopiero do Castle Doom, przez kogokolwiek kogo można połączyć z nami lub właściwie kimkolwiek innym zostanie uznane za atak na niezależne państwo i zapoczątkuje kolejny konflikt. Tego nam nie potrzeba. – rozwiązanie tej trudnej sytuacji wymagać będzie długich przemyśleń i negocjacji, które i tak w ostatecznym rozrachunku mogą zdać się na nic. Może Sue i Reed będą w stanie w jakimś stopniu pomóc. Najpierw jednak uporają się z pozostałymi trzema wiązaniami między światami. Na szczęście jedno z nich znajduje się właściwie tuż pod nosem, a dwa pozostałe w krajach zjednoczonych w ramach ONZ. To dawało Mścicielom możliwość w miarę swobodnego działania, choć i tak dobrze będzie wysłać odpowiednie zapytania do tamtejszych władz. - Jesteś pewien, że do zniszczenia połączeń wystarczy atak energetyczny? W trakcie ostatniej rozmowy z nami Magik nie była w stanie tego potwierdzić. – sprawdzenie tego będzie łatwe, ale mimo to wolał już teraz mieć na ten temat pewne informacje, bo jeśli to prawda, to będzie mógł zająć się tymi miejscami osobiście, bez angażowania pozostałych członków drużyny i odrywania ich od innych obowiązków. Zwłaszcza, że aż trzy z tych połączeń geograficznie znajdują się w jednym regionie. Mała drużyna złożona z dwóch-trzech osób poradzi sobie z tymi w Transii oraz Rumunii i w gdyby nie było innego wyjścia miałaby niewielkie szanse zniszczyć to wewnątrz pałacu Dooma. |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Maj 27, 2019 9:47 am | |
| Cindy z całych swoich sił starała się nadążać za toczącą się dyskusją, jednak czego by nie robiła, wykład gadającego świstaka brzmiał dla niej niczym bełkot, sprowadzając się do absurdalnego stwierdzenia jakoby „rzeczywista rzeczywistość, rzeczywiście była istotą rzeczy”. Zwierzak nie troszczył się zupełnie o to by swoją wypowiedź uzupełnić o przykłady, dzięki którym stanie się ona zrozumiała dla laików w dziedzinie odrębnych wymiarów i innych światów. Najwyraźniej zresztą nie musiał tego robić, ponieważ pozostali uczestnicy dyskusji, z wyjątkiem Silk, wypowiadali się z pełną swobodą, tym samym zdradzającą rozeznanie w temacie. Jedynym jasnym aspektem rozmowy prowadzonej w salonie był dla stażystki wyraźny sygnał od detektywa, odnośnie jej ewentualnego udziału w misji, co prawdopodobnie definitywnie zamykało sprawę odesłania jej z wieży. - Co to znaczy że wymiary wpływają na siebie? Czyli że istnieje gdzieś świat, w którym elegancki i zadbany detektyw zastanawia się właśnie dlaczego na jego twarzy pojawił się siniak, choć nie pamięta by kiedykolwiek się uderzył? Albo inny, taki w którym stroniąca od ludzi wydra, taka która nigdy nie miała kontaktu z cywilizacją, a tym bardziej z stanowiącym jej dorobek alkoholem, nagle zatacza się pijana nad potokiem? – Spytała dziewczyna, próbując na chwilę cofnąć dyskusję do miejsca w którym ona jeszcze „nadążała”. Co prawda w swojej zawodowej karierze Cindy wciąż daleka była od pisania artykułów, póki co jedynie odwalając w redakcji brudną robotę, ale i bez tego doskonale zdawała sobie sprawę jak należy zwracać się do czytelników, którzy nie zawsze dysponowali ta samą wiedzą co autor. W tym przypadku to ona robiła za wspomniana czytelniczkę, jednak wszystko wskazywało na to iż wśród Avengers powszechnie uznawane zasady komunikacji nie funkcjonowały. Tutaj każdy powinien być na bieżąco i tyle. Niespodziewanie cała dyskusja zeszła na temat ewentualnej eliminacji, likwidacji czy taż pacyfikacji niewygodnych elementów, czyli czynności, których nikt poza androidem nie odważył nazwać się wprost, mówiąc o zabijaniu ludzi. Silk niemal natychmiast spojrzała w wyrzutem na detektywa, nie rozumiejąc dlaczego ten od razu nie oprotestował takiego rozwiązania? Po bobrze trudno było się spodziewać typowo ludzkich uczuć, jednak w jej opinii pan Ramsey powinien zareagować. Pomijając już samo okrucieństwo zaproponowanego przez zwierzaka rozwiązania problemu, pozostawała jeszcze niezwykle delikatna kwestia tego, na ile dokładnie szczurza mordka był w stanie wskazać swoje cele? Zdaniem Cindy w tym przypadku margines błędu był olbrzymi, a możliwość iż ucierpią osoby postronne, niemal pewna. Zresztą trudno było obwiniać kogokolwiek za pełnienie roli jaką co poniektórym przypisywano w czasie dyskusji toczącej się na górnych piętrach wieży Mścicieli. - Jak się zostaje tym całym między - wymiarowym łącznikiem? – Zainteresowała się Cindy usiłując podkreślić swój tok rozumowania, ewentualnie upewnić się że rozmawiają o osobach do szpiku złych, takich które celowo prą do zniszczenia światów. Na szczęście okazało się iż sam android został zaprogramowany tak by liczyć się z ludzkim zżyciem, w skutek czego świstak już teraz mógł czuć się przegłosowanym. - Pomogę. – Potwierdziła stażystka, odpowiadając na pytanie detektywa, na chwile pomijając własną motywację, zgodnie z którą ważniejsze niż samo ratowanie świata, w co biorąc pod uwagę podniosłość obecnego zebrania, wciąż do końca nie wierzyła, był dla niej fakt iż lubiła pana Ramseya. A przy okazji uważała go za ofermę, który z całą pewnością sam nie da sobie rady. Pozostawało jedynie pytanie, czy zaprezentowany przez dziewczynę przejaw niekompetencji, widoczny w zadawanych przez nią pytaniach, przypadkiem nie sprawi że oferta detektywa szybko stanie się nieaktualna – To znaczy pomogę panu, chociaż przyznaje że nie do końca rozumiem w czym. Oczywiście pod warunkiem że nie planujemy zostawiać za sobą krwawych śladów. Na wszelki wypadek Cindy postanowiła już ani słowem nie wspominać o tym iż nie wie czym jest Latveria, podobnie zresztą jak nie ma pojęcia o aktualnej sytuacji politycznej, która mogła mieć wpływ na realizowane przez nich zadanie. Zresztą, cały czas pozostawała w przekonaniu ze z swoimi wizjami nie wyjdą poza Nowy Jork. - Czy Avengers jako organizacja jest uprawniona wystawić zwolnienie z pracy? – Głośno zastanowiła się stażystka, rozważając jak wytłumaczy przełożonemu ewentualną nieobecność. |
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Maj 27, 2019 11:33 am | |
| Mała wydra zaczynała powoli przypuszczać że te dziwne głosy w jej głowie nie należą ani do niej, ani do żadnego z jej pozostałych stałych rezydentów. Czyżby zyskała nowego kolegę? Musiała przyznać że jego zdolność oceny bieżącej sytuacji była wręcz nieprawdopodobna w porównaniu do głosów które na przykład do znudzenia opowiadały o tajnych konspiracjach panującego rządu. Hipoteza Cindy nie była wcale głupia. Druid poważnie ją rozważył. Przez chwilę poczuł się nawet winny zdrowia ewentualnych bogu ducha winnych zwierząt w innych rzeczywistościach i po raz tysięczny postanowił sobie że jutro definitywnie kończy z piciem. - To bardzo śmiała hipoteza. Przyznam że zdarzało mi się po sporym chlańsku obudzić zupełnie trzeźwym, więc coś w tym może być. Nigdy jednak nie zarejestrowaliśmy tak subtelnych odprysków. W tym przypadku elegancki i zadbany detektyw obudziłby się w swoim obskurnym mieszkaniu ze swoją obskurną garderobą na ciężkim kacu. Nawet nie zauważyłby że coś dziwnego się stało, bo z jego perspektywy byłby taki od zawsze. Dopiero jego bliscy mogliby zauważyć różnicę. Zależy oczywiście od skali wpływów. Oni również mogliby zostać przepisani razem z nim. W obliczu tego fenomenu żadne z nas tu obecnych nie może być pewnym że coś takiego już nie nastąpiło i czy na pewno jesteśmy oryginalnymi wersjami siebie! A to dobre! Mocno się rozgadał, jednak pseudonaukowe hipotezy były niejako jego konikiem, a dziewczyna pociągnęła za czułą strunę. Ostatnią tezę wygłosił z niemałym rozbawieniem. Pomimo wagi tych słów wydra zdawała się uważać je za najprzedniejszy dowcip. W pewnym momencie jego nowy głos z głowy się czymś zacietrzewił i powstała osobna półdyskusja na temat przewagi zabijania nad niezabijaniem ofiar tego zjawiska. Wydra wyglądała na zdziwioną tym tematem. Dopiero po chwili wymiany zdań poprawiła: -Na Danaan, usunąć ogniska, nie ludzi! Do tego w ostateczności! Ostrzegano mnie że midgardczycy to krwawe bestie, ale weźcie na wstrzymanie! Owszem, może się okazać że dla dobra czasoprzestrzeni światów trzeba będzie ich zlikwidować, tylko wtedy! Miałem kilka nieortodoksyjnych pomysłów jak możnaby temu zaradzić bez większej szkody dla ofiar, ale jeśli uważasz Irvinie że możesz rozwiązać połączenie, byłbym szaleńcem, gdybym z tego nie skorzystał. Ostrzegam tylko że nie wszyscy mogą pójść po dobroci. Dla typowego mieszkańca midgardu taki los to tylko kłopot, którego pewnie z chęcią się pozbędą, ale potrafię wyobrazić sobie przypadki gdy dane indywiduum będzie potrafiło sięgnąć po zapasy kosmicznej energii, których jest kotwicą. Domorosły mag, niestabilny mutant, przedstawiciel obcej rasy żyjącej na ziemi. Mogą nie chcieć się rozstawać z taką mocą. To tylko przykłady, ale nie jest o nie ostatnimi czasy wcale trudno. Zakładam że to właśnie spotkało moich ludzi. W tym przypadku ta sprawa jest dla mnie osobista. Co do tego jak człowiek staje się łącznikiem, panienko Cindy, nie mam pojęcia. Wydaje mi się że są to osoby niemal identyczne do siebie samych z obydwu światów. Może wręcz skrajnie inne. Musiałbym zbadać któregoś by się dowiedzieć. Uważnie wyczekiwał wypowiedzi detektywa w kwestii zrywania połączeń. Lvelias wiedział że specjalnością Ramseya było zdejmowanie magii, więc nie mogli trafić na lepszego eksperta. On sam uważał że zerwanie połączeń będzie raczej skomplikowaną i delikatną procedurą, ale po co bawić się skalpelem, jeżeli zwykła piła łańcuchowa da radę. Osobiście nigdy nie przeprowadzał operacji piłą łańcuchową, ale chciałby to kiedyś zobaczyć. -Niestety mamy spore braki kadrowe. Z żalem stwierdzam że jestem jedynym biegłym użytkownikiem magii w Warowni. Merlin tymczasem zajmuje się innymi sprawami wielkiej wagi naszego świata, więc na razie nie możemy na niego liczyć. Moi ludzie dysponują specjalnym sprzętem, który z pewną dokładnością jest w stanie tropić żywe odpryski. Po zlokalizowaniu celu mieli nawiązać kontakt ze mną abym przejął sprawę. Sami wiecie jak do tej pory się to skończyło. Widzę to tak. Powinniśmy stworzyć zespoły zajmujące się tropieniem anomalii. Do każdego z nich przydzielę mojego człowieka jako operatora artefaktu, a wy postaracie się o sprawny transport i załatwienie okolicznych spraw. W ten sposób pokryjemy większy teren. Nie wiem czy większy udział moich sił będzie konieczny. Ja sam ruszę na poszukiwania odprysku gdzie zaginęła jedna z moich drużyn. Oczywiście przyjmuję chętnych i pozostaję w kontakcie. Wydra klasnęła w dłonie na znak gotowości do wprowadzenia planu w życie. Zrobiła pauzę, by dać reszcie wypowiedzieć swoje pomysły i zastrzeżenia. |
| | | Ramzes
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 26/01/2019
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Maj 30, 2019 10:23 pm | |
| - Miło mi oficjalnie poznać panno Moon - skinął dziewczynie, - Irvin Ramsey. Łyknął whisky ze szklanki i z uwagą przysłuchiwał się wywodom swoich rozmówców. Teoria dziennikarki zmroziła mu krew w żyłach. Czy to możliwe, by jego obecny stan życiowy był wynikiem zawirowań międzywymiarowych? Nawet jeśli, to nie miał jak tego sprawdzić, bo wraz z nim mogło zostać przepisane jego najbliższe otoczenie. No i to nie wyjaśniało jego braków w pamięci, chyba, że to skutek uboczny przepisania. Jeżeli jakiś fragment nie pasuje do większej rzeczywistości tutaj, zostaje przez umysł odrzucony. Ramsey powstrzymał się przed brnięciem dalej. Idąc tym tokiem rozumowania, mógł tylko zwariować. Zamiast tego, postanowił odpowiedzieć Androidowi. - Do takiej konkluzji doszliśmy podczas rozmowy z Magik. Rzecz jasna nie mogę tego potwierdzić ze stuprocentową pewnością, dopóki nie zobaczę połączenia na własne oczy - położył nacisk na ostatnie słowo. - Kiedy już będę dokładnie wiedział jak wygląda i działa energia takich wiązań, zaopiniuję jak najlepiej i najbezpieczniej sobie z nimi radzić. Potarł podbródek i syknął z bólu. W tym miejscu również musiał się dzisiaj uderzyć podczas swoich wielu upadków. 'Ostatni raz się tak poturbowałem chyba podczas podziemnych zawodów pięściarskich. A wtedy miałem oponentów chcących zrobić mi krzywdę! Takie już moje szczęście.' Dopił kolejną szklanicę whisky i postanowił przeszukać zapasy Mścicieli w poszukiwaniu czegoś naprawdę wykwintnego. Podczas przetrząsania barku kontynuował rozmowę, jak gdyby nigdy nic. - To nie wina Midgardu, że większość przybyszów z innych światów ma krwiożercze intencje - prychnął. - Zgadzam się, że niektórych łączników będzie trzeba spacyfikować, przy czym w pełni popieram warunek Cindy, by zrobić to w bezkrwawy sposób. Część z nich można zwyczajnie oszukać i pod samym nosem, odciąć ich od źródła mocy, kiedy już będę wiedział jak. Nie wszystko się musi sprowadzać do walki. - zabrzęczał butelkami, próbując sięgnąć coś z tyłu alkoholowej kolekcji, po czym sapnął tryumfalnie - Aha! Wyciągnął nieźle skitraną butelkę czterdziestoletniego bourbona. Bez zawahania wyciągnał korek i powąchał zawartość. Zapach, który wydostał się butelki, wydobył z gardła detektywa zadowolony pomruk. 'Szukałem miedzi, a znalazłem złoto.' Wyciągnął piersiówkę i nie okazując nawet cienia wstydu, przelał część złocistego płynu. - Od Magik wiem, że jedno nieruchome połączenie jest położone w Stanach Zjednoczonych, a Mściciele ponoć wiedzą gdzie. Chciałbym najpierw przyjrzeć się temu połączeniu i zawyrokować nad najlepszym sposobem jego likwidacji. Może badając je, znajdę alternatywną metodą poradzenia sobie z potencjalnym konfliktem w Latverii. - zakręcił piersiówkę i schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza. - Zgadzam się z Lveliasem, żeby jego podwładni dołączyli do grup mających na celu rozproszenie odprysków. Skoro istnieje sposób bezbłędnej lokalizacji ruchomych więzów, głupotą byłoby z niego nie skorzystać - pokiwał głową, po czym obdarzył druida intensywnym spojrzeniem. - Nie wiem na ile jest ci wygodnie w obecnej postaci, ale widziałem w holu to i owo, więc mając czas, może mógłbym pomóc z obecnym stanem cielesnym. Chyba, że bycie wydrą niesie ze sobą unikalne zalety przy tego typu misjach. Jeśli tak, uznaj że nie było tematu. Ramsey nie był z natury samolubny, więc po odlaniu do piersiówki odrobiny, wystarczającej do pobudzenia magii run, postanowił podzielić się tym wspaniałym trunkiem z resztą towarzyszy konwersacji. Sięgnął po czyste szkło, żeby nie mieszać smaku czterdziestoletniego dzieła sztuki gorzelniczej z pośledniejszymi produktami. Z lekko skwaszoną miną, wziął przykład z Cindy i szklankę Lveliasa wzbogacił o słomkę. Zaserwował wydrze tak spreparowany napój, jakby chciał jeszcze silniej zaakcentować swoją propozycję. 'Przydałyby się kciuki, co?' Jednocześnie czuł, że zapomina o czymś niezwykle ważnym, wręcz fundamentalnym dla jego pobytu tutaj. Nie wiedział co to jest, póki dziennikarka nie wspomniała o wystawianiu zwolnień dla pracodawcy. Irvin palnął się otwartą dłonią w czoło. 'Jak mogłem zapomnieć o czymś takim?!' Zrugał się w myślach. 'Wiadomo, losy świata i tak dalej, ale naprawdę mocno musiałem się uderzyć w głowę.' Przecież nie był tutaj, by działać pro bono. Jego duma z posiadania własnego biznesu, w postaci agencji detektywistycznej, otrzymała właśnie solidny cios. Tak się przejął całą sytuacją, że nie poruszył najważniejszego dla niego tematu. Tego, który mógł zawyrokować na wzięciu przez niego udziału w całym tym przedsięwzięciu. - Heh, głupia sprawa - powiedział zakłopotany, nie bardzo wiedząc od czego zacząć. - Nie jestem stąd, przyjechałem z Chicago, gdzie mieści się moja agencja detektywistyczna, ponieważ zostałem poinformowany, że Avengers jako organizacja, będzie dla mnie miała zlecenie. Ratowanie świata jest bardzo ważne i w ogóle, ale fajnie by było po uratowaniu świata, móc wrócić do biznesu nie zajętego przez komornika. Wiem, że to może nie najlepszy moment, ale oczekuję wynagrodzenia za swój udział w tej misji - zawahał się przez moment, bo całe badanie nowojorskich stawek, jak na złość, akirat w tym momencie, wypadło mu z pamięci i nie potrafił podać konkretnej cyfry. - Spodziewam się kontraktu na pozostanie do dyspozycji, w wysokości adekwatnej do świadczonych przeze mnie usług! Zakończył nieco pewniej i nawet udało mu się zachować pokerową twarz. Mimo to, niemal natychmiast za serce złapał go strach. 'A co jeśli mi odmówią? Spakuję się i wyjadę? Kogo ja oszukuję' westchnął w myśli, 'przecież nie zostawię ich z tym całym bajzlem, kiedy świat się może skończyć i życia są zagrożone.' Mimo pewnego wyglądu na zewnątrz, wewnętrznie już się poddał. Pomoże im bez względu na zapłatę, a znając swoje szczęście, takowej nie będzie w ogóle. Czekając na odpowiedź Visiona, stresował się tak bardzo, że nieświadomie wyciągnął papierosa i włożył go do ust. Zastygł tak, czekając jak dalej potoczy się rozmowa. |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Cze 03, 2019 6:00 pm | |
| Pytanie dziewczyny nie było dla niego zaskoczeniem. Spodziewał się, że prędzej czy później w takiej czy innej formie ono padnie. Często tak było, gdy przychodziło im po raz pierwszy współpracować z osobami, które ze względu na starannie skrywaną przed światem „zewnętrznym” podwójną tożsamość musiały dbać o to, by jedno życie z drugim specjalnie nie kolidowało. Przy kolejnych wspólnych działaniach temat znikał, gdyż gdy zachodziła taka potrzeba Avengers i inne współpracujące z nimi grupy zajmowały się tym właściwie z automatu. Dlatego też bez większych oporów zwrócił się w jej stronę i udzielił stosownego wyjaśnienia. - Niezupełnie, panno Moon, ale mogę zapewnić, że dopełnimy wszelkich formalności, by twoja nieobecność nie przysporzyła ci żadnych problemów i nie przyczyniła się do utraty zajmowanego przez ciebie stanowiska. Oczywiście w sposób, który pozwoli zachować bohaterską działalność w sekrecie. Proszę mi wierzyć, że to nie pierwszy raz, gdy któryś z naszych partnerów tego wymaga. – to dość standardowe działanie. Mieli kilka standardowych „usprawiedliwień”, ale w zależności od wykonywanego zawodu, czasu nieobecności czy innych czynników w grę wchodziło także stworzenie kolejnych. W przypadku dziennikarki, tudzież początkującej adeptki tej sztuki naprawdę nie powinno być większych trudności. Wywiad na wyłączność z którymś z Mścicieli, rozmowa z CEO Stark Industries, Pepper Potts, połączona z relacją z otwarcia nowej placówki tej olbrzymiej korporacji, czy nawet wypis ze szpitala albo zwykłe zwolnienie lekarskie… To tylko przykłady pierwsze z brzegu. W ich świecie wszystko da się łatwo zorganizować, a niektóre „dowody” potwierdzające, iż podobne zdarzenie miało miejsce, nawet sfabrykować. Ale tym będą martwić się później. Czy też raczej martwić tym się będzie JARVIS, gdy tylko oni podejmą już konkretne kroki w celu wyeliminowania tych magicznych połączeń. Udzieliwszy odpowiedzi na pytanie Cindy, wrócił do swojej szklanki z trunkiem, którego smak nie miał dla syntezoida znaczenia, i wziął kolejny łyk. Vision nie był człowiekiem, nie miał więc typowych dla niego potrzeb i nie potrzebował jeść ani pić, choć do obu tych rzeczy jak najbardziej był zdolny. Pokarm i napoje, gdy już zdecydował się je spożyć, jego organizm przetwarzał w niewielkie ilości energii, co można powiedzieć było „kołem zapasowym” na wypadek, gdyby na dłuższy czas został odcięty od energii słonecznej lub innego źródła zasilania albo potrzebował krótkiego i niewielkiego skoku mocy. - Oczywiście. Jeśli tego pan sobie życzy, sporządzona zostanie odpowiednia umowa. – grzecznie odpowiedział, jakże odmiennym tonem od tego zastosowanego przez detektywa. – Zajmiesz się tym JARVIS? – rzucił te słowa do trzymającego pieczę nad wszystkim co działo się w Avengers Tower SI. - Zaś wracając do głównego celu naszego spotkania i tutejszego miejsca mocy… Nie będziemy musieli specjalnie się oddalać, gdyż znajduje się ono właściwie tuż za rogiem. W Central Parku. Dokładny punkt będziemy musieli odnaleźć sami, ale to dobrze się składa, gdyż weszliśmy właśnie w posiadanie przedmiotu, który może pomóc pozbawionemu magii oku dostrzec rzeczone wiązania, lecz nie mieliśmy jeszcze szansy go przetestować. – całe szczęście, że Clint niedawno wrócił ze swojej misji w Asgardzie. Dzięki niemu zyskali coś co z całą pewnością pomoże im w osiągnięciu celu. O ile działa. Wreszcie zareagował też na propozycję Lveliasa. - Transport nie będzie problemem. Mamy kilka swoich jednostek latających, by ułatwić i przyspieszyć podróżowanie, w razie potrzeby skontaktujemy się także z naszymi przyjaciółmi. W przypadku drużyn. Dwie, trzy kolejne osoby oprócz twoich ludzi w grupie wystarczą? – sami w tej chwili nie zdołają wysłać tylu Mścicieli, ale w połączeniu ze Strażnikami Galaktyki, agentami S.H.I.E.L.D., Young Avengers i może kimś od X-Men obsadzą wszystkie anomalie bez problemu. Choć nie sądził, by aż tylu uczestników było potrzebnych i nie będzie potrzeby angażować wszystkich. |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Cze 04, 2019 11:02 am | |
| Cindy nigdy nie podejrzewałaby, że żartobliwie rzucona przez nią uwaga na temat wzajemnego oddziaływania na siebie różnych rzeczywistości, mogłaby zostać podniesiona do miana hipotezy, czy też naukowej teorii. Zobrazowany przykład przynajmniej pozwolił stażystce zrozumieć pewne kwestie. Dziewczyna mogła stwierdzić, iż choćby w jednej sprawie miała rację, a mianowicie tej dotyczącej powagi debatującego w salonie gremium. Silk coraz trudniej było zachować powagę, zwłaszcza w chwilach w których pijana wydra używała określenia „moi ludzie”, co samej stażystce kojarzyło się bardziej z eskadrą pluszaków niż z jakąkolwiek spec-grupą ratującą światy. W zrozumieniu zbliżającej się grozy nie pomagał również detektyw nieudacznik, w wyjątkowym zaangażowaniem plądrujący miejscowy barek. Mimo wszystko Cindy skinęła mężczyźnie na powitanie, wykorzystując ów krótki moment w którym pan Ramsey pozostawał przy sprawnych zmysłach i pełnej świadomości. Stażystka spróbowała w jakiś sposób ogarnąć zdobytą przed chwilą wiedzę, chociaż przez moment, bez oceniania, traktując ją poważnie. Wyglądało na to iż jest gorzej niż przewidywała, jako że koniunkcja światów objawiała się nie tylko siniakiem na twarzy detektywa, ale również manipulacją całym otoczeniem wokół niego. Mimo starań dziewczyna nie potrafiła powstrzymać swojej wyobraźni, w której wszelkie odstępstwa od normy uzasadniane są powyższym zjawiskiem. Umysł podsunął jej wizje oskarżonego, tłumaczącego się przed sądem, iż wcale nie jest złym człowiekiem, a to że regularnie się awanturuje, bije żonę, kradnie i w ogóle zachowuje się jak największa kanalia, jest wynikiem wpływu tego drugiego „jego” z innej rzeczywistości. I to właśnie tamtego należałoby ścigać. - Tak, teraz zdecydowanie dostrzegam niebezpieczeństwo związane z tym procederem. – Bez wchodzenia w szczegóły oświadczyła Cindy. – Dziękuje panom bardzo. Stażystka byłą przekonana iż w dyskusji prowadzonej w wieży nic więcej nie jest w stanie jej już zaskoczyć, gdy nieoczekiwanie detektyw wspomniał o możliwościach udzielenia przez niego „pomocy z obecnym stanem cielesnym”. Jej brwi odruchowo powędrowały w górę. Może i nie była najlepszym naukowcem, ale wydawało jej się że powyższą, dość oględną uwagę, zrozumiała dość dobrze. - Tego akurat nie było na wizytówkach. – Zauważyła Silk, po raz pierwszy zdradzając oznaki rzeczywistego zainteresowania. Pomijając zaskakujące umiejętności do jakich przyznał się pan Ramsey, bo raczej ciężko było założyć iż sugerowana kosmetyka dotyczyła przeobrażenia świstaka w psa, mniej rzucającego się w oczy mieszkańcom Nowego Jorku niż druid w obecnej postaci, dziewczyna podejrzewała iż wspomniany wcześniej futrzak, najprawdopodobniej jest niezwykle dumny z swojego wizerunku, a wspomnianą konieczność przemiany może potraktować jako obrazę swojego majestatu. Z drugiej strony, jeśli detektyw rzeczywiście zamierzał posłużyć się jedynie nożyczkami i szczotką, to również zapowiadałoby się ciekawie. A co ważniejsze ona mogłaby w tym przypadku służyć pomocą. - Zagaduje, że nie ma pan na myśli pudla? – Uśmiechnęła się Cindy. Chwilę później pojawił się bardzo interesujący temat ewentualnych wynagrodzeń i związane z nimi kłopoty finansowe pewnego biura detektywistycznego. Choć teoretycznie Cindy nie mogła wykluczyć że rzekoma bieda jest jedynie argumentem negocjacyjnym, to musiała przyznać iż poprzez swój wizerunek detektyw świetnie przygotował się do zagadnienia finansowej rekompensaty. Zapewnienie androida o tym iż jej zaangażowanie w sprawy Avenges nie będzie miało wpływu na prace w redakcji, tylko częściowo uspokoiło stażystkę. Silk wolałaby dowiedzieć się więcej na temat operacji udobruchania swojego szefa. Nawet jeśli Vision twierdził iż podobne usprawiedliwione absencję, to dla Mścicieli chleb powszedni, dziewczyna nie była przekonana czy akurat ten konkretny redaktor wpisywał się w pojęcie rutyny. - Mogłabym cię zabrać na ramię. – Zauważyła Cindy, odpowiadając druidowi na wspomniany przez niego problem z transportem. Dziewczyna szybko domyśliła się iż dla małego gryzonia, pokonanie licznych schodów w wieży Avengers może być równie kłopotliwe co wciśniecie guzika w windzie. – Czyli marnujemy tu tyle czasu na gadanie, gdy owo coś czy ktoś czeka sobie w parku? Chodźmy wreszcie. |
| | | Lvelias
Liczba postów : 114 Data dołączenia : 14/07/2016
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Cze 11, 2019 7:31 am | |
| Rozmowy były dobre. Pomimo dość szorstkiego startu wszyscy obecni zdecydowali że jednak powinni grać do wspólnej bramki. Lvelias zawsze był wielkim fanem tego typu burzy mózgów i cenił punkty widzenia innych osób, zwłaszcza kiedy zgadzały się z jego własnym. Był także wielkim fanem alkoholu, a tutaj trafił razem z panem detektywem na żyłę złota. Dużo inaczej patrzy się na człowieka po wypiciu z nim kilku kielichów. Innymi słowy, z otwartym umysłem przyjął do wiadomości nowe możliwości, co jakiś czas kiwając głową na znak że się zgadza i jeszcze słucha. Wydra zatarła łapki na widok kolejnych poczynań detektywa. Nie sposób było nie zauważyć sugestii w jego słowach, lecz i tak był mu wdzięczny za pomoc. Szczerze mówiąc bycie zamkniętym w ciele małego zwierzątka futerkowego było na dłuższą metę uciążliwe, jak bardzo nie dawałby tego po sobie poznać. - Oh tak. Ewolucja wiedziała co robi. - zgodził się z detektywem. Po chwili jednak coś sobie uświadomił i przenikliwie wpatrzył się w detektywa. Zastanawiał się czy Irvin powiedział ostatnie zdanie na głos, czy to Lvelias dopowiedział je sobie w swojej głowie? I czy granica między powyższymi musi być taka wyraźna? Postanowił jednak uprzejmie odpowiedzieć. - Nie ma takiej potrzeby. Minęło już dwanaście księżyców, tak więc wszystko powinno niebawem wrócić do normy. Zresztą przedwczesne zdjęcie uroku wiązałoby się z zerwaniem paktu, a nie jestem pewien czy chcę teraz drażnić byty spoza osnowy rzeczywistości. Poza tym są plusy takiego rozwiązania. Mniej jem i piję, nie rzucam się aż tak w oczy. Receptory czuciowe we wąsach są niezapomnianym wrażeniem. Dochodzi też niezaprzeczalny potencjał komediowy. Nic mi się nie wydrze i takie tam. - nie była to może najbardziej oczywista odpowiedź, jednak mogła dać Cindy wejrzenie, że panowie nie rozmawiali jednak o psim fryzjerze. Akurat brał długiego i siorbiącego łyka gdy detektyw wspominał o wypłacie. Całe szczęście, bo android przejął temat. Sam druid był wręcz obrzydliwie bogaty, jak na kogoś kto powinien poświęcić się dla innych i zaspokajać tylko podstawowe potrzeby. Przywykł do tego że to raczej on finansował wszystkie przedsięwzięcia w jakich brał udział i już gotów był negocjować z Irvinem. Miał świadomość że waluta w Nowym Jorku różniła się od tej z jego stron, jednak o ile dobrze się orientował, czyste złoto stało w Midgardzie dość dobrze. Na wieść o tym, że dość spore źródło problemów znajduje się pod nosem zareagował niemal tak entuzjastycznie co dziennikarka. -Wspaniale! Da nam to możliwość przetestowania wszystkich tych chwiejnych teorii w praktyce! Nie czekajmy! - nagle stracił całe zainteresowanie alkoholem i wczepiając się w ubranie Cindy wspiął się na jej ramię, traktując niejako poprzednią uwagę jako zaproszenie. Zabierał się już za otwarcie portalu prowadzącego do miejskiego parku, jednak po chwili przerwał zerkając pytająco na detektywa i wskazując na dziewczynę. Widzący magię Irvin pewnie wiedział że futrzak ma zamiar otworzyć kolejny portal i boi się o zdrowie dziewczyny. Jeśli uzyska pozwolenie, zatoczy rękoma krąg i podobnie jak w lobby podążając za jego ruchami otworzy się przejście, za którym rodzimi nowojorczycy mogliby rozpoznać zaułki Central Parku. W ten sposób duet dziewczeńsko-gryzoniowy był gotowy do akcji. Lvelias zastanowił się przez moment czy jeśli błoto chlapnie w wirnik i sprawy wymkną się spod kontroli Cindy zostanie okrzyknięta przez miejscowych gapiów jako Kobieta-wydra. Nowojorczycy nie są szczególnie kreatywni. -To co? Witaj przygodo? - zapytał i gestem zaprosił obecnych do przejścia na tamtą stronę. Jeśli wszyscy chętni przejdą na drugą stronę zamknie za nimi portal na miejscu.
[zt? tak? nie?] |
| | | Ramzes
Liczba postów : 57 Data dołączenia : 26/01/2019
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Cze 15, 2019 11:21 pm | |
| Ulga z jaką Irvin wypuścił powietrze, była słyszalna prawdopodobnie nawet w sąsiednich pomieszczeniach. Głownie dlatego, bo objawiła się głośnym świstem przy wydechu, zdradzając wszystkim, jak bardzo blefował w tych negocjacjach. Momentalnie się też rozluźnił i uśmiechnął. 'Ufff, czyli nie zbankrutuję, ratując świat. To dobrze' pomyślał sobie wyciągając z ust papierosa i chowając go z powrotem do paczki. Cały stres zniknął i Ramzes wbrew doświadczeniu, zaczął mieć nadzieję na pozytywny rozwój wypadków. Tak się ucieszył, ze dopiero po chwili zarejestrował słowa wydry. Nie mógł nie zgodzić się z potencjałem komediowym, a poza tym doskonale wiedział, że klątwy i pakty rządzą się prawami pozostającymi w delikatnej równowadze. Nie zamierzał jej zaburzać, skoro druid tego chciał. - Jak sobie życzysz, nic na siłę - powiedział do Lveliasa, po czym zwrócił się Cindy głosem detektywa rodem z filmów Noir. - Wszystkie moje talenty nie zmieszczą się na wizytówce. Mimo wypadków w lobby, odzyskał pewność siebie. Zobaczył, że wszyscy, nie tylko on, się już rozluźnili. Może poza androidem, którego zachowanie nie zdradzało zmian spowodowanych alkoholem. 'Chyba nam wystarczy,' pomyślał i zaczął sprzątać barek. Nieużywane szklanki odłożył na tackę, butelki schował na swoje miejsce. Wszak będąc w gościach wypada pozostawić po sobie porządek. - Pudla? Myślę, że jakbym się za to zabrał w ten sposób, to wyszedł by z tego ni pies, ni wydra - zauważył ironicznie. Zajęty porządkowaniem barku, nie przestał słuchać rozmowy. Ledwo zamknął szafkę, gdy wydra wskoczyła na dziennikarkę, chcąc jak najszybciej ruszyć do akcji. Nie mógł się nie zgodzić z tym nie zgodzić. Jeśli mieli uratować swoją rzeczywistość, lepiej zacząć działać wcześniej niż później. Podniósł się i spojrzał na Lveliasa przygotowującego się do użycia magii. Detektyw miał już zareagować, gdy futrzak przestał czarować i spojrzał pytająco na Ramseya. Wskazał przy tym Cindy, na której ramieniu siedział. Czarodziej w lot zrozumiał o co chodzi druidowi. - Hej, hej! Wstrzymaj jednorożce Lveliasie - wyszedł zza baru i zbliżył się do dziewczyny. - Pozwolisz mi zobaczyć zawartość swojego plecaka? Miałaś w nim przedmiot sprowadzający klątwę na posiadacza. Nie chciał tracić zbędnego czasu na sprawdzanie po kolei każdego obiektu, bo jednak czas się liczył. Otworzył swój Wzrok, wzdrygając się przy tym. Musiał jednak przed sobą przyznać, że każde kolejne użycie przychodziło mu łatwiej. Wciąż miał to uczucie bycia brudnym i targały nim lekkie nudności, ale wszystko to było dużo łagodniejsze, niż chociażby podczas rozmowy z Magik. Być może się przyzwyczajał, a być może było w tym coś więcej. W każdym razie, z jarzącymi się złotym blaskiem oczami, spojrzał na plecak trzymany przez dziennikarkę i ujrzał magiczną pustkę. Nie miała już przy sobie źródła klątwy. - Umm... - zawahał się. - Już tego nie masz. Hę. Opróżniałaś może plecak? To nie był pozytywny rozwój wypadków. Jeśli Cindy nie miała przy sobie przeklętego obiektu, to znaczy, że mógł wpaść w czyjeś ręce. Akurat wtedy, gdy mieli ruszać do Central Parku i zbadać połączenie. 'No to świetnie! Mamy do uratowania rzeczywistość, a tu jakiś przeklęty duperelek może odgryźć tyłek bogu ducha winnej osobie.' Mimo presji czasu, wolał nie zostawiać tej sprawy nierozwiązanej. - Wolałbym, żeby ktoś przypadkowy nie podniósł tej rzeczy i nie stał się celem klątwy, która może go poważnie skrzywdzić - spojrzał po twarzach zgromadzonych w pomieszczeniu, czekając na ich reakcję.
(Można z/t, jeśli po drodze załatwimy jakoś sprawę przeklętego amuletu. Wiecie, etyka zawodowa.) |
| | | Vision Mistrz Gry
Liczba postów : 182 Data dołączenia : 24/09/2015
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Cze 20, 2019 10:39 am | |
| - Sam wspomniałeś Lveliasie, że straciłeś kontakt z jednym ze swoich zespołów. Jeśli nie był to jakiś nieszczęśliwy wypadek, to istnieje szansa, że ktoś jeszcze wie o połączeniach i najwyraźniej z jakiegoś powodu zamierza powstrzymać tych, którzy spróbują je zerwać. Pośpiech jest więc niewskazany. Możemy wpakować się w jakąś pułapkę. – rzekł odpowiadając gotowym do opuszczenie wieży już teraz, Silk oraz małej wydrze, przyglądając się także przeszukiwaniom torby dziewczyny. - Cindy narobiła sporego bałaganu w lobby rzucając zawartością plecaka w Lveliasa. Może wciąż gdzieś tam leży. – zauważył i przedstawił detektywowi potencjalne miejsce, w którym mógłby znaleźć amulet, którego nie udało mu się znaleźć pośród rzeczy należących do dziewczyny. Tych kilka minut, które zostałoby na to poświęcone byłoby Mścicielowi na rękę. Podczas, gdy pozostała trójka zajęła się poszukiwaniami przeklętego przedmiotu na dole, on udałby się po lusterko, które zdobył dla nich Clint. - Poza tym również potrzebowałbym jeszcze kilku chwil na dokończenie spraw, którymi zajmowałem się przed waszym przybyciem, a także na zabranie magicznego przedmiotu, o którym wspomniałem wcześniej. Jeśli zechcecie udać się na miejsce od razu, będę musiał na kilkanaście, może dwadzieścia minut was przeprosić. Dołączę do was we własnym zakresie. – zwrócił się do Silk i Lveliasa, którzy jak do tej pory byli najbardziej wyrywni spośród całej grupy. Wiedział, że przez dziewczynę przemawia młodość i brak doświadczenia. Oraz ogromna wiara we własne umiejętności. Co kiedyś nie zakończy się dla niej dobrze, ale to coś z czym na pewnym etapie swojego życia zmierzyć każdy aspirujący bohater. Zaś druid… Visionowi trudno było go całkiem rozgryźć. Z jednej strony z pewnością miał do czynienia z istotą niezwykle wiekową i mądrą, a z drugiej trochę dziecinną w swoim zachowaniu. Choć może nie było to do końca najlepszym określeniem. Wydra sprawiała jednak wrażenie ogromnego lekkoducha. Tego był pewien. Syntezoid wstał i oczekiwał decyzji pozostałych.
//OoC: Jak chcecie to żeby nie tracić specjalnie czasu możemy uznać, że wszystko inne (kwestia amuletu i udanie się przeze mnie po lusterko) zostało załatwione i od razu zacząć pisanie w parku. |
| | | Silk
Liczba postów : 76 Data dołączenia : 08/06/2018
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Cze 20, 2019 12:52 pm | |
| Nie chcąc okazać się tą która na ślepo rzuca się do akcji, a następnie wyprzedzając całą drużynę, już na miejscu zadaje sobie sprawę iż w rzeczywistości nie ma pojęcia czego szuka, Cindy dokładała wszelkich starań, by choć przez chwile opanować emocję, nie wybiegając z salonu przed pozostałymi uczestnikami misji. Przynajmniej o wydrę nie musiała się martwić, jako że o ile nie pogubi futrzaka gdzieś po drodze, oboje powinni znaleźć się w parku w tym samym czasie. Co więcej odpowiedzialność za swój ewentualny sprint Silk mogłaby zrzucić na zwierzaka, któremu zapewne też się spieszyło. Ostatecznie stażystka zapewne przegrałaby bitwę z własną dyscypliną, gdyby nie fakt iż nieoczekiwanej pomocy w powyższej kwestii udzielił jej detektyw, który to nie wiedzieć czemu po raz kolejny przyczepił się do jej plecaka. Dziewczyna nie rozumiała dlaczego nagle znów wszystkich interesuje to co ma w torbie? Z całą pewnością nie chodziło tu jedynie o zawodową dociekliwość i tendencje by stawiać kłopotliwe pytania. Poza tym rewidowanie tylko i wyłącznie jej, zdecydowanie dało się podciągnąć pod dyskryminację, za co winna była cała trójka. Łącznie z świstakiem, nawet jeśli ten nie posiadał kieszeni, w których mógłby coś ukryć, a i sama jego płeć również pozostawała dość wątpliwym zagadnieniem. - Czyżby pojęcie „rzeczy osobistych” nic już nie znaczyło? – Ironicznie zauważyła Cindy, przekonana iż właśnie rozgryzła prawdziwe intencję pana Ramseya. Na twarzy dziewczyny natychmiast pojawił się przebiegły uśmiech. W sumie nie mogła winić swojego nowego wspólnika o taką ciekawość, jednak w dalszym ciągu uważała, że jeśli tamten chciał raz jeszcze zobaczyć jej magiczny hokejowy krążek, a zapewne również go dotknąć, to mógłby przedstawić sprawę dużo prościej, zamiast odstawiać tą całą gadkę o magii i demonach. – Tak mam coś takiego. Przynosi klątwę porażki każdemu kto próbuje przeciwko mnie zagrać. Choć nie używam go zbyt często, bo pewnie nie wiesz jak trudno jest później odnaleźć ten właściwy, gdy na lodzie toczy się czterdzieści identycznych. Cindy zamierzała właśnie wyciągnąć z plecaka swój skarb i pokazać do panu Ramseyowi, jednak widząc skupioną twarz detektywa, w porą domyśliła się iż jej wcześniejsza interpretacja może nie być zbyt precyzyjna. - Chwila, mówiłeś poważnie? – Zastanowiła się na głos. Dopiero teraz stażystce przyszły na myśl rzeczy które dostała od Tiffany. Tyle że tamte miały za zadanie bronić przed klątwą, a nie ją sprowadzać. Zdecydowanie nic tu nie pasowało. Co prawda ona nie była ekspertką od wszelkiej maści uroków, ale na podstawie tak zwanej wiedzy filmowej, mogła domyślić się przynajmniej tyle, iż pozbycie się demona powinno być trudniejsze, porównywalne chociażby do rzucenia nałogu. Tymczasem jej najzwyczajniej w świecie udało się takiego gdzieś zawieruszyć Choć to ostatnie nie było dość dokładnym określeniem, ale z uwagi na obecność androida i możliwe oskarżenie z jego strony wysunięte w sprawie zaśmiecanie holu, stażystce łatwiej było przyjąć takie właśnie założenie. Ewentualnie nich świstak się tłumaczy. W ostateczności dziewczyna była gotowa się bronić sięgając po argument iż nic nie wiedziała, a rzekome klątwy powinny być dla niej uciążliwe, objawiając się w jakikolwiek sposób, inny niż tylko w głowie detektywa. Choć akurat fakt iż to właśnie ona siedziała w jego głowie wydawał się Cindy dość miłym. Nawet jeśli owa głowa była pijana, dwukrotnie znokautowana i w ogóle oderwana od rzeczywistości. - Być może faktycznie coś takiego miałam, ale zdaje się że owo coś mi wypadło. W sumie mała strata bo nie powiem żebym była do tego czegoś przywiązana. – Wytłumaczyła się Silk. Niestety chwilę później android postanowił oficjalnie doprecyzować kwestię „zgubionych” rzez nią rzeczy, przez co sama Cindy oblała się rumieńcem wstydu. Potrzeba natychmiastowego opuszczenia salonu nagle przybrała na sile. - Przyniosę je. - Krótko oznajmiła stażystka, wybiegając z pomieszczenia, prosto na schody. Silk od razu uznała że tą drogą będzie szybciej niż czekając na windę. Ilość pięter jakie miała do przebycia nie robiło na niej wrażenia. I tak nie zamierzała pokonywać ich w tradycyjny sposób. Dopiero po pierwszym skoku Cindy zorientowała się iż ruszyła razem z świstakiem, a co za tym idzie, dla bezpieczeństwa zwierzaka postanowiła spoić go siecią z swoim ramieniem.
z/t |
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pią Lis 08, 2019 7:45 am | |
| Bóle głowy chwilowo ustały, jednak stan psychiczny Wandy nie polepszał się jak za dotknięciem magicznej różdżki. O ironio, jedna z najpotężniejszych wiedźm najmniej potrafiła zadbać właśnie o siebie. To co zobaczyła w odmętach umysłu, podczas misji, tam na ulicach Nowego Jorku cały czas ciągnęło się za nią jak koszmar z którego ciężko było się otrząsnąć. Na dodatek aura jaka utrzymywała się nad miastem i to co się w nim działo również zaburzało harmonię, dlatego czas wolny spędziła na medytacjach. Nauka nowych inkantacji ciągnęła się godzinami. Wanda miała wrażenie, że egzystuje poza czasem i przestrzenią. Niby odczuwała wszystko co działo się w zakresie magii, ale będąc w stanie hipnozy nie do końca uświadamiała sobie ich wartość. Zupełnie inaczej odczuwała pewne fakty będąc w materialnym ciele, a inaczej rzecz się działa, gdy stawała się częścią magicznego świata. Z letargu wybudziła ją niepokojąca myśl, czyżby zbyt dużo czasu poświęciła na obserwacjach? Dysonans jaki pojawił się w umyśle Szkarłatnej wynikał z czysto prozaicznej sprawy. Nie miała pojęcia jaki jest dzień tygodnia, jaka pora dnia i czy przez ten czas nie wydarzyło się nic ważnego. Pomimo niepokoju postanowiła jeszcze przez chwilę skoncentrować się na sobie, dlatego wzięła długi prysznic i już odświeżona, ubrana w gorset, przylegające, czarne i eleganckie spodnie oraz zwyczajową, zarzuconą na ramiona i pięknie wyszywaną pelerynę ruszyła do prawdziwego centrum dowodzenia a mianowicie - salonu na ostatnim piętrze. Sądząc po jej minie spodziewała się o wiele większej ilości osób niż zupełnej pustki. Uśmiech spłynął z jej twarzy, gdy wyszła już z windy. Nieco skonsternowana ciszą włączyła relaksacyjną muzykę i zalała wrzątkiem zioła. Filiżankę zabrała ze sobą na kanapę, a po drodze zgarnęła z blatu tablet. Zamierzała przejrzeć najnowsze informacje. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lis 12, 2019 1:04 pm | |
| Główny problem Susan polegał na tym, że bardzo nie chciała działać w ciemno. Wiedziała, że czas miał tutaj ogromne znaczenie, ale z drugiej strony pchanie się w teren bez odpowiedniego przygotowania mogło się skończyć tak, że oni sami oberwą, a nikomu zbytnio nie pomogą. Zresztą, przynajmniej w przypadku kryzysu na Brooklynie otrzymali już jakiś wstępny wywiad, wykonany przez Jessicę... I gdyby to chociaż było jedyne zagrożenie, to być może sprawy wyglądałyby trochę inaczej, lepiej, ale niestety - kłopoty zbierały się na kilku frontach. Z tego wszystkiego chociaż kwestia Sentineli zdawała się być kompletnie pogrzebana. S.H.I.E.L.D. zajęło się usuwaniem ich resztek, więc miało zajęcie - bo przecież nie byłoby zbyt przyjemnie, gdyby ktoś zebrał te fragmenty i na ich podstawie stworzył coś nowego... Szkody materialne okazały się niskie... Ale liczba ofiar przerażała. Sue odnosiła wrażenie, że zazwyczaj te masowe ataki nie kończyły się aż tak źle, lecz kiedy przeciwnik nastawiony był tylko i wyłącznie na zabijanie każdego w pobliżu, a nie - na przykład - na próby przejęcia kontroli nad światem, to najwyraźniej nie dało się tego uniknąć... Choć robili co mogli. I nie tylko oni; doniesienia z mediów wskazywały na udział całej masy osób, o których Invisible Woman nie wiedziała nic lub mało co. Cywile z mocami i bez. Drobne i nieoficjalne grupy. Ba, nawet ci, którzy nie mieli żadnego interesu w chronieniu ludności - jak Morlockowie czy Namor. Z tym ostatnim wciąż musiała nawiązać kontakt. Oczywiście wiedziała, że Johnny'emu się to nie spodoba - i pewnie nie tylko jemu - przez co prawie miała ochotę zasugerować, że to on powinien spróbować porozmawiać z władcą Atlantydy... Ale to skończyłoby się źle. Akurat jej bratu jasne włosy raczej nie zafundowałyby żadnych punktów, niestety. Namor musiał jednak poczekać, jak niepokojące nie byłyby jego poczynania. Doniesienia przyniesione przez Clinta nosiły wyższy priorytet, sytuacja na Brooklynie również - to pierwsze przez swoją powagę, drugie zaś ze względu na to, iż już trwało. Naprawdę, Sue ledwo mieściła to wszystko w głowie. Wiedziała, że Herbie i Jarvis pracowali nad namierzeniem i skontaktowaniem się z osobami, które mogły okazać się przydatne. Nie była pewna jaka decyzja zapadła w kwestii Doktora Strange'a, ale podejrzewała, że to rozstrzygnięte zostanie przez przywódców Avengers - czyli pomiędzy główną trójką. Ona sama starała się póki co skupić na innych osobach, które mogły znać się na wampirach lub magii. To było chyba lepsze od skakania między kilkoma zagrożeniami i mieszania sobie informacji na ich temat. Kazała swojemu AI przeszukiwać bazy danych oraz media - w tym internet - pod kątem doniesień zarówno o znanych jej osobach z branży, jak i o tych, których nie kojarzyła, ale zdawały się być powiązane. Niestety w tej chwili wyglądało na to, że bardzo wiele czarodziejek i magów było gdzieś zajętych - a przez "gdzieś" rozumiała między innymi inne wymiary - lub od pewnego czasu brakowało danych odnośnie ich położenia. Herbie zdobył numer Blade'a sprzed paru tygodni - lecz najwyraźniej nie był już aktualny. Przypadkowe czy nawet umyślne niszczenie komórek w tej linii pracy musiało być całkiem normalne... Sztuczna inteligencja znalazła też coś na temat domniemanego potomka van Helsinga - i Susan rozważała podążenie za tymi plotkami, czy to dla informacji o wampirach, czy dla ustalenia co działo się z Draculą. Ale wcześniej planowała jeszcze jedno. Czuła się źle nachodząc Wandę - ale nic nie mogła na to niestety poradzić. Fantastic Four na ogół nie miało do czynienia z magią, a w stałym składzie Avengers zajmowała się nią tak naprawdę jedynie Scarlet Witch, nawet jeżeli część pozostałych członków drużyny posiadała z nią jakieś powiązania - jak na przykład Thor. W jego Złotym Mieście pewnie i tak nie mieli problemów z krwiopijcami... A niestety mało czasu na rekonwalescencję wiązało się z pracą bohatera. Niektórym się trafiało i mogli na spokojnie odpocząć z zapasem, podczas gdy inni musieli szybko stanąć na nogi. Jarvis skierował ją do właściwego pomieszczenia i pokierował dla niej windą. Szczerze mówiąc Sue wciąż nie była pewna jaki dokładnie poziom uprawnień posiadała tutaj jej grupa jako członkowie na pół etatu, ale jakoś nigdy nie pamiętała, aby o to spytać. Grunt, że jak do tej pory nie natknęła się jeszcze na żadne utrudnienia i tym razem również dotarła na miejsce bez problemu. Dziękując sztucznej inteligencji za pomoc, opuściła windę... I stosunkowo szybko zauważyła na kanapie osobę, której potrzebowała. Samą. Ta część nie miała tak naprawdę znaczenia, bo nikt inny tak czy siak nie pomógłby od strony mistycznej, ale z drugiej strony sugestie laików potrafiły czasem ułatwić spojrzenie na sprawę z innej strony... Nieważne. -Cześć. Bardzo zajęta czy mogę zająć chwilę?- spytała na początek, powoli wkraczając w głąb pomieszczenia, czyli oddalając się od windy, a zbliżając właśnie do kanapy. Co prawda jej pytania były istotne i pilne, ale zdawała sobie sprawę z tego, że nie tylko one; równie dobrze Wanda mogła pracować nad czymś równie ważnym, a w takim wypadku Sue była skłonna poczekać - tutaj lub wrócić później. Zawsze mogła na przykład przejrzeć plotki odnośnie tego van Helsinga... I może zapoznać się z dostępną częścią historii jego rodu, jeżeli doszłaby do wniosku, że powinna się z nim spotkać. Choć niekoniecznie ufała do końca zapiskom sprzed dwustu lat...
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Lis 30, 2019 5:20 pm | |
| Z każdym przeczytanym słowem miała coraz większe wątpliwości czy ta przerwa od pracy była słuszna. Tyle się przez ten czas wydarzyło, a przecież jej wzrok raptem przeskakiwał od nagłówka do nagłówka. Nie wczytywała się aż nadto, ale sadząc po krzykliwej i krzyczącej ze stron wirtualnych gazet treści sytuacja w Nowym Jorku wcale nie była opanowana. Przez kilka sekund pochłonęło ją znużenie i niemoc. Czy to kiedykolwiek się skończy? Czy jej najskrytsze marzenie kiedyś się ziści? Czy będzie na tyle silna by podjąć decyzję o rozpoczęciu spokojnego życia gdzieś na peryferiach miasta? Czasami śniła o małym domku z przyjemnym sąsiedztwem, a przede wszystkim ukochanym mężczyzną u swego boku, bo czemu nie? Miała do zaoferowania tak wiele ciepła i miłości... Czy nie miała prawa do założenia rodziny? Ogarnęło ją poczucie niesprawiedliwości, ale na szczęście ten moment nie trwał długo. Wiedziała, że nie bez powodu to właśnie ją obdarzono niewyobrażalnie potężną mocą i nie bez powodu wstąpiła w szeregi Avengers, by teraz w samotności mazgaić się nad swoim losem. Co by powiedział Pietro? Uśmiechnęła się pod nosem słysząc w głowie słowa brata przez, które wcale nie powinno być jej do śmiechu i za nim zatęskniła. Kto jak kto, ale temperamentny bliźniak potrafił postawić ją do pionu... Czasami z bardzo złym skutkiem. Odpoczynek wbrew pozorom dodał jej sił, o wiele więcej niż mogła zaoferować przed medytacjami, dlatego w duchu odchrząknęła do swoich myśli i postanowiła zagłębić się w oficjalne raporty stworzone przez członków Avengers, opierające się na faktach, a nie domysłach reporterów z wybujałą wyobraźnią. Nie zdążyła jednak zagłębić się w treść dzienników, bo raptem pół minuty po analizie w salonie zjawiła się nowa członkini Avengers. Wanda nie wiedziała, że jest to tylko pół etatowa fucha, zresztą, nie miało to dla niej znaczenia. Darzyła kobietę sympatią, co zresztą okazała delikatnym uśmiechem. - Witaj, Susan. Nie krępuj się - Odpowiedziała spokojnym z nutką pogody głosem. Chciała ją zachęcić do zwierzeń, a nie odesłać z kwitkiem, dlatego postanowiła to okazać całą sobą. Odłożyła tablet na stolik i dodała coś od siebie zanim kobieta - o ile tak postanowi, zajęła miejsce obok. - Miło cię widzieć w naszych progach. Wybacz, że nie było mnie na oficjalnym spotkaniu... - Nie miała pojęcia czy takowe w ogóle było, ale jeżeli się myli to chociaż będzie miała ogląd jak i kiedy została przyjęta do Avengers. Była również ciekawa dlaczego, ale nie miała w głowie odpowiednich słów, by o to taktownie zapytać, więc póki co skoncentrowała się na uprzejmościach, bo takich przecież nigdy za mało. No chyba, że miała do czynienia z Toadem... czy innym naprzykrzającym się padalcem. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Gru 02, 2019 4:59 pm | |
| Zachęcona tym pozwoleniem - zaproszeniem - Susan minimalnie przyspieszyła kroku, jednocześnie zauważalnie się rozluźniając... Choć prawdę mówiąc wcześniej nawet nie do końca zdawała sobie sprawę z własnego spięcia. Albo raczej wiedziała o nim, ale jedynie na krawędziach swojej świadomości? Jak gdyby wszystkie te codzienne - normalne i supernaturalne - problemy były ciężarem, do którego zdążyła się już przyzwyczaić na tyle, iż nawet nie zwracała na niego zazwyczaj uwagi. Tak czy siak, grunt, że teraz to napięcie trochę z niej zeszło, ukojone perspektywą załatwienia przynajmniej jednej kwestii - gdy tak wiele innych nie widziało na horyzoncie rozwiązania. Blondynka uśmiechnęła się lekko, lecz w zmęczony sposób, zajmując miejsce na kanapie, a następnie cicho wypuszczając powietrze z płuc pod postacią nie do końca, ale prawie westchnienia. Fizycznie mogła być wypoczęta, ale mentalnie... Emocjonalnie... To już niestety była zupełnie inne historia. -Nie martw się, większości osób na nim nie było. Wszystko jest teraz w takiej rozsypce, że nie wiadomo w co włożyć ręce, więc formalne sprawy chyba dla każdego mają obecnie bardzo mały priorytet- uspokoiła Wandę. Oczywiście kwestie organizacyjne wciąż były istotne, ale bardziej te dotyczące planowania dalszych poczynań i omawiania informacji zdobytych na misjach, niż te obejmujące na przykład oficjalne przyjmowanie nowych członków. Gdy tak się nad tym zastanawiała, to nie była nawet pewna czy wiadomość o częściowym przyłączeniu Fantastic Four do Avengers została w ogóle podana mediom. Rzecz jasna miało to stosunkowo małe znaczenie, ale jakoś tak przyszło jej teraz do głowy. Może przez znużenie mielonymi do tej pory w kółko tematami jej umysł skłonny był uczepić się dowolnej innej myśli? -No i... Ostatnio miałaś naprawdę dobry powód. Jak się czujesz?- dodała. Mimo wszystko w dalszym ciągu czuła się winna, że przybyła męczyć Wandę akurat w takim momencie. Tak, kobieta nie kazała jej wrócić później i owszem, na logikę Susan rozumiała, że w ich zawodzie było to czasami nieuniknione, ale tak czy siak jej to ciążyło. To między innymi z tego względu zamierzała dostosować swoje pytania do tego, co miała teraz usłyszeć... I może w jaki sposób. Gdyby usłyszała - lub była w stanie ocenić - że jej rozmówczyni była jeszcze zmęczona czy obolała, to w takim wypadku planowała w miarę swoich możliwości przyspieszyć sprawę. Mogła przecież ograniczyć się do paru najważniejszych kwestii. Spędziła nad nimi dość czasu, aby być w stanie wybrać priorytetowe tematy, więc nawet nie musiałaby się nad tym zastanawiać. Gdyby miały jednak czas na dogłębniejsze zbadanie problemu, to tym lepiej, ale w żadnym razie nie planowała na to naciskać. Rozsądek i obowiązek to w końcu jedno, ale zawsze uważała, że empatia i ludzkie podejście były równie istotne. A poza tym ktoś wykończony tak czy siak nie działał równie efektywnie, więc - w razie zaistnienia takiej konieczności - mogła nawet jakoś podeprzeć tę postawę faktami.
|
| | | Scarlet Witch
Liczba postów : 216 Data dołączenia : 05/12/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Gru 14, 2019 9:02 am | |
| Kąciki ust odrobinę powędrowały w górę, gdy wyczuła, że skrzętnie skrywane w podświadomości Susan napięcie już nieco opadło. Ciężko powiedzieć czy to również jej moce, czy może najzwyczajniej w świecie ogromna empatia jaką została obdarzona Wanda dała sygnał, że w ogóle takie gdzieś w meandrach myśli miało miejsce. ...A jednak. Sama odczuła je na własnej skórze, ale przyjęła z pokorą, zganiając na karb obecnej sytuacji, a nie własnej osoby. Może nie znały się aż tak dobrze, jak wymagała tego sytuacja, w końcu zapowiadało się na współpracę, ale wiele o niej słyszała i nie miała żadnych powodów by nie wierzyć pozytywom jakie były skierowane w osobę Susan. Dlatego też tak otwarcie i z sympatią przyjęła ją w progach salonu. Widząc zmęczenie na obliczu blondynki ucieszyła się i napełniła serce nadzieją, że będzie wstanie wnieść trochę ukojenia w życie panny Storm. Sama jednak troszkę się zaniepokoiła. Wszystko było w rozsypce? Naprawdę już nie mogła się doczekać aby usłyszeć od kobiety coś na temat tego, co działo się w Nowym Jorku, dlatego tablet poszedł w odstawkę. Zawsze wołała słuchać opowieści niż wyczytywać suche fakty, aczkolwiek te również miały w sobie bezpieczny element. Brak emocji w pewnych kwestiach działał na korzyść Wandy, ponieważ swoich miała i tak już w nadmiarze. - Będzie trzeba nadrobić jak w końcu nadejdzie spokojniejszy czas. Swoją drogą... Czy reszta członków Fantastycznej Czwórki nie ma nam za złe, że zmieniłaś grupę? - Ot póki nie przeszły do konkretów, a Susan jeszcze na dobre się nie rozsiadła postanowiła podpytać jak tam nastroje u zaprzyjaźnionych superbohaterów. Kto wie, może się dowie czegoś ciekawego? Gdy z ust Susan padło pytanie o jej samopoczucie z wewnętrzną nostalgią stwierdziła, że ostatnio słyszy je dość rzadko. Nie było na to czasu, więc nie zamierzała się użalać, ale czasami miała wrażenie, że osoby jej bliscy za mało poświęcają uwagi kwestią psychiki, tylko biegną, walczą gdzieś tam ponad swoją normę. Wanda właśnie przez to o mało co się nie wypaliła, dlatego doceniła troskę spokojnym, acz pewnym uśmiechem. I niby nic się nie stało, pytanie jak pytanie, ale sprawiło, że nabrała więcej odwagi co do swojego stanu psychicznego. - Czuję się lepiej. O wiele lepiej. Dziękuję, że pytasz - Nie zamierzała narzekać na ból, bo i ten i tak już zelżał od kilku dni, zresztą naprawdę czuła się gotowa by wrócić o czym mówiło chociażby jej pewniejsze i śmiałe spojrzenie, które wpatrywało się w błękitne tęczówki blondynki. - Opowiesz mi zatem w jakim temacie mogłabym pomóc? - Kiwnęła głową by jeszcze bardziej utwierdzić Susan w swojej gotowości. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pią Gru 27, 2019 7:42 pm | |
| Susan tylko rzuciła krótko okiem na odkładany przez Wandę tablet - prawdę mówiąc głównie dlatego, że ruch naturalnie przyciągał spojrzenia - i to było w tym momencie całe zainteresowanie, jakie poświęciła urządzeniu. Nie należała do wścibskich osób, przynajmniej jak długo nie miała ku temu powodów... A te dawał jej głównie brat. Och, tak, jego definitywnie trzeba było pilnować, bo nigdy nie można było mieć pewności co akurat odstawi. Ale poza tym... Trzymała się jedynie zdrowej dawki ciekawości. -Nie była to do końca zmiana... Należę obecnie do obu, ale do Avengers na pół etatu. Co sprowadza się do tego, że nie mam wszystkich uprawnień i teoretycznie aż tylu obowiązków... Choć w praktyce nie zauważyłam jeszcze różnicy ani pod tym pierwszym, ani pod tym drugim względem- wyjaśniła, jednocześnie kręcąc głową z lekkim uśmiechem na ustach. Po części mogło to wynikać z faktu, że dołączyła niedługo przed zawiązaniem się kilku większych kryzysów, przez co potrzebna była pomoc każdego... Ale wierzyła, że z czasem wszystko stanie się jaśniejsze. Poza tym tak czy siak nie zamierzała na tę sytuację narzekać; nie dość, że nie należała do osób posiadających do tego skłonności i zawsze starała się zachowywać optymistyczne nastawienie, to jeszcze teraz naprawdę nie miała ku temu powodów. W tej chwili najistotniejsze było zresztą to, że Wanda czuła się lepiej. Wszystko wskazywało na to, że ogółem mieli ostatnio spore szczęście. Kilka osób zostało rannych lub uszkodzonych, ale - jak na taką skalę wydarzeń - ich liczba była stosunkowo niewielka... I w niektórych przypadkach były to osoby, którym można było całkiem łatwo pomóc. Dla przykładu słyszała o tym, co spotkało Visiona, ale - z tego, co się orientowała - został ponownie uruchomiony i obecnie wszystko było z nim już w porządku. Ten dotychczasowy subtelny uśmiech Sue stał się wyraźniejszy i pewniejszy, gdy Wanda jej podziękowała, zaś na pytanie rozmówczyni blondynka zareagowała kopiując jej kiwnięcie głową, prawdę mówiąc zupełnie odruchowo, nawet się nad tym nie zastanawiając. Czyli przechodziły już do rzeczy. Przerwa była miła, ale Susan zdawała sobie sprawę z tego, że nie powinna zwlekać z "interesami" zbyt długo. -Może na początek najkrótsza sprawa... Słyszałaś cokolwiek o żyjących obecnie potomkach van Helsinga? I wiem jak to brzmi, naprawdę, ale podobno ktoś taki pojawił się ostatnio w Stanach, a teraz mamy te problemy z wampirami na Brooklynie... Póki co dotarłam tylko do plotek na jego temat. No i do historii rodu, ale sprzed lat, nic aktualnego- obecność zabójcy krwiopijców - zakładając, że rodzina w dalszym ciągu kultywowała tę tradycję - w środku ich natarcia miała sens, ale Sue nie podobał się ten brak informacji. Wampiry i ich łowcy należeli natomiast do magicznej części świata, z którą osobiście do czynienia miała rzadko... Więc warto było spróbować spytać kogoś, kto bardziej siedział w temacie. Nim jednak zdążyła otrzymać jakąkolwiek informację, jej uwagę zwróciło ciche stukanie dochodzące z okolic... Jednego z okien? Jej spojrzenie podążyło w tym kierunku, a jej oczom ukazał się sporych rozmiarów ptak - choć nie potrafiła z pamięci ocenić jaki dokładnie. Coś drapieżnego. Może sokół? Jastrząb? Nieważne. Grunt, że zwierzę zachowywało się nienaturalnie, a do tego... Najwyraźniej coś trzymało. -Moment...- czoło kobiety zmarszczyło się zauważalnie, ale uniosła nieco dłoń z wyprostowanym jednym palcem dla podkreślenia swojego życzenia, wstrzymując dalszy rozwój dyskusji. Zaraz potem przemieściła się już w stronę szyby i uchyliła ją, aby wpuścić ptaka do środka i sprawdzić cóż takiego dla nich przyniósł. Przejęcie wiadomości okazało się być proste; zwierzę albo zostało do tego przeszkolone, albo było w jakiś sposób kontrolowane... I już po chwili te zmarszczki na czole Sue tylko się pogłębiły. -Ktoś jest potrzebny w Central Parku, szybko to sprawdzę, a ty mogłabyś w tym czasie zobaczyć czy uda ci się ustalić coś więcej na temat tego łowcy wampirów? I ogółem van Helsingów?- poprosiła Wandę, otaczając się już polem siłowym, aby wznieść się ponad podłogę. Ptak wykorzystał ten moment, aby opuścić pomieszczenie i skierować się w stronę parku, choć Susan nie potrafiła określić czy był to przypadek czy może zwierzę chciało odprowadzić ją na miejsce, aby upewnić się, że wykonało zadanie. -Postaram się niedługo wrócić- obiecała jeszcze, nim ruszyła w ślad za nim, na wszelki wypadek otaczając się osłoną niewidzialności. Wiedziała co prawda, że mieszkańców miasta widok przelatującego nad nimi bohatera już nie dziwił, ale tak czy siak nie chciała nikogo niepokoić.
[z/t]
|
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze | |
| |
| | | | Salon na ostatnim piętrze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |