|
| Pomnik Waszyngtona | |
| | |
Autor | Wiadomość |
---|
Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Pomnik Waszyngtona Pią Cze 08, 2012 12:54 pm | |
| Mierzący prawie sto siedemdziesiąt metrów i ważący około osiemdziesiąt tysięcy ton obelisk upamiętniający prezydenturę George'a Washingtona, znajdujący się w parku National Mall. |
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Nie Sie 24, 2014 11:08 am | |
| Była noc, gwiazdy skrzyły się na niebie, a księżyc zalewał swym blaskiem tętniące życiem niebo. Drugi dzień kiedy była sama, drugi dzień kiedy próbowała znaleźć sobie jakieś własne miejsce. Brudna, głodna i zagubiona krążyła po mieście nie wiedząc czego powinna szukać. Mijała ludzi, którzy zajęci swoimi sprawami nie zwracali uwagi na nic poza czubkiem swojego nosa. Było to naprawdę smutne. Gdyby chociaż wiedzieli jak bardzo ten szaleńczy pęd wyniszcza ich zdrowie? Chore serce, nerki, wątroba, zszargane nerwy i stan przedzawałowy. Straszne, ale tego wymaga od nich żądza pieniędzy i pozycji. Gdyby to choć mogło jakoś zapełnić tą lukę. Mirra poprawiła swoją białą sukienkę, która była zbyt lekka jak na tą porę dnia, ale co mogła poradzić? Wszystko co miała spłonęło. Powolnym krokiem zbliżyła się do pomniku. O tej porze ludzie wracali już do swoich domów więc mogła wreszcie odpocząć od ich obecności by móc zebrać wreszcie myśli. Poprawiła kucyk, starając się do siebie uśmiechnąć. Wiedziała, że nie ma teraz gdzie pójść. By być podopieczną w sierocińcu była już zbyt dorosła, a nie miała rodziny, do której mogłaby się zwrócić po pomoc. Gdyby dalej mieszkała w Anglii może mogłaby odwiedzić panią Elizabeth, o ile staruszka jeszcze żyła. Tak przynajmniej miałaby kilka dni by wymyślić jakiś plan, a tak? Nie wiedziała co zrobić. W tej chwili Lilith stojąc tak pod tym wielkim obeliskiem odetchnęła ciężko. Przy nim wszystko wydawało się być maleńkie. Każda troska, problem przy nim zdawały się nie mieć już takiego znaczenia. Mirra objęła się ramiona, gdy tylko zerwał się mocny wiatr. Dreszcz przeszył ją od głowy, aż po czubki palców. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Nie Sie 24, 2014 12:55 pm | |
| J.: Pokaż tą swoją gębę Noiro - J. przyjrzał się jego twarzy i chociaż nie było go widać, to pewnie na miałby grymas na twarzy... jeśli ją ma oczywiście, bo przecież ten byt jest mocą Noira i teoretycznie nie powinien mieć ciała... Chwila niby z jakiej racji miałby nie mieć ciała? To, że jest bytem niematerialnym nie znaczy że go nie ma, bo może faktycznie ma tylko jest eteryczny. Nie dyskryminujmy... Noiro: J. zamknij się bo tak głośno myślisz, że ja Cię słyszę - powiedział Noiro, poprawiając opatrunek na łuku brwiowym. Istotnie tamten pijaczek mocno mu przygrzmocił i gdyby nie jego szczęście głupiego oraz to, że tamten był pijany to pewnie byłoby to solidne rozcięcie. Na razie miał siniaka i leciutkie rozcięcie, które samo się zagoi za jakiś czas. J.: Wyglądasz paskudniej niż każdego dnia. Wiesz o tym? - zapytał złośliwie jak to miał w zwyczaju J. - zresztą czy nie powinieneś szukać noclegu o tej porze, a nie szlajać się po ulicach? Jeszcze jakiś pedofil cię dopadnie, a dobrze wiesz że nie mogę iść sobie od tak tylko musiałbym patrzeć jak bierze Cię od tyłu. Noiro: Spokojnie, przy pomniku sobie przenocuje. Mam namiot składany w końcu, a jak spadnie deszcz to i parasol się da radę zrobić - powiedział patrząc na chmury, które nie wyglądały na deszczowe. Wtem pod pomnikiem Waszyngtona dostrzegł pewną dziewczynę. Na oko byli w podobnym wieku fizycznym, ale wiadomo że Noiro się nie starzał więc mógł być starszy, ale kto wie? Mniejsza z tym, dostrzegł dziewczynę, bardzo uroczą dziewczynę o łagodnych rysach twarzy i kuszącym wyglądzie, na którym pewnie każdy zawieszał oko na chwilkę lub nawet dwie. Jeszcze tę piękne nogi oraz kasztanowe włosy, które były spięte w kucyk. Noiro mimo, że miał dojrzałość tego 16 latka to jednak reagował na takie bodźce jak pociąg do kobiecych wdzięków, zwłaszcza takich jakie ona miała. Podszedł nieśmiało bliżej i uśmiechnął się miło do niej, a następnie zapytał. Noiro: Nie jest Ci za zimno? W końcu zbliża się wieczór, a masz na sobie dosyć lekką sukienkę - zapytał i usiadł sobie obok niej na wygodnym krawężniku. Dziewczyna miała bardzo urokliwą sukienkę na sobie i coś Noira do niej ciągnęło. Tylko co? J. łapał się za głowę i myślał co się dzieje, bo coś mu tutaj nie grało. Czuł dziwne wibracje w powietrzu. Noiro zaczął grzebać w plecaku i wygrzebał koc, który sobie rozłożył i na nim usiadł - Klapnij sobie jeśli chcesz, po co masz stać? - zaproponował spokojnym, życzliwym głosem. Ten człowiek emanował taką niewinnością niczym baran przeznaczony na rzeź. |
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Pon Sie 25, 2014 9:55 am | |
| Lilith stała czekając na jakiś znak. Jak zwykle nie było nic. Cisza, spokój. "Dlaczego kiedy człowiek czeka na grom z jasnego nieba nie..." urwała kiedy po całym ciele przeszył ją wielki prąd. Całe ciało zadrżało, a na skórę wyskoczyła gęsia skórka. Ktoś zbliżał, ktoś kto był w stanie zaburzyć jej cudowną harmonię. Odwróciła się w tamtą stronę, a oczy przez ułamek sekundy zalśniły jej lodowym błękitem, ale szybko wróciły do naturalnego ciemniejszego koloru. Starała się skupić na wyglądzie przybysza, a nie tańczących wokoło niego kolorach. Nie wyglądał jak ludzie, których znała, a co dziwniejsze zdawał się mieć aury dwóch, a nie jednej istoty. "Lilith, dziecko drogie skup się!" -fuknęła na siebie by przywołać się do porządku. Był brunetem, przystojnym jak na jej oko, choć trudno ją uznać za jakiegoś znawce... przecież poza jej dwoma opiekunami mężczyźni, których spotykała albo mieli lekko mówiąc pouszkadzane twarze, albo w ogóle trzeba było jej szukać pośród rozczłonkowanych szczątek... ot takie miłe wspomnienia. Nim sama dostrzegła opatrunek, który nosił czarnoszara barwa zatańczyła przed jej oczami. Choć bardziej zwracało jej uwagę jego ramie wibrujące energią w bardzo oryginalny sposób. Może jakaś rana, uszkodzenie? Ale nie mogła zakwalifikować tego do niczego co by do tej pory poznała. Dziwne rzeczy, dziwne rzeczy. - Bywało gorzej - odwzajemniła jego uśmiech, choć widać było, że naprawdę marznie. Robiło się coraz zimniej, ale nie mogła iść jeszcze na dworzec się zdrzemnąć... za wczesna pora i zbyt wielu ludzi jeszcze się kręciło, a tylko tam było naprawdę dobre ogrzewanie. Spojrzała w jego jasnoniebieskie oczy, ale szybko się speszyła gdy tylko jej wychudzony brzuszek wydał z siebie ryk rozpaczy. Delikatne, dziewczęce policzki zalał rumieniec. Nie mogła liczyć, że tego nie słyszał, ale może byłby na tyle miły by puścić to mimo uszu. Wyglądał przecież na naprawdę sympatycznego gościa. Gdy usiadł na krawężniku ponownie uniosła kąciki ust ku górze. Cóż przynajmniej przez chwilę nie będzie sama, a jej myśli oderwą się od sytuacji, w której była. Chłopak rozłożył koc i ku zaskoczeniu szatynki zaprosił ją na niego. Jeszcze nikt nie wykonał tak miłego gestu w jej stronę więc nie wiedziała jak zareagować. Patrzyła po prostu na niego tępo. Osłupienie na szczęście zniknęło równie szybko co się pojawiło, a wzrok Mirry wyrażał wielką wdzięczność. -Bardzo dziękuję...- oczy rozbłysły jej niczym gwiazdki na nocnym niebie. W dziaiejszych czasach trudno było znaleźć kogoś, kto tak bezinteresownie chciałby okazać trochę serca. Poprawiła sukienkę by gdy siadała nie podwinęła się w żadną stronę zbyt mocno. Skupiła się ponownie na siedzącym obok brunecie by przypadkiem podświadomie - jakkolwiek głupio to brzmi- nie przeczytać niczego z energii koca, choć aż przeszył ją ponownie dreszcz gdy tylko go dotknęła. Ten chłopak naprawdę musiał być niezwykły. Choć w tej chwili bardziej skupiła się na jego czarnej kurtce... widać z ich dwójki to on był tym myślącym i wiedział jak się ubrać na taką pogodę. Dlaczego ten ktoś kto uratował ją wtedy przed tym ogniem nie mógł ocalić jeszcze kilku ubrań? Eh... przykład zależności - ocal życie kobiecie, a dalej jej w du...żym stopniu źle. No niewdzięczna istota! Dziewczyna nic więcej jeszcze nie mówiła bo trochę nie wiedziała co. Raczej nieobyta była w tych relacjach międzyludzkich. Może choć jej towarzysz radził sobie w nich lepiej... się zobaczy. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Pon Sie 25, 2014 10:29 am | |
| Wygląd Noira był dosyć nietypowy, bo w tym momencie wyglądał jakby ktoś go skatował dosyć porządnie. Rana na ręce, którą miał zakrytą kurtką. Historia tego znamienia jest dosyć śmieszna, bo zwyczajnie powstało na skutek jego własnego ugryzienia się w rękę, aby wywołać krwawienie i móc użyć mocy by ratować Gamorę. Oczywiście był bliski śmierci i J. mu to lubił wypominać, że jak debil się pogryzł ale no to nie był ten typ osoby, co zostawił człowieka… obcą istotę w potrzebie. Był zbyt miękki na takie rzeczy i nawet jeśli widział głodującego kota to podzielił się resztkami swojego obiadu. Troszkę opatrunek szpecił mu urodę, ale czy jednocześnie nie dodawał tym młodzieńczym rysom troszkę męskości? Męskości, której mu chyba brakowało z wyglądu. „Bywało gorzej”, czyli jest jej zimno ale bywało zimniej. Dziewczyna posłała mu bardzo uroczy uśmiech, znaczy każdy uśmiech od tak pięknej dziewczyny pewnie byłby uroczy, dlatego Noiro tak go zakwalifikował a nie inaczej. Tym czasem J. kręcił nosem patrząc na całą sytuację bo powoli sobie składał puzzle w całość. Najwyżej opieprzy Noira kiedy przyjdzie na to pora. Osobiście Noiro uważał pomnik za całkiem niezłe miejsce do spania. Regularnie kręciły się tu patrole i zwyczajnie dzieciakowi jako stałemu bywalcowi pozwalali wyjątkowo spędzić noc w takim miejscu. Funkcjonariusze mieli przecież serce, a jak powiedział że nie chce wracać do domu i woli nie wnikać dlaczego to nie zadawali zbędnych pytań, zwłaszcza kiedy robił swoją smutną minę, która rozbrajała większość żeńskich funkcjonariuszek. Wtedy ciszę przerwał brzuch dziewczyny, który się odezwał. Zaróżowiła się tak dosyć uroczo ze wstydu. Noiro posłał jej uśmiech i zaczął grzebać w worku z rzeczami. Kiedy usiadła obok niego, zdjął kurtkę i narzucił na nią, a potem podał jej zawinięte w sreberko kawałki kurczaka z baru, które dostał za bohaterstwo. Noiro: Jedz, bo w końcu nie można być głodnym, a pewnie na obiad nie chce Ci się iść – posłał jej uroczy uśmiech i poczęstował kawałkami kurczaka w panierce. Nadal były ciepłe bo sreberko dobrze zatrzymuje ciepło i takie rzeczy mogą nawet być ciepło do kilku godzin po wsadzeniu. W każdym razie do nozdrzy dziewczyny dotarł kuszący zapach kurczaka. J.: Ładnie to tak Noiro oddawać pierwszej napotkanej dziewczynie swoje jedzenie? Przecież dobrze wiesz, że nie masz domu do którego wrócisz i nikt ci nie kupi drugiego kurczaka – powiedział głos obok młodzieńca. Wrażenie było, że ten głos dobywa się z różnych miejsc na raz, jakby się przemieszczał szybko wokół dzieciaka. Jednak troszkę się J. wygadał, bo przecież dziewczyna nie musi wiedzieć, że Noiro jest bezdomny. Ba nawet nie powinna, chociaż nie pachniał jak bezdomny i nie był zarośnięty jak bezdomny oraz nie zachowywał się jak bezdomny... na razie oczywiście. Noiro: J. zamknij się to mój kurczak i moja decyzja komu go dam. Zresztą od kiedy się o mnie troszczysz? – zapytał podejrzliwie w powietrze, jednak już się nastawiał na jakąś chamską odpowiedź w stylu J. Bardzo lubili się razem gryźć, ale jednak mimo wszystko sobie pomagali w potrzebie. J.: Hahaha od zawsze matole, dopóki masz ciało ja egzystuję. Jeśli ciało umrze także moja egzystencja przestanie istnieć. Chociaż muszę przyznać, że mimo iż nieświadomie to robisz to chwyt na podryw z kurtką ci wyszedł nieźle. No i jeszcze uwodzenie na kurczaka – powiedział głos z miejsca gdzie aktualnie siedziała dziewczyna. W sumie J. był mocą Noira, więc jeśli by przestał istnieć Noiro to i on by zniknął a to mu nie na ręke. Młodzieniec spojrzał na dziewczynę i wytłumaczył spokojnie – eee sorry za niego. Czasem bywa dupkiem, ale to dobry gość. Jak się nazywasz jeśli mogę spytać? – zapytał się i poprawił kurtkę na niej, która pewnie się trochę zsunęła. Dziewczyna wyglądała naprawdę uroczo i coraz bardziej z jakiegoś powodu młodego do niej ciągnęło. Może to jest jakaś sympatia podświadoma? No tego się Noiro nie dowie, bo J. już zna odpowiedź i nie podzieli się dopóki dzieciak się nie sparzy.
|
| | | Loki Administrator
Liczba postów : 4172 Data dołączenia : 23/05/2012
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Pon Sie 25, 2014 12:58 pm | |
| Zdublowaliście temat. Przenoszę. |
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Wto Sie 26, 2014 4:09 pm | |
| Cała ta sytuacja była naprawdę niezrozumiała dla Lilith, a tym bardziej w chwili gdy poczuła jak na jej ramiona opada czarna kurtka chłopaka. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona swymi wielkimi, błękitnymi oczkami. Przecież nawet nie wiedział kim ona jest, nie znał jej imienia, a nawet więcej! Widział ją pierwszy raz na oczy, a tu co? Skupiała się dalej by nie czytać z energii, ale było to po prostu trudne. Otaczała ją z każdej strony. Siedziała na jego kocu, miała na ramionach jego kurtkę... nie mówiąc już nawet o tych wibracjach, które biły od niego. Ciężki orzech do zgryzienia. Nie musiała się na szczęście długo nad tym zastanawiać bo nagle brunet zrobił coś co zupełnie zbiło ją z pantałyku. Chciał jej dać jedzenie! -Naprawdę mogę? - dopytała się z niedowierzaniem patrząc na apetycznie wyglądającego kurczaka. Jej brzuszek ponownie zawołał o jedzenie. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek zwykły kurczak wyda jej się być tak apetyczny. Przełknęła zbierającą się uparcie w jej ustach ślinkę i oblizała nieświadomie usta. Dwa dni bez jedzenia robiły swoje. Zdążyła już nieco stracić na wadzę, choć i tak do osób z nadmiarem tkanki tłuszczowej nigdy nie należała. Przecież mogły na tym ucierpieć jej krągłości stając się naprawdę skromne... nie żeby kiedykolwiek zależało jej na tym by podobać się facetom - zaleta bycia osobą nie do końca uświadomioną w wyglądzie obecnego świata. Przecież ten sympatyczny młodzieniec mógłby okazać się seryjnym gwałcicielem, który znalazł łatwą ofiarę w miejscu, którego na pewno się nie spodziewał. "Nie... to dobry człowiek" - pomyślała. Wiły się wokół bruneta bardzo pozytywne wibracje i naprawdę musiałby być nie wiadomo jak zdolnym by to oszukać. Choć dalej zastanawiało ją skąd się wzięła ta druga aura? Do kogo należała? Odpowiedź pojawiła się znacznie szybciej niż sądziła. Rozejrzała się przerażona słysząc dźwięk z miejsca... miejsc? O co chodziło? Znaczy wyjaśniało to tą drugą energię, ale na litość boską jak?! Była tak zszokowana, że nie wiedziała co zrobić. Jak zareagować? Co powiedzieć? Czy do reszty jej odbiło z tego niedożywienia? - Nie musisz mi dawać jeśli sam jesteś głodny, naprawdę nie trzeba- uśmiechnęła się niewinnie starając się w głowie ogarnąć sytację, z którą jeszcze nigdy się nie spotkała. -Uwodzenie? Co to znaczy?- zapytała szczerze zdziwiona gdy ten poprawiał jej kurtkę -... i kto to jest?- dodała wreszcie widząc, że i on słyszy ten głos - czyli nie było z nią jeszcze tak źle.. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Sro Sie 27, 2014 1:25 am | |
| Dla Noira to był prosty gest, bo w końcu było jej zimno to pożyczył jej swoją kurtkę jak na dobrego człowieka przystało. Kit z tym, że jemu teraz też było lekko chłodno, ale w końcu zawsze był troszkę altruistyczny i lubił pomagać innym kosztem siebie. Kiedy chciał ją częstować kurczakiem dziewczyna się zdziwiła i dopytywała, czy aby na pewno. Dzieciak od jakiegoś czasu też nie odżywiał się za dobrze, jedynie żył z tego co dał radę zabrać ze sklepu do rifta i skonsumować w korytarzu. A to, że bramki przy tym nie piszczały to inna sprawa. Jakoś żyć musiał, albo z życzliwości albo musiał podkradać ze sklepów rzeczy. Nie był z tego dumny i miał poczucie winy, jednak musiał to robić by przetrwać. Czasami nawet zbierał pieniądze na ulicy, albo z fontanny. - Tak, weź sobie bo widzę, że jesteś głodna - odpowiedział szczerze i się do niej życzliwie uśmiechnął. Kto by pomyślał, że to tak będzie wyglądać? Była troszkę zdziwiona chyba, kiedy pojawił się J., ale kto by nie był jeśli słyszy się głosy dochodzące z różnych miejsc? - Ale dam bo dla mnie też starczy. Nie pierdol i jedz bo widzę, że jesteś głodna, a jak człowiek głodny to nieszczęśliwy - powiedział z oburzoną miną i pogroził paluszkiem, że ma jeść i jeszcze raz wyciągnął kurczaka do niej, centralnie podsuwając jej go pod nos - No, no jedz bo nie urośniesz! - zażartował, bo sam raczej nie brał tego na serio, bo już więcej nie urośnie. Słyszał, że była głodna a jeść trzeba w końcu. J. troszkę mu za mocno przywalił tekstem chociaż sam Noiro nie wiedział co to uwodzenie. Czy to, że był miły dla dziewczyny było uwodzeniem? - Nie wiem, a ty wiesz? - zapytał pytająco i szczerze nie ogarniał tego terminu - a to jest... hmm... taki ktoś kto mi zawsze towarzyszy. Czasami upierdliwy, ale nie groźny. Jedynie gada dużo - odpowiedział bo nie za bardzo wiedział jak określić J. Jak go nazwać, jak sklasyfikować. Na razie jednak podał dziewczynie kurczaka. Sam skubał sobie udko, które tam jeszcze było zawinięte i zerkał kątem oka na dziewczynę, która naprawdę przykuwała wzrok swoją urodą oraz czymś innym. - Jestem Noiro - przedstawił się i miło uśmiechnął się do dziewczyny. |
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Czw Sie 28, 2014 3:47 pm | |
| Słuchała go z czystą przyjemnością. -Dziękuję... naprawdę jesteś dobrą osobą- oczy lśniły jej od wdzięczności, a z ust nie mógł zejść ten szeroki, pełen szczęścia uśmiech. Nie czekając już ani chwili dłużej zabrała się za podsuniętego pod nos kurczaka. Urwała kawałek mięska z piersi i z niebywałą rozkoszą wymalowaną na twarzy powoli go pałaszowała. -Pyszne...- szepnęła bardziej do siebie niż do niego. W życiu jeszcze nie jadła nic tak smacznego. Mogło to być oczywiste spowodowane tym, że na głodówce wszystko smakuje lepiej, ale nie zabierajmy tej chwili tego uroku. Liczy się to, że w końcu mogła zapełnić ten biedny dogorywający brzuszek. W między czasie brunet zaczął odpowiadać na pytanie o głosie, który bardzo zastanowił dziewczynę. -Rozumiem- przytaknęła powoli sobie wszystko układając w jakąś całość. Niewiele więcej się dowiedziała, ale w sumie pewnie i tak byłoby to na tyle zawiłe, że ciężko by jej było to wszystko pojąć. Może to i jest niewierzenie w jej zdolności poznawcze, ale lepiej oczekiwać mniej i zdziwić się pozytywnie niż wręcz odwrotnie. Urwała kolejny kawałeczek kurczaka i zamknęła na chwilkę oczy, które gdy tylko uniosła rozbłysły lodowym błękitem. -Może i upierdliwy, ale dobry... zdaje się być stary, ale chce dla Ciebie naprawdę dobry- kolor wrócił do starego ciemnego koloru, a dziewczyna zabrała się za pałaszowanie mięska. Skoro nie świrowała i naprawdę to co czuła było rzeczywiste nie musiała się niczym przejmować. Nie musiał też pewnie mówić nic więcej na temat głosiku. Znając życie chłopak znał go na tyle dobrze, że nie było sensu się powtarzać. Zamiast to postanowiła wrócić do tematu uwodzenia. Przecież jak się pojawiło hasło to trzeba je jakoś wyjaśnić, no bo byłoby miło. -Czyli oboje nie wiemy... chyba, że twój towarzysz nasz oświeci- mówiąc drugą część swojej wypowiedzi rozglądała się nieznacznie. Wyłączyła swoją zdolność by nie musieć już skupiać się nad wszystkim co ją otaczało, ale za to trudniej jej było znaleźć źródło głosu. -Lilith- odparła z uśmiechem -Miło mi Cię poznać- przedstawiła się swym... jakby to nazwać... drugim imieniem. Choć przecież od kiedy mieszkała u Christophera to on nadał jej to przezwisko i od wielu lat nie używała swego prawdziwego imienia. Czasem miała wrażenie, że je zapomniała, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Takich rzeczy chyba raczej się nie zapomina. Uniosła delikatnie spojrzenie znad apetycznego jedzonka i napotkała wzrok swojego nowego kolegi. Speszyła się lekko i od razu niczym poparzona wróciła do posiłku. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Pią Sie 29, 2014 8:43 am | |
| Przyglądał się jak dziewczyna ze smakiem je kurczaka. Wyglądało to też tak jakby dłuższy czas nic nie jadła… albo kurczak był faktycznie taki dobry. Noiro skubnął kawałek i stwierdził, że zwykły kurczak dawany na mieście. W każdym razie obserwował jak dziewczyna się delektowała jedzeniem, które jej zaoferował. Oczywiście na komplement, który mu wcześniej puściła lekko się zarumienił, bo nie zawsze słyszy się coś takiego od urodziwej kobietki takiej jak ona. No nic się nie poradzi, że Noiro był niewinny i czysty niczym nieosrana łąka, więc tak reagował na takie komplementy, do tego był też lekko nieśmiały w tej kwestii. Czy miał jakieś tajemnice? Pewnie miał, ale to były tajemnice z błahych rzeczy, kiedy rzeczy poważne nie powinny być odkryte. J. nie powinien być odkryty przez kogoś w innym wypadku ktoś może się dzieciakiem zbytnio zainteresować i go wykorzystać do swoich celów. Pewnie złych celów, ale może też i dobrych. Może ktoś by z niego zrobił bohatera? Noiro w pelerynce i obcisłych gatkach? Pewnie by mu się podobało, chociaż nie miał jakiegoś fetyszu na tym punkcie. Zamiast komiksów o bohaterach wolał gry wideo, jakieś bijatyki i slashery z masą krwi jak to chłopcy lubią. Dostrzegł dziwny błysk w jej oczach i na moment się odsunął, jednak zaraz powrócił do poprzedniego miejsca. Zapatrzył się i wydał z siebie tylko takie „wow” z podziwu, bo to akurat było fajne. Raczej nie zwrócił uwagi na to co powiedziała i ocknął się dopiero jak skończyła mówić. Ciekawe co to za oczka i co one robią? Może to jakiś lodowy wzrok, którym miota niczym szatan? Szatan miota lodowym wzrokiem? Może jeśli weźmiemy pod uwagę taką wersję piekła, bo w jakiejś grze to było, chyba Dantes Inferno i boss miał tam takiego skilla. Wrócili do tematu uwodzenia. Noiro za cholerę nie wiedział o co w tym chodzi, bo przecież skąd miał się dowiedzieć? Do szkoły nie chodził (jednak pewne rzeczy umiał, a może chodził tylko nie pamięta?), z rodzicami nie gadał (a może gadał tylko nie wie?), z rówieśnikami nie przebywał (iluzje się nie liczą), więc skąd miał to wiedzieć? J.: Zostawię wam to do rozwikłania. Moje gołąbeczki – zaśmiał się gardłowo (jeśli jakieś ma oczywiście) i poszedł na kawę, a raczej zrobić sobie przerwę od pilnowania dzieciaka. Noiro: Ehh to tak jakbyś powiedział żart do połowy i go urwał – powiedział lekko zażenowany odpowiedzią J. No jak tak można, jak się mówi A to mówi się i B, ale tamten złamał tą zasadę. Spojrzał ponownie na dziewczynę i wzruszył ramionami – chyba sami musimy się dowiedzieć o co chodzi. No, będzie chociaż zajęcie. Przedstawiła mu się. Lilith… gdzieś to słyszał, a tak ksiądz coś w katolickim kościele mówił o Lilith. Jakaś pierwsza żona Adama, która potem była pierwszym demonem. Na demona dziewczyna nie wyglądała w każdym razie, więc Noiro się ukłonił – Bardzo mi miło i fajne imię swoją drogą – skomplementował nieświadomie, bo imię faktycznie mu się podobało. Na moment ich wzrok się spotkał i był w oku Noira taki błysk lekki, jednak speszony opuścił wzrok. - Byłaś chyba bardzo głodna, tak właściwie do kiedy masz czas zanim musisz wrócić do domu? – zapytał, chociaż biorąc pod uwagę to jak była głodna oraz „bywało gorzej” to mógł sugerować się tym, że uciekła z domu. - Bo wiesz z tego miejsca w nocy fajnie widać gwiazdy – powiedział i rozłożył się na kocu skubiąc udko kurczaka i przypominając sobie widok gwiazd, które często obserwował tu. Piękny widok zresztą.
|
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Sob Sie 30, 2014 1:23 pm | |
| -Zawsze jakieś zajęcie, ale jak dojdziemy do tego co miał na myśli?- zapytała z zainteresowaniem. Zapowiadała się ciekawa zabawa, która pomoże rozwijać ich młodzieńczą wyobraźnię. Ciekawe do jakich wniosków dojdą. A tak poza tym Lilith, tajemny głos wydał się naprawdę sympatyczny. Na swój sposób wydawał się być naprawdę sympatyczny. Nie każdy od razu musiał być słodki i podlizywać by okazać się być naprawdę kimś fajnym. Potem temat ponownie zszedł na imiona. Dziewczyna zdawała się być naprawdę rozbawiona. Bardzo fajnie się bawiła, naprawdę można było zapomnieć o całym świecie. -Cieszę się, że Ci si podoba pan Christopher mi je nadał- odpowiedziała podekscytowana samym wspomnieniem nadania jej imienia, które brzmiało na pewno lepiej niż jakieś Mirrabell. Co ono miało niby przecież oznaczać? Dzwonek z mirry, który nie dość, że koi swoim dźwiękiem, a także po podpaleniu pozwala na chwile odjechać? Bez sensu, ale jakby nie było jej matka żyła na lekach więc wszystkiego można było się spodziewać. Kto wie jakie były efekty uboczne tych wszystkich proszków? Kiedy Noiro zapytał o jej dom zatrzymała się wpół gryza. Opuściła ramiona, twarz zalał smętny cień, a oczy straciły wszelki blask. Gdy tylko przypomniała sobie o tym o czym starała się zapomnieć choć na chwilę znów opanowała ją melancholia. Dalej oczami pamięci widziała te żywe obrazy demonicznych wręcz płomieni, ten przerażający cień i zalane szkarłatem zwłoki. Poprawiła kurtkę chłopaka zupełnie jakby zrobiło jej się strasznie zimno. -Nie mam dokąd wracać - odpowiedziała wzruszając ciężko ramionami. Jakoś tak straciła nagle apetyt. Może i brzuch prosił o dalsze dokarmianie, ale czuła, że nie byłaby w stanie nic więcej już przełknąć. Zmusiła się by unieść wzrok na zalane granatem niebo skąpana w tysiącach gwiazd, które wyglądały naprawdę magicznie. Aż powoli zaczynała czuć się nieco lepiej. -Ano ładnie tu- dodała bez większych emocji. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Sob Sie 30, 2014 2:08 pm | |
| J. nie będzie go wprowadzał w ten temat uwodzenia. Sam dzieciak powinien to odkryć, a nie ktoś powinien go uczyć o tym. Zresztą taki stary wyga jak J. mimo braku ciała pewnie zna parę trików na szybki podryw... no dobra nie będę koloryzował może zna, ale nie używa. W każdym razie oboje byli młodzi i mogli poeksperymentować szukając tego. A nóż wyjdzie to im na dobre? Jeśli wszystko poszłoby po myśli głosu to Noiro miałby nie lada zagwozdkę co dalej zrobić z tym fantem, biorąc pod uwagę że był czysty niczym nieosrana łąka. Jakiś plus, bo dziewczyna się dobrze bawiła podczas rozmowy. No ktoś jej chociaż imię nadał, a Noiro zawsze był Noirem, nie wiadomo dlaczego każdy go tak nazywał. Nie miał imienia i nazwiska, a może miał kiedyś? Pewnie tak, chociaż każdy go tak nazywał. - Takie czaderskie, no ja swojego nie dostałem nigdy. Tylko mnie zawsze Noiro nazywali to zostało Noiro. Nawet nie wiem czy mam imię i nazwisko takie prawdziwe - wzruszył ramionami i uśmiechnął się życzliwie do dziewczyny. Dostrzegł to speszenie, kiedy zapytał o dom. Stała się smętna i smutna, aż jemu zrobiło się głupio że o to zapytał. Może powinien trzymać język za zębami czasem? No to zaminusował lekko, ale chyba da się to odratować. Spojrzał na nią, jak jeszcze bardziej okrywa się kurtką. W sumie nie było tak zimno. - Heh to tak jak ja. Też nie mam domu -powiedział i spojrzał w gwiazdy, które tak lubił obserwować nocami - Hej mam pomysł! - wpadł mu do głowy zły pomysł i nie ręczę za to co się stanie - Chodź ze mną to przy okazji Tobie też znajdę dom. Sam go szukam to po drodze może jakiś się dla Ciebie znajdzie - powiedział podekscytowany - mam dosyć duży namiot to oboje się zmieścimy, a skoro dochodzi noc to chyba lepiej żebyś z kimś nocowała niż miała się sama wystawić na atak jakiegoś zboczeńca czy innego pedofila - i to był ten moment kiedy dzieciak mówił mądrze. Jeden z niewielu, ale zawsze jakiś. Chociaż miał jeden śpiwór... rozmiar dla typowego rosłego mężczyzny a on raczej taki nie był, więc jakby się ścisnęli to może oboje się zmieszczą w nim. J.: Muaaahh - ziewnięcie. Tak to było ziewniecie, takie muaaaahhh takie głębokie ziewnięcie, a potem podrapanie się po niewidzialnym tyłku - A wy dalej tu? Noiro nie powinieneś zacząć go rozstawiać już? Po ciemku ciężko będzie, a ja latarki Ci nie potrzymam - zamarudził J. Noiro: Tak racja, powinienem to zacząć robić póki jest jasno - wstał, zaczął grzebać w worku i wyciągnął namiot, który zaczął rozkładać - Chodź pomożesz mi Lilith - powiedział do dziewczyny i jeśli mu chciała pomóc to poinstruował ją jak to powinna robić. W końcu miał wprawę w tym. |
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Nie Sie 31, 2014 4:43 pm | |
| -Noiro brzmi naprawdę fajnie- uśmiechnęła się zachęcająco -I naprawdę do Ciebie pasuje- dodała entuzjastycznie. Nawet nie przyszłoby jej do głowy, że podczas swojego błąkania się po tym wielkim i smutnym świecie uda jej się spotkać kogoś podobnego do siebie. Bezdomny, bez kogoś do kogo można by kiedykolwiek wrócić. Znaczy zaczynała już dramatyzować, ale tak to z jej punktu widzenia wyglądało. To co brunet dodał po chwili zupełnie ją zaskoczyło. Jak ktoś może mieć tak wielkie serce? Smutek, który jeszcze chwilę temu ogarnął ją całą zniknął jak ręką odjął. Naprawdę była kobietą - tylko one potrafiły tak szybko zmieniać nastrój. -Naprawdę mógłbyś mi pomóc?- oczy ponownie zapłonęły jej w wielkiej nadziei -Ale czemu? Przecież nawet mnie nie nasz, a ja nie mam Ci czym zapłacić... - wolała postawić sprawę od razu prosto i jasno. Nie miała mu czego dać bo i co? Swoje ciuchy czy może sprzedać włosy na peruki? Niby też wyjście, ale wolała zostawić to jako. Nie wiedziała co ją czeka przez kilka najbliższych dni, ale była niezwykle szczęśliwa. Zaraz potem wrócił ten dziwny głosik. Oboje pełni po kurczaku mieli siłę by zabrać się do pracy. No przynajmniej ona. Jakoś teraz zaczęło ją wręcz rozpierać energię. Ale czy nikomu nie powinno przeszkadzać to, że będą obozować w tak znanym i ważnym historycznie i społecznie miejscu? Tak by nikt nie oskarżył ich o... brak szacunku bo nie wiedziała jak ona, ale ona nie miałaby za co opłacić rachunku. -Na pewno można tu rozbijać namiot?- dopytała się niepewnie. Patrzyła na Noiro w oczekiwaniu na to co poleci jej teraz zrobić. Miała nadzieję, że chłopak wyjaśni jej łapatologicznie co ma zrobić bo niestety ona nigdy nie stała nawet obok nie stała obok namiotu, ale widziała go kilka razy w telewizji więc wiedziała z czym to się je. Była to budowla nietrwale przymocowana do ziemi, ze stalowym szkieletem oraz materiałowymi ścianami, które chroniły przed deszczem i wiatrem. Zwykle jeszcze w telewizji jeden znany jej pan chodził rozebrany do pasa i z dzidą na ryby, a zaraz po tym jak udało mu się coś upolować/złowić niepotrzebne skreślić rozpalał ognisko. Miała nadzieję, że nie będą tego robili tutaj. Wtedy to na pewno ktoś by się zainteresował ich małym obozowiskiem. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Nie Sie 31, 2014 5:24 pm | |
| - Na serio? W jakim sensie do mnie pasuje? – zapytał ciekawie, bo nie miał porównania kogoś, kto może być noirowaty. Zresztą, jak ktoś może być noirowaty? To tak jakby ktoś był jamesowaty albo johnowaty. Toniowaty, wadeowaty i wszelakie inne chyba nie miały racji bytu jako przymiotniki, bo w końcu to było imię, czyli rzeczownik. W każdym razie tej ofermie zrobiło się miło na duchu, kiedy usłyszał komplement z ust dziewczyny. Zastanawiał się tylko jakim prawem taka dziewczyna błąka się samotnie po mieście bez jedzenia, bez domu, bez lepszego nakrycia, odzienia whatever wiadomo o co chodzi. Ważna jest treść w końcu. Może ździebko wrzucił tu koreańskiej dramy, ale nie przesadził chyba stwierdzając sobie w myślach, że tak nie powinno być. Co więcej żaden człowiek nie powinien być tak potraktowany, a co dopiero kobieta, dziewczyna, młodzież, latorośl tego kraju, jego fundamenty na miłość boską! [J. has been punched in the face]… Ok lepiej mi. Wracając do opisu. Dzieciak może wyglądał jak dzieciak, ale miał dosyć duże serce I był życzliwy dla ludzi, może nawet zbyt ufny ale uczciwy względem nich. Nie kradł (chyba, że był skrajnie wycieńczony i głodny a kasy nie miał), nie zabijał, nie gwałcił, nie molestował, słowem nie robił krzywdy i nie wadził (nie mylić z łejdził). - Nie wiem czy mógłbym, ale postaram się pomóc. W końcu oboje nie mamy domu, więc jesteś tak jakby moją siostrą w niedoli – powiedział całkiem szczerze i spojrzał na nią dziwnie kiedy chciała mu się odpłacać – no i co z tego? Samą nagrodą dla mnie będzie, że znajdziesz dom i tyle – wzruszył ramionami, nawet przez myśl mu nie przeszło żeby ją wykorzystać jakoś… bez skojarzeń plis. Narrator wie, że takie rzeczy budzą różne skojarzenia, ale proszę się opanować wykorzystać chociażby do skoszenia trawnika albo przyniesienia piwa. Mimo wszystko Noiro najadł się tym kurczakiem mimo, że się z kimś dzielił. Przywykł do tego, że jadł mało, a raczej jego ciało miało dosyć małe potrzeby żywieniowe. Jakiś tłuszcz i inny materiał energetyczny wystarczył w zupełności żeby jakoś funkcjonował. Może komuś to przeszkadzać, że rozbiją tutaj namiot, ale Noiro miał inny plan. Kolumna była dobrze oświetlona, dzięki czemu pod nią było też źródło światła. Nikt nie mówił o wpinaniu namiotu w ziemię, a przy lepszym oświetleniu dużo łatwiej się go składa. Zresztą nie trzeba w nim nocować, można usiąść na ławce i owinąć się kocem, a namiot postawić obok i w razie czego skryć się w nim na wypadek deszczu. - My go tu tylko składamy, skoro jest oświetlenie to z niego korzystajmy – powiedział i dał jej instrukcje co ma zrobić. Po chwili jednak spojrzał na niebo, które było bezchmurne – a walić to, nie będzie dziś deszczu – zaczął go składać i upychać do worka. Oczywiście zanim geniusz spojrzał w niebo to odwalili połowę roboty. Zezłościł się na samego siebie, gdzie grymas jego zeźlonej twarzy wyglądał komicznie. Niczym wyjęty z jakiejś głupiej kreskówki . Bardzo rzadko był zły i nie miał wyrobionych mimik twarzy. Zwinął w końcu z jej pomocą namiot, a z worka wyciągnął ciepły duuuuży śpiwór, który jej podał. - Trzymaj i chodź na ławeczkę. Wyśpisz się, a tym się przykryjemy jak będzie zimno. Zdrzemniesz się pierwsza, a ja nas przypilnuje, żeby rumuny nas nie okradły – chociaż nie zdawał sobie sprawy kto to rumun. Było takie powiedzonko w jednym z riftów „uważaj na cygana tudzież Rumuna, bo Cię okradnie”. Przyswoił je sobie zwyczajnie. Pomógł dziewczynie wstać, zarzucił worek na plecy, a koc zgarnął pod rękę. Puste sreberko po kurczaku wrzucił do kosza na śmieci. Znalazł jakąś ławeczkę w pobliżu, rozłożył na niej koc. Nawet jeśli była mokra… nie wnikajmy od czego… to siedzieliby na kocu. Pozwolił jej usiąść pierwszej, a potem zdjął buty i wsadził je do worka. Oczywiście nie podeszwą w stronę namiotu tylko na zewnątrz. - Daj, też je włożę – kiedy mu podała włożył jej buciki do worka obok jego. Sam worek usadowił obok siebie na ławce, a potem włożył nogi do ciepłego śpiwora. Spojrzał na Lilith i posłał jej urokliwy uśmiech, następnie spojrzał na gwiazdy – Piękne są… Lubię tak sobie siedzieć i patrzyć w nie przed snem, bo wiem, że gdzieś tam może być świat na którym panuje pokój i ład – przysunął się do niej bliżej bo zrobiło mu się zimniej – mogę? Wiesz troszkę jest ciasno więc musimy się ścisnąć, ale nie martw się w razie czego obronię Cię, dlatego jak czujesz się śpiąca to możesz iść pierwsza spać, a ja poczuwam – powiedział i objął ją przez ramię, bo tak zyskał troszkę miejsca w śpiworze.
|
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Wto Wrz 02, 2014 3:32 pm | |
| -Nie wiem... po prostu pasuje- wyjaśniła wzruszając ramionami -Tak samo jak niebo jest niebem tak Ty jesteś Noiro - dodała starając się jakoś przybliżyć swój tok myślenia i chyba udało jej się to zrobić w naprawdę przystępny sposób. Nikt przecież nie zastanawiał się czemu niebo zostało nazwane niebem, woda wodą a ogień ogniem... i można by wymieniać tak kolejno wszystkie elementarne cegiełki budujące nasz świat. Były to podstawy każdemu znane i nie było co nad nimi jakoś wybitnie dywagować bo i poco? Jak człowiek myśli to się skupia, jak się skupia marszczy czoło a jak marszczy czoło to się przedwcześnie starzeje. Taki ciąg przyczynowo skutkowy brzmiący wyjątkowo logicznie. Lilith roześmiała się serdecznie gdy obserwowała poczynania bruneta. Oczywiście starała mu się pomagać we wszystkim co jej polecił, ale i tak koniec końców skończyło się na tym, że mieli spać pod gołym niebem. Noiro wyglądał naprawdę komicznie. Bardzo się cieszyła, że go spotkała i poznała. Traktował ją naprawdę dobrze. Wzięła śpiworek i kocyk i przeniosła się z nimi na ławkę. Zapowiadało się kilka zabawnych dni. -Kim jest rumun? Masz na myśli mieszkańców Rumuni?- dopytywała się zaskoczona. Trochę nieuczciwie było posługiwać się stereotypami, że każdy mieszkaniec Rumuni był złodziejem... to tak jakby każdy rusek pił, niemiec był zasadniczy. Bardzo niesprawiedliwe. Unosząc kąciki ust podała mu swoje buty dodając krótkie "dziękuję" i schowała nagi do ciepłego śpiworka. Dawno jej tak dobrze nie było oj nie było. Odwzajemniła urokliwy uśmiech jej towarzysza w niedoli i z lekkim skinieniem głowi powiodła wzrokiem za jego. Miał rację. Było niesamowicie. -Ciepło...- szepnęła rozmarzonym tonem gdy tylko chłopak ją objął. Zrobiło się jej naprawdę miło i przyjemnie. Nie dopatrywała się w tym również żadnych nieodpowiednich gestów. Chłopak nie przypominał czyhającego na nią zboczeńca choć raczej zboczeniec nie wygląda jak zboczeniec by nie wzbudzać podejrzeń. -Opowiesz coś o sobie? Bracie w niedoli...- poprosiła przymykając oczy Specjalnie skorzystała z jego porównania... wyjątkowo jej przypadło do gustu. Delikatnie oparła głowę o jego ramie. Bardzo chciała dowiedzieć się wszystkiego na temat kogoś kto był tak dla niej dobry... mogła to oczywiście zrobić na swój sposób, ale chciała raz kogoś poznać normalnie, nie zaglądając w jego przeszłość - chłopak naprawdę zasłużył by być w jego stronę uczciwym. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Wto Wrz 02, 2014 4:55 pm | |
| Dała mu proste wytłumaczenie, chociaż dla niektórych mało logiczne. Tak naprawdę Noiro tak głębiej nigdy nie zastanawiał się co niesie ze sobą to imię. Co znaczy? Ani tym bardziej kto mu je pierwotnie nadał. Był tylko ciekaw dlaczego akurat to, a nie inne. Dlaczego Noiro, a nie na przykład Tim albo Dan? Wiele raz spędzało mu to sen z powiek, chociaż bardziej zastanawiało go to jak naprawdę ma na imię, bo przecież musi jakieś mieć. Mimo swoich wewnętrznych rozterek odpowiedział dziewczynie szczerym i życzliwym uśmiechem, który był jego marką. Delikatne młode rysy twarzy układały się w szczery i niczym nie wymuszony uśmiech. Nawet kiedy dostawał ostre baty, potrafił się tak uśmiechnąć do dobrego człowieka, któremu akurat dał czas by uciec. Zgrywać bohatera raczej nie zgrywał, ale starał się ogólnie pomagać ludziom, bo jedyne czego chciał to zgody i pokoju na świecie. Zacząć należy od rzeczy małych, by przejść do wielkich w skrócie mówiąc. Troszkę się zawstydził, kiedy Lilith się roześmiała, jednak w głębi duszy cieszył się, że poprawia jej jakoś humor. Dziewczyna nie powinna być smutna, powinna być radosna i cieszyć się życiem. Zresztą zacznijmy od tego, że nigdy nie powinna wylądować na ulicy. Sama samiuteńka, na łasce innych. Na szczęście trafiła na niego, a nie na jakiegoś psychopatę, który zabijał tego typu szwędające się nocom dziewczęta. Znajomość zaliczał do udanych, bo ona naprawdę była urocza i jeszcze miała w sobie to coś, co go do niej ciągnęło. Nie umiał tego określić, a J. tylko kręcił swoim nosem na to co widział. Jednak nie interweniował bo miał w tym swój jakiś cel. Ciekawe jaki? Pewnie takie pytanie przechodzi wielu przez głowę. No cóż, na razie nie czas ujawnić jego misterny plan, który raczej nie jest niczym złym ani niczym dobrym. Czymś pomiędzy. Swoją drogą Noiro był taki dla każdego kogo spotkał, jeśli oczywiście ta osoba była w potrzebie tak jak Lilith. Przykładowo kiedy widział staruszkę to przeprowadzał ją przez ulicę jeśli chciała przejść, pomagał też nosić zakupy kobiecie której syn wolał iść i pisać SMS’y (właśnie dzięki temu ma komórkę. No cóż kobieta się sfrustrowała i zwyczajnie zabrała telefon i w zamian za pomoc i w ramach kary dla syna postanowiła Noiro dać telefon. Nie był to jakiś szczyt techniki, zwykła niebieska komórka z ekranem dotykowym. Jakiś stary model, ale nadal działał). Noiro:Nie wiem, ale J. tak często mówi. Chyba chodzi o mieszkańców Rumunii właśnie – zaczął na głos się zastanawiać. J.: Chodzi o cyganów. Cygan wiadomo, że kradnie a Rumunia się od nich aż roi… Noiro: Wiesz, że nie powinieneś tak mówić? – zapytał głosu – działasz na strasznym stereotypie i… J.: Blah blach blach – po czym zamilkł, a Noiro tyknęła brewka. Schował buty dziewczyny do worka i kiedy mu podziękowała, posłał jej naprawdę uroczy uśmiech z górnej półki. Siedzieli obok siebie praktycznie i ich nogi się stykały, grzejąc się nawzajem. Na dodatek śpiwór genialnie trzymał ciepło, więc nie było mowy o jego nadmiernej utracie. W tym momencie raczej bardziej się skupiał na tym co widzi na niebie. Piękna mozaika gwiazd układająca się w różne wzory. Kiedyś jak skrył się przed deszczem w bibliotece to dorwał taką książkę o astronomii i troszkę o tym poczytał. Od tamtej pory niebo nie było takie samo. - Nom i tak będzie całą noc, bo dziś może być naprawdę zimno więc… - przytulał ją czule do siebie, by siebie i ją ogrzać. Pocierał dłonią o jej ramię, by troszkę je rozgrzać. Drugą ręką też to robił, w końcu nie chciał by się wyziębiła. Czuł pod palcami jej gładką i delikatną na pozór skórę. Po chwili przestał kiedy się zmęczył troszkę. Dziewczyna poprosiła go by coś o sobie opowiedział, na dodatek jeszcze oparła głowę o jego ramię. Poczuł się dziwnie miło, więc pogłaskał jej głowę – Dobrze, opowiem Ci to w formie bajki na dobranoc, tylko schowaj ręce pod śpiwór bo zmarzną Ci i zacznie skóra pękać, a to nie jest przyjemne – wziął jej dłonie w swoje. Troszkę je rozgrzał pocieraniem i schował w śpiwór. Położył jej na kolanach, a potem wrócił do obejmowania jej. Odkaszlnął i zaczął opowiadać. - Dawno temu, czyli czas bajki jest nieokreślony… sorry jestem słaby w tym, ale się postaram dla siostrzyczki w niedoli – powiedział lekko nieśmiale, ale brnął dalej – był sobie pewien chłopiec z pewnym darem. Lubił go używać i spacerować dłuuugo przez różne światy. Widział różne rzeczy i spotkał różnych ludzi, dla których zawsze był dobry. W końcu odszedł tak daleko od domu, że nie mógł go już znaleźć i teraz błąka się w poszukiwaniu swojego miejsca. Podróż trwa naprawdę długo i zawsze chłopak ma nadzieję, że znajdzie kiedyś swój dom – nie zamierzał jednak opowiadać całej historii, czyli nie zamieścił tego jak on to robił, że podróżował. Wolał, żeby to zostało jego tajemnicą bo jeszcze przestraszy dziewczynę – Nie lubię walki, nie lubię wojen, ludzie powinni żyć w pokoju i dostatku, a to co przeznaczane na wojsko powinno zostać przeznaczone dla najbiedniejszych… - niuchnął i poczuł ten zapach dziewczyny i jej włosów. Taki dosyć słodki zapach i bardzo kobiecy – bardzo fajnie pachniesz. Tak słodko – skomplementował, w sumie tak nieświadomie ale szczerze. Oparł głowę o jej i wpatrywał się w niebo – prześpij się to Ci dobrze zrobi – ucałował czubek jej głowy, bo tak robili rodzice kiedy kładli dzieci spać… znaczy na filmach tak robili – Dobranoc Lilith – powiedział poprawiając uścisk, który dawał jej ciepło.
|
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Sro Wrz 03, 2014 2:45 pm | |
| -Hmm...- zadumała się na chwilę gdy uzyskała od obojga odpowiedź na swoje pytanie -... to wiele wyjaśnia- przyznała. Czyli to jednak była kwestia zwykłych stereotypów. No przynajmniej nie musiała się długo zastanawiać i obawiać, że nie zrozumie wyjaśnienia, które było nad wyraz jasne. Kiedy chłopak rozgrzewał ją i pilnował by biedna się nie wyziębiła czuła się naprawdę dziwnie. Nikt jej nigdy nie obdarzył taką troską. Bez względu na to u kogo mieszkała to do miejsca gdzie sięgała pamięcią nie potrafiła sięgnąć momentu by ktoś tak o nią dbał. Christopher? Była dla niego niesamowicie ważna dla rozwoju jego dobrze prosperującego biznesu. Dbał by niczego jej nie brakowało, by miała pełen talerz, czyste ubrania i ciepłą wodę z pianą w wannie. Jednak była między nimi ściana, której nigdy nie mogła pojąć. Może bał się zaangażować, może myślał, że nie musi traktować jej z większą głębią. Była dla niego najważniejsza na świecie, ale jako osoba wielce specyficzna nie potrafił okazywać tego co mu w duszy grało. Pocieszał ją kiedy płakała i w porównaniu do Jack'a nie pokazywał jej strasznych rzeczy. Zawsze kiedy musiał się pozbyć uciążliwego klienta albo zasłaniał jej oczy albo odsyłał do swojego pokoju. A skoro o policjancie mowa, to tu już w ogóle nie można wspominać o jakiejkolwiek trosce. Lilith była dla niego jedynie narzędziem do osiągania sukcesów w pracy. Uzależniony od jej obecności nie mógł spać, nachodził ją w nocy by posiedzieć i na nią popatrzeć. Dziewczynka drżąca w nocy po okropnych koszmarach była dla niego niczym najpiękniejsze widowisko. Oj tak mężczyzna na pewno nie miał dobrze z głową, ale nikt nigdy nie sugerował, że miał. Ale do brzegu. Dla Mirry sytuacja była nowa. Ktoś się o nią troszczył, komuś zależało na jej dobru. Czuła się niesamowicie zmieszana, ale też i bardzo szczęśliwa. Nie wiedziała czemu oczy zaczęły ją piec, a w piersi poczuła duży ciężar. Serce jej mocniej zabiło gdy tylko wtuliła się w chłopaka. Historia bruneta tylko potwierdziła to co wiedziała gdy na niego patrzyła. Był to naprawdę dobry człowiek pełen niespodzianek i tajemnic. Tańczące wokół niego kolory wszystko potwierdzały, dlatego nie zaskoczyły go słowa, które dodał o wojnach i reszcie plag i smutków tego świata. Na komentarz o zapachu i pocałunek w czubek głowy mimowolnie się zarumieniła. Miała nadzieję, że oświetlenie pomniku Waszyngtona było na tyle kiepskie by nie mógł tego dostrzec. -Naprawdę ładna bajka- powtórzyła w pół śnie. -Słodkich snów Noiro...- dodała nieprzytomnie oddając się w słodkie objęcia Morfeusza. Nie dane jej było jednak długo drzemać, bo całe ciało ogarnęły dreszcze -Zostaw mnie...- załkała, a spod zaciśniętych powiek zaczęły spływać kryształowe łzy. Rzucała się na boki i zdawała walczyć... ze śpiworem? Może ze sobą samą. Znów ten sam sen. Znów to samo. Wysoki, blondyn z lśniącym w delikatnym świetle nocnej lampki ostrzem zbliżał się do niej. Chciał ją zabić, by nikt nie dowiedział się o łączącej ich relacji. Zbliżał się coraz bardziej, a ona nie miała gdzie uciekać. Zapędzona w kozi róg czekała na to co nieuniknione... |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Sro Wrz 03, 2014 3:30 pm | |
| Sam za bardzo nie wiedział jak określić niektóre rzeczy, które podsuwał mu J. Oczywiście, że chłopak miał swój rozum, ale czasem słuchał się swojego „niewewnętrznego głosu”, bo w końcu mimo że lubił się z nim przedrzeźniać to ufał mu. Jako jedyny J. towarzyszył mu zawsze, jak opiekun, może nawet ktoś dorosły. Jego brak byłby czymś dziwnym i niespotykanym dla dzieciaka, przede wszystkim nie wiedziałby jak się ma odnaleźć w świecie. Głupio by mu był iść przez ulicę i nie słuchać tego ględzenia nad uchem, jak to nie powinien przechodzić na czerwonym świetle nawet jeśli nie ma samochodów na skrzyżowaniu, jak to nie powinien być zbyt ufny, etc. Nie można mu było zarzucić braku troski, bo troszczył się o każdego. O starych, młodych, samotnych i w grupie. Pomagał staruszkom, gdy te miały z czymś problem, ba nawet nie chciał nic za pomoc, jedynie obiad i miejsce żeby się przespać jedną noc. Żadnych pieniędzy, nic. Mimo to zawsze znajdował się ktoś kto mu te pieniądze podrzucał do worka. Czuł się wtedy naprawdę głupio z tego powodu, nie wiedział jak ma się odwdzięczyć bo jeśli odda pieniądze to osoba może się obrazić. Z Lilith było podobnie, tylko że coś go w tym wypadku ciągnęło do niej, a nie zwykła chęć pomocy. Jednak nadal ta chęć była dominująca i starał się ją rozgrzać, by się nie wyziębiła. Dmuchał i chuchał na nią, by jej było dobrze mimo że jest całkiem obcą osobą dla niego. Ba mogłaby mu nawet wbić teraz nóż w żebra i uciec jeśli byłaby kimś złym. Ufał jej, bo przecież ta poczciwa istota jaką był chłopak każdemu była w stanie zaufać o ile wyglądał przekonująco. Dziewczyna do takich osób należała, zwłaszcza że sama błąkała się po mieście o tej porze i na dodatek była głodna. Nie wyglądała na prostytutkę, więc ta opcja odpadła z biegu. Wyglądała jak dziewczyna z problemami, która uciekła z domu. No i tutaj kolejna sprawa, która jest jego spaczeniem. Stara się pomagać ludziom z ich problemami. Porozmawia, coś zaproponuje, nawet sam postara się coś zrobić, byle by na świecie było o 1 szczęśliwego człowieka więcej. Kij z tym, że czasem go zwyczajnie wykorzystywali, ale się starał mimo to bo do końca wierzył w dobro ludzkie. Nawet gdyby mu zrobiła jakąś krzywdę i uciekła wybaczyłby jej w ostatnim tchu i nawet posłałby markowy uśmiech, jeśli miałby siłe. Troszkę był zadowolony, że dziewczyna go słuchała. Jego nieudolnej próby opowiedzenia bajki na dobranoc, a może liczyły się dla niej starania? Sam fakt robienia czegoś, a nie efekt? Być może bo takie odniósł wrażenie. Nie zauważył tego rumieńca, bo było ciemno zresztą rozglądał się co jakiś czas uważnie czy nikt nie idzie, kto mógłby ich przegonić. Po chwili usnęła wtulona w niego. Pilnował jej jakieś 2 godziny, po czym sam zaczął drzemać. Jednak musicie wiedzieć, że ten dzieciak ma wyjątkowo lekki sen i każdy szelest go wybudzi. Nauczył się tego żyjąc w takich a nie innych warunkach, więc kiedy zaczęła coś mamrotać przez sen natychmiast się obudził i rozejrzał nerwowo. Nie było tu nikogo, a jedynie ona łkała w koszmarze. Zaczęła płakać nawet. Chwyciło go to za serce, zwłaszcza że rzucała się jakby próbowała walczyć. Miarka się przebrała. Zatkał jej usta, by nie krzyknęła przypadkiem i wtulił mocno w siebie. Po chwili nią mocniej potrząsnął by ją obudzić. Znaczy pewnie ją obudził po tym jak ją przytulił do siebie. - To tylko sen Lilith. Tego tu nie ma… już dobrze – głaskał ją po głowie – jesteś bezpieczna, nic Ci nie grozi.. shhh- uspokajał ją, wtulając w siebie i głaskając. Mówił spokojnym i życzliwym głosem, mimo że był troszkę niewyspany nie tracił swojego ducha. Tulił ją czule i protekcjonalnie do siebie, aż się uspokoiła. Nawet pozwolił się jej wypłakać jeśli zaszła taka potrzeba – już dobrze… jestem tutaj – powiedział i spojrzał jej w oczka, a potem wtulił w siebie. Znowu ucałował jej główkę jak robią to rodzice pocieszając dziecko. Był dla niej ciepły, miły i serdeczny mimo, że była obcą osobą. Na dodatek przejmował się nią bardzo, bo wyglądał na przejętego kiedy ją uspokajał. - Wszystko już dobrze? – zapytał i spojrzał w jej oczka, które pewnie były czerwone od łez – ze mną nic Ci się nie stanie. Nie dam Cię skrzywdzić – zasugerował się tym „zostaw mnie”. Może ktoś ją ścigał we śnie albo gwałcił? Nigdy nie wiadomo, ale nie da jej zrobić krzywdy. Posłał jej życzliwy uśmiech i znowu przytulił. Tym razem się tak ułożył, że siedziała na nim i mogła się komfortowo tulić do niego. Zresztą jemu było wygodniej i było więcej miejsca w śpiworze wtedy. W świetle dojrzał jej twarz, która mimo tego że wcześniej łkała była piękna. Miała bardzo delikatne rysy i naprawdę była piękna. Jednak dla Noira ważniejsze było, że dziewczyna była smutna i roztrzęsiona po koszmarze, dlatego chciał ją pocieszyć jakoś.
|
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Czw Wrz 04, 2014 7:15 pm | |
| Zastanawiała się czemu. Czemu ten obcy chłopak by dla niej taki miły i troskliwy. Czemu? Czyżby miał, aż tak altruistyczną duszę, że pomagał każdemu czy po prostu uznał małą Lilith za sierotkę-Marysię, która będzie potrzebowała jego pomocy. Nie pomylił się w tym oczywiście ani trochę. Była sierotką i imię brzmiące podobnie do wymienionego wyżej, a o potrzebie pomocy można by naprawdę długo mówić i wymieniać. Czuła się zupełnie jakby znalazła dawno zaginionego brata, który starał się przelać swe skrywane przez lata czułości i troski w ciągu spotkania. Czy szatynce to przeszkadzało? Głupio by było gdyby odpowiedź była twierdząca. Było to przyjemne jednak naprawdę rzadko u niej spotykane by ktoś tak dbał o drugą istotę. Dlatego też z całego serca wiedziała, że będzie żałować tego co miało się za chwilę stać. Coś czego nie była w żadnym razie przewidzieć. Koszmar trwał, a wszystkie emocje biednej dziewczyny kotłowały się w Lilith niczym w piecu. Gdzieś w odmętach umysłu słyszała przebijający się głos Noiro, ale był on zbyt cichy by mógł zatrzymać rozpędzone emocje. Był za cichy by mógł pomóc jej się wyrwać i dłużej powstrzymywać. Nie mogła. Po prostu już dłużej nie mogła. Nigdy nikt nie przytulał jej w takiej chwili, a ona już nie mogła się powstrzymywać. W chwili gdy tylko impulsywnie podniosła powieki oczy lśniły jej lodowym błękitem jak nigdy. Przez jej drobne ciałko przeszedł dreszcz, tak mocny, że aż ponownie cała zadrżała. Nawet nie wiedziała kiedy jej dłoń zacisnęła się na jego przegubie, a obraz który od tylu lat spędzał jej sen z powiek spłynął i na niego, zalewając niewinny uśmiech Noiro obrazami, których nie zasłużył widzieć i przeżywać... nie miał za co... "Wysoki mężczyzna pochylał się nad nią. Jego usta wykrzywione były w szaleńczym uśmiechu. - I gdzie jest Twój Patrick? Mówiłaś, że mnie kochasz...- pierwsze słowa mówił spokojnie, ale każde kolejne przepełnione było gniewem nienawiścią i zawiścią. Bała się. Łzy spływały po jej bladych od strachu policzkach. Serce zdawało się, że za chwilę wyskoczy z piersi - Suka!- warknął i zamachnął się dłonią, w której trzymał lśniący mrocznie nuż.. nuż, który wbił w jej biedną pierś raz, drugi, trzeci... nie zasłaniała się ale długa ostra stal przechodziła, przez jej skórę jak przez masło. Bolało. Czuła ból i coś ciepłego co zalewało jej ciało. Traciła świadomość, a adrenalina buzowała. Chciała błagać o litość, ale nie mogła wydobyć z siebie choćby słowa. Ostatnie co pamiętała przed ogarniającą ją pustką było wielkie cierpienie." W chwili gdy emocje ustały dziewczyna przestała się rzucać. Koszmar znów się skończył. Koszmar, który męczył ją przez paręnaście lat znów dobiegł końca. Nie wierzyła, że coś takiego można przeżywać tyle razy. Tyle razy znosić z męczeństwem pokutę, która nadana była bez żadnego grzechu. Dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę z tego co miała miejsce, a oczy wróciły do starego koloru. Powoli odzyskiwała świadomość swojej sytuacji i pozycji, w której była, ale bardziej tego co zrobiła. -Przepraszam!- pisnęła przerażona -Bardzo przepraszam!- powtarzała histerycznie starając się wyplątać ze śpiwora. Nie mogła tam siedzieć dłużej obok Noiro. Był dla niej taki dobry, a ona zrobiła coś strasznego. Nieświadomie, ale strasznego. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Pią Wrz 05, 2014 12:20 am | |
| Tak naprawdę nie myślał o tym co się dzieje wokół, bo swój wzrok kierował na nią i poświęcał jej uwagę, z racji tego że pomocy potrzebowała, a on był osobą, która nie przejdzie obojętnie w obliczu takiej sytuacji. Kit z tym, że sam ledwo wiązał koniec z końcem, ale był zbyt dobry na to, by egoistycznie myśleć o sobie. Nie miał najmniejszego zamiaru przerywać tego co robił, nawet jeśli miałoby to go kosztować głodówkę czy życie. Był na tyle nieroztropnym dzieciakiem, a może był altruistą, jednak kombinacjach tych 2 rzeczy stanowiła zabójczą mieszankę oraz była samym Noirem. Nie oczekiwał nic w zamian od szatynki, oprócz tego by była szczęśliwa i przy nim odpoczęła. A może chciał, żeby z nim została? Nie, odegnał te myśli bo przecież miał jej znaleźć dom… tylko czy razem nie mogliby mieszkać w tym samym domu jeśli nie dałby rady znaleźć? Nie, przecież ona ma swoje życie i pewnie znajdzie rodzinę, która ją pokocha. Ale czy taką rodziną powoli nie stawał się Noiro? Czuł się dziwnie. Bardzo dziwnie jak nigdy dotąd, bo mimo krótkiej znajomości żywił do dziewczyny dużo cieplejsze uczucia niż do każdej istoty, którą dopiero poznawał. Może było to spowodowane tym, że była towarzyszką w niedoli? Tak… to chyba o to chodzi i tak sobie to tłumaczył. Zresztą była taka słodka i miła. Nie wybudzała się z koszmaru, dlatego nią mocniej potrząsał. Mówił dużo głośniej i próbował ją wybudzić, żeby przerwać jej cierpienie. Bezskutecznie, mimo to przytulenie jakoś zadziałało i otworzyła oczy, które zalśniły. Chciał cofnąć rękę, ale go złapała zanim mógł to zrobić. Trzymała go dosyć mocno, dlatego odczuł ból kiedy nadmiernie ręce zacisnęły się na przegubie jego rąk. Poczuł bardzo dziwne uczucie, bo w tym momencie przelewały się do jego umysłu te obrazy. Jakiś szaleniec pochylał się nad Lilith. Odczuwał to wszystko, te emocje, strach, rozgoryczenie, gniew i zawiść. Dziwna mieszanka uczuć, gdyż tych 2 ostatnich nigdy nie czuł. Mimo to obraz sprawiał, że coraz bardziej czuł się zdegustowany. Kiedy w Lilith szaleniec wbił nóż ukłuło go w sercu, bo na serio zrobiło jej się mu szkoda. Nie mógł patrzeć jak ktoś cierpi, dlatego jeśli mógłby to wparowałby do tego miejsca i coś zrobił temu facetowi. Przywalił wazonem w tył głowy czy coś takiego, ważne było jednak, że wszystko to widział i czuł. Strach, ból. Niewypowiedziany koszmar jaki przeżywała Lilith. Sam Noiro by się długo zbierał po tych wydarzeniach, bo nigdy tak naprawdę nikomu krzywdy nie zrobił, ani tym bardziej nikogo nie zabił. Po chwili koszmar się skończył, a Noiro poczuł, że coś mu spływa po policzku. Dotknął… to była łza, tylko dla kogo? Dla niego, bo poczuł wtedy strach czy dla dziewczyny bo było mu przykro z jej powodu? Może obie rzeczy na raz, ale zszokowało go to co zobaczył. Obraz na szczęście zniknął po chwili. Chwile pozostał bez ruchu tuląc ją do siebie. Tamta pozycja zwyczajnie się utrwaliła, a Noiro jakby przetwarzał co się stało. Czyżby Lilith mogła pokazywać swoje sny? A może to jakiś kawałek jej przeszłości? W każdym razie nie była zwykła dziewczyną i miała naprawdę poważne problemy. Tym bardziej jej nie opuści z tego powodu, bo naprawdę był czuły, a serca z kamienia nie miał. Dlatego nie mógł jej zostawić samej. Jej charyzma tak naprawdę w tym momencie została zmasakrowana przez jego współczucie oraz wrodzoną troskę o drugiego człowieka. Nie miało to na niego aż tak dużego efektu, gdyż sam z siebie chciał być w jej towarzystwie i jej pomóc. Z zamyślenia wyrwał go jej pisk oraz przeprosiny. Chwile pozostawał jeszcze pod wpływem tamtego impulsu, jednak kiedy próbowała się wygramolić ze śpiwora mocno ją złapał i przytulił czule głaszcząc po głowie. Trzymał ją mocno by się nie wyrwała i sam zapłakał sobie cicho, potem spojrzał w jej oczęta. Zrobiło mu się tak jakoś sucho w ustach, a serce mocno biło. Ciśnienie rosło, a adrenalina skakała. Panikował bo nie wiedział co to za stan i co się z nim dzieje, po chwili się ogarnął jednak bo zdał sobie sprawę jak dużo dziewczyna potrafi. Następnym razem będzie uważał na to zwyczajnie. Objął ją czulej i przycisnął do siebie. - Ehh cicho siedź bo mi smutno z powodu tego, że taka dziewczyna po takich przejściach chce uciec od kogoś kto chce jej pomóc i być obok w trudnych chwilach. Nie zasłużyłaś by tak cierpieć… Mieliśmy razem znaleźć dom pamiętasz? - w jego słowach było czuć ciepło i powagę, na dodatek sam jakoś zapragnął się do niej bardziej zbliżyć. Ucałował jej czoło i spojrzał jej w oczy – Twój dar… taki właśnie jest? Jeśli nie pokazujesz koszmarów to naprawdę fajna rzecz, bo może druga osoba poczuć to co ty. Wyraża więcej niż 1000 słów jak mówi slogan pewnej reklamy słodyczy. Lilith naprawdę nic się nie stało… - uspokajał ją, bo nie był typem człowieka, który czuje nienawiść z powodu krzywdy, jednak to co widział naprawdę go zabolało – zrobiłaś to niechcący na pewno – próbował ją pocieszyć i mocniej przytulił ją głaskając po głowie. Czy ten człowiek okazuje każdemu takie miłosierdzie, czy tylko jej? Dlaczego był sam i nie miał dziewczyny z takim usposobieniem? – ja też mam jakiś dar, który Ci kiedyś pokażę – nie miał ochoty teraz pokazywać rifta, bo wolał się skupić na niej. Ponownie usadowił ją sobie wygodniej na kolanach i ucałował czubek jej głowy – Będzie dobrze, wierzę że nam się uda! No już nie płacz... łzy nie pasują do takiej uroczej i słodkiej dziewczyny – powiedział uśmiechając się do niej miło, chociaż był lekko przyrumieniony z powodu tego co powiedział. Nawet palcem zaczął ocierać jej łezki, kiedy rękawem starł swoje momentalnie. Ich twarze były dosyć blisko siebie, praktycznie na odległości pocałunku, jednak jemu nie w głowie były doznania cielesne. Znaczy nigdy tego nie doświadczył więc nie miał porównania ale jakoś wolałby pewnie i tak wnętrze danej osoby. Lilith była przestraszoną, samotną poczciwą dziewczyną… poprawka już nie samotną bo miała jego, który otwarcie pokazywał że chce jej pomóc i z nią być w trudnych chwilach. Pewnie nawet w tych radosnych, zwyczajnie chciał być obok i ją wspierać. Czy było to głębsze uczucie? Może takie ziarenko zostało właśnie zasiane, ale jak z każdym tak to trzeba pielęgnować.
|
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Pią Wrz 05, 2014 6:04 pm | |
| Wszystko ruszyło z kopyta i działo się jakby obok niej. Sama nie wiedziała czy to kolejne cudze wspomnienie czy może jednak naprawdę działo się to teraz? Dopiero po chwili dotarły do niej słowa chłopaka i aż wszystko w niej zdawało się zawirować. -To nie jest fajna rzecz!- pokręciła głową z rezygnacją. Ten chłopak naprawdę nie wiedział co takiego wiązało się z tym co miała w sobie dziewczyna. Nikt nie widział -To jest jak niekończąca się pokuta. Nie mogę nawet na chwilę odpocząć... albo męczy mnie to co widziałam, albo to co widzę cały czas...- teraz wiedziała, że jest to ta chwila kiedy może mu zaufać i wszystko powiedzieć albo po prostu pokazać mu jakieś inne miłe wspomnienie i korzystając z chwili kiedy poluzuje uścisk uciec. Wtedy zachowałaby się bardzo nie uczciwie biorąc pod uwagę z jaką troską się nią zajął nie oczekując niczego w zamian. Czy mogłaby go tak potraktować? Nie musiała długo się nad tym zastanawiać. Raz kozie śmierć, a jak nawet uzna ją za wariatkę to to przeżyje. -Nic nie rozumiesz i... wątpię byś mógł. Migające kolory, wspomnienia, uczucia. Jestem w stanie widzieć Twoimi oczami, słyszeć Twoimi uszami i czuć Twoim sercem. Twoja przeszłość może nie być dla mnie żadną zagadką jeśli tylko zechcę... ale właśnie nie chcę. Nie chcę widzieć, a jednak nie mogę tego zatrzymać... nie tak jakbym chciała - nie wiedziała jak to powinna logicznie wyjaśnić. Nigdy tego nie musiała. U Jack'a to wyszło samo z siebie, a Christopher o niej wiedział, choć ku jej zadowoleniu nie chciał wykorzystywać tych zdolności póki sama mu na to nie pozwoliła. Może właśnie dlatego tak się z nim zżyła? Ale skoro był dla niej tak bliski czemu teraz nie spałą pod gruzami jego domu i nie łkała? Czemu nie potrafiła za nim tęsknić? Noiro przytulał ją do siebie, całował w czoło, a ta nie wiedziała co ma zrobić. Naprawdę czuła się jak zwierze w klatce bo i kogo miałoby to dziwić? Tyle czułości, której nigdy nie doświadczyła. Za dużo na raz. To jest tak jakby ktoś starał się przytulać dzikiego kota, który właśnie szczęśliwie wyszedł cało z wypadku. Może i taka osoba ma dobre intencje, ciepłe i kochające serce, ale i tak skończy z raną szarpaną na twarzy. Najbardziej optymistyczna wersja oczywiście. Właśnie tak się teraz czuła Lilith. Walczyła ze sobą by go od siebie nie odepchnąć. Osaczona i z mętlikiem w głowie miała ogromne problemy by podjąć jakąkolwiek dobrą decyzje. Zaciskała oczy i zagryzała wargi by odciągnąć umysł od szalejących wszędzie emocji a skupić na bólu. Dopiero kiedy po kilku chwilach wiedziała, że zapanowała nad sobą uniosła na niego swe błękitne oczy. Siedzieli bardzo blisko siebie, ale i tak nie wiedziała do czego normalnie w przypadku normalnych ludzi by to oznaczało. Jakoś tak teraz to było trochę nie w czas. -Mogę Ci to pokazać... bo inaczej nie wiem jak sprawić byś zrozumiał- powiedziała już w miarę spokojnie wyciągając przed niego dłoń. Chciała by mógł sam zadecydować czy chce widzieć i wiedzieć. Nie musiał się zgadzać. Miała do tego spokojne podejście. -Decyzja należy do Ciebie... nie zamierzam Cię do niczego zmuszać - dodała wzruszając ramionami. Wiedziała, że cokolwiek wybierze nie będzie mu tego miała za złe. Dopiero co ją poznał, dopiero co spędził z nią kilka chwil, a już został wypuszczony na głęboką wodę. Naprawdę bardzo dobrze to znosił. Noiro musiał być kimś niezwykłym. Normalny człowiek zapewne uciekłby uznając dziewczynę za jakąś wariatkę, wiedźmę czy opętaną przez złe moce. Ciekawe było co on takiego ukrywa i cóż to za dar o jakim wspominał. Czy istniała możliwość, że jest podobny do niej? A może skrywał coś zupełnie innego i dopiero ją zaskoczy? Naprawdę tajemnicza sprawa. Lilith wiedziała, że jego energia nie jest zwykła - to nie była typowo-ludzka wibracja. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Pią Wrz 05, 2014 6:31 pm | |
| Każdy dar był rzeczą wyjątkową, jeśli był dobrze używany. Mógł pomagać ludziom lub nieść im cierpienie. Dziewczyna zapewne doświadczyła bardzo wielu przykrości w przeszłości z powodu korzystania z tego. Być może dlatego Noiro podchodził do tego w taki sposób, że im mniej osób wiedziało o jego mocy, tym lepiej. J. zresztą mu mówił, żeby się nie wychylał bo jeszcze go zgarną do laboratorium i pokroją, by sprawdzić jak on to robi. Może nawet miał rację, w końcu chłopak dla agencji rządowych czy czarnych charakterów byłby świetnym nabytkiem. Bardzo destruktywnym, jeśli ktoś podkręciłby jego moc i nauczył go nią władać. Zrobiło mu się szkoda dziewczyny, dlatego mocno ją tulił by zapewnić jej ciepło i bezpieczeństwo. Chciał, żeby czuła się swobodnie przy nim, nie tylko dlatego że czuł się bliski z nią, ale dlatego że w gruncie rzeczy był osobą o złotym sercu. Chciał jej naprawdę pomóc w jakiś sposób, albo ukoić ten ból. Była w stanie widzieć oczami kogoś, przeżywać jego ból oraz poznawać jego sekrety. W sumie to może by mu nawet pomogło w jego wędrówce w poszukiwaniu domu. O ile nie zapomniał całkowicie jak ten dom wygląda. Dziewczyna cierpiała nie z powodu swojej mocy, a z powodu braku kontroli nad nią. Wysłuchał jej uważnie i w ciszy. W sumie on widział też sporo dziwnych rzeczy podczas swoich wędrówek, więc postanowił to skomentować jakoś. - Też widuję dziwne rzeczy, nawet dosyć często. Hej to tylko kwestia opanowania mocy. Lilith z takimi możliwościami możesz czynić naprawdę wiele dobrego. Możesz być kimś wielkim – powiedział i uśmiechnął się do niej, mając ją cały czas w czułym uścisku i głaszcząc, by ją uspokoić. Oczywiście całus był celowym zabiegiem by odgonić jej pędzące myśli od problemu jakim było to co Noiro zobaczył. Fakt to uczucie naprawdę długo zostanie w jego pamięci, ale był jej w stanie to wybaczyć z racji tego że nie robiła tego specjalnie. Kiedy doprowadziła się do porządku zaproponowała mu mały pokaz. Chłopak chwilę się zastanawiał, a J. kręcił głową z myślami jaki on jest głupi. Jednak jeśli się nie sparzy to się nie dowie. Spojrzał na nią spokojnie i życzliwie. - Dobrze. Jednak musimy sobie wzajemnie coś obiecać – spojrzał w jej piękne błękitne oczy, w których miał wrażenie, że mógłby utonąć. Zatonąć na długi czas, jednak po chwili się ocknął. Uroda dziewczyny go olśniewała i dawno uśpione hormony zaczęły buzować, a raczej się budzić do życia – Obiecuję, że nieważne co zobaczę to zostanę z Tobą i razem będziemy podróżować w poszukiwaniu domu. Jesteś wobec mnie naprawdę szczera, dlatego po tym pokazie uchylę Ci rąbka tajemnicy na temat mojego daru – powiedział.Jego wzrok był pełen determinacji, gdyby czytała z jego aury to pewnie by wyłapała, że mówił to poważnie i słowa dotrzyma. Spojrzał na nią wyczekująco, a potem przysunął się do niej – Lilith nie jesteś sama… - powiedział i ujął ją za dłonie posyłając jej uśmiech – nie musisz dźwigać tego sama. Daj mnie trochę wziąć tego bagażu emocjonalnego – powiedział, po czym posłał jej spokojne, a zarazem dziwne spojrzenie pełne uczucia, którego Lilith pewnie nie miała okazji doświadczyć. Uczucie troski, oraz początki jakiegoś głębszego uczucia zlewały się ze sobą. - Zaczynajmy zatem – kiwnął głową, a potem zacisnął palce na jej rękach, delikatnie ujmując jej drobne dłonie w swoje. Po chwili pewnie zaczął się pokaz, a Noiro doznał zapewne kolejnego szoku spowodowanego wizjami. |
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Nie Wrz 07, 2014 6:08 pm | |
| -Nie nadaję się na nikogo wielkiego- skwitowała spuszczając wzrok. Nie była w stanie odpowiadać sama za siebie, a co dopiero jeszcze pomóc komuś. Jedna nieudolna sierotka nie uratuje tego smutnego świata. Może to lekka przesada co do tego co miałaby osiągnąć, ale sens jest zachowany. -Dziękuję Ci- oczy jej się zaszkliły i zaczęły piec -Za wszystko- dodała. Była naprawdę wzruszona jego dobrocią i jego słowami. To jak chciał jej pomóc i jak był dla niej niesamowicie troskliwy. Nawet nie wiedziała jak wielkie ma szczęście, że udało jej się go spotkać. Coś cudownego. Tak samo ciekawa była co takiego chłopak miałby jej później pokazać, ale teraz były inne priorytety. Musiała się skupić. -Zaczynajmy- skinęła głową, a jej lśniące oczy ponownie tego dnia zmieniły barwę. To było dziwne. Chyba pierwszy raz ktoś miał i zechciał poznać jej historię. Po raz pierwszy ktoś postanowił spojrzeć na świat jej oczyma. Odetchnęła ciężko zaczynając pokaz od swej młodości gdy zaczynała widzieć wokół ludzi dziwne rzeczy. Kolory, wibracje. Pokazywała mu jak dla niej wyglądała energia i jak nie tylko żywi kręcą się cały czas między nimi. Potem przeszła do swojej chorej matki i to jak pierwszy raz odczytała cudze wspomnienie. Nawet nie zauważyła kiedy po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Zawsze tak było. Może i widziała wiele strasznego ale i tak za każdym razem na wspomnienie o matce czuła ucisk w klatce. Nigdy nie potrafiła zrozumieć jak ona mogła to zrobić. Jak mogła zostawić swoją córeczkę samą sobie w tym wielkim strasznym świecie na pastwę losu i ludzi, których miało przyjść jej poznać? A propos tych ludzi. Tu obraz zszedł na Jack'a. Przelotem pokazała mu kilka spraw które badała. Dwie-trzy w miarę lżejsze i na koniec jedną z tych od których włos się jeżył na plecach. Nastolatek, który został napadniętych przez dresów, pobity i zadźgany nożem. Jego napastnicy byli pod wpływem jakiś używek i nie byli świadomi tego co robili, ale jednak biedny chłopak zginął bez sensu. Obrazy były raczej znośne i dziewczyna starała się przekazywać chłopakowi jak najmniej emocji ile była w stanie. Nie chciała go, aż tak zamęczyć, ale z drugiej strony to był jedyny sposób by mogła pokazać mu to co przeżyła. Wesołe obrazki byłyby bez sensu. Doszła do momentu samobójstwa policjanta i tego jak policja starała się zatuszować całą sprawę. Ostatnia część tyczyła się Christophera. Jak pomagała mu sprawdzać autentyczność przedmiotów, jak się przeprowadzali i koniec ich znajomości. To wspomnienie, które wręcz kruszyło jej serce. Jej własnymi oczyma pokazała ten szkarłat krwi mieniący się w szalejącym ogniu. Zwłoki ukochanego opiekuna i czarną postać. Serce waliło jej o wiele ciężej, a w gardle pojawiła się jakaś dziwna kulka która uniemożliwiała jej powiedzenie czegokolwiek. Było jej ciężko, było jej źle, ale nie mogła płakać. Coś ją blokowało. Może po prostu nie pojęła jeszcze tego co się stało? A może uodporniła się na takie obrazy?Nie wiedziała, ale wcale jej to nie pomagało. Puściła dłonie chłopaka, gdy tylko oczy wróciły do zwyczajnej barwy. -Skrót mojego życia- dodała półszeptem. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Pon Wrz 08, 2014 4:23 am | |
| Dziewczyna najwidoczniej nie była świadoma tego, że każdy może zostać kimś wielkim. Liczyło się tylko to jak wykorzystamy szansę daną nam przez życie. Każdy dar można wykorzystać dwojako, w celu szerzenia dobra lub w jego destrukcji. Brak kontroli nad mocą jest jak nieoszlifowany kamień, jednak kiedy już się nim zajmiemy, okaże się że tak naprawdę to był cenny klejnot, który możemy zostawić sobie lub dać komuś. Świata nikt sam nie uratuje i z tego Noiro zdawał sobie sprawę, ale wiedział, że da się go uczynić lepszym pomagając ile się da. Szerząc dobro i pokój na świecie mimo wszystko zostawiał na nim jakąś niewielką iskierkę. - Każdy się nadaje, tylko jeszcze sobie z tego nie zdajemy sprawy. To nasze czyny oraz los zadecydują o tym kim zostaniemy – posłał jej miły uśmiech i kiedy zaszkliły jej się oczy mocniej zacisnął ręce, posyłając jej spojrzenie pełne sympatii oraz ciepła – drobiazg Lilith. Podziękujesz mi jak znajdziemy dom dla Ciebie – mrugnął do niej, oczywiście wszystko mówił w swój życzliwy i optymistyczny sposób jak to Noiro. W sumie to stało się jego priorytetem teraz, by znaleźć dziewczynie jakiś dom. Kochających bliskich, którzy się nią zaopiekują i zaakceptują pomimo jej daru. Miejsce, do którego zawsze będzie mogła wrócić oraz miejsca, które będzie dawało jej poczucie bezpieczeństwa. Troszkę poczuł ukłucie w sercu na myśl tego, że się z nią będzie musiał rozdzielić, ale jednak jego niezłomny charakter dobrego samarytanina zwyciężał i tłumił to w zarodku. Oczywiście czuł do niej ciepłe emocje, ale czy coś głębszego? Może tak, jednak to tylko dzieciak chociaż czasem mądrze gada. Zaczęła się ich podróż, w sumie Noiro chciał słuchać ludzi jeśli mieli problemy, ulżyć im, dać wygadać się, zrzucić kamień z serca. W jej wypadku to było raczej na innym poziomie bo chciała mu pokazać dokładnie swoją historię oraz to jak ona patrzy na świat. Obserwował jej młodość, kiedy to zaczęła widzieć dziwne kolory wokół ludzi. Nawet fajnie to wyglądało, bo jakby się przyjrzeć to kolory pod pewnym kątem nakładały się fajnie. Może to był jakiś rodzaj energii życiowej albo dusza osoby? W sumie niejedna książka fantasy o tym mówiła, że dusza ma jakiś kolor, więc może to jest dusza. Na widok jej chorej matki poczuł współczucie, chciał jakoś pomóc odruchowo, jednak nie mógł bo to tylko wspomnienie Lilith. Nie mógł w nie ingerować, jednak mogła poczuć skoro czuła aury, że on chciał pomóc chorej kobiecie nie znając jej nawet. On raczej też tej łzy nie widział, bo w końcu to był jakiś rodzaj transu i raczej skupiał się na wspomnieniach Lilith. Mimo to jakoś poczuł współczucie wobec niej i mocniej zacisnął rękę, z racji tego że współczuł tej kobiecie. Dziewczyna naprawdę dużo już przeszła, a to dopiero początek opowieści. Mimo wszystko dzieciak czuł do niej coraz to większą sympatię i chęć ochronienia jej, przygarnięcia oraz pomocy. Widział też wspomnienie o Jack’u, który wykorzystywał ją do badania spraw kryminalnych. Nie robił tego jednak z czystej sprawiedliwości, tylko stopniowo widać było że awansuje. Robił to dla siebie, egoistycznie. Noiro takich ludzi nie lubił, egoistycznych i zapatrzonych w swoje potrzeby. On nawet pewnie nie zdawał sobie sprawy, że Lilith to czuła, to wszystko co się działo. Serce mu się ścisnęło patrząc na to wszystko, a to były lekkie sprawy. Życie to ciężki kawałek chleba i dziewczyna dobrze o tym wiedziała, zwłaszcza że policjant potem popełnił samobójstwo. Nie był zawistnym dzieciakiem, ale gdzieś tam w głębi duszy poczuł że coś jest w powiedzeniu „Pan bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy” i właśnie jakiś rodzaj kary spadł na policjanta wykorzystującego dziewczynę. To, że policja tuszowała sprawę było zrozumiałe, Noiro nie był głupi i wiedział że chcą zachować dobry wizerunek kolegi po fachu. Ostatnia część poświęcona była opiekunowi, który także ją wykorzystywał do sprawdzania autentyczności przedmiotów. W dzieciaku się aż gotowało. Dlaczego wszyscy tak dążyli do tego, by tą dziewczynę maksymalnie wykorzystać? Traktowali ją przecież jak przedmiot, a nie żywego człowieka! Tak nie wolno! Jednak na Christophera także czekała swojego rodzaju sprawiedliwość, gdyż ktoś go zabił. Mimo to jakieś uczucia do niego dziewczyna czuła pokazując obraz opiekuna coś dało się poczuć. Kiedy wszystko się skończyło, czuł jej zdenerwowanie oraz to, że było jej źle zresztą widać to było po niej, a w każdym razie słychać kiedy to mówiła półszeptem. Niewiele myśląc Noiro ją uściskał i zapłakał nad jej losem. Pocałował ją w czoło, dalej przytulając do siebie i głaskając po głowie, co jakiś czas powtarzało się to. Tulił ją czule i głaskał by jakoś jej ulżyć w cierpieniu. Po chwili zaczął się uspokajać i spojrzał jej w oczy. - Miałaś bardzo trudne życie. Ludzie Cię wykorzystywali, a na dodatek byłaś sama – ujął jej dłonie w swoje i ścisnął ciepło. Posłał jej delikatny uśmiech – Nie dam nikomu nigdy tego zrobić. Rozumiesz? Nie pozwolę, żebyś była sama i ktoś Cię wykorzystywał – powiedział lekko zdenerwowanym ale nie w negatywnym sensie głosie. Brzmiało to raczej jak obietnica złożona komuś – Nie zasługujesz na to by cierpieć – dodał i wtulił ją w siebie, głaszcząc ją po głowie. J.: Yaaawn – ziewnął sobie i zerknął co się tutaj działo – widzę, że sporo mnie ominęło. Poczekajcie… - patrzy w umysł Noira i dostrzega te obrazy. Wzruszył ramionami bo wiedział, że takie rzeczy są na porządku dziennym. J. cechowała wysoka odporność na takie wdzięki i ckliwe historyjki. Nie, żeby był bezemocjonalny ale wiedział, że to nie tylko Lilith tak ma. Zresztą nie każdemu się da pomóc, ale w tym wypadku dało się – E! Noiro, weź ją ze sobą. Fajnie byście razem wyglądali zresztą uzupełniacie się emocjonalnie. Nie jest brzydka, w odróżnieniu od Ciebie i moglibyście się fajnie dogadać – powiedział wydając dźwięki jakby żarł popcorn. Noiro się przyrumienił, ale jednak dalej patrzył dziewczynie w oczy swoim życzliwym i troskliwym wzrokiem – A ty… Jak Cię tam zwali… a Lilith, jak mu coś zrobisz przypadkowo to zejdę z tego planu, gdzie jestem i osobiście złoję Ci skórę. Zrozumiano? – powiedział na wpół żartem wpół groźbą. Dzieciak się obruszył i mocniej ją przycisnął do siebie w geście obronnym. Trzymał ją mocno i protekcjonalnie. Noiro: Nie zrobisz jej nic. Nie masz nawet ciała – wystawił język w jego stronę, a raczej stronę z której dobiegał głos. J.: Nie zdziw się dzieciaku, nie zdziw się – powiedział i zamilkł. To chyba tyle co chciał powiedzieć od siebie. Zresztą zostawił Noira, który się skonfundował. Jak to pasowali do siebie? W jakim sensie? |
| | | Lilith
Liczba postów : 19 Data dołączenia : 22/08/2014
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona Wto Wrz 09, 2014 7:17 pm | |
| -Czy mnie wykorzystywali? Nie wiem- wzruszyła beznamiętnie ramionami -Dla mnie to była naturalna kolej rzeczy. Robiłam to czego ode mnie wymagali. Nic więcej - odpowiedziała spokojnie bez jakiegokolwiek wzruszenia. Ona nie uważała się za pokrzywdzoną, bo przecież nieznane jej było inne traktowanie więc to uznawała za normalne. Dawali jej jeść, dbali by była czysta. Trochę podejście jak do zwierzaczka, ale nie było jej z tym źle. Zdziwiło ją dlatego to wielkie poruszenie chłopaka. Bo jak, miała płakać, że ktoś ją przygarnął? Ni bili jej, nie głodzili i traktowali z jakimś tam szacunkiem Jack mniejszym, al Christopher z dużym - jakby nie było Lilith była mu potrzebna jako tester, szanował jej opinię oraz to co mu mówiła. Choć między nimi ta relacja była naprawdę dziwna. Może tylko w ten sposób młodzieniec potrafił okazywać uczucia wyższe? Dał jej przecież ten medalion... medalion? Gdy tylko przypomniała sobie o tym małym kawałku srebra niczym poparzona zaczęła szukać dłonią pod sukienką chłodnego metalu, którego gdy tylko musnęła delikatnie swą skórą odetchnęła z wyraźną ulgą. Nie mogła sobie wyobrazić co by zrobiła gdyby jej gdzieś zniknął lub został ukradziony. -Nigdy nie czułam się z tym źle. Faktycznie widziałam i czułam okropne rzeczy, ale każdy ma swoje miejsce na ziemi. Tak samo każdy koszmar znika, gdy kończy się noc tak samo moje troski znikały gdy tylko otwierałam oczy- wyjaśniła uśmiechając się lekko -Każde nowe zadanie było odskocznią od poprzednich co stało się samonapędzającym się kołem... dopiero teraz kiedy nie miałam czym zająć umysłu obrazy powoli zaczynały wracać - nie wiedziała czemu, ale z każdym kolejnym słowem czuła większą siłę w sercu. Może dlatego, że jeszcze nigdy nie otwierała przed kimś tej części siebie? Może dlatego, że znalazła kogoś kto chciał ją od początku do końca wysłuchać? A może to ten kawałek metalu miał w sobie jakąś moc? Tyle możliwości i żadna bez potwierdzenia. -Samotność jako odczucie duchowe nie jest mi obce - od kilku ostatnich dni doszło do nowego poziomu. Wykorzystywanie jest zależne co przez nie rozumiesz - dla mnie to tylko praca za życie - zabrzmiała prawie jak prostytutka sprzedająca swoje ciało. Je w kilku sprawach widziała, więc miała jako taki wgląd w sprawę i musiała przyznać, że życie miały naprawdę bardzo ciężkie. Zdawać by się mogło inaczej, ale wieczne szykany, obrzydzenie do samej siebie, wyrzuty sumienia i wewnętrzna walka... miały podobnie. Oj tak -A cierpienie? Żadne z nas nie wie nic o prawdziwym cierpieniu - choć mi dane było doświadczać go przez chwilę. Cierpienie fizyczne ma to do siebie, że zawsze następuje po nim ukojenie, a psychiczne zawsze jakoś do nas wróci... nigdy nie znika. W swoim życiu doświadczyłam cudze bóle i kto wie? Może miałam robić im za rodzaj odkupiciela win? Może właśnie dzień w dzień przeżywam pokutę by oni mogli znaleźć ukojenie tam gdzie trafili? - nie wiedziała czy pyta bardziej siebie czy jego. Przytulał ją do siebie, a ta pochłonięta w swoich myślach trwała nieruchomo. Już tyle razy robiła za pupilka do pocieszania, że straciło to dla niej głębsze znaczenie. To było pewno, że chłopak ma co do niej jak najszczersze intencje. Nie musiała patrzeć na jego kolorki by to zrozumieć. Swoim zachowaniem mówił sam za siebie. Był jak dobre dziecko, a otaczający ich głos robił za swego rodzaju odskocznię od tematu. -Będę to miała na uwadze- odparła na ostrzeżenie. Rozumiała, że głos chciał dbać o Noiro i wcale jej to nie dziwiło. Chłopak był tak łatwowierny, dobry i poczciwy, że jak nic potrzebował kogoś kto będzie trzymał nad nim pieczę. |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: Pomnik Waszyngtona | |
| |
| | | | Pomnik Waszyngtona | |
|
Similar topics | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |