|
| Salon na ostatnim piętrze | |
|
+20Gamora Nova Scarlet Witch Vision Ant-Man Cassie Lang Marie Laveau Miguel O'Hara Invisible Woman Morgana le Fay Carol Danvers Black Widow Wiccan Victor Mancha Iron Fist Hank Pym James Rhodes Pepper Potts Tony Stark Loki 24 posters | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Salon na ostatnim piętrze Nie Wrz 09, 2012 11:23 pm | |
| First topic message reminder :
Ostatnio zmieniony przez Loki dnia Nie Cze 09, 2019 2:21 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Nie Lut 21, 2016 3:33 pm | |
| Tony może miał wiele na głowie i miał coraz mniej cierpliwości, ale to nie znaczy, że jego jasność umysłu została zaćmiona. Nadal potrafił szybko przetwarzać informacje do niego dochodzące i dlatego jego odpowiedzi również były szybkie - co nie znaczy, że nie były przemyślane. Zwrócił się w stronę Spider-Mana i wsłuchał się w jego słowa, po czym mruknął zastanawiająco.
- Incydent w Mojave, z tego co wiem, dopiero się rozpoczyna, więc nie wiem, czy można to zakwalifikowywać jako katastrofę, która nas dotknie w latach dwudziestych. Parę lat jeszcze nam do tego zostaje. Ale nie neguję - dodał szybko - że Mojave może wpłynąć na przyszłe wydarzenia. Tak samo jak twoje pojawienie się tutaj.
Skonsultował się z JARVIS-em, jak wygląda sprawa Mojave - ale JARVIS był mu w stanie powiedzieć jedynie o tym, że SHIELD nie wiedziało nic nowego, z kolei She-Hulk poleciała na misję związaną z... Tony zmarszczył brwi, czytając raport JARVIS-a. Będzie musiał do tego wrócić na spokojnie. Zamiast tego odpowiedział po prostu:
- Nie, nie wiadomo obecnie nic o Phoenix Force. - Nie mówił dalej, tylko poczekał, aż Sue wypowie się na temat obserwacji wspólnie z HERBIE-em. - Thor się gdzieś pałęta po okolicy, ale komunikatora ze sobą nie wziął, więc nie za bardzo wiem, gdzie się podziewa. Może jakoś go znajdziesz? - Nie mógł zaoferować w tym pomocy, bo poza "szukaj piorunów" nic innego nie przychodziło mu do głowy. Zmarszczył brwi na ostatnie słowa Sue, dotyczące feniksa i jego powiązań z ogniem. Nie było to to samo co jego wątpliwości w kwestii czasu, kiedy miało się coś złego pojawić, więc tylko przytaknął Sue, bo rzeczywiście - to, że Spider-Man z przyszłości coś podejrzewa, nie znaczy, że to na pewno się wydarzy, skoro przybył, aby przyszłość zmieniać. |
| | | Miguel O'Hara
Liczba postów : 141 Data dołączenia : 29/12/2014
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Lut 27, 2016 2:16 pm | |
| Miguel odczekał, aż Stark skończy konsultować się z Jarvisem, po czym skinął głową otrzymując odpowiedź na pytanie o Phoenix Force, jednocześnie przeklinając w myślach fakt, że od czasu rozmowy na Helicarrierze, SHIELD nadal nie dowiedziało się niczego nowego na temat Feniksa czy czegokolwiek, co natchnęło przetrzymywaną na Mojave telepatkę do tak destrukcyjnej ucieczki. Ile razy jeszcze Tarcza miała zamiar utwierdzać O'Harę w przekonaniu, że na początku XXI wieku pracowała tam banda niekompetentnych bitmózgów? - Niby do lat dwudziestych jeszcze daleko, prawda - odniósł się do komentarza Tony'ego sprzed odpowiedzi - ale "Mojave" niekoniecznie musi spowodować katastrofę od razu. Nie jestem w stanie dać wam pewności, że Feniks nie należy do tego gatunku czarnych charakterów, którzy chcą rządzić ludzkością jako samozwańczy bogowie. I niczym bogowie, dopiero w przypadku rozłoszczenia ich, zrzucić na ludzkość katastrofy albo nawet unicestwienie. Musicie dowiedzieć się od zainteresowanego. Tak czy siak zapewniam jednak, że Phoenix Force jest w stanie doprowadzić do owych katastrof czy unicestwienia, więc pod żadnym pozorem nie możecie tego zignorować, nawet jeśli nie jest powiązane z moim problemem. - Słowa Starka o "pojawieniu się tutaj" Latynosa, ten postanowił natomiast przemilczeć - głównie dlatego, że Miguel nie był w stanie stwierdzić, czy miały one pozytywny, negatywny czy neutralny wydźwięk. Osobiście uważał, że powinny mieć ten pierwszy - jakby nie patrzeć, gdy ostatni raz miał do czynienia z przyszłymi wydarzeniami, przestawały one istnieć, więc chyba gorzej być nie mogło? Genetyk zdawał sobie oczywiście sprawę z tego, że wszystko co powie może przynieść również niechciany skutek - ale powątpiewał, by miało tak się stać po przedwczesnym poinformowaniu superbohaterów z przeszłości o zbliżającym się zagrożeniu w postaci niewyobrażalnie silnej, pozaziemskiej istoty.
Nie czekając na ewentualne komentarze, Spider-Man poruszył w końcu kwestię Herbiego - pytaniami z poprzedniego posta. Argumenty Susan skomentował, poprzez pionowy ruch głową, niewerbalnym "rozumiem", natomiast na słowa Starka zareagował zmarszczeniem brwi. - Czyli całe twoje "mógłbym pomóc" ogranicza się do powiedzenia nam, że gdzieś w okolicy możemy poszukać sobie Thora... ? Pomocne as shock - rzucił do Iron Mana, by po krótkiej chwili, już mniej nieprzyjemnym tonem dodać: - Naprawdę nie ma nikogo innego, niekoniecznie nawet Mściciela, z kim Avengers albo Fantastic Four - tu zerknął na moment w stronę Sue - miałoby teraz kontakt i kto mógłby być naszym "organicznym obserwatorem"? - Własne słowa Latynosa sprowokowały go do krótkiego zastanowienia się nad tym, czy podczas tej - miał nadzieję jak najkrótszej - wizyty w przeszłości, będzie miał on okazję poznać pierwowzór swojego pajęczego alter ego.
Nie dane było jednak Miguelowi fantazjować o wspólnym bujaniu się na sieci i pełzaniu po ścianach, bo zaraz bezpośrednio do niego zwróciła się blondwłosa z rozmówczyń. - Hmm... Według historii moich czasów, pierwsze pojawienie się Phoenix Force było wyraźnie powiązane z Jean Grey, a z tego co mogłem wywnioskować w siedzibie Shield, ta telepatka już na "Mojave" wykazywała niepodobne do siebie zachowania. To ty, Sue, mówiłaś o tym, że "X-Men powinni ją opanować", że istnieje taka potrzeba, dobrze pamiętam? Kłóciłoby się to z teorią dopiero przybywającego na Ziemię Feniksa... ale nie zaszkodzi podnieść priorytet ognistej kuli, prawda. |
| | | Invisible Woman
Liczba postów : 198 Data dołączenia : 03/07/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sob Lut 27, 2016 3:04 pm | |
| Ze słów Tony'ego wynikało wiele - i z całą pewnością wypadałoby się nad nimi zastanowić, a część z tych spraw zbadać głębiej - lecz w tej chwili Susan postanowiła skupić się na ostatniej z jego wypowiedzi, a mianowicie na tej nawiązującej do Thora. Skoro bóg piorunów nie zabrał ze sobą swojego komunikatora, to szukanie go w tym momencie mijałoby się trochę z celem - bo przede wszystkim mogłoby im zająć całe wieki, a nie mieli tyle czasu. W ogóle było go coraz mniej i Sue spodziewała się, że w każdej chwili może dostać uaktualnienie od Herbie'ego, który miał informować ją o postępach swojej pracy. Niedługo rozpoczną akcję... Nie, zdecydowanie nie mogli sobie teraz pozwolić na uganianie się za Asgardczykiem. To z kolei oznaczało, że będą potrzebowali po prostu kogoś wolnego, kto mógłby ich ubezpieczać i w razie czego odegrać rolę posłańca - aby prędko poinformować pozostałych bohaterów oraz S.H.I.E.L.D. o tym, co się stanie... O ile się stanie, bo przecież wciąż był jeszcze cień szansy, że wszystko przebiegnie spokojnie. Wynalazek powinien zadziałać dobrze; wszystko wskazywało na to, że z jego strony nie będzie żadnych problemów. Ale... Nawet w takim wypadku sporo mogło pójść nie tak. -Równie dobrze możemy wrócić już do domu, wkrótce tak czy siak będziemy tam potrzebni. Tony, być może Jarvis mógłby sprawdzić kto przebywa w tej chwili w okolicy i nie ma żadnego zajęcia? Będziemy wdzięczni za skierowanie takiej osoby do Baxter Building, a potem sami zajmiemy się już resztą. W razie czego Herbie będzie w kontakcie z Jarvisem- w trakcie tej wypowiedzi Invisible Woman oparła dłonie na biodrach. Przez cały czas mówienia spoglądała praktycznie tylko i wyłącznie na Starka - i właściwie nic dziwnego, bo to w końcu do niego się teraz w głównej mierze zwracała. Jej wzrok tylko na moment przeskoczył na Spider-Mana, jak gdyby upewniała się, że nie ma on nic przeciwko... Choć prawdę mówiąc zakładała, że mężczyzna ucieszy się, że przyspieszali sprawę. Zaraz potem spojrzenie blondynki powróciło ku gospodarzowi. -Wyjdziesz z nami na dach? Gamora pewnie wciąż na nim czeka, więc porozmawiasz z nią i... Sam zadecydujesz co zrobisz- zasugerowała następnie, a jej głowa przechyliła się przy tym lekko na bok; gest ten w subtelny sposób podkreślał zadane przez nią zapytanie. Osobiście uważała, że statek kosmitki wypadałoby naprawić jak najszybciej, ale dla samego Tony'ego prędkie działanie również miałoby pewne plusy. Pomijając możliwość pogrzebania w pojeździe kosmicznym innej rasy... Chyba chciał pozbyć się ze swojego budynku gościa, któremu nie do końca ufał, prawda?
Moja sugestia - chodźmy już na górę, przyspieszymy akcję. Tony, może z/t w Twoim poście za wszystkich? Kolejka czy dwie na dachu i się rozdzielimy, a Ty będziesz mógł załatwić sprawę z Guardiansami.
|
| | | Tony Stark Mistrz Gry
Liczba postów : 361 Data dołączenia : 28/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Lut 29, 2016 8:04 pm | |
| Miał ochotę wyłączyć się z życia, aby to przeczekać i poczekać na więcej informacji, z którymi mógłby coś zrobić, niż działać bez nich, dlatego słowa Spider-Mana o Feniksie skwitował wzruszeniem ramion i przekrzywieniem głowy. Jasne, dotarło do niego, że to siła destrukcyjna i tak dalej, ale nic więcej z tym nie zrobi. O wiele ciekawszą i luźniejszą informacją była historia JARVIS-a o wyrzuceniu z budynku intruzów oraz o tym, jak następnie zdecydowali się zadzwonić na "numer alarmowy Avengers", wykrzykując groźby. Ten numer został założony tylko ze względu na PR, ponieważ wiadomo, że zwyczajny człowiek nie będzie miał żadnej możliwości dodzwonienia się do Avengers. Od czegoś jest infolinia 911, która potem kieruje odpowiednie jednostki na miejsce - lub kontaktuje się z Avengers, ale i to nie dzieje się bezpośrednio. Ach, Tony nawet się uśmiechnął. - Może nie słyszałeś - zaczął, odpowiadając na komentarze Spider-Mana na temat obecności lub nieobecności właśnie członków drużyny - ale taką pomoc właśnie Sue ode mnie chce, więc o czemu masz taki problem? Sam bądź obserwatorem - burknął to ostatnie zdanie. - Zaproponowałem Thora, bo to spory chłop i trudno go przegapić. Social Media powinny szaleć ze zdjęciami z nim.Chciał skończyć ten temat, ale Sue zapytała jeszcze raz, czy nie miałby może kogoś do pomocy, więc Tony postanowił sprawdzić dokładniej. Kazał JARVIS-owi zeskanować budynek i otrzymał informację, że Wasp i Ms. Marvel znajdują się w pokoju tej pierwszej. Miał nadzieję, że nie robią nic, czego nie można przerwać, więc wysłał im wiadomość. - Kobiety moje kochane, Carol, Janet, jeśli mógłbym was odciągnąć od waszego zajęcia - potrzebuję kogoś do pomocy Sue Storm, a sam mam ręce urąbane po kolana i nogi po łokcie. Ona wam wszystko wytłumaczy. Gdybyście mogły obie lub jedna z was skierować się do Baxter Building i poczekać na Sue, byłbym zobowiązany. - Ta wiadomość oczywiście była słyszana tylko w komunikatorach Avengers, nie dla Sue i Miguela. Do nich powiedział tylko: - Wysłałem wiadomość, jeśli mam wolne osoby, to się pojawią.Wstał z kanapy i zaczął się kierować swoich gości na dach, posłuchawszy sugestii Sue. Nie miał ochoty przedłużać pobytu gości na dachu, bo chciał zakończyć wszystkie sprawy jak najwcześniej. Oczywiście siła wyższa miała inne plany i JARVIS podał mu zaskakującą wiadomość: W parkach Van Cortlandt i Central pojawiły się czterometrowe, dziwnie znajome roboty lub zbroje, latające dzięki odrzutowych elementom, mające na piersi "okienko", strzelające strumieniami energii do ludzi. Noż k***a mać, pomyślał Tony. Jego pierwszym planem było rozkazanie JARVIS-owi, aby spróbował się do nich włamać i wyłączyć je. [no to z/t dla nas, przechodzimy na dach] |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Nie Lip 17, 2016 7:34 pm | |
| Powrót do wieży zajął jej rekordowo krótką ilość czasu. Niemal biegiem przemierzała kolejne ulice miasta, a po głowie obijała jej się krótka myśl: to nie może być prawda. Śmierć nie była dla niej niczym nowym ani obcym. Od dziecka uczyła się przecież jak zabijać, a na rękach miała tyle krwi, że wątpiła by kiedykolwiek udało jej się zmyć ją całkowicie. Jednak informacja o śmierci członka zespołu brzmiała dla niej dziwnie abstrakcyjnie. Uparcie nie chciała jej przyjąć za fakt dokonany. Zaciskała mocno usta w niemym zaprzeczeniu otrzymanego komunikatu. To na pewno jakaś pomyłka. Niepełne dane. Coś musiało dać się jeszcze zrobić, do cholery! Niczym burza wpadła przez główne wejście i natychmiast skierowała się do windy. Kiedy drzwi zamykały się za nią bezszelestnie znów sięgnęła do telefonu, by ponownie przeczytać otrzymaną przed kilkoma minutami wiadomość. - Na ostatnie piętro, Jarvis. - poleciła, nie kłopocząc się wciskaniem odpowiedniego guzika na panelu. Winda posłusznie pomknęła w górę, pokonując szybko kolejne kondygnacje. Wdowa w tym czasie zdążyła przejrzeć na telefonie aplikację z wiadomościami. Tag "War Machine" póki co nie zawierał żadnych nowych wieści o mścicielu w zbroi. Nie brała jednak tego za dobrą wróżbę - informacja o śmieci Rhodesa z pewnością nie została jeszcze podana do publicznej informacji. Cichy dźwięk zasygnalizował jej, że winda dotarła na ostatnie piętro wieżowca. Szybko opuściła ją i przemierzyła pokój, czując jak kotłują się w nią pełne niepokoju myśli. Zatrzymała się przed ogromnym telewizorem i skrzyżowała ręce na piersi. - Jarvis. - nieznoszącym sprzeciwu tonem znów przywołała AI. - Pokaż mi co masz na temat śmieci Rhodesa. - zażądała, z trudem przeciskając przez gardło niepożądane słowo. Naprawdę nie chciała w to wierzyć. Kiedy na ekranie pojawił się obraz zamilkła, wbijając zielone tęczówki w nagranie. Oglądała uważnie z każdą kolejną chwilą coraz mocniej zaciskała palce na ramionach. Pobladła też wyraźnie, choć nie było nikogo kto mógłby to zaobserwować. Kiedy przekaz dobiegł końca z trudem zmusiła się do rozluźnienia ramion i opuszczenia ich wzdłuż ciała. Ciche westchnienie opuściło jej usta, gdy niechętnie pogodziła się z przykrą wieścią o śmieci współtowarzysza broni. Machnęła niedbale dłonią, by wygasić ekran telewizora i zdjęła kurtkę. Dopiero teraz poczuła jak bardzo zgrzała się podczas tego biegu do Avengers Tower. Rzuciła okrycie na najbliższą kanapę i podeszła do ogromnego okna, z którego rozciągał się piękny widok na miasto. Była jednak zbyt głęboko pogrążona w myślach, by podziwiać panoramę. Nieświadomie skubała rękaw kaszmirowego sweterka - kabura oplatająca jej barki wyglądała na tle kremowego materiału niemal niewłaściwie - i zastanawiała się co się teraz stanie. Pewnie powinna skontaktować się z resztą, dowiedzieć się do czego może się przydać. Przecież nie mogą tego tak zostawić! Przetarła twarz, jakby tym gestem chciała zetrzeć z siebie nadmiar zmartwień. W jej dłoni znów pojawił się telefon; zaczęła wystukiwać na ekranowej klawiaturze wiadomość do Clinta z nadzieją, że on będzie miał dla niej więcej przydatnych informacji.
|pozwoliłam sobie założyć, że Wdowa nie dostałe jeszcze wieści o Amorze na posterunku. Jak coś to nie bijcie! |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 10:36 am | |
| / z pokoju dziennegoNiby przemieszczenie się z jednego piętra Avengers Tower na drugie nie trwało długo, jednakże Clintowi chwilę to zajęło. Przypomniało mu się, że musiał cofnąć się po coś jeszcze, by móc w końcu w windzie zacząć powtarzać sobie język migowy, którego nie używał… od naprawdę dawna. Aż dziwnie było do tego wrócić, aczkolwiek było to ważne, więc Barton wolał się upewnić czy pamięć ciała zdziała swoje cuda w tym przypadku. Łucznik uświadomił sobie także to, że naprawdę już od jakiegoś czasu nie widział się z Natashą. Mijał się z nią, nie mając możliwości skontaktowania się z kobietą, co było głównie spowodowane tym, że był zajęty, leciał tu i tam, czasem przebywał na Helicarrierze w towarzystwie Bobbi, do której też powinien się odezwać. I dowiedzieć, jak tam jego żona się trzyma! Tak miała się cała sytuacja i Barton wiedział, że za wszystkie kawy świata nie był w stanie tego ogarnąć i mieć kontrolę. Przyzwyczaił się do tego. Przynajmniej tak myślał, sądził. Spojrzał na ptaka z cienia, który miał czaszkę zamiast łba. Nadal nieufnie przyglądał się temu stworzeniu, zastanawiając się nad tym czy będzie ono ciągle za nim podążać? Chwilę zajęło mu też myślenie nad tym, jak to się stało, że zamiast siedzieć tam na meblu, ten poleciał za nim. Mógł się tylko domyślać i jedynie podjąć się jakiegoś działania. Przez ten cały “myśleniowy” proces, Barton bezwiednie drapał się po karku, w końcu zatrzymując na nim dłoń. Za dużo było do ogarniania i to go martwiło. Nie zapowiadało się na wolną chwilę, wręcz przeciwnie - będą zbyt zajęci, by pewni sami spróbować to wszystko zrobić, więc nie zdziwi się, jeśli będą musieli odezwać się do innej grupy. Wolał na razie o tym nie wspominać. Zwłaszcza przy Starku, który miał ważniejsze rzeczy do roboty. Westchnął i przetarł dłońmi twarz. Docierając na ostatnie piętro Avengers Tower, Barton coś sobie nucił pod nosem. Prawdopodobnie jakieś stare nagranie, gdzieś z lat osiemdziesiątych, które podśpiewywał kiedy miał taką okazję. Dla zajęcia, żeby się nie zanudzić na śmierć czy coś w tym stylu. Gdy drzwi windy rozsunęły się, Clinton wzrokiem omiótł po pomieszczeniu, chcąc zlokalizować Natashę. Kiedy to mu się udało, uniósł dłoń, posłał krótki uśmiech i… skierował się za ladę, by przygotować kawę. Jak dobrze, że gdzie tylko można było, to był ekspres do kawy, bo inaczej umarłby będąc zmuszonym do tego, żeby przemierzać wszystkie piętra budynku. Nie dałby rady. Przyglądał się jednak Romanoff uważnie. — Dawno cię nie widziałem, Nat — rzucił. I spostrzegawcza Black Widow mogła od razu zauważyć różnicę. Clint mówił znacznie głośniej, chyba nawet za głośno jak na niego, kiedy odzywał się zazwyczaj do pozostałych członków drużyny. No, w końcu ogłuchł. — Nadrabiasz wszystko? — spytał i uniósł kubek, wskazując na niego drugą ręką. Ot, nieme pytanie czy też chce. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 11:05 am | |
| Winda zatrzymała się na ostatnim piętrze. Wziął ostatni wdech nim drzwi się otworzyły. Teraz nie było odwrotu. Gramy va banque. Przeszedł się korytarzami. Były nieźle ozdobione jak na biurowiec. Szczególnie podobał mu się dywan ciągnący się po korytarzach. Tak, klimat był strasznie przyjemny jak na włamanie. Po jakimś czasie przestał czuć wzrok kamer i poczucie niebezpieczeństwa. Zaszedł tak daleko, że już nieco mu wszystko jedno. Najwyżej trafi do kicia jako ten skurczybyk który wkradł się do Avengers Tower. Przynajmniej jego współwięźniowie nie będą mieli zabawnych pomysłów jak upuści mydło. Stanął w końcu przed drzwiami. Chwila prawdy. Powoli otworzył drzwi, by zajrzeć do środka, chociaż przez szparkę. Na jego szczęście były dobrze naoliwione i nie skrzypiały. I... Bingo. Zauważył rudą kobietę, tą której szukał. Na dodatek stała do niego tyłem, wyglądając przez okno. Zdawało mu się, że to wszystko, ale kąt widzenia był słaby, więc nie widział całego pokoju.. Zamknął drzwi. Wziął wdech i obmyślił jak się tym zająć. Coś musiał zrobić, skoro już jest tutaj. Założył kaptur i po upewnieniu się, że nie ma przed nim żadnej kamery, zmienił twarz na swoją normalną. Drżącą ręką chwycił za klamkę i otworzył drzwi. -Przepraszam?- powiedział niewinnie-Przeszkadzam może w czymś? Zauważyłem jak wyszłaś i się nieco zaniepokoiłem. Uh, chciałem tylko jeszcze kiedyś pogadać nieco dłużej o tamtej sprawie...wiesz... Ekhm, możesz na chwilę wyłączyć kamery? Wiem, że kuzyn przegląda nagrania i nie chciałbym, żeby się dowiedział o moim niebezpiecznym życiu- powiedział po czym odczekiwał na reakcję. Chciał powiedzieć jak najmniej. Żeby pomyślała, że wszedł tu bo jest CZYIMŚ kuzynem i po prostu dostał wstęp do AT. -Znaczy, rozumiem jak nie masz czasu, zadowolę się numerem telefonu, by ewentualnie później się tym zająć- czuł się nieco głupio. Wiedział po tym jak cienki jest lód po którym stąpa. Teraz polegał głównie na swoich kłamstwach. Najgorsze, że dopiero potem zauważył drugiego kolesia. Cóż, to już dwie osoby do oczarowania... Świetnie uzbrojone i przeszkolone osoby do oczarowania.
(w razie czego to czuję się źle z tym, że przerywam wasz "moment", ale siedzieć w windzie wiecznie nie będę) |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 11:19 am | |
| Komunikatory Black Widow oraz Hawkeye odezwały się zanim Necameleon wszedł do pomieszczenia. Był to Jarvis z kolejnymi informacjami. Alarm, intruz za drzwiami pomieszczenia. Poinformował. Informacja została tym samym przekazana wszystkim osobom znajdującym się w wieży. Windy na ten poziom zostały zablokowane, odcinając konwencjonalną drogę ucieczki. |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 11:35 am | |
| Dzięki szybkiej wymianie wiadomości wiedziała już, że Hawkeye jest zaledwie kilka pięter niżej i wkrótce do niej dołączy. Pozwoliło jej to odetchnąć nieco spokojniej. Schowała telefon i jeszcze przez moment wyglądała przez panoramiczne okno, tym razem nie pozwalając swoim myślom na swobodne krążenie wokół nieprzyjemnych tematów. Próbowała sobie za to przypomnieć kiedy ostatni raz miała okazję porozmawiać z Clintem. Szybko doszła do wniosku, że było to zbyt dawno. Dziwnym trafem składało się tak, że w minionych miesiącach wyłącznie się mijali. I choć nie powiedziałaby tego głośno - takie rzeczy nie przechodziły jej lekko przez gardło - to tęskniła za jego towarzystwem. Był przecież jednym z nielicznych stałych elementów w jej życiu. Przyjacielem i partnerem, któremu ufała bardziej niż całej reszcie Mścicieli razem wziętych. Dlatego myśl, że zaraz pojawi się obok dodawał jej otuchy. Odwróciła się od okna, gdy usłyszała znajomy dźwięk oznajmiający przybycie windy. Posłała Bartonowi lekki uśmiech, który jednak szybko zastąpiła pewna konsternacja, gdy dostrzegła, że podąża za nim bardzo dziwne stworzenie, którego za nic nie umiała nazwać. Przypominało ptaka, ale bez wątpienia ptakiem w rzeczywistości nie było. Jej dłoń drgnęła lekko, gdy w pierwszym odruchu chciała sięgnąć do kabury i - na wszelki wypadek, oczywiście! - wystrzelić pół magazynku w to coś. Powstrzymała się jednak, dostrzegając, że stworzenie nie wydaje się mieć wrogich zamiarów względem jej partnera, a również on sam chyba nie czuje się przez nie zagrożony. Pokręciła tylko lekko głową w niemym niedowierzaniu, martwiąc się jednocześnie, że wiadomość o śmieci Rhodesa, która ściągnęła ją do siedziby Avengers jest zaledwie jedną z wielu rzeczy, które będą wymagały dzisiaj jej uwagi. - Minęło trochę czasu. - przyznała niechętnie, jednocześnie podążając w jego stronę, by zaraz wskoczyć na wysoki stołek barowy, który znajdował się obok zaimprowizowanego stanowiska baristycznego. Kiwnęła głową na znak, że owszem bardzo chętnie napije się kawy, choć przecież nie dalej jak pół godziny temu wypiła już jedną. Wiedziała też, że nie musi tłumaczyć jaką kawę by chciała, bo przecież Barton znał doskonale jej preferencje - czarna, mocna, bez cukru. - Próbuję. - zaśmiała się bez humoru, znów potrząsając przy tym rudą głową. - Ale chyba mam sporo zaległości. Wiesz, że to coś za Tobą lata, prawda? - wskazała palcem na widmowe ptaszysko, uznając, że jednak lepiej wyjaśnić wspomnianą kwestię jak najszybciej. Dopiero kiedy przytaknął mogła się nieco rozluźnić. Obserwowała go uważnie przez cały czas, w myślach notując zmiany, które zauważała w nim od ostatniego spotkania. Niewiele umykało jej uwadze i to bynajmniej nie tylko przez trening, który wpoił jej stałą czujność do tego stopnia, że była teraz równie naturalna co oddychanie. Na Clinta patrzyła za skupieniem i szczerym zainteresowaniem. Chciała mieć pewność, że wszystko u niego w porządku. Analizowała więc zadrapania i siniaki, których wcześniej nie widziała, próbując zgadnąć czy nazbierał je w czasie treningów czy podczas misji. Zauważyła też różnicę w sposobie jego mówienia, ale nie była jeszcze pewna jak to zinterpretować. - Wszystko w porządku? - zapytała więc, starając się zignorować fakt jak głupio mogłoby zostać odebrane to pytanie, bo przecież: czy cokolwiek było teraz w porządku? Wiedziała jednak, że Clint zrozumie o co jej chodzi. Domyśli się, że zauważyła w nim coś niepokojącego, ale z szacunku do jego prywatności nie chciała bawić się w przesadne analizowanie i cierpliwie czekała czy sam zechce rozwiać jej wątpliwości. Kiedy superszpieg szanuje Twoją prywatność w takim stopniu, musi to znaczyć, że naprawdę Cię lubi... Była wyjątkowo rozluźniona, gdy opierała się przedramionami o stół i przyglądała mu się z pełną ciepła uwagą. Jednak ta twarz Natashy - ta najbliższa jej prawdziwej - zniknęła w ułamku sekundy, gdy kobieta uświadomiła sobie, że mają towarzystwo. Komunikator, który chwilę wcześniej niedbale rzuciła na blat, by nie przeszkadzał jej w kieszeni spodni teraz mrugał do niej ostrzegawczo. Zdążyła jeszcze wymienić szybkie spojrzenie z Clintem, nim w salonie pojawił się ich nieproszony gość. Błyskawicznie odwróciła się całym ciałem w kierunku intruza i widać było, że tylko sekundy dzieliły ją od sięgnięcia po broń. Trudno powiedzieć co sprawiło, że ponownie się powstrzymała. Może fakt, że rozpoznała w nim człowieka z kawiarni? Zmrużyła oczy, w których teraz nie było nawet śladu wcześniejszego ciepła. Patrzyły zimno i bezwzględnie. - Jak się tutaj dostałeś? - spytała tonem chłodnym, ale zaskakująco uprzejmym. Czarna Wdowa nie musiała przecież podnosić głosu. Ewidentnie nie zamierzała odpowiadać na żadne pytania, a na wzmiankę o wyłączeniu kamer tylko uniosła wyżej brew. Była pewna, że Jarvis nagrywa wszystko i w razie potrzeby przekaz na żywo znajdzie się na podglądzie u wszystkich członków drużyny. Wątpiła jednak, by zaszła taka potrzeba. Strike Team Delta radził sobie przecież z większymi problemami. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 1:16 pm | |
| Latające przy Bartonie ptaszysko, którego czaszka była wszem wobec widoczna - nie zagrażała nikomu. Póki co. Sam łucznik nie miał pewności, jak to działa prócz faktu, że dzięki kawału twardej kości może skontaktować się z kobietą z innego wymiaru. No i latało za nim. Jak tylko się odezwał, tak już nie miał spokoju. Mógł poczuć się jak Falcon. Co prawda, nie podążał na Litwę, jednakże miał ptaka. I to nie byle jakiego! Ptak zajął kolejny mebel. No puns. — Czuję się przez to obserwowany, ale póki nie zaczyna mnie skubać skostniałym dziobem to przeżyję — stwierdził, luźno wzruszając ramionami. — Jest nam potrzebne, więc… ta, czeka cię sporo do nadrobienia — kontynuował w niedługim zamyśleniu. Najlepiej byłoby już teraz zacząć to wszystko wyjaśniać, by Wdowa była w stanie sobie wszystkie nowo-powstałe informacje przyswoić, aczkolwiek wątpił w to, że on sam dałby radę zacząć rozmowę. Albo inaczej - miałby problem z tym, od czego powinien zacząć. W każdym razie, w jeszcze sielankowym nastroju, klimacie całego ich spotkania, Hawkeye przygotowywał dwie kawy - czarne, mocne i bez cukru. Zamyślił się, skupiając na wykonaniu jak najlepszych napojów (no bo kto mógł być w tym budynku lepszym baristą od uzależnionego od kawy Clintona?). Domyślił się, o co Natasza pyta. Akurat o tyle dobrze się złożyło, że mężczyzna patrzył na rudowłosą, podając jej kubek. Wówczas jego wzrok zsunął się na jej wargi, żeby mógł odczytać to, co ona mówi. — Miałem misję w tunelach Nowego Jorku, ścigaliśmy symbionta — zaczął tłumaczyć, choć dało się od razu zauważyć, że mężczyzna nie mówi wszystkiego. Chodziło o przedstawienie skróconej wersji wydarzeń. — Musiałem użyć strzał sonicznych, a soniczne wybuchy, tunel, więc echo i… — zakręcił wymownie przy uchu. — Ogłuchłem. Nic nie słyszę, więc cokolwiek mówisz to wzywaj JARVISa lub poczekaj aż na ciebie spojrzę — ot, cała historia. Ładnie zaprezentowana. I widać było, że mężczyzna nie jest szczególnie tym zachwycony, ale też nie jest załamany na tyle, żeby usiąść i nic nie robić. A jeśli mowa o sztucznej inteligencji… Tak jak Clint wspominał o JARVISie - zaraz nad jednym z paneli przy barze w salonie pojawił się hologram, na którym wyświetliła się treść komunikatu, z jaką mógł zapoznać się Barton. Ściągnął brwi i spojrzał w stronę windy, którą przed chwilą sam jechał. Krótkie spojrzenie i Hawkeye zaraz mógł przyjrzeć się nieproszonemu gościowi, który zaczął gadać o jakichś wyjaśnieniach, czego blondyn za nic nie mógł zrozumieć, bo nie miał kompletnie pojęcia, o czym mówi Necameleon. Siłą rzeczy mężczyzna spiął się, by móc zareagować w odpowiednim momencie, dając jednak w tej chwili Romanoff pole do popisu. — Natasza? — zerknął na nią krótko, jakby czekając na wyjaśnienie. Co prawda, Clint nie miał łuku i kołczanu, które pozostały w jego pokoju parę pięter niżej, ale… nie wydawało się, żeby był zmuszony do ich użycia. Poza tym - jeśli będzie trzeba, coś wymyśli. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 4:12 pm | |
| Usłyszał ogłoszenie o intruzie. W głowie, delikatnie to ujmując wyraził dezaprobatę tejże sytuacji używając magicznej wiązanki słów o którą wcześniej nawet siebie nie podejrzewał. Nic mu nie pasowało. Co mogło rozpocząć alarm? Zresztą teraz to nieważne. Ma dwa wyjścia, brać nogi za pas, lub wynegocjować swoją wolność. Pomimo tego, że w środku się u niego gotowało, na zewnątrz zachował spokój. -Nie mówiłem? Mój kuzyn tu pracuje, czasami pozwala mi przychodzić- powiedział głosem niewiniątka, po czym spojrzał i miał wrażenie, że widzi zwątpienie w ich twarzach- Dalej, powiedzcie na logikę, czy włamywacz pojawiłby się tuż przed wami? Potrzebuję pomocy, a chyba od tego jesteście Opuścił głowę, gwoli przygotowania się na następną część wypowiedzi a także by chociaż uniknąć wykrycia jego twarzy, jeżeli już szybko pójdzie źle. Wyliczył, że nie ma szans do niej podbiec i ją rozbroić, więc walka nie jest wyjściem. Wziął głęboki wdech przepełniony bólem i zaczął - Moja matka... Ona została postrzelona przez przestępcę, ojciec odszedł wcześniej... Mój kuzyn to moja jedyna rodzina. Tylko odkąd się o tym dowiedział miał bzika na punkcie bezpieczeństwa, więc pozwolił mi się tu schować jeżeli będzie jakieś niebezpieczeństwo. Najwyraźniej nie dodał do mnie wyjątku po ostatniej aktualizacji. Wolałbym żeby nie wiedział, że stałem się...nieoficjalnym stróżem prawa. Czekajcie...-powiedział po czym powoli sięgnął do kabury z bronią. On po prostu wiedział, że to go ugryzie w dupę później, ale... wziął broń i rzucił ją na ziemię, pod stopy kobiety. -Już. Dał mi to do obrony. Nie jestem tu by kogokolwiek skrzywdzić. Teraz chcecie posłuchać? Nie lubił tej sytuacji. To było teraz albo nigdy. Jeżeli teraz "Natasza" wyciągnie broń znowu będzie stał całkowicie bezbronny na czyjejś muszce. No i miałby nawet mniej czasu na ucieczkę. |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 5:10 pm | |
| Jeszcze przez krótką chwilę obserwowała ptasią czaszkę i jej nie-całkiem-materialną resztę ciała, próbując odgadnąć jej pochodzenie. Nie znała się jednak na potworach i magii, więc nic jej z tych zgadywanek nie przyszło. Musiała zadowolić się zapewnieniami Bartona, że na chwilę obecną wszystko jest w porządku. W duchu pozwoliła sobie na odrobinę humoru, bo czyż nie urocza jest z niego ptasia mama? Ta myśl musiała odbić się w jej spojrzeniu małą iskrą rozbawienia, której zajęty ekspresem Clint z pewnością nie miał okazji dostrzec. Może to i lepiej, bo zapewne szybko domyśliłby się co ją tak rozbawiło i gotów byłby się obrazić za to porównanie. W innych okolicznościach nie mogłaby się powstrzymać od tej złośliwości, ale teraz zbyt wiele spraw czekało na przedyskutowanie. Musiała tak wiele się dowiedzieć! Przyjęła kubek z pełnym wdzięczności uśmiechem, oplatając rozgrzaną porcelanę palcami. Clint robił najlepszą kawę na świecie, przynajmniej w jej mniemaniu. Nim jednak zdołała upić choć łyk gorącego napoju, zrzucił na nią tą niespodziewaną wieść o swojej głuchocie. Westchnęła cicho, trochę z zaskoczeniem, a trochę ze współczuciem. Nie kryła się z tymi emocjami, więc wyraźnie odmalowały się na jej twarzy. Zaczynała wątpić, że dzisiejszy dzień przyniesie jej jakieś dobre wieści. I chyba miała w tym przeczuciu trochę racji, biorąc pod uwagę, że zaraz potem w salonie pojawił się wspomniany już intruz, którego obserwowała teraz z pozbawioną wyrazu twarzą. Natasha zniknęła pod maską Czarnej Wdowy w ułamku sekundy; z łatwością wślizgnęła się w rolę, która była jej drugą naturą. W jej ciele widoczne było napięcie świadczące, że jest gotowa na absolutnie wszystko. Nie spuszczała wzroku z Necameleona, a słysząc swoje imię z ust Clinta pokręciła głową, dając do zrozumienia, że nie ma pojęcia kim jest ten człowiek i czego chce. - Nie spodziewam się logiki po kimś kto wchodzi do Avengers Tower bez zaproszenia. - pozwoliła sobie na odrobinę uszczypliwości, uznając najwyraźniej, że w tym wypadku ciężar rozmowy spada na jej barki. W końcu to ona nieświadomie przyprowadziła go do wieży! Jakim cudem mogła przegapić, że ma ogon? Wstyd, Natalio. Twoi nadzorcy pewnie przewracają się teraz w grobach. - Co zrozumiałe, nie spodziewam się również dobrych zamiarów. - dodała ciszej. Darowała sobie komentarz do łzawej origin story ich gościa, która wydawała jej się grubymi nićmi szyta. Oddał im broń, co jednak bynajmniej nie poprawiło nastroju Natashy. Kto wie co jeszcze ma przy sobie? Ona sama miała jeszcze nóż w cholewie buta, a to nawet nie był początek listy tego co mogła ukryć pod cywilnym ubraniem, gdy zachodziła taka potrzeba! Schyliła się jednak ostrożnie po pistolet i podała go Clintowi. - Nazwisko kuzyna. - poleciła krótko, wiedząc, że jeśli w słowach intruza jest choć ziarno prawdy, Jarvis będzie mógł błyskawicznie sprawdzić to w swoich bazach danych. Wątpiła w każde jego słowo, ale przecież nie jej oceniać na co Tony (być może) pozwala swoim pracownikom! Albo na co łaskawie przymyka oko... Kto wie? Może ten człowiek rzeczywiście ma dostęp do któregoś z niższych poziomów? Ale to wciąż nie wyjaśniało czemu uzbrojony przedarł się aż do penthouse, gdzie wedle jej wiedzy wstęp mieli wyłącznie Mściciele. - Potwierdzimy Twoje słowa i wtedy może będę gotowa słuchać. - zakończyła sucho. Skrzyżowała ręce na piersi, pozwalając sobie na to tylko i wyłącznie dlatego, że za plecami miała uzbrojonego Bartona, który mógłby w ułamku sekundy unieszkodliwić stojącego przed nimi mężczyznę. I to z jego własnej broni! |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 9:45 pm | |
| Barton uniósł brwi na pytanie Necameleona dotyczące przychodzenia do kogoś i tego czy osoba winna odważyłaby się na takie posunięcie. Mimo że jego spojrzenie było wystarczająco wymowne, to Clint nie mógł powstrzymać się przed komentarzem: — Tak mówi połowa chętnych do ataku przeciwników, którzy nie mają szczególnie dobrych zamiarów. Typowy schemat z filmów — wzruszył ramionami swobodnie i napił się kawy. To była oczywistość. I nawet jeśli filmy nie należały przeważnie do realistycznych to skądś te pomysły musiały być zaczerpnięte. Pewnie gdyby Barton miał lepszy humor i samopoczucie, a typek nie byłby nikim podejrzanym to Clint mógłby mu nawet parę filmów podsunąć z tymże motywem. Jak i tym, który usłyszał chwilę później. Dość ckliwa historia, której treść obrazowała się na hologramie łucznika dyskretnie. Być może było to spowodowane tym, że sam Hawkeye nie miał szczególnie szczęśliwej historii i rodziny, która skończyła się dość szybko. Niemniej, teraz tego wolał nie rozpamiętywać, przyglądając się w milczeniu Nat i Necameleonowi, którego kuzyn w jakimś stopniu zainteresował pechowego Mściciela. Tym bardziej, gdy Czarna Wdowa rzuciła obcemu mężczyźnie polecenie, aby podał nazwisko rzekomo pracującego w tym budynku kuzyna. Sprawdzenie tego zajmie mniej czasu niż fakt dalszego tłumaczenia się z tego, co jest powodem jego obecności tutaj. Clint zatem miał rękę opartą o blat barowy, mając pod nią, za podwyższeniem, panel do sterowania. Był jednak pewien, że JARVIS sam monitoruje rozmowę, jaka miała miejsce w tym pomieszczeniu i odpowiednio szybko zareaguje. Widmowe ptaszysko z czaszką na niematerialnym ciele poprawił swój uchwyt na jednym z mebli. Clinton przejął broń, zabezpieczając ją i odkładając na bok. Nie był entuzjastą broni palnej i sądził, że o wiele szybciej będzie mu rzucić czymkolwiek w mężczyznę, żeby go rozkojarzyć, a potem móc wybiec do niego, gdyby tego wymagała sytuacja w danym momencie. Tym bardziej, że znajdywali się na zamkniętej przestrzeni. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 10:12 pm | |
| Sytuacja okazała się strasznie męcząca. Nie miał już nawet ochoty kłamać. Jakoś przestało go to obchodzić. Jego ubrania zaczęły zanikać, ujawniając czarny kostium, świetnie przylegający do ciała. Nawet twarz zniknęła, ukazując tylko maskę. Zaczął klaskać. -Dobra, macie mnie- powiedział obojętnie- kłamałem, ok? Włamałem się tu. Musicie przyznać, że to całkiem imponujące jak daleko zaszedłem. Co zamierzacie ze mną zrobić? Zamknąć? Zgaduję, że teraz pomaganie mi was nie interesuje, a więc i ja nie mam interesu w przebywaniu tu. Oddajcie mi broń, a zniknę jak się pojawiłem. Nie stanowię dla was zagrożenia, z Hulkiem raczej nie powalczę na gołe klaty Wydawał się dziwnie zadowolony z siebie przy każdym słowie. Sytuacja była beznadziejna. Po raz kolejny to skopał. Mógł się lepiej przygotować, albo wcale tego nie robić. Popełnił błąd. -Może i mnie macie... Jestem uchwytny, ale co jeżeli upoluję dla was kogoś nieuchwytnego? Przydam się wam. Znaczy zapewne wciąż chcecie mnie zakuć i wstawić do kicia, ale to trochę strata talentu, w końcu ilu udało się włamać do AT? Gdybym chciał i miał jeszcze trochę czasu mógłbym narządzić tu nawet więcej szkód Wciąż liczył, że da radę coś zdziałać i zachować dobre stosunki. W razie czego drzwi są tuż za nim, danie dyla to kwestia otworzenia ich. Czuł kropelki potu spływające po jego twarzy. Musi znaleźć jakieś wyjście. |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 19, 2016 11:10 pm | |
| Jakoś trudno było jej uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Sytuacja była na tyle abstrakcyjna, że przez ułamek sekundy Natasha rozważała nawet myśl, że może ktoś robi im kawał. Zaraz Stark wyskoczy z windy i będzie jej to wypominał przez kolejne dwa tygodnie, póki nie zagrozi mu użyciem siły? Gdyby to był inny dzień może nawet zaczęłaby się rozglądać w poszukiwaniu reszty drużyny - wszystkich Mścicieli gotowych wybuchnąć śmiechem. Ale zaledwie kilkadziesiąt minut temu zginął ich towarzysz broni. Jego morderczyni wciąż pozostawała na wolności. Nad jej głową siedział dziwny magiczny stwór, a najlepszy przyjaciel jak się okazuje stracił słuch. Ona naprawdę nie miała dzisiaj ani siły, ani czasu na użeranie się z czymś takim! Zacisnęła mocno zęby, walcząc z dziką chęcią, by po prostu podejść do tego człowieka i wyładować na nim wszystkie swoje frustracje. Nie musiałaby nawet sięgać po swojego glocka, by zrobić mu krzywdę - przecież najbardziej zabójczą bronią w arsenale Czarnej Wdowy, była ona sama. Ba! Pewnie gołymi rękoma wyrządziłaby większe szkody niż dwiema kulkami (po jednej w każde kolano, dokładnie tak jak ją uczyli). Wzięła jednak kilka głębokich wdechów i zapanowała nad morderczymi instynktami. Bo podobno była bohaterką. Bo nie była już na usługach Czerwonej Sali. Bo Pepper zawsze narzeka, że posoka kiepsko schodzi z jasnej wykładziny. Z pewnością znalazłaby jeszcze kilka powodów, gdyby tylko miała na to dość czasu. Tego jednak zmarnowali już dzisiaj dostatecznie dużo. Sięgnęła do leżącej na blacie broni i wyuczonym ruchem pozbawiła ją magazynka, który rzuciła z powrotem między dwa kubki kawy. Spojrzenie, które posłała przy tym intruzowi, było tak mordercze, że każdy kto zna ją odrobinę lepiej z pewnością zadrżałby w słusznej obawie o swoje życie i zdrowie. - Wsiądziesz teraz do windy i pojedziesz na sam dół. - oznajmiła mu nieznoszącym sprzeciwu tonem, podchodząc jednocześnie bliżej. - Wyjdziesz z budynku i będziesz wdzięczny, że jestem dziś zbyt zajęta, by połamać Ci wszystkie kończyny, a potem wezwać odpowiednie służby. - kontynuowała mówiąc powoli i dobitnie, jakby zwracała się do dziecka. Kiedy była już dostatecznie blisko wcisnęła mu jego własną broń. - A jeśli będziesz chciał kiedyś skontaktować się z Avengers w celu prośby o pomoc albo udzielenie informacji, zrobisz to tak jak każdy inny: zgłaszając się w lobby na parterze i wypełniając odpowiedni druk. I będziesz się modlił żeby Twoja prośba nie trafiła akurat w moje ręce. - zakończyła z jadowicie słodkim uśmiechem i wskazała mu palcem drogę do windy. - Jarvis, upewnij się, że nasz intruz trafi prosto do wyjścia. Jeśli zamarzy mu się zbłądzić, informuj. Wtedy osobiście go odprowadzę. - poleciła AI i oczekiwała, aż jej rozkazy zostaną wykonane. Wszelka niesubordynacja z pewnością skończy się rozlewem krwi... |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sro Lip 20, 2016 12:19 pm | |
| Łucznik spojrzał na nieproszonego gościa jak na idiotę, nie bardzo wiedząc, jak zareagować odpowiednio w tej chwili. Był zdezorientowany i… załamany? To bodaj było najtrafniejszym określeniem w tym momencie. Nie rozumiał, po co była ta cała szopka z kłamaniem i zmyślaniem czegoś, co mogło zostać zweryfikowane parę sekund później. To nie był rok dwutysięczny czy jeszcze wcześniejsze lata, gdzie potwierdzenie różnych informacji trochę czasu mogło zająć. Teraz, przy sztucznej inteligencji, naprawdę to nie było długo, a co za tym idzie - powiedzenie, że kłamstwo ma krótkie nogi, faktycznie ma miejsce i doskonałym przykładem w tym momencie mógłby być Necameleon. Najświeższym odzwierciedleniem sentencji. Niestety Barton nie miał możliwości odczytania tego, co mówił włamywacz. Nie mógł także przez brak słuchu przeanalizować ton głosu mężczyzny, jaki najpewniej wzbudziłby pewne powątpiewania u łucznika. Tak to był skazany na śledzenie tekstu na hologramie. Przez to nie skupiał całkowicie swojej uwagi na wyglądzie Neca, sprawiając wrażenie, jakby był znudzony. Właściwie to było niewykluczone. Uniósł brew, gdy hologram wyświetlał treść dotyczącą uchwycenia nieuchwytnego. To zabrzmiało dziwnie i Clint wątpił, by nagle facet, który włamał się do Wieży Mścicieli, był chętny do tego, by łapać kogoś, kogo teoretycznie Avengers nie byliby w stanie zgarnąć. Tak przynajmniej mężczyzna to zrozumiał, opierając się wolnym ramieniem o niżej znajdujący się blat barowy. Rękę wyprostował w łokciu i przeniósł na nią swój ciężar. Spojrzał kątem oka na Natashę, której działania nie zdziwiły Clinta, aczkolwiek trzeba przyznać, że spodziewał się, iż Romanoff zaatakuje Necameleona po jego tekstach. Na ogół można było na coś takiego czekać! O tyle jednak było dobrze, że mógł przyglądać się rudowłosej, ruchom jej warg, wyczytując z nich, co ona mówi do włamywacza. Mógł przynajmniej zrozumieć, co takiego miała na myśli i w duchu przyznać, że cieszy się, iż nie tak często staje się on tym elementem, któremu grozi chwyt Wdowy. Chociaż tyle mógł wygrać. Gdyby któreś z nich zwróciło uwagę na Hawkeye’a, mogliby zauważyć zadziorny uśmieszek na twarzy blondyna; ot, rozbawienie i zadowolenie z tejże sytuacji. Zakrył go jednak szybko kubkiem kawy, której się napił. Po to, by zaraz się odezwać: — Radziłbym nie zwlekać ze znalezieniem wyjścia, chyba że za bardzo upodobało ci się bycie potencjalną ofiarą Czarnej Wdowy — to było krótkie podsumowanie i trudno byłoby się z tym nie zgodzić. Musiał jednak mieć się na baczności, pilnując zachowania zarówno mężczyzny, jak i partnerki od niejednej misji. Wolał zareagować wystarczająco szybko zanim Natasha nie zdecydowałaby się wziąć spraw w swoje ręce, które mogłyby skończyć się w różnoraki sposób. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Lip 26, 2016 3:02 pm | |
| Nie miał zbyt wiele do powiedzenia w tej kwestii. Był nieco wkurzony, że stracił całą szansę na złapanie Punishera, ale to nie koniec świata. Odebrał swoją broń i spojrzał ostatni raz na rudowłosą. -Na pewno nie przyda wam się pomoc kolesia, który śledził superbohatera, aż pod jego pokój. Macie mnie, bo wam pozwoliłem- Odgroził się chłodnym głosem. Nigdzie nie można zaznać porządnej pomocy, nawet od "world's mightiest heroes". Jeżeli zawsze potrzebują kwitka by ruszyć łaskawie tyłki, inni bohaterowie naprawdę są potrzebni. W końcu nie chodzi w ich biznesie o pomoc innym, a ratowanie świata przed wielkimi zagrożeniami. Otworzył drzwi nawet nie patrząc do tyłu. Na drodze wyjściowej z ciekawości podniósł kartkę z formularzem.
ZT. |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Nie Sie 07, 2016 10:06 pm | |
| Nie zaszczyciła intruza odpowiedzią - powinien być przecież wdzięczny, że puściła go wolno. W milczeniu odprowadziła go wzrokiem do windy, nie ruszając się z miejsca nawet o milimetr. Dopiero gdy zniknął z pola widzenia, pozwoliła sobie na rozluźnienie mięśni: jej ciało płynnie przeszło z trybu walki, do swoistego stanu czuwania. Z jej ust wyrwało się ciche westchnienie, które wyrażało najgłębsze zmęczenie. W roztargnieniu przeczesała palcami rude włosy, po czym wykonała płynny zwrot i wróciła na poprzednio zajmowane miejsce. - Czasem po prostu... - urwała i pokręciła głową z wyraźną irytacją. Najzwyczajniej w świecie brakło jej słów do opisania tego jak bardzo abstrakcyjna i idiotyczna była cała ta sytuacja. Czasem wydawało jej się, że po tylu latach w tym biznesie nic nie będzie już w stanie jej zaskoczyć. A potem działo się coś takiego i znów przypominała sobie, że nie jest w stanie w żaden sposób przewidzieć losu. Może to nawet lepiej? Przecież takie naiwne przekonanie, że widziało się już wszystko mogło sprowadzić na nią tylko kolejne kłopoty. W zawodzie szpiega (superbohatera?) nie było miejsca na rutynę i przewidywalność. Powinna była o tym pamiętać. Delikatnie ujęła w palce kubek z kawą i upiła kilka długich łyków. Miała nadzieję, że gorycz kawy zabije mdły posmak całego tego zajścia. Wzięła jeszcze dwa wdechy na uspokojenie, a potem odstawiła kubek i podniosła wzrok na swojego partnera. O czym to oni rozmawiali zanim im tak niegrzecznie przerwano? A no tak: tunele, głuchota, aktualne sprawy. Sięgnęła pamięcią do wiedzy, którą przyswoiła wiele lat temu i z zadowoleniem przyjęła, że wciąż kojarzy większość znaków migowych. - Przykro mi, że tak wyszło. - powiedziała cicho, a jednocześnie jej dłonie zatańczyły w powietrzu rysując w powietrzu symbole odpowiadające wypowiadanym przez nią słowom. - Znasz migowy, prawda? - upewniła się zaraz, marszcząc minimalnie brwi, bo pamiętała, że używał go na którejś misji. To była Bogota? A może Manila? Nie mogła sobie teraz przypomnieć. Przerwała na moment, by znów upił łyk stygnącej kawy. - Opowiesz co mnie ominęło w ostatnich dniach? - zapytała po chwili. Choć nie mógł usłyszeć odrobiny niepokoju, która tak wyraźnie pobrzmiewała w jej głosie, z pewnością dostrzegał kryjące się w jej oczach obawy. Miała wrażenie, że naprawdę dużo jej umknęło. |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Sie 08, 2016 9:47 pm | |
| Gdy Natasha wpatrywała się jeszcze w drzwi windy, Clint nadał polecenie JARVISowi, aby od wyjścia gościa starał się go obserwować w okolicy, w promieniu do dwóch kilometrów. Chciał sprawdzić czy ten się gdzieś schował lub nie postanowił czasem odwiedzić kogoś z innej, współpracującej z nimi, drużyny. Wolał być uprzedzony, jak i zapewniony, że nie będzie żadnych, niechcianych niespodzianek. Oj, bardzo na to liczył. Poza tym Barton także nie opuszczał zaciekawionego spojrzenia z Czarnej Wdowy. Raz, że nadal pamiętał o tym, jak dawno z Nataszą nie rozmawiał, dwa - było na co popatrzeć, trzy - dostrzegał emocje, które rzadko kiedy okazywane były innym osobom z drużyny, nie wspominając już o tych postronnych. Nie oszukiwał się więc z tym, że to był inny widok, dość niespotykany. Jako że Clinton był Najbardziej Spostrzegawczym Mścicielem Mścicieli, takie odmienne zachowanie Romanoff nie mogło pozostać przez niego niezauważone. Mężczyzna więc przyglądał się rudowłosej, dopijając kawę i… przygotowując już następną. Ekspres włączony, gość poszedł, napoju będzie więcej. Odrobinę, ale zawsze coś. Rosjanka nie musiała się martwić o to, że zostanie niezrozumiana. Clint dość szybko wracał do formy, jeśli chodzi o odczytywanie języka migowego czy słów z ruchu warg. Jeśli byłby naprawdę leniwy - zawsze do dyspozycji pozostawał hologram wyświetlający treść wypowiedzi. Mimo to, Barton niemalże od razu skupił się na Mścicielce, aby móc dobrze zrozumieć to, o co pytała go Natasza. — Jak myślisz? Znam — przyznał szczerze. Nie był to pierwszy taki wypadek. Clint już miał nieco osłabiony słuch i przez jakiś czas był wyłączony ze społeczeństwa, jeśli ocenimy to poprzez jeden ze zmysłów; nie pozostawało mu wówczas nic innego jak to, żeby się nauczyć. — Ale… muszę sobie przypomnieć — dla jasności, zdanie po wielokropku Clint wymigał powoli, niezbyt pewnie, przymrużając oczy na swoje dłonie. — Czy widziałaś to, co się działo w pokoju dziennym? JARVIS może to wszystko odtworzyć — wymigał, jakby upierając się, że praktyka pozwoli mu na przypomnienie i swobodne posługiwanie się językiem migowym. Było to najlepszym wyjściem. — Od czego mam zacząć, Nat? |
| | | Carol Danvers Mistrz Gry | Captain Grammar
Liczba postów : 467 Data dołączenia : 24/03/2013
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pon Sie 08, 2016 10:24 pm | |
| Oboje mogli usłyszeć głos JARVISa. — Informuję, że pan Rhodes został przywrócony do życia. |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Sie 09, 2016 9:00 am | |
| Prawdą jest, że przy Bartonie nieco chętniej niż przy innych okazywała emocje. Znali się przecież nie od dziś i wiele ze sobą przeszli, nauczyła się więc jak mu ufać. Dlatego było jej prościej obdarzyć go uśmiechem, zdradzić się z irytacją czy żalem. Dziś jednak faktycznie pokazywała nieco więcej niż zwykle. Dało się to jednak wyjaśnić z bardzo prosty sposób! Na ogół wiele przekazywała za pomocą tonu głosu i intonacji - nadrabiała w ten sposób swój na ogół beznamiętny wyraz twarzy. Teraz jednak Clint nie mógł usłyszeć jej słów, więc przekaz był uszczuplony. Natasha nadrabiała więc nieco wyraźniejszą mową ciała i wyrazem twarzy. Żeby było śmieszniej - przyszło jej to absolutnie mechanicznie. Nie poświęciła temu nawet jednej świadomej myśli. Zapewne była do kwestia wyszkolenia: musiała przecież umieć grać na ludziach, pokazywać im określone emocje i stany. Nie mogłaby wyzbyć się takich nawyków w życiu codziennym, były zbyt głęboko zakorzenione w jej naturze. W rozmowie z Bartonem była przecież całkowicie szczera i prawdziwa. A że przy okazji usprawniała ich komunikację przekazem niewerbalnym? W niczym nie mogło zaszkodzić. Co najwyżej pomóc. Wzruszyła lekko ramionami jakby chciała powiedzieć: "tylko się upewniam", a potem skupiła wzrok na jego dłoniach, by odczytać z nich odpowiedź. Uniosła jeden kącik ust w odrobinę drwiącym uśmiechu. - Daj znać jakbyś potrzebował korepetycji. - wymigała, nie mogąc powstrzymać się przed tą odrobiną złośliwości. Kawa jej się kończyła, ale na szczęście ekspres był już gotowy, by przygotować więcej cudownego napoju. Bo przecież o porządny czaj ciężko w tym kraju, ale kawę naprawdę mieli dobrą. Wprawdzie nie była ani śpiąca ani zmęczona, ale znajdowała pewną pociechę w możliwości trzymania blisko siebie gorącego kubka. Potrząsnęła głową, by bezgłośnie zaprzeczyć. - Nic nie widziałam. - pokazała, po czym na głos przywołała AI - Jarvis? - w jej tonie pojawiło się niezadane pytanie, bo nie była pewna czy sztuczna inteligencja śledzi ich cichą rozmowę i może faktycznie pokazać jej to o czym wspomina Barton. Czy miał moduły o czytana języka migowego? Dobre pytanie. - Pokój dzienny to pewnie dobre miejsce, by zacząć. - wymigała, pozwalając sobie na kolejny uśmiech który teraz wydawał się być uspokajający. Spodziewała się, że zaraz dostanie nagranie ze wspomnianego pomieszczenia, ale zamiast tego usłyszała wieści o Rhodesie. Pozwoliła sobie na uniesienie brwi i nieco niepewne spojrzenie. - Cóż... to było szybkie. - wciąż posługiwała się językiem migowym. Nieświadomie zgadzała się tym samym z Clintem: to co pomoże mu teraz najbardziej to aktywne użytkowanie niegdyś znanego systemu znaków. Ona sama czerpała pewną przyjemność z tego, że mogła na ten moment porzucić używanie głosu (choć wciąż poruszała niemo ustami, bezgłośnie wymawiając poniektóre słowa, by ułatwić mu ich odczytywanie). - Jak do tego doszło? - rzuciła pytanie w eter, a skoro wybrzmiało, z pewnością było ono skierowane do systemu obsługującego wieżę. Obstawiała w myślach magię i potwory. I mimo wszystko nieszczególnie jej się ta myśl podobała. Teraz już nawet umrzeć nie można na stałe. |
| | | Marie Laveau
Liczba postów : 20 Data dołączenia : 06/03/2016
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Wto Sie 09, 2016 6:24 pm | |
| W pewnym momencie rozmowy Clinton i Wdowa mogli usłyszeć dziwne dźwięki, które zapewne dobiegały zza okna – nie brzmiały one jak żaden z odgłosów, jakie znali, niemniej jednak najbardziej przypominały dzikiego ptaka. Było to najbardziej prawdopodobne, gdyż do ich uszu mógł dotrzeć również trzepot skrzydeł. Zwierzę stanęło na parapecie przy otwartym oknie. Nie wyglądało jak żaden pospolity ptak – posiadało czarne upiórzenie z podobnym kolorem oczu, natomiast na całym jego ciele nakreślone – prawdopodobnie kredą – były znaki, które również zdawały się być tajemnicze i niezrozumiałe. Ptaszydło wpatrywało się w dwójkę, jakby licząc na to, by podeszli. Na jego kończynie odbijała się od światła złota obrączka, do której najwidoczniej było coś przyczepione. Jeśli para zdecyduje się na zabranie pakunku - w środku znajduje się kartka z adresem salonu fryzjerskiego w Nowym Orleanie, a tuż na środku złożony jest naszyjnik. Kto wie, co to może znaczyć? |
| | | Hawkeye Ph.D. in friends with benefits
Liczba postów : 302 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Sro Sie 10, 2016 1:04 am | |
| Niekiedy właściwie te pokazywanie emocji przez Romanoff zastanawiało (a przerażało, można dodać) Bartona. Jako że była wyuczona tego, by reagować odpowiednio w danej chwili, aby móc zagrać to właśnie przez to w niektórych sytuacjach Clintowi ciężko było wyczaić, kiedy jest Nat, a kiedy jest Natasza. Bywały momenty, w jakich z łatwością by powiedział, a czasem takie, gdy już mu się całkiem we łbie pomieszało. W tej chwili jednak łucznik był rad, że Wdowa w ten czy inny sposób starała się ułatwić rozmowę, która była wystarczająco utrudniona przez utracony słuch blondyna. Nie żeby czuł się jakoś gorszy czy coś w tym stylu - gdyby faktycznie miał tak się przejmować to najprawdopodobniej znalazłby kilka innych, ale za to mocniejszych, powodów, aby konkretniej użalać się nad sobą. Na tę odrobinę złośliwości, Clint odpowiedział w jak najbardziej dorosły sposób - jego odpowiedzią w pierwszej chwili był grymas z wymuszonym uśmiechem, mającym być traktowany jako “ha ha, bardzo śmieszne”, ale zaraz dołączył do tego środkowy palec, który posłał Romanoff. I nie, wbrew pozorom, nie był to ciężki do rozszyfrowania znak z języka migowego, a po prostu jeden z najpopularniejszych obraźliwych gestów. Pewnie dlatego zaraz zajął dłonie kubkami kawy - jeden podając rudowłosej, drugi trzymając przy sobie. Możliwe, że obawiał się, że Nat mu złamie tę rękę, a była mu potrzebna. Bardzo! W każdym razie - niby to miał być żartobliwy ton. JARVIS zareagował niemalże od razu na słowa Natashy - najprawdopodobniej miał "umiejętności" odczytania znaków migowych, dzięki czemu przed Czarną Wdową pojawił się hologram z obrazami, jak i plikiem audio, umożliwiającymi odtworzenie całego przebiegu rozmowy Clinta z Magik. Z nich mogła wyciągnąć istotne informacje: mieszające się ze sobą i mające wzajemny wpływ rzeczywistości, które należy w jak najkrótszym czasie rozłączyć, aby nie było więcej problemów. Wymienione nazwiska miały z kolei pomóc z tym, aby znaleźć osoby o magicznych zdolnościach czy takich zaliczających się pod te. Wspomniana była także konieczność obecności osób posiadających jakąś energię, aby móc utrzymać połączenie z Magik. Mniej więcej w tamtej chwili Clint też otrzymał czaszkę, z której powstał ptak; bo można to było zaobserwować. Barton, sam zaciekawiony, powtarzał sobie tę całą rozmowę, chcąc ją przemyśleć na spokojnie. Może nawet w jakimś stopniu dumny był z tego, że tak dziarsko i wspaniale sobie poradził! W końcu wydający rozkazy Hawkeye nie był ani rzadkim, ani częstym widokiem, a nie można było też narzekać na to, że robi coś źle. Tak przynajmniej mu się wydawało. Z uniesioną brwią spojrzał na Nat, gdy JARVIS poinformował ich o tym, że Rhodes odżył. To było i szybkie, i dziwne, ale z drugiej strony - lepiej tak niż jakby został pogrzebany i dopiero wtedy trafiła się taka możliwość, prawda? Prawda. — Lepiej teraz niż wcale — podsumował krótką sentencją, migając do kobiety. Wówczas ponownie odezwał się JARVIS: — Panno Romanoff, pan Rhodes został wskrzeszony przez zdolności jednego z uczniów przyprowadzonych przez pannę Frost. Wyświetlam na hologramie przebieg działania, jak i dalszego spotkania. Czy mam włączyć także bieżące wiadomości? — faktycznie po zapytaniu sztuczna inteligencja zaraz przywołała do paneli holograficznych odpowiednie obrazy (gdzie także, jeśli Natasza by sobie zażyczyła, mogła wyświetlić wiadomości). Gdy zarówno Wdowa, jak i Hawkeye zapoznawali się z tym, co działo się w głównym laboratorium, Bartona uwagę zwróciło to, jak Nat spojrzała w końcu w stronę okna. Niestety mężczyzna nie był w stanie tego usłyszeć, więc obserwacja Mścicielki i zaraz pewien niepokój zwrócił uwagę łucznika na… kolejne ptaszysko, które zatrzymało się przed wejściem do salonu. Clinton spojrzał niepewnie na towarzyszkę, unosząc brew. Kubek z kawą odstawił na bok i podszedł do ptaszyska, pochylając się na tyle, by móc sięgnąć po cokolwiek, co znajdywało się przy ptasiej kończynie. — Czy mi się wydaje, czy zaczyna się cała faza na Birdmana? — zażartował, a że akcja miała miejsce w 2014 roku, to Mściciel nie mógł przepuścić sobie takiej okazji z ciekawego dość skojarzenia. Tym bardziej, że łucznik nieufnie patrzył na te znaki, równie niezbyt chętnie otworzył pudełeczko i spojrzał na adres czy też na naszyjnik. Zaraz to przekazał Wdowie, by się z tym zapoznała. — Co robimy? — zapytał głośno, zerkając to na jedno ptaszysko, to na drugie, “swoje”. I nie, nie chodziło o to, że zerknął na własne spodnie! |
| | | Cassie Lang
Liczba postów : 34 Data dołączenia : 10/04/2016
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Czw Sie 11, 2016 1:34 pm | |
| Ponowne znalezienie się w Avengers Tower po takim czasie było… Specyficznym doświadczeniem. Cassie rozejrzała się powoli po budynku, każdy krok stawiając ostrożnie, przy okazji upewniając się, że przypadkiem nie zakłóci niczyjej przestrzeni osobistej podczas tego małego spaceru. Z zaskoczeniem uświadomiła sobie, iż nie do końca mogła sobie przypomnieć kiedy opuściła to miejsce po raz ostatni, może po tym gdy jej matka ograniczyła jej kontakty ze Scottem? Bardzo możliwe. Każdy kąt starała się porównać z tym w jaki sposób go zapamiętała i choć dostrzegła minimalne różnice, większość nadal była równie znajoma co w jej wspomnieniach. Zaciekawiona wszystkimi zmianami jakie podczas jej nieobecności zaszły pochłaniała wzrokiem widoki, z trudem powstrzymując dziecinny pisk szczęścia. Wróciła do domu. Dziewczyna jeszcze raz rozejrzała się po hali, tym razem szukając wzrokiem jakiejś żywej duszy do udzielenia jej odpowiedniego pozwolenia i nagle do niej dotarło, że przecież jeszcze nikogo tu nie spotkała. Dopiero teraz wszechobecna pustka wydała się jej uderzająca - brak pracowników, powiadomień, jakiejś kartki z informacją. Nie była przekonana, która z możliwych wersji wydarzeń była bardziej prawdopodobna, kolejny żart Tony'ego, czy może stało się coś strasznego, o czym jeszcze nie usłyszała. Nieoczekiwany przez nią głos Jarvisa wystraszył ją wystarczająco by się wzdrygnęła. Mimo to cieszyła się, że wreszcie zaoferowano jej niewielką pomoc. Przedstawiła się, zostawiła ślad linii papilarnych w odpowiednim miejscu oraz pozwoliła się poprowadzić. Nie ukrywała, że miło jej było znowu porozmawiać z androidem. Gdy wszystko było już gotowe i na swoim miejscu, Jarvis przekazał informację każdemu znajdującemu się w salonie – Cassandra Lang przybyła na wizytę. Blondynka była co prawda nieco zawiedziona tym, że musiała iść sama – Teddy’emu w ostatniej chwili wyskoczyło coś ważnego, obiecał dołączyć do niej później – ale z drugiej strony nie była pewna, czy wiedziałaby jak się wtedy zachować. Wczorajszy dzień nadal wydawał się bardziej przypominać jeden z tych szalonych snów tylko podszywających się pod rzeczywistość i być może nadal trudno byłoby jej w to wszystko uwierzyć, gdyby w telefonie nie znalazła numeru Billy’ego, a ubrania, które jeszcze nie tak dawno były w całkiem dobrym stanie, teraz leżały zniszczone i ubłocone u stóp jej łóżka. By upewnić się zaś, że jej nowe moce nie zniknęły równie szybko i tajemniczo co się pojawiły, spróbowała zmienić swój zwyczajowy wzrost kilkakrotnie, w zależności od jej zachcianek. Uzyskawszy satysfakcjonujące ją efekty odwróciła się w stronę zegara by sprawdzić, ile czasu do wyjścia jeszcze jej pozostało. I wtedy zdała sobie sprawę, że była spóźniona. Pozostała część poranka była mieszanką przeklinania, nieustannego biegu i potykania się o własne nogi. Teraz młoda Lang nie była pewna, czy rzeczywiście warto było jej aż tak się spieszyć. Jarvis wyjaśnij jej, że po niedawnej próbie włamania do Wieży należało zaostrzyć procedury, stąd podobna sytuacja. Powiedział jej także, że aktualnie w salonie znajdują się Hawkeye oraz Wdowa, co Cassie całkiem rozweseliło. Kwestia jej taty nadal pozostała niewyjaśniona, stąd liczyła na kogoś z kim miała całkiem dobrą relację. Wcześniej nikt nie chciał udzielić jej nawet strzępku informacji w postaci potwierdzenia lub zaprzeczenia tego, że nadal żył, łudziła się więc, iż podczas spotkania twarzą w twarz nikt nie będzie mógł ot tak jej zignorować. Ale to wszystko było tylko jej personalnymi zagwozdkami, swoją uwagę powinna skupić na misji. Właśnie, misja. Dzień przed czuła się zachwycona poleconym jej zadaniem, a także zaufaniem, którym ją obdarzono w przeciwieństwie do tego, co na to wszystko miał do powiedzenia Eli. Było to jak niewielki pstryczek w nos dla chłopaka, który mimo wszystko nadal tak bardzo nie chciał z nią współpracować, z czego po cichu chichotała sama do siebie. Po minięciu tych kilku godzin nabrała niewielkiej perspektywy i choć nadal czuła z ów powodu niesamowitą dumę, tym razem pożałowała, że brakowało jej talentu Scotta do łączenia życia osobistego z bohaterskim. Z podobnymi przemyśleniami rozstała się w momencie, gdy tylko drzwi windy otworzyły się by ukazać jej aż za dobrze jej znany pokój. Szeroki uśmiech mimowolnie wpełzł jej na usta gdy dostrzegła dwie znajome twarze, oczy zaś rozbłysły jej iskierką podekscytowania. - Clint, Natasha! |
| | | Black Widow
Liczba postów : 184 Data dołączenia : 25/05/2012
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze Pią Sie 12, 2016 8:13 pm | |
| Pewnie trudno w to uwierzyć, ale Natasha posiadała jakieś szczątkowe poczucie humoru. Humoru bardzo czarnego i podszytego mnóstwem cynizmu. I tak się składało, że Barton potrafił ją rozbawić jak nikt inny (choć najczęściej śmiała się z niego, a nie z nim). Jej drwiący uśmieszek tylko się poszerzył, gdy udało jej się go sprowokować. Była bardzo daleka od łamania mu czegokolwiek - zwłaszcza, że zaraz podał jej kubek kawy, a to rozsądny argument przeciwko gniewaniu się. Skryła usta za brzegiem naczynia i nim upił łyk wymamrotała pod nosem coś co brzmiało jak "mistrz ciętej riposty". Nie kontynuowała jednak tematu, wyraźnie uznając czas na luźną konwersację za zakończony. Teraz trzeba było przejść do konkretów. Z uwagą śledziła sytuację przedstawioną na hologramie, starając się wchłonąć jak najwięcej szczegółów. Nie było to jednak proste zadanie i była pewna, że w najbliższym czasie będzie musiała obejrzeć nagranie przynajmniej jeszcze jeden raz. Całość brzmiała dla niej mocno abstrakcyjnie. Portale, równoległe rzeczywistości i znów ta magia! Czym ona sobie na to zasłużyła, co? Czemu zagrożenie musiało być dla niej tak straszliwie obce i niezrozumiałe? W jej wnętrzu narastała frustracja, której jednak w żaden sposób nie okazała. Ze stoickim spokojem wymalowanym na bladym obliczu obejrzała wszystko co wyświetlił dla nich Jarvis. Potem jej wzrok na sekundę uciekł w stronę widmowego ptaszyska, którego pochodzenie zostało nareszcie wyjaśnione. Nie żeby miała przez to zapałać do niego większą sympatią czy coś. W jej odczuciu ta cała Magik wcale nie musiała być ich sojuszniczką. Natasha nie ufała temu czego nie rozumiała (temu co rozumiała też raczej niekoniecznie, ale to już dygresja), więc nie wierzyła zbyt mocno w słowa dziwnej przybyszki z podobno innego świata. Nie zamierzała jednak kwestionować działań grupy. Podąży za rozkazami tych Mścicieli, którzy o magii mogą mieć większe pojęcie niż ona. - Podjęto już jakieś działania, by wypełnić instrukcje tej... Magik? - zapytała układając palce w odpowiednie znaki i tylko na koniec się zawahała, niepewna czy dobrze literuje przydomek kobiety. Zaraz potem jej uwagę rozproszyła kolejna iście magiczna sprawa, choć zdecydowanie znacznie milsza w skutkach. Dobrze było wiedzieć, że Rhodey znów jest wśród żywych. Chociaż jakaś malutka część jej osoby buntowała się przeciwko takim dziwnym porządkom. Lubiła wierzyć, że śmierć to jedyna pewna rzecz jaka czeka ich wszystkich. Świadomość, że to wcale nie jest takie oczywiste budziła w niej niepokój. Uśmiechnęła się jednak blado do Clinta, milcząco przytakując miganym przez niego słowom. Szybko przejrzała kolejne przedstawione przez AI hologramy i być może poświęciłaby im jeszcze chwilę, gdyby nie dotarły do niej dziwne dźwięki od strony okna. Natasha natychmiast stężała - jej wzrok powędrował w stronę dźwięku i zaraz była na nogach z odbezpieczoną bronią w dłoniach. Poruszając się ostrożnie i niemal bezdźwięcznie zbliżyła się do okna, na którym przysiadło - o zgrozo! - kolejne ptaszysko. Na jej oko równie nienaturalne co to wcześniejsze. W pełnym napięcia oczekiwaniu, przyglądała się jak Barton odczepia pakunek od nogi zwierzęcia (gotowa w razie potrzeby natychmiast odstrzelić posłańcowi głowę). Nic złego się jednak nie stało, dlatego powoli schowała broń. Parsknęła tylko pod nosem na wspomnienie Birdmana i przejęła od niego zarówno notatkę jak i wisiorek. - Dawno nie byłam w Nowy Orleanie. - odpowiedziała ze wzruszeniem ramion, bo z racji zajętych dłonie nie mogła użyć języka migowego. - Trzeba to będzie sprawdzić. - dodała, jednocześnie śledząc opuszkiem kciuka dziwne zdobienia na medalionie. Zapamiętała już adres, ale wciąż trzymała kartkę. Czemu miała wrażenie, że to też jakieś magiczne kłopoty? Od tej sprawy oderwał ją kolejny komunikat od Jarvisa - znów mieli gościa. Na szczęście teraz dużo milszego. Natasha miała jeszcze moment, by wymienić nieco zdziwione spojrzenie ze swoim partnerem, bo absolutnie nie spodziewała się przybycia córki Langa. Kiedy jednak dziewczyna pojawiła się w pomieszczeniu, na jej usta wpłynął delikatny uśmiech. - Cassie, co za niespodzianka. - przywitała ją, kryjąc jednocześnie do kieszeni naszyjnik i kartę przyniesione przez dziwnego posłańca z Orleanu. - Dawno Cię u nas nie było. Co Cię sprowadza? - ton Natashy był łagodny, ale szybkie przejście do konkretów zdradzało, że wyczerpała już na dzisiaj swój limit na small-talk. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Salon na ostatnim piętrze | |
| |
| | | | Salon na ostatnim piętrze | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |