Marvel Universe: The Avengers PBF
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Leśna polana

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Thor

Thor


Liczba postów : 174
Data dołączenia : 25/05/2012

Leśna polana Empty
PisanieTemat: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Wto Lis 27, 2012 7:29 pm

Jedna z niewielu, jeśli nie jedyna w tym miejscu. Otoczona dookoła wysokimi drzewami iglastymi stanowi mniej więcej owalną połać zieleni. Gdzieniegdzie jakiś kamień, czasem małe skupisko kwiatów, niewielki konar lub jakaś gałąź. Poza tym nic specjalnego. Często dociera tu słońce, choć nie na długo. Mimo to możliwość ujrzenia większego kawałka nieba i spokój miejsca urzekają. Nawet bez śpiewu ptaków wydaje się to być uroczym miejscem - albo może właśnie dlatego coś jest z nim nie tak...
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Czw Lis 20, 2014 10:45 pm

NPC Storyline - Kougatal|Kruziikrel Class

Summer została "brutalnie" zabrana z ulicy Nowego Jorku, by ponownie znaleźć się na pokładzie kanonierki. Jej znajomy lis siedział sobie w fotelu pilota po lewej stronie, z dłońmi opartymi na lekko świecącym panelu. Przez szybę dało się dojrzeć, że znowu się poruszali - bardzo szybko i dynamicznie. Statek pędził na złamanie karku, a czerwonofutry zerknął jedynie kątem oka na kobietę, nic nie mówiąc. Przynajmniej nie od razu. Gdy bowiem kobieta spojrzała na niego wymownie bądź po prostu zadała mu pytanie, Kougatal nie stawiał oporu i najzwyczajniej na nie odpowiedział.
-Nasza część została wykonana. Resztą zajmą się wasze służby federalne, a puszczanie ciebie w eter i ujawnianie wszystkim kim jesteś nie wchodzi w grę.
Rzucił krótko, starając się póki co nie spoglądać na kobietę. Jakoś tak... po prostu. Nie wiedziała bowiem jaką on rozmowę odbył w czasie kiedy jej tutaj nie było. Po za tym, on cały czas obserwował i słyszał to co działo się na dole. Aż zaczęło go zastanawiać czy była świadoma faktu, iż chcąc lub nie chcąc - wplątała się w ich grę. Statek był tymczasem w drodze, zwalniając powoli, dalej znajdując się w kamuflażu - nad Mongahela National Forest.
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Wto Lis 25, 2014 8:46 pm

Nieoczekiwanie dla niej, wszedzie dookola padly urzadzenia elektryczne, a w zamieszaniu, ktore zapanowalo dookola biale swiatlo ogarnelo Summer i przenioslo ja oraz Warwolfa na poklad transportowca. Przestali się liczyc gapie, policja, nawet prawnicy ktorym na pytanie 'czy mozna wiedziec co się dzieje' chciala z pelna bezczelnoscia odpowiedziec 'mozna' i dalej wykonywac swoje obowiazki. Kobieta w ciszy patrzyla za okno zawrotnie szybko poruszajacego się statku kosmicznego, nie czynila uwag, nie wysylala dwuznacznych spojrzen, nie poszukiwala odpowiedzi dlaczego tak szybko opuscili miejsce pobytu S.I., pozwalajac im na niehybna ucieczke. Gdy Kougatal spojrzal na nia, stojaca obok drobna szatynke o zielonych oczach i bladej cerze, z rozleglym tatuazem zaczynajacym się na prawej stronie jej szyi, poza tymi raczej niezmiennymi szczegolami jej aparycji mogl dostrzec również zacisniete w pozioma linie wargi i ostry wzok, patrzacy w dal spod zmarszczonych brwi.

Byla zła, zdenerwowana, moze nawet wsciekla. Nie mogla zrozumiec, dlaczego nie dano jej doprowadzic obiektow na przesluchanie, dlaczego Warwolf nawet nie staral się ich zatrzymac czyms skuteczniejszym od zwyklych metalowych kajdanek kiedy o to poprosila, ani dlaczego do cholery jako jedyna prawdziwa agentka S.H.I.E.L.D. musiala wysluchiwac niewiadomego pochodzenia robota ktory zachowywal się jak jej przelozony. Sklamalaby gdyby powiedziala że czula się jak Watson u boku Sherlocka, bo jego rola nie sprowadzala się do wesolego przynies, wynies, pozamiataj.Ale stala cicho i spokojnie. Być moze ich czesc zadania zostala wykonana, ale Freeman czula się jakby nie dopelnila swoich obowiazkow. Nie miala zamiaru podnosic tego tematu. Szybko się uczyla i te pare godzin wsrod Densorinow dalo jej do zrozumienia że byłoby to bezsensowne gaworzenie czlowieczka ktory nic nie widzial i nic nie wie. Jak Jon Snow.

Gdy lis odezwal się, wylapala niepokoj w jego glosie i katem okiem spojrzala na niego. Wciaz nie było to przyjemne spojrzenie i lepiej dla rudego by go nie skomentowal, ale odnotowala zmiane w jego nastawieniu. Cos było nie tak. Zmierzali w blizej nieokreslonym kierunku ale do tego akurat zdazyla się przyzwyczaic. Wolala zachowac dyplomatyczne milczenie, bo znajac siebie powiedzialaby cos czego pozniej być moze by zalowala. Ale raczej nie.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Czw Lis 27, 2014 11:08 pm

NPC Storyline - Kougatal|Kruziikrel Class

Lis westchnął cicho, czując na sobie jej spojrzenie - z resztą niezbyt miłe. Kruziikrel leciał dalej przed siebie, obniżając swój pułap lotu coraz to bardziej i bardziej, aż w końcu statek zaczął poruszać się nad koronami drzew. Jego lot nie wpływał jednak na otoczenie, nie dawał o sobie znać przyrodzie.
Czerwonofutry przesunął natomiast swój wzrok z konsoli na stojącą przy nim kobietę. Spojrzał na nią jakby chciał się w niej czegoś doszukać, aż w końcu postanowił się odezwać.
-Mamy ważniejsze zadanie.
Rzucił do niej krótko, by następnie kiwnąć do niej łbem, a następnie wskazać gestem lewej dłoni na znajdujący się obok fotel - dla drugiego pilota. Mogła usiąść, po za tym głupio mu tak było gdy stała lisowi nad głową.
Jeśli jeszcze nie usiadła po "dobroci" lis po prostu chwycił ją i siłą usadził na jej miejscu. A zrobił to z prostego powodu. Statek którym lecieli - nagle zaczął gasnąć. Kougatal zrobił wielkie ślepia, stawiając pionowo uszy. Światło na panelu, a nawet wewnątrz maszyny - zamrugało, jakby nagle zaczął tracić energię. Potem wszystko zgasło, a transportowiec powoli zaczął wytracać wysokość oraz prędkość.
Lis warknął pod nosem cicho, zaciskając swe kły i unosząc wargi - prezentując swe wyraźne niezadowolenie z sytuacji w której się znaleźli. I choć kobieta o tym nie wiedziała, to coś takiego się tym statkom nie zdarzało. Wyłączyć takie ustrojstwo było niemalże niemożliwym, nie wspominając i generatorach zapasowych oraz strumieniowych przesyłach energii...
Potem coś pojawiło się za "szybą". Futrzasty kompan kobiety zmrużył swe ślepia, by zaraz wydać z siebie dźwięk który łatwo dało się określić mianem warkotu. Cichego, gardłowego, wręcz zrezygnowanego. Jakby nagle zaczęło dziać się wszystko co mogło najgorsze. I działo się. Oni pędzili przed siebie, nie mając kontroli nad statkiem, a na nich z naprzeciwka pędziło coś, co szybko można było uznać za rakietę. Nie był to jednak pocisk konwencjonalny, lecz energetyczny. Mienił się błękitną barwą, wyraźnie nie pochodził z Ziemi i chyba planował w nich walnąć...
Czerwonofutry spojrzał na nią, a następnie na pocisk, po czym ponownie na agentkę. W tym lisim móżdżku ułożył mu się plan z którego wynikało wyraźnie, że ludzie nie byli tak odporni jak jego własna rasa. A on bynajmniej nie był też tak odporny jak chociażby smoki, które chroniły jeszcze łuski... z resztą smoki same z siebie były organicznymi czołgami.
Kougatal szarpnął się do góry, złapał kobietę za rękę, a następnie brutalnie szarpnął ją i dosłownie wrzucił do przegrody dla pasażerów. Potem sięgnął do kabury po swój pistolet, by następnie wycelować nad drzwiami i pociągnąć za spust, powtarzając to kilkukrotnie. Pociski jego pistoletu były znacznie silniejsze od tego co dostała agentka, a co za tym idzie - przebiły się po którymś z kolei przez ścianę i spowodowały zwarcie, które uruchomiło drzwi. W ten oto sposób kabina pilotów została rozłączona z kabiną pasażerów, wrota opadły błyskawicznie na ziemię - nie pozwalając jej nawet niczego krzyknąć do głupka który najwyraźniej postawił swe życie na szali.
Potem nastąpił huk, zapadła ciemność, potężny wstrząs i Summer mogła poczuć silne uderzenie w głowę - gdy to po trafieniu, szarpnęło statkiem który nie miał już dodatkowej grawitacji. I na chwilę zapadła ciemność...
----------------------
Nie wiadomo ile minęło czasu. Elizabeth mogła poczuć trochę bólu. Jakiś guz nabity na głowie, trochę siniaków oraz otarć na ciele - ale po za tym chyba była cała. Czuć było zapach spalenizny dookoła - a przy okazji świeżego powietrza dostającego się tylko z jednej strony. No i światło... docierał tylko od strony miejsca, gdzie była kiedyś kabina pilotów. Gdy Freeman podniosła głowę, mogła dostrzec - że tam gdzie była owa kabina, teraz była rozerwana dziura po brakującym elemencie statku. Na dworze było słonecznie, trochę przeoranej oraz spalonej roślinności... ale ostatecznie statek wpadł na jakąś polanę, pustą - bez żywej duszy.
Kiedy kobieta ruszyła do wyjścia, odezwał się głos. Był to głos maszyny na której pokładzie się znajdowała.
-Droliik Summer. Ahsod lost dahstin... misja przerwana. Procedura nakazuje samozniszczenie. Kougatal żył kiedy spadał na ziemię. Miał szansę... Krosis. W trzeciej szafce po prawej stronie znajduje się komunikator. Proszę go wziąć i opuścić pokład. Aal yol aak hi...
Odezwał się okręt. Mówił jakby... z sentymentem. Summer mogła czuć się jakby słuchała ostatnich słów umierającej istoty. We wskazanym miejscu znalazła natomiast urządzenie które przypominało palmtopa lub smartphona, bez żadnej klawiatury. Urządzenie zareagowało na dotyk i zaświeciło się na biało, a następnie wyświetliło na ekranie trójwymiarową mapę.
Gdy kobieta opuściła statek, ten zaczął się pokrywać białą energią, a następnie dezintegrować - zacierając jakiekolwiek ślady swojej egzystencji. Oto bowiem technologia znikała, nie pozwalając nikomu się przechwycić. Proces był dość sprawny i już po kilkunastu sekundach - po za śladami na ziemi, nie było śladu po statku. "Smartphone" zaczął natomiast wskazywać na mapie niebieski punkt, który wpierw podpisał w jakimś obcym języku, a potem przetłumaczył na angielski jako "Kougatal". Następnie mapa obliczyła, że Summer znajdowała się jakieś dwa kilometry od celu, a sam cel był otoczony jakimiś zielonymi kropkami - które nie zostały podpisane. Nie pozostawało więc chyba nic innego, jak ruszyć przez las do celu, by odnaleźć "zgubę". I zapewne sprawdzić czy żyje... oraz kim byli ci którzy mu "towarzyszyli".
W okolicy nie było żadnych śladów cywilizacji, żadnych szlaków, dróg ani miast w jakiejś normalnej odległości. Do tego ekran mapy co jakiś czas pokrywał się "szumem", odzyskując zaraz sprawność. Jakby coś zakłócało jego działanie.
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Wto Gru 02, 2014 9:34 pm

Nie kwestionowala dzialan Kougatala, przeciez nawet sie nie odezwala w jego kierunku! Ze byla zdenerwowana to jedno, ale odczuwala powage sytuacji i widziala jaki byl spiety - cos ewidentnie bylo na rzeczy. Ale chociaz Densorini mogli miec inne, wazniejsze rzeczy do roboty tak dla zielonookiej agentki S.H.I.E.L.D. nie bylo niczego bardziej istotnego niz likwidowanie zagrozenia dla kraju i swiata. Tak, byla jedynie pomoca medyczna, ale dzialajac w agencji rzadowej przyjmowalo sie wstepujac do niej pewna misje, podobnie jak gdy podejmowala sie pracy lekarza.

Gdy wpatrywala sie przed siebie zastanawiajac nad sensem zycia, dostrzegla w oddali nad drzewami blysk. Pomyslala ze musial to byc jakis zerwany z uwiezi balon z helem, model samolotu albo jakies inne smieci, zaplatane w korone drzewa, nie przejela sie wiec tym zbytnio, zwlaszcza ze podobne widoki na zanieczyszczonej przez ludzi ziemi to nie pierwszyzna. Zachecona przez lisa by usiasc obok niego za sterami zrobila to, co szybko okazalo sie byc trafionym pomyslem, poniewaz ze statkiem zaczelo dziac sie cos niepokojacego. I, sadzac po reakcji rudego lisa, niespotykanego. Z poczatku uwazala, ze to chwilowa awaria zasilania ale gdy wszystkie silniki zgasly wraz ze swiatlem na pokladzie serce podskoczylo jej do gardla. Nie raz widziala wypadki lotnicze w telewizji i prawie nigdy nie konczyly sie szczesliwie. Na pocieszenie, lecieli dosc nisko i na tyle rozpedzili sie, ze maszyna nie spadala pionowo w dol a po lagodnym luk, przynajmniej poki co. Mozna bylo wiec stwierdzic, ze mieli wieksze szanse na wyjscie z tego calo niz setki ludzi, ktoch podobna sytuacja dopadla wiele tysiecy kilometrow nad ziemia.

Przynajmniej do momentu, w ktorym Elizabeth nie mignelo cos za oknem. Pilot transportowca rowniez to zauwazyl. Krotkie wpatrywanie sie przed siebie pozniej i kobieta mogla ze sporym prawdopodobienstwem okreslic, na co spoglada.
- Nie tego przypadkiem szukacie na ziemi? - burknela, starajac sie zachowac spokoj, chociaz w rzeczywistosci zimny pot sciekal jej z czola a myslami rozpaczliwie starala sie znalezc wyjscie z kryzysu jaki ich dopadl. Slyszala bicie wlasnego serca, gdy rozgladala sie w poplochu po kabinie pilota, w poszukiwaniu czegokolwiek - awaryjnego zasilania, mechanizmow katapulty, spadochronow. Rozumiala, zaawansowane technologie, 'Titanic to z pewnoscia niezatapialny statek' i te sprawy, ale przeciez musialo tu cos byc, jakas sprytna skrytka z teleporterami albo innym badziewiem....

Nie zdazyla zareagowac na wrzucenie do sekcji pasazerskiej, nie udalo jej sie zaprotestowac czy chociaz podbiec i 'na chama' w ostatniej chwili dlugim wslizgiem dostac sie do kokpitu. Nim krzyknela ze chyba sobie zartuje tak zgrywac bohatera, nastapil wybuch, gwaltownie zarzucilo Summer po kabinie i stracila przytomnosc. Po raz kolejny tego pieknego dnia



Obudzila sie, po raz kolejny oszukawszy smierc i wszelkie zasady logicznego myslenia wedle ktorych powinna byc juz podwojnie martwa. Nie to, ani obolale cialo i liczne, choc niegrozne rany na ciele martwily ja najbardziej. Zerwala sie na rowne nogi gdy tylko upewnila sie ze jest to mozliwe i podbiegla do miejsca, z ktorego dochodzilo jedyne zrodlo swiatla. Z przerazeniem stwierdzila, ze znajduje sie w miejsu, w ktorym wczesniej byla kabina pilota lecz teraz w jej miejscu znajdowalo sie nic, alternatywne wyjscie z wraku wprost na lesna polane. Zaraz obok 'chyba nie umarl' oraz ' pewnie jest niedaleko' pojawila sie w glowie agentki mysl ze glupio byloby zaczynac wspolprace z obca, dalece bardziej zaawansowana cywilizacja krazaca na orbicie w niewidzialnym kosmicznym okrecie wojennym od powiadomienia ich ze jeden z nich wlasnie zginal, a ona wlasciwie tylko sie potlulka. Znalezienie Kougatala bylo wiec dla nie tylko sprawa podejscia i kulturalnego zapytania co sobie do cholery myslal zachowujac sie jak zydowski meczennik.

Juz miala opuscic poklad statku i zaczac szukac szczatkow kabiny, sladow stop - czegokolwiek co mogloby naprowadzic ja na jakikolwiek trop, gdy maszyna odezwala sie. Freeman zatrzymala sie w pol kroku i wysluchala go do konca, starajac sie nie pokazac po sobie slabosci, pelny profesjonalizmy czy sie palilo czy walilo. Gdy pracowala jako chirurg, musiala nauczyc sie powsciagac emocje, by ciecia jej skalpela byly szybkie, precyzyjne i pewne. Chociaz obie sytuacje roznilo niemal wszystko, to jednak niespodziewanie doswiadczenie w poprzednim zawodzie przydawalo sie w obecnym. Posluchala watlego glosu i zabrala komunikator, chociaz wlasciwie nie wiedziala dlaczego byla posluszna. Brzmialo to jak ostatn wola, ale przeciez maszyny nie sa zywe, nie posiadaja uczuc... cholera, to nie czas ani miejsce na takie rozmyslania!

Nim calkiem opuscila transportowiec, poklepala go delikatnie dlonia po metalowej scianie, z czuloscia mowiaca 'dobrze sie spisales, zolnierzu'. Nie powiedziala tego jednak na glos bo brzmialo to bardziej surrealistycznie niz sam fakt ze wczesniej podrozowala na jego pokladzie. Oraz dlatego, poniewaz gardlo miala scisniete mieszanina odczuwanych emocji. Patrzyla jak statek ulega samozniszczeniu, w ciszy i nie pozostawiajac po sobie najdrobniejszej pozostalosci w otoczeniu, tak jak to mial w zwyczaju gdy byl w pelni sprawny i pokonywal niesamowicie dalekie odleglosci w smiesznie krotkim czasie. Tym samym kobieta musiala zmienic swoje plany, gdyz najprawdopodobniej jakiekolwiek szczatki kabiny rowniez zniknely. Wowczas spojrzala na komunikator, przypominajacy nowoczesne smartfony, aktualnie ustawiony zdaje sie na tryb mapy. Mapy, ktora wskazywala polozenie lisa, najwyrazniej otoczonego czyms lub przez cos albo kogos. Watle ziemskie dziecie rzucilo sie we wskazanym kierunku, kompletnie zaniedbujac swoj stan fizyczny oraz to, ze byc moze zaklocenia w pracy sprzetu wskazywaly na wieksza ilosc energetycznych pociskow w okolicy. Jak dlugo miala jasny cel - odnalezienie towarzysza - i odpowiednie do tego pomoce - czula wciaz schowany z tylu za paskiem spodni nowoczesny pistolet oraz swoj, nie az tak zaawansowany w kaburze z przodu, przy pojemniku z odczynnikami - nie bylo w jej mniemaniu rzeczy niemozliwej. Chociazby odnalezienie rudego stwora i zapewnienie jego bezpieczenstwa mialo byc ostatnia rzecza, jaka zrobi.

Ostatnim razem, gdy tak pomyslala, trafila na dno rzeki przygnieciona macka krakena. Zapowiadalo sie wiec interesujaco.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Pon Gru 29, 2014 11:14 pm

NPC Storyline - Kougatal


Agentka ruszyła w kierunku swojego celu. Dwa kilometry nie były dystansem do pokonania przez chwilę, zwłaszcza w lesie usianym drzewami. Nim dalej kobieta biegła, tym bardziej mogła przypomnieć sobie cały ten dzień i jego wrażenia... zwłaszcza, że zapadał wieczór i robiło się coraz ciemniej.
Gdy przebiegła ponad trzy czwarte drogi, urządzenie pokazało, że coś się dzieje. Jedna z zielonych kropek - ta stojąca najbliżej niebieskiej, która była Kougatalem - zniknęła. Kobieta usłyszała huk wystrzału, niosący się echem w lesie. Potem kolejny, a potem odgłosy wystrzałów z karabinu. Centralnie przed nią, te trochę ponad dwieście metrów - gdzie według mapy znajdował się jej lisi znajomy. Zerknąwszy ponownie na mapę, Summer dostrzegła na niej pewną zmianę. Ograniczyła się liczba kropek, dokładniej tych zielonych. Została bowiem jedna niebieska i jedna zielona. Sam lis chyba przesunął się o jakiś metr. Nie pozostawało nic innego, jak ruszyć dalej.
Elizabeth dotarła na miejsce i spoglądając zapewne z za krzaków - dostrzegła dość ciekawą scenę. Dokładniej pobojowisko. Dookoła znajdowały się ciała jakiś ludzi, być może najemników, ubranych w czarne mundury bez oznaczeń. Ich ciała były dość poszarpane, a niektóre podziurawione. Jedyni mieli poderżnięte krtanie, inni byli cali poszarpani - zupełnie jakby dopadł ich jakiś lew lub niedźwiedź i bardzo nie miło potraktował. Słowem - krew była wszędzie. Jedne ciało leżało po środku polany, było spalone - wręcz zwęglone. Brakowało mu prawej ręki. Natomiast lis... lis stał, trzymając w lewej ręce krtań żyjącego jeszcze najemnika. Mężczyzna miał ten sam mundur co reszta, to samo wyposażenie - oraz kominiarkę na głowie. Do ziemi brakowało mu jakieś pół metra, bo wisiał w powietrzu - trzymany przez lisa. Chciał coś chyba z siebie wykrztusić... lub złapać oddech. Niestety nie za bardzo mu się to udało, gdyż po chwili futrzak zgniótł mu krtań - czemu towarzyszył ten specyficzny, nieprzyjemny dźwięk.
Co do samego Kogutala. Po tym jak puścił zwłoki, które opadły na ziemię - lis westchnął głęboko, wydając z siebie cichy jęk. Spowodowane to było odczuwanym bólem. Czerwonofutry miał poszarpane ubranie, jego odzież jak również ciało były lekko przypalone - bardziej mundur oraz ewentualna sierść, skóra była poparzona w kilku miejscach. Do tego dochodziły liczne rany szarpane, większość z nich znajdowała się na plecach, kilka na karku. Nie były szczególnie głębokie, krwawiły delikatnie i nie wydawało się to poważne. Co do samego odzienia, trochę go brakowało. Prawa nogawka została urwana na wysokości kolana, lewa była w większej części poszarpana. Łapy lisa były całe czarne od ziemi i jakiegoś błota. Nogi miały na sobie kilka małych ran ciętych, nic poważnego. Ręce były natomiast splamione krwią. Zwłaszcza dłonie, gdzie krew wyraźnie nie była jego - a tych wszystkich ludzi znajdujących się dookoła. Same ręce wydawały się w dość dobrym stanie, no może po za kilkoma śladami po gałęziach oraz odłamkach towarzyszących wybuchowi.
Futrzasty odwrócił się, ujawniając kolejne problemy na swoim ciele. Jednym z nich była dziura po kuli, znajdująca się pomiędzy prawym ramieniem, a obojczykiem. Kule trzeba będzie zapewne wyciągnąć, bo na jego plecach nie było żadnej dziury wylotowej. To tyle z obserwacji na odległość. No, przynajmniej oszczędziło mu w miarę pysk, bo miał na nim jedynie lekką rysę, ciągnącą się po prawej górnej części pyska, w miejscu gdzie kryły się kły. Było to jednak dosłownie zadrapanie.
Kobieta zapewne nie kryła się w nieskończoność i postanowiła wyjść do niego. Lis zareagował na to dość gwałtownie, kładąc uszy po sobie, odwracając się gwałtownie oraz uginając kolana, szczerząc przy tym kły. Ręce rozłożył lekko na boki, otwierając dłonie i ujawniając pazury które mogły najwyraźniej przyjąć więcej krwi. Jak tylko jednak lis zorientował się kto przyszedł, ukrył swe kły i rozluźnił postawę. Ba, spojrzał na nią z góry, wyprostowany, krzywiąc lekko łeb na bok i jakby... cóż, wyglądał jakby czuł się głupio. Chyba oczekiwał na jakieś słowa typu "ty głupcze" i tak dalej.
Niezależnie jednak od tego co usłyszał lub czego mu nie zrobiła, lisowaty wyprostował się, wyprostował swój pysk i uśmiechnął delikatnie, spoglądając na nią z góry. Odezwał się nawet cicho, trochę szeptem, jakby nie mając siły, jednak dalej trzymając się.
-Summer... dobrze, że nic tobie nie jest.
Rzucił, tak po prostu, nie przejmując się chwilowo swoim stanem. Tylko przez chwilę ale jednak. Chciał nawet usiąść, jednak nie zrobił tego. Za bardzo oczekiwał jej reakcji, kontynuacji o tym jaki to był głupi, nieodpowiedzialny, tego czemu nie schował się tam wraz z nią i tak dalej, i tak dalej. Ogon lisa poruszył się... i była to chyba część ciała która praktycznie nie ucierpiała - po za tym, że gęste futro było teraz nieco brudne. Tak jednak, ogonowi nic nie było, a zaczął on przemieszczać się płynie na lewo i prawo.
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Nie Sty 11, 2015 2:32 pm

Starala sie przebiec jak najszybciej dystans dzielacy ja od mrugajacej kropki symbolizujacej Kougatala na dziwnym odpowiedniku ziemskiego systemu GPS. Nie miala pojecia w jakim mogl byc stanie po tym, jak z ogromna predkoscia wbilo sie w nich cos na ksztalt energetycznego pocisku, a lezace gdzies do tej pory odlogiem powolanie do zawodu chirurga - jakby nie bylo lekarza bardzo czesto ratujacego zycie swoim pacjetom - odezwalo sie w drobnej agentce. Gdy przemierzala slalomem miedzy drzewami kolejne metry, probujac sie nie wywrocic i nie stracic tempa, zastanawiala sie nad tym co moze zastac na polanie, jakie srodki bedzie musiala przedsiewziac w stosunku do zapewne ciezko rannego lisa. Prawda, miala przy sobie swoj podreczny zestaw 'odczynnikow', zdolnych przyspieszac regeneracje tkanek w pewien sposob, obawiala sie jednak ze najprawdopodobniej nie wystarcza. Nigdy rowniez nie probowala ich na zadnych zwierzetach, o gatunkach z kompletnie innej planety nie wzpominajac. Jesli jakas substancja dla czlowieka byla lekiem, nie oznaczalo to automatycznie ze nie jest smiertelna trucizna dla pozostalych istot.

Pewnie gdyby jeszcze kilkukrotnie podczas swojego szalenczego biegu przez przeszkody na torze naturalnym, lecz improwizowanym, spojrzala na wyswietlacz niezwyklej mapy o ktorej dowiedziala sie dzieki uprzejmosci statku ktorym leciala (nadal nie byla w stanie uwierzyc ze maszyna moglaby posiadac tak rozbudowana swiadomosc i odczuwac pewna forme bolu zwiazana z odniesionymi obrazeniami), zauwazylaby jak jedna po drugiej z radaru znikaja zielone 'kropki'. Narastajacy bol w klatce piersiowej, miesniach i nie tylko, spowodowany nagla aktywnoscia fizyczna oraz licznymi sinakami i innymi obrazeniami na ciele kobiety byl nieistotny. Dzisiejszy dzien zdawal sie trwac w nieskonczonosc i nie mial zamiaru oszczedzac Summer. Zamierzala po prostu wybiec i odwrocic uwage - kimkolwiek by otaczajace go stworzenia lub osoby nie byly - od rannego. Jak mawial kiedys jej znajomy 'plan jest prosty, ale niedopracowany', niestety zaden inny w obliczu rownie ograniczonych zasobow nie wchodzil w gre.

Kiedy wybiegla na polane na ktorej znajdowac sie powinien osaczony lis, zastala widok iscie makabryczny i odruchowo zwolnila, az do calkowitego zatrzymania po paru krokach. Rozgladala sie dookola, probujac zrozumiec co takiego ja ominelo i najwyrazniej calkiem sporo. Wszedzie walaly sie zakrwawione lub spalone zwloki, przypominajace albo ofiary samospalenia, albo tych wszystkich idiotow, ktorzy uwazaja ze przejscie przez ogrodzenie na wybieg lwow w zoo to swietny pomysl. Kobieta czula, jak gardlo jej sie zaciska, samo z siebie, nie dbajac kompletnie o doswiadczenie agentki, wpajane jej wzorce zachowan oraz liczne podobne obrazki do tego, pochodzace z roznych filmow. Nie, to bylo cos kompletnie innego, w powietrzu unosila sie dziwna mieszanka zapachow - spalenizna, krew i olejkow eterycznych drzew rosnacych w lesie dookola nich. A w samym centrum stal niedoszly pan kamikaze, ktory wlasnie konczyl miazdzyc krtan jedynemu zywemu poza nia osobnikowi. Na nadajniku zgasla ostatnia zielona kropka.

Po poczatkowym oslupieniu Summer skierowala wzrok na Kougatala. Z lekko rozchylonymi w niedowierzaniu ustami przygladala mu sie dokladnie i musiala stwierdzic, ze wariat byl w znacznie lepszym stanie niz to sobie wyobrazala. Serce nadal bilo jej jak oszalale ze strachu az slyszala jak odbija sie echem w jej glowie, a adrenalina utrzymywala sie na wysokim poziomie, ktory jednak sukcesywnie obnizal sie. Pare spalonych lat, jedno miejsce w ktore trafila najprawdopodobniej kula napastnikow (na rozmyslanie kim wlasciwie byli przyjdzie czas pozniej) oraz drobne rany i zapewne wiele obtluczen stanowilo dosc krotka liste obrazen jak na kogos, kto dopiero co przezyl katastrofe lotnicza i - chyba mozna to tak nazwac - zasadzke. Krwi bylo na jego futrze sporo, ale nawet ze znacznej odleglosci mogla stwierdzic, ze nie nalezala do niego. Wystarczylo spojrzec dookola.

Lis dopiero po chwili zauwazyl jej obecnosc i jego zachowanie zmienilo sie kompletnie. Uspokoil, odezwal sie i chyba oczekiwal na reakcje zielonookiej, podobna do tej gdy rzucil ja bezceremonialnie do wody. Jeszcze nie zdawal sobie sprawy co go czeka, kiedy kobieta usmiechnela sie i zaczela podchodzic w jego kierunku.

- Widze ze miales sporo do roboty przez ten czas. - powiedziala, niemal pogodnym tonem glosu, walczac sama ze soba by nie zaciskac zebow w gniewie gdy to mowila. Stanela tuz przed czlowiekiem lisem i zadarla glowe do gory, chcac przyjrzec sie temu cholernemu rudemu pyskowi z bliska. Smieszny widok, niska, drobna dziewczyna i niemal poltora raza wyzszy od niej Densorin. Nim zdazyl odpowiedziec cokolwiek jeszcze, Freeman ponownie zabrala glos. - Siadaj. - Bylo to na tyle stanowcze i ostre polecenie, ze raczej lepiej dla Kougatala by jej nie odmowil tej 'przyjemnosci'. W razie gdyby jednak zdobyl sie na probe wytlumaczenia agentce, ze moze to nie czas i miejsce na tego typu zabiegi, spojrzalaby na niego ponownie, z nieslabnacym usmiechem. W jej oczach jednak odbijalaby sie nieskrywana juz rzadza mordu, gdy powtorzylaby spokojnym glosem polecenie. Nie bylo dla biedaka drogi ucieczki, w koncu musialby jej posluchac (chociazby zeby zaznac swietego spokoju), a wtedy Elizabeth siegnela do znajdujacego sie przy pasku u jej dzinsow malego kuferka z niezbednikiem medyka S.H.I.E.L.D., z glosnym trzaskiem nalozylaby na dlonie lateksowe rekawiczki i otworzyla male, sterylne opakowanie z peseta. Bezceremonialnie odchylajac przestrzelone ramie do tylu dla lepszego dostepu do rany i wzrostu - delikatnie mowiac - dyskomfortu pacjenta, siegnela nia wglab i zaczela gmerac w biednym kosmicie. Oczywiscie, chciala jak najszybciej usunac pocisk, pospiech jak wiadomo jest jednak kiepskim doradca i zwlaszcza w przypadku medycyny oznaczal bol.

Kiedy udalo jej sie wydostac kule, zaszyla rane nicia chirurgiczna i specjalna, haczykowata igla. W normalnych przypadkach wlalaby do srodka rany pare kropel odczynniku blekitnego, o sredniej mocy leczenia, ale chciala by Kougatal cierpial, nie wyciagnal kopyta. Albo lapy, cokolwiek. Nastepnie przystapila do szczegolowej analizy pozostalych ran na ciele Densorina, w kompletnym milczeniu, za kazdym razem 'uszkadzajac jego uszkodzenia' przypadkowymi pociagnieciami futra (wina rekawiczek) lub naciskajac bolesne stluczenia. Po opatrzeniu gazami i bandazem innych ran, zaszyciu tych wiekszych, upewniwszy sie ze nic wiecej nie wymaga natychmiastowej interwencji, skwitowala zabieg silnym poklepaniem po plecach swojego nieszczesnego pacjenta. Prosto w jeden z licznych opatrunkow. Mozolny lecz powierzchowny i prowizoryczny zabieg zajal bylej chirurg kilkanascie minut.

- Teraz czekam na wyjasnienia. - Rzekla, sciagajac zuzyte rekawiczki i odrzucajac je w kierunku najblizej lezacych zwlok. Dopiero teraz cala adrenalina z niej schodzila i nogi zaczynaly sie kobiecie trzasc, podobnie jak i rece, na slodkawy zapach krwi i futra bylo jej niedobrze i krecilo sie w glowie. Dzielnie zacisnela jednak piesci i stala wyprostowana, starajac sie nie oddychac ustami by uspokoic zdradzieckie, slabe, ludzkie cialo, bowiem teraz byla kolej jej 'bohaterskiego' towarzysza na zabranie glosu.

Co on sobie do cholery jasnej myslal?!
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Sob Sty 17, 2015 3:04 pm

NPC Storyline - Kougatal

Przyszła, on starał się być miły, a jednak coś było nie tak... takie odczucie nie chciało go opuścić. Z resztą widać po niej było, że nie tego się spodziewała. Co było zrozumiałe. Lisowi udało się chwycić gałęzi i nie rąbnąć w ziemię z impetem rakiety. Stąd tak na prawdę nie skończyło się tak tragicznie, choć nadal miał wrażenie, że jego żebra potrzebowały dodatkowej opieki. Tym jednak teraz nie byli w stanie się zająć. Niemniej jednak jego zadanie zostało wykonane.
-A ty się przebiegłaś... czyżbyś się o kogoś martwiła?
Zapytał ją, spoglądając na nią "podejrzliwie". Mimo wszystko miło mu się odczuło, że mimo tego ciągłego bycia dla niego zimnym, w jakiś sposób poczuła się w obowiązku by go odnaleźć, a nie myśleć tylko o sobie lub czekać na ratunek. I fakt faktem, trochę głupio wyszło, że tak wszystkich rozszarpał. Mógł chwilę na nią zaczekać, też by sobie kogoś zabiła. I może nie musiał by być aż tak brutalny. Ale skąd mógł wiedzieć kiedy ona się pojawi lub czy w ogóle się pojawi? Jeśli by zaczekał, mógłby nie być w stanie jej odnaleźć... lub ona znalazła by jego truchło.
Lis postawił uszy pionowo, spoglądając na nią z ciekawością i nutą podejrzliwości, gdy kobieta podeszła do niego i stanęła tuż przed nim. Gdy usłyszał polecenie, przekrzywił łeb lekko na bok, zastanawiając się przez chwilę o co mogło jej chodzić. To chyba nie było dobre miejsce... ale z resztą. Lisowaty posłusznie usiadł w siadzie skrzyżnym, obserwując uważnie dalsze poczynania kobiety. Ta sięgnęła do jednego ze swoich zasobników, założyła na dłonie rękawiczki lateksowe, a następnie chwyciła za nożyczki. Czyli zamierzała go opatrzyć? Chyba rzeczywiście nie mógł się stawiać. Zaczęło się od niczego specjalnego, po prostu rozcięła jego ubranie, które potem lis pomógł zsunąć ze swojego korpusu, dając jej pełen dostęp do ran. Głównym problemem była raczej rana po postrzale, którą jako pierwszą się zajęła.
Kougatal nie spodziewał się jednak tego, co zaczęła robić. Bynajmniej nie próbowała tego zrobić delikatnie tylko skutecznie, momentami wręcz za bardzo. Densorin spiął swe mięśnie na rękach, łapiąc dłońmi za własne kolana i zaciskając kły. Uczucie było nieprzyjemne, bardzo nieprzyjemne, bolesne. Zdarzyło mu się momentami nawet warknąć, samemu do siebie, po prostu dając upust emocjom kiedy wygrzebywała z niego kulę, a następnie go szyła... co prawda niezbyt mu się to podobało ale jednak musiał polegać na tych... prymitywnych metodach. Oni mieli już trochę lepsze. Kiedyś będzie jej dane się dowiedzieć i dokładniej je poznać.
Potem agentka zajęła się pozostałymi ranami, co jakiś czas najwyraźniej celowo szarpiąc go za futro lub próbując spowodować u niego coraz to większy ból. Niemniej jednak z każdym takim momentem, szarpnięciem, działaniem - lis wydawał się coraz bardziej ignorować jej działania. Jakby przejrzał to co robiła i nie zamierzał dawać jej satysfakcji z wykonywanych działań.
Gdy skończyła i odrzuciła rękawiczki, czerwonofutry podniósł swój łeb do góry by spojrzeć na nią z bardzo wymowną miną, poważną, wręcz obwiniając ją i jasno mówiąc "musiałaś? teraz lepiej się czujesz?". I o ile zapach krwi, ziemi, traw i innych był dobrze wyczuwalny, o tyle zapach futra był dość słaby i... można określić go mianem czystego. Futra densorinów pod wpływem wody nie wydzielały takich zapachów jak ludzkie zwierzęta. Była to ich forma adaptacji spowodowana ich wyostrzonymi zmysłami. Po prostu wydzielając dodatkowy zapach, łatwo dawaliby się wykryć. Natura wyzbyła się więc tego u nich. Lis chwycił podartą bluzę od munduru, a następnie obwiązał ją sobie dookoła pasa. Nie zamierzał zakładać na siebie czegoś co było podarte i co najwyżej by mu przeszkadzało. A biorąc pod uwagę ich naturalne atrybuty oraz fakt posiadania futra, nie musiał się martwić tym, że przemarznie. Z resztą też Summer mogła teraz zobaczyć, że lis nie był tak "napakowany" jak smoki które spotkała. Na pewno nie był typem komputerowca, można go było nazwać kimś kto uprawia regularnie sport, jednak nie należał do typu istot które musiały mieć idealne ciało, odmierzone co do mini metra.
Kougatal spojrzał na nią, a następnie westchnął cicho, wskazując jej gestem by przed nim usiadła. I zamilkł. Nie zamierzał się do niej odzywać, dopóki i ona nie usiądzie. Po prostu mogła mu tak stać nad głową tygodniami, niemniej jednak nie tylko ona potrafiła szantażować. Lisowaty zaczekał więc, aż kobieta usiadła i dopiero wtedy się odezwał.
-Wyjaśnienia? Zniszczyli nam środek transportu. Znajdźmy drani którzy to zrobili, poślemy ich do piachu i zaczekamy aż przyleci pomoc. Musimy zneutralizować to co zakłóciło działanie naszego statku. Inaczej nie mamy co liczyć na pomoc, bo nikt nic tutaj nie wyśle. Przynajmniej nie drogą powietrzną. A jeśli nei zjawi się jakiś umagiczniony, to trochę możemy poczekać.
Zaczął, wyjaśniając spokojnie założenia. Ona miała już potrzebny sprzęt, komputer z transportowca oraz broń którą jej powierzono. Pozostawało już tylko...
-Zapewne był to dla ciebie ciekawy dzień, więc możemy znaleźć miejsce w którym będziesz mogła trochę odpocząć. I nie traktuj mnie jak samobójcy. Jeśli zjawili by się żołnierze strażnika, nie miałabyś szans przeżyć. Lepiej więc by dorwali jedno z nas, a nie oboje. Współpraca między nami, a twoją rasą jest ważniejsza od mojego życia.
Dodał, kończąc komentarzem który mógł się jej nie spodobać ale był prawdziwy. Fakt by ona przeżyła był ważniejszy od tego czy on przeżyje. Zawsze było za niego zastępstwo, załoga była dobrze wyszkolona - a oni potrzebowali współpracować z Ziemią. Może nie jakoś koniecznie ale ułatwi to realizacje ich celów. Śmierć Summer mogłaby zaprzepaścić te plany. Nie mógł do tego dopuścić. Choć faktem było, że łatwiej będzie utrzymać ją przy życiu jeśli on sam również będzie żyw.
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Pon Lut 16, 2015 7:56 pm

Chociaz chciala byc twarda, ze skrywana ulga przyjela gest ze strony lisa i, z pewnym ociaganiam sie, usiadla po turecku przed nim, byc moze troche zbyt ciezko by dalo sie ukryc, ze az do teraz ledwo stala z powodu uchodzacych wlasnie z jej ciala nerwow. Wciaz z rozgniewana mina i niepokojacym blyskiem w oczach przygladala mu sie, gdy zaczal mowic. Czy musiala sprawiac mu drobne zlosliwosci i bol - byc moze nie, ale jak inaczej miala w dobitny sposob dac Kougatalowi do zrozumienia, ze jest na niego... moze nie tyle zla, co po prostu sprawil jej o wiele wiecej strachu niz bylo to warte. Odpowiedziala mu wiec cierpkim usmiechem. W koncu on rowniez nie musial jej porzucac w zestrzelonym statku po srodku bog wie jak wielkiego lasu.

- Nie, nie, nie. Chwila. - Przerwala mu szybko nim jego odpowiedz zamienila sie w kolejny monolog z cyklu 'jak ludzie moga zadawac tak glupie pytania', wyciagajac w jego kierunku troche rozedrgana dlon. Na ziemi bylo to jednoznaczne z powstrzymaniem kogos od dzialania, a poki choc troche nie ochlonie miala gdzies czy wlasnie przypadkiem w jezyku przybyszow z odleglych zakatkow kosmosu nie obrazila czyjejs matki. - Wiem co sie mniej wiecej wydarzylo w powietrzu. Mam na mysli TO! - Rozejrzala sie dookola po gesto uslanej trupami polanie. - Wiesz chociaz co to za ludzie? Bo jesli zabijales ich z taka latwoscia moge jedynie podejrzewac ze wszystkie wazne informacje zdolales wyciagnac z nich przed moim przybyciem.

Dalej pozwolila mowic opatrzonemu rudzielcowi, co jakis czas przygladajac sie czy aby na pewno opatrunek trzyma sie bez zarzutu. Z prostych wzgledow nie skomentowala wczesniejszej wypowiedzi Densorina o tym ze musiala niezle sie zmartwic jego zniknieciem i stanem zdrowia. To chyba oczywiste ze tak sie czula! I pomijajac wszelka odczuwalna empatie, zew medycznego powolania i inne, mniej wazne czynniki, znalazlaby sie w raczej niekorzystnej sytuacji gdyby przybyly smoki i zastaly ja nad cialem ich martwego towarzysza. Mogliby zaczac dociekac co sie stalo, a cholera wie czy uwierzyliby agentce na slowo, ze nie miala ze smiercia lisa nic wspolnego. Wolala miec sie na bacznosci i zachowywac wszelka ostroznosc, ale moze to tylko przypadlosc ludzka.

Nie bylo watpliwosci, ze powinni byli znalezc to, co wystrzelilo w nich energetyczny pocisk i zneutralizowac. Gwiezdny transportowiec byl o wiele bardziej zaawansowany technologicznie i zdawal sie posiadac w programie cos imitujacego osobowosc i emocje, a jednak mimo wszystko runal w kierunku ziemi niczym papierowy samolocik ktory nagle utracil cala swoja sile nosna. Co wiec jeden taki pocisk mogl zrobic z siecia energetyczna miasta, a byc moze calego stanu? Freeman wolalaby sie nie dowiedziec. Na slowa Kougatala o tym, ze misja nawiazania wspolpracy z ludzmi jest wazniejsza niz jego wlasne zycie zacisnela mocniej wargi, ale nie skomentowala. Wiedziala bowiem, ze postawiona w sytuacji w ktorej mialaby wykonac nadane przez S.H.I.E.L.D. zadanie, z pewnoscia postapilaby podobnie. Nie byla wiec w odpowiedniej pozycji, by otwarcie skrytykowac podejscie stworzenia do swojej sluzby, doskonale je rozumiala.

- Traktuje cie jak idiote, ktory mnie nie uprzedzil o swoim genialnym planie przyjecia ataku na przyslowiowa "klate". - Mruknela jedynie ponuro, po czym ostroznie podniosla sie z trawy. - Ruszajmy, zanim sie sciemni, wyspie sie po smierci. - Dodala, dajac mu tym samym jasno do zrozumienia, ze zadnego postoju w planach nie przewidywala. Szkolono ja pod katem dlugich misji terenowych i teraz wiedza ta oraz nabyte rzez Elizabeth umiejetnosci nareszcie mialy okazje zostac wyprobowane. Pomogla wstac rannemu lisowi i podala mu urzadzenie, ktore wczesniej doprowadzilo ja na ta polane. - Na pewno znasz wszystkie funkcje, ja tylko gapilam sie bezmyslnie w ekran. - Jeszcze raz rozejrzala sie dookola. - Powinnismy to uprzatnac. Albo przynajmniej przeszukac ich kieszenie w poszukiwaniu przydatnych rzeczy. Na godny film pod sterta kamieni rodem z hollywoodzkich filmow akcji niestety nie mamy dosc czasu. - Spojrzala w twarz Densorina, oczekujac na jego reakcje. On tu w koncu rzadzil, niech decyduje.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Pią Kwi 10, 2015 6:29 pm

NPC Storyline - Kougatal

Lis zamilkł, gdy Summer przerwała mu nagle, wyciągając dłoń przed siebie. Futrzak doskonale wiedział co oznacza ten gest, bo jednak to u obu ras się nie różniło. Nie znaczyło to jednak, że nie wrzuci czegoś od siebie, więc kiedy jej rozedrgana dłoń wisiała przez chwilę w powietrzu, a agentka próbowała mu coś tłumaczyć - on wyciągnął prawą dłoń do góry i kłując kobietę pazurem w dłoń. Oczywiście nie było to nic poważnego i bardziej po prostu zrobił to zaczepnie, by nie wymachiwała mu dłońmi przed pyskiem. Nawet mimo tego, że była od niego trochę niższa.
-Nie było aż tak łatwo.
Skomentował jej wypowiedź. Łatwo by było gdyby nie został tak poturbowany. Tymczasem oni byli na to wszystko przygotowani i po prostu... nie docenili umiejętności oraz zawziętości lisa. On natomiast nic z nich nie wydobył, więc nawet tego nie zaznaczał. Nie, by zapomniał, co po prostu nie uznał tego za konieczne. Po za tym, zapewne żaden z nich nie powiedział by słowa bez ewentualnego "przekonania", że warto jednak być względem nich otwartym na pytania. A na to czasu nie mieli. Dowiedzą się na miejscu z kim mają do czynienia.
Kougatal natomiast nie był pewien tego czy ona mogła się martwić o niego, ze względu na to, że go być może polubiła, współczuła mu w jakikolwiek sposób lub po prostu potrzebowała go by dobrze wypaść przed rasą obcych. Wśród densorinów empatia nie była czymś rozpowszechnionym na większą skalę. Istniała, jednak nie było to popularne. Nie oznaczało to, że sobie nie pomagali. Po prostu w większości - zwłaszcza żołnierze - działali według tego jak zostali nauczeni, co im wpojono oraz jakie mieli zasady moralne. Współczucie z powodu bólu tak często się nie objawiało, przynajmniej nie otwarcie. No i zależne to było od osobnika. Stąd również lis musiał przyzwyczajać się do tego co robiła, myślała bądź czuła przedstawicielka rasy ludzkiej. Która mu tutaj towarzyszyła... i mieli na sobie polegać. Więcej nie da się jej opatrzyć.
-I biorąc pod uwagę, że nie mam łusek - wyszło całkiem dobrze.
Skomentował i spojrzał na chwilę w dół na swój korpus. Cóż, zawsze mogło być gorzej, a on był ranny ale... nie tak strasznie. Przecież mógł zginąć. A nie zginął.
Summer wstała, a Kougatal spojrzał na nią, podnosząc wzrok do góry. Następnie podparł się jedną dłonią o ziemię i uniósł powoli, z jej pomocą, do góry. Cóż, dla człowieka bez nadprzyrodzonej siły - przeciętny densorin taki jak ten lis, był trochę ciężki. Niemniej jednak ze wzajemną współpracą dali radę sprawić by stanął na nogach. Gdy stanął na nogach, kobieta podała mu skaner który wzięła z pokładu okrętu. Lis spojrzał wpierw na urządzenie, a potem na nią i pokiwał przecząco łbem.
-To jest twoje. Ja mam własne. Oswajaj się z tym. Skaner działa na zasadzie odczytu twych myśli, intencji tego co chcesz by tobie wskazał. Spraw by wskazał tobie skąd nadleciał pocisk.
Wyjaśnił jej, stając już o własnych siłach. Musieli iść dalej ale nic nie stało na przeszkodzie by ona nieco nauczyła się obsługiwać ten sprzęt. W końcu przyjdzie go jej jeszcze nie raz używać. A wystarczyło, by Summer nieco się skupiła. Wtedy też na ekranie skanera pojawiła się mapa z ich aktualnym położeniem, a następnie system odtworzył tor lotu pocisku który trafił w ich statek, pokazując dokładnie miejsce skąd pocisk został wystrzelony. Wyglądało to na jakiś punkt w okolicy lasu. Mały komputer ułożył wszystko w obraz 3D, ukazując lekko zamazane od zakłóceń pole, pokryte siatkami maskującymi uniemożliwiającymi wykrycie z powietrza. Do tego znajdowało się tam trochę namiotów oraz jakieś zejście do podziemi... w tym również coś co wyglądał na wyrzutnię pocisków dalekiego zasięgu. Możliwe, że to właśnie to trafiło ich statek.
-Nie żyją więc za nami nie pójdą. Nie musimy zbierać wywiadu gdy technologia zrobi to za nas, agentko Elizabeth.
Odpowiedział jej i miał ochotę ugryźć się w języku. Nie pamiętał by mu się przedstawiła z imienia lub nazwiska. Niemniej jednak... to chyba logiczne, że mają informacje na jej temat, prawda? Trochę więcej niż mogłaby chcieć.
Obóz znajdował się na północny zachód od ich pozycji, jakieś dziesięć kilometrów stąd. Skaner wyznaczył trasę przez jakaś jaskinię, jako w miarę bezpieczną i szybką. Pozostawało tylko ruszyć przed siebie, a lis gotowy był podążać za Summer. Chciał ją przetestować, więc odda jej nieco rolę osoby "dominującej" w ich duo.
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Pią Maj 01, 2015 12:13 pm

- Dumny z siebie jesteś, co? – prychnęła w kierunku lisa, marszcząc przy tym brwi. Zdając sobie sprawę z tego, że zapewne wśród Densorinów panują inne zwyczaje próbowała wyjaśnić mu dlaczego z punktu widzenia ziemianina zachowanie które prezentował było co najmniej nieprzemyślane. Po stokroć bardziej wolałaby wiedzieć co zamierzał zrobić wtedy, na spadającym w kierunku ziemi transportowcu, nawet jeżeli miała zginąć chwilę potem – a może właśnie dlatego. Ale agentka chyba tylko traciła czas, bo całość rozmowy w nieprzyjemny sposób zaczynała przypominać karcenie dziecka. Dla obu stron.

Kiedy pomogła już stanąć Kougatalowi na nogi (okazał się on zdecydowanie cięższy niż przypuszczała, więc i sam proces podnoszenia rannego wydłużył się), a ten odmówił przyjęcia  urządzenia, trochę się zdziwiła. Była pewna, że zechce je zatrzymać i samemu się nim posłużyć, zazdrośnie pilnując sekretów działania niczym receptury coca-coli. Tymczasem pomyliła się i w tej kwestii, nie pierwszy i najwyraźniej nie ostatni raz podczas ich współpracy. Wysłuchała uważnie instrukcji obsługi, brzmiącej raczej jak bzdurny morał z przesłodzonej bajki dla pięciolatków. „Wszystko jest możliwe, jeśli tylko bardzo tego zechcesz”! Summer powstrzymała się od komentarza, unosząc jedynie w wyrazie niedowierzania brew. Kto by pomyślał, że gdy zastosowała się do poleceń, ekran urządzenia zamigał a po chwili wyświetlił szczegółowe dane dotyczące okolicy w formie przystępnego wizualnie modelu 3D…

- Nie wygląda to dobrze. – burknęła pod nosem, sama do siebie aniżeli w kierunku rannego rudzielca. Obozowisko może i nie było wielkie na zewnątrz, ale co skrywało zejście do podziemi tego nie mogli się dowiedzieć. Chociaż… Elizabeth skupiła się i spróbowała nakierować swoje myśli tak, by niewielki komputer odczytał je jako intencję przeskanowania tego, co znajdowało się pod nimi, a dodatkowo może wskazał ile osób przebywa w bazie. Za sukces uznałaby gdyby przynajmniej jedną z tych danych udało się uzyskać, ale niezależnie od rezultatów musieli zacząć się przemieszczać w tamtym kierunku czy się to kobiecie podobało, czy nie. Być może powinni byli wezwać wsparcie, wątpiła jednak by przebicie się z sygnałem przez zakłócenia było możliwe. Zawsze też wiadomość mogła zostać przechwycona i użyta do namierzenia ich pozycji, a tego absolutnie nie chcieli.

Jeżeli choć przez chwilę Kougatal pomyślał, że nie zauważyła jak zwrócił się do niej po imieniu chociaż go nie podawała, to chyba pomimo wielu posiadanych przez Densorinów informacji na jej temat, tak naprawdę kompletnie jej nie znali. Kobieta przymusiła się, by nie odezwać się od razu, ponieważ  poglądy na czyjąś prywatność ta jakże szacowna i rozwinięta rasa miała iście amerykańskie. Kierowali się powoli w stronę jaskini, a Freeman dostosowywała tempo do możliwości rannego stworzenia.

- Co jeszcze wiecie? - Dopiero po przejściu kilku minut w towarzystwie jedynie szeleszczącego runa leśnego i odgarnianych delikatnie gałązek odezwała się. Jej głos był beztroski i przyjemny, lecz z racji tego że szła trochę przed lisem, ten nie mógł widzieć wyrazu twarzy agentki S.H.I.E.L.D. Rany, które mu opatrzyła z pewnością nie dawały mu o sobie zapomnieć, powinien więc mimo wszystko szybko zorientować się że po raz kolejny jego towarzyszka nie jest w nastroju. Elizabeth zacisnęła zęby, ostatni czego by sobie życzyła to by potencjalni sojusznicy poznali wszystkie słabości, które tak skrzętnie ukrywała nawet przed swoimi własnymi przełożonymi.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Wto Lip 21, 2015 9:00 pm

NPC Storyline - Kougatal

-Nie wydajesz się zachwycona tym co zrobiłem, więc chyba jednak nie.
Odparł na jej pytanie, wstając powoli przy pomocy agentki. Lis skupił wzrok na niej, a dokładniej na urządzeniu które trzymała w dłoni. Mały komputer posłusznie wykonał polecenie, wykonując dalece zakrojony skan otoczenia bazy i wyświetlając dodatkowo siatkę otaczającą obozowisko. Kilkumetrowa, pokryta drutem kolczastym i podłączona do prądu - wszystkie informacje wyświetlone zostały w prosty, zrozumiały dla Summer sposób, w jej języku. Potem urządzenie wskazało podziemny szyk tuneli, bardzo wielu, wyglądających niczym mrowisko ciągnące się na kilometry. Lis stojący za kobietą wydał z siebie cichy, gardłowy warkot. Wyraźnie nie spodobało mu się to co widział. Urządzenie zaznaczyło jednak punkt w tunelach, dwa kilometry od wejścia, oznaczając co jako "kontrola ognia AA". Czyli wiedzieli czego mają się pozbyć by wpadła kawaleria. Na koniec przyszła pora na informację o wartownikach. Armii to tam nie było, jednak komputer wyświetlił to co sam widział za pomocą skanu, sylwetki kilkunastu uzbrojonych po pachy ludzi. Jeden stał przy wejściu do podziemnego kompleksu, około trzech patrolowało obszar ogrodzenia z wewnątrz, czterech z zewnątrz, a pozostali byli rozsiani po obozie, niektórzy nawet po prostu siedzieli w namiotach.
Nie pozostało nic innego, jak ruszyć wesoło przed siebie - w stronę obozowiska. Po drodze wdali się w dyskusję, a Kougatal nie ugryzł się w język i zdradził, że nieco o niej wiedzą. Lis podrapał się po karku, unosząc lewą rękę, po czym opuścił ją i szedł dalej. Nic nie mógł poradzić. Spojrzał na strzępy kurtki mundury, która teraz została zawiązana dookoła pasa. Jego korpus pokrywały głównie bandaże oraz futro - miejscami brudne czy lekko przypalone. Wszystko jednak będzie dało się naprawić gdy wrócą na pokład.
Rudzielec przez chwilę milczał, zastanawiał się. Co powiedzieć, jak powiedzieć... powie najprościej.
-Wszystko. Elizabeth Freeman, pseudonim Summer, człowiek, urodzona na Miami na Florydzie. Lat dwadzieścia dziewięć, agentka SHIELD pełniąca funkcję medyka. Biegle posługujesz się czterema językami, przeszłaś szkolenia i kursy z obsługi broni palnej, białej oraz samoobrony. Do tego nosisz przy sobie pas z własnymi miksturami medycznymi, których najwyraźniej nie chciałaś na mnie wykorzystać ze względu na możliwe niechciane efekty. Brałaś udział w wydarzeniach związanych z atakiem wielkiego potwora na Nowy Jork, zakończyło się to traumą oraz przerwą w pracy. Twój ulubiony motor spoczywa na dnie rzeki... na dobrą sprawę możemy go wyciągnąć.
Tutaj skończył swój monolog, idąc dalej obok kobiety. Samiec spoglądał na nią co jakiś czas, ciekaw jej reakcji, zachowania, odpowiedzi na to co właśnie powiedział. Ale szczerze - chyba nie liczyła, że obca cywilizacja wpuści ją na pokład swych okrętów, nie dowiadując się wpierw o niej wszystkiego? Z resztą w swoim czasie Elizabeth wszystko zrozumie. Dlaczego tak się zachowują, dlaczego tu działają. Teraz najważniejszym było by w ogóle uszli stąd z życiem. A byli już praktycznie przy obozowisku, powoli dostrzegalne były wysokie siatki pod napięciem. Miały może z pięć metrów wysokości oraz drut kolczasty na górze. Futrzasty miał już jednak pomysł, jak je przejść...
Powrót do góry Go down
Summer

Summer


Liczba postów : 95
Data dołączenia : 11/09/2012

Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Pią Sie 07, 2015 5:32 pm

W sumie nie była zdziwiona czy oburzona faktem, że obca cywilizacja zrobiła rozpoznanie na temat osoby którą przyjęli na swój statek, bo prawdopodobnie SHIELD zachowałoby się podobnie. Nie czuła się jednak komfortowo gdy znali wszystkie jej słabości, podczas gdy posiadane przez nią informację ograniczały się do tego, że na razie nie mają wrogich zamiarów.

Spełniająca życzenia mapa pokazała dokładnie to, czego sobie zażyczyła, w wygodnej formie przypominającą instancję w koreańskim mmo (Freeman podczas swego długiego chorobowego cierpiała na nadmiar czasu). Nawet zaznaczyła 'cel misji'! Po ustach agentki przemknął cień uśmiechu. Nie miała jednak kompletnie pojęcia jak się dostać do środka obozu. Całe życie uczyła się pod kątem studiów medycznych, a na corocznych szkoleniach nie wymagano od tak zwanego 'zaplecza'.

- Jakieś propozycje proszę wycieczki? - Rzuciła, patrząc na ogrodzenie przed nimi. - Bo osobiście to najpierw zajęłabym się tymi na zewnątrz a potem... jakoś będzie.
Powrót do góry Go down
Gość
Gość




Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1Wto Sie 18, 2015 1:05 pm

Po ustaleniu z graczem, zamykam akcję i anuluję jej konsekwencje oraz przebieg fabularny.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Leśna polana Empty
PisanieTemat: Re: Leśna polana   Leśna polana Icon_minitime1

Powrót do góry Go down
 
Leśna polana
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Marvel Universe: The Avengers PBF :: Midgard :: Stany Zjednoczone Ameryki :: Tereny dzikie :: Mongahela National Forest-
Skocz do: