|
Autor | Wiadomość |
---|
Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pią Maj 10, 2013 3:50 pm | |
| Logan uważnie obserwował wszystkich zebranych w Oranżerii Ororo. Kolejno wsłuchiwał się w każdego z osobna chcąc wyłapać jak najwięcej, jak najistotniejszych informacji, które mogłyby ich nakierować w jakikolwiek sposób na trop porwanych mieszkańców Instytutu. Spośród obecnych na strychu niepokoił go Raptor z Grenlandii. Jeszcze sam na dobrą sprawę nie wiedział dlaczego, ale wolałby się mylić, choć nie do końca....dawno nie miał okazji nikogo poszatkować, a taki zabieg z pewnością poprawiłby mu podły nastrój. Poziom endorfin w jego organizmie spadał za każdym razem, kiedy pomyślał o tym, że nie przyniósł żadnych wieści istotnych w tej jakże ważnej sprawie. Spojrzał na Storm i powiedział: -Muszę Cię rozczarować dobra kobieto, żadnych śladów. Trop na Syberyjskich odludziach urywa się równie szybko jak się pojawia. Niestety, jedyne czego mogę się spodziewać, to tego, że nie ma z nimi żadnych zwierzęto -podobnych istot, i że na sto procent mieli środek transportu powietrznego, równie niewykrywalny co nasz X-JET. Tyle z rewelacji/ -zakończył chłodno, pozwalając tym samym kontynuować swojej przyjaciółce wtajemniczanie go w zaistniałe podczas jego nieobecności fakty. Shadowcat....Beast...bez pamięci...dorwę gnojka odpowiedzialnego za to zresetowanie im mózgów.Ważne że wrócili. Kurt leci do Hellfire Club....Emma....zaraz! - analizował Rosomak. -Co tu robi FROST....czy to nie Ona ostatnimi czasy skutecznie uprzykrzała nam życie?! -warknął niezadowolony - Nie podoba mi się to. Bardzo. Mam nadzieję, że Kurtowi uda się ściągnąć Tessę, może ona będzie w stanie pomóc Kitty...oby. Zaraz...czy dowiem się kim jest ów Nathan?? - fakty coraz bardziej składały się w jakąś całość, jednak miał nadzieję, że przybysz z Grenlandii i facet w garniturze okażą się bardziej przydatni niż do tej pory.
Ostatnio zmieniony przez Wolverine dnia Pią Maj 10, 2013 9:22 pm, w całości zmieniany 1 raz |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pią Maj 10, 2013 6:26 pm | |
| Wypowiedziane ponownie przywitanie, rozwiało wszelkie wątpliwości przesłyszenia się i utwierdziło go w tym co usłyszał wcześniej. Jego wzrok nie opuścił jaszczurowatej postaci przez kilka dobrych minut. Spojrzenie Magnusa, było jednym z tych, które można było odczytywać na wiele sposobów, jednakże w tej chwili było puste niczym ciemna studnia. O czym myślał Biały Król? Imię, którego użył obiło się już o jego uszy i było wielce nieprawdopodobne, aby tak nietypowe imię było dla Ziemian pospolitym - podobnie jak nazwisko Summers. Nie wierzył w zbiegi okoliczności. Zwłaszcza gdy owe zbiegi tyczyły się niezwykle rozwiniętej istoty kryła się za nim. Dyskretnie próbował zeskanować jego ciało przy pomocy swoich fal magnetycznych, lecz nie zdało się to na nic. Dwumetrowy potwór posiadał potężne szpony, które bez wątpienia były stworzone z jakiegoś żelaznego stopu, albo nim pokryte. Dlaczego więc nie był wstanie chwyć tego metalu przy pomocy swej zdolności? Intrygujące i denerwujące zarazem. Dopływająca z zewnątrz rozmowa wyrwała go z konsternacji, lecz jego wzrok nadal skupiony był na istocie naprzeciwko. Storm skończyła wyjaśniać człowiekowi o stalowym szkielecie ostatnie wydarzenia, Magnus wtrącił coś co w jego zamyśle, miało być zimnym kubłem wody na jej głowę. - Czas na szacowane intencji Cable'a skończył się w momencie, gdy razem z Twoim człowiekiem opuścił mury tego budynku! W tych słowach było słychać zimną ocenę jej nieporadnych działań. Chciała im ufać, lecz to była ślepa potrzeba. Szukała w nich dobra, abym móc z nimi współpracować, lecz to tylko przyniesie jej zgubę. Istota w jaszczurczej skórze, która kryła się za tym imieniem sztucznej inteligencji, która przemierza kosmos, znała tą mądrość równie dobrze jak on. Jedynym sposobem, aby zdobyć czyjeś zaufanie jest okazać mu swoje uczucia. Być z nim szczerym i nie ukrywać niczego, a po pewnym czasie zaskarbić sobie jego zaufanie. Niestety, to nie możliwe, gdyż NIGDY nie jest się pewnym co ktoś czuje i o czym myśli. Storm musiała pogodzić się z wysłaniem Kurta na misję z osobą, której nie do końca ufała. W całym tym zamieszaniu, można było przeoczyć wcześniejsze informacje. Storm wiedziała, że jest Cable jest przybyszem z przyszłości i może zaszkodzić spójności kontinuum czasoprzestrzennego. Po co martwić się czymś takim, jeśli ma się na głowie własny poważny kryzys? Spojrzenie oddające uczucie rywalizacji, padło na Raptora, aby zaraz potem zadać mu pytanie: - Chciałbym wiedzieć jaki jest Twój cel w tym wszystkim? |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pią Maj 10, 2013 7:35 pm | |
| Wolverine i Storm wymienili się spostrzeżeniami, kiedy to Magnus i Dur-Shurrikun skupili się na sobie wzajemnie. W pewnym momencie Jinkusu po prostu przestał szukać powodów, po prostu zakładając, że Magnus domyślił się kim jest. Czy to źle? Nie, sytuacja po prostu się poprawiła. Choć Tytan i Biały Król nie znali się osobiście, to mieli jednak okazję raz porozmawiać w przeszłości. Fakt, że wzajemnie wiedzieli kim byli i co mieli w przestrzeni kosmicznej - lub jak w przypadku Raptora - gdzie tak na prawdę się znajdowali. Cóż, to mogło wiele usprawnić. Chociażby fakt, że ci dwaj nie rzucą już się sobie do gardeł, wiedząc jak dramatycznie mogłoby to się zakończyć dla tej planety - niezależnie od wyniku. Każdy wypowiedział się po kolei na ogólnie prowadzony temat, z czego Storm i Magnus skupili się na Cable'u. Wszystko skończyło się natomiast na pytaniu Białego Króla skierowanego ku Raptorowi. Pytanie o cel było logicznym wyjściem. W tym wypadku, Dur-Shurrikun nie zamierzał nawet zatajać prawdy. Ta operacja nie należała do grona operacji tajnych. -Cable pochodzi z przyszłości. Jest zagrożeniem, może znać niektóre fakty, wydarzenia które dopiero mogą nastąpić. Może znać wszelkie słabe punkty, każdego kto znajduje się w tym pokoju, a i nie tylko. Zaczął powoli. Niektóre fakty Dur-Shurrikun zdążył do tej pory ustalić. choć niekoniecznie zamierzał się nimi teraz dzielić. Jednym z takich faktów był np. fakt, że Cable nie zdawał sobie sprawy z istnienia Dur-Shurrikuna, ani jego obecności nad planetą. Oznaczało to, że w jego wersji wydarzeń, Jinkusu nigdy nie pojawił się nad planetą lub nigdy nie dał o sobie znać. Istniała też opcja, że ten podróżnik w czasie był na tyle wielkim głupcem by wiedzieć o potężnym okręcie stacjonującym nad planetą, okręcie który poluje na podróżników czasoprzestrzennych - i po prostu zignorować ten fakt, a nawet nie próbując ukryć przed nim swej obecności. Po za tym, zachowanie Cable'a daleko odbiegało od zachowania profesjonalisty, zawodowca i specjalisty wojskowego - lub kogoś kto przeszedł w tym kierunku podobne szkolenia. -Nie pozwolę mu dostosowywać wydarzeń do własnych potrzeb. Wasze problemy i priorytety nie są moim celem, jednak podróżnik w czasie jest zagrożeniem o większej skali. Dlatego jestem tutaj. Rzekł i zamilkł, kierując swój wzrok na Ororo. Cały czas mówił spokojnie, nie podnosząc tonu, nie gestykulując w żaden sposób. Jego ręce swobodnie opadały wzdłuż ciała, a masywny ogon leżał bez ruchu na ziemi. Jaszczur zdawał się być oazą spokoju. Dur-Shurrikun taki już był. W pewnym sensie rozumiał podróżników w czasie. On sam również niejednokrotnie analizował możliwość cofnięcia się w czasie, zapobiegnięcia wymordowaniu całej rasy jego twórców. Nie było jednak sposobu by wszystkich uratować, żadna możliwość, żadna strategia nie była w stanie do tego doprowadzić. Niemniej jednak robił wszystko co mógł, by uratować te istoty, chociażby tą grupkę która znajdowała się z nim w tym pokoju. Taki dostał ostatni rozkaz, taka była wola jego dowódcy. Poniósł ogromne ofiary, jednak wszystko ma swoją cenę. Wróg nigdy więcej nie dostanie okazji by kierować wszechświatem według własnego uznania. Tym razem, to Crathygtanie wezmą odwet. On weźmie odwet. Ktoś inny mógłby zrobić to po prostu nie tak jak należy. Zwycięstwo za wszelką cenę. Dlatego też respektował istoty z którymi miał kontakt - organicznych, którzy w prawie 99,9% przypadków byli przy nim tylko kurzem wewnątrz wszechświata. Może i organiczni byli gorsi możliwościami od niego. Jednak to organiczni dali mu życie. Za to ich szanował. Potrzebował sojuszników którzy wcześniej czy później pomogą mu pokonać wroga, niezależnie od tego kim owi sojusznicy mieliby być. Również dlatego znajdował się tutaj. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pią Maj 10, 2013 9:36 pm | |
| Nadzieja, która w myśl przysłowia nie zawodzi, oczywiście nie pozwoliła mutantowi doznać zawodu. Informacje udzielone mu pośrednio przez przybyszów pozwoliły im na wzrost przydatności w oczach Wolverine'a. Zbierał każdą z informacji by ułożyć ją w jak najbardziej logiczną całość. Uważnie obserwował niejakiego Magnusa, któremu z pewnością ów Jaszczur nie przypadł do gustu, podobnie jak Loganowi. Oby nie miał niczego głupiego w planach, bowiem Loganowi zdecydowanie kolidowało wybijanie mu owych planów z głowy, podczas gdy mógłby skupić się na poszukiwaniach. - Czyli ten cały Nathan, czy jak wolicie Cable to gość z przyszłości, który sobie teraz spaceruje po globie, i swoją obecnością może nam utrudnić życie? Gdzie On jest i po co tu przylazł w ogóle? Dalej jednak ciekawi mnie co Gambit robi z Emmą w sali Cerebro? Liczą że Profesor użyje mocy i wtedy go namierzą? Gdyby mógł już dawno by to zrobił. Ten cały Cable to problem tej jaszczureczki nie nasz więc olejmy go. Wie coś o Profesorze, to niech gada i zjeżdża, bo filozofowaniem działa mi na nerwy. - odparł poirytowany zbędną bezczynnością Wolverine. |
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Sob Maj 11, 2013 8:49 pm | |
| Storm zmarszczyła brwi, słysząc wypowiedź Wolverina. Nie spodziewała się, że mutant będzie taki agresywny w stosunku do sojuszników, których tak bardzo potrzebowali. Wiedziała, że jej przyjaciel ma porywisty charakter, jednak w takiej sytuacji, jak ta powinien się chociaż trochę powstrzymać. Nie był na terenie wroga, tylko na swoim przyjaznym, rodzinnym gruncie, który w tej chwili potrzebował pomocy. On natomiast robił coś, co nie mieściło się jej w głowie. Tak miała wyglądać cywilizowana rozmowa? Tak mieli sobie wyjaśnić kilka ważnych rzeczy? Wolverine nie był w temacie, a już groził poszatkowaniem na drobne kawałeczki, co nie spodobało się Bogini pogody. Może w innych okolicznościach zrozumiałaby to, jednak nie teraz. Nie było czasu na sprzeczki między osobami, które stały po jednej, tej samej stronie. Oczy Ororo zrobiły się całe białe, jak to zawsze miały w zwyczaju, kiedy mutanka chciała użyć swojej mocy. Jednym ruchem dłoni sprawiła, że awanturnik wraz z podmuchem ostrego wiatru poleciał daleko w głąb jej zielonego ogrodu. Zmarszczyła brwi, unosząc się wysoko w górę, aby spojrzeć na Wolverina karcąco. - Opanuj się, albo nie będziesz mile widziany w moim ogrodzie, Loganie - powiedziała, a jej głos był przepełniony goryczą i nieopisanym poirytowaniem. Zacisnęła pięści, wykonując kolejne machnięcie ręki, na wypadek, gdyby mężczyzna chciał się podnieść (i znając jego porywisty charakter - zaatakować), nie dałby rady. Powód był prosty, a mianowicie jego stopy zostały zamrożone i przytwierdzone do gruntu grubą warstwą lodu. - To nie jest czas i miejsce na awantury, które w tej chwili wszczynasz. Nie pomagasz tym. |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Nie Maj 12, 2013 12:34 am | |
| Logan spojrzał na Ororo chwile po swoich słowach, nie trzeba było wiele by spostrzec że te, choć szczere to średnio przypadły jej do gustu mówiąc delikatnie. Białe połyskujące spojrzenie nie zwiastowało niczego dobrego. Przekonał się o tym szybciej niż tego oczekiwał. Podmuch był na tyle silny bu cisnąć go jak lalkę wgłąb ogrodu. Co prawda nie odniósł żadnych obrażeń jednakże sam precedens nie należał do przyjemnych. Nie rozumiał zachowania Królowej Burz, jednak ze względu na szacunek jakim ją darzył, oraz pewne zasady będące fundamentem jego zagmatwanego charakteru nie uczynił nic co mogłoby być zarzewiem jakiegokolwiek, niepotrzebnego nikomu konfliktu. Ona mnie nie przestanie zaskakiwać...ale coś musi być na rzeczy skoro tak się wściekła. Z pewnością. - pomyślał próbując się podnieść pośród tracącej barwy za sprawą jesiennej pory zieleni. Na próżno bowiem kobieta zadbała i o to by nie wchodził nikomu w paradę. Środek zapobiegawczy w postaci twardego jak głaz lodu okalającego stopy. Wolverine z wyraźnym niezadowoleniem pokręcił głową: - To...no cóż miłe nie było. Czym jednak zawiniłem? Tym że nie jestem zwolennikiem czczej gadaniny tylko działania?. Ok. Przegiąłem, przepraszam tak? - spojrzał kobiecie w oczy - Skoro ten cały Cable jest zagrożeniem dla nas wszystkich tak jak mówił jaszczur to powiedzcie mi gdzie go szukać, a nauczę go tego by nie wchodzić w paradę X-Menom. Błagam róbmy coś, bo bezczynność doprowadza mnie do białej gorączki, wystarczy mi już czas zmarnowany na Syberii ok?. Co się tyczy Cable'a to poza jego wpływem na przyszłość czym może nam zagrozić teraz? W ogóle dalej nie dowiedziałem się czego ten gość tu szuka...a to coś... - mruknął spojrzawszy na lód -Trochę mi przeszkadza. - po tych słowach z jego prawej dłoni wyłoniły się adamantowe szpony. Podobnie stało się w przypadku lewej. Po chwili i kilku ostrych cięciach mutant o zdolnościach regeneracyjnych oswobodził się. Powrócił na poprzednie miejsce w którym się znajdował zanim twarda siła argumentów Storm sprowadziły go na ziemię. |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Nie Maj 19, 2013 5:07 am | |
| Nie zwracał większej uwagi na przybysza, lecz ten wyraźnie próbował ją na siebie ściągnąć. W ostateczności dobrze zbudowany mężczyzna o silnych rysach ściągnął na siebie sztorm. Opanowana kobieta po raz kolejny ukazała możliwości swego rozwiniętego genomu, który objawiał się w niezwykły sposób. Wtedy po raz pierwszy od wejścia do tej szklarni zawiesił swe spojrzenie na Loganie dłużej niż na kilka sekund. Nie wyrażał nim żadnych uczuć, co nie zmieniało faktu, że w głębi zastanawiał się skąd to zachowanie. Mutant był irytujący i wyraźnie nie potrafił słuchać, co w ogóle nie pasowało do jego aparycji. Wydawał się być człowiekiem o silnym charakterze, który rozwiązuje sytuacje dość konkretnie, lecz swym zachowaniem powodował tylko większe zamieszanie. Gdy oswobodził się już z lodowych butów i przemówił jako ostatni, Magnus zareagował. - Cable jest mutantem, tak jak wszyscy, którzy tu się znajdują - wypowiedział w kierunku Logana. To było kłamstwo, ale teraz nie było czasu na wyciąganie tego typu spraw. - Może jest nawet jednym z was, X-menem. Prawda jest jednak taka i niestety nie da się jej pominąć, iż przybył do naszego czasu, aby odnaleźć swojego brata, Stryfe'a. Magnus zastanowił się przez chwilę nad dalszą wypowiedzią, chciał aby jego słowa miały sens dla słuchaczy zwłaszcza dla tego, który był najbardziej niecierpliwy z nich wszystkich, a gdy był gotowy kontynuował swą wypowiedź. - Skoro Dur-Shurrikum zaszczycił nas swoją obecnością... - Zakładając, że jest tym za kogo go uważa. - Szkody zostały już wyrządzone! Linia czasu musiała już ulec zmianie, ponieważ Pan Summers nie posiadał żadnych przydatnych informacji tyczących się miejsca uwięzienia Xaviera. W jego rzeczywistości porwanie Charlesa i waszych kompanów musiało nigdy nie zaistnieć. W przeciwnym wypadku jaki miałby cel bawić się z wami w poszukiwania? Prawda jest taka, że jaki by nie był jego prawdziwy cel, nie wie gdzie znajduje się Xavier, lecz potrzebuje równie mocno co wy! Magnus zakończył licząc, że w tej chwili rozwiał ich niektóre wątpliwości. Poszukiwania Xaviera były jego pobocznym zadaniem, które wpadło mu w ręce dość przypadkowo. Niestety czas, który poświęci na jego odnalezienie nie został spożytkowany tak jak to zakładał. On również nie mógł pozwolić sobie na dłuższe czekanie w bezczynności. Odcięty od swoich własnych zasobów, zdany na bezsilność X-Menów poczuł, że najwyższy czas aby wrócić do własnych spraw. Zabrał swój płaszcz i kapelusz, przewiesił go przez prawe ramie i spojrzał na Storm. - Czy to wszystko o czym chciałaś porozmawiać?- zadał Storm ostatnie pytanie. - Jeśli tak na mnie już pora. Powodzenia X-Meni, przyda wam się. Dodał cichym tonem mijając ją. Gdy podszedł do drzwi znalazł się bardzo blisko kudłatego mężczyzny. Nie miał już żadnych wątpliwości co do zawartości jego szkieletu. Opuścił strych. Pozostawił ich tam z kosmicznym podróżnikiem, którego powinni obawiać się bardziej niż członka swej własnej rasy. Istota ta nie była człowiekiem i nigdy nie nauczy się analizować sytuacji i osób w sposób, które wykraczają poza obliczenia i statystyki. Nie dziwiło go dlaczego tutaj przybył. I chociaż początkowo jego obecność pośród mutantów było zaskoczeniem, nie miał zamiaru zagłębiać się w ich rozgrywki.
[z/t - no chyba, że o czymś jeszcze chcecie pogadać?] |
| | | Gość Gość
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Sro Maj 22, 2013 8:42 am | |
| Pierwszy z grupy odezwał się Wolverine. Negatywne nastawienie tego osobnika względem Raptora, była wyczuwalne na odległość. Słowa które wypowiedział, świadczyły wyłącznie o nim. Głupiec nie wiedział nawet, na co się rzucał i jak szybko mógł na tym polec, nie tylko on - ale również jego towarzysze. W końcu nie każdy tutaj mógł się szybko regenerować, a przecież ta szybka regeneracja nie pozwalała przeżyć wielu ataków. Mężczyzna jednak chyba o tym zapomniał. Do porządku jednak bardzo szybko przywołała go, znajdująca się w pomieszczeniu kobieta - Storm. Widać nie zamierzała się z nim bawić, co w tym wypadku było bardzo dobrym postępowaniem. Tak jak i to, dalsze wydarzenia jaszczur tylko obserwował. Nie zamierzał się tu z nikim szarpać, wyszukiwać samca alfa w stadzie - bo najwyraźniej do tego próbował teraz dążyć Logan. Prymityw, a podobno ludzie mają się za lepszych od zwierząt. Nie wiedzą nawet jak wiele ich z nimi łączy - i jeszcze przez długie tysiąclecia będzie łączyło. Jinkusu skrzyżował swe ręce na klatce piersiowej, a jego wzrok padł na Białego Króla. I w tym wypadku, jaszczur wyłącznie słuchał, nie odzywał się, nie zamierzał. Słowa które wypowiedział Magnus, były dość... Ciekawie sformułowane. Chyba tak można było najlepiej to określić. Ogon samca przesunął się powoli po ziemi, "zamiatając ją". Nic dziwnego, Biały Król domyślił się, bardzo szybko. Być może wysunął tylko złe wnioski, jednak innych podstaw nie miał. W końcu Dur-Shurrikun nie znajdował się na ziemi tylko ze względu na jednego podróżnika w czasie. Posiadał tutaj ważniejszy cel, większy priorytet niż jakiś podrzędny podróżnik w czasie. Jednak był na miejscu, mógł zająć się i tym zadaniem - czas w tym wypadku był po jego stronie, choć miał świadomość, że wcześniej czy później ulegnie to zmianie. Kompani... Tak. Gdy Biały Król opuszczał salę, Raptor odprowadził go jedynie wzrokiem. Drzwi zamknęły się, a białofutry skupił swą uwagę na Storm, ignorując po prostu pozostającego tu jeszcze mężczyznę i nie mając mu też nic do powiedzenia. -Grupa którą posłaliście do Hellfire Club wpakowała się w kłopoty. Efekt amatorstwa w wykonaniu podróżnika w czasie... Najwyraźniej nie jest zagrożeniem, tak więc moje priorytety zostaną zmienione... Zaczął, cofając się o kilka kroków do tyłu. -Wyciągnę ich. Zadbaj o instytut i swojego nadpobudliwego towarzysza. Rzucił, a sekundę później ciało przybysza otoczyła biała energia, która zakryła go i zniknęła wraz z nim. Wszystko trwało również sekundę, po prostu - mrugnięcie oka, kiedy to w jednym momencie był, a w drugim go już nie było. Storm opuściła pomieszczenie drzwiami - zaraz po tym jak opuścił je Raptor.
[zt Dur i Storm] |
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pią Gru 04, 2015 7:43 am | |
| Choć Ororo miała zamiar wrócić do Instytutu od razu po tym, jak rozstała się z Wolverinem i Icemanem, to przekroczyła próg rezydencji dopiero nad ranem i to tak, że właściwie nikt nie wiedział o jej powrocie. Najzręczniej i najostrożniej jak tylko potrafiła – niczym polujący nocą drapieżnik - czmychnęła do swojego pokoju. Strych, słodki strych! Jej kwiaty, jej przestrzeń, jej poczucie bezpieczeństwa, jej chwila na oderwanie się od problemów całego świata. Być może brzmiało to zupełnie jak niskobudżetowa reklama agencji o niewykwalifikowanym personelu, ale idealnie opisywało stan, w którym aktualnie znajdowała się władczyni pogody. Jej umysł – niczym rozjuszony pikujący orzeł – przenikał kordonek myśli, ekspresji, wyobrażeń. Usiadła w samym centrum pomieszczenia, pomiędzy swoimi kwiatami. Czasem odnosiła wrażenie, że tylko one ją rozumiały. Były tak wspaniałe! Ona o nie dbała, a te odwdzięczały tym, że po prostu rosły, że były piękne, że cieszyły oko, że pachniały. Tym, że kwitły, że stanowiły nieodłączną część natury! Najdoskonalsze, żywe dzieła sztuki, którym nigdy nie mogło dorównać nic innego. Tkwiąca w siadzie tureckim Storm pozwoliła sobie na pierwszy tak głęboki oddech, że aż doświadczyła nieznacznej hiperwentylacji. Trwające ułamek sekundy zamroczenie paradoksalnie umożliwiło jej odzyskanie pewnego gruntu. Zaczęła mierzyć się z obrazami, które napływały z intensywnością Ororo dobrze znaną, ale z którą już od dawna nie musiała się borykać. Cóż – każdy, kto ją znał albo po prostu o niej słyszał, wiedział doskonale, jak ważnym dla czarownicy jest pracowanie nad utrzymaniem wewnętrznej harmonii. Moce Storm były przecież silnie powiązane z jej emocjonalnością. I choć podobna zależność dotyczyła większości mutantów, to jej przypadek był o tyle szczególny, że drzemał w niej potencjał, przed którym sama białowłosa odczuła bojaźń. Przez całe swoje życie zbliżyła się kilka razy do – jak się jej wtedy wydawało – granic swoich możliwości, jednak wtedy okazywało się, że jest coś jeszcze, że dodatkowe wspomnienie, że trochę wysiłku i może pokonać kolejną barierę. Jako osoba, której pęd do osiągnięcia potęgi był sprawą obcą, wręcz ją gorszącą, czasami przerażała samą siebie. Klatka piersiowa unosi się, żebra rozszerzają, brzuch wypełnia życiodajnym tlenem niczym balonik… Wizualizacja procesu poprawnego oddychania była dla niej swoistym organizatorem. Nie wiedziała dlaczego, ale w pochodzie spraw „do przemyślenia” znalazło się wiele kwestii, które uważała za dawno rozwiązane. Spodziewała się Emmy, Wolverina, Icemana, X-23, Cyclopsa, Victora, Xaviera…. I oni tam oczywiście byli, tylko dlaczego myśl jawiąca się jako pierwsza, dotyczyła Afryki? Kenii? Jej rodzinnej wioski? Matki? Plemienia? Chociaż sama Storm wolała bardziej cywilizowane określenie „społeczność” czy też „grupa etniczna”. Zawsze pielęgnowała tradycje oraz pamięć o przodkach, dlaczego więc teraz z siłą buldożera te ją zaatakowały? Właściwie, to w jednym momencie zrobiło jej się bardzo przykro. Zalał ją jakiś palący żal, którego źródła nie była w stanie na ten moment zidentyfikować. Cóż, ze wszystkich dobrych stron osobowości Ororo, jej tendencja do histerii i nakręcania się były raczej niesprzyjające takim sytuacjom, jak ta, w której to kobiecie zależało na odzyskaniu spokoju. Innej opcji nie było, musiała sobie jakoś poradzić. Była przywódcą, nie mogła tkwić w rozstroju psychicznym, bo to odnalazłoby swoje konsekwencje w jej decyzjach, co z kolei bezpośrednio wpłynęłoby na sytuację wielu podopiecznych. I mimo tego, że aktualnie to Emma stała na wysokości zadania i była kimś, kto trzymał to wszystko w całości, to niebieskooka nie zamierzała jej więcej obarczać obowiązkami, z których powinna samodzielnie się wywiązywać. Kolejny głęboki oddech… Czemu właściwie Scott ich zostawił? Kobieta czuła się zawiedziona postawą swojego przyjaciela, o wiele więcej oczekiwała od mężczyzny z laserowym spojrzeniem. I dlaczego Wolverine węszy podstęp w postępowaniu Emmy? To jasne, że miała swoje za plecami, uszami i jeszcze trochę wystającego z nosa, ale czy białowłosa czarownica była naiwna, czy Rosomak narwany – to już kwestia indywidualnej interpretacji. Pani Munroe zakopała się w swojej umysłowości tak głęboko, że można by było przypuszczać, iż wpadła już w pewien trans. Właściwie dalej nikt nie wiedziałby o jej przybyciu, gdyby nie ciemne, gęste chmury, które bardzo szybko zebrały się nad terenem Instytutu. Wyglądały tak, jakby kłębiły się w nich tysiące jadowitych węży kąsających się wzajemnie. Uroczy dzień przerwał ulewny deszcz, Storm porządkującą katalogi w mózgu nie ocknęła się z przemyśleń nawet w momencie, gdy wszystkich jeszcze śpiących na pewno obudził potężny grzmot w parze z hukiem pioruna. Cóż, dla każdego, kto aktualnie zażywał spaceru albo po prostu spędzał czas na zewnątrz, mogło to być bardzo niepokojące. Choć z drugiej strony – kto nie powiązałby zmian pogodowych na określonym obszarze akurat z Ororo? Chyba tylko kompletny matoł. Bardziej zastanawiające było to, dlaczego władczyni pogody miałaby witać się w taki sposób? Na ogół przywoływała ciepło i promienie słoneczne, dla uniesienia serc i pokrzepienia dusz młodych adeptów. Może i tym razem byłoby tak samo, gdyby nie fakt, że kobieta była zajęta własnymi demonami i tkwiła w zupełnej nieświadomości wywołanego zjawiska.
Ale Ty wiesz, że postać się nazywa Ororo, a nie Orore, prawda? ~ Loki |
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Czw Gru 10, 2015 4:05 pm | |
| Emma spędzała swój wczesny poranek całkiem przyjemnie, lecz nie mniej jednak pracowicie. Pozostawała w swoim tutejszym pokoju - który nie był co prawda aż tak okazały, jak ten, do którego przywykła we własnym lokum, ale i tak całkiem jej się podobał - i zasiadała w wygodnym, miękkim fotelu, z jedną nogą elegancko założoną na drugą. Na stoliku przed blondynką spoczywała zdobiona taca z drobnymi ciastkami oraz filiżanka herbaty, zaś w dłoni o długich, pomalowanych na blady błękit paznokciach kobieta trzymała uchwyt holograficznego wyświetlacza - zastępującego jej jednocześnie poranną gazetę, tablet i komunikator. Telepatka w tym samym momencie przeglądała najnowsze informacje z kraju i ze świata oraz dyskutowała ze swoją asystentką, omawiając bieżące kwestie dotyczące firmy. Okno, przy którym siedziała panna Frost, wychodziło na ogród - co nie było w tym miejscu niczym szczególnym, gdyż w końcu Instytut otaczały różnego rodzaju tereny zielone. Kobieta wolała jednak widok roślin od boiska potencjalnie pełnego szalejącej młodzieży. Jak bardzo nie zależałoby jej na uczniach, walory estetyczne przyrody oceniała mimo wszystko wyżej od ich niewątpliwego uroku. White Queen uniosła właśnie filiżankę do ust i upiła łyk herbaty, gdy jej uszu dobiegł głośny dźwięk grzmotu. Mutantka nawet nie drgnęła - spodziewała się, że coś takiego może zaraz nastąpić, a sugerowała się w głównej mierze faktem, że w ciągu ostatnich chwil za oknem zaskakująco szybko zebrały się gęste, ciemne chmury. Wyglądało na to, że Storm również już nie spała i najwyraźniej nie była w najlepszym nastroju. Właściwie nic dziwnego. Spojrzenie blondynki powędrowało w stronę widoku za szybą, a konkretniej ku nieprzyjaznemu niebu. Powoli i delikatnie Emma odstawiła filiżankę na jej miejsce, po czym znów usiadła prosto... I zorientowała się, że jej asystentka zamilkła, być może zaskoczona tą nagłą zmianą pogody, którą najpewniej mogła usłyszeć. A może czekała na słowa swojej pracodawczyni? Tak, to również było prawdopodobne. - Dokończymy tę rozmowę później. Odezwę się - zarządziła więc panna Frost, po czym niemalże od razu zakończyła połączenie z drugą kobietą. Po sekundzie czy dwóch wahania całkowicie wyłączyła urządzenie i odłożyła je na blat stolika, a następnie sama podniosła się z miejsca i powoli się przeciągnęła. Nie miała zamiaru przebierać się tylko po to, aby na moment wyjść z sypialni, dlatego też pozostała w krótkiej, koronkowej koszuli nocnej na ramiączkach oraz w nałożonym na nią szlafroku - dopasowanym gdzie trzeba i wykończonym tu i ówdzie miękkim futerkiem. Całość była oczywiście idealnie biała, a dopełniały jej buty na obcasie. Spacerowym krokiem White Queen opuściła swój pokój, jednocześnie telepatycznie szukając już Storm, aby nie tracić czasu na rozglądanie się za nią. Namierzyła ją na strychu, w związku z czym to właśnie tam się skierowała i już po chwili znajdowała się na najwyższym poziomie Instytutu, bez pospiechu przesuwając wzrokiem po tych wszystkich zgromadzonych na nim roślinach. - Ororo, moja droga, podejrzewam, że większość naszych uczniów nie docenia licznych uroków i niewątpliwych zalet tak wczesnej pobudki - skomentowała na początek, przenosząc już wzrok na drugą mutantkę.
|
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Czw Gru 10, 2015 8:23 pm | |
| Postać śnieżnobiałej kobiety potężnie kontrastowała z egzotyczną aranżacją siedziby ciemnoskórej. Efekt był tak intensywny, że można było odnieść wrażenie, iż rośliny Storm ożyły tylko po to, by móc schować się przed lodowym temperamentem Frost, przy którym zdolności Icemana były niczym mrówka postawiona obok słonia lub zając postawiony przy lwicy. Szczęśliwie, łączący obie Panie fakt bycia rannymi ptaszynami, pozwolił Emmie na interwencję, dzięki której powstrzymała Władczynię Pogody przed sprowadzeniem klęski żywiołowej na ich własny dom. Skończyło się tylko na chwilowym, ulewnym deszczu, paru groźnych grzmotach no i może skromniutkim pokazie wyładowań elektrycznych. Właściwie, „powstrzymała” to zbyt szumne określenie. Po prostu dostarczyła bodziec z zewnątrz, za sprawą którego Ororo – niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki – wróciła do rzeczywistości z odmętu swoich wyobrażeń, które wcześniej odcięły ją od świata realnego. Storm stłumiła w sobie uczucie paniki i zanim w ogóle wstała, użyła swojej mocy, by przywrócić naturze jej właściwe parametry. Oczy mutantki zaszły mleczno-mglistą, wypłowiałą bielą, a rozpuszczone włosy zafalowały. Po kilku chwilach wszystko było już na swoim miejscu. Noc mogła spokojnie dotrwać ostatnie chwile przed nadejściem poranka. Kobieta podniosła się pomału i posłała telepatce ciepły uśmiech. Gestem zaprosiła ją do środka, mówiąc przy tym z charakterystyczną dla siebie emfazą: - Emmo, witaj. Zapraszam. Wejdź. – chociaż słowa zachęty były szczere i serdeczne, blondwłosa mogła odczuć, że sprawa, którą chciała poruszyć z nią Ororo wcale nie należała do prostych i przyjemnych. Pani Błyskawic trzema sprawnymi ruchami spięła włosy w kitę. Przeszła spokojnie obok Frost kilka razy, zbierając przy tym różne rzeczy, które wskazywały na to, że…. - Przepraszam, że zaniepokoiłam Cię o tak nieludzkiej porze. Może napijesz się herbaty? - …tak właśnie. Storm przygotowywała serwis i herbatę, którą sama tutaj wyhodowała, ususzyła i skomponowała. Zielona z jaśminem i płatkami nagietka. Rozmowę tak czy siak musiały odbyć, a przecież znacznie łatwiej będzie im wyłuskać ziarenka cierpliwości wobec siebie, kiedy atmosfera będzie sprzyjająca. Wstawiła wodę, a na stoliku otoczonym sagowcami i fikusami postawiła imbryczek z liśćmi, siteczko do odsączenia naparu oraz dwie eleganckie, by nie pokusić się o określenie „dworne” filiżanki wraz ze spodkami. Cóż, białowłosa nigdy nie ukrywała swoich ciągutek do rzeczy, które służyły upiększaniu świata. Nie musiały mieć żadnego ważnego znaczenia, właściwie nie musiały mieć żadnego. Miały po prostu cieszyć oko. Niewrzącą, acz gorącą wodę wlała do imbryczka. Odsunęła jedno z krzeseł przy stoliku dla Emmy, a na drugim – naprzeciwko – sama usiadła, zakładając nogę na nogę. Zerkając na drugą kobietę, zmarszczyła delikatnie nosek. - Jestem pewna, że domyślasz się o czym chcę z Tobą pomówić? – właściwie, to przyodziana w biel mogła to sobie wyczytać z umysłu ciemnoskórej, ale czy zachowywanie pewnych konwenansów nie stanowiło znacznie ciekawszej zabawy? |
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pią Gru 11, 2015 9:24 pm | |
| Gdy Storm przystąpiła do uspokajania pogody, Emma obserwowała ją tylko przez krótką chwilę, nim przeniosła wzrok w górę, ku oknu znajdującemu się w dachu budynku. Dzięki temu mogła w milczeniu przyglądać się ustępującym chmurom, a następnie oczyszczonemu z nich niebu, na którego kolorystykę wpływały już pierwsze promienie wschodzącego słońca. Prezentowało się to wszystko całkiem estetycznie, jednakże telepatka nie miała teraz czasu na podziwianie piękna natury. Przybyła tutaj w innym celu. White Queen pominęła milczeniem fakt, że zapraszanie jej do środka w momencie, gdy właściwie już się w nim znajdowała, trochę mijało się z celem. Był to zabieg czysto grzecznościowy, w związku z czym akceptowała go i w głównej mierze ignorowała, traktując go trochę jak oddychanie - czyli coś, co tak czy siak trzeba było wykonać, ale mimo to nie zwracało się na to większej uwagi. Spojrzenie blondynki powróciło wreszcie ku drugiej mutantce, gdy ta zaczęła przemieszczać się po strychu. Emma wodziła za nią jedynie oczami, nie obracając całej głowy więcej, niż było to w razie czego konieczne. Zazwyczaj była dość oszczędna w ruchach, o ile sytuacja nie wymagała od niej większej aktywności. Rzecz jasna wszystko zmieniało się wówczas, gdy stawała z kimś do walki - bo akurat wtedy potrafiła nieźle zaskoczyć swojego przeciwnika... Ale w trakcie pokojowego spotkania czy rozmowy w interesach nie widziała powodu, by marnować swoją energię. - Z przyjemnością - skomentowała krótko propozycję wspólnego napicia się herbaty, bo co prawda dopiero co sączyła własną w swym pokoju, ale z drugiej strony doskonale wiedziała, że w takich okolicznościach herbaty po prostu się nie odmawiało. Tego wymagała kultura, dobre wychowanie, etykieta - wszystko. Odrzucenie oferty byłoby akceptowalne tylko w momencie, gdy chciałoby się obrazić drugą osobę, odciąć się od niej lub ewentualnie coś podkreślić... Zależnie od szczegółów sytuacji. Poza tym herbata była napojem bogów, co samo w sobie stanowiło już niezły argument "za". Panna Frost skorzystała więc także i z odsuniętego dla niej krzesła, na którym zasiadła ze skrzyżowanymi nogami, dłońmi opartymi na udzie oraz wyprostowanymi plecami. Postawa ta w żadnym razie nie wydawała się jednak wymuszona - i rzeczywiście taka nie była. Blondynka miała po prostu za sobą lata wprawy w wyglądaniu jak członkini arystokracji. Roztaczała wręcz wokół siebie taką aurę. - Przychodzi mi do głowy kilka istotnych w tej chwili tematów. Wszystkie sprawy związane z posadą dyrektora, problem braku leadera X-Men, kwestia zrobienia czegoś z Summersem - bo na własną rękę prędzej czy później sprowadzi na nas jakieś nieszczęście, tego jestem akurat pewna - oraz... No tak, jest jeszcze sprawa Wolverine'a, który w środku nocy zakradał się do Instytutu i liczył na to, że pozostanie niezauważony. To też możemy omówić - wyliczyła spokojnym, wręcz lekko znudzonym tonem, lecz już w trakcie tej wypowiedzi zauważyła coś ciekawego... A raczej wyczuła. Ktoś w szybkim tempie zbliżał się do Instytutu, zaś Emma może i traktowała wszystkich jego mieszkańców z taryfą ulgową - szanując ich prywatność i nie zaglądając do ich umysłów - lecz dwoje potencjalnych intruzów nie posiadało już tego niewątpliwego przywileju. Wybranie tej słabszej psychiki nie zajęło jej nawet ułamka sekundy i już po chwili mogła sprawdzić co dokładnie się działo oraz kto właśnie nadciągał. Ciekawe, bardzo ciekawe... - Obawiam się jednak, że ta rozmowa musi trochę poczekać, bo najpóźniej za kilka minut będziemy mieć gości. Zgaduję, że nie zapraszałaś do nas Victora von Dooma i jego nowej podopiecznej? - jedna z brwi White Queen uniosła się lekko dla podkreślenia tego pytania, a pomimo swoich słów kobieta nie zrobiła niczego, co sugerowałoby, że miała zamiar podnieść się z miejsca i opuścić strych.
// Jeżeli chcesz od razu się do nich udać, możesz w swoim poście zrobić z/t za obie nasze postaci, a ja zacznę w następnym temacie... Chyba że wolisz najpierw dowiedzieć się czegoś więcej.
|
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Sob Gru 12, 2015 7:34 am | |
| Storm – cóż, znała zasady dobrego wychowania, wpajała je możliwie innym ludziom, ale bardzo rzadko zdarzało jej się zachowywać bufoniasto. O ile także wiązała ją pewna wygórowana etykieta ze względu na to, że w Kenii była nie byle kim, to i jej dzieciństwo i ulice Nowego Jorku nauczyły ją także tych zasad dla mniej obytych. To tylko dawało jej dodatkowe pole manewru – była w stanie dogadać się z takimi osobami, jak siedząca przed nią Emma tak samo, jak z mieszkańcami slumsów. Oba przypadki doskonale rozumiała, bo ze środowiskami obydwu miała w swoim życiu do czynienia. White Queen wspomniała o czymś, czego Ororo by się nie spodziewała. Może inaczej – nie, że w ogóle, przynajmniej nie teraz. Wolverine, Wolverine… Cmoknęła z politowaniem w myślach. Z jednej strony jego porywczy charakter robił na niej wrażenie. Był taki… pierwotny. Z drugiej, tworzył niepotrzebne komplikacje, które często-gęsto przeradzały się w problemy. A przecież nie będzie latać za nim i spuszczać ochrzanu. Bardzo rzadko robi to wobec uczniów, a co dopiero gdyby przyszło wystosować jej kilka uwag wychowawczych wobec zasłużonego członka załogi X. Załatwi się, choćby na herbatce. Chociaż znając Rosomaka – w jego przypadku w grę wchodził co najwyżej spacer lub szybka, sucha pogawędka. Władczyni pogody doskonale wiedziała, jak reaguje na jakiekolwiek próby pouczania go. Co do Cyclopsa – też miała rację. O tym głównie też chciała z nią porozmawiać. Była gotowa przyznać się do tego, że go nie znalazła, a sam tak sobie latać ze zranioną dumą i ser duchem nie może. Możliwie często się z nią nie zgadzała, różniły się w zasadniczych kwestiach, ale zdrowego rozsądku i opanowania nie mogła jej odmówić. Storm, trafiając w doskonały moment, nalała im naparu do filiżanek. Zanim jednak zdążyła pomyśleć o tym, by się go napić, Pani Frost zakomunikowała coś, co bardzo ją zmartwiło. Byli to goście… no… raczej nieproszeni. Ciemnoskóra ściągnęła brwi, marszcząc czoło. Potarła policzek wewnętrzną stroną dłoni. Dobrze, że była już ubrana. Na pytanie Emmy tylko pokręciła głową w wymownym geście. - Dobrze się domyślasz. Jesteś w stanie określić bliżej, w jakim celu do nas przychodzą? – była to oczywiście pośrednia prośba o podanie jej większej ilości szczegółów. Za to podziwiała dar White Queen tak samo, jak dar Xaviera. Gdyby nie ona, to cały Instytut byłby narażony na takich właśnie „gości”. Storm, podobnie do swojej rozmówczyni, nie ruszyła się z miejsca. Upiła trzy drobne łyczki aromatycznego naparu, zerkając na nią z zaciekawieniem. Czyżby czarnym niebem wywróżyła im kłopoty? |
| | | Emma Frost
Liczba postów : 375 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Sob Gru 12, 2015 12:38 pm | |
| Wciąż emanując stoickim spokojem, Emma sięgnęła po przypadającą jej w udziale filiżankę i upiła z niej trochę herbaty, podczas gdy Ororo zadawała jej swoje pytanie. Blondynka powoli i delikatnie zakołysała trzymanym w dłoni naczyniem, jednocześnie wpatrując się w znajdujący się w nim płyn i w dalszym ciągu przeglądając myśli oraz wspomnienia dziewczęcia, które zbliżało się do nich na pokładzie odrzutowca. Przede wszystkim wynikało z nich to, że nastolatka od niedawna przebywała pod wątpliwej jakości opieką Doctora Dooma. Niestety panna Frost nie miała teraz wystarczająco dużo czasu, aby wnikać w szczegóły tej relacji, dlatego skupiała się tylko na tych informacjach, które mogły się okazać istotne... Rosalie Beerg, być może mutantka, ale raczej nienaturalna - obdarzona sonicznym krzykiem oraz potrafiąca dotykiem dłoni topić metale. Nic bardzo potężnego, przez co telepatka zastanawiała się do czego dziewczyna była w ogóle potrzebna Doomowi. Dyktator ten jakoś nigdy nie jawił się jej jako altruista, któremu największą przyjemność sprawiało dbanie o sieroty. O dziwo jednak nastolatka zdawała się mu ufać, co świadczyło o jej sporej naiwności - i niestety trochę utrudniało Emmie życie, gdyż oznaczało, że blondynka musiałaby przeskoczyć do umysłu Dooma, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Teraz z kolei w ogóle jej się to nie opłacało. Wracając jednak do wspomnień dziewczyny... Telepatce mignęło wśród nich jej krótkie spotkanie z jasnowłosą kobietą omawiającą coś z władcą Latverii. White Queen przejęła ten obraz, aby później móc jeszcze do niego wrócić, ale póki co się nim nie zajmowała. Później... Tak, później wybrali się już w podróż do Stanów Zjednoczonych, a więc Beerg nie spędziła w kraju Dooma zbyt wiele czasu. Po drodze mało rozmawiali, w związku z czym Emma musiała się zadowolić myślami dziewczyny, te zaś nie należały do najciekawszych. Jej zapatrzenie w Dooma mogłoby świadczyć o jakiejś formie syndromu sztokholmskiego, ale przecież nie zdążyłby się wykształcić w tak krótkim czasie... A raczej: nie w sposób naturalny. - Wygląda na to, że Doom dopiero co - i mam tu na myśli kilkanaście godzin - przygarnął młodą mutantkę. Sądząc po jej wspomnieniach, moce zyskała na drodze eksperymentów, a nie dzięki genowi X... Choć nie wykluczam, że oba te źródła mogły się na siebie nałożyć. Przed wylotem z Latverii Doom zapowiedział jej, że w Stanach pozna więcej "ludzi i mutantów", więc... Podejrzewam, że zamierza nam ją podrzucić, podczas gdy sam będzie załatwiał swoje sprawy. Tak, o tym też jej mówił, ale niestety nie podał szczegółów. Chyba bawi się w dobrego wujka. Tak czy siak, nie ufałabym tej dziewczynie. Doomowi oczywiście też nie, ale z tego sama doskonale zdajesz sobie sprawę. Zaraz będą schodzić do lądowania - wyłożyła, po czym znów uniosła filiżankę do ust i upiła kolejny łyk napoju, na moment przymykając oczy. - Wspaniała ta herbata, moja droga - skomentowała następnie niezmienionym tonem. Nie musiała zresztą udawać czy naginać prawdy, gdyż rzeczywiście jej smakowała... Co szczerze mówiąc odrobinę ją zaskoczyło.
|
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Sob Gru 12, 2015 2:58 pm | |
| Storm z zaciekawieniem słuchała relacji Emmy. Może nie dała jej tego tak bardzo odczuć, bo nie emanowała zainteresowaniem. Jej wzrok wyrażał tyle, że poddawała słowa telepatki bardzo precyzyjnej analizie, przytakując tylko cichutko co jakiś czas, by ta nie czuła się ignorowana, choć to też ciemnoskóra robiła bardziej mechanicznie niż z rzeczywistą świadomością. Victor von Doom przyjął kogoś na szkolenie? Zapewnił opiekę? Kobieta uznała to za dziwne i podejrzane. Mało tego, teraz chce podesłać swoją podopieczną do Instytutu? Żeby co? Żeby mieć szpiega? Cóż, taki dar w niepowołanych rękach może być przyczyną wielu problemów. Zupełnie, jak laserowe umiejętności Scotta… Przeleciało jej przez myśl. Victor… To imię odbiło jej się w głowie kilka razy. No tak! Przecież tak samo na imię miał ten doktorant z biblioteki. I też był trochę nawiedzony. Następne ułamki sekund, podczas których impulsy nerwowe generujące myśli podsunęły coś Storm, były dla niej niczym porażenie pioruna. Uniosła jedną brew, jej mina wyrażał coś jakby „no chyba sobie ze mnie żartujesz” i choć z początku Pani Frost mogła odnieść wrażenie, że jest to gest skierowany w jej stronę, to chwilę później wszystko już było jasne. Białowłosa wstała i przetrzepała dokładnie ostatnie rzeczy, które złożone i przygotowane do prania leżały na jednej z wiekowych szafek. JEST! - Weź mnie za szaloną… Ale… – zawiesiła wymownie głos i zlustrowała wizytówkę, którą dał jej doktorant. Imię się zgadzało. Po prostu zadzwoniła, wcześniej prosząc White Queen o to, by podejrzała oczami podopiecznej, czy Doomowi nic nie… dzwoni. Po zdemaskowaniu oszusta, czy też braku zdemaskowania, czarodziejka pogody dopiła zawartość swojej filiżanki i ruszyła dynamicznym krokiem w stronę wyjścia z pokoju, uderzając przy tym rytmicznie obcasami o podłogę. - Bardzo się cieszę, szkoda tylko, że nie możemy jej w równie przyjemnej atmosferze wypić. – rzuciła głosem oplecionym jakimiś obawami, napięciem, wątpliwościami. Poleciła blondwłosej by dołączyła do niej podczas tej rozmowy, o ile rzecz jasna nie miała nic ważniejszego do roboty. Ororo nie wnikała w sprawy prywatne Emmy, ale zależało jej na towarzystwie, gdyż przewidywała, że butna i chłodna natura mutantki może stanowić nieocenione wsparcie. W końcu obydwie kobiety zrównały krok i opuściły pomieszczenie.
[z/t] x2
//czekam na następny twój post w odpowiednim miejscu. :) |
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pon Kwi 18, 2016 11:55 am | |
| Ororo wróciła na strych. Pogadanka z Rosalie i Emmą dała jej sporo do myślenia. Czy weźmie za nią odpowiedzialność? Była to chyba sprawa oczywista. W końcu w pewnym stopniu uparła się, by dziewczyna mogła zostać w instytucie. Prześladowało ją jednak niemiłe wrażenie, że Emma mogła mieć ogromną słuszność w byciu generalnie sceptyczną wobec tej dziewczyny. Ciemnoskóra wplotła palce we włosy, przeczesując je delikatnie. Pomału pokonywała kolejne stopnie schodków prowadzących do jej azylu. Dlaczego nie wleciała? No, po prostu nie. Miło czasem było stawiać twardo stopy na ziemi, chociaż osoby, które nie miały daru latania mogłyby się z nią w tej kwestii nie zgodzić. Przed oczami ciągle miała obraz salonu, w którym przeprowadzała – szumnie mówiąc – rekrutację. Męczyła ją to, że coś ważnego pominęła, o czymś nie pomyślała. Każdy z nas zna to uczucie, kiedy nie możemy pozbyć się jakiejś myśli, bo ona natrętnie wraca, do momentu, aż nie dostaniemy konkretnego potwierdzenia, że nie ma się niczym martwić lub nie uda nam się zająć umysłu czymś innym, prawda? Tak właśnie teraz czuła się Storm. To był także główny powód wizyty w tym miejscu. Była osobą bardzo temperamentną i wbrew wrodzonym i nabytym zdolnościom przywódczym, emocjonalną i wrażliwą. Wiadomo także, jakimi dysponowała mocami. Musiała więc się tak co jakiś czas „wyciszać”. Podlać kwiatki, wypić herbatę, posiedzieć w wygodnym fotelu i oddać się przemyśleniom – tym przyjemnym. Przed przyjemnościami stały jednak jeszcze pewne sprawy typowo organizacyjne. Już dawno nie widziała Icemana, Wolverina oraz jego… córki? Rozstali się pod biblioteką i od tamtego momentu nie widzieli, chociaż czarodziejka pogody nie mogła się oprzeć wrażeniu, że Rosomak mignął jej tu i ówdzie. Był w instytucie? Czyżby się czegoś dowiedział? A jeśli tak, to czemu nie raczył jej o tym poinformować? Ororo załamała teatralnie ręce i pokręciła głową w wymownym geście, cmokając. Zerknęła na jedną z bluszczowatych roślin, których obfite pnącza rozchodziły się po parapecie. - Cały Logan, czyż nie? – mruknęła. Trochę do siebie, trochę do roślinki. Zajęła się podlewaniem swoich pociech. Chmurka tu, chmurka tam. Trochę deszczyku, wiaterek. Praca blisko natury dawała jej satysfakcję. Należała do tych osób, które były wybitnie świadome tego, jak ważny jest szacunek dla planety. Kiedy już skończyła - a trochę jej to zajęło, gdyż miejsce to było przepełnione zielenią, rozsiadła się wygodnie w fotelu, zarzuciła nogę na nogę. Siedziała nienaturalnie prosto, ale to chyba dobry nawyk, czyż nie? Zajęła się jakąś książką, chociaż bardziej potrzebowała chyba towarzystwa…
|
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pon Kwi 18, 2016 4:12 pm | |
| Logan najwyraźniej był zmęczony całą tą sytuacją z przeprowadzaniem śledztwa. Sprawdzanie wiarygodności Frost zaczęło go mocno irytować i nużyć. Jego zaciętość początkowo pchała go na przód w swej wyimaginowanej misji, lecz z czasem pociągała go na samo dno. Dlatego po kilku dniach bezowocnego tropienia zarośnięty mężczyzna postanowił dać sobie z tym definitywnie spokój i powrócić do typowego dla siebie życia. Bar, treningi, misje czy wszczynanie burd miały wypełnić mu cały wolny czas. Zanim jednak to nastąpi, nasz bohater udał się do pokoju Storm. Zapewne zastanawiacie się, po co on tam poszedł? Jak się zapewne domyślacie miało to związek z ostatnimi plotkami, które bezpośrednio dotyczyły Storm oraz Frost. Podobno ta pierwsza miała awansować w strukturze Instytutu. Ta wiadomość oczywiście ucieszyła Logana, bowiem w końcu doceniono zasłużoną przyjaciółkę. Mutant właśnie w celu pogratulowania udał się do niej. Sama droga zajęła mu kilkadziesiąt minut. Byłby szybciej, ale gdzie człowiek się spieszy to ponoć diabeł się cieszy. gdy ten dotarł pod jej drzwi wsparł się prawym bokiem o drewnianą ścianę. Następnie lewą, górną kończynę uniósł w górę i kilkukrotnie w typowy dla siebie donośny sposób zapukał we wspomniany przed chwilą przedmiot. |
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Wto Kwi 19, 2016 4:47 pm | |
| Zdążyła przeczytać może pół strony. Jej uwagę zwróciło pukanie. Ktoś najwyraźniej czegoś od niej chciał. Wyobraźnia podsunęła jej kolejnego z uczniów instytutu, który przyjdzie zawracać jej głowę duperelami. O ile miała dobre podejście do młodych mutantów i naprawdę przeżywała wszelkie uniesienia i spadki razem z nimi, to w tej chwili podniosła się z wygodnego fotela po stoczeniu krótkiej, aczkolwiek morderczej walki z „chce mi się” i „nie chce mi się”. Strzepała niewidzialny pyłek z ubrań, poprawiła włosy i głosem brzmiącym tak, że można by było pomyśleć, iż jest gotowa podbijać świat – znaczy się, głosem pełnym energii i werwy – zawołała: - Proszę! – póki jeszcze miała okazję, zmrużyła lekko oczy i pomasowała skronie. Wzięła też głęboki, dość zrezygnowany oddech i już stała gotowa do nowych wyzwań. Co tym razem? Iceman coś zamroził? Shadowcat zrobiła komuś żart? Ktoś się pobił? A może idzie o rozterki sercowe? Chociaż na terenie instytutu nie dochodziło do nadużyć w tej materii – a może dochodziło, a ona szczęśliwie o tym nie wiedziała – to przecież miała do czynienia z grupą nastolatków. Hormony same w sobie to prawdziwa walka o przetrwanie, a kiedy dodamy do nich gen X pozwalający na wyprawianie rzeczy niemożliwych, to może się to źle skończyć. - Och… – zaartykułowała cicho, krótko, z lekkim zdziwieniem obleczonym w coś pozytywnego. Wolverine. We własnej osobie! Jakież to niezwykłe, że jeszcze kilka chwil temu o nim myślała, a teraz stał tu przy niej. Widać nie tylko Emma miała umiejętności ściągania innych myślami. - Witaj, Loganie. – z pewnym ładunkiem emocjonalnym wypowiedziała jego imię. Właściwie, imię każdej znanej osoby wypowiadała trochę inaczej, co potrafiło zdradzić jej nastawienie do danej jednostki. Chyba, że musiała przyjąć postawę nieomylnej wyroczni, pozbawionej wpływów liderki, ale teraz miała do czynienia ze swoim przyjacielem. Uniosła mimowolnie kąciki ust, które rozpromieniły zmęczone oblicze białowłosej. Objęła całą postać mężczyzny spojrzeniem i równie nie świadomie, co się uśmiechnęła, oblizała usta. Nie był to ostentacyjny gest. Wręcz niezauważalny, ale świadczył o konkretnych rzeczach, o których sama Storm chyba nie wiedziała. - Proszę, wejdź. Zaparzę herbaty, chociaż Ty wolałbyś chyba coś mocniejszego? – nie pochwalała pijaństwa Rosomaka. Sama nie była abstynentką i na specjalne okazje pijała odpowiednie trunki. Nigdy jednak nie zdarzyło jej się przesiedzieć nocy w pubie, a nawet jeżeli, to nie zalewając się tanią whiskey do stanu wskazującego. No, może raz, ale przy pomocy drogiego wina! U Wolverina sprawa miała się trochę inaczej, ta cała przyspieszona regeneracja i takie tam cuda. Miała jeszcze herbatę, którą nie tak dawno ugościła pannę Frost. Swoją drogą, pewnie będzie musiała o niej z Loganem porozmawiać. Ororo wywróciła oczyma. - Ostatecznie, mogę zaproponować ci wodę. I wybacz ogólny nieład. – wypowiedziała te słowa na lekkim uśmiechu. Nieład dotyczył oczywiście jej osoby. Rozwiane włosy, luźne ciuchy. Generalnie „po domowemu”. Miało to jakiś swój urok. Postawiła kolejne kroki na schodkach prowadzących pod sufit strychu. Tam miała szafeczkę na różne herbaciane kompozycje. - Co cię do mnie sprowadza? – krzyknęła do niego z góry. Domyślała się, co. Ba! Wiedziała to, no, ale musiała grzecznie zapytać, nie? Co kilka chwil odwracała się do niego i nawiązywała kilkusekundowy kontakt wzrokowy, by ten nie odniósł wrażenia, że ciemnoskóra go ignoruje. Wybrawszy odpowiednie liście, zeszła do niego i potarła dłonią po ramieniu, przekazując mu dawkę pozytywnej energii. - Khm, na co czekasz? Usiądź sobie. – tak, wiedziała też, że lubi sobie postać, ale przecież mieli chyba zawiązać dłuższy dialog, prawda? A nie wymienić w przelocie informacje… |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Sro Kwi 20, 2016 10:06 pm | |
| Storm od samego momentu otworzenia drewnianych drzwi sprawiała wrażenie pozytywnie nakręconej. Zdało się wyczuć w jej mowie oraz gestykulacji tą energię, z której to słynęła. To oczywiście doskonale świadczy o tym, że przyjaciółka Logana była po prostu w formie. Mężczyzna zanim cokolwiek zdołał powiedzieć został zasypany stosownymi do sytuacji komunikatami lub zapytaniami. Jego zmęczony rozum nie nadążał za przetwarzaniem słyszalnych informacji. Gdyby był kobietą, to zdecydowanie odezwałyby się bóle migrenowe. Nie mniej jednak Wolverine spróbował się uśmiechnąć, lecz jak się domyślacie to co zarysowało się na jego zarośniętej twarzy niezbyt mogło świadczyć o owym uśmiechu. Następnie głęboko odetchnął, w miarę się wyprostował i włożył ręce do kieszeni swojej skórzanej kurtki. Po chwili wszedł do środka pokoju Storm. Może i panował w nim nieład, lecz czy jemu to przeszkadzało? Zdecydowanie nie. W końcu sam należał do grona bałaganiarzy. Dla niego najważniejsze było to, aby mógł się gdzieś przespać. Reszta mogła być w opłakanym stanie. - Nie przejmuj się porządkiem. Mi to nie przeszkadza. Sam niezbyt przykładam do tego uwagi, jak doskonale się orientujesz. - powiedział lekko zachrypłym głosem. Zdecydowanie zaschło mu w gardle, lecz na poprawę tegoż stanu nadałby się jakiś alkohol. Woda, czy herbata mogłyby okazać się za słabe. Ta pierwsza idealnie spisuje się na drugi dzień po ostrej popijawie. Zaś druga ewentualność? Hmm.... chyba mutant nigdy nie był koneserem herbat. - Nie kłopocz się Storm. Co mnie do ciebie sprowadza? Cóż.... chciałbym Ci pogratulować. Krążą po Instytucie plotki, że za niedługo awansujesz w hierarchii. Bardzo mnie to cieszy. Należy Ci się. - powiedział spokojnym tonem swego głosu. Następnie zasiadł na miękkim fotelu. Tutaj znowu odezwały się jego maniery do wygodnego spędzania wolnego czasu. Brakuje tylko browara i jakiegoś dobrego meczu. |
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Pią Kwi 22, 2016 7:47 am | |
| Tej herbaty to zaparzy bardziej dla siebie. To było do przewidzenia. Storm wstawiła czajniczek z wodą i, mimo preferencji Rosomaka, przygotowała dwie filiżanki. Zerknęła na naczynia, z których zazwyczaj piła napar i na swojego gościa. Fakt, ciężko było sobie wyobrazić Wolverina trzymającego szklankę za ucho, z gracją podnoszącego porcelanę do ust i upijającego łyk delikatnego napoju. Białowłosa zareagowała lekkim uśmiechem na tę wizję. Uśmiech zmienił się w cichutki chichot, a Ororo zakryła usta zewnętrzną stroną dłoni. Nasypała odpowiednią porcję liści do jednej oraz do drugiej filiżanki. Na chwilę zawiesiła dłoń z łyżeczką w powietrzu i ponownie wbiła spojrzenie w postać mężczyzny. Uniosła delikatnie brwi. - Tak, Loganie. Zdaję sobie sprawę z tego, że brak porządku stanowi dla ciebie największy porządek. – znała jego historię dość dobrze. To znaczy „dość dobrze” na tyle, na ile sam przez cały okres ich znajomości otworzył się przed nią lub przed innymi członkami zespołu. Ciężko było go utrzymać w jednym miejscu, zazwyczaj podróżował, tropił, szukał… Tym bardziej, wyobrażenie brodacza siedzącego grzecznie w małym, schludnym pokoiku, przystrojonym miękkimi elementami i puchatymi dywanami w pastelowych kolorach, wykraczało chyba poza siłę wyobraźni większości osób, które go znały. Garnitur stanowił chyba maksimum jego elegancji, a i od niego zawsze starał się jak szybciej uwolnić. Woda zawrzała. Trzeba było jeszcze poczekać, aż troszeczkę przestygnie. - Doprawdy? Widzę, że jesteś dobrze poinformowany. A któż to takie plotki roznosi? – oczywiście, że nie była zła, czy coś. Była to raczej forma żarciku. Zgodziła się, na co się zgodziła i nie robiła z tego wielkiej tajemnicy. Potarła nos nadgarstkiem, by zaoszczędzić sobie kichnięcia. - Czy się należy? Uważam, że największą rolę odgrywa tutaj zespół. Nie zrobiłam tego dla siebie. Chcę dobra uczniów naszego instytutu. – oczywiście, kto byłby w stanie wyobrazić sobie Storm, która zagarnia dla siebie władzę? Knuje, kłamie i daje się prowadzić ambicji? Ona nie z tych! - Mimo wszystko… – zawiesiła na kilka sekund samogłoskę, zalała herbatę, a następnie usiadła i zarzuciła nogę na nogę. Nie, żeby miała zamiar urządzać płaczliwe zwierzenia, ale skoro już Logan tu był… - Boję się. To ogromna odpowiedzialność. Co będzie, jeśli przez jakąś moją decyzję komuś stanie się krzywda? – tego chyba nigdy by sobie nie darowała. Wiadomo, była potężnym mutantem, wyszkolonym agentem, czarodziejką pogody. Walki wręcz przecież uczył jej sam obecny tutaj mężczyzna. Nie chodziło jej jednak o to, że nie byłaby w stanie kogoś obronić lub jest fizycznie za słaba na tę funkcję. - Wiadomo, jak to jest. Jeśli przewodzisz czymś na taką skalę, to czasem jesteś zmuszony podejmować decyzje, gdzie niemożliwa jest sytuacja win-win. Czasem trzeba coś poświęcić dla wyższego dobra. I chociaż zdaję sobie z tego sprawę, to nie wiem, jak zniosłabym taką sytuację. – oczy jej się troszkę zachmurzyły.
|
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Sob Kwi 23, 2016 3:51 pm | |
| Kto rozsiewał takie plotki? W sumie to nie jest ważne. Wystarczy, że Logan ma dobry słuch, dzięki któremu podłapał szybko rozprzestrzeniający się news. Wolverine domyślał się, że Storm będzie lekko podenerwowana ciążącą na niej odpowiedzialnością za studentów i cały Instytut. Również na jej barkach spoczną nowe funkcje, lecz jedno jest pewne. Na pewno sobie doskonale poradzi. Jest doświadczona, inteligenta i odpowiedzialna. Dlatego jej wybór wydaje się być trafny i przede wszystkim przemyślany. Teraz nie pozostało nic innego jak upewnienie Storm co do słuszności jej wyboru, czy też mianowania na wyższe stanowisko. Dobrze się znali, więc kobieta powinna po jego słowach podbudować swoją samoocenę. - Nie ważne kto rozpowiadał tą plotkę. Ważne jest to, iż jest ona prawdziwa, z czego bardzo się ciesze. Doskonale nadajesz się na awans. Oczywiście, że przed toba będą trudne zadania i decyzje do podjęcia, lecz sobie poradzisz. Jesteś z nas wszystkim chyba najbardziej rozważna i odpowiedzialna. Na przykład wyobrażasz sobie mnie na twoim miejscu? Oj to byłaby masakra. W tamtym przypadku byłoby jedno pewne. Ciągle rozwalanki. Ty dasz sobie radę z ogarnięciem tego wszystkiego. |
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Nie Kwi 24, 2016 10:19 am | |
| Nie dało się ukryć, że gorąca krew i krótki lont Wolverina nie robiły z niego idealnego przywódcy. Na słowa Rosomaka, białowłosa zaśmiała się cichutko. Przecież każdemu zdarza się stracić panowanie nad sobą, czyż nie? Nawet jej się to zdarzało, chociaż z oczywistych przyczyn, starała się do tego nie dopuszczać. - Myślę, że gdybyś dostał tę funkcję, to wewnętrzne pokłady odpowiedzialności trochę by cię uspokoiły. – nie była psychologiem, czy jakimś trenerem osobistym. Wiedziała jednak, że Wolverine mimo bycia narwanym, potrafi działać dla wspólnego dobra. Jeśli tylko się do tego zmusi. - Może ktoś raz czy dwa dostałby od ciebie w ucho, aaaalee! – Ororo machnęła ręką. Nie pochwalała metod siłowych, a tym bardziej bicia w celu wychowania. Jednakże, każdy miał swoje metody i tak długo dopóki były skuteczne, to przecież mogła przymknąć oko na pewne sprawy, no nie? Ona rozmawiała, prosiła i kombinowała nad konkretnymi sprawami, a Rosomak wpadał, brał delikwenta za „szmaty” i to stanowiło zdecydowane maksimum uprzejmości, na które było go stać podczas próby wyciągania informacji. Ciemnoskóra upiła trochę herbaty z filiżanki, rozprowadziła napar po kubkach smakowych. Uśmiechnęła się wyraźnie zadowolona. - Jestem dobrej myśli. Swoją drogą, dowiedziałeś się czegoś istotnego w sprawie Emmy? Jakiś czas temu rozmawiałam z nią tutaj, potem zajęłyśmy się podopieczną dr Dooma. Muszę przyznać, że pracowało nam się dość przyzwoicie, a nawet dobrze. – Weather Witch wbiła wzrok w Logana. Nie ukrywała zaciekawienia. Jak na razie wszystko przemawiało na korzyść Frost. Chyba mogła spać spokojnie. No chyba, że Wolverine rzuciłby jakimiś strasznymi faktami, ale gdyby był dowiedział się czegoś strasznego, to nie zacząłby całej tej rozmowy tak spokojnie, no nie? Ba! Zapewne już szukałby White Queen z pazurami przecinającymi powietrze i pianą toczącą się z ust.
|
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Nie Maj 01, 2016 9:55 pm | |
| Wolverine zamyślił się, gdy usłyszał całą wypowiedź swojej przyjaciółki. Czy funkcja, którą by hipotetycznie otrzymał uspokoiła jego nerwowy charakter? Chyba nie, bowiem w pewnym momencie natura Logana wzięłaby górę i nawet usilne trzymanie się poważnej maski nic by nie dało. Mężczyzna stworzony został do walki, samotnych tropień i niebezpiecznych łowów. Jedyne, co chwilowo mogłoby go uspokoić to zdecydowanie dobry alkohol oraz odpowiednie cygaro. W tym momencie mutant nie miał ich do użytku, dlatego mógł się wydawać rozkojarzony, czy lekko rozdrażniony. Kiedy padł temat związany z Emmą, nasz bohater nerwowo podrapał się po skroni. Co jej miał powiedzieć? To, że nic mu się nie udało wygrzebać z przeszłości kobiety? Czy, że jego plan spalił na panewce? Oj Logan był wkurzony. Nie na Storm, lecz dla siebie, bowiem jego chore domysły mogłyby mu przysporzyć kłopotów i podważyć jego pozycję. - Niestety, ale nic nie udało mi się dowiedzieć. Coś mi nie pasuje w jej osobie, lecz to mogą być moje chore urojenia. Jakie wrażenie zrobiła na tobie Frost? |
| | | Storm
Liczba postów : 120 Data dołączenia : 02/12/2012
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Wto Maj 03, 2016 9:08 am | |
| Wzrok Weather Witch wyłapywał pewne elementy w mowie ciała Rosomaka, które wskazywałyby na to, że jego plan nie powiódł się tak, jak tego oczekiwał. Chwilę później otrzymała słowne potwierdzenie swoich przypuszczeń. Nie miała zamiaru rozmawiać o Emmie. Powodów było kilka, ale tym najważniejszym było to, że nie czuła się odpowiednia do opiniowania panny Frost. Nie traktowała jej jak swojej podwładnej. W ostatnim czasie nabrała do niej pozytywnego nastawienia. Oczywiście – nie mówimy tutaj o początkach wspaniałej przyjaźni. Storm traktowała White Queen jako doświadczonego sprzymierzeńca i cenne wsparcie. Nie mogła jednak zostawić Logana z niczym, a że nie był on uczniem instytutu, to krótka pogawędka na temat arystokratki chyba nikomu nie zrobi krzywdy, czyż nie? Właściwie, gdyby chciała, to tak czy siak wyłapałaby z ich myśli interesujące ją sprawy. Tutaj rodziła się kolejna zagadka – czy Emmę w ogóle interesowało, co taka Storm czy inna znajomka o niej uważają? Chyba nie. - „Coś mi nie pasuje” – też miałam takie nastawienie. Jednak teraz wiem, że to osoba, która chce dobrze. Jest potężnym sprzymierzeńcem i nie powinniśmy traktować jej z góry. Każdy zasługuje na odrobinę dobrej woli i ciepłe przyjęcie. Zwłaszcza, jeśli tak chętnie oferuje swoją pomoc. – powtórzyła jedną z wielu myśli profesora Xaviera. Zawsze wierzyła w jego idee i starała się zarażać nią możliwie jak najwięcej osób. Ororo przeczesała białe pasma włosów dłonią. Jedna sprawa załatwiona. Czy na ten moment miała jeszcze coś istotnego do obgadania z Wolverinem? - Czy jest, Loganie, jeszcze jakaś sprawa, która cię zajmuje? I, tak swoją drogą, co teraz zamierzasz? – spytała z przyjacielską czułością. Wolała go mieć „na miejscu”, ale wiedziała, że ten zawsze znajduje sobie jakieś zajęcia i nie zamierzała go powstrzymywać, gdyby teraz też planował opuścić Instytut na dłuższy czas. Miała jednak prośbę… - Jak tylko się przygotuję, ruszę do domu Cyclopsa. Myślę, że czas najwyższy, by do nas wrócił. Potem zagnamy wszystkich na trening. Chciałbyś poprowadzić jakąś grupę? - sama uczyła się u niego walki wręcz, dlaczego więc miałaby pozbawiać możliwości nabycia doświadczenia u Wolverina młodych adeptów? Poza tym, dzieci w wieku dojrzewania na pewno wolały popisywać się swoimi mocami, ćwicząc trudne manewry. Ona stawiała raczej na metodyczne działanie, co często nużyło uczniów, a było przecież tak bardzo istotne. Po odpowiedzi mężczyzny białowłosa, żegnając go, przebiera się w uniform i udaje się na – miejmy nadzieję – owocne rozmowy do North Salem…
[z/t] |
| | | Wolverine
Liczba postów : 207 Data dołączenia : 19/04/2013
| Temat: Re: "Ororo's Roost" Nie Maj 08, 2016 2:51 pm | |
| Kiedy Storm poruszyła wątek Cyclopsa, Logan odruchowo zacisnął muskularne dłonie na oparciu fotela, na którym to wygodnie siedział. Dawno nie widział wspomnianego jegomościa i chyba ze zrozumiałych względów nie chciał na niego się natknąć. Sprawy z niedalekiej przeszłości chyba był zbyt świeże. Dodatkowo rozmówczyni zaproponowała mu, aby poprowadził trening dla młodych i zarazem nieopierzonych adeptów. Już kilkukrotnie brał pod swoje skrzydła tak zwanych świeżaków. Był surowy, ale co najważniejsze konsekwentny i skuteczny. Swoimi niekonwencjonalnymi metodami potrafił wybić z głów zbędne posługiwanie się mocami. Nie ma jednak co się dziwić jego uczniom. W końcu kto nie przyjąłby argumentu pod postacią szponów? No właśnie. - Jakie mam plany? Zapewne pójdę na jakiegoś dobrego drinka lub na nieskazitelną whisky z lodem. Muszę nadrobić w tej kwestii spore zaległości. Później zapewne przyjdzie pora na jakiś indywidualny trening, by nie wyjść z formy i być gotowy na pewną konfrontację. Zapewne domyślasz się z kim. Jeżeli to wszystko to do zobaczenia Storm.
z/t |
| | | Sponsored content
| Temat: Re: "Ororo's Roost" | |
| |
| | | | "Ororo's Roost" | |
|
| Pozwolenia na tym forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |